Wydarzenia


Ekipa forum
Stoliki
AutorWiadomość
Stoliki [odnośnik]19.02.16 0:06
First topic message reminder :

Stoliki

★★★
Znajdujące się w ogromnym i wysokim, jasnym pomieszczeniu, którego ściany są w dużej mierze przeszklone, stoliki umieszczone w pewnym oddaleniu od wejścia na salę wydają się wyjątkowo małe. Tak naprawdę jednak większość z nich bez problemu umożliwi wspólny posiłek nawet czterem gościom. Przy stolikach szybko i dykretnie uwijają się kelnerzy, dla bardziej niecierpliwych przygotowane są zaś stoły bufetowe pełne słodkich i wytrawnych przekąsek.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:39, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stoliki [odnośnik]02.10.16 14:37
Padało. Znowu. Uwielbiał ten kraj, doprawdy, nie mogło być lepszej, bardziej orzeźwiającej pogody! Idealna pora na spacer po opustoszałych ulicach lub na coś ciepłego w przytulnej kawiarni.
- Jestem dobrej myśli.

Podsumował i zrzucił z ramion ociekający wodą płaszcz. Sięgnął po menu, ale ponieważ jak zwykle w takich sytuacjach wybór był zbyt duży, a dłuższe zastanawianie się oznaczało trudniejszy wybór, padło na to, co pierwsze złowiły oczy.
Zielona herbata z lemon grass oraz wzorem Lily- sernik. Nie przepadał za słodyczami, dlatego bez różnicy co będzie jadł, cukier to cukier.
- Nie, nie..
- zaśmiał się z małego nieporozumienia.- To nie żaden wielki plan. Zaraz się przekonasz. Dopiero potem mogą jakieś plany powstać, ale też nie muszą.
Zastrzegł i uśmiechnął się tajemniczo, zamierzając poczekać aż kelnerka dostarczy ich zamówienia. Tymczasem pozostało mu jednak rozgrzewanie zgrabiałych dłoni przez pocieranie.
- No a jak tam życie poza pracą? Zasymilowana na nowo z Londynem?
Kiedy parę dni temu Lily zjawiła się w jego warsztacie, oczom nie mógł uwierzyć w jej nagły powrót po paru miesiącach milczenia. Poza tym nie był to dobry moment do zasypywania jej pytaniami o wszystko.
Teraz nadszedł czas na nadrobienie zaległości.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki [odnośnik]02.10.16 15:24
Lily nie była wielką fanką kawy jako takiej. Nie szalała za cierpkim smakiem i pewnie napój, który zamówiła większość ludzi nazwałaby świętokractwem. W końcu co to ma z kawy, kiedy cały smak zabija się spienionym mlekiem, cynamonem i likierem karmelowym? W innej postaci jednak Lily by kawy raczej nie wypiła. Nie chodzi z resztą o smak, a o kofeinę.
- W porządku więc, panie tajemniczy. - wzruszyła ramionami. Nie naciskała, bo przecież i tak się dowie, co Lionell kombinuje. Uśmiechnęła się lekko.
- Taak. Wiedziałeś, że Florean Frostecue z siostrą otworzył lodziarnię? Trafiłam przypadkiem na lokal z ich nazwiskiem i byłam w niezłym szoku. Co chwila trafiam na ludzi, z częścią nawet nie miałam kontaktu przez te trzy lata, ale nagle świetnie ich widzieć. - stwierdziła. Nie miała wielu przyjaciół. Grono jej najbliższych było malutkie, MacDonald nigdy nie była popularna, nawet nie starała się o to, choć z jej osobowością szarej myszki i tak nie miałaby szans. Tym bardziej tych kilka osób, które na prawdę lubiła dobrze było zobaczyć na nowo.
- No i w końcu mam nasze słodycze. Tęskniłam za nimi we Francji. Tam mają duużo lepsze sery i wina, już mi ich brakuje, ale naszych słodyczy nigdzie nie przebiją. - oznajmiła bardzo pewna swego. Lubiła porównywać produkty, widziała z resztą czego brakowało jej tam i, za czym tęskni tutaj.
- A jak u ciebie? Jak interes? Znalazłeś jakąś panienkę? - zadała zaraz dwa najważniejsze pytania, bo w końcu co się w życiu liczy, jeśli nie pasja i miłość?


Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.

Lily MacDonald
Lily MacDonald
Zawód : Ex iluzjonistka, obecnie wytwórca i naprawiacz mebli.
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Creagan an fhithich!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3510-lily-macdonald#61296 https://www.morsmordre.net/t3545-kukulka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f102-fleet-street-187-9 https://www.morsmordre.net/t4801-skrytka-bankowa-nr-878#102962 https://www.morsmordre.net/t3580-lily-macdonald#64284
Re: Stoliki [odnośnik]02.10.16 17:17
Na wzmiankę o otworzeniu lodziarni zmarszczył brwi. Nazwisko niby kojarzył, ale jakoś nie potrafił przypisać do niego ani twarzy, ani konkretniejszych informacji.
W roztargnieniu podrapał się po brodzie, zaraz jednak na nowo ją układając aby nie sterczała mu jak dzikusowi.
- A powinienem?
- zapytał niepewnie.-  W sumie dużo kręcę się po okolicy więc pewnie widziałem, ale nie zwróciłem szczególnej uwagi. Wiesz, że nie przepadam za takimi ‘słodkimi’ miejscami.
Kiedy dostarczono ich zamówienie, podziękował i odczekał aż kelner się oddali, sięgając po swoją torbę. Nosił w niej tylko i wyłącznie najbardziej niezbędne rzeczy, taki miał przynajmniej zamiar z początku, jak się jednak potem okazało, potrafią w niej zalegiwać najdziwniejsze z warsztatowych narzędzi. Znalezienie czegoś w niej potrafiło być prawdziwą mordęgą, ale nie chciał sobie pozwolić na porządki.
Wtedy jak na złość potrzebowałby wszystkiego, czego akurat się pozbył z niej. Dlatego po dyskretnie rzuconym Accio w jego dłoni znalazła się mała, nieoznaczona fiolka.
- Nie martw się, nic nielegalnego. A przynajmniej nie tym razem
- i z psotnym uśmiechem przysunął sobie filiżankę dziewczyny, odkorkował fiolkę i wlał do napoju kilkanaście kropel alkoholu.- Może trochę popsułem smak, ale dobrze ci zrobi.
Oddał jej kawę, po czym doprawił także swoja herbatę i spowrotem schował specyfik. Czasem nierozsądnie było rozstawać się ze ‘wspomagaczami dobrego nastroju’. On nie miał problemu z alkoholem, ale od chwili kiedy po raz pierwszy zobaczył dzisiaj przyjaciółkę, wiedział, że dobrze jej zrobi coś na odprężenie się.
Zamieszał.
- Będę się musiał wybrać kiedyś do Paryża. Popularne miejsce, a mnie jak na złość tam nie ciągnie. Dobrze by było jednak zrozumieć co wszyscy w nim widzą
- westchnął. - Interes idzie powoli, ale dobrze. A co dopanienki.. Wiele mam panienek.
Zaśmiał się wesoło i upił łyk herbaty. Pokiwał głową w zastanowieniu, bo nie było to najlepsze połączenie, ale przyzwyczai się. A jeżeli nie, to za wiele do wypicia i tak nie ma. Zerknął ciekawsko na kawową mieszankę rudzielca i zachęcił ją do spróbowania gestem.
- Jeżeli pytasz jednak o tą jedną, która byłaby moją, to nie. Jeszcze nie. Mam całe życie przed sobą i szkoda tylko, że matka tego nie rozumie. A mogłem udawać dziwaka jak moj brat i nikt by mnie nie męczył o podobne rzeczy.

Znalezienie partnerki nigdy nie było jego priorytetem, ku rozczarowaniu rodziców. Nic jednak nie mogli z tym zrobić, kiedy nadejdzie odpowiednia pora, on będzie wiedział co należy zrobić i nie wątpił, że taki czas nadejdzie.
Póki co, wolał spędzać wolny czas w mniej zobowiązujący, ale nie mniej przyjemny sposób.
- Lily, co w ogóle sklonilo cię do powrotu?
- przyjrzał się z nagłym zainteresowaniem dziewczynie.- Mam nadzieję, że to nie przez żadnego romantycznego francuzika, który złamał ci serce..
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki [odnośnik]02.10.16 18:17
- Sama nie wiem. To było dla mnie największe zaskoczenie po powrocie po prostu.
Wzruszyła ramionami. Lubiła takie miejsca i lubiła Flo. Choć wiadomo, ona przeżywała zmiany wśród swoich znajomych, Lio miał swoich, nie była pewna nawet czy kiedykolwiek z Flo rozmawiał. Obstawiała, że prędzej z jego siostrą, ale to już tylko podejrzenia panny MacDonald, którymi ta raczej się ze światem nie dzieli.
Przyglądała się fiolce przez chwilę, zaraz jednak zerknęła w stronę kelnera, żeby się upewnić, że ten nie widzi, co wyrabiają. Uśmiechnęła się przy tym lekko, może trochę z ulgą. Lubiła alkohol. Nie lubiła głośnych pubów i mało kiedy piła towarzysko, ale bardzo lubiła się odstresowywać. Kiedy mieszkała sama, zdarzało jej się wypić lampkę, czy dwie dla uspokojenia. Czasem troszkę więcej, czasem co innego. Lubiła mieć swoją piersiówkę, prawie zawsze miała ją przy sobie i zawsze coś w niej było. Nie uważała, że ma problem. To po prostu jest dobre na rozluźnienie.
- Spokojnie, nie musisz mnie namawiać. - uśmiechnęła się lekko i tym chętniej napiła się swojej kawy z dodatkiem. Poczuła jak ją przyjemnie rozgrzewa i uśmiechnęła się łagodnie.
- Paryż jest piękny, kuchnia specyficzna, język zabawny. Jeśli się wybierzesz, mogę cię oprowadzić. Pod warunkiem, że pojedziemy po mugolsku. - zaznaczyła. Nieznosiła sieci Fiuu. Zawsze bała się, że kominek stanie w prawdziwym ogniu. Mogła się teleportować, ale robiła to jedynie na scenie - bała się rozszczepienia. Błędny Rycerz..? Nie... po prostu. Nie. Ewentualnie, gdyby kompletnie nie miała wyboru. Ale prom to o wiele lepsza opcja.
Na wzmiankę o panienkach, nie mogła się nie uśmiechnąć. No tak. Lionell, przystojny mężczyzna, bystry, zaradny, czego więcej chcieć? Nie dziwne, że podoba się kobietom. A i pewnie z czasem jakaś jedna w sposób szczególny spodoba się jemu.
- Nie sądzę, żeby twój brat udawał. I cieszę się, że nie jesteś nim. - Mortimer Krueger ją przerażał. Dobra, jasne, nie trzeba wiele, żeby dostać się na listę ludzi, którzy przerażają Lily MacDonald, ale on miał coś w sobie. Coś bardzo nieprzyjemnego, jakiś taki chłód, jakąś... nie ważne. Nie zamierzała obrażać brata Nella, szczególnie przy nim, choć na pewno by się nie przyjaźnili gdyby Lio był podobny do brata.
Kiedy Nell zapytał o jej powrót, wzięła kolejny łyk kawy, na moment zapominając o serniku, jaki stał przed nią. Przymknęła oczy. czemu wróciła?
- Chyba uciekłam z Paryża, Nell. - stwierdziła. Ucieczka. Jak zawsze. Taki jej brzydki nawyk. - Kilku czarodziejów odkryło co robię. O kilku za wiele. Urodzonych wysoko. Resztę możesz sobie wyobrazić.
Zacisnęła usta w cierpkim uśmiechu, obracając swoją filiżankę w dłoniach.
- Uznali, że kpię z czarodziejów. Robię z nas klaunów przed mugolami. Że to obraza dla magicznych istnień. Dostałam kilka listów. Niezbyt miłych. - odwróciła wzrok. Lionell mógł się domyślać, do czego ją to doprowadziło, skoro pierwszy list po październiku wysłała do niego już z Londynu.
- Nie radziłam sobie i byłam sama. Ale przyjaciel po mnie przyszedł. Pomógł mi... podjąć decyzję. - spuściła wzrok. Było jej wstyd, że wtedy, kiedy Matt się zjawił, w pierwszej chwili pomyślała, że to powinien być Duncan. A jednak Dunny odpuścił. Matt nie. Matt przyszedł po nią mimo braku odpowiedzi. To on zawsze był cierpliwy, znosił jej nastroje i doły, pomagał kiedy trzeba. Duncan ma wielu najlepszych przyjaciół. Matt tylko kilku. Więc Matt może się tym kilku poświęcić.
Kiedy dowiedziała się, że Beckett w tym czasie był w Paryżu i nie odezwał się ani słowem, do reszty pękło jej serce. Nawet w tej chwili na samą myśl o tym poczuła dużą gulę w gardle, którą także zapiła łykiem kawy.
Nie chciała mówić o drugim powodzie swojego powrotu, bo ten był żałosny.
- Znowu zaczynam na nowo. Muszę być bardziej ostrożna. Choć zaczynam myśleć, że Londyn to nie jest najlepsze miejsce pod słońcem, kiedy zajmujesz się tym, czym ja się zajmuję.
Poznała wielu miłych ludzi. Ale sam fakt zaistnienia tego referendum świadczył o tym, że nie wszyscy byli tacy...


Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.

Lily MacDonald
Lily MacDonald
Zawód : Ex iluzjonistka, obecnie wytwórca i naprawiacz mebli.
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Creagan an fhithich!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3510-lily-macdonald#61296 https://www.morsmordre.net/t3545-kukulka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f102-fleet-street-187-9 https://www.morsmordre.net/t4801-skrytka-bankowa-nr-878#102962 https://www.morsmordre.net/t3580-lily-macdonald#64284
Re: Stoliki [odnośnik]02.10.16 19:37
Uśmiechnął się szeroko, widząc, że dziewczyna nie wzbrania sie zbytnio ‘przed dodatkiem’.
- To dobrze, bo mam więcej- mrugnął porozumiewawczo i zaczął skubać niespiesznie sernik, raczej by zająć czymś ręce niż, żeby zamienić swoje podniebienie w cukierniczy raj.
Co do Francji, jeżeli miałby się tam udać, czemu by i nie po mugolsku. To zapewne byłoby ciekawe doświadczenie, pod warunkiem, że ma się więcej czasu. On jednak nie narzekał raczej na jego brak.
- Znaczy się.. popłynąć? Jeżeli z tobą, to zgoda, ale będziesz mi musiała robić także za tłumacza. Ostrzegam, to może być dość upierdliwe zadanie.
Solidarnie ostrzegł ją zawczasu, nie sądząc by miało to jednak wpłynąć na jej ofertę. Skoro już i tak, jako kolejna zakochała się w tym mieście..
Na wzmiankę o swoim bliźniaku, pokiwał jedynie głową. Jasne, że nie udawał i on to wiedział doskonale, ale co miał niby mówić ludziom? Często dochodziło do sytuacji, kiedy chociaż wypadało próbować go jakoś wytłumaczyć, ludzie jednak nie są ślepi, nie ci, którzy znają go nieco dłużej.
Wzbudzał zaniepokojenie i to nie tylko w strachliwych osóbkach pokroju Lily, on sam, za smarkacza nieraz dostawał dreszczy od tych jego beznamiętnych, natrętnych spojrzeń.
Na wzmiankę o incydencie w Paryżu odstawił niedojedzone ciastko i spojrzał ze współczuciem na dziewczynę.
- Ci ze szlachetnych rodzin wszędzie są tacy sami. Dobrze zatem, że tutaj wróciłaś, do nas. Nie jest tu co prawda za spokojnie ostatnio, ale nie będziesz sama. Nie próbuj nawet- spojrzał na nią z niezadowoleniem, darując sobie jednak surowe tyrady, w tatusiowym stylu.- Tak jak wtedy, kiedy przestałaś się odzywać. Na pewno nie tylko ja się niepokoiłem. Zastanawiałem się nawet  czy nie zrobić sobie wakacji, chociaż przyznam, że miałem nadzieję, że to jakiś gorący romans oderwał cię może na trochę od rzeczywistości.
Lily była śliczna, wiedział, że dla wielu jej pochodzenie nie ma znaczenia. A jej charakter sprawiał, że tym bardziej chciało się ją otoczyć opieką. Albo w przypadku niektórych, próbować to wykorzystać..
Niedopowiedzenie zawisło ciężko w powietrzu pomiędzy nimi, Lio wyczuł je, ale miał opory przed drążeniem tematu. Może to było coś świeżego, czego nie należało poruszać? Z drugiej jednak strony może potrafiłby pomóc?
Dopił herbatę do połowy.
- To chyba nie moja sprawa, ale rozmawiałaś może z Duncanem?
Zapytał, nie wiedząc w sumie jak się ma teraz ‘ta’ sprawa. Zauroczenie, czy może raczej zakochanie przyjaciółki i jednocześnie wieloletnia nieumiejętność zrobienia czegokolwiek z tym, nie raz o mało nie sprowokowała go do wtrącenia się.
Błąd czy nie błąd, dziewczyna marnowała sobie życie na usychanie z tęsknoty.
On tkwił kiedyś w podobnej sytuacji, ale zrobił krok. Odważył się. I chociaż ten związek, tak jak sie obawiał, nie miał większych szans na dłuższą metę, to przynajmniej zyskał kilka na prawdę słodkich wspomnień.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki [odnośnik]02.10.16 21:05
Uśmiechnęła się lekko, ale odłożyła filiżankę i powoli zajęła się ciastkiem.
- Ja też. Zaopatrzyłam się w piersiówkę bezdna. - przyznała. W tej chwili miała w niej po prostu wódkę, choć bywało różnie w zależności od nastroju. To idealny dzień na odrobinę alkoholu. Lily raczej się nie napieprzała, raczej lekko podpijała, to wystarczyło.
- Spokojnie. Lubię pokazywać czarodziejom mugolski świat. Jest świetny i bardzo niesamowity, myślę że by ci się spodobał. - stwierdziła. Nie miała pojęcia, jak działa pociąg, czy statek, ale wiele o mugolskich przedmiotach powiedzieć mogła. Do czego służą i w jaki sposób zastępują mugolom magię. Lubiła rozmawiać o takich rzeczach z czarodziejami.
Na chwilę dłużej skupiła się na serniku. Nie lubiła się przyznawać do swojej nieporadności, do tego jak sobie nie radziła. Jak znowu i znowu ktoś ją ratował.
- Chciałam napisać. Na prawdę chciałam. Ale... nie umiałam. Nie wychodziło mi. Układałam słowa i były bez sensu. Jak zawracanie głowy, kiedy i tak wszyscy byli daleko to po co was martwić. Jakoś tak wyszło. Przepraszam.
Nie chciała martwić swoich bliskich. To się po prostu stało, była przerażona, nie umiała ułożyć swojego przerażenia w słowa, nie radziła sobie z emocjami, listy wydawały się jej głupie, a czasami siedziała z godzinę nad kartką i nie napisała ani słowa. Nie potrafiła przelewać słów i uczuć na papier. Nie chciała znów kłopotać swoich bliskich. I wyszło na to, że zmartwiła ich pięć razy mocniej.
Na wspomnienie o gorącym romansie, uśmiechnęła się słabo. Chciałaby romansu. Nie chciała wiecznie być sama. Tylko ciągle jej nie wychodziło. Nawet, kiedy próbowała, nie była w stanie. Może teraz będzie łatwiej? Przestawała wierzyć, że ma jakiekolwiek szanse na to, o czym marzyła od wielu lat. Powoli jednak zaczynała ją przerażać wizja zwyczajnej samotności.
Kolejne pytanie widocznie ją uderzyło. Znów się napiła, tym razem jednak nie pomogło. Zaczęła dłubać widelcem w ciastku.
- Nie. - powiedziała w końcu cicho. - Ale powoli chyba... chyba dociera do mnie, że to i tak nie miałoby racji bytu. - jej głos lekko zadrżał. Uśmiechnęła się, ale ten uśmiech nie miał w sobie nic z wesołości. Mówiła o tym wszystkim i jej dziewczęce sny umierały. Marzenia i nadzieje, bajki które brzmiały jakby mogły się spełnić, wszystkie wylane łzy. Śmiechy i niedomówienia. Wszystko znikało. Rozpadało się w pył.
- Wiesz, Duncan ma całą masę najlepszych przyjaciół. Właściwie to chyba więcej, niż zwykłych znajomych. Nie wiem, czy ktoś byłby w stanie złapać dla siebie troszkę więcej jego świata. - spojrzała na zmaltretowane ciastko. Wzruszyła przy tym lekko ramionami, chwilę nic nie mówiła, bo głos za bardzo jej się łamał. Potrzebowała przerwy. Znów się napiła. Jej oczy się szkliły. Trudno było o tym myśleć, a co dopiero mówić.
Całe lata wyobrażania sobie, że ta bajka mogłaby się spełnić, że w tym wielkim sercu mogłaby mieć swoje własne miejsce. Lily lubiła to marzenie. Bardzo, bardzo długo to właśnie było jej największe marzenie. Tylko teraz docierało do niej, że ona jedynie czasami wynajmowała w tym wielkim sercu pokój. Kiedy się pojawiała, była dla niego kimś bliskim, kiedy znikała to... cóż, znikała.
- Długo próbowałam zakochać się w kimś innym. Nie wychodziło mi. Tak szczerze to ja już po prostu nie chcę być samotna. Ale też nie chcę robić sobie głupich nadziei. Chyba czas stanąć na ziemię. Albo spaść. Z wysokości kilometra i wgnieść się w tę ziemię. Tak się kończy latanie w obłokach.
Odetchnęła ciężko, starła spod oka zdradliwą łzę, uśmiechnęła się sztucznie i czuła, jak cała dygocze z nerwów i emocji.
- Wiesz, niedługo mam prawdziwy występ. Musisz na niego przyjść. - dodała drżącym głosem, bardzo chcąc już zmienić temat. Czuła się żałośnie, kiedy o tym mówiła. Nierealne zauroczenia są dobre dla jedenastolatek. A ona ze swojego nadal nie wyrosła. - Będzie rozcinanie ludzi, przebijanie nożami. I w ogóle, cała masa fajniejszych rzeczy, niż karciane sztuczki. Spodoba ci się.
Zapewniła, uśmiechając się sztucznie. Nie powinna była dawać się wciągać w takie tematy. Dopiła swoją kawę i zerknęła za okno.
- A potem na trochę zniknę. Ale na chwilę. Muszę wpaść do domu, bo nawet w święta nie byłam. Dobrze mi to zrobi.


Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.

Lily MacDonald
Lily MacDonald
Zawód : Ex iluzjonistka, obecnie wytwórca i naprawiacz mebli.
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Creagan an fhithich!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3510-lily-macdonald#61296 https://www.morsmordre.net/t3545-kukulka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f102-fleet-street-187-9 https://www.morsmordre.net/t4801-skrytka-bankowa-nr-878#102962 https://www.morsmordre.net/t3580-lily-macdonald#64284
Re: Stoliki [odnośnik]02.10.16 23:07
- Wystarczyło napisać: brak mi słów, ale wiedz, że żyje. Tylko tyle- wzruszył ramionami, bo i takie coś nie wymagało ani wysiłku ani czasu.
Nie miał jednak do niej pretensji o to, że milczała. To było jedynie łagodne zwrócenie jej uwagi na fakt, że czasami nie potrzeba wielu słów, żeby coś wyrazić. Ważne, że wróciła cała i zdrowa, i aby więcej nie wycinała mu takich numerów.
Wzmianka o jej przyjacielu okazała się fatalna. Było już jednak za późno by cofnąć pytanie.
Dał jej zatem chwilę. Dolał sobie gorącej wody do herbaty, a następnie sięgnął po swój ulepszacz, pewien, że nikt nie zwraca na nich uwagi. Tym razem wlał większą porcję, nie na tyle sporą jednak, aby całkowicie psuć smak napoju.
Jesteś dla siebie zbyt surowa- zauważył, a widząc jak ciężko jest jej kontynuować ten temat, odstawił na bok swoją herbatę i delikatnym gestem sięgnął po jej dłoń.
Kciukiem gładził wierzch jej drobnej dłoni i zastanawiał się. Były takie tematy, że nawet on nie wiedział co powiedzieć. Gratulować jej tej odważnej decyzji, zachęcać aby jednak próbowała dalej czy może jedynie ograniczyć się do banałów w stylu: ‘wszystko będzie dobrze, zobaczysz’ lub ‘miłość jeszcze przyjdzie’..?
Przechylił lekko głowę na bok, nie napastując jej jednak pełnym litości spojrzeniem.
- Wybacz, że poruszyłem ten temat. Nie wiem co mnie podkusiło- wyznał ze skruchą.- Daj sobie tyle czasu ile ci potrzeba. I.. musisz wybaczyć mi tę jedną oklepana formułę, ale jest prawdziwa w tym wypadku. Nie jesteś sama. Gdybyś potrzebowała, mógłbym być prawdziwym złodziejem czasu. Zabrakło by ci go chociażby na pomyślenie o kimś innym. Chociażby o tym tajemniczym przyjacielu.
Uśmiechnął się znacząco i otworzył dłoń, uwalniając kruchy nadgarstek.
Wiedział że, przyjaciele to nie to samo co ukochana osoba, potrafili się jednak sprawdzić jako zastępstwo. W jego przypadku nawet na badzo długo. A kiedy czasem dopadało go mroczniejsze i trudniejsze do odgonienia uczucie samotności, chwilowa depresyjność, zdawał się na uprzejmość znajomego ‘handlarza’ i cudotwórczą moc jego ‘towarów’.
Tego jednak by jej nie zaproponował.
Sięgnął po filiżankę.
- O! Z chęcią wpadnę na występ, tylko przyślij mi sowę jak będziesz już znała szczegóły.
Być może nawet zaprosiłby kogoś.. Nad tym zastanowi się jednak potem.
- Zazdroszczę ci- przyznał z cichym westchnięciem.- Też z chęcią pojechałbym sobie do rodzinnego domu na jakiś czas, rzucił to wszystko, ale to jak wkroczenie na tereny objęte wojną, gdzie każda ze stron chce cię u siebie. A ja nie jestem za dobry z dyplomacji.
Niezdrowa sytuacja pomiędzy rodzicami istniała nie od dzisiaj, on nie rozumiał tylko dlaczego nie ruszą tego w jedną albo drugą stronę, tylko trwają tak w niezmiennej sytuacji jedynie się męcząc. Byli jego rodzicami, kochał ich i chciał odwiedzać, ale czasami było to wyjątkowo trudne.
Urlop w takiej atmosferze odpadał.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki [odnośnik]03.10.16 0:33
Uśmiechnęła się lekko, ale nie odpowiedziała. Nie chciała go zarzucać swoimi dołami i poczuciem samotności. Oczywiście. Ma przyjaciół. Ma Matta. Ma Lio. Leo. Flo. Wiele wspaniałych osób dookoła siebie. Ale przyszedł taki moment, że potrzebuje mieć kogoś więcej, kogoś tylko swojego i o ile ta tęsknota doskwierała jej od lat, teraz na prawdę wzbierała na sile.
Nie przyszła tu jednak, żeby się rozklejać i opowiadać o czymś, co i tak na dniach się raczej nie zmieni.
- Wyślę. Znaczy na siedemdziesiąt procent odbędzie się już trzydziestego w Palladium. Ale wiadomo, trzydzieści procent zapasu, bo pierwszy występ w mieście, masa roboty, szukanie asystentów, montowanie wszystkiego, kwestie komercyjne do tego.
W takich chwilach cieszyła się, że ma agenta. Jones wszystko załatwia, marudzi, że robota mu się pali i na nic nie ma czasu, ale dzwoni gdzie trzeba, ustawia co trzeba, a ona po prostu przychodzi na czas i albo objaśnia, jak co ma działać i pomaga montować, albo po prostu robi swoje sztuczki. Ćwiczy na własną rękę, potem jest kilka prób, trochę poprawek. Jones w tym czasie użera się z umowami, żeby były idealne i zawierały co trzeba, z finansami, wynajmem miejsc, drukowaniem i sprzedażą biletów, reklamą i całą resztą o której Lily nawet nie chciała mieć pojęcia.
- Nerwowo?
Spytała. Choć wiedziała. Lio nie wpadał do domu tak często, jak wiele znajomych Lily, którzy rodzinę mieli blisko. Nie dziwiła się. Sama uciekała jak najdalej, kiedy w domu panowała kłótnia. Mimo, że miała świadomość, że w wypadku jej domu to tylko kłótnia, coś co zajmie kilka dni i skończy się rozejmem bardziej, lub mniej wesołym. Jej rodzice się kochali. I kochali ją i jej braci. Rodzeństwo też miała świetne. A ten cały Mortimer? Chociaż może on tylko z pozoru taki jest...
Jej braci pewnie też można źle odebrać. Każdy ma swoje wady w końcu.
W takich chwilach Lily dziwiła się, że Lio nie stara się ustatkować. Nie mogąc wrócić spokojnie do domu Lily pewnie czułaby potrzebę szybkiego zakładania własnego. Ale... cóż, on nie jest nią. Widocznie jest bardziej samowystarczalny.
- Co byś zrobił, gdybyś dostał Felix Felicis? - spytała po chwili. Bez większego powodu. Przyszło jej do głowy, że pewnie sama nosiłaby flakonik cały czas ze sobą. Ale jaka chwila byłaby idealna na wypicie go? Na pewno nie próbowałaby go wykorzystać przed rozmową z Dunnym. To by było sztuczne i bezsensowne. Ale na co dzień, poza tym? Może przed pierwszą próbą z przerażającą sztuczką w której ma uciekać skądś? Albo... albo po prostu czekałaby na właściwą chwilę.
Choć wtedy pewnie przegapiłaby milion okazji, czekając na lepszą i lepszą.


Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.

Lily MacDonald
Lily MacDonald
Zawód : Ex iluzjonistka, obecnie wytwórca i naprawiacz mebli.
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Creagan an fhithich!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3510-lily-macdonald#61296 https://www.morsmordre.net/t3545-kukulka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f102-fleet-street-187-9 https://www.morsmordre.net/t4801-skrytka-bankowa-nr-878#102962 https://www.morsmordre.net/t3580-lily-macdonald#64284
Re: Stoliki [odnośnik]03.10.16 20:29
Kolejne pytanie zaskoczyło go. Należało do kategorii tych nieoczekiwanych, nad którymi warto było się zastanowić.
- To jes.. ciekawe pytanie. W sumie zastanawiałem się nad tym jako dzieciak,   kiedy po raz pierwszy usłyszałem o eliksirze, ale od tamtego czasu moje priorytety się nieco zmieniły.
Uśmiechnął się kącikiem ust w zadumie, dopijając kolejną filiżankę. Odstawił puste naczynie na stolik, zaczynając bezmyślnie okręcać je na spodku.
Do tej pory uważał się za osobę szczęśliwą, gdyby jednak miał dostać jeszcze więcej szczęścia, do czego mógłby je wykorzystać?
- Najpierw bym je wypił, bez wahania, ale to raczej oczywiste, a potem… A potem udał starać o rękę pewnej panny. Bo i czemu by nie.
Po tych słowach zaśmiał się głośno, jak z dobrze opowiedzianego żartu. Tak właśnie miało zostać to odebrane.  
Niby niewinny żart a jednak to była jego pierwsza myśl. Zdradliwa.
- A tak na poważnie, po wypiciu wyszedłbym pewnie na spacer, ciekaw co los mi podaruje. Może kogoś, a może coś. Może jedynie jakąś myśl, która bałaby tą genialną. Kto wie.
Rozłożył dłonie jakby chcąc pokazać, że jest otwarty na wszystko co życie byłoby gotowe mu dać. No, jedynie w pierwszym wypadku domyślał się, że zamiast małej fiolki, potrzebowałby całej beczułki.
- No a ty? Do czego byś użyła takiej jednej porcyjki?
Spojrzał z zainteresowaniem na towarzyszkę, sprawdzając jeszcze tylko czy w czajniczku nie zostało wody na ostatnią dolewkę.. Niestety. Pozostało mu zamówić jeszcze jedną lub od razu uraczyć się tym co miał w torbie.
Oczywiście nie tutaj.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki [odnośnik]04.10.16 23:23
Lily uśmiechnęła się na jego żart.
- Jaka byłaby to panna?
Nie wspominała tu o moralnych dylematach, skoro tylko teoretyzowali. Lionell jest z resztą bystrym facetem, rozsądnym, chyba o wiele bardziej rozsądnym od niej, więc nie powinna mu truć i zawracać głowy wymądrzaniem. Z resztą to tylko eliksir szczęścia, nie amortencja, więc na decyzję owej panny i tak nie miałby prawa wpłynąć! A ile by dodał pewności siebie...
- To też jakiś pomysł. Taki jeden spacer mógłby zmienić całe życie. - przyznała po chwili namysłu, przyglądając mu się uważnie. Rozważała to przez chwilę, choć chyba wolałaby rzucić swoje szczęście w konkretnym kierunku.
- Wolę, żeby serce działało bez eliksirów... - stwierdziła na wstępie, bo choć najwięcej szczęścia potrzebuje właśnie w miłości, nie wybaczyłaby sobie skorzystania z TAKIEJ pomocy. Nawet, jeśli to nie amortencja... - Wiesz... chyba chciałabym zrobić coś, czego się boję. Wiele takich rzeczy. Mogłabym przez kilka chwil czuć się odważna, bo byłabym nietykalna. Mogłabym łapać pająki, bawić się z psami, skoczyć ze spadochronem, powalczyć z boginem, podróżować kominkiem... a może pojedynek z jedną z osób, jakich w szkole się bałam? Wiesz. To by była niezła satysfakcja. - stwierdziła wesoło. Może dla wielu osób byłoby to marnotrawstwo, bo na przyszłość niczego by w ten sposób nie zarobiła i lęków by się pewnie nie pozbyła, bo przecież miałaby świadomość, że ratował ją eliksir. Ale mogłaby wspominać, że dała sobie radę i pewnie bardzo by się z tych wspomnień cieszyła. Musiałaby zrobić coś bardzo szalonego w takiej chwili, jeden raz nie słuchałaby czyichś opowieści, a miałaby własną.
- Musiałabym pomyśleć dokładniej. Ale zrobiłabym coś, czego nigdy bym nie zapomniała.
Stwierdziła pewnym tonem. Nic, tylko uczyć się warzyć ten cenny eliksir!


Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.

Lily MacDonald
Lily MacDonald
Zawód : Ex iluzjonistka, obecnie wytwórca i naprawiacz mebli.
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Creagan an fhithich!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3510-lily-macdonald#61296 https://www.morsmordre.net/t3545-kukulka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f102-fleet-street-187-9 https://www.morsmordre.net/t4801-skrytka-bankowa-nr-878#102962 https://www.morsmordre.net/t3580-lily-macdonald#64284
Re: Stoliki [odnośnik]06.10.16 18:38
- A taka, która się na pewno już tego nie spodziewa- odparł z rozbawieniem.- Przynajmniej nie z mojej strony, ale to tym lepiej.
Wzruszył ramionami i pochylił do przodu, aby móc wygodnie oprzeć łokciami na stoliku. Sięgnął po łyżeczkę aby pogrzebać nią w resztkach niedojedzonego ciasta, uśmiechając przy tym cały czas pod nosem. Jedynie na wzmiankę o prawach sercowych i eliksirach wywrócił oczami.
- W miłości i na wojnie każdy sposób dozwolony, nie wiesz? Co nie znaczy, że jestem miłośnikiem napojów miłosnych, one niestety są rozwiązaniem tylko na chwilę.
Co do Feliksa może i on potrzebował beczułki, ale Lily już całego zapasu. Ponadto gdyby chciała chociaż z raz pokonać każdy ze swoich leków, zajęło by jej to pewnie sporo czasu. Ich mnogość w tak drobnym ciele, zawsze go zdumiewała i rozbawiała. A skoro już o tym mowa..
- Jaki jest w ogóle twój bogin? Bo ja na jego miejscu dostałbym chyba pomieszania zmysłów -  przyznał ze śmiechem.- Chyba, że to twój sposób na niego. Ogłupienie z zadręczeniem.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki [odnośnik]11.10.16 0:30
- Chcę być druhną na twoim ślubie, jasne?
Puściła mu oczko. Oczywiście, każdy ma swój czas. Lily czasami nachodziły myśli, że jej czas nie nastąpi i Lio też nie zamierzała w żaden sposób krytykować. Ale bardzo chętnie zatańczyłaby na jego ślubie. Wyobrażała go sobie z wieloma kobietami i dla większości wydawał się świetny.
Na pytanie o bogina, trochę się zmieszała. Choć trochę też ucieszyła się, że do kogoś w szkole nie dotarły jakże radosne żarty z całej tej sytuacji. Choć może i dotarły, ale Lio zapomniał. To w końcu było lata temu i dla niego raczej nic istotnego.
- Nie wiem. Nie widziałam go. Uciekłam z lekcji. - wzruszyła ramionami, ale uśmiechnęła się nawet lekko rozbawiona. - Z resztą chyba nie myślałeś, że zgodziłam się przebywać z jakimś w jednej sali dłużej niż dziesięć sekund? Więcej okazji na szczęście nie miałam.
Nawet ją to rozbawiło i trochę rozczuliło, że Lionell wierzy w nią bardziej, niż ona sama. Wręcz przecenia jej odwagę, możnaby powiedzieć.
- A twój?
W sumie nie miała pojęcia, czego Lio może się tak szczególnie bać. Nie widziała go nigdy w sytuacji, jaka mogłaby to zdradzić. Czasami miała wrażenie, że większość jej znajomych i przyjaciół nie bała się niczego. Oni wszyscy milion razy pomagali jej dojść do siebie po ataku paniki podczas, gdy ona bardzo często nie widziała, żeby ktoś z nich bał się czegokolwiek tak na poważnie.


Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.

Lily MacDonald
Lily MacDonald
Zawód : Ex iluzjonistka, obecnie wytwórca i naprawiacz mebli.
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Creagan an fhithich!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3510-lily-macdonald#61296 https://www.morsmordre.net/t3545-kukulka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f102-fleet-street-187-9 https://www.morsmordre.net/t4801-skrytka-bankowa-nr-878#102962 https://www.morsmordre.net/t3580-lily-macdonald#64284
Re: Stoliki [odnośnik]12.10.16 21:05
Uśmiechnął się tajemniczo.
- Jeżeli tylko będzie to wielka uroczystość- wzruszył ramionami.- Ja wolałbym  kameralnie, tak aby jedynie tradycji stało się zadość. Ceremonie weselne są urządzane z rozmachem, będąc świadectwem statusu materialnego małżonków, no i na co takie rozpruwanie sobie żył?  Żeby zadowolić rodzinę, znajomych? Znam lepsze sposoby na to. No chyba, że to marzenie panny, to zmienia postać rzeczy.
Uśmiechnął się do swoich myśli, znając
przynajmniej jedną kobietę, która potrafiłaby odegrać tę rolę perfekcyjnie, z niemałym rozmachem i teatralnością. Spojrzał w zamyśleniu na piegowata buzię. Gdyby wszystko poszło tak, jak on by tego chciał, nie mógłby spełnić życzenia swojej przyjaciółki, problemem byłoby już samo rozsyłanie zaproszeń do wszystkich osób, które lubił i cenił, ze względu na odmienne poglądy.
Między innymi także dlatego wolałby obyć się bez gości. Gdyby nikt nie został zaproszony, nikt inny nie miałby pretensji o bycie pominiętym.
Westchnął cicho. To wszystko i tak na razie było zaledwie w sferze jego fantazji.
- Uciekłaś przed boginem? Oj Lily.. - zacmokał z dezaprobatą.- W twoim przypadku pokonanie bogina byłoby jak wypicie paru łyków Feliksa.
Skwitował i sięgnął do torby po papierośnicę, aby zawczasu skręcić sobie papierosa na drogę. Oczywiście, w ich świecie były dostępne magicznie udoskonalone wyroby tytoniowe, po które lubił nawet sięgnąć, jednakże jeżeli miał okazję wolał sam sobie skręcić. To była jego mała ceremonia, w której doszedł już do całkiem niezłej wprawy. Skręcenie filterka, następnie ‘pokruszenie’ w palcach tytoniu i wysypanie go na przygotowaną wcześniej bibułkę a następnie zgrabne zawinięcie.
- Pies- odparł obojętnie na pytanie o jego największy lęk, za pomocą śliny kończąc sklejanie papierosa.- Absurdalne wiem, nie rozumiem tylko dlaczego. Od kiedy byłem dzieckiem nie lubiłem dużych psów. Nie ufałem im. Może kiedyś jakiś mnie pogryzł tylko wymazano mi o tym pamięć?
Zaśmiał się i skręcił bibułkę przy pustym końcu, potrząsając nim i stukając o blat, aby tytoń lepiej się zbił, resztę chowając do torby.
- Czy miałbym jednak swój lęk po czymś takim? Merlin tylko wie. Swoją drogą walka z boginem była zabawna. Ja wyobraziłem go sobie na cienkich, pajęczych nogach, które załamują się po nim a on nie jest w stanie mnie dopaść, za mną jednak stała Ivett, która nie lubiła wszelkich owadach, że o pająkach nie wspomnę i jak zobaczyła co zrobiłem, dostała histerii. Potem przez okrągły tydzień musiałem uważać na to co jem i piję, bo była przekonana, że zrobiłem to specjalnie.
Pokręcił z rozbawieniem głową, przypominając sobie wyjątkowo zawziętą i mściwą dziewczynę z tego samego roku co on, ale oczywiście z domu węża. Dochodzenia z nią do porozumienia można było jednak zaliczyć do wyjątkowo udanych.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki [odnośnik]12.10.16 21:54
Lily była w sumie przyzwyczajona do tego, że część świata nie toleruje mugolaków. Nie przeszkadzało jej to. Bała się takich osób, to oczywiste. A jednak była z tym zwyczajnie pogodzona i trzymała się tych osób, które po prostu były jej bliskie i, które się jej krwią nie interesowały. Nie miała nigdy potrzeby bycia lubianą przez wszystkich na świecie. Nie miała nic przeciw ukrywaniu znajomości, kiedy wizerunek mugolaka obok mógłby zaszkodzić komuś szlachetnie urodzonemu. Pewnie nie obraziłaby się też o brak zaproszenia. Byłoby jej przykro, to na pewno, a jednak przyjaźni się z Lio, nie jego ewentualną przyszłą partnerką, a ślub ma być pięknym wydarzeniem dla nich obojga. Jego decyzja byłaby całkowicie naturalna, przynajmniej w oczach Lily.
- Oczywiście, że tak. Nie wiem, czego boję się najbardziej. Ale nie chcę tego zobaczyć. Już widzę, jak wpadam w panikę po środku klasy. Śmialiby się jeszcze dłużej, niż z ucieczki, a i ja bym sama to dłużej przeżywała.
Wywróciła oczami. Chciała walczyć z lękami. Nawet planowała coś ze sobą zrobić, spróbować. Wtedy jednak było jeszcze za szybko dla niej, nie czuła się na siłach, nie była gotowa. Zbyt wiele osób widziało, a Lily bardzo nie lubiła być w centrum uwagi.
- Przyjaciel chce mnie trochę uczyć. Zaklęć znaczy.
Ona chce. Wyszło od pojedynków, ale na prawdę czuła, że jej się to przyda. Może będzie się czuła choć troszkę pewniej. Troszkę lepiej. W sumie nie była nawet pewna, na ile Lio Matta pamięta ze szkoły, sama nie pamiętała, żeby ich kiedykolwiek widziała razem. Nie ważne z resztą.
Zerknęła na skręcany papieros i dźgnęła swój sernik.
- Nie musi być powodu do lęku. Przerażają cię i tyle. Są wielkie, głośne, mają ostre zęby, szybko biegają. - wzruszyła ramionami. - Gdyby cię jakiś ugryzł, miałbyś bliznę teraz.
Dla niej żaden lęk nie był absurdalny. A jednak zaśmiała się cicho na jego wspomnienie. Już sobie wyobrażała, jak musiał się użerać z jakąś Ślizgonką, która stwierdziła, że zrobił jej to specjalnie.
- No, ładnie. Chociaż faktycznie pies na pajęczych nogach brzmi koszmarnie. - przyznała. Te wielkie, paskudne odnóża były właśnie najgorszą częścią pająka. - Jak się ta sytuacja rozwiązała? Znaczy, odpuściła po prostu?
Dopytała jeszcze ciekawsko.


Maybe I'm scared because you mean more to me than
any other person.

Lily MacDonald
Lily MacDonald
Zawód : Ex iluzjonistka, obecnie wytwórca i naprawiacz mebli.
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Creagan an fhithich!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3510-lily-macdonald#61296 https://www.morsmordre.net/t3545-kukulka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f102-fleet-street-187-9 https://www.morsmordre.net/t4801-skrytka-bankowa-nr-878#102962 https://www.morsmordre.net/t3580-lily-macdonald#64284
Re: Stoliki [odnośnik]14.10.16 18:13
Wzmianka jego uroczego piegusa o zagrożeniu jakie niosą psy, jakoś go nie zaskoczyła. Z tego co się orientował było jeszcze parę innych osób, które podzielały jego lęki, co czyniło je stosunkowo popularnymi. A co za tym idzie- musiały być wpisane na listę tejże panny.
- Wiesz.. nie mam raczej skłonności sadystycznych, ale z czystej ciekawości postawiłbym Cię przed boginem.
Oczywiście bardziej właściwie wydawało się namówienie jej do zrobienia tego samodzielnie, jako że on sam nie odważyłby się na zmuszanie kobiety do czegoś wbrew jej woli. To zakrawałoby na znęcanie, czyli coś poniżej jego godności.
Porzucił więc szybko kiełkujące w jego umyśle pomysły na to, gdzie można by sobie załatwić takiego stwora.
Na kolejne pytanie uśmiechnął się ledwie zauważalnie, rzucając dziewczynie badawcze spojrzenie. Musiała dopatrzeć się czegoś w jego twarzy, skoro o to pytała w chwilę potem jak sam o tym pomyślał. Cóż, czasem nadal udawało mu się zapominać, że kobiety to zazwyczaj bardzo intuicyjne istoty, co bywało zarówno przydatne jak i uciążliwe.
- Nie takie ślizgonki straszne jak je malują- stwierdził z rozbawieniem. - W końcu odpuściła, wiadomo, musiałem jednak przekonać ją o moich dobrych intencjach. Stanęło zatem na tym, że był to wyjątkowo nieudolna próba zwrócenia jej uwagi na siebie, co o dziwo poskutkowało całkiem ciekawą chociaż niezbyt długą znajomością.
To było już kolejne wydarzenie, które utwierdziło go w przekonaniu, że jest urodzony pod szczęśliwą gwiazdą. No i pozwoliło nawiązać kilka nowych znajomości wśród ślizgonów, chociaż akurat w tym szczególnie przydatna okazała się czystość jego krwi.
- Nie dyskutuje sie na tematy, o których wiadomo, że jest się całkowicie odmiennego zdania. To wielce ułatwia życie- dodał po chwili, aby było jasne, że jego poglądy zawsze były takie same. - No ale.. Lily, jakie plany na wieczór?
Zapytał po cichym westchnięciu, nie chcąc ciągnąć już tego oklepanego, setki razy powtarzanego tematu z czystego lenistwa.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 4 z 12 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 10, 11, 12  Next

Stoliki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach