Wydarzenia


Ekipa forum
Salon na parterze
AutorWiadomość
Salon na parterze [odnośnik]05.10.15 20:21

Salon na parterze


Pomieszczenie zaplanowane jako reprezentacyjne - obszerne, eleganckie wnętrze, w którym podejmowani są goście Bastiana. Na ogół jest tu pusto, gdyż nieliczni lokatorzy (czyli Beatrice) spędzają czas w pomieszczeniach na piętrze, do których goście nie mają wstępu bez wyraźnego zaproszenia.




Then I’d trade all my tomorrows for just one yesterday.

Beatrice Nott
Beatrice Nott
Zawód : opiekunka jednorożców
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Przyrzekam na kobiety stałość niewzruszoną,
nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon na parterze 322e3f2c31328e05fdc9bf3a5ecc23d5
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t735-beatrice-nott https://www.morsmordre.net/t758-izolda#2848 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-queen-victoria-street-21 https://www.morsmordre.net/t981-beatrice-nott
Re: Salon na parterze [odnośnik]06.10.15 10:00
17 lipca

Dzisiejszy dzień Beatrice planowała spędzić w domu, nawet na moment nie wyściubiając nosa poza bibliotekę. Osobiście zadbała, by zbiór w domu brata obfitował w różnorodne dzieła literackie - tak naukowe jak i zupełnie... przeciętne. Takie jak ten romans, w którym zaczytywała się od rana. Książki zawsze pozwalały jej się oderwać od rzeczywistości i kochała je za to najmocniej. Dziś była jednak tak bardzo roztrzęsiona, że nawet najbardziej zajmujące dzieło naukowe nie mogłoby skupić jej uwagi na dłużej niż pięć minut. Zbyt dużo wspomnień domagało się jej uwagi w związku z rocznicą, która miała miejsce dzień wcześniej. Nie mogła sobie na to pozwolić, bo to wpędzało ją w niezdrową melancholię. W jej przypadku nawet podwójnie niezdrową, bo przecież silne emocje były doskonałą pożywką dla Serpentyny. Tkwiła więc na fotelu, z nosem w tanim romansie, który był napisany językiem tak prostym, że z łatwością dawała się porwać opisanemu nurtowi zdarzeń. Bez myślenia, bez zastanowienia. Zapewne tkwiłaby tu do obiadu, radośnie marnując pół znienawidzonego dnia, gdyby nie pojawienie się skrzata domowego. Kilka minut przed wybiciem południa, pojawił się w drzwiach biblioteki i wyrwał ją z jej błogiego stanu krótkim "Pan Bastian prosi panienkę na dół".
Zamknęła więc książkę, zaznaczając wcześniej czytaną stronę zakładką z jedwabnej wstążki i podążyła za skrzatem na parter. Gdy tylko opuściła bezpieczne zacisze biblioteki, poczuła niemiły uścisk w brzuchu. Denerwowała się. Czym? Na Merlina, sama nie była pewna! Chyba obawiała się swoich własnych uczuć. Kotłowały się w jej drobnym ciałku, raz po raz wyciągając z jej głowy niemiłe wspomnienia. Osiem lat temu prawie umarłam. Tak niewiele brakło bym podążyła za swoim narzeczonym do grobu. Gdyby nie Bastian... No właśnie Bastian! Myśl o bracie pomogła jej się uspokoić. Przecież jak długo miała jego, wszystko było w porządku, prawda?
Wkroczyła do salonu, który wskazał jej skrzat. Odnalazła wzrokiem brata i na jego widok, natychmiast jej niezdrowo blade oblicze rozjaśnił uśmiech.
- Chciałeś mnie widzieć, mój drogi. - wciąż z książką w jednej ręce przemierzyła salon, by złożyć na policzku starszego Notta lekki pocałunek. Znała go jak nikogo innego na świecie, szybko więc wyczuła, że coś jest nie tak. Bastian miał jakieś zmartwienie - nawet jeśli usiłował się z tym nie zdradzić, nie mógł oszukać jej czujnych oczu. Wszak całe jej życie polegało na obserwacji jego poczynań! Nic nie mogło się przed nią ukryć. Zmarszczyła czoło i musnęła dłonią jego policzek, jakby chciała mu dodać otuchy.
- Co się stało? - zapytała, cofając się o krok i zasiadaj w fotelu. Prawdę powiedziawszy trochę kręciło jej się w głowie, była wszak osłabiona, stąd tak błyskawiczne zajęcie miejsca. Siedziała jednak prosto. Nogi skrzyżowała elegancko w kostkach, dłonie razem z książką złożyła na podołku. Cierpliwie wpatrywała się w brata oczekując, aż wyłoży jej sprawę, dla której ją tutaj wezwał.




Then I’d trade all my tomorrows for just one yesterday.

Beatrice Nott
Beatrice Nott
Zawód : opiekunka jednorożców
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Przyrzekam na kobiety stałość niewzruszoną,
nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon na parterze 322e3f2c31328e05fdc9bf3a5ecc23d5
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t735-beatrice-nott https://www.morsmordre.net/t758-izolda#2848 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-queen-victoria-street-21 https://www.morsmordre.net/t981-beatrice-nott
Re: Salon na parterze [odnośnik]06.10.15 20:44
Spojrzenie jasnowłosego mężczyzny przesunęło się z wahadła zegara na niewielki kalendarz znajdujący się nieopodal wygasłego kominka. Zmarszczył brew, widocznie niezadowolony. Problemy piętrzyły się na jego głowie w zastraszającym tempie i nic nie wskazywało na to, aby sytuacja miała ulec zmianie. Nie, przynajmniej nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Ostatnie tygodnie udowadniały mu, że nie wszystko można przewidzieć i dostosować do własnego widzimisię; wodze trzymane w żelaznym uścisku zaczynały powoli wysuwać się spomiędzy jego palców... Kolejny element układanki wypadał ze swojego miejsca naruszając fasady idealnego świata Bastiana, udowadniając mu na dodatek to jak mierną rolę odgrywa on sam w arystokratycznym bagnie polityki prowadzonej przez Nottów. To było najgorsze - nienawidził czuć się bezradnym, nieprzyjemne ciarki na karku wywoływało w nim dostosowywanie się do narzuconej mu woli. Funkcja marionetki sprawiała, że buntowało się całe jego jestestwo. Nie był do tego stworzony, chciał być lalkarzem i gotów był podjąć, ku temu odpowiednie kroki.
Kiedyś.
Teraz jednakże należało dostosować się do wymagań, stawić okolicznościom czoła z uniesioną głową. Słysząc cichy zgrzyt otwieranych drzwi, odwrócił spojrzenie w ich stronę. Wąsko zaciśnięte wargi rozszerzyły się w ciepłym uśmiechu zarezerwowanym wyłącznie dla jednej kobiet. Przechylił nieznacznie głowę na lewe ramię, obserwując jak siostra zbliża się do niego. Każdy jej krok napełniał dumą jego osobę. Była tak pełna gracji i powabu, bezwiednie hipnotyzowała zmuszając do poświęcenia jej pełni uwagi. Była jedną z nielicznych przedstawicielek płci pięknej, która posiadła ową sztukę tak doskonale.
- Nie kazałaś mi długo czekać - uśmiechnął się ponownie, czując na policzku miękkie wargi Beatrice.
Odprowadził ją spojrzeniem do fotela, w którym to zasiadła, splatając dłonie na podołku. Błękitne ślepia przesunęły się powoli po twarzy dziewczyny odnotowując z niepokojem widniejącą na niej bladość. Zawahał się, nie będąc pewnym czy aby na pewno powinien dokładać kolejną nowinę mogącą negatywnie odbić się na wątłym zdrowiu młodszej siostry. Doskonale zdawał sobie sprawę z demonów przeszłości tłoczących się pod jasnowłosą czupryną panny Nott... Jakże nienawidził tych lipcowych dni gaszących uśmiech na najbliższych mu twarzach.
- Mam dla Ciebie kilka nowin, które będą miały znaczący wpływ na naszą najbliższą przyszłość - zaczął, zbliżając się do jasnej sofy i sadowiąc się na niej wygodnie. Bezwiednie musnął palcami rodowy sygnet zdobiący jego dłoń od blisko osiemnastu lat. Pierścień będący pamiątką po zmarłym przedwcześnie ojcu, a jednocześnie przypomnieniem, iż to na jego barkach spoczywa obecnie ciężar głowy ich niewielkiej rodziny. - Ale najpierw powiedz jak się czujesz.
Czy ty właśnie zaczynasz tchórzyć, Nott?
Bastian J. Nott
Bastian J. Nott
Zawód : Brygadzista
Wiek : 34 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
"Jest on wzorem ideałów, jest legendą! Zbiorem cnót. Patrzy w dół i z piedestału widzi skarby u swych stóp.
Skoro tak nas pragną tratować głupio tego nie skosztować"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
bitch, i fabulous
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t589-bastian-j-nott#1557 http://morsmordre.forumpolish.com/t702-pan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f162-queen-victoria-street-21 http://morsmordre.forumpolish.com/t965-bastian-j-nott
Re: Salon na parterze [odnośnik]06.10.15 21:52
- Jakże mogłabym kazać Ci czekać? - westchnęła, a w jej miękkim tonie pobrzmiewała odrobina rozbawienia. Drobne ramiona zadrżały od cichego śmiechu, kosmyk jasnych włosów opadł na policzek, gdy figlarnie przechyliła głowę. Nawet ten drobny gest był pełen niewymuszonego wdzięku. Efekt nauk, które odbierała przez całe swoje dzieciństwo i świetnie przyswoiła. Beatrice była damą w każdym calu. Zapewne dlatego rodzina tak bardzo ubolewała nad staropanieństwem, które obrała sobie za cel. Byłaby wszak doskonałym materiałem na żonę! Piękna, elegancka, ale z charakterem, który umiała pokazać, gdy zachodziła potrzeba. Idealna panna Nott. Stworzona do miraży politycznych. A ona uparcie odmawiała. Był w tym pewien paradoks, bo Beatrice byłaby gotowa zrobić dla swojego rodu naprawdę wiele. Dla swojego brata nawet wszystko. Rozumiała jak działa arystokratyczny świat i nie kwestionowała jego zasad, uznając je za słuszne. Drażniło ją tylko to, że decyzje leżą poza jej zasięgiem. Gdyby to wszystko zależało od Bastiana... Och, o ile życie byłoby prostsze! Ileż mogliby zdobyć, jak daleko zajść. Jednak władza nad ich losem pozostawała w rękach Septimusa i ciotki Adelajdy (która zdaniem Beatrice odgrywała w tym duecie kluczową rolę). W jej odległych marzeniach to oni zajmowali te miejsca - rodzeństwo Nott, trzymające w ryzach całą magiczną arystokrację.
Kiedyś. A może nigdy?
Jej uśmiech szybko zbladł, a w błękitnych tęczówkach błysnął niepokój. Och, ona znała tę minę. Znała ten ton. Chłodny dreszcz prześlizgnął się po jej plecach. Już teraz była gotowa się założyć, że wieści nie będą jej miłe. Wzięła głęboki wdech, by nieco się uspokoić, bo jej serce nerwowo obijało się o żebra. Niewiele było trzeba by ją zdenerwować. Wciąż jednak trzymała się dzielnie, nie okazując na zewnątrz nawet połowy swoich lęków.
- Nie gorzej niż zwykle o tej porze roku. Lipcowe upały mi nie służą, przecież wiesz. - odpowiedziała mu cicho, pozostawiając kluczowe kwestie niewypowiedziane. Nie lubiła rozmawiać głośno o prawdziwych powodach swoich smutków i wiedziała, że nie musi. Bastian rozumiał wszystko doskonale.
Przymknęła na chwilę oczy, a kiedy znów je otwarła na jej twarzy pojawiła się determinacja.
- Nie trzymaj mnie w niepewności, braciszku. - powiedziała zaciskając lekko usta. - Na dłuższą metę niepewność jest gorsza niż wszelkie wieści jakie możesz przynosić. - dodała, choć niezbyt szczerze. Potrafiła wyobrazić sobie wiele strasznych rzeczy, o których nie chciałaby nigdy usłyszeć. Nie chciała jednak snuć tak ponurych wizji. Może to z czym przychodzi do niej Basta nie jest aż tak okropne? Chciała w to wierzyć.




Then I’d trade all my tomorrows for just one yesterday.

Beatrice Nott
Beatrice Nott
Zawód : opiekunka jednorożców
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Przyrzekam na kobiety stałość niewzruszoną,
nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon na parterze 322e3f2c31328e05fdc9bf3a5ecc23d5
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t735-beatrice-nott https://www.morsmordre.net/t758-izolda#2848 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-queen-victoria-street-21 https://www.morsmordre.net/t981-beatrice-nott
Re: Salon na parterze [odnośnik]22.10.15 11:10
Gdzie się podziała chłodna powłoka zazwyczaj otulająca go w swych czułych objęciach? Znany był przecież jako rozmówca niewzruszony, nie wahający się ani na moment przed wypowiedzeniem właściwych słów przyozdobionych piękną otoczką - złotousty Nott. Teraz jednakże gubił się we własnych myślach, błądził w labiryncie niewypowiedzianego. Przekręcił sygnet na wąskim palcu jeszcze niejednokrotnie, jasnym spojrzeniem muskając siedzącą na przeciwko postać. Pora chwycić wilka za ogon, pomyślał, pochylając się nieznacznie do przodu zmniejszając przy tym odległość dzielącą go od siostry.
- Masz rację, ciągle zapominam, że nie jesteś już tą małą dziewczynką, o którą tak łatwo było można się potknąć - uśmiechnął się nieznacznie, nie spuszczając spojrzenia z gładkiej twarzy rozmówczyni. - Inni jednak nie mają tego problemu. Długo udawało mi się odwlekać ten moment, najmilsza. Na tyle długo, że zwróciło to uwagę nestorów i wzbudziło ich zaniepokojenie. Dlatego gdy Crouchowie wyszli z propozycją ożenku swojego syna z Tobą przystali na to. Nie jest to jeszcze oficjalna informacja, ale zostałaś obiecana Leonardowi.
Nie pierwszy raz dane mu było pełnić rolę posłańca hiobowych wieści; czasami zastanawiał się jakim cudem Beatrice może tak spokojnie oczekiwać jego słów, gdy spotykają się na rozmowie w pełni zaaranżowanej. Doskonale pamiętał pierwszą z nich, mającą miejsce ponad osiemnaście lat temu. Później było ich więcej, jedne mniej inne bardziej druzgoczące ich mały świat.
Poruszył się nieznacznie na sofie, śledząc uważnie reakcję młodszej siostry. Wydawał się przy tym zdecydowanie spokojniejszy niż jeszcze chwilę temu, jakby wypowiedzenie tych słów zrzuciło pewien balast z jego ramion. Pozornie tylko, była to bowiem dopiero pierwsza część - przekazał informację, a teraz musiał się zmierzyć z reakcją na ową niewygodną sytuację.
- Niewiele mam w tej kwestii do powiedzenia, Bea - przesunął dłonią po złocistej czuprynie, mierzwiąc ją nieznacznie i tym samym zaburzając jej ład.
Zdawał sobie sprawę, że razem z wizją małżeństwa upadną marzenia oraz pasje najmłodszej panny Nott. Pożegnać będzie musiała się z ukochanymi stworzeniami oraz pracą w rezerwacie, którą wszach tak bardzo sobie upodobała. Ryzyko powstania kolejnej rysy na sercu siostry bolało go dogłębnie, a troska o jej kruche zdrowie spędzała sen z ciężkich powiek. Nie widział jednakże zbyt wielu dobrych rozwiązań tej sytuacji, a Leo nie wydawał mu się najgorszą z możliwości, które przygotowano dla Beatrice. (Och, oczywiście, że na nią w pełni nie zasługiwał - co do tego nie było bowiem najmniejszych wątpliwości.) Zamilkł, czekając na słowa Nottówny.
Bastian J. Nott
Bastian J. Nott
Zawód : Brygadzista
Wiek : 34 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
"Jest on wzorem ideałów, jest legendą! Zbiorem cnót. Patrzy w dół i z piedestału widzi skarby u swych stóp.
Skoro tak nas pragną tratować głupio tego nie skosztować"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
bitch, i fabulous
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t589-bastian-j-nott#1557 http://morsmordre.forumpolish.com/t702-pan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f162-queen-victoria-street-21 http://morsmordre.forumpolish.com/t965-bastian-j-nott
Re: Salon na parterze [odnośnik]22.10.15 22:07
Szumowiny! Zdrajcy! Okrutnicy! Odbiorą mi wszystko co kocham! Moje jednorożce, moją pracę, moją naukę, moją pasję i moje sukcesy. Odbiorą mi moje nazwisko! Zrobią ze mnie kurę domową, zabawkę tego całego Croucha. Zaryzykują moim życiem dla polityki! Dla wpływów. W jednej chwili stracę wszystko na co tak ciężko pracowałam przez te lata!
Poczuła się trochę tak jakby ktoś uderzył ją w brzuch. Straciła oddech, gdy panika chwyciła ją za gardło. Czy widział błysk rozpaczy w jej oczach? Czy dostrzegł jak z każdym kolejnym słowem zaciskała mocniej palce na okładce książki? Przez sekundę chciała zerwać się na równe nogi i rzucić tym idiotycznym tomikiem w stronę misternego zegara stojącego na kominku. Jakby zniszczenie rodzinnej pamiątki miało jej przynieść odrobinę ulgi. Chciała krzyczeć, przeklinać i zmusić go tym samym, by znalazł sposób. By ją uratował. Ale to pragnienie trwało zaledwie przez jedno krótkie uderzenie serca. Beatrice nie miała w naturze takich wybuchów. Była przecież elegancką młodą kobietą. Nie robiła scen, nawet przy Bastianie. Zwłaszcza przy Bastianie. Zresztą co by jej to dało? Wiedziała, że jeśli istniałaby choć najmniejsza szansa na zerwanie tych nieoficjalnych zaręczyn, uczyniłby to dla niej bez chwili wahania. Nigdy nie wątpiła w jego miłość i troskę. Był jej bohaterem. Jej bratem. Jeśli on nie był w stanie jej uratować? Najwyraźniej nikt nie mógł.
Po chwili ucisk na gardle się rozluźnił i Bea z trudem zaczerpnęła łyk powietrza. Usta zadrżały jej płaczliwie, powieki zatrzepotały, gdy odganiała natrętnie cisnące się do oczu łzy.
- No cóż. To było do przewidzenia, prawda? - szepnęła zduszonym głosem, w którym słychać było z trudem tłumione emocje. - Osiem lat trzymałeś ich z dala. To więcej niż mogłabym prosić. - dodała, czując że jednocześnie po jej twarzy spływa kilka gorących kropli. Metaliczny posmak krwi, który poczuła na ustach nie zaskoczył jej ani trochę. Nie płakała oczywiście, że nie! To tylko Serpentyna dopominała się o swoje prawa. Zważywszy na okoliczności, dziwne że jeszcze nie zemdlała. Choć w głowie kręciło jej się przecież przeokropnie. Wspomniała w myślach dziwne uczucie, jakby uderzenie w brzuch... Ciekawe co tym razem się popsuło? Wątroba? Nerki? - pomyślała gorzko, jednocześnie wyciągając z rękawa czystą chusteczkę z monogramem, którą teraz przyciskała do nosa. Zawsze miała jedną przy sobie na takie wypadki. Ponury grymas wykrzywił jej wargi, gdy spuściła wzrok na swoje dłonie.
- Przepraszam. - szepnęła zawstydzona swoim stanem. Nie chciała by ktokolwiek ją taką oglądał. Nienawidziła czuć się słaba. Zawsze chciała być silna i niezależna. Chciała decydować o sobie. Ale nie mogła. Nie pozwalały jej na to obyczaje, ród, choroba. Była zdana na łaskę i niełaskę tak wielu czynników. I jak widać los jej ostatnio nie sprzyjał.
- Kiedy? - zapytała cicho, pociągając przy tym nieelegancko nosem. - Ile czasu mi zostało? Jest już jakaś data? - kontynuowała, podnosząc na niego zaczerwienione oczy.




Then I’d trade all my tomorrows for just one yesterday.

Beatrice Nott
Beatrice Nott
Zawód : opiekunka jednorożców
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Przyrzekam na kobiety stałość niewzruszoną,
nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon na parterze 322e3f2c31328e05fdc9bf3a5ecc23d5
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t735-beatrice-nott https://www.morsmordre.net/t758-izolda#2848 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-queen-victoria-street-21 https://www.morsmordre.net/t981-beatrice-nott
Re: Salon na parterze [odnośnik]12.11.15 21:49
Ostatnie dni, a nawet miesiące nie należały do najłatwiejszych - ani dla niego, ani dla bliskich mu osób. Zmęczenie na stałe zagościło na twarzy Bastiana, która poszarzała i zdawała się zmięta niczym stara kartka papieru. Uśmiech przygasł i nie sięgał już chłodnych błękitnych oczu, pod którymi dostrzec można było ciemne sińce. Przypominał cień samego siebie; doskonały Nott przepadł gdzieś bez śladu, a w gestii Bastiana było pozbierać wszystkie odłamki i posklejać je w całość mającą przywrócić dawną świetność jego osobie. Udawało mu się to z dość marnym skutkiem, jednak powoli wychodził na prostą. Systematyczność i obowiązkowość; dwie niezwykle przydatne cechy pozwalające zachować fasady ich świata w stanie nienaruszonym, mimo iż tynk nieco się obsypywał pod wpływem spadających nań ciosów. Mimo że tym razem nie on był bezpośrednim adresatem takowych, wciąż mocno je odczuwał. Krzywda Beatrice była dla niego jednym z największych koszmarów z jakimi przyszło mu się mierzyć. Młodsza, delikatniejsza i lepsza, była chodzącą doskonałością w oczach Bastiana. Uważał ją za jeden z najcenniejszych skarbów jakie posiadał... A teraz nakazano mu oddać ją w ręce innego mężczyzny. Powierzyć jej los obcemu, złożyć odpowiedzialność za nią na barki nie należące do niego. Była to myśl niepożądana, z którą jednakże musiał się pogodzić - jego zdanie liczyło się tyle co nic, jeśli chciał pozostać w pozytywnych stosunkach ze starszyzną rodu.
Oczywiście były i jasne strony zaistniałej sytuacji... A raczej jedna jedyna (najważniejsza?!) - mianowicie osoba przyszłego pana młodego. Nie dość, że byli z Beatrice równolatkami to Leo mógł pochwalić się przyjemną dla oka aparycją, a co ważniejsze charakterem nieodstręczającym. Bastian lubił Croucha, zdawał sobie także sprawę z tego, że i panicz Burke ceni młodego łamacza klątw. Czyniło to z Leonarda kandydata prawie idealnego do ręki panienki Nott. Właśnie, prawie. Przeszkodą było podejście przyszłych małżonków do planowanego mariażu. Miał nadzieję, że i ją niebawem uda się pokonać. Z napięciem obserwował zmiany następujące na twarzy siostry, ciesząc się w duchu, iż obce są jej wybuchy złości czy też żalu. Podziwiał ją; była rzadkim okazem idealnie wychowanej arystokratki. Pod delikatną jasną powłoką porcelanowej lalki kryła się kobieta będąca zupełnym przeciwieństwem ich matki. Silna i obowiązkowa, napełniająca dumą serce Notta.
Zacisnął usta w wąską kreskę, obserwując z niepokojem jak Beatrice wyciąga z rękawa jedwabną chusteczkę i przyciska ją do nosa. Nie był to pierwszy raz gdy dane mu było być świadkiem ataku serpentyny nękającej jego siostrę od wczesnych lat dziecięcych - każdorazowo serce Bastiana zdawało się zamierać w bezruchu na kilka sekund, a w pamięci odtwarzały się ataki sprzed lat, które bezpośrednio zagrażały życiu panny Nott. Słysząc jej przeprosiny wysilił się na uśmiech mówiąc by nawet z niego nie żartowała.
- Myślę, że minie jeszcze trochę czasu zanim ustalą datę. Kto wie, może nawet pozwolą Wam podjąć tę decyzję, jeśli nie będziecie specjalnie zwlekać. Może rok, dwa? - zawiesił głos, zastanawiając się nad swoimi słowami. Pewne było, że prędzej jego stopa postanie na ślubnym kobiercu niż Beatrice... Szykował się gorączkowy weselny okres, czas w którym on jako Nott powinien czuć się niczym ryba w wodzie, mimo iż rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej.
Zawahał się na chwilę, przekręcając ponownie sygnet na palcu. Chwilę milczał, zanim wypowiedział kolejne słowa.
- Beatrice, ja wiem, że jest to dla Ciebie trudna nowina. Mogę jeszcze spróbować zainterweniować w tej sprawie... Zanim jednak to zrobię, przemyśl to. Leo to naprawdę jeden z najlepszych wyborów... - odchrząknął cicho, dopowiadając w końcu słowa, do których zbierał się od dłuższej chwili. Przeciwstawienie się nestorowi nie byłoby najlepszym możliwym pomysłem, jednak dla niej gotów był wstąpić nawet wgłąb paszczy wilkołaka.
Bastian J. Nott
Bastian J. Nott
Zawód : Brygadzista
Wiek : 34 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
"Jest on wzorem ideałów, jest legendą! Zbiorem cnót. Patrzy w dół i z piedestału widzi skarby u swych stóp.
Skoro tak nas pragną tratować głupio tego nie skosztować"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
bitch, i fabulous
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t589-bastian-j-nott#1557 http://morsmordre.forumpolish.com/t702-pan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f162-queen-victoria-street-21 http://morsmordre.forumpolish.com/t965-bastian-j-nott
Re: Salon na parterze [odnośnik]12.11.15 22:51
Pierwszy atak paniki powoli słabł. Beatrice tłumiła go z całych sił, usiłując odzyskać nad sobą kontrolę. Kontrola - to było coś co wielokrotnie ratowało jej życie. Serpentyna rosła w siłę wraz z wybuchami emocji, więc ona od lat uczyła się jak nad nimi panować. Na szczęście miała ku temu naturalne predyspozycje i po latach, całkiem sprawnie szło jej przedkładanie logicznego myślenia nad egzaltowane wybuchy. Starała się więc myśleć jak naukowiec, którym lubiła się nazywać, a nie jak młoda panna, której świat właśnie walił się na głowę. Oddychała ostrożnie przez usta, wciąż tamując krwotok chusteczką. Przymknęła oczy z nadzieją, że w ten sposób uspokoi również dokuczliwe zawroty głowy. By nie stracić jednak kontaktu z rzeczywistością, wyciągnęła prawą rękę przed siebie i zacisnęła palce na dłoni Bastiana. Jego obecność zawsze wpływała na nią kojąco. Był źródłem jej siły. Małym światełkiem w tunelu, gdy wydawało jej się, że nie ma już nadziei. Tylko na niego mogła liczyć, gdy stracili ojca, bo przecież na drogą panią matkę nie liczyła nigdy - ta kobieta zbyt głęboko pogrążyła się w swoim własnym szaleństwie, by stanowić dla Beatrice jakąkolwiek wartość. Chciała by Bastian był z niej dumny. Ze swojej małej siostrzyczki - zdolnej, eleganckiej i silnej. Chciała zasługiwać na swoje nazwisko. Skupiała się więc na tych myślach z całych sił, powtarzając jak mantrę, że ze wszystkim sobie jakoś poradzi. Przecież nazywam się Nott! Po chwili jej oddech się uspokoił, krwotok wyraźnie zmalał, a zawroty głowy niemal zupełnie ustały. Bea uniosła na brata błękitne oczy, ale nie puściła jego dłoni.
- Rok to dużo czasu. - odezwała się wreszcie, znacznie lepiej panując na głosem, który jeszcze niedawno drżał płaczliwie. - Zdążę dokończyć moje badania. Książkę mogłabym już wydać pod nowym nazwiskiem. - mówi lekkim tonem, ale w jej oczach widać błysk strachu. Wizja utraty pracy w rezerwacie napawa ją dzikim przerażeniem. Forest of Dean jest jej azylem, niemal drugim domem i myśl o utracie prawa wstępu zdaje się w jej myślach jednoznaczna z karą dożywocia w więzieniu. Gdyby nie jednorożce nigdy nie dałaby sobie rady z żałobą po Tobiasie... Nie, nie myśl o nim! - pełen paniki głos odsyła myśli o dawno straconym ukochanym w odmęty podświadomości. Wyciąganie tego tematu byłoby teraz ostatnim gwoździem do trumny. Jakaś zbłąkana łza czai się w kąciku jej oka, więc Beatrice ociera ją ukradkiem dłonią, gdy wreszcie odrywa chustkę od nosa.
- Basta... - odzywa się miękko, mocniej zaciskając palce na jego dłoni. - Nie będziesz mógł mnie bronić w nieskończoność. Liczyłam, że moje naukowe sukcesy uciszą ród, ale widać nie przynoszę im w ten sposób dość chwały. - uśmiecha się trochę smutno, ale nie pozwala sobie przerwać. - Zrobię to co do mnie należy. Wypełnię swoje powinności. Nie przyniosę Ci wstydu.
"Nie pozwolę Ci robić głupot. Nie pójdziesz na wojnę z Septimusem. Nie dla mnie. Nie kiedy nasze zwycięstwo nie jest pewne. Ale kiedyś... kiedyś to będzie nasze, obiecuję." Wzięła się w garść, przynajmniej na razie. Jest jej głęboko obojętne z kim przyjdzie jej spędzić kolejne lata życia, więc kiwnięciem głowy przystaje na kandydaturę Leonarda. Później zmierzy się z nim w swojej głowie, zarysuje pod powiekami jego twarz i wymówi na głos jego imię. Zapewne przyzna rację bratu, bo przecież mogłaby trafić gorzej. To jednak tak jakby cieszyć się z faktu, że śmierć będzie mniej bolesna. Nie doceni jego zalet, zbyt przerażona wizją utraty wszystkiego co zna i kocha. Zresztą - jest przecież święcie przekonana, że wszelkie szanse na szczęście pogrzebała niemal równo osiem lat temu w Durham.
- Nie mówmy już o tym. - prosi cicho, raz po raz ocierając twarz z kropel krwi. - Lepiej odpowiedz mi, co ustaliliście z Evelyn. - uśmiecha się leciutko na wspomnienie niedoszłej-przyszłej siostry. Tęskni za panną Burke.




Then I’d trade all my tomorrows for just one yesterday.

Beatrice Nott
Beatrice Nott
Zawód : opiekunka jednorożców
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Przyrzekam na kobiety stałość niewzruszoną,
nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon na parterze 322e3f2c31328e05fdc9bf3a5ecc23d5
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t735-beatrice-nott https://www.morsmordre.net/t758-izolda#2848 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-queen-victoria-street-21 https://www.morsmordre.net/t981-beatrice-nott
Re: Salon na parterze [odnośnik]14.11.15 16:11
Cierpliwie czekał, aż Beatrice upora się z emocjami szarpiącymi jej drobne ciało - przerabiali podobny scenariusz nie pierwszy raz. Wiedział jak jego słowa, przekazywane nowiny, na nią wpływają. W takich sytuacjach bezsilność boleśnie zaciskała się na jego osobie, raniąc boleśnie lecz niezauważalnie dla otoczenia. Nienawidził uczucia bezradności; bycia biernym obserwatorem nie pasowało do jego osobowości. Uśmiechnął się ciepło, czując jej drobne palce na swojej dłoni. Uścisnął je, jakby samym tym gestem chcąc przykazać jej część swojej siły i wsparcia. W chwilach takich jak ta często zapominał, że ma do czynienia z dorosłą kobietą, a nie z małą dziewczynką wczepioną w rękawy jego szaty, szukającą u niego pocieszenia. Przyczyną tego zachowania była nie tylko spora różnica wieku dzieląca rodzeństwo. Zbyt wcześnie przejął obowiązki głowy rodziny, śmierć ojca zastała ich niedługo po szesnastych urodzinach panicza Notta. Mimo wsparcia starszyzny to na jego barkach spoczął ciężar utrzymania w ładzie życia tej części rodu; został praktycznie sam z ośmioletnią siostrą i matką ze złamaną psychiką. Uczęszczał jeszcze do Hogwartu, więc nie pozostało mu nic innego niż odesłanie Beatrice z dala od domu do jednej z sióstr matki. Nie mogła bowiem pozostać w rodzinnej rezydencji zdana na towarzystwo rodzicielki, która po śmierci męża przemieniła się w prawdziwe widmo wywołujące ciarki nawet na bastianowym karku... Wzdrygnął się nieznacznie, ganiąc się w duchu za szlak, którym pomknęły jego myśli wypuszczone bezładnie - przyłapywał się na tym coraz częściej. Skupił spojrzenie na gładkiej twarzy siostry, słuchając kolejnych słów ulatujących spomiędzy jej różanych warg. Uśmiechnął się ponownie, nie mogąc nadziwić się jej dojrzałości. Czy Crouch zdawał sobie sprawę o jaki skarb wzbogaci się jego życie? Zapewne nie. Bastianowi pozostało mieć nadzieję, że z czasem to dostrzeże i doceni.
- Nigdy nie przyniosłabyś mi wstydu - zmarszczył jasną brew jakby w odpowiedzi na absurd sytuacji, w której mogłaby to uczynić.  
Nie skomentował jej słów na temat naukowych sukcesów, które nie ukoiły chciwości Nottów. Może zamiast osłaniać Beatrice przez lata powinien powoli przygotowywać ją do tego, że prędzej lub później zapadnie decyzja by znaleźć jej godnego małżonka? Czuł, że zawiódł w tej dziedzinie. Dawał jej złudną nadzieję na wolność, gdzie przecież gdzieś w podświadomości czuł, że nie będzie ona trwała wiecznie. Chęć oszczędzenia jej rozczarowania i bólu była w nim zbyt głęboka, przysłoniła logiczne myślenie, którym się wszak tak bardzo na co dzień szczycił. A teraz? Mógł winić tylko siebie. Oraz dziękować w duchu Merlinowi, że szok spowodowany niespodziewaną informacją o zaręczynach nie przyniósł za sobą silniejszego ataku, mogącego poważnie narazić zdrowie lub nawet życie jego najmilszej. Potrząsnął lekko głową, jakby chcąc odgonić od siebie nieprzyjemne myśli i za pomocą różdżki wyciągniętej z kieszeni czarnej szaty przywołał do siebie szklankę wraz z kryształową karafką pełną ognistej. Rozmowa na temat jego rychłego ożenku nie napawała Notta specjalnym entuzjazmem. Mimo że to on nalegał na przyśpieszenie całej procedury teraz zaczynał odczuwać coraz większe wątpliwości. Czy Evelyn była odpowiednią kobietą mającą stać u jego boku? Upił głęboki łyk whisky ze szklanki, którą w międzyczasie napełnił po same brzegi (sic!). Cisza pomiędzy pytaniem Beatrice, a jego odpowiedzią boleśnie dźwięczała w bastianowej duszy, przerwać postanowił ją dopiero po tym jak opróżnił połowę zawartości szkła, które okręcał pomiędzy palcami prawej dłoni.
- Widzieliśmy się jakiś czas temu. Dosłownie na chwilę. - zaczął powoli, jakby warząc każde wypowiadane słowo. - Wstępnie ustaliliśmy ślub na listopad, nie znam jeszcze dokładnej daty. W wolnej chwili będę musiał usiąść i wybrać odpowiednią, a później zająć się resztą przygotowań. Pewnie niespecjalnie zdziwi Cię to, że to na mnie spadła odpowiedzialność za całą organizację?
Na Merlina, jakże mocno potrzebował w tym momencie czegoś mogącego ukoić nerwy szarpiące niecierpliwie. Ognista (w dużej ilości) i wróżkowy pył zdały mu się opcją całkiem logiczną, wiedział jednak że nie może po nie sięgnąć w obecności Beatrice - w jej oczach wciąż chciał uchodzić za ideał starszego brata nie mającego najmniejszych chociażby słabości.
Bastian J. Nott
Bastian J. Nott
Zawód : Brygadzista
Wiek : 34 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
"Jest on wzorem ideałów, jest legendą! Zbiorem cnót. Patrzy w dół i z piedestału widzi skarby u swych stóp.
Skoro tak nas pragną tratować głupio tego nie skosztować"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
bitch, i fabulous
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t589-bastian-j-nott#1557 http://morsmordre.forumpolish.com/t702-pan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f162-queen-victoria-street-21 http://morsmordre.forumpolish.com/t965-bastian-j-nott
Re: Salon na parterze [odnośnik]15.11.15 22:32
Chyba właśnie tym zbyt wczesnym przejęciem przez niego obowiązków głowy rodziny, należy tłumaczyć tak silne przywiązanie Beatrice. Siostra kochała go bowiem nie tylko jako brata, ale i trochę jak ojca, którego zastępował jej przez większość życia. Zmarły pan Nott był teraz w jej głowie niewyraźnym wspomnieniem dużych dłoni i zapachem tytoniu, którym nabijał fajkę po kolacji. Gdyby nie zdjęcia, jego twarz z pewnością rozmyłaby się już w jej pamięci. Tęskniła za nim tylko wtedy, gdy wspominała najwcześniejsze dzieciństwo, a i to nie była rozdzierająca serce melancholia, ale lekkie ukłucie słodkiego żalu. To Bastian był jej pierwszą myślą, gdy budziła się w nocy z koszmaru lub czuła nadchodzący atak Serpentyny. To on był dla niej gwarancją spokoju, bezpieczeństwa i stałości. Dawał jej to, czego nie mógł już ofiarować jej ojciec.
Nigdy więc nie byli stereotypowym rodzeństwem - kłócącym się o zabawki i uwagę rodziców. Zawsze byli niemożliwie zgodni i oddanie sobie nawzajem. Gdyby powiedział jej, że powinna skoczyć w ogień z pewnością by to uczyniła, nie wahając się przy tym nawet przez sekundę. Gdyby poprosiła go by uchronił ją przed zamążpójściem - z pewnością zrobiłby co w jego mocy, by faktycznie to uczynić. Sęk w tym, że ona od zawsze wiedziała, że ten moment nadejdzie. Robiła co tylko mogła, by temu zapobiec, ale z każdym kolejnym rokiem czuła zbliżający się koniec słodkiej wolności. Uświadomienie sobie, że to JUŻ oczywiście było bolesne. Niemal łamało jej serce. Ale wiedziała, że prędzej czy później nauczy się z tym żyć. Bo przecież ucieczka nie wchodziła w grę! Nawet dla jednorożców nie poświęciłaby swojego statusu i rodowej dumy.
- Wierzę, że są rzeczy, których nawet ty byś mi nie wybaczył. - odparła, nadając swojemu głosowi żartobliwą nutę, gdy jej myśli były zabarwione goryczą. Gdyby musiał ją wydziedziczyć... Nigdy nie zdołałaby już spojrzeć mu w oczy. A to byłoby gorsze od wszystkiego co może ją spotkać w nadchodzących latach. Wolałaby umrzeć niż go stracić. Uścisnęła mocniej jego palce, a potem delikatnie uwolniła je ze swojego uścisku. Ponownie ułożyła dłonie na kolanach, ale nie siedziała już tak prosto i elegancko jak przed chwilą. Z ulgą zagłębiła się w fotelu, znajdując w nim rozkoszne oparcie dla swojego ciała. Cichym głosem przywołała skrzata. Oddała mu poplamioną krwią chusteczkę i poprosiła o szklankę soku. Musiała uzupełnić płyny i podnieść sobie cukier po tym krwotoku, poza tym chciała czymś zająć dłonie. Alkohol nie wchodził oczywiście w grę, w przeciwieństwie do brata stroniła od wszelkich używek. W milczeniu przyglądała się jego ruchom, wyczekując cierpliwie tego co powie. Kiedy zakończyli (przynajmniej chwilowo) temat jej rychłych zaręczyn poczuła się znacznie lepiej.
- Ani trochę mnie to nie dziwi. Któż urządziłby lepsze przyjęcie weselne niż Nott? - uśmiechnęła się do niego leciutko, jednocześnie wbijając w niego badawcze spojrzenie. Potrafiła czytać z niego niemal jak z otwartej księgi i nie umykało jej uwadze, że nie wszystko jest tak jak należy. - Wiesz, że jeśli będziesz potrzebował jakiejkolwiek pomocy, możesz na mnie liczyć. - dodała, jednocześnie sięgając po szklankę, którą przyniósł jej skrzat. Upiła dwa duże łyki, a potem zacisnęła lekko usta. Widać było, że zbiera się do jakiegoś poważnego oświadczenia.
- Braciszku... wiesz, że uwielbiam Evelyn. - zaczęła i teraz to ona ostrożnie dopierała słowa, cały czas bacznie obserwując jego reakcję. - Po tym co razem przeszłyśmy jest mi bliska niemal jak siostra. Ale nie umyka mojej uwadze fakt, że nie dogadujecie się najlepiej od czasu zaręczyn. - urwała na moment i zagryzła nieelegancko dolną wargę. Przez cały czas obracała w palcach szklankę, zdradzając tym samym lekkie zdenerwowanie. Nie chciała wciskać nosa w nie swoje sprawy... ale szczęście jej brata było przecież jej sprawą, czyż nie? - Chcę tylko powiedzieć, że jeśli nie jesteś pewny to wciąż masz czas, by coś z tym zrobić. Chciałabym żeby chociaż jedno z nas mogło powiedzieć, że bierze ślub faktycznie tego chcąc. - posłała mu kolejny uśmiech i upiła mały łyk ze szklanki. W myślach jednocześnie po raz kolejny przeklęła Callidorę Black i jej męża. Gdyby nie oni, już dawno nie musieliby się tym martwić, a ten dom miałby wreszcie odpowiednio prezentującą się panią Nott.




Then I’d trade all my tomorrows for just one yesterday.

Beatrice Nott
Beatrice Nott
Zawód : opiekunka jednorożców
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Przyrzekam na kobiety stałość niewzruszoną,
nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon na parterze 322e3f2c31328e05fdc9bf3a5ecc23d5
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t735-beatrice-nott https://www.morsmordre.net/t758-izolda#2848 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-queen-victoria-street-21 https://www.morsmordre.net/t981-beatrice-nott
Re: Salon na parterze [odnośnik]17.11.15 14:03
Przesunął się na sofie, układając łokieć na oparciu i podpierając wąski podbródek na wolnej dłoni. Nieruchome spojrzenie spoczywało na drobnej postaci Beatrice, a długie palce rytmicznie postukiwały o kryształowe brzegi szklanki mącąc tym samym bursztynową zawartość tejże. Na wąskich wargach Notta pojawił się cień uśmiechu, gdy dotarły do niego słowa siostry. Gdyby to wszystko było takie proste, moja droga. Wycofanie się z zawartej umowy, bo czymże innym miało być to małżeństwo?, niosłoby za sobą szereg nieprzyjemności. Szczycił się tym, że jedno jego słowo było warte więcej niźli pieczołowicie sporządzony akt notarialny spoczywający w najgłębszych czeluściach Gringotta - złamać je (tak się przynajmniej mogło zdawać) gotów był wyłącznie w imieniu Beatrice, dla jej dobra. Swoje pragnienia i szczęście traktował drugorzędnie; lata spędzone na dbaniu o wizerunek rodziny i jej pozycję w kapryśnym arystokratycznym światku nauczyły go niespecjalnie wiele wymagać od życia w pewnych jego dziedzinach. Potrafił przełknąć fakt, że Evelyn Burke nigdy nie będzie dla niego obiektem romantycznym - nie miał już nastu lat, by marzyć o wielkiej miłości. Od przyszłej żony wymagał by podzielała jego wartości oraz godnie prezentowała się przy jego boku, a we właściwym czasie dała mu potomka. Coraz wyraźniej jednak zaczynał dostrzegać, że siostra Anthony'ego odbiega od jego wyobrażenia. Zdawać by się mogło, że ze względu na ich znajomość trwającą praktycznie całe życie takie pomyłki nie powinny mieć miejsca... Rzeczywistość wszak była nieco inna i należało się nią zainteresować. Nagiąć do swojej woli lub wypuścić spomiędzy palców, nie godząc się nie kompromisy nie przystające do bastianowej osoby.
- Czasami Twoja umiejętność obserwacji i dedukcji mnie przeraża, moja droga - żartobliwie zbył słowa siostry, nie mając zbytniej ochoty na kontynuowanie tematu.
Wpierw potrzebował w samotności poukładać wszystkie elementy układanki. Był typem indywidualisty, nie lubił dzielić się swoimi problemami z innymi osobami. Nawet tymi najbliższymi, a może w szczególności z nimi? Wszyscy mieli tyle własnych trosk, że nie chciał dokładać im kolejnych zmartwień. Nie dopuszczał do siebie myśli, że może potrzebować cudzej pomocy. Ani tego, że ktoś może chcieć ją bezinteresownie ofiarować. Bea musiała zdawać sobie z tego sprawę, znała go przecież na wskroś, a mimo to wciąż nie potrafiła tego do końca zaakceptować. Drażniło go to niekiedy, lecz także rozczulało. Chociaż do tego drugiego uczucia nie przyznałby się za nic w świecie... Kątem oka uchwycił drgnięcie wskazówek zegara powoli przesuwających się po szerokiej tarczy. Na Merlina, kiedy to tak zleciało?! Jednym haustem dokończył zawartość szklanki, którą to odstawił na stół. Zagapił się, rozmowa z Beatrice pochłonęła całkowicie jego uwagę i nie zauważył, że jego wolny czas tak nieubłaganie się kurczy. A nie omówili przecież jeszcze wszystkiego! Była jeszcze jedna kwestia, z którą wręcz obowiązkowo musiał zapoznać siostrę. Zacisnął palce u nasady nosa, przymykając na chwilę oczy - czuł, że migrena niedługo zaatakuje z podwójną mocą, a jemu nie pozostanie nic innego jak odurzyć się ogromną dawką wróżkowego pyłu. Na szczęście do pełni było jeszcze daleko, a nudna praca za biurkiem idealnie nadawała się do przeanalizowania sytuacyjnego bagna, w którym się podtapiał. Westchnął cicho i podniósł się z sofy, spoglądając przy tym na Beatrice z góry.
- Dokończymy tę rozmowę, kiedy wrócę z Ministerstwa, najpewniej jutro rano - wymijając Beatrice, musnął dłonią jej jasne jedwabiste włosy i uśmiechnął się nieznacznie, jakby samym tym gestem chcąc niesłusznie zaprzeczyć jakoby dalsza część miała być równie nieprzyjemna.
Kładąc dłoń na klamce odwrócił się jeszcze na chwilę w stronę siostry, zawahał się na moment. Pozostała jeszcze jedna sprawa, którą powinien załatwić w tym właśnie momencie, nie mając powodu do odwlekania jej w czasie.
- Napisz do matki, Beatrice. Poinformuj ją o tym co Ci dzisiaj przekazałem, ucieszy się - nakazał, otwierając dębowe drzwi.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego ile ta informacja będzie znaczyła dla ich rodzicielki. Emmanuelle Nott od lat czekała na podobne wieści, susząc mu głowę staropanieństwem siostry za każdym razem gdy tylko jego stopa przekroczyła próg rodzinnej rezydencji. Była to jedna z niewielu spraw kotwiczących madame w ich świecie. Zazwyczaj krążyła ona po zakamarkach swojego schorowanego umysłu, nie dopuszczając do świadomości tego co dzieje się wokół niej. Nie mogąc znieść zaistniałego stanu rzeczy Bastian rzadko odwiedzał matkę. Serce rozpadało mu się na kawałki kiedy patrzył na jej wychudzoną postać, usta zaciskały się w wąską kreskę, gdy musiał słuchać jej wypranych z sensu słów i udawać, że wszystko jest tak piękne, jakby madame chciała to widzieć. Najgorsze jednak były momenty, gdy myliła jego osobę z zabitym przed osiemnastoma latami mężem... Patrzenie jak rozpogadza się na jego widok by za chwilę ponownie zgasnąć, gdy z trudem uświadamia sobie że do czynienia ma wyłącznie z wierną kopią Jonathana, truło jego wnętrze niczym arszenik podawany w niewielkich lecz zabójczych dawkach. Tchórzył więc pozostawiając madame na pastwę duchów przeszłości. Kochał ją, lecz ta miłość zabijała w nim całą radość - na co dzień starał się nie pamiętać o miejscu, w którym przyszło mu dorastać. Tak było łatwiej, bardziej znośnie.
Upewniwszy się, że Beatrice usłyszała jego słowa przekroczył próg salonu i szybkim krokiem udał się do swojego gabinetu, z którego po chwili teleportował się w okolice Ministerstwa Magii.

/zt
Bastian J. Nott
Bastian J. Nott
Zawód : Brygadzista
Wiek : 34 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
"Jest on wzorem ideałów, jest legendą! Zbiorem cnót. Patrzy w dół i z piedestału widzi skarby u swych stóp.
Skoro tak nas pragną tratować głupio tego nie skosztować"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
bitch, i fabulous
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t589-bastian-j-nott#1557 http://morsmordre.forumpolish.com/t702-pan https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f162-queen-victoria-street-21 http://morsmordre.forumpolish.com/t965-bastian-j-nott
Re: Salon na parterze [odnośnik]17.11.15 21:27
Beatrice nie była aż tak naiwna; nie wierzyła w małżeństwo z miłości. Wiedziała, że nawet jeśli się kogoś kocha, prawdopodobieństwo, że spędzi się wspólnie z nim życie jest bardzo małe (po śmierci Tobiasa raz na zawsze wyleczyła się z romantyzmu). Podobnie jak większość arystokratek postrzegała ślub jako rodzaj umowy między rodzinami - miały przynosić obopólne korzyści, nawiązywać kontakty, łagodzić spory. Nikt nie mógł być tego bardziej świadomy od niej, przecież stawała się właśnie częścią tej ogromnej machiny. Chciała jednak, by jej przyszła bratowa była odpowiednią kobietą. Taką na wspomnienie której Bastian nie będzie się nieustannie krzywił. Która zdoła go utrzymać w domu, z dala od kłopotów. Być może przekona do porzucenia niebezpiecznego zawodu łowcy wilkołaków! Beatrice od lat drżała o jego życie, gdy nadchodził czas pełni, ale jej dotychczasowe próby przekonania go do zmiany ścieżki kariery paliły na panewce. Chciała, by przyszła pani Nott przynosiła chlubę ich rodzinie. I choć kochała Evelyn, martwiła się, że może ona nie spełnić się w tej roli. Panna Burke była wprawdzie bardzo niezależną i silną kobietą, która niezmiennie imponowała Beatrice. Ale czy była w stanie dotrzymać kroku Bastianowi?
- Bardzo słuszna reakcja, bracie. - odpowiedziała mu z przewrotnym uśmiechem na ustach, doskonale rozumiejąc, że jest to koniec tematu. Nie miała zamiaru naciskać. Przywykła do swojej roli szarej eminencji. Bastian nigdy nie prosił o pomoc i trzymał ją z dala od swoich kłopotów. Jednak jego starania zdawały się niczym w starciu z uporem młodszej siostry. Miała swoje sposoby, by zdobywać informację i robić z nich użytek. Oczywiście wykorzystywała je tylko do tego, by chronić dobre imię Bastiana i jego samego. Chowała więc zgubiony w salonie wróżkowy pyłek, zawsze usprawiedliwiała jego nieobecności; kiedyś nawet symulowała atak Serpentyny, by zatrzymać go w domu w czasie pełni! Nie było rzeczy, której nie mogłaby dla niego zrobić. Jednak już niedługo zniknie z tego domu, a on zostanie bez jej cichej opieki. Przyszła pani Nott będzie musiała przejąć te obowiązki - dlatego Bea chciała, by była to odpowiednia dama.
- Nie przemęczaj się tam. - poradziła na odchodne, wbijając w niego uważne spojrzenie. Martwiła się. Ostatnio oboje mieli za dużo na głowie. To nie może się dobrze skończyć. Posłała mu ostatni uśmiech i zaśmiała się cicho, czując muśnięcie dłoni na włosach. Merlinie, zupełnie tak jakby wciąż miała dziesięć lat! Podniosła szklankę do ust z zamiarem wypicia reszty soku i niemal się zakrztusiła, gdy znienacka dobiegły ją kolejne słowa Bastiana. Zamruczała gniewnie pod nosem, nawet nie patrząc w jego stronę.
- Oczywiście. Napiszę. - wycedziła przez zęby, po raz pierwszy od początku spotkania ukazując odrobinę złości. Zawsze reagowała tak na wzmiankę o matce. W przeciwieństwie do brata, ona nie miała do rodzicielki za grosz ciepłych uczuć. Czuła za to mnóstwo żalu i złości, bo matki nigdy nie było, gdy Bea jej potrzebowała. I żadne tłumaczenie, że to wszystko wina choroby nie pomagało. Czyż ona też nie cierpiała przez chorobę? Czyż i ona nie straciła ukochanego mężczyzny? Nie pogrążyła się jednak w odmętach szaleństwa. Matka była słaba i żałosna. Batrice myślała o niej niechętnie, nie odwiedzała jej prawie wcale. Nawet listy były wyzwaniem. Wiedziała jednak, że nie powinna sprzeciwiać się bratu.
Po jego wyjściu jeszcze przez chwilę myślała o matce, ale te myśli szybko zaprowadziły ją z powrotem do osoby Leonarda Croucha. Panna Nott westchnęła ciężko i przywołała z pamięci wszystko co o nim wiedziała. Opuszczając salon i zmierzając do swojej sypialni dręczyła się jedną myślą: czy będzie w stanie być równie dobrą żoną, co siostrą? Nowego nazwiska wypadałoby wszak bronić z równie wielką zaciekłością, co panieńskiego. Póki co nie znała jeszcze na to odpowiedzi.


[zt]




Then I’d trade all my tomorrows for just one yesterday.

Beatrice Nott
Beatrice Nott
Zawód : opiekunka jednorożców
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Przyrzekam na kobiety stałość niewzruszoną,
nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon na parterze 322e3f2c31328e05fdc9bf3a5ecc23d5
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t735-beatrice-nott https://www.morsmordre.net/t758-izolda#2848 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-queen-victoria-street-21 https://www.morsmordre.net/t981-beatrice-nott
Re: Salon na parterze [odnośnik]08.02.16 13:24
17 listopada


Cisza panująca w domu była przerażająca. Nie było już słychać jego kroków na korytarzu. Z jadalni zniknęło jedno nakrycie, z szafy ubrania i nawet pościel przestała pachnieć tak jak on. Może trzeba było pojechać do Sherwood? – myślała, gdy jak duch przemierzała puste korytarze domu, który tak naprawdę nie był jej. Miała zostać tu jeszcze tylko kilka miesięcy, do ślubu. Później kamienica zostanie wystawiona na sprzedaż, a ona znajdzie nowy dom. Myślała, że poradzi sobie sama w tym miejscu. Przecież nigdy nie potrzebowała wiele towarzystwa! Jednak po miesiącu cisza zdawała się ją atakować. Wiedziała, że jest z nią źle. Serpentyna pasożytowała na tym depresyjnym nastroju. Nie było dnia bez omdlenia, bez kolejnej zachlapanej krwią sukni. Skrzat nie nadążał z praniem jej chusteczek. Cichy głos rozsądku w jej głowie, po raz pierwszy w życiu zepchnięty na bok przez uczucia, namawiał ją do zmiany. Jeśli nie Sherwood, to mogłaby przecież pojechać w odwiedziny do Maire! Cieszyć się razem z nią jej szczęściem, raz po raz w złośliwej zabawie wypominać Alfredowi, że los się do niego uśmiechnął i nigdy nie zasłuży na jej przyjaciółkę. I choć jej usta wykrzywiał leciutki uśmiech na myśl o państwu Parkinson, to jednocześnie coś boleśnie przewracało się w jej brzuchu. Jakimż paskudnym dodatkiem byłaby do ich codzienności! Z krwią obficie cieknącą z nosa, która przypominałaby im o klątwie, która ciąży także nad nimi. Nie mogłaby im tego zrobić. Z tego samego powodu nie mogła zwalić się na głowę Anthony’ego i jego młodziutkiej żony. Jaką siostrą by była, gdyby niszczyła mu miesiąc miodowy? Zatrzymała się w salonie, przerywając swoją podróż po opustoszałej kamienicy. Musiała mocno zacisnąć powieki, by zapanować nad zawrotami głowy. Poczuła krew cieknącą z nosa i westchnęła cicho, nieco płaczliwie. Przysiadła na podłokietniku fotela, wyciągnęła z kieszeni szaty chusteczkę i przycisnęła ją tak, by choć trochę zatamować krwotok. Trzeci tego ranka, nie żeby liczyła…
Powinnaś zawiadomić pana Carrowa. To nie jest normalne, przecież o tym wiesz!- strofował ją głosik z tyłu głowy, ale ona odganiała się od niego jak od natrętnej muchy. Nie chciała z nikim rozmawiać! Nie chciała nikomu się przyznawać do swojej słabości, do tego jak bardzo nie radziła sobie bez Bastiana. A przecież obiecała mu, że będzie dzielna. Nie zostawiłby jej, gdyby myślał, że nie jest dostatecznie silna, prawda? Nie mogła go zawieść! Jej ramiona zadrżały, gdy zaszlochała bezwstydnie. Teraz w domu nie było już nikogo poza nią, więc czemu miałaby się kryć ze swoimi łzami? Z trudem łapała oddech, gdy krew coraz intensywniej ciekła jej z nosa.
Isolda.- pomyślała nagle, bo może to trudność w złapaniu oddechu przywołała przed jej oczy obraz ukochanej kuzynki, która rozumiała to lepiej niż ktokolwiek inny. – Powinnaś porozmawiać z Isoldą, ona Ci pomoże. – zerwała się na nogi zdecydowanie zbyt szybko, gnana potrzebą natychmiastowego skontaktowania się z panienką Bulstrode. Pośpiech był błędem, który miał ją wiele kosztować. Zakręciło jej się w głowie, świat nagle zmienił płaszczyznę, a ona poczuła ból w prawym ramieniu, gdy upadła na podłogę, boleśnie obijając kruche ciałko. Wtedy już zupełnie straciła nad sobą panowanie i zaniosła się szlochem. A przecież zawsze powtarzano jej, że kontrola jest niezbędna, by utrzymać Serpentynę w ryzach! Przez tyle lat z uporem zaciskała usta i tłumiła każdy przejaw uczuć, który mógł ją zaprowadzić zbyt blisko śmierci. Teraz nie mogła się już powstrzymać. Straciła ten punkt zaczepienia, który zawsze ściągał ją do rzeczywistości. Razem z Bastianem zniknęła jej siła. Udało jej się z trudem dźwignąć do pozycji siedzącej, ale w chwili gdy to uczyniła, niemal zgięła się w pół, gdy paskudny kaszel wstrząsnął jej ciałem. Poczuła smak krwi w ustach i splunęła na podłogę z niesmakiem. Dopiero teraz prawdziwy strach schwycił ją za gardło, bo zrozumiała jak bardzo jest źle. Kaszel narastał, krew utrudniała oddychanie i znów miała wrażenie, że się dusi. Powinna zauważyć, że to nadchodzi, ale przez ostatnie tygodnie była ślepa na wszystko poza swoją własną rozpaczą. Jesteś żałosna. – pomyślała, wściekła na samą siebie i spróbowała wziąć się w garść.
Trudno powiedzieć kiedy zrozumiała, że to beznadziejna sytuacja. Może po minucie, a może po pięciu? Czas wypełniony krwią, kaszlem i bezskuteczną walką o odzyskanie oddechu zawsze wydawał się nieskończonością. W domu nie było nikogo kto mógłby jej pomóc, skrzata wysłała przed godziną na zakupy. Kiedy wróci, zapewne nie będzie już czego ratować. Myśl, że takie zakończenie jest nieuniknione, paradoksalnie przyniosła jej pewną ulgę (przynajmniej duchową, bo jej ciało wciąż skręcało się z bólu). Nigdy nie chciała,  by to kończyło się w ten sposób, miała przecież jeszcze tyle planów! Książkę do wydania, ślub do zaplanowania! Nico! Myśl o kuzynie – narzeczonym – przeszyła jej serce bólem. Przecież to jego wezwą, gdy ktoś ją znajdzie, to on będzie musiał ją oglądać. W tym stanie: jakże żałosną i odległą od tej postaci, którą była. Przepraszam, kochany. Przepraszam, że to na Ciebie sprowadziłam. – to była jej ostatnia świadoma myśl. Później znów osunęła się na podłogę, zaciekle walcząc o oddech, ale w jej płucach było zbyt dużo krwi. Magia szalała w jej ciele, a kiedy tam zabrakło dla niej miejsca, w gwałtownym wybuchu roztrzaskała wszystko w promieniu trzech metrów – przez roztrzaskane okna do salonu wdarł się listopadowy wiatr. Beatrice Nott zaczerpnęła jeszcze jeden płytki oddech, a potem była już tylko cisza.  


|koniec

Tego miało nie być, ale Isolda zrobiła mi rzeczy swoim listem i uznałam, że Bea zasługuje na ostatni post. Przepraszam tych, którym coś obiecałam, ale nie doprowadziłam do końca - Nott była jednak trochę źle zbudowana i wyniku mojego błędu za mocno oparta na obecności Bastiana. Gdy go zabrakło praca z nią zrobiła się nieznośnie trudna.
Dzięki wszystkim za grę z panną od jednorożców!
Napiszcie jej ładny nekrolog.




Then I’d trade all my tomorrows for just one yesterday.

Beatrice Nott
Beatrice Nott
Zawód : opiekunka jednorożców
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Przyrzekam na kobiety stałość niewzruszoną,
nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon na parterze 322e3f2c31328e05fdc9bf3a5ecc23d5
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t735-beatrice-nott https://www.morsmordre.net/t758-izolda#2848 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-queen-victoria-street-21 https://www.morsmordre.net/t981-beatrice-nott
Salon na parterze
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach