Wydarzenia


Ekipa forum
Sklep herbaciany
AutorWiadomość
Sklep herbaciany [odnośnik]13.09.15 18:55

Sklep herbaciany

★★
Pierwsza i najważniejsza rzecz, która jest absolutnie charakterystyczną rzeczą dla tej herbaciarni, to magicznie podtrzymywany w powietrzu przed wejściem, samo napełniający się czerwony imbryk z dwiema, również czerwonymi, filiżankami. Jeśli przechodzi obok jakiś spragniony czarodziej, może odważnie poczęstować się ciepłą herbatą. To miejsce najbardziej oblegane jest zimą, ale jeśli ludzi częstujących się herbatą jest za dużo, imbryk znika sprzed drzwi.
No dobrze, poczęstowałeś się już gorącym napojem, a więc możesz wejść do środka. Niewielki dzwoneczek ostrzega sprzedawcę o twojej wizycie. Uderzają w ciebie wonie suszu z najdalszych krańców tego świata, brzozowe drewno regałów podtrzymuje ogromne ilości puszek z zielonymi, białymi, czarnymi i czerwonymi herbatami, a gdzieś w głębi lokalu widzisz "kącik prób" z wieloma stolikami i misami wypełnionymi suszonymi owocami, przyprawami i esencjami, gdzie możesz sam skomponować swoją ulubioną mieszankę.
Za ladą, tuż obok sprzedawcy, siedzi na żerdzi jego sowa jako wykwintny dodatek do tego charyzmatycznego miejsca.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:33, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sklep herbaciany Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sklep herbaciany [odnośnik]14.09.15 18:47
/28 lipca

Jeśli ktoś kiedyś ci powie, że w sklepie z herbatami nie ma ruchu w południe, powiedz mu, że myli się jak stąd do Krakowa. O ile Kraków stał jeszcze w tamtych czasach. W każdym razie, pomyłka byłaby ogromna!
Młody Lovegood rozejrzał się dyskretnie po swoim ukochanym Czerwonym Imbryku, a kiedy stwierdził, że wszystko jest w należytym porządku, wrócił do lektury Proroka Codziennego. Siedział, jak zwykle z resztą, za ladą, oczekując klientów, którzy prosiliby o jego radę odnośnie doboru herbaty. Obok niego biegały sobie po podłodze miotełki, zamiatając zgrabnie kurz, jego pomocnice obsługiwały klientów najpiękniej jak potrafiły, woda praktycznie cały czas gotowała się na zapleczu.
Uchylił głowę, gdy wyczuł, że zbliża się do niego jeden z przemieszczających się drogą powietrzną, imbryków z gorącym napojem. Podążył za nim wzrokiem, gdy ten wypuścił z siebie obłoczek pary i napełnił czyjeś filiżanki. Nie znał wszystkich klientów. Niektórzy przychodzili do niego częściej, niektórzy rzadziej. Niektórzy tylko na ciastko albo mrożoną herbatę, niektórzy tylko, by kupić mieszankę suszu.
Przewrócił stronę w Proroku i zaczął czytać kolejny artykuł. Treść słabo go obchodziła. Wodził wzrokiem po literach, bo była to dobra metoda na zmuszenie czasu, by płynął odrobinę szybciej. Zawsze bardziej interesowały go zdjęcia. Uśmiechnął się kątem ust widząc ruchome zdjęcie drużyny Quidditcha. Nie znał się, nie wiedział, kto był kim. Miał tylko nadzieję, że ci utalentowani czarodzieje nienawidzili kawy.
Ajay potrząsnął opierzoną głową w czasie snu. Samiec sowy jarzębatej stał wygodnie na swojej żerdzi, niewzruszony tym, że cały czas ktoś pobrząkiwał widelczykiem o talerz albo łyżeczką o filiżankę. Był przyzwyczajony. Tak samo, jak jego właściciel. Chichot czarodziejów rozmawiających na najbardziej trywialne tematy, ciche pogwizdywanie czajniczków latających nad głowami, odgłosy kroków odbijających się od paneli z ciemnego drewna.
To wszystko napawało go jakąś niewyobrażalną dumą. To on, Aaron Lovegood, współwłaściciel herbaciarni "Czerwony Imbryk", najcieplejszego i najcudowniej pachnącego miejsca na Pokątnej. Madam Primpernelle może się wypchać swoimi pachnidłami.
Znów uśmiechnął się do siebie i wrócił do lektury. Mimo to liczył na to, że ktoś mu w niej przerwie, bo artykuł o zamążpójściu jakiejś szlachcianki zaczynał go nudzić.
Aaron Lovegood
Aaron Lovegood
Zawód : Właściciel herbaciarni "Czerwony Imbryk"
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I'm just a man
I do what I can
Don't put the blame on me
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sklep herbaciany OnlREnj
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1193-aaron-lovegood https://www.morsmordre.net/t1334-aaronowy-ajay https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-manor-road-4 https://www.morsmordre.net/t1554-aaron-lovegood
Re: Sklep herbaciany [odnośnik]15.09.15 16:39
Słowo rutyna nigdy nie rymowało się z imieniem tej kobiety, zarówno dosłownie jak i w przenośni. Blondynka czuła się zniechęcona, kiedy każdego dnia wykonywała inne czynności, piła ten sam alkohol albo odwiedzała dokładnie ten sam pub o tej samej godzinie. Tyczyło się to każdej dziedziny życia z wyjątkiem jednej - sportu. Tu sprawa miała się kompletnie odwrotnie, choć dostrzegało się to dopiero po czasie. Jeden dzień wolności od treningów jak na jakiś czas był wybawieniem... Dwa dni - odpoczynkiem... Ale tydzień stawał się torturą. W jakiś sposób jej tyłek był przyzwyczajony do miotły tak bardzo, że nie umiała bez tego wytrzymać zbyt długo. Dzisiaj jednak miała wolne, a wczoraj jej trening skończył się wcześniej niż zwykle... wszystko za sprawą jednego małego wydarzenia.
O ile zazwyczaj dawała z siebie w pracy sto dziesięć procent, to tego dnia robiła sobie wolne co roku. Jeden taki dzień nie szkodził jej na samopoczucie. I o ile próbowała zazwyczaj chociaż minimalnie trzymać sportową dietę (a to jej średnio wychodziło), to dzisiaj odpuściła sobie wszystkie reguły dotyczące jedzenia w jakiejkolwiek formie. Papa sałato, papa, suche pieczywko, witaj pełne kremu cytrynowego ciastko! Nie, żeby ciastko bardzo tęskniło za Adelaine, która zawsze uważała, że jeśli go nie zje to właśnie tego będzie żałowała do końca swoich dni. A w końcu żyje się tylko raz, więc po co odmawiać sobie przyjemności i trudzić się czymś, czego nie lubimy? Albo udawać kogoś, kim nie jesteśmy? To nie ma najmniejszego sensu... W jej oczach nigdy nie miało.
Do tej herbaciarni przychodziła o różnych porach. Raz rano, raz po południu, następnym razem wieczorem. I nieregularnie, co parę dni, kupowała sobie torebkę z czerwoną herbatą, z najróżniejszymi dodatkami. Czasami udawało jej się zaszaleć i kupowała sobie białą. W każdym razie - w jej domu zagościł już niemal każdy rodzaj herbaty po trochu. Nawet jej smak nie lubił monotonii. Dzisiaj z kolei liczyła na coś bardziej wyjątkowego, skoro mogła sobie na to pozwolić... Wspominała dzieciństwo, kiedy młodsza siostra przynosiła jej na urodziny laurkę, później podartą przez matką... Tak, jej rodzice byli kochanymi ludźmi. Ale Adelaine starała się pamiętać tylko dobre rzeczy.
Do herbaciarni weszła rozpromieniona blondynka, niemal siostra bliźniaczka dziewczyny uśmiechającej się dzisiaj na jednej ze stron Proroka Codziennego, konkretnie ósmej, przedstawiającej drużynę Srok z Montrose. Wracała z wizyty u Gabrieli, kochanej siostry, od której dostała kawałek domowego sernika i flakon ulubionych perfum, które dziwnym trafem można było zdobyć tylko w Kornwalii. Podeszła do lady i uniosła wzrok na misternie ustawione w słoiczkach herbaty.
- Macie dzisiaj coś nowego? Najspecjalniejszego najlepiej, mogę zaszaleć.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sklep herbaciany [odnośnik]16.09.15 13:44
Różdżka szybko wystrzeliła z aaronowej kieszeni, kiedy kolejny imbryczek wyleciał z zaplecza na tyle nisko, by móc uderzyć nową klientkę w głowę. Naczynie brząknęło sfrustrowane tym nagłym magicznym uniesieniem go pod sufit. Aaron odłożył na bok nudne wydanie Proroka, po czym oparł przedramiona na ladzie i uśmiechnął się szeroko.
- Adelaide Sackville, moja ulubiona klientka - nie mógł powstrzymać cichego śmiechu na jej widok. Trzeba wiedzieć, że nie był to śmiech służący do przykrego wyśmiewania, a tylko do sygnalizowania rozmówcy, że naprawdę miło go było zobaczyć. - Ani be, ani me, ani "cześć", ani "idź sobie". Może z tą ulubioną klientką przesadziłem.
Nie znali się zbytnio dobrze, ale to, czym była ich znajomość wystarczyło, by mogli się przekomarzać. Był u siebie, w swojej herbaciarni. Mógł sobie nawet pozwolić na wpuszczenie słonia indyjskiego do części kawiarnianej, żeby staranował klientów.
Z tym, że nie widział na razie potrzeby. Może kiedyś, kiedy już będzie miał przemożną ochotę zostawić ten interes, tak zrobi. To całkiem zabawna perspektywa na spędzenie popołudnia.
- Najspecjalniejszego? Co powiesz za zieloną z chilli? Ostatni klient, który jej spróbował, powiedział, że już u mnie herbaty nie kupi. Ciekaw jestem twojego zdania. - odparł wychodząc zza swojego stałego stanowiska, jakim była lada. - Chyba, że wolisz coś sama skomponować. Rano dostałem dostawę z Indii. Doszły nowe przyprawy. Kardamon, cynamon, suszone czarne jagody, mango, słodkie gruszki.
Już miał ją prowadzić do "kącika prób", kiedy nagle naszła go chęć na przyjrzenie się jej. Twarz wiele potrafiła powiedzieć o człowieku. To w niej błądziły emocje, te próbujące ukryć się gdzieś głęboko, a i również te widoczne z daleka.
Jej uśmiech ją zdradził. Szeroki i mięknący serce aż do samej aorty.
- Biała z miodem i malinami. Nie mów mi, że chcesz ją zabrać do domu i tak szybko mnie opuścić.
Ostatnio mógł sobie trochę ponarzekać na brak towarzystwa. Codziennie otoczony był sporą liczbą ludzi, ale ta liczba mówiła mu tylko, ile klientów przechodzi przez próg jego herbaciarni. Nie można było usiąść obok nich i porozmawiać na aktualne tematy. Jego pracownice były zbyt zajęte, by dać się zagadać. Powrót Aurelii znów się opóźniał.
Aaron Lovegood
Aaron Lovegood
Zawód : Właściciel herbaciarni "Czerwony Imbryk"
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I'm just a man
I do what I can
Don't put the blame on me
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sklep herbaciany OnlREnj
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1193-aaron-lovegood https://www.morsmordre.net/t1334-aaronowy-ajay https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-manor-road-4 https://www.morsmordre.net/t1554-aaron-lovegood
Re: Sklep herbaciany [odnośnik]27.09.15 22:47
Uśmiech niemal od razu rozświetlił jej twarz. Tak, znali się dość dobrze, aby widzieć, że takie przekomarzanie ich oboje bawi. Oparła łokieć na ladzie, tylko przed nim i nie unikając kontaktu wzrokowego odpowiedziała:
- Za "idź sobie" pewnie straciłabym status najlepszej, a to bardzo dobry przywilej. - przyznała. No tak, bo kto inny miałby przywilej wymyślenia sobie własnej kompozycji herbaty? To właściwie bardzo przyjemny prezent! Tak apropo prezentów i wyjątkowych dni dla Adelaine. Chociaż właściwie nie, nie był tak wyjątkowy. Nie kojarzył się tak przyjemnie ze względu na dzieciństwo, które było, krótko mówiąc, beznadziejne. Siostry starały się nieco osłodzić jej te kilka dni w roku, jednak rodzice byli tacy a nie inni... Nie dali się zmienić. Dla nich to była kolejna farsa... Zazwyczaj wszystko niszczyli. Dzisiaj Sackville nie obnosiła się raczej z faktem, że obchodzi dwudzieste czwarte lato życia.
Nie umiała się zdecydować jaki ze smaków najbardziej jej odpowiada... nie potrafiła nawet zdefiniować czy woli ostry czy słodki. Wiedziała tylko jedno - musi być nowy, wyjątkowy, taki, że gdy go spróbuje aż jęknie z zachwytu i nie będzie chciała choć przez jakiś czas próbować czegokolwiek nowego.
Zielona z chili brzmiała ciekawie.
- Zapakuj mi te dwie do domu... Zieloną i białą. A na miejscu wypiję jakąś wybraną... Powiesz mi co się najlepiej ze sobą sprawdzi, ale chcę czarną... Intensywną. Może cynamon i gruszka? - uniosła brew w górę. Widać było, że pozwala sobie na trochę więcej niż zazwyczaj... W końcu przychodząc tu co dzień albo brała do domu albo piła na miejscu. - Oczywiście, że cię szybko nie zostawię... W końcu beze mnie byś umarł.
Zabrała torbę z ramienia i usiadła przy najbliższym stoliku od lady.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sklep herbaciany [odnośnik]30.09.15 15:15
Dobrze było patrzeć na jej roześmianą twarz. U zawodników Quidditcha humor był bardzo dyskusyjną sprawą, doskonale o tym wiedział. Nie poszło ci w treningu? Będziesz chodziła zdołowana albo poddenerwowana determinacją, w którą powinnaś szybko zainwestować. No, chyba że trening był wielce udany. Wtedy jesteś istnym wulkanem energii.
- Ufam, że takich słów z twoich ust nie usłyszę. Za dużo byś ryzykowała. - puścił jej figlarne oczko. - Koniec z darmowymi herbatami i cudownym uśmiechem pana sprzedawcy.
Machnął różdżką raz, z regału uniosły się puszki z czarną, białą i zieloną herbatą, i zgrabnie wylądowały na blacie pod ladą. Za chwilę doleciało kilka innych pojemniczków skrywających w sobie cudownie pachnące skarby natury w postaci przeróżnych przypraw, suszonych owoców i innych aromatycznych dodatków. O ile do ich transportu potrzebował kapki magii, o tyle do przyrządzania mieszanek na wynos używał swoich dłoni. Wyjął spod lady dwie papierowe, brązowe torebeczki, po czym specjalnymi szczypcami rozpoczął cały proces. Szło mu to wyjątkowo szybko.
Siedem lat spędzonych w herbaciarni zagwarantowały mu odpowiedni bagaż praktyki.
- Intensywną, powiadasz - przymrużył lekko powieki, wertując w swojej głowie albumy ze smakami i pysznymi aromatami. - Czarna z gruszką i cynamonem. Robi się. Usiądź, Ado, zaraz do ciebie przyjdę.
Czerwony imbryk posłusznie usiadł na ladzie przed Aaronem, by jego właściciel mógł napełnić go pachnącym suszem i zalać to wszystko gorącą wodą (nie wrzącą!).
Przygotowany herbaciany zestaw znalazł się na stoliku przed Adą jako pierwszy, by dostatecznie dobrze zaopiekować się ulubioną klientką. Aaron dosiadł się do niej chwilę później. Papierowe, podpisane torebeczki wylądowały obok Ady. Zawinął rękawy koszuli do łokci.
- Tak, masz rację, umarłbym z samotności - kąciki jego ust uniosły się w poczciwym uśmiechu. - Przyszłaś do mnie specjalnie czy to zbieg okoliczności, że znalazłaś się na Pokątnej?
Ujął uszko napełnionej herbatą filiżanki, po czym upił z niej odrobinę naparu. Talerzyk z ciasteczkami maślanymi delikatnie brzęknął o stolik, jakby chciał przeprosić za swoje spóźnienie.
Aaron Lovegood
Aaron Lovegood
Zawód : Właściciel herbaciarni "Czerwony Imbryk"
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I'm just a man
I do what I can
Don't put the blame on me
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sklep herbaciany OnlREnj
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1193-aaron-lovegood https://www.morsmordre.net/t1334-aaronowy-ajay https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-manor-road-4 https://www.morsmordre.net/t1554-aaron-lovegood
Re: Sklep herbaciany [odnośnik]13.10.15 12:20
Treningi były lepsze i gorsze, na to wpływało właściwie wszystko - od pogody aż po buchające hormony, jeszcze młodzieńcze, bo Adelaine czuła się jak najwyżej siedemnastolatka, a nie... dwudziestoczterolatka. Była już w takim wieku, że trzeba było zacząć planować rodzinę, jakiś związek, takie czasy, zaraz mogła wypaść z formy. Starzejesz się, panno Sackville, to fakt. Czas tak bardzo umykał jej między palcami, że pewnie nim się obejrzy gazety zaczną pisać o niej artykuły z nagłówkami brzmiącymi Adelaine Sackville! Najstarsza szukająca na świecie! Nie pokona jej nawet artretyzm i alzheimer!
- Nie mam pojęcia jak poradziłabym sobie bez tego uśmiechu, panie sprzedawco. - pokręciła głową i usiadła przy wybranym przez siebie stoliku. Przeciągnęła się nieco i rozejrzała po gustownym wnętrzu herbaciarni. Było tu bardzo przyjemnie. Wyciszające kolory, atmosfera sprzyjająca posiedzeniu i rozmowie, nawet jej energię trochę wyciszała i pozwalała na chwilę odpoczynku. Nie przyglądała się nawet procesowi przygotowywania herbaty, bardzo dobrze go znała. Mimo iż jej samej nie wychodził, to Aaronowi mogła w tej kwestii zaufać. W końcu ma do czynienia ze specjalistą.
Dziewczyna ustawiła przed sobą małą filiżankę, po czym trzymając palcami jednej dłoni za uszko imbryczka, a drugiej za pokrywkę, nalała sobie odrobinę herbaty. Od razu poczuła jej intensywny aromat. Dominował cynamon, ale było czuć dobrze również słodycz owoców.
- Są takie dni, że mogę pozwolić sobie na więcej. Miałam ochotę na herbatę, więc przyszłam... Więc wychodzi na to, że specjalnie. - posłała mu uroczy uśmiech. - Jak Ci idzie interes? Skoro masz czas dla ulubionej klientki, to zapewne nie narzekasz na zbyt duży tłok. - uniosła brew, a przy ustach znalazła się filiżanka. Ruch w herbaciarni wyglądał na umiarkowany... Może to zależało od pory?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sklep herbaciany [odnośnik]19.10.15 17:15
Roześmiał się cicho, nieco chrypliwie. Było w niej coś, co potrafiło poprawić mu humor. Nie wiedział, czy były to ogólnie rzecz biorąc, jej wizyty, czy może ten słodki uśmiech, którym go (prawie) zawsze raczyła. Wiedział, że była sławna - czasami gazety przedstawiały ją w tym lepszym świetle, czasami w tym gorszym. Dla niego nie było to jednak ważne. Znał Adę od strony, o której brukowce nie miały pojęcia. Dziennikarze przecież nie zapraszają na filiżankę herbaty swoich przyszłych ofiar!
- Tylko uśmiechu? - wyszczerzył zęby w figlarnym uśmiechu miłego pana w smokingu zapraszającego młodą damę do tańca. - Moja herbata poczuła się urażona.
Przy niej nabierał przedziwnej ochoty na żarty. Nie chodziło tu o psoty, w jakich smakowali się młodzi chłopcy, podrywając ku górze dziewczęce spódnice. Chociaż Aaron po cichu stwierdził, że gdyby miał bardziej rozrywkowy charakter, na pewno starałby się to zrobić ze spódnicą Ady, wrednie zakrywającą jej zgrabne uda...
O czym to? Ah, żarty. Zgryźliwe przytyki i niewinne dowcipy puszczane w jej stronę w ramach przyjacielskiego porozumienia!
- Mówisz o dniu dzisiejszym? Jest specjalny? Pod jakim względem?- spojrzał na nią znad swojej filiżanki. - Interes, interes... właściwie idzie dobrze. Wiesz, jak to jest. Dbanie o herbaciarnię to niezwykle schematyczne zajęcie. Rano odbierasz paczkę, jeśli ojciec postanowił ci jakąś wysłać, potem obsługujesz klientów chcących wybrać sobie jakąś mieszankę, której dotąd nie próbowali, pilnujesz, żeby żaden imbryk nie spadł komuś na głowę, żeby wylana herbata szybko zniknęła z podłogi. - jego usta wykrzywił kwaśny grymas. Nigdy nie lubił, kiedy ktoś wylewał herbatę. No halo, przecież to marnotrawstwo! - Nie, nie, klientów mam sporo. Akurat trafiłaś na godzinę, kiedy każdy siedzi w pracy albo wraca z niej zmęczony i nie chce mu się wejść na filiżankę. W każdym razie nie mi to osądzać.
Wcześniejszy grymas niemal od razu zastąpiony został aaronowym uśmiechem. Oh, Ado, Ado, co ty z nim robiłaś!
Aaron Lovegood
Aaron Lovegood
Zawód : Właściciel herbaciarni "Czerwony Imbryk"
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I'm just a man
I do what I can
Don't put the blame on me
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sklep herbaciany OnlREnj
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1193-aaron-lovegood https://www.morsmordre.net/t1334-aaronowy-ajay https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-manor-road-4 https://www.morsmordre.net/t1554-aaron-lovegood
Re: Sklep herbaciany [odnośnik]02.11.15 3:29
Cieszyła się, że Lovegood oddziela jej wizerunek z gazet od tego, co prezentuje na co dzień. Praca była ważną częścią jej życia, ale nie chciała jej łączyć z życiem prywatnym... Wiedziała, że on w pewnym sensie ją rozumiał. W końcu było widać, jak błyszczały jego oczy, gdy opowiadał jej o swoich kolejnych herbacianych zdobyczach. Lubił to, co robił i dzięki temu mógł poświęcić swojej pracy całego siebie...
- Myślałam, że to oczywiste w przypadku herbaciarni. - zaśmiała się pod nosem. Upiła kolejny mały łyczek z eleganckiego naczynia i poprawiła białą bluzkę. - Miałabym przychodzić tu tylko po to, aby cię podziwiać? Ha, a to zabawne!
Gdyby tylko wiedziała, gdzie wędrują myśli Aarona, pewnie zachowałaby się inaczej, a jak to już pozostanie jej słodką tajemnicą. Mało kto mógł pochwalić się tym, że dobrze znał Adelaine, bo często pokazywała się ludziom na wiele różnych sposobów. Dopiero, gdy poznało się każdy z nich, można było powiedzieć, że się ją dobrze zna... A cóż, on tylko czasami z nią rozmawiał. Więc cóż mógł o niej powiedzieć?
Uśmiechnęła się pod nosem. Ten dzień był bardzo wyjątkowy, choć nigdy nie obchodzony hucznie przez dziewczynę. Nie kojarzył się jej z podarunkami, przyjęciami, uśmiechem przyjaciół... Z tym, czym może się to właśnie kojarzyć.
- Owszem, dwadzieścia cztery lata temu przyszłam na świat, dlatego jest tak... wyjątkowo. - oparła łokieć na stoliku, a później ułożyła na dłoni policzek, wysłuchując z zaciekawieniem słów. Lubiła słuchać, kiedy ludzie naprawdę mówili o czymś, co ich interesuje. Wykłady bez polotu wyczuwa się od razu. - Cieszę się, że trafiłam na taką, a nie inną porę. Mam dość tłoku na co dzień... I ludzi, którzy ciągle się patrzą... - westchnęła. Na meczach, zwłaszcza na początku jej kariery, te wiwaty, obserwujący każdy krok wzrok, zwielokrotniony razy milion był wyjątkowo stresujący. Dzisiaj już się przyzwyczaiła i umiała nawet czerpać z tego przyjemność, ale jako że była dość rozpoznawalna, to nawet z rana po bułki musiała wyjść odstawiona... Bo później pisaliby dziwne rzeczy w brukowcach.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sklep herbaciany [odnośnik]09.11.15 18:09
Tajemnica, którą mu wyjawiła, całkiem zajęła jego myśli. Urodziny? No ale jak to? Tak bez prezentu od niego? Wziął głęboki wdech, zmuszając swój mózg do uruchomienia nieco zardzewiałej maszynerii jego wyobraźni. Mógł po coś posłać swoją pracownicę. Czekoladki? Nie, to banalne... pasta do polerowania miotły? Pewnie miała ich na pęczki! Biżuteria...?
Odchrząknął, by zmazać zaskoczenie, które tak nagle wymalowało się na jego twarzy.
- I ja o niczym nie wiedziałem! Ile my się znamy, co? - rzucił do niej. - Masz jakieś szczególne plany na dzisiejszy dzień? Bo w tej chwili jestem ci coś winien i zapraszam cię na lody. Rozpieszczanie jubilata to warunek konieczny, który trzeba spełnić w każde urodziny. Albo, co ja będę taki ograniczony, zaszalej! Powiedz mi, co chciałabyś dzisiaj robić. - uśmiechnął się szeroko.
Poczuł się w obowiązku poprawienia jej humoru jeszcze bardziej, o ile tak się dało. Miał tylko szczerą nadzieję, że Ada nie okaże się wilkiem w owczej skórze i nie będzie kazała mu latać na miotle za zaimprowizowanym zniczem. Tolerował Quidditch, lubił czasami pochodzić sobie na szkolne mecze, w duchu pokibicować znajomej czy znajomemu, albo tłuczkowi, który pędził wprost na oponenta. Na szóstym roku przychodził na boisko nieco częściej z uwagi na Helenę, ale nie robił tego skacząc niczym uradowany koziołek. Pewnych rzeczy człowiek po prostu nie polubi. Pewne jawnie odrzuci, pewnie utuli przy sobie do snu. Tak to już z nami jest.
- Męczy cię to? - spytał, po czym umoczył wargi w herbacie, biorąc bezdźwięcznie łyk. - Chodzi mi o ten szum i hałas, który rozgrywa się dookoła sławnych ludzi. Ba, nie tylko dotyczy to was, ale w tej chwili okroję temat do graczy Quidditcha. - spojrzał jej w oczy.
Dziękował losowi, że ten dał mu zawód, który nie szczycił się zbytnim rozgłosem. Ot, stoi sobie taka herbaciarnia na Pokątnej, nikomu nie wadzi, a czasami ludzie ją chwalą. Parę lat temu młode panny były w stanie jeszcze chichotać przy szybie, wypatrując go przy ladzie, a teraz przechodziły obok, jakby już doskonale go znały.
Zabrał ją stąd, żeby spędzili jej urodziny w przyjemnej atmosferze.

| zt x2
Aaron Lovegood
Aaron Lovegood
Zawód : Właściciel herbaciarni "Czerwony Imbryk"
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I'm just a man
I do what I can
Don't put the blame on me
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sklep herbaciany OnlREnj
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1193-aaron-lovegood https://www.morsmordre.net/t1334-aaronowy-ajay https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-manor-road-4 https://www.morsmordre.net/t1554-aaron-lovegood
Re: Sklep herbaciany [odnośnik]25.01.17 14:38
|4 kwietnia?

Siedziała przy jednym z wielu dwuosobowych stolików z tą różnicą, że w przeciwieństwie do innych gości - bez towarzystwa. Czekała na człowieka, który jako jedyny, jak do tej pory, odpowiedział na jej zlecenie. Do ostatniej chwili nie była przekonana co do tego, czy dobrym pomysłem było angażowanie w przedsięwzięcie kogoś o mugolsko brzmiącym nazwisku, lecz...czas ją gonił. Potrzebowała wyników, a to wiązało się z potrzebą przeprowadzenia eksperymentu, a do tego niestety niezbędny był czynnik ludzki inny niż ona sama. Skrzywiła się z pewną bezradnością na tą myśl, na to brzemię niewystarczalności i konieczności znoszenia obecności kogoś z zewnątrz w swoim świecie. Niedogodność.
Przymknęła powieki chcąc przynajmniej częściowo stłumić wewnętrzna frustrację by móc skupić się na przemyśleniach odnośnie szykowanego eksperymentu. Wcale nie przejmowała się tym, że niezadowolenie wyostrzało jej surowe rysy twarzy.
Alisa Mulciber
Alisa Mulciber
Zawód : n/d
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4076-alisa-mulciber-budowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4338-alisa-mulciber#92588
Re: Sklep herbaciany [odnośnik]25.01.17 15:49
-Sklep herbaciany, sklep herbaciany- Powtarzał sobie w myślach próbując znaleźć jaki kolwiek szyld który mógłby mu zdradzić gdzie znajduje się to miejsce którego aktualnie poszukiwał. Ulica pokątna wydała mu się rozrosnąć od ostatniego razu kiedy tutaj był. Wydawało się być to tak naprawdę zaledwie kilka dni temu, a prawda była taka, że od czasu kiedy mugolaki byli zagrożeni poniekąd rzucił magię. Częściej przebywał w świecie mugoli. Zapytacie się pewnie dlaczego? dlatego, że po prostu nie chciał zwracać na siebie uwagi. Wolał żyć gdzieś w cieniu, być wyrzutkiem w oczach społeczeństwa. Tylko wtedy można było mówić o jakichś szansach. W końcu kto zwróci uwagę na bezdomnego dzieciaka, w lekko przetartych, a nawet miejscami podartych spodniach. Wiele osób najpewniej by się zdziwiło, gdyby się dowiedziało jak dobry start w życiu miał chłopak, wiele z tych osób najpewniej zarzuciłoby mu również, że przegapił swoją szansę, może i mieli rację, ale jaki był sens w rozpamiętywaniu tego co było. Na chwilę obecną jedyna rzecz której Evan był w stu procentach pewien, to to, że potrzebował pieniędzy. Nie tych mugolskich, a raczej czarodziejskich. Ceny w porównaniu z mugolami czarodzieje mieli znacznie bardziej korzystne. A jeść coś trzeba było. Dlatego też któregoś dnia zauważył ogłoszenie. Strasznie dziwne ogłoszenie, które tak naprawdę nie wiele mu mówiło na sam wstęp. Jakaś dziewczyna potrzebowała, "pomagiera"... nie to nie to słowo, raczej potrzebowała popychadła. Niebieskooki przez pewien czas krążył wokół tego nie mogąc się ostatecznie zdecydować. Jeszcze tego by brakowało aby dał się komuś wykorzystać, za jakiś nędzny grosz. Znając życie okaże się, że będzie chłopczykiem na posyłki. Krótko mówiąc nie czułby się wtedy lepiej niż jakaś pierwsza lepsza kurwa. Niestety brak pieniędzy, i rosnący głód sprawił, że ostatecznie zerwał kawałek pergaminu na którym było nagryzmolone parę tych słów, i postanowił spotkać się z pracodawczynią. Miejsce spotkanie wyznaczył ona.
Herbaciarnia, w końcu mu się udało, znalazł ją. Była to ładna kawiarenka, nawet bardzo ładna. Przez pewien czas zawahał się. Zaczął się zastanawiać nad tym czy oby na pewno chciał tam wejść. W końcu już przed samymi drzwiami wejściowymi widział kontrast pomiędzy sobą a tym miejscem. Miał na sobie stare, lekko wytarte spodnie, wyciągnięty sweter, na którym również miejscami zaczęły pojawiać się niewielki dziurki. Na to wszystko miał na rzuconą kamizelkę, która niegdyś była szarawa... teraz przybrała raczej ciemno brązowy kolor. W końcu z tych zamyśleń wyrwał go cichy dźwięk który pochodził prosto z jego brzucha. Na to, domagał się jedzenia. Dlatego też porzucił kontemplacje na temat tego czy pasuje, czy nie pasuje do tego miejsca. Pchnął dłonią drzwi, które ustąpiły bez większego problemu, i wszedł do środka. Zaczął się rozglądać uważnie po pomieszczeniu w poszukiwaniu tej jednej konkretnej dziewczyny. Przesłała mu mniej więcej dane jak wygląda, dlatego też miał nadzieję, że poszukiwania nie potrwają całej wieczność. A ludzi troszkę tutaj było. Zaczął przechadzać się pomiędzy stolikami w poszukiwaniu tej twarzy która pasowałaby do opisu. W końcu znalazł kogoś podobnego. Dlatego bez słowa podszedł do stolika i po prostu się przysiadł. Życie na ulicy sprawiło, że trochę zdziczał przez ten czas. Dobre maniery tak naprawdę nie były mu tam potrzebne, więc nic dziwnego, że z lekka o nich zapomniał.
-To ty? ta od ogłoszenia?- Zapytał się machając w powietrzu pomiętym kawałkiem pergaminu, który to cały czas trzymał gdzieś przy sobie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sklep herbaciany [odnośnik]25.01.17 22:32
Alisa nie była świadoma, jak bardzo enigmatyczna w odczuciu innych mogła wydać się treść jej ogłoszenia. "Pilnie potrzebuję asystenta w projekcie badawczym. Wymagam umiejętności słuchania i posiadania dwóch sprawnych nóg. Praca na jeden dzień. Alisa Mulciber." - tak brzmiało i niestety niewiele mówiło, lecz czy miało? Przecież z założenia decydując się na zwrócenie się do motłochu nie oczekiwała od potencjalnego kandydata nie wiadomo czego - niech po prostu będzie użyteczny, a jak faktycznie będzie to zostanie wynagrodzony. Proste. Niestety rzadko kiedy ktoś poszukiwał sprawy na jeden dzień, a "asystent przy projekcie badawczym" nabierał synonimicznego wydźwięku co królik doświadczalny lub popychadło ekscentryków. Alisa nie pofatygowała się jednak do uściślenia potencjalnych obowiązków, rozwiania wątpliwości bo czemu miałaby niby publicznie się tłumaczyć?
A może powinna...? By przykładowo nie patrzeć na to na co patrzyła, a co było potencjalnym kandydatem. Ostentacyjnie uniosła brwi ku górze w geście konsternacji, a na twarzy wymalowało jej się zdegustowanie i niechęć. Była pewna, że to on. Przymknęła oczy i wypuściła cieżko z płuc powietrze podpierając skroń dłonią. Najbliższe minuty życia prawdopodobnie stana się dla niej godzinami. Nie myliła się. Swoją drogą parzenie na człowieka przed nią z góry zdawało się nie być dla niej problemem pomimo iż w przeciwieństwie do niego siedziała.
- Biorąc pod uwagę fakt, że widzę cię przez pierwszą...nieco ponad minutę w swoim życiu to wykażę się wspaniałomyślnością, przypominając ci, że nie jesteśmy ani rodziną, ani bliskimi przyjaciółmi, a co za ty idzie - nie jestem, zwłaszcza dla ciebie, kimś do kogo możesz się zwracać na TY. - zapałzowała na chwilę mając wrażenie, że ktoś pokroju...kogoś takiego potrzebuje chwili na przyswojenie artykułowanych przez nią informacji - Mulciber, Alisa Mulciber. Dla ciebie Panna Mulciber - wypal sobie to w pamięci jeśli faktycznie zależy ci na ogłoszeniu, a jeśli to dla ciebie za dużo to nie marnuj mojego czasu - wyrecytowała chłodno, surowo, sztyletując wzrokiem rozmówcę. Niewątpliwie bezpośrednio i bezwstydnie wyraziła swoje myśli nakreślając granicę do których rozmówca miał się dostosować. Nie miała zamiaru decydować się w tej kwestii na kompromisy i jeszcze za nie płacić. Po prostu patrzyła na niego czekając na to co zrobi - siądzie czy wyjdzie.
Alisa Mulciber
Alisa Mulciber
Zawód : n/d
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4076-alisa-mulciber-budowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4338-alisa-mulciber#92588
Re: Sklep herbaciany [odnośnik]25.01.17 23:13
Jak najbardziej chłopakowi nie były potrzebne tak naprawdę szczegóły tej pracy której miał się podjąć. Chociaż tak naprawdę czy się tego podejmie to jeszcze nie było takie pewne. To, że nadal tutaj był sprawiło jedno. Między innymi właśnie ta tajemnicze konstrukcja tego ogłoszenia. Mówiła niby dużo, ale nadal pozostawiała gdzieś tam cień wątpliwości. A jemu tak naprawdę w tej chwili było prawie wszystko jedno w jakiej roli miałby w tej chwili wystąpić. Mógłby być równie dobrze Panem "przynieś, podaj, pozamiataj" Tak naprawdę nie było bo ty nic nowego. Często już robił takie rzeczy. A to pomógł jakiejś staruszce wnieść zakupy na piętro, albo poleciał do sklepu coś kupić, coś przeniósł, zaniósł i robił inne dziwne rzeczy. Zupełnie jak taki bezrobotny żul, którym poniekąd jak by na to nie patrzeć był. Tylko nie pił na umór, a pieniądze które udało mu się zarobić przeznaczał raczej na jedzenie, czy jakieś inne dobra, które znacznie bardziej mu się przydadzą niż alkohol.
Reid zmierzył swoją rozmówczynię niebieskimi tęczówkami. Specyficzny ubiór, specyficzny styl siedzenia, i mówienia. To wszystko sprawiło, że Evan już teraz wiedział, że to nie będzie łatwa współpraca. Ona dobrze urodzona laleczka, obracająca się wśród innych dobrze urodzonych ludzi. Pijąca pewnie popołudniowe herbatki z odgiętym małym palcem. Pewnie mieszka w wielkim domu, przebiera się trzy razy dziennie, a przy tym pomaga jej cały zastęp skrzatów domowych. A on... chłopak z ulicy który tak naprawdę już dawno zapomniał o wielu rzeczach. Tak niestety działała ulica. Tam panowały zupełnie inne prawa. Każdy dbał tak naprawdę sam o siebie, jakieś zasady savoir vivre były tak naprawdę zbędne. Krótko mówiąc był anty-elitą, i był w najniższej klasie jaka tylko może istnieć. Ciekawe kto by patrząc na niego w tej chwili domyślił się, że kiedyś jego życie wyglądało zupełnie inaczej. Pewnie mogłoby nadal tak wyglądać, ale jak to rzecze stare przysłowie "nie można mieć ciasteczka, i zjeść ciasteczka"
-Evan... wystarczy Evan- Odpowiedział krótko nie odnosząc się zupełnie do tego co ta dziewczyna przed chwilą do niego powiedziała, co oczywiście nie oznaczało, że nie przyswoił tego w pewien sposób, i już na start wypalił ją w sobie pamięci, ale raczej nie w taki sposób w jaki by tego chciała. Nie czekał aż ta gestem swej białej rączki zezwoli mu na siądnięcie przy jej stoliku. Szybko klapnął na krześle naprzeciwko niej i przez chwilę po prostu się tak wpatrywał w jej twarzyczkę.
-Jakieś szczegóły co do ogłoszenia, czy jestem za głupi na to aby to zrozumieć?- Zapytał się i uśmiechnął się lekko. Mimo wszystko w tym uśmiechu było coś cholernie irytującego. Cała ta postawa dziewczyny Evana bawiła okropnie. Między innymi dlatego, że jeżeli umrze... kiedyś, a może nawet jutro to na nic się zda to kim była, czy kim może być. Będzie tak samo martwa jak inni, potem zeżrą ją jakieś robaki czy jakieś inne cholerstwo, i zostaną z niej same kość. No chyba, że postanowią zakonserwować jej ciało. Ale czy sprawi to, że będzie nadal lepsza... i tak będzie martwa.
-Dowiem się chociaż czego mają dotyczyć te badania? nie mam zamiaru brać udziału w niczym nielegalnym- Powiedział wprost. Nie chciał się pakować w żadne kłopoty, jeszcze tego by mu brakowało. A nie po to wylądował na ulicy aby teraz zwracać na siebie uwagę. Chciał się wtopić w tłum, i jak na razie chyba całkiem nieźle mu to wychodziło.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sklep herbaciany [odnośnik]28.01.17 21:17
Obserwowała go uważnie, wyczekująco. Nie spuszczała z niego swego niechętnego spojrzenia. Gdzieś w głębi miała cichą nadzieję na to, że sobie pójdzie, że się spłoszy i zniknie. Ten jednak stał, gdzie stał, a nawet usiadł.
- Cudnie - rzuciła w dzielącą ich przestrzeń niemalże prychając. Wcale nie wyglądała na uradowaną. Jednak jak na razie postanowiła założyć, że mężczyzna potrafi słuchać i już sobie zakodował pewne informacje. Nie tolerowała kompromisów. Nie tolerowała również swoistej kpiny kierowanej w swoim kierunku. Miała do siebie szacunek, znała swoją wartość, a ta niezaprzeczalnie była większa od zlepka szmat siedzącego na przeciwko niej - i tak właściwie na niego popatrzyła. Jak na idiotę, który być może uważał się za zabawnego chojraka, lecz w rzeczywistości prezentował sobą rynsztokową żałość.
Jego pierwsze pytanie uznała za retoryczne. Podkreśliła to kolejnym westchnięciem. Chyba było oczywiste, że im więcej mówił tym tylko bardziej udowadniał swój brak kompetencji.
- Jak już sam spostrzegłeś, obawiam się, że jesteś niestety za głupi by zrozumieć tematykę badań, skoro coś tak prozaicznego jak podstawy komunikacji w twoim wykonaniu leżą i kwiczą - kpina i poganianie nie powinny wychodzić od zainteresowanego w stronę potencjalnego pracodawcy, a ten bez wątpienia udzieliłby ci informacji gdyby nie musiał na każdym kroku zwracać uwagę na to, że nie zawierasz interesu z przyjacielem z rynsztoka - Już nawet nie chciało jej się komentować tego durnego pomysłu z nielegalnymi badaniami - tak, zapewne wówczas najrozsądniejszą rzeczą było poszukiwanie przypadkowych ludzi poprzez ogłoszenie w gazecie i spotykanie się potem w publicznym miejscu celem omawiania szczegółów.
- Nie dojdziemy do porozumienia. Rozmowę uznaję za zakończoną, Evan - zadecydowała po chłodnej kalkulacji. Obowiązki były dla niej istotne niż własny komfort dlatego też zdecydowała się spróbować rozpatrzeć kandydaturę mugola, lecz honor i dumę ceniła sobie jeszcze mocniej dlatego też nie wyobrażała sobie tego by znosić podobnie obsceniczne zachowanie wobec siebie - Mulciberowej i jeszcze za to płacić. Nie upadła tak nisko.
Po tych słowach po prostu patrzyła na mężczyznę ze znużeniem i brakiem zainteresowania.
Alisa Mulciber
Alisa Mulciber
Zawód : n/d
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4076-alisa-mulciber-budowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4338-alisa-mulciber#92588

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Sklep herbaciany
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach