Wydarzenia


Ekipa forum
Gianna Moretti
AutorWiadomość
Gianna Moretti [odnośnik]12.11.23 15:34

Gianna Moretti

Data urodzenia: 26 VII 1936 rok.
Nazwisko matki: Foss.
Miejsce zamieszkania: tam, gdzie zapłacą.
Czystość krwi: półkrwi.
Status majątkowy: uboga.
Zawód: aktorka w wędrownej trupie teatralnej, dorywczo krawcowa i tłumacz języka włoskiego na życzenie.
Wzrost: 162 cm.
Waga: 47 kg.
Kolor włosów: ciemny brąz, niemal czarne.
Kolor oczu: gorzka czekolada (80% prawdziwego kakao).
Znaki szczególne: śniada cera i przesadny włoski akcent, gestykuluje podczas mówienia, tendencja do obdzierania skórek przy paznokciach w zdenerwowaniu, niedowaga, lekki krok, stara się zawsze wyglądać czysto i schludnie.


Życie, jak to mawiają, przypomina fontana di Trevi - nigdy nie wiesz, kiedy znajdziesz w nim kąpiącego się francuza.

Jaką więc ulgą było dla la famiglia Moretti, kiedy drugi syn Giovanni za żonę wziął angielską dziewuchę, która, chociaż nie potrafiła odróżnić sycylijskiego ragusano od montasio i przy okazji była mugolskiego pochodzenia, tak nie miała w sobie nawet kropli krwi francuskiej. Piccolo miracolo, uznała wtedy nonna Ignazia dając tym samym swoje błogosławieństwo młodej parze. Rozkochany Giovanni (wuj Costa ze śmiechem lubił wspominać, że Giovanni najbardziej rozkochany był w nogach Agnes, bo charakter miała prawdziwie heteryczny, za co dostawał szmatą po łbie od rzeczonej hetery) w dobie rosnącego magicznego faszyzmu opuścił dla swojej małżonki słoneczną Sycylię na rzecz deszczowej Wielkiej Brytanii, a że zabrał ze sobą część rodziny, tak nie żałował swojego wyboru ani razu. Dorobili się wspólnie trójki dzieci, małej włoskiej restauracji oraz całej góry wspaniałych wspomnień.


Kobieta, powiedziała jej kiedyś nonna Ignazia zgarniając ją na swoje kościste kolana, powinna być jak pasta al dente. Na tyle twarda, żeby żaden stupido nie wszedł jej przypadkiem na głowę i na tyle miękka, aby mógł się w niej rozkochać. Przytakiwała jej wtedy posłusznie, ponieważ kto jak nie nonna Ignazia znał przepis na la dolce vita? Samo jedzenie zresztą dla rodziny Moretti było równie ważne, jak samo życie, a czym jest życie jeśli nie tańcem, śpiewem oraz kuchnią śródziemnomorską? Mała Italia była więc życiem, radością i sensem istnienia. Gianna wychowywała się pośród parujących garnków wypełnionych najróżniejszym makaronem, włoskich przypraw oraz włoskich piosenek, z muzyką oraz tańcem tarantella wykonywanym przez Federice, żonę wuja Costy, zabawiającą gości restauracji. Z mokrymi pocałunkami na pucołowatych policzkach oraz krzykiem, kiedy szmata sięgała niemal dziecięcych pup za kolejną próbę kradzieży toskańskich cantuccini. Dzieciństwo smakowało parzącą w język focaccią, dojrzałymi pomidorami zrywanymi z krzaków uprawianych w ogródku na tyłach restauracji, miłością oraz magią. Bo nie było nic bardziej magicznego od bandy głośnych, przaśnych Włochów rozwiązujących wszystkie kłótnie przy użyciu zaklęć i gwałtownej gestykulacji. Chciałaby wierzyć, że w rzeczywistości dorastała w harmonii, perfekcyjnie zawieszona między światem czarodziejów oraz mugoli, jednak kiedy w wieku czterech lat sprawiła, iż niedojrzałe zielone pomidorki w pulchnych rączkach (i buzi) zmieniły się całkowicie na czerwone, tak szumnie ogłoszono, że będzie jeszcze z niej prawdziwa Włoszka! I przepadła. Mugolskich dziadków odwiedzała rzadko, styczność mając z nimi tylko wtedy, gdy zabierali ją do kina, teatru, bądź odwiedzali swoje wnuczęta w restauracji. W końcu cały jej świat skupiał się na Małej Italii. I dopiero kiedy ich żywot zakończył się pod gruzami Londynu, tak zapłakała żałośnie, że nie poświęciła im więcej uwagi, więcej uczucia, nim zabrała ich niemagiczna wojenna zawierucha.


Prawdziwe la dolce vita zaczęło się z dniem jedenastych urodzin, kiedy wciąż myliła kroki do tarantelli pod bacznym spojrzeniem ciotki. List do Hogwartu został powitany z iście Włoskim entuzjazmem oraz matczynym roztkliwieniem. Pocałunków oraz ucisków nie było końca, jakby zapomniano, że przecież zarówno starszy brat Gianny jak i potomstwo wuja Costy dawno już nawiedzali zamkowe mury. La famiglia Moretti jednakże głośno zwykła świętować swoje sukcesy, porażki natomiast jeszcze głośniej i przy znacznie większej ilości Moscato di Noto. Trafiła do Gryffindoru. Przydział ten był tak oczywisty jak dodanie verdicchio do risotto, nikt nie mógł kwestionować wszak włoskiej odwagi (i równie włoskiej głupoty), ni serca równie gorącego jak Sycylijskie powietrze, gotowego nieść pomoc tym, których dosięgła niesprawiedliwość losu. Nie bała się odezwać, nie bała się też gwałtownej gestykulacji w przypływie gniewu, a tym bardziej nie bała się kochać, zwyczajnie cieszyć towarzystwem. Była łatwa do lubienia, szczera oraz otwarta, z mijającym czasem też i dojrzewającą pewnością siebie skora również do flirtu. Niekoniecznie znajdowała wspólny język z każdym, jednak osoby, którymi się otaczała były całkowicie wystarczające. Lata szkolne upływały na śmiechu oraz ukradkowym wymykaniem się z dormitorium i pokoju wspólnego, na nie do końca legalnych przyjęciach oraz ukradkowych pocałunkach, od których serce puchło jak ciasto na pizzę; na plotkach i dyskretnych pojedynkach, kiedy czystokrwiści przelewali nienawiść swoich rodziców na mugolaków. W perspektywie to było łatwe. Obrać śmiało odpowiednią stronę, zdecydować co jest słuszne a co niesprawiedliwe, wtedy wszystko było skąpane w czerni i bieli. To dorosłość wszystko komplikowała, niszczyła. Pomijając towarzyską stronę Hogwartu, sama nauka szła Giannie jak osioł mający zostać przerobiony na salami. Z początku całkiem chętnie, w połowie dopiero się orientując, że coś tu jest jednak nie tak. Oceny miała raczej przeciętne, zajęcia, do których się rzeczywiście przykładała, mogła zliczyć na palcach. Nie w głowie były jej wróżby, gwiazdy i eliksiry. Zielarstwo służyło tylko informacyjnie, które rośliny warto zastosować w kuchni, a których lepiej unikać. Lubiła kontakt ze zwierzętami podczas ONMS, ale przyszłości z nimi nie wiązała. Na mugoloznastwo zdecydowała się jedynie ze względu na sentyment (i poczucie winy) wobec świętej pamięci dziadków Foss. Miała głowę do liczb, to trzeba jej przyznać. Nie było to dziwne, od najmłodszych lat mamma uczyła ją podstaw biznesu tak, żeby żaden klient nie orżnął jej na sykle i knuty przy dawaniu napiwków. Obrona Przed Czarną Magią była już bardziej w jej guście, możliwość ochrony bliskich, czy mogło być coś ważniejszego? Zdradzała najprawdziwszy talent do tego przedmiotu, podobnie jak w przypadku transmutacji, acz na nią poświęcała zdecydowanie mniej czasu. Uroki szły jej nieźle, ale tylko dlatego, że część najprostszych zaklęć ćwiczyła na Ślizgonach. Tak też szkołę ukończyła w końcu może nie jako najlepsza uczennica, ale taka, która nie ma się czego powstydzić. Raczej.


Zainteresowanie aktorstwem było jak lasagne, wielowarstwowe. Nie wystarczył do tego jedynie makaron wyobraźni, sos beszamelowy odwagi aż w końcu bolognese uporu. Nic nie pojawia się ot tak, do wszystkiego trzeba czasu, należytego ułożenia i odpowiednich przygotowań. Te trwały głównie w rodzinnej kuchni, gdzie uczyła się od ojca przekazywanych z pokolenia na pokolenie przepisów; podczas pomagania przy rachunkach matce, wprowadzającej ją na co zawilsze ścieżki ekonomii. Wieczory spędzano na śpiewie tradycyjnych włoskich piosenek i tańcu, gdzie w końcu Gia u boku ciotki mogła furkotać zwiewną spódnicą podczas tarantelli. Wuj Costa w wolnych chwilach pokazywał jej jak wygrywać podstawowe melodie na swojej starej gitarze, choć tych było coraz mniej odkąd oczy nonny miały się coraz gorzej, przez co obowiązki cerowania dziur i przyszywanie zerwanych guzików spadało na nią. Było dobrze. Znajomo. Pośród rodziny, tak jak powinno być. Gdzieś tam w przyszłości czaił się miły włoski chłopiec oraz ogromne sycylijskie wesele. Tylko wciąż doskwierał jakiś niedosyt, jak wtedy gdy jest się po sutej kolacji, acz kawałek tiramisu przecież nie zaszkodzi. Swoje tiramisu odkryła wykonując sprawunki za kuzynkę, ot dostarczyć coś do teatru Palladium. Czekając, mogła obserwować najprawdziwszą magię rozbudzającą echa przeszłości, do których o dziwo tęskniła. Patrzyła jak postacie ożywają w gestach aktorów, jak zaklęcia zmieniają rekwizyty, jak światło wydobywa blask z samego wnętrza grających. I jak zachwyt odbija się na twarzach widzów, nie przypominając wcale tych dobrodusznych spojrzeń restauracyjnej klienteli. Po prawdzie czuła się jak głupiec, ledwie pajac wywijający spódnicą przekonany, że u stóp ma cały świat, kiedy ten tak naprawdę zaczynał się po opuszczeniu progu Małej Italii. Nie znalazła żadnego przepisu, jak się dostać do teatralnej świty. Czasem wystarczyło mieć zwyczajnie szczęście, innym razem plecy. Gia nie miała ani tego ani tego, ale posiadała upór. Podejmowała się każdej, nawet najmniejszej pracy dorywczej w teatrze, podpatrując każdy ruch, manierę, sposób modulowania głosu. Mimikę ćwiczyła w lustrze, ignorując dzielnie śmiech młodszego brata, rolę powtarzała z kuzynkami, które zwykle nie brały jej na poważnie. Z uporem przychodziła na przesłuchania, wyciągała szyję jak francuz za bagietką, byleby tylko dojrzeć, chociażby kosmyk włosów pięknej Belle. Goniła tak miesiącami, stając się nieodłącznym, acz małowartościowym elementem jednego z zespołów. Co przychylniejsze, mało znane aktorki litowały się nad nią, wytykały błędy, mówiły co należy poprawić. Zajęło jej ponad dwa lata otrzymanie całych dwóch linijek kwestii. A potem świat ogarnął pożar i nikt nie potrafił go ugasić.

Bezksiężycowa Noc odebrała restaurację, kolejne tygodnie natomiast całą rodzinę. Zamieszki w Londynie wdarły się do bezpiecznego azylu Morettich, ściany pokryły krwią, ogród warzywny spłonął. Żadne z nich nie zostało poważnie skrzywdzone, tylko strach pozostał, lęk o nadchodzące dni wypełnione krzykiem zza szczelnie pozamykanych okien. Wuj Costa chciał wyjechać, zabrać ich wszystkich, wrócić do Włoch. Ojciec znał szmuglera, kogoś, kto załatwi im międzynarodowe świstokliki w cenie ich wszystkich oszczędności. Co stracili można odbudować, tak mówił, ale rodziny się nie odzyska. Wyszedł nocą razem wujem Costą, jego żoną i dziećmi - wydostać się mieli jako pierwsi, Federice była w końcu w ciąży i nonna nie chciała nawet słyszeć słowa sprzeciwu. Papà nigdy nie powrócił, jego ciało wypluła Tamiza, jak wiele innych. O wuju i jego bliskich więcej nie usłyszeli. Serce nonny Ignazii pękło, a wraz z nim jej zahartowany duch. Dołączyła do swoich synów ledwie tydzień później. Mamma nie przestawała to na przemian płakać, to gryźć palców do krwi ze zgryzoty. Wprowadzono rejestr i jej życie stało pod znakiem zapytania, prędzej czy później ją złapią, dowiedzą się o brudnej krwi i skrzywdzą zarówno ją, jak i resztę jej dzieci. Najstarszy z rodzeństwa Cesare chce walczyć, chce nade wszystko zabrać ich wszystkich z Londynu jak najszybciej. Matka się nie zgadza, Cesare decyduje się iść na front, walczyć przeciwko uzurpatorom. Tak to określał, a fragmenty Bella Ciao były ostatnim wspomnieniem ich spotkania. Nie wrócił. Czekali. Mamma poddała się, wcisnęła resztkę galeonów do sakiewki i wcisnęła je Giannie, ucałowała głośno w czoło siedmioletniego wtedy jeszcze Vito, długo nie wypuszczała ich ze swoich ramion. A potem kazała im iść przed siebie, nie odwracać się, odejść. Gia chciałaby wierzyć, że mama ma się dobrze, że przetrwała, że się gdzieś ukryła. Ale Gia wie, że mamma ma również sznur i potrafi wiązać węzły najlepiej ze wszystkich. Spotkają się dopiero po drugiej stronie.


Powinnaś znaleźć lorda, mówi jej któregoś dnia Eleanor. Gia odpowiada pytającym hmm, jednak nie odrywa wzroku od zaszywanej koszuli. Po upływanie miesięcy potrafi już więcej niż tylko cerowanie i łatanie, jest w stanie zebrać miarę oraz poszerzać i - znacznie częściej - zwężać ubrania (umie też odwracać wzrok od stale zmniejszającego się rozmiaru młodszego brata). Doszywać, albo tworzyć w miarę funkcjonalne ubrania z resztek materiałów. Dorabia w każdym mieście oraz wsi, w której się zatrzymują, czasem nawet w samym Londynie odkąd zarejestrowała różdżkę. Chce mniej niż zwyczajowi krawcy, mistrzowie w swoim fachu i dzięki temu ma zajęcie, chociaż skóra na palcach pęka częściej na igle niż strunach gitary (gitara wuja Costy jest jedną z niewielu rzeczy, którą ze sobą zabrali, marna namiastka szczęścia, co przeminęło). Lorda, dobrodzieja, który nakarmi za odrobinę rozkoszy, tłumaczy jej cierpliwie dziewczyna. Męża Moretti nie znajdzie, obie to wiedzą. Raz, miała pod opieką ośmioletnie dziecko, a nikt nie chce takiego bagażu, a dwa - była nędzną aktorką w wędrownej trupie Aureliusa Moona. Księżycowe Dzieci, tak ich nazwał. Mogłaby zaprotestować, nie była zła. Ba. Zmuszono ją do rozwinięcia skrzydeł, wyrobiła się na tyle, żeby w niektórych przedstawieniach powierzyć jej rolę Esmeraldy. Może pomogła w tym Włoszce znajomość tarantelli, a może mężczyźni lubili kiedy zwyczajnie podnosiła spódnicę do góry podczas tańca, dzięki czemu mogli patrzeć na jej nogi bez krzty wstydu. Nie chciała znać odpowiedzi. Zamyśla się. Lord. Dobrodziej. Kochanek. Tak, w tych czasach to jakieś wyjście. Głód oraz bieda towarzyszyła im nawet w najbardziej zajęte dni, podejmowanie się gotowania dla trupy dawało ledwie kilka knutów więcej do minimalnej wypłaty. W zasadzie, gdyby Gia nie dorabiała na boku jako krawiec, bądź tłumacz języka włoskiego jeśli w którejś z gazet widniało ogłoszenie, tak w desperacji zdecydowałaby się na ten krok. Włożyłaby sycylijską dumę w rozpadające się buty oraz rozłożyłaby nogi. Nikt by jej nie winił, takie czasy. Koniec historii o miłości, obecnie miała miejsce walka o przetrwanie. Czy to nie dlatego w znikomych wolnych chwilach nie ćwiczyła zaklęć ochronnych? Czy to nie dlatego uśmiechała się promiennie, śpiewając propagandowe piosenki jeśli tłum tego sobie życzył? Aby przeżyć, tylko przeżyć. Nie byli już w szkole, nie było miejsca na biel i czerń. Na słuszne oraz sprawiedliwe. Nawet jeśli chciałaby protestować przeciwko przemocy, uciskowi, jaki panuje, sprzeciwić się władzy, tak pod opieką miała Vito. Jej małego braciszka, któremu zimą oddawała jak najwięcej jedzenia, któremu nuciła do snu oraz opowiadała bajki o lepszych czasach. A ponieważ miała Vito, tak zaciskała zęby próbując jakoś egzystować. Po prostu. Tak, powinnaś znaleźć sobie lorda, takiego, co będzie cię tak lubił, jak ten mój, odzywa się raz jeszcze Ella, jedna z tancerek o typowej urodzie angielskiej róży. Jest śliczna, to dzięki niej ręce Aureliusa Moona nie wędrują tak często w stronę gorsetu Gianny. Miesiąc później znajdują ciało Eleanor. Uduszona, bądź otruta. Zdania są podzielone, tak samo jak z tym, czy to rzekomy lord się znudził swoją zabawką, czy też żona szacownego pana szlachetnej krwi dowiedziała się o niej. Nikt nie płacze, Gia płynnie przejmuje po niej rolę w przedstawieniach, ignoruje awanse tego starego głupca. Wnętrze dłoni podobnie jak skórki przy paznokciach ma poranione, ale to nic. Da radę, dla Vito, dla la dolce vita. I może kiedyś, wiele lat później będzie już dobrze. Drzwi Małej Italii otworzą się ponownie, będzie bezpiecznie. Będą w domu.




Patronus: Przywołała go ledwie kilka razy, ćwicząc na tyle długo by wreszcie przestał przypominać strzęp srebrnej mgły. Biała gołębica symbolizuje nowe początki, pokój, szczęście oraz pomyślność. Jest tym, czego Gianna rozpaczliwie pragnie pogrążona w mrokach codzienności. Aby się pojawił, wspomina bulgotanie pomidorowego sosu oraz karcenie nonny, gdy się doń zbliżyła zbyt mocno. Wspólny taniec z ciotką do muzyki wygrywanej przez wuja Costę i ojca. Ciepło matczynych ramion oraz śmiech Cesare. Wieczory upływające na śpiewie starych włoskich piosenek, na ucieczkach przed ścierą, gdy kradła łakocie. Na szczęśliwym i pulchnym Vito wpychającym do ust winogrona. Na dzieciństwie.


Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 11 (+1 różdżka)
Uroki: 4 (+4 różdżka)
Czarna magia: 0 Brak
Uzdrawianie: 0 Brak
Transmutacja: 5 Brak
Alchemia: 0 Brak
Sprawność: 7 Brak
Zwinność: 14 Brak
JęzykWartośćWydane punkty
Język ojczysty: angielski II0
Język włoskiII2
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
ONMSI2
skradanieI2
kłamstwoII10
kokieteriaII10
zielarstwoI2
historia magiiI2
numerologiaI2
spostrzegawczośćI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
mugolozastwoI2
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Rozpoznawalność I0
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
śpiewII7
gotowanieII7
krawiectwoII7
muzyka (wiedza)I½
literatura (wiedza)I½
gra na gitarzeI½
AktywnośćWartośćWydane punkty
taniec współczesnyI½
taniec ludowy (tarantella)II7
latanie na miotleI½
GenetykaWartośćWydane punkty
brak-0
Reszta: 3,5 PB


[bylobrzydkobedzieladnie]




Złoty klucz na dłoni, to nie mój dom
Siwy włos na skroni - ucieknę stąd


Ostatnio zmieniony przez Gia Moretti dnia 13.11.23 3:28, w całości zmieniany 8 razy
Gia Moretti
Gia Moretti
Zawód : aktorka w wędrownej trupie teatralnej
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Nothing ever ends poetically.
It ends and we turn it into poetry. All that blood was never once beautiful.
It was just red.
OPCM : 11
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
  older sister
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12011-gianna-moretti https://www.morsmordre.net/t12015-felice https://www.morsmordre.net/t12110-gia-moretti https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12013-szuflada-gianny https://www.morsmordre.net/t12014-gianna-moretti
Re: Gianna Moretti [odnośnik]13.11.23 12:10

Witamy wśród Morsów

twoja karta została zaakceptowana
Kartę sprawdzał: Ramsey Mulciber
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 24.11.23 20:40, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gianna Moretti  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Gianna Moretti [odnośnik]13.11.23 12:12


KOMPONENTYtkanina z włókien włosów wili, wełna dwurożca, tkanina z włókiem włosów nimfy, skóra reema, skóra wsiąkiewki, tkanina z przędzy pikującego licha, tkanina z przędzy akromantuli, czaroprzędza, wełna rogatej czarowcy, wełna górskiego abraksana
ozdobny pas, ozdobne rzemienie

BIEGŁOŚCIhistoria PB

HISTORIA ROZWOJU[12.11.23] Rozwój początkowy -100PD
[18.11.23] Wykonywanie zawodu I (lipiec-sierpień); +15 PD
[20.11.23] Wykonywanie zawodu II (lipiec-sierpień); +15 PD
[27.11.23] Zdobycie Osiągnięcia: Dusza towarzystwa; +100 PD
[11.12.23] Zdobycie osiągnięcia: Róg obfitości; +30 PD
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gianna Moretti  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Gianna Moretti
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach