Wydarzenia


Ekipa forum
Przedpokój
AutorWiadomość
Przedpokój [odnośnik]31.10.16 18:57
First topic message reminder :

Przedpokój

Jaki przedpokój jest, każdy widzi. Standardy wg kawalerskiego życia ulepszony przez wizytność kobiecego grona w postaci siostry. Skamander wciąż nie wie, jak znalazło się tam lustro. I po co. Aktualnie urozmaicone zieleniną również za przyczyną siostry...
Ściany wciąż mają oznaki pobielania, a większość elementów zrobiona jest w drewnie. Stołek przy ścianie zazwyczaj jest za mały by na nim usiąść, ale idealnie służy za prowizoryczny wieszak.


Darkness brings evil things
the reckoning begins


Ostatnio zmieniony przez Samuel Skamander dnia 26.04.19 12:29, w całości zmieniany 1 raz
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Przedpokój - Page 3 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340

Re: Przedpokój [odnośnik]06.03.19 14:05
Kiwnął potakująco głową. Longbottom przeżył, a do tego powstrzymał Voldemorta przed dokończeniem na nim egzekucji. Uratował go. Nie tak to powinno jednak wyglądać. Kiwną po raz drugi, niechętnie, gdy Samuel wspomniał o kolejnym spotkaniu. Żywił jednak nadzieję, że Alexander, jak również Archibald bądź Lucan go w tym wyręczą. Dwóch ostatnich czarodziei zdecydowanie lepiej orientowało się w szlachetnym pół światku więc być może będą potrafili przetoczyć więcej nazwisk.
- Musimy dowiedzieć się czy istnieje sposób by go w ogóle pokonać lub osłabić - poprawił nieco Justine nie wierząc już w to, że sama wiedza na temat tego kim był Voldemort mogła im w jakikolwiek sposób pomóc. Ujawnił się, był potężny i posiadał jeszcze potężniejszą broń. Wątpił czy samo dokopanie się do jego personaliów sprawiło że poczułby się jakkolwiek zagrożony. Nie kiedy posiadał taką potęgę.
Uniósł ramię by zapewnić czarownicy łatwiejszy dostęp do żeber nad którymi się teraz pochylała.
- Nie mam pojęcia. Nie widziałem go w burze - nie wiedział czy Alex zaczął czynić jakieś realne kroki w celu złożenia zeznań czy jedynie wszystkich informować o tym przy każdej nadarzającej się okazji - Nie wiem jednak czy na to już nie za późno. Malfoy za poparciem wiecie kogo stał się ministrem, ci którzy są wśród winnych zostali nestorami. Biuro nie będzie miało takiej siły by cokolwiek im zrobić. Tak samo jak śledztwo Longbottoma w sprawie Rosiera do którego się zgłosiłem. Teraz będzie to farsą, którą umorzą za sugestią ministra w przeciągu kilku tygodni - tak to widział i wcale mu się to nie podobało. Przepełniała go gorycz i bezsilność. Piętrzące się potknięcia oraz błędy zdawały się być jaskrawsze niż kiedykolwiek. Każdy je popełnia, lecz oni nie powinni. Nie kiedy mieli za przeciwnika kogoś takiego. Odchylił się poddając się delikatnemu naciskowi dłoni byłej ratowniczki.
- A czy kamień wskrzeszenia się tą kością stał? - zauważył sucho. To też był artefakt o potężnej mocy, a jednak żaden z Zakonników nie rościł sobie do niego prawa. Czemu z różdżką miałoby być inaczej...? - Mamy przecież hierarchię - dodał chcąc przekonać do tego bardziej siebie, oddalając pomysł, że wówczas on pragnąłby stać na jej czele.
odchylił się mocniej chcąc zapewnić komfort pracy Tonks. Miał szczęście, że spotkał ją tutaj i że była w stanie mu udzielić fachowej pomocy. Tym bardziej, że wydawała się w jakiś sposób rozkojarzona, przemęczona? Niechętnie przyglądał się drobnym niciom blizn, które najpewniej nie zniknął z jego ciała. Nie uważał je za coś czym mógłby się chełpić. Bez względu na to, kto zadawał szramę na skórze ta zawsze była w jego odczuciu dowodem słabości.
- Sam, przyniósłbyś mi jakąś koszule?


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Przedpokój [odnośnik]08.03.19 12:21
Sam miał rację, chociaż wiedziała jak ciężko jest opowiadać o tym, co się przeszło nawet, jeśli robiło się to przed grupą ludzi, których jednoczył ten sam cel. Pamiętała jak opowiadała o Hogwarckiej Złotej Wieży, o tym, co przydarzyło się im tam. Zawiesiła na nim spojrzenie.
- Może ustępujący nestorzy zostali poddani wpływom innych. Może samego Voldemorta, który zasugerował zamianę. Może rozsądek Prewetta nakazywał mu wyznaczyć swoje następce który zna i który nie odstaje wiekiem od reszty. Może to jedynie zbieg okoliczności. Trudno będzie dowiedzieć się prawdy. - spoglądała na Samuela dopiero uświadamiając sobie, że wypuściła myśli na wierzch i pozwoliła im rozlać się między nimi. Przeniosła wzrok na Anthony’ego i zmarszczyła lekko brwi. Musieli go osłabić i pokonać. Miał rację.
- Czy poznając osobę nie mamy przypadkiem więcej możliwości na poznanie słabości? Oni tak działają. Atakują bezpośrednio a jak to nie działa w to, co najważniejsze. Jednak żeby mogli w to trafić muszą wiedzieć co tym jest. - wzruszyła lekko ramionami przyglądając się żebrom. Uniosła lewą dłoń i przesunęła nią po skórze. - Episkey Maxima. - mruknęła celując w wielkie zasinienie, ale od razu rzuciła zaklęcie drugi raz, na bark. - Episkey. - i zaczęła powoli go obchodzić słuchając słów, które wypowiadali. Wszysztko komplikowało się coraz mocniej i musieli coraz dokładniej uważać na każdy kolejny krok którego się podejmą. Zwłaszcza, że nie byli już anonimowi dla swoich wrogów. Zmarszczyła lekko brwi i westchnęła na słowa Anthonyego, to nie znaczyło nic dobrego. Bez realnej podkładki nie są w stanie zrobić nic, a z Malfoyem ministrem jeszcze mniej.
- Paxo Maxima. - wyszeptała jako ostanie przykładając różdżkę do jego skroni. Wsadziła różdżkę do kieszeni, położyła dłoń na ramieniu Anthony’ego i przeszła przez kuchnię do siatki którą podniosła. Jakiś cień przemknął po ścianie, zerknęła w tamtym kierunku jednak powróciła do wyciągania rzeczy. Warzyw i mięsa. Ognistą wyciągnęła i wsadziła do barku. Musieli coś zjeść. Ściągnęła z półki książkę, którą przyniosła wcześniej i otworzyła ją na zaznaczonej pergaminem stronie z łatwą do zrobienia dla niej potrawą. - Musicie coś zjeść, oboje. - zadecydowała spokojnie oddalając się od stołu.
Wyciągnęła mięso i zaczęła je kroić, rozlała olej na patelni pod którą włączyła gaz, na niej już po chwili wylądował kurczak i cebula. Odwróciła się i spojrzała na Anthonyego. Wzruszyła lekko ramionami.
- Mamy, rzeczywiście. - zgodziła się z nim jedynie odwracając na powrót do blatu kuchennego. Pokroiła pieczarki i dorzuciła je na patelnię, w mniejszym garnku gotowana woda wrzała, wrzuciła do niej ryż. Posiekała też paprykę którą dodała do wszystkiego i cukinię. Pozwoliła by wszystko prażyło się wsypując ryż. Patrząc na patelnię rozmyślała spokojnie. Mieli ją, rzeczywiście, ale czy rzeczywiście? Zakonnicy kwestionowali wybory gwardzistów, a nawet rzucali w ich kierunku oskarżenia - pamiętała słowa, które padły w kierunku Brendana. Czy oni sami między sobą byliby w stanie zdecydować. Czy żal, poczucie niesprawiedliwości albo myśl “ja zrobiłbym więcej” nie doprowadziły by do scysji? Nie wiedziała. Kolor wody z ryżem zmienił kolor. Nabrała odrobinę mlecznego koloru, wzięła go trochę na łyżkę i gdy stwierdziła, że jest odpowiednio miękki odcedzić go. Przemieszała w patelni coś na zasadzie prostego gulaszu dochodziło do siebie. Dobrze. Wyciągnęła dwa talerze i rozrzuciła na nich ryż, na którym położyła jedzenie z patelni. Postawiła to na stole przed Anthonym i Samem, kładąc na nim widelce. Położyła dłoń na ramieniu Gwardzisty i spojrzała na niego z góry. - Znikam, jakby coś… - zaczęła ale nie skończyła. Skinęła głową przechodząc do korytarza w którym wsunęła na nogi buty. I tak przyszła tutaj tylko po to. Nie musiała dłużej zostawać. Zresztą nie powinna, Anthony potrzebował spokoju, odpoczynku i wsparcia. Sam rozumiał go najlepiej. Zapięła na biodrach pasek z fiolkami i narzuciła na ramiona płaszcz podchodząc do Anthonyego schylała się przyglądając się miksturom. - To na obicia na lewy bok. - powiedziała spoglądając na niego. - Przyniesie odrobinę ulgi, przeciwbólowy, ale oszczędzaj bark. - postawiła flakonik na stole i obróciła się na pięcie. - Nie dajcie się zabić, czy coś. - mruknęła na pożegnanie unosząc ku górze rękę i wychodzą z mieszkanie w którym upatrywała swój własny dom.

| zt chyba że jakiś koniec świata z anomalii wyjdzie :pwease:

Anthony Skamander: 225/248 [11 tłuczone, 12 psychiczne, 22 kłute]
1. Episkey Maxima ST50
2. Espiskey ST30
3. Paxo Maxima ST 50






The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Przedpokój - Page 3 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Przedpokój [odnośnik]08.03.19 12:21
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 17

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Przedpokój - Page 3 HXm0sNX

--------------------------------

#3 'k100' : 18

--------------------------------

#4 'Anomalie - CZ' :
Przedpokój - Page 3 HXm0sNX

--------------------------------

#5 'k100' : 3

--------------------------------

#6 'Anomalie - CZ' :
Przedpokój - Page 3 DgjtYpq
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przedpokój - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Przedpokój [odnośnik]15.03.19 0:39
Przyszłe spotkanie - zapowiadało się mocno przepełnione informacjami. Nie chodziło tylko o Anthonego i całość, popieprzonego wydarzenia w Stone. Było tego więcej, nie spodziewając się nawet jeszcze, że sam będzie miał co opowiadać. A myśli, wierciły w głowie nieustannie jątrzącą się dziurę, rzucając do namysłu kolejne sprawy. Te - trzymał jednak w ryzach, nie dopuszczając ich na raz do głosu. Musiał wszystko rozłożyć i zając się nimi hierarchicznie. Aktualnie, na pozycje wyjściową i priorytetową, wysuwał się kuzyn - Musi coś być - podążył za słowami starszego Skamandera - każdy ma słabość, on też musi mieć - problemem pozostawał sposób jej odkrycia i wykorzystania, ale nie zastanawiał się nad tym. Jeszcze. Kluczem byli jego poplecznicy. Teraz - bezkarni całkowicie i coś niebezpiecznie wgryzało się w gorejącą gniewnie iskrę. Wciąż trzymana na wodzy, ale wyczuwalną. Emocje nie mogły nic pomóc, a gniew - stanowił pożywkę dla ich wrogów, którą z łatwością mogliby wykorzystać. A tego na tacy podsuwać im nie miał zamiaru.
- Z aktualnym ministrem, w ogóle będzie ciężko o prawdę - coś nieprzyjemnie zaciskało w piersi na myśl, że ta marionetka Voldemorta miała wciskać swoje łapska w prawy aurorów - Każde śledztwo, to będzie farsa - zmarszczył brwi, spoglądając na Tonks. Tak wyglądała i sprawa Mulcibera, który prawdopodobnie zaśmieje im się w twarz. Wywinie się, jak oślizgłe gadzisze, które reprezentuje. Mimo to - cichy głos rysował drobinę satysfakcji, że zdołał napsuć mu krwi. A jeśli los pozwoli, zrobi to ponownie. Jeśli nie zgodnie z prawem to poza nim. Drażnienie koga tak niebezpiecznego, zakrawało o szaleństwo, ale - chyba nie widział już innej drogi. Tego był pewien.
- Metoda się nie liczy. Wykorzystamy każą dostępną możliwość i narzędzie, które wpadnie nam w ręce - pogrywali sobie z zakonnikami. Pełność siebie mogła jednak w końcu zepchnąć ich na manowce. Chociaż wciąż słyszał głosy, krzyczące o zachowanie moralnych metod działania, Skamander tracił skrupuły. I nie był w tym osamotniony - Mamy - potwierdzenie było raczej retoryczne. Auror wiedział zbyt dobrze, jaka odpowiedzialność ciążyła na gwardzistach. Milcząco wierzył, że Thony kiedyś znajdzie się wśród nich, ale - decyzja pozostawała wyłącznie w rekach starszego z aurorów.
Zdusił papierosa, który powoli nadpalał filtr, dymiąc niemiłosiernie. Mimowolnie sięgnął po kolejny egzemplarz, ale głos Tonks wyrwał go z zamiaru. Przez sekundę obserwował kobietę, jak zbiera rzeczy i wędruje do kuchennego blatu. Kiwnął powoli głową, nie wiedząc do końca co więcej dodać - Znajdę coś - rzucił za to do kuzyna, podnosząc się z miejsca i wędrując w stronę salonu. Zajęło mu chwilę, na wciągniecie czystej koszuli, ale zamiast zanieść ją do kuchni, zawołał mężczyznę, tym samym dając czas Just na działania. Był wdzięczny, chociaż niemo zaskoczony.
- Dziękuję, Tonks - chociaż zakrawało to o nieprzyjemność, nie zatrzymywał kobiety. Otworzył jej drzwi i upewnił się, że zaklęcia ochronne wciąż trwały na swoim miejscu. Wrócił do kuzyna, korzystając w końcu z dobrodziejstwa przygotowanego posiłku, który skończył pospiesznie. Był głodny, ale nie na tyle, by przysłoniło mu to postrzeganie sytuacji.
- Nie powiedziałeś wszystkiego, prawda? jest coś jeszcze, dużo więcej - nie wbijał spojrzenia w twarz mężczyzny. Wiedział jak upierdliwy potrafił być, mimowolnie starając się przebić fasadę myśli rozmówcy. Tę, zostawiał w rękach Anthonego, samemu, skupiając się na papierosie, który odpalił sobie i kuzynowi, oraz szklance kawy, w której znalazł się większy kieliszek alkoholu.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Przedpokój - Page 3 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Przedpokój [odnośnik]15.03.19 2:32
Nie był wstanie rozdrabniać się myślami nad konsekwencjami, czy powodami. Nie starał się więc ani słuchać, ani włączyć w wymianę zdań Justine z Samuelem. Bałagan w jego głowie był tym co go zdecydowanie rozkojarzyło. Przetarł dłonią oczy, które zamykały się co jakiś czas na dłużej by zaraz z niepokojem, szeroko otwartymi powiekami badać wnętrze pomieszczenia w którym się znajdował. Zupełnie jakby się upewniał, że jest tu faktycznie bezpieczny. Kubek wypełniony leczniczym naparem nie grzał już dłoni. Dopił więc jego zawartość do końca. Chwilę później dopalił mugolskiego papierosa dogaszając go w popielniczce. Dym był bardziej szorstki, a zapach ostrzejszy niż w przypadku czarodziejskiego tytoniu.
Był zrezygnowany. Porażka którą odniósł podczas obrad, dementorzy, zmęczenie - wcale mu nie pomagała w tym by sięgać spojrzeniem w przyszłość z werwą, wiarą w lepsze jutro. Żadna kwiecista, pompatyczna mowa również nie mogła mu w tym pomóc. To wszystko siedziało w jego głowie i tylko on sam mógł sobie pomóc. Prawie.
Odchylił plecy bardziej w tył odnajdując dla nich silniejsze oparcie. Skiną ku czarownicy głową w dziękczynnym geście za pomoc którą mu ofiarowała. Podniósł się powoli chcąc naciągnąć coś na grzbiet. Uniósł obie brwi wyżej, kiedy Samuel podał mu wyciągnięta z szafy koszulę, która zapomniała czym jest prasowanie. Złapał się na tym, że już poszukiwał różdżkę by ten problem naprawić. Nie posiadał jej jednak przy sobie.
- Doceniam, że wybrałeś taką koszulę z którą mogę się solidaryzować w samopoczuciu - westchną nieco marudnie powoli wpuszczając w jej rękawy ramiona. Wywinął kołnierzyk i zaczął sukcesywnie ją zaguzikowywać. Była trochę ciaśniejsza. No trudno. Zaraz po tym pochylił się z jęknięciem nad bałaganem który zostawił. Nie chciał myśleć o wydarzeniach nad Stonehenge i nie było to specjalnie trudne w chwili w której poddawał tej pedantycznej części siebie. Wszystko trafiło do prania, buty odnalazły odpowiednie sobie miejsce. Nie był głodny. Nie potrafił nawet myśleć o tym, że mógłby być. Albo też się zmusić do czegoś co posiadało w sobie duszoną paprykę lub cukinię. Z ulgą więc patrzył na to jak Tonks wychodzi z mieszkania, a posiłek może zostawić bezkarnie w nienaruszonym stanie. Zresztą nie to mu chodziło teraz po głowie. Chciał pomówić z Samuelem. Na osobności.
- Prawda - przyznał odbierając papierosa z którym zatopił się w kanapie salonu do którego powędrował - To nie ma jednak związku z naszą sprawą, a ze mną. Tak jak wspomniałem - coś się we mnie zmieniło i nie był to mój wybór. Ma to jakiś związek z przeszłością. Z tą aferą przez którą zostawiłem Roselyn, Anglię... - mówił, a kłębiąca się w nim gorycz przybierała na sile - Nie miałem z tym problemu. Sam wiesz... Teraz jednak nie daje mi to spokoju. Opowiedz mi. Jako jedyny prócz mnie znasz szczegóły. Byłeś przy mnie od początku do końca. Czy ja uciekłem...? - zapytał go starając się odgadnąć emocje, jakie budziła w nim ta stara sprawa.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Przedpokój [odnośnik]18.03.19 22:48
Nie był przyzwyczajony do widoku, który miał przed sobą. Właściwie, wychowali się niemal jak bracia i Samuelowi ciężko było przypisać mu wyraz, który wpisywałby się w aktualny rys kuzynowskiego oblicza. Obcy, wrzucony przez wroga, niby psująca wszystko trucizna. I zanim ta - rzeczywiście mogła na stałe zagościć w znajomym obliczu, chciał spróbować mu przypomnieć, gdzie rzeczywiście był i kim był.
Skamander tylko częściowo mógł wyobrazić sobie, co mogło dziać się w głowie Anthonego. Kontakt z z wdzierającym się do jego umysłu legilimenty - przeżył. I nie była to prosta lekcja. Miał jednak świadomość, że dla niego, to wciąż była lekcja. Thony skonfrontował się z ich największym wrogiem i zniszczenia były rozległe. Na sama myśl, robiło mu się mdło i w jego przypadku, cichym ratunkiem okazał się papierosowy dym, który wdychał przy kolejnym, odpalonym papierosie. A potem w prostych czynnościach, które mogły oderwać myśli kuzyna od tego, co najpierw musiało być poskładane. Kruszące się rysy na lodowej tafli musiały być usunięte. Ale nie wierzył też, by jakiekolwiek słowa były w stanie zmienić teraz cokolwiek, nie, gdy nie znał właściwego źródła zmian, które dostrzegł i cienia, które błądziło niezatrzymane w jasnych tęczówkach. Błędny ognik, który zwodził samego właściciela. I być może wszystkich wokoło. Prawie.
Nie zastanawiał się nad drobnostkami, na które zwrócił uwagę Anthony. Czarna, koszula, jedna z wielu, w zasobach Skamanderowej szafy - nie wyróżniała się niczym szczególnym. Była czysta i tylko zagięcia po złożeniu mówiły o tym, czego doszukał się kuzyn. Na słowa - wzruszył ramionami. Przyzwyczaił się do klasyfikacji ubrań, z jaką na co dzień spotykał się u starszego aurora - Prasuję tylko na specjalne okazje - przymknął szafę, opierając pięść o wierzch drewnianych drzwiczek. Czuł się zmęczony, ale utrzymywał świadomość wciąż na wysokich obrotach. Zbyt często pracował w niesprzyjających warunkach, by mógł pozwolić sobie na odłożenie wpisanej w naturę czujności.
W salonie, czuł się swobodniej, na tyle, by te samą swobodę zaoferować przyjacielowi. Pozornie, nie patrzyła w stronę siedzącego w fotelu kuzyna. Słyszał jednak, jak opiera się wygodniej, jak skrzy się żar przy każdym dotknięciu warg, a aura dumy, dołączyła do tej, zalegającej pod sufitem, rozpraszając się niewidzialnymi ścieżkami. Głowę przekręcił dopiero, gdy usłyszał zmęczony głos, potwierdzający jego własne pytanie - Pamiętam - oparł początkowo krótko, w końcu zaglądając w zamglony zmęczeniem wzrok aurora. Ale padające po sobie słowa, zmusiły czarne brwi do uniesienia i zmarszczenia, skupiając za sobą uciekające myśli - Uciekłeś? Nie, Ty nie uciekasz Thony - odwrócił całe ciało w kierunku mężczyzny - Kurwa - zdusił cisnące się na usta przekleństwo. Aż tak daleko sięgnęła ta podła kreatura? - Namieszał ci - Żaden Skamander nie ucieka i sama świadomość gryzła mu się z charakterem, który znał. Może nie najlepiej, ale wystarczająco, by wysuwać podobne wnioski. ucieczka, była ostatnim, o co podejrzewałby Anthonego, a tym bardziej w obliczu wydarzeń, o których wspominał - Posunąłeś się za daleko, ale nie uciekłeś. Odesłali cię od sprawy i wysłali tam, by wszystko ucichło - kontynuował i jeszcze dłuższy czas konfrontował siebie i przyjaciela z prawdą, która została mu wydarta ze wspomnień i z przeszłości.

zt x2


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Przedpokój - Page 3 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Przedpokój [odnośnik]17.04.19 22:00
| 14.11

Było późne popołudnie, w zasadzie już wieczór, co umożliwiało w miarę dyskretne poruszanie się na miotle nad rzadziej uczęszczanymi miejscami. Aż w końcu wylądowała w zaułku nieopodal mieszkania kuzyna i resztę drogi pokonała pieszo, w strugach lejącego się z nieba deszczu przemykając paroma uliczkami, które oddzielały ją od kamienicy.
Była świeżo po pracy. Nie zdążyła odwiedzić swojego domu, ale i nie spieszyło jej się tam, bo przecież i tak nie miała do kogo wracać, odkąd rodzice zginęli, a Raiden, po przyjechaniu na kilka miesięcy do kraju, znów wrócił do Ameryki. Przyzwyczajała się do samotności i w pewnym sensie było jej lżej z myślą, że jeśli zginie w trakcie wykonywania obowiązków wobec pracy lub Zakonu Feniksa, niczyje życie nie zmieni się na gorsze. Koledzy z pracy posmucą się chwilę, jak zawsze kiedy ktoś ginął w czasie służby, i zaraz przejdą do porządku dziennego pełnego innych spraw. Tak było lepiej. Planowała nawet przeprowadzkę do jakiegoś mniejszego lokum, ale to później, w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Oswajała się też z myślą, że starość czy życie rodzinne nie były jej pisane. Od tego drugiego uciekała gdzie pieprz rośnie, i to nie tylko ze względu na wojnę, ale też fakt, że nie poczuwała się do wpasowania się w tradycyjne kobiece role. Tak czy inaczej jej codzienność wypełniała praca i Zakon, po pojedynku w końcówce października i ukąszeniu przez gigantycznego węża wróciła do obowiązków najszybciej jak to było możliwe. Nawet wybranie się do Samuela nosiło znamiona obowiązków zawodowych. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz spotykali się w sprawie nie mającej żadnego związku z pracą ani Zakonem. Pod koniec października razem stoczyli walkę, w której o mały włos nie zginęli. Ostatnio w jej życiu takie beztroskie spotkania były coraz większą rzadkością i podejrzewała, że w jego przypadku tym bardziej, odkąd poświęcił się całkowicie idei, zostając Gwardzistą. I choć rzecz jasna nie miała pojęcia, co działo się podczas próby, miała wrażenie, że od tamtego czasu Skamander bardzo się zmienił.
Ona też zaczęła się zmieniać odkąd dołączyła do Zakonu, coraz rzadziej pozwalając sobie na dawną młodzieńczą beztroskę. Stawała się coraz bardziej rozsądna i skupiona, coraz bardziej świadoma tego, że życie odbiega od jej wyidealizowanych wyobrażeń snutych jeszcze parę lat temu. Powoli przecinała linki łączące ją z dawnym życiem, a niektóre los przeciął sam.
Trzymając w jednej ręce miotłę a w drugiej torbę, w której znajdowało się parę teczek z aktami, załomotała do drzwi. Pewnie mógł się jej spodziewać, mieli w końcu do pogadania, bo wyglądało na to, że jedna z wielu piętrzących się na biurkach spraw mogła niedługo znaleźć swój finał, skoro główny podejrzany siedział już w jednej z cel Tower, czekając na aurorskie przesłuchanie.
Kiedy ją wpuścił, od razu wsunęła się do mieszkania. Mógł zobaczyć dość wysoką jak na kobietę sylwetkę w niedbale rozpiętej kurtce i spodniach wciąż noszących na sobie smugi ziemi i kurzu po dzisiejszej akcji przyskrzynienia ich podejrzanego. Przed wejściem do przedpokoju jedynie otrzepała w korytarzu wysokie buciory z resztek błota, zrzuciła z głowy mokry kaptur i poprawiła włosy, które były... no cóż, dość krótko ścięte, ale przedwczoraj zaliczyła nieszczęśliwy wypadek z anomalią. Nie nawiązała jednak do tego ani słowem, za to uniosła wyżej torbę.
- Zabrałam akta. Powinniśmy je przejrzeć, skoro jutro rano go przesłuchamy – rzekła. Razem prowadzili tę sprawę i razem doprowadzili dziś do ujęcia poszukiwanego, który dopuścił się zastosowania czarnej magii. Jego ofiara przeżyła, więc dzięki zeznaniom udało się dość szybko i sprawnie namierzyć podejrzanego, a potem go ująć.
Choć byli rodziną, ich relacje nie należały do najłatwiejszych i niekiedy się ścierali, kiedy młodzieńczy upór i buntowniczość Sophii, która niekiedy wciąż podchodziła do pewnych kwestii zbyt emocjonalnie, zderzały się z jego rozsądkiem i doświadczeniem, i swego rodzaju skostnieniem, które niekiedy przejawiał. I nade wszystko nie znosiła gadek o tym, że aurorstwo nie jest dla kobiet, zwłaszcza że umiejętnościami wyprzedzała niejednego mężczyznę.
Tak czy inaczej opadła na jeden z foteli i wyjęła z torby akta sprawy, które udostępniono jej w celu zapoznania się z nimi przed jutrzejszą rozmową z zatrzymanym, który miał całą noc, by zmięknąć w ciemnej celi przed „pogawędką” z aurorami.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter
Re: Przedpokój [odnośnik]18.04.19 14:41
Nie spodziewał się, że przyjdzie mu kiedyś pracować z mieszkania. Owszem, zdarzało się, żeby siedział za biurkiem, uzupełniając dokumentację, której nie mógł bądź nie zdążył oddać kursantom. Ale wyjątkowe sytuacje, wymagały wyjątkowych praktyk. Szczególnie, gdy od wejścia uzurpatora na stołek Ministra, zmieniły się także ich działania - przynajmniej, te oficjalne. Nieoficjalnie, wciąż prowadził - nie on jedyny - sprawy, które w Ministerstwie zamiatano pod dywan, albo wręcz ignorowano. Czarna magia panoszyła się - dosłownie i zbrodnie, którym można było zapobiec, zostają puszczane wolno. Gnidy, które powinny zdechnąć w ramionach dementorów, czuły się całkowicie bezkarnie. Ale do czasu. taki stan rzeczy nie mógł trwać wiecznie. Coś musiało się w końcu wykoleić i zrzucić parszywców z piedestału.
Jedna ze spraw, na którą trafił i prowadził z kuzynką, mogła jednak wygryźć fragment sprawiedliwości. Przesłuchanie przygotowane było na na jutrzejszy poranek, a Skamander dowiedział się o jego terminie... dzisiaj. Prawdopodobnie specjalnie zaplanowany termin, by utrudnić im pracę i - pozwolić się wywinąć schwytanemu nie tylko wcześniej już ściganemu listem gończym, ale schwytanemu na akcji, całkiem niedawno. Możliwość, że chciano zrobić z aurorów - kolejny raz - pośmiewisko. Ale nie tak szybko. Przejęty przez władze osobnik miał zostać oskarżony.
Umówił się z Sophią u siebie w mieszkaniu - oboje dziś już nie pracowali, ale w porozumieniu, żadne nie chciało odpuścić. To cenił u kuzynki, obowiązkowość, która wykraczała poza standardy narzuconych im zasad. Musieli doprowadzić parszywca do zamknięcia, ale z wszystkich znaków wynikało, że władze odpowiednio dbały, by się wymknął. Niedoczekanie. Przynajmniej, nie tak łatwo, jak sobie to wyobrażali.
Siedział w kuchni, z rozrzuconymi na stole dokumentami, prawie pustym kubkiem kawy, piórem i różdżką, którą od czasu do czasu obracał lewą dłonią, jakby miało mu to pomóc w skupieniu. Nie należała do niego, a mimo to, wywoływała w nim skrywaną satysfakcję. Nad głowa wirowało zmaterializowane zaklęcie światła, które przeganiało gromadzący się, wieczorny mrok. Na jednym z  pergaminów stała popielniczka z kilkoma, zduszonymi już petami papierosów.
Gdy do uszu dotarło go pukanie, wiedział, kogo miał się spodziewał, a znajomy, lekki chód potwierdził, że pojawiła się Sophia. Wpuścił ją bez większych pytań, wskazując miejsce przy stole - Kawy? - rzucił w pierwszej kolejności, raczej retorycznie, przesuwając się w stronę gorącego czajnika. Sam kolejną wypije na pewno - Połóż do tych pozostałych - Wiedział, że kuzynka prowadziła własne raporty, Skamander miał w zanadrzu jeszcze kilka swoich. Spisane zeznania świadków, sprawozdanie, nawet opinia biegłego magomedyka, który badał znalezione ciało. Domyślał się, że część, z tego co posiadał, zostałaby szybko utajniona i sprzątnięta z oczu aurorów. Kolejna, sfałszowana, więc musieli się natrudzić, by udowodnić prawdziwość dowodów.
Nie usiadł do stołu, odsunął jednak nogą krzesło - Stawiam, że czeka nas długa nocka - zaparzył dwie kawy i jedną podsunął kuzynce - ale przyznam ci się, że mam coś, czego na akcji nie zdążyli zanotować w raportach - tu, co nie tak łatwo spotykane u Samuela - uśmiechnął się, nadając wyrazowi wilczego oddźwięku. Oparł się plecami o ścianę kuchni i zatrzymał bystre spojrzenie na kobiecie.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Przedpokój - Page 3 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Przedpokój [odnośnik]26.04.19 0:56
Sophii czasem się to zdarzało, zwłaszcza w początkach pracy, choć częściej jednak wykonywała papierkową robotę w Biurze niż w domu. Na początku często oddelegowywano ją do właśnie takich zadań. Sprawdź coś w archiwum lub dokumentacji, uzupełnij raport i tego typu typowe zadania dla początkujących. Dopiero z czasem pozwolono jej na większą niezależność, choć nadal najczęściej posyłano ją w teren z pracownikami o dłuższym stażu, bo takich o krótszym nie było wielu. Było też stosunkowo niewiele kobiet, choć dzięki osobom takim jak Edith Bones, które przetarły już szlaki, Sophii i innym ambitnym kobietom było łatwiej, chociaż do równouprawnienia była jeszcze daleka droga.
W ostatnich miesiącach jej myśli krążyły jednak głównie wokół Zakonu, anomalii i nieuchronnie nadchodzącej wojny. Inne sprawy schodziły na dalszy plan, również życie towarzyskie, błahe, trywialne rozrywki, które kiedyś lubiła a także sentymenty. Ich codzienność zmieniała się zauważalnie, po pożarze ministerstwa, a potem przewrocie w Stonehenge nic nie było takie samo. Ich praca zawsze była trudna i niebezpieczna, ale teraz ich jedynym przeciwnikiem nie byli chwytani czarnoksiężnicy, a także cała biurokratyczna machina ministerstwa, gdzie tylko czekano, by znaleźć na nich jakiegoś haka i rozwiązać Biuro Aurorów. Ministerstwo w większości nie było po ich stronie, więc żeby wypełniać swoje obowiązki musieli działać często na granicy prawa, praktycznie w podziemiu, współpracując z zaufanymi osobami, które dopuszczono do tajemnicy ich ukrytej działalności. To tłumaczyło, dlaczego musiała spotkać się z Samuelem w jego mieszkaniu, a nie w Biurze, gdzie nawet ściany mogły mieć uszy.
W wielu sprawach napotykali trudności, zupełnie jakby ktoś próbował celowo utrudniać im pracę i dążyć do sytuacji, by pokazać aurorów jako nieudolnych i niekompetentnych, a także ułatwić pewnym jednostkom uniknięcie sprawiedliwości. Ale Sophia była uparta. Nie zniechęcała się nawet kiedy ministerstwo ciskało im pod nogi kolejne kłody. Od tego byli, by dążyć do wymierzenia sprawiedliwości tym, którzy sięgali po czarną magię, ale obecnie pewnie wielu ludzi u władzy praktykowało ją.
Z Samuelem musieli omówić sprawę a także przeanalizować możliwe przeszkody, które mogły ich czekać, łącznie z usilnymi próbami podkopania wiarygodności zebranego materiału dowodowego. Musieli się upewnić, że dowody są żelazne i nie pozostawiające wątpliwości.
- Chętnie – zgodziła się, gdy zaproponował kawę. Była w końcu dość zmęczona po całym dniu, więc przyda jej się coś na pobudzenie umysłu.
Położyła swoje teczki obok tych należących do Sama. Większość materiału zapewne była podobna, w końcu prowadzili sprawę razem, ale było też trochę jej własnych zapisków i spisanych na brudno wniosków. Trzymała je jednak w domu, podejrzewając że w ministerstwie część stron szybko by zaginęła, a resztę uznano za niepełny i bezwartościowy materiał.
- Więc co masz? – ożywiła się, kiedy wspomniał o czymś, czego w raportach nie było. – Musimy jeszcze raz usystematyzować wszystko i oddzielić pewne dowody od tego, co jest jedynie poszlaką i przypuszczeniem. Jeśli jutro na przesłuchaniu ktoś zacznie łapać nas za słówka i szukać dziury w całym, musimy przedstawić konkrety wraz z argumentami, by nie mogli dopatrzeć się żadnych luk, które można by wykorzystać do podkopania wiarygodności dowodów.
Ale Samuel na pewno wiedział, że tak powinni postąpić. Był aurorem dłużej niż ona, nie tylko utalentowanym w magii, ale też bystrym i doświadczonym. Sophia wielu rzeczy nadal się uczyła, bo choć magicznie była coraz zdolniejsza i przewyższała wielu kolegów po fachu, brakowało jej doświadczenia w prowadzeniu śledztw, bo miała za sobą dopiero półtora roku pracy. Miała więc świadomość, że nadal mogła nadziać się na jakieś pułapki, więc musiała myśleć perspektywicznie i ich unikać. W ten sposób czegoś się uczyła i powiększała pulę swych doświadczeń. Kiedyś, jeśli dożyje, być może również będzie doświadczonym aurorem, takim jak Samuel czy inni, nie wspominając o Rinehearcie, który był aurorem dłużej niż ona chodziła po świecie, i podobnie jak Bones czy Samuel stanowił dla niej wzór, do którego chciała dążyć. Najpierw musieli jednak przeżyć wojnę, ale dobro świata i pokonanie zła było ważniejsze niż kariera, ważniejsze nawet niż ich własne przeżycie.



Ne­ver fear
sha­dows, for
sha­dows on­ly
mean the­re is
a light shi­ning
so­mewhe­re near by.

Sophia Carter
Sophia Carter
Zawód : Auror
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Świat nie jest czarno-biały. Jest szary i pomieszany.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3633-sophia-carter https://www.morsmordre.net/t3648-listy-do-sophii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3765-skrytka-bankowa-nr-925 https://www.morsmordre.net/t3647-sophia-carter

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Przedpokój
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach