Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]24.07.16 11:03
First topic message reminder :

Salon

Na regałach są książki, które pozostały od czasów szkolenia aurorskiego, które to są między innymi poradniki, jak prawidłowo rzucać zaklęcia, co trzeba pamiętać, aby nie dać się złapać. Także są przepisy kulinarne czy nawet bajki dla dzieci. ZA dnia te miejsce jest przepełnione zarówno śmiechem, jak i czasem płaczem Alastora.
Gość
Anonymous
Gość

Re: Salon [odnośnik]22.09.16 21:17
Naprawdę, ale to naprawdę, przez kilka sekund przeleciało mi tyle myśli, aż potem nastała pustka, a moja wina zdradzała tyle, że domagała się wyjaśnień. Natychmiast, w tej sekundzie. W końcu kto na co dzień mnie widzi w pidżamie i z różdżką w dłoni w stanie gotowości? No właśnie, dlatego tym bardziej należały mi się jakieś wytłumaczenia.
Więc czekałem, skakałem wzrokiem to na syna, to na żonę, wyczekiwałem prawdy, która powinna być najbardziej wiarygodna, najmniej bolesna w kłamstwach i barwnych przeinaczeniach. Nie powinno być żadnej pomyłki, pokręcenia zdarzeń.
Tak cisza trwała w salonie, która kuła moje rozbudzone zmysły. Dopiero pierwsze słowo żony przykuło moją całkowitą uwagę i pozwoliło uspokoić rozszalałe myśli. I zaczęła mówić, czy raczej wspomniała nieszczęsny wazon, który sam sekundę temu naprawiłem. Więc niech się nie dziwi, że uniosłem zdumiony brwi do góry, moje oczy rozszerzyły się nie kryjąc mego zdumienie. Czemu temu wszystkiemu winien jest wazon? Halo, coś mi tu nie gra! Jak to możliwe żeby wazon sam się stłukł?
Zrobiłem krótki wydech i wróciłem się spojrzeniem na wazon, a potem na żonę. Czarodziej Ale że ... co proszę? Czarodziej? kto? Co? Jaki? Gdzie? Kiedy? Nie wiedziałem o czym ona do mnie mówi, kiedy to podeszła do syna. Czarodziej powtórzyłem sobie w myślach czując, jak zaczyna mi się kotłować w mózgu. Mówi o jakimś innym czarodzieju czy może o tym, że to robota syna? Jeśli to robota syna, to czy zrobił to specjalnie, czy nieświadomie? Lecz nie ważne jaki byłby jego cel, jedno było pewne - to był jego pierwszy raz., przynajmniej mi wiadomy.
Usłyszałem ciche łkanie, a potem Muna już zajęła się otaczaniem troską syna. Sam zaś stałem jak słup soli i obserwowałem. Nogi miałem wprost jak z waty, nie chciały się ruszyć, kiedy to mózg wszystko starał się rejestrować. Zrobiłem wdech i wydech i poczułem na sobie wyraźne spojrzenie żony, która chciała tym coś mi zakomunikować. Zmarszczyłem podbródek i spojrzałem na syna, a potem na nią raz jeszcze. Potem coś słyszę o ciastach i nagle wszystko stało się jasne.
ALASTOR JEST CZARODZIEJEM.
I chyba wiem co czuł ojciec, kiedy to ja po raz pierwszy objawiłem swe zdolności. To jest taka nieskrywana duma, szczęście, które jest dosłownie trudne do opisania. Miałem ochotę uściskać syna, pogratulować jemu, lecz widziałem że sam na razie jeszcze nie rozumie, co się właśnie stało. Ale no dobrze, jakoś inaczej będziemy wspólnie - bo nie inaczej, świętować ten święty dzień. Dlatego szeroko się uśmiechnąłem i zaraz uciekłem po tackę z ciastkami, z którymi wróciłem.
- Co za mama, nie? Jakaś taka łakoma, że chce dla siebie zatrzymać słodycze. Chodź weź sobie jednego. Tylko obiecaj mi, że zjesz potem cały obiad. Zgoda? - zjawiłem się przy nich i łagodnie przemawiałem do mego syna chcąc tym samym otrzymać potwierdzenie, że ładnie zje obiad. Tylko wtedy dostanie całe, a nie kawałek ciastka. Póki co nic nie mówiłem do żony, bo sam musiałem się odnaleźć w nowej dla mnie sytuacji, gdzie z jednej strony chciało mi się skakać z dumy i radości, a z drugiem chciała wyjść ode mnie nagana za zabawę z niebezpiecznymi rzeczami. Ta, wazon zalicza się do niebezpiecznych rzeczy. Bo co, jeśli by spadło gdzieś bliżej i odrobinki wbiłyby się komuś w naskórek, albo i głębiej? Przecież nikt z nas nie zna się na magii leczniczej.
Ale na razie chciałem się skupić na synu będąc łagodny wobec niego, a potem gdy ten ucieknie bawić się klockami, porozmawiam z żoną. Tak, to był dobry plan. Tylko czy Alastor wykona swoją rolę bezbłędnie, czy będzie ciągle tutaj się kręcić?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]23.09.16 20:56
Nie wierzyłam innym, gdy mówili, że jeżeli twoje dziecko okaże się czarodziejem, to czujesz się tak dziwnie. No bo... zawsze mogło być charłakiem, ale jakoś nigdy nie dopuszczałam do siebie myśli, że Alastor miałby nie mieć mocy magicznych. A przecież charłactwo zdarzało się często, często i w wielu rodzinach, mugolskich, półkrwi, nawet błękitnokrwistych, więc dlaczego miałoby nie dotknąć właśnie mojego syna? Ale gdy zrozumiałam, że Storek jest czarodziejem, miałam wrażenie, że po prostu upewniłam się w czymś, co już wiedziałam. Byłam dumna, tak. Chciałam uśmiechnąć się do chłopca i powiedzieć mu, jak bardzo zadowolona jestem i jakie niezwykłe rzeczy ma przed sobą, ile możliwości, opowiedzieć, że kiedyś wyruszy do jednej z magicznych szkół. I chętnie bym go ucałowała (i szepnęła mu przy okazji, że zwód Wrońskiego jest dość niehumanitarny, ale jaki skuteczny), pogratulowała, ale wiedziałam, że malec tego nie zrozumie. Nie mówiliśmy mu przecież o tym wszystkim, był za mały.
Otworzyłam usta, by zaprotestować, gdy Cillian podsunął pod nos małemu tacę z ciastkami, ale ostatecznie zrezygnowałam. Jeżeli tylko zje obiad, to niech weźmie. Powinien dostać jakąś nagrodę, chociaż nie powinien bawić się wazonami. Ale to mógł być równie dobrze tylko przypadek, więc... Niech to, bycie matką naprawdę jest trudne. Jak powinnam to rozpatrywać?
Zfym opadf! — obiecał z zapałem Alastor, już wpychając do ust słodycze, przez co jego słowa brzmiały dość niewyraźnie, jeżeli można to tak delikatnie ująć.
Porwał całe naręcze ciasteczek, wepchnął sobie jeszcze kilka do kieszeni, wpakował do buzi - i popędził na krótkich nóżkach jakby ktoś groził mu balneo. Po wcześniejszym smutku nie było już śladu, jakby w jego miejsce wstawiono tylko skupienie na szkodliwym cukrze. Właściwie tyle kilkulatka widziałam. Może bał się, że zaraz mama go chwyci za ramię i udaremni przebiegły plan zwiania z okrągłym, czekoladowym darem od niebios albo że tata powie, że to jednak ciut za dużo ciasteczek? Z pewnością. Oczyma wyobraźni już widziałam, jak chowa się za jakąś szafką, dumny ze swojego nieprzeciętnego sprytu, wcinając te pierniczki...
Chyba go nie zobaczymy, dopóki nie usłyszy ponownie, jak woła go talerzyk słodyczy — podsumowałam, rozkładając bezradnie ręce. — Przepraszam, wystraszyliśmy cię? Wpadłeś tutaj z taką miną! I nawet się jeszcze nie poczesałeś! — zaśmiałam się nerwowo, potrzepując Cillianowi włosy. Zawsze wyglądały bardzo zabawnie rano. Uważałam to za całkiem urocze.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]27.09.16 9:22
Wielką ulgą jest odkryć, że ma się czarodzieja we własnych progach. Można już odrzucić tę niepewność, która zawsze gdzieś się kłębiła i powoli zacząć inwestować pieniądze w przyszłość syna. Odłożyć nieco galeonów na różdżkę, sowę, książki które co roku nie należą do najtańszych przedmiotów na Pokątnej. Może w przyszły weekend zabiorę malca do Malkin, by kupić jemu porządną szatę wyjściową. W końcu powinien chodzić odpowiednio po czarodziejskich dzielnicach.
Dlatego też nie skrytykowałem syna, ba. Nawet się zaśmiałem cicho z jego niesłychanego sprytu. A wszystko dla tych ciasteczek. Pokręciłem głową i spojrzałem na żonę, która czuła się bezradna w tym momencie. Alastor potrafi zaskakiwać, aż strach myśleć, czym nas jako rodziców jeszcze zdoła zaskoczyć. Niesamowity syn.
- Coś się na to zaradzi.- skomentowałem odnośnie talerza z ciasteczkami. Ja już coś wymyślę, by Ali zjawił się na obiad, niech o to Munka się nie martwi.
- Włosy to pół biedy.- zaśmiałem się wesoło czując jej dłonie na moich włosach. Naprawdę koszmarnie wyglądam? - Lepiej powiedz, co jest na śniadanie. Młody niesamowicie podniósł mój apetyt tego ranka.- objąłem ją w pasie i przyciągnąłem ku sobie. - Albo ciebie nie puszczę.- mruknąłem chcąc wybrać w sumie tę drugą opcję. Ona mogłaby być moim śniadaniem, obiadem i kolacją. Jej obecność wystarcza mi nasilić się na jakiś czas zapominając o przyziemnych rzeczach.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]01.10.16 14:15
Kiedy Cillian przyciągnął mnie do siebie, zupełnie wyleciały mi z głowy zmartwienia, że Alastor nie zje obiadu, objedzony ciastkami; skoro mój mąż obiecał się tym zająć, to postanowiłam mu w tej kwestii zaufać całkowicie i po prostu cieszyć się chwilą czułości. Ręce Cillka zawsze były bardzo ciepłe, jakby wiecznie chodził w rękawiczkach, przez co jego dotyk był podwójnie miły, ale sądzę, że nawet gdyby było inaczej - i tak bym to uwielbiała. Wystarczał mi sam fakt, że mam go blisko. Wtuliłam się więc w niego, by być jeszcze bliżej, i dopiero wtedy odezwałam się:
Druga opcja brzmi bardzo kusząco — Uśmiechnęłam się — ale sądzę, że mogę ci zdradzić, że na śniadanie zrobiłam naleśniki. Z dżemem — uściśliłam jeszcze. Nie chciałam jednak puszczać Cilliana do jadalni, zwłaszcza, że już ułożyłam się dość wygodnie, chociaż i tak musiałabym w końcu pozwolić mu zjeść.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]02.10.16 12:24
Powiedziała. Ech, czemu nie skusiła się na drugą opcję. - Naleśniki.... mmm. - zacząłem mamrotać tuż pod jej uchem, aż ucałowałem ją w policzek. Zaraz potem puściłem ją z objęć, pełen szczęścia i wesołości i ruszyłem do stołu, gdzie czekało na mnie śniadanie. Naleśniki z dżemem, pycha. Nalałem sobie soku pomarańczowego do szklanki uznając, że to może być jako część śniadania i schwyciłem sztuczce.
- W sumie wiesz, ostatnio jak patrolowałem ulice, to napotkałem pewną czarownicę, która pokazuje mugolom różne jakieś sztuczki. Może byśmy wybrali się z Alastorem na jeden z jej pokazów? - zacząłem mówić i jednocześnie odkroiłem kawałek naleśnika, który zaraz powędrował do mych ust. W sumie czemu by się razem nie wybrać, może to być ciekawy spektakl, gdyż my i tak wiemy, jak wygląda magia. I jak wygląda magia według mugoli, bo przecież nie widzą magii, którą my czarujemy. Oni widzą tylko jakieś sztuczki prowizoryczne.
Dlatego spokojnie jadłem naleśnika i na chwilę utkwiłem swe ciekawskie spojrzenie na żonie. Co ona o tym myśli?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]05.10.16 15:14
Ruszyłam za Cillianem, pewna, że zechce kontynuować rozmowę i usiadłam naprzeciw niego. Sama już zjadłam śniadanie wcześniej, gdzieś między próbą wciśnięcia jedzenia grymaszącemu Alastorowi a zakładaniem spódnicy, więc - nie odczuwając głodu - nie sięgnęłam po talerz ze stosikiem jeszcze ciepłych naleśników. Za to nalałam sobie soku; trudno było rano wypić cokolwiek w takim pośpiechu.
Sztuczki? — powtórzyłam jak echo, przyglądając się z ukosa Cillianowi. — Mugolom? Chyba o tym słyszałam... To się nazywa, o ile mnie pamięć nie myli: iluzjonista. Ładnie brzmi, prawda? — skomentowałam z uśmiechem. Kilku moich brudnokrwistych przyjaciół mówiło mi, że mugole też mają swoją magię, choć polega ona na sprytnych trikach. Magik robi coś tak szybko i zwinnie, że mało który widz jest w stanie odkryć sekret sztuczki i voila! Magia gotowa. Ciekawa sprawa.
Zawsze chciałam coś takiego zobaczyć. Wybierzmy się tam, koniecznie! — Pokiwałam głową z entuzjazmem.
zt x2
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]31.10.16 19:27
Niesamowite jest to, jak nagle ma siłe by wstać z łóżka i ochotę by w sklepie prosić nie o spirytus, ale o tę bardziej luksusową wódkę. Bo przecież idziesz do damy, do pani Tamuny do... no cóż, do wspaniałej kobieciny, która tak wiele ostatnimi czasy straciła. Dwa dni temu miało miejsce wasze spotkanie w windzie i to takie niepoprawne, że dziś pukasz do jej drzwi.
Stuk, puk.
Mało entuzjastycznie pukasz. Bo cóż tu się zaraz zadzieje, z jaką przychodzisz do niej sprawą. Że ją pocieszasz, że niby tak bezmyślnie, tak po prostu. Że niby Robercie Lupin, jesteś zdolny do takich wyczynów. Ty, którego zamknięto w więzieniu, ty który od kilku tygoni nie myślisz. Daj się wciągnąć w tę iluzję, że to ty możesz komuś pomóc.
Kiedy otwiera nie mówisz, czy dobrze się czuje, jak zdrowie, bo to nie ma znaczenia. Kiedy otwiera krzywo się uśmiechasz i tylko kiwasz głową.
- Jestem
Cokolwiek to oznacza.


+smoke rings of my mind+
If you missed the train I'm on You will know that I am gone You can hear the whistle blow a hundred miles
Robert Lupin
Robert Lupin
Zawód : magiczny policjant
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
For somethin' that he never done.
Put in a prison cell, but one time he could-a been
The champion of the world.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t2333-robert-lupin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f237-abbey-road-13 https://www.morsmordre.net/t3834-robert-lupin#71624
Re: Salon [odnośnik]31.10.16 20:33
Było źle. To chyba oczywiste, że było źle. Nie miałam siły się podnieść i ubrać w pierwsze lepsze ubrania z szafy, co dopiero mówić o posprzątaniu tego całego osadzającego się na niegdyś idealnie czystych półkach kurzu, poskładaniu do kupy rzuconych gdzie bądź książek i zbitych wazonów, które nieszczęśliwie wpadły mi w ręce, gdy wściekałam się na cały świat.
Tym razem jednak podniosłam się. Założyłam nawet najbardziej bezkształtne szmaty, jakie tylko zdołałam wyciągnąć z tego burdelu ubrań, zwanego potocznie szafą. Wyciągnęłam też jakieś kieliszki z szafy, jeszcze czyste, i czaczę, którą kiedyś sprezentował mi ojciec. Gruzińska wódka jest podobno najlepsza na wszystkie smutki. Alkohol był dość mocny, to prawda, zwłaszcza ten dla czarodziejów, więc uznałam kiedyś, że będzie tylko na wyjątkowo ponurą okazję. To chyba była ta wyjątkowo ponura okazja. Życie mi się zwaliło na głowę, oczywiście, że była.
Jesteś — powtórzyłam za nim mrukliwie, szerzej otwierając drzwi. — Chodź, chodź. Uwaga, gdzieś tam jest szkło.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach