Wydarzenia


Ekipa forum
Wesołe miasteczko
AutorWiadomość
Wesołe miasteczko [odnośnik]21.03.16 12:18
First topic message reminder :

Wesołe miasteczko

-
Według Proroka Codziennego wesołe miasteczko pełne czarów to idealne miejsce na spędzenie leniwego, niedzielnego popołudnia. Każdy znajdzie tu coś dla siebie - najmłodszym polecamy karuzelę lewitujących filiżanek, trochę starszym zjazd na gargulcu oraz diabelski młyn. Nie słabnącym zainteresowaniem cieszy się także niepozorna karuzela, gwarantująca niesamowite wrażenie przejażdżki na jednym z magicznych koni i to oczywiście, z pełną gwarancją bezpieczeństwa - rumaki poruszają grzywami, parskają, machają skrzydłami. Natomiast osoby poszukujące mocniejszych wrażeń koniecznie powinny wybrać się na rollercoaster na miotłach. Nie zabraknie też sali strachu pełnej strzyg, wampirów i czerwonych kapturków!
[bylobrzydkobedzieladnie]
Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:56, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wesołe miasteczko - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wesołe miasteczko [odnośnik]12.10.16 1:32
/ 18 marca?

Nie wiedziała kiedy te wszystkie dni jej zleciały. Zajęło ją wiele spraw. Musiała się skupić na hodowli, która wreszcie zaczęła przynosić zyski, na Nathanielu, który co raz chętniej zagłębiał się w tajniki magi i tylko czekał aż ta magia przyjdzie do niego, na sprawie listu jaki dostała i konfrontacji z Florkiem. W tym wszystkim przytłoczyło ją także referendum, które było zapowiedzią tego co tak naprawdę miało się stać już całkiem niedługo. Skoro w ogóle pojawiły się takie pytania to ktoś bardzo poważnie rozważał ich wprowadzenie. Chociaż wierzyła w rozsądek ludzi to jednak ją to niepokoiło. Bała się, że rozsądek w tej walce nie wystarczy. Właściwie całkowicie zapomniała już obietnicy sąsiada o zabraniu jej do wesołego miasteczka. Zapomniała przez natłok zdarzeń, a może obraz jej w wesołym miasteczku był czymś tak absurdalnym, że nie potrafiła tego dopuścić do świadomości. Bo niby co ona miała tam robić? Była matką, kiedyś żoną, miała dom, własny biznes i nawet dwa siwe włosy na głowie, których ostatnio uparcie próbowała się pozbyć. Jednak gdzieś tam w środku naprawdę była dzieckiem, które chyba tego potrzebowało. Gdyby tak nie było to przecież by się nie zgodziła. A tak właśnie szli w stronę wejścia do wesołego miasteczka, a Piwka nie potrafiła ukryć ekscytacji. Spojrzała na Bertiego i uśmiechnęła się szeroko. - Nadal nie wierzę, że mnie namówiłeś – powiedziała i pokręciła głową z niedowierzaniem. Cokolwiek to znaczyło i cokolwiek miało się dzisiaj stać, bo przecież mogła zakrzyczeć się z przerażenia, albo spaść z tego całego młyna. Przecież nie miała o tym pojęcia. Zazdrościła mu. Tego bycia beztroskim. Przynajmniej w tym momencie, bo wiedziała, że każdy ma problemy i nie można być beztroskim przez cały czas. Jednak czuła, że Bott już taki po prostu jest. I kto wie… może właśnie jego natura pokaże jej, że ona też taka może być? Już teraz tak się czuła. Szli z tłumem kiedy się zatrzymała spoglądając na mijających ich ludzi. - To chyba nie był dobry pomysł. Przecież ja tam zemdleje… -zaczęła patrząc na świecący się przed nimi diabelski młyn. Przeniosła wzrok na mężczyznę. No Piwka! Jesteś czarodziejem, umiesz się teleportować, zawsze masz swoją magię. Więc czego się boisz? A jednak… już jakoś po prostu tak miała. Bała się nowego.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Wesołe miasteczko [odnośnik]12.10.16 13:22
Bertie zaśmiał się na jej słowa. Przyszedł do domu Peony dość wcześnie. Zapowiedział się przedwczoraj. Potrzebował się rozerwać. Minęło niewiele czasu, odkąd ją poznał, a jednak wiele zdążyło się w tym czasie wydarzyć. Też potrzebował trochę rozrywki, trochę normalności, takiej chwili. A nie lubił czekać, aż życie podsunie mu powody do śmiechu, kiedy dookoła jest tyle możliwości za które samemu można złapać. Skoro więc Peony miała czas, porwał ją, a jego uśmiech poszerzał się tym bardziej, im bliżej parku rozrywki się znajdowali.
- Nie ma tu nic do wierzenia, czy nie wierzenia. Może cię to zdziwić, ale nawet dorosła kobieta pracująca i wychowująca dziecko ma prawo do odrobiny rozrywki. - puścił jej oczko rozbawiony. Wypatrywał Młyna, bo to obiecał jej na sam początek. Nie było to wybitnie emocjonujące, ale tam warto zacząć! I z góry wyglądać kolejnych atrakcji, jakie zaliczą, robić sobie całą listę.
- Jeśli zemdlejesz to cię złapię, spokojnie. - dodał, nie odpuszczając. Już weszli między tłumy. Ludzi była cała masa mimo, że pogoda zbyt wspaniała nie była. Bertie miał już wrażenie, że jesień zamierza ich po prostu utopić i w takich chwilach bardzo się cieszył, że ubrania można zaczarować w taki sposób, żeby nie przemoknąć.
- Od tego zaczynamy. I mówię ci, że za chwilę sama będziesz krzyczeć, gdzie jeszcze chcesz iść. - zaśmiał się wesoło. Sam chciał rollercosterów oczywiście! Choć i kręcące się filiżanki dla zabawy mogą być. I wszelkie tunele, nawet te że-niby-straszne, bo często było w nich na prawdę śmiesznie!
I już po chwili stali w kolejce i Bertie zostawił ją na sekundę, bo w Wesołym Miasteczku trzeba jeść i to jeść niezdrowe rzeczy, bo to część całej zabawy, więc wrócił zaraz z dwoma patykami waty cukrowej. Już trochę mokrymi, ale na pewno nadal cukrowymi!
- Na obiad będą hot-dogi. - zakomunikował jej, patrząc jak kolejka przed nimi maleje. Już po chwili wchodzili do wagonika, a Bertie pilnował, żeby Peony nawet nie myślała o rozmyślaniu się, co to to nie!
- Jak tam w ogóle? - zadał pytanie niby dość ogólne, ale na prawdę był ciekaw, jak Peony życie leciało! Oczywiście, wpadał czy to z kawałkiem ciasta, bo chciał podrzucić, bo upiekł, a to po szklankę cukru, a to na kawę, lub jakiś jeszcze grzany alkohol. Albo, żeby wyszli z nim bałwana lepić, bo przecież ostatnie dni śniegu mieli niedawno! A jednak zawsze chciał wiedzieć, co się u nowej sąsiadki dzieje i jak jej idzie wracanie na stare śmiecie.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wesołe miasteczko - Page 2 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Wesołe miasteczko [odnośnik]12.10.16 23:10
To wszystko przypominało jej spędzanie czasu z rodzeństwem. Nie potrzebowali wesołych miasteczek bo zwykle tworzyli je sobie sami. I choć ona musiała dorosnąć trochę szybciej niż reszta swojego rodzeństwa to i tak wspominała to jako chwile beztroskie. Takie, do których warto było wracać. Pomimo tego, że świat rzucił ich wszystkich na różne strony świata. Chociaż miała Pomkę. Chociaż tyle z tego wszystkiego. Na jego słowa parsknęła śmiechem. - Chcesz powiedzieć, że wyrwanie chwastów nie jest formą rozrywki? - zapytała z udawanym szokiem. - Musisz się jeszcze wiele nauczyć o życiu, Panie Bott. - jakoś to sformułowanie do niego przywarło. Nie mówiła do niego na Pan i nawet jej to do głowy nie przyszło po ich paru spotkaniach, ale jednak jej matczyny ton wymagał tego jak najbardziej. Przesuwali się w kolejce, a ona naprawdę bała się. Pewnie to miało minąć jak tylko wsiądzie do kolejki. Albo nie! Właściwie to pewnie minie kiedy w końcu z niej wysiądzie. Nie miała lęku wysokości, a przynajmniej na chwile obecną z takim nastawieniem żyła. Gdyby jednak miało się okazać inaczej… to chyba najlepiej będzie zemdleć na samym początku. - Pocieszyłeś – powiedziała poważnym tonem, ale zaraz uśmiechnęła się szeroko. Jak to się mówi? Raz kozie śmierć! Jej syn nie miałby z tym najmniejszego problemu. Może to dlatego, że dzieci są bardziej ufne? A może dlatego, że nie wyobrażają sobie konsekwencji? Umysł dziecka pod tym względem jest o wiele lżejszy przy podejmowaniu decyzji i przełamywaniu własnych ograniczeń. Nie miała jednak zamiaru się wycofać. Gdyby teraz zaczęła przepychać się w tej kolejce do wyjścia to ludzie chyba by przeklęli. - W życiu nie pożyczę Ci już cukru, Cukierniku jeżeli tak nie będzie. - zagroziła choć nie było w tym ani grama prawdy. Wzięła od niego watę cukrową. Nie przepadała za tego typu słodyczami, bo prócz cukru i barwnika nie było w tym nic pożytecznego. Jednak dzisiaj na to nie patrzyła. Już po chwili miała palce oblepione cukrem. Urwała kawałek waty, większy niż miała w zamiarze i wpakowała sobie do buzi. Pewnie nie wyglądało to dość schludnie, ale no miała dzisiaj być dzieckiem, a dzieci nie przejmują się lepką buzią. Uśmiechnęła się na propozycję obiadu i zasalutowała w geście zgody. Kiedy wchodzili do wagoników przez chwile się zawahała. Chociaż sąsiad nie dał jej zbyt dużo czasu do namysłu. Wiedziała, że nie może się teraz wycofać choć byłoby to pewnie bardzo rozsądne. Usiadła na swoim miejscu i od razu rozejrzała się w poszukiwaniu pasów bezpieczeństwa. Widząc, że barierka zabezpieczająca znajduje nad nimi chwyciła ją i próbowała ściągnąć na dół. Na nic się to zdało. Słysząc jego pytanie oderwała ponury wzrok od zablokowanej barierki i przeniosła go na Bertiego. Uśmiechnęła się. - W końcu zaczynam coś sprzedawać. Więc wszystkie moje narzekania możesz wyrzucić już do kosza. Nie wiem czy ludzie sobie przypomnieli, że całkiem dobra ze mnie zielarka czy może czas plotek na mój temat przeminął, ale naprawdę się z tego cieszę. Ciężko jest wierzyć, że coś się uda, kiedy wszystko Ci mówi, że się nie uda. - powiedziała i wzruszyła ramionami, ale na jej ustach pojawił się lekki uśmiech. Nie chciała zapeszać, ale może to było to czego potrzebowała? - A u Ciebie? Jakieś nowości? Jak Rudera? - zapytała szczerze zainteresowana.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Wesołe miasteczko [odnośnik]13.10.16 20:18
Zaśmiał się jedynie. Miał nadzieję, że Peony na prawdę wkręci się w zabawę. Właściwie wierzył, że tak będzie, bo jasne, była jakieś milion razy bardziej obowiązkowa i pewnie dojrzała niż on, ale nie była stetryczała i ciągnęło ją do wesołości. Trzeba było jej tylko dać pretekst, a tym Bertie zajmował się od niedawna niemal hobbystycznie.
- To nic trudnego. Wystarczy wymieszać pozytywne myślenie z ignorancją wymierzoną w logikę. Człowiekowi zaraz żyje się łatwiej i wiele rzeczy lżej przychodzi. - drobny wykład numer pięć tysięcy sześćset jeden z prywatnego Poradnika Pozytywnego Myślenia Bertiego Botta. Część rad sensowna, część tak lekkomyślna, że mogłaby powstać tylko w tej jednej głowie, on jednak uśmiechał się teraz szeroko, bo przecież Peony sama sobie dała dowód na to, że w życiu w końcu musi zacząć się samo układać, jeśli wcześniej miało się za wiele pecha. Czyli potwierdziła jego teorię!
- Ale cieszę się, na prawdę. Właściwie czemu mieliby nie kupować, skoro jesteś w tym dobra? - wzruszył ramionami. Plotki plotkami, produkt produktem! A plotki same siebie w pewnym momencie wybijają, kiedy zaczynają się zapętlać i motlać. Na jej pytanie za to w sumie musiał się trochę namyśleć. Sporo się działo, jak zawsze i w sumie nie był pewien o czym mówić. Pierwsze co mu wpadło do głowy to siostra, bo sporo się ruszyło, ale skoro o niej nie wspomniał do tej pory to i teraz nie chciał psuć nastroju. Ale działo się coś jeszcze, co z kolei zapychało mu myśli w miły sposób.
- Rudera jest już w niezłym stanie. Musisz wpaść, sama zobaczysz. W kwietniu ruszę z ogrodem, ale ogólnie większość pomieszczeń jest zrobiona. Miałem sporo pomocników i w ogóle. Szczególnie jedną pomocnicę.
Ostatnie słowo wypowiedział jakoś-tak inaczej i uśmiechnął się szeroko. Bo to się wszystko niby tak zaczynało, niby już się działo kiedy poznał Peony, ale tak jakoś coraz bardziej był tego pewien i coraz więcej ich łączyło i coraz bardziej chciał mieć tę swoją blondynę pod ręką coraz częściej i częściej. Choć i w tym trochę mu się motlało i mieszało i trochę bał się o tym mówić cokolwiek więcej. Bertie zawsze miał wiele szczęścia w miłości, ale jakoś sobie z nią później nie radził!
- Poza tym poznałem jeszcze jednego Sprouta i podobno to nie przypadek, że nazwisko to samo. Pomona, przeurocza fanka Słodkiej Próżności. Choć to, że nas uwielbia jest w sumie naturalne jako, że jest człowiekiem w sumie.
Stwierdził, ostatnie zdanie dodając tonem sugerującym najbardziej oczywistą z oczywistości. I zostali zamknięci w kabinie i już ruszali ku górze. I niby nie wolno wstawać, ale aż go kusiło, żeby się podnieść i patrzeć na co, co mają dookoła.
- Tam musimy iść! - pokazał jej na rollercoster ze spiralami, kiedy tylko go wypatrzył, a w jego oczach aż iskrzyła radocha.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wesołe miasteczko - Page 2 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Wesołe miasteczko [odnośnik]15.10.16 14:47
Nie skupiając się zbytnio na jego złotej radzie doszła do wniosku, że jest w niej dużo prawdy. Jednak zdecydowanie dzisiaj nie była pora na głębokie przemyślenia. Wręcz przeciwnie! Dzisiaj mieli być dziećmi. W końcu po to tutaj przyszli. Dlatego ona bardzo szybko pozbyła się wszystkich frasujących ją myśli. Ciągle oblepiona watą cukrową przyglądała się tym wszystkim ludziom. To miejsce było najlepszym zastrzykiem pozytywnego nastroju na świecie. I wbrew pozorom czuła się tutaj bardzo dobrze. Już przestała się mocować z metalowym zabezpieczeniem i skupiła się na rozmowie. Doszła do wniosku, że skoro nikt uparcie z tym nie walczy to i ona nie powinna. Wzruszyła ramionami na jego pytanie. - Widzisz… dla Ciebie to jest proste, ale ludzie nie są prości. Szukają tylko prostych rozwiązań. - powiedziała i pokręciła głową po chwili szeroko się uśmiechając. - Ale bez względu na to kupują. I to jest powód do świętowania. - dodała zadowolona. Nie miała zamiaru już nigdy więcej rozwodzić się nad tym problemem. Teraz musiało być już tylko lepiej i prościej. Zaczynając od tego szalonego pomysłu pójścia do tego szalonego miejsca. Szczególnie jedną pomocnicę. Dziewczyna uniosła brew zainteresowania. - Bertie Bottcie czyżby w Twoim życiu zawitała kobieta? - zapytała po chwili szeroko się uśmiechając. Nie znali się zbyt długo, ale nigdy nie słyszała, żeby ten opowiadał coś o wybrance swojego życia. Więc jeśli jest ona w jego życiu już długi czas to Piwka nie miała szansy się niczego o niej dowiedzieć. A jeśli pojawiła się niedawno to chciała wiedzieć. Z ciekawości… to oczywiste. Ale też dlatego, że mężczyzna od początku był dla niej bardzo dobry i bardzo pomocny. I jednak chciałaby, żeby otaczał się dobrymi ludźmi. I dobrymi kobietami. - Bo wątpię, żebyś tak się rozświetlał na myśl o Pani duchu. - dodała z przekąsem. Tak dobrze pamiętała, że Ruderę zamieszkiwała niechciana, a już po trochę chciana lokatorka. Jednak dobrze czuła, że to nie o niej mówił sąsiad,  a o jakiejś innej, ważnej w jego życiu osobie. Piwka lubiła słuchać, że innym dobrze się dzieje w życiu. Pewnie większość na jej miejscu nie chciałaby słuchać o miłości, kwiatkach i ważnych osobach, ale ona taka nie była. Życzyła każdemu jak najlepiej. Życzyła, żeby nikt w życiu nie musiał znosić tego co ona. Zaśmiała się słysząc, że i Pomka wmaszerowała do jego życia ze swoją miłością do słodyczy. - Takie przypadki nie istnieją, mój drogi. Każdy Sprout ma w sobie jedną krew. - uśmiechnęła się. - Moja siostra jest zwolenniczką wszystkich słodyczy istniejących na świecie. - dodała z uczuciem. Tęskniła za nią. Siostra była dla niej niemalże najważniejszą osobą na świecie. Zaraz po Natcie. Cała jej rodzina. - Wpadła do Ciebie z wizytą czy też kazała Ci wyrywać chwasty? - zapytała z rozbawieniem. Podskoczyła kiedy metalowa barierka zaczęła na nich opadać. - Na Merlina – mruknęła kurczowo trzymając się się jej. Zobaczyła jak wszystko pod nią staje się maleńkie. Z trudem oderwała wzrok o d znikającego gruntu i przeniosła na wskazaną przez sąsiada kolejną atrakcje. - Jeżeli to przeżyje to pójdę z Tobą wszędzie. - zarządziła i uśmiechnęła się szeroko w jego stronę. A potem… potem było trochę krzyku.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Wesołe miasteczko [odnośnik]15.10.16 17:35
- Żeby jedna. - dodał, a jego uśmiech lekko się zmienił. Spojrzał na Peony trochę bezradnie. Bo kompletnie nie wiedział, co czuł. - Skoro jesteśmy dziś dzieciakami, możesz wiedzieć, że dorobiłem się problemu godnego czternastolatka i jakoś nie potrafię się z niego wydobyć.
Zaśmiał się pod nosem, bo i ta sytuacja była w jakiś dziwny sposób komiczna. No jasne, że duch musiał wrócić w chwili, kiedy był z jakąś dziewczyną już jakiś czas i przyzwyczajał się do myśli, że z nią jest! I to nie "jakaś" dziewczyna, a Polly, która była wspaniała. Dodatkowo cała aura, jaka towarzyszyła myślom Botta i świadomość, że w wieku dwudziestu jeden lat wypada być już na tyle dojrzałym emocjonalnie, by takie decyzje po prostu podejmować trochę go bawiła. Bo myśl o tym, że może kogoś zranić na razie odsuwał na bok. Wolałby pomyśleć, jak nie ranić nikogo tak najpierw.
- Lana jest wspaniałą kobietą, rozjaśnia mi dni i zawsze służy uroczą anegdotą, bardzo często związaną z niższością mężczyzn względem kobiet. Niewątpliwie mogłem mówić o niej! - poprawił ją zaraz, bo przecież jego domowy duch jest cudowny. - Ale schody wyremontowałem. Można podejrzewać, że na nich do niej nie dołączę.
Dodał z szerokim uśmiechem. No, Piwka skoro widzieli się już kilka razy pewnie nabrała przeświadczenia o tym, że Bertie do skręcenia karku nie potrzebuje zniszczonych schodów, ani nawet schodów. Właściwie to wystarczy mu prosta droga, a nawet nie, wystarczą mu dwie własne nogi, żeby się potknąć. Albo coś upuścić, czy zniszczyć. Ale nie trzeba być w tej chwili zbyt szczegółowym!
- Łamiesz mi serce i obrażasz uczucia. To zabrzmiało, jakby słodycze z Próżności nie były najwapanialsze i jedyne na świecie, masz to w tej chwili cofnąć, Peony Sprout albo stąd wysiadam. - zagroził wesoło, zerkając przed siebie. No dobra, są trochę wysoko nie wysiądzie, ale niech lepiej cofnie, bo nie będzie wiedział co zrobić, żeby swojej groźby nie spełniać. Zaraz przyciągnął ją do siebie, żeby może ją trochę uspokoić i tylko się śmiał się dalej razem z jej śmiechem i krzykiem, wypatrując przy tym jednocześnie miejsc w które muszą udać się za chwilę.
- Będziesz przeklinać własne słowa. - zaśmiał się tym weselej na jej groźbę, bo skoro przeraża ją diabelski młyn, na rollercosterze będzie super! Ale może właśnie to tym lepiej, bo przecież o lęk tu chodzi. Kończył pomału swoją watę cukrową. Na co dzień za nią nie szalał, ale w Wesołym Miasteczku nic nie jest bardziej na miejscu.
- Jaka jest najbardziej szalona rzecz, jaką w życiu zrobiłaś? - zapytał po chwili ciekawsko. Może Piwka ma się czym pochwalić!



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wesołe miasteczko - Page 2 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Wesołe miasteczko [odnośnik]17.10.16 13:15
Jego słowa trochę zbiły ją z tropu. Widocznie jej sąsiad naprawdę miał problem, którego rozwiązanie był równie problematyczne. - Jeżeli to problem z trądzikiem… mogę Ci coś przygotować. - odparła z przekąsem, ale zaraz uśmiechnęła się szeroko i chwyciła go za rękę. - No to co się dzieje? Niech moje doświadczenie będzie dla Ciebie drogowskazem. - powiedziała. Naprawdę mógł jej powiedzieć o tym co go męczy. Może właśnie fakt, że nie znali się jeszcze aż tak dobrze był tutaj pozytywem. Nie oceniała go przez pryzmat przeszłości, nie miała zamiaru nawet na nią spoglądać. Oczywiście wszystko zależało od tego czy ów problem mieścił się w ogóle w jej granicach rozumowania. Co ostatnio także przydarzało jej się dość często.  Zaśmiała się kiedy zaczął opowiadać o duchu zamieszkującym jego piękną Ruderę. Im więcej o niej słyszała tym większą pałała do niej sympatią. - Wyższość kobiet nad mężczyznami? Mówiłam już jak bardzo ją lubię? - zapytała unosząc brew. Ah Piwka nie była feministą. Ani trochę. Nawet jednym procencie. Kiedyś miała swoje zdanie. Potem tą indywidualność utraciła na rzecz piekielnego małżeństwa w jakim się znalazła, ale teraz… czuła. Po prostu czuła, że łapie wiatr w żagle. Nawet jeśli przytłacza ją tak wiele rzeczy. Nawet jeśli tak wiele rzeczy nie daje jej spokoju. Czuła, że znowu może oddychać, a przecież to było w tym wszystkim najważniejsze. - To chyba mogę Cię w końcu odwiedzić skoro naprawiłeś schody… - odparła. Nie, żeby wcześniej się bała. No znaczy może trochę tylko. Skręcony kark to nie była pozytywna wizja zakończenia życia. Jednak nie dlatego jeszcze go nie odwiedziła. Na jego kolejne słowa złapała się za „serce” w dość teatralnym geście. - Nie skacz… nie rób mi tego. Cofam wszystko! Nawet cukier w Waszych cukierniczkach jest najsłodszym cukrem na Ziemi! - i naprawdę tak uważała. Może nie tyle jeśli o cukier chodziło, ale ogólnie o wszystkie słodkości. Kiedy się poznali i usłyszała, że jest cukiernikiem była szczerze zaskoczona. Nigdy nie widziała, żeby jakiś mężczyzna bawił się w pieczenie ciast i przyrządzanie deserów. Ale później zobaczyła i to tylko potwierdziło jak bardzo się w tym myliła. Bertie wkładał w to wszystko nie tylko umiejętności i serce, ale też całą swoją duszę. I to było widać. To naprawdę było widać. Nie mogła nie krzyczeć. Zamykała oczy i otwierała. Krzyczała i zaciskała zęby. Naprawdę już żałowała swoich słów. Później miało być tylko gorzej? Jednak nie było to tak, że czuła się źle. Śmiała się. To wszystko ją bawiło chociaż czuła, że jak nie postawi zaraz nogi na ziemi to po prostu umrze. Nie wiedziała ile to trwało, ale kiedy diabelski młyn się zatrzymał nie mogła się  ruszyć. Podała mu dłoń i pokręciła głową. - Żyje. - powiedziała trochę przytłumionym głosem. - Żyje! - powtórzyła głośniej i poskoczyła z radości. - Nie umarłam. - zaśmiała się. Tak, to był chyba jeszcze szok. - O co mnie pytałeś zanim odpłynęłam? - zapytała i już sobie przypomniała. - Najbardziej szalona rzecz… - zamyśliła się. -  Na Merlina nie wiem… może hmm.. - zaczęła. - Jak miałam sześć lat uciekłam z domu. Nie śmiej się… byłam bardzo zła bo usłyszałam jak mój ojciec rozmawia z mamą o prezentach i Mikołaju. Jak się spostrzegli, że to słyszę zaczęli mi opowiadać, że Mikołaj zostawił prezenty, bo musiał iść dalej więc się uparłam, że go dogonię. Nic nie powiedziałam, wyszłam z domu… dodam, że w piżamie. Moi rodzice mieszkają zaraz przy lesie. Teraz znam go jak własną kieszeń, ale kiedyś? Wpadłam jak śliwka w kompot. Ani Mikołaja, ani domu… kiedy w końcu tato mnie znalazł. Moją karą była tygodniowa gorączka. Czy to było szalone? -zapytała unosząc brew. Oczywiście miała dużo takich historii. Kiedyś… nawet w szkole była całkiem inną osobą.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Wesołe miasteczko [odnośnik]17.10.16 19:31
- To temat na dłuższą rozmowę. Możemy się umówić, że na dniach wpadnę do ciebie z babeczkami, ty zrobisz coś do picia i opowiem ci wszystko o kobietach mojego życia. - uśmiechnął się lekko. Nie chciał przez cały ten wypad biadolić o czym, czego sam do końca nie rozumiał. Wolał najpierw poukładać to sobie w głowie, bo i faktycznie miał ochotę się trochę wygadać i miał wrażenie, że wypowiedzenie tego wszystkiego na głos może mu pomóc, ale najpierw chciał się do tego jakoś psychicznie przygotować. Jakoś tak się stało, że bardzo szybko zaufał Peony - znali się dopiero chwilę, nie mógłby jej nazwać przyjaciółką, bo prawie nic o sobie nie wiedzieli, ale po prostu dobrze mu się z nią rozmawiało, chwilami nawet lepiej niż z ludźmi, których znał od lat. Może po prostu potrzebował takiej świeżej duszyczki w swoim towarzystwie?
- Do tej pory jedynie wspominałaś, żebym na nią uważał. - uśmiechnął się szeroko. Bardzo lubił tego charakternego ducha. Miał z Laną wiele śmiechu, była bardzo ciekawą współlokatorką. - Musisz mnie odwiedzić. Poznasz ją w końcu. Myślę, że się dogadacie. - przyznał. Piwka na co dzień może i wydawała się dość poważna i zajęta codziennością, ale wystarczyło dać jej pretekst i Bertie sądził, że też ma swój charakterek. Może po prostu miała do tej pory za wiele pecha i zbyt mocno zaczęła o nim myśleć? Tak, czy inaczej potrafiła się bardzo ożywić.
Dalszych jej słów nie skomentował, bo i zajął się po części nabijaniem z niej i jej reakcji. Aż nie wyszli. Złapał jej rękę i lekko ją objął, bo spodziewał się, że będzie miała "miękkie kolana" po takich emocjach i tylko śmiał się dalej na prawdę rozradowany, że dała się tu zaciągnąć.
- Żyjesz! Ale to dopiero początek. - dodał bardzo wesołym tonem i poczochrał jej włosy porządnie, jak młodszej siostrze, po czym puścił ją, kiedy zeszli z blaszanych schodków pod karuzelą, którą sam uważał za bardzo spokojną. Co się będzie działo dalej!
Jej mikołajkowej historii wysłuchał z uśmiechem na ustach, wyobrażając sobie małą dziewczynkę, z którą jako dzieciak na pewno świetnie by się dogadał. Bo jak to, że Mikołaj sam nie da prezentów? Bertie z premedytacją udawał, że nadal wierzy w wesołego, prezentowego brodacza o kilka lat za dużo nawet, kiedy już nie wypadało, bo za bardzo bawił go wuj wpadający z prezentami. Z czasem oczywiście wszyscy się połapali, że blondyn nie jest aż takim półgłówkiem, ale teraz młody Bott wyczekiwał małych dzieci w rodzinie, żeby samemu zacząć się przebierać w czerwony kostium. Ciekawe, czy Matt zgodziłby się być elfem albo reniferem?
- Całkiem całkiem. nawet mnie przebiłaś, byłaś dziewięć lat młodsza ode mnie, kiedy nawiałem z domu. Brawo. - przyznał wesoło. No, pewnie w chwili, kiedy mała błądziła po lesie nikomu do śmiechu nie było, ale skoro ten moment minął już dawno, historia z happy endem była całkiem przyjemna. - Grunt, że umiałaś być uparta i gonić marzenia. - dodał, a jego standardowy, szeroki, ciepły uśmiech nie znikał mu z twarzy.
Wyrzucając po drodze patyk po wacie do kosza, Bertie zaczął się rozglądać za kolejną karuzelą.
- Tratujemy się na tych śmiesznych samochodzikach na prąd, roller coster, czy tunel strachu? - dał jej wybór między rzeczami, jakie mieli najbliżej.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wesołe miasteczko - Page 2 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Wesołe miasteczko [odnośnik]17.10.16 21:35
No dobra! Jeżeli mieli być dzisiaj dziećmi to problemom mówili stanowcze nie. Pokiwała głową. - Dobrze. Wyprzedziłeś mnie, bo miałam zamiar Cię zaprosić na obiad jako, że ominęła mnie największa impreza… - powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. - Oczywiście mówię o Twoich urodzinach. Dolina o niczym innym nie mówi tak na marginesie. Więc nie znosząc sprzeciwu widzę Cię u siebie. - dodała. Żałowała. Nawet bardzo. Jednak czuła, że to jednak jeszcze za dużo. Potrzebowała o wiele więcej czasu by znowu zacząć żyć. No i pozostawał Nate, którego nie chciała kolejny raz zostawiać rodzicom. Oczywiście wiedziała, że bez większego problemu zajęliby się wnukiem, ale wychowali tak dużą gromadę dzieci, że teraz powinni mieć czas dla siebie samych, a nie na kolejną dawkę wychowania. Tak właśnie myślała. To dopiero był ich pierwszy przystanek. I ku jej zdziwieniu nie musiała się zmuszać do tego by wybrać kolejną atrakcję. Nie musiała tego mówić, bo coś czuła, że już dobrze widział jaki humor jej dopisywał i że pod tym względem miał bardzo dużo racji. Naprawdę czuła się jak dziecko. Takie trochę wyrośnięte dziecko, które od dawna właśnie takiego oderwania potrzebowało. - Nawiałeś z domu? Coś czuje, że w tej historii nie ma Mikołaja co? - zapytała unosząc brew. Ona sama też nie jeden raz chciała po prostu uciec z domu. Jednak nigdy tego nie zrobiła. Czuła, że jej rodzice tego akurat by nie przeżyli. - Tak. Kiedyś tak było. Powinieneś mnie wtedy poznać. - dodała wzruszając ramionami. Po chwili jednak uśmiechnęła się szeroko i zaczęła się rozglądać szukając kolejnych atrakcji. Spojrzała na niego zamyślona. - Tę śmiertelną atrakcję zostawmy na koniec. Bo kto wie… chyba musiałabym złamać obietnicę i uciekłabym z krzykiem. - powiedziała. Stanęła na środku chodnika, zamknęła oczy i zakręciła się wyciągając dłoń do przodu. Kiedy się zatrzymała jej palec wskazywał samochodziki. - Los wytypował. - powiedziała  jakby nie było innej możliwości. Za losem trzeba było iść i tyle. Nie było innego wyjścia. Ruszyła w tamtą stronę już czując się o wiele pewniej niż jeszcze chwile temu. - Dobrze… to teraz Twoja najbardziej szalona rzecz? Oprócz zakupu wielkiego domu z dodatkiem specjalnym. - powiedziała czując, że w jego życiu było wiele szalonych rzeczy. Taki właśnie jej się wydawał być. Potrafił zaskakiwać i to było już pewne przy ich pierwszym spotkaniu.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Wesołe miasteczko [odnośnik]19.10.16 19:08
Zaśmiał się pod nosem. Cieszył się, że cała impreza wyszła nawet, jeśli sam zajmował się na niej bardziej zapijaniem spraw sercowych, niż samą zabawą. Był genialny wystrój, świetnie poprzebierani ludzie, dobra muzyka, w ogóle to świetni ludzie, super jedzenie i dużo alkoholu. Czego chcieć więcej?
- Jest o czym. Polly i Titus postarali się z wystrojem. Bo to oni właściwie zrobili. Szczerze to ja myślałem, że mnie wszyscy olali, bo nikt nie chciał przyjść, wchodzę do domu i bum, wyskakują ludzie, krzyczą, że niespodzianka i wszystko wygląda jak z morza. Bo temat zrobili wodę i ludzie się poprzebierali za skorupiaki, ryby, piany i w ogóle. Z sufitu zwisały macki jak od ośmiornicy, dookoła latały bańki mydlane, nawet stół był jak rafa koralowa. - opisał w skrócie, żeby Peony wiedziała, jak bardzo ludzie mają o czym gadać. I może następnym razem wpadnie! Nie wierzył, że nie miałaby co robić, na pewno znalazłby się ktoś do gadania, czy tańczenia, picia, cokolwiek. A gdyby się nudziła, ma zawsze blisko do domu. Ale to już argumenty na kolejną okazję, póki co Bertiemu wystarczy. Czas wrócić do bawienia się na mieście.
- Mikołaja nie ma, za to jest nerwica mojej mamy. Ojciec lubi mi wypominać, że zanim się urodziłem, była bardzo spokojną osobą. - uśmiechnął się lekko. No, co on poradzi? - To nie tak, że stało się coś złego. Po prostu moi rodzice mnie kochają i jak wszyscy rodzice, nie zgodzili się puścić piętnastoletniego dzieciaka na wycieczkę pod namioty cholera wie w jakim kierunku. No to zostawiłem list i wyruszyłem. A... no, a oni nie znaleźli listu. Zakładam, że poleciał za okno, bo w sumie chyba go nie zamknąłem.
Trudno nauczyć dziecko odpowiedzialności, Bottowie dobrze o tym wiedzą. Ale Bertie przeżył wyprawę swojego życia! No... tylko gdyby rodzice o tym wiedzieli, byłoby łatwiej. W każdym razie mniej krzykliwie na sam koniec. Urządzili mu opieprz życia, szlaban stulecia, ale nie zdołali sprawić, żeby młodociany uciekinier pożałował swojej wycieczki.
- Było najlepiej na świecie. Przeszliśmy Ben Nevis! No i staram się nie myśleć, przez co przechodzili rodzice. Nigdy tak nie wrzeszczeli, jak kiedy mnie jeden auror do domu sprowadził. No i dłuugo mi tego nie darowali.
Jasne, że było mu przykro, że po raz kolejny doprowadził rodziców do nerwicy, ale co on na to poradzi? Na szczęście teraz był już dorosły, a w każdym razie pełnoletni i nie martwili się tak bardzo, jeśli znikał na trochę, zazwyczaj o tym nawet nie wiedzieli. Pewnie odkąd się wyniósł z domu, są troszkę spokojniejszymi ludźmi. No, gdyby nie jedna sprawa.
Uśmiechnął się szeroko na widok tego, co wskazał palec-wyrocznia i ruszył w tamtym kierunku, bo bardzo mu się ten wybór losu spodobał.
- Stratuję cię. Jestem w tym świetny. - obiecał, bo przecież w tych samochodzikach nie chodzi o jeżdżenie, a o zderzanie się! Na "odbite" pytanie musiał się trochę zastanowić. Najbardziej?
- Trudno powiedzieć. Serio, nie wiem. Dużo rzeczy było w szkole. Sama ucieczka to coś. Ten dom. Motor ponoć, choć to tam... ale najbardziej? - nie wiedział. Po prostu nie lubił się nudzić i raczej nie miał zahamowań nazywanych przez wiele osób instynktem samozachowawczym, czy wolą przetrwania. - Chyba nie umiem powiedzieć.
Przyznał. Z wiekiem jego możliwości się zwiększały. Bertie miał wrażenie, że wszystko w jego życiu jest dość niesamowite i troszkę szalone. I bardzo tę myśl lubił.
Stanęli już zaraz w kolejce do samochodzików. I owszem, cieszył się jak dzieciak.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wesołe miasteczko - Page 2 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Wesołe miasteczko [odnośnik]21.10.16 13:37
Cała impreza z opowieści chłopaka wyszła naprawdę niesamowicie. Najbardziej rozbawił ją fakt, że wszyscy goście byli poprzebierani według tematu przewodniego. I aż nie mogła sobie wyobrazić miny solenizanta, kiedy nagle piany morskie i skorupiaki zaczęły mu życzyć wszystkiego najlepszego. - Naprawdę myślałeś, że wszyscy zapomnieli? - zapytała unosząc brew. - To by było niemożliwe. Jestem pewna, że sama piątka Twoich współlokatorów miała z co najmniej tysiąc propozycji na spędzenie tego czasu z Tobą. - dodała z uśmiechem. Ludzie w Dolinie lubili sobie poplotkować dlatego też wcale się nie dziwiła, że impreza urodzinowa Bertiego była jednym z najlepiej sprzedających się ostatnio tematów. Oczywiście, że dobrze by się tam bawiła! I oczywiście, że znalazłaby kogoś z kim mogłaby się pobawić. Ale to była Peony. Ona była mistrzem utrudniania sobie życia nawet wtedy, kiedy coś było proste jak budowa cepa. Ale tak… wyobrażenie sobie tej imprezy działało i pewnie kolejnej takiej okazji by już nie przepuściła. Trochę jej ulżyło, że to nie była ucieczka z etykietką dramatów nastolatka. Tych było bardzo dużo. Miała nadzieje, że jej Nathanielowi nigdy nie wpadnie do głowy uciekanie z domu. W jakimkolwiek celu. Uśmiechnęła się szeroko. - Tobie rodzice zabraniali biwakowania, a mnie do niego przymuszali. I uwierz mi nie wiem co gorsze. - powiedziała. Oczywiście zawsze uwielbiała biwakowanie. Jednak czasami było to zbyt częste i Peony zapomniała jak to jest czerpać z takich rzeczy przyjemności. W końcu kiedy się do czegoś przyzwyczajasz to nie patrzysz na to już w ten sam sposób. - Auror? - powtórzyła i pokręciła głową. - Jakby mi kiedyś Nathaniela jakiś auror przyprowadził chyba zeszłabym na zawał. Byłeś niegrzecznym dzieckiem, Bertie Bottcie. - dodała i uśmiechnęła się szeroko. Nie mogła nic poradzić na fakt, że od siedmiu lat myślała całkowicie jak mama. Teraz bardzo dobrze rozumiała co czuli jej rodzice i wszyscy inni rodzice na świecie kiedy ich dzieci niekoniecznie ich słuchają. Zaśmiała się słysząc jego słowa. - Ku Twojemu zdziwieniu na samochodzikach już byłam. Więc nie bądź pewny wygranej. - powiedziała unosząc brew. Tak naprawdę to było bardzo dawno i pewnie kiedy wsiądzie do jednego z tych małych mydelniczek to zapomni wszystko co kiedyś pamiętała, ale niech się boi! Podejrzewała, że będzie mu ciężko wybrać najbardziej szaloną rzecz. Już po pierwszym ich spotkaniu była w stanie stwierdzić, że mężczyzna jest typem szukającego przygód. - Dobra, a Twoje najgorsze w życiu spotkanie? - zapytała unosząc brew. Każdy w swoim życiu przeżył takie spotkanie, o którym pewnie wolałbym zapomnieć. Może kompromitujące, może najnudniejsze, może po prostu całkowicie zbędne? Nie wiedziała czemu akurat o tym pytaniu pomyślała. To wydało jej się być po prostu ciekawe. W kolejce została przed nimi jeszcze jedna para. I tak, ona także cieszyła się jak dziecko.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Wesołe miasteczko [odnośnik]22.10.16 13:40
- Ej, odzywałem się prawie do każdego kogo znałem i każdy z osobna nie miał czasu, szedł do pracy, nie miał ochoty, coś mu się stało, wyjeżdżał i tak dalej to co miałem pomyśleć? - Bertie z reguły sam marcówki organizował, więc nawet nie przyszło mu do głowy, że ktoś postanowił zrobić to za niego i to tego wszedł w jakiś spisek z jego znajomymi, żeby myślał, że go kompletnie olali i nagle wyskoczyli jako skorupiaki, ryby i algi, kiedy już wróci do Rudery, żeby pić w samotności!
- Wiesz, do biwakowania mnie zachęcali, ale jeśli ojciec, wuj albo ktoś szedł ze mną. A to oznaczało ciągłą kontrolę. A myśmy nie wiedzieli gdzie idziemy, mieliśmy ogólny cel i chcieliśmy po prostu ruszyć w świat. Najlepiej mugolskim stopem. - stwierdził i się zaśmiał, bo i sporo planów im się udało! - Czemu musieli cię zmuszać? Znaczy na pewno nie boisz się robali i pająków jako zielarka, naturę też lubisz, nie powiesz, że leżenie pod gołym niebem przy ognisku nie jest najdoskonalszą rzeczą pod słońcem. - pokręcił głową. Peony nie wmówi mu, że nie docenia podobnych przyjemności, wiedział, że też by to czuła, gdyby się na taki biwak wybrali! Był tego absolutnie, ale to całkowicie pewien.
- No, zazwyczaj jak znika dziecko, powiadamia się o tym aurorów, tak też zrobili moi rodzice. - przyznał. - I uważam siebie za bardzo grzecznego dzieciaka! Patrz, nigdy nie miałem głupich zabaw w rozwalanie cudzej własności, czy coś, żaden wandal ze mnie nie był, ani nic. Po prostu lubiłem się bawić i przyciągałem wypadki. Ale nigdy nie zrobiłbym specjalnie czegoś, co by rodziców zraniło. - uniósł ręce. No, na prawdę! To wszystko wypadki były! - Po prostu nie wszystko mi w życiu wyszło jak miało. - dodał ze śmiechem. Bo tych zbiegów okoliczności było aż za wiele i tych wypadków i wszystkiego. W szpitalu Cynthia nawet przez chwilę przecież podejrzewała, że nad Bertiem ktoś się znęca, że taki posiniaczony wiecznie i co chwila coś mu jest. No, ale poznała chłopca lepiej to zrozumiała, że to najzwyklejsza w świecie oferma.
- W takim razie wierzę, że konkurencja będzie wyrównana. O spotkaniu opowiem ci potem. - zadecydował. Będzie musiał pomyśleć. Bo miał ochotę powiedzieć o urodzinach, ale to wszystko jest temat na osobną rozmowę. Jeszcze mu się chyba to wszystko nie poukładało w głowie. A i z nieprzyjemnych spotkań też musi coś wybrać, bo wbrew pozorom trochę ich było!
Zaraz jednak wsiadał do samochodziku, wybrał sobie czerwony. Bo tak, bo chciał, bo mu się rzucił w oczy. I odczekał, aż włączą w nich co ma się włączyć i zaraz ruszył razem z całą resztą osób poinformowanych, że powinno się jeździć w kółko, a nie zderzać i jak wszyscy inni zaczął kombinować jakieś fajne zderzenie. Bo przecież wszyscy wiedzą, że o to tu chodzi! Zaraz skręcił swój niezbyt skrętny samochodzik i z pełnym rozbawieniem na twarzy godnym kilkuletniego dziecka zapewne ruszył na czołowe spotkanie z Peony. A jak!



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wesołe miasteczko - Page 2 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Wesołe miasteczko [odnośnik]23.10.16 16:22
Zdecydowanie zazdrościła mu takich urodzin! Jej od dwóch lat zwykle nie różniły się od innych dni. Wcześniej też nie miała zbyt wielu możliwości. Jedyne urodziny, które mogłaby nazwać szczególnymi to dwudzieste trzecie. Kiedy jeszcze wierzyła, że wszystko w jej życiu może się właściwie ułożyć. Kiedy wszyscy najważniejsi dla niej ludzie spotkali się w jednym miejscu by szczerze złożyć jej życzenia. Później były to głównie listy, albo szybkie słowa. Wywróciła oczami. - Zawsze miałbyś Lanę! - powiedziała z szerokim uśmiechem. W ogóle nie rozumiała jak mógł pomyśleć, że mogą nie mieć dla niego czasu w tak ważnym dniu. Coś jej się wydawało, że przyjaciół to on miał bardzo bliskim. Przecież sam był niesamowicie przyjacielski. Wzbudzał zaufanie przy pierwszym kontakcie, a taką zdolność mieli nieliczni. Zamyśliła się słysząc jego pytanie, a właściwie zdziwienie w jego głosie. - Uwielbiałam to i masz rację nie ma nic lepszego niż ciemne niebo, ognisko i historie o leśnych stworach. - zaczęła uśmiechając się na samo wspomnienie tych dni. - Myślę, że czułam się w pewien sposób zmuszana do biwakowania, bo nigdy nie czułam się tam… beztrosko. Jestem niemalże najstarsza z całego swojego rodzeństwa więc musiałam być tą, która się nimi zajmie nawet w środku tak dobrze znanego im lasu. Jak widzisz odpowiedzialność płynie w moich żyłach. Więc w pewnym momencie zaczęłam się buntować… czując, że to już nie jest czysta przyjemność, a rodzaj powinności. - westchnęła. - Szybko mi przeszło bo jednak chyba byłam do tego stworzona. - powiedziała z uśmiechem. Chociaż miała starszą siostrę i starszego brata to nie byli oni już tak wyciągnięcie ręki jak ona. Jej mama kiedyś powiedziała, że Piwka jest talizmanem Sproutów. Nie wierzyła w to. Uśmiechała się słuchając jak mówi o swoim dzieciństwie i doszła do wniosku, że mogła go sobie takim wyobrazić. Czasami łatwiej przychodziło jej myślenie o ludziach, których niedawno poznała niż tych, których znała już od lat. - Znajdź mi kogoś komu wszystko w życiu wyszło. - odparła lekko się uśmiechając. Nie było takich ludzi. Każdemu podwinęła się kiedyś noga. Czy to na początku życia, czy później. Kiedy w końcu przyszła ich kolej Peony skierowała się w stronę żółtego samochodziku. Położyła ręce na kierownicy i zaśmiała się. Nigdy nie potrafiła zrozumieć co mugole widzą w prowadzeniu samochodów. Co na przykład niektórzy czarodzieje widzą w prowadzeniu samochodów. Teraz ją to naprawdę bawiło. Na początku jeździła tak jak wszyscy, ale kątem oka ciągle obserwowała Bertiego. Wiedziała, że to kwestia czasu kiedy postanowi ją zaatakować. Widząc jak wyrywa się z ciągu samochodów roześmiała się radośnie i sama też skręciła samochodzikiem by uciec od jego zderzenia. Niestety nie zdążyła i Bott uderzył w jej piękny, żółty samochodzik z taką siłą, że aż cofnęła się uderzając w czyjś za sobą. No i wtedy się zaczęło. Już nikt nie myślał o jeżdżeniu w kółko. Wszystkie samochody gnały sobie na spotkanie, a Piwka nie miała zamiaru być dłużna. Czując nadarzającą się okazję skręciła chowając się za innym samochodzikiem, a potem wyprzedzając go i tym samym uderzając samochodzik Bertiego od strony „pasażera”.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Wesołe miasteczko [odnośnik]23.10.16 18:41
Może i moment zderzenia nie był zbyt przyjemny, bo i człowiek z natury nie lubi, kiedy jakieśtam siły fizyki nim zarzucają. Nie tak mocno, jakby to był prawdziwy wypadek, bo i te samochodziki miały niestety na szczęście swoje ograniczenia prędkości, ale nadal na tyle, żeby poczuć, że cała maszynka jest bardzo twarda! To jednak nie miało najmniejszego znaczenia, bo i była to część zabawy i Bertie zaraz po spowodowaniu jednego wypadku wykręcił, by zderzyć się z kolejnym samochodzikiem. Bo i zaraz obcy ludzie zaczęli w siebie wjeżdżać, bo i w tej atrakcji jedną z fajniejszych rzeczy jest to, że z reguły bawią się wszyscy i nie ważne, kto jeździ dookoła. Właśnie próbował uciec przed jakimś nastolatkiem w zielonym samochodzie z dwoma czarnymi paskami i numerkiem osiem na masce, kiedy to uderzeniem zaskoczyła go sama Piwka. Zaczął się chichrać jak to on, szczególnie, kiedy znowu nimi zatrzęsło, bo i dzieciak ich dopadł i przesunął jeszcze trochę. I uderzali tak o siebie nawzajem i o obcych ludzi dobrą chwilę, zanim wszystkie autka zaczęły zwalniać i się zatrzymywać i, choć Bertie z nie gasnącą nadzieją spróbował trochę mocniej wcisnąć pedał, oznaczało to koniec zabawy. Czy przynajmniej tej rundy.
- Musimy tu jeszcze wrócić. - zadecydował, bo może i to zabawa siniakotwórcza, ale każdy siniec jest tylko wspomnieniem wesołomiasteczkowych kraks! Przeszli razem z małym tłumkiem przez bramkę, żeby opuścić bardzo kolorowo ozdobione pole samochodzików i porozglądać się za kolejną atrakcją.
- Chodź tam! - wskazał zaraz na wysoką karuzelę do której na długich łańcuchach były przyczepione huśtawki. Kiedy karuzela zaczęła się kręcić, siedzonka unosiły się wysoko i aż odginały, a ludzie na nich mieli świetny lot! I część z nich pewnie niezłe zawroty głowy, ale kto by się tym przejmował? - Chyba to było spotkanie z rodzicami, kiedy się dowiedzieli że siostra zaginęła. - odpowiedział na jej pytanie, kiedy w końcu podjął decyzję. Kiedy o tym pomyślał, trudno mu było wyjąć z głowy mniej przyjemne zetknięcie z kimkolwiek, jakikolwiek opieprz, awantura, szlaban czy kłótnia to była pestka. - Innym razem mogę ci o tym opowiedzieć, jak będziesz chciała. - dodał, bo i wolał nie oddawać tej sytuacji teraz zbyt wielu myśli. Nadal wierzył, że ją znajdą, więc martwienie się wydawało mu się nie na miejscu, jak przyciąganie złych rzeczy. Dzisiaj z resztą mają się bawić.
- Ulubione danie? Uważaj, bo będziesz mi je potem musiała zrobić. - zaznaczył, ruszając w stronę wskazanej przez siebie wcześniej karuzeli. Skoro umawiali się na obiad to niechże się dowie, co dobrego dostanie. - Możemy zorganizować latem biwak. Znaczy na kilka osób, nie za wiele. Ognisko, opowieści i tak dalej. - wzruszył ramionami. - Młody nie jest już aż tak mały, żebyś musiała go non stop doglądać, ktoś go pewnie zabawi, więc sobie przypomnisz, że to fajne.
Bertie bardzo lubił planować. Często wyskakiwał z planami na za rok, czy za pół roku. Ale chyba można mu to wybaczyć, skoro po tym roku, czy pół roku nagle o nich przypominał? Nie proponował rzeczy, które go nie ciągnęły w końcu. A każdy wyjazd to dobry plan. Pewnie gdzieś blisko. Jakiś wujek nauczy dzieciaka grillować kiełbaski, jego mama spokojnie poleży na trawie, on połazi po lesie i będzie się cieszył, jak mały uśnie to poopowiadają straszne historie i będzie zakaz psucia ich śmiechem i głupimi komentarzami i przypominaniem, że z wiekiem takie historie zwykle przestają być straszne.
Nie ważne, że w tej chwili przy obecnej pogodzie człowiek traci wiarę, że kiedykolwiek przestanie padać i znowu wyjdzie słońce, czy nadejdzie lato.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wesołe miasteczko - Page 2 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Wesołe miasteczko [odnośnik]26.10.16 0:32
Teraz już naprawdę czuła się jak dziecko. W tym ograniczającym ją z każdej strony małym mobilku. Samochody uderzały w nią jeden za drugim, a ona nie mogąc przestać się śmiać traciła panowanie nad tą mała kierownicą kręcąc się po całym torze. Pomimo zakazu zderzania się ze sobą ludzie obsługujący samochodziki wcale nie wyglądali na zaskoczonych, a już na pewno nie na przejętych ich występkiem. Wychodząc z toru obejrzała się jeszcze raz na swój super szybki żółty samochodzik i parsknęła śmiechem. Spojrzała na Bertiego kiwając palcem w jego stronę. - Mówiłam Ci, że umiem! - powiedziała z szerokim uśmiechem. Pomińmy fakt, że w większości to ludzie zderzali się z nią niż ona z nimi, ale przecież to nie było w tym wcale ważne. Tak, powinni jeszcze kiedyś tutaj wrócić. Albo pójść na jakieś większe samochody. Chociaż to już mogłoby być dość niebezpieczne i na pewno nie trafiłaby na taki super samochód. - Ale nie rozumiem czemu ta jedna kobieta zaczęła krzyczeć jak wszyscy zaczęli się ze sobą zderzać. Chyba są ludzie, którzy naprawdę idą tam pojeździć tylko w kółko. - dodała wzruszając ramionami. Ogólnie pewnie sama by się bała gdyby samochody były normalnych rozmiarów. Pewnie by zwariowała jakby prędkość była taka jak w normalnych samochodach. Ale tak? Nie było powodu do krzyku, a już na pewno nie krzyku związanego ze strachem. Spojrzała na wskazywaną przez Botta atrakcje i pokiwała głową. Teraz już nawet się nie bała. Teraz na myśl o wysokości już wcale nie robiło jej się słabo. No może tylko trochę. Ale przecież chciała spróbować. No i obiecała. A obietnic się nie cofa. Ruszyła w stronę wielkiej karuzeli. Im bliżej jej byli tym wyraźniejsze były krzyki dochodzące z karuzeli. Słysząc jego odpowiedź poczuła jak krew odpływa jej z policzków. Przystanęła i choć pewnie jedyne czego nie chciał zobaczyć w jej oczach była litość to nie mogła nic poradzić na to, że mu współczuła. Innym razem… skinęła głową i chwyciła go za rękę mocno ściskając. Wiedziała, że to nie jest coś o czym powinni dzisiaj rozmawiać. To był dzień specjalnie przeznaczony na zabawę i oderwanie się od wszystkich przykrych momentów. Chciała mu powiedzieć, że może na nią liczyć. Chciała powiedzieć, że wie jak to jest stracić siostrę. Powiedzieć, że wie jak to jest kiedy ktoś zaginie. Nie mogła jednak powiedzieć, że wie jak to jest za zaginionym tęsknić. Jak to jest marzyć by ta osoba się w końcu odnalazła. Jeżeli będzie miał ochotę z nią na ten temat porozmawiać to ona miała zamiar mu pomóc jak będzie tylko mogło. Chociaż miał obok siebie tyle ludzi, że pewnie powtarzałaby tylko to wszystko co już mu inni powiedzieli. Zamyśliła się nad jego pytaniem dłużej niż miała w zwyczaju jeżeli chodzi o jedzenie. - Mogłeś tego nie dodawać… teraz pójdę na łatwiznę – powiedziała unosząc brew i uśmiechając się szeroko. - Kiedyś stawiałam na prostotę, ale po tych dwóch latach daleko od tego co znam nauczyłam się, że jeżeli chodzi o jedzenie to przy prostocie jest więcej zachodu. Więc mówiąc, że idę na łatwiznę nie myśl, że dostaniesz piwo i orzeszki. Nie myśl, że Ci powiem. Skoro umawiamy się na urodzinowy obiad to też chce mieć jakiś moment zaskoczenia. - dodała kręcąc głową. No niech sobie nie myśli. Jak niespodzianka to niespodzianka. - I tak odkrywasz wszystkie moje karty. - uśmiechnęła się szeroko. Słysząc jego propozycje o biwaku szczerze się nad tym zastanowiła. Dawno już nie była… gdzieś tak z czystej woli. Nie uciekając, nie szukając pretekstu, żeby gdzieś wyjechać. - Dobra, jestem za. Trzymam Cię za słowo. - powiedziała. Już prawie dotarli na miejsce i na ich szczęście tym razem kolejki nie było. Mężczyzna wskazał im miejsca i posprawdzał wszystkie łańcuchy, żeby ktoś czasem nie wyleciał w przypływie powiewu wiatru bądź własnego strachu. Odwróciła się przez ramię i wyszczerzyła do siedzącego za nią Bertiego. - Postaraj się nie wypaść. - dodała swoim matczynym tonem.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout

Strona 2 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Wesołe miasteczko
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach