Wydarzenia


Ekipa forum
Konfekcja damska
AutorWiadomość
Konfekcja damska [odnośnik]21.03.16 13:31
First topic message reminder :

Konfekcja damska

★★★★
Wkraczając w świat odzieży damskiej ciężko jest na dłużej zatrzymać na czymś wzrok; z wieszaków kuszą kreacje najróżniejsze, przykuwające uwagę a to detalem, to znów idealnym krojem czy śmiałą innowacją. Od dodatków zaczynając, przechodząc przez stroje codzienne, docierając do najbardziej wyszukanych i zachwycających kreacji wieczorowych - wszystko tutaj ma za zadanie ukazywać wyjątkowość, porywać zmysły, wyznaczać najwyższą wartość. Osobistości, które można spotkać między tymi modowymi arcydziełami nie należą do postaci nijakich czy pierwszych z brzegu: suknie projektowane przez najlepszych londyńskich i światowych projektantów, a sprzedane w tym budynku, zdobiły niejedną szlachetnie urodzoną damę na sabatach, skupiających arystokratyczną śmietankę towarzyską świata czarodziejów.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:45, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Konfekcja damska - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Konfekcja damska [odnośnik]09.09.18 23:56
Przewróciła oczami, słysząc słowa Odette, ale nie spodziewała się innej reakcji; w końcu to był jej dzień, jej uroczystość, na którą czekała całe życie, w dodatku skupiająca całą śmietankę towarzyską z wysoko postawionych rodów, wszystko więc musiało być dopięte na ostatni guzik. A ona wcale nie zamierzała się temu sprzeciwiać; obiecała sobie przecież, że teraz, gdy między nimi znów jest dobrze, postara się być najlepszą siostrą, której brakowało młodszej półwili przez ostatnie lata. Poza tym wiedziała, że rodzina Marcela nie pozwoliłaby na żaden skandal albo wręcz przeciwnie: celowo będzie na niego czekała, by pozbyć się baudelaireówny równie szybko, co się zjawiła. Na swoje nieszczęście obcowała z rozmaitymi damami od blisko pięciu lat i słyszała przez ten czas wiele – oczywiście nie przekazywała tego dalej, bo doceniana była nie tylko za kunszt i wykonanie, ale również za trzymanie języka za zębami.
Cóż – westchnęła, bo chociaż z początku chciała podzielić się z Odette każdą rewelacją miłosną ze swojego życia, tak nie czuła, by znajdowały się w odpowiednich do tego okolicznościach – mogę w drodze wyjątku zdać się na gust Marcela i zobaczyć, czy poza dopasowywaniem ubrań, potrafi dopasować do siebie ludzi – dokończyła i chociaż wiedziała, że powinna natychmiast postawić się do kąta, by popłakać nad swoją złośliwą, brzydką naturą, tak zamiast tego dodatkowo uśmiechnęła się uroczo i rozsiadła wygodnie na pufie. Nie spodziewała się, że bez wyraźnej prośby, czy pytania, ekspedientka przyniesie im obu świeżo parzonej kawy, lecz dzięki temu chociaż na moment zapomniała o nienawiści do tego miejsca i kolejnej serii krytycznych uwag pod adresem domu mody.
Kilka lat przechodziłyśmy w szkolnych uniformach, zrobiłaś się tak sentymentalna? – Zdziwiła się nad propozycją siostry, skłaniając się bardziej ku pierwszej wersji; jej błękit nie kojarzył się szczególnie dobrze, rzadko kiedy wracając do wspomnień z minionych lat. – Głęboka, butelkowa zieleń, przeplatana złotymi wstawkami jest bardzo wyrafinowana – Nie wiedziała, czemu sądziła, że Odette wymyśli sukienki w odcieniach różu, ale nie zamierzała wcale z tego powodu narzekać. Zamiast tego przyjrzała się prezentowanej kreacji.
Nie podkreśla wystarczająco twojej urody. W dodatku ta falbana... - wskazała gestem dłoni na dodatkowy pas materiału w okolicy bioder – wygląda ładnie na wieszaku lub całkowitym szkielecie bez krągłości, przymierz kolejną. – Ujęła w dłoń filiżankę z aromatycznym naparem, czując wreszcie lekkie rozluźnienie. – Będą francuskie przysmaki? – Kontynuowała dalej, z utęsknieniem wracając do francuskiego jedzenia; jego brak odczuwała aż do teraz.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Konfekcja damska - Page 4 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Konfekcja damska [odnośnik]17.09.18 14:29
Tak po prawdzie to nigdy nie czekałam na ślub. Nie, żebym była wyzwoloną kobietą niezależną, ale to wszystko miało być jedynie środkiem do osiągnięcia swoich celów. Celem była sława oraz pieniądze, jakie małżonek mógłby mi zapewnić - a co jest niezbędne w karierze każdej szanowanej śpiewaczki wielkiego formatu. Mężczyźni byli dla mnie niczym więcej i niczym mniej niż marionetkami, którymi należy dyrygować, pustymi podmiotami zasługującymi na najgorsze. Po tym, jak mnie część z nich potraktowała - i do czego przyczyniła się również stojąca przy mnie Solene, ale o tym postanowiłam już nigdy więcej nie myśleć. Ten rozdział został zamknięty i nie zamierzam nigdy do niego wracać, zgodnie z przyrzeczeniem złożonym w akcie kapitulacyjnym. Z Marcelem jest jednak inaczej. On zawsze mnie wspierał i nigdy nie odwrócił się kiedy go potrzebowałam. Nawet wtedy, kiedy zjawiłam się w Wielkiej Brytanii bez jego wiedzy. Był zły, owszem, ale wybaczył mi i wspierał w dalszym pędzie do spełnienia marzeń o światowej klasie artystki. Odwdzięczałam mu się tym samym sądząc, że naszej przyjaźni nie da się złamać ani rozkruszyć, że to coś, co trwa wiecznie - a teraz ma się zamienić w wieczny płomień miłości. Zabawne są czasem koleje losu.
W napięciu oczekuję werdyktu siostry - uśmiecham się szeroko, chociaż delikatnie. Cieszy mnie jej decyzja oraz ugodowość. Wiem jak wiele to dla niej poświęcenia, żeby zadowolić mnie w tym jednym, konkretnym dniu. Jestem jej za to wdzięczna, chociaż próżność podpowiada mi, że jest mi winna ugodowości za te wszystkie przeszłe występki przeciwko siostrzanej miłości.
- Świetnie! - piszczę zadowolona i klaszczę w dłonie. - Znajdziemy ci jakiegoś zachwycającego kawalera. Zobaczysz, wszystkie będą ci zazdrościć - dodaję z entuzjazmem. Ciesząc się coraz bardziej na wieść, że ślub jest coraz bliżej. Wszelkie wątpliwości odchodzą w niepamięć, tak jak wizja nienawidzących mnie Parkinsonów, z trudem powstrzymujących się przed rzuceniem we mnie nożami. Kto wie, może mój wili urok zjedna przynajmniej męskie grono rodziny? Nie chciałabym mimo wszystko mieć na pieńku z każdym ze szlachetnych lordów i nadobnych lady, przydałaby mi się chociażby jedna przyjazna dusza - poza mężem, naturalnie.
Dziękuję za kawę, gdyż jakoś nie mam teraz nerwów do picia. Muszę wybrać suknię ślubną, dlatego daję się obskoczyć przez obsługę i robić za tymczasowy manekin, gotowy do pokazania światu swego piękna. - To nie byle uniformy, to nasze dziedzictwo - prycham kpiąco. Każdy Baudelaire uczęszczał do Beauxbatons, to wielopokoleniowa tradycja od zarania dziejów, Solene nie powinna tak trywialnie się o tym wypowiadać, o! - Skoro tak myślisz… to świetnie, taką właśnie propozycją rzucę - decyduję już łagodnie oraz ugodowo. Spoglądając to na swoje odbicie, to na twarz siostry, nie wiedząc co myśleć, ale ona właśnie zwerbalizowała wszystkie moje niepewności. To prawda, mam kobiece krągłości i ta falbana niepotrzebnie dodaje ich jeszcze więcej, dlatego rozbieram się gotowa na przymierzanie kolejnych kreacji. - Będą. Powspominamy dzieciństwo - przytakuję, nie mówiąc wcale, że francuskie przysmaki zostały przeze mnie wybłagane, starsza półwila chyba zabiłaby mnie za to. - A ta? - dopytuję już o którąś z kolei suknię.


Oni będą ślicznie żyli,
oni miłość obłaskawią,
tygrys będzie jadł z ich ręki.
Odette I. Parkinson
Odette I. Parkinson
Zawód : śpiewaczka operowa
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Staniesz w ogniu, ogień zaprószysz,
I od ciebie dom twój się zajmie!
Stleją ściany, sprzęty najdroższe,
A ty z ogniem będziesz się żenił.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3715-odette-baudelaire https://www.morsmordre.net/t3724-skrzynka-odetki#67817 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-cotswolds-hills-broadway-tower https://www.morsmordre.net/t3771-skrytk-bankowa-nr-937#69396 https://www.morsmordre.net/t3770-odette-baudelaire#69394
Re: Konfekcja damska [odnośnik]12.10.18 21:25
Westchnęła; wątpiła w to, że odnajdą jej idealnego towarzysza wieczoru i w gruncie rzeczy dalej chciała iść na to wesele sama, lecz wiedziała, że każdy jej argument nie zostałby przyjęty. A może tylko się upierała i celowo z góry zakładała, że nie będzie się dobrze bawić?
W przeciwieństwie do Odette, nie odmówiła kawy, którą kochała całym sercem i mogła pić ją litrami; usadowiła się wygodnie, uzbrajając się w cierpliwość. Wiedziała, że jej siostra była kapryśna. Ona zresztą też.
Niech ci będzie – nie wspominała z utęsknieniem czasów szkolnych, gdy z perspektywy czasu zauważyła, że była wtedy egoistyczną zołzą wykorzystującą nieświadomych, głupich chłopców na swoją korzyść, jednocześnie mniej więcej w podobnym czasie łamiąc serce swojej siostrze. Nie chciała więc stanąć przed lustrem w czymś, co przypominało szkolny mundurek, przypominając sobie od razu wszystko, co wtedy uczyniła; w tym przypadku wierzyła w moc sprawczą ubrań i kolorów, miała więc nadzieje, że Odette wybierze piękną zieleń, podkreślającą błękit oczu starszej półwili. Zapanowała między nimi cisza; uzasadniona, bo panna młoda mierzyła kolejną z rzędu suknię a jej druhna czekała, zastanawiając się, czy jej siostra będzie równie nieznośna co reszta panien młodych, które zamawiały kreację u niej. Ale gdy wyszła, utkwiła w niej spojrzenie, ostrożnie odstawiając filiżankę na szklany stoliczek.
Moja piękna – westchnęła cicho, podchodząc do półwili – wyglądasz olśniewająco – nie była skłonna do wzruszeń, ale teraz miała wrażenie, że łzy same zaszkliły jej oczy, co było całkiem nowym doznaniem w dotychczasowym życiu.
Przebijesz wszystkie damy – dodała, lecz te słowa mogła usłyszeć tylko Odette, bowiem w chwili ich wypowiadania przytuliła ją i nachyliła się nad uchem. – I zachwycisz lady Parkinson, jestem pewna – suknia w odcieniu kremowym była idealnie dopasowana w talii, rozszerzając się i opadając kaskadami do dołu; na wykończeniu posiadała koronkowe wstawki, takie same, jakie naszyte były na górę. Nie czekając, podeszła do ekspedientki i wzięła z jej dłoni welon, który wpięła we włosy siostry, odwracając ją na koniec do lustra. – Co teraz czujesz? – Spytała, obejmując ją w talii i opierając się policzkiem o odsłonięte, smukłe ramię. Nigdy nie spytała o to żadnej innej kobiety, choć zawsze była ciekawa co czuły w chwili, w której odnajdowały swoją idealną kreację. Szczęście? Zdumienie? Czy kiedykolwiek ona miała poczuć się podobnie?

zt??


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Konfekcja damska - Page 4 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Konfekcja damska [odnośnik]20.12.18 15:04
Solene niepotrzebnie panikuje, zachowując się trochę jak dzikie, spłoszone zwierzę nieufające człowiekowi pragnącemu je oswoić. Uśmiecham się jednak z łatwością, gdyż wielki dzień nadchodzi wielkimi krokami - i jestem z tego powodu szczęśliwa. Na początku miałam masę wątpliwości, ale to już przeszłość. Niepewność powoli odchodzi w niepamięć, chociaż nie umiem odgrodzić się od myśli, że nie jestem mile widzianą członkinią wielkiego rodu arystokratycznego. Muszę jednak o tym zapomnieć, przynajmniej na chwilę. Nie dać się stłamsić poczuciu, że robię coś źle, przecież nie robię. Walczę o miłość. I przyjaźń, która wciąż nie zanikła przecież.
- Nie bocz się tak i zaufaj mi trochę. Będzie wspaniale, zobaczysz. Nim się obejrzymy, a to ja będę ci doradzać w wyborze sukni - świergotam wesoło, puszczając do siostry oczko. Och tak, z chęcią przywitałabym ten sądny dzień, naprawdę. Panna Baudelaire zdana na doradztwo drugiej półwili, chociaż ta nie ma odpowiedniej wiedzy. Wiem jednak co mi się podoba i tyle. Nikt mi nie wmówi, że to źle.
Przymierzam kolejne suknie, czując się powoli zmęczona żmudnymi poszukiwaniami. Oglądam się, obracam, zerkam na miny Solene i od razu wiem, która jej się nie podoba. Chociaż pogardę dla Parkinsonów ma wypisaną na twarzy niemal nieustannie, to widzę po jej spojrzeniu, że dana kreacja nie nadaje się na ślub.
Aż wreszcie stało się. Jednak istnieje suknia tego domu mody, która potrafi zmiękczyć waleczne serce starszej z sióstr. Uśmiecham się promiennie, a kiedy zerkam w taflę lustra, to i moje oczy zaczynają się szklić. Zawsze wyglądam olśniewająco, ale teraz to przebiłam samą siebie. Kołyszę się na boki, oglądam z każdej strony i nie mogę uwierzyć. Obsługa dopełnia całości zapinając na mojej głowie długi welon. Idealnie.
- Tak - przytakuję łamiącym się głosem, chwilowo niezdolna do obszerniejszej wypowiedzi. Cholera, nie mogę płakać, rozmażę sobie makijaż! - Najbardziej chcę zachwycić Marcela - mówię w końcu, już normalnym głosem. - To radość, wzruszenie i duma. Świadomość, że od teraz będzie już tylko dobrze. Lub nawet lepiej - wyjaśniam, chociaż nie wiem czy Solene mnie rozumie. Może musi sama postawić się na moim miejscu, żeby to pojąć. Tego jej życzę, z całego serca.
Później jest już tylko przebranie się, dogadanie szczegółów i opuszczenie domu mody. Wspólnie.

zt.


Oni będą ślicznie żyli,
oni miłość obłaskawią,
tygrys będzie jadł z ich ręki.
Odette I. Parkinson
Odette I. Parkinson
Zawód : śpiewaczka operowa
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
Staniesz w ogniu, ogień zaprószysz,
I od ciebie dom twój się zajmie!
Stleją ściany, sprzęty najdroższe,
A ty z ogniem będziesz się żenił.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3715-odette-baudelaire https://www.morsmordre.net/t3724-skrzynka-odetki#67817 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f110-cotswolds-hills-broadway-tower https://www.morsmordre.net/t3771-skrytk-bankowa-nr-937#69396 https://www.morsmordre.net/t3770-odette-baudelaire#69394
Re: Konfekcja damska [odnośnik]19.11.19 21:55
| 03.03

Zakupy były czymś, co zdecydowanie poprawiało humor. Elise wiedziała o tym nie od dziś, w końcu zawsze uwielbiała kupować nowe suknie. Co roku w wakacje mogła nacieszyć się pięknymi strojami, by we wrześniu z ciężkim sercem powracać do okropnych i nijakich, bezosobowych hogwarckich szat które sztucznie równały uczniów z różnych warstw społecznych, co zawsze budziło w niej głęboki sprzeciw. Ale te czasy na szczęście się skończyły. Szaty szkolne dawno skończyły w kominku, a jej garderoba była pełna pięknych sukien z najlepszych materiałów, które kupowała właśnie tutaj, w domu mody Parkinsonów.
Było to miejsce odpowiednio elitarne, szlam nie było stać na to, by móc się tu ubierać. Młodziutka Nottówna chętnie przepuszczała galeony ojca na nowe ubrania, a także dodatki, jak buciki, biżuteria czy gustowne rękawiczki, szale i płaszczyki. Zbliżała się wielkimi krokami wiosna, więc był to dobry czas na to, by zapoznać się z nową wiosenną kolekcją i zaopatrzyć się w nowe stroje na coraz cieplejsze dni. Nie miała zbyt wielu wiosennych ubrań, bo dotychczasowe wiosny spędzała w Hogwarcie, nosząc zgrzebne czarne szaty, a w domu przebywała jedynie latem, lecz na letnie suknie było jeszcze zbyt zimno. To będzie jej pierwsza wiosna po skończeniu szkoły, a więc zdecydowanie wymagało to od niej rzucenia się w wir zakupów i wybrania płaszczyków lżejszych niż te zimowe, a także paru gustownych sukni.
W zakupach doradzała jej pani matka, a także usłużny personel zatrudniony przez Parkinsonów. Krawcowe uwijały się wokół niej, gdy mierzyła kolejne stroje, nanosząc poprawki, by lepiej dopasować suknie i płaszczyki do figury i wzrostu Nottówny. Ubrania musiały leżeć perfekcyjnie, Elise nie mogła pozwolić sobie na żadne niedoskonałości. Każdy szczegół składał się na jej prezencję na salonach, a ta musiała być nienaganna. Bez względu na przykre wydarzenia, które dotknęły ją kilka miesięcy temu, Elise musiała iść przez życie z dumnie podniesioną głową i pięknie się prezentować, tym bardziej że nadal oczekiwała swoich zaręczyn. Poznawała na salonach wielu wolnych, adorujących ją lordów, i jak wierzyła, ktoś na pewno rozważał już poproszenie jej ojca o jej rękę. Nie było to jednak takie proste, bo jak wierzyła, jej ślub miał mieć silny wymiar polityczny po skandalu ze Stonehenge.
Wybrała już dwie suknie i dwa wiosenne płaszcze, wszystko w różnych odcieniach zieleni; barwy rodowe były w końcu jej ulubionymi. Aktualnie znów miała na sobie suknię, w której tu dziś przybyła, a zakupy były starannie pakowane przez obsługę; była w trakcie dalszego przeglądania części z konfekcją damską. Dorzuciła do zakupów długie, ciemnozielone rękawiczki z mięciutkiego atłasu i miała rozpocząć przymiarki bucików, kiedy zauważyła znajomą twarz, której zdecydowanie się tu nie spodziewała.
- Lady Carrow – rzekła, witając kobietę, która do dziesiątego października była częścią jej rodziny, a później, z nieswojej winy, przestała nią być i wróciła na łono panieńskiego rodu. Nie cieszyła się długo byciem lady Nott, a teraz znów była jedną z Carrowów, co jednak było dużo lepsze niż wydziedziczenie wraz z mężem zdrajcą. Byłym mężem. Widok Isabelle boleśnie przypomniał Elise o osobie, której pamięć uparcie starała się pogrzebać i myśleć o nim możliwie jak najmniej, bo każde wspomnienie było jak posypywanie solą otwartej rany. – Co za niespodziewane spotkanie – dodała, lustrując Isabelle wzrokiem. Lady Carrow musiała już urodzić, i teraz zapewne poszukiwała nowych sukni pasujących do odzyskanej figury. I do barw swego panieńskiego rodu, bo nie wypadało jej się już zdobić w barwy i motywy Nottów. Pozostawała jednak uprzejma, a może nawet trochę ciekawa spotkania z dawno nie widzianą damą, która do października mieszkała pod tym samym dachem co ona. A teraz znów były sobie obce.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Konfekcja damska [odnośnik]20.11.19 20:57
3.03

Nadeszła pora powrócić do towarzystwa, ruszyć się z Sandal Castle i gruntownie odświeżyć garderobę. Isabelle szybko straciła brzuch (i siły i wagę i zdrowie) po ciąży, więc większość nowych kreacji już na nią nie pasowała, małżeńskie suknie budziły bolesne wspomnienia, a panieńska szafa stała się zwyczajnie niemodna. Wyposażona przez ojca w galeony, lady Carrow była gotowa wydać dzisiaj sporo pieniędzy, a asystentki i sprzedawczynie uwijały się wokół niej niczym mrówki. Wybrała już kilka sukni w swoich ulubionych kolorach - cztery codzienne i jedną wizytową. Nie planowała kupna bucików, ale powinna wybrać nowe wyjściowe pantofelki, pod kolor karmazynowej balowej sukni. Dlatego zaczęła z uwagą oglądać najnowszą kolekcję, aż usłyszała swoje panieńskie nazwisko. Podniosła głowę, słysząc znajomy głos i posłała Elise zaskoczony, ale ucieszony uśmiech.
-Lady Nott, jak miło cię widzieć! - przywitała się ciepło i uprzejmie. Nie wiedziała, że jej widok sprawił młodziutkiej lady ból, że rana po zdradzie Percy'ego jest wciąż świeża w sercu Elise. W końcu dziewczyna nie straciła na tym skandalu tak wiele, jak Belle. Pozostawało się jej pogodzić ze stratą kuzyna (a minęło tak wiele miesięcy...), nie z przemeblowaniem całego życia.
Chociaż Belle była zupełnie inna niż Elise, to w krótkim okresie małżeństwa nauczyła się lubić i w pewnym sensie troszczyć o dziewczynę. Chociaż wiedziała, że teraz formalnie stały się sobie obce, to przecież nie umiała zapomnieć o sympatii, o z trudem wypracowanych rodzinnych więziach. Pomimo formalnego tytułowania, nadal patrzyła na Elise jak na drogą kuzynkę swojego męża.
-Co u Ciebie nowego? - zagaiła, szczerze ciekawa tego, jak wiedzie się młodej panience. Była w końcu w wieku i pozycji, które powinny gwarantować same miłe i beztroskie chwile: bale, tańce, zakupy, jeszcze niezobowiązujące pogawędki z adoratorami, niecierpliwe oczekiwanie na kandydatów na narzeczonego... Isabelle nigdy nie umiała cieszyć się tamtymi chwilami, stylem życia debiutantki, ale teraz trochę żałowała. Wycisnęłaby z życia i prestiżu więcej, gdyby wiedziała, że tak szybko spadnie na hańbiące miejsce w szlacheckiej hierarchii. Miała jednak nadzieję, że droga wytyczona dla Elise będzie prosta i bezpieczna.


Stal hartuje się w ogniu


Isabelle Carrow
Isabelle Carrow
Zawód : Alchemiczka, szlachcianka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
Stal hartuje się w ogniu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 xyz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7146-isabelle-carrow https://www.morsmordre.net/t7207-listy-isabelle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t7206-skrytka-bankowa-nr-1757 https://www.morsmordre.net/t7256-isabelle-carrow#195434
Re: Konfekcja damska [odnośnik]20.11.19 22:52
W towarzystwie nie mogło zabraknąć Elise Nott, choć w minionych miesiącach bywały dni, kiedy nawet ona się wycofywała, przytłoczona smutkami i buzującymi w młodym ciele emocjami, bądź też uziemiona w dworze przez anomalie. Ale te były już wspomnieniem. Wspomnieniem były też pewne osoby, które utraciła i które nigdy już nie wrócą. Nie wróci Percival ani jej najbliższa przyjaciółka, ale ona nie mogła wiecznie trwać w smutku, kiedy życie toczyło się dalej, a salony na nią czekały. Rodzina miała wobec niej oczekiwania, które musiała spełniać i być dokładnie taką lady Nott, jaką być powinna. To była jej rola, do której została przeznaczona. A potem, prędzej niż później, zostaną zaaranżowane jej zaręczyny. Czekała na swojego księcia z bajki, mając nadzieję że będzie przystojny i będzie mieć godne poglądy. I że nie okaże się podłym zdrajcą i kłamcą jak pewna osoba, o której chciała zapomnieć, ale która regularnie pojawiała się w jej myślach.
Pojawił się tam znowu gdy tylko niespodziewanie dostrzegła Isabelle. Lady Carrow nadal przypominała o Percivalu, w końcu gdy w czerwcu Elise wróciła z Hogwartu zastała w Ashfield Manor właśnie ją jako nową mieszkankę, żonę jej byłego już kuzyna. I myślała, obie myślały, że to już na stałe – przynajmniej do dnia zamążpójścia Elise. Ale los okazał się naprawdę przewrotny i podły względem tej kobiety. Chociaż była dziwna, zbyt nieśmiała i zahukana jak na standardy Nottów, Elise nigdy nie życzyła jej źle i swego czasu miała postanowienie, by spróbować ją ośmielić i otworzyć na pełen blichtru świat Nottów. Przynajmniej tak było do października. Nikt nie mógł jednak przewidzieć, że Percival okaże się zdrajcą. O ile Elise mogła mówić o tym, że podle ją zdradził i wbił jej nóż w plecy, tak Isabelle dosłownie zniszczył życie i sprowadził na nią hańbę. Już zawsze miała żyć z piętnem „wdowy” po zdrajcy, kobiety zbrukanej i niechcianej, w dodatku teraz będącej jeszcze matką bękarta. Nawet nie pogrobowca, jak miałoby to miejsce gdyby jej mąż umarł, a ona prawdziwie owdowiała, ale bękarta pozbawionego nazwiska, który nigdy nie będzie mieć takich praw jak jego rówieśnicy zrodzeni z poprawnych małżeństw, które nie zakończyły się zdradą krwi jednego z małżonków.
Najwyraźniej mimo swojej hańby Isabelle nadal chciała dobrze wyglądać. Może nie miała widoków na zamążpójście, skoro ciążył jej balast w postaci bękarta, ale skoro panieński ród okazał jej łaskę, nie pozostało jej nic innego, jak przykładnie go prezentować.
- Ciebie również – rzekła, bo przecież tak wypadało. Bez względu na przykre wspomnienia, które zapewne ciążyły im obu, wypadało im odnosić się do siebie poprawnie. Przez jakiś czas były przecież rodziną, nawet jeśli już przestały nią być. Nie z winy Isabelle, a Percivala. To on był winny wszystkim nieszczęściom swej żony i dziecka, a także innych bliskich, którzy mu ufali, a których zdradził. To na niego musiała kierować negatywne emocje, które zatruwały jej młodziutkie serce i sprawiały, że jeszcze silniej niż wcześniej uwierzyła w słuszność rodowych ideologii.
- Wybrałaś sobie jakąś piękną suknię? – zapytała, lustrując ją wzrokiem; Isabelle odzyskiwała figurę, nie przypominała już wielkiej bezy, jaką była na sabacie; mimo maski trudno było ją przegapić, skoro wyróżniała się pokaźnym ciążowym brzuchem. Teraz zapewne pozostawiła bękarta w domu i oddawała się typowo kobiecej pasji, jaką było kupowanie ubrań. – Ja także wybrałam się tu na zakupy, odczuwałam pewien niedosyt nowych kreacji na wiosnę, pierwszą od lat której nie spędzę w Hogwarcie.
Ostatnie siedem lat marnowała w szkole, nie mogąc się stroić. Więc teraz nadrabiała z nawiązką i na pewno wybierze sobie jeszcze coś.
- U mnie? Och, wszystko dobrze. Wiosna przynosi kolejne wyjścia towarzyskie, co dodatkowo motywuje do odświeżenia garderoby. Potencjalny narzeczony powinien mnie ujrzeć w czymś odpowiednio nowym i modnym – powiedziała; może tylko odrobinę zadzierała nosa z powodu tego, że ona nadal była do wzięcia i miała szansę na dobre życie. Ale w głębi duszy zdawała sobie sprawę, że los Isabelle mógł spotkać każdą damę, bo kto wie, w ilu jeszcze mężczyznach czaiły się podobne kłamliwe, zdradzieckie ciągoty? Miała nadzieję, że jej przyszły mąż nie będzie tylko udawał przykładnego lorda, a faktycznie będzie nim w każdym calu. Percival nie był, ale latami nikt z rodziny tego nie zauważał, arogancko zakładając że żaden Nott nie mógłby być zdrajcą. Isabelle pewnie też mu ufała, a teraz była sama, podczas gdy on wegetował wśród szlam. – A co u ciebie? Masz jakieś ciekawe plany na najbliższe tygodnie? Planujesz jakieś wyjścia na salony? Widzę że odzyskujesz figurę, więc to idealny moment, by kupować nowe suknie i zastanawiać się, gdzie się w nich pojawisz.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Konfekcja damska [odnośnik]24.11.19 5:22
Isabelle nadal uśmiechała się promiennie, wyraźnie ucieszona tym spotkaniem. Tak długo siedziała w domu, że zaczęły ją nużyć rozmowy ze służbą oraz innymi damami z rodu Carrow. Pomimo tego, że miały z Elise zupełnie inne charaktery i zainteresowania, darzyła młodą lady Nott szczerą sympatią i wreszcie miała nastrój oraz pretekst, by porozmawiać o modzie, którą tak interesowała się dziewczyna.
-Nawet kilka, a Ty? - zainteresowała się. Cieszyło ją to wyjście oraz powrót do dawnej formy, więc z pewną dumą wskazała na stojące nieopodal manekiny - eksponujące najnowszą kolekcję, z której stroje wybrała dla siebie Belle.
-Tą, tą i jeszcze jedną, której nie ma na manekinie... - pokazywała po kolei. Pierwsza suknia była wieczorowa, karmazynowa z czarnymi obszyciami, w kolorach Carrowów. Nie nadawała się na Sabaty, na które szyto kreacje na zamówienie, ale będzie pięknie wyglądać w teatrze lub operze. Druga kreacja była bardziej codzienna, odpowiednia na rodzinne obiady lub herbatki z innymi damami. Belle wiedziała, że rodowy karmazyn nie współgra najlepiej z jej bladą cerą i kolorem włosów...A w kwestii mniej wyjściowej sukni miała większą swobodę odnośnie gamy kolorów - zdecydowała się więc na głęboką zieleń, nieco podobną do szmaragdu Nottów. Nie nosiłaby celowo barw dawnego rodu, ale suknia nie była przecież przeznaczona na wielkie wyjścia, a jako lady Nott wspaniale prezentowała się w zieleniach, lepiej pasujących do jej typu urody.
-To wspaniale! - skomentowała plany Elise, nie przypuszczając nawet, że zdrada Percivala położyła tak głęboki cień na poczuciu bezpieczeństwa młodej szlachcianki i jej wyobrażeniu o mężczyznach i zdrajcach. Percy był... wyjątkowy, w dobrym i złym tego słowa znaczeniu. Belle nie chciałaby, by Elise lękała się podobnego narzeczonego, podobnego losu.
-Poznałaś już jakiś interesujących adoratorów? - zagaiła, ciekawa jak młodej damie poszło na sali balowej w Sylwestra. Była również zainteresowana szerszymi planami politycznymi Nottów, choć musiała wybadać je bardziej dyskretnie. Z kim zamierzali się układać teraz, gdy zerwali więzy rodzinne z Carrowami?
-Dziękuję! - uśmiechnęła się wdzięcznie w odpowiedzi na komplement. -W drugiej połowie marca udam się z kuzynkami do Fantasmagorii, może czeka mnie jeszcze wyjście na wernisaż do galerii sztuki. Ale prawda jest taka, że chętnie spędzam teraz każdą chwilę z synkiem. Jaime ma zaledwie kilka miesięcy, a mam wrażenie, że dorasta z każdym dniem! Na przykład wczoraj miałam wrażenie, że zrozumiał, co do niego mówię i zareagował uśmiechem... - zaczęła opowiadać, nieświadomie przechodząc z trybu arystokratki na tryb zachwyconej matki.


Stal hartuje się w ogniu


Isabelle Carrow
Isabelle Carrow
Zawód : Alchemiczka, szlachcianka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
Stal hartuje się w ogniu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 xyz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7146-isabelle-carrow https://www.morsmordre.net/t7207-listy-isabelle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t7206-skrytka-bankowa-nr-1757 https://www.morsmordre.net/t7256-isabelle-carrow#195434
Re: Konfekcja damska [odnośnik]24.11.19 18:36
Może w jakiś pokręcony sposób nawet jej brakowało obecności Isabelle w Ashfield Manor. Mimo ogromnych różnic w charakterach i zainteresowaniach przybycie do dworku nowej kobiety, żony kuzyna, w tamtym okresie ją cieszyło, bo brakowało jej towarzystwa osób względnie bliskich wiekiem, skoro jej kuzynowie byli dużo starsi i wiadomo, z mężczyznami zawsze było inaczej niż z innymi damami. Były między nimi zgrzyty, a także czasem niepochlebne myśli w głowie Elise, ale Nottówna była skora do tego, by uczyć Isabelle, jak być Nottem, bo jako Carrow na pewno odebrała inne wzorce. Carrowowie nie byli rodem typowo salonowym, oddani byli przede wszystkim miłości do ateonanów, polowań i innych tego typu rozrywek. To tłumaczyło, czemu Isabelle była taka dziwna i zahukana, ale skoro Percival był z nią szczęśliwy, to i jej pozostało akceptować jego żonę i próbować się z nią porozumieć. Wtedy, bo teraz wszystko się zmieniło i znowu były sobie obce.
Gdyby wydarzenia potoczyły się inaczej i wszystko wyglądałoby tak, jak powinno, być może dziś przybyłyby tu razem, a Elise pomagałaby jej wybrać kreacje w barwach Nottów, by mogła dumnie prezentować się na salonach jako część ich rodziny. Potem wybrałyby się do działu konfekcji dziecięcej, by wybrać eleganckie ubranka dla jej syna. Niestety to nie było już możliwe, bo Percival odebrał jej możliwość bycia lady Nott, szczęśliwą żoną oraz matką dziedzica, dumnego potomka Nottów i Carrowów. Zamiast tego była wzgardzoną wdową z bękartem pozbawionym wszelkich praw, która nie uwolni się od tego piętna, którym obarczył ją skrajnie egoistyczny i nieodpowiedzialny były mąż. Czy nienawidziła Percivala równie żarliwie, co Elise, czy nawet bardziej? A może w głębi duszy wciąż go kochała?
To na pewno było trudne dla nich obu, spotykać się po kilku miesiącach od tamtych wydarzeń. Ale te wydarzenia nadal stały pomiędzy nimi, drążąc między nimi wyrwę. Percival przeciął więź Isabelle i jej dziecka z Nottami, i tylko łasce panieńskiego rodu zawdzięczała to, że mogła odzyskać wcześniejsze nazwisko, że mogła nadal bywać na salonach i otrzymywać zaproszenia na ważne wydarzenia. Zhańbiona, ale wciąż będąca jedną z nich. Gdyby i ona utraciła nazwisko, Elise nie mogłaby z nią rozmawiać, wtedy też zapewne nawet by jej nie wpuszczono do takiego miejsca jak to.
- Myślę, że karmazyn to bardzo dobry wybór. Słyszałam, że ten kolor i krój znowu zaczyna być modny – rzekła; suknia naprawdę była ładna, dobrze komponująca się z barwami Carrowów, które Isabelle musiała znów nosić. Potem spojrzała na inne suknie, zauważając, że jedna była zielona. – Brakuje ci barw Nottów? – spytała ją, dostrzegając to oczywiste skojarzenie kolorystyczne, ale ostatecznie żadna z nich nie miała obowiązku nosić tylko i wyłącznie rodowych barw, na mniej uroczyste okazje można było przywdziewać i inne. Zdecydowana większość ubrań Elise była w odcieniach nottowskich zieleni, ale w nieformalnych okolicznościach zdarzyło jej się czasem ubrać też coś innego, jak błękity kojarzące się z rodem matki. Jej matka nadal chętnie zakładała barwy dawnego rodu kiedy nie musiała występować oficjalnie jako żona Perseusa Notta.
Opowiedziała jej o sukniach, które sama wybrała; nie było tu drugich takich samych, gdyż najczęściej wybierała te niepowtarzalne, nie chcąc by ktoś na salonach był odziany tak samo jak ona. Przeżyła już kiedyś taką żenującą wpadkę i od tego czasu pilnowała, by taka sytuacja się nie powtórzyła, jej suknie musiały być równie wyjątkowe jak ona, zaś te na sabaty były szyte na specjalne zamówienie, projektowane przez najlepszych projektantów od Parkinsonów.
- Tak, są naprawdę piękne, choć pewnie kupię jeszcze coś. Och, i buciki, muszę koniecznie wybrać takie odpowiednie na wiosnę, bo na letnie pantofelki wciąż jest zbyt zimno – dodała po opowieści o sukniach i płaszczykach, jednocześnie wodząc spojrzeniem za odpowiednimi butkami, bo mimo skupienia na Isabelle nie zapominała też o tym, że musiała wybrać sobie ładne buciki.
Od czasu zdrady Percivala Elise rzeczywiście gdzieś bardzo głęboko w środku miała takie obawy, że jej przyszły mąż mógłby pociągnąć ją na dno tak samo, jak stało się to z Isabelle. Nie chciała ucierpieć z nie swojej winy, tym bardziej że reputacja była dla niej świętością i była dumna z bycia wzorową lady Nott, wiernie i wytrwale podążającą wyznaczoną dla niej drogą bez cienia wątpliwości w słuszność rodowych idei. Bycie lady było dla niej ważniejsze niż wszystko inne, i prędzej była gotowa wyrzec się relacji z byłym już kuzynem niż tytułu i jedynego słusznego stylu życia. Wyrzekłaby się nawet rodzonej siostry, gdyby tylko ta splamiła honor rodu. Egocentrycznie przecięłaby łączącą je więź bez wahania, by nie zatonąć wraz z nią, a także znienawidziłaby ją żarliwie, na jej wspomnienie czując przede wszystkim wstyd. Na szczęście jednak nic takiego nie miało miejsca i Ophelia także pozostawała wierna rodowi. Miała jednak świadomość tego, że jeśli to mężczyzna błądził, ciągnął ze sobą na dno także żonę nawet gdy ta była osobą przykładną, o właściwych poglądach. Isabelle nie zrobiła niczego złego, by zasłużyć sobie na tę hańbę, ale ich świat nie był sprawiedliwy wobec kobiet, które były karane za winy mężów, podczas gdyby to było odwrotnie, gdyby to żona zdradziła ród, mąż mógłby ją po prostu odprawić i wziąć sobie kolejną małżonkę.
- Na sabacie tańczyłam i rozmawiałam z wieloma różnymi mężczyznami i świetnie się bawiłam, a maski dodawały wydarzeniu aury tajemnicy, za sprawą czego nadal nie odkryłam tożsamości wielu z nich. I niestety nadal nie wiem, którego mój ojciec wyznaczy mi na przyszłego męża – powiedziała z żalem; choć korzystała ile mogła z życia panny, z tego że mogła tańczyć i rozmawiać na sabatach z każdym mężczyzną, a nie tylko z jednym, marzyła o lśniącym na dłoni pierścionku zaręczynowym, o tym by móc dumnie pysznić się swoim statusem i zadzierać nosa, czuć się lepszą od niezaręczonych panien. – Jestem jednak pewna, że nastąpi to szybciej niż później, a ja poślubię mężczyznę, którego wybierze dla mnie ród.
Nottowie musieli wykorzystać Elise i Ophelię, by umocnić stare sojusze lub stworzyć nowe. Było to szczególnie ważne po hańbie, którą przyniósł im Percival, wystawiając także na szwank relację z Carrowami. Czy to właśnie im zostanie oddana, by zadośćuczynić tamtym wydarzeniom i odkupić winy byłego krewnego? A może wybór padnie na jeszcze inną rodzinę?
- Och, też mam w planach odwiedzić niedługo Fantasmagorię. Ma się tam odbyć pokaz baletu, który bardzo chcę obejrzeć – przyznała; regularnie się tam pojawiała na występach. Ale po chwili Isabelle poruszyła trudniejszy, bardziej niezręczny temat. – Jaime? – zapytała. Czy to takie imię otrzymał bękart po Percivalu? W słowach kobiety mogła jednak wyczuć miłość do dziecka; nawet jeśli było zhańbione i bez nazwiska, było jedynym dzieckiem, jakie miała kiedykolwiek mieć. Znów poczuła w sercu złość na Percivala, który wybrał brudne szlamy i mugoli ponad żonę i dziecko. To przez niego Jaime nie będzie nigdy Nottem ani nawet Carrowem. To przez niego nigdy nie będzie mógł dorastać wraz z innymi dziećmi w rodzinie, ani nie zostanie umieszczony na rodowym drzewie Nottów, z którego zaraz po szczycie wypalono Percivala, usuwając raz na zawsze jego i jego potencjalną linię. – Jakie otrzymał nazwisko? – zapytała po chwili, może niezbyt taktownie, ale była ciekawa, jak Isabelle go nazwała, wiedząc też jednocześnie, że nie miała prawa uważać tego dziecka za swoją rodzinę mimo niezaprzeczalnego faktu wspólnej krwi. Nie było jej rodziną tak, jak nie był nią już Percival. – Naprawdę wam współczuję tego, co musicie znosić przez niego. To nigdy nie powinno tak wyglądać, ale dla miłośników hmm... mugolaków nie liczą się żadne wartości.
Brzydkie słowo na literę „sz” omal nie wyrwało się z jej ust, w ostatniej chwili zastąpione przez bardziej kulturalny odpowiednik, ale nadal był on przesycony pogardą i nienawiścią wobec tych, którzy myśleli inaczej niż ona. Bo po zdradzie Percivala znienawidziła wyznawców idei równości, a także szlamy i mugoli jeszcze bardziej.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Konfekcja damska [odnośnik]25.11.19 4:36
-Dziękuję! - odparła szczerze, miło zaskoczona aprobatą Elise dla jej sukni. Sama czuła się w przykuwającym uwagę karmazynie nieco nieswojo, kolor - choć odpowiedni dla reprezentacji rodu - wyglądał jakoś agresywnie. Dlatego wahała się nad wyborem, a miłe słowa lady Nott dodały jej pewności siebie.
W przeciwieństwie do kolejnych słów.
Mina Isabelle zrzedła i kobieta zafrapowała się, wyglądając na wyraźnie zakłopotaną.
-Och...nnie, to nie miały być barwy Nottów. Znaczy, nosiłam barwy waszego rodu z przyjemnością, ale zieleń pasuje do moich oczu i karnacji, a to mniej wyjściowa kreacja... - tłumaczyła się nieco bardziej, niż wymagała tego sytuacja.
Z ulgą przyjęła zmianę tematu rozmowy na buciki, sama też ich przecież poszukiwała.
-Też szukam nowych pantofelków, najchętniej takich, które pasowałyby na eleganckie wyjścia, do karmazynowej sukni. Może widziałaś tu już coś odpowiedniego? - Elise przebywała na dziale z butami nieco dłużej od Belle, która byłaby wdzięczna za wszelkie porady. W końcu, wstyd przyznać, nie znała się zbytnio na modzie.
Cieszyła się ekscytacją lady Nott, rozumiejąc trochę jej żal i niecierpliwość - a przynajmniej starając się rozumieć, bo jej samej (dopóki nie poznała Percivala) nie śpieszyło się wcale do zamążpójścia.
-Rodzina na pewno wyznaczy ci kogoś odpowiedniego, a sam okres czekania na narzeczonego, niezobowiązujących tańców i rozmów z adoratorami... też jest ekscytujący, przepełniony obietnicą i wolnością, jeśli wiesz, co mam na myśli. - uśmiechnęła się, mając nadzieję, że Elise cieszy się tym okresem w swoim życiu. Była taka młodziutka, a wraz z mężem przyjdą przecież nowe zobowiązania i ograniczenia.
-James Benjamin, nazwany po bohaterze w Wojnie Dwóch Róż. Zmarł bezpotomnie, ale moja linia Carrowów wywodzi się od jego starszego brata. - wyjaśniła ochoczo, bowiem odrobiła zadanie domowe i umiała ładnie uzasadnić wybór imion dla swojego synka.
Kolejne pytanie zmyło uśmiech z twarzy Isabelle. Jej czoło przecięła drobna zmarszczka, ale wzięła głęboki wdech i szybko doprowadziła emocje do porządku - tłumacząc sobie, że Elise na pewno jest po prostu ciekawa i miała dobre chęci.
-Jeszcze nie ma nazwiska. - ucięła szybko. Powinna wybrać dla niego jakieś nazwisko bękarta, tego oczekiwała od niej rodzina, ale odwlekała sprawę jak tylko mogła. Był przecież noworodkiem, nie potrzebował jeszcze nazwiska... a ona w głębi duszy chciałaby go nazywać Jaimem Nottem albo Blakiem.
Elise drążyła dalej, a Belle przypominała sobie nieustannie, że młoda dama chce po prostu być uprzejma i wspierająca. Uśmiechnęła się więc z przymusem.
-Dziękuję, Elise. Ale muszę, nie musimy. Zrobię wszystko, aby mój syn nie odczuł, w jakiej pozycji postawił go jego ojciec. - założyła idealistycznie. Może i musiał wychowywać się bez szlachetnego nazwiska, ale nie musiał przecież cierpieć z tego powodu. Sama próbowała coraz rzadziej myśleć o Percivalu i tłumić w sobie tęsknotę i łzy, aby jej syn mógł oglądać uśmiechniętą i szczęśliwą mamę. Nie będzie dla niego dobrym rodzicem jako rozżalony kłębek nerwów.


Stal hartuje się w ogniu


Isabelle Carrow
Isabelle Carrow
Zawód : Alchemiczka, szlachcianka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
Stal hartuje się w ogniu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 xyz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7146-isabelle-carrow https://www.morsmordre.net/t7207-listy-isabelle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t7206-skrytka-bankowa-nr-1757 https://www.morsmordre.net/t7256-isabelle-carrow#195434
Re: Konfekcja damska [odnośnik]25.11.19 23:43
Elise po prostu była osobą, która wychodziła z założenia że barwy rodowe leżą najładniej, więc aprobowała taki wybór Isabelle, tym bardziej że wybrana przez nią suknia rzeczywiście była ładna i dobrze się prezentowała. Mogła jednak zauważyć, że Isabelle speszyła się gdy zaczęły rozmawiać o zielonej sukni. Był to grząski temat, biorąc pod uwagę, że Isabelle przez kilka miesięcy była Nottem, nosiła ich barwy, a potem nagle straciła prawa do tego nazwiska, co nie powinno nigdy nastąpić, bo gdyby Percival nie zdradził, byłaby Nottem już do końca życia. Tym sposobem doszło do rzadkiej sytuacji, gdzie kobieta wróciła na łono panieńskiego rodu.
- Rozumiem – przytaknęła, darując sobie uszczypliwości. Nadal postrzegała Isabelle jako ofiarę podłości swojego byłego krewnego, co sprawiało, że stosowała wobec niej pewną taryfę ulgową i nie była dla niej tak złośliwa, jak bywała do kobiet, które z premedytacją się buntowały i ignorowały obowiązki. Choć gdyby wiedziała o potajemnych spotkaniach z Percivalem, na pewno by tak miło nie było, ale nie wiedziała i wiedzieć nie mogła.
- Widziałam już kilka ładnych par. – Przeszła kawałek wzdłuż regału z wyłożonymi pantofelkami, po chwili dostrzegając takie, które miały przyczepione malutkie, bordowe kokardki pasujące kolorem do sukni wybranej przez Isabelle. – Może coś takiego? – zaproponowała; lubiła rozmawiać o modzie, doradzać w doborze ubrań. Buszując wśród ubrań w Domu Mody czuła się w swoim żywiole, a jeszcze bardziej kiedy mogła sobie coś ładnego kupić. Była materialistką i lubiła otaczać się pięknymi rzeczami, choć Isabelle w tym czasie, kiedy mieszkała w Ashfield Manor zawsze wydawała się odmieńcem kompletnie niezainteresowanym modą i balami, zamiast tego wolącym siedzieć z nosem w książkach lub warzyć eliksiry.
Elise wiedziała, jak ważne jest w życiu damy odpowiednie zamążpójście, poprzedzone okresem narzeczeństwa. W jej mniemaniu dużo mówiło to o wartości kobiety, najlepsze partie zaręczały się szybko. Do późnego wieku zwlekały tylko te zbuntowane i posiadające niegodne kobiety ambicje, bądź te mniej atrakcyjne i co za tym idzie, nie przyciągające męskiej uwagi. Nie chciała, żeby ktoś zaliczył ją do którejś z tych kategorii, dlatego tak marzyła o tym, by nosić na palcu pierścionek i móc czuć się lepszą od niezaręczonych panien. Łudziła się jednak, że pertraktacje po prostu nadal trwają za jej plecami i ojciec postawi ją przed faktem dokonanym dopiero gdy kogoś wybierze.
- To cudowny okres, to prawda, mogę wykorzystywać potencjał towarzyskich wydarzeń i poznawać różnych ludzi, ale nie chciałabym, żeby ten czas trwał zbyt długo. – Tak, jak w przypadku Isabelle, która w momencie zamążpójścia była już dosłownie o włos od staropanieństwa. – Ty chyba długo zwlekałaś ze spełnieniem obowiązku, prawda? Ja nie chcę czekać tyle lat – dodała po chwili, marszcząc nosek. No i w przypadku Isabelle okazało się, że miała ogromnego pecha trafić na bardzo złą partię, na podłego zdrajcę. Ale kto mógł to przewidzieć wcześniej? Percival krył się ze swoim wypaczeniem tak dobrze, że nikt wśród Nottów nie wiedział o jego niegodnych ciągotkach. No cóż, Nottowie byli biegli w sztuce salonowych gierek, kłamstwa i udawania. Każdy, pewnie łącznie z Isabelle, myślał że Percival był znakomitą partią, u boku której lady Carrow miało czekać bajkowe życie.
Niemniej jednak młoda Nottówna pogardzała starymi pannami, zwłaszcza tymi, które były same z własnej winy, bo wolały spełniać się zawodowo zamiast wychodzić za mąż i rodzić dzieci, co w jej konserwatywnym mniemaniu było niestosowne i uwłaczające godności. Sama nigdy nie skalałaby swoich delikatnych dłoni pracą i to wśród ludzi niższego stanu. Nie chciałaby, by ktoś choćby przez chwilę pomyślał, że ona też mogła mieć niestosowne, niekobiece ambicje.
- Całkiem... ładne imiona – rzekła po chwili zawahania; nie miała pojęcia, że imię Benjamin w rzeczywistości pochodziło od brudnego mieszańca, przyczyny zdrady Percivala. Sama nie znała żadnego Benjamina. Z kolei wybór nazwiska pewnie był trudny; Elise mogła przysiąc, że to pytanie wywołało u Isabelle pewną niezręczność, zapewne boleśnie przypomniało o tym, że James Benjamin nie miał praw do szlachetnego nazwiska i musiał otrzymać inne, które zrówna go z gminem. Choć miał szlachetną krew, nie był urodzony szlachetnie, skoro jego ojciec dopuścił się zdrady. Nottowie nie chcieli dziecka zdrajcy, Carrowowie zapewnie tolerowali je tylko przez wzgląd na Isabelle.
A Elise poczuła w głębi duszy wstyd za to, co zrobił jej krewny, nawet jeśli już były, bo wyparła się go w dniu, w którym utracił rodowe miano.
- Niestety świat nigdy nie da mu o tym zapomnieć – powiedziała. Isabelle mogła się starać i pragnąć dla swojego dziecka dobrego życia, ale James pewnego dnia zetknie się ze złem świata, zawsze będzie nosił piętno bękarta i będzie z zazdrością patrzył na inne dzieci dorastające w posiadłości Carrowów, dzieci które otrzymają szlacheckie wychowanie, a po skończeniu szkoły zadebiutują na salonach i zawrą aranżowane dla zachowania czystości krwi małżeństwa. Jemu nie będzie to dane. Nie będzie równy dzieciom Elise i innych Nottów czy Carrowów. Isabelle nie uda się go utrzymać pod kloszem całe życie, chłopiec pewnego dnia pójdzie do Hogwartu i zetknie się z innymi dziećmi.
Sama też czuła, że hańba Percivala uderzyła również w nią, że ona też musiała się starać, by nikt nie postrzegał jej przez pryzmat tamtych wydarzeń, nie zastanawiał się, czy i w jej sercu nie czaiło się zepsucie i wypaczenie. Zgniła gałąź została odcięta, a Elise starała się z całych sił, by udowodnić wszem i wobec, że była Nottem w każdym calu i przyświecały jej słuszne rodowe idee, że nie miała absolutnie nic wspólnego z tym degeneratem, który naraził ich na śmieszność w Stonehenge.
- Sama robię co mogę, by zapomnieć o tamtym dniu i o tym, że kiedykolwiek mogłam uważać jego za swoją rodzinę – przyznała niechętnie, nie wypowiadając jego imienia, które od października było wśród Nottów swoistym tabu. Teraz, jeśli o nim mówiła, to zawsze używając form typu „on” lub „jego”, wypowiedzianych znaczącym, przesyconym negatywnymi emocjami tonem. Zupełnie jakby samo wypowiedzenie go głośno mogło przyciągnąć nieszczęście.
- Niemniej jednak... To nieprzyjemny temat, porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. Nadal robisz swoje eliksiry, prawda? – zapytała lżejszym tonem, jakiego używała w trywialnych salonowych pogawędkach. Nie żeby kiedykolwiek interesowały ją eliksiry, ale istniało parę całkiem interesujących wywarów, jak ten upiększający. Poza tym podejrzewała że temat interesujący lady Carrow pomoże rozładować napiętą atmosferę. Elise mimo wszystko wcale nie chciała wywoływać żadnej kłótni, były w miejscu publicznym nawet jeśli w dziale z bucikami akurat nie było nikogo poza nimi. Wcześniejsza rozmowa rozpoczęta wspominką Isabelle o jej dziecku tak zaaferowała Elise, że aż zapomniała o tym, że miała przymierzyć upatrzoną chwilę wcześniej parę pantofelków i dopiero po chwili znowu na nie spojrzała, znajdując na półce swój rozmiar.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Konfekcja damska [odnośnik]27.11.19 3:01
Po ominięciu faux-pas (zdaniem Isabelli, która czułaby się nieswojo identyfikując się zbyt otwarcie z barwami Nottów - może nie powinna jednak kupować tamtej sukni?), rozmowa wróciła na przyjemne tony.
-Śliczne! - zachwyciła się wskazanymi przez Elise bucikami i nachyliła się, aby je zmierzyć. W tej pozycji zastała ją kolejna, niezamierzona zapewne, uszczypliwość. Podniosła ze zdziwieniem wzrok i przywołała na twarz kolejny uśmiech.
-Musiałam poczekać z zamążpójściem z powodu... - wybredności, romantyzmu, narzekania, czekania na tego jedynego -...stanu zdrowia. - wyjaśniła dyplomatycznie. Zapięła przymierzany bucik na nóżce i wyprostowała się, patrząc na Elise z mieszaniną czułości i zatroskania.
-Całe życie przed tobą, Elise, tyle możliwości i perspektyw... - uśmiechnęła się, zazdroszcząc młodej lady marzeń i tajemnicy, która spowijała jej przyszłość. Ze zrozumiałych względów Elise nie mogła się doczekać wyjścia za mąż lub chociaż wyboru narzeczonego, ale czyż to nie okres oczekiwania był najpiękniejszy, najbardziej ekscytujący, sprzyjający marzeniom i nadziejom? Gorzka rzeczywistość potrafiła obrócić potem wszystko w pył.
Belle zdawała sobie sprawę, że Elise wyrosła w bardzo konserwatywnych przekonaniach - podobnie jak ona sama, ale alchemia i kierowanie się własnymi uczuciami pozwalały jej na chociaż odrobinę dystansu od mizoginistycznych poglądów Carrowów. Martwiła się nieco o dziewczynę, która nie miała niczego poza rodową dumą - i którą życie pozbawiało ideałów w tak młodym wieku, znienacka odbierając jej kuzyna.
Percivalu, Percivalu, coś ty uczynił.
Uśmiechnęła się na wspomnienie syna, gotowa podziękować za komplement wobec wybranych -i przez nią i przez Percivala! - imion, ale kolejne słowa Elise zmyły uśmiech z jej twarzy. Jeszcze przed chwilą Isabelle wydawało się, że rozumie i współczuje lady Nott, ale teraz jej brwi zmarszczyły się lekko, a twarz stężała.
-Nie gdybajmy, jaki będzie świat za dziesięć, dwadzieścia lat. - wyrwało się jej. Jeśli Percival miał nosa, walcząc ramię w ramię ze szlamami, to cała szlachta będzie w tarapatach. Zaś jeśli Anglią zawładnie Czarny Pan, to kraj będzie rządzony przez kogoś, kto jest potężny dzięki swojej magii - a nie dzięki błękitnej krwi!
-Wbrew pozorom, świat nie kończy się na arystokracji. Może i mój syn nie będzie mógł bywać na Sabatach, ale dopilnuję aby rozwijał swoje talenty i znalazł sobie miejsce w świecie. Słyszałam, że Niewymowni w Ministerstwie mogą zrobić wspaniałą karierę... - zaczęła nieco ostro, ale potem złagodniała, rozmarzając się - choć wątpiła, by Elise była w stanie ją zrozumieć. Kto wie, może to zrządzenie losu, że syn Percivala miał za matkę akurat ją - że pomimo ich dramatycznej sytuacji, próbowała spojrzeć na świat szerzej i nie załamywać się brakiem szlachetnego nazwiska?
-...T...tak, nadal robię eliksiry. Ostatnio jest duży popyt na te upiększające. - odparła nieco nieobecnie, bo w uszach wciąż dźwięczał jej gniewny ton, którego użyła Elise przy wspomnieniu Percivala.


Stal hartuje się w ogniu


Isabelle Carrow
Isabelle Carrow
Zawód : Alchemiczka, szlachcianka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
Stal hartuje się w ogniu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 xyz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7146-isabelle-carrow https://www.morsmordre.net/t7207-listy-isabelle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t7206-skrytka-bankowa-nr-1757 https://www.morsmordre.net/t7256-isabelle-carrow#195434
Re: Konfekcja damska [odnośnik]27.11.19 20:50
Buciki były ładne. Elise nie była aż tak złośliwa, by celowo podsunąć Isabelle coś brzydkiego, więc pokazała jej naprawdę ładną parę, której jednak sama by nie wybrała, bo karmazyn nie współgrał z zielenią, którą najczęściej nosiła, więc swoje buciki dobierała tak, by kolorystycznie dobrze komponowały się z jej sukniami.
Jej poglądy na temat kobiet wychodzących późno za mąż raczej nie były tajemnicą, bo kiedy wróciła z Hogwartu i zastała w dworku Isabelle jako żonę Percivala, zapewne także wyraziła zdumienie odnośnie jej starego (z jej osiemnastoletniego punktu widzenia) wieku, choć Percival także nie był już młodzikiem, a starym kawalerem po trzydziestce. Jednak mężczyznom wolno było więcej i mogli zwlekać nawet do takich lat, podczas gdy kobiety po dwudziestym piątym roku życia były już starymi pannami. Elise nie chciałaby się zbliżyć do takiego wieku pozostając niezamężną. Mając dwadzieścia pięć lat pragnęła już od dawna być żoną i matką, kobietą spełnioną we właściwy dla swej płci i urodzenia sposób. Ale może jednak Isabelle lepiej wyszłaby w życiu jako stara panna, niż żona zdrajcy?
- Pragnę wyjść za mąż i przynieść memu rodowi zaszczyt – powiedziała; to właśnie było jej największe marzenie. Młode, udane zamążpójście, które przyniesie jej samej satysfakcję i szczęście, a rodowi dumę, mimo że nie była dla ojca wymarzonym synem, a trzecią z kolei córką. Chciała też, żeby jej małżeństwo było udane, żeby jej mąż również posiadał konserwatywne poglądy, a także uwielbiał brylować na salonach, jak ona, bo zamknięcie w zimnym zamczysku z dala od blichtru i towarzystwa głęboko by ją unieszczęśliwiło. Póki co nie miała pojęcia, na kogo padnie rodowy wybór, więc wypatrywała potencjalnego męża w wolnych mężczyznach z dobrych, konserwatywnych rodów. Liczyła też na to, że przyszły mąż będzie przystojny.
W pozbawionym braci życiu Elise kuzynowie pełnili ważną rolę, zwłaszcza Flavien i Percival, ale tego drugiego straciła bezpowrotnie i musiała pogrzebać swoje dawne uczucia do niego, wyrzec się go w imię wierności zasadom. Zranił ją, zdradził, porzucił rodzinę dla szlam, co potraktowała nie tylko w wymiarze rodowym, ale i osobistym – bo wraz z rodem porzucił ją, szlamy były dla niego ważniejsze od niej. Za to go znienawidziła i przestała uważać za swoją rodzinę, i nie chciała nigdy więcej widzieć. Chyba że po to, żeby rzucić się na niego i wydrapać mu oczy długimi paznokciami.
- Miejmy nadzieję, że bardziej czysty – odrzekła chłodno na słowa Isabelle, marząc o świecie, w którym szlachetna krew nadal piastuje najwyższą pozycję w społeczeństwie, a brudne szlamy są jeszcze bardziej zepchnięte na margines, zamiast panoszyć się i domagać równości, jak czyniły to teraz, zapominając o tym, gdzie ich miejsce. Elise głęboko gardziła ideą równości, bo nie zamierzała równać się z potomkami mugoli, którzy w jej mniemaniu byli niższą rasą. Uwielbiała czuć się lepsza, dlatego pozostawała wierna czystokrwistym ideom. – Czy może należysz do tych, którzy marzą o równości i tolerancji, jak twój były mąż zdrajca? – zapytała z nieskrywaną niechęcią w głosie, słowa Isabelle bardzo nie przypadły jej do gustu. Czy Percival zdążył zatruć jej umysł swoimi zdegenerowanymi, chorymi przekonaniami? Było to prawdopodobne, stąd reakcja Elise, bo choć mówiła bardzo cicho, tak, żeby usłyszała ją tylko lady Carrow, w jej głosie wyraźnie brzmiała negatywna nuta, ale i obawa o to, czy pozostawały po tej samej stronie barykady – zarówno w kwestii światopoglądu, jak i stosunku do zdrady Percivala. – To nasz świat jest najdoskonalszy i najpiękniejszy, ale miejmy nadzieję, że James Benjamin znajdzie swoje dobre i szczęśliwe miejsce w tym zwyczajnym. – W końcu do funkcjonowania potrzebowali też tych zwykłych czarodziejów, którzy będą wykonywać prace, jakich im wykonywać nie uchodziło. Ktoś w końcu musiał w tym społeczeństwie pracować, aby damy takie jak Elise mogły leżeć i pachnieć. – Ja w każdym razie nigdy nie zapomnę o zasadach wpojonych mi w rodzinnym domu. – W przeciwieństwie do Percivala, który najwyraźniej zapomniał i wolał przystawać z brudną krwią.
Chociaż byłego kuzyna już w jej życiu nie było, zdumiewające, jak samo jego wspomnienie potrafiło skutecznie zatruć zarówno tę rozmowę, jak i jej dobry nastrój. Nie było go tu, a jednak nadal wywierał pewien wpływ na nią i jej światopogląd – od czasu jego zdrady była jeszcze bardziej negatywnie nastawiona do szlam oraz wyznawców idei równości. Bo to oni odebrali jej kogoś, kogo kiedyś uważała za rodzinę. To oni zepsuli Percivala i wydarli go rodzinie. To oni w swej podłości i zawiści chcieli zniszczyć świat, który sobie ukochała i sprowadzić wszystkich do swojego niskiego poziomu. Strach przed tym rodził w jej młodym serduszku nienawiść do tych, którzy myśleli inaczej i w jej mniemaniu stanowili zagrożenie.
Jednak po chwili na nadąsanej minie pojawił się szeroki uśmiech; był to jednak uśmiech sztuczny, wystudiowana maska, która miała za zadanie ukryć emocje. Trochę ją poniosło, wspomnienie Percivala przywołało negatywne wspomnienia i wpędziło ją w zły nastrój, co rzutowało na przebieg rozmowy z Isabelle. Gdyby była milszą osobą zapewne by ją przeprosiła, jednak Nottówna była egoistką i myślała przede wszystkim o sobie i swoich potrzebach. I miała nadzieję, że Isabelle nie podzielała szkodliwego poglądu swego byłego męża i nie marzyła o świecie równości i tolerancji, w którym jej syn byłby wolny od piętna dziecka zdrajcy. Dla Elise zawsze będzie bękartem bez nazwiska i nigdy nie pozwoli swoim przyszłym dzieciom na kontakt z nim jak równy z równym. Jej dzieciom wolno będzie się przyjaźnić tylko z dziećmi krwi szlachetnej, tak jak i jej.
- Dobrze, że pasja nadal sprawia ci przyjemność – rzekła. Sama nigdy nie chciałaby się babrać w eliksirach, ale było to stosunkowo nieszkodliwe dziwactwo, tym bardziej że Isabelle nie hańbiła się pracą w Mungu czy ministerstwie, a oddawała się pasji w domowym zaciszu, zapewne przynosząc pożytek swoim krewniaczkom zamawiającym u niej mikstury.
- Mi gra na fortepianie też dobrze wpływa na negatywne emocje – westchnęła, po czym zdjęła z półki upatrzone buciki z zamiarem przymierzenia ich. Niewątpliwie po powrocie do Ashfield Manor miała zniknąć w pokoju muzycznym i odprężyć się przy swoim ulubionym instrumencie. Buzowało w niej zbyt wiele negatywnych emocji, nawet jeśli się uśmiechała i zachowywała zupełnie jakby przed chwilą nic się nie stało, jakby wcale nie poruszyła trudnych, niezręcznych dla Isabelle tematów.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott
Re: Konfekcja damska [odnośnik]27.11.19 22:43
Isabelle roześmiała się nagle, zimno, nieco histerycznie. Jej delikatna konstrukcja psychiczna chwiała się w posadach od października, a przykre podejrzenia drogiej kuzynki wcale nie poprawiały sytuacji. A więc to myśleli o niej Nottowie? Wyprostowała się, spoglądając Elise prosto w oczy.
-A więc o to mnie podejrzewasz? Ty, a może cała rodzina? Nie zapomniałam, że lady Nott nie podeszła do mnie w Fantasmagorii. - spytała prowokująco, z dziwnym zacięciem w głosie. Nie przypominała teraz zahukanej młodej (starej? panny) lady, z którą Elise miała zazwyczaj do czynienia. Nie zapomniała też, że Nottowie nie chcieli mieć z nią do czynienia po zdradzie Percivala, że matka Elise nie porozmawiała z nią w listopadzie w Fantasmagorii, że cały świat obgadywał ją jako żonę zdrajcy.
Ale... ty też, Elise, przeciwko mnie?
Jej serce łamało się na nowo - może nie traciła znów miłości swego życia, ale musiała patrzeć jak młode pokolenie przesiąka jadem, musiała znów przypomnieć sobie jak chwiejna jest przyjaźń.
Zacisnęła na moment usta, rozważając kolejne słowa. Elise paplała już o alchemii i fortepianie, a Belle z łatwością mogłaby zmienić temat i liczyć na to, że przykre słowa zostaną puszczone w niepamięć. Ale złość buzowała pod jej skórą, gorąco krążyło w żyłach, na twarzy wykwitły już gniewne rumieńce.
-Myślisz, że jestem taka jak on? Gdybym była, uciekłabym razem z nim. - prychnęła, gorzko, łamiącym się głosem. Proponowała mu nawet pomoc, wtedy, w jesieni, w katedrze. Ale Percival ją odtrącił, z pewnością uznając ją za zbyt słabą, albo po prostu nie chciał aby żona zakłócała mu szczęście znalezione przy kimś innym.
-James Benjamin znajdzie swoje miejsce gdzie tylko będzie chciał. Nasz świat umiera, Elise, a przynajmniej świat szlachty. Liczy się czysta krew, którą posiada się niezależnie od nazwiska, liczy się magia, liczy się siła. - kontynuowała, bezlitośnie wbijając spojrzenie w lady Nott, która z pewnością pragnęła uciec od tak trudnych tematów.
-A ty, w czym upatrujesz swoją siłę? W mężczyźnie? - Belle tak chciała być optymistyczna, tak chciała być delikatna, ale nie mogła się już powstrzymać, a jej usta wygięły się w ironicznym, nieco okrutnym uśmiechu.
-Czy może w rodzinie? Spójrz na mnie, SPÓJRZ. - kontynuowała, już nawet nie próbując okiełznać w sobie iskierki szaleństwa. -Miałam przystojnego i szlachetnego męża, miałam protekcję Nottów i Carrowów, a wasza rodzina wyrzuciła mnie jak zużytą skarpetkę. Ba, nawet skarpetka byłaby bardziej przydatna niż ja, jakiemuś skrzatu domowemu! - wyjaśniła, splatając ręce na piersi.
-Licz na szczęście, Elise, bo to ono ci pomoże, ono i decyzja nestora. Jeśli Twój mąż zdecyduje się mieć kochankę, wyjechać do Afryki, albo zdradzić, nie będziesz mogła zrobić nic, zupełnie nic. Więc ciesz się młodością i wolnością, zanim znajdziesz się na łasce jakiegoś mężczyzny. Bo tyle nam zostało w życiu, nadzieja i cudza łaska. I nie waż, nie waż się mnie osądzać, tylko dlatego, że miałam mniej szczęścia. - wycedziła, ze złością odkładając buciki na półkę. Przeszła jej ochota na zakupy i nie miała już nic do powiedzenia.
-Żegnam, lady Nott. - dodała głośniej, bowiem potok gniewnych słów popłynął z niej świszczącym szeptem. Musiała stąd wyjść, musiała złapać oddech - emocje boleśnie kłuły ją w płuca, przypominając jej o własnej niemocy i chorobie. Nie oglądając się za siebie, ruszyła więc do drzwi, dając skinieniem głowy znak służącej by zapłaciła za suknie i dołączyła do niej jak najprędzej.

/zt chlip


Stal hartuje się w ogniu


Isabelle Carrow
Isabelle Carrow
Zawód : Alchemiczka, szlachcianka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
Stal hartuje się w ogniu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 xyz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7146-isabelle-carrow https://www.morsmordre.net/t7207-listy-isabelle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t7206-skrytka-bankowa-nr-1757 https://www.morsmordre.net/t7256-isabelle-carrow#195434
Re: Konfekcja damska [odnośnik]28.11.19 0:38
To nie tak, że Elise podejrzewała Isabelle o podobne skłonności. Przynajmniej nie dotychczas, zakładając, że lady Carrow powinna nienawidzić Percivala co najmniej równie mocno jak ona, a nawet bardziej. Dopiero jej słowa zrodziły w umyśle przypuszczenia, że skoro Isabelle jest matką bękarta, to może, pchana macierzyńskimi uczuciami, marzyła o świecie, w którym jej syn nie byłby czymś gorszym, wyrzutkiem pozbawionym szans na godne życie?
- Twoje słowa zabrzmiały dość niejednoznacznie, choć naturalnie żywię nadzieję, że nadal jesteś po naszej stronie i że dawna miłość do niego nie odebrała ci zdrowego rozsądku. – Bo miłość ogłupiała. Była słabością, która odzierała z rozsądku. A wiedziała, że Isabelle kiedyś kochała Percivala i mogła tylko się zastanawiać, czy ta miłość zmieniła się w nienawiść, jak u niej, czy może przetrwała. Nie była mistrzynią przenikliwości ani empatii, więc to miało pozostać dla niej zagadką, choć oczywiście liczyła na to, że Isabelle stała w pierwszym szeregu osób nienawidzących Percivala za zdradę, bo to ją zdradził najdotkliwiej. Nie powinna go kochać, skoro ją zhańbił.
Matka Elise nie podeszła do Isabelle, ponieważ nigdy nie były blisko (była wszak tylko żoną brata ojca Percivala, jedną z wielu jego ciotek), no i nie chciała ingerować w rozmowę dziewcząt. Jeśli chodzi o Nottów, oddali Isabelle Carrowom na ich prośbę, było to najdogodniejsze rozwiązanie dla obu stron, umożliwiające Isabelle powrót do prawdziwej rodziny, ludzi których kochała, zamiast pozostawiać ją na łasce obcych, którzy widzieli w niej tylko żonę zdrajcy. Elise w takiej sytuacji chyba również wolałaby wrócić do swojej prawdziwej rodziny niż zostać wśród negatywnie nastawionych obcych, którzy na każdym kroku wypominaliby jej tę tragedię i obwinialiby ją o niedomyślenie się zamiarów męża. A może sama od razu popełniłaby samobójstwo, gdyby jej reputacja legła w gruzach i nie zostałoby jej już nic, co było jej drogie? Może Isabelle wbrew pozorom była silna, skoro przetrwała to, przeżyła i nie ukryła się całkowicie przed światem, a próbowała na nowo odnaleźć się w rzeczywistości. I w dodatku popisała się przed Elise wyjątkową jak na nią stanowczością i siłą charakteru, o jakie Nottówna nigdy jej nie podejrzewała, ale, mimo całej niechęci do jej okropnych słów i złości o to, że Isabelle ośmielała się myśleć inaczej, gdzieś bardzo głęboko w środku poczuła do niej iskierkę szacunku za to, że potrafiła się postawić, choć nie przyznawała tego nawet przed samą sobą. Na ogół wolała jak ludzie się z nią zgadzali i podzielali jej sposób myślenia, ale wtedy też łatwo wchodziła takim osobom na głowę i próbowała je zdominować w rozmowie.
Może nie uważała Isabelle za przyjaciółkę, ale kto wie, może pewnego dnia stałyby się nimi, gdyby otrzymały więcej czasu pod jednym dachem. Może mimo różnic mogłyby pewnego dnia stać się sobie naprawdę bliskie, ale Percival odebrał im to i nawet teraz, niemal pół roku po Stonehenge, nadal wywierał silny wpływ na ich wzajemne stosunki, zupełnie jakby stał pomiędzy nimi, milcząco przypominając o minionych wydarzeniach.
Isabelle nie dała jej tak łatwo zmienić tematu, nie podchwyciła pogawędki o eliksirach i muzyce. W jej głosie wyraźnie brzmiało rozgoryczenie. Elise też była rozgoryczona, z każdą kolejną minutą coraz bardziej. Nie udało jej się utrzymać tej sztucznej fasady beztroskiej rozmowy o ubraniach czy zainteresowaniach, poruszony wcześniej temat znów przebił się na powierzchnię, całkowicie przysłaniając wcześniejszą pogawędkę. I pomyśleć, że tak mogło się skończyć przypadkowe spotkanie wśród ubrań? Że parę niewinnych uwag wygłoszonych wcześniej doprowadziło do takiego rozlania negatywnych emocji? Atmosfera była tak gęsta, że dałoby się ją kroić nożem. Szczęśliwie w pobliżu nikogo nie było, najwyraźniej większość dam przyciągnęła sala z najnowszą kolekcją sukien, w której Elise była już wcześniej, na etapie poszukiwania kreacji, ale później postanowiła obejrzeć buciki i tym sposobem znalazła się właśnie tutaj.
- W naszym świecie nigdy nie będzie dla niego miejsca. Nigdy nie będzie rodziną dla mnie i moich dzieci, nigdy nie będzie witany na salonach z radością, bo zawsze będzie dzieckiem zdrajcy – powiedziała zimno, cedząc swoje słowa półszeptem; gdyby nie ten konflikt, gdyby nie słowa Isabelle, nie zwerbalizowałaby tych myśli, taktownie i dla dobra ich wzajemnych stosunków zachowałaby je dla siebie, ale teraz była na tyle rozzłoszczona, że nie miała skrupułów przed wbiciem lady Carrow szpili, bolesnym przypomnieniem o tym, że świat szlachty nie uzna Jamesa Benjamina za jednego ze swoich, a więc ta droga była dla niego zamknięta. Nie była matką, więc nie potrafiła zrozumieć instynktu macierzyńskiego i bezwarunkowej miłości. Najbardziej na świecie kochała samą siebie i swoje wygodne życie, dlatego miłość do bękarta nie mieściła się w jej ograniczonym umyśle. Nie potrafiła kochać bezwarunkowo, co pokazywał przykład Percivala, to jak bezdusznie wyrzuciła go ze swojego serca, bo wybrał inaczej i wierzył w coś innego niż ona. Isabelle mogła pozostać jedną z nich, szlachcianek, dzięki Carrowom, ale James Benjamin nie otrzymał tej łaski, ale Isabelle w sposób zrozumiały tylko dla matek i tak go kochała, co można było wyraźnie wyczuć w jej postawie.
- Liczy się przede wszystkim czysta krew, tradycje w jakich się wychowaliśmy i jakie przekażemy kolejnym pokoleniom – odparowała; talent magiczny i wiedza nigdy nie stały dla niej na pierwszym miejscu, także dlatego że nigdy w tych aspektach nie przodowała i gdyby oceniać ją tylko przez pryzmat umiejętności magicznych, plasowałaby się w szarej przeciętności, co zdecydowanie nie było na rękę osobie o tak wybujałym ego. Poza tym wychowali ją Nottowie, więc od małego wsączano w jej umysł takie, a nie inne przekonania. Miała przykry zwyczaj mierzenia ludzi miarą tego, czy ich nazwiska były wpisane do Skorowidzu, czy nie. Bagatelizowała to, że w Hogwarcie niejedna szlama uczyła się lepiej od niej, zrzucając to na karb swojego lenistwa i ważniejszych od nauki priorytetów. Była przekonana o swojej wyższości nad mugolakami i mieszańcami i chełpiła się nią. Była lepsza, bo lepiej się urodziła. Tak naprawdę tylko w tym, bo na pewno nie w umiejętnościach i wiedzy.
Isabelle wyrzucała z siebie kolejne słowa, a choć Elise gotowała się w środku, gdzieś głęboko nie mogła odmówić racji temu, że przecież Isabelle była kiedyś taką samą panienką jak ona, że też wierzyła w swój ród, który ją wychował, dała się wydać za mąż i pokładała ufność w mężu, który później ją zdradził, a także w rodzinie męża, która pozbyła się jej z łatwością, choć sama Elise zawsze wierzyła, że to dla Isabelle lepsze wyjście, że skoro Percival dla Nottów przestał istnieć, jej samej lepiej będzie przy Carrowach. Wdowy często wracały do panieńskich rodów, jeśli nie doczekały potomstwa. Może gdyby James Benjamin urodził się przed zdradą Percivala, nie odebrano by mu nazwiska i Isabelle mogłaby pozostać w Ashfield Manor. Dużo było tych gdyby, ale mleko już się rozlało i nie przekonają się, co by się wydarzyło, gdyby nie Stonehenge. Z punktu widzenia Isabelle spotkała ją wielka życiowa niesprawiedliwość, a Elise bała się, że mogłaby podzielić ten los, nawet jeśli wszem i wobec uważała, że jej to nie może spotkać. Niemniej jednak zdała sobie sprawę z tego, że rzeczywiście była na łasce – teraz swojego rodu, a pewnego dnia rodu męża, który będzie mógł mieć kochanki, a może nawet starannie skrywane niestosowne poglądy. I że kiedy mąż umrze lub zdradzi, dla jego rodu będzie tylko obcą kobietą, którą będą mogli odprawić, wyrzucić ją niczym nieposłusznego skrzata domowego, tak jak Nottowie zrobili z Isabelle.
Sama zawsze upatrywała swej siły w byciu częścią swego rodu, w byciu lady Nott, potomkinią twórcy Skorowidzu. Czuła się mocna i pewna, bo miała za plecami ród, bo urodziła się w uprzywilejowanej grupie społecznej. Gdyby jednak ją z tego odrzeć i pozostawić samą, byłaby tylko słabym, bezbronnym dziewczęciem, nie potrafiącym sobie poradzić w brutalnym świecie poza szklanym kloszem, który roztoczył nad nią ród.
Zanim zdołała sformułować jakieś składne myśli i odpowiedzieć na tę tyradę w podobnym tonie, Isabelle zaraz po wyrzuceniu z siebie rozgoryczonych słów już odłożyła butki na półkę i pożegnała się z nią, nie zwracając się do niej po imieniu, a tytułem. Tym teraz dla siebie były, lady Nott i lady Carrow, już nie rodziną.
Patrzyła za nią, gdy ta odchodziła i miała wielką ochotę ze złością cisnąć bucikami o podłogę, by dać upust swym emocjom, gdyby nie to, że przypomniała sobie, że znajdowali się w Domu Mody Parkinsonów, i bardzo nie chciałaby obrazić zaprzyjaźnionego rodu takim zachowaniem. Zamiast tego odłożyła je na półkę odrobinę mocniej niż było to konieczne. Jej również minęła ochota na dalsze zakupy i niewątpliwie miała o czym myśleć. Choć ta rozmowa niewątpliwie pogłębiła dystans między nią i byłą żoną pewnego zdrajcy, odsunęła je od siebie jeszcze bardziej i być może przekreśliła szanse na trwanie w pokojowych relacjach, nie mogła odepchnąć od siebie tej gorzkiej myśli, że to mogło spotkać każdą, również ją. I że mimo jej wysokiego mniemania o swojej wyjątkowości i niezwykłości, jej wartość zawsze będzie mniejsza niż wartość mężczyzny, że zawsze będzie zależna od swego męża i choć sama mogła zachowywać się wzorowo i być lady w każdym calu, nie będzie mieć wpływu na poczynania małżonka. To wypełniło jej serce jeszcze większą goryczą, zatruło piękne i naiwne marzenie o księciu z bajki, bo czy Isabelle kiedyś też nie miała takich marzeń? Czy też nie czekała na przystojnego męża, przy którym będzie żyć długo i szczęśliwie, rodząc mu dzieci i będąc damą jego życia?
Niemal nie widząc otoczenia ruszyła przed siebie, wewnętrznie trzęsąc się ze złości. Miała ochotę się rozpłakać, ale zapanowała nad sobą, tym bardziej że po wyjściu z działu z butami napotkała jakąś inną damę i nie chciała, by ktoś postronny widział ją w stanie wzburzenia. Odnalazła swoją służkę, a także matkę. Zapłaciły za kreacje wcześniej wybrane przez Elise i opuściły dom mody. Nottówna dopiero w zaciszu swych komnat dała upust złości, krzycząc i rozbijając wazon, a potem każąc skrzatowi posprzątać skorupy. Następnie zamknęła się w pokoju muzycznym i zaczęła grać wyjątkowo nerwowo i chaotycznie, tak, że niewątpliwie każdy domownik w zasięgu słuchu wiedział, że lepiej unikać tego miejsca, by nie paść ofiarą humorków Elise.

| zt.
Elise Nott
Elise Nott
Zawód : Dama, ozdoba salonów
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ty się nazywasz lew, a lwa nie obchodzi zdanie owiec.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6043-elise-nott https://www.morsmordre.net/t6157-poczta-elise https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6159-skrytka-bankowa-nr-1507 https://www.morsmordre.net/t6158-elise-nott

Strona 4 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Konfekcja damska
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach