Wydarzenia


Ekipa forum
Wzgórza
AutorWiadomość
Wzgórza [odnośnik]23.07.21 12:38

Wzgórza

Pasmo wzgórz w południowej Anglii, gęsto porozcinane poprzecznie dolinami przez dopływ Tamizy. Częściowo gęsto zalesione bukowym lasem, przerzedzanym z uwagi na dobrej jakości drewno pozyskiwane z rosnących tam drzew. Rozległe tereny zielone wykorzystywane są przez okolicznych farmerów do wypasu bydła i owiec, a także pod uprawę zbóż. Teren kryjący wiele tajemnic, w zakątkach bukowego lasu można natknąć się na kamienne tablice nieznanego pochodzenia. Okoliczni mieszkańcy mówią o rzymskich artefaktach, które zostały znalezione na najwyższym wzniesieniu Coombe Hill. Miejsce niezwykle urocze, bez względu na porę roku. Szczególnie piękne są widoki o wschodzie i zachodzie słońca, które stawały się inspiracją dla malarzy i artystów.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wzgórza Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wzgórza [odnośnik]20.11.23 2:19
3 sierpnia - wykonywanie zawodu (opowiadanie).

Usta spękane, suche zaciskają się na grubość pojedynczej nitki makaronu spaghetti, gniewne, zmęczone kąciki ciągną grawitacyjnie ku ziemi. Za oknem noc pełną gębą, słońce padło już dawno pozostawiając świat w całkowitym mroku i tylko ogniska dogasają w milczeniu, bladą łuną oświetlając leśne okolice. Każdy dzień przybliżał ich do Londynu, każdy dzień witała dreszczem na śniadej skórze. Gorycz i słodycz, słodycz i gorycz. La danza dei sapori, la danza dei dolori. Londyn cuchnął trupem, cuchnął też pieniądzem, chociaż te podobno nie śmierdzą. Kiedyś pachniał ciepłem, oregano i bazylią, redukowanym na ogniu sosem pomidorowym. Dawne czasy, dobre, ale dawne. Teraz czasów nie ma, są momenty, chwile jak mgnienie oka oraz przelewające się z miejsca na miejsce tygodnie. Nic godnego zapamiętania. Aurelius Moon twierdzi, że się spieszą. Na Brón Trogain, by bawić i cieszyć. Głupiec. Stupido. Naprawdę sądził, iż zdoła przejąć rejon zajęty przez Carringtona i jego świtę? Że jego śmieszna trupa przysłoni sobą gwiazdy zasiedlające teatralny firmament? Teatr Palladium, Palace Theatre, La Fantasmagorie, choć to ostatnie nie zniża się do rywalizacji poniżej swojego poziomu. Niemniej każde żarte, każde głodne, jak kundel zmuszony do pochłaniania ochłapów, kiedy zwykł dostawać dotąd sute posiłki. Nie mają żadnych szans, jedynie się ośmieszą, wygłupią. Upokorzenie nie jest jednak gorsze niż pusta miska, więc Gia przygryzie temperamentny język i się uśmiechnie. Tak po prostu. Sprawę ułatwiają zlecenia, inni też wędrują jak oni, albo poruszają się przy pomocy mioteł, świstoklików oraz sieci fiuu - do stolicy ciągnie każdy, kto ma odpowiednie papiery i wystarczającą ilość odwagi, a to oznacza, że każdy chce wyglądać jak najlepiej i przy tym wydać mało, bo przecież czekało ich mrowie atrakcji pozbywające się resztek oszczędności. I wtedy wkracza Moretti, niemal tanecznym krokiem jakby stawała właśnie na deskach sceny, ze wstydliwym spojrzeniem skierowanym na wysłużone buty proponuje swoje usługi po zaniżonych cenach. Ot, tu przyszyje, tam zaszyje, zwęzi, ozdobi, załata tak, że mucha nie siada i chociaż ubrania nie będą jak wyjęte z Czarownicy, nie zwojują Mediolanu, nie okrzyknie się jej projektantką roku, bo projektować nie potrafi, tak materiał będzie wyglądać porządnie, schludnie, jak przyzwoitość nakazuje. Normalnie może czułaby żal, odbieranie chleba lokalnym brzmiało podle, wręcz okrutnie, jednak trwała wojna i brunetka gotowa była gryźć, szarpać i wyrywać kudły innym, byleby tylko zapewnić jakiś byt Vito, nie lepszy, to co lepsze stracili, niemniej jakiś. Dlatego teraz przy stłumionym świetle świecy poświęcała nadchodzące godziny na szyciu. Biurko-stolik służący dziewczętom dzielącym wspólną przestrzeń wozu, jak raz, zamiast być zawalony kosmetykami, tak każdy fragment przestrzeni zajmowały ubrania. Posegregowane, z przypiętymi karteczkami, co do kogo należało. Świerkowe igły zebrane w pudełeczku, cierpliwie zostawały zmieniane przy pomocy transmutacji w igły do szycia, kusiło ją nawet rzucenie prostego facere dla przyspieszenia pracy, jednak obawa przed zniszczeniem czegokolwiek była zbyt mocna, żeby ją pokonać. Więc szyła. Szew przy szwie, kolorowa nić przy kolorowej nici w celu stworzenia prostych zdobień. Aby zabić czas, myślami sięgała zgromadzonych zapasów. W poprzednim miesiącu poszczęściło się im, zdobyła wystarczającą ilość mąki, którą mogła połączyć z wodą i odrobiną mleka w celu stworzenia pasty, zaoszczędziła nawet dwa kilko na obecny. Z wytargowanych w południe jabłek i odrobiną mleka, będzie mogła powitać młodszego brata nieco słodszym śniadaniem w postaci placków. Wykorzysta dwa jabłka, postanawia, zasługiwał na to, odłoży jedno dla Vito na podwieczorek, może nawet ćwiartkę dla siebie, a resztę ususzy. Z suszu będzie w stanie zrobić kompot, dla drobnej odmiany, dla dodania nieco smaku. Och, gdyby miała dostęp do przypraw, chociaż trochę! Bób mogłaby wtedy zrobić w typowo Sycylijski sposób, a tak mogła użyć jedynie chrzanu, zrobić z części cienką zupę uzupełnianą marchwią. Martwiła się. Zimą. Do tej zarówno daleko, jak i blisko. Czy tą przetrwają? Kura, myśli Gia, potrzebują kury. Dostęp do jajek, zawsze można kilka sprzedać, w kryzysowej sytuacji zabić i mieć mięso. Tak, potrzebują kury. Dziewczyny przeżyją obecność drobiu, zwłaszcza jeśli przekupi je jajkiem tygodniowo, nie odmówią, nikt już nie odmawia takich rzeczy. Porusza ramionami próbując pozbyć się napięcia, ma plan, ma cel, do którego powinna dążyć, w międzyczasie narobi innych zapasów. Jeśli zdobędzie ocet, tak zamarynuje grzyby, zacznie się sezon na słodkie kasztany, może jeszcze teraz poszuka pokrzyw i mięty, do zasuszenia. Ktoś mógłby postukać się w czoło, że tylko całkowity czubek, szaleniec niemal myśli już o zimie, kiedy lato ciepłym oddechem omiata skórę, lecz Gianna chce wierzyć, że jest pragmatyczna. Zaradna chociaż trochę. Wzdycha, dłonie zamierają zawieszone nad damską bluzeczką, którą instynktownie wygładza zaraz. Haftowany wzór wyrasta spod koniuszków palców, główki maków pysznią się wśród zieleni listków, nie są duże, raczej subtelne, mają podkreślić obojczyki noszącej jej panny i zastanawia się przez chwilę, czy dodanie tego samego wzoru na rękawach byłoby przesadą. Nie, jeśli będą dostatecznie małe. Palce wracają do pracy, zębami przegryza nić, rezygnując z sięgania po nożyce krawieckie. Tymi zdąży jeszcze operować, do zmniejszenia otrzymała cztery koszule, dwie sukienki (w tym u jednej klatkę piersiową miała odpowiednio wypełnić, aby nikt nie połapał się w najważniejszych ubytkach spowodowanych głodem), jedne spodnie dziecięce. Zdąży przespać się na dwie godziny przed świtem, w południe gdy zaprzęgną konie, załapie się na drzemkę, gdy Vito będzie pobierał nauki od jednej z aktorek. Była zastanawiająco dobra jeśli chodzi o runy, chłopiec nic z tego nie zrozumie, ale będzie na tyle długo marszczył w skupieniu brwi, że Gia odpocznie. Uśmiech mimowolnie pojawia się na ustach, blady jak angielskie słońce, daleko mu do włoskiej intensywności, jednak to dobry początek. Kiedyś będzie się jeszcze uśmiechać jak ona. Kiedyś. Pochyla się mocniej nad skrawkiem materiału, próbując dalej błądzić myślami, ograniczać gesty oraz poruszenia, nade wszystko po to, żeby nikogo nie obudzić. Po trosze również po to, żeby nie dostrzec nic kątem oka. Kolejnego wytworu wymęczonego umysłu, kolejnej złośliwostki losu.
- Oczy sobie w tym świetle popsujesz caro bambino - jak na zawołanie pojawia się cichy głos, którego tak naprawdę nie ma. Łagodnych tonów nonny nie słychać już od ponad roku, ponieważ serce nonny pękło i zostali sami. Wie o tym, oczywiście, że wie, Gia nie jest głupia, nie jest naiwna, Gia twardo stąpa po ziemi, chociaż tańczy z lekkością. Jednak czasem, kiedy zbyt mocno zasłucha się w ciszę, kiedy żal podstępnie zakradnie się jak wijący robal za kołnierz i pot zacznie perlić się na czole, tak słyszy. Widzi też. Ale jest to sekunda, ułamek tęsknoty i cała rzeka poczucia winy. Echa przeszłości rzucane w teraźniejszość, mignięcia w lustrzanym odbiciu. Przygryza dolną wargę i szyje dalej, jeśli się postara z haftem, tak dostanie za to nawet sykla. Tak jej powiedziała dziewczyna, a jeśli zwróci uwagę jakiegoś chłopca, to w przyszłości skorzysta z jej usług raz jeszcze.
- Powinnaś odpocząć - powtarza miraż po włosku i gdyby Moretti nie znała się lepiej, tak przysięgłaby, że w tle coś skrzypnęło, że oto zmierzają w jej stronę czyjeś kroki. Brąz tęczówek szkli się żałośnie, lecz nie przestaje szyć, popłacze sobie później, po pracy, najlepiej zrobiłaby to poza wozem, jednak nie ufała mężczyznom w ich małej aktorskiej trupie. Do łóżka pójdzie z suchą twarzą, nie pozwoli śpiącemu Vito dostrzec, chociażby śladu łez.
- Gia - wzrok wbity w tkaninę, igła przebija naskórek, płytko, nie ma krwi, przez co też nie ma plam. Drobne szczypanie da się zignorować. Kolejnego nawoływania imienia już nie. Liczy do trzech nim odwróci się gwałtownie, acz zamiast zobaczyć sylwetkę staruszki, tak oko w oko stanie ze swoim młodszym bratem ściskającym w ramionach szmacianego misia, którego mu uszyła.
- Gia, wołałem - mamrocze, palcami bosej stopy szorując po sękatych deskach podłogowych - Nie słyszałaś - dodaje, nie ma w tym oskarżenia. Raczej zawód, że tak łatwo go zignorować. Och.
- Wybacz moja una piccola gioia, zły sen? Zaśpiewać kołysankę? - pyta, a chłopiec, zamiast odpowiedzieć, po prostu wraca na dolną pryczę, przyciskając się z całej siły do ściany, żeby zrobić jej miejsce. Dziewczyna kiwa głową, zostawiając niedokończoną bluzkę, zamiast niej zabiera rozdarte na kolanach spodnie, takie dziury może naprawiać bez dużej ilości światła, ot idąc linią prostą. Ninna Nanna wypełnia szmerem powietrze wozu, zsyłając dobre sny na obecnych i tylko Gia wie, że jej tej nocy one nie sięgną, tę bowiem spędzi całkowicie na swoich zamówieniach.

| z/t (1369 słów)




Złoty klucz na dłoni, to nie mój dom
Siwy włos na skroni - ucieknę stąd
Gia Moretti
Gia Moretti
Zawód : aktorka w wędrownej trupie teatralnej
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Nothing ever ends poetically.
It ends and we turn it into poetry. All that blood was never once beautiful.
It was just red.
OPCM : 11
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
  older sister
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12011-gianna-moretti https://www.morsmordre.net/t12015-felice https://www.morsmordre.net/t12110-gia-moretti https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12013-szuflada-gianny https://www.morsmordre.net/t12014-gianna-moretti
Wzgórza
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach