Wydarzenia


Ekipa forum
Pokój dzienny
AutorWiadomość
Pokój dzienny [odnośnik]11.09.22 16:31

Pokój dzienny

Nieduże, prostokątne pomieszczenie utrzymane w barwach bieli i beżu. Nie ma tutaj wielu mebli - spora wersalka, obok niej kawowy stolik, przy ścianie szafa i komoda z szufladami. Za wersalką znajdują się dwa rozległe okna, z widokiem na główną aleję ulicy Pokątnej. Jedno z okien wychodzi na nieduży balkon z mosiężną balustradą; na balkonie piętrzą się doniczki z hodowanymi roślinami.
Po przeciwległej stronie stoi dębowa komoda, na niej poukładane są ramki ze zdjęciami, kwiaty, kilka obrazów opartych o ścianę i inne przedmioty codziennego użytku.

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój dzienny Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pokój dzienny [odnośnik]12.11.22 14:00
24 V 1958
godzina trzynasta


Trzynaście rundek wokół pokoju dziennego miało przywołać do Marii szczęście. Szczęście na tyle wystarczające, aby nie powtórzyła tego samego błędu, który na początku kwietnia, zamiast ponieść ją na ulicę Pokątną, wyrzucił ją z kominka w samym środku Alei Śmiertelnego Nokturnu, do sklepu Borgina i Burke'a. Choć z tamtej sytuacji wyszła obronną ręką, przede wszystkim dlatego, że natrafiła na postać przemiłego (czy ktoś poza nią był w stanie nadać mu taki epitet) pana Oyvinda, który nie tylko otoczył ją opieką przez cały czas trwania jego zmiany, ale później także bezpiecznie wyprowadził z tego przerażającego miejsca, nie chciała powtarzać tej historii.
Nie miała jednak wystarczająco dużo czasu, by dostać się do Londynu na miotle. Zakaz teleportacji, który został nałożony na miasto, skutecznie utrudniał planowanie podróży w bezpieczny i docelowy sposób. Teleportacja z miotłą, na której mogłaby dostać się z obrzeży miasta na Aleję Horyzontalną, była o tyle nieprzyjemna, że w przypadku braku stosownej koncentracji mogła rozdzielić drogi środek transportu od swojego jeźdźca. I choć Maria nie wydała na Zmiatacza nawet knuta ze swojej pensji, szanowała tę miotłę tak, jakby faktycznie wydała na nią sześć swoich pensji, jak opowiadała wcześniej Celine i odkładała właśnie na ten cel.
Pozostało więc skorzystać z otwartej miesiąc temu sieci Fiuu.
Wstąpiła do kominka, wcześniej otrzepując jeszcze raz sukienkę, uważając, aby nie pobrudziła się ona zebranym w środku popiołem. Teraz wystarczyło tylko przejść przez to nieprzyjemne szarpnięcie w żołądku, zamknąć oczy i otworzyć je już na Alei Horyzontalnej, prawda?
Siła przyzwyczajeń była jednak w Marii zdecydowanie zbyt silna.
— Na Pokątną! — krzyknęła zupełnie odruchowo, ale nim uświadomiła sobie swój błąd, było już zdecydowanie za późno. Zielone płomienie buchnęły przed jej twarzą, ona sama nie zdążyła zamknąć oczu, miała je wciąż szeroko otwarte, gdy serce zabiło szybciej, ściśnięte strachem i myślą, co tym razem czeka ją na drugiej stronie podróży kominkiem.
Spodziewała się wszystkiego — począwszy od znajomych już chyba wnętrz Borgina i Burke'a, przez trafienie przed sam pysk jakiegoś niezwykle agresywnego psidwaka, ale...
Przywitała ją cisza. Przynajmniej cisza pozorna.
Pomieszczenie, w jakim się znalazła było niewielkie, jasne i nawet uporządkowane — Maria od razu odetchnęła z ulgą, tym razem utrzymując równowagę i nie upadając na podłogę na koniec swej podróży. W środku było niewiele mebli, ale też wnętrze nie było szczególnie okazałe. Maria mogła stwierdzić, że wyglądało o — po prostu przytulnie i chyba rodzina mieszkająca tutaj nie mogła mieć szczególnie złych zamiarów.
Podeszła do jednego z okien, ostrożnie wyglądając zza zasłonki. Gdy spojrzała w dół, od razu zauważyła znajome sklepy. Musiała znajdować się na Pokątnej, więc jej pomyłka nie była wcale taka tragiczna, za wyjątkiem tego, że trafiła do prywatnego mieszkania...
Przystanęła przy drzwiach na balkon, skupiając się na nasłuchiwaniu. Jeżeli nikogo nie było w domu, chyba dałaby radę wyskoczyć przez balkon właśnie, nie pozostawiając po swej obecności większego śladu...


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Pokój dzienny [odnośnik]12.11.22 21:15
Palcem krążę po szyjce butelki zupełnie niedbale, w górę i dół, wlepiając spojrzenie w niknący za ciemnym szkłem płyn. Raz ją podnoszę, raz znów stawiam, a ona z brzdękiem opada o drewniany blat stolika.
W kuchni jest dość duszno i zdecydowanie panuje tu bałagan; już od trzech kwadransów wyrzucam sobie mus posprzątania zwyczajowego rozgardiaszu, ale wciąż i wciąż nie podnoszę się z miejsca. Patrzę na czajnik, później na butelkę, okno i znów czajnik. Wizualizuje pewne chwile - chyba naprawdę się na tym przyłapuję - kiedy spojrzenie na dłużej zasiada na oknie, zupełnie tak jak zasiadał tam on. Sylwetka wkulona w parapetową wnękę, z twarzą zwróconą do szyby, nie całkiem, na tyle bym mogła obserwować jego profil i delikatną mgiełkę osmalającą bladą twarz.
Wizualizuję, przypominam, zupełnie świadomie chcę odegnać od siebie rzeczywistość i skupić na wyobrażeniu utkanym ze wspomnień, jakbym na siłę starała się wcisnąć go w tak dobrze znaną scenerię. Will lubił naszą kuchnię.
Spędzam w niej mało czasu, jedynie z musu lub w takich momentach jak ten - wino tańczy gdzieś na dole żołądka, mętne i gęste, własnego wyrobu, podarowane mamie przez sąsiadkę. Nie powinnam była, a i tak jestem skazana na słodko-gorzki posmak tańczący na koniuszku języka, zmieszany z żalem i nutą faktycznego wstydu.
Próbuję sobie przypomnieć, czy kiedyś też piliśmy wino, w szafkach nie ma przecież kieliszków, a szklanki nie do końca nadają się do tego czerwonego, nawet Chłoszczyść nie chce ich potem całkowicie domyć.
Czy mieliśmy okazję do celebrowania zupełnie nieznaczącej codzienności? Czy kiedykolwiek unieśliśmy szkło, nawet takie tanie, stukając się w charakterystycznym geście, który dowodził celebracji czegoś, czegokolwiek?
Nie umiem, a może to zwyczajna niechęć czy nawet amnezja; w nadrobieniu zaległości nie pomaga nawet żałosne uderzenie szklanki o butelkę, które przerywa moją ciszę wypełnioną stukotem tylko i wyłącznie myśli.
Do czasu; po chwili do plątaniny wspomnień dołączą charakterystyczne trzaśnięcie i przez moment i je zrzucam na wytwór mojej wyobraźni; ale finalnie coś każe mi się podnieść, w dłoni ląduje różdżka, zaciskam na niej palce i odrobinę chwiejnym krokiem wychodzę z kuchni, kierując się do pokoju dziennego.
Tracę zmysły czy po prostu stałam się nieuważna?
Kobieca sylwetka wychylająca się w stronę balkonu sprawia, że unoszę magiczne drewno nieznacznie, drugą dłonią podpierając się ściany.
Włamała się? Ktoś ją przysłał?
Może tracę zmysły zupełnie jak mama.
- Przepraszam? - mówię pierw, choć chrypliwie i zbyt cicho - Przepraszam. Kim pani jest?
Nena McKinnon
Nena McKinnon
Zawód : pracownica Ministerstwa, malarka na zlecenie, eks-cukiernik
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
lekce sobie ważyłam

tęsknotę w każdy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X

TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11217-nanette-mckinnon#345237 https://www.morsmordre.net/t11363-samuel#349883 https://www.morsmordre.net/f432-pokatna-22 https://www.morsmordre.net/t11364-skrytka-bankowa-nr-2455#349885 https://www.morsmordre.net/t11362-nanette-mckinnon#349877
Re: Pokój dzienny [odnośnik]13.11.22 16:30
Przez kilka chwil bicie jej własnego serca — prędkie, ciężkie, paniczne — było jedynym dźwiękiem, które rejestrowała. Krew płynęła przez naczynia krwionośne wartko, Maria czuła, że zaczynają pulsować jej skronie, a gdyby tylko przyłożyła choć jeden palec do szyi, z pewnością zdołałaby wyczuć prędkość własnego pulsu.
Przez plecy przeszedł jej dreszcz. Zimny i nieprzyjemny stanowił preludium tego, co musiało nadejść. Znała zaklęcie, które pomogłoby jej z bezpiecznym lądowaniem, nawet z tak wysokiej wysokości. To nie było prawdziwym problemem, myśli Marii przebiegły przecież sprintem do tego, że na dole roiło się od osób, które mogłyby ją wziąć za włamywaczkę, nawet jeżeli (a może przede wszystkim) na taką nie wyglądała. Niewielu było wszak czarodziejów równie ekscentrycznych, by wybierać akurat okno jako preferowaną drogę wyjścia z domu. Na pewno ktoś rzuci się za nią w pogoń, może nie uda jej się tego kogoś zgubić, może ktoś zawoła Patrol Egzekucyjny i co wtedy? Ojciec niewątpliwie przetrzepałby jej za taki przypadek skórę, Elvira chyba jeszcze bardziej, przecież zależało jej na tym, by Maria prowadziła się jak najbardziej odpowiednio, a w taki zbieg okoliczności nikt nie będzie chciał uwierzyć...
Pech towarzyszył jednak pannie Multon na każdym kroku, nie chciał odpuścić nawet dzisiaj.
Pomiędzy nerwowymi uderzeniami serca nie uświadomiła sobie nawet, że za włamanie nie otrzymuje się lania od ojca czy kuzynki, a wyrok w Tower, w najlepszym przypadku. Naiwna dziewczyna z Gloucestershire nigdy nie miała przecież do czynienia z funkcjonariuszami, za wyjątkiem pewnego aurora, który tylko raz myślał o jej aresztowaniu, nim dowiedział się o tym, co faktycznie miało miejsce na zgliszczach palonej wioski.
Jakakolwiek myśl kiełkowała pod pszenicznymi, sprężystymi lokami wyglądającej przez okno Marii, musiała zostać urwana w chwili, w której usłyszała za swymi plecami kroki.
Zimny dreszcz przeszedł w dół jej kręgosłupa, ale ciało zareagowało automatycznie. Odwróciła się na obcasie buta, płynnie i z gracją, zatrzymując nogi tak, aby stykały się kostkami, prawa nad lewą. Ściągnęła ręce za plecami, przy wyprostowaniu rękawa sukienki wypadła z jej różdżka, którą złapała w prawą rękę, palce lewej dłoni oplatając o nadgarstek. Stała teraz plecami do drzwi balkonowych, blada jak ściana i wyraźnie przerażona, szarozielone, rozedrgane spojrzenie skupiając na postaci wchodzącej do pokoju kobiety.
Nie była stara, przynajmniej nie bardzo, na oko mogła być w wieku kuzynki Elviry. Miała za to wydatne kości, charakterystycznie wręcz, ale nie wydawała się być bardzo zła, choć w tym mieście wszystkie pozory mogły mylić.
Zadawała za to pytanie. Należało odpowiedzieć.
— Ja... Ja przepraszam... — wydusiła z siebie, wskazując powoli brodą na kominek. — Kominek mnie tu wypluł, ja chciałam wyjść, nie wiedziałam, że pani... — jest w domu?


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Pokój dzienny [odnośnik]13.11.22 17:31
Podniesienie się z krzesła upływa mi zdecydowanie zbyt długo; może to tylko wrażenie, a może faktycznie wieki zajmuje mi wyjście z kuchni i sprawdzenie źródła hałasu. Mam sobie za złe własną reakcję i przede wszystkim stan, bliższy upojeniu niż trzeźwości, kiedy tak naprawdę może chodzić o bezpieczeństwo tego domu i moje własne.
Docieram w końcu do pokoju dziennego gwałtownie, choć nie zdaję sobie z tego sprawy, prędko unosząc różdżkę w kierunku nieznajomej. Młodej, blondwłosej, niewysokiej i nieco spłoszonej - włamała się tutaj i niczego nie słyszałam? Może to sąsiadka, albo ktoś kto odwiedza ludzi z naprzeciwka? Do tej pory chyba jej nie widziałam, a ten fakt sprawia, że moje palce jakoś ciaśniej oplatają trzon różdżki.
Wykonuje obrót, łapie różdżkę; cofam się o pół kroku, choć mam za sobą ścianę, równoczesny powód by skarcić się w duchu - nie powinnam się cofać, a mimo to czuję liźnięcia nieprzyjemnego strachu, choć jestem we własnym domu i ten dom powinnam bronić.
Skąd u licha się tu wzięła?
Nie wygląda na kogoś, kto wziąłby za swój cel starą kamienicę na Pokątnej, nie wygląda też jak złodziejka, choć nie do końca potrafię sklasyfikować, czym takowi się wyróżniają. Lekkie, jasne włosy drgają jednak w powietrzu, a później nasze spojrzenia się krzyżują. Jest prawie tak niska jak ja, choć jej buzia jest dużo młodsza od mojej twarzy; zapewne wystraszonej, co okrutnie mnie w całej tej absurdalnej sytuacji irytuje.
- Kominek? - powtarzam, jedynie na ułamek sekundy zerkając w kierunku, który wskazała. Znam ją? Umówiłyśmy się na jakieś spotkanie? Przekrzywiam głowę i czuję wirujące w niej wino, które dostatecznie odcina mi dopływ do jakichkolwiek rzetelnych informacji - Przepraszam, ale czy my byłyśmy umówione? - marszczę brwi i na moment nieco opuszczam różdżkę, gotowa za moment przyznać się do swojego błędu i gorąco przeprosić. Być może przyszła po jakiś obraz, a może dostarczyć fotografię, którą miałam namalować? A może to jej sprzedałam część rupieci ze strychu?
- Skąd się pani tu... wzięła... drzwi są przecież na dole - zamknięte, jestem niemal pewna, że przekręciłam zamek. Słowo pani jakoś dziwnie drga mi na języku, bo mam wrażenie, jakbym rozmawiała ledwie z dziewczynką; wystraszoną i dość ekscentryczną. Może to tylko pozory?
- Kim pani... Proszę się przedstawić - odrzucam od siebie drżenie i próbuję brzmieć stanowczo, machinalnie prostując plecy i wyczekując odpowiedzi.
Nena McKinnon
Nena McKinnon
Zawód : pracownica Ministerstwa, malarka na zlecenie, eks-cukiernik
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
lekce sobie ważyłam

tęsknotę w każdy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X

TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11217-nanette-mckinnon#345237 https://www.morsmordre.net/t11363-samuel#349883 https://www.morsmordre.net/f432-pokatna-22 https://www.morsmordre.net/t11364-skrytka-bankowa-nr-2455#349885 https://www.morsmordre.net/t11362-nanette-mckinnon#349877
Re: Pokój dzienny [odnośnik]17.11.22 17:29
W krokach, które nadchodzą, było coś... zwodniczego. Maria nauczyła się przecież nasłuchiwać, odgłosy nadchodzących istot zawsze były ważne nie tylko dla polujących czarodziejów, ale także tych, którzy w sercu nosili troskę o dobrobyt magicznych istot, tych, których doglądali. Wsłuchanie się więc w rytm kroków Neny przyszło Marii zupełnie naturalnie, a jednocześnie wyprowadziło dość prędko w manowce z jednego prostego powodu.
Alkohol, ten prawdziwy, nie wino podawane uczniom Beauxbatons z okazji wystawnych obiadów, piła tylko raz w życiu i niewiele z tej okazji pamiętała. Dziwny, miękko—lejący się rytm kroków nie przypominał zatem Marii kroków mężczyzny (wtedy chyba naprawdę wyskoczyłaby przez balkon w jednej sekundzie), ani też nie dawał konkretnych informacji o osobie, która zaraz przekroczyła próg pokoju dziennego.
Na całe, pozorne szczęście, była to kobieta. Wyglądała na zdezorientowaną, chyba równie mocno, co Maria, ale miała przewagę terytorialną, tego nie można było zignorować. Szarozielone spojrzenie panny Multon zsunęło się na palce nieznajomej, prawdopodobnie właścicielki mieszkania, a w ostateczności wynajmującej. Palce te zacisnęły się na różdżce, odruchowo, za swoimi plecami, zrobiła to samo. Czuła, jak zalewa ją fala panicznego gorąca, swój początek mając na czubku głowy i pędząc w dół, do palców u stóp. Nozdrza rozchyliły się szerzej, w panicznej próbie wzięcia większego oddechu, przez kilka sekund ciszy próbowała rozejrzeć się po pomieszczeniu, wypatrzeć chociażby drogę ucieczki, miejsce, w które mogłaby uskoczyć przed zaklęciem, cokolwiek. Nieznajoma była w dziwnym stanie i choć normalnie Maria zapewne przejęłaby się nim i spróbowała dopomóc, teraz — niestety — musiała wykorzystać go dla swego bezpieczeństwa.
— N—nie... Nie byłyśmy... — pokręciła przecząco głową, a podążając za przykładem gospodyni, cofnęła się o pół kroku, wolną rękę układając na klamce. Stan, w którym znajdowała się tamta kobieta, sprawiał, że Maria nabierała powoli pewności, że gdyby naprawdę musiała uciekać, mogłaby zdążyć wyczarować tarczę przed atakiem i czmychnąć za barierki, wprost na ulicę Pokątną. — To przypadek, nieszczęśliwy przypadek... Ja przepraszam... — dodała, zapamiętując jednak, że drzwi są na dole. Zapragnęła stanąć na palcach, zerknąć na korytarz gdzieś ponad ramieniem właścicielki mieszkania, żeby przekonać się, czy na pewno są tam jakieś schody prowadzące na dół, ale nie miała tyle odwagi. Zresztą, nie mogła powiedzieć, czy taki zabieg faktycznie pomoże w mieszkaniowym rekonesansie, czy tylko zirytuje dodatkowo nieznajomą. — Mam na imię Maria, ale nie chciałam na Pokątną, chciałam na Aleję Horyzontalną, tylko się pomyliłam... — jęknęła płaczliwie, czując, że gardło zaciska się jej z emocji, że obraz rozmazuje się przed oczami, bo oto napływają do nich, a jakże, łzy przerażenia. Nie wiedziała, czy Nena mogła widzieć, że jej niezapowiedziany gość zaczyna nawet delikatnie trząść się ze strachu, podobnie do przerażonego króliczka.


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Pokój dzienny [odnośnik]17.11.22 18:13
Wyrzucam sobie, że jestem zbyt nieuważna. Nieostrożna, nieodpowiedzialna, zahaczająca o zwyczajną durnotę – trzymam różdżkę wysoko, ale czy to przed czymkolwiek mnie chroni? Nieznajoma weszła tutaj bezszelestnie, niezauważona i niezidentyfikowana, i gdyby nie charakterystyczny odgłos, mogłabym już puścić całą kamienicę z dymem.
Ciężko mi trzymać głowę prosto, choć strach i niezrozumienie promieniujące w żołądku dostatecznie mocno sprowadzają mnie na ziemię, nakazując trzeźwość. Czuję cierpko-gorzki posmak wina na języku, a wraz z nim wściekłość i żal, bo kiedy palce drżą mocno, nadal nie znam odpowiedzi.
Czego chce, dlaczego, kim jest?
Może coś zdążyła ukraść, a może narzuciła klątwę? Ale coś w jej wzroku jest dziwnego, spłoszonego i proszącego; nie potrafię już rozróżnić, czy to prawda czy fałsz, uczucie czy jego atrapa, szczerość czy wierutne kłamstwo - Londyn dostatecznie zatarł mi granice między czernią a bielą. Naprawdę jest tutaj przez przypadek, może powinnam jej pomóc? A może pomocą tylko sprowadzę na siebie samą krzywdę?
Zasycha mi w gardle, a palce drżą, choć nie potrafię sklasyfikować dlaczego – bardziej od faktycznego strachu przed młodą dziewczyną, czuję rozczarowanie; samą sobą, późną reakcją, po prostu samotnością; to dociera do mnie niemal boleśnie, sprawiając, że opuszczam różdżkę, niemal zrezygnowana, jakbym godziła się z tym, że jeśli nieznajoma okaże się faktycznym zagrożeniem, nie jestem w stanie sama siebie obronić.
– Ale skąd się pani tu wzięła... – mamroczę, próbując połączyć kropki; mówi coś o wypadku i Alei Horyzontalnej, a przecież to wcale nie tak blisko. Zerkam w stronę okna, uchylonego, czekającego; dziewczyna zaciska palce na klamce oddzielającej ją od balkonu i ruchliwej Pokątnej kilka metrów niżej, zupełnie jakby chciała uciec. I w całym spektrum jej gestów i półkroków, doszukuję się faktycznego przewinienia.
Zdążyła coś stąd zabrać?
– Proszę mi wyjaśnić, Mario, skąd się pani wzięła w moim domu... – próbuję zrozumieć to wszystko, odegnać od siebie czarne scenariusze, zwłaszcza, że dziewczyna zdaje się być tak samo wystraszona jak ja sama.
Nie wiem, czy to właśnie strach, żałość czy cokolwiek innego, ale w kącikach oczu kwitną mi obfite łzy, kiedy różdżka, stanowiąc przedłużenie ramienia, biegnie wzdłuż ciała. Chłodna ściana za mną stanowi podporę, choć sama nie wiem przed czym i dlaczego.
Nena McKinnon
Nena McKinnon
Zawód : pracownica Ministerstwa, malarka na zlecenie, eks-cukiernik
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
lekce sobie ważyłam

tęsknotę w każdy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X

TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11217-nanette-mckinnon#345237 https://www.morsmordre.net/t11363-samuel#349883 https://www.morsmordre.net/f432-pokatna-22 https://www.morsmordre.net/t11364-skrytka-bankowa-nr-2455#349885 https://www.morsmordre.net/t11362-nanette-mckinnon#349877
Re: Pokój dzienny [odnośnik]20.11.22 14:16
To chyba jakiś okrutny żart losu. Inaczej Maria nie była w stanie zakwalifikować tego, co działo się w mieszkaniu na ulicy Pokątnej 22. Od samego początku wszystko szło nie tak — może sama rozpoczęła ten błędny krąg, tymi trzynastoma okrążeniami wokół swego własnego pokoju dziennego? Trzynastka była wszak pechową liczbą, zawsze niosła za sobą zły omen. Co myślała Maria, zawierzając jej swoje szczęście? Była odpowiedzialna za swój pech, za swoją nieuwagę, wszystko to, co doprowadziło ją do wylądowania w tym właśnie kominku, co sprawiało, że stojąca przed nią nieznajoma wydawała się być naprawdę bliska płaczu, może jeszcze bliżej niż znajdowała się teraz sama Maria.
Blondynka miała wrażenie, że właścicielka tego mieszkania zupełnie jej nie słuchała. Ale jeżeli tak dalej pójdzie, jaką Maria mogła mieć pewność, że opuszczona w rezygnacji różdżka nie wzniesie się znowu, nie świśnie wraz z ruchem nadgarstka, posyłając w jej stronę jakieś złowrogie zaklęcie? Musiała reagować, musiała szybko zająć jakieś stanowisko, przełknąć własne łzy, przebić się przez barierę nieśmiałej bezradności, spróbować uspokoić pogrążoną głęboko we własnych emocjach Nenę.
— Niech pani... niech pani posłucha, proszę... — szepnęła przez zaciśnięte gardło, puszczając wreszcie klamkę od drzwi balkonowych. Powoli wsunęła różdżkę w kieszeń swej sukienki, a gdy miała już wolne dłonie, uniosła je do góry, pokazując, że nie ma złych intencji. Przynajmniej chciała, aby brunetka tak pomyślała, aby mogła nabrać spokojnie oddechu i spojrzeć trzeźwo na sytuację — niesamowicie pechową, ale w żaden sposób niezaplanowaną — w której się znalazły. — Sieć Fiuu zaczęła znowu działać, gazety pisały o tym miesiąc temu. Ale... Już mi się zdarzało, że zamiast w miejscu, do którego chciałam trafić, kominek wypluwał mnie gdzieś indziej i... Myślę, że teraz też tak się stało... — bardzo nie chciała przyznać, że tym razem, w odróżnieniu od przypadku kwietniowego, cała wina była po jej stronie. W wyniku kłamstwa czubki uszu i policzki zaczerwieniły się mocno, ale równie dobrze tę nagłą kolorację skóry można było wytłumaczyć napływem emocji, niekomfortową sytuacją, w której tkwiły po uszy.
— Ja naprawdę nie chciałam i... Jeżeli pani pozwoli... To przepraszam, ale chciałabym wyjść... Nie będę pani sprawiać kłopotu i nic, naprawdę nic nie zrobiłam. Może mnie pani sprawdzić magią albo przeszukać, jeżeli chce... — zaproponowała rozwiązanie, które pomogłoby jej uspokoić się w podobnej sytuacji. I tak miała olbrzymie szczęście, że nie natrafiła w opułapkowane miejsce, wtedy ten przypadek mógłby mieć tragiczne konsekwencje.


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Pokój dzienny [odnośnik]22.11.22 13:10
W całej absurdalności tej sytuacji, zamiast myśleć o obcej – napastniczce lub zagubionej dziewczynie – wracam w głowie do Willa, łącząc go momentalnie z poczuciem bezpieczeństwa, a zaraz potem samotnością; skrajność do skrajności, zupełnie jakbym oszalała, w tym wszystkim tracąc czujność i na kolejne kilkanaście sekund zatracając się w smutku.
Czy gdyby tu był, doszłoby do tego? Czy powinnam faktycznie unosić różdżkę, czy jednak zaproponować jej herbatę; jej, która rozglądała się nerwowo, wciąż wychylała w stronę balkonu i oddychała niespokojnie, jak spłoszona sarna na leśnej ścieżce.
Londyn pozbawia mnie ludzkich odruchów każdego dnia.
W końcu moja dłoń drga, ramię zaraz potem spływa w dół, wraz z nim różdżka, którą nie celuję już w wystraszoną dziewczynę; dziewczynę lub dziewczynkę, nie jestem w stanie oszacować jej wieku z uwagi na drgające na jej twarzy emocje, półmrok i własny problem ze skupieniem.
Mówi, tłumaczy coś, mówiąc o pomyłce – pomyłce, która w ogóle nie skleja mi się w całość. Nadal nie wyjaśniła jak się tu wzięła, skąd, a Aleja Horyzontalna, która miała być jej rzekomym celem, nie tłumaczy niczego.
Opieram plecy o ścianę, nerwowo ściskając usta w wąziutką linię, nie odrywając wciąż wzroku od nieznajomej.
Chowa różdżkę, i przez moment czuję namiastkę ulgi, jednak niepełną, jakbym zagrożenia doszukiwała się gdzieś indziej, nie w magii posłanej za pomocą magicznego drewna. Wciąż ją obserwuję, a ona tłumaczy; tłumaczy po kolei i dopiero wtedy jestem w stanie połączyć punkty.
– Och – wypuszczam wpierw, marszcząc brwi, gdzieś pomiędzy zdziwieniem, spłoszeniem a faktycznym zrozumieniem; sieć Fiuu faktycznie została uruchomiona na nowo, kominek wciąż działa – instynktownie podążam na moment spojrzeniem na wygaszone palenisko, dostrzegając odrobinę ciemnego pyłu wysypanego na krawędzi kamiennego podłoża.
– Trafiła pani przez kominek? – unoszę brew, wracając do niej spojrzeniem, dopiero teraz łapiąc się na tym, jak dziwacznie brzmi pani, kiedy na nią patrzę – Och, na Merlina… – mamroczę momentalnie, mrużąc oczy i ręką wykonując zakłopotany, mało zidentyfikowany gest. Kropki stanowią punkty, a one łączą się w jedno, i dopiero wtedy dochodzi do mnie co się stało.
– Przepraszam… ja, najmocniej przepraszam. Nie wiedziałam, że to mogło być to. Wyglądała pani… jakby chciała uciec przez okno…
Nena McKinnon
Nena McKinnon
Zawód : pracownica Ministerstwa, malarka na zlecenie, eks-cukiernik
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
lekce sobie ważyłam

tęsknotę w każdy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X

TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11217-nanette-mckinnon#345237 https://www.morsmordre.net/t11363-samuel#349883 https://www.morsmordre.net/f432-pokatna-22 https://www.morsmordre.net/t11364-skrytka-bankowa-nr-2455#349885 https://www.morsmordre.net/t11362-nanette-mckinnon#349877
Re: Pokój dzienny [odnośnik]30.11.22 18:17
Nie powinna dziwić się agresywnej reakcji. Przecież sama nie lubiła, gdy ktoś pojawiał się nieproszony w okolicach Okruszka, czemu ta kobieta miałaby reagować radością na pojawiającą się pozornie znikąd nieznajomą? Maria wiedziała, że ma olbrzymie szczęście, że z mieszkającą w tym miejscu kobietą było coś nie tak. Gdyby miała nieco bardziej ognisty temperament, pewnie już posłałaby w jej stronę zaklęcie, nie oglądając się na jakiekolwiek wymówki, które mogła zaoferować jej Maria. Zamiast tego, odrobinę roztargniona powracała wciąż do pytania, do drogi, która wyznaczyła Marii tę właśnie lokalizację, w tym konkretnym budynku, w tym jednym mieszkaniu.
A im dłużej to trwało, tym bardziej Maria miała wrażenie, że mogło być zdecydowanie gorzej. Trzeba było jednakże spróbować położyć wszystko na jedną kartę. Może dało się jakoś rozwiązać, wysupłać z tego tragicznego zbiegu nieporozumień i pecha?
— Nie wiedziałam, czy drzwi są otwarte czy zamknięte... — szepnęła przez zaciśnięte gardło z rozbrajającą szczerością. Wcześniej tylko pokiwała kilkukrotnie głową, potwierdzając składaną powoli przez Nenę rekolekcję zdarzeń. Nie miała nic na swoje usprawiedliwienie i wiedziała, że sytuacja, w której się znalazły była przede wszystkim jej winą. Ale nie chciała, nie chciała przecież sprawiać jej kłopotu, a tym bardziej wystraszyć. Chciała ulotnić się tak szybko, jak tylko się dało, między innymi po to, by uniknąć tej wymiany zdań, celowania z różdżki, osunięcia się kobiety przy ścianie.
Ostrożnie przestąpiła pierwszy krok. Powoli, nie chcąc prowokować Neny do podniesienia się na równe nogi i do ataku. Różdżka Marii dalej pozostała schowana, nie chciała jej używać, jeżeli nie miała ku temu naprawdę ważnego powodu.
— Wszystko w porządku? — spytała wreszcie, cichutko. Najchętniej ulotniłaby się z tego mieszkania tak prędko, jak to tylko możliwe, jednakże nie mogła pozostawić jego właścicielki w niepewnym stanie, po tym, jak przyłożyła rękę do jej nerwów. Spoglądała wyłącznie na Nenę, nie chcąc, żeby ta uznała, że przygląda się mieszkaniu (jak robiłby to pewnie złodziej). Jej głos dźwięczał charakterystycznym smutkiem, bo chociaż oferowała pomoc, nie znała się ani odrobinę na uzdrawianiu. — Ja... Ja bardzo chętnie zostawię panią w spokoju, tylko... Jeżeli jest pani w stanie pokazać mi, gdzie są drzwi... — dodała, zagryzając lekko wnętrze policzka. Przecież mogły rozstać się w pokoju i... o wszystkim zapomnieć, czyż nie?


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Pokój dzienny [odnośnik]02.12.22 10:15
Zbyt długo zajmuje mi połączenie kropek, zrozumienie jej słów i stworzenie z tych elementów spójnego obrazka; wzrok prześlizguje się od dziewczyny do kominka, znów z powrotem, i z każdą kolejną wędrówką spojrzenia dochodzi do mnie, że zwyczajnie się pomyliłam. Zaszklone spojrzenie wcale nie łagodnieje, łzy nadal tworzą powłokę przysłaniającą oczy, choć stopniowo czuję ulgę w zaciśniętych ustach, które finalnie kapitulują, wargi odsuwają się od siebie, a ja wypuszczam ciężkie westchnięcie, na granicy zakłopotania i zawstydzenia.
Słyszałam o problemach z siecią, jak mogłam nie zrozumieć od razu?
I w całym ferworze kolejnych wyrzutów, dochodzi do mnie, że mimo, że sytuacja wygląda na wyjaśnioną, wcale nie musi taka być. Nie unoszę jednak różdżki, pozwalając jej swobodnie spływać wraz z ramieniem wzdłuż mojego ciała. Raz jeszcze zerkam na kominek, wyraźnie naruszony i na ślady popiołu zaraz obok niego.
– Proszę wybaczyć, po prostu… wystraszyłam się odrobinę – tłumaczę dość mamrotliwie, na moment obejmując się ramionami, by w końcu opuścić znów ręce, unieść wyżej głowę i przestać zachowywać się jak zlęknione zwierzę zapędzone w leśną pułapkę.
Zerkam po mieszkaniu, finalnie docierając wzrokiem do dziewczyny; młodej, bardzo młodej i równie spłoszonej co ja. Chcę być pewna, że mówi prawdę.
– Do Alei Horyzontalnej nie jest daleko – dodaję, choć pewnie dobrze to wie, Pokątna jest miejscem, które odwiedza niemal każdy.
Odchrząkam cicho, dłoń wędruje w górę, zaraz potem odgarniając kosmyk włosów plątający się gdzieś przy twarzy, zupełnie zignorowany we wcześniejszych chwilach zdenerwowania.
– Drzwi są na dole… – dodaję, prostując plecy i pokonując dystans dzielący mnie z dziewczyną – Poradzisz sobie? – pytam, porzucając nazywanie jej panią, bo kiedy jestem bliżej, absolutnie nie mam pewności, że jest wystarczająco dorosła, bym mogła ją tak nazywać.
Odrętwienie miesza się ze zdenerwowaniem; czuję, jak zasycha mi w gardle i jak bardzo nie wiem co powinnam powiedzieć. Cisza trwa dłuższą chwilę, w międzyczasie przechodzę do balkonowego okna by je zamknąć, a chwilę później wskazać wolną ręką w kierunku korytarza.
– Na prosto jest klatka schodowa. Odprowadzę cię – instruuję, puszczając ją pierwszą.
Niedługo potem wita nas skrzypienie schodów, które sprawnie wypełnia nieprzyjemny brak rozmowy. Odprowadzam ją do frontowych drzwi, przechodząc wcześniej przez nieczynną piekarnię.
– W tym przypadku nie polecam korzystać znów z kominka. Jak pójdzie pani na prawo, będzie najszybciej.

zt x2
Nena McKinnon
Nena McKinnon
Zawód : pracownica Ministerstwa, malarka na zlecenie, eks-cukiernik
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
lekce sobie ważyłam

tęsknotę w każdy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X

TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11217-nanette-mckinnon#345237 https://www.morsmordre.net/t11363-samuel#349883 https://www.morsmordre.net/f432-pokatna-22 https://www.morsmordre.net/t11364-skrytka-bankowa-nr-2455#349885 https://www.morsmordre.net/t11362-nanette-mckinnon#349877
Pokój dzienny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach