Wydarzenia


Ekipa forum
Korytarz z klatką schodową
AutorWiadomość
Korytarz z klatką schodową [odnośnik]11.09.22 16:33

Korytarz z klatką schodową

Wąski korytarz rozciąga się od głównego pomieszczenia piekarni na parterze aż do klatki schodowej, która prowadzi na piętro kamienicy, do pomieszczeń mieszkalnych. Jest tutaj raczej ciemno, ciasno, choć w jednym rogu zmieścił się stary fotel i nieduża etażerka. Schody są wąskie, drewniane i skrzypiące, zakręcają tuż przy dojściu na pierwsze piętro.

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz z klatką schodową  Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz z klatką schodową [odnośnik]22.11.22 22:18
13.05?

Trzynaście razy zdejmował dziś obrączkę ślubną z palca serdecznego - rażony pewnym dyskomfortem, świadomością ułudy. Był wtorek, Orestes - jak co tydzień - spędzał noc u dziadków, teściów Hectora. Vale, jak co tydzień, wkładał wtedy obrączkę, na pokaz. Do zimy nosił ją codziennie, jak na pogrążonego w żałobie wdowca przystało, ale z biegiem czasu zaczął odkładać złoty pierścień do szuflady. Najpierw na chwilę, potem na długie dni. Metal zawsze ciążył mu na palcu i jeszcze w trakcie małżeństwa nabrał nawyku bawienia się obrączką, zdejmowania jej raz za razem, zwłaszcza z emocji lub z nudów. Najchętniej nie ubierałby jej już wcale, ale przy teściach musiał dbać o pozory.
Prosto z Doliny Godryka teleportował się pod Londyn, na umówioną wizytę u pacjenta. Na Pokątnej - z przyjemnością odwiedzi dawne strony. Po terapii, nieco zmęczony brakiem postępów, postanowił ochłonąć na spacerze od kontaktów z ludźmi. I tak czekał go spacer na przedmieścia, a bariera teleportacyjna nie ułatwiała życia komuś, kogo męczył długotrwały marsz - ale chciał zobaczyć stare strony. Przejść obok drzwi budynku, w którym wynajmował niegdyś swój gabinet. Teraz witryna była pusta, a Hector nie mógł oprzeć się wrażeniu, że od roku wszystko było jakieś puste. Po drugiej stronie ulicy widział kolejny opuszczony parter - chyba dawniej była tam piekarnia? Tak, chyba tak. Codziennie przechodził obok, do pracy, ale rzadko zaglądał do środka, chleb kupował w Walii.
Zdjął obrączkę, obracając metal w palcach - nieświadom tego tiku, pogrążony w posępnych myślach o zmianach w kraju. I wtedy jakiś śpieszący się przechodzeń potrącił Hectora w bark, Vale odruchowo złapał się mocniej laski, zmarszczył brwi, gotów fuknąć na przechodnia - ale w porę oprzytomniał, kto wie, jaką pozycję miał ten czarodziej. W dzisiejszych czasach lepiej ważyć na słowa.
Nawet nie zauważył, że wypuścił pierścień, że obrączka potoczyła się po bruku. Oprzytomniał dopiero, gdy pod nogami mignął mu czarny kształt, a w łapach niuchacza zalśniło coś złotego.
-...nie! Oddaj! - syknął, bo choć nie znosił tego kawałka metalu, to ślubna obrączka pozostawała cenną rodzinną pamiątką dla jego syna, symbolem rodzinnej lojalności dla teściów. Nie mógł tak po prostu jej zgubić - kochający mężowie nie zdejmują takich rzeczy z dłoni, co by powiedział dziadkom Oresetesa?
Niuchacz umknął jednak na przeciwległą stronę ulicy, a Hector poszedł za nim - na tyle szybko, na ile umiał, ale nie dość szybko. Zwierzę zniknęło w uchylonych drzwiach na klatkę schodową, Vale znalazł się tam chwilę później.
-Hej! - było ciemno, niuchacz pognał chyba w górę. Ale gdzie? -Homenum Revelio. - mruknął, kojarząc ze szkoły, że magia pomogłaby mu dostrzec kontury zwierzęcia. Nieświadom, że w tym momencie pewna młoda kobieta otwierała drzwi do swojego mieszkania i że niuchacz wpadł prosto pod jej nogi - a potem pognał do środka, w stronę pomieszczeń mieszkalnych. Na schodach Nena mogła z kolei usłyszeć miarowe uderzenia laski i gniewne "hej!", a potem cichszą inkantację.



We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Korytarz z klatką schodową [odnośnik]22.11.22 22:18
The member 'Hector Vale' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 88
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Korytarz z klatką schodową  Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Korytarz z klatką schodową [odnośnik]23.11.22 14:46
Popołudnie rozlało się pomarańczowo-różową łuną, sprawiając wrażenie egzystowania w bańce wypełnionej dusznym, szarawym powietrzem. Do tej pory nie jestem pewna, czy to coś unoszące się nad londyńskimi ulicami to mgła czy dym. Chodnik był mokry, niemalże bliski poślizgnięcia, choć zwykle zrzucam prawdopodobieństwo takich wypadków na własną nieuwagę i nieporadność.
Ciepła herbata chodzi mi już po głowie, choć pogoda dość nas rozpieszcza, zwłaszcza wysoką temperaturą, bo te dziwaczne mleko rozlewające się zewsząd nie należy do przyjemnych. Stukot trzewików o wilgotny bruk znam już na pamięć, niemalże dostrzegając w tym dźwięku prawdziwą melodię; jeszcze kilka lat tutaj i ułożę słowa do wyimaginowanej piosenki, jakiejś o Anglii i smutku, jaki nad nią zapanował, zupełnie przeciwstawną do tego, co można ostatnimi czasy usłyszeć w radiu.
Do piersi przyciskam papierową, jasnobrązową torbę; to w niej piętrzą się metalowe puszki z ziołami – część wyślę mamie, a część sobie zostawię; to te z dodatkiem lawendy poprawiają mi mój nastrój, na tyle, że kiedy pokonuję skrzypiące stopnie oddzielające mnie od mieszkania, naprawdę czuję nutę uśmiechu tańczącą gdzieś w kąciku ust.
Schody wymagają renowacji, ale zupełnie nie mam do tego głowy – głowy i środków, choć łatwiej zrzucać mi tak prostolinijne problemy na brak czasu, i drogę na pierwsze piętro kamienicy pokonuję w akompaniamencie skrzypliwego dźwięku, nauczona gdzie stawiać kroki, by odbywanie tej podróży było jak najmniej drażliwe.
W końcu docieram do góry, drzwi ustępują wraz z charakterystycznym dźwiękiem otwieranego kluczem zamka; pęk rzucam na niedużą komódkę, tam też spoczywają zakupy, zaraz potem przekraczam krok, ale nim zdążę zamknąć za sobą drzwi, cichy okrzyk poprzedza ruch dłonią.
Mój własny – nawet nie wiem, kiedy faktycznie wydaję z siebie zduszony odgłos, kiedy coś – ktoś – przemyka między moimi nogami. Ciemne stworzenie, a może po prostu czarna kula; nie jestem w stanie zidentyfikować, spojrzenie momentalnie posyłam w tył, zerkając przez ramię w poszukiwaniu winowajcy.
Czyste zdziwienie miesza się z cichą nutą strachu, ale zaraz potem docierają do mnie inne dźwięki – ludzkie nawoływanie i specyficzny stukot; wychylam głowę zza drzwi, i niedługo później widzę, jak zza zakrętu wyłania się obcy mężczyzna.
– Zgubił pan kota? – pytam, nie wiedząc czemu pierwsze skojarzenie łącząc z kociskiem albo kugucharem. Odwracam się zaraz potem, zostawiając otwarte drzwi, próbując zlokalizować dokąd stworzenie pognało.
– Chyba zapomniałam zamknąć drzwi… – mamroczę, zdając sobie sprawę, że drzwi do piekarni, lub drzwi do korytarza prowadzącego na klatkę piersiową faktycznie musiały być uchylone.
Chyba.
Nena McKinnon
Nena McKinnon
Zawód : pracownica Ministerstwa, malarka na zlecenie, eks-cukiernik
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
lekce sobie ważyłam

tęsknotę w każdy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X

TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11217-nanette-mckinnon#345237 https://www.morsmordre.net/t11363-samuel#349883 https://www.morsmordre.net/f432-pokatna-22 https://www.morsmordre.net/t11364-skrytka-bankowa-nr-2455#349885 https://www.morsmordre.net/t11362-nanette-mckinnon#349877
Re: Korytarz z klatką schodową [odnośnik]30.11.22 20:29
Nigdy nie był asem z Obrony Przed Czarną Magią, a zmagania na lekcjach w Hogawrcie boleśnie godziły w krukońską dumę, gdy nawet proste zaklęcia sprawiały prymusowi kłopot. Od kilku miesięcy usiłował jednak odświeżyć podstawy i przemóc irracjonalny lęk związany z własnymi magicznymi niedoskonałościami. Jako nastolatek obawiał się, że brak smykałki do tej konkretnej dziedziny magii wynika z przebytej w dzieciństwie klątwy, z (wyimaginowanego?) przesiąknięcia czarną magią. Nie mówił o tym nikomu, traktując dawną przypadłość jako wstydliwy sekret. Ciężar z serca zrzucił dopiero kilka miesięcy temu i... i naprawdę mu ulżyło. Zaczął sięgać po proste zaklęcia coraz śmielej, próbując odświeżyć zapomnianą wiedzę - i nie tylko. W marcu był świadkiem pocałunku dementora i uświadomił sobie, że musi nadrobić dawne zaległości. Dla własnego bezpieczeństwa, dla syna.
Choć Homenum Revelio było pewnie codziennością dla wielu czarodziejów, Hector aż uśmiechnął się z satysfakcją, gdy rzucił zaklęcie bezbłędnie - i zobaczył nad sobą charakterystyczne, świetliste poświaty, o których dużo czytał w książkach, ale rzadu potrafił wyczarować.
Widzę przez ściany? - analizował prędko, z ekscytacją prawdziwego Krukona. Przyśpieszył kroku, laska zastukała na schodach. Rozglądał się i widział otoczoną światłem kobiecą sylwetkę, ale i - głębiej, w jej mieszkaniu? - kształt niuchacza.
Zamrugał, gdy się do niego odezwała. Nie przyzwyczaił się jeszcze do magicznego widzenia, twarz Neny była dla niego plamą światła. Wiedział, że ten efekt zaraz minie, ale z rozpędu nie zauważył, że zwrócił jej uwagę.
Uśmiechnął się przepraszająco.
-Dzień dobry. Przepraszam za najście na pani klatce schodowej - to musiało być jej mieszkanie, prawda? -ale to nie kot, to niuchacz. I zgubiłem... ukradł mi obrączkę ślubną. - wyznał prędko, napięcie dźwięczało w wypowiadanych pośpiesznie sylabach. -Wbiegł do pani mieszkania? - przygryzł lekko dolną wargę gdy usłyszał, że chyba nie zamknęła drzwi. To nieroztropne - chciałby powiedzieć. Groza wojny dotarła nawet do niego, mimo, że usiłował się od wszystkiego odciąć w odludnej Walii.
Ugryzł się jednak w język. W prasie pisano, że Londyn to teraz całkowicie bezpieczne miasto, oczyszczone z mugoli. Nie wiedział z kim rozmawia i jakie są poglądy tej kobiety, może nie powinien poddawać w wątpliwość bezpieczeństwa w stolicy i ministerialnej propagandy.
Może naprawdę było tu bezpiecznie. Przecież nie bywał tutaj na tyle często, by wiedzieć. Widział tylko, że te dziwne mugolskie posady zniknęły, że na ulicach było mniej ludzi, że niektóre okna były ciemne i puste.
-Hector Vale, magipsychiatra. Miałem kiedyś gabinet na Pokątnej... - przedstawił się prędko, choć w ten sposób chcąc zapewnić kobietę, że nie jest byle wyłudzaczem. Właściwie rabuś też by pewnie coś zmyślił, ale miał przecież swoje dokumenty. I może, jeśli mieszkała na Pokątnej, mijała drzwi do jego gabinetu, z mosiężną tabliczką? Zamknął gabinet dwa lata temu, w trakcie anomalii, ale może nieznajoma miała jakąś szansę kojarzyć przynajmniej nazwisko.

Homenum Revelio 1/1


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Korytarz z klatką schodową [odnośnik]02.12.22 12:27
Przesuwając spojrzenie po jego twarzy, zdaję mi się, że jest odrobinę nieobecny, zupełnie jakby patrzył bardziej w przestrzeń niż na mnie; ale to uczucie szybko mija, spojrzenia faktycznie się krzyżują, a ja, wciąż unosząc brwi, zadaję nieme pytania.
Nie zdążyłam zlokalizować stworzenia, które prędko pomknęło między moimi nogami, znikając gdzieś w środku; odwracając się przez ramię również niczego nie osiągam, nie potrafiąc dostrzec ciemnej kulki, którą prędko wzięłam za kota albo kuguchara.
– Och – wypuszczam dopiero po chwili, zupełnie zdziwiona, chyba nie do końca kojarząc fakty – To pana… pupil? – dopytuję, a jedna z brwi znów drga w górę. Nie nawykłam raczej do widzenia ich na dziko; wśród londyńskich szarości stworzenia i zwierzęta raczej nie pałętają się wolne, nie licząc portowych szczurów i ciemnych zakamarków kryjących inne istoty, nie do końca zidentyfikowane. Niuchacz jest osobliwym zjawiskiem, choć być może wcale nie powinien mnie dziwić – miejska rzeczywistość różni się od tej poza granicami stolicy.
– Tak, musiał gdzieś się schować… – tłumaczę, wykonując półobrót i wskazując ręką na wnętrze – Proszę, niech pan wejdzie – dodaję, choć odrobinę niepewnie, powoli cofając się w drzwiach, choć cały czas lustrując nieznajomego spojrzeniem.
Jest chyba w okolicach mojego wieku, choć laska, o którą się podpiera jest niecodziennym elementem. Zaniepokojenie drga w rysach jego twarzy, i nie jestem w stanie stwierdzić, czy sprawcą jest sytuacja z niuchaczem, czy to pewna naturalność, która przyległa do jego bladej skóry.
– McKinnon – odpowiadam, kiedy się przedstawia, nieco zadziwiona – Nena McKinnon – dodaję zaraz potem, zaciekawiona tym, co powiedział. Magipsychiatra; do tej pory nie miałam z żadnym styczności, kilkukrotnie słysząc o tym zawodzie, nigdy jednak nie mając bezpośredniego kontaktu; zupełnie podświadomie łączę jego profesję, fakt, że znalazł się w moim mieszkaniu, z mamą – i momentalnie karcę się za tą myśl, próbując strącić ją z krawędzi własnej głowy, natrętną i nieodpowiednią.
– Och, kojarzę, owszem – dodaję, gdy wspomina o gabinecie, a ja faktycznie jestem w stanie przypomnieć sobie szyld na jednych z drzwi – Nie miałam… okazji zaznajomić się bliżej – tłumaczę, przytakując głową i przechodząc przez korytarz, rozglądając się w międzyczasie za ciemnym, małym stworzeniem – Wie pan jak… jak się je woła? – do tej pory nie miałam do czynienia z niuchaczami.
Nena McKinnon
Nena McKinnon
Zawód : pracownica Ministerstwa, malarka na zlecenie, eks-cukiernik
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
lekce sobie ważyłam

tęsknotę w każdy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X

TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11217-nanette-mckinnon#345237 https://www.morsmordre.net/t11363-samuel#349883 https://www.morsmordre.net/f432-pokatna-22 https://www.morsmordre.net/t11364-skrytka-bankowa-nr-2455#349885 https://www.morsmordre.net/t11362-nanette-mckinnon#349877
Re: Korytarz z klatką schodową [odnośnik]07.12.22 1:46
Ile utrzyma się poświata z Homenum Revelio? Najpierw faktycznie jest użyteczna, natychmiast pozwala mu rozeznać się w przestrzeni, dostrzec ludzką sylwetkę jeszcze zanim wespnie się na schody (laska w lewej dłoni stuka cicho, prawa noga drży pod ciężarem całego ciała, nie lubi schodów), zyskać pewność, że niuchacz na pewno wbiegł do mieszkania tej kobiety. Hector poczuł zresztą satysfakcję z udanego zaklęcia, dumę z powodu podszkolenia się w tego rodzaju magii - ale gdy euforia trochę opadła, światło zaczęło mu trochę przeszkadzać. Opierał swoją pracę, cały swój sposób bycia, na obserwowaniu ludzi - a magia uniemożliwiała mi wychwycenie detali jej mimiki, a nawet utrzymanie kontaktu wzrokowego. Na szczęście, gdy zamrugał - światło rozmyło się, zaklęcie przestało działać. Widział już wyraźnie kobietę o łagodnych rysach twarzy i sarnich oczach. Zdziwioną, ale nie zirytowaną. Może mogłaby pomóc, gdy wytłumaczy jej sytuację?
-Pupil? - powtórzył i tym razem to jego oczy rozszerzyły się w zdziwieniu. -Nie, nie. - zapewnił pośpiesznie, nieco speszony tym, że mogła go uznać za właściciela tego szkodnika. -Upuściłem obrączkę na ulicy - wyznał, mając nadzieję, że nie brzmi to zbyt dziwnie. Wiedział, że niektórzy nie zdejmowali obrączek nigdy, przenigdy, ale on bawił się własną od zawsze. -Wpadł mi wtedy pod nogi, pewnie zwabiony błyskiem złota, ukradł ją, jak to niuchacz i... wbiegł do pani domu. - z ulgą zarejestrował szerzej otworzone drzwi, uśmiechnął się blado. -Dziękuję, będę bardzo zobowiązany. I może uda się go jakoś wywabić z pani mieszkania. - wiedział, że wpuszczenie do domu nieznajomego wymaga w dzisiejszych czasach zaufania. Z podstaw opieki nad magicznymi stworzeniami kojarzył też, że niuchacze są uparte - jeśli temu okazowi spodoba się jej mieszkanie, może mieć nie lada problem. Lepiej wywabić go stąd zawczasu, a w dwójkę powinno być łatwiej.
-MacKinnon - jak właściciele piekarni? Kojarzę. - uśmiechnął się szerzej, cieplej. -Nie mieszkam w Londynie, kupowałem chleb gdzie indziej, ale mijałem was zawsze w drodze do pracy... - teraz nie widział już na Pokątnej ich szyldu, tak samo jak zniknęła tabliczka z drzwi jego dawnego gabinetu. Tyle, że on przeniósł praktykę daleko stąd, a Nena wciąż tu mieszkała. Co się stało?
Obydwoje wytłumaczyli już sobie, że nie mieli okazji zaznajomić się bliżej z własnymi biznesami - ani ze sobą, twarze pozostały anonimowe, nazwiska migały jedynie na Pokątnej. Dopiero niuchacz zetknął ich ze sobą, w jednym mieszkaniu, przypadkiem. I, pomimo braku doświadczenia z tymi istotami, musieli sobie jakoś poradzić.
Czy wiedział, jak się je woła? Nie, ale nie przyzna się do niewiedzy nieznajomej kobiecie. Z krukońską precyzją spróbował odszukać w pamięci lekcje opieki nad magicznymi zwierzętami - na których bardziej od zachowań niuchaczy interesowało go, jak można wykorzystać ich sierść w alchemii.
-Zwabiają je błyskotki. Może... może ma pani coś bezwartościowego, co moglibyśmy transmutować? A gdy przybiegnie, spróbować go unieruchomić? - wydawało się to szalone, improwizował, brakowało mu zwinności - ale mieli przecież magię. Mój brat wiedziałby, co robić - pomyślał posępnie, młodszy i od dawna niewidziany brat potrafił upolować każde zwierzę. I nie wybaczał żadnej zniewagi, więc pewnie zabiłby istotę, która ukradła mu coś cennego.
Tak daleko nie powinni się posuwać. Zerknął na Nenę z nadzieją, czekając, czy podsunie mu jakiś obiekt do tego fotelu. A choć wymyślił sposób, to...
-...nie jestem zbyt biegły w transmutacji. - wyznał cicho, nie chcąc zniszczyć jej przedmiotu. Ktoś o większym doświadczeniu albo choćby bujniejszej wyobraźni z pewnością wyczarowałby ładniejsze błyskotki.


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Korytarz z klatką schodową [odnośnik]07.12.22 12:58
Magiczne stworzenia nie są moją mocną stroną, miałam okazję zapoznać się z niewieloma, bardziej na lekcjach w Hogwarcie, wcześniej w niedużej hodowli pufków – ale pufek w niczym nie przypominał niuchacza, tego akurat byłam pewna. Pamiętam, że ponoć lubią błyskotki i wszystko co pozornie wartościowe, zupełnie jak mugolskie sroki; wtedy wszystko łączy się w całość. Niespodziewany nalot zwierzęcia do mojego mieszkania, nieznajomy wchodzący po schodach z lekkim zdenerwowaniem, wspomnienie o obrączce – zgubić coś tak cennego byłoby okropną katastrofą, jak mniemam.
– Och, zdecydowanie trzeba go znaleźć – potwierdzam w słowach swoje przypuszczenia; nie wiem ile materialnie może być warta obrączka, kawałek metalu utkany w okrąg, ale zdaje mi się, że taki przedmiot ma wartość bardziej sentymentalną i duchową; sama nie chciałabym nigdy zgubić, czy też dać sobie ukraść, czegoś tak drogocennego.
Przepuszczam go w drzwiach, choć tli się we mnie jeszcze niepewność; topnieje z każdą kolejną chwilą, słowem i faktem – mówi o swoim gabinecie i naprawdę jestem w stanie przypomnieć sobie, że istniało takie miejsce. Kiedyś, w starym Londynie.
– Tak, zgadza się – odpowiadam, kiedy wspomina o piekarni, a kącik ust szybuje mi w górę. Mimo wszystko – mimo tego, że zwyczajnie zawiodłam, że wszystko się zmieniło, że nic nie przypomina już tego, co niegdyś mieliśmy – mimo wszystko lubię, gdy okazuje się, że ktoś jeszcze pamięta.
– Piekarnia jest… była pod nami. Moi rodzice byli właścicielami, później ja – wyjaśniam, obejmując dłońmi ramiona, stając gdzieś między długim holem a wejściem do dziennego pokoju, zawieszając się pomiędzy tą niecodzienną sytuacją a wspomnieniem minionych dni; wyrywam się z tego stanu dopiero po jakiś kilkunastu sekundach – Och, proszę – wskazuję ręką na pokój, puszczając nieznajomego przodem, by następnie podreptać za nim. Zduszam w sobie ciekawość, starając się ograniczyć przyglądanie się do bardziej subtelnego spojrzenia, które finalnie odwracam i rzucam nim po kątach pokoju – w poszukiwaniu sprawcy całego zamieszania.
– Wie pan, ja również raczej nie jestem… specjalistką – dodaję, w tonie pomiędzy rozbawieniem a zakłopotaniem, rozglądając się za przedmiotem, który moglibyśmy poświęcić na mały eksperyment. Sięgam w końcu w kierunku komody, unosząc nieduży, stary świecznik, a później szczotkę do włosów. Odwracam się do Hectora, prezentując mu propozycję.
– Coś z tego się nada? Może zamiast transmutować w całkowicie inny przedmiot, zmienimy nieco wygląd zewnętrzny? Wtedy chyba będzie łatwiej? – nie jestem pewna, czy to faktycznie tak powinno działać.
Nena McKinnon
Nena McKinnon
Zawód : pracownica Ministerstwa, malarka na zlecenie, eks-cukiernik
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
lekce sobie ważyłam

tęsknotę w każdy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X

TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11217-nanette-mckinnon#345237 https://www.morsmordre.net/t11363-samuel#349883 https://www.morsmordre.net/f432-pokatna-22 https://www.morsmordre.net/t11364-skrytka-bankowa-nr-2455#349885 https://www.morsmordre.net/t11362-nanette-mckinnon#349877
Re: Korytarz z klatką schodową [odnośnik]08.12.22 2:32
Skinął głową, tak, obrączkę trzeba znaleźć, choć z innych względów niż sądzi ta wrażliwa kobieta. Trzeba, by uniknąć kłopotliwych pytań teściów. By kiedyś, gdy ich pytania przestaną się liczyć albo kryzys ekonomiczny stanie się ważniejszy, przetopić ją na coś innego albo sprzedać, czasy są ciężkie, a taka obrączka to kapitał. Coś, co Hector mógłby z własnej woli rzucić w morze, ale czego nie odda niuchaczowi, zwykłemu, chciwemu szkodnikowi.
Odwzajemnił uśmiech, zadowolony, że zapamiętał i nazwisko i miejsce, że kojarząc zamkniętą piekarnię ułatwił sobie drogę do zaufania tej kobiety, do jej mieszkania.
-Pamiętam. - mijał tą piekarnię, pod nimi, w drodze do pracy. -Zamkną... przeniosłem gabinet w trakcie anomalii. - odruchowo usprawiedliwił zniknięcie własnego biznesu z Pokątnej. Na moment utkwił w kobiecie zaciekawione spojrzenie, ale nie naciskał na jej historię. Odruchowo rozejrzał się po mieszkaniu, choć starał się być w miarę nienachalny - bez pomocy magii nie widział jednak niuchacza, musiał się gdzieś schować.
Wtem usłyszał szelest. Coś huknęło, za fotelem.
-One... szukając skarbów potrafią demolować wnętrza, musimy się pośpieszyć. - zaniepokoił się, wyciągając różdżkę. Skinął głową, rzucając okiem na świecznik i szczotkę, faktycznie, nie ma czasu na eksperymenty z transmutacją. Zdał sobie sprawę, że zapomniał zaklęć, które trwale transmutują przedmioty - ale pamiętał nieco prostsze, równie błyszczące.
-Fae feli. - szepnął, pozwalając, by brokatowy pyłek przylepił się do wosku, a potem delikatnie położył świecznik na ziemi i poturlał go w stronę fotela. Błysnęło, za fotelem ukazał się długi nos. Czarny łeb.
Teraz, prędko.
Dłoń zadrżała lekko, w szkole to zaklęcie było o wiele łatwiejsze niż próby Expelliarmusów i Esposas, ale wciąż wymagające skupienia od Krukona, który oddał serce alchemii.
-Animal Somni! - syknął, celując w głowę niuchacza i świadom mechanizmów magicznych, pozwalających uśpić te zwierzęta. Najtrudniej było zgromadzić odpowiednią ilość białej magii, ale... udało się. Chyba się udało, łeb opadł.
-Uśpiłem go. - wyrzucił, z niedowierzaniem. Ostrożnie postąpił kilka kroków do przodu, zanurzył dłonie w miękkie futro, wreszcie triumfalnie wyszarpnął obrączkę z kieszeni niuchacza. I coś jeszcze, kilka knutów, złoty wisiorek.
-Niech pani je zachowa, nie znajdziemy już raczej właścicieli. - westchnął, pośpiesznie nakładając obrączkę na palec. Obrócił wisiorek w dłoni - nie miał ani inicjałów ani zdjęcia, zdobyty skarb był zupełnie anonimowy.



We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Korytarz z klatką schodową [odnośnik]12.12.22 12:46
To dziwaczna doza nostalgii; zdaję sobie z tego sprawę łącząc kolejne kropki – nieznajomego, wspomnienie dawnego życia i piekarni, w końcu obrączkę, która jemu zginęła, a na moim palcu nie zdążyła się pojawić – być może przez to wszystko, przez urywki przeszłości tak łatwo przychodzi mi zaoferowanie mu pomocy. A może Londyn wcale nie pozbawił mnie jeszcze resztek przyzwoitości.
Wiem, że zapraszanie do środka obcych jest w dzisiejszych czasach ogromnym błędem; a mimo to przechodzimy ramię w ramię przez korytarz, ja odrobinę skonfundowana i niepewna, a on wyraźnie zaniepokojony – niuchaczem, straconym skarbem czy niezręcznością, która postawiła nas sobie na drodze. Nie jestem pewna, ale kiedy wspólnie wymieniamy strzępki dawnego życia, pozwalam sobie na drobny uśmiech.
– Zajmuje się pan magipsychiatrią, tak? – dopytuję, dopiero po dłuższym czasie pozwalając sobie na tę śmiałość. Nie miałam możliwości korzystać z usług takiego specjalisty, znałam tę profesję raczej z opowiadań i wyobrażeń – kim tak naprawdę jest Hector Vale? Czym się zajmuje kiedy nie musi uganiać się za złodziejskim niuchaczem?
– Och – urywa mi się tylko krótkie westchnienie, wyraźne zaniepokojone, a później, w ślad za jego poleceniem, zaczynam gorączkowo się rozglądać, znacznie przyspieszając kroku. Nie mogę pozwolić sobie na nadmierne zniszczenia. Nie gdy ledwo co naprawiłam to, co było uszkodzone. Mam nadzieję, że nie trafił do sypialni.
– Ma pan rację, żona na pewno by się zmartwiła… – dodaję, krzątając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu przedmiotów – nie chcę brać niczego sentymentalnego, nie wiem na ile zaklęcia faktycznie nam pomogą i czym niuchacz nie przywłaszczy sobie nowych skarbów; szczotka i zniszczony świecznik lądują w końcu w moich rękach, a finalnie metalowa konstrukcja na świece trafia do rąk nowo poznanego mężczyzny.
– Czy one są agresywne? – podpytuję, nieco wstydliwie, obserwując jak unosi różdżkę, a wraz z inkantacją stary metal pokrywa się błyszczącym pyłkiem. To chyba powinno zadziałać.
Charakterystyczny brzdęk toczenia się po podłodze sprawia, że na moment zastygam w bezruchu, czekając na moment ujrzenia niuchacza – uda mu się?
Później niemal wzdycham, kiedy ciemna głowa wyłania się spod fotela, zaklęcie błyska, coś pstryka, a później stworzenie leży na podłodze i… śpi.
– I co teraz? – dopytuję, kiedy Hector tłumaczy co zrobił; przenoszę na niego spojrzenie, później znów na niuchacza. Obrączka wyłania się spod ciemnego futra i uśmiecham się z ulgą.
– Udało się panu – obwieszczam triumfalnie, nie opuszczając jednak wyczekującego wzroku – A co z… z nim? – ze zwierzęciem, które potrafi wyrządzić tyle niepotrzebnych problemów?
Patrzę na ciemne futro, unoszące się miarowo wraz z oddechem, później mój wzrok przyciąga charakterystyczny błysk; coś migocze w dłoniach Vale’a.
Jestem gotowa zaprotestować, zwyczajowo i tak jak zwykłam to robić praktycznie całe życie – ale wtedy dociera do mnie, że naprawdę nie mam po co.
– Jest pan pewny? – dopytuję jednak, kiedy palce spotykają się z fakturą wisiorka. Jest subtelny, złoty, z kwiecistą zawieszką, ładny – Może podaruje pan żonie… – rzucam, mimo wszystko nieco zawstydzona gestem pomiędzy znaleziskiem a przywłaszczeniem.
Nena McKinnon
Nena McKinnon
Zawód : pracownica Ministerstwa, malarka na zlecenie, eks-cukiernik
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
lekce sobie ważyłam

tęsknotę w każdy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X

TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11217-nanette-mckinnon#345237 https://www.morsmordre.net/t11363-samuel#349883 https://www.morsmordre.net/f432-pokatna-22 https://www.morsmordre.net/t11364-skrytka-bankowa-nr-2455#349885 https://www.morsmordre.net/t11362-nanette-mckinnon#349877
Re: Korytarz z klatką schodową [odnośnik]13.12.22 18:15
-Tak, praktyka prywatna. Zarówno leczenie długoterminowe, jak i doraźne konsultacje. - pochwalił się, chętnie. Ton głosu zmiękł, ale zarazem nabrał pewności. Przez długi czas praca była jego jedyną radością, całym życiem. Duma dźwięczała w jego słowach, nawet pomimo przeniesienia gabinetu do mniej prestiżowej Walii. -Robię też eliksiry na zlecenie. Uspokajające, ale i lecznicze. - dodał przytomnie. Kiedyś chwalił się tym mniej chętnie, skupiają się na sprzedawaniu eliksirów stałym pacjentom - ale wojna obudziła w nim żyłkę biznesową. Każdy potrzebował czasem zapasów mikstur leczniczych, a w tych czasach nie każdego było stać na stałą terapię.
-A pani? - zapytał kurtuazyjnie, skoro zaczęli się dzielić podstawowymi informacjami o własnym życiu, karierze. Do niedawna obcy, przełamywali lody - Hector chętnie. Wdzięczny za wpuszczenie do domu, nie chciał pozostać dla tej kobiety zupełnym nieznajomym.
Zignorował uwagę o żonie i zmartwieniach, całkowicie skupiony na swoim planie i na niuchaczu. Zwierzę było szybkie, sam dawno nie ćwiczył Animal Somni, musiał włożyć w zaklęcie całą energię.
-Nie są agresywne same z siebie, ale nie zawahają się przed wyrwaniem czegoś z ręki albo zdemolowaniem okolicy, by zdobyć błyskotkę. - wyjaśnił, zanurzając dłoń w miękkim futrze. Z satysfakcją odzyskał obrączkę - i dodatkowy fant. Podniósł wzrok, odwzajemnił szeroki uśmiech Neny.
-Wyniosę go stąd, poinformuję służby. - zaproponował. Niuchacz nie mógł hasać sobie po Pokątnej, może policja odstawi go gdzieś indziej...
...poczuł ukłucie sumienia. Zaufanie do policji rozpłynęło się wczesną wiosną, nawet w tak błahej sprawie. A może sam powinien wypuścić go gdzieś w parku? Zdecyduje już w drodze, nie był pewien, jak długo utrzyma się zaklęcie. Tak czy siak, niuchacz był jego odpowiedzialnością - w dzień Neny wkradło się już dość chaosu i to tylko dlatego, że Hector nie dopilnował własnej obrączki. Gdyby niuchacz przed nim nie uciekał, nie wpadłby przecież do jej domu.
-Nic nie zniszczył? - upewnił się, ale wyglądało na to, że niuchacz zdążył jedynie potrącić kilka mebli.
-Och. - wyrwało mu się, gdy zaproponowała podarowanie łańcuszka żonie. No tak. -Obrączka to... ważna pamiątka. Moja żona nie żyje. - wyjaśnił, przywołując na twarz wyćwiczoną maskę smutku, usiłując ukryć zażenowanie.
-Proszę go przyjąć, za pani kłopoty. Mnie się już nie przyda. - nieśmiało położył łańcuszek na stole, a następnie wziął niuchacza na rękę i dźwignął się na lasce.
-Jeszcze raz dziękuję za pomoc. Naprawdę. - gdyby nie wpuściła go do mieszkania, pewnie straciłby zgubę bezpowrotnie. A ona została ze zdemolowanym mieszkaniem lub bez cennych rzeczy, które znalazłby niuchacz. Zaufanie było w tych czasach ciężkie, ale tym razem się opłaciło.
-Do widzenia. - nie chciał jej siedzieć dłużej na głowie, ani ryzykować, że niuchacz obudzi się, zanim znajdą się na ulicy. Obrączka była już bezpieczna na palcu, może powinna być bezpieczna w domu lub skrytce bankowej, może powinien przestać ją nosić. Może ta przygoda - to był znak?

/zt :pwease:


We men are wretched things.
Hateful to me as the gates of Hades is that man who hides one thing in his heart and speaks another.

Hector Vale
Hector Vale
Zawód : Magipsychiatra, uzdrowiciel z licencją alchemika
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight

OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 17 +3
UZDRAWIANIE : 26 +8
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 1
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t10855-hector-vale https://www.morsmordre.net/t10885-achilles#331700 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f389-walia-wybrzeze-rhyl-rhyl-coast-road-8 https://www.morsmordre.net/t10887-skrytka-bankowa-nr-2379#331777 https://www.morsmordre.net/t10886-hector-vale
Re: Korytarz z klatką schodową [odnośnik]13.12.22 19:06
Kiwam głową, łącząc kolejne kropki i chwilę później odpowiadając uśmiechem na ten malujący jego usta. Notuję gdzieś z tyłu myśli wzmiankę o eliksirach – nigdy nie wiem kiedy leki mogą się przydać, zwłaszcza w ostatnim czasie, a może mama chętniej weźmie cos od nie tyle co znajomego, co kojarzonego.
– Zapamiętam – zapewniam go, a kąciki ust znów mi drgają. Zaraz potem nieco zawstydzona wzruszam ramionami; nie lubię mówić o sobie, o swojej profesji i tym, co robię na codzień. Kiedyś było inaczej.
– Jestem... sekretarką – wyjaśniam po krótce, szczędząc sobie wzmiankę o Ministerstwie, choć nie do końca wiem dlaczego. To stabilna praca; stabilna, bezpieczna, niemal prestiżowa w ostatnim czasie, tak mawiają. Ale nie lubię o tym mówić – I maluję. Ale to, wie pan, dorywczo... – dodaję, a wzrok przemyka mi z jego oczu na dłonie. Świecznik w nich ląduje, później toczy się po podłodze, a zaraz potem możemy obserwować ciemne futro i zmrużone od snu ślepia. W takim wydaniu jest całkiem uroczy, zupełnie nieszkodliwy – to tylko pozory, czego dowodem jest obrączka i nieduży rozgardiasz panujący w salonie.
Przytakuję, nie do końca wiedząc kto kryje się pod słowem służby; ale to nie powinno być moim zmartwieniem, więc porzucam tę myśl i przyglądam się dalej śpiącemu niuchaczowi – Nie, nie, jest w porządku – stworzenie nie zdążyło zrobić faktycznych zniszczeń, nie było też jako tako szkodliwe, a Vale odzyskał swoją zgubę – chyba wszystko skończyło się dobrze?
Wisiorek, który ląduje w mojej dłoni jest jednak nieco zawstydzający – walczę sama ze sobą między zakłopotaniem a chęcią przyjęcia zgubionego przedmiotu. Nie wygląda na nadmiernie wartościowy, choć złoto – a na taki wygląda – kosztuje nie najmniej w ostatnim czasie. Ostatecznie mogłabym po prostu założyć go na szyję i nosić. Dziwna pamiątka z dziwnego dnia.
Wypuszczam bezdźwięczne westchnienie i kiwam głową, momentalnie spuszczając wzrok na słowa nie żyje – Przykro mi – wypowiadam te słowa, które mówią wszyscy. Automatyczne i jedyne odpowiednie w takim momencie. Przez chwilę czuję się dziwnie, niezręcznie, a zaraz potem łączę ten wcale-nie-niecodzienny fakt z własnym życiem; ten, którego miałam nazywać mężem też nie żyje.
– Nie ma problemu. Cieszę się, że odzyskał pan zgubę, panie Vale – odzywam się dopiero pod dłuższej chwili, odpowiadając na jego słowa i uśmiechając się ciepło. Niuchacz wciąż śpi, obrączka wróciła do właściciela, ja obejmuję się ramionami i nie do końca wiem co powinnam teraz zrobić. Przez moment myślę jeszcze o eliksirach i jego terapii, ale finalnie mielę słowa w ustach i nie pytam o nic.
– Proszę na siebie uważać. Na niuchacze i inne... przeszkody – rzucam, odprowadzając go do drzwi. Kiedy znika na klatce schodowej, opieram się przez chwilę o framugę, wsłuchując w rytm stukoczącej laski.

zt
Nena McKinnon
Nena McKinnon
Zawód : pracownica Ministerstwa, malarka na zlecenie, eks-cukiernik
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
lekce sobie ważyłam

tęsknotę w każdy dzień
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X

TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11217-nanette-mckinnon#345237 https://www.morsmordre.net/t11363-samuel#349883 https://www.morsmordre.net/f432-pokatna-22 https://www.morsmordre.net/t11364-skrytka-bankowa-nr-2455#349885 https://www.morsmordre.net/t11362-nanette-mckinnon#349877
Korytarz z klatką schodową
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach