Wydarzenia


Ekipa forum
Sypialnia
AutorWiadomość
Sypialnia [odnośnik]06.03.17 20:26
First topic message reminder :

Sypialnia

Najgłębiej osadzone pomieszczenie w dworku stanowi przestronna sypialnia zachowana w tonacji chłodnego błękitu przełamanego złotem.
Ciepła nadaje szereg świec otulających odległe kąty. W centrum pod ścianą obitą zielonym aksamitem stoi szerokie łoże o rzeźbionym wezgłowiu i pozłacanych kolorem wykończenia. Dwa nocne stoiki po obu stronach pozwalają na odłożenie czytanej książki czy odstawienie kieliszka z alkoholem, które można sięgnąć z bogato wyposażonego barku ukrytego w jednej z wysokich szafek.
Przeciwległą ścianę wieńczy rzeźbiony w kamieniu kominek, w którym niemal bez przerwy trzaska płomyk ognia. Ułożony u jego stóp puszysty dywan daje szansę na chwilę odpoczynku lub zadumy z filiżanką parującej herbaty.
Sypialnia, niezmiennie utrzymuje w sobie ulotny zapach bzu.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Sypialnia - Page 2 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow

Re: Sypialnia [odnośnik]01.12.18 20:22
Początkowy niepokój, związany z nagłą i niespodziewaną pobudką, stopniowo mijał, zastępowany nie tyle uzasadnioną irytacją, co jakąś znajomą i komfortową mieszanką spokoju i ulgi, potęgowaną tylko przez kompletnie pozbawione skrępowania zachowanie Lysandra. W życiu by się do tego nie przyznał – a już na pewno nie w trakcie prowadzenia milczącej walki o puchową kołdrę – ale obecność brata w jakiś cudowny sposób przyczyniała się do rozrzedzenia gęstej, czarnej substancji wypełniającej jego płuca, która zazwyczaj towarzyszyła mu przez długie godziny po samotnym wybudzeniu się z kolejnego koszmaru. Być może do rzeczywistości brutalnie przywracał go dotyk lodowatych stóp brata, przed którymi wykonał serię niezbyt zgrabnych uników, starając się jednocześnie nie pozwolić mu na zupełne zaskarbienie sobie ciepłego nakrycia – a być może chodziło po prostu o kontrast, jaki z mrocznymi widziadłami stanowił lekko pijany wyraz twarzy Lysandra, pozbawiony zupełnie powagi przez wilgotny, zawinięty fantazyjnie lok. Choćby chciał, Percival nie był w stanie taplać się teraz w smolistym bagienku własnych paranoi, zamiast tego skupiając się na szamoczącej się w jego łóżku postaci, ostatecznie decydując się odstąpić najmłodszemu Nottowi sporą część kołdry, udając, że nie widzi purpurowej plamy na pościeli, powiększającej się z sekundy na sekundę. Szarpnięcie nakryciem odsłoniło na moment jego ramię, sprawiając, że przeszyły go nieprzyjemne dreszcze, ale szeroki uśmiech na twarzy Lysandra stopił sekundową złość; przysunął się nieco bliżej niego, chowając się przed chłodnym, porannym powietrzem. – Blondynki – odpowiedział po chwili, wywracając teatralnie oczami i starając się przyjąć możliwie najwygodniejszą pozycję, która jednocześnie nie oznaczałaby nabicia się na wystający, kościsty łokieć zawodowego tancerza. – Z uroczymi lokami i beznadziejnymi manierami, które pachną, jakby doznały właśnie przykrego wypadku w piwniczce z winem – doprecyzował, z powrotem opierając głowę o poduszki. Wiedział doskonale, że nie miał najmniejszych szans na prędkie pozbycie się stąd brata, ani na zatrzymanie beztroskiego słowotoku, wypływającego swobodnie z jego ust, dlatego (po początkowej, nerwowej reakcji) przyjmował sytuację ze spokojem; walka o powrót do błogiej samotności byłaby tak samo beznadziejna, jak przegrana przed sekundą bitwa o kołdrę, zresztą – tak naprawdę wcale nie przeszkadzała mu ta wesoła paplanina, wywołując w jego klatce piersiowej coś w rodzaju nostalgicznej czułości. Spowodowanej zapewne przez trzymającą się go jeszcze senność i nie do końca rozbudzony zdrowy rozsądek.
Z przyjemnego odrętwienia wyciągnęło go rzucone przez Lysandra pytanie, z pozoru niewinne, ale mimo wszystko nie odpowiedział na nie od razu, zastanawiając się przez chwilę. Nie było mowy, by powiedział mu prawdę – że zdradził tajemną, parającą się czarną magią organizację i teraz czekał na przykre konsekwencje; zerknął na niego spod przymrużonych powiek, oceniając, na ile naprawdę obchodziły go jego motywacje – i stwierdził, że mógł zaryzykować zmianę tematu. – Śniło mi się, że do sypialni włamał mi się złodziej kołder i próbował skopać mnie na śmierć. Gdzie ty byłeś, biegałeś po lodzie? – rzucił z pozorną tylko irytacją, badawczo obserwując twarz brata. – Inara śpi w innej sypialni – dodał po chwili, nie do końca wiedząc, dlaczego zdecydował się to doprecyzować. Poprawił się na poduszkach, czując się nagle dziwnie niekomfortowo, ale Lysander na szczęście zaczął już opowieść o poczynaniach ich kuzyna Ollivandera, którego prowadzenie się nie mogłoby obchodzić go mniej. Pozwolił sobie więc na słuchanie tych rewelacji jednym uchem, wykorzystując rozkojarzenie brata do odebrania cichaczem cennych fragmentów kołdry; było mu zimno w łydki. – Uwierzyłbym – mruknął; niewiele ostatnio było w stanie go zadziwić.
Podciągnął się nieco wyżej, odwracając głowę w stronę brata, tylko po to, żeby wykonać szybki unik przed zmierzającą w stronę jego twarzy butelką. Sięgnął do niej ręką odruchowo, przytrzymując naczynie, zanim Lysander zdołałby wybić mu nim obie jedynki. – Mam szczerą nadzieję – zaczął, odbierając mu wino – że nie poiłeś naszej małej siostry drogim alkoholem – dokończył, pociągając spory łyk słodkawo-cierpkiego napoju, po czym z powrotem wyciągnął butelkę w stronę brata. – Więc, chciałbyś mi wyjaśnić, dlaczego snujesz się nad ranem po komnatach narąbany jak bahanka na bahanocydzie? – zapytał, pozornie beztrosko, ale śledząc z uwagą rysy blondyna. Cieszył się swobodą młodości, czy topił jakieś niewypowiedziane rozterki?




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Sypialnia [odnośnik]01.12.18 21:59
Lysander w ogóle nie przejmował się ewentualnym niezadowoleniem starszego brata z jego zaborczych poczynań względem ciepłej kołdry - należało mu się to, co najlepsze, niezależnie, czy chodziło o wyborny kawałek foie gras, najstarszy rocznik skrzaciego wina czy też strzępek materiału, pozwalający mu na rozgrzanie lodowatych stóp. Przywykł do tego, że otrzymywał wszystko, co sobie zażyczy: o ile mieściło się to w standardach rodu oraz dyspozycjach nestora...i o ile najpierw otrzymali owe coś starsi synowie Corneliusa. Jako dziecko obrażał się za każdym razem, gdy to doroślejsze latorośle Nottów mogły jako pierwsze zasiadać przy dużym stole, jeździć na prawdziwych koniach i otrzymywać męskie prezenty. On smakował tych doświadczeń jako ostatni, wyprzedzając jedynie Ullę, a przy całej miłości dla ukochanej siostry - nie stanowiła ona w tym szlachetnym świecie żadnej pociechy, kobiety bowiem i tak znajdowały się zazwyczaj na szarym, sprzedajnym końcu łańcucha pokarmowego. Zaręczane, żegnane z domów, sprowadzane do roli ozdób i matek. Fakt, że wyprzedzał w niektórych aspektach damę, jedynie mocniej go bolał, nic więc dziwnego, że Lysander wyrósł na mężczyznę ciągle próbującego coś otoczeniu udowodnić.
W tym konkretnym momencie także to robił. Nieświadomie, rozkołysany alkoholem oraz zmęczeniem, ale jednak - udowadniał mianowicie, że ma się doskonale i że nieco nadwyrężona ostatnimi wydarzeniami braterska więź ciągle mocno spaja jego los z losem Percivala. Nigdy nie przyznałby się do tego, że tęsknił za wzorem cnót wszelakich: czynił to na swój sposób, denerwując go, frustrując i zamrażając zimnymi jak marmury stopami. Wszelkie minusy nadrabiał urokiem osobistym - gdy tylko brat potwierdził barwę włosów wybranek, z ust Lysandra wydarło się jęknięcie zachwytu. Nieco skacowane, ale niezwykle dźwięczne. - Wiedziałem, wiedziałem, że wolisz blondynki. Od zawsze. Odkąd w tamte wakacje, no, wiesz, wtedy, co Eddard urżnął się na Sabacie a ty przetańczyłeś cały wieczór z tą śliczną, jasnowłosą Parkinsonówną - wszedł mu w słowo, w pierwszej chwili nie wyłapując dwuznacznej kpiny. Oświecenie dotarło jednak szybko do skacowanego mózgu i Lys posłał brunetowi nieprzyjemne, naburmuszone spojrzenie - z bardzo nieatrakcyjnego kąta, ciągle przecież leżał na poduszkach, a w tej pozycji jego szlachetne rysy wydawały się miękkie i chłopięce, pozbawione wzbudzającej zachwyt ostrości. - Masz tragiczne poczucie humoru. Stetryczały sztywniak. Nawet o pannach nie można z tobą porozmawiać - powiedział urażonym tonem, ale było mu zbyt zimno - i lekko kręciło mu się w głowie - by odwrócić się plecami jak naburmuszona małżonka. Wymagało to zbyt wiele energii, pozostał więc w tej pozie, pozwalając sobie jedynie na pełne dezaprobaty zmrużenie oczu. - Pękam ze śmiechu - mruknął niechętnie, słysząc kolejną historyjkę. - Jak na kogoś, kto przed sekundą wyglądał tak, jakby zobaczył ponuraka, masz doskonały nastrój - wytknął mu z drobną złośliwością. Doskonale wiedział, że Percival z wrodzoną gracją po prostu go zbywał, a Lys był zbyt dumny, by naciskać. Przynajmniej przez najbliższe kilka minut - pamięć miał doskonałą, ale niezwykle krótką. - Dlaczego? - dopytał po sekundzie przerwy, gdy ten wspomniał o Inarze, nie powstrzymując ciekawości. Błękitne oczy zalśniły zainteresowaniem, ale także pewnym współczuciem - byli młodym małżeństwem, powinni cieszyć się każdą spędzaną wspólnie godziną, zwłaszcza tą nocną. W ramach niewerbalnej odpowiedzi na retoryczne pytanie brata, wierzgnął nogą, jeszcze raz paraliżując go lodowatymi stopami. - Biegałem po karcącym spojrzeniu naszego ojca - odparł w konwencji wybornego żartu, na moment markotniejąc. Percival potrafił go przejrzeć, faktycznie frasował się narzeczeństwem, ale nie przyszedł przecież do łóżka brata, by wypłakać mu się w ramię, tak, jak robił to - potwornie zawstydzony - przed laty, gdy budził go jakiś wyjątkowo paskudny koszmar. To nerwowe zamyślenie łaskawie ochroniło Percy'ego przed skrajnym oburzeniem, wywołanym przez niekontynuowanie tematu rozwiązłego Ollivandera. W ogóle nie znał się na plotkach.
Gdy tylko powrócili do tematu Ulli, na zakopanej w pościeli twarzy Lysandra wykwitł złośliwy uśmiech, upodabniający go do chochlika. - Poiłem - odparł niezwykle, jak na siebie, zdawkowo. - Nie jestem narąbany, jestem zupełnie trzeźwy. Mógłbym odtańczyć ci tu to dzikie Święto Wiosny i nie popełnić żadnego błędu - obruszył się, wspominając kontrowersyjne przedstawienie baletowe sprzed ponad dwóch dekad, które wstrząsnęło czarodziejską (i mugolską) Francją. Przez moment wyglądał tak, jakby naprawdę zamierzał zerwać się z łóżka i zawstydzić samego Strawińskiego, ale zrezygnował, opadając głębiej na poduszki. - Jak to jest w tym całym małżeństwie? - spytał trochę posępnie i ciszej, całkowicie oddając butelkę we władanie starszego brata. Postanowienie o tym, by nie zdradzać się z własnymi problemami, rozmyło się w fali wietrzejącego alkoholu.
Lysander Nott
Lysander Nott
Zawód : mistrz tańca
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Almost nobody dances sober, unless they are insane.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6435-lysander-nott#164145 https://www.morsmordre.net/t6486-cornelius#165528 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6483-skrytka-bankowa-nr-1625#165520 https://www.morsmordre.net/t6484-lysander-nott#165521
Re: Sypialnia [odnośnik]26.12.18 16:16
Chyba odrobinę za dużo niedojrzałej radości sprawiało mu droczenie się z Lysandrem; obaj byli już dorośli, dawno opuścili też okres dziecięcych zakładów i okrutnych żartów, będących w stanie narodzić się jedynie w umysłach trochę rozpieszczonych kilkulatków, ale Percival nigdy tak naprawdę nie pozbył się odruchu łapania młodszego brata za słówka, po to tylko, by obserwować przepełnione dramatyzmem oburzenie, malujące się na twarzy o idealnie wyrzeźbionych rysach. Teraz również, nawet pomimo niedawnego zanurzenia w paskudnym koszmarze, odbierającym mu na kilka chwil jakiekolwiek chęci do życia, nie był w stanie powstrzymać nagłej wesołości, wypełniającej jego wnętrzności na widok naburmuszonego spojrzenia, wyzierającego na niego z odmętów pościeli i miękkich poduszek, w których tonęła cała pijana sylwetka Lysa. Próba zachowania powagi absolutnej trwała może pół sekundy, przerwana nieposkromionym w porę parsknięciem szczerego śmiechu, który rozniósł się po cichej sypialni nieco głośniej, niż początkowo zamierzał. Zamilkł natychmiast, nie chcąc obudzić innych domowników; po jego wargach nadal błąkał się jednak pełen rozbawienia uśmiech. – Z moim poczuciem humoru wszystko jest w porządku – odparł w reakcji na te braterskie oskarżenia, ostrożnie i starannie wymijając temat jego rzekomej niechęci do dyskutowania o urodowych walorach debiutujących na salonach arystokratek; ufał Lysandrowi jak mało komu, ale chociaż bez wahania oddałby mu w opiekę własne życie, to sekretów już nie – doskonale znał jego zamiłowanie do plotek, nie mówiąc już o tych, które dotyczyły obyczajowych skandali. Nie był zresztą pewien, jak daleko sięgało braterskie zrozumienie, i nie miał zamiaru tego sprawdzać.
Wciąż był zresztą odrobinę zbyt trzeźwy na poważne rozmowy.
To dlatego, że cię widzę – odpowiedział na uwagę na temat swojego dobrego nastroju, a chociaż wypływające z jego ust słowa miały zabarwienie żartobliwe, to było w nich ziarno prawdy; beztroska paplanina Lysandra naprawdę pomogła mu otrząsnąć się z pajęczyny paskudnych myśli, zresztą – niemal od zawsze tak było.
Westchnął przeciągle, słysząc kolejne pytanie; nie chciał roztrząsać tego tematu, zwłaszcza, że tak naprawdę nie do końca wiedział, jak powinna brzmieć odpowiedź – prawda, kanciasta i niewygodna,  znajdowała się jeszcze poza bezpieczną strefą, którą sobie wyznaczył, a póki co nie znalazł w sobie wystarczająco dużo odwagi, żeby się z nią zmierzyć. I zdecydowanie nie był z tego dumny.
Opadł na poduszki, odrywając spojrzenie od zaciekawionej pary jasnych oczu, wbijając wzrok w rozczarowująco nudny sufit, na którym również niestety nie doszukał się właściwych słów. – Nie wiem – odpowiedział szczerze, po czym dotarło do niego, jak żałośnie i fałszywie musiało zabrzmieć to wytłumaczenie. – Chyba nie chce mnie widzieć – dodał bez pewności, pocierając palcami skroń – i ciesząc się, gdy Lysander postanowił odpowiedzieć na jego zaczepkę, dając mu tym samym okazję do przeskoczenia na inny temat. – I to niby ja mam tragiczne poczucie humoru – skomentował spokojnie, chociaż doskonale rozumiał, jak lodowaty potrafił być wzrok Corneliusa; sam niejednokrotnie się pod nim uginał, nienawidząc później samego siebie za ten żenujący brak odwagi i stanowczości. Być może powinien czuć się odrobinę lepiej ze świadomością, że ten stan rzeczy już wkrótce dobiegnie końca, ale na razie wciąż jeszcze bał się o tym myśleć – dlatego wygodnie powstrzymywał się od wybiegania wyobraźnią w najbliższą przyszłość.
Wbrew pozorom, nie było to wcale takie trudne – zwłaszcza, gdy jego umysł zostawał nagle zalany wizją pijanego Lysandra, odprawiającego jakieś skomplikowane i dramatyczne tańce na samym środku sypialni. – Błagam, nie rób tego – odpowiedział na jego zapewnienie, z udawanym, teatralnym przerażeniem, pobrzmiewającym w głosie. – Nie mam ochoty tłumaczyć później wszystkim, w jakich okolicznościach twoje półnagie ciało wypadło przez moje okno o piątej nad ranem – dodał, głosem, który miał być poważny, ale jednoczesne próby uniknięcia kontaktu z zimnymi, wierzgającymi stopami brata, zdecydowanie popsuły efekt końcowy.
Na ostatnie z piramidy pytań nie odpowiedział mu od razu, z wdzięcznością przyjmując od niego butelkę – podejrzewał, że miała mu się przydać, a Lysander i tak wyglądał już, jakby w jego żyłach krążyło wystarczająco dużo alkoholu – po czym pociągnął z niej powolny, pełen zamyślenia łyk. Podejrzewał, że kwestia ostatecznego ustatkowania musiała najmłodszego z Nottów porządnie uwierać, ale nie był świadom, że aż tak intensywnie nad tym rozmyślał. Odstawił ostrożnie wino na blat nocnego stolika, odwracając się w stronę brata i opierając głowę na zgiętej w łokciu ręce. – To zależy – co chcesz wiedzieć? – zapytał w końcu, uznając, że prośba o doprecyzowanie pytania mogła zapewnić mu kilka dodatkowych sekund zastanowienia; jednocześnie porzucił już początkowe próby odbicia niewygodnych pytań za pomocą kiepskich żartów, o które tak bardzo oburzał się Lys. Wydawało mu się, że sprawa naprawdę go trapiła.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Sypialnia [odnośnik]26.12.18 17:26
Rozdzierające westchnienie wymknęło się spomiędzy warg Lysandra razem z mocną wonią alkoholu oraz miętowego eliksiru do odświeżania ust. Często nie nadążał za tokiem rozumowania Percivala, nie do końca pojmując wartkie poczucie humoru, dwuznaczności i drobne przytyki, nieakceptowalne na salonach. Sam nie był ostoją delikatności, słynął z ciętych dowcipów, zwłaszcza, gdy nieco sobie wypił - co nie zdarzało się wcale tak rzadko - lecz gdy ostrze żarcików obracało się w jego stronę, obruszał się, chroniąc urażoną dumę. Zdawał sobie sprawę z tego, że słowa Percivala są tylko nieszkodliwymi prztyczkami w arystokratyczny, idealnie prosty nos, lecz opuszczający ciało alkohol rozrzedzał nie tylko krew, ale również resztki zdrowego rozsądku. Lysander był przemarznięty, potwornie zmęczony - mógł jednak odpuścić wczorajszą dżentelmeńską posiadówkę albo chociaż odmówić ostatniej butelki Toujours Pur - oraz skacowany, co tylko pogardzało błękitnokrwistą nadwrażliwość. Prychnął ponownie, nieco ugłaskany przyznaniem się, że to on wprowadził starszego brata w szampański nastrój. - No ja myślę - mruknął a ciężka kołdra załaskotała go w nos. Naciągnął pościel niemalże na połowę twarzy, czując się w takim kokonie znacznie bezpieczniej; jak wtedy, za młodzieńczych lat, gdy obawiał się, że gdy wytknie bosą stopę za materac łóżka, pochwyci za nią jakiś gargulec lub, co gorsza, chory na wściekliznę psidwak, nasłany do Notthinghamshire przez złośliwych Prewettów. Teraz bał się jednak bardziej rzeczywistych rzeczy, straszniejszych nawet od zatrutych szczęk wielkiego psiska, skażonego w dodatku rudowłosym pochodzeniem. - Ojciec chyba za mną nie przepada, co nie? - bardziej stwierdził niż zapytał grobowym, potwornie styranym głosem. Surowe spojrzenie ojca często pojawiało się w jego koszmarach, tak samo jak syk upominającego go tonu. Uwaga Corneliusa skupiała się teraz na najmłodszym synu, wyraźnie oczekując po nim natychmiastowej stabilizacji. Ich ród był tak silny, jak silne było najsłabsze ogniwo błękitnej krwi, a Lysander nie miał wątpliwości, że to on zasługuje na to miano.
Pokręcił się z boku na bok, próbując znaleźć wygodniejszą pozycję. Bezskutecznie, zrezygnował więc z dalszego kokoszenia się. - Nie wypadłbym przez okno, durniu. Doskonale tańczę a równowagę zachowuję lepiej od ciebie - odciął się, biorąc teatralne przerażenie Percivala całkiem serio, co tylko udowadniało w jak kiepskim umysłowo stanie się znajdywał. Powieki lepiły się do siebie a złote, długie rzęsy trzepotały raz po raz w zapowiedzi słodkiej drzemki. Sen nie nadchodził jednak tak łatwo: najpierw wycisał z Lysandra siódme, emocjonalne poty, zamieniając jego typową, pyszałkowatą gadatliwość w potok wypowiedzi, jakich nie mógł pamiętać kolejnego ranka. - No, wszystko co istotne. Czy to...takie straszne, jak mówią. Albo takie wspaniałe, jak mówią - wybełkotał, zaszywając się jeszcze głębiej pod kołdrę. Instynktownie wyczuwał, że Percival wcale nie utopił zbytniej ciekawości w alkoholu, a wręcz przeciwnie, przygląda mu się z uwagą. W podobnych warunkach Lys zazwyczaj błyszczał, ale teraz, wymięty i skacowany, wyrzucający z siebie chłopięce obawy, prezentował niecodzienną, wymiętoszą wersję samego siebie. - Nie bardzo czekam na ten ślub. Naprawdę, nie widzę siebie w małżeństwie. Całe życie z tą samą kobietą? Dzień w dzień? Noc w noc? Zwariować można - sapnął, nawet nie próbując ukryć przerażenia. - A potem dzieci, pęczniejący brzuch, jakieś małe tobołki, które płaczą i kwilą i są niby do ciebie podobne, a tak naprawdę wyglądają jak małe, różowe bakłażany. To nie dla mnie - kontynuował ze zgrozą wypisaną w ciągle półprzymkniętych oczach. - No i Alix. Jest przepiękna, wspaniała, zachwycająca, ale...odnosi się do mnie bez szacunku. Sprzeciwia mi się, mówi jakieś frazesy, prowadza się po festiwalu z Longbottomem...Czuję, że będzie ciężko, o ile nie rzucę na nią trwałego Silencio - podzielił się z Percivalem swymi wszelkimi obawiami, wieńcząc dzieło marudzenia kolejnym wierzgnięciem nieco już rozgrzanych stóp. Błękitne oczy zalśniły nad podciągniętą aż pod nos kołdrą, wpatrując się sennie w półleżącego obok Notta, jakby czekając na zaprzeczenie albo najbardziej pocieszające wszystko będzie dobrze. Wierzył, że to, co powie starszy brat, w jakiś magiczny sposób zawsze się sprawdzi. Niezależnie od skali problemów.
Lysander Nott
Lysander Nott
Zawód : mistrz tańca
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Almost nobody dances sober, unless they are insane.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6435-lysander-nott#164145 https://www.morsmordre.net/t6486-cornelius#165528 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6483-skrytka-bankowa-nr-1625#165520 https://www.morsmordre.net/t6484-lysander-nott#165521
Re: Sypialnia [odnośnik]07.01.19 14:41
Chwilowe milczenie, przerywane jedynie umęczonymi westchnięciami Lysandra, pozwoliło mu na odegnanie od siebie resztek czarnych myśli, czepiających się chciwie jego powracającej z krainy snu świadomości. Czuł się spokojnie, powiedziałby, że nawet bezpiecznie – ciepłe objęcia puchowej kołdry i doskonale znajome towarzystwo młodszego brata przywodziły mu na myśl dziecięce lata beztroski, gdy jego największym zmartwieniem była konieczność spędzenia kolejnych trzech godzin na wertowaniu skomplikowanych, arystokratycznych rodowodów – chociaż gdy zerknął z ukosa na wystającą spod pościeli parę jasnych oczu, przysłoniętych lekko zwichrzonymi, złotymi kosmykami, coś nieprzyjemnie i boleśnie ścisnęło się w jego klatce piersiowej. W pierwszej chwili nie rozumiał, skąd wzięła się ta nagła sensacja, bo ani nie padły żadne dramatyczne słowa, ani nie stało się nic bardziej godnego uwagi, niż któreś z kolei przypadkowe zderzenie lodowatych stóp z jego łydkami, ale chłodna realizacja spłynęła na niego sekundy później, gdy Lysander wspomniał ich ojca. Surowego, od zawsze łypiącego na swoich synów spojrzeniem o temperaturze zera absolutnego, z okazjonalnymi skłonnościami do okrucieństwa, które do tej pory budziły w Percivalu żałośnie bezsilny gniew; przekręcił się, nagle mając wrażenie, że łóżko zrobiło się dziwnie niewygodne, a miękka kołdra wywołuje swędzenie poznaczonych bliznami przedramion; czuł się źle na myśl, że planował pozostawić młodszego brata samego z tym wszystkim. Lys nie miał już co prawda pięciu lat, i – prawdę mówiąc – nie potrzebował jego heroicznej protekcji, ale tak naprawdę nigdy nie pozbył się odruchowej opiekuńczości względem najmłodszego z Nottów. Nieco paradoksalnej, bo jego brat, mimo lekkich skłonności do przesadzania, zdecydowanie radził sobie na zwodniczych salonowych wodach najlepiej z nich wszystkich. – Ojciec za nikim nie przepada – odpowiedział mu wreszcie, nieco ciszej niż pierwotnie zamierzał, po czym odchrząknął, starając się wymazać niezręczne wrażenie, jakie pozostawił po sobie nienaturalnie ściśnięty głos.
Zaraz później zakryte obficie kolejnymi żartami i przytykami; przewrócił teatralnie oczami, słysząc odpowiedź Lysandra i podciągając się wyżej na poduszkach. – To akurat musielibyśmy już sprawdzić w praktyce, bo w zachowywaniu równowagi nie mam sobie równych. Szkoda, że nie widziałeś, jak przeskakiwałem nad ogonem wściekłej, wskrzeszonej przez anomalie wyspiarki – zaoponował, przyjmując nieco urażony ton godny dojrzałego sześciolatka, doskonale zdając sobie sprawę, że jego przechwałki były tylko pustymi słowami; jego poczucie równowagi na pewno nawet nie zbliżało się poziomem do tego, które reprezentował sobą zawodowy tancerz, nie mógł jednak powstrzymać się przed rzuceniem bratu tego zawoalowanego wyzwania, odrobinę ciekaw, czy Lys zdoła przezwyciężyć zmęczenie, kaca i grawitację ciepłego łóżka, żeby spróbować udowodnić mu, że się mylił. Miał nadzieję, że nie – konkurs na stanie na jednej nodze był ostatnim, na co w tamtej chwili miał ochotę.
Być może dlatego z nieco mniejszą niż zazwyczaj niechęcią podjął temat małżeństwa, zdając sobie sprawę, że był ostatnią osobą, którą należało stawiać w roli autorytetu w tej dziedzinie. Z całą pewnością nie zasłużył sobie jeszcze na tytuł męża roku, i istniało skrajnie niewielkie prawdopodobieństwo, że ten stan rzeczy ulegnie zmianie na jego korzyść – mógł jednak przynajmniej wysłuchać kwestii, które najwyraźniej spędzały jego bratu sen z powiek. – Ani straszne, ani wspaniałe. To znaczy, chyba wszystko zależy od tego, jak się dogadujecie. Z Inarą przyjaźniliśmy się od lat zanim zostaliśmy małżeństwem. – Przewrotnie, niespodziewanie; do dzisiaj nie wiedział, jak właściwie czuje się z faktem, że gdyby Julius nie zginął w sposób nagły i tragiczny, Inara byłaby teraz jego żoną. Poprawił się na poduszkach, mimo że ten manewr wcale nie był konieczny – pozwolił mu jednak na kupienie dla siebie kilku dodatkowych sekund na zastanowienie. – Nie musicie przebywać ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę – zauważył, chociaż poniekąd rozumiał, o co chodziło jego bratu. Sam przez lata obawiał się panicznie tej złotej klatki, którą w jego wyobrażeniach przeistaczało się dorosłe życie, wiedzione zgodnie z arystokratycznymi konwenansami; nie chciał spędzić reszty pozostałych mu lat u boku kogoś, kogo towarzystwa szczerze nie znosił, a taki właśnie los wisiał nad nim, gdy w tamtym roku ogłoszono jego zaręczyny z Cassiopeią. Nie miał pojęcia, co stałoby się, gdyby doszły do skutku – oprócz tego, że oboje uczyniliby swoje dni żałosnymi i nieznośnymi.
Nie miał zbyt wiele doświadczenia w kwestii radzenia sobie z dziećmi – perspektywa ojcostwa, mimo że całkiem już realna, wciąż pozostawała dla niego w obszarze niepokojącej niewiadomej – ale uśmiechnął się z przekąsem, gdy Lysander zaczął narzekać na Alix. – Gdyby tylko ci przytakiwała, po trzech dniach zanudziłbyś się na śmierć – zauważył, unosząc wyżej brew. Nie znał zbyt dobrze młodej lady Lestrange, właściwie nie do końca przekonany, czy w ogóle kiedykolwiek mieli okazję zamienić dwa słowa, ale z opowieści wydawała mu się kimś skrojonym idealnie pod jego brata. – Ale z tym Silencio to byłbym ostrożny, kobiety nie potrzebują słów, żeby ci się odpłacić – dodał żartobliwie, lekko szturchając blondyna łokciem. – Nie będzie źle, Lys. Wypracujecie sobie wszystkie te sprawy po kolei. Nikt nie zmusza cię, żebyś od razu naprodukował potomków na całą drużynę Quidditcha. Czy tam sekcję taneczną – powiedział, zdając sobie sprawę, że jedynym powodem, dla którego faktycznie nikt tego nie sugerował, był fakt, że było to technicznie niemożliwe. Opadł z westchnięciem na poduszki, znów zawieszając spojrzenie gdzieś na poziomie sufitu. – A w razie czego zawsze możesz przyjść i mi się poskarżyć, smoki są dobre w zjadaniu niegrzecznych dzieci i krnąbrnych narzeczonych – mruknął, nie spodziewając się, że pozbawione sensu zdanie nasiąknie w jego ustach taką nostalgią; naprawdę chciałby, żeby to zawsze rzeczywiście miało rację bytu.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Sypialnia [odnośnik]07.01.19 17:23
Sam nie wiedział, jakiej reakcji oczekiwał po tym ochrypłym przywolaniu osoby surowego ojca, instynktownie pragnął jednak dokładnie takiego zapewnienia. Podkreślenia, że to nie z nim jest coś nie tak, że to nie on nie dorasta do wymagań stawianych przez ród, a po prostu Cornelius jest kawałem wymagającego psidwakosyna, musztrującego swych potomków ponad wszelką miarę. Oczywiście mniej więcej orientował się, jak proces wychowania wygląda w innych szlacheckich domach i w porównaniu z brutalny chowem Averych czy Rowle'ów w Nottinghampshire mieli jak u Merlina za kociołkiem, ale Lysander był zbyt rozkapryszony, by nie uważać swego żywota za najcięższy. Cieszył się jednak, że i Percy podziela jego opinię o ojcu - skwitował ją nieco marudnym westchnieniem, jeszcze przez chwilę kokosząc się w pościeli. Ciągle coś go uwierało, przekręcił się więc na brzuch, zawijając się ściślej w kołdrę, która zsunęła się z połowy ciała starszego brata, narażając go na co najmniej odmrożenia trzeciego stopnia. - Ja się nie skarżę, bardzo szanuję ojca - wymamrotał, kierowany instynktem samozachowawczym. Nie chciał wyjść na płaczliwego chłoptasia ani, tym bardziej, na niewdzięcznego lorda. Wpojono mu szacunek do starszych, zwłaszcza do poważanego protoplasty. Sekretnie mógł na niego psioczyć, skarżyć się i odgrażać, ale w końcu i tak chylił głowę przed jego majestatem.
Zdecydowanie nie chciał zagłębiać się w ten temat, ale i tak zmarkotniał. Wietrzejący alkohol czynił go podatnym, smutnym; nie lubił tego w sobie, zwłaszcza ostatnio: upijał się coraz częściej dość nostalgicznie, marudnie, a trzeźwiał w jeszcze intensywniejszej rozpaczy, często przyćmiewającej resztki zdrowego rozsądku, niewypłukanego Toujours Pur. - Wyspiarki? - podchwycił, pragnąc wyrwać się z ogólnego marazmu, napadającego go coraz silniej, zmuszającego do przymknięcia oczu; sen morzył go i kusił, ale w błękitnych oczach jeszcze lśniły iskierki przytomności. - Przeskakiwałeś przez jakąś egzotyczną panienkę z wysp? Miała spódniczkę z trawy i kokosy zamiast gorsetu? - zainteresował się szczerze, wykazując się przy tym całkowitą ignorancją jeśli chodzi o gatunki smoków, nawet jeśli chodziło o te wymarłe i przywrócone nagle do życia. Stronił od zainteresowań brata, zupełnie nie rozumiejąc fascynacji wielkimi gadami - płazami? istotami innego podgatunku lub trudnej do opisania kategorii? - ale jak najbardziej szanując harce z reprezentantkami wyspiarskiej rozwiązłości. Ten temat tak przykuł jego uwagę, że pominął subtelne wyzwanie, rzucone mu przez brata. Został w łóżku, odpuszczając stawanie w równoważne szranki: był zbyt ociężały, ospały i przygnębiony, by udowadniać swą gibką i zwinną wyższość.
Zamrugał gwałtownie, z uwagą - taką, na jaką go było w tym postimprezowym stanie stać - przysłuchując się odpowiedzi Percivala, przewyższającego go małżeńskim doświadczeniem, stażem oraz wręcz wiekową mądrością. - Przyjaźń między czarodziejem a czarownicą nie istnieje - wygłosił tonem znawcy, kręcąc głową nad zbyt wzniosłą wypowiedzią brata; później jednak i tak zamienił się w słuch, raz po raz pozwalając powiekom opaść, skrywając pod cieniutką, poprzetykaną błękitnymi żyłami skórą swoje równie błękitne tęczówki. - Nie zanudziłbym się, kobieta nie musi mówić, żeby być interesująca. Ba, lepiej, gdy zapewnia mi rozrywkę innymi od głosu atutami - wymruczał, otwierając jedno oko, by rzucić Percy'emu pełne krytycyzmu spojrzenie. Nerwowe poprawianie swej wygodnej pozycji sprzed momentu uciekło jego uwadze, miał problemy ze skupieniem wzroku w jednym punkcie. Gdy usłyszał o produkcji potomków, Lysander udał, że zwraca wczorajszą wystawną ucztę; nie chciał dzieci, nie chciał zobowiązań, nie chciał, by jego żona nagle stała się matką; dorosłość była nie tylko przereklemowana, była przerażająca. Uśmiechnął się jednak sennie na obietnicę brata; przesunął się nieco i położył lodowate czoło na boku ramienia Percivala, tłumiąc uśmiech w kołdrze. Dobrze było mieć taki wzór do naśladowania, takiego powiernika, takiego przyjaciela - krew z jego krwi, kość z kości Corentina, bujne włosy z bujnych loków ich matki. - Pozwoliłbyś żeby twój smok zjadł damę? Niewinną, bezbronną arystokratkę? Tylko dlatego, że coś nam... nie zagrało w małżeństwie? - spytał z autentyczną wdzięcznością i zaciekawieniem, lecz ostatnie słowa wymamrotał ledwie słyszalnie, jeszcze raz przekręcając się w swym pościelowym kokonie. Czuł się ciężki i ciepły, a bliskość brata uspokajała - tak, jak wtedy, gdy miał zaledwie cztery lata a nad posiadłością rozpętała się potworna burza, wywołująca w nim pierwotny, paniczny lęk. Wtedy też wślizgnął się do łóżka starszego z braci i dopiero tam zasnął, nie bojąc się ani huku grzmotów ani blasku błyskawic, wsłuchany w jakąś baśniową opowieść o smokach i dalekich wyprawach. Teraz, gdy dorósł, nie potrzebował już dystrakcji od problemów, ale obecność Percivala i tak łagodziła wszelkie wątpliwości, pozwalając mu w końcu zasnąć - głęboko i bez koszmarów, odsuwając w czasie postalkoholowe boleści.
Lysander Nott
Lysander Nott
Zawód : mistrz tańca
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Almost nobody dances sober, unless they are insane.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6435-lysander-nott#164145 https://www.morsmordre.net/t6486-cornelius#165528 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6483-skrytka-bankowa-nr-1625#165520 https://www.morsmordre.net/t6484-lysander-nott#165521
Re: Sypialnia [odnośnik]07.01.19 23:26
Szczera rozmowa, rozgrywająca się w przytulnej przestrzeni bezpiecznej sypialni, coraz mocniej go nużyła, popychając z powrotem w objęcia przerwanego snu. Mimo że podejrzewał, że na zewnątrz niebo zaczynało już powoli szarzeć, zwiastując rozpoczęcie nowego dnia, to żaden promień słońca nie zdołał przedostać się jeszcze przez grube, zawieszone w oknach kotary, pozostawiając sypialnię pogrążoną w miękkim, kojącym półmroku. Gdy Lysander na chwilę zamilknął, wiercąc się i kręcąc w puchowej pościeli, Percival chyba na moment przysnął – nicość wyciągnęła w jego kierunku senne macki, tylko po to, by cofnąć je gwałtownie, gdy z całego jego prawego boku zniknęła nagle ciepła warstwa kołdry, skazując go na nieprzyjemny kontakt z chłodnym, porannym powietrzem.
Skrzywił się z niezadowoleniem, i już-już miał fuknąć na brata, ale jego spojrzenie zatrzymało się na przyklejonej do poduszki twarzy, a słowa zawróciły w pół drogi, przeradzając się w bezgłośne westchnienie. Nie umknął mu dziwny, nostalgiczno-smutny nastrój Lysa, a chociaż teoretycznie mógłby zrzucić winę za ten wisielczy humor na karb niewyspania i wyparowującego z ciała alkoholu, to miał przeczucie, że chodziło o coś jeszcze – a wietrzejący zapach wina był tego stanu jedynie objawem, nie powodem. – Wiem. Ja też – odpowiedział bez przekonania, przesuwając się znów w stronę brata, zamiast gwałtownym szarpnięciem wydrzeć dla siebie całą skradzioną pościel. Efekt był średni, kołdra ledwie go przykrywała i zdecydowanie nie można było tutaj mówić o pełnym komforcie, ale postanowił nie narzekać, tym razem pozwalając Lysandrowi na ten niecny uczynek.
Czego prawie pożałował, gdy jego rodzony brat wykazał się zwyczajową dla siebie ignorancją w temacie tak istotnym, podstawowym i fascynującym, jak smoki – a zwłaszcza ostatnie wśród nich odkrycie na skalę światową. Percival prychnął z autentycznym oburzeniem, słysząc ożywioną odpowiedź, i chociaż przez chwilę na ustach tańczył mu żart, zawierający w sobie opis pokrytych kolcami, pięknych mieszkanek egzotycznych wysp, to urażona duma nie pozwoliła mu na sklejenie dowcipu w całość. – Wyspiarka to smok – odpowiedział zamiast tego, zerkając z ukosa na Lysa, jakby widział go po raz pierwszy w życiu. – Prastary gatunek, odzyskany dopiero niedawno… – zaczął, i już miał kontynuować wykład na temat ożywionego przez anomalię okazu, kiedy zorientował się, że równie dobrze mógłby recytować od tyłu nazwiska wszystkich przywódców rewolucji goblinów – …ale ani trochę cię to nie obchodzi – zakończył, kręcąc z niedowierzaniem głową, po czym oparł ją na miękkiej poduszce; gdyby nie był taki zmęczony, jego bratu na pewno by się nie upiekło.
Z tego samego powodu nie podjął dyskusji na temat istnienia (bądź nie) przyjaźni damsko-męskiej, czując, że zapędziłby się w ten sposób na głębokie wody pełne sprzecznych argumentów, a prawdę mówiąc, nie miał na to ani siły, ani ochoty. W tamtym momencie cichnąca stopniowo obecność brata i uginający się coraz bardziej pod jego ciężarem materac były jedynymi, czego potrzebował do szczęścia; wypity na czczo alkohol, choć w ilości względnie niewielkiej, zaczął przyjemnie spowalniać jego myśli; przymknął powieki, wsłuchując się w głos Lysandra. – Jakie atuty? – mruknął, uchylając na moment oczy, akurat by zobaczyć, jak jego brat wykorzystuje swoje umiejętności aktorskie do zaprezentowania procesu wymiotowania. Parsknął śmiechem, po czym – zanim zdążył zastanowić się nad tym, co mówi – odezwał się ponownie. – Ja tam chciałbym mieć syna. To znaczy, córkę też, ale taki brzdąc to musi być fajna sprawa. Mógłbym go nauczyć, jak się poluje na smoki – powiedział sennie, nie do końca pewien, czy brat jeszcze w ogóle go słucha, na chwilę zatopiony w wizji niedalekiej przyszłości; zbyt jednak pięknej, by mogła być prawdziwa.
Uśmiechnął się sam do siebie, czy to w reakcji na własne myśli, czy ciężar głowy Lysa na ramieniu, nieco wyżej naciągając kołdrę na ich obu. – Gdyby chodziło o twoje szczęście? Oczywiście – odpowiedział żartobliwie, początkowo chcąc udać powagę, ale ledwie poruszające się wargi mocno mu to utrudniły. Znów przymknął oczy, czując, jak spokojny, coraz powolniejszy oddech brata, kołysze do snu również i jego. Zasnął szybko, zaskakująco wręcz łatwo, tym razem śniąc bez snów, niewyrywany z sennej krainy nawet przez konieczność godzenia się na mało sprawiedliwy podział pościeli.

| zt x2 :pwease:




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Sypialnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach