Wydarzenia


Ekipa forum
Przystań
AutorWiadomość
Przystań [odnośnik]26.03.15 20:20
First topic message reminder :

Przystań

Niewielka przystań miesząca się w miasteczku portowym to główne miejsce spacerów mieszkańców. Można tu wynająć drewnianą łódkę ze sternikiem, ale marynarze niechętnie wpuszczają na swoje wody żółtodziobów. Najpiękniejsze są tu wschody oraz zachody słońca. Na pomoście czas chętnie spędzają rodziny z małym dziećmi, również mugolskie, urządzając tu pikniki. W tym miejscu nie wolno się kąpać, a nad porządkiem czuwa zawsze jakiś wilk morski. Prawdziwy relaks można poczuć na jednej z ławek znajdujących się niedaleko brzegu. Kilka z nich skrytych jest w cieniu, pozwalając schronić ciało przed ostrym słońcem. Zieleń oraz szum wody odpręży nawet najbardziej zestresowanego człowieka. W oddali można obserwować statki towarowe kursujące między Anglią a innymi krajami.

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.

[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Przystań - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Przystań [odnośnik]15.09.17 0:51
Nie kryłem swej tożsamości. Choć nie, przepraszam, powinienem rzec inaczej - to nie kaptur tak doskonale ją skrywał. Ten był tylko ozdobą, a jego jedyną użyteczną funkcją miało być chronienie mnie przez wilgocią, którą niosła za sobą ta gęsta mgła, krążąca dookoła. Mą prawdziwą postać skryłem skrupulatnie dzięki mej największej przyjaciółce - metamofomagii. To właśnie dzięki niej nikt nie mógł mnie rozpoznać, nie było na to najmniejszych szans dopóki nie odezwałem się, bądź ktokolwiek nie spojrzał w me oczy. Ale musieliby mnie znać, musieliby umieć rozpoznać mój głos lub niebieskie tęczówki, a tak nie było. Chyba nikt z przybyłych nie był mi znany; nikt z przybyłych więc nie mógł znać mnie. I chodź dziwił mnie fakt nagłego tłumu w tymże miejscu, nie zwracałem na to uwagi, a przynajmniej nie pokazywałem tego po sobie, dalej niby to beznamiętnie wpatrując się w wodę. Czego chcieli? Czego szukali? Choć początkowo byłem w stanie uwierzyć, że to tylko przechodnie - każda dodatkowa osoba tylko powiększała me wątpliwości. Oli zaś sprawił, że te całkowicie zniknęły.
Pojawienie się tu półolbrzyma nie mogło zostać niezauważone; tym bardziej, że ten nie zamierzął stać i się nie odzywać, czy chociażby odejść. Choć początkowo planowałem być cichy, niezauważalny niczym cień - me zamiary szybko prysły. Rzuciłem pełne pretensji, gniewu i wyzwania spojrzenie w stronę mężczyzny, musząc przy tym zadzierać głowę. Fałszywa postać tylko dodawała mi odwagi.
- Co Ty pierdolisz. - Rzuciłem ostro, zupełnie nie zważająć na widoczną na pierwszy rzut oka różnicę sił. Gdyby postanowił mnie uderzyć a ja bym dostał... nawet nie chciałem myśleć o tym co by się stało. Nie rozumiałem o co mu chodziło, nie byłem też pewien czy wspomniane przez niego zlecenie było tym samym, o którym ktoś pisał mi w liście. Miałem o to zapytać, ale nagłe pojawienie się łódki zdezorientowało mnie na tyle, że w chwilę o tym zapomniałem.
Pełen zdumienia spojrzałem na to wszystko. Łódka, pełno ludzi, list, przystań - to wszystko nie miało sensu, więc byłem dość sceptycznie do tego nastawiony. Podejrzliwie przyglądałem się mężczyźnie na kutrze, analizując jego słowa dziesiątki razy i łącząc je z tym co zapamiętałem z listu. Panna Fancourt? Czy to ona była autorką listu? Przypomniałem sobie, że w podpisie składającym się z samych liter widniała "F'. A więc może...?
Dość nieufnie wlazłem na łódkę, zastanawiając się ciągle czy nie daję się właśnie dobrowolnie wplątać w coś głupiego. I choć instyknt samozachowawczy robił swoje - chęć przygód go przekrzykiwała. Nie byłem jednak na tyle głupi, by wleźć na dół, pod pokład. Nie ufałem ani tej łódce, ani temu, kto nią sterował, ani nawet wodzie, po której płynęła. Wolałem mieć wszystko pod kontrolą, a więc zostałem na górze, nie siadając jednak, a początkowo po prostu opierając się o burtę, lub przyglądając się wszechobecnej wodzie. Dopiero potem podszedłem do tych, co siedzieli na górze, swą owagę skupiajac na olbrzymie. Spojrzałem na niego pełen (głupiej zapewne) odwagi, pewności siebie i zawziętości, krzyżując ręce na torsie.
- O jakie zlecenie Ci chodziło?


Ostatnio zmieniony przez Oliver Bott dnia 15.09.17 10:24, w całości zmieniany 1 raz
Oliver Bott
Oliver Bott
Zawód : Złodziej i oszust do wynajęcia
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Bo większość ludzi to durnie. Więc trzeba to wykorzystać.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4852-oliver-bott https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f335-smiertelny-nokturn-21-8 https://www.morsmordre.net/t5034-oliver-bott
Re: Przystań [odnośnik]15.09.17 1:06
Czekała w ciszy, ograniczając się jedynie do obserwowania pozostałych. Nie podeszła do nikogo, nie zagadała. Nie widziała takiej potrzeby, wciąż pewna, że ci ludzie zjawili się tu z innego powodu, w końcu przystań była miejscem ogólnodostępnym, gdzie każdy mógł się pojawić... choć dziwne, że akurat teraz, choć aura wydawała się niezbyt sprzyjać spotkaniom we właśnie takim miejscu. Stała gdzieś na uboczu, bawiąc się brzegami rękawów i od czasu do czasu spoglądając przed siebie, próbując coś dostrzec w gęstniejących kłębach mgły. Chciała, by pani Fancourt zjawiła się jak najszybciej, pragnęła poznać informacje, które posiadała, bo jej list rozpalił w niej nikły płomyk nadziei, który trudno było tak po prostu zdusić i zapomnieć. Na kogokolwiek czekali pozostali, było to dla niej nieistotne, bo miała przed sobą własny cel. Czuła się jednak dziwnie, w całym tym miejscu było coś niepokojącego, zwłaszcza w tej mgle i ciszy zduszającej dźwięk kroków i głosów innych. W powietrzu prócz mgły zdawało się unosić coś jeszcze; być może był to nastrój oczekiwania na to, co miało wkrótce nastąpić.
Wtedy jednak coś dziwnego zaczęło dziać się z latarnią, której blask zmienił się. Nagle coś zachlupotało i Josie, odruchowo zwróciwszy spojrzenie w tamtą stronę, zauważyła zarys podłużnej, ciemnej łodzi; dopiero po chwili dostrzegła też, że łódka była bardzo stara, obskurna i lata świetności musiała mieć dawno za sobą, ale jakimś cudem utrzymywała się na powierzchni wody. Dziewczyna zmarszczyła brwi, patrząc na łuszczące się burty i zatarty, niemal niewidoczny ślad po napisie. Szybko przeniosła spojrzenie na sylwetkę starszego mężczyzny, który wychylił się z łodzi i odezwał się skrzekliwym, chropowatym głosem... zwracając się do nich wszystkich.
Rozejrzała się ze zdumieniem. Jakimi gośćmi? Przecież to ona została zaproszona przez pannę Fancourt, która podobno miała jakieś informacje na temat Toma. Dlaczego pozostali mieliby interesować się jej bratem? Nie wiedziała przecież, że każdy z nich został tu w jakiś sposób przyzwany, dlatego nagle ogarnął ją niepokój i zawahała się.
- Więc my wszyscy jesteśmy gośćmi panny Fancourt? – zapytała mężczyzny z łodzi. – Czy pan wie, o co w tym wszystkim chodzi?
Ostatnie tygodnie, odkąd nastały anomalie, sprawiły, że była ostrożniejsza. Na świecie źle się działo, a obcym nie można było bezkrytycznie ufać. W jej głowie zapaliła się ostrzegawcza lampka, były też obawy i nagły niepokój, bo nie rozumiała obecności innych, a i sama aura panująca na przystani nie działała kojąco na jej samopoczucie. To wszystko tylko podsycało niepokój.
Wahała się na tyle długo, że kilka osób zdążyło już usadowić się w łodzi. I mimo niepewności i nagłego przebłysku nieufności wobec tej całej sytuacji, po chwili wahania zdecydowała się zbliżyć do łodzi i ostrożnie przejść na dolny pokład, bo tylko tam pozostały już miejsca. Usiadła obok kobiety, która weszła tam przed nią (Mia) i spojrzała na nią ukradkiem; nieznajoma wyglądała na niewiele starszą od niej, pytanie tylko, co ją tu sprowadzało?
Postanowiła o to zapytać, więc po chwili odezwała się do niej półszeptem.
- Czy wiesz coś o pannie Fancourt? – zapytała, próbując ostrożnie i dyskretnie wybadać, czy wiedziała coś więcej i jaki miała cel, bo trudno było jej uwierzyć, że miało to coś wspólnego z Tomem. Nie pamiętała by widziała któregoś z tych ludzi w jego towarzystwie, ale może ktoś z nich znał kobietę, która napisała do nich list. Może ktoś z nich wiedział coś więcej, co rozjaśniłoby jej wątpliwości?



Zamknięci w ramach schematówPamiętajmy, by nie zgubić siebie.

Jocelyn Vane
Jocelyn Vane
Zawód : Stażystka uzdrowicielstwa
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
,,,
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4647-jocelyn-vane https://www.morsmordre.net/t4674-poczta-jocelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f316-maxwell-lane-84 https://www.morsmordre.net/t4747-skrytka-bankowa-nr-1200 https://www.morsmordre.net/t4675-jocelyn-vane
Re: Przystań [odnośnik]15.09.17 21:39
Czuję ciszę w głębi serca, czuję jak dziwna muzyka tego miejsca dźwięczy mi w uszach. Czuję jakby czas się zatrzymał - jakby nie działo się nic. Ciężko mi powiedzieć czy to już odpowiednia godzina, czy może jeszcze nie. Czy było już daleko po osiemnastej, a to była jakaś kpina, jakiś żart, czy może wciąż powinienem czekać. Mam się już ruszyć, gdy słyszę skrzypienie i dostrzegam ciemną sylwetkę łodzi. Wśród chlupotu wody i gęstej mgły rozróżniam jedynie podstawowe szczegóły. Nie wygląda zbyt imponująco. Nic nie jest takie na jakie wygląda - czy nie powinienem zjawić się tu sam? Mrużę oczy, próbując dostrzec złotwawe litery układające się w nazwę, ale najwyraźniej ząb czasu zdążył nadgryźć je już zbyt bardzo - tak jak większość mojej rodziny nadgryza ciasta.
Nie odrywam oczu od szczupłej postaci sternika, lustrując go uważnie. Wygląda na dość starego, jego siwe włosy i pomarszczona twarz przywodzą mi na myśl jakiegoś dziadka, lecz w czarodziejskim społeczeństwie ciężko powiedzieć ile ktoś ma lat. Twarz mam wciąż nieruchomą, ale wewnątrz siebie wzdrygam się, widząc, że tylko połowa jego ust wygina się w uśmiech. Wszystko wydaje mi się dziwne i nienaturalne, okraszone dziwnym płomieniem w lodowatym odcieniu. Jego słowa rozpływają się w gęstym powietrzu i sam nie wiem czy z pewnością je wypowiedział, czy może tylko się przesłyszałem. Wypowiada jednak nazwisko zapisane w liście. Fancourt. Nie brzmi szczególnie znajomo. Mimowolnie odczuwam w sobie pewną niechęć do żeglugi na otwartej wodzie. W głowie wciąż mam wspomnienia odległej już niemal podróży do Rosji i koszmarnego sztormu, który miał wtedy miejsce. Z jednej strony sprawia to, że chcę zniknąć na dolnym pokładzie, z drugiej jednak każe mi pozostać na górze, bym mógł mieć oko na sytuację. Rozglądając się jednak po zebranych osobach i dostrzegam, że już kilkoro z nich wybrało drugą opcję. Nieznacznie wzruszam więc ramionami, wymijając olbrzyma, który narzeka na dzielenie zysków, których przecież wcale nie chcę. Kieruję się w stronę schodów, podążając za dwoma kobietami. Jedną z nich rozpoznaję, choć z początku nie do końca sobie to uświadamiam. Nie pasuje mi do tego miejsca - nie mógłbym więc sądzić, że to ona. A jednak, dostrzegam znaną mi młodą uzdrowicielkę, Jocelyn Vane. Z pewnością nie jesteśmy typową zgrają osób, coś jednak najwyraźniej nas łączy.
Sam nie siadłem, jedynie przystanąłem gdzieś w okolicy obu młodych kobiet. Nieznajomej (Mii) rzucam tylko krótkie spojrzenie, w końcu postanawiam się jednak odezwać.
- Panna Vane? To zaskakujące miejsce na spotkanie - mówię szczerze, choć nasze ostatnie spotkanie w wesołym miasteczku również nie było szczególnie spodziewane.
Potem omiatam pomieszczenie w którym się znajdujemy wzrokiem, sam do końca nie wiedząc czego się spodziewać. Nie mówię nic więcej, ale słucham w razie gdyby ktoś wiedział ode mnie nieco więcej.


Let's stay lost on our way home
Alastair Nott
Alastair Nott
Zawód : Urzędnik Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Hell is empty and all the devils are here
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3799-alastair-nott https://www.morsmordre.net/t3820-iuventas https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3990-skrytka-bankowa-nr-909 https://www.morsmordre.net/t3821-alastair-nott
Re: Przystań [odnośnik]15.09.17 22:15
Temperatura zaczęła spadać, a Fantine zadrżała pomimo płaszcza, który miała na sobie. Mgła zdawała się jej dziwna i niepokojąca, tak jak i cisza. Wszystko jakby nienaturalne, dziwaczne, budzące wątpliwości. Spodziewała się spotkać tu samą pannę Fancourt, bądź jej sługę, który odprowadzą ją z godnymi dla lady Kent honorami ku miejscu, gdzie miało odbyć się spotkanie. Przeczucie mówiło jej, iż spotka pannę na poziomie, tak podpowiadał jej list i intuicja. Przekonała się jednak, że intuicja ją zawiodła. W przystani nie zgromadziła się śmietanka towarzyska, bądź ludzie kultury i sztuki, a dziwna zbieranina, w tym ogromny mężczyna, nienaturalnie wysoki i barczysty. Wciągnęła cicho powietrze, unosząc dłoń do ust. Sądziła, że olbrzymów w Anglii nie ma już od dawna; zresztą miała dość wiedzy, by wykluczyć to, że nim jest. Olbrzymy były jeszce wyższe.
Już chciała odwrócić się i odejść, teleportować się spowrotem do Dover, lecz kątem oka zobaczyła wówczas łódź. Po twarzy przemknął cień niezadowolenia. Spodziewała się czegoś bardziej... reprezentatywnego? Cóż to miało w ogóle znaczyć? Panna Fancourt wiedziała doskonale kim jest Fantine Rosier -dlatego ona nie potrafiła zrozumieć motywów jej postępowania. Splotła przed sobą dłonie, zaciskając usta i milcząc, gorąckowo rozważając, czy wsiąść do tej przeklętej łodzi.
Rozsądek podpowiadał, że nie. Godność także. Nie wiedziała kim są Ci ludzie, ani jakiej byli krwi, a to było dlań przecież czynnikiem decydującym o dalszej znajomości. Tristan byłby wściekły, gdyby dowiedział się co wyrabia jego siostra. Och, matka również byłaby zła! To mało powiedziane. W uszach dźwięczał jej gniewny syk matki, kiedy zdecydowała się wejść na pokład. Kroczyła przy tym lekko, z wdziękiem, z niepokojem obserwując to wynaturzenie, jakim był ów wysoki mężczyzna. Zaczął mówić o zyskach, a Fantine odruchowo naciągnęła mocniej kaptur na głowę. Nie chciała, by dostrzegł drogocenne kolczyki w jej uszach. Szybko podążyła za Mią, Jocelyn i jeszcze jednym mężczyzną na dolny pokład, byleby nie siedzieć obok tamtego gbura. Była coraz bardziej zaniepokojona. To z pewnością nie byli artyści.
-Lordzie Nott? - spytała zaskoczona, gdy stanęła już na dolnym pokładzie i usłyszała znajomy głos. Nie poznała go od razu.. Zsunęła z głowy kaptur odsłaniając bladą twarz, której najwyraźniejszym punktem były usta podkreślone czerwoną szminką -Sądziłam, że ma być to spotkanie ludzi sztuki - powiedziała cicho, wyraźnie skonfundowana i zawiedziona.
Usiadła obok Jocelyn.


Była także pewna chwila, której nie zapomnę. Był raz wieczór rozmarzony i nadzieje płonne przez dziewczynę z końca sali podobną do Róży, której taniec w sercu moim święty spokój zburzył.
Fantine Rosier
Fantine Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
emanowała namiętnością skroploną winem

wiem, że pachniała jak Paryż choć nigdy tam nie byłem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
królowa kier
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5048-fantine-rosier https://www.morsmordre.net/t5137-desdemona#111449 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t5141-komnaty-fantine https://www.morsmordre.net/t5136-skrytka-bankowa-nr-1272 https://www.morsmordre.net/t5138-fantine-c-rosier#111457
Re: Przystań [odnośnik]15.09.17 23:14
Z niejaką obojętnością wypisaną na twarzy, wpatrywała się w falującą wodę w zasięgu jej wzroku. Mgła znacznie utrudniała widoczność, lecz właściwie młoda wiedźma nie wiedziała czego ma wypatrywać. Z treści listu wynikało, że spotkanie odbędzie się na jakiejś pobliskiej wyspie – czyżby to tam ukryty był ten tajemny, rzadki przedmiot, którego oceny miała dokonać? – więc założyła, iż zwyczajnie ktoś się zjawi, by ją odebrać. Nie przeszkadzało jej czekanie, w końcu ospała, raczej ociężała atmosfera rozlewająca się na przystani, zdawała się oblepiać sprężyny czasu i niemal go zatrzymywać. Wobec tego, mogła sobie pozwolić na te ukradkowe spojrzenia, posyłane w stronę niby przypadkowych osób, zgromadzonych akurat w tym samym miejscu o tej samej porze co ona. Każda mijająca minuta obalała jej teorie na ich temat; próbowała wierzyć w zbiegi okoliczności, udawać, że tylko ona została wyróżniona, wybrana, do tego wątpiła już w to, iż któraś z obecnych tu postaci mogła być tajemniczą autorką zaproszenia. Poczuła ukłucie niepewności, typowe dla momentów utraty kontroli, jednak to nadal ciekawość pozostawała na pierwszym planie. Od wielu dni nie odczuwała przejmującej samotności, wcześniej grającą główną rolę w jej codzienności, dlatego mogła sobie pozwolić na skupienie się na powrocie do rzeczywistości. A ona malowała się następująco, to nie był traf ani złudzenie, wszystko musiało zostać zaplanowane. Znała osóbkę, która kierowała swe kroki w stronę pomostu i na pewno nie została ona sprowadzona tu w tej samej sprawie. Złapawszy krótki kontakt wzrokowy z Jocelyn, skinęła jej nieznacznie głową w geście przywitania. Na dobre odwróciła się ku pozostałym, nie skrywając już spojrzeń pod przykrywką zagubienia, tylko pomalutku, dokładnie i z opanowaniem, przyglądała się im po kolei, przybierając nieco zamyśloną minę. Zanim zdążyła poświęcić się temu zajęciu w pełni, dostrzegła, iż coś na wodzie kradnie uwagę kilku osób, więc i ona uczyniła podobnie. Mimowolnie zmarszczyła brwi, przy brzegu znajdowało się już kilka przycumowanych łódeczek, spodziewała się raczej, że to właśnie z nich przyjdzie im, wszystkim gościom, skorzystać. Nie była pewna jak to odbierać, co miało to wszystko oznaczać, ale skoro się tu zjawiła, musiała to doprowadzić do końca. Obiecała sobie, że pozostanie ostrożna, po czym bez większego namysłu, szybkim krokiem, ruszyła ku pokładowi. Uniosła kąciki ust w ironicznym uśmiechu przechodząc obok ich „kapitana”, jego słowa zaszczyciła niemrawym wzruszeniem ramion. Nie zdradził im praktycznie nic, być może był tylko pionkiem tej panny Fancourt i sam niekoniecznie zdawał sobie sprawę o co tu chodziło. Była typem cichego obserwatora, wolała przysłuchiwać się rozmowom niż aktywnie w nich brać udział, miała więc nadzieję, że ktoś inny podejmie inicjatywę. Na przykład ten bardzo wysoki mężczyzna, najpewniej półolbrzym, który już nie raz się odezwał, choć nie zawsze do końca dla niej zrozumiale. Zlecenie? Nie wyglądał na znawcę amuletów, być może miał być ochroniarzem. Obdarzyła zarówno jego jak i drugiego czarodzieja, decydującego się na pozostanie na górze, przydługim spojrzeniem, następnie skierowała się ku schodkom. Jej obcasy zastukały kilkukrotnie, obwieszczając wyraźnie obecność młodej wiedźmy. Rozejrzała się, poprawiając przy tym, a w końcu zdejmując swój ciemny kapelusz, na dłuższą chwilę zatrzymując się przy kobiecie o hebanowych włosach. Odniosła dziwne wrażenie, że kogoś jej przypomina. Być może siebie, gdyby jej pozwoliła pasmom spływać aż za ramiona, albo kogoś z Hogwartu? Czy też kogoś, po kim pamięć samoistnie się zatarła, a czyja obecność kiedyś jej towarzyszyła? Zamknęła na sekundę powieki, zbierając myśli w logiczną całość. Pewnie przez tę mgłę, mistyczną aurę, jej wyobraźnia wskoczyła na własne tory. Nie mogła sobie pozwolić na coś takiego, nie w tej sytuacji. Zaczeka z domysłami, przedstawi je wieczorem swojemu kuzynowi, on na pewno uzna je za podstawę wspaniałej historii.
Na razie to był plan na przyszłość. Nie chciała dłużej zawadzać przejścia, być może spodziewali się kogoś jeszcze, tak więc skierowała się ku tejże ciemnowłosej czarownicy (Mia) i usiadła nieopodal, przedtem jednak witając się ze swoją starą znajomą:
Jocelyn. — Zdawkowo wypowiedziała jej imię, co w jej przekonaniu było jednak nieodzowne. Jakiś czas temu zaczęła nawet pracować nad zamówieniem dla niej, więc nie było sensu ukrywać, iż się znają. Nie było to miejsce na rozmowy, poza tym wydawała się już wciągnięta w konwersację z kimś innym.
Sama Pandora odwróciła się od reszty zgromadzonych na dole osób i wpatrzyła się w przestrzeń przed sobą, poszukując jak najlepszego widoku na kierunek przed nimi.


we all have our reasons.
Pandora Sheridan
Pandora Sheridan
Zawód : nikt
Wiek : 22.
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
you're a little late
i'm already torn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
to form imaginary lines, forget your scars we’ll forget mine.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4892-pandora-a-sheridan https://www.morsmordre.net/t4914-poczta-pandory#107112 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f324-hogsmeade-mieszkanie-nr-17 https://www.morsmordre.net/t5032-skrytka-bankowa-nr-259#108047 https://www.morsmordre.net/t4917-pandora-a-sheridan
Re: Przystań [odnośnik]17.09.17 1:24
Łódka kołysała się na wodzie łagodnie, wprawiana w drżenie przez kroki kolejnych wdrapujących się na pokład osób, wyjątkowo stabilna jak na jej niepozorny wygląd, tylko odrobinę przechylając się ku dziobowi w ślad za potężną sylwetką Oliego – nie na tyle jednak, by obudzić niepokój stojącego przy sterze mężczyzny. Starszy czarodziej przyglądał się ósemce pasażerów z niegasnącym uśmiechem, skinieniem głowy odpowiadając na słowa powitania. Jeżeli czyjekolwiek zachowanie go zdziwiło albo uraziło, nie okazał tego w żaden sposób; na jego twarzy próżno było zresztą szukać jakichkolwiek emocji, czy to ze względu na jej nieruchomą część, czy utrudniającą widoczność mgłę. – Wyspa leży niedaleko, raz-dwa będziemy na miejscu – odpowiedział zarówno Oliemu, jak i Mii, wskazując pomarszczoną dłonią w bliżej nieokreślonym kierunku. Kiedy odezwała się do niego Jocelyn, skłonił się grzecznie w jej stronę. – Wszyscy, panienko, tak – przytaknął, odnajdując spojrzeniem młodą uzdrowicielkę, która przez moment – złudzenie, czy gra świateł? – mogła odnieść wrażenie, że sternik nie patrzył na nią, a przez nią. – Panna Fancourt lubi zapraszać gości, tak – dodał jeszcze jakby do siebie, odwracając wzrok w stronę celu ich podróży, niewidocznego ze względu na odległość i pogodę.

Dolny pokład, na który udała się piątka czarodziejów, okazał się większy niż można by było przypuszczać na pierwszy rzut oka, choć nie odznaczał się też niczym nadzwyczajnym. Drewniane, strome schodki prowadziły do niskiego pomieszczenia z rzędem okrągłych okien po obu stronach, tak jednak brudnych, że trudno było dostrzec za nimi cokolwiek oprócz niewyraźnej, szarej mozaiki świateł i cieni. Tuż pod nimi znajdowały się wąskie, ale dosyć wygodne ławeczki z oparciami, wygięte w lekki łuk i częściowo otaczające stojącą w centralnym punkcie, masywną, prostokątną skrzynię, która najprawdopodobniej pełniła funkcję stołu, bo na jej wierzchu można było dostrzec niewyraźne okręgi brudu, wielkością pasujące do denek kufli.

Gdy tylko wszyscy znaleźli się na pokładzie, łódka odbiła od pomostu, niespiesznie zanurzając się w mlecznobiałej mgle; potrzeba było zaledwie minuty, żeby brzeg zniknął z pola widzenia Oliego, Olivera i Salome. Otoczyła ich niemal zupełna cisza, przerywana jedynie pluskiem wody, skrzypieniem łodzi i cichym pogwizdywaniem starszego mężczyzny; ledwie słyszalne dźwięki układały się w melodię, której żaden z pasażerów nie rozpoznawał. Atmosfera z napiętej stała się senna, monotonia zdawała się rozciągać minuty w godziny i wprawiać w odrętwienie nawet tych najbardziej zaniepokojonych, z każdą sekundą coraz bardziej nieświadomych upływającego czasu.

Przynajmniej dopóki kilka rzeczy nie zdarzyło się jednocześnie.

Najpierw urwały się nuty wygwizdywanej przez sternika melodii, sprawiając, że przestrzeń, do tej pory szczelnie nią wypełniona, wydała się ogłuszająco wręcz pusta. Zanim jednak ktokolwiek zdążył się zorientować, co właściwie się stało, coś gwałtownie szarpnęło łódką do tyłu, a w powietrzu rozległ się przeraźliwy, ostry zgrzyt. Niespodziewany manewr pozbawił równowagi wszystkich znajdujących się na górnym pokładzie czarodziejów. Siedzący na ławce Oli uderzył plecami o burtę za sobą – drewno nie wytrzymało impetu i rozłamało się na boki, a pozbawiony oparcia półolbrzym wypadł z pokładu, z pluskiem wpadając do lodowatej wody. Stojąca przy burcie Salome tylko cudem uniknęła podzielenia jego losu, zamiast tego upadając na drewnianą podłogę i na szczęście nie robiąc sobie żadnej krzywdy; nie można tego jednak było powiedzieć o jej płaszczu, który, zaczepiwszy się o wystającą deskę, rozdarł się widowiskowo; fragmenty materiału zaklinowały się w szparach między klepkami. Tylko Oliverowi udało się utrzymać na nogach, ale kiedy wpadł na przeciwległą burtę, z kieszeni wypadła mu różdżka i, potoczywszy się po pokładzie, zniknęła na schodach prowadzących na dół.

Grupa zajmująca dolny pokład również nie uniknęła kłopotów; gdy łódką szarpnęło, szarpnęła się również skrzynia pośrodku, przesuwając się w stronę siedzącej najbliżej Mii. Aurorka, którą uderzenie zrzuciło z ławeczki, nie zdążyła odsunąć się wystarczająco szybko – ciężki bok skrzyni trafił w jej lewą nogę, przygwożdżając jej stopę do jednej z burt i unieruchamiając ją w miejscu. Wzdłuż jej kostki i łydki rozlał się rwący ból, póki co trudno było jednak ocenić rozmiar szkód. Pozostali, choć również pozbawieni równowagi, zdołali uniknąć większych obrażeń; jeżeli jednak się rozejrzeli, mogli bez problemu dostrzec powód nagłej przerwy w podróży: w dnie pokładu widniała owalna dziura wielkości quidditchowego tłuczka, przez którą zaczęła już wlewać się woda, rozlewając się po podłodze coraz pokaźniejszą warstwą.

Sama łódź przestała poruszać się do przodu, zamiast tego kręcąc się leniwie dookoła własnej osi. Nigdzie nie było widać sternika, ale żadna ze znajdujących się na pokładzie osób nie pamiętała już, że mężczyzna w ogóle istniał i nie była w stanie przypomnieć sobie, kto właściwie stał przy sterze, zanim coś uderzyło w dno łodzi. Ster z kolei stał porzucony, kołysząc się leniwie na boki.

Oli, ST utrzymania się na wodzie wynosi 30, do rzutu dolicza się biegłość pływania. Jeżeli oprócz tego chcesz wykonać inną akcję, rzucasz kością dwukrotnie; ST wdrapania się na pokład to 100 (dolicza się statystyka sprawności; jeżeli ktoś zdecyduje się Ci w tym pomóc, Wasze rzuty sumują się). Dodatkowo każda kolejka, którą spędzisz w lodowatej wodzie, będzie kosztować Cię 10 punktów żywotności.

Salome, ST wyszarpnięcia płaszcza spomiędzy desek przy pomocy siły rąk wynosi 50, do rzutu dolicza się wartość statystyki sprawności (jeżeli ktoś zdecyduje się Ci w tym pomóc, Wasze rzuty się zsumują). Jeżeli nie zdecydujesz się na uwolnienie albo ktoś zrobi to za Ciebie, możesz wykonać inną akcję.

Oliver, jeżeli zdecydujesz się zejść na dolny pokład w celu odnalezienia różdżki, będzie to jedyna akcja, jaką będziesz mógł wykonać w tej kolejce.

Mia, ST odsunięcia skrzyni siłą rąk to 150 (do rzutu dolicza się statystyka sprawności), ale żeby się uwolnić, potrzebujesz pomocy innych osób. Wszystkie wykonane rzuty się sumują.

Jocelyn, Alastair, Fantine, Pandora – jeżeli którekolwiek Was zdecyduje się na wyjście na górny pokład, będzie to jedyna akcja, jaką będziecie mogli wykonać w tej kolejce.

Na pozbycie się dziury w dolnym pokładzie macie maksymalnie trzy kolejki – jeżeli się to nie uda, wody będzie za dużo, żeby uchronić łódź przed zatonięciem.

Przypominam też o obowiązkowym rzucie na anomalie przy każdorazowym użyciu magii.

Na odpis macie 48 godzin.


Żywotność postaci:
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Przystań - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Przystań [odnośnik]17.09.17 16:18
Było dość prawdopodobne, że poczuła się trochę zbyt pewnie. W niepewności odnajdywała coś znajomego, co uciszało jej czujność. Zagłębiając się w kolejną tajemnicę, zrzucała ostrożność na rzecz występowania do przodu z ciekawością. Czy gdyby poświęciła więcej czasu na przyglądanie się raczej podejrzanemu sternikowi, gdyby chociaż spojrzała na łódź, zamiast tak zuchwale na nią wskakiwać, dostrzegłaby coś niepokojącego? Raczej nie ulegało wątpliwości, iż w całej tej sytuacji tkwiło wiele dziur, goście byli niedoinformowani, a to, na co się decydowali mogło się okazać zdradzieckie... Jednak nikt nie zrezygnował, więc i ona udawała, że nic jej nie dziwiło. Zwróciła oczywiście uwagę na różnorodność towarzystwa – sam wygląd, pewnie też pochodzenie oraz czystość krwi, stawiały ich daleko od siebie – mimo to z jakiegoś powodu wszyscy znaleźli się tu razem. Zamierzała odbyć podróż w ciszy, w końcu sam starzec, który przyprowadził tu ich transport powiedział, iż nie potrwa to długo, przysłuchując się rozmowom większości, zebranej na dolnym pokładzie. Przysiadłszy na ławeczce, starała się nie naciskać na oparcie, w obawie, że nie okaże się ono zbyt solidne. Małe, zamglone okienka, nie spełniały jej oczekiwań i czuła się nieco przytłoczona, jakby odcięta od świata zewnętrznego. Rozważała nawet wyjście na górny pokład, choć mogłoby to zostać przyjęte jako dość dziwne zachowanie. Skupiała się na swych myślach i z każdą minutą jej ciało coraz bardziej się relaksowało. Monotonne bujanie, przyciszone głosy, niemożność wyjrzenia przez okno, w końcu zaczęły oddziaływać na nią kojąco. Już jej powieki ciążyły, zastanawiała się nad krótką drzemką, wtem, wszystko uległo zmianie.
Przez całą nierealność tej podróży, właściwie chwilę jej zajęło zrozumienie, że coś jest nie tak. Szarpnięcie odczuła w zwolnionym tempie. Gdzieś coś upadło, coś zaszurało, odruchowo jedną ręką złapała za najbliższą ławkę, a drugą przytrzymywała torebkę przy sobie. Zamrugała powiekami, wychodząc z pierwszego szoku i kurczowo trzymając się drewna, odwróciła się ku pozostałym w celu lepszego zorientowania się w biegu wypadków. Najpierw zauważyła, że skrzynia, która stała chyba gdzieś pod ścianą, gdy schodziła tutaj, przesunęła się i złapała w potrzask ciemnowłosą kobietę. Z wysiłkiem podparła się i podniosła, za wszelką cenę utrzymując równowagę. Była dość blisko niej, toteż w miarę szybko dotarła na miejsce. Po drodze zdała sobie sprawę, że podłoga wydaje się wilgotna, na co zareagowała uniesieniem brwi, posłała zdziwione spojrzenie w stronę osoby, która była tuż obok. Cóż powinni zrobić? Zanim zastanowiła się, co uczynić z dziurą, postanowiła zająć się najpierw uwolnieniem czarownicy. Ze wszystkich sił naparła na skrzynię, popychając ją z jednej strony.
Czy może należało przepchnąć tę przeszkodę na przeciek i to by wystarczyło na zatamowanie wody? A może...
Czy ktoś się zna na łodziach? — rzuciła dość ironicznie, mając jednak nikłą nadzieję na uzyskanie pozytywnej odpowiedzi od jednego z nich. — Da się to otworzyć? Może w środku jest coś przydatnego. — Wskazała w dół na drewnianą obstrukcję, na której wieku opierała ręce i którą starała się odsunąć. Jej ton głosu był dość napięty, nie pozwalała sobie na rozproszenie. Nawet nie zauważyła różdżki, toczącej się gdzieś po schodkach ani na to, że zazwyczaj nie podejmowała inicjatywy.

| rzut na odsunięcie skrzyni


we all have our reasons.
Pandora Sheridan
Pandora Sheridan
Zawód : nikt
Wiek : 22.
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
you're a little late
i'm already torn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
to form imaginary lines, forget your scars we’ll forget mine.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4892-pandora-a-sheridan https://www.morsmordre.net/t4914-poczta-pandory#107112 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f324-hogsmeade-mieszkanie-nr-17 https://www.morsmordre.net/t5032-skrytka-bankowa-nr-259#108047 https://www.morsmordre.net/t4917-pandora-a-sheridan
Re: Przystań [odnośnik]17.09.17 16:18
The member 'Pandora Sheridan' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 32
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Przystań - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Przystań [odnośnik]17.09.17 21:18
Nie interesuje mnie nawiązywanie przyjaźni, być może to źle. Prawdopodobnie moja własna pycha nastawiona na poczucie, że poradzę sobie ze wszystkim sam, jest bardzo ryzykowna. Ale tak naprawdę dostrzegam, że większość uczestników tego castęgu to kobiety, czyli nic, co stanowiłoby dla mnie wyzwanie. Zapominam momentami o jakże ważnej informacji na temat magicznej mocy oraz tego, że sam nie do końca potrafię władać czarami, zdecydowanie woląc siłę bajecznych bicepsów. Spieszy mi się, wizja pieniędzy pali opuszki palców, a to czyni ze mnie tykający, wybuchający eliksir. Jestem marudny, gburowaty i nastawiony negatywnie. Nie podobają mi się ci ludzie i nawet jakże ęteligętny plan wybicia ich wszystkich jest narażony na niepowodzenie. I tego się właśnie obawiam. Chociaż nie jestem stworzony do myślenia w ogóle, a co dopiero do myślenia peryskopowego. Dlatego wbrew wszelkim instynktom usadawiam się w przeklętej łódce, bacznie obserwując zdziadziałego sternika. Przynajmniej dopóki jeszcze go widzę i o nim wiem.
Posyłam jednemu z dwóch facetów groźne spojrzenie, ale nie reaguję. Próbuję liczyć do dziesięciu, gubię się po trzech, ale to nic. Muszę się po prostu uspokoić. Nie odpowiadam, w dupie mam bezsensowne pogawędki, nie ma teraz na nie czasu. Musimy płynąć.
- I bardzo kurwa dobrze - komentuję słowa nieznanej mi kobiety, która schodzi na dół twierdząc, że nie chce pieniędzy. Zajebiście. Nie wyczuwam słynnych benjaminowych foteli, nie jestem do tego zdolny. Dlatego biorę jej słowa za pewnik, uznając, że być może przy rozłupywaniu czaszek reszty ją oszczędzę.
Wydaje się, że reszta przestaje być mną wreszcie zainteresowana, co pozwala mi się trochę rozluźnić. Nadal mocno ściskam różdżkę, ale już mniej nerwowo. Po prostu siedzę, starając się skoncentrować na celu, jaki mam do wykonania. Kątem oka dostrzegam sylwetkę faceta, który jeszcze przed chwilą próbował mnie wkurwić, a teraz pyta o zlecenie. Jeżeli sądził, że utnie sobie ze mną pogawędkę, a ja mu posłusznie wszystko opowiem, to się grubo myli. Niedoczekanie.
- Nie twój interes - rzucam więc jedynie, czując, że liczba moich przyjaciół na pokładzie drastycznie wzrasta. Chuj, poradzę sobie. Poza tym nie będę przyzwyczajać się do przyszłych trupów będącymi materiałem na mąkę. Zajebisty chleb wychodzi z ludzkich kości.
I kiedy wydaje mi się, że wszyscy wreszcie dadzą mi spokój, a ja będę mógł tak po prostu dotrzeć do tej przeklętej wyspy, świat wywraca się do góry nogami. No kurwa pięknie. Wiedziałem, że to zbyt piękne, żeby było prawdziwe.
Ostre szarpnięcie, zgrzyt, wręcz huk. Plecy zderzają się z twardą powierzchnią znajdującą się za mną. Nim zdążę cokolwiek zrobić, różdżka wypada na deski pokładu, a ja ląduję w cholernie zimnej wodzie. Chłód ogarnia mnie całego, bolesnymi szpilami wbijając się w skórę, chociaż ubrania na kilkanaście długich sekund opóźniają ten efekt. Ja pierdolę.
Macham więc łapami, próbując utrzymać się na powierzchni oraz sprytnie dopłynąć do wrednej łodzi i dźwignąć się z powrotem na jej pokład. I wiem, że muszę sobie radzić sam. Uda się, bo dlaczego nie. Się zmieniłem w opatymistę.

Po pierwsze próbuję się utrzymać na powierzchni, a po drugie próbuję wrócić z powrotem do moich z pewnością zatroskanych o mój los kompanów.


no one cares

Oli Ogden
Oli Ogden
Zawód : zbir
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
- Kup mi whiskey.
- Będziesz pił whiskey? Jest 10 rano.
- W takim razie kup whiskey i płatki.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półolbrzym

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4869-oli-ogden#105453 https://www.morsmordre.net/t4878-nokturnowy-smietnik#105711 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t4880-skrytka-nr-1247#105726 https://www.morsmordre.net/t4879-oli-ogden
Re: Przystań [odnośnik]17.09.17 21:18
The member 'Oli Ogden' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 97, 29
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Przystań - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Przystań [odnośnik]18.09.17 1:22
Miałem złe przeczucie. Te powstało gdzieś wewnątrz mnie, kiełkowało w trzewiach i paliło się po cichu, dość nieśmiało. Na tyle nieśmiało, że ignorowałem je, skupiając się raczej na ciekawości, rządzie przygody i chęci pozbycia się nudy, która owładnęła mną w ostatnim czasie. Nie miałem zleceń, a cały świat wydawał się jakiś szary, niespokojny, jakby przerażony. Nie dziwiłem się. Anomalie i wszechobecna, niespokojna magia nie pozwalały na spokój, zwłaszcza gdy nawet czarodzieje zaczęli bać się własnych różdżek, a raczej magii, która z nich ulatywała. Nie dziwiłem się więc, że nagle nikt na Nokturnie nie chciał nikogo zastraszyć, pobić, okraść. A może to nie miało z tym nic wspólnego i był to po prostu jeden z wielu zbyt spokojnych okresów, co zdarzało się mniej więcej kilka razy do roku?
Nieważne. Ważne jest, że momentami ów przecucie pojawiało się w mojej głowie, cicho szepcząc o tym, że włażenie na tę łódź z nieznanymi ludźmi, z nieznanych powodów, do nieznanej osoby było głupie. No było, wiedziałem to dobrze, ale jednak wlazłem już na tę łódź i nie zamierzałem z niej włazić. Głupia odwaga, głupie poczucie dumy, która zostałaby wystawiona na próbę gdybym podwinął pod siebie ogon i uciekł z pokładu. I w jakiś sposób pyskaty półolbrzym sprawiał, że jeszcze bardziej nie chciałem jej ranić. Fuknąłem pod nosem jakieś przekleństwo, gdy w odpowiedzi uzyskałem kolejną pyskówkę.
- A więc pierdol się, wielkoludzie. - Mruknąłem pod nosem, nie wiedząc nawet czy usłyszy, czy nie. Nie obchodziło mnie czy rzeczywiście ów słowa do niego dotarły. W pewien sposób chciałem nawet, by się wkurwił i poszedł za mną, nawet specjalnie odszedłem i stanąłem przy burcie, niby to patrząc w stronę wody, a jednak kątem oka zerkając w stronę Oliego. Jakiś uśmieszek pełen zadziorności, a wręcz wyzwania czaił się na mojej parszywej gębie. No, chodź tu, pokaż czy jesteś mocny w czymś więcej niż tylko w pyskówce. No cóż... chyba byłem samobójcą, skoro zaczynałem z półolbrzymem.
Wtedy ogarnęła mnie jakaś melancholia. Nagle odechciało mi się zadzierania z wielkoludem, a powierzchnia wody wydała mi się dziwnie intrygująca. Ze spokojem przyglądałem się jej, jakby słysząc i jednocześnie niesłysząc nuconej melodii, która omiotła to miejsce. A potem wszystko stało się zbyt szybko. Odrętiwały umysł i odrętwiałe zmysły sprawiły, że z opóźnieniem dotarło do mnie co się dzieje. A dziąło się coś złego i dopiero teraz owe przeczucie wypełzło na wierzch, krzycząc w głowie ,,a nie mówiłem?!". Mi jednak nie to było w głowie. Rozejrzałem się za różdżką, która była niemalże jak przedłużenie mojej dłoni (nawet mimo anomalii) i rzuciłem się w jej kierunku, bo dostrzegłem, że wpadła pod pokład.
Oliver Bott
Oliver Bott
Zawód : Złodziej i oszust do wynajęcia
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Bo większość ludzi to durnie. Więc trzeba to wykorzystać.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4852-oliver-bott https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f335-smiertelny-nokturn-21-8 https://www.morsmordre.net/t5034-oliver-bott
Re: Przystań [odnośnik]18.09.17 19:14
Czasem mam wrażenie, że przeznaczenie lubi sobie ze mnie kpić - i najwyraźniej kończą się mu pomysły. Statek. Znowu. Katastrofa na statku. Znowu. Czy to tylko powtórka z rozrywki z wyprawy do Rosji? Dobrze, że tym razem nie muszę przynajmniej martwić się zdrowiem kuzynostwa. Wypada mi jednak martwić się choć trochę o przebywających ze mną czarodziejów, a już w mgnieniu oka ktoś potrzebuje pomocy. Ciemnowłosa (Mia) nieznajoma zostaje przygwożdżona do jednej z burt, tymczasem do środka wlewa się woda. Co robić? Próbować pomóc jej, czy może próbować naprawić to co się dzieje? Z jednej strony może mi się nie udać, a wtedy z pewnością najważniejsza będzie ucieczka, która zostanie jej uniemożliwiona. Jeśli jednak nikt nie zatka ubytku w porę, nie wiem czy mamy jakiekolwiek szanse na ucieczkę. Może to dlatego, że nie znam się na łodziach. Może powinienem. Odłożyć plany nauki niemieckiego, odłożyć je daleko i pouczyć się o statkach. Bo jak widać mam do nich wyraźnego pecha. Szkoda tylko, że nie uczę się na błędach. Dostrzegam kolejną nieznajomą, tym razem o krótszych włosach (Pandora), która pospiesza na pomoc. Skoro jest już tym zajęta, to wydaję mi się, że ktoś powinien jednak spróbować innego działania. Nawet jeżeli tym kimś mam być niestety ja. Nawet jeżeli przeszkodzić mi mają te okropne anomalie. Słysząc pytanie wzdrygam się nieco, obiecując sobie, że naprawdę sięgnę po jakąś książkę o żegludze. Albo zapytam Glaucusa.
- Niestety niewystarczająco, jak się obawiam - rzucam równie ironicznie i zaciskam palce na różdżce.
Wzdycham cicho, zastanawiając się co począć. Jakie zaklęcie będzie najbezpieczniejsze. Kilka miesięcy temu naprawiałem maszt statku Reparo, ale czy podziała też na coś tak dużego? Szczerze mówiąc brak mi jakichkolwiek innych pomysłów, może poza transmutacją, z której wcale nie jestem dobry albo zamrożeniem wody. Czy jednak i lód nie pęknie po jakimś czasie pod naporem morza pod spodem? Nie mam pojęcia. Nie znam wytrzymałości tego statku, nie wiem nawet czy jesteśmy choć blisko celu. Nie mam zamiaru wychodzić na górny pokład, nie, kiedy tu jest tak wiele do zrobienia. Nie mówiąc już o mdłościach, które wywołuje o mnie sama myśl o tym co może dziać się ponad nami. Czuję, że stoję bezczynnie już zdecydowanie zbyt długo, ale każdy ruch kosztuje mnie sporo. Wiem jednak, że każda sekunda jest cenna, staram się więc przełamać wewnętrzną niechęć. Do czego sprowadziły nas anomalie, do strachu o sięgnięcie po własną różdżkę? Nie wiedziałem do końca, czym nas czyniły, ale bardzo dobitnie odczuwałem, że czegoś w moim życiu brakuje. Pewnej swobody w kwestii sięgania po magię. Mimo to mrużę oczy i wystawiam rękę w celu rzucenia zaklęcia.
- Reparo - mówię, prosząc w duchu, by nie wydarzyło się nic szkodliwego.


Let's stay lost on our way home
Alastair Nott
Alastair Nott
Zawód : Urzędnik Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Hell is empty and all the devils are here
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3799-alastair-nott https://www.morsmordre.net/t3820-iuventas https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3990-skrytka-bankowa-nr-909 https://www.morsmordre.net/t3821-alastair-nott
Re: Przystań [odnośnik]18.09.17 19:14
The member 'Alastair Nott' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 29

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
 Przystań - Page 3 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Przystań - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Przystań [odnośnik]18.09.17 20:33
Cała ta sytuacja była zaskakująca i budziła w młodej stażystce pewien niepokój, ale chęć poznania jakichkolwiek informacji o losach brata była silniejsza. Wciąż czuła się winna temu, że zawsze była bierna i nie pomogła mu, gdy pewnie tego potrzebował, aż w końcu było za późno na reakcję, bo zniknął. To właśnie sprawiło, że mimo wahania weszła na łódź, która miała zawieźć ją (ich?) do panny Fancourt.
Znalazła się pod pokładem, dopiero teraz, bez otaczających ich kłębów mgły mogąc wyraźniej zobaczyć twarze osób, które miały jej towarzyszyć. Oprócz kobiety, która weszła tu wcześniej, chwilę później pojawił się jeszcze Alastair Nott, którego obecność zaskoczyła ją jeszcze bardziej.
- Rzeczywiście jest to zaskakujące – przyznała, przyglądając mu się i zastanawiając się, w jakim celu panna Fancourt zaprosiła pozostałych, bo żadnego nie potrafiła powiązać ze swoim bratem, a przecież to dla niego tu była. Wezwano ją, obiecując informacje o Thomasie Vane. – Mam nadzieję, że wkrótce się dowiemy, po co panna Fancourt nas zaprosiła.
Bo sternik nie wyglądał na chętnego do odpowiadania na jej pytania. Jego odpowiedź była lakoniczna i właściwie niewiele mówiła poza potwierdzeniem tego, co widziała, w dodatku w jego spojrzeniu było coś bardzo dziwnego, coś, co niemal ją zmroziło, bo odniosła wrażenie, że mężczyzna patrzył nie na nią, a przez nią. Wzdrygnęła się, próbując uwolnić się od tego nieprzyjemnego, budzącego niepokój wrażenia. Musiało tylko jej się wydawać. Na pewno.
Przeniosła spojrzenie na Alastaira, a potem na młodą kobietę która weszła po nim i usiadła obok niej; wyglądała na szlachciankę i wydawała się dziwnie nie pasować do tego obskurnego miejsca. Mówiła o spotkaniu ludzi sztuki, choć Josie nie pamiętała, by w liście do niej była jakakolwiek informacja o sztuce, chociaż sama też się nią interesowała i czasami nawet coś tworzyła. Pozostali obecni też nie wyglądali na artystów, a już na pewno nie wyglądali na nich mężczyźni którzy wcześniej weszli na górny pokład.
- Pandoro – powitała pannę Sheridan, która pojawiła się na końcu; trafnie rozpoznała ją wcześniej mimo gęstniejącej mgły, ale zanim zdążyła powiedzieć coś więcej, łódka odbiła się od pomostu i zaczęła płynąć. Josie zacisnęła usta i rozejrzała się przelotnie po ponurym wnętrzu ze skrzynią w centralnym punkcie, a ciszę zdawały się przerywać stłumiony plusk wody i pogwizdywanie starca. Przez mętne okienka nie było już widać brzegu, otoczenie sprowadzało się tylko do łodzi i towarzyszących jej osób. Przez brud pokrywający szyby było widać tylko niewyraźną, rozdygotaną poświatę.
Zastanawiała się, ile potrwa, zanim dopłyną do miejsca, gdzie miała czekać tajemnicza panna Fancourt, kiedy nagle kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie. Gwizd nagle urwał się, zalewając wnętrze nieznośną ciszą, a po chwili coś gwałtownie szarpnęło łodzią, czemu towarzyszył przeraźliwy zgrzyt. Pokład zatrząsł się, a ciężka skrzynia ze zgrzytem przesunęła się po podłodze, przygważdżając nogę jednej z kobiet (Mii) do ściany, a Josie po chwili mogła w dnie łodzi dostrzec dziurę, przez którą coraz szybciej wlewała się woda. Nie musiała posiadać żadnej wiedzy o żeglarstwie, by się domyślić, że jeśli zbyt wiele wody wypełni łódź, wkrótce wszyscy zatoną. Wzdrygnęła się na samą myśl o lodowatych, ciemnych odmętach wody; ta zawsze budziła w niej niepokój i nigdy nawet nie nauczyła się pływać, więc wolała nie przekonywać się, jakie to uczucie, zacząć tonąć. Nie wiedziała też, co spowodowało dziurę; trafili na przeszkodę, która uszkodziła dno? Czy może to jakaś anomalia?
- Nie znam się na łodziach, ale jeśli zaraz się tego nie pozbędziemy... – urwała; każdy z pewnością wiedział, jak to się skończy. Wyciągając różdżkę, zawahała się przez moment; anomalie sprawiły, że używała magii dużo ostrożniej, ale poza próbami rzucenia zaklęć nie mieli zbyt wielu innych możliwości. Dlatego po próbie Alastaira także wycelowała w dziurę. – Reparo! – próbowała rzucić, ale nie była pewna, czy zaklęcie zadziała. Jeśli nie, to liczyła, że może komuś z pozostałych uda się naprawić uszkodzenie zanim do środka wleje się więcej wody. W tym całym zamieszaniu niemal zapomniała o istnieniu starego sternika, którego teraz tu nie było. Mogło się wydawać, że byli na łodzi sami z tym nieoczekiwanym problemem.



Zamknięci w ramach schematówPamiętajmy, by nie zgubić siebie.

Jocelyn Vane
Jocelyn Vane
Zawód : Stażystka uzdrowicielstwa
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
,,,
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4647-jocelyn-vane https://www.morsmordre.net/t4674-poczta-jocelyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f316-maxwell-lane-84 https://www.morsmordre.net/t4747-skrytka-bankowa-nr-1200 https://www.morsmordre.net/t4675-jocelyn-vane
Re: Przystań [odnośnik]18.09.17 20:33
The member 'Jocelyn Vane' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 18

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
 Przystań - Page 3 Ak2Kizx
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Przystań - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 3 z 15 Previous  1, 2, 3, 4 ... 9 ... 15  Next

Przystań
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach