Wydarzenia


Ekipa forum
Plac Piccadilly Circus
AutorWiadomość
Plac Piccadilly Circus [odnośnik]02.05.15 12:47
First topic message reminder :

Plac Piccadilly Circus

Plac Piccadilly Circus przecina ulice West End, centrum teatralnego Londynu. To częste miejsce spotkań młodzieży, blisko kultury, oraz jedna z bardziej rozpoznawalnych atrakcji turystycznych miasta. Gwarny i mocno zatłoczony, usytuowany w pobliżu dużej ilości mniej lub bardziej znanych kawiarenek i sklepików otoczony jest wieloma starymi kamieniczkami.
Pośrodku placu, na podwyższeniu, znajduje się urokliwa fontanna z figurką bożka Anternosa, chłopca o motylich skrzydłach, który symbolizuje nieszczęśliwą miłość. Na schodach pod fontanną gromadzą się młodzi ludzie.  

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac - Plac Piccadilly Circus - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]21.04.16 17:35
[ grudzień ]

Poprawiam szalik już chyba po raz pięćsetny.
Pięćset pierwszy, dochodzę do wniosku w myślach, kiedy znów ujmuję zziębniętymi palcami materiał. Miękki, w porównaniu do niemal doszczętnie zesztywniałej dłoni, która odmawia współpracy, naprężając się z wyraźną trudnością. Poprawiam go tak, by zajmował niemal całą powierzchnię szyi, w którą również kąsa mnie zimno - w sumie, niewiele to pomaga, bo nadgryza mnie ono z każdej strony niezwykle zachłannie, również osiadając na policzkach. Zimno, zimno, z i m n o i nawet nie mam jak się rozgrzać, pozostawiony jedynie na bezsilne westchnienie. A ja nie znoszę bezsilności nade wszystko, dlatego brnę pośród tłumu i wymijam po kolei wszystkie sylwetki. Ruszać się, na Merlina. Jeszcze tu korzenie zapuszczę.
Pozostać tu dłużej nie miałem ochoty, nawet jeśli miejsce wydawało się na swój sposób urokliwe - o ile można tak powiedzieć, biorąc pod uwagę jakiś... Plac? Skwerek? Porozcinany ulicami, którymi przejeżdżają te całe mugolskie ustrojstwa? Ludzie lgną do kawiarni i do innych miejsc, bo zazwyczaj podróżują w grupach. Ja iść do kawiarni nie mogę, zmierzam więc do mojego mieszkania, przecież nie mam już nic lepszego do roboty. Usiąść, coś zrobić. Aha, londyński teatr wystawia "Makbeta". Szkoda, że nie mogę podrzeć im tego plakatu.
Rozejrzałem się po tłumie ponownie, chyba jakoś tak mam, ja wiem - przypadłość szukającego, że wszystko wokół siebie muszę widzieć, by żaden szczegół nie zdołał przemknąć mi koło oczu. A wzrokiem doskonałym akurat się odznaczam, zresztą, co ja mówię, nawet ślepy by zauważył (no może nie tak drastycznie) płomienną niemal fryzurę stosunkowo dobrej i niskiej dziewczy... kobiety.
- Lyra. -  Nawet się nie zastanawiam, bo słowo formuje się na moich ustach jakby zupełnie niezależnie. Za dobrze ją znam i jakieś określenia typu Lady, przez gardło mi nie przejdą absolutnie w żadnym wypadku. Właściwie te całe procedery mnie nawet śmieszą; mówią do siebie tak nawet, jeśli zdołają się o sobie dowiedzieć więcej. To ma być znajomość? Dla mnie znajomością jest podejście do osoby - bardzo odkrywcze - znajomej, co w tym momencie czynię, ani myśląc o innym rozegraniu natknięcia. Bo nie widzę najmniejszych obaw, aby się zawahać.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]21.04.16 19:15
Mimo, że mieszkała tutaj już prawie pół roku, Londyn nadal nie przestawał jej zaskakiwać. Nadal często gubiła się w tej plątaninie uliczek, często z nostalgią wspominając wioskę, na obrzeżach której, z dala od mugoli znajdował się skromny domek jej rodziny. Coraz częściej myślała o tym, że chciałaby się tam pojawić w okresie świątecznym choć na chwilę, porozmawiać z matką i przejść się po dawno uczęszczanych zakątkach. Właściwie to sama nie rozumiała, dlaczego robiła to tak rzadko, skoro potrafiła się teleportować i dotarcie tam zajęłoby może sekundy, ale jednak coś ją powstrzymywało, i nie był to tylko nawał pracy w związku z wykonywaniem nowych obrazów.
Ale jednak dawne czasy budziły w niej nostalgię, zwłaszcza na widok tych wszystkich świątecznych dekoracji w witrynach mijanych przez nią mugolskich sklepów. Wyglądały bardzo prymitywnie w porównaniu z tymi, jakie pamiętała choćby z Hogwartu, ale mimo to doceniała, że mugole korzystali z takich możliwości, jakie mieli, na swój własny sposób. Choć ten świat był dla niej właściwie obcy, nie chciała się zamykać w mieszkaniu brata czy pracowni, i tak spędzała tam dużo czasu, malując. Potrzebowała się gdzieś wyrwać, nawet jeśli miał to być Londyn z jego plątaniną cudacznych uliczek pełnych jeszcze cudaczniejszych mugolskich urządzeń.
Raczej nie spodziewała się tutaj ujrzeć kogoś ze świata magii. Szła samotnie, zatrzymując się rzadko. Gdy była w ruchu, wszechobecny, grudniowy ziąb nie był tak dokuczliwy. Zbyt luźny kaptur często zsuwał się z grzywy płomiennorudych włosów, więc drobniutka nastolatka była doskonale widoczna. Nie mogłaby jednak metamorfować się w takim miejscu, zresztą przed nikim się nie ukrywała.
Właśnie wtedy nagle usłyszała głos. Męski, młody. W jakiś sposób znajomy, w dodatku wypowiedział jej imię, więc odwróciła się w tamtą stronę, zadzierając głowę do góry, by spojrzeć na smukłego mężczyznę, starszego może o kilka lat. Zmienił się od czasu ostatniego spotkania, ale dobrze go pamiętała. Jak mogłaby zapomnieć drugiego metamorfomaga, który dawno temu dzielił się z nią informacjami na temat tej umiejętności i dodatkowo uczył ją również latania, chociaż w Hogwarcie nigdy nie aspirowała do drużyny quidditcha.
- Gavinie – powiedziała do niego, a na jej bladej, piegowatej buzi pojawił się uśmiech. – Dawno cię nie widziałam. To naprawdę zaskakujące spotkanie!
Dawniej widywali się przez wakacje, ale teraz, mimo że skończyła już Hogwart, jakoś nie mieli kontaktu. Może był zajęty rozwijaniem swojej kariery? Pewnie tak właśnie było. Pamiętała, że to była jego wielka pasja, tak jak jej pasją było malarstwo.
- Mam nadzieję, że wiedzie ci się dobrze. Co robisz w Londynie? – spytała jeszcze. Na ogół informacje o quidditchu niezbyt ją interesowały, więc nie śledziła tych rubryczek gazety, ale oczywiście cieszyłaby się z sukcesów znajomego. Nie wiedziała też, że mieszkał w Londynie, więc tym bardziej dziwaczne było napotkanie go właśnie tutaj.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Plac - Plac Piccadilly Circus - Page 6 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]22.04.16 22:57
Wracając do samych ludzi i znajomości, z reguły przykładałem do nich dość dużą wagę, ale rzecz jasna bez popadania w drugą skrajność. Prawda ma się tak - niestety, a może i dobrze - że w większości przypadków jesteśmy zdani na tylko i aż na siebie. Na drugiego człowieka nie ma co liczyć, z reguły minie cię, nawet nie racząc spojrzeniem, a co dopiero spojrzeniem z choć odrobiną pojęcia. Czy przywiązuję się do ludzi? Na swój sposób tak, niektórzy są dla mnie bardzo ważni i nie widzę potrzeby w utwierdzaniu się, że jest zupełnie inaczej. Ale ludziom ufać nie należy. Przesadnie. W ogóle. Praktycznie nigdy.
Niezobowiązujące spotkania jednak nie są czymś, czego muszę się kiedykolwiek obawiać. Lyrę znam dość dobrze, choć przy tym pamiętam jak przez mgłę, rozważając kolejne szczegóły; tak, szczerze mówiąc, nie dało się wyrzucić jej piegowatej twarzy i pomylić ją z kimkolwiek innym. Myślami wracam do momentów, kiedy uczyłem ją latać - cóż, nigdy nie wydawała się jakoś specjalnie zaaferowana Quidditchem, przynajmniej z perspektywy konkretnych klubów i odnoszonych przez nich zwycięstw. Próbowałem wypytać ją o ulubione drużyny, ale dowiedziałem się, że pod tym względem jest raczej neutralna. Lepsze to, niż kibicowanie wrogom, prawda? Na przykład Osom, bo z tym bym się pogodzić nie umiał.
- Mieszkam - odpowiedziałem jej prosto i szczerze, w porę się reflektując, że przecież mogłem zabrzmieć dość dziwacznie. - I mówię całkiem serio, przeprowadziłem się.
No tak, przecież nie widzieliśmy się szmat czasu. I wypadałoby to nadrobić. Ja nie wiem, co u niej, ona nie wie, że zmieniłem swoje aktualne lokum. Prawdę mówiąc, w Londynie nawet mi się podoba. Bo jest spokojnie. Bo mam świadomość, że reszta jest gdzieś daleko i wszystkie związane z tym problemy, wydają się niemal tak samo odległe. Nie, żebym od nich uciekał. Czasem jestem zmęczony walczeniem z wiatrakami.
- Dobrze, dobrze. - Skinąłem nieco głową, uśmiechając się lekko. - A jak u ciebie?
To akurat najważniejsze. Przecież dopiero co skończyła szkołę, jakie zajęcie wybrała?
- Naprawdę dawno się nie widzieliśmy.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]23.04.16 1:01
Jeśli chodzi o podejście do ludzi, Lyra była pełna sprzeczności. Z jednej strony naiwna, ufna i pragnąca widzieć przede wszystkim dobre intencje, z drugiej, mimo pozornej otwartości była dosyć skryta i nie miała wielu bliskich znajomych. Rzadko kogo dopuszczała do siebie naprawdę blisko, bojąc się tego, że mogłaby się zbyt łatwo przywiązać. Tym sposobem chyba tylko jej bracia znali ją naprawdę dobrze. Chociaż ostatnio nawet to stało pod dużym znakiem zapytania. Teraz, kiedy wszyscy już byli dorośli, ich relacje były bardziej skomplikowane niż kiedyś.
Ale mimo tego wszystkiego, dosyć łatwo obdarzała sympatią. Gavina wspominała dobrze, choć już nie pamiętała okoliczności, w których się poznali. Pamiętała jednak lekcje latania i rozczarowanie młodego Macmillana spowodowane tym, że nie kibicowała żadnej konkretnej drużynie. Jako dziecko lubiła dosiadać miotły, podobały jej się doznania, które towarzyszyły jej podczas lotu nad polami i sadami w jej rodzinnych stronach, ale nie pasjonował jej quidditch jako taki. Zamiast zawracać sobie głowę lataniem za piłkami, wolała skupić się na uczuciu wiatru we włosach i malowniczych widokach przesuwających się w dole. Świat z takiej perspektywy wyglądał zupełnie inaczej niż z poziomu ziemi! Po wypadku niestety nie pozwalano jej latać, ostatni raz robiła to w wakacje przed pójściem na szósty rok, czyli już ponad dwa lata temu. Patrząc na Gavina, dla którego latanie było codziennością, nagle uświadomiła sobie, że za tym tęskni.
- Naprawdę? – zdziwiła się, lekko unosząc brwi. – Och, ja też! Zamieszkałam u mojego brata zaraz po powrocie z Hogwartu – przyznała, w końcu i dla niego mógł być zaskakujący fakt, że mała, niepozorna Weasleyówna mieszkała teraz w tym wielkim, tłocznym mieście. – Tak, bardzo dawno. I sporo się zmieniło od tego czasu. Sama czasem nie mogę uwierzyć w niektóre z tych zmian.
Zdążyła skończyć Hogwart, zacząć zarabiać na malowaniu obrazów, zadebiutować w towarzystwie, a nawet się zaręczyć! Całkiem sporo jak na tak młodziutką, niepozorną dziewczynę. Gdyby jej się dokładnie przyjrzał, mógł zresztą zauważyć, że prezentowała się nieco lepiej, i to nie tylko pod względem wyglądu (nie była już tak wymizerowana, jak w okresie tuż po wypadku), ale i ubioru (zaczęła odziewać się staranniej, by czuć się bardziej godną bycia zaręczoną szlachcianką i aspirującą artystką). Mógł też dostrzec pierścionek zaręczynowy z perłą na jej palcu oraz nikłe plamki farb na dłoniach i z boku policzka, gdzie przez nieuwagę zapomniała ich doczyścić.
- Nadal aktywnie grasz w quidditcha? – zapytała po chwili, cichutko, by któryś z mijających ich sporadycznie mugoli niczego nie usłyszał. Pewnie głupie pytanie, ale naprawdę nie była na bieżąco z rubryczkami sportowymi i prawdę mówiąc to nawet nie pamiętała, w jakiej był drużynie, ale do tego się nie przyznała, nie chcąc, by poczuł się urażony. – Pewnie musisz poświęcać mu mnóstwo czasu, chociaż pamiętam, że zawsze byłeś bardzo dobry w lataniu... Tak jak ja na malowanie, bo tym właśnie zaczęłam się zajmować po skończeniu szkoły.
Wyprostowała się leciutko, ale i tak było widać między nimi znaczną różnicę wzrostu.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Plac - Plac Piccadilly Circus - Page 6 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]24.04.16 19:41
No więc proszę, Londyn łączy ludzi. Akurat Lyra nie ucieka od najbardziej irytującej części rodziny, choć prawdę mówiąc nigdy nie zwykłem zagłębiać się w jej sprawy prywatne. I żeby nie było, nie zamierzam jakoś konkretnie się jej wypytywać, bo nie chciałbym doświadczyć tego ze strony własnej. Poza tym, ta wiedza nie jest mi wcale do niczego potrzebna. Lubię wiedzieć dużo, lubię mieć pojęcie na wiele tematów, ale muszą być one w jakimś stopniu dla mnie istotne. Wymuszanie od innych ich sekretów akurat niezbyt się do tego zalicza. Nie chciałbym wychodzić na wścibskiego, więc całkiem podoba mi się taki układ.
Układ inny podoba mi się już nieco mniej - na moment wyłączyłem się i zapomniałem, jaki jest poziom wiedzy mojej towarzyszki na temat Quidditcha. Aha, no nie ukryję, musiałem trochę popracować nad emocjami i już zacząłem rozmyślać, jak sprawa ma się z moim kolorem włosów. Powstrzymuję się, żeby mugole nie wybałuszyli oczu, bo ten widok zapewne nie jest dla nich codzienny. Walczę z sobą przez moment, by się na Lyrę nie gniewać, przecież wiem doskonale, w i e m, no i poza tym ona zajmuje się malarstwem, nie siedzi w tych sprawach, wiem doskonale. Przekonałem się dopiero po chwili, czując jak impuls złości powoli opuszcza moje ciało. I znów jestem sobą. Trochę zrezygnowanym, w gruncie rzeczy neutralnym, w sumie - nie chcącym zrazić nikogo. Bo miałbym chyba lekkie wyrzuty sumienia, gdyby Lyra się na mnie obraziła. Lubię ją, jest w porządku. Ale...
- Ech, Lyro, jestem szukającym - mówię tonem najbardziej zwyczajnym, jaki tylko umiem z siebie wydobyć. - Jastrzębi.
Lepsze to niż gdyby kibicowała komuś innemu. Ale niesmak mi będzie towarzyszyć cały czas - czasem trochę się rządzę, bo jak można nie kochać Quidditcha? A jak się nie kocha, to jak można być w nim kompletnie niezorientowanym? Cóż, najwyraźniej wszystko jest możliwe. Spróbuję jakoś zmienić temat, nawet ja mam trochę ogłady.
- I co, zarabiasz, malując innym portrety? - zapytałem zaciekawiony, bo w sumie to była prawda. - To musi zabierać wiele czasu. Nie ustałbym tyle w miejscu - przyznałem.
Ale ona najwyraźniej umie temu wszystkiemu podołać.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]25.04.16 11:04
Lyra zamieszkała w Londynie, ponieważ tu mieszkał jej brat i mógł ją przygarnąć, zresztą matka sama nakazała dzieciom nie wracać do rodzinnego domu i nastolatka nawet nie miała innego wyjścia, jak po prostu wprowadzić się do Garretta, co przyjęła z wdzięcznością w obliczu komplikacji, jakie pojawiły się w rodzinnym domu w związku z nagłym odnalezieniem się ojca w dość niejasnych okolicznościach.
Weasleyówna także nie była wścibska. Ciekawska owszem, ale starała się nie wcinać zbytnio w sprawy, które jej nie dotyczyły. Właściwie to można było powiedzieć, że trochę żyła w swoim świecie, nie była na bieżąco z tym, co działo się u osób spoza rodziny i grona nielicznych najbliższych znajomych. Szukanie skandali również nigdy jej nie interesowało i darzyła pewną pogardą osoby, które lubiły szerzyć złośliwe plotki, a w szlacheckim środowisku chyba takich nie brakowało.
Nie chciała go urazić swoją ignorancją. Cóż poradzić, nie każdy interesował się wszystkim. Lyra nie posiadała ani wiedzy, ani talentu do quidditcha, za to była uzdolniona plastycznie i mimo tak młodego wieku niedawno zaliczyła swój debiut. Raczej nie podejrzewała Gavina o malarskie ciągotki, ale nie oczekiwała tego po nim ani nie przeszkadzało jej to, że nie pasjonował się sztuką.
- To pamiętam, że byłeś szukającym – odezwała się. – Mam nadzieję, że podoba ci się gra w drużynie. To musi być dużo bardziej emocjonujące niż rozgrywki między domami w Hogwarcie, prawda?
W końcu mecze w Hogwarcie były obiektem rozrywki dla uczniów i umożliwieniem im oderwania się choć na trochę od codziennych obowiązków, nie prawdziwą grą, której kibicowali liczni czarodzieje i o której pisano w gazetach. Nawet taka ignorantka jak ona wiedziała, że to zupełnie różny poziom.
- Chciałabym jeszcze kiedyś trochę polatać – powiedziała nagle, skoro już byli przy temacie. – Tak dawno tego nie robiłam, a trochę mi tego brakuje.
Nagle pomyślała sobie, że chciałaby sobie tak swobodnie polatać jeszcze przed ślubem. Ale trochę nie miała śmiałości tak bezpośrednio zapytać, czy Gavin polatałby z nią tak, jak kiedyś, skoro teraz nawet nie mieszkał już w swoich rodzinnych stronach, a tutaj, w Londynie.
- Tak, portrety, ale nie tylko, maluję też pejzaże, martwe natury... Zależy, o co zostanę poproszona – odpowiedziała. – A do stania w miejscu już się przyzwyczaiłam.
Początkowo dla niej to też stanowiło pewien problem, ale czasem robiła sobie przerwy, by się rozruszać, albo usiąść na chwilę, bo niektóre obrazy malowało się wiele godzin, czasami nawet nie dało się ich skończyć jednego dnia.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Plac - Plac Piccadilly Circus - Page 6 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]26.04.16 11:43
Wypowiedź Lyry sprowadziła na mnie krótkie rozmyślania - czasem warto się cofnąć. Do różnych chwil, różnych czasów, choć zawsze jest to poniekąd ryzykowne. Bo nigdy nie wiesz, kiedy wpadnie ci do głowy wspomnienie, którego nie chciałbyś już nigdy przywołać. Wyjdzie, zrzuci warstwę kurzu i podświadomie zacznie namolnie się pojawiać. Nienawidzę tego, choć w tym przypadku na szczęście żadne konkretne - z tego rodzaju - mnie nie nęka. Zastanowiłem się nad szkołą. Nad tym, co było. Co będzie? Może być tylko lepiej. W końcu marzę stać się jednym z najlepszych graczy, jacy kiedykolwiek zdołali się pojawić.
- Zupełnie inny poziom - przyznałem szczerze, a poprzednie niedocenienie uszło ze mnie już całkowicie. - Ale czasy Hogwartu wspominam bardzo dobrze.
I właśnie na tym chciałem się zatrzymać. Hogwart nauczył mnie naprawdę wiele - przyniósł wiele ciekawych rzeczy i beznadziejnych, jak choćby eliksiry, o których wzdrygam się na myśl nawet już poza obowiązkiem ich nauki. Przyniósł dużo rywalizacji, przyniósł znienawidzonego Jonesa (niech no tylko znowu spotkamy się na boisku), sprowadził również przyjaźnie. Było o czym opowiadać, naprawdę. Jestem pewny, że Lyra też ma różne wspomnienia, jak zresztą każdy. Ona jednak była w Gryffindorze - idąc zgodnie z większością Weasley'ów. Porzuciłem moje rozmyślania dość szybko, ożywiając się przy następnej uwadze.
- Jeśli chcesz, możemy polatać nad wrzosowiskami - zaproponowałem. To nie byłaby taka zła sprawa, zwłaszcza, że dawno się nie widzieliśmy. Zamieszkałem w Londynie, ale przecież nie zostałem wygnany z rodzinnych terenów (nawet nie wyobrażam sobie, gdyby to kiedykolwiek miało miejsce), dlatego mogłem do nich wracać, kiedy tylko miałem ochotę. Kto wie, może dzięki temu bardziej zainteresuje się Quidditchem? Szczerze mówiąc wątpię. Ale latanie samo w sobie już jest niezwykłe, nawet, jeśli nie zajmuje się bezpośrednio uprawianiem tego sportu. Czekam więc na jej odpowiedź z lekkim zniecierpliwieniem, bo ciekawi mnie, czy się zgodzi.
- Ja się chyba nie przyzwyczaję nigdy - przyznałem. Nie umiem usiedzieć w miejscu, to mnie po prostu wykańcza.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]28.04.16 11:46
Lyra ostatnimi czasy rozmyślała wyjątkowo dużo, i bardzo często musiała przypominać sobie różne rzeczy, o których praktycznie już zdążyła zapomnieć. Takie uroki nauki oklumencji; próby obrony przed atakami legilimenty zwykle obfitowały w potoki wspomnień przepływające przez umysł, zawierające w sobie dawno pogrzebane w mrokach pamięci wspomnienia, sięgające nawet czasów wczesnego dzieciństwa. Ale oczywiście o jej nauce prawie nikt nie wiedział.
- Ja też, choć oczywiście, w nieco inny sposób – rzekła; w końcu nie grała w quidditcha, a tylko patrzyła na rozgrywki z trybun, ale mówiła ogólnie, patrząc na całokształt swojego pobytu w Hogwarcie. Poza paroma niemiłymi epizodami, z wypadkiem na czele, także wspominała szkołę bardzo dobrze i z perspektywy rozpoczęcia dorosłego życia za wieloma aspektami tęskniła.
- Byłoby wspaniale! O ile to nie jest dla ciebie żaden kłopot. Ale jeśli kiedyś będziesz miał czas... Moglibyśmy polatać tak, jak dawniej – mówiła z ekscytacją. Teleportowanie się na wrzosowiska nie stanowiło dla niej żadnego problemu, a czekającym na nią obrazom nic się nie stanie, jeśli pozwoli sobie na te kilka godzin luzu. Jeśli i Gavin zdoła wykroić czas między treningami i innymi obowiązkami, mogli spędzić całkiem przyjemny dzień. – Napisz do mnie sowę, kiedy będziesz miał chwilkę – dodała jeszcze, w końcu tak najlepiej będzie im się komunikować.
Słysząc jego kolejną uwagę, zaśmiała się cicho. Po początkowym onieśmieleniu spotkaniem starego znajomego, szybko udało jej się rozluźnić i docenić ten szczęśliwy przypadek, który skrzyżował ich drogi pośrodku mugolskiego Londynu.
- Muszę jakoś dawać sobie radę, to dla mnie nie tylko praca, ale i pasja – zapewniła, wciąż mając nadzieję, że to się nigdy nie zmieni, że nadal pozostanie w niej to szczere artystyczne zamiłowanie. – Nie wyobrażam sobie nie malować. Warto się trochę pomęczyć ze staniem w miejscu, żeby poczuć ten twórczy trans i móc zobaczyć, jak płótno powoli pokrywa się coraz wyraźniejszymi kształtami, by w końcu stać się gotowym, pełnym obrazem. – Ale oczywiście nie namawiała go do spróbowania, po prostu przedstawiała swoje uczucia, mówiąc o nich z takim uniesieniem, jak on mówił o quidditchu.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Plac - Plac Piccadilly Circus - Page 6 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]29.04.16 19:19
Oczywiście, że nie jest to dla mnie żadnym kłopotem. Nawet więcej, jak mogłoby być, skoro obejmuje moje ulubione zajęcie? Może nie jestem wzorcowym nauczycielem i szybko tracę cierpliwość, ale staram się i doceniam, gdy ktoś podziela moje zainteresowania. A latanie ma w sobie coś... Coś niezwykłego, inaczej się tego nie da ująć. Wznosisz się, odbijasz nogi od ziemi i nagle wszystko staje się niewielkie. Nieistotne; i wtedy dochodzisz do wniosku, że jesteś ponad. Uwielbiam to uczucie, właśnie tego wznoszenia i pokonywania na pozór nieosiągalnych barier. Wierzę, że mogę wszystko osiągnąć. Że potrafię.
Że urodziłem się w y j ą t k o w y.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałem serdecznie. - Odezwę się w najbliższym czasie.
Co prawda sowy własnej nie posiadałem (aktualnie), ale nie było problemu w wysłaniu do Lyry listu. Gdyby wiedziała... Gdyby wiedziała! Najchętniej zniknąłbym natychmiast i przeniósł się do rodzinnej Kornwalii, na pastelowe wrzosowiska, których fiolet pęczniał na tle pochmurnego nieba. Do tej wilgoci, na pozór ponurej, do tych schematów wiecznie tych samych równin, które na swój sposób zawsze urzekały oczy. I znów miałbym ochotę wzbić się w powietrze. Zniknąć. Wznieść się na zupełnie inny poziom.
- A, to tak - zamyśliłem się na moment, bo coś jakby do mnie dotarło. - Jak ze mną i z lataniem.
Rzeczywiście. Wtedy zrozumiałem, że gardzę ludźmi, którym brak jest prawdziwych pasji. Marnują życie, jakie przypomina raczej wegetację niż coś, co ma określony cel, co ma sens, co w ogóle powinno mieć prawo istnieć. Nie znoszę ludzi pogrążonych w rytmie wykonywania rutyny, którzy dają się zamknąć - są żałośni. Innego słowa nie mam dla nich zarezerwowanego. Równie bardzo bawią mnie ludzie, którzy próbują osiągnąć coś ponad miarę. Istnieją nieprzekraczalne bariery, a nie wszyscy rodzą się z odpowiednią predyspozycją.
- Nie znoszę bezczynności, często myślę o perspektywie widocznej podczas lotu - przyznałem. - Chyba każdy musi mieć coś, co lubi.
Taka puenta dla naszego spotkania, bo czuję, że wkrótce odnowimy znajomość. I nie będziemy musieli uważać na tłumy i rozmawiać pośród tego całego tłoku. Przemierzając przestworza, jest się ponad to.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]01.05.16 0:02
Lyra do dziś pamiętała uczucia towarzyszące jej, gdy jako dziecko pierwszy raz oderwała się od ziemi. Co prawda ten pierwszy raz nie skończył się zbyt fortunnie, bo wpadła na drzewo, ale i tak doskonale pamiętała grunt uciekający spod nóg, malejące sylwetki starszych braci, wiatr we włosach i tą dziecięcą ekscytację. W końcu które dziecko nie pragnęło zobaczyć jak to jest, tak oderwać się od ziemi i polecieć?
- Więc będę czekać – uśmiechnęła się, naprawdę zadowolona tak łatwą zgodą.
Mimo że teraz mieszkała w Londynie, nadal czuła się prawdziwą czarownicą i coraz częściej brakowało jej tej magiczności oraz braku konieczności krycia się na każdym kroku. Największym wyzwaniem była dla niej chyba metamorfomagia, bo ostatnimi czasy pod wpływem emocji łatwo traciła kontrolę, niczym wtedy, gdy była nastolatką w Hogwarcie, a nie byłoby dobrze, gdyby podczas spaceru mugolską ulicą jej włosy nagle zmieniły kolor.
- Dokładnie tak – stwierdziła; dla nich obojga ich pasja z biegiem czasu stała się również pracą, może dlatego czerpali z niej przyjemność zamiast frustracji i znudzenia. – Też nie lubię bezczynności. Nie znoszę nie móc nic robić – dodała. Między innymi dlatego okres po wypadku był dla niej tak uciążliwy, bo wymuszał długi okres bezczynnego leżenia, a później oszczędzania się. Mimo spokojnego usposobienia artystycznej duszy, nie brakowało jej energii, musiała coś robić, nawet jeśli było to po prostu malowanie lub czytanie. – Kiedy mogę robić to, co lubię, jestem szczęśliwa. Wierzę, że czujesz podobnie. – Znowu posłała mu uśmiech. – Naprawdę się cieszę, że na siebie wpadliśmy, Gavinie.
Niedługo później, po krótkiej rozmowie jednak pożegnali się i każde odeszło w swoją stronę. Lyra jeszcze trochę pokręciła się po londyńskich uliczkach, a później wróciła do domu, myśląc o wspaniałej perspektywie latania ze swoim dawnym i nieoczekiwanie znów odnalezionym znajomym.

| zt.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Plac - Plac Piccadilly Circus - Page 6 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]01.08.16 23:28
Walentynkowy poranek dopiero się zaczął, a Bertie już miał pstro w głowie. Zakręcony dziwnym snem jadąc Błędnym Rycerzem myślał o tym, co nierealne i dziwne. A może to wina zwyczajnego niewyspania? Właściwie to zauważył, że dziś jest jedno z jego ulubionych świąt dopiero, kiedy dostrzegł jeden z szyldów.
Wczoraj przecież siedział dłużej w pracy i szykował wypieki. Od tygodnia był młyn, a pewnie dziś będzie kumulacja. Nie przeszkadzało mu to jednak - lubił swoją pracę, zarówno pieczenie, jak i obcowanie z ludźmi i sprzedawanie im pyszności. A walentynki to w końcu święto zakochanych, kolejny pretekst, żeby zrobić komuś miłą niespodziankę. I, choć Bertie swojej wybranki nie miał, w głowie jego zrodził się plan umilenia tego dnia paru obcym kobietom. W końcu wszystkie są wspaniałe i wszystkie zasługują na piękny kwiatek!
Wysiadł więc dużo wcześniej niż planował wiedzą, że spóźni się dziś do pracy. Kupił u kwiaciarki ładnie przyzdobioną różę (większą ilość zamierzając kupić w magicznej części miasta - tam powinny być ciekawsze!) i rozglądając się wesoło za pierwszą ofiarą, aż jej wzrok nie padł na drobną blondynkę.
- Witam słodką panią. - przywitał się uprzejmie, czarując przy tym swoim wesołym, szczerym uśmiechem. - Mamy dzień w którym wszystkim pięknym paniom dwa razy bardziej niż na co dzień należy się coś pięknego. Wesołych walentynek. - mówiąc to wręczył w ręce rozmówczyni różę.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac - Plac Piccadilly Circus - Page 6 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]02.08.16 12:08
14 lutego był dniem, którego bez wątpienia Cornelia nie cierpiała. Powodów było wiele; od zwykłej niechęci do kiczowatch ozdóbek, przez zazdrość wobec chodzących za rączkę par, aż po bolesną myśl, że oto jej (podobno) druga połowa nie miała najmniejszego zamiaru zaznaczyć odmienności tego dnia prezentem czy choćby obecnością. W sumie nic nowego, po pięciu latach powinna się przyzwyczaić - a przecież i wcześniej, gdy jeszcze byli razem, trudno było nazwać związek romantycznym i nastawionym na świętowanie dnia zakochanych. Albo czegokolwiek.
Tak czy inaczej, trudno było powiedzieć, żeby miała szczególnie dobry humor idąc rano do pracy. Przezornie wyszła nieco wcześniej, chcąc uniknąć ewentualnych tłumnych pochodów mężczyzn z naręczami kwiatów w rękach. Chciała tylko przemknąć bokiem i jak najszybciej oddzielić się drzwiami od tego miłosnego szału, ale nie.
To byłoby przecież zbyt proste.
Z ponurego zamyślenia wyrwał ją głos jakiegoś młodzieniaszka.
- Nie, dziękuję, nie chcę nic kupić - wymamrotała bez zastanowienia, biorąc go za jednego z tych nieszczęsnych ulicznych sprzedawców, którzy wciskają swoje produkty za wszelką cenę ludziom zbyt zaspanym, by byli w stanie zweryfikować słuszność zakupu. Dopiero po chwili, gdy w jej dłoni znalazła się róża, ale palce zacisnęły odruchowo i ukłucie otrzeźwiło myśli, do mózgu dotarł sens wypowiedzianych przez chłopaka słów.
- Jak to? - spytała z głupią miną, zbyt zaskoczona i zbyt podejrzliwa, żeby tak zwyczajnie pójść dalej.
Cornelia Mulciber
Cornelia Mulciber
Zawód : aktorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Someday I'll wish upon a star,
wake up where the clouds are far behind me
Where troubles melts like lemon drops, high above the chimney top
That's where you'll find me
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
another story
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1919-cornelia-mulciber https://www.morsmordre.net/t1944-odyseusz#27509 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f132-harley-street-10-4 https://www.morsmordre.net/t1945-cornelia-mulciber#27510
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]02.08.16 23:54
- Ależ ja nic nie sprzedaję.
Zaśmiał się wesoło, choć doskonale wiedział, że można było coś takiego podejrzewać. Ostatecznie nie od dziś po ulicach błąkały się sprzedawczyki wcikające ludziom przedmioty, o ich cenie wspominając na samym końcu. W walentynki zapewne krąży ich jeszcze więcej - lepiej jednak ten temat zostawić, gdyż intencje wesołego ciamajdy były całkowicie szczere i proste. Chciał kilku przedstawicielkom płci pięknej (oraz sobie) po prostu umilić poranek w drodze do pracy.
- No dobra, w jakimś sensie może sprzedaję. W zamian za ten jakże piękny kwiatek chcę zobaczyć pani równie piękny uśmiech i już znikam, w niczym dłużej nie przeszkadzając. - zakończył swoją wypowiedź. Mimo swojej absolutnej nieodpowiedzialności, spieszył się do pracy i domyślał się, że jego śliczna rozmówczyni jest w podobnej sytuacji. Nie chciał więc zatrzymywać jej zbyt długo - nie zamierzał jednak też tak po prostu odejść, zanim nie upewni się, że osiągnął swój cel.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac - Plac Piccadilly Circus - Page 6 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]04.08.16 10:57
Patrzyła na niego podejrzliwie (bo kto zaczepia niewinne kobiety o takiej porze, tylko jakiś oprych albo uliczny sprzedawca), ze zdumieniem (bo nie spodziewała się, żeby ktoś miał zamiar wręczać jej kwiatki w ten paskudny dzień) i zażenowaniem (bo tak dawno żadnego prezentu - poza świątecznym ale on był anonimowy - nie dostała, tym bardziej spontanicznego od nieznajomej osoby, że zupełnie nie wiedziała jak się zachować). Krótko mówiąc, w jej głowie chwilowo panował chaos, dodatkowo wspomagany faktem, że godzina była wczesna, więc ona zaspana i nieco wolniej reagowała na napotykające ją zjawiska.
- Gdzie jest haczyk? - zdumiała się na głos, choć zazwyczaj ludzie o nieczystych intencjach nie zwierzają się swoim ofiarom, więc pytanie to było durne. Właściwie trudno było oskarżyć ją w tej chwili o rozsądek - mogła przecież uśmiechnąć się i zwiać z kwiatkiem, żeby potem w pracy wszyscy podejrzewali ją o adoratora (ha!), albo nawet zwiać bez uśmiechu (biegała szybko, przynajmniej kiedy jej się chciało) czy też rzucić w niecnie uroczego młodzieniaszka różą z sugestią, żeby się ją najadł.
Nie, ona patrzyła tylko zaspanymi oczami, próbując zrozumieć, co tu się dzieje i czy zaraz nie zostanie wciągnięta do kolejnej organizacji.
Nic by jej nie zdziwiło, absolutnie.
Cornelia Mulciber
Cornelia Mulciber
Zawód : aktorka
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Someday I'll wish upon a star,
wake up where the clouds are far behind me
Where troubles melts like lemon drops, high above the chimney top
That's where you'll find me
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
another story
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1919-cornelia-mulciber https://www.morsmordre.net/t1944-odyseusz#27509 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f132-harley-street-10-4 https://www.morsmordre.net/t1945-cornelia-mulciber#27510
Re: Plac Piccadilly Circus [odnośnik]04.08.16 22:38
Cóż za urocza istota! Kobiety są wspaniałe, bez wyjątku. Nieprzewidywalne. Nie da się stwierdzić, jak zareagują nawet na coś, na co jakaś reakcja jemu wydawałaby się najbardziej logiczna i naturalna. Nieufność nieznajomej jednocześnie go bawiła i w jakiś sposób zauraczała, nie zamierzał więc tym bardziej odejść bez zamówionego uśmiechu.
- Nie ma absolutnie żadnego haczyka. Pani niewątpliwy urok zostaje doceniony kwiatkiem, a kwiatek chciałby być doceniony uśmiechem.
Zapewnił wesołym, lekkim tonem. Tym oto sposobem poprawiał dzień nie tylko kilku przypadkowo napotkanym paniom, ale i sobie. Doskonale się przy tym bawił i spędzał czas w uroczym towarzystwie.
- Nie ma się czego obawiać.
Dodał rozbawiony nieufnością względem biednej róży, która przecież chce tylko zostać wstawiona do jakiegoś kubka albo wazoniku w mieszkaniu jakiejś pięknej pani!



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plac - Plac Piccadilly Circus - Page 6 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott

Strona 6 z 22 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 14 ... 22  Next

Plac Piccadilly Circus
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach