Wydarzenia


Ekipa forum
Przed wejściem
AutorWiadomość
Przed wejściem [odnośnik]03.08.16 1:59
First topic message reminder :

Przed wejściem

★★★
W promieniu kilkunastu metrów od wejścia rozchodzi się słodkawy, kwiatowo-korzenny zapach, ściągając uwagę przechodniów w stronę wejścia jak i ogromnej, i bez tego trudnej do przeoczenia, witryny lokalu. Wysoka na dwa piętra, niemal całkowicie przeszklona i oświetlona ciepłym, niezbyt jaskrawym światłem za dnia i w nocy sama z siebie dość łatwo ściąga uwagę. Zawsze pełno tu roślin, starannie dobieranych, sprowadzanych głównie ze strefy śródziemnomorskiej.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:39, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przed wejściem - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Przed wejściem [odnośnik]09.06.17 16:27
Skinął głową, zaraz dopisując w nawiasie 6/7, żeby zaznaczyć temu, kto przyjdzie do pracy wcześniej tegoż dnia, by uważał bo ma się zgłosić ktoś po odbiór zamówienia, gdy cukiernia będzie jeszcze zamknięta.
Bywało, że Bott musiał dosłownie walczyć z wypiekami. Szczególnie kiedy chodziło o dziecięce przyjęcia, wtedy większość wypieków była magiczna, ciasteczka chciały odlatywać, coś się śmiało, coś próbowało łaskotać, im więcej magicznych zamówień tym większy sajgon. A niech jeszcze coś spróbuje wybuchnąć!
Eh, praca cukiernika ma być takim bezpiecznym zawodem podobno. Choć wszystkie te myśli wywoływały na twarzy Botta typowy uśmiech. Lubił swoją pracę. Nie myślał o niej bardzo przyszłościowo, o niczym nie myślał przyszłościowo, nie miał pojęcia, czego właściwie od życia chce, jednak nie mógł zaprzeczyć, że czuł się w tym miejscu wspaniale. Cokolwiek się nie działo.
I nawet trzepaczki, które trzeba wymienić, bo strasznie się ostatnio buntują tego nie zmienią.
- Brzmi całkiem dobrze.
Przyznał szczerze, słuchając dalszych słów szlachcica. Zastanowił się przez chwilę nad połączeniem. Nie myślał może o cytrusach w białej czekoladzie, jednak czemu by nie spróbować? To wszystko ze śmietankowym ciastem, może, może...
- Na pewno coś wymyślę. - zapewnił, bo i kroiły mu się już konkretniejsze pomysły, będzie musiał coś przetestować, ale w końcu renomą Próżności ręczy, że wyrób będzie wyśmienity, prawda? - Jak duży powinien być wypiek?
Dopytał jeszcze, nie wiedząc z jak dużym przyjęciem będzie miał do czynienia, czy chociażby jak bardzo najeść się mają goście akurat najsłodszą serwowaną potrawą - bo i tort na pewno zajmie to jakże zaszczytne miejsce.
- Jakieś wymogi dotyczące zdobienia?
Lubił mieć pod tym względem wolną rękę, jednak wiedział, ludzie, a szczególnie szlachta nieraz organizują przyjęcia na których wszystko musi do siebie pasować idealnie, a wtedy nawet kolor torcika może mieć znaczenie. Cóż, klient płaci, klient wymaga, prawda?



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przed wejściem - Page 2 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Przed wejściem [odnośnik]09.06.17 19:40
Cieszę się, że uważnie notujesz, bo lubię ludzi zaradnych i skrupulatnych, a także przede wszystkich tych którzy są na tyle porządni by wykonać otrzymane zamówienia w odpowiednim czasie i o odpowiedniej porze. Mam wrażenie, że widać po Tobie to, że lubisz zajmować się tym czym się zajmujesz - po prostu lubisz swoją pracę. Niemal czuję w sobie bolesne ukłucie zazdrości. Tobie pewnie nikt nie narzucał wyboru kariery, nawet jeśli nie bezpośrednio. Ja zaś doskonale wiedziałem, że gdybym śmiał zająć się czymkolwiek innym niż polityka, zostałbym wyśmiany i niezwykle szybko przywrócony do porządku. A jednak kiedy myślę o innym zawodzie mogę się jedynie śmiać, patrząc na swoje ręce - bo czym, no czym miałbym się zająć? Owszem mógłbym może podróżować, mógłbym pisać, może przy większym ukierunkowaniu grać w Quidditcha czy uprawiać inny sport. Ale coś innego, coś odpowiedniego? Coś co przystoi dobrze wychowanemu arystokracie, idealnemu dziedzicowi? Wszystkie kociołki z eliksirami zawsze wybuchały na moich oczach, nie potrafiłem rozróżnić trawy od cennych ziół leczniczych. Może kariera naukowa, ale czy miałbym do niej cierpliwość? Z kiepskimi wynikami w zielarstwie uzdrowicielem też bym nie został, a choć uwielbiam zwierzęta nie widzę siebie w roli nadzorcy czy opiekuna w jakimś rezerwacie. Sztukę zaś uważam raczej za hobby niż pracę na całe życie, choć wielu nie zgodziłoby się z tym stwierdzeniem. Uśmiecham się po raz kolejny, tym razem z wdzięcznością, także dla samego siebie, że nie popełniłem jakiegoś strasznego błędu.
- Nie musi być kolosalnych rozmiarów. Raczej jednopoziomowy, dla około dwudziestu-paru osób - odpowiadam bez większego zastanowienia.
W końcu przyszłem tu z pewnym planem. A najwyżej trudno - Selwynowie będą przez cały czerwiec żywić się ciastem. To nie brzmi aż tak źle.
- Daję panu pod tym względem wolną rękę, ufam, że zna się pan na tym o wiele lepiej niż ja. Jedyna prośba jaką mam, to żeby dekoracje nie były przesadzone czy bardzo krzykliwe. Wiem, że moja przyjaciółka ceni sobie estetykę w prostocie - mówię, tym razem przez chwilę zastanawiając się nad własnymi słowami.
Ja osobiście lubię wymyślne ozdoby, niekiedy nawet szokujące, ale to nie mój tort, czyż nie?


Let's stay lost on our way home
Alastair Nott
Alastair Nott
Zawód : Urzędnik Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Hell is empty and all the devils are here
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3799-alastair-nott https://www.morsmordre.net/t3820-iuventas https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3990-skrytka-bankowa-nr-909 https://www.morsmordre.net/t3821-alastair-nott
Re: Przed wejściem [odnośnik]09.06.17 20:08
Oj, uwielbiał swoją pracę. Był jednocześnie osobą której emocje widać jak na dłoni, więc nic dziwnego, że rozmówca to dostrzegł. Zapisywał wszystko krótko, acz dokładnie. Jego do zawodu z początku zmuszała sytuacja. Nie trzeba być arystokratą, by robić coś narzuconego, Bott doskonale o tym wie, ponieważ w pierwszych chwilach zaraz po szkole łapał się jakichkolwiek prac mających mu pomóc przetrwać z miesiąca na miesiąc, od pierwszego do pierwszego. Nie wszystkie mu odpowiadały, wszystko jednak było czasowe. I tutaj miał dużo więcej szczęścia niż Nott: mógł szukać. Mógł rezygnować, rzucać, być wywalany, iść w nowe miejsca, aż nie trafił właśnie do Próżności w której zakotwiczył się na dłużej i którą pokochał całym swoim lukrowym sercem.
- Mhmm. - mruknął, zaznaczając tort na około 20 osób kółeczkiem z cyfrą i zerkając znów na swojego rozmówcę. - Rozumiem, postaram się ograniczyć.
Zapewnił może z lekkim rozbawieniem, wyobrażając sobie niektóre torty. Te potrafiły być całe w sztucznych ogniach, inne przybierały szalone kształty, kolory, przez ozdoby stawały się niemal barokowymi dziełami sztuki. Oczywiście, takich zamówień nie było wiele, jednak to je Bertie szczególnie lubił. Było z nimi najwięcej zabawy, szczególnie jeśli taki tort miał mieć w sobie magię. A wypieki potrafią ociekać czekoladą jak łagodne fontanny, śpiewać, lekko podskakiwać, te dla dzieci nawet łagodnie bronić się przed zjedzeniem: Bott lubił robić z jedzenia zabawę. Możliwości było nieskończenie wiele i każda opcja wymagała sprawdzenia.
- Będzie w takim razie do odbioru. - skinął głową, zamykając kalendarzyk, kiedy już nie miał o co zapytać. Pewnie nawet sam zabierze się za pieczenie, lubił to robić i chętnie się zgłaszał na pracę na kuchni - choć nie można powiedzieć, że uciekał od kontaktu z klientem, trzeba przyznać w tym zawodzie wszystko miało swoje plusy.
- Czy to wszystko?
Spytał, żeby się upewnić. Babeczka podana, tort zamówiony, do zaoferowania miał jeszcze kawę, nie narzucał się jednak, a upewniał czekając na decyzję klienta.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przed wejściem - Page 2 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Przed wejściem [odnośnik]09.06.17 20:24
Chciałbym powiedzieć to samo - że uwielbiam swoją pracę. I w wielu aspektach faktycznie tak było. Kiedy podróżowałem, kiedy poznawałem zupełnie nowe kultury, zawierałem nowe znajomości… Były jednak też przeważające momenty, w których zalewały mnie papiery i to z każdej strony, kiedy druczki i formularze śniły mi się dniami i nocami. A były one nierzadko gorsze od najstraszniejszych koszmarów. O ostatnich dniach lepiej nawet nie mówić - co tu się nie działo. Właściwie to działo się nic, co tylko doprowadzało mnie do szału. A likwidacja Departamentu zbliżająca się wielkimi krokami… Nie, obecnie wszystko runęło mi na głowę. Nie było to przyjemne uczucie. I dobrze było zapomnieć o nim na chwilę. Choćby jedząc czekoladową babeczkę. Sam nie do końca rozumiem idei robienia z jedzenia zabawy - jedzenie ma dla mnie przede wszystkim smakować. Może jest sztuką, w swoim rodzaju także trudną i wykwintną, ale zabawą? Może odczucie zabawy ma się jedząc ciasta i inne wypieki, ale chyba utraciłem już tak wielki entuzjazm by cieszyć się z wybuchających tortów czy innych tego typu rzeczy. Dość posłusznie kiwam głową, powietrze przecina cichy dźwięk zamykania kalendarza i wszystko wydaje się już być załatwione.
- Tak, dziękuję bardzo - mówię szczerym i zadowolonym tonem.
Płacę za babeczkę, zostawiając dodatkowo napiwek. To taka angielska tradycja, ale tym razem i forma podziękowania za dobrą obsługę. Szczerego podziękowania. Nie wymuszonego dorzucenia kilku procent ceny, które nakłada na Ciebie etykieta. Wymieniamy uprzejme pożegnania, a ja chwytam swoje ciastko i zbieram się do opuszczenia lokalu. Jestem świadom tego, że mnóstwo osób rankiem pija jeszcze kawę, lecz ja należę do ludzi, którzy bardzo, bardzo jej nie lubią. Wręcz sam jej zapach przyprawia mnie o mdłości - można powiedzieć, że jestem wiernym fanem herbaty, o tak, Anglik z krwi i kości. Z babeczką, z herbatą, z parasolem. Otwieram drzwi i wita mnie chłodny, rześki wiatr, omiatający ulice Londynu. Mam wrażenie, że kiedy przechodzę przez próg wita mnie zupełnie inna, o wiele mniej kolorowa rzeczywistość i jeszcze chwile moją głowę zaprzątają myśli o tym dziwnym na mnóstwo sposobów, choć pozytywnych, przybytku.

z.t x2


Let's stay lost on our way home
Alastair Nott
Alastair Nott
Zawód : Urzędnik Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Hell is empty and all the devils are here
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3799-alastair-nott https://www.morsmordre.net/t3820-iuventas https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3990-skrytka-bankowa-nr-909 https://www.morsmordre.net/t3821-alastair-nott
Re: Przed wejściem [odnośnik]09.08.17 23:16
22.04?

Dziecięca ciekawość bywa zgubna. Z resztą, to przecież właśnie o ciekawości mówi się, że jest pierwszym stopniem do piekła, prawda? Wściubianie nosa w nieswoje sprawy potrafiło doprowadzić do zguby. Gonienie za białym królikiem, pędząc gdzieś na oślep, może spowodować, że wpadnie się do niemal bezdennej dziury. A oglądanie się co chwila na kolorowe witryny, może sprawić, że młodsza siostra zgubi się starszemu bratu na ulicy Pokątnej i nie będzie miała pojęcia jak też wrócić do rodzinnego sklepu. Bo też właśnie to przydarzyło się w tej chwili młodej lady Ollivander. Ale nie można było ją za to winić. No bo jak, kiedy mijali właśnie w tej chwili najlepszą cukiernię w Londynie?! Kyra musiała przystanąć. Musiała popatrzeć. Na witrynie było zawsze wystawionych tyle cudownych słodkości. Zaczarowane, latające łakocie, przeskakujące przez siebie babeczki, błyszczące ptysie i bezy mruczące piosenki. I kiedy ona oglądała  te wszystkie dziwy, jej brat, zaaferowany czymś innym, nie zauważył że Kyra, której miał przecież doglądać, została w tyle. Wkrótce znikł w tłumie, co sama lady Ollivander zauważyła dopiero po kilku chwilach - kiedy już naoglądała się ciastek i nawymyślała okazji, podczas których mogłaby ich skosztować.
- Te makaroniki byłby by idealne do herbaty, prawda Titus? - zapytała dziewczynka, wskazując jedne z łakoci. Kiedy nie otrzymała odpowiedzi, zmarszczyła brwi i odwróciła się do brata z naburmuszoną miną... ale brata nie było. W niemalże jednej chwili puls Kyry zdecydowanie przyspieszył. Adrenalina ruszyła wyścigiem przez jej żyły, a dziewczynka poczęła się gwałtownie rozglądać w poszukiwaniu znajomej, krótkiej czupryny. Nigdzie jej jednak nie dostrzegła. Wszędzie same nieznane sylwetki, kapelusze, twarze. Była z resztą malutka, niewiele widziała. Raz zdawało jej się, że go dostrzegła. Natychmiast też poleciała do przodu, gotowa okrzyczeć brata, że ją zostawił samą. Kiedy jednak dopadła ramienia czarodzieja, okazało się, że to ktoś inny! Dziewczynka odskoczyła od zaskoczonego chłopaka jak oparzona. Zaraz pędem wróciła pod witrynę Słodkiej Próżności. Może jej głupi brat zorientuje się, że ją tu zostawił i szybko po nią wróci?
- Titus! Titus! - zaczęła wołać rozpaczliwie, a już po chwili jej nawoływania zamieniły się w rozpaczliwe szlochy.
Kyra Ollivander
Kyra Ollivander
Zawód : Zawracacz głowy i siostra na pełen etat
Wiek : 8
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Titooo! Chodź ze mną na ciastkaaa!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4133-kyra-ollivander https://www.morsmordre.net/t5612-kubus#131323 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t4161-kyra-ollivander#83229
Re: Przed wejściem [odnośnik]10.08.17 2:38
W dzisiejszych czasach nie wiele mamy okazji do tego aby nasze życie chociażby przez chwilę stało się bardziej słodsze. Każdy pewnie chciałby odrzucić tą gorycz która dopadała nas za każdym razem kiedy czytaliśmy coraz to nowsze wydanie proroka codziennego, albo kiedy po prostu szło się do pracy do ministerstwa. Nic nie było tak jak powinno, mogłoby się wydawać, że świat powoli zaczyna chylić się ku upadkowi, ale ci którzy byli owładnięci własnymi ideami nie widzieli tego, albo po prostu nie chcieli widzieć. Cele niektórych czarodziejów były tak absurdalne, że wcześniej czy później pochłonęły by i ich życie. Świat się zmieniał, a raczej musiał się zmienić, a człowiek niezmiennie będzie usiłowała sięgnąć samych gwiazd i zapisać się na kartach historii. Tylko dzisiaj... w zasadzie nie ważne było w jaki sposób człowiek zostanie zapamiętany. Liczyło się tylko to, że będzie się o nim mówić. Aurora nie umiała tego zrozumieć oraz zaakceptować. Faktycznie ona sama nie bardzo przejmowała się zdaniem innych ludzi, ponieważ wierzyła, że jeżeli będzie wierna swoim ideom osiągnie więcej niż by usiłowała wpasować się w tłum, ale pomimo tego gdyby nagle przyszedł jej koniec chciałaby aby ludzie mimo wszystko mieli o niej dobre wspomnienia, aby na jej pogrzebie padały słowa uznania... prawdziwe słowa, a nie wymuszone ponieważ o zmarłych nie wypada mówić źle.
Dzisiejszego dnia Aurora sama postanowiła sobie osłodzić dzień. Kiedy skończyła pracę miała ochotę wybrać się do cukierni, aby kupić trochę przysmaków, wrócić do domu, wziąć z biblioteki ojca książkę i zamknąć się z tymi łakociami oraz lekturą w swoim pokoju i nie wychodzić z niego do momentu aż nie skończą się albo słodycze albo książka. Wizja spędzenia tak bardzo bezproduktywnego dnia dzisiaj wprawiała dziewczynę w naprawdę dobry nastrój. Tak też szła sobie spokojnie ulicami pokątnej, co jakiś czas kiwając do niektórych ludzi których znała z pracy, albo nawet jeszcze ze szkoły. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo... spokojny i można by rzec, że nawet lekko tworzył złudzenie normalności. Rudzielec w końcu dostrzegł już znajomą witrynę na której pięknie eksponowały się różnego rodzaju lizaki, cukierki, czy nawet świeże babeczki. Na widok tak kolorowej wystawy ciężko było się nie uśmiechnąć, dla dziewczyny było to niczym światełko w tunelu. Nagle z tego prawie efuroycznego nastroju wyrwał ją najpierw jakiś głosik, a potem cichy tłumiony płacz. Odwróciła się szybko a oczom jej ukazała się dziewczynka, bardzo ładna dziewczynka. Dobre serduszko Aurory drgnęło lekko sprawiając, że i jej samej zrobiło się smutno. Widok płaczącego dziecka nie był przyjemny.
-Hej spokojnie- Powiedziała podchodząc do niej u ukucnęła naprzeciwko niej spoglądając na jej zapłakaną twarzyczkę.
-Dlaczego płaczesz?- Jej głos był spokojny, i jednocześnie ciepły, a na usteczkach rudzielca jawił się delikatny uśmiech. Nie chciała jej straszyć, czy wprowadzać jeszcze większe zamieszanie które na pewno by sprawiło, że zaczęłaby się denerwować jeszcze bardziej. Po prostu chciała ją uspokoić aby dowiedzieć się o co chodzi i po prostu jej pomóc... od tak po ludzku. Brakowało tego w tym świecie takich prostych gestów, jak uśmiech nieznajomego czarodzieja czy czarownicy na ulicy... proste rzeczy a naprawdę mogłyby sprawić, że ten świat byłby znacznie lepszym miejscem.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Przed wejściem [odnośnik]13.08.17 20:21
Młodziutka pierś unosiła się w spazmatycznych próbach uchwycenia oddechu, przy jednoczesnym nawoływaniu brata oraz szlochach. Ciężko było zrobić to wszystko na raz, więc Kyra co rusz dławiła się łzami, imię Titusa urywało się w połowie by po chwili ponownie rozbrzmieć na ulicy. Młode dziewczę coraz rozpaczliwiej próbowało się rozglądać w poszukiwaniu jakiejkolwiek znajomej twarzy, ale jak na złość nikogo nie potrafiła rozpoznać. O tym, by wejść do kawiarni spanikowany umysł również nie pomyślał - a przecież w środku mógł urzędować Bertie, jeden z przyjaciół jej brata! Rodzice nie pochwalali tej przyjaźni, bo obaj młodzi mężczyźni mieli skłonności do psot, w których to Kyra czasem próbowała im towarzyszyć... no ale Bertie nie był z żadnej szlacheckiej rodziny, co zawsze wypominał Titusowi tata i dlatego też go nie lubił. Mała lady Ollivander jednak bardzo go lubiła, bo czasem przynosił jej ciastka i była pewna, że gdyby go teraz spotkała, na pewno zachowałby się jak rycerz w złotej zbroi i by ją uratował. Niestety, owego ratunku chwilowo z żadnej strony próżno było wyczekiwać.
Tak przynajmniej myślała, wpadając w coraz większą panikę, kiedy to nagle przed jej oczami zmaterializował się ... ktoś. Kyra nie znała kobiety, która pojawiła się przed nią, i z zaskoczenia na chwilę przestała płakać. Do tej pory mijający ją ludzie tylko krzywo spoglądali na płaczącego dzieciaka, zapewne sądząc, że bachor zgubił się jakiejś matce i zaczął płakać, bo ta nie chciała kupić jej słodyczy. Kyra zamrugała więc, zaskoczona, chociaż już po chwili do jej oczu napłynęły nowe łzy.
- Bo.. bo ja... Titus... ja... on... - młode zwykle było dość wygadane, ale przez wciąż targające nią szlochy Kyra nie potrafiła sklecić jednego, sensownego zdania. Pojedyncze wyrazy wpadały spomiędzy jej ust, nie tworząc zbytnio logicznej całości - wciąż telepało ją od środka, mimo iż zaczęło w niej również kiełkować ziarenko nadziei, że może ta miła pani jej pomoże. Niby mama mówiła zawsze by nie rozmawiać z nieznajomymi, ale przecież gorzej już być nie mogło, prawda? - I Titus... on... ja tutaj... i jego... i nie ma... i ja...
Kyra Ollivander
Kyra Ollivander
Zawód : Zawracacz głowy i siostra na pełen etat
Wiek : 8
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Titooo! Chodź ze mną na ciastkaaa!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4133-kyra-ollivander https://www.morsmordre.net/t5612-kubus#131323 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t4161-kyra-ollivander#83229
Re: Przed wejściem [odnośnik]14.08.17 23:39
Aurora o dziwo naprawdę rozumiała dziewczynkę. I chociaż rudzielcowi nigdy tak naprawdę nie zdarzyło się zgubić rodzicom, to pamiętała kiedy jej ojciec umarł... jak się wtedy czuła. Domyślała się, że było to uczucie bardzo podobne tylko spotęgowane o myśl, że już nigdy tej osoby się nie odnajdzie. Lady Greengrass uśmiechnęła się tylko lekko w kierunku dziewczynki i wyciągnęła ze swojej małej torebeczki wysadzanej perełkami chusteczkę którą to podała zapłakanej dziewczynce.
-Przestań płakać, wytrzyj oczka bo szkoda łzami skalać takie piękne tęczówki- Powiedziała i pogłaskała delikatnie dziewczynkę po głowie.
-Pomogę ci znaleźć twoją zgubę. No, ale aby potem rodzice nie nakrzyczeli na ciebie, że zadajesz się z nieznajomymi.- Wzięła głęboki wdech i odgarnęła ze swojej twarzy parę niesfornych długich rudych włosów.
-Nazywam się Aurora Greengrass, i szkolę się na aurora... tak wiem, ciekawy zbieg okoliczności. Znaczy moje imię i zawód który chcę wykonywać- Zaśmiała się cicho. Chciała w jakiś sposób rozładować napięcie, i uspokoić dziewczynkę. W końcu taka zapłakana i spanikowana tak naprawdę na niewiele się zda.
-A ty... jak się nazywasz? i z kim tutaj przyszłaś? albo gdzie mieszkasz? to od razu ciebie tam odprowadzę- Naprawdę było jej szkoda dziewczynki, że musiała przechodzić przez coś takiego. Z perspektywy ludzi którzy ją mijali najpewniej nie było to powodem do płaczu czy też paniki, ale Aurora wiedziała, że to wspomnienie na pewno zostanie w główce dziewczynki na bardzo długo. Tak Aurora umiała patrzeć... a dzięki temu, że sama zachowała poniekąd umysł dziecka wiedziała przez co ta dziewczynka musiała przechodzić. Nie było nic gorszego niż zgubienie jedynej przyjaznej twarz w tłumie innych którzy patrzyli na nas z wyższością, albo z góry oceniali. Przecież ona sama była dokładnie w takiej samej sytuacji.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Przed wejściem [odnośnik]20.08.17 1:27
Słysząc spokojny głos nieznajomej oraz czując głaskanie po głowie, Kyra przestała za wszelką cenę próbować opowiedzieć kobiecie, co się stało. Przyjęła za to chusteczkę, pospiesznie otarła nią oczy oraz nieco hałaśliwie wydmuchała nos - normalnie nie zachowałaby się tak głośno, ani tak ordynarnie, ale w chwili wielkiego zdenerwowania średnio przejmowała się manierami. Z resztą, mama zawsze jej powtarzała, że jej zdrowie było najważniejsze... a Kyra miała świadomość tego, że jeśli jeszcze bardziej się zdenerwuje i - Merlinie uchowaj - spróbuje zacząć biegać w poszukiwaniu Titusa, nie daj losie, złapie ją atak sepentyny. A przecież tak o siebie dbała i tak bardzo troszczyli się o nią jej najbliżsi, że już od dłuższego czasu jej choroba nie dawała o sobie znać. Gdyby stało się to teraz, byłby to chyba najgorszy scenariusz z możliwych.
A skoro jednak ktoś się zatrzymał i postanowił jej pomóc, Kyra zaczęła oddychać nieco spokojniej, płacz powoli zaś ustępował. Rodzice nigdy nie pochwalali wpadania w panikę, chociaż była przekonana, że w obecnej sytuacji panikowali by tak samo jak ona! Dziewczynka postanowiła skupić się mocno na słowach nieznajomej, w końcu była ona w tym momencie jedynym promyczkiem nadziei dla zagubionej dziewczynki.
- Kyra... Kyra Ollivander - przedstawiła się. Nazwisko rudowłosej kobiety było z resztą jej znane. Nie miała może nigdy kontaktu z którymkolwiek z przedstawicieli tego rodu ale... no właśnie! Kojarzyła, że jest to inny ród szlachecki! A więc miała duże szczęście. Szlachciankom można było zaufać, one przecież nie zrobią krzywdy dziecku, prawda? Jeszcze na dodatek, jeśli jest to ktoś, kto się szkoli na aurora! Aurorzy są takimi policjantami, prawda? - Ja... ja zgubiłam brata. On szedł do naszego sklepu... do sklepu z różdżkami... Na pewno pani go kojarzy? Sklep z różdżkami Ollivanderów?
Kyra Ollivander
Kyra Ollivander
Zawód : Zawracacz głowy i siostra na pełen etat
Wiek : 8
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Titooo! Chodź ze mną na ciastkaaa!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4133-kyra-ollivander https://www.morsmordre.net/t5612-kubus#131323 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t4161-kyra-ollivander#83229
Re: Przed wejściem [odnośnik]20.08.17 19:57
Dziewczyna uśmiechała się delikatnie obserwując jak dziewczynka stara doprowadzić się do porządku. Aurora nie oczekiwałaby od niej aby w takiej chwili zachowała się jak dama, chociaż on sama kiedy była dzieckiem często była strofowana przez matkę kiedy tylko zaczęła płakać. Mówiła jej, że to nie wypada, że prawdziwa dama nigdy nie powinna mieć powodów do łez, a nawet jeśli to nie okazywać tego publicznie. Co było kompletną głupotą i z biegiem czasu rudzielec zrozumiał, że w tym chodzi tak naprawdę o coś innego. Kobieta nie powinna pokazywać publicznie swojej słabości, bowiem żyjemy w takich czasach, że przez słabość nic się nie zmieni. Tylko jeżeli uda się udowodnić, że kobiety potrafią być tak samo silne jak mężczyźni... ba chwilami były nawet bardziej wytrzymałe. W końcu to na nich spadł obowiązek rodzenia dzieci, a na dodatek ich wybory nigdy nie były sprawiedliwe, czy łatwe. Mężczyźni mieli mniejszy problem, a przynajmniej w niektórych sprawach. Oczywiście Aurora nie była zwolenniczką tego aby świat przejęły kobiety. Tak naprawdę jedyne czego chciała to tego aby każdy mógł żyć takim życiem jakiego sam pragnął. Bez z góry ustalonej przyszłości.
-Tak niezwykle dobrze znam ten sklep- Uśmiechnęła się lekko i w końcu wyprostowała się wyciągając w kierunku dziewczynki rękę, tak dla pewności aby na dodatek jeszcze jej się nie zgubiła bo to była by naprawdę porażka już kompletna.
-Pamiętam jak kupowałam tam swoja pierwszą różdżkę.- Powiedziała i pokazała na pas swojej sukienki spod którego można było zobaczyć kawałek różdżki, którą mugole najpewniej nazwali by bezużytecznym kawałkiem drewna.
-I muszę przyznać, że były to niezwykle udane zakupy. Można powiedzieć, że moja różdżka jest moją jedyną największa przyjaciółką aż do samego końca- Tak dziewczyna z kawałkiem tego drewna naprawdę dobrze się rozumiała. Naturalnie jak to w każdej przyjaźni zdarzały się lepsze i gorsze dni, czasami różdżka kompletnie nie słuchała swojej właścicielki, ale dziewczyna wiedziała, że kiedy będzie w niebezpieczeństwie będzie mogła na nią liczyć.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Przed wejściem [odnośnik]24.08.17 14:37
Nie dała rady uspokoić się całkowicie - była dość wrażliwą dziewczynką, a fakt że zgubiła się w tłumie, wciąż napawał jej serce strachem. W jej głowie obraz ten podkolorowany był jeszcze bardziej - widziała siebie samą pośród nocy, mijaną przez miliony bezdusznych postaci pozbawionych twarzy. Bez nadziei i jakiejkolwiek szansy na pomoc! Dziecięca wyobraźnia potrafiła być czasem wspaniała, a innym razem prawdziwie przerażająca. Na szczęście obrazek ten blakł już w jej umyśle ale zapewne całkowicie uspokoić się Kyra mogła dopiero w momencie, kiedy znajdą się tuż przed sklepem.
Dziewczynka chwyciła więc mocno rękę rudowłosej szlachcianki i dała się poprowadzić, starając się jednak mimo wszystko rozglądać w poszukiwaniu brata i próbując rozpoznać okolicę. Obdarzyła swoją wybawicielkę pewną dozą zaufania, głównie przez wzgląd na jej nazwisko, jednakże pamiętała nauki rodziców - cały czas gotowa była wyrwać jej rękę, gdyby zauważyła, że idą w jakieś dziwne rejony, które przestają przypominać Pokątną!
... a przynajmniej tak było do momentu gdy Aurora nie zaczęła gadać o różdżkach. Oczy dziewczynki rozjaśnił jasny blask, kiedy zobaczyła ów magiczny artefakt, którego wyrobem i sprzedażą zajmował się jej ród. Kyra naturalnie również interesowała się tematem, choć nigdy nie miała być tak zdolnym twórcą jak jej brat. Nawet jej w tym kierunku nie szkolono, choć sama chłonęła wiedzę jak gąbka.
Dlatego też aż przystanęła i spojrzała na Aurorę wielkimi, proszącymi oczami.
- Bardzo się cieszę, że jest pani zadowolona z różdżki kupionej u nas. Prawdopodobnie zrobił ją mój tata! - stwierdziła głosem pewnym siebie. Gdy już dochodziło do gadania o różdżkach, Kyra gotowa była zapomnieć niemal o całym świecie - A czy może... może mogłabym ją na chwilę potrzymać...? Chciałabym... Ymm... Chciałabym spróbować zgadnąć drewno i... i rdzeń...
Uwielbiała takie ćwiczenia. Nie miała jednak do czynienia z wieloma różdżkami. Te należące do mamy, taty i brata już obmacała. Swojej jeszcze nie miała. A nawet Titus nie pozwalał jej za bardzo buszować w pracowni, ani tym bardziej w sklepie. A ona tak uwielbiała ćwiczyć swoją wiedzę!
Kyra Ollivander
Kyra Ollivander
Zawód : Zawracacz głowy i siostra na pełen etat
Wiek : 8
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Titooo! Chodź ze mną na ciastkaaa!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4133-kyra-ollivander https://www.morsmordre.net/t5612-kubus#131323 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t4161-kyra-ollivander#83229
Re: Przed wejściem [odnośnik]24.08.17 19:18
W zasadzie nic dziwnego, że matka Aurory tak bardzo nalegała na to aby ta w końcu znalazła sobie męża, i urodziła dzieci. Rudzielec często słyszał, że byłaby naprawdę dobrą matką dla swoich dzieci, bo tyle empatii i ciepła w dzisiejszych czasach tak naprawdę ze świecą szukać. Niezwykle łatwo było ja poruszyć swoją historią, przez co też miała miękkie serce, i to było główną obawą jej współpracowników. Czy w chwili zagrożenia będzie w stanie odesłać jakiegoś złoczyńce bez względu na to jak bardzo traumatyczne miał życie. Z resztą ona sama często też nad tym się zastanawiała bo przecież kto lepiej ją będzie znać niż ona sama, chociaż czasami sama siebie umiała zaskoczyć, co nie zmieniało faktu, że pewne swoje odruchy znała już na pamięć. I właśnie dzięki tym odruchom oraz temu, że raczej rzadko się zastanawia to właśnie ona trzyma dłoń dziewczynki i prowadzi prosto do sklepu w którym ona sama była tak naprawdę tylko raz w życiu, i miała nadzieję, że nie będzie musiała nigdy ponownie tam zawitać, bo jeżeli taka chwila nastanie to oznaczać będzie, że jej różdżka i zarazem przyjaciółka nie będzie wstanie jej już pomagać. Aurora nawet nie próbowała sobie wyobrazić tego jak by się czuła gdyby straciła w zasadzie jedyną swoja broń. Z resztą nie ma co się martwic na zaś prawda, warto iść do przodu nie zastanawiając się nad tym co by było gdyby.
-No to musisz być z niego bardzo dumna. Skoro jego różdżka tak dobrze sprawdza się u mnie to u innych pewnie również. A to na pewno nie jest łatwa sztuka- Ona sama wiedziała na temat różdżek tyle ile każdy przeciętny czarodziej który nie ma z nimi styczności nacodzień. Czyli, że to ona wybiera sobie właściciela, że różnego rodzaju włókna i drewna wspomagają pewnego rodzaju magię, oraz często wykazują skłonności do konkretnych cech charakteru. Mimo wszystko na pewno była to bardzo podstawowa i niezwykle ogólna wiedza, którą każdy albo wyniósł z domu albo właśnie ze sklepu Olivander'ów. Kiedy dziewczynka poprosiła aby Aurora pokazała jej różdżkę dziewczyna zdziwiła się na początku. Cóż zawsze uczono ją, że nigdy nie wolno oddawać swojej różdżki, ale przecież to było dziecko, co mogła niby z nią zrobić.
-No dobrze, tylko uważaj- Powiedziała i powoli wyciągnęła różdżkę zza pasa sukienki i podała ją dziewczynce, i czekała... była naprawdę ciekawa czy tak młoda osóbka będzie w stanie w poprawny sposób odgadnąć, czy raczej dowiedzieć się z czego jest zrobiona jej różdżka. Aurorze zawsze to imponowało, ona kompletnie nie umiała rozpoznać ani drewna ani rdzenia. Tak naprawdę dla niej każda różdżka była taka sama, tylko czasami różniły się zdobieniami.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Przed wejściem [odnośnik]25.08.17 1:20
- Bardzo dumna! - zawołała pełna podekscytowania. - Tata robi najlepsze różdżki pod słońcem! Ale kiedyś mój brat będzie robić jeszcze lepsze.
Rodzina i różdżki. To były dwa tematy na które Kyra mogła rozprawiać godzinami. Była bardzo mocno związana z każdym z rodu Ollivanderów, również nieco dalszą rodziną w postaci kuzynów. I nie liczył się tutaj wiek - wśród jej krewnych i tak nie było dzieci w jej wieku, więc Kyra bawiła się z każdym, kto nawinął się jej pod rękę. Aurora również mogłaby zostać towarzyszką jej zabaw, jeśli tylko miałyby sposobność znów się spotkać i jeśli młoda lady zaufałaby rudowłosej. Rodzina pewnie nie miałaby nic przeciwko - pozwalali Kyrze na całkiem sporo, chcąc by czerpała z życia jak najwięcej. Nikt póki co nie wybiegał zbyt daleko w jej przyszłość - ze zwyczajnej obawy o jej zdrowie.
Kiedy Aurora (pełna wahania, co było jak najbardziej zrozumiałe) wręczyła dziewczynce swoją różdżkę, Kyra rozpromieniła się szeroko. No bo kto mógłby się oprzeć takiemu uroczemu, proszącemu spojrzeniu?
Ona z resztą naprawdę nie chciała narobić żadnych szkód! Ujęła różdżkę bardzo delikatnie, ostrożnie, uważając jednak by nie upuścić jej na ziemię.  Jej spojrzenie niemal z miejsca się wyostrzyło. Przyszłością Kyry nigdy nie miało być tworzenie różdżek - była kobietą, więc prawdopodobnie skończy jako badacz nowych rdzeni lub drzew, które nadawałyby się do produkcji. Miała jednak do tego dryg, jak każdy Ollivander. Obróciła różdżkę kilkakrotnie, oglądając ją z każdej strony. Tak jak się spodziewała, pomiędzy zdobieniami w drewnie odnalazła starannie wkomponowany znaczek jej ojca - podpis twórcy różdżki, artysty, który oznaczył swoje dzieło. Potem skupiła się na samym drewnie. Titus zawsze jej powtarzał, jaką furorę robił wśród uczniów Hogwartu, kiedy odgadywał jakich składników użyto do zrobienia ich różdżek. Kyra też chciała poczuć tę sławę na własnej skórze.
- To chyba hurma... Wspiera właściciela. - mruknęła zamyślona. Nie widziała wiele różdżek wykonanych z tego drewna. Nie potrafiła też wiele więcej o nim powiedzieć. - Ale rdzeń... to coś potężnego, drapieżnego... ale nie potrafię powiedzieć.
Pełna rozczarowania oddała Aurorze różdżkę. Cóż, była zła że nie była w stanie rozpoznać obu rzeczy. Drewno było proste, w końcu było je widać. Rdzenia natomiast trzeba było wysłuchać. Kyra oczywiście to zrobiła, ale nie potrafiła go zidentyfikować. Ale nie można jej było winić, pazur sfinksa był w końcu rdzeniem bardzo rzadko spotykanym. Nie zetknęła się z nim chyba jeszcze ani razu w swoim krótkim życiu. Zagadka zaprzątałaby zapewne jej umysł jeszcze długo, gdyby nie fakt, że właśnie oto na horyzoncie dostrzegła znajomą twarz. Nie był to jednak Titus a jej drogi kuzyn!
- Uly! - zawołała radośnie, wyrywając do przodu. Mężczyzna był wyraźnie zaniepokojony a na widok dziewczynki, na jego twarzy odmalowała się niewysłowiona ulga. Jej głupiutki brat musiał poprosić kuzyna o pomoc w jej poszukiwaniach! Całkiem sprytnie!
Po ogólnych oględzinach i pięciokrotnym sprawdzeniu czy nic się jej nie stało, Ulysses podziękował gorąco Aurorze za odnalezienie i przyprowadzenie młodej. Sama dziewczynka również podziękowała i ukłoniła się. Zaraz potem kuzynostwo Ollivanderów oddaliło się - a Kyra zaraz zaczęła opowiadać mężczyźnie o rdzeniu, którego nie potrafiła nazwać. Liczyła, że powie jej, co to było.

zt
Kyra Ollivander
Kyra Ollivander
Zawód : Zawracacz głowy i siostra na pełen etat
Wiek : 8
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Titooo! Chodź ze mną na ciastkaaa!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4133-kyra-ollivander https://www.morsmordre.net/t5612-kubus#131323 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t4161-kyra-ollivander#83229
Re: Przed wejściem [odnośnik]15.02.18 3:41
2.06

W ostatnich dniach, kiedy po świecie wciąż szalały anomalie, przewidzenie jaka danego dnia będzie pogoda, było niemalże niemożliwe. Choć czasami niebo wydawało się w miarę "stabilne", zwykle i tak trzeba było być przygotowanym by w słoneczny dzień móc w razie potrzeby wyciągnąć parasol i osłonić się przed deszczem lub gęsto padającym śniegiem. Sytuacja komplikowała się tym bardziej, gdy dochodziło do ubioru, tu bowiem rodziło się pytanie - ubrać się na cebulkę czy nieco lżej?
Tego dnia Lunara ubrała się raczej ciepło. Chociaż w Salisbury, skąd ruszyła, słońce nieśmiało przebijało się przez chmury, niosąc za sobą raczej spokojną aurę, tak w stolicy aura była zdecydowanie inna. Wiał dość silny wiatr, było zimno a w powietrzu czuć było mróz. Ha! Dobrze zrobiła, wybierając ten gruby płaszcz!
Tak naprawdę wcale nie lubiła przebywać w mieście. Chociaż jej Salisbury także nie należało do najmniejszych miast, było zdecydowanie spokojniejsze i mniej zatłoczone niż Londyn. Nauczona życia na odludziu, Lunara preferowała naturę, spokój i ciszę. Wśród zgiełku ruchu ulicznego i tłumów pędzących to w jedną, to w drugą stronę stronę, czuła się najzwyczajniej w świecie otoczona, osaczona. Niestety, pewne sprawy na Pokątnej nie mogły załatwić się same, więc kobieta, chcąc czy też nie chcąc, musiała się udać w samo centrum magicznego Londynu. Tak jakby nie dało się załatwić wszystkiego przez sowę!
Jej pierwotnym zamysłem było załatwić wszystko jak najszybciej, a potem skorzystanie z sieci Fiuu i powrót do domu. Wciąż czuła się nieco słabo po ostatniej pełni, zrzucała to na karb anomalii ( widać nawet wilkołaki reagowały nieco gwałtowniej na szalejącą magię!). Jej wizyta na Pokątnej nie mogła się jednak obejść bez Lunara straciła na chwilę swój główny cel z oczu a jej uwaga skupiła się na czymś zupełnie innym. A żeby być dokładnym - na ciastkach. Gdy mijała budynek w którym mieściła się Słodka Próżności, Greyback powędrowała wzrokiem ku witrynie sklepowej... i odpłynęła. Widok puszystych, kolorowych wypieków, przyozdobionych czekoladą, bitą śmietaną i owocami niemal od razu sprawił, że do ust napłynęła jej ślinka. Lubiła słodycze "na sucho", jednak jeszcze lepiej sprawdzały sie jako dodatek do kawy. Może więc wejdzie i kupi chociaż kilka? Mogłaby też poczęstować As'a i jego siostrę... Chociaż... przecież tak naprawdę mogła sama coś upiec. Jej wyroby może nie były tak piękne, ale na pewno równie smaczne, albo i smaczniejsze! Tego była pewna.
Zapatrzona w kuszące ciastka, obracające się na zaczarowanych talerzykach ustawionych w witrynie, nawet nie zauważyła, kiedy niebo zasnuło się ciemnymi chmurami. Do jej nosa doleciał kolejny zapach, zdecydowanie przyjemny i znajomy - ale raczej niepasujący do otoczenia. Woń jagód i pieczonych jabłek mogła zrozumieć, stała w końcu koło cukierni! Ale zapach lasu w środku miasta? Pokręciła głową, wyrywając się z zamyślenia. Postawiła wyżej kołnierz, chcąc ruszyć w dalszą drogę. To wtedy poczuła na czubku głowy pierwsze krople deszczu. Szybko więc schroniła się pod daszkiem przed Słodką Próżności (jak na złość, nie wzięła dziś parasola!). Było już jednak za późno - amortencja znajdująca się w kroplach deszczu już zaczęła działać.


You know that hiding ain't gonna keep you safe,
Because the tears on your face,
They leak and leave a trace,
So just when you think the true love's begun, run!
Lunara Greyback
Lunara Greyback
Zawód : Opiekunka hipogryfów
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Bycie stałym punktem we wciąż zmieniającym się świecie, jest największym wyczynem wojownika.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5054-lunara-greyback#108735 https://www.morsmordre.net/t5376-piorka#121476 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f96-salisbury-milford-mill-road-19 https://www.morsmordre.net/t5442-lunara-yvonne-greyback#124096
Re: Przed wejściem [odnośnik]15.02.18 19:50
Niestabilność pogody niespecjalnie go zrażała do świata, przeciwnie, ten stał się nagle o wiele ciekawszy, zdecydowanie bardziej zaskakujący niż niegdyś, czyli w czasach jeszcze przed wystąpieniem anomalii. Przyjemnie było chodzić skąpanym w promieniach słonecznych, chwilę później narażać się na silne podmuchy wiatru hulającego nawet w wąskich uliczkach Londynu, a potem moknąć w gwałtownej ulewie czy obserwować leniwie spadające płatki śniegu i to, jak topnieją po zetknięciu z jakąkolwiek powierzchnią. Nocne burze też miały swój urok, podczas których niebo przecinały przeraźliwie ostre w swej świetlistości błyskawice przy spóźnionym akompaniamencie donośnych grzmotów. Szalone tempo zmieniającej się pogody pokrywało się z tym tempem to spowalniających, to pędzących myśli i emocji. Odnajdywał własny porządek w tym otaczającym go zewsząd chaosie, a jednak w głębi ducha pozostawał niespokojny, co nakazywało mu zachowanie czujności.
Przemierzanie Pokątnej było tak proste i naturalne. Lubił uderzać podeszwami w brukowaną ulicę, rozglądać się po bokach w poszukiwaniu ciekawych wystaw ulokowanym bezpiecznie za szklanymi witrynami. Kiedy wykonał już wszystkie sprawunki – załatwił swoje sprawy w Banku Gringotta i odebrał w imieniu swej matki kilka eliksirów z apteki Sluga i Jiggersa, co odkładał już od kilku dni, narażając się tym samym na niezadowolenie rodzicielki – mógł przechadzać się beztrosko między resztą atrakcyjnych lokali. Mijając cukiernię mimowolnie zerknął na stojącą przy witrynie kobiecą postać. Wyglądała nieco przezabawnie, kiedy tak łakomym wzrokiem, dziwnie kontrastującym ze smukłą sylwetką, obdarzała smakołyki, od których odgradzała ją przeklęta szyba. Dopiero po chwili zauważył jak szybko ciemne chmury przesłoniły niebo, a wszystko przez pierwsze krople, które uderzyły w jego ciało. Gdy już zaczęło prawdziwie lać, instynktownie poszedł za przykładem nieznajomej i wszedł z nią pod daszek cukierni.
Zatrzymując się przy nieznajomej, wówczas nastąpiło kilka dziwnych rzeczy, które były mieszanką różnych bodźców. W jego nozdrza uderzył słodki zapach ciasteczek, wyczuwał aromat deszczu, ale mógłby przysiąc, że jego płuca wypełniały się wonią kwitnących lip i zapachem rdzy. Z kolei przed oczyma miał najbardziej urodziwą kobietę i przez chwilę myślał, że tylko ją sobie wyśnił. Owinięta ciepłym płaszczem, z przyklejonymi do czoła mokrymi kosmykami o idealnym odcieniu brązu, które na myśl przywiodło mu czekoladę. I te piwne oczy przeszywające go na wskroś. Spiął się niczym struna, prostując usilnie, aby wydać się bardziej pewnym siebie i dostojnym, choć na jego policzkach rozlazły się gorące i czerwone plamy świadczące o onieśmieleniu. Serce zabiło mu nieco szybciej, gdy przysunął się odrobinę, aby znaleźć się tuż przed kobietą, niecałe kilkanaście centymetrów od niej, kiedy tak naprawdę marzył o skróceniu dystansu między nimi do zaledwie kilku, a nawet całkowitym pozbyciu się przestrzeni między ich ciałami. To było tak irracjonalne pragnienie, niepodobne do niego.
Mógłbym schronić się przed deszczem wraz z panią? – spytał bezwiednie niskim, nieco zachrypniętym głosem. Zaraz ta wypowiedź wydała mu się mocno głupia, zbyt infantylna, lecz nie mógł cofnąć słów. Miał tylko nadzieję, że mimo wszystko udało mu się sprawić dobre wrażenie. Jednak bardziej ważna kwestia zaprzątała jego myśli. Wpatrywał się w nieznajomą, nie do końca rozumiejąc jak anioł mógł zstąpić z nieba. Te piwne oczy już go pochłonęły, zatonął w nich bezpowrotnie.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black

Strona 2 z 16 Previous  1, 2, 3 ... 9 ... 16  Next

Przed wejściem
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach