Wydarzenia


Ekipa forum
Gabinet Zivy
AutorWiadomość
Gabinet Zivy [odnośnik]18.04.17 23:00

Gabinet Zivy

Opis pomieszczenia.


So when you're restless, I will calm the ocean for you
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you
☙ ❧
Ziva Burke
Ziva Burke
Zawód : Badacz Historii Magii i autorka podręczników szkolnych
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Sen
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3515-ziva-burke https://www.morsmordre.net/t3596-karmelek https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f295-durham-barnard-castle
Re: Gabinet Zivy [odnośnik]09.05.17 13:43
|Wybierz datę mamo :pwease:

Twarde włosie szczotki zanurza się w miękkim i lśniącym futrze Demona; profesjonalne czesanie to to nie jest, ale wkładam w nie tyle energii i zaangażowania, jakby od ów dziecinnego kaprysu zależały losy całego wszechświata. Kocham go najmocniej na świecie, muszę więc dbać o swego przyjaciela na czterech łapach - sama, bo przecież nikt nie zrobi tego lepiej ode mnie. Pies mój jednak niezbyt skory jest do współpracy, przez co raz po raz grożę mu palcem i obiecuję miejsce nad kominkiem w jadalni, jeśli nadal będzie próbował gryźć szczotkę i kręcić tym wielkim czarnym łbem na lewo i prawo. W końcu więc zwierze daje za wygraną a moje drobne usteczka spowija triumfalny uśmiech - wygrałam. Ciche tykanie wskazówek zegara odmierza kolejne minuty, siedząca na kanapie guwernantka wydaje się być zbyt pochłonięta trzymaną w ręce książką, by móc zauważyć, że moje drobne dłonie już dawno nie trzymają szczotki, choć Demon znajduję dokładnie w tym samym miejscu co poprzednio(leniwy). Ostrożnie i po cichu stawiam kolejne kroki w stronę drzwi a następnie korytarza, jeśli uda mi się wymknąć z pokoju to późniejsza droga będzie już bułką z masłem. Przed opuszczeniem pomieszczenia, rzucam jeszcze pogardliwe spojrzenie w stronę niani.
- I pomyśleć, że właśnie za to płaci Ci ojciec. - Mruczę pod nosem z wyraźnym niezadowoleniem. Nie dość, że ślepe, to i głuche. Placka by nie upilnowały... gdyby był mniej plackowaty niż jest, rzecz jasna. Prycham więc sobie w myślach, przemierzając kolejne odcinki korytarza, kiedy nagle zauważam coś, czego bym się nigdy nie spodziewała. Rodziawiam więc swoją małą paszczę a w oczach już zaczynają tańczyć mi chochliki.
- Nie może być... - Szepcze a moje palce już zaciskają się na mosiężnej klamce, która ustępuje pod naciskiem, ukazując pomieszczenie, którego zwiedzenie było moim odwiecznym marzeniem a do którego pod żadnym pozorem nie miałam prawa wstępu. Gabinet Zivy Burke, gabinet mamy. Z wrażenia zapominam zamknąć za sobą drzwi, przyczynę późniejszych kłopotów. Wodzę wzrokiem po regałach z książkami i obrazach, jednak moją uwagę przykuwa stos papierów i ksiąg leżących na biurku. Puszczam się więc biegiem w jego kierunku, nie mam ani chwili do stracenia. Z małymi problemami ale w końcu zasiadam na fotelu, a moim oczom ukazują się dziwne, niezrozumiałe wyrazy i rysunki. Marszczę brwi i zaciskam usteczka, próbując złożyć choć jeden wyraz w całość lub przypomnieć sobie źródło ów malunków, bo przecież gdzieś je już widziałam. Powoli przekładam kolejne kartki, by w końcu natrafić na obrazy oblepionych jakąś dziwną mazią... mugoli? Przekręcam głowę a moje i tak już duże oczy, przybierają wielkość spodeczka od filiżanki. Ciche skrzypnięcie podłogi wyrywa mnie jednak z transu i sprowadza na ziemię. W progu stanął nie kto inny jak Ziva Burke.
- Mamo ja.. - Zaczynam cicho, lecz głos grzęźnie mi gdzieś w gardle, wiem już, że nie łatwo będzie mi się z tego wybronić.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Gabinet Zivy [odnośnik]09.05.17 22:22
| 8 kwiecień 1956r.

Lady Burke lubiła zapach mahoniowego drewna ze swojego gabinetu. To tłumaczyło czemu czasem potrafiła wynurzać się z niego jedynie na posiłki. Studiowanie ksiąg, sporządzanie notatek było dla niej chwilami uzależniające do tego stopnia, że potrafiła sama się karcić w myślach za takie postępowanie. W czasach szkolnych, albo przed ślubem mogła zaszywać się w pokoju, aby łaknąć kolejne porcje wiedzy historycznej. Jednak nie teraz. Przecież dzieci wymagały również jej opieki. Guwernantki i opiekunki nie zapewnią im wszystkiego, a już z pewnością nie zastąpią matczynej troski.
Od rana siedziała w swoim małym królestwie, do którego miała dostęp tylko ona z Edgarem. Dziewczynki i służba miały kategoryczny zakaz przestępowania progu tego pomieszczenia. Dzieci wolała nie narażać na przypadkowe ujrzenie niepokojących fotografii, a jej pracownicy mogliby zdobyć tylko kolejny powód do plotek. Im mniej wiedzieli, tym spokojniej spali.
Zegar zbliżał się nieubłaganie do godziny dwunastej. Najwyższa pora na obiad. Niemal czuła zapachy z kuchni przedzierające się przez ciężkie drzwi. Jednak zanim przyjdzie czas na posiłek, musiała dokończyć jedną notatkę. Zamiast przywołać atrament, podniosła się i opuściła na chwilę gabinet. Ciągłe przebywanie w pozycji siedzącej nie wpływało na nią dobrze. Nie było jej chwilę. Może cztery minuty, a wystarczyło to, aby Alivia wykorzystała pozostawione uchylone drzwi do jej gabinetu. To się kiedyś musiało stać.
Weszła do środka i zastała swoją córkę na fotelu, która szybko oglądała i wertowała jej pergaminy. Na czytanie miała za mało czasu, a przecież dokumenty mamy były tak interesujące, prawda? Pokręciła z niedowierzaniem głową. Za wszelką cenę. Nawet za cenę gniewu Zivy, jej córka potrafiła złamać zakaz, aby zaspokoić własną ciekawość. Czy jej się dziwiła? Nie, sama też zawsze marzyła o zwiedzeniu gabinetu własnego ojca. Jednak nie mogła przejść obok tego obojętnie.
- To nie są rzeczy, które powinna oglądać dziewczynka w twoim wieku, Alivio. - zauważyła spokojnie, podchodząc do biurka. Widziała przerażenie malujące się na jej ładnej buzi. Przecież miało być idealnie, miała się nie zorientować, że ktokolwiek przekroczył próg jej gabinetu. Nie wyszło. Z dwojga złego, że weszła do środka akurat dzisiejszego dnia. Bywały gorsze, ruchome fotografie, ale te całe szczęście, teraz spoczywały w zamkniętych szufladach komody. - Przypomnij mi proszę, jakie zasady panują u nas w domu? - poleciła chłodno, unosząc wysoko podbródek i patrząc z góry na córkę. Nie zamierzała krzyczeć. Opanowane przywoływanie dziecka do porządku przynosi znacznie lepsze efekty.


So when you're restless, I will calm the ocean for you
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you
☙ ❧
Ziva Burke
Ziva Burke
Zawód : Badacz Historii Magii i autorka podręczników szkolnych
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Sen
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3515-ziva-burke https://www.morsmordre.net/t3596-karmelek https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f295-durham-barnard-castle
Re: Gabinet Zivy [odnośnik]27.06.17 15:27
Oczy przybierają mi wielkość spodeczków od filiżanek i to nie byle jakich spodeczków, widniejących na witrynach sklepów na Pokątnej ale tych, którymi podejmowano gości w Durham. Przełykam więc kulkę, która zdążyła pozbawić mnie głosu i powoli zamykam księgę, która choć jeszcze przed chwilą budziła we mnie niemałą ciekawość, teraz zdaje się być mi wysoce obojętna.
- Cóż... zależy, o jakie zasady pytasz Matko. - Zaczynam elokwentnie, na powrót przybierając swą codzienną, niewzruszoną niczym minę. - Są te ustanowione przez... emm... - wodzę wzrokiem po całym pokoju, szukając odpowiedniego słowa - ...przez ród, tak. - Kończę zdanie krótkim skinieniem głowy. W międzyczasie oczywiście planuję szybką i w miarę sprawną ucieczkę z pomieszczenia, lecz póki co udaje mi się jedynie ześlizgnąć (dość niezdarnie) z wysokiego krzesła i obejść biurko. - Są też te, które ustanowił Ojciec. - Nie do końca pamiętam co znaczy ustanawiać, ale dorośli zawsze używają tego słowa w połączeniu ze słowem zasady (zasady to to co mi wolno i nie wolno, na pewno nie było mi wolno tu wchodzić ale przecież się do tego nie przyznam...) więc chyba i ja używałam go dobrze, bo do tej pory mama nie przerwała jeszcze mojego dziecięcego monologu. - Ja dla Esmee też jakieś ustanowiłam i dla Demona i dla niań... - przerywam napotykając wzrok matki. -Ty oczywiście też jakieś ustanowiłaś... ale chyba nie tak dużo jak Ojciec, bo... bo jesteś tylko kobietą a on Panem domu. - Ciągnę swój niespójny wywód, przesuwając (w swoim mniemaniu) niezauważalnie stópkami po dywanie, z każdym centymetrem zbliżając się do drzwi, kiedy nagle w mojej małej główce rozbrzmiewają własne słowa. - Zaraz. - Zatrzymuję się, unosząc jedną rączkę w górę. - Czy to znaczy, że Ty nic nie możesz a Tata może wszystko?! - Pytam, zrzucając na chwilę maskę obojętności a głos mój przepełniony jest oburzeniem, w którym jednak da się wyczuć szatańską ciekawość. Nie mam pojęcia dlaczego własnie teraz przypomniały mi się słowa babki, co więcej nie wiem czym bardziej jestem zaskoczona, tym, że faktycznie zapamiętałam cokolwiek z jej nudnawego, godzinnego paplania czy to, że kobiety są praktycznie na równi z Demonem. 1) to by znaczyło, że JA jestem na równi z Demonem, a przecież nie jestem. 2) mama nie mogła mi nic zrobić.  Z tych dwóch opcji bardziej interesowała mnie jednak ta pierwsza. Marszczę więc twarzyczkę i wbijam swoje czarne ślepia w twarz matki, co powinno jej już powiedzieć, że oczekuję natychmiastowej odpowiedzi.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Gabinet Zivy [odnośnik]12.07.17 14:57
W  rodzie Burke przykładano ogromną wagę do odpowiedniego wychowania najmłodszych pokoleń. Pamiętała świdrujące słowa swojej teściowej, która pouczała ją w jaki sposób powinna zajmować się bliźniaczkami. Pamiętała też jej pogardliwe spojrzenie, ponieważ synowa nie urodziła dziedzica.
Ziva zawsze próbowała obdarzać swoje dzieci zdecydowanie większą dozą miłości niż było to zalecane. Spędzała z nimi wiele czasu, ograniczając rolę opiekunek do niezbędnego minimum. Edgar nigdy tego nie pochwalał. Wszyscy mężczyźni w tej rodzinie wychodzili z założenia, że bycie matką nie jest równoznaczne z byciem niańką i powinno się to oddzielić grubą krechą. Rola kobiety w domu szlacheckim była bardziej skomplikowana niż można było przypuszczać, dlatego słowa córki odrobinę ją zabolały.
- Nigdy nie pozwól sobie wmówić, że jesteś tylko kobietą. - zauważyła szorstko. Ktoś musiał jej opowiadać o drastycznie ograniczonych prawach płci pięknej. - Mężczyzna jest panem domu, ale ty będziesz panią. Ty będziesz podporą dla męża, piastunką ogniska rodzinnego. On będzie głową, ty szyją. I o ile twój mąż będzie właściwym człowiekiem, możesz z nim negocjować własne przywileje. - nie chciała, aby jej córki spotkał los większości kobiet ze szlacheckich rodów. Nie chciała ich całkowitego stłamszenia i zniewolenia. Życzyła im mężczyzny pokroju ich ojca, który gwarantował odpowiednią przestrzeń dla komfortu życia. Któż by się tego spodziewał po lordzie Burke, prawda? Z  pewnością będą musiały jeszcze kiedyś wrócić do tej rozmowy. Nie chciała straszyć Alivii, ale życie w szlacheckim rodzie o wielopokoleniowych tradycjach, nie zawsze było kolorowe niczym z baśni Barda Beedle’a.
- Wracając do tematu zasad panujących w naszym domu, to ci przypomnę. Do gabinetów nie wchodzicie. To pierwszy i mam nadzieję, ostatni raz, kiedy muszę cię o tym pouczać, Alivio. - chłodny głos lady Burke dawał jasno do zrozumienia, że nie żartowała. Była śmiertelnie poważna i była gotowa wyciągnąć konsekwencje z niepoprawnego postępowania, jeśli córka odważy się po raz kolejny złamać zasady.


So when you're restless, I will calm the ocean for you
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you
☙ ❧
Ziva Burke
Ziva Burke
Zawód : Badacz Historii Magii i autorka podręczników szkolnych
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Sen
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3515-ziva-burke https://www.morsmordre.net/t3596-karmelek https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f295-durham-barnard-castle
Re: Gabinet Zivy [odnośnik]25.07.17 21:21
Wbijam w matkę swój wzrok, zaciekawiona własnym pytaniem i odpowiedzi, która już za chwilę miała paść z usty pani domu. Poza ciekawością mam też nadzieję, że odwrócę uwagę rodzicielki od głównego tematu - choć nadal znajdujemy się w pokoju, w którym z pewnością nie powinno odbywać się takich rozmów. Słucham jej jednak uważnie, powtarzając w głowie niektóre ze słów, by być pewną, że wszystko zapamiętam.
- Piastułką? - przerywam wywód matki, a po mojej twarzy przemy cień zdziwienia. Nie mam pojęcia co to piastułka. Zwierze może jakieś. Czy to znaczy, że będę mogła przemieniać się w jakieś zwierze? Coś o tym któraś z tych okropnych kobiet wspominała... ale nie mogę sobie przypomnieć. Chyba muszę zacząć słuchać chociaż trochę uważniej guwernantek; być może nie są inteligentne  ale chyba póki co wiedzą więcej ode mnie. Moje myśli więc uciekają na ułamek sekundy od tego, co mówi Lady Burke, próbując odnaleźć w pamięci cokolwiek o piastułkach. Co to głowa i szyja wiem. Dobry mąż też...  Wyliczam w głowie, czekając na kolejne niezrozumiałe słowo.
- O, Tata jest dobry! - krzyczę energicznie a moje blade lico od razu promienieje. - Prawda? - pytam, lecz jest to pytanie czysto retoryczne. Szukam potwierdzenia swoich słów u rodzicielki, lecz ta uparcie powraca do głównego tematu. Marszczę nieco brwi i wykrzywiam w grymasie niezadowolenia usteczka.
- No wieeeeeem. - mruczę pod nosem a wzrok mój ląduje w podłodze - w której też zaczynam wiercić dziurę czubkiem buta. Nie lubię być przyłapywana na swoich małych zbrodniach. Nie lubię być upominana i karcona. Życie byłoby znacznie piękniejsze, gdybym mogła unikać tego wszystkiego, co zazwyczaj przychodzi po dobrej zabawie. - Przepraszam mamo, nie chciałam żebyś była na mnie zła. - dodaję cichutko. Jestem wszak skruszona i smutna. W końcu zawiodłam jednego z rodziców swoim karygodnym zachowaniem... Oczywiście nie jest mi przykro ani trochę, po prostu wiem kiedy trzeba okazać nieco pokory, a w tym momencie kłótnia z nią niczego by nie dała. Jeśli jednak zachowam się tak, jak tego ode mnie oczekuje, być może dowiem się jeszcze czegoś o piastułkach i o tym, jak wybrać dobrego męża. Chociaż póki co, na myśl o chłopcach robi mi się niedobrze.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Gabinet Zivy [odnośnik]01.08.17 19:35
Nieprzespane noce i płacz w ramię Ulyssesa na wieść o rychłym wydaniu za jednego z braci Burke, te obrazy Ziva mogła swobodnie odtwarzać w swoich myślach. Będzie je pamiętać do końca życia, uśmiechając się lekko pod nosem. Przez pewien czas, Edgar był prawdopodobnie jej boginem. Kiedy zapadał zmierzch, świeżo upieczona lady Burke nie spała, ona czuwała. Pozostawała w ciągłym stanie gotowości do walki o własne życie, gdyby tylko jej mąż spróbował ją zaatakować. Pod poduszką zaciskała palce do białości na różdżce, kiedy tylko usłyszała skrzypnięcie materaca. Bała się, każda czarownica przy zdrowych zmysłach reagowałaby tak samo, śpiąc w jednym łóżku z człowiekiem, który para się czarną magią. Nazwisko Burke zobowiązywało, czyż nie? Koniec końców, Edgar okazał się o wiele lepszym mężem niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Naturalnie, był przesiąknięty do szpiku kości mentalnością swojego rodu, ale nie mogła mieć mu tego za złe. Cieszył ją jedynie fakt, że dla niej był - jeśli miałaby podsumować jednym słowem - dobry.
- Piastunką. - poprawiła machinalnie córkę, a na kolejne jej pytanie, skinęła głową. - Tak, Twój ojciec jest właściwym i dobrym mężem. Obyś ty też mogła w przyszłości dzielić z kimś takim życie. - westchnęła i machnęła różdżką, a rozłożone pergaminy uniosły się w powietrze i delikatnie poukładały w równe gromadki na blacie biurka. Chyba odrobinę kreowała w Alivii obraz jej ojca jako mężczyzny idealnego. I prawdopodobnie będzie jej pierwszym bohaterem, któremu do pięt nigdy nie dorośnie żaden potencjalny kandydat na męża.
Podeszła wolnym krokiem do córki, która ukradkiem zbliżała się do drzwi, gotowa przez nie czmychnąć i pozostałby tylko po niej tupot małych bucików, który rozchodziłby się echem po posiadłości.  Zmrużyła oczy, patrząc na lekko skruszoną córkę. Nieistotne dla niej było czy udawała. Z pewnością ta sytuacja wedrze się w jej wspomnienia na tyle głęboko, że następnym razem zastanowi się dwa razy, czy warto przekraczać ten próg. A jeśli go przekroczy, może spróbuje być sprytniejsza i nie da się przyłapać. - Nie chodzi o fakt, że jestem na ciebie zła. Nie chcę, abyś ty, albo twoja siostra wchodziły do tego pokoju, ponieważ nie jest to miejsce przeznaczone dla dzieci. - starała się je chronić i odcinać od spraw, którymi zajmowała się razem z Edgarem. To, że bliźniaczki nazywały się Burke nie oznaczało, iż od maleńkości musiały chłonąć wiedzę o czarnej magii.


So when you're restless, I will calm the ocean for you
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you
☙ ❧
Ziva Burke
Ziva Burke
Zawód : Badacz Historii Magii i autorka podręczników szkolnych
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Sen
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3515-ziva-burke https://www.morsmordre.net/t3596-karmelek https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f295-durham-barnard-castle
Re: Gabinet Zivy [odnośnik]09.08.17 16:52
A więc nie piastułka a piastunka. Marszczę lekko ciemne brewki, a moja mina przybiera wyraz zamyślonej. Słowo piastunka nadal niewiele mi mówi ale matka zdaje się nie być w nastroju do tłumaczenia zawiłych słów, jakie raz po raz padają z ust dorosłych. Ich świat jest dziwny, skomplikowany, pełen skompilowanych słów i skomplikowanych zachowań. Nie wiem czy chcę być dorosła. Odpowiada mi to jak wygląda moje życie. Mogę robić wszystko i nic, no może z drobnymi wyjątkami jaki stanowią lekcje francuskiego i zakazy przekraczania progu niektórych pokoi, na przykład tego. Tylko to może być denerwujące, reszta jest całkiem klawa, klawa jak czekoladowe żaby. Chciałabym, żeby ktoś z kim przyjdzie mi dzielić resztę życia - skoro już taka kolej rzeczy - też lubił czekoladowe żaby, wtedy na pewno dobrze by nam się razem żyło.
Kiwam pokornie głową, dając tym samym matce do zrozumienia, że rozumiem. Nawet bez jej tłumaczenia, rozumiem. Rozumiem ale nie przestrzegam zasad. Istnieje różnica pomiędzy nieświadomym ich łamaniem a świadomym, ja i Esmee wszystko robiłyśmy świadomie. Nigdy nie chciałyśmy jednak sprawić przykrości naszym rodzicom, za wszystkim stała ciekawość, wrodzona żądza poznawania świata za wszelką cenę, sprawdzenia co leży za wyznaczonymi granicami. Wzdycham ciężko, kiedy z ust Zivy po raz kolejny pada stwierdzenie, że coś nie jest dla dzieci. Często to słyszę, że coś nie jest dla mnie, bo jestem za mała. Za mała na co? Na te straszne rysunki? Przecież uwielbiamy straszne bajki! Tata często nam takie opowiada i jakoś w nocy nikt nie sika w łóżko. Krzywię się więc trochę i znów wzdycham. Może ja też powinnam zakazać im przekraczania progu mojego pokoju?
- Przecież nic takiego się nie stało... - mówię cicho, zerkając ukradkiem na matkę. - Mało rzeczy mnie straszy a już na pewno nie jakieś obrazki. Nie musisz się o mnie martwić mamo.- wzruszam lekko ramionami, posyłając w międzyczasie znaczące spojrzenie swej rodzicielce. Przecież wie, że jeśli kogoś w tym domu cechuje odwaga, to właśnie mnie - choć opiekunki zwykły mawiać, że to głupia odwaga. Phi! Jeszcze kiedyś znajdziemy się w takiej sytuacji, w której będą się cieszyć, że to pod tym dachem przyszło im służyć. Burkeowie od zawsze dokonywali rzeczy wielkich i daleko im było do jakiś zwykłych trzęsiportków. W moich żyłach płynęła krnąbrna krew moich przodków, nie mogłam więc nie wpisywać się w rodzinny schemat, ale o tym i o wielu innych rzeczach, dopiero przyjdzie się wam wszystkim dowiedzieć.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Gabinet Zivy [odnośnik]14.08.17 15:32
Kiedy twoje nazwisko jednoznacznie kojarzy się wszystkim czarodziejom z praktykami czarnomagicznymi, jest niemal synonimem, to pewnych rzeczy nie musisz tłumaczyć. Są tak oczywiste, że nikt nie próbuje drążyć, nawet jeśli dostrzegł coś podejrzanego. Sprawa komplikuje się, kiedy masz do czynienia z dzieckiem, które jest poza tą całą mroczną otoczką własnego rodu. Starasz się, aby pozostało nieświadome i niewinne tak długo, jak się tylko da. Dzisiaj były tylko zdjęcia i pergaminy, ale czasem na biurku leżą artefakty o mrocznych, niebezpiecznych właściwościach. Sama Ziva starała się ich nie dotykać, nawet jeżeli zostały zneutralizowane przez głowę rodziny. Przezorność to podstawa. Nie chciałaby się dowiedzieć jaki wpływ mogą mieć takie przedmioty na małą czarownicę, u której magia jest na etapie progresji.
Lady Burke pokręciła zrezygnowana głową. Alivia była taka pewna siebie, odważna i sprawiała wrażenie o wiele dojrzalszej od rówieśników. Czasem w swoich dedukcjach przejawiała wiedzę wiedzę większą od własnych opiekunek. Była przy tym wszystkim taka czysta, że jej matka pragnęła chronić tę nieskazitelność jak najdłużej. Nikt nie wybiera pod jakim nazwiskiem przychodzi na świat, ale Ziva chciała odwlec w czasie nieuniknione. Póki jeszcze nie wie, że w momencie narodzin otrzymała łatkę latorośli z czarnoksięskiego rodu.
- Mogło się stać, kochanie. - westchnęła, zakładając niesforny kosmyk włosów za ucho Alivii. - Zawsze się będę o ciebie martwić. Niezależnie od tego, ile będziesz miała lat. - dodała spokojnie, czując jak gniew ustępuje. Nie umiała być długo zła na swoje córki, były na tyle dobrymi aktorkami i jednocześnie kochanymi dziećmi, że potrafiły ją rozczulić w pozornie najbardziej beznadziejnych sytuacjach. - Tak łatwo się ode mnie nie uwolnisz. - zaśmiała się, a w jej ciemnych oczach pojawiły się iskry. Tak Alivio, możesz zacząć bać się własnej matki nie tylko wtedy, kiedy ma zły humor, ale też wtedy - a może zwłaszcza wtedy - jak zrzuca z siebie maskę sztywnej szlachcianki i udziela suspensy, aby móc się bawić ze swoimi dziećmi.
- Trzy… Dwa… Jeden… - Biegnij, dzieciono, a niech twój śmiech niesie się echem po całym Durham.


So when you're restless, I will calm the ocean for you
In your sorrow, I will dry your tears
When you need me,
I will be the love beside you
☙ ❧
Ziva Burke
Ziva Burke
Zawód : Badacz Historii Magii i autorka podręczników szkolnych
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Sen
jest chwilowym złudzeniem
bo on podaruje Ci władzę, a Ty bez litości
na tronie we krwi odnajdziesz się.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3515-ziva-burke https://www.morsmordre.net/t3596-karmelek https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f295-durham-barnard-castle
Re: Gabinet Zivy [odnośnik]01.09.17 11:45
Mimowolnie moje drobne, malinowe usteczka rozciągają się w szerokim uśmiechu, kiedy Ziva deklaruje, że niezależnie od wieku, zawsze będzie się o mnie martwić. Nie potrafię wiecznie grać ani udawać, że jestem skałą i nic do mnie nie dociera. Tą stronę pozwalam jednak oglądać jedynie wąskiemu gronu, jakie stanowią najbliżsi członkowie rodziny.
- W przyszłości nie będziesz musiała się o mnie martwić mamo. Będę potężną czarownicą i wszyscy będą mnie szanować! - oznajmiam, unosząc brodę lekko ku górze. Powstrzymuję się jednak od dodania, że będą się mnie również bali. Zazwyczaj kiedy tak mówię, mama przewraca oczami. - Będziesz ze mnie dumna, zobaczysz! - dodaję, ukazując rząd śnieżnobiałych ząbków. Wszyscy zobaczą. Będę najlepszą czarownicą jaką świat kiedykolwiek oglądał. Będę budzić dumę i podziw. Tak, tak właśnie będzie. A przynajmniej tak sobie wyobrażam swoje dorosłe życie. Zanim jednak porzucę czekoladowe żaby i przerzucę się na czaromagiczne księgi, mam jeszcze trochę czasu, by beztrosko przemierzać korytarze posiadłości w Durham.
Ciemne oczy zapłonęły iskrami, dokładnie tak jak te, których właścicielką była moja matka. Kiedy z jej ust padły niecodzienne słowa. Malinowe usteczka po raz kolejny wygięły się w uśmiechu a zaraz potem, wydobył się z nich głośny pisk. Podekscytowanie zmieszało się z paniką, musiałam jak najszybciej uciekać, uciekać i za żadne skarby świata, nie dać się złapać! Lady Burke nie miała w zwyczaju ganiać za swoimi pociechami, była wszak damą, panią dworu, od tego miała szereg służek i niań, gotowych do podjęcia się trudnej sztuki obcowania z młodymi latoroślami. Czasem jednak zdarzało się, że Ziva zrzucała maskę sztywnej arystokratki i kiedy nikt nie patrzył - lub raczej udawał, że nie widzi - znów stawała się dzieckiem. Było to moje ulubione wcielenie mamy.
- Spróbuj mnie złapać! - piszczę wesoło, gdzieś w połowie korytarza, pomiędzy nieszczęsnym gabinetem a schodami prowadzącymi na najniższe piętro dworku.
Radosny śmiech przeszywał powietrze i zgodnie z życzeniem Lady Burke, niósł się po całej posiadłości.
Dziś wygrałam podwójnie.

| z/t
Gość
Anonymous
Gość
Gabinet Zivy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach