Wydarzenia


Ekipa forum
Wydawnictwo Książnica Obskurus
AutorWiadomość
Wydawnictwo Książnica Obskurus [odnośnik]07.09.15 20:12

Wydawnictwo Książnica Obskurus

★★
Wydawnictwo założone początkiem XIX wieku, zlokalizowane na piętrze starego budynku, zaraz pod salonem piękności "Zapach Amortencji". Po wejściu stromymi schodami, długi korytarz wyłożony zielonym, przetartym dywanem, prowadzi do poszczególnych pomieszczeń - głównie klitkowatych biur pracowników. Nigdzie nie ma poczekalni, dlatego zwyczajowo dla interesantów przeznaczona jest wysłużona sofa, w której czuć każdą sprężynę. W ostatnich dekadach, wydawnictwo zyskało na popularności, dzięki sukcesowi kompendium o magicznych stworzeniach, autorstwa Newtona Skamandera. Od tego czasu właściciel, wiekowy już czarodziej, Augustus Worme, odszedł od publikacji podręczników, głównie służących uczniom w Hogwarcie, by skupić się na wspomaganiu początkujących pisarzy. Oczywiście, o ile znajdzie w nich obiecujący talent.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:30, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wydawnictwo Książnica Obskurus Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wydawnictwo Książnica Obskurus [odnośnik]04.04.16 22:40
Uciekanie z Hogwartu wcale nie było takie ciężkie. Szczególnie, kiedy się jest takim bystrym chłopakiem jak ja. Oczywiście musiałem liczyć się z tym, że mam tylko kilka godzin na to, żeby znaleźć się poza obrębem strzeżonym przez policję... co wydawało mi się jakieś okropnie łatwe w czasie planowania, natomiast już po pojawieniu się w Hogs uznałem, że nic nie wiem, nic nie umiem.
Najprostsze rozwiązania są najlepsze. Więc nie powiem kto, bo zaraz go wsadzicie za kratki, ale mój kolega z działu Miodowego Królestwa miał brata, który zajmował się układaniem książek w najbardziej nudnym dziale w Księgani Hogs. Namawiałem go pół roku uprzedniego, więc całe wakacje też i teraz te dwa miesiące. Aż w końcu zgodził sie, że zabierze mnie świstokwikiem aż na Pokąta, żebym mógł sobie tam wybrać książkę, którą chce kupić. Nawet dałem mu lewe pokwitowanie od ojca, że sie zgadza, żebym był pod jego opieką.
Jestem niezwykle sprytnym chłopcem, naprawdę!
Powodów do ucieczki miałem kilka, ale najważniejszym byla M I Ł O S Ć. Moje serce wyrywało się do spotkania z moją dziewczyną, chciałem ją ujrzeć i za nic miałem, że mam się z nią spotkać i tak za miesiąc na święta. Pewnie teraz nici z tego i spędzę je w Hogwarcie, och jak mi to zrobią rodzice, to się na nich okrutnie obrażę.
W każdym razie pojawiam sie w tym wydawnictwie w którym był zlokalizowany świstoklik i nim jeszcze koleś się zoriętował, ja daję nogę.
Przeskoczyłem już kilka stopni i miałem ujrzeć wolność... kiedy wpadam na pięknie pachnąca (może wyszła z salonu piękności) panią. Chciałem ją wyminąć, ale zupełnie nie umiałem sę ruszyć, a do tego ona mi zastawiała całe przejście.
Cały czerwony spoglądam na piękną panią i mowę mi odjęło. Ups.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wydawnictwo Książnica Obskurus [odnośnik]05.04.16 17:58
Odkąd moje kontakty z lordem Fawley’em zostały ukrócone, starałam się omijać jego księgarnie szerokim łukiem. Dlatego też po nową powieść romantyczną udałam się nie do Esów i Floresów czy do innej jego własności, a właśnie do Książnicy Obskurus. Była właściwie po drodze, tuż obok salonu piękności, z którego właśnie wyszłam. Otworzyłam drzwi, do moich nozdrzy dostał się cudowny zapach starych książek, kiedy nagle w progu wpadł na mnie jakiś chłopczyk.
Spojrzałam na niego, zmierzyła surowym wzrokiem wygładzając zagnieciony materiał sukni.
- Uważaj jak chodzisz, chłopcze - zwróciłam mu uwagę.
I już miałam iść dalej, kiedy nagle zdałam sobie sprawę z tego, że przecież mamy środek roku szkolnego, i w tym czasie rzadko można spotkać kogoś w jego wieku na Pokątnej. Zaraz pomyślałam, że może pobierał prywatne lekcje i dlatego nie było go w Hogwarcie albo innej magicznej szkole i znowu chciałam iść dalej, ale ponownie doszłam do wniosku, że wtedy nie pałętałby się tu sam, w dodatku z dużym plecakiem na plecach. Cofnęłam więc swoje ruchy, znów stając przed nim.
- Gdzie twój opiekun? Nie powinieneś sam biegać po sklepach i ulicach - zapytałam spokojnie, aczkolwiek stanowczo.
Chciałam porozmawiać z jego rodzicem bądź opiekunem i dowiedzieć się, dlaczegoż ten chłopiec jest tu z tym plecakiem i czy nie powinien być przypadkiem w szkole.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Wydawnictwo Książnica Obskurus DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Wydawnictwo Książnica Obskurus [odnośnik]05.04.16 20:38
- Ja.. no.. przepraszam - wyjąkałem, ale kiedy zadzieram głowe, żeby dojrzeć twarz tej kobiety, wydaje mi się ona być gdzieś wysoko w chmurach. Chociaż nie jest najwyższą osobą, która spotkałem w życiu! Kiedy miałem osiem lat, tata zabrał mnie i moje rodzeństwo do cyrku, który był obok naszego domu. Były tam przedziwne stworzenia, a jednym z nich był przeraźliwie wysoki pan. Był tak wysoki, że jak wyciągał rękę to dotykał dachu. Wtedy marzyłem o tym, żeby być takim wysokim. Mógłbym na wszystkich spoglądać z góry. Od tamtego czasu urosłem co prawda dużo, ale wydaje się, że więcej wszerz niż w górę. Szczególnie, kiedy dalej musze zadzierać głowę. Wiem, że pani musi być bardzo ładna, bo pięknie pachnie i jest blondynką. Moja dziewczyna też jest blondynką i według mnie to już świadczy o tym, że ktoś jest piękny.
Ja zaś cały czerwony, bo mnie tak speszyła jej uroda, ale zaraz czerwony bo spytała o mego opiekuna.
- Ja.. no.. poszedłem na chwilę do księgarni i własnie muszę do niego wracać, bo się będzie martwił - wymyślam na poczekaniu, okropnie się bojąc, że piękna wysoka kobieta każe mi udowodnić, że jakikolwiek opiekun istnieje. No, a niestety nie istniał. Chyba że mogę policzyć pana, który mnie tutaj przeniósł, tyle że od niego to chciałbym jak najdalej, zresztą na pewno już jest na mnie zły bo się połapał w moim przebiegym podstępie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wydawnictwo Książnica Obskurus [odnośnik]05.04.16 21:03
Z jakiegoś powodu, słysząc jego odpowiedź na temat opiekuna, jeszcze bardziej się zaniepokoiłam. Zmarszczyłam lekko brwi, zastanowiłam się chwilę jakby tu rozwiązać tę sytuację. Nie mogłam go tak po prostu puścić. A jakby mu się coś stało po drodze? A jakby wpadł na jakąś inną pannę albo damę i zrobił jej krzywdę? Po części byłaby też to i moja wina, że nie odprowadziłam go bezpiecznie do jego opiekuna, skoro już trafił pod moje ręce.
- Powiedz mi, jak masz na imię? - zapytałam ciepło.
Spojrzałam na niego, był cały czerwony na twarzy. Czyżby był czymś zdenerwowany? Chociaż w tym wieku chłopcy czerwienią się z byle jakiego powodu, często niezbyt świadomie. Może i tym razem zaczerwienił się po prostu, ot tak, że go wypytuję? Być może byłam przewrażliwiona, ale jego odpowiedź niezbyt mnie zadowoliła. Kobiety podobno mają szósty zmysł, a mój szósty zmysł mówił mi, że chłopiec coś kręci. Chwyciłam go więc za prawe ramię.
- Odprowadzę cię więc do twojego opiekuna. Jesteś z guwernantem? Opiekunką? Którymś z rodziców? Nie powinni ci pozwalać tak samemu biegać, jeszcze by ci się coś stało - dodałam spokojnie. - Zaprowadzisz mnie do niego, prawda?
Już miałam go wyprowadzać, kiedy z głębi księgarni w ich kierunku zaczął zmierzać jakiś naburmuszony mężczyzna. Nie kojarzyłam go zbytnio, więc od razu uśmiechnęłam się do niego uprzejmie, zaciskając lekko dłoń na ramieniu chłopca.
- Przepraszam, jest pan opiekunem tegoż młodzieńca? Nie powinien mu pan pozwalać samemu biegać po księgarni, prawie mnie potrącił - zwróciłam mu uwagę.
Ah, gdybym wiedziała, że mężczyzna ten wcale nie jest jego opiekunem. Spoglądałam jednak na niego wyczekując odpowiedzi, miałam nadzieję, że sytuacja się zaraz rozjaśni.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Wydawnictwo Książnica Obskurus DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Wydawnictwo Książnica Obskurus [odnośnik]08.06.16 12:02
Nie wię, początek grudnia?

Wchodzenie po schodach nie należało do ulubionych zajęć Colina, który schody uznawał jedynie w Esach i Floresach, a to i tak wyłącznie dlatego, że znał każdy ich centymetr i potrafił stawiać stopy w taki sposób, aby nie przemęczyć się wchodzeniem. Zresztą i tak, gdy było to tylko możliwe, wolał korzystać z dolnego kominka na zapleczu, aby przenieść się na piętro do gabinetu. Poziom lenistwa godny najlepszego szlachcica, ale księgarz niespecjalnie się tym przejmował; przynajmniej jego szlachetne odnóża mogły sobie odpocząć, szczególnie gdy w gabinecie od razu zarzucał je za biurko, opierając się wygodnie w fotelu i zaczytując się w kolejnych nadesłanych egzemplarzach książek, które magiczne wydawnictwa chciały wystawić w jego księgarni. Zazwyczaj nie kupował bowiem kota w worku; zachęcające opisy z okładek czy nazwisko sławnego pisarza nie były dla niego wystarczającym powodem, aby złożyć zamówienie; wolał sam sprawdzić jakość książki i przekonać się, czy Esy nie ucierpiałyby wizerunkowo na sprzedaży jakiegoś pseudoliterackiego gniota.
- Ja będę mówił, ty słuchaj i się ucz - przykazał towarzyszącej sobie dziewczynie, a raczej jej plecom, które wspinały się po schodach zaraz przed nim, czyniąc całą uciążliwą wędrówkę (skubane były szalenie strome i wysokie), nieco bardziej przyjemną. Do tego wręcz stopnia, że zapatrzony w, ekhem, plecy Colin potknął się dwa razy, prawie że zlatując na dół, zanim bezpiecznie dotarli do głównego korytarza, gdzie przywitała ich zniszczona sofa. Szlachcic spojrzał na nią wymownie, darując sobie jednak komentarz o wyższości sof nad kanapami. - Obskurus miał ostatnio kilka dobrych publikacji, które całkiem szybko się sprzedawały, ale list Worme'a o nowej książce wydał mi się podejrzanie optymistyczny. Weźmiemy egzemplarz na próbę do przeczytania i dopiero wtedy zdecyduję, czym opłaca się w to inwestować - wyjaśnił, przysiadając na brzegu sofy i spoglądając na zegarek. Mieli jeszcze jakieś piętnaście minut do umówione spotkania, a głosy dobiegające zza drzwi gabinetu właściciela świadczyły o tym, że przyjmuje teraz jakichś innych interesantów. Lub wyżywa się na którymś ze swoich pracowników, co było bardziej prawdopodobne zważywszy na fakt, że podniesione tony rozmówców świadczyły raczej o kłótni.
- Mogłabyś się do niego kilka razy uśmiechnąć, żeby zmiękł - spojrzał na nią nagle z nowym błyskiem w oku, jakby wpadł na wspaniały pomył. I wpadł, bo przecież wszystkie pomysły Colina były wspaniałe i zawsze kończyły się sukcesem. Zwłaszcza, gdy wpadał na nie całkiem na trzeźwo, bez alkoholowego znieczulenia. Miał nadzieję, że spotkanie z właścicielem wydawnictwa pójdzie szybko i sprawnie; zerwał się z samego rana i był wyjątkowo niewyspany, marząc jedynie o tym, aby jak najszybciej zakopać się pod ciepłą pierzyną.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Wydawnictwo Książnica Obskurus [odnośnik]09.06.16 17:39
Sieć kłamstw rozrastała się w zastraszającym tempie. Najpierw osiągnięcia, wiek, a teraz to. Gdy usłyszała, że idą do wydawnictwa, wymyślała każdą wymówkę, nawet w tę w postaci kurzu na półkach o Quidditchu, aby tylko nie towarzyszyć Colinowi. Coraz bardziej ostatnimi czasy lubiła jego towarzystwo. Cały czas wmawiała sobie, że powinna stonować z własnymi uczuciami, ale czyż nie była w końcu w okręgu czyjegoś zainteresowania? Wciąż niedoceniania, spychana na bok szybko stawała się czyjaś. Zdecydowanie zbyt szybko. Nie potrafiła zniszczyć własnej sieci kłamstw. W którym momencie miała wyparować, że tak naprawdę to ma dziewiętnaście lat, a nie dwadzieścia sześć? Czy dokładnie w tym, kiedy zobaczy tort ze świeczkami? Chociaż co do osiągnięć, niewiele skłamała, większość i tak przepisywano jej matce, która wykorzystywała zdolne dziecię. W intymnych chwilach wpatrywała się w oczy Colina, szukając sposobów na powiedzenie prawdy. Czy w ogóle powinna wspominać chwile, gdy zdecydowanie nie był jej pracodawcą? Czuła jakby schody były drogą męki – odpowiednią karą za okłamywanie lorda Fawleya. W ogóle nie powinna dostać tych praktyk. Czy to praktykantka powinna asystować właścicielowi w wydawnictwie? Na korytarzu próbowała się zachowywać jakby zupełnie nie znała tych ludzi. Robert Moore, autor jednej z książek znajdujących się w Esach Floresach, był pewnie Fawleyowi znany, ale nie na tyle, aby skojarzył go z Keirą. Teraz czuła się torturowana psychicznie. Nie dość, że przez pracę w księgarni zalegała z rozdziałami do wysłania wydawcy, to jeszcze szła do niego wraz ze swoim szefem, podważać jego zdolności do wynajdywania dochodowych książek.
- Oczywiście, sir – powoli brakowało jej tchu, gdy podążała aż za bardzo znanymi jej schodami. Nawet swoich myśli nie skupiała na pożądliwym spojrzeniu Colina. Zastanawiała się, co mu powie do cholery, jak wydawca nie ukryje ich znajomości przed właścicielem księgarni. Słuchała go uważnie, gotowa się kłócić, że Obskurus nie wydaje żadnych gniotów.
- To znany łowca talentów, może znalazł prawdziwą perełkę? – spytała cicho. Krzyki dobiegające z gabinetu również były jej za dobrze znane. Najchętniej schowałaby się zza zasłoną i nie wychodziła do czasu zamknięcia wydawnictwa. Naprawdę czuła się jakby była tu za karę. Nawet łudziła się, aby Worme nie wspominał lordowi o nowej książce autora, którym sama była. Jakże to byłoby niezręczne, gdyby zaczęli mówić o Robercie! Nerwowo chodziła po ciasnym korytarzu, szukając miarowego rytmu w oddechu. Gdy usłyszała jego abstrakcyjny pomysł, aż stanęła cała spięta. Właściciel wydawnictwa na pewno nie był w dobrym humorze, a zobaczenie Moore może g tylko pogorszyć. W końcu co miała mu powiedzieć? Rozdziały same się tworzą w czterdziestej ósmej godzinie mojej doby, bo większość czasu zajmuje mi nadgorliwy szef i setka jego pragnień?
- Będzie lepiej jak wejdziesz sam, słyszałam, że pan Worme nie lubi tłumów w swoim gabinecie – dodała, przysiadając na kanapie obok Colina i szepcząc w jego stronę. Jeszcze by jej tego brakowało, aby drugi mężczyzna wszystko usłyszał! Zaczęła nerwowo przygryzać wargę, spuszczając wzrok na swoje kolana. Na Merlina, dlaczego się zgodziła!
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wydawnictwo Książnica Obskurus [odnośnik]10.06.16 21:26
Nie miał najmniejszego pojęcia o tym, co się dzieje z Keirą; a nawet gdyby czuł w jakiś dziwny sposób jej poddenerwowanie i niepewność, zapewne nawet nieszczególnie by się tym zainteresował, pochłonięty wizją ubicia kolejnego dochodowego interesu. Kiedy załatwiał sprawy firmowe i w pełni odgrywał swoją rolę książkowego potentata na rynku, nie liczyło się naprawdę nic innego, a cały świat mógł z powodzeniem wziąć sobie urlop i mieć pewność, że Colin nawet nie zwróci to na najmniejszej uwagi. Co prawda był odrobinę zaskoczony na samym początku, gdy Keira mało entuzjastycznie przyjęła wieść o tym, że ma mu towarzyszyć - zwykle przecież kipiała entuzjazmem za każdym razem, gdy mogła się nauczyć czegoś nowego - a nawet wyraźnie ociągała się, kiedy mieli już wyruszyć. Zrzucił to jednak na barki zwyczajnej tremy, bo przecież czekało ich całkiem poważne zadanie; Keira jako zupełnie niedoświadczona w tych sprawach osoba mogła się czuć nieco przytłoczona wizją odpowiedzialności, którą de facto Colin na nią zrzucił.
- Perełka czy nie perełka, nie kupię kota w worku. Już wystarczająco dużo razy się naciąłem na niby fantastycznych autorów, których książki okazały się prawdziwymi gniotami dobrymi jedynie na rozpałkę - prychnął, sadowiąc się wygodniej na kanapie i z niecierpliwością zerkając na drzwi gabinetu właściciela. Głosy cichły i znów się unosiły, nic więc nie wskazywało to, aby wzmożona dyskusja w środku miała szybko się skończyć. Nawet mu na myśl nie przyszło, aby podsłuchiwać, ale z drugiej strony nie chciał ubijać interesów w chwili, gdy stary właściciel wydawnictwa będzie w złym humorze. Z doświadczenia wiedział, że wtedy dojście do porozumienia będzie jeszcze trudniejsze.
- Och, już nie kombinuj - strofował ją, mrużąc groźnie oczy i nie przyjmując już więcej najmniejszego sprzeciwu. Jeszcze tego mu brakowało, aby dziewczyna w ostatniej chwili się rozmyśliła. Jeśli właściciel był nie w sosie, to Colin nie znał lepszego sposobu na to, aby poprawić mu humor, jak tylko zawieszenie oka na całkiem przyjemnej dziewczęcej twarzy. Wszak już w starożytności twierdzono, że nic tak nie łagodzi obyczajów jak kobieta. Co prawda mawiano też o tym, że nic tak nie podburza mężczyzn jak kobieta, ale Colin wolał na chwilę o tym drobnym szczególe zapomnieć. - Skoro jesteśmy tu razem, to wejdziemy razem. Worme będzie musiał się z tym pogodzić - wzruszył ramionami wyraźnie dając znak, że opinia wydawcy niewiele go obchodziła. To przecież Colin miał zdecydowaną przewagę, dysponując olbrzymią siecią magicznych księgarni i zarządzając Esami, najbardziej znaną księgarnią na Wyspach. Jeśli jakaś książka nie była sprzedawana przez Colina, to wydawnictwo mogło zapomnieć o większym sukcesie. Taka przyjemna przypadłość monopolisty na rynku.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Wydawnictwo Książnica Obskurus [odnośnik]12.06.16 14:20
Lord Fawley nawet nie zwracał uwagi na panikującą Keirę, która nijak nie potrafiła tego ukryć. Stres zjadał ją od środka. Chociaż napisanie własnej książki zdecydowanie nie było kłamstwem, czuła się złapana na gorącym uczynku. Colin był tak zafascynowany swoim pomysłem, że nawet jakby chwyciła za rękę i próbowała wyprowadzić, to zapewne zostawiłby ją na tych schodach. Nie miała co się buntować. Musiała wymyślić, jak mogłaby uniknąć spotkania z wydawcą. Zaczęła skubać swoją sukienkę ze stresu. Wyprostowała nogi i machała chwilę stópkami. Czy mogła po prostu wstać, uciec? Zamknęłaby się w swoim małym mieszkanku. Może nawet nadrobiłaby rozdziały, których nie wysyłała przez ostatni miesiąc zajęta Colinem. Fascynacji nie było granic. Zapamiętywała każdą sekundę, którą mogła z nim spędzić sam na sam. Rozkoszowała się książkami czytanymi na głos, sekretnymi pocałunkami na zapleczu. Zerkała często w miejsce, gdzie stała wówczas kanapa i od razu śmiała się pod nosem. To tam zawsze brała kocyk i kładła się z książką.
- Na pewno dałoby radę je sprzedać – burknęła, czując wewnętrzną urazę, że ktoś mógłby potraktować tak jej książkę. Skurczyła się w sobie, słysząc te krzyki. Ona też na nie zasłużyła. Jak miała wytłumaczyć wydawcy swoją obecność tutaj? Jakby sama załatwiała tę sprawę, to może jakoś by go urobiła, ale przy Colinie… Przysunęła się bliżej niego, lecz wciąż nie stykali się ciałami. Opuszkami palców dotknęła jego dłoni, lecz z boku mogło się wydawać jakby dzieliły ich jeszcze milimetry.
- Colin, muszę ci coś powiedzieć – zaczęła niepewnie i już miała powiedzieć, gdy otworzyły się drzwi gabinetu. Zerwała się na równe nogi, szybko poprawiając sukienkę. Na korytarz wyszła osoba, usilnie wpatrująca się w swoje buty. Gdyby tylko zobaczyła jej twarz, spróbowałaby ocenić czy jest jedną z „perełek”, czy pracownicą. Czy miała jeszcze szansę na ucieczkę?
- Keira! Co za niespodzianka! Przyniosłaś mi nowe rozdziały? Na Merlina wysłałem ci już trzy sowy! – powiedział wydawca, a panna Moore zrobiła się w sekundę malutka i chciała zapaść się pod ziemię. Nawet obróciła się, mając zamiar znów zbiec po schodach, ale wpadła na Colina. Odbiła się od niego, tracąc na ułamek sekundy równowagę. Nie powinna tu być, nie powinna. Odwróciła się znowu do Worme’a, starając się ukryć swoje uczucie niezręczności.
- Świąteczny okres obfituje w przygotowania, brak mi niestety… czasu – wyszeptała, przygryzając nerwowo wargę. Próbowała ukryć jakiegoś rumieńce, ale jakby miała je zasłonić? – Obiecuję napisać jak najwięcej w święta – dodała z lekkim uśmiechem. Nie miała rodziny, więc na pewno spędzałaby je sama. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że mogłaby się wtedy spotkać z Colinem. A gdy już o nim łaskawie sobie przypomniała, chrząknęła znacząco.
- Jednak dziś przyszłam z lordem Fawleyem w innej sprawie – spojrzała na niego znacząco. „Ja mówię, ty słuchasz”, pierwsza zasada. Przyjęła wycofaną postawę, wpatrując się w swoje buty. Przyłapana na gorącym uczynku. Wydawca z zaciekawieniem spojrzał na mężczyznę, a potem uścisnął mu dłoń.
- Lordzie Fawley, miło mi pana widzieć, sir, zapraszam, zapraszam! – wskazał im wnętrze gabinetu, a Keira uznała, że to idealna okazja, aby się zmyć i czekać na dworze.
- To może ja… – zaczęła, ale gdy zobaczyła minę Colina, pospiesznie weszła do gabinetu. Wydawca wskazał im miejsce do siedzenia, lecz zmieściłaby się tylko jedna osoba. Keira automatycznie podeszła do okna, wpatrując się w przechodniów. Zrobiłaby wszystko, aby uniknąć teraz kontaktu wzrokowego.
- Herbaty może? Przepraszam za tak mało miejsca, doprawdy powinniśmy zmienić kamienicę…  Sir, ma pan przy sobie taką perełkę, mógłby się pan wzbogacić na jej książkach, och, cóż za wspaniałe historie. Jeśli to pan stanie się muzą dla panny Moore, och, byłby pan prawdziwym ojcem sukcesu! – ciągnął dalej wydawca, a Keira miała ochotę rzucić na niego starożytny urok. Czyż mogło być bardziej niezręcznie?
- Panie Worme, sir docenia moją pracę, dlatego chcielibyśmy porozmawiać o pańskim ostatnim liście. Cóż to za wspaniały pisarz? – spytała, próbując nieudolnie zmienić temat. Colin, ratuj.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wydawnictwo Książnica Obskurus [odnośnik]12.06.16 22:12
Zdecydowanie była jego odskocznią; sposobem nie tyle na zapomnienie, co na oderwanie się od rzeczywistości, która co chwilę przygniatała go do ziemi, drwiąc sobie z jego dumy i zmuszając, by zginał kolana. Wiecznie nie dość dobry, wiecznie niedoskonały, wiecznie na dalszym miejscu z rysami na duszy, które w oczach arystokratów urastały do niemożliwego wręcz grzechu. I choć minął zaledwie miesiąc od jego pierwszej porażki, oto musiał zmierzyć się z drugą, odrzucony przez Samaela, milczącego, oddanego żonie, który nie wykazywał żadnej aktywności ku temu, aby przywołać swojego wiernego przyjaciela. Czy mógł mieć to za złe? Sam wszak z radością oddałby się już dawno narzeczeńskiemu i małżeńskiemu szczęściu, gdyby tylko dane byłoby tego skosztować; zamiast tego powitano go z drwiną, dając odpowiedź odmowną i raz na zawsze zamykając bramę prowadzącą do szczęścia z Rosalie. Keira była więc odskocznią, przy której rzeczywistość schodziła na dalszy plan, pozwalając rozgrywać swój własny scenariusz wyobraźni - w której było aż nadto miejsca na dwuznaczne spojrzenia, na śledzenie kobiecej sylwetki przemykającej się między alejkami, na wzywanie jej do gabinetu pod byle pretekstem, na bezczelne, ale trzymające poziom aluzje za każdym razem, gdy padło słowo kanapa, w końcu na początkowo niepewne, wręcz jakby zawstydzone pocałunki; na próbę, jakby Colin chciał sprawdzić, w którym momencie rzeczywistość zniknie w ogóle, nie pozostawiając po sobie najmniejszego śladu.
- Nie wątpię, że ze swoimi zdolnościami sprzedawcy opchnęłabyś największy gniot, ale bez przesady - wzruszył ramionami, powstrzymując się przed całkiem naturalną potrzebą uściśnięcia jej dłoni. Była dziwnie zdenerwowana i niepewna, jakby zżerała ją trema i Colin chciałby jej dodać... odwagi?, ale z drugiej strony był świadom, że są jednak w miejscu publicznym i niektórych gestów nie należało wykonywać. Nie musiał się jednak nad tym dłużej zastanawiać, zresztą jak i nad kolejnymi słowami Keiry, gdy w drzwiach gabinetu pokazał się sam właściciel. Jednak ku zdziwieniu Colina, nie odezwał się najpierw do niego, ale do towarzyszącej mu dziewczyny. Zdążył ją jedynie odruchowo złapać, gdy gwałtownie się odwróciła, najwyraźniej próbując uciec, a potem ze zdumieniem wsłuchiwał się w jej tłumaczenia. Co było całkiem dobrym posunięciem, bo chwilę później, gdy Worme zaprosił ich do środka, Keira chciała mu widowiskowo czmychnąć, na co jej oczywiście nie pozwolił, z jednej strony usadzając ją w miejscu ostrym spojrzeniem, pod którym kryła się groźba oczekiwania dobrego wytłumaczenia, z drugiej natomiast mocnym uściskiem za ramię, gdy wprowadzał ją do gabinetu wydawcy.
- Panie Worme, nie będę ukrywał, że trochę się nam śpieszy - podkreślił wyraźnie słowo nam, uświadamiając Keirze, że nie ucieknie od odpowiedzialności - więc najlepiej przejdźmy od razu do sedna. Szczególnie, że pan również wydaje się dziś nieco zajęty - nawiązał do podsłuchanej kłótni, sadowiąc się na krześle przed biurkiem, za którym zasiadł wydawca. Był skrajnie ciekaw, co jeszcze ciekawego padnie z ust starca, a co Keira najwyraźniej zataiła przed Colinem, ale jednocześnie wolałby usłyszeć to bezpośrednio od niej. Najlepiej w sytuacji, gdy będą sami, bez świadków, a on będzie blokował drzwi jako jedyną drogę ewentualnej ucieczki. Miał serdecznie dość tajemnic w swoim życiu i nie zamierzał tolerować kolejnych, a już na pewno nie takich, w których jedna z jego pracownic najwyraźniej zdążyła już wydać własną książkę. I może nawet sprzedawała ją w jego księgarni. Uparcie unikał jej spojrzenia, podejrzewając jednak, że Keira wcale sama go nie szuka, zbyt zajęta wpatrywaniem się w podłogę i spalaniem z zażenowania.
- Ach, tak, tak, interesy na pierwszym miejscu, czas to pieniądz... - wydawca klasnął w dłonie, wyciągając po chwili z szuflady egzemplarz niewielkiej, ale dość grubej książki. - To nowy pisarz, ale już teraz mogę stwierdzić, że będzie z niego fantastyczny autor, jeśli tylko poprowadzi swoją serię do końca. Tak samo jak panna Moore zresztą. W każdym razie to przewodnik po magicznych rodach, z tym że - tutaj wydawca zniżył lekko głos, jakby bojąc się, że ktoś mógłby ich podsłuchać - zamiast suchych faktów, mamy pikantne historyjki z życia rodów. Niektóre tak pikantne, że niektórzy nestorzy z pewnością woleliby ich nigdy nie czytać, a za samo ich zdradzenie mogliby już kogoś wydziedziczyć... - Worme snuł swoje wyidealizowane opisy książki dalej, ale Colin przestał go słuchać, kierując swoje spojrzenie na Keirę stojącą pod oknem. Zdecydowanie miała mu bardzo wiele do wyjaśnienia.
- O czym jest twoja książka? - wyrwało mu się machinalnie, zanim zdążył się powstrzymać przed wypowiedzeniem swoich myśli na głos i od razu sam siebie przeklął. Worme spojrzał na niego zdezorientowany, ale najwyraźniej uznał, że to nie do niego było kierowane pytanie i zamilkł, tak jak Colin wpatrując się w Keirę.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Wydawnictwo Książnica Obskurus [odnośnik]13.06.16 13:58
Przyjemnie było nie myśleć w końcu o matce, która ciągle w jakimś stopniu zatruwała jej życie. Jeśli nie pojawiała się z księgarni, a wtedy Keira wyraźnie panikowała i chowała się na zapleczu, to wydawała kolejną publikację naukową ze świata run. Bądź co bądź, nagle zaczęły stanowić dla siebie konkurencje. Petunia co prawa zajmowała się nauką, a Keira nie miała ku temu już żadnej możliwości. Dlatego pisała książki, o runach, ale w przystępnych każdemu historiach. Wymyślała intrygi, tajemnice, a nawet romanse, aby najwspanialszy starożytny język trafił do młodszych i starszych czytelników. Nie chciała jednak rozgłosu jako kobieta. W swoim małym świecie widziała miejsce tylko na romantyczną miłość, a nie na sławę. Dlatego wymyśliła sobie Roberta Moore’a, będącego jednocześnie głównym bohaterem historii. Keira chciała szczęścia, nic więcej. To właśnie ofiarował jej Colin. Chociaż wiele razy musiała się powstrzymywać, aby nie zaczepić go w pracy albo wpaść w ramiona na środku ulicy. Jednak dzięki temu wciąż był między nimi ten dreszczyk emocji, a zakazany owoc smakował najlepiej. Dlatego zbyt często zapominała o innym świecie. Nie odstawiła jednak run na bok. Gdy nawiedzała ją bezsenność, a to wydarzało się prawie co noc, czytała książki do białego rana. Zauważyła jednak dziwną zależność. Gdy była samotna, pisanie przychodziło jej o wiele łatwiej. Kiedy poznała smak pocałunków oraz ciepła drugiego ciała obok, marzenie o romantycznej miłości było zupełnie nie na miejscu. Czuła się jakby nie była już sama, że swoje smutne przeżycia może dzielić z Colinem, a nie z czytelnikami.
- Worme nie wypuszcza gniotów – znów poczuła się urażona, bo nigdy nie przyzna, że jej historia była jedną z podpałek! Jednak Colin nie wiedział, że Keira próbowała swoich sił jako pisarka. Może więc mówił naprawdę co myślał? Szybko znaleźli się w gabinecie wydawcy, a słowa wypowiedziane na korytarzu nie miały już większego znaczenia. Wszystko trafił szlag, a pan Worme zdecydowanie nie wiedział, co oznaczało w ich umowie „tajne”. Wszak Keira tyle razy go prosiła, aby nie wyszło nic na jaw! Chciała spokojnego życia, a i tylko tak je mogła uzyskać. Może unikanie czytelników było zbyt wielkim egoizmem. Jednak dawała im cząstkę siebie w postaci historii, nie mogli być aż tak łapczywi. W tym momencie chciała uniknąć nie tylko spojrzenia Colina, ale przede wszystkim dotyku. Czuła jakby to była jedna z najgorszych kar. Piekł ją każdy milimetr skóry, który spotkał się z dłonią mężczyzny. Szybko więc odeszła pod okno, stając w znacznej odległości zarówno od wydawcy jak i od Colina.
Tak, bardzo nam się spieszy, czy możemy już wyjść?
Mężczyźni na szczęście zasiedli przy biurku, więc Falwey musiałby się odwracać, aby zerkać na zmieszaną Keirę. Miała wrażenie, że cała jej twarz jest purpurowa i nawet przy zwykłym potwierdzeniu słów Colina zaczynała się jąkać. Mocno miętosiła materiał sukienki, szukając w tym wszystkim podstępu. A co jeśli Falwey wiedział o wszystkim wcześniej i przyłapał ją na gorącym uczynku? Miała słuchać i się uczyć. To nagle było na rękę. Przemilczałaby wszystkie argumenty o nierówności, przedmiotowym traktowaniu i innymi, które często rzucała w kierunku mężczyzn.
- Czy nestorzy nie zrobią wszystko, aby to nie zostało wydane? Sekrety szlachty zawsze zostają w ich hermetycznym zgiełku. – I nim zdążyła się ugryźć w język, słowa już zabijały niezręczną ciszę. Próbowała odwrócić uwagę od swoich książek, ale jak na złość obydwaj wracali do tego samego tematu. Miała ochotę wrzasnąć, że przecież wywiążę się ze swojej umowy. W innym wypadku zapłaciłaby srogą karę, a skoro nie stać ją nawet na nową kanapę…
- Proszę, potem – powiedziała błagalnie – Czytałeś już ją – dodała ciszej, niszcząc serię swoich przyszłych tłumaczeń. Chrząknęła tym samym i przeniosła wzrok na wydawcę.
- Panie Worme, na pewno ma pan już rozdziały tego autora, czy moglibyśmy zerknąć na nie okiem? Jestem ciekawa jego pióra – spytała, a głos wciąż jej drżał. Miała ochotę rozszarpać swojego wydawcę na strzępy. Dlaczego zdradził ich wspólny sekret? Nabuzowana emocjami, stukała paznokciami w parapet.
- To niesamowita opowieść o runach, z nutą tajemnicy, romantyzmu, och, kobiety szalały na tym punkcie! Lordzie Falwey, niechże sobie sir wyobrazi, że główny bohater… – zafascynowany Worme zaczął swój paskudny wywód, a Keira szybko go przerwała. Jeszcze tego brakowało, aby mężczyźni zachowywali się jakby jej tu nie było!
- Panie Worme, nowy autor, historia rodów szlachetnych od kuchni, czekamy, naprawdę czas nas goni – powiedziała surowo, przebierając już nogami. Z miłą chęcią zebrałaby się już teraz do wyjścia, od razu skreślając debiut jakiegoś tam autora. Co za paskudny dzień!
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wydawnictwo Książnica Obskurus [odnośnik]14.06.16 18:42
Kamienna twarz Colina lekko drgnęła, ale prócz tego żadne uczucia i żadne emocje, które dusił w sobie od kilkudziesięciu sekund - na czele z głośnym wrzaskiem i domaganiem się dokładnych wyjaśnień, co się tu do cholery wyprawia - nie pojawiły się na jego obliczu. Ani uniesienie kącików ust, ani brwi, ani zmrużenie oczu; siedział nieporuszony, próbując wszystko przetrawić, próbując zrozumieć, jakim cudem ta mała, niepozorna dziewczyna, która przebojem niejako wdarła się do jego księgarni i oszołomiła go swoją wiedzą o książkach, sama już jedną wydała. Pod jego nosem! Czy ubiegając się o pracę w Esach miała już na koncie to swoje dzieło? Czy wydała je dopiero po otrzymaniu praktyk? I dlaczego milczała, skoro wydanie książki - a jeśli wierząc słowom Worme'a, to nawet całkiem dobrej - nie jest przecież żadną ujmą na honorze? Wręcz przeciwnie; oboje przecież wiedzieli, jakim szacunkiem należy darzyć autorów, osoby dzielące się swoją wiedzą, swoją wyobraźnią i fantazją, pragnące przekazać dalej swoje myśli... Skoro książka Keiry była sprzedawana e Esach i skoro sama twierdziła, że Colin również ją czytał... to co sprawiło, że dziewczyna wolała pozostać anonimowa, zamiast wykrzyczeć światu swój wielki sukces?
- Nie obchodzą mnie nestorzy - machnął ręką, rzucając dość odważną deklarację i po raz pierwszy pozwalając sobie na lekki uśmiech, skierowany jednak do mężczyzny siedzącego za biurkiem, a nie do Keiry. - I zapewne właśnie dlatego pan Worme chciałby sprzedaż książkę mojej sieci księgarni... bo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jako jedyna w całej Anglii... ba, na Wyspach, będzie w stanie przetrwać ewentualny skandal - poprawił się w fotelu, rzucając wydawcy wymowne spojrzenie. Tak, zdecydowanie Worme miał swój wielki interes w tym, aby sprzedać Colinowi prawa do wyłącznej dystrybucji swojego nowego produktu, a on nie mógł mieć mu tego za złe. Skoro wydawca był świadom ryzyka, jakie niesie wydanie książki, musiał jednocześnie mieć pewność, że książka faktycznie wywoła burzę. A nic tak nie zwiększa sprzedaży, jak wywołanie ogromnego skandalu.
- Nie mogę dopasować twojego imienia i nazwiska do żadnej z książek, które wpadły mi w ręce - rzucił w stronę Keiry lekko zirytowanym tonem; uczucie, że został bezczelnie oszukany - bo zatajenie tak w a ż n e g o faktu było przecież formą oszustwa - zaczęło w nim powoli narastać i bardzo się hamował, aby nie wybuchnąć już teraz, urządzając mały pokaz na oczach Worme'a. Z pewnością jednak dorzuciłby jeszcze jakiś kąśliwy komentarz, gdyby to właśnie sam wydawca nie wtrącił swoich kolejnych trzech groszy, dopowiadając kolejne informacje o książce Keiry. - Główny bohater co? - postanowił dopytać go o szczegóły; nie ze względu na czystą ciekawość, chociaż ta z pewnością również nim kierowała, ale z czystej, bezczelnej wręcz złośliwości, aby wprawić dziewczynę w jeszcze większe zawstydzenie.
Nie miał bowiem absolutnie żadnych wątpliwości co do tego, że powinna się wstydzić. Szlacheckie rody i ich skandale mogą poczekać. Zemsta na Keirze najlepiej smakowała na ciepło.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Wydawnictwo Książnica Obskurus [odnośnik]16.06.16 9:11
Nic nie rozumiał. Wbijał jej sztylety prosto w serce, a Keira miała ochotę się rozpłakać. Czuła zawód. Zawiodła się na Worme, na Colinie, a przede wszystkim na sobie. Chciała trzymać książkę oraz historię w tajemnicy. Pragnęła tylko szczęścia. A je zyskiwała między innymi wtedy, gdy widziała obcych ludzi czytających dzieło Roberta Moora. Nie potrzebowała sławy oraz rozgłosu. Nie zniosłaby ciekawskich czytelników, którzy nawiedzaliby jej miejsce pracy, aby zamienić z nią tylko kilka słów. Colin mógł już wcześnie przypuszczać, że Keira za dużo wie o książkach. Nawet jak na pseudo dwudziestosześciolatkę. Wolałaby, aby wyrzucił z siebie negatywne emocje. Pewnie znów wybiegłaby cała zaryczana i zostałaby wyrzucona z pracy, ale czyż historia nie lubi się powtarzać? Tymczasem Colin tuszował każdą emocję, przestał nawet odwracać się w kierunku Keiry. Wpatrywanie się w jego plecy było jedną z najgorszych kar. W końcu wyobrażała sobie, jaką ma teraz mimikę twarzy i próbowała ocenić, jak bardzo zepsuła ich kontakty. Otulała jej drobne ciało niepewność. Czy naprawdę musieli przez to przechodzić? Książkę na szczęście Moore wydała jeszcze przed praktykami, co nie zmienia faktu, że trafiła ona do księgarni właśnie wtedy, gdy Keira musiała ją polecać i zachwalać historię. A może to była jedna z tych książek, gdzie wkręcała klientów, opowiadając o tajemniczym autorze albo jedna z tych, przez która uciekała na zaplecze, porządkować stare kartony?
- Oczywiście, a skandal przyciągnie klientów – burknęła, wpatrując się w swoje stopy. Nie sądziła, że Colin będzie tak nie szanował tego, co dała mu rodzina. Wiele zawdzięczał nazwisku, oczywiście też swojej ciężkiej pracy, ale mimo wszystko dużo dał mu szlachecki tytuł. Keira dałaby wszystko, aby urodzić się w rodzinie. Nie być przepychaną z rąk do rąk, oddawaną jak stara, szmaciana lalka. Keira mimo wszystko jeszcze nie wiedziała o kontaktach Colina z rodziną. Może było to zbyt intymne, aby pytać nawet po roku znajomości? Zwłaszcza swojego pracodawcę.
- Och, panie Worme, czy to nie wystarczające argumenty, aby przesłać nam wkrótce manuskrypt? – spytała z dziewczęcym uśmiechem, który podważał jej metrykę wpisaną na umowie  o praktyki. Zaczęła się poważnie obawiać, że Colin nie przedłuży jej umowy, a czyż nie czekała na to z utęsknieniem? W końcu chciała przestać mówić, że jest tylko na praktykach, na szkoleniu, które zdecydowanie posiadało za dużo dodatkowych podpunktów. Na przykład jak ten dziś, spotkania z wydawcą.
- Musiałbym o tym pomyśleć, ten autor, nie wiem, nie wiem. Nie powinienem, nie powinienem – zacmokał wydawca – To byłoby wręcz niedopuszczalne, nieposzanowanie umowy z autorem, nie, nie, jestem profesjonalistą, to panno Moore, nie wchodzi w grę! – dodał później z lekkim oburzeniem. Wiedziała, że właśnie teraz jest jej być albo nie być w księgarni. Wzięła głęboki oddech, zastanawiając się, czy chce, aby Colin poznał kolejną stronę Moore. Podeszła do biura, kołysząc lekko biodrami. Stanęła tuż obok właściciela Esów Floresów, a następnie pochyliła się delikatnie w stronę wydawcy.
- A czy jak w ciągu najbliższych dziesięciu dni wyślę całość? Dwa miesiące przed terminem, miałby pan wiele czasu na reklamę. Jestem w stanie sobie wyobrazić duży plakat: Wydawnictwo Książnica Obskurus – sukces Worme, po dłuższej ciszy ze strony Roberta Moore już na nowy rok pojawi się druga część historii. Złamał pan już naszą umowę, kolejna będzie tylko formalnością, czyż nie? Jakbym poradziła się Lorda Falwaya mogłabym znaleźć bardzo dobrego prawnika, a mając jeszcze świadka… Och, to by zniszczyło wydawnictwo. Nie możemy na to pozwolić, prawda? – szept przedzierający się między biurko, wskazywał wolę walki Keiry. Może dzięki temu Colin nie będzie tak zły? Worme z każdym kolejnym słowem stawał się coraz bledszy. Keira z lekkim uśmiechem wyprostowała się, oczekując odpowiedzi.
- Dziesięć dni, na Merlina, to niemożliwe! – odpowiedział zdumiony, a gdy doszło do niego znaczenie kolejnych słów, znieruchomiał i pokiwał głową. Tak, w końcu. Dostali to, czego chcieli. Czy naprawdę ta historia o rodach była warta poświęcenia?
- Dziękujemy za poświęcony czas – dodała z wyższością. Szybko poprawiła sukienkę. Po chwili skinęła głową, chrząknęła, próbując zabić niezręczną ciszę. Spojrzała porozumiewawczo na Colina i szybko wyszła z gabinetu. Tam już czekali kolejni petenci, a gdy zamknęły się drzwi, Keira popadła w stan hiperwentylacji.
- Potrzebuję urlopu – oparła się o ścianę i zjechała po niej aż na samą ziemię powalona swoim wspaniałym pomysłem. Ile musiałaby stron pisać dziennie? Dwadzieścia, trzydzieści? Wymyślona historia przebiegała jej przed oczami, a to co zrobiła dla Colina zaczęło ją przerażać. Nie chciała nawet wstać z podłogi. Dowiedział się już, pod jakim nazwiskiem napisała książkę i że goniły ją kolejne terminy. Cóż miała jeszcze dodać? Zabij mnie, nie zdążę
Gość
Anonymous
Gość
Re: Wydawnictwo Książnica Obskurus [odnośnik]17.06.16 19:10
Możliwe, że gdy będzie oceniał swoje życie z perspektywy lat, spojrzy na ten moment zupełnie inaczej, o wiele bardziej spokojniej, wyzuty ze wszystkich tych emocji, które targały nim teraz z gwałtownością huraganu. Miał wrażenie, że ostatnie tygodnie jego marnego, żałosnego życia były niczym innym jak jednym wielkim kłamstwem, złożonym z dziesiątek innych kłamstw. Ile razy wyliczał je w pamięci, przeskakując między jedną a drugą swoją porażką i starając się nie patrzeć w tył? Imiona - kobiece, męskie - przelatywały przez jego głowę w ponurym orszaku zawodu, bo przecież zawodził się na nich kolejno, odtrącony, okłamywany, nie dość dobry, aby podzielić się z nim istotnymi informacjami, wiecznie niedoskonały i zawsze pozostający w tyle. Nie chciał przeżywać tego kolejny raz; miał dość zawodów i porażek kumulujących się w jego życiu jak w jakimś pieprzonym kalejdoskopie, gdzie wszystko ze wszystkim się mieszało, doprowadzając go do furii z bezsilności. Wiedział przecież, że nie miał na nic wpływu, że mógł być dalej tylko sobą, zagubionym i wciąż nie dość dobrze uformowanym szlachcicem, który wciąż zachowywał swoją indywidualność, podążając własnymi ścieżkami i unikając utartych schematów. Czy właśnie to go zgubiło, gdy nestor Yaxley'ów twardą ręką pokazywał mu drzwi? Czy to ta niedoskonałość była powodem, dla której Samael wciąż milczał, prawie że zapominając o swoim przyjacielu? Czy to ten bunt przeciw światu spowodował, że ani Rosalie, ani Lilith nie uznały go za wartego zaufania i nie powiedziały o swoich małych sekretach? Mógł mnożyć kolejne "czy", przebierać z długiej i niekończącej się listy, ale teraz, w dusznym gabinecie wydawcy, to jedno jedyne "czy" bolało najbardziej. Nie potrafił się zdecydować: silniejsza jest w nim złość i wściekłość, a może to uczucie ogromnego zawodu dominowało w jego sercu, nie pozwalając wykonać żadnego sensownego ruchu? Panował nad sobą tylko z powodu obecności Worme'a - obecnie wyjątkowo niepotrzebnej i irytującej - którego z czystą przyjemnością wyrzuciłby teraz za drzwi gabinetu. Dlatego nie lubił załatwiać interesów poza swoim terenem i bezpiecznym, swobodnym wnętrzem Esów; tutaj nie miał żadnej władzy, żadnego atrybutu pierwszeństwa; mógł sam wyjść, ale przyznawałby się tym do porażki i pozwolił zapanować nad sobą emocjom, a tego za wszelką cenę chciał uniknąć; to nie był czas i miejsce, aby dokonywać wewnętrznego oczyszczenia.
- Wystarczy - powiedział chłodno, gdy Keira zakończyła swoje małe przedstawienie, niemalże doprowadzając wydawcę do zawału. Był przestraszony, może nawet i przerażony, ale z drugiej strony wydawał się zadowolony, jakby mimo wszystko zrobił dobry interes. Czyżby bardziej zależało mu na jak najszybszym otrzymaniu skryptu od Keiry, niż na utrzymaniu w tajemnicy skandalizującego dzieła? Spojrzał na nią badawczo, wykazując nieco więcej zainteresowania, kiedy poprawiła sukienkę. Wystudiowanym ruchem czy zupełnie bezwiednie? Na ile jej tyrada była poparta prawdziwymi groźbami, a na ile jedynie czczą gadaniną? - Dziękujemy za poświęcony czas, przeczytam rękopis jak najszybciej i poinformuję pana o swojej decyzji. Jeśli jednak książka jest choć w połowie tak dobra, jak pan twierdzi, przewiduję owocną współpracę - dodał na zakończenie, starając się utrzymać emocje na wodzy, ale jego głos i tak był dziwnie sztywny i wymuszony. Wstał, odwracając się w stronę drzwi, ale chwilę po tym, gdy podał wydawcy rękę na pożegnanie, Keiry nie było już w gabinecie. Wymknęła się błyskawicznie, nawet na niego nie czekając, więc był właściwie pewien, że z n ó w będzie musiał gonić ją po ulicy, a potem przydybać w jej własnym mieszkanku. Klitce - parsknął w duchu z irytacji na samo wspomnienie nieszczęsnego wypadku na kanapie - która zdecydowanie nie pasowała do szlachcica jego formatu.
Tym bardziej więc był zdziwiony, gdy natknął się na nią tuż za drzwiami; dokładnie w tym samym momencie, gdy osuwała się na ziemię, bezczelnie domagając się urlopu. URLOPU! W tej sytuacji to on był jedyną osobą, która miała prawo się czegokolwiek domagać i na pewno nie były to wolne dni, ale wyjaśnienia, które winna mu była dziewczyna. - Mamy do pogadania - stwierdził lakonicznie, chowając rękopis w przepastnej kieszeni swojego płaszcza, po czym pochylił się i bezceremonialnie złapał ją za ramiona, podnosząc w górę. I jakby nigdy nic zarzucił ją sobie na plecy, kierując się w stronę stromych schodów i modląc się w duszy, aby nie zaczęła mu się wyrywać, bo wtedy oboje najpewniej skończyliby w Mungu. I to na osobnych salach.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Wydawnictwo Książnica Obskurus [odnośnik]22.06.16 15:49
To się nie dzieje naprawdę. Wszystko popsuł ten wydawca. Nie lubiła otwierać się przed innymi. Pisanie książek zamykało ją we własnym świecie. Tam nie miała problemów. Czuła się zrozumiana, kochana. W takim świecie była nikim. Dzieckiem, które nie ma matki ani ojca. Zrodziło się z run, ze starożytnej mocy i otrzymało talent przedstawiania zupełnie innej rzeczywistości. Keira zatracała się w tym świecie. Dzięki Colinowi wychodziła z książek, z pergaminów. Zaczęła poznawać rzeczywistość, która kojarzyła się jej z kłamstwem i bólem. Zamykała się, bo nie miała komu ufać. Gdy zasypiała, starała się nie rozmyślać o ich związku – nie związku. Cóż miałby chcieć od niej szlachcic? Colin nie był idealny. Uciekał od stereotypu arystokraty, który brzydzi się innej krwi. Keira jeszcze nie potrafiła mu zaufać, więc może dlatego zamykała się w sobie? Nawet jeśli zgrabnie ominęła ważne fakty ze swojego życia, nie chciała źle. Wciąż była gówniarą, która dopiero poznawała życie, zupełnie inne niż to z książek. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego tak ciężko jest mówić o sobie. O życiu Colina czytała z gazet, historii rodowych i innych doniesień ze świata bogatych, a ona była po prostu nikim. Cichą, szarą myszką, która wolała siedzieć w domu z nosem w książkach niż posmakować życia. A może właśnie robiła to z Colinem?
Byli już przed gabinetem. Cały świat rozpadł się na kawałki, a pionowo trzymała się tylko dzięki ścianie, o którą się opierała. Nie wiedziała, co ma zrobić. Siąść i pisać po nocach, wytłumaczyć Colinowi, co znaczy dla niej książka, czy olać zbyt gadatliwego wydawcę? Nie miała nawet pieniędzy, aby za swoje wydać kolejną część. Wszystko rozchodziło się o galeony, o pochodzenie, które Colin miał gdzieś, a Keira tak bardzo tego pragnęła. Czy wtedy wszystko nie byłoby łatwiejsze? Naiwnie spoglądała na duże rodziny, nie zauważając, co to tak naprawdę znaczy „obowiązek rodowy” i nie znając całej historii, nie rozumiała buntu Colina. Ona uczyła ją przyziemności, a on… wszystkiego. Od nowa, zupełnie jak małe dziecko. Paskudnie zakochana nawet nie zauważała, że ich relacja jest toksyczna, absurdalna. Czyż nie powinien zająć się szukaniem żony, a nie bieganiem za praktykantką, która od kilku miesięcy już nie powinna nią być? Widziała jaki był zły, że zawiódł się na niej i na jakimś nieracjonalnym pakcie milczenia o sobie. Chciała tu zostać, wolała poczekać aż wyjdzie, nie wrócić już do pracy, bo zapewne, znowu ją straciła.
- Nie, nie, nie, preferuje ziemię – odpowiedziała pod nosem, kuląc się w sobie. Nagle Colin chwycił za ramiona i jak szmacianą lalką przerzucił przez bark. Zapiszczała, bo przecież wyraźnie powiedziała, że woli być na ziemi, tam chociaż kanapa się nie rozwali – Colin, puść mnie, puść mnie, na Merlina nie zejdziesz ze mną po tych schodach! – lamentu nie było końca, a gdy tylko ruszył, zamknęła oczy i mocno złapała się jego płaszcza. Przecież nie będzie się wyrywać na środku schodów! Upadek na głowę może kosztować ją nawet życie! W myślach modliła się do wszystkich starożytnych run, aby rozmowa z nim nie była aż tak nieprzyjemna.
Zt
Gość
Anonymous
Gość

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Wydawnictwo Książnica Obskurus
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach