Wydarzenia


Ekipa forum
Nevarel Carter
AutorWiadomość
Nevarel Carter [odnośnik]23.07.15 14:45

Nevarel Arianna Carter

Data urodzenia: 25.04.1934r.
Nazwisko matki: Prince
Miejsce zamieszkania: Dolina Godryka - mieszka tam ze swoim bratem Amodeusem
Czystość krwi: Półkrwi
Zawód: Od zawsze chciała opiekować się magicznymi stworzeniami. Raczej służyłaby pomocą niż sama zajmowała się całą hodowlą. Odbyła nawet roczny staż w Departamencie Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami na Wydziale Zwierząt.
Wzrost: 172cm
Waga: 57kg
Kolor włosów: brąz pomieszany ze złotem i ciemnym blondem
Kolor oczu: niebiesko-szare
Znaki szczególne: malutki pieprzyk pod lewym okiem i szczery uśmiech


Każde życie zaczyna się od dzieciństwa. Nie mówię tu o niemowlęctwie i okresie żłobka. Tego nikt nigdy nie pamięta. Ta pamięć zaczyna się, kiedy idziemy do przedszkola, kiedy zaczynamy patrzeć na inne dzieciaki i dorosłych, próbując uczyć się i przyswajać ich zachowanie. Ja właściwie... nie miałam się od kogo uczyć. A raczej miałam, ale było to tak zakreślone grono osób, że szybko ich zachowania mi się znudziły. Za dobrze je znałam. Ale to nie znaczy, że mi się nie podobały.
Moja mama była ciekawą osobą, to po niej mam tak skomplikowany charakter i te chłodne, szaro-niebieskie oczy. Leczyła za pomocą magii. Dużo mi o niej opowiadała. Ale nie tylko o niej. Od małego wiedziałam, gdzie jest serce, gdzie żołądek, a gdzie wątroba. To ona uczyła mnie i Deana. Czego? Wszystkiego, co nas otaczało. Nie jesteśmy analfabetami. Była dobrą kobietą, ale nieco strachliwą. Nie dziwię jej się, sporo przeżyła. Najpierw skok w bok, którego konsekwencją był Dean. Potem mąż mugol i całkowite odtrącenie przez rodzinę. Wygonili nas na wzgórza, do starego domu, w którym ledwie się mieściliśmy. Ojciec z nami mieszkał, nie miał nic przeciwko temu wszystkiemu. Kochał mamę, ona kochała jego.
Był niczego sobie. Odziedziczyłam po nim tę dziwną barwę włosów. Ni to brąz, ni blond. Opowiadał mi często o swojej pracy. W świecie mugoli był biologiem. Uwielbiałam to! Godzinami mogłam słuchać jak opowiada o roślinach, zwierzętach i organizmach, których już gołym okiem nie widać. Mama mówiła, żeby przestał, bo mi w głowie namiesza. Był człowiekiem mądrym, ale... nieuważnym. Wciąż nie rozumiał, że świat, w którego skład wchodziła mama, ja i Dean, nie był jego światem. Tyle razy mu o nim opowiadała, że w końcu zapragnął go zbadać. Kupili hipogryfa. Nie pamiętam, jak to było, ale nagle pojawił się niedaleko naszego domu, w dolinie, gdzie ojciec zrobił mu zagrodę. Czytał co nieco o nich, ale to chyba nie wystarczyło.
Gadam głupoty. Przejdę do rzeczy. Ojciec wziął mnie kiedyś do tego hipogryfa. Nazwał go Lucian. Głupie imię, strasznie głupie, ale jemu się podobało. Miałam wtedy koło 8 lat. Dokładnie pamiętam tamte chwile. Ojciec kazał mi czekać za płotem, a sam wszedł "do środka". Lucian był chyba w złym humorze. Ojciec pokłonił się przed nim, ale natychmiast wtedy obejrzał się na mnie i uśmiechnął szeroko. Jego twarz zastygła w mojej pamięci jak wosk w zgaszonej świecy. Spadłam z belki płotu, na której stałam w skupieniu. Hipogryf rozdarł swoimi szponami ojcowskie plecy, potem chwycił dziobem jego szyję i złamał mu kark. Zaczęłam uciekać z piskiem, płaczem i spazmami na całym ciele. Potykałam się po drodze o najmniejsze kępy trawy. Wrzeszczałam imię matki.



A potem... potem wszystko zniknęło we mgle. Hipogryf uciekł, zostawił tylko po sobie rozszarpane zwłoki ojca. Matka wpadła w depresję, a ja... ja pogubiłam się. Zaczęłam zamykać się w sobie, spędzać czas na wzgórzu, gdzieś daleko od domu. Dean mnie zawsze szukał, bo matka nie miała siły. Jakoś przeżyliśmy te kilka lat i pojechaliśmy razem do Hogwartu. Dopiero tam udało mi się wrócić do siebie. Odnalazłam spokój przy nauce o eliksirach, o zielarstwie i... tak, stanowczo, przy opiece nad magicznymi stworzeniami. To było to, do czego tęskniło moje serce. Byłam prawie na każdych zajęciach. PRAWIE każdych, tak. Na tych, na których poznawaliśmy hipogryfa, lądowałam w szpitalu z wymiotami, gorączką i dreszczami. Za każdym razem. Fobia nie wybiera.
Dzieciaki, z którymi uczęszczałam na roku, nie bardzo mnie lubiły. Wolałam siedzieć w odosobnieniu, czytać książki, zatracać się w świecie, który w ogóle ich nie dotyczył. Prowadziłam wtedy pamiętnik, który skrzętnie uzupełniałam, gdy tylko nadarzyła się okazja. To też pozwoliło mi wrócić do siebie.
W tamtym czasie była też jedna dziewczyna - Margaret. Był zwyczajną, prostą 14-latką, której nikt nie akceptował, bo miała rodziców mugoli. Ja nie miałam nic przeciwko jej towarzystwu. Często chodziłyśmy na skraj lasu, gdzie obie podziwiałyśmy testrale. Margaret brała wtedy kawałki mięsa z obiadu albo kolacji. Czułam się z nią bezpiecznie, kiedy tak stałyśmy z boku i karmiłyśmy te dziwne, ale majestatyczne stworzenia. Dostawałam dreszczy, kiedy podchodziłyśmy bliżej, ale Margaret brała mnie wtedy mocno za rękę i mówiła, że nie powinnyśmy bać się czegoś, co widzimy. Budowało to we mnie pewność siebie, której tak bardzo mi brakowało od śmierci ojca.



Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Nawet Hogwart. Postanowiliśmy, że przeprowadzimy się do Doliny Godryka. Mówię o sobie i Deanie. Dobrane było z nas rodzeństwo. Starałam się o niego dbać, chociaż nie był moim "biologicznym" bratem. Jest szalony i nadopiekuńczy, ale i tak go kocham. Jest wart swojej ceny. Rozumiał mój ból po stracie ojca, a ja rozumiałam jego cierpienie. Potrafił być przy mnie, kiedy budziłam się z krzykiem spowodowanym kolejnym koszmarem, w którym zabijał mnie hipogryf. Rozumiał też to, że czasami chciałam być sama, kontemplować w samotności i trawić to, co przeżyłam przez cały dzień. A czasami uwielbiałam wyciągać go na spacery i bieganie po okolicy. Mam nadzieję, że znajdę w końcu jakąś porządną pracę i przestanę żyć na jego utrzymaniu.
Przestaliśmy mieć kontakt z matką. Wydaje mi się, że nadal pracuje w Ministerstwie, ale nie jestem tego taka pewna. Może zamknęła się w naszym starym domu i wspomina przeszłość? Tak, jak ja. Ależ jestem głupia. Zamiast myśleć o przeszłości, powinnam zająć się teraźniejszością i przyszłością. Powinnam przestać się zadręczać, bo przez to dostaję ataków paniki.
Wolałabym tego uniknąć. Szczególnie w towarzystwie.



Szczególnie w Ministerstwie Magii, w którym byłam przez rok. Staż w MM brzmiał wyjątkowo apetycznie, ale czułam pewne wątpliwości. Po pierwsze: matka tam była. Trochę bałam się na nią spojrzeć po tym, jak zdecydowaliśmy się przeprowadzić do Doliny Godryka, zostawiając ją samą w domu za Londynem. Wydaje mi się, że uzależniła mnie od siebie i to dlatego czułam się tak niepewnie. Po drugie: wiedziałam, że będą kazali mi zajmować się sprawami hipogryfów, jeśli takie wynikną. Amos mówił, że wszystko będzie dobrze, że na pewno sobie poradzę. Do końca życia będę mu wdzięczna za to, że otaczał mnie swoją opieką odkąd pamiętam. Ale wracając do sprawy hipogryfów - najbardziej bałam się tego, że ktoś odnajdzie tego naszego Luciana i zgłosi się naszemu Wydziałowi. A potem co? Hej, Nevarel, zbadaj to! Jak się wytłumaczę? Przepraszam, pani Jones, ale kiedyś hipogryf zabił mi ojca i w sumie to ciężko mi się tym zająć, także... także no.
Według mojego zdania, nie zajmowałam się w Ministerstwie niczym szczególnym. Jeśli w hodowli było ranne zwierzę, chore lub okazujące objawy apatii, posyłali mnie tam, a ja starałam się zaradzić sytuacji. Wciąż nie jestem biegła w magii leczniczej, ale pomagałam tyle, ile potrafiłam. Zazwyczaj hodowcy byli zadowoleni z wyników mojej pracy. Cudownie było oglądać świat magicznych stworzeń z tej perspektywy. Najbardziej zapadła mi w pamięci chwila spędzona w hodowli jednorożców. Majestatyczne, piękne, ale jakże delikatne są to stworzenia. Wyglądają jak białe lilie. Boisz się ich dotknąć, żeby ich nie uszkodzić. Kiedy nie było żadnego zlecenia na leczenie stworzeń, siadałam przy biurku i uzupełniałam papierkową robotę, raporty i inne takie. Nigdy tego nie lubiłam. To nudne. Siedzisz i przepisujesz kwestie, które po pięciu uzupełnionych arkuszach, zapadają ci w pamięci jak melodia katarynki. Oh, pozwolono mi także badać chochliki kornwalijskie. Figlujące stworzenia o wielce energicznej osobowości. Byłam na tyle blisko nich, że kilka razy wyrwały mi włosy z głowy. Pani Jones powiedziała, żebym nie piszczała, bo całe Ministerstwo się zbiegnie, żeby zobaczyć, co się dzieje. Oczywiście przeprosiłam za zaistniałą sytuację, ale obiecać, że takowa już się nie zdarzy, nie mogłam.
Na szczęście staż zakończyłam z dobrym wynikiem. Sprawdziłam się, dali mi dobre referencje. Mam teraz nadzieję, że jakiś hodowca mnie przyjmie. Oby tylko nie hodowca hipogryfów.




Patronus: Byłam wtedy małą dziewczynką. Matka siadała przy moim łóżku, wykonywała krótki ruch różdżką powodując, że wypływała z niej cieniutka migocząca strużka ciepłej poświaty. Poświata przybierała kształt małego kolibra. Latał nad moim łóżkiem i trzepotał swoimi skrzydełkami. Obserwowałam go i zawsze zasypiałam z uśmiechem na ustach, uspokojona.










 
2
2
1
3
10
0
2


Wyposażenie

Różdżka, jeden punkt do rozgospodarowania, brzękadło, kociołek cynowy, sowa





Ostatnio zmieniony przez Nevarel Carter dnia 25.07.15 17:54, w całości zmieniany 2 razy
Gość
Anonymous
Gość
Re: Nevarel Carter [odnośnik]25.07.15 18:53

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!
Śmierć ojca Nevarel była dla niej dramatem; dramatem rozegranym na jej dziecięcych oczach, który musiała w sobie przezwyciężyć, zmierzając się z dręczącymi ją koszmarami. Czy praca ze zwierzętami pomoże jej zapomnieć o traumie z dzieciństwa? Czy może - przeciwnie - trafi na hipogryfy, które przypomną dawne wydarzenia, sekunda po sekundzie? Witamy na fabule i mamy nadzieję, że będziesz się z nami dobrze bawić!
OSIĄGNIĘCIA
doświadczona przez los - co nas nie zabije, to nas wzmocni
 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Statystyki
Zaklęcia i uroki:2
Transmutacja:2
Obrona przed czarną magią:1
Eliksiry:3
Magia lecznicza:10
Czarna magia:0
Sprawność fizyczna:2
Inne
Brak
WYPOSAŻENIE
Różdżka, brzękadło, kociołek cynowy, sowa
HISTORIA DOŚWIADCZENIA
[25.07.15] klik




bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Nevarel Carter
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach