Wydarzenia


Ekipa forum
Kuchnia
AutorWiadomość
Kuchnia [odnośnik]25.09.16 15:24
First topic message reminder :

Kuchnia

Bardzo przytulna francuska kuchnia nawiązująca do wiejskiego klimatu wygląda bardzo naturalnie. Wszystko ma swoje miejsce w pozornym nieładzie. Gdzieniegdzie przebijają się staroświeckie elementy, nie brak drewna i poskręcanych sosnowych umocnień. Kolorystyka nawiązuje do uroczej i bogatej natury prowincji. Na przykład, można zobaczyć następujące kolory: fioletowy kolor jak pola lawendy, żółty i zielony jak letnie słońca. W kuchni znajduje się też wiele innych elementów dekoracyjnych i atrybutów związanych z wiejskim życiem.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again



Ostatnio zmieniony przez Raiden Carter dnia 29.07.18 13:27, w całości zmieniany 3 razy
Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchnia - Page 4 Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377

Re: Kuchnia [odnośnik]24.03.19 23:48
Sophia poświęcała i ryzykowała naprawdę wiele, nie tylko w pracy, ale także w Zakonie. Działała więc na dwa fronty, narażając swoje życie, aby inni mogli spać spokojniej. Nawet jeśli miała umrzeć młodo i zostać zapomniana, chciała przyłożyć rękę do budowania nowego, lepszego świata. Nie wiedziała, jak dużo czasu jeszcze jej zostało, więc może powinna bardziej doceniać ludzi, z którymi się stykała i każdą dobrą, spokojną chwilę?
- Wiem po prostu, że nie lubisz nudy, już w szkole jej nie lubiłeś. Zawsze szukałeś wrażeń – zauważyła. Pamiętała go z lat szkolnych, ale sama miała bardzo podobnie. Bezczynność, nuda i stagnacja nie były dla niej. Nie bez powodu ciągnęło ją do aurorstwa, bo na zwykłej biurowej posadce z pewnością by się zanudziła i nie czułaby się dostatecznie potrzebna społeczeństwu. Zresztą wtedy też nie miałaby gwarancji długiego życia, wystarczyło wspomnieć pożar ministerstwa i to, jak wiele ofiar pociągnął za sobą. Nie tylko aurorów. Kto teraz był bezpieczny? Chyba nikt. Anomalie groziły każdemu, rycerze Walpurgii także stanowili coraz poważniejsze zagrożenie. – Ale obiadami nie pogardzę. Wiesz, że zawsze nienawidziłam gotować. – Z konieczności coś tam dla siebie czasem robiła, ale miała do tego wybitny antytalent. Nie odziedziczyła nawet ułamka talentu matki. – To dobrze – powiedziała; gdyby czasy były inne, to pewnie nie miałaby nic przeciwko poznawaniu nowych ludzi, choć jako przedstawicielka Departamentu Przestrzegania Prawa nadal wolałaby nie gościć pod swoim dachem złodziei i opryszków, a i oni pewnie woleliby stronić od niej. Musiała jednak być bardziej ostrożna, nie tylko o siebie. Mogła być na celowniku, więc każdy, kto znalazł się blisko niej, również mógł znaleźć się w niebezpieczeństwie. Nie chciała, by z jej powodu Johnatanowi coś groziło.
- Też myślę, że mi to pomoże. Muszę ruszyć dalej, nie mogę sobie pozwolić na słabości i nurzanie się we wspomnieniach, poza tym to względy czysto praktyczne. Nie potrzebuję tak dużego domu, skoro mieszkam sama, wracam wieczorem i wychodzę wcześnie rano. Sam widzisz, jak to tu wygląda, a to i tak jedno z pomieszczeń, do którego zaglądam częściej – mówiła, wpatrując się w kuchnię dość pustym, zamyślonym wzrokiem. Kochała to miejsce, łączyło ją z nim wiele pięknych i dobrych wspomnień, ale trwała wojna. Musiała oddzielić się od sentymentów, zostawić za sobą to, co czyniło ją słabą. Musiała być silniejsza niż kiedykolwiek przedtem, by w całości oddać się temu, co ważne. – Powoli się rozglądam, choć z oczywistych względów rzadko mam czas, dlatego idzie mi to dość opieszale, ale mam zamiar wyprowadzić się jeszcze w tym roku.
Wierzyła, że Johnatan miał doświadczenie, skoro ciągle zmieniał miejsce pobytu. Nie miał zbyt wielu swoich rzeczy, może dlatego tak niefrasobliwie podchodził do kwestii własności. Robił to co chciał, szedł dokąd chciał i nie przejmował się niczym, podczas gdy ją wiązała w miejscu praca. Również pamiętała jednak te wakacyjne wizyty, chociaż zawsze traktowała go jako kumpla do psot i wywracała oczami, kiedy mama pytała ją później, czy ona i Johnatan ze sobą chodzą. W Hogwarcie nie była zainteresowana związkami. Później też nie, jeśli nie liczyć Jamesa, który był inny od brytyjskich mężczyzn. James widział w niej równorzędnego partnera, nie istotę słabszą i wymagającą opieki, dlatego z czasem go pokochała – jako partnera i przyjaciela, bo opiekunów nie potrzebowała. Chciała iść przez życie z takim druhem u boku, z osobą która akceptowała ją taką, jaka była i nie próbowała wpychać usilnie we właściwy jej płci schemat. Gdy jednak umarł, wróciła do kraju i poślubiła się pracy, a związki nie interesowały ją w żadnym, nawet najmniejszym stopniu. Teraz uważała zakochiwanie się za zbyteczną słabość, na którą i tak nie miała czasu. Długie i szczęśliwe życie rodzinne nie było aurorom pisane.
Spojrzała na Johnatana znacząco. Nie mogła mu zdradzić zbyt wiele, ale dała mu o zrozumienia, że to nie żarty. W końcu tylko westchnęła, spoglądając na leżącą na stole gazetę, ale z ulgą powitała zmianę tematu. Na moralizujące gadki pewnie jeszcze przyjdzie czas.
- Niezbyt. Ale nie zwracałam większej uwagi na dużo młodszych uczniów. – Czasem broniła niektórych przed zaczepkami Ślizgonów, ale na tym z reguły się kończyło. Czas z reguły spędzała z ludźmi bliższymi sobie wiekiem. – Cieszę się jednak, że się dogadujecie. – Johnatan potrzebował porządnych znajomych, którzy nie pociągną go w bagno, a zachęcą do uczciwego stylu życia. – Nie wiem, czy będę mieć czas, ale się postaram. Choć jak wiesz, w ogóle nie znam się na sztuce i nie odróżnię jednego stylu od drugiego. – Sztuka nigdy jej nie interesowała, nie chadzała na wernisaże, wiedziała też, że całkiem prawdopodobne było to, że nie uda jej się tam pojawić, ale nie chciała sprawiać mu przykrości, skoro wreszcie złapał się za coś legalnego.
Widząc pakunek z ciastkami, jej oczy rozbłysły. Może nie lubiła sama gotować i piec, ale uwielbiała smakołyki robione przez innych, a o zdolnościach Bertiego miała okazję słyszeć. Od razu się poczęstowała, zdając sobie sprawę, że była głodna.
- Naprawdę dobre! – pochwaliła. Niektórzy to jednak rodzili się z talentem.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Kuchnia [odnośnik]26.03.19 11:36
- No to od dzisiaj masz prywatną kucharkę! - śmieję się. Nie umiałem gotować, ale i tak zamierzałem na dniach wybrać się do księgarni na Pokątnej, więc może dostanę tam jakąś książkę kucharską albo coś w tym guście. Chociaż jakieś kulinarne czasopismo. Kiwam głową, a gdy mówi, że się rozgląda, to marszczę lekko brwi. Czy nie obiła mi się o uszy wieść o jakimś wolnym mieszkaniu? Hmmm... Przeszukuję różne szuflady pamięci, tak intensywnie, że aż czerwienieję.
- W zasadzie... też mógłbym się za czymś rozejrzeć, no wiesz, tak przy okazji. - proponuję, wzruszając lekko ramionami. Co prawda raczej nie marzyła jej się żadna speluna w porcie, ale z drugiej strony włóczyłem się przecież po różnych miejscach, to może faktycznie coś wpadnie mi w oko?
Jak tak na mnie spojrzała, to aż mi ciarki przebiegły po kręgosłupie, więc poprawiłem się na krześle, nerwowo skubiąc jeden z rogów gazety.
- Wiesz, w sumie, jesteś przecież aurorem, świetnie sobie radzisz z zaklęciami i wszystkim, może mogłabyś pokazać mi kilka sztuczek? No wiesz, kilka zaklęć obronnych? Oczywiście jeśli znajdziesz czas. - pytam, przekrzywiając głowę na jedną stronę. Może to wcale nie był taki głupi pomysł? Ja z pewnością czułbym się pewniej, może i ona byłaby spokojniejsza wiedząc, że jednak radzę sobie z czymś oprócz uciekania? Przy Sophii nie stresowałbym się nawet jakby nie wychodziło, a ona pewnie nie oceniałaby głośno, bo przecież doskonale wie, że nigdy nie byłem zbyt biegły w sztukach magicznych. Jak już się zabrałem za transmutację, to przy okazji mogłem się także zabrać za OPCM. No i przede wszystkim u kogo innego mogłem szukać pomocy, jak nie u mistrzyni tej dziedziny?
- Ja też. Znaczy cieszę się, że w ogóle na siebie wpadliśmy, miło spotkać kogoś o podobnych zainteresowaniach. Zresztą Gwen naprawdę wyrobiła się przez te lata, w sensie malarsko. Tworzy świetne rzeczy. - kiwam energicznie łbem, a zaraz macham obiema rękami - To nieważne. Nie o to chodzi by rozróżniać jeden styl od drugiego, tylko żeby z oglądania czerpać jakieś emocje, pozytywne lub negatywne. Byłoby super gdybyś przyszła, no ale póki co to tylko plany, jesteśmy na etapie szukania odpowiedniego miejsca. - śmieję się - Trochę dlatego chciałbym tu zostać, stąd łatwiej mi będzie obczajać londyńskie lokale niż z Doliny Godryka. - sam sięgam po jedno ciastko, a entuzjazm Sophii sprawia, że i ja szczerzę się w szerszym uśmiechu. Gryzę kawałek, delektując się przepysznym smakołykiem - W sumie to mam jeszcze jedną niespodziankę, prawdziwa petarda, tylko nie spadnij z krzesła. Za dwa dni ruszam do Weymouth na rozmowę z lordem Archibaldem Prewettem, najprawdopodobniej zajmę się renowacją fresków w ich rodowej posiadłości. - przecież było się czym pochwalić, a ja już czułem ten przypływ bogactwa, który mnie czeka jak wszystko pójdzie zgodnie z planem.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Kuchnia [odnośnik]27.03.19 11:35
Sophia mimowolnie się uśmiechnęła. Mimo całej grozy i napięcia ostatnich dni i tygodni, mimo własnych mieszanych uczuć odnośnie tego, na ile może ufać dawnemu przyjacielowi ze szkoły tak po prostu się uśmiechnęła, na moment zapominając o tym, że mieli wojnę, że każdy dzień mógł być ostatnim, a sytuacja była tak poważna jak nigdy. Choć tak oddana pracy, czasem także była spragniona towarzystwa i obecności kogoś niezwiązanego z tym wszystkim, a rzadko sobie na to pozwalała, bo ostatnio jej życie towarzyskie kręciło się niemal wyłącznie wokół pracy i Zakonu.
- Myślę, że każdy gotuje lepiej ode mnie – rzekła. Być może nie opanowała tej umiejętności właśnie dlatego, że podświadomie się buntowała przeciwko zajęciu utożsamianym przez wielu z typowo kobiecym. W mniemaniu wielu miejsce kobiety było w domu przy garach i dzieciach, a Sophia gorliwie nienawidziła takiego myślenia. I pomijając jej wewnętrzny bunt wobec kobiecych ról, po prostu zwyczajnie nie miała talentu ani zamiłowania. – I nie musisz, poradzę sobie – zapewniła; musiała sama ocenić potencjalne lokum pod kątem bezpieczeństwa, możliwości nałożenia zaklęć ochronnych i potencjalnych dróg ucieczki. Szukając go musiała myśleć jak auror. W wielu aspektach życia musiała kierować się ostrożnością graniczącą niekiedy z paranoją.
- Jeśli będziesz chciał, to pewnie, mogę cię kiedyś trochę podszkolić – zgodziła się. – Jak sobie radzisz z obroną? Zwłaszcza z zaklęciami tarczy? To fundamentalna podstawa. – Nie miała pojęcia, jak Johnny radził sobie z tym obecnie, ale wolałaby się upewnić, że w razie czego umiał się obronić. W końcu mógł być w niebezpieczeństwie, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego talent do wpadania w tarapaty. Ale nawet ją obrona czasem zawodziła, mimo że była w niej naprawdę dobra. Anomalie uwielbiały płatać figle i zaburzać działanie zaklęć.
Wysłuchała jego opowieści o znajomej, kiwając z aprobatą głową. Dobrze, porządne towarzystwo powinno mu wyjść na dobre, choć Sophia tak naprawdę nie wiedziała, jaką osobą była ta Gwen.
- Naprawdę chciałabym znaleźć dla ciebie czas i zobaczyć to, co tworzysz – zapewniła go. Mogła nie interesować się sztuką, ale chciała, żeby żył uczciwie, żeby skończył z kradzieżami i nielegalnymi sprawami i chwycił się za porządną pracę. Sophia przykładała naprawdę dużą wagę do uczciwości i nie uznawała żadnych wymówek dla łamania prawa. Nawet jeśli sama czasem musiała działać na jego granicy jako członek Zakonu Feniksa, ale robiła to dla wyższego dobra, dla ratowania świata, a nie dla zaspokajania egoistycznych materialnych zachcianek.
Zjadła drugie ciasteczko i aż uniosła brwi, słysząc jego kolejne słowa.
- Czy ten Prewett wie, kim naprawdę jesteś? – spytała; znała Archibalda ze spotkań Zakonu, z czym naturalnie nie mogła się zdradzać, więc musiała udawać, że go nie zna. Bo niby skąd jakaś aurorka miałaby znać lorda Prewett? Wiedziała że Archibald był tolerancyjny i nie cechował się antymugolskimi poglądami, ale i tak zdziwiło ją, gdy wyobraziła sobie nieokrzesanego Johnatana i jego lepkie ręce w szlacheckim dworku. No cóż, miała nadzieję, że nie przeskrobie niczego i nie wkurzy Prewettów. Bo jeśli chodzi o jego talent, to nie wątpiła w niego, malował lepiej niż niejeden czarodziej o czystszej krwi, ale wiedziała, że jego status w oczach wielu go skreślał.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Kuchnia [odnośnik]28.03.19 0:10
- Och, nie bądź dla siebie taka krytyczna. - śmieję się, a na jej kolejne słowa wzruszam lekko ramionami. No cóż, podejrzewałem, że potencjalne mieszkanie będzie sprawdzać pod wieloma kątami i to takimi, o których ja nie miałem zielonego pojęcia.
- No tak średnio bym powiedział. - rzuciłem po chwili, drapiąc się po głowie - To raczej nie jest moja ulubiona dziedzina. - jak każda inna. W aktualnej chwili najlepiej radziłem sobie chyba z transmutacją, głównie ze względu na to, że używałem jej do zaklinania obrazów, a reszta? Reszta skrywała przede mną zdecydowanie zbyt wiele tajemnic - Czasem wychodzi, czasem nie. Ostatnio na przykład, wyobraź sobie, udało mi się obronić przed atakiem smoka! Mówię ci, gdyby wtedy coś poszło nie tak, to w tym momencie kolana wyginałyby mi się w drugą stronę!... - roześmiałem się. Ale przecież! Ona nic nie wiedziała o mojej ostatniej podróży, więc nie czekając na jakiekolwiek pytania opowiedziałem jej pokrótce o całym tym felernym wydarzeniu. O nagłej teleportacji całego statku, inferiusach, przedziwnym więzieniu, a w końcu zaklętej syrenie i morskim smoku.
- Więc będę trzymał kciuki za to, byś znalazła. - wyciągnąłem usta w uśmiechu. Z kolei jej zadziwiona mina mnie nie zdziwiła wcale - sam pewnie zareagowałbym podobnie na takie rewelacje. Bo chyba nikt w życiu się nie spodziewał, że mógłbym zostać zatrudniony przez jakiegoś szlachcica! Nawet ja nie do końca w to wierzyłem i zapewne uwierzę dopiero po spotkaniu z Prewettem. Przygryzłem lekko dolną wargę, nie od razu odpowiadając na jej pytanie.
- Noooo... - zawahałem się. Powiedzieć prawdę czy kłamać? Wbiłem spojrzenie w Sophię, przez kolejną chwilę bijąc się z myślami, aż w końcu głęboko odetchnąłem, chyba po prostu musiałem się komuś wygadać - Nie do końca. To wszystko wina przypadku, po prostu jego sowa zaleciała nie do tej osoby, do której powinna. - stwierdziłem, nie do końca zgodnie z prawdą, ale takich szczegółów nie zamierzałem zdradzać, bo w tej całej historii liczyło się coś innego - Dostałem list zaadresowany do niejakiego Denouementa i... i odpisałem jako on, zamierzam też stawić się na spotkaniu jako on. Nie wiem czy to się uda, czy lord Prewett zna Eugene, ale z listu wynikało, że chyba nie. Ja go znam, to straszny buc, więc nie mam wyrzutów sumienia. - pochyliłem się nad blatem, wspierając na nim obie ręce - Wiem co zaraz powiesz, że to oszustwo i w ogóle, ale spójrz na to z innej strony, może to właśnie jest moja szansa, może los nieprzypadkowo podesłał tę sowę na mój parapet. Wiem, że dam radę, a jak skończę to powiem mu o wszystkim, o tym kim jestem i że to była pomyłka. - wiedziałem, że Sophia na pewno nie pochwala tego pomysłu, ale przecież musiała być po mojej stronie. Może właśnie miałem okazję zabłysnąć, a przynajmniej zarobić trochę galeonów, wyjść z niektórych długów i w ogóle.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Kuchnia [odnośnik]28.03.19 2:08
- Kiedy mama próbowała mnie nauczyć gotować, zawsze uważałam, że jestem stworzona do większych rzeczy niż stanie przy garach i robiłam wszystko, żeby tylko dała mi spokój – przyznała, choć w głębi duszy zakuła ją nagła tęsknota za zmarłą matką. Mogłaby nawet słyszeć jej wyrzuty na temat tego, że jest za mało kobieca i że powinna mimo wszystko postarać się znaleźć sobie męża, byle tylko żyła. Ale nie było już ani jej, ani ojca. Była tylko Sophia i pusty, pogrążony w ciszy i coraz mocniej zarastający kurzem dom. Kroczyła przez życie samotnie już jako sierota, jednocześnie mając świadomość, że rodzice zginęli przez poglądy ojca, poglądy które sama podzielała. I najlepiej zatroszczy się o ich pamięć, kontynuując ich dzieło i wartości.
- Mimo wszystko każdy powinien znać przynajmniej podstawy obrony, zwłaszcza w tych czasach – powiedziała. Nie wyobrażała sobie nie posiadać takiej umiejętności. Nawet ludzie, którzy nie byli aurorami i nie narażali się każdego dnia, powinni umieć sobie poradzić w razie nagłych kłopotów. Sophia nienawidziła być bezbronną i nie wyobrażała sobie, że niektórzy sami pozbawiali się możliwości obrony, zaniedbując tak ważną umiejętność. – Zaraz... smoka? Gdzie spotkałeś smoka? – aż uniosła brwi. Smoki były rzadkimi stworzeniami, a także bardzo niebezpiecznymi. – W co ty się znowu wpakowałeś? – Ale Johnny po chwili sam zaczął swoją opowieść o statku i innych przygodach, które miały miejsce. – No cóż, dobrze że ostatecznie wszystko dobrze się skończyło i wróciłeś stamtąd w jednym kawałku. – Najwyraźniej Johnatan był jak kot, zawsze spadał na cztery łapy i miał wiele żyć. – Jak w ogóle tam trafiłeś? To pewnie jakaś anomalia. Ostatnio ciągle gdzieś szaleją anomalie. Ja też niedawno przeżyłam pewną przygodę z ich udziałem. – To nie była sprawa związana z Zakonem, więc o tym akurat mogła napomknąć, więc lakonicznie wspomniała o misji aurorskiej w mugolskim warsztacie, gdzie grasowała anomalia i gdzie spotkali oswojone yeti, które uratowało jej życie, zasłaniając ją przed gruzami walącego się budynku. Sophii naprawdę żal było tego niezwykłego stworzenia, które ocaliło ją i samo zginęło. Miała wtedy szczęście. W październiku dwukrotnie wymknęła się śmierci, bo miała cholerne szczęście i najwyraźniej coś jeszcze do zrobienia na tym świecie. Ale o drugiej przygodzie wspomnieć nie mogła.
Potem temat zszedł na Prewetta i nowe zlecenie Johnatana, a Sophia dowiedziała się, jak do tego doszło, że Bojczuk został zatrudniony przez samego nestora rodu Prewettów.
- Gorzej, jeśli lord Prewett zna tego eee... Denouementa i zauważy, że nim nie jesteś – zauważyła, choć prawdopodobnie błędnie wymówiła nazwisko. – Wtedy pewnie twoja maskarada wyjdzie na jaw, ale może nie. Cóż, jak wiesz nie pochwalam oszustw i nieuczciwości, ale może, jak mówisz, to twoja szansa, by znaleźć legalny sposób zarobku i pokazać się jako utalentowany malarz – celowo podkreśliła słowo „legalny”. I naprawdę wolała myśleć, że Johnatan nie zmaluje niczego głupiego. Choć Sophia nie przepadała za szlachtą, Prewetta jako Zakonnika darzyła pewnym szacunkiem. Sama raczej nie bawiła się w oszukiwanie, chyba że musiała z racji pracy lub powinności wykonywanych dla Zakonu. Czasem dla wyższego dobra należało nieco nagiąć swoje zasady. Ostatnimi czasy coraz częściej musiała podejmować trudne decyzje i przeżywać rozmaite dylematy. Czas młodości i zabawy bezpowrotnie dobiegł końca, choć patrząc na Johnatana trochę mu zazdrościła tej beztroski i nieświadomości. Ale ktoś musiał dźwigać brzemię walki o lepsze jutro, by inni mogli spać spokojniej i żyć w swojej mydlanej bańce.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Kuchnia [odnośnik]30.03.19 11:15
- No to jesteśmy umówieni! Może okazja przyjdzie sama, skoro spędzę tu kilka najbliższych dni. - mrugam do Sophii jednym okiem. Nie chciałem jej się wcinać w czas wolny, dlatego nie naciskałem, pozwoliłem jej wybrać najbardziej dogodny moment, bo ja przecież zawsze byłem w gotowości.
- To był spisek. - mówię, z powagą mrużąc oczy. Tak było, nawet nie zmyślałem tym razem. Ale niestety trafiła kosa na kamień. W sensie ta kobieta co wszystko zaplanowała, na tego trochę przerażającego gościa, którego raczej nie chciałbym spotkać w ciemnej uliczce, ani tym bardziej zajść mu za skórę. Aż mi ciarki po plecach przebiegły jak o tym pomyślałem. Nie myślałem jednak za długo, bo już za moment Sophia uraczyła mnie równie niesamowitą historią, której słuchałem z roziskrzonymi oczami, bo moja dusza łowcy przygód, wczuła się weń totalnie. Normalnie jakbym sam tam był! Głośno wyraziłem swój zachwyt, a nawet wspomniałem o lekkim ukłuciu zazdrości... Październik najwidoczniej obfitował w takie dziwaczne wydarzenia.
- Nie mogę całkowicie odrzucić takiej opcji, to całkiem znany artysta. Wtedy musiałbym się wycofać, właściwie nie wiem co bym zrobił, no wiesz, jakbym już tam był, a on nagle yyyy, ale to nie pan. Musiałbym improwizować. - śmieję się, bo to się wydaje całkowicie absurdalne! - Ale ufam, że jednak będę miał w całej tej sytuacji trochę szczęścia, bo ostatecznie nic nie dzieje się przypadkowo, a to, że list wpadł w moje ręce to musi być jakiś znak. Zresztą dowiemy się już niedługo, trzymaj za mnie kciuki. - kiwam głową. Sam byłem ciekaw jak przebiegnie to spotkanie i chyba trochę nie mogłem się doczekać. No ostatecznie po prostu zwieję i może uda mi się po drodze zawinąć coś drogiego, ale o tym już nie wspominałem głośno. Ziewnąłem, przeciągając się na krześle, po czym zerknąłem na nadgarstek, chociaż nawet nie miałem zegarka. Ile czasu minęło od mojego przyjścia?
- Nie jesteś zmęczona? W sumie ja cię tu trzymam, a przecież wróciłaś późno i pewnie zerwiesz się skoro świt. - westchnąłem - No to chyba pora spać, żebyś nie wstała jutro z myślą, że nie wyspałaś się przez tego durnego Bojczuka. - parsknąłem śmiechem.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Kuchnia [odnośnik]30.03.19 20:04
Sophia pokiwała głową.
- Zgoda – rzekła. Na pewno będą mieć okazję, by poćwiczyć. Na upartego mogła dać mu parę książek, żeby na początek przyswoił trochę teorii, choć podejrzewała, że by go to nudziło. Ją też nudziło, ale na kursie aurorskim swoje i tak musiała przeczytać jako uzupełnienie do wiedzy praktycznej.
Wyglądało na to, że w obecnych czasach coraz więcej działo się różnych dziwacznych historii z udziałem anomalii bądź złych ludzi, którzy chcieli wykorzystać chaos do swoich celów. I nie trzeba było nawet być aurorem, żeby się w nie wplątać. Nie trzeba było szukać kłopotów, one niekiedy potrafiły same znaleźć dla siebie odpowiedni cel. A w niektórych zawodach prawdopodobieństwo kłopotów było po prostu odpowiednio większe. Tak czy inaczej musieli zachować ostrożność, choć Sophia nie wybiegała myślami w przyszłość zbyt daleko, póki co nie myśląc zbyt wiele o niczym późniejszym niż nadchodząca wyprawa do Azkabanu, gdzie mogli zakończyć koszmar anomalii, ale równie dobrze to jej życie mogło dobiec tam końca.
- No cóż, wszystko okaże się, kiedy faktycznie tam pójdziesz – odezwała się. Sophia pewnie nie wpadłaby na podobny pomysł, była na to zbyt uczciwa, ale kreatywność Johnatana najwyraźniej nie znała granic, także te moralne pozostawały o wiele bardziej elastyczne niż w przypadku Carter. Była co prawda skłonna naginać nieco zasady dla wyższych celów, ale nie dla egoistycznych zachcianek ani dla zabawy, choć w Hogwarcie lubiła niekiedy łamać regulamin i wędrować nocami po zamku lub próbować wymykać się do Hogsmeade albo do Zakazanego Lasu wraz ze znajomymi. Ale to było coś innego. – Niektórzy mawiają, że grunt to pewność siebie i przekonanie o tym, że doskonale się wie, co się robi. – To często był najlepszy kamuflaż, poruszać się w danym miejscu tak swobodnie, jakby miało się pełne prawo tam być. Niepewność i nerwowość z miejsca przyciągały uwagę i podejrzliwość. Johnatan pewnie jednak dobrze o tym wiedział, od dawna poruszał się w różnych dziwnych środowiskach i pakował się tam, gdzie niekoniecznie powinien.
Rzeczywiście, była zmęczona. Od samiutkiego rana była w pracy, a organizm domagał się odpoczynku i regeneracji sił przed kolejnym dniem, który mógł przynieść kolejne wyzwania.
- Racja, jestem – przyznała. – Ty pewnie też. Może lepiej od razu pokażę ci, gdzie będziesz spał.
Zaprowadziła go do małego pokoju gościnnego, który był trochę zakurzony, dla Bojczuk z pewnością nocował w gorszych warunkach. Później wzięła szybki, orzeźwiający prysznic i również udała się na spoczynek, bo rano czekał ją kolejny dzień pracy, i miała nadzieję, że jak wieczorem z niej wróci nie zastanie domu w ruinie.

| zt. x 2



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach