Wydarzenia


Ekipa forum
Wioska Little Paxton
AutorWiadomość
Wioska Little Paxton [odnośnik]25.01.24 18:56

Wioska Little Paxton

Udając się na południe od gwarnego miasta Huntington, dotrzeć można wprost do urokliwej osady Little Paxton. Pośród niewielkiej ilości domostw wznosi się kościelna wieża, życie mieszkańców od wieków toczyło się tutaj powoli, w ciszy i zadumie. Spokój ten zaburzyły jednak w ostatnich latach zintensyfikowane prace przy wydobyciu żwiru z obszarów pobliskiego Paxton Park – wydobycie stało się głównym zajęciem pomieszkujących w okolicy mugoli, a nawet przyczyniło się do wzrostu populacji. Little Paxton znajduje się parę kroków od obszaru zalewowego, w otoczeniu przyuważyć można kilka jezior, a wyrastająca wokół dzika roślinność stanowi dom dla tłumnie gromadzącego się ptactwa: kormoranów, perkozów czy kaczek. Liczne ptasie kolonie przyciągają magizoologów, ale przede wszystkim łowców.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wioska Little Paxton Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wioska Little Paxton [odnośnik]01.10.24 19:21

We don´t talk, we´re not enough, and the storms slowly arise

dziesiąty października pięćdziesiątego ósmego


Nigdy nie sądziła, że będzie to tak trudne, by zaakceptować obecność ciężkiego metalu przywiązania na palcu. Był w tym niesmak i chyba prościej byłoby zaakceptować chłód czy wściekłość narzeczonego, co jego próby załagodzenia czegoś, w co uparcie chciała przeć. Chyba po prostu prościej byłoby go nienawidzić, spoglądać z niesmakiem i tupać nogą na każdą myśl o niesionym obowiązku. Miast tego, lord Yaxley okazywał się w mniemaniu Imogen naprawdę, cholernie dobrym człowiekiem. Zbyt dobrym, jak na to co chciałaby się spodziewać ze strony Yaxley'ów. Zbyt troskliwym, zbyt ludzkim, zbyt żywym.
Bo uczyli się rozmawiać, niekiedy pozwalali sobie na śmiech i choć były to raczej zgaszone, krótkie chrypnięcia, to kruszyły lód obojętności i ukazywały to, czego chyba najbardziej na świecie nie chciała ujrzeć — przyjacielskość. Ten stan słabszy od zauroczenia, ale silniejszy od obojętności względem znajomego. Ten stan, który odbierał mu w jej oczach imię mężczyzny, a nadawał bycie człowiekiem, a tym było to trudniejsze, im silniej chciałaby czuć coś, cokolwiek silniejszego. A może wcale nie chciała czuć?
Nie teraz, gdy świat legł w gruzach, a przed ich oczami obserwowała ruiny niegdyś przepiękniej wioski, którą odwiedzała z matką, gdy razem przyjeżdżały do ciotek. Nie teraz, gdy ślub odbyć się miał skromnie i w zaciszu rodzinnych włości, aby podkreślić kryzys, jaki spotkał ich kraj. Politykowi nie wypadało przecież balować, gdy cała Anglia karmiła się przez ostatnie miesiące katastrofą. Nie miało być więc piękna, błysków i wielkopomnego przyjęcia, które jej własna matka — mimo początkowej niechęci wobec pana ojca — wspominała wybitnie. Im pozostała szarość, ten cały chłód, który matka Efrema wydawała się tracić w rozmowach z młodą damą, w otoczeniu innym niż Yaxley's Hall, gdzie na powrót gasła. Czy ją miało spotkać to samo, a może właśnie ona odpowiadała tym wymaganiom, gdy ostatnie lata spędziła zamknięta niczym księżniczka na wieży?
Była zbyt młoda, niedoświadczona i nieświadoma rozmów w kuluarach, aby wiedzieć, co ma o tym myśleć. Była też zbyt dojrzała i rozsądna, by niczym podlotek, nieroztropnie skakać z radości na wieść o zamążpójściu, bo w przeciwieństwie do wielu panien, doświadczyła tego, z czym może się to wiązać. Ten lęk odchodził jednak o fragment dalej, wystarczyło przecież, by przejęła kontrolę. To ponoć nie zawsze boli, nie zawsze musi cierpieć, może tego chcieć, bo przecież napięcie w podbrzuszu było czymś, co była w stanie odczuwać.
Ale teraz spoglądała na niego, gdy spokojnym stępem kierowali się na polanę przed wioską, obserwując w dole próby odbudowy Little Paxon, i nie czuła tego, co tak bardzo chciałaby czuć. Był przystojnym mężczyzną, elokwentnym i o dziwo, czuła się przy nim bezpiecznie. Szorstkość dłoni spowitych zgrubieniami skóry świadczyła, że tradycja szermierki była w nim kultywowana, a inne panny spoglądały na niego tak, jak ona by chciała, by ten świat był prostszy. Zamiast tego, cieszyła się po prostu — jakże prozaicznie — na krótkie momenty, gdy mogli po prostu rozmawiać i gdy widział w niej to, co zawsze chciała, by upatrzono. Jak gdyby odrzucał od siebie rodzące się naturalnie przy półwili pożądanie, a zastępował je po prostu wsparciem, jakie powinna mieć od starszego znajomego.
To tutaj odbywają się jesienne polowania na kaczki? — krótkie pytanie stanowiło przerwanie od ciszy. Jesienne słońce błyszczało wprost w oczy, co zmusiło damę do zakrycia oczu ręką skrytą w skórzanej rękawiczce z brązowej skóry. Instynktownie wybierała bardziej stonowane barwy, rodzinne połączenie błękitu i kobaltu zastępując brązami i burgundem, niekiedy w tęsknocie spoglądając na fuksję, ale tą wszakże odrzucała. Nie chciała odstawać, strofowana przez matkę, zdawała sobie z konieczności dopasowania do jego funkcji, aparycji, statusu. Wymagano od niej dyplomatycznego wprost wpasowania się w otoczenie narzeczonego, co tylko uczyło ją tego, że wraz z obrączką winna żyć w jego cieniu. Jak ciemne musiało być to miejsce.
Słyszałam od twojej pani matki, że tegoroczne ma się nie odbyć, a zamiast tego wsparliście mieszkańców wioski finansowo. Myślę, że organizacja czegoś takiego miałaby jednak większy profit — budowanie wypowiedzi po niemiecku było dla niej trudne, mimo początkowej nauki tego języka. Wymagano od niej jednak pełnej elokwencji, którą wypracowywało się latami. Ona miała ledwie kilka miesięcy, poza własnymi obowiązkami, aby posiąść na tyle dobry język, aby móc wyjechać z Anglii i nie pokusić się na faux pas wśród niemieckich salonów. Tego wymagano, obligatoryjnie, a babcine wymagania były konieczne do spełnienia pod ciężarem lodowatego spojrzenia.
Musiała być idealna.
Jesienny płaszcz nie otulał wystarczająco na coraz silniejszy wiatr, siwy wałach pożyczony ze stajni z terenów włości Yaxley'ów puszył się, przestępując z nogi na nogę, najwidoczniej przyzwyczajony do biegu na tych terenach. Może to złośliwość stajennych, iż ostatnimi razy dostała ledwie poruszającego się staruszka fryzyjskiego, a teraz młodzika z nadmiarem werwy?
Nie było cię na ostatniej premierze opery, spotkałam się z twoimi kuzynami. Rozmowy w ministerstwie nie poszły pomyślnie?


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Travers
Imogen Travers
Zawód : dama norfolku, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Wioska Little Paxton A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Wioska Little Paxton [odnośnik]03.10.24 11:35
Uniesione salwy matczynego głosu były dla niego niczym natrętny cień, który nie opuszczał go ani na chwilę. Prześladowały go w każdym zakamarku umysłu, powracając z niezmienną intensywnością za każdym razem, gdy przekraczał progi rodzinnej posiadłości. Niegdyś stanowiące ostoję spokoju i pewności, teraz było dla niego sceną ciągłych napięć, miejscem, gdzie jego prywatne myśli i uczucia miały być nieustannie kwestionowane i analizowane przez bezlitosną logikę matczynej troski. Gdy tylko próbował znaleźć wytchnienie, salwy pytań, jakże często przerysowane i dramatyczne, odbijały się echem w jego głowie.
Co sądzisz… Czy podjąłeś decyzję… Czy w końcu zamierzasz…?
Nie, nie i jeszcze raz nie.
Pozornie niewinne, wbijały się w niego niczym ostrza, zadając ból nie tyle fizyczny, ile psychiczny. I choć odpowiedzi cisnęły się na jego usta, każda z nich była zamrożona w martwym punkcie, zatrzymana między konwenansami a jego własnym nieuchwytnym pragnieniem, by uciec od tej emocjonalnej pułapki. Cisza, która mogłaby kiedyś dawać ukojenie, teraz była jedynie pauzą przed kolejnym atakiem, przerywaną jedynie przez echa kobiecych spotkań, których niekończące się sabaty rozbrzmiewały w każdym kącie domu. Szarlatańskie sabaty kobiecych spotkań, które rozbrzmiewały w domu, tylko potęgowały jego frustrację. Głośne, pełne emocji rozmowy, które w jego odczuciu były pozbawione jakiegokolwiek sensu, zagłuszały spokój, który kiedyś uważał za nieodzowną część tego miejsca. Dźwięk ich śmiechu, przekomarzań i plotek był dla niego niczym bzyczenie os wokół głowy, nieustannie przypominające mu o jego własnym obowiązku, o jego zobowiązaniach wobec rodziny. Kiedyś potrafił odciąć się od tego chaosu, znaleźć w sobie siłę, by zignorować matczyne napomnienia i plotkarskie rozmowy kobiet. Teraz jednak to wszystko wydawało się nieuniknione, jakby było częścią losu, który nie mógł zostać odrzucony. W miarę jak debaty o ślubie trwały w najlepsze, coraz trudniej było mu znaleźć przestrzeń, w której mógłby być sobą. Z każdym dniem czuł się coraz bardziej niż pionek w grze, której zasad nie mógł pojąć, a nawet jeśli rozumiał, to nie chciał brać w niej udziału.
- Hm? - nagłość poruszenia wybiła go z plątania się między ucisku myśli, gdy kary koń zdawał się dopomagać młodszej towarzyszce nagłym szarpnięciem. - Obszary zalewowe są idealnym terenem lęgowym dla wszelkiego ptactwa, niezmienne od wielu lat cieszą obfitością tutejszych mieszkańców i arystokrację - odpowiedział, jak miał to w zwyczaju, z wrodzonym chłodem, niemal mechanicznie pociągając za wodze, aby powściągnąć nieco niespokojny temperament swojego towarzysza, wiernego konia, który dotąd niezłomnie znosił jego leśne podboje. W tej chwili gest ten wydawał się bardziej symbolicznym przypomnieniem o konieczności opanowania własnych emocji niż rzeczywistą potrzebą uspokojenia zwierzęcia. Jego zmęczone spojrzenie, jakby na chwilę znużone całym tym przymusem społecznych konwenansów, niemo przeprosiło za chłód, którego nie potrafił się wyzbyć. Wiedział jednak, że nikt nie spodziewał się od niego więcej — bo taki właśnie był. - Podsunąłem pod nos nestorowi pomysł porzucenia na najbliższe miesiące tradycji, politykowi nie przystoi bawić się, gdy inni cierpią - Nie spodziewał się zgody na wspólny przełaj po tych surowych, dzikich terenach, na których tylko on czuł się w pełni swobodnie. Skupił na niej uwagę, będąc zdziwionym użytkiem przez nią obcej mowy jakże taktownie. Czyżby większy przymus? Prowadził ciekawy jej opinii, bo pomysły miewała nieszablonowe i ciekawe. Inteligentne i niezbyt narzucające się innym, mieszanka nieoczywista jak na znane mu szlachcianki. - Myślisz, że warto coś zorganizować? Tym bardziej dla mieszkańców? - zastanowił się, wodząc spojrzeniem na rozgrywającą się poniżej odbudowę miasteczka. Małe społeczeństwa lokalne zdawały się pracować najbardziej prężnie, gdy każdy nie był sobie wrogiem. Katastrofy łączyły ludzi bardziej niż cokolwiek innego. - Słyszałem o twych działaniach społecznych, godne podziwu lady Travers.
Zwolnił tempo rozmowy, używając ulubionej przez siebie mowy, który płynnie brzmiał na jego ustach, choć z rzadkością opuszczał jego wargi. Chciał, by każde słowo było dla niej zrozumiałe. Zwolnił krok, jakby tempo ich rozmowy miało odzwierciedlać spokój, który chciał jej dać w tym momencie, lecz wiedział, że było to jedynie chwilowe. Był ciekaw, jak się czuła w tym skomplikowanym tańcu obowiązków, gdzie triumfy rodzin liczyły się bardziej niż osobiste szczęście. Czy czuła się przygnieciona przez ciężar tego symbolu — zimnego metalu pierścionka, który bardziej przypominał okowy niż obietnicę? On, choć sam zanurzony w wirze politycznych intryg i ministerialnych obowiązków, nie mógł oderwać myśli od tego pytania. Choć wypełniał swoje zadania z oddaniem, nierzadko przekładając interes rodziny nad własne potrzeby, to teraz zastanawiał się, co właściwie działo się w jej umyśle. Nie znał do końca jej emocji, a chaos ich codziennego życia rzadko pozwalał na głębszą refleksję.
- Zawiodłem tamtego dnia znacznie - wytłumaczył, acz nie krył wewnętrznie zadowolenia tamtym występkiem. Gdy przygotowywał się do wyjścia na operę, z myślą o umówionym przedstawieniu, coś przerwało ten starannie zaplanowany wieczór. W momencie, gdy służba wręczyła mu list, poczuł, że cała jego koncentracja przeniosła się na ten niepozorny kawałek papieru, który skrywał w sobie nieoczekiwane wieści. Już po pierwszych linijkach wiedział, że to, co trzyma w rękach, zmieni nie tylko przebieg nadchodzącego wieczoru, ale być może i całe jego plany na najbliższe tygodnie. List od jednego ze szwajcarskich uczonych, na którego ekspertyzę ministerstwo tak bardzo liczyło, okazał się niczym więcej niż wykwintnie wyrażoną odmową. Chłodne, surowe słowa wbiły się w niego jak ostre sztylety, uderzając w czuły punkt jego ambicji. - Jednak obiecałem pewne ekspertyzy uczonych z kontynentu dostarczyć czym szybciej, a jeden haniebnie mi odmówił. Musiałem naprostować sytuację, poruszyć… adekwatne jednostki, by upomniały grzecznie adresata. - Z nowymi obowiązkami nie było mu po drodze, gdy nazwisko panieńskie narzeczonej nie pasowało do całokształtu jego ulubionych zajęć. Tym bardziej, gdy kroki musiał kierować ku dokształceniu się w dziedzinie sztuki i teatralnych występów. -Jak się czujesz w ostatnim czasie?



Wolę raczej swoją wolność niż Twoją miłość. Jeśli masz do wyboru towarzystwo w więzieniu i samotny spacer na wolności, co wybierasz?
Efrem Yaxley
Efrem Yaxley
Zawód : arystokrata; aspirujący polityk; działacz w MKCz; wsparcie Ambasadora Magicznej Konfederacji Czarodziejów
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Potęga tkwi w cieniu, gdzie niebezpieczeństwo rodzi się z milczenia, a moc kryje się tam, gdzie oczy nie śmieją spojrzeć.
OPCM : 7 +2
UROKI : 6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12223-efrem-yaxley https://www.morsmordre.net/t12224-aurelius#376340 https://www.morsmordre.net/t12339-efrem-yaxley#379333 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12286-efrem-yaxley
Wioska Little Paxton
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach