Wydarzenia


Ekipa forum
Pustelnia Lachlana
AutorWiadomość
Pustelnia Lachlana [odnośnik]02.09.21 12:11

Pustelnia Lachlana

Skryta pomiędzy gęstą roślinnością ptasiej wyspy niewielka chatka to pustelnia starego alchemika, znanego okolicznym mieszkańcom jako Lachlan. Niewiele wiadomo o historii czarodzieja, zamieszkuje teren odkąd pamiętają najstarsi ludzie, lecz z żadnym z nich nie zamienił nigdy więcej niż kilku słów. Wyspę opuszcza tylko i wyłącznie w trakcie pełni, by zbierać wyjątkowe ingrediencje do swych eliksirów, które słyną z wyjątkowej skuteczności. Dzieli się nimi niechętnie, nie znajdując zastosowania dla oferowanego mu w zamian złota - tylko nieliczni wiedzą, że kapryśny alchemik zamiast zapłaty preferuje pradawny ceremoniał handlu wymiennego. By odnaleźć pomost prowadzący do chatki, zamaskowany znanymi tylko pustelnikowi zaklęciami, należy wykonać wykazać się niemałą spostrzegawczością (st 70, do rzutu dolicza się bonus należny z tytułu biegłości postaci).
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pustelnia Lachlana Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pustelnia Lachlana [odnośnik]03.05.23 14:14
29 lipca 1958


— Niesamowite, ile ludzie potrafią zrobić, aby nie zostać odnalezionym — choć powinien brzmieć na zirytowanego przeciągającymi się poszukiwaniami, w głosie Olivera mocniej przebijała się prawdziwa fascynacja i uznanie. Okoliczni mieszkańcy, których odwiedzili z Hazel z samego rana opowiadali im, że dotarcie do pustelni alchemika o imieniu Lachlan jest proste wyłącznie w teorii, lub — jak określiła to pewna mała dziewczynka, przyglądająca się uważnie pani Wilde — do pewnego momentu. Wioska, do której dotarło rodzeństwo, znajdowała się około pół godziny marszu od jeziora, na którym znajdować się miała tajemnicza wyspa, a na wyspie zaś obiekt szczególnego zainteresowania Olivera.
Kręgi alchemiczne w kraju nie były zbyt rozległe; zwłaszcza ci, którzy ukończyli elitarny kurs w Świętym Mungu dbali o wzajemne kontakty, niepokojąc się, gdy jeden lub drugi jegomość nie odpisywał na listy przez wydłużający się fragment czasu. Taka właśnie cisza zaniepokoiła Olivera w maju, gdy wraz z Michaelem i Lucindą wybrał się do Westmorland, gdzie w Zamku Lady Marion przetrzymywani byli alchemicy. Jeden z nich, starszy już człowiek pochodzący z Northamptonshire właśnie, opowiedział mu niedawno historie Lachlana. Podobno przygotowywane przez niego eliksiry posiadały szczególną moc, podobno można było też załatwić sobie u niego pewne cechujące się szczególną siłą ingrediencje. Jeżeli to była prawda, musiał to potwierdzić. I zdobyć przychylność samotnika, przynajmniej na tyle, aby zgodził się wspomagać swoimi umiejętnościami lokalną działalność Zakonną.
Dlatego właśnie zaprosił na tę wyprawę Hazel. On mógł znać się na eliksirach, ale intuicja względem ludzi czasami potrafiła go poważnie zawodzić. Starsza siostra z kolei dała się poznać jako osoba przenikliwa i — co ważniejsze — urokliwie potrafiąca postawić na swoim. Nie mógł wyobrazić sobie lepszego sojusznika do tego zadania. Poza tym (choć nie chciał tego przyznać) stęsknił się za nią okrutnie i pragnął wykorzystać każdą nadarzającą się okazję do spędzenia z nią choć odrobiny czasu.
W torbie, którą przy sobie nosił miał jak zawsze kilka eliksirów wziętych "na wszelki wypadek", ale także dwie szczególne rzeczy, które zabrał ze sobą z domu po rozmowie ze starszym panem, który zdradził mu istnienie Lachlana. Podobno człowiek ten wciąż korzystał z handlu wymiennego. Przekupienie go pieniędzmi nie miało więc szans powodzenia (poza tym, Summersowie znowu nie byli posiadaczami szczególnej fortuny), ale Oliver żywił głęboką nadzieję, że przedstawienie staremu alchemikowi szczególnych ingrediencji pomoże zyskać jego przychylność. W końcu już jutro pełnia; będzie musiał zejść ze swojej wyspy, ruszyć na poszukiwania ingrediencji.
Oliver w tym czasie będzie daleko stąd. Na wszelki wypadek.
— To powinno być gdzieś tutaj — mruknął, zatrzymując się wreszcie na skraju jeziora. W wiosce powiedziano im, że pomost prowadzący do chatki pustelnika jest ukryty pod zaklęciami, że trzeba się dobrze przyjrzeć, aby na niego trafić. Oliver z wadą wzroku nie był najlepszy do wypatrywania czegokolwiek, ale i tak próbował. Zdjął nawet z nosa okulary, aby przetrzeć szkła o materiał koszuli, którą dziś na siebie założył; w końcu szedł poniekąd w gości, musiał wyglądać przynajmniej do ludzi, jeżeli nie elegancko.
Okulary znalazły się na nosie, a młody alchemik począł rozglądać się z uwagą po okolicy.
— Musi naprawdę nie lubić ludzi, mógłby chociaż zostawić jakąś wskazówkę — zwrócił się na chwilę do siostry, ruszając powoli wzdłuż linii brzegowej. Przecież prędzej czy później musieli trafić na dobry trop, prawda?

| pro forma na spostrzegawczość


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Pustelnia Lachlana [odnośnik]03.05.23 14:14
The member 'Oliver Summers' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 85
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pustelnia Lachlana Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pustelnia Lachlana [odnośnik]16.05.23 17:13
Nie była znawczynią alchemii, choć nie leżała ona daleko w jej zasięgu. Zwykła wręcz radzić sobie z nią dość dobrze, naturalnie oddające serce odtwóstwie kadzideł i doborze ziołowych składniowych. Odkąd sięgała pamięcią to właśnie temu się oddawała, trwając za dzieciaka u boku równie zafascynowanego owym tematem Vincenta, zaś po wielu latach upatrując znajomości we współpracownikach.
Na drugim miejscu niezmiennie tkwiła znajomość ludzkiej natury, która przyszła jej z łatwością. Naturalistyczne podejście pozwoliło przełamać tabu niewypowiedzianych pytań, dramaturgia rozsiana pośród brązowych loków skłaniała do zastanowienia nad sensem sprawowanych ról społecznych. Ludzie byli prostsi, gdyż potrafili przekazać to, co mieli do powiedzenia. Natura, sama w sobie przyroda, była dziełem absurdów i kręgów życia, które dało się opisać jedynie wnikliwą obserwacją.
- To, a nawet jeszcze więcej, Młody. - Chrypa przebiła łagodne, siostrzane słowa. W tle umysłu rozkwitła myśl nad tym, co była w stanie zrobić ona - zmienić nazwisko, zakłamać status krwi, przyjąć na kościstej twarzy personalnie inną osobę. Hazel Wilde Boisselier, francuzkę po prawdziwie. Kłamała, łkała, oddawała ciało i umysł kreując postać, która niektórym wydawała się realnie poznaną. Tylko czasami, w chwili konsternacji, zdawała się poczuwać do tego, że w istocie - taka właśnie była.
Rozejrzawszy się po okolicy, zmrużyła lekko oczy, starając się znaleźć cokolwiek. Nie dziwiła mu się, nie obawiała także takiej wyprawy, gdy brunatna sukienka z lnu otulała wysokie ciało; w dłoniach, cały czas, trzymała zebrane po drodze zioła, mieląc je w palcach w geście skupienia uwagi.
- Musiał wykazać się nie małym geniuszem, by użyć tak niezrozumiałego kamuflażu. - Przykucnęła, prawą dłonią dotykając lodowatej, pokrytej warstwą piachu ziemi. Głęboko osadzone oczy bacznie skupiały uwagę na detalach, próbując odszukać w głębi niezrozumiałego terenu jakikolwiek symbol. Mogła mu tego wprost zazdrościć - bezpiecznej przystani, odcięcia się od ludzi, ucieczki. Taką bowiem podjęła rok temu, trafiając do Anglii, rzucając się na piedestał zainteresowania innych. Nawet, jeśli była zmotywowała powrotem do rodziny, to powrót obciążył kościste ramiona lękiem, na tyle niezrozumiałym, co podsycającym głęboko pod warstwą skóry. Lękiem o siebie, w głównej mierze, ale w tym również o rodzinę, którą stanowił dla niej Oliver, nawet jeśli koleje losu wydawały się dla niej wyjątkowo niezgrabne.
- Wskazówkę z pewnością mają Ci, których tu chce. - Uśmiechnęła się do brata, chwilę obserwując konsternację na młodej twarzy. Jego młody umysł pragnął rozwiązań, nie dojrzewając jeszcze do potęgi przemierzania dróg. Tego musiał się nauczyć, a taką naukę ona wyniosła ledwie niedawno. Mimo to, był mądrym chłopcem, a ona chciała stanowić mu opokę.

| rzut na spostrzegawczość (biegłość na I)


poetry and anarchism
it’s survival of the fittest, rich against the poor. I’m not the only one who finds it hard to understand I’m not afraid of God, I am afraid of man
Hazel Wilde
Hazel Wilde
Zawód : naukowczyni, botaniczka, głos propagandy podziemnego ministerstwa
Wiek : 32 lata rozczarowań
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowa
widzę wyraźnie
pełne rozczarowań twarze
a w oczach ból i gniew
uśpionych zdarzeń
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 trust me
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11597-hazel-wilde-nee-summers-budowa#358577 https://www.morsmordre.net/t11630-konwalia#359622 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11632-hazel-wilde#359624
Re: Pustelnia Lachlana [odnośnik]16.05.23 17:13
The member 'Hazel Wilde' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 17
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pustelnia Lachlana Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pustelnia Lachlana [odnośnik]21.05.23 12:17
Gdy po raz pierwszy znalazł się w objęciach mamy, zastanawiał się, jak bardzo ktoś, kogo oddzielono od rodziny, gdy był jeszcze małym dzieckiem, mógł być do tej rodziny podobny. Okazywało się, że los był dla Summersów niezwykle łaskawy, każde z szóstki dzieci Jane i Charlesa obdarzając jakimś rodzajem talentu, czy też fizycznej aparycji, która w pewien sposób łączyła się z przynajmniej jednym członkiem rodzeństwa.
Jego podobieństwo do Alfreda było przede wszystkim wizualne — sam Lawrie mówił, że wydawało mu się, że spogląda na swego starszego brata, zatrzymanego w czasie przed kilkoma laty. Z Lawrim z kolei łączyła go analityczna natura i naukowe zacięcie.
Hazel — choć była dziewczyną, a raczej kobietą — wydawała mu się być z całego rodzeństwa najbliższa. Nie dlatego, że był jakimś szczególnie charyzmatycznym przypadkiem, na pewno nie z powodu jego nieistniejących umiejętności czarowania swym urokiem, ale dlatego, że Hazel jak nikt inny rozumiała, ile mocy i piękna zamyka się w roślinach. Wciąż dzieliły ich lata, przeżyte doświadczenia, które tworzyły coś na kształt niemożliwej do pokonania przepaści, ale gdy mogli zacząć rozprawiać jak równy z równym o roślinach — Oliver miał wrażenie, jakby właśnie tworzyli coś w rodzaju mostu. Mostu wzajemnego zrozumienia, zaufania. Tworzenie tak głębokich więzi jako dorośli nie było proste, ale najmłodszy z rodzeństwa Summers wciąż nie tracił nadziei, że kiedyś, przy wystarczających chęciach i uporze nadgonią stracone lata.
— Hej, jaki Młody? — obruszył się, nadymając przy tym policzki. Spojrzał na siostrę z wyraźnym wyrzutem, po czym opuścił głowę, kopiąc jeden z kamyków, który akurat trafił mu się pod nogą. — Jestem dorosły... — burknął po chwili, powracając do rozglądania się po okolicy. W tym samym czasie wcisnął ręce w kieszenie spodni, pod palcami poczuł fragment biżuterii, którą przyniósł tutaj wcale nie jako podarek dla tajemniczego alchemika, ale mającego trafić w ręce kogoś innego. Nie sądził, by stary mężczyzna lubował się w bransoletkach.
— Jak już go znajdziemy, powinniśmy go o to spytać — zasugerował, raz jeszcze wznosząc spojrzenie na siostrę. — Jeżeli on był w stanie to zrobić, możliwe, że przy odpowiedniej współpracy będzie to efekt osiągalny także dla nas — uśmiechnął się szerzej, po czym kucnął niedaleko siostry. Sam oparł się lewą ręką o ziemię, odruchowo rozcierając ją między palcami. Była miękka, zimna, ale też wilgotna — i stanowiła idealne podłoże do uprawy nie tylko ziół, ale także bardziej przydatnych alchemicznie, większych roślin. Chyba poczynał już rozumieć, czemu ten mężczyzna wybrał sobie na kryjówkę akurat to miejsce.
— Póki jeszcze nas nie chce... — zaczął, próbując raz jeszcze złapać spojrzenie Hazel. Była mądrą kobietą, mógł wybaczyć jej nawet to nieszczęsne młody, bowiem bez jej oceny chyba nigdy nie wpadłby na to, że czarodziej mógł zostawić wskazówki tym, których towarzystwa prawdziwie chciał. Nie myślał jeszcze o tym, jak pokazać pustelnikowi, że rodzeństwo Summers jest jak najbardziej godne jego towarzystwa, ale palce w kieszeni spodni zacisnęły się wreszcie na biżuterii, którą wyciągnął wreszcie na zewnątrz.
— Mam coś dla ciebie. Prezent — oznajmił, nie powstrzymując swego uśmiechu, który rozciągnął jego wargi tak mocno i jasno, że aż wskazał na istnienie dołeczków w policzkach Olivera. Otrzepawszy wolną rękę o spodnie, ułożył powoli palce na nadgarstku siostry. — Mogę? — spytał, wskazując na zapięcie bransoletki z ozdobnym oczkiem ze srebra i koralu. — Noś ją przez przynajmniej miesiąc. Pomoże w... pracy. Albo poza nią, jak będziesz musiała coś od kogoś uzyskać... — wytłumaczył, choć nie można było powiedzieć, że był szczodry w szczegółach. Niemniej jednak, jeżeli Hazel będzie chciała wiedzieć więcej — opowie jej o wszystkim.

| przekazuję Hazel talizman z runą srebrnej mowy


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Pustelnia Lachlana [odnośnik]09.09.23 14:41
Było to wprost... niezrozumiałe. Wiedziała, że nie dadzą rady pogodzić obecności kolejnego dziecka - nader świadomie niosła ciężar opieki nad rodzeństwem - ale teraz, gdy się pojawił, nie analizowała tej obecności. Wydawała się być obok, nienaruszalna i wprost zamknięta w tym, co jej i przyziemne. Miała na wykarmieniu dzieci i siebie, za pasem śmierć męża i nienarodzonego, poronionego tak późno dziecka - jego obecność nie poruszyła nią tak bardzo, jak mogłaby sobie tego życzyć. Dawno temu, bowiem dwanaście lat wcześniej, pożegnała przywiązanie i analogie rodzinne, tworząc rodzinę samą w sobie; jej własną, jej i jej męża, rodzeństwo i rodziców zostawiając na nieporuszanym dotąd gruncie tęsknoty. Ale on, Oli, był tutaj namacalny a ona nie potrafiła zrozumieć, dlaczego nie obdarza go jeszcze tak silnym uczuciem, jak by mogła. Czy nie potrafiła już kochać? Czy wyrosła z tych emocji, które pieczołowicie pielęgnowała od dzieciństwa? Nie znała odpowiedzi, a jednak tkwiła u jego boku i dawała wspierającą dłoń, zamykając niepewności w ramach własnych woluminów myśli i analiz.
Jesteś, jesteś... — Sarkastyczny ton uniósł się łagodnie, ale jej twarz rozświetlał uśmiech. Dla niej każdy, każdy z osobna był wiecznie młodszym i wiecznie dzieckiem, ale w swoich słowach nie odbierała mu sprawczości. Widziała w nim mężczyznę, ale nawet oni - o czym przekonywała się jako żona i matka - kryli w sobie większe niż by się wydawało ziarno młodzieńczego zapału. Dlatego, prawdopodobnie, tutaj się dziś wspólnie znaleźli.
Myślisz, że nam zdradzi? — Zapytała łagodnie, lekko żartobliwie, ponownie wysilając się na zauważenie czegokolwiek. Czy była rozkojarzona, że wszystko wokół wydawało się tak bezsensownie proste? Nic nie wzbudzało jej uwagi szczególnie, dopóki słowa Olivera nie rozniosły się wokół gestem, którego się nie spodziewała. Oczy zeszkliły się lekko, bez słów podała mu dłoń i zatrzepotała kilkukrotnie rzęsami, obserwując, jak dłoń brata otacza jej nadgarstek bransoletką. Nie mogła powstrzymać wzruszenia, które wewnątrz tliło się zmieszaniem. — Ollie... dziękuję, naprawdę... — Przerwała, próbując złapać logiczne słowa, by po chwili przytulić jednym, sprawnym ruchem brata do siebie. Podobnie wysoki, pachniał łagodnym zapachem ziół. Tak bliski... domostwu? — Jestem naprawdę wdzięczna, nie musiałeś... — Podniosła rękę ku górze, spoglądając z wypisanym w oczach zachwytem na prezent. Przyda się w pracy... ale dlaczego? Nie znała się na runach, nie wiedziała o nich absolutnie nic, ale to właśnie ta niewiedza sprawiała, że bransoletka tym bardziej miała być przy niej cały czas. Nie pytała, zamiast tego pogładziła policzek brata i odsunęła się, na powrót rozglądając wokół okolicy. Jeśli mieli spotkać pustelnika, to musieli myśleć tak, jak on - daleko jej było do umiejętnego skrycia. Była władczynią mowy i kłamstwa, władała słowem i ciałem, nie zaś obserwacją. Nie zdobywała informacji cichymi ruchami i umiejętnym spojrzeniem - wyciągała je, bezpruderyjnie i złudnie, z osób wokół. Nie znalazła jednak analogii między tym, a noszonym na dłoni talizmanem - ten miał być wspomnieniem brata, rodziny w ogólnym pojęciu, niosąc do tego dodatkową wartość, jaką było to coś, co w nim skrył. Pomiędzy oględzinami terenu na powrót spoglądała na Olliego, analizując zmieniającą się mimikę. Doprawdy, nie spodziewała się, że jest aż tak podobny.
Miałeś niedawno pytanie o Equisetum arvense... Ciężko go zdobyć, raczej łatwiej na kontynencie. Kraje słowiańskie, fragment Niemiec.


| dziękuję za talizman bombelku i rzucam na spostrzegawczość. <3



poetry and anarchism
it’s survival of the fittest, rich against the poor. I’m not the only one who finds it hard to understand I’m not afraid of God, I am afraid of man
Hazel Wilde
Hazel Wilde
Zawód : naukowczyni, botaniczka, głos propagandy podziemnego ministerstwa
Wiek : 32 lata rozczarowań
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowa
widzę wyraźnie
pełne rozczarowań twarze
a w oczach ból i gniew
uśpionych zdarzeń
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 trust me
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11597-hazel-wilde-nee-summers-budowa#358577 https://www.morsmordre.net/t11630-konwalia#359622 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11632-hazel-wilde#359624
Re: Pustelnia Lachlana [odnośnik]09.09.23 14:41
The member 'Hazel Wilde' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 80
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pustelnia Lachlana Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pustelnia Lachlana [odnośnik]09.09.23 15:30
Wchodząc do nowej—starej rodziny Oliver zupełnie nie nastawiał się na kaskadę uczuć, w szczególności od swojego rodzeństwa. To, że mama będzie poruszona, że tata będzie chciał spędzać z nim więcej (głównie milczącego) czasu, pokazując mu te i owe mugolskie sprawki było oczywiście łatwe do przewidzenia. Bardziej obawiał się reakcji rodzeństwa, w szczególności dwójki najstarszych, którzy mogli go pamiętać. Nie wiedział, czy swoim pojawieniem się w ich życiu nie wywoła jakiegoś huraganu; czy w ogóle uda mu się zdobyć ich przychylność na tyle, by uśmiechali się w jego towarzystwie i odpowiadali na pytania. Najbardziej wylewnie przyjął go Lawrie, Alfie też, na swój milczący sposób. Hazel, może dlatego, że najbardziej odcięta od głównej grupy rodzinnej pozostawała dla niego zagadką, ale nie chciał zajmować swoich myśli domysłami. Póki nie dawała mu wprost odczuć, że nie chce go przy sobie, dopóty zamierzał robić wszystko, by być dla niej najlepszym, jakim tylko mógł być. Starsze siostry potrafiły być dla niego prawdziwą enigmą, ale musiał wierzyć — mniej lub bardziej naiwnie — że Hazel dostrzeże to, jak bardzo mu na niej zależy. I kiedyś, w swoim czasie, pozwoli mu wejść do swego świata.
Dopóki nie będzie to miało miejsca, będzie po prostu próbował być dla niej wsparciem, nawet bez wiedzy, co doprowadziło ją do miejsca, w którym się znajdowała.
Na ten sarkastyczny ton w połączeniu z uśmiechem mógł zareagować wyłącznie tak, jak na podobne wzmianki reagował za każdym razem — nadęciem policzków i zmarszczeniem brwi, które w żaden sposób nie dodawało mu powagi. Uznał to co prawda za pewien rodzaj rodzinnego dogryzania. Odkąd nie mieszkał z Tonksami nie miał do tego zbyt wiele okazji, a trochę za tym tęsknił, więc nie zamierzał się obrażać tak na poważnie.
Słysząc trochę powątpiewające pytanie ze strony Hazel spojrzał na nią tak, jakby czegoś nie rozumiał.
— Skoro uda nam się to złamać, będziemy godni informacji — odpowiedział jej tak, jak to sobie wymyślił. Bo wszystko zależało od ich dzisiejszego sukcesu — namierzenie czarodzieja, możliwość zadania mu pytania. Nikt nie fatygował się aż tak bardzo tylko po to, by zrobić sobie żarty ze starego czarodzieja, który najwyraźniej poprzez taką, a nie inną kryjówkę postanowił zrobić sobie selekcję ewentualnych gości.
Bardziej zaskakujące wydały się mu łzy, które pojawiły się w oczach starszej siostry. Tej samej starszej siostry, która zawsze trzymała głowę wysoko i — w jego mniemaniu — nigdy nie pokazywała nawet cienia słabości. Wykorzystał okazję i wsunął bransoletkę na jej nadgarstek, nie mogąc powstrzymać się od nieco samolubnej myśli, że idealnie dobrał kamienie oraz formę do noszącej. — Oj, nie ma za co dziękować — wydukał wreszcie, pozwalając i sobie na odrobinę wzruszenia. Odrobinę, która urosła do sporych rozmiarów, gdy siostra objęła go tak blisko i ciepło; kochał ją, tak jak kocha się rodzeństwo, z którym spędziło się całe życie — był tego pewien; choć przez długie lata, jak i teraz wydawała się daleką, majaczącą gdzieś na krawędzi pamięci istotą, teraz była tak blisko; taka ludzka, taka ciepła, przesiąknięta zapachem roślin zupełnie jak on.
Ale miała nad nim pewną przewagę. Praca w Podziemiu pomogła jej rozwinąć naturalne umiejętności kontaktu z ludźmi, które w pewnym momencie musiały opierać sie o obserwację. Może to zmiana podejścia Hazel na to, które było podobne do pustelnika — wczucie się w jego osobę — pozwoliło jej (a także idącemu obok Oliverowi) na dotarcie do miejsca, w którym światło załamywało się odrobinę niezgrabnie, nadając wodzie na krawędzi wrażenia, że nie była gładką powierzchnią, zamiast tego zarysowanym, nadgryzionym zębem czasu pomostowym drewnem. Oliver, zajęty kwestią roślin nie zauważył tego szczegółu, ale Hazel, gdyby zdecydowała się przestąpić krok do przodu, była — o ten jeden krok — od odkrycia pomostu prowadzącego do pustelni.
— Hm, to zupełnie komplikuje sytuację — mruknął, zatrzymując się wreszcie przy brzegu, nieświadomy, że tuż obok niego znajduje się początek wejścia na pomost. — Zastanawiałem się nad zdobyciem jego większej ilości i zrobienia z niego mieszanki na krwotoki, ewentualnie oczyszczanie krwi... — dodał, pocierając lekko dłonią swój podbródek. Na eliksiry nie każdego było stać, zioła częściej bywały bardziej dostępne, a przez to i tańsze. Może nie tak skuteczne, ale zawsze coś. W szczególności, że niedługo skończy się zawieszenie broni, a wojna prawdopodobnie powróci do swego okrutnego ja.


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Pustelnia Lachlana [odnośnik]13.11.23 14:23
Więc byli godni, jakże prosto i klarownie. Wytężyła wszelkie siły na rozglądanie, w końcu skoro się już tu znalazła, to powinna przynieść jakąkolwiek wartość swoją osobą. Nie wiedziała czy to, że Oliver ją tu zabrał było wyróżnieniem - czy coś przeczuwał? - mimo wielu lat nieznajomości. Postanowiła jednak dać z siebie jak najwięcej, zmaksymalizować siły i
Stało się.
Fragment niecodziennej dróżki, jak gdyby wydeptanej pod warstwą trawy ujawnił się niepostrzeżenie, trawa połowicznie leżała, a fragmentem wyglądała na całkowicie zdrowo rosnącą. To zaniepokoiło Hazel na tyle, że zmarszczyła brwi i kucnęła, zgrabnym ruchem przeczesując dłonią warstwę trawy, która momentalnie nabrała nieregularnych kształtów, rozsuwając się swobodnie. Dróżka ujawniła się ledwie wydeptanym fragmentem, a jednak sięgając wzrokiem, roślinność na wpół wydawała się rozsuwać aż do rozpoczęcia pomostu.
- No to w podziękowaniu... mamy to, młody. - Odparła, rękoma podpierając się kolan, aby podnieść się i rozprostować nogi. Cicho pociągnęła nosem, wyczuwając charakterystyczną woń roślinności, a następnie spojrzawszy na brata, uśmiechnęła się łagodnie.
- Są dość drogie i długo się rozwijają. Wiem, że Niemcy mają swoje własne plantacje. Ale właściwości... to prawda, właściwości są wybitne. Łagodzenie ran to jedno, zdobyłbyś fortunę, robiąc z niego kosmetyki. - Taka była prawda, skrzyp działał pięknie na paznokcie i włosy, Francuzki ubóstwiały kosmetyki z jego udziałem, ponoć wzmacniał wzrost. Miało to sens, gdy roślina potrzebowała tak wiele czasu do rozwoju, być może chowała w sobie doprawdy silne soki? Musiała zgłębić ten temat, nie był to jednak czas na to, mieli przecież inny cel tej rozmowy. Wykonała pierwszy krok ujawnioną ścieżką, następnie kolejny i kolejny, głową wskazując Oliverowi podążanie za nią. Każda sekunda przybliżała ich do starej chaty, która na pozór odstraszała, wijąca się jednak wokół roślinnością budziła zachwyt. Na pierwszy rzut oka było widać wyjątkowe okazy skryte pośród okazów rosnących w przydomowym ogródku, na pierwszy rzut oka wyglądał na zaniedbany, ale była w tym metoda.
- Niesamowite okazy, spójrz. - Dłonią wskazała co kolejne rośliny, nie mogąc zebrać więcej myśli niż zastanowienie nad tym, że mieszkający tu Pustelnik był doprawdy wybitnym znawcą, kto wie, znachorem pewnie też. Oddana kontemplacji ledwo zauważyła, jak drzwi chatki uchylają się we skwierczeniem. Stukot podłogi rozniósł się pośród śpiewu ptaków i lekkiego szumu drzew. Błękitno-zielone spojrzenie wodziło wokół, napawało się, aż dreszcz nakazał jej skupienie. Ostatni raz rzuciła bratu porozumiewawcze spojrzenie; miał w niej oparcie, w jej mowie i wypowiedziach. Ale te kroki tutaj miał dokonać sam, jej młodszy brat, bliski i daleki jednocześnie.

Udany rzut na spostrzegawczość, zielarstwo III.


poetry and anarchism
it’s survival of the fittest, rich against the poor. I’m not the only one who finds it hard to understand I’m not afraid of God, I am afraid of man
Hazel Wilde
Hazel Wilde
Zawód : naukowczyni, botaniczka, głos propagandy podziemnego ministerstwa
Wiek : 32 lata rozczarowań
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowa
widzę wyraźnie
pełne rozczarowań twarze
a w oczach ból i gniew
uśpionych zdarzeń
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 trust me
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11597-hazel-wilde-nee-summers-budowa#358577 https://www.morsmordre.net/t11630-konwalia#359622 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11632-hazel-wilde#359624
Re: Pustelnia Lachlana [odnośnik]13.11.23 17:52
Oczywiście, że zabranie w to miejsce Hazel było wyróżnieniem. Było pierwszym kamieniem budulcowym czegoś, co przy dobrych wiatrach i obopólnej chęci stanie się murem ich zaufania. Pewnie nigdy tak wielkim, grubym i silnym, jak to, które łączyło Hazel i Alfreda. Na to musiał sobie zapracować, a wiele wskazywało na to, że może nie mieć na to zbyt wiele czasu. Dzisiaj — och, dzisiaj znajdowali się jeszcze w zawieszeniu broni, ale co będzie, gdy skończą się obchody?
Zastanowiłby się nad tym, gdyby nie zachowanie Hazel. Zmarszczył brwi, w milczeniu przyglądając się temu, co robiła. Czyżby wreszcie wpadła na jakiś trop? Coś, co pozwoli im wreszcie dotrzeć do drzwi pustelniczej chatki i zawrzeć transakcję, której potrzebowali?
— Wiedziałem, że to był dobry pomysł. Zabrać cię tutaj — powiedział od razu, szeroko uśmiechnięty, gdy szaroniebieskim spojrzeniem sunął już po pomoście prowadzącym do pozornie zaniedbanej, choć w pewien sposób imponującej chatki. Ruszył przodem, bo tak wydawało mu się, że będzie bezpieczniej. Gdyby przypadkiem zahaczył swoimi długimi patykami nóg o jakąś przeszkodę i wybuchł w efekcie uruchomienia jakiejś pułapki, przynajmniej Hazel miałaby okazję zareagować. — Dzięki — dodał jeszcze ze szczerą wdzięcznością, gdy wymijał siostrę. Zapach wody z jeziora i okolicznych roślin mieszał się ze sobą w miarę równych proporcjach do czasu, aż nie dotarł do połowy pomostu. Od tego momentu, im bliżej niewielkiej wysepki, tym mocniej czuć było zapach ziół, wielorakich suszonych roślin. Rację mieli ci, którzy twierdzili, ze pustelnik miał pod swoją opieką pokaźne zbiory.
— Jak dotrwamy do końca wojny, to przypomnij mi o tych kosmetykach, dobrze? Dostaniesz procent z tej fortuny, jaki chcesz — zasługiwała na to i pewnie jeszcze więcej, wszak to ona nie dość, że podsunęła mu pomysł na całkiem korzystny biznes, to jeszcze pomogła mu tutaj, gdy szanse na znalezienie drogi do pustelnika skurczyły się tak, że równie dobrze mogło ich nie być wcale. Był z niej dumny. Nie znał jej historii, przynajmniej nie dogłębnie, wychwytując tylko urywki rozmów Alfiego i rodziców, ale był z niej dumny. I z tego, kim była pomimo wszystkich tragedii, które ją spotkały.
Gdy znów ściągnęła na siebie jego uwagę od razu zerkał w kierunku roślin. Ledwo powstrzymał się przed rozchyleniem warg w zaskoczeniu, bo pustelnik naprawdę miał przy sobie pokaźną kolekcję, nawet jak na standardy znawców roślin i poważnych alchemików. Skąd on to wszystko zdobył?
Okazja na zadanie pytania nadeszła sama. Oliver wyprostował się, czując na sobie czyjeś spojrzenie. Od razu poprawił okulary, podciągnął nawet podwinięte i tak rękawy koszuli, po czym skinął głową w kierunku starszego mężczyzny. Głębokie bruzdy zmarszczek i zupełnie siwa, długa broda sprawiały, że wydawał się liczyć nawet ze sto lat. Ale wyglądał na zdrowego.
— Dzień dobry. Jestem Oliver, a to moja siostra Hazel. My... Wiele słyszeliśmy o pana talencie — zerknął w bok, na siostrę, szukając jej wsparcia. Dobrze mówił? Chyba tak, ostatnimi czasy ludzie jakoś chętniej go słuchali, łatwiej zawierzali dobrym intencjom. Czarodziej natomiast przypatrywał się przybyszom bez wyraźnej zmiany w mimice; spojrzenie miał jakby zamglone, nieobecne, ale jednocześnie wydawał się widzieć wszystko.
— Zwą mnie Lachlan, jestem pustelnikiem — jego głos zabrzmiał niespodziewanie silnie i nisko, choć właściwie nie musiał się przedstawiać. — Nieczęsto pozwalam na odwiedziny — dodał, a Oliver w mig pojął powagę sytuacji. Musiał więc wysilić się, wspiąć na wyżyny negocjacji, których uczył się nie tylko w trakcie prowadzenia swojego biznesu, ale także poprzez działalność dla dobra Zakonu Feniksa.
— Nie chcielibyśmy zakłócać pana spokoju. Wiele mówi się o waszym talencie do alchemii i to naprawdę zaszczyt poznać kogoś takiego. Sam jestem alchemikiem, choć przede mną jeszcze długa droga, by myśleć nawet o dorównaniu pana umiejętnościom — pochlebstwa działały dobrze na wszystkich, a na pewno na Olivera. Uśmiechnął się szeroko do starca, próbując odczytać z jego twarzy to, czy również lubił być doceniany. Ten niestety, uparcie nie zmieniał mimiki. Zamiast tego obrócił się, wydawałoby się na pięcie i ruszył w kierunku chatki. Drzwi zostawił otwarte, tym samym zapraszając ich do środka.
Oliver zerknął prędko na siostrę, nie wiem, o co chodzi, ale się dowiem, wydawało się mówić jego spojrzenie, ale ruszył przed siebie, pewnie, bo przecież nie miał nic do stracenia.
W chatce było dość ciemno — jedyne źródło światła stanowiło kilka dopalających się już świec i rozpalony pomimo pory roku kominek za plecami siedzącego przy dębowym stole starca. W tym świetle wyglądał już młodziej, na pewno przyjemniej dla oka. Krótkim rurchem głowy wskazał Summersowi miejsce przy stole, a jeżeli Hazel postanowiła do nich dołączyć, uczynił jej to samo.
— Pochlebstwa dobre są dla młodych, Oliverze — wytknął mu, choć w tonie nie czuć było wyrzutu, a raczej... Nutkę rozbawienia? Oliver zaś otworzył szerzej oczy, układając jednocześnie własną torbę na kolanach. — Domyślam się, czego ode mnie chcesz. Ale nie ma na tym świecie nic, co mógłbym zrobić z pieniędzmi — mówiąc to, przechylił głowę w lewo, w kierunku starej, rozklekotanej już komody, na której zebrała się niewielka górka lśniących nawet w tak słabym świetle galeonów. — Nie można mnie kupić, ale możemy sobie pomagać. Raz ty dasz mi coś, czego potrzebuję, raz ja podaruję ci to, czego akurat będzie ci brakować.
Nie musiał mówić dwa razy. Oliver w tej samej chwili, z wyjątkowo zawziętą miną wyciągnął z torby niewielki słoiczek z suszem oraz nieco większy, z trzema iskrzącymi na różnokolorowo nawet w tak słabym świetle kamykami.
— Poznaje pan? — spytał, podsuwając mężczyźnie drugi ze słoików. Nie czekał na odpowiedź: — To odłamki spadającej gwiazdy. Bardzo rzadkie, lecz zdolne do zastąpienia wielu składników w alchemicznych recepturach. Chciałbym, jeżeli pan się zgodzi, aby były one początkiem naszej współpracy — powiedział zupełnie poważnie, nie spuszczając spojrzenia z mężczyzny. Ten natomiast wreszcie pokazał coś, co skrywał dotychczas za maską stoickiego spokoju. Oliver przełknął ślinę, gdy wysuszone palce sięgnęły po słoik.
— Gwiazdy... Wiele potrafisz poświęcić dla siebie, synku — przemówił spokojnym głosem, nie wypuszczając słoika z rąk.
— Nie dla siebie. Dla przyjaciółzaprotestował od razu, instynktownie prostując się na krześle. — Potrzebujemy pomocy. Waszej pomocy. Mogliście nie słyszeć, wieści pewnie nie dochodzą tu zbyt często, ale wiele osób cierpi. Kraj spłynął krwią niewinnych i choć silniejsi i odważniejsi ode mnie próbują temu zaradzić, nie dadzą sobie rady sami — teraz i w jego oczach odbijał się ogień. Nie ten będący refleksem z kominka czy niedalekiej świecy. Ogień determinacji, ogień walki o zdrowie i życie. Ja nie dam rady sam im pomóc. A wasze mikstury, zwłaszcza te ważone w pełnię... One mają olbrzymią moc, prawda? — dopytał jeszcze, z trudem przełykając ślinę. Musiał przedstawić temu mężczyźnie swoje powody, pokazać, że przecież nie chce tych mikstur dla siebie, dla egoistycznej korzyści. Zawsze chodziło o innych, a czasami jedna fiolka eliksiru potrafiła uratować życie.

| przekazuję pustelnikowi 3 odłamki spadającej gwiazdy z mojego wyposażenia.


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Pustelnia Lachlana [odnośnik]14.11.23 12:57
Nie tylko o pracę chodziło, co swoisty czas. Alfred i Hazel żyli razem - bagatela - 32 lata, znali się niczym łyse konie i przeszli razem przez każdy punkt trudnego, Summersowego życia, w którym prym wiodły czarne czasy choroby i usilne wiązanie końca z końcem. Olivera to ominęło, prawdopodobnie nigdy nie wróci, ale nie miała w związku z powyższym odsuwać go od tej roli; tak samo jednak nie zagłębiała się w tę tematykę, nie roztrząsała z matką sprawy sprzed lat, po prostu trwając. Tak było lepiej dla niej, dla jej dzieci, dla wszystkich. Przyjęła początkowo Olivera z chłodem, z czasem jednak ukazując wszystkim niezaprzeczalną prawdę - chciała, by czuł się częścią rodziny, bo nawet gdyby to wszystko miało okazać się kłamstwem, to chciała podarować mu jedynie dobro, na co młody mężczyzna zasługiwał.
Była więc wdzięczna za to, że się tu znaleźli, a Oliver po raz kolejny ofiarował jej kawałek duszy. Może był to ten matczyny instynkt - którego się wypierała - ale naprawdę, szczerze i otwarcie chciała otoczyć go opieką.
Się wie — skwitowała finalnie, następnie jednak drzwi się otworzyły, a dialogi sięgające po szczyt charyzmy Olivera weszły w tan. Była z niego dumna, obserwując to wszystko i poza skinięciem głową, nie wtrącał się aż do momentu, w którym Oliver wydawał się na powrót wrócić do punktu, z którego niewiele mógł wyciągnąć. Wymagało to czasu, swoistego zaprzedania duszy.
Panie... Lachanie. Nie będę owijać w bawełnę, mój brat przedstawił panu już wystarczająco dużo, by nie marnować pańskiego i naszego czasu. Szczególnie, że wkroczyliśmy w naprawdę... szczególnie chroniony teren. — Zaczęła, prostując się plecy i zaplatając dłonie na wysokości przepony. Czerwone usta ułożyła w ledwie zauważalny uśmiech, spoglądając ostrzegawczo na Olivera. — Mój brat jest doskonałym twórcą talizmanów, ja natomiast byłam botanikiem w kadrze Beauxbatons — a to samo przez się mówiło o tym, że miała wiedzę, budowany prestiż i dostęp do wyjątkowych odczynników. Nie przyjmowali dotąd do szkół osób z ulicy. — Brakuje nam jednak umiejętności i rąk do pracy, to, jakim arsenałem władają poplecznicy Walpurgii, wprost zbrodniarze wojenni, przerasta nasze najśmielsze oczekiwania. Tu nie chodzi o przyjaźnie, a o życie i zdrowie młodych ludzi, często ledwo co dorosłych, którzy walczą, bo muszą, nie przez swoje widzimisię i chorą ideologię. Chcą wytępić magię, bo nie nazwę inaczej tego, że odbierają dostęp do edukacji czy medycyny. Nie będę panu tłumaczyła czym jest wojna, ale nam nie zależy na walce - nie jesteśmy po żadnej ze stron, która morduje... chcemy pomóc tym, którzy obrywają najbardziej. — Odpowiedź zwieńczyła zmarszczeniem brwi i totalnym porzuceniem uśmiechu. Ton miała spokojny, rzeczowy, nie rzucała słowami niczym z karabinu, a spojrzenie chłodnych oczu wpajała wprost w twarz pustelnika. Potrzebowali go, a on musiał zrozumieć powagę sytuacji, w której się znaleźli, skoro odnaleźli nawet tak świetnie skrytą chatę. Pozwoliła mu jednak oswoić się z tymi słowami, nim podjęła się jakiejkolwiek dalszej rozmowy, począwszy od tego, że nie tylko zarzucała mu mnóstwo informacji, ale także skłaniała do pomocy, której wcale nie musiał udzielać. Pewne było jednak jedno - zwyrole niszczą wszystko na swojej drodze, jeśli dotrą do niego, zniszczą i jego. Wątpiła, by potrafił działać po stronie kogoś, kto umniejszał edukacji i stawiał ideologię nad prawa natury.
Czyż nie?

| Perswazja II, kłamstwo II.


poetry and anarchism
it’s survival of the fittest, rich against the poor. I’m not the only one who finds it hard to understand I’m not afraid of God, I am afraid of man
Hazel Wilde
Hazel Wilde
Zawód : naukowczyni, botaniczka, głos propagandy podziemnego ministerstwa
Wiek : 32 lata rozczarowań
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowa
widzę wyraźnie
pełne rozczarowań twarze
a w oczach ból i gniew
uśpionych zdarzeń
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 trust me
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11597-hazel-wilde-nee-summers-budowa#358577 https://www.morsmordre.net/t11630-konwalia#359622 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11632-hazel-wilde#359624
Re: Pustelnia Lachlana [odnośnik]14.11.23 18:50
Wciąż obecna mimo upływu lat chłopięca duma nie pozwalała przyznać się przed siostrą, że potrzebował opieki. Zamiast tego chłonął ją, w milczeniu, całym sobą, jakby w całym swoim życiu nie zaznał jej wcale — co oczywiście było nieprawdą i skłaniało do poszukiwania innego powodu tego zachowania. Gdy nienawidziło się samego siebie do tego stopnia, jak robił to najmłodszy z Summersów, ten z przypadku, urodzony i odnaleziony wydawało się, że na złość wszystkim, każda troska była dobra.
Bo nawet dzikie zwierzę potrafiło docenić dłoń, która gładzi, nie rani.
Pewne potwierdzenie dobrze obranego kierunku, które wyczytał z oczu Hazel pozwoliło mu na dalsze poprowadzenie rozmowy, aż ostatecznie limitowane umiejętności doprowadziły go do ściany. Lachlan był trudnym rozmówcą; nawet dający z siebie wszystko Oliver niewiele mógł wskórać, nim do wymiany zdań nie dołączyła Hazel. Samo wybrzmienie jej pierwszych słów skutecznie zamknęło usta najmłodszemu z trójki czarodziejów, który szaroniebieskim spojrzeniem sunął wyłącznie po prostej linii pomiędzy siostrą a pustelnikiem.
Lachlan nie odrywał natomiast oczu od Hazel. Wydawało się, że ktokolwiek zabierał w danej chwili głos, temu pustelnik poświęcał się w całości, nie tolerując półśrodków. Gdy gładkie słowa kobiety wynosiły kunszt naukowy tak jej, jak i jej krewniaka, kącik ust starca drgnął, zbyt wyraźnie, by mogły być to tylko dobromyślne omamy. Do tego wszystkiego splótł ręce przed sobą, aby następnie unieść je go ust. Wydawało się, że zastygł w pełnej zamyślenia pozie do czasu, aż Hazel nie podniosła tematu Rycerzy Walpurgii. Ożywił się również Oliver, ledwie powstrzymując się przed wyraźnym, słownym protestem. Nie wiedzieli jeszcze, po której, jeżeli po którejkolwiek, stronie stał Lachlan.
Lachlan, który wymamrotał coś w dłonie, najwyraźniej nie chcąc podzielić się przemyśleniami ze swymi gośćmi.
— Odeszłem, droga Hazel, ze społeczeństwa tak dawno temu, że obawiam się, że nie pozostał przy życiu nikt z mojej rodziny, nikt, kto mógłby poświadczyć prawdziwość mych słów — rozpoczął, wydawało się, że bez związku z tematem, otwierając pojemnik podarowany przez Olivera i wysypując na dłoń skrzące odłamki spadającej gwiazdy. — Ale widziałem wiele. Widziałem wojny, które rozdzierały świat na pół, po równo magiczny i niemagiczny. Widziałem zimy, widziałem susze, widziałem Szatańską Pożogę pożerającą całe wioski. Widziałem, jak niszczycielska potrafi być magia, gdy zabrano mi ostatniego ucznia. Był niewiele starszy od twojego brata. Maurice, tak miał na imię. I nikomu nie wadził, zakochał się tylko. W niemagicznej dziewczynie, rodzina dała mu wybór, ale jak tu wybierać. Więc zrobili zasadzkę, napadli ich oboje — stary człowiek westchnął ciężko, obok górki galeonów stało stare, wyblakłe zdjęcie uśmiechniętej pary. Zapewne ostatnia pamiątka. Oliver nie mógł oderwać od nich wzroku, ściśnięcie w żołądku stawało się nie do zniesienia. — Nie potrafili, wyobraź sobie, nawet porządnie zabić. Commotio to najwięcej, czarnoksiężnicy psidwacza ich mać! — sękata dłoń uderzyła o blat stołu, odłamki spadającej gwiazdy posypały się po stole. Oliver wyciągnął ręce przed siebie, aby prędko zebrać je wszystkie. To lepsze niż myślenie o ciałach zmasakrowanych jednym z prostszych, choć dla niego wciąż nieosiągalnych zaklęć. Musieli cierpieć przez bardzo długo, to nie ulegało wątpliwości.
— Sam nie dałem rady — powiedział wreszcie mężczyzna, pochylając czoło. Przez dłuższą chwilę jedynym dźwiękiem rozlegającym się w pomieszczeniu było trzaskanie kominkowego drewna. — I wtedy się tu zaszyłem. Nie chciałem mieć z ludźmi nic wspólnego, tylko dopomóc coś. Od czasu do czasu. Przysługa za przysługę, młody chłopcze — tutaj wreszcie zwrócił się do Olivera, który zagryzł wnętrze policzka, nie ośmielając się jeszcze zabrać głosu. Czuł, gdzieś w sobie, że to nie wszystko, co chciał im przekazać Lachlan. — Pomaga nie umrzeć z głodu na podłodze, bo drętwota nie pozwala ci ruszyć nawet małym palcem — Summers nie potrafił znaleźć odpowiednich słów na opisanie tego, co właśnie czuł. Zupełnie tak, jakby jego jestestwo skurczyło się wyłącznie do możliwości przełknięcia guli śliny i pokiwania głową na znak, że rozumiał.
— Mówicie, że nie zabijacie. I ja wam wierzę, bo gdybyście nie byli godni, nie dostalibyście się tutaj, jak wielu przed wami. Ale nie zrezygnuję z przysługi za przysługę — głos miał stanowczy, stawiał wszak sprawę dość jasno.
— Ja... Mam jeszcze... To kadzidło wspomagające alchemiczne talenta — wreszcie wydostawszy się ze swej skorupy, Oliver odważył się na podarowanie pustelnikowi kolejnego prezentu. Tym razem podsunął mu niemal pod nos mniejsze ze szklanych pojemników, to z suszem, które okazało się być kadzidłem odprężającym. Nie spodziewał się jednak, że jego prezent spotka się ze śmiechem. Ciepłym, niemal ojcowskim, czy tam właściwym dziadkom, ale jednak śmiechem i pokręceniem głową.
— Jesteś bardzo hojny. Przyjmę więc prezent, lecz inna przysługa mnie prawdziwie interesuje — znów przeniósł wzrok i uwagę na Hazel. — Posłuchaj, Hazel. Jestem już wiekowym człowiekiem. Mieszkam sam, na odludziu. I nie pomogę wam na długo, jeżeli nie obejrzy mnie uzdrowiciel. Nie wyjdę z pustelni, świat na zewnątrz, w mieście, czy wiosce nie jest moim światem. Ale przyjmę pomoc na miejscu. Jeżeli jesteś w stanie mi ją tu sprowadzić i poświadczyć. Dla botanika z Beauxbatons nie powinno być to trudneksiążkowa francuszczyzna niespodziewanie spłynęła z języka starca, gdy ten wpatrywał się w ciemnowłosą kobietę z ciekawością. Prezenty od Olivera już otrzymał. Ale czy Hazel da mu to, czego oczekiwał?

| przekazuję także jedną porcję kadzidła odprężającego z mojego wyposażenia.


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Pustelnia Lachlana [odnośnik]15.11.23 3:05
Kobieca intuicja, można by rzec, gdy postawiła wszystko na jedną kartę. Była w tym jednak metoda, która nie czyniła z niej może wybitnego kłamcy, ale o wiele lepszego mówcę. Nawet gdyby pustelnik się wahał, to mogła wyklarować jego poglądy i wpoić te prawidłowe. Nie przekonaliby go bez klarowania własnych poglądów - tego była pewna, mieli więc pięćdziesiąt procent szans na to, że trafią prawidłowo; autentyczność była po stronie wroga, po stronie rebeliantów. Nie pożałowała, tak samo, jak przygarnięcia Olivera w ramiona, gdy w młodym mężczyźnie nie tyle zobaczyła brata, co zagubioną duszę. To chyba była główna myśl, wiodący prym, ich znajomości. Nie ważne kim był, ważne co potrzebował i co niósł samym sobą.
Ucieczka to najbardziej naturalny instynkt... ale czasami trzeba mu się przeciwstawić. Nie każdy musi, ale my mamy zbyt wiele do stracenia. — Nie lubiła określenia my, wolała być wolnym duchem pchniętym w wir pomocy nie tyle Zakonowi, co pogrążonym w opresjach czarodziejom. Ale teraz grali w tą samą stronę, odpowiednie słowa były nieocenione. W szczególności odczuła to przy historii, która wtopiła ją niemalże w podłogę. Na ile Oliver rozumiał podobieństwo rysowanego się przed oczyma żywota? Czy wiedział, o jakim dziedzictwie opowiadał Pustelnik? Nie dopytywała, wsłuchała się z pełną uważnością w słowa, które raniły bardziej niż setki noży przecinających jednolite struktury narządów. Czemu byli winni, rodząc się z taką krwią? Czym zawinili, by ciała wisiały na sznurach, głowy ścinano na szubienicach, Tower karmiono ich krzykami? Nie dopowiedziała, wiedziała doskonale, jak działa ideologia - jak wpoić poglądy, jak wmówić ludziom to, co chciałoby się uzyskać. Połowa z nich nie miała własnych powódek, a jedynie powtarzali wielkopomne słowa swojego stwórcy. Nie wierzyła przecież, że wśród nich wszystkich były tysiące zwyroli, którzy naprawdę widzieli w oczach mugolskiej krwi brud; ot tak, z dnia na dzień. Przytaknęła na historię Lachlana, przełknęła ciężko ślinę.
To, że walczyłeś w pojedynkę, było godnym pożegnaniem. — Zaczęła, nim jednak dodała coś więcej, spojrzała na moment na brata, by powrócić do starszego mężczyzny.
Teraz wcale nie jest łatwiej, gdy zamknęli nam Londyn, wprowadzili podatek czystości krwi... Każdy i tak musi walczyć samodzielnie, taka specyfika tej nierównej, niezrozumiałej wojny z ideologią jednego popaprańca. — Nie szczędziła słów, nie potrzebowała, ale widziała w oczach Lachana zrozumienie, które jedynie upewniło niski tembr jej głosu o słuszności podejmowanych korków. Prośba, którą do niej skierował była... specyficzna, ale zrozumiała. Początkowo lekko zamurowały ją słowa języka francuskiego, momentalnie się im poddała, przytakując i metaforycznie wprost 'zakasując rękawy', by skrzyżować ręce pod piersiami.
Wynajdę najlepszego z najlepszych, najszybciej jak będzie to możliwe. — W jej głosie była pewność, która przekonała najwidoczniej Pustelnika na tyle, by zgodzić się z rodzeństwem. Usiadłszy na krześle, pokiwał spokojnie głową i na powrót spojrzał na Hazel, dodając ostanie słowa po francusku.
Waleczny młodzieniec, pilnuj go, by nie podążył śladami Maurice.— Nić porozumienia wykwitła jedynie w spojrzeniach, Lachlan krótko odchrząknął, spoglądając na powrót na Olivera.
Podejmę pierwsze kroki po otrzymaniu pomocy od uzdrowiciela. Magia nie jest stabilna, gdy dusza i ciało kuleje. Będziesz musiał dostarczyć mi kilku składników... — Zaczął, kiedy po krótkim zawieszeniu, znów spojrzał na Hazel. — albo sprowadzicie je z Francji. Mam tam... miałem, za czasów młodości, zaufanego hodowcę... No, kiedyś wam opowiem. Wróćcie za dnia do domów, wróg nie choroba, nie czeka do ostatniej chwili. — A powiedziawszy to, ziścił cały cel ich poszukiwań, obdarzając gramem uśmiechu na starych, obleczonych zmarszczkami ustach. Sojusz został nawiązany, wystarczyło zaangażować odpowiednie osoby.
O to, botanikowi z Beauxbatons, nie trudno.

| zt x2.



poetry and anarchism
it’s survival of the fittest, rich against the poor. I’m not the only one who finds it hard to understand I’m not afraid of God, I am afraid of man
Hazel Wilde
Hazel Wilde
Zawód : naukowczyni, botaniczka, głos propagandy podziemnego ministerstwa
Wiek : 32 lata rozczarowań
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowa
widzę wyraźnie
pełne rozczarowań twarze
a w oczach ból i gniew
uśpionych zdarzeń
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 trust me
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11597-hazel-wilde-nee-summers-budowa#358577 https://www.morsmordre.net/t11630-konwalia#359622 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11632-hazel-wilde#359624
Pustelnia Lachlana
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach