Wydarzenia


Ekipa forum
Albury
AutorWiadomość
Albury [odnośnik]28.08.17 17:39

Albury

To miejsce zdaje się kompletnie zapomniane przez świat, jedynie na kilku mapach można dostrzec wypisaną drobnymi literami nazwę wioski. Jedną z nich można odnaleźć w British Museum. Czarodzieje nazwę mieściny kojarzą jedynie z nazwiskiem wynalazcy sieci Fiuu, nie zdając sobie sprawy z istnienia malutkiej wioski praktycznie zapomnianej przez świat – zarówno mugolski, jak i czarodziejski. Kiedyś tętniące życiem Albury, będące w centrum uwagi dzięki głównym kanałom sieci Fiuu, jak i manufakturze produkującej kominki na całą Anglię, dziś zdaje się zwyczajnie opustoszałe. Większość czarodziejów pracujących przy kontroli sieci Fiuu, przeniosło się wraz z otworzeniem nowego, większego punktu w Londynie, pozostawiając poprzedni na pastwę zapomnienia. Jedynie szef całego obiektu, znający jego wszystkie sekrety postanowił pozostać, by doglądać wciąż sprawnych kominków i chronić manufakturę przed wzrokiem ciekawskich mugoli, jego syn Leonard Bryat od kilku lat pracuje jako dyrektor w Biurze Głównym Sieci Fiuu. Mieszkańcy nie zbliżają się do jego dziwacznej posiadłości mieszczącej się już w lesie, kawałek od reszty zabudowań, uważają go za dziwaka i szaleńca. Co jakiś czas nad lasem unosi się dym, przeważnie nad miejscem w którym znajduje się dom czarodzieja, nikt z mieszkańców nie odważył się jednak zbadać przyczyny jego pochodzenia. Pod koniec czerwca '56 dziwna siła zrównała zniszczyła doszczętnie budynki Manufaktury
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 01.03.18 20:12, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Albury Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Albury [odnośnik]26.09.17 22:03
25 czerwca

Ostatnie dni przed wyruszeniem spędziliście na przygotowaniach, by finalnie, po ponad godzinnej podróży pośród chmur i ciemniejącego nieba znaleźć się w miasteczku, wokół którego - zdawać by się mogło przynajmniej ostatnio - skupiło się wasze życie i najbliższy cel. Wylądowaliście na ciągnącej się przez miasto Albury Road, zaraz przy wejściu do Patmore Hall Wood. Miasto - już w czasie lotu, zdawało wam się opustoszałe, w kilku domach które minęliście, widniały słabe blaski świec, jednak ulice i drogi świeciły pustkami. Po podróży na miotłach czujecie odrętwienie policzków. Byliście też świadomi, że nie macie czasu do stracenia zwłaszcza, że nadal nie wiedzieliście gdzie dokładnie w Albury znajduje się Manufaktura. Wiedzieliście gdzie mieszka Szef Manufaktury, mieliście też obok siebie osobę zaznajomioną ze Starożytnymi Runami lepiej niż Cassius. Musieliście opracować plan i podjąć działanie.

Dotarliście do Albury w okolicach godziny 20:00. Czas na odpis macie do piątku włącznie, dopiero po tym czasie odpisze mistrz gry(jeśli nie podejmiecie żadnej z niżej opisanych akcji) - wcześniej możecie pisać swobodnie i bez kolejki. Jeśli podejmujecie próbę dalszego rozwiązania zagadek na mapach, bądź ingerencji w nie, po poście w którym jedna z postaci podejmuje akcje musicie poczekać na MG.
Możecie też - a nawet powinniście - poczynić ostatnie przygotowania. W pierwszym poście powinien zostać zawarty cały ekwipunek postaci. Z chwilą napisania postu na wydarzeniu Wasze postaci będą miały zablokowany rozwój (kupowanie statystyk i biegłości) aż do końca wydarzenia. Jeśli nie podzieliliście się ze sobą informacjami zdobytymi w czasie wykonywania zadań fabularnie, możecie - a nawet powinniście - zrobić to teraz. Ryhsand o wyprawie dowiedział się dwa dni wcześniej, nie uczestniczył w waszych zadaniach, powinniście wprowadzić go w temat.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Albury Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Albury [odnośnik]26.09.17 23:42
Wyposażenie: Różdżka, mapa zejścia do podziemi, mapa miasteczka

Dzień dwudziestego maja zbliżał się nieubłaganie. Ostatnie dni poświęcone były na przygotowania do wyprawy i Marianna nie zwracała uwagi na to czy powinna w tym czasie być w Mungu lub zajmować się innymi kwestiami. Mieli mapy, mieli zdobyte informacje, mieli prawie w całości odczytane runy. Mieli dużo, ale nadal zbyt mało, aby mieć pewność, że wyjdą z tego wszystkiego cało. Uśpiła Quinlana kolejną porcją eliksiru słodkiego snu, nawet zostawiła mu list gdzie znajduje się zapas, ile powinien wziąć aby zasnąć i, że jeśli nie wróci, to jej mieszkanie jest do jego dyspozycji. Ciągle miała wyrzuty sumienia, ponieważ to co zrobiła nie było najmądrzejsze. Wiedziała, że jeśli tylko uda jej się wyjść z tego całego, to sprawa wyjdzie na jaw i dosięgnie ją sprawiedliwość. Póki co jednak myślała tylko o zadaniu, a wsiadając na swoją miotłę pozostawiła wszystkie myśli za sobą, aby móc skupić się na zadaniu i aby nic jej nie rozpraszało. Na miejscu pojawili się wszyscy punktualnie, zebrali się na ulicy Albury Road zaraz przy wejściu do lasu, w którym miał mieszkać dyrektor manufaktury. Lecieli na miotłach, więc gdy wylądowali, przynajmniej Marianna czuła, jak bardzo zmarznięte miała policzki, a palce trudno rozprostowały jej się po godzinie zaciskania ich na trzonku. Nie była przyzwyczajona do tak długich podróży.  Ale nie było czasu na marudzenie i narzekanie na zimno, spojrzała po wszystkich mając nadzieję, i przede wszystkim, nie życząc sobie teraz jakiegokolwiek grymasu. Była bardzo skupiona, trochę poddenerwowana i naładowana energią. Zanim jednak ruszą mieli jeszcze parę rzeczy do przedyskutowania, którymi należało się zająć.
- Niestety Brinhilda nie była w stanie dzisiaj się tu pojawić, Czarny Pan za to polecił, aby Rhysand do nas dołączył - spojrzała na niego, delikatnie kiwając mu głową przy okazji informując resztę o zmianach w planach.
Pierwszym co musiała zrobić, jako osoba kierująca grupą, to poinformować mężczyznę o wszystkim czego się dowiedzieli. Bardzo na poważnie brała swoją rolę, Czarny Pan obdarzył ją ogromnym zaufaniem przydzielając tak ważną rolę i wolała umrzeć, niż go zawieść. Bowiem kara byłaby gorsza od śmierci.
- Pozwól, że trochę cię wprowadzę. Zdobyliśmy informację na temat tego miasteczka oraz samej manufaktury. Jest to stara fabryka kominków, która już od bardzo dawna jest opuszczona. Jak wiesz, a jeśli nie to właśnie cię informuje, że śmierciożercy wybierają się do Azkabanu, aby wyciągnąć stamtąd dwie osoby, których Czarny Pan chce dostać. W manufakturze pojawiłą się anomalia, którą możemy przejąć i zakłócić działanie sieci Fiuu na terenie otaczającym więzienie. Zdobyliśmy mapę miasteczka, mapę parteru manufaktury oraz zejścia do podziemi. Pierwszą i ostatnią mam ja, drugą posiada Percival. Na dwóch z nich były wypisane magiczne runy, które staraliśmy się rozszyfrować, potrzebujemy jeszcze twojej pomocy, Islo - to mówiąc zwróciła się w jej kierunku - ponieważ nie udało nam się odczytać wszystkiego. Od Brinhildy otrzymałam informacje dotyczące zabezpieczeń manufaktury, wejścia zabezpieczone są zagadkami, na które być może sam dyrektor nie zna odpowiedzi, a karą za złą odpowiedź jest ogień. Podała także wierszyk, który ma nam pomóc.
Podała każdemu z ręki do ręki kawałek pergaminu, aby mógł się zapoznać z jego zawartością, która brzmiała następująco: Idź naprzód dwa razy, potem trzy w bok, ukłoń się hipogryfowi i zarycz jak smok, a potem podskokiem, do przodu raz-dwa-trzy, może ci się wydać, że jesteś bezpieczny. Dopiero wtedy zdecydowała się kontynuować.
- Cassius natomiast dowiedział się, że w samej manufakturze nie ma drzwi, jest szafa, z której korzystali pracownicy. W każdym pomieszczeniu znajduje się kilka kominków i z tego co zrozumiałam, a chyba zrozumiałam dobrze, działają one jak szachy czarodziejów. Pionek jeden rząd do przodu, wieża przez całą długość pod skosem, król do przodu i na boki, królowa zawsze do wejścia, skoczek ma osiem kombinacji - wyrecytowała, chociaż usłyszała to tylko raz. Marianna miała naprawdę dobrą pamięć. - Jeśli chodzi o dyrektora manufaktury, to szaleniec. Wymyślił sobie teorie spiskową, że przez kominki ktoś próbuje zaatakować Ministerstwo. Stworzył zabezpieczenia, właśnie te zagadki i nawet śmierć jego własnego dziecka nie sprawiła, że zmienił swoje zachowanie. Zmarła jego córka, która miała na imię Alice, jego syn jest szefem departamentu sieci Fiuu, a żona ma na imię Molly. Isla również dowiedziała się, że w miasteczku odnotowano dziwną ilość zaginięć mugoli, a w okolicy panują wściekłe bahanki. Dlatego poprosiłam o przygotowanie eliksiru do walki z nimi.
Spojrzała na Yvette mając nadzieję, że ta zdążyła ze wszystkimi potrzebnymi im eliksirami. Potem spojrzała na każdego po kolei, nie wiedząc co więcej powiedzieć. Liczyła na to, że wszystko było jasne, chociaż wiedza była skondensowana, to przekazała chyba wszystko to, co najważniejsze.
- Jeśli macie jakieś pytania, to pytajcie. Jeśli jakieś wątpliwości, to teraz mamy na to czas. Islo prosiłbym abyś zerknęła na runy, Cassius pokaż jej swój pergamin. Percivalu, czy mógłbyś pokazać nam mapę parteru? - zwróciła się do tego ostatniego, tej mapy bowiem jeszcze nie widziała.


A ty? Czy ty? Już rozumiesz też
Czy chcemy czy nie, czeka na nas śmierć
Po tym co się tu stało każdy chyba wie
Pod drzewem dziś to wszystko zacznie się

Marianna Goshawk
Marianna Goshawk
Zawód : Uzdrowicielka rodziny Burke, pomocnica Cassandry
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3736-marianna-goshawk https://www.morsmordre.net/t3750-odynka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f283-pokatna-27-4 https://www.morsmordre.net/t4637-skrytka-bankowa-nr-940#99756 https://www.morsmordre.net/t3753-mari-goshawk
Re: Albury [odnośnik]27.09.17 20:39
Wyposażenie: różdżka, jedwabna chusta, piersiówka wypełniona whiskey, woreczek z proszkiem Fiuu, notes,
pergamin z runami


Dzień próby nastał. Cassius nie mógł być bardziej przygotowany. Ostatnie dwa dni poświęcił na zgromadzenie wszelkich potrzebnych mu przedmiotów, które uważał za potrzebne właśnie tego wieczoru. Ustalenia poczynione z Marianne nadal – przynajmniej w jego opinii – nie były kompletne. Choć opracowali wstępny plan, wciąż tkwili pośród wielu niewiadomych. Fakt ten martwił go, nawoływał do refleksji, wzbudzał przemyślenia i nie powodował niczego, co pozwoliłoby mu wpaść na genialny pomysł. Nic więcej nie był w stanie wymyślić, dopóki nie miał całkowitej pewności, z czym tak naprawdę przyjdzie im wszystkim się zmierzyć.
Lot był trudny. Mimo przyodziania ciepłych szat (i zabezpieczenia się w piersiówkę z rozgrzewającą zawartością), skrywanie się w warstwach chmur odcisnęło na nim swoje piętno. Przez całą godzinę lotu miał wrażenie, że w każdej chwili mógł spaść, pociągając na dno siebie oraz Yvette. Jednak to jej towarzystwo utrzymywało go w dobrej formie. Jej ciało tuż przy nim dawało nieco ciepła, choć w czasie podróży nie zamienili ze sobą nawet jednego słowa. Milczeli. Skrywali się we własnej obecności, aż dotarli na miejsce, by stać się osobnymi jednostkami, które dla świata były jedynie dwiema obcymi sobie osobami. Uczynił wszystko, aby mogła bezpiecznie zsiąść z miotły, nim sam uderzył podeszwami wysokich butów w podłoże, prostując sylwetkę, wyciągając trzonek spomiędzy nóg. Stał tak krótką chwilę, obserwując jak pozostali zajmowali ciemniejącą przestrzeń wokół nich, dłuższą chwilę skupiając się na Rhysandzie, któremu skinął głową, posyłając znaczące spojrzenie. Ostatnie przygotowania, nim wejdziemy w piekło, przebiegło jego myśli, gdy zajmował miejsce obok Yvette, w pewien dziwny, nieco absurdalny sposób, otaczając ją ułudą bezpieczeństw, którego nie miał prawa czuć w tym miejscu.
Milczał i słuchał przemowy Marianne, doskonale wiedząc, jakie były jej kolejne słowa. Mając wgląd i niemały udział w przygotowania dzisiejszego zadania, pozwolił sobie obserwować niebo skrywające się w nocnej poświacie, zwracając uwagę jedynie na fragmenty istotne z punktu widzenia tego, czego nie osiągnęli podczas spotkania i co jeszcze musiało być przekazane pozostałym.
W szafie powinniśmy znaleźć proszek Fiuu, którego używali pracownicy do przemieszczania się po Manufakturze — powiedział, gdy tylko nadarzył się moment. — Co zaś tyczy się szachów… Bryat miał i zapewne nadal ma na ich punkcie obsesję. Cały system poruszania się po Manufakturze opiera się na tej grze. Każdą z figur należy narysować na tylnej ścianie kominka, gdy już rzucimy w palenisko proszkiem. Nie będziemy mogli poruszać się do tyłu — kontynuował nieco głośniej, wyciągając z wewnętrznej kieszeni grubego płaszcza notes zawinięty w jedwabną chustę, który dał im do przejrzenia, by każdy z nich wiedział, jakich symboli powinni używać. Dalej mówił dopiero, gdy odzyskał go z powrotem.
Pamiętajcie, że sieć tych kominków może nas w każdej chwili zawieść. Nie wiemy, jakie zniszczenia poczyniła anomalia. Wiem jednak, że część kominków przestała odpowiadać na rozkazy pracowników. Zostały oznaczone na czerwono. — Skinął w stronę Marianne, zdając sobie sprawę z tego, że nie zdołał powiedzieć jej wszystkiego. A może zrobił to i tylko pamięć go zawodziła. Nie miał pewności, czemu powinien zawierzyć. — Na wszelki wypadek zabrałem ze sobą nieco proszku Fiuu — dodał, odchylając połę płaszcza, by ukazać sakiewkę przywiązaną do paska spodni. — Jeśli nie użyjemy go we właściwym celu, to niech chociaż posłuży nam jako drogowskaz, które z kominków pozostały sprawne. Percival, twoja mapa posłuży nam do obrania właściwej drogi. Największe z pomieszczeń pełniły rolę warsztatów. Pozostałe traktowano jako gabinety lub inne pomieszczenia… socjalne. Wątpię jednak, by ostało się w nich coś pożytecznego. — Zamilkł, sięgając dłońmi skrytym pod skórzanymi rękawiczkami ku wysokiemu kołnierzowi płaszcza. Naciągnął nieco materiał, robiąc krok w stronę Isli, by wyciągnąć z kieszeni pergamin, na którym zanotował wszystkie swoje rozważania.
Zapis z planu podziemnej części manufaktury stanowi odpowiedź na to, jak możemy ominąć bariery ochronne i dostać się do środka — dopowiedział, wręczając Isli pergamin. Zapełnił go schludnym pismem. Zawarł jedynie najbardziej istotne rozważania, które powinny ułatwić jej dopełnienie tego, na czym on poległ i dziś już nie chciał nad tym myśleć. Jeśli przyjdzie mu zmierzyć się z runami dzisiaj, uczyni to tylko w ostateczności. Tymczasem mógł sięgnąć po różdżkę, chwytając za rączkę pewnie, z władzą i zaufaniem, żeby unieść ją ponad własną głowę dla bezpieczeństwa pozostałych.
Lumos — szepnął, zaciskając palce, starając się brzmieć obojętnie, mając nadzieję, że przebywanie tak blisko jednego ze źródeł anomalii nie wyrządzi nikomu krzywdy. Tak niewiele brakowało, żeby pozabijali się nim zdążą przekroczyć próg lasu.


We're not cynics, we just don't believe a word you say
We're not critics, we just hate it all anyway
Cassius P. Nott
Cassius P. Nott
Zawód : Urzędnik Ministerstwa Magii
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am the tall dark stranger
those warnings prepared you for
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
?
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t2650-cassius-prince-nott https://www.morsmordre.net/t2726-ksiaze#43660 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3103-skrytka-bankowa-nr-707#50829 https://www.morsmordre.net/t2859-cassius-prince-nott
Re: Albury [odnośnik]27.09.17 20:39
The member 'Cassius P. Nott' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - CZ' :
Albury HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Albury Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Albury [odnośnik]29.09.17 19:06
Wyposażenie: Różdżka, pióro

Ulotne chwile lotu na miotle wydawały mi się wyjątkowo przyjemne - chłonąłem ciemne niebo i ciszę, zastanawiając się co czeka mnie dalej. Nie do końca byłem na to przygotowany - jeszcze kilkanaście dni temu załatwiałem jakąś mapę dla Apo i Magnusa, myśląc, że to szczyt moich Rycerskich możliwości. Ale niespełna dwa dni temu ktoś moje zdanie zmienił - jeden krótki list, bardzo wylewna wiadomość. Lecz skoro mnie potrzebowano, oto byłem. Znów pakując się prosto w paszczę lwa, nieprzygotowany, beztroski w obliczu kolejnego niebezpieczeństwa. Było w tej adrenalinie coś co kochałem, coś co powodowało, że serce biło mi mocniej i sprawniej. Jakaś ciekawość poznania i nowych możliwości, odejście od nudnej rutyny ministralnego biurka.
Te dwa dni minęły niezwykle szybko - nim się obejrzałem już zwlekałem się z łóżka następnego dnia, a tym dniem był właśnie dwudziesty maja. Kiedy to wszystko przeminęło? Czemu nie miałem czasu porządnie się przygotować? Poprosić prawie-narzeczoną o pomoc, o uwarzenie jakiś eliksirów, może nawet o próbę otwarcia swojego wewnętrznego oka. Wiedziałem, że to drugie byłoby akurat płonne, lecz nie mogłem się powstrzymać przed chęcią wypytywania jej o szczegóły. Sam nie do końca rozumiałem mechanizm posiadania wizji ani tego jak działają, nie znałem się bowiem kompletnie na wróżbiarstwie, zwłaszcza teraz, gdy minęły już lata od ostatniej lekcji tego przedmiotu w Hogwarcie. A jednak wizja dowiedzenia się wcześniej, że czeka mnie - powiedzmy na to, - zmiażdżenie przez kominek, była niezwykle kusząca. W wizjach Morrigan nie pojawiały się chyba jednak kominki, a przynajmniej nic mi o tym nie było wiadomo. Wiem jednak, że dziś nie stać mnie na myśli o niej, nie stać mnie bowiem na żadne rozkojarzenie. Powinienem skupić się przede wszystkim na zadaniu i tym, by wyjść z niego cało. A nawet, żebyśmy w miarę możliwości wszyscy wyszli z tego cało. Bo wyglądało na to, że nie dość, że o siebie, będę musiał troszczyć się jeszcze co najmniej o przyjaciela i kuzyna.
Gdy moje stopy ponownie dotykają ziemi, nie narzekam na zimno. Otula mnie zresztą gruby płaszcz, ręce wtykam do kieszeni. Krzywię się nieznacznie gdy natrafiam na schowane tam kiedyś pióro. Z pewnością działa, ale sam nie wiem na co miałoby mi się przydać - raczej nie planuję wydłubywania nikomu oczu. Żałuję, że nie dane jest nam jeszcze chwilę pobyć w przestworzach. Jako dziecko nienawidziłem mioteł - teraz nie wiem co mną wtedy kierowało. Kiwam głową Marie, choć wydaję mi się, że raczej wszyscy zdążyli już zauważyć moją obecność, nawet jeśli nikt nie poinformował ich o tym wcześniej. Nie wiem zbyt wiele, choć dotarły już do mnie pewne przebłyski informacji, zatem w milczeniu słucham słów ciemnowłosej uzdrowicielki. Jestem wdzięczny za wprowadzenie i staram się analizować osobno każde z jej zdań - tak by zapamiętać i wyciągnąć z nich jak najwięcej. Po raz kolejny kiwam milcząco głową, na znak, że zrozumiałem i przyjąłem wszystko do wiadomości. Fabryka kominków nie brzmi strasznie ani groźnie, jednak znając moje szczęście, być może akurat dzisiejszego dnia stanie się o wiele groźniejsza niż nawet samo budzące powszechny strach więzienie. Przyjmuję, podobnie jak inni, pergamin z wierszykiem. Mam dość wierszyków - czemu nikt nie pisze wskazówek normalnie? Komu chce się je w ogóle układać? Ukłoń się hipogryfowi? Zarycz jak smok? Nie jestem specem od Opieki nad Magicznymi Stworzeniami choć posiadam jakieś podstawowe informacje. W tej kwestii zapewno bardzo pomógł by Nott, chyba, że zwierzęta użyte są tylko jako przenośnia. Oh bogowie, ostatnio miałem również dość przenośni.
Następuje krótka przerwa, a po niej znów muszę się skupić. Szafa z której korzystali pracownicy? Szachy czarodziejów? Obawiam się, że dość dawno w nie nie grałem, bo wszystko to brzmiało co najmniej osobliwie. Wściekłe bahanki? Szalony szef? To wszystko nagle zaczyna nabierać sensu w zestawieniu z tą wątpliwej jakości poezją. Nie mam chyba jednak wyboru, choć wizja tego człowieka powoduje we mnie pewne obrzydzenie. Ciekawi mnie czy szaleństwo wywołała śmierć córki, czy może już przedtem był wystarczająco szalony. Mój wzrok również prześlizguje się na piękną Yvette. Żałuję, już z pewnością po raz setny w moim życiu, że gdy miałem czas nie zająłem się eliksirami. To wszystko wina Viserysa. Wszystko jest zawsze winą Viserysa. Nawet jeśli jestem już teoretycznie zbyt dojrzały by to na niego zwalać. Potem moje spojrzenie skupia się na Kajsuszu, słucham uważnie także i jego i obserwuję jak przekazuje Isli pergamin. W mojej głowie wszystko już miesza się, od gier poprzez wierszyki do objętego szaleństwem dyrektora. Pionki na szafach? Oznaczenia kolorystyczne? Mam wrażenie, że jeśli zostanę sam, mogę się zgubić. Staram się jednak ze wszystkich sił powstrzymać te myśli, odkładając zanotowane w pamięci informacje na później. Powtarzam sobie w myślach zarówno słowa przyjaciela jak i kobiety, tak by nic nie umknęło mojej uwadze. Stoję nieopodal półwili i Notta, starając się jednak mieć oko na wszystkich zgromadzonych. Gdy warstwy ciemności rozjaśnia błysk z różdżki Kasjusza mrużę nieco odruchowo oczy, odzwyczajony od światła. Sam jednak nie decyduję się na rzucenie zaklęcia - wydaję mi się, że zbyt duża jasność może przyciągnąć niepożądaną uwagę.
Rhysand Crouch
Rhysand Crouch
Zawód : Służby administracyjne Wizengamotu, znawca prawa
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Meet the time as it seeks us

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 aut vincere aut mori
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5204-rhysand-crouch https://www.morsmordre.net/t5250-lyonesse#117101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t5251-skrytka-bankowa-nr-1307#117104 https://www.morsmordre.net/t5312-rhysand-crouch
Re: Albury [odnośnik]30.09.17 16:40
| mam ze sobą różdżkę, mapę parteru, 3 porcje eliksiru byka i 3 porcje eliksiru kociej zwinności

Nie miał pojęcia, kiedy właściwie jego życie zaczęło przypominać labirynt kłamstw, wymówek i podróży w nieznane, ale była w tym jakaś nuta ironii i hipokryzji; z jednej strony – przecież tego właśnie chciał, od dziecka uciekając spod oferowanego przez rodzinę klosza. Jednocześnie jednak, im mniej czasu spędzał w Nottinghamshire, tym bardziej uporczywie i dotkliwie odczuwał ukłucia wyrzutów sumienia. Poczucie obowiązku zdawało się przychodzić znikąd – po raz pierwszy przecież nikt go do niczego nie zmuszał, ani nie podsuwał pod nos wydumanych oczekiwań, kłócących się drastycznie z jego naturą – chociaż może właśnie na tym polegał cały żart; trudno było w końcu ignorować podszepty nadchodzące z wewnątrz, bo oznaczałoby to prowadzenie dysput z samym sobą. A chociaż osobiste konflikty nie były mu obce, ciche sprzeczności i tak dryfowały gdzieś na krawędzi jego pola widzenia, podczas gdy smagający go w trakcie lotu wiatr zdawał się wtłaczać pod skórę poczucie niecierpliwości.
Które tłumił w zarodku; czegokolwiek nie zostawiałby za sobą, nie przyćmiewało to oczywistego faktu, że pozwolenie sobie na chwile rozproszenia stanowiło błąd niedopuszczalny. Stojące przed nimi zadanie nie należało do najprostszych; wiedział to doskonale, zanim jeszcze pierwsze słowa opuściły usta Marianny, kreśląc obraz najbliższych godzin, przeznaczony co prawda głównie dla Rhysanda, ale przez Percivala również śledzony ze skupieniem i uwagą. Niektóre wiadomości już znał, inne były jednak dla niego nowością; powróciwszy ze smoczej wyprawy zaledwie przed kilkoma dniami, nie miał jeszcze okazji do nadrobienia braków i zapoznania się ze wszystkimi informacjami, które udało się zdobyć reszcie grupy. Wsłuchiwał się więc w padające zdania w milczeniu, w myślach szukając luk i słabych punktów planu, który nagle wydał mu się pobieżny i niedokładny. Zbyt wiele jeszcze nie wiedzieli; jeszcze więcej mogło ich zaskoczyć. Chociaż kojący ciężar eliksirów od Inary, bezpiecznie schowanych w wewnętrznej kieszeni ciepłego płaszcza, nieco go uspokajał, wciąż nie mógł pochwalić się przesadną pewnością siebie. Może to i dobrze; nie groziło mu przynajmniej przecenienie własnych umiejętności i przegapienie najprostszych pułapek.
Usłyszawszy swoje imię, zrobił krok do przodu, zza pazuchy wyciągając złożony ostrożnie prostokąt. Pergamin nosił na sobie ślady wielokrotnego rozprostowywania i składania, bo w ciągu ostatniego czasu Nott przyglądał mu się więcej razy, niż byłby skory przyznać, jakby miał nadzieję, że czarne linie na mapie odsłonią przed nim wreszcie skrywaną zazdrośnie tajemnicę. Nic takiego jednak się nie stało; rozrysowane skrupulatnie kominki nadal zdawały się stanowić bardziej przestrogę niż zachętę do zagłębienia się w pomieszczenia manufaktury, przez co nieco sceptycznie przyjął słowa Cassiusa o tym, jakoby trzymany w ręku arkusz miał pomóc im odnaleźć właściwą drogę – nawet biorąc pod uwagę enigmatyczny wierszyk oraz trudną do przyjęcia teorię o szachach, która równie go fascynowała, co powodowała dreszcz niepokoju. Dlaczego ktoś miałby zadać sobie tyle trudu, żeby zamienić fabrykę w jedną wielką zagadkę? I kto właściwie ustalał zasady gry, której pionkami (nie potrafił wyrzucić z głowy tego porównania) właśnie dobrowolnie się stawali?
Odchrząknął cicho, rozkładając otrzymaną od urzędnika mapę i obracając ją tak, żeby padało na nią światło z różdżki Cassiusa, jednocześnie starając się nie zasłaniać nikomu widoku. – Jeżeli któreś z was dostrzega tu cokolwiek poza jednym wielkim chaosem – powiedział cicho, starając się nie brzmieć zupełnie sceptycznie i ponosząc porażkę – powinien podzielić się spostrzeżeniami już teraz – dodał, spoglądając po twarzach towarzyszy. Marianna zdawała się pewna siebie i przygotowana, zastanawiał się jednak, ile było w tym robienia dobrej miny do złej gry; jeżeli się bała, Percival milcząco podziwiał jej grę aktorską, nie pokazywała tego bowiem po sobie w najmniejszym stopniu. Być może była lepszym dowódcą niż początkowo zakładał. Niewiele potrafił wyczytać z rysów młodszego Notta, nie wiedział też, co myślały Isla i Yvette; przez moment nieobecność Brynhild również mocno rzuciła mu się w oczy. Spojrzenie na dłużej zatrzymał z kolei na Rhysandzie, który miał chyba spośród nich wszystkich najtrudniejsze zadanie, zmuszony do przyswojenia całego ogromu informacji w przeraźliwie krótkim czasie. Razem stanowili osobliwą i raczej nietypową mieszankę ludzi, którzy byli albo wystarczająco zdesperowani, albo odpowiednio szaleni, żeby rzucić się w sam środek przesyconego anomaliami niebezpieczeństwa.
Być może prawdą było i jedno, i drugie.




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Albury [odnośnik]30.09.17 18:27
| różdżka, pierścionek od Pandory, mały nóż (bez żadnych bonusów - jeśli nie mogę go posiadać, proszę MG o wzmiankę, że zgubiłam go po drodze)
eliksiry: przeciwbólowy (3 porcje), osłabiający zdolności magiczne (2 porcje), bahanocyd (4 porcje), niezłomności (4 porcje), pasta na oparzenia (3 porcje), wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (3 porcje), gacka (4 porcje), grozy (4 porcje), kameleon (3 porcje, bonus +10)

* zawrzyjcie w postach, co ode mnie odbieracie - kto pierwszy, ten lepszy - żebym mogła wpisać do aktualizacji


Stres dawał jej się we znaki już na kilka dni przed wyprawą. Maj przynosił ze sobą zbyt wiele zamieszania, niewiadomych, rozczarowań, kłopotów. Większość dwóch ostatnich dni poświęciła na przygotowania, spędzając sporo czasu w swojej domowej pracowni - nie wszystkie mikstury wyszły tak, jakby tego chciała, lecz poradziła sobie z większością. Ułożyła je w torbie, przewieszając solidny pas przez ramię i troszcząc się o to, by torba nie krępowała ruchów oraz trzymała się dobrze na swoim miejscu. Miała na sobie prostą suknię, nieco jaśniejszą od ciemnozielonej peleryny, z wygodnego materiału - sporo czasu spędziła wybierając ją, nie przez wzgląd na walory estetyczne, lecz na wygodę i swobodę ruchów. Spodziewała się, że będą musieli poruszać się sprawnie i w miarę możliwości szybko. Równie długo zajęło jej wyszukanie odpowiednich butów. Choć poruszanie się na obcasach nie sprawiało jej kłopotów, wolała zadbać o to, by hałas nie niósł się po fabryce, kiedy już tam trafią - ze starej szafy odkopała buty matki, jakich używała podczas wypraw do lasu - proste, wygodne, lecz wciąż eleganckie. Torbę przywiązała do pasa, przy którym miała również niewielki nóż z lekko zakrzywionym końcem, umieszczony w skórzanej pochwie. Przyzwyczajenie - matka również zawsze uzbrajała się w nóż, gdy wybierała się do lasu. Peleryna lekko spływała z ramion, sięgając do połowy ud, a kaptur otaczał głowę mimo wiatru, gdy mknęli na miotłach do celu. Ufała Cassiusowi najbardziej z grupy, lecz sama z lotem miała niewiele wspólnego, całe życie raczej unikała mioteł, nie ekscytując się ani quidditchem, ani samym przesiadywaniem na kiju. Bała się - bała się cholernie wznosić nad ziemię na tak niestabilnym przedmiocie, z którego można było spaść w mgnieniu oka - dlatego przywitała lorda Notta milczącym skinieniem głowy, niewiele dając po sobie poznać. Była zadowolona, że był przy niej i nie musiała kombinować na własną rękę z dotarciem na miejsce, a podróż minęła im w ciszy - używając słów zdradziłaby się ze swoim lękiem. Gdy lądowali była niesamowicie i zaskakująco spokojna, czując się - niestety nieprawidłowo i irracjonalnie - że najgorsze ma już za sobą. Czuła się odrętwiała, lecz nie były to zbyt dotkliwe dolegliwości, nieporównywanie lżejsze od tego, co zdarzało się czuć po intensywnych ćwiczeniach. Ramię, na którym zawieszoną miała torbę, zdrętwiało, dlatego teraz próbowała je lekko rozruszać, wsłuchując się w słowa Marianny i Cassiusa, wzrokiem przez chwilę wodząc po reszcie postaci. Skinęła głową na słowa kobiety, otwierając przy okazji torbę z podpisanymi eliksirami. Nie obraziłaby się, gdyby nieco ulżyli, zabierając to, czego potrzebowali. Dla siebie zachowała porcje eliksiru kameleona, przeciwbólowego, bahanocydu, gacka oraz grozy. - Dwie porcje eliksiru przeciwbólowego, dwie osłabiającego zdolności magiczne - nielegalnego, swoją drogą - trzy porcje bahanocydu, cztery niezłomności, trzy pasty na oparzenia, trzy wywary ze srebra i dyptamu, trzy gacka, trzy grozy oraz dwa silne eliksiry kameleona są do waszego podziału. Wszystkie są wyraźnie opisane. Proponuję przekazać większość leczniczych specyfików Mariannie, zrobi z nich największy użytek - zakończyła konkretnie, raczej skupiając się na informacjach, jakie mieli do przekazania. Zdobyta przez nią mapa była już w rękach tych, którzy znali się na runach i miała nadzieję, że zdołają je odszyfrować. Spoglądała na oświetlone mapy i zapiski, starając się wyczytać i zapamiętać z nich jak najwięcej.


you're a chemical that burns, there's nothing but this
it's the purest element, but it's so volatile
feel it on me, love; see it on me, love

strangeness and charm

Yvette Blythe
Yvette Blythe
Zawód : alchemiczka, baletnica
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Beauty is terror.
Whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Albury LtziYn6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4582-yvette-sapphire-blythe https://www.morsmordre.net/t4613-jeszcze-pusta-klatka#99470 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f290-blythburgh-suffolk-ivy-alley-28 https://www.morsmordre.net/t4614-skrytka-bankowa-nr-1176#99471 https://www.morsmordre.net/t4718-yvette-sapphire-blythe#101045
Re: Albury [odnośnik]30.09.17 22:28
Głośny ryk, a może huk, rozległ się gdzieś za domem, który przysłaniał wam widok na to, co znajduje się na ulicy. Nie było to blisko, jednak nie było też daleko. W domu zapaliło się światło, a wy zdawaliście sobie sprawę, że nie możecie tutaj dłużej stać - światło z różdżki Cassiusa zwracało na was uwagę, rozsądniej było ukryć się w gęstwinie drzew. Musieliście też wykonać misję, po przygotowaniach nadszedł czas na działanie. A wasz z każdą chwilą się kurczył. Musieliście wypełnić zadanie za wszelką cenę i w odpowiednim czasie - inaczej wszystko pójdzie na marne.

Zaczynamy: na każdy odpis macie czas 48h, o ile mistrz gry nie napisze inaczej. (48h to górna granica, szybsze odpisy pozwolą nam na szybszą akcję i sprawniejszy przebieg eventu)

Pamiętajcie o dokładnym opisywaniu swoich zachowań i
Yvette, MG dopuszcza posiadanie w ekwipunku noża, nie posiada on jednak żadnych dodatkowych bonusów - nie zada dodatkowych obrażeń w walce.
Isla, nadal może dołączyć.



Żywotność:
MAPA i ekwipunek:
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Albury Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Albury [odnośnik]02.10.17 13:23
Wieczorne powietrze – chłodne, zbyt chłodne jak na drugą połowę maja – sprawiało, że drętwiały mu palce, zaciśnięte na rozłożonym pergaminie, czekał jednak cierpliwie, aż wszyscy Rycerze zaznajomią się z rozrysowanym na mapie rozkładem kominków. Zbyt wcześnie; i tak nie mieli szans niczego istotnego zapamiętać, nie mieli też pojęcia, jak długo zajmie im samo dotarcie do manufaktury – nie mówiąc już o możliwości, że uzyskana przez niego mapa była przestarzała i nieaktualna. Odsuwał jednak te myśli od siebie, spojrzeniem śledząc twarze towarzyszy, jakby starał się odszukać w nich okruchy dobrze skrywanych emocji. – Myślę, że będzie okazja jeszcze się temu przyjrzeć – zauważył cicho, składając mapę z powrotem i chowając ją do kieszeni. Nie czuł się komfortowo, stojąc na otwartym terenie; chociaż pozornie nie robili (jeszcze) nic złego ani podejrzanego, w zapadającym zmroku musieli wyglądać jak świecąca jasno latarnia. Wolałby, żeby ruszyli już ku swojemu celowi – tylko gdzie właściwie ów cel się znajdował?
Odwrócił się w stronę Yvette, gdy odezwała się, otwierając torbę z eliksirami. Uniósł brwi w wyrazie zaskoczenia – ilość pracy, jaki musiała włożyć w uwarzenie mikstur robiła wrażenie, tak samo jak i sam fakt, że przytargała to wszystko ze sobą. Kiwnął kobiecie głową z uznaniem, bez większego namysłu biorąc od niej po jednej porcji bahanocydu, niezłomności, gacka i grozy; eliksiry lecznicze zostawił tam, gdzie były, w rękach medycznego laika mogły i tak narobić więcej szkody niż pożytku. – Jeżeli komuś byłoby za lekko, mam do rozdania po dwie porcje eliksiru byka i kociej zwinności – dodał, sugerując, że tym również powinni się podzielić; było mało prawdopodobne, by jedna osoba miała okazję do wykorzystania wszystkich porcji, poza tym – nie był pewien, jakimi uczuciami napawała go perspektywa wlania w siebie mieszanki tylu specyfików w przeciągu jednego wieczoru.
Milczące rozmyślania przerwał huk; podniósł spojrzenie niemal natychmiast, podrywając głowę zbyt szybko, co zaowocowało ostrym szarpnięciem bólu w szyi. Nie widział źródła hałasu, ten zdawał się jednak wydobyć zza najbliższego budynku. Zacisnął usta w wąską kreskę, błyskawicznie przechodząc ze stanu lekkiej czujności w stan potencjalnego zagrożenia. – Powinniśmy zejść z widoku – powiedział cicho, wskazując na linię lasu na wschodzie i wycofując się w tamtym kierunku. Niezbyt daleko – ale wystarczająco, by ukryć się w cieniu pierwszych drzew.

| jeżeli ktoś coś ode mnie bierze, to niech da znać w następnym poście :*




I cannot undo what I have done
I can't un-sing a song that's sung
and the saddest thing about my regret
I can't forgive me and you can't forget

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : dowódca smoczych łowców
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Albury [odnośnik]02.10.17 14:31
Dopiero po bolesnej chwili czuję na sobie bolesne ukłucia mrozu, które prześlizgują się między fałdami płaszcza. Moje spojrzenie ślizga się po wszystkich zebranych, raz spoczywa na kuzynie, raz na Kasjuszu, po czym ostatecznie kieruję się w stronę Yvette. Eliksiry? Być może zwiększą naszą szansę na przeżycie lub chociaż zmniejszą na śmierć w męczarniach. Kiwam powoli głową, zgadzając się z półwilą. Marianne z pewnością zrobi z eliksirów leczniczych największy użytek, w końcu to ona w tym towarzystwie najlepiej zna się na takich specyfikach. Ja sam nie zdążyłem spotkać się z żadnym alchemikiem, dlatego z kocim uśmiechem przystaję na propozycję rozdawania eliksirów. Po chwili do tej dziękczynnej działalności pragnie dołączyć najwyraźniej także i Percy. Nie mam absolutnie nic przeciwko temu. Z cichym komentarzem na ustach, jakoby bardzo chętnie ich nieco odciążę przyjmuję porcję bahanocydu, eliksiru niezłomności i kameleona od jasnowłosej kobiety oraz jeden eliksir byka od kuzyna. Staram się opanować i wybierać ostrożnie - wszakże przykładowo eliksir grozy niewiele by mi dał, jako, że zamiast gróźb zdecydowanie wolę sztukę perswazji. A w razie konieczności zawsze przecież można użyć nieco mniej humanitarnych metod. W takim wypadku zdecydowanie wolałem jednak działać, chociażby próbując przebić się przez bramy cudzego umysłu, niż tylko stać z założonymi rękoma i rzucać na wiatr czcze groźby. Do tego jakoś zdecydowanie brakowało mi talentu.
Gdy do moich uszu dociera skrajnie głośny ryk, który rozlega się gdzieś w oddali, mimowolnie wzdrygam się. Coś zdecydowanie się tam znajdowało, a my najwyraźniej zwracaliśmy na siebie dużo uwagi. Mój wzrok natychmiast wędruje w kierunku zapalonej różdżki Kasjusza, która zdecydowanie mogłaby być źródłem problemów. Nie mam mu tego oczywiście za złe, sam z wielką chęcią wspomógłbym się Lumos. Kiedy w domu również błyska światło, dociera do mnie, że trzeba się spieszyć. I nie tylko do mnie, najwyraźniej. Naturalnie zbytni pośpiech tylko przysporzy nam kłopotów, ale jeśli będziemy ciągle stać w miejscu i to na dodatek tak odsłoniętym miejscu, będzie tylko gorzej i gorzej. Zgadzam się z Nottem i również postępuję kilka kroków.
- Ukrycie się w cieniu tych drzew brzmi najrozsądniej - mówię szeptem, wskazując na linię lasu.
Wkrótce podążam za kuzynem, wycofując się w kierunku lasu, by tak jak on, spróbować skryć się w gęstwinie najbliższych drzew.
Rhysand Crouch
Rhysand Crouch
Zawód : Służby administracyjne Wizengamotu, znawca prawa
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Meet the time as it seeks us

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 aut vincere aut mori
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5204-rhysand-crouch https://www.morsmordre.net/t5250-lyonesse#117101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t5251-skrytka-bankowa-nr-1307#117104 https://www.morsmordre.net/t5312-rhysand-crouch
Re: Albury [odnośnik]02.10.17 21:55
Stojąc z różdżką skierowaną ponad własną głowę, dawał tę odrobinę światła, która sprawiała, że roztaczające się wokół cienie dostrzegał dużo wyraźniej. Choć jeszcze nie podjęli żadnego działa, wiedział w nich odbicie tego, co miało się stać. Z wolna ogarniała go konsternacja, gdy obserwował ruchy swoich towarzyszy. Spoglądał na nich, nieco uważniej przysłuchując się słowom, które zasłyszał, które ani trochę nie czyniły w nim spokoju ducha.
Kominki poprowadzą nas — odparł półgębkiem kuzynowi, po czym opuścił różdżkę, kierując jej koniec ku bezpiecznemu skrawkowi podłoża między nimi. Nadal potrzebowali światła. On sam, Cassius Nott, nie zamierzał przemierzać lasu, by przy pierwszej okazji nadziać się na jakąś pułapkę, lecz tym samym czynił z pozostałych łatwy cel, czyniąc ich widocznymi w zapadającej wokół ciemności. Natura dawała im możliwość przemknięcia niezauważenie, jednak nie mógł wyzbyć się wrażenia, że ktoś tam czekał na takie posunięcie. Mimo to byli sami. Nikt inny prócz nich nie przebywał na obrzeżach lasu.
Jeszcze, mruknął we własnych myślach, odwracając twarz, chowając ją za wysokim kołnierzem płaszcza tak, by nie dojrzeli grymasu złości wymieszanego ze spojrzeniem pełnym zdezorientowania. Czuł pewnego rodzaju skołowanie, gdy stał tak pośród nich i to nie do niego należało podjęcie właściwego działania. Znał plan stworzony z Goshawk. Każde słowo, które padło w jego ministerialnym gabinecie wyryło mu się w pamięci niczym ostre kształty otaczających ich cieni, kiedy postanowił zbliżyć się do Yvette i z dzierżonej przez nią torby wyciągnąć porcję kameleona, fiolkę bahanocydu, eliksiru osłabiającego zdolności magicznego, któremu przypatrywał się przez krótką chwilę.
Gdyby Bryat się opierał... — wymamrotał, nachylając się do Yvette i zaraz postąpił ku kuzynowi, by wziąć od niego fiolkę eliksiru kociej zwinności. Każdy z eliksirów umieścił w innej kieszeni – kameleon i osłabiający zdolności magiczne wylądowały w wewnętrznych kieszeniach płaszcza, zaś bahanocyd i eliksir kociej zwinności w zewnętrznych. Nie oczekiwał, że wszystkie przydadzą się dokładnie w tej kolejności, jednak wolał dmuchać na zimne, gdy jego uszu dobiegł dziwny huk.
Gwałtownie skierował wzrok ku źródłu, niemal odruchowo kierując w tamtą stronę różdżkę.
Popieram — odparł i Percivalowi, i Rhysandowi, postępując dokładnie ich śladami. W tym wszystkim jednak postanowił zejść nieco na ubocze, zdając sobie sprawę z tego, że stanowił jedyne źródło światła, jednocześnie ryzykując, wystawiając się na czysty strzał. Wierzył jednak, że wszystkim z nich zależało na przetrwaniu nadciągającej nocy, gdy wkraczali w nieznane, toteż osłonił się za jednym z drzew nieco na uboczu, po czym wychylił się i wyciągnął przed siebie różdżkę z pewnością, że potencjalne niepowodzenie jego prób nie zrani żadnego z pozostałych.
Nox — szepnął, skupiając się nad lśniącym końcu różdżki, pragnąc tylko, żeby zapanowała ciemność, ledwie wierząc, że cokolwiek odniesie efekty. To coś było zbyt blisko i mogło poczynić zbyt duże postępy.


We're not cynics, we just don't believe a word you say
We're not critics, we just hate it all anyway
Cassius P. Nott
Cassius P. Nott
Zawód : Urzędnik Ministerstwa Magii
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am the tall dark stranger
those warnings prepared you for
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
?
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t2650-cassius-prince-nott https://www.morsmordre.net/t2726-ksiaze#43660 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3103-skrytka-bankowa-nr-707#50829 https://www.morsmordre.net/t2859-cassius-prince-nott
Re: Albury [odnośnik]02.10.17 21:55
The member 'Cassius P. Nott' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - CZ' :
Albury Ql0OTyi
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Albury Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Albury [odnośnik]02.10.17 22:15
| Biorę od Yvette: przeciwbólowy 2 porcje, pasta na oparzenia 3 porcje, wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu 3 porcje, bahanocyd 1 porcja

Oczywiście, że się bała i jeśli naprawdę wszystkich zdołała okłamać, że wszystko ma pod kontrolą, to powinna być z siebie dumna. To zadanie było testem dla niej, było ogromnym wyzwaniem i musiała temu podołać nie tylko dla siebie, swojej grupy czy śmierciożerców, ale dla samego Czarnego Pana. Wykonanie zadania, kosztem nawet jej własnego życia, było priorytetem. Kiedy skończyła swoją mowę zamilkła na chwilę pozwalając wypowiedzieć się reszcie. Przede wszystkim Cassiusowi, który dopowiedział resztę, spojrzała na niego i słuchała uważnie, rejestrując wszystko to, czego nie zdążył jej powiedzieć gdy się spotkali. Dalej wypowiedział się Percival pokazując im mapę parteru, a gdy kobieta ją zobaczyła, to pobladła. Dobrze, że w białym świetle różdżki i tak była blada, bo gdyby oni to dostrzegli, to nie byłoby to zbyt dobre. Patrzyła na mapę przez dłuższą chwilę, widziała kominki, część z nich były oznaczone, być może to było właśnie to czerwone oznaczenie, że nie działają. Przypominała sobie jak działają poszczególne figury, musieli bardzo uważać, ponieważ jeśli się raz pomylą, to mogą się zgubić na amen, a wtedy będą mieli okropny problem. Dalej skupiła się na Yvette, która przygotowała dla nich eliksiry. Oczywistym było, że Mariannie przypadną te leczące, wszakże była jedynym uzdrowicielem w tym towarzystwie, który potrafił coś więcej, niż leczyć najprostsze skaleczenia. Dlatego podeszła do kobiety i wzięła od niej eliksir przeciwbólowy, pastę na oparzenia, wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu oraz porcję bahanocydu, bo miała dziwne przeczucie, że może im się przydać.
- Pamiętajcie, że naszym priorytetem jest wykonanie zadania - przypomniała. - Lepiej dla nas wszystkich, jeśli postaramy się niepotrzebnie nie narażać. Aczkolwiek środki medyczne mogą się przydać.
Kiwnęła głową chowając je do swojej torby. Wtem dotarł do nich niepokojący dźwięk, Marianna szybko odwróciła się mniej więcej w tamtym kierunku. Gdzieś zapaliło się światło, nie byli tutaj bezpieczni. Spojrzała na Cassiusa, ale chyba nie musiała mu nic mówić, sam domyśli się, że powinien zgasić różdżkę. Za to skinieniem głowy przystała na propozycję reszty, aby schować się w lesie.
- Tak, trzeba ruszać - przytaknęła.
Na wszelki wypadek wyciągnęła swoją różdżkę i ruszyła za mężczyznami. Spodziewała się wyprawy po lesie, dlatego weszła tam dziarsko i odważnie. Była, powiedzmy, liderem grupy i musiała pokazywać, że jest pewna tego, co robi oraz ich wstępnego planu, o ile można było go tak nazwać. Schowała się za pierwszymi drzewami wdychając świeży zapach drzew.


A ty? Czy ty? Już rozumiesz też
Czy chcemy czy nie, czeka na nas śmierć
Po tym co się tu stało każdy chyba wie
Pod drzewem dziś to wszystko zacznie się

Marianna Goshawk
Marianna Goshawk
Zawód : Uzdrowicielka rodziny Burke, pomocnica Cassandry
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3736-marianna-goshawk https://www.morsmordre.net/t3750-odynka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f283-pokatna-27-4 https://www.morsmordre.net/t4637-skrytka-bankowa-nr-940#99756 https://www.morsmordre.net/t3753-mari-goshawk
Re: Albury [odnośnik]02.10.17 22:17
Kiwała spokojnie głową, pozwalając innym odebrać ciężar eliksirów z torby. Teraz powinno być znacznie lżej. Sama skierowała się do Percivala, by odebrać od niego porcję eliksiru kociej zwinności. I bez niego była zwinna, lecz fiolka specyfiku dawała jej jeszcze większe szanse w unikach, a choć głównym celem było zadanie i to na nim się koncentrowała - tak, jak i reszta - nie zapominała o swoim bezpieczeństwie, które przecież bardzo ceniła. Rozłożyła resztę eliksirów w torbie według własnej logiki, by wiedzieć, gdzie znajduje się każdy z nich. Czuła się wśród grupy całkiem dobrze - nikt nie traktował jej jak popychadła ani kuli u nogi, nie próbując uwłaczać jej godności w tak prymitywny sposób. Powoli oswajała się z Rycerzami Walpurgii, swój początek mając za dosyć udany - eliksiry bowiem zostały przygotowane, przynajmniej te najważniejsze.
- Prawda - mruknęła tylko cicho, zgadzając się z resztą, że powinni przekroczyć linię drzew. Niedługo później usłyszała niepokojący dźwięk - zęby zacisnęła z nerwów mimowolnie, zerkając z niepokojem na światło padające z różdżki Cassiusa, potem prowadząc wzrok na rozświetlone lekko okna pobliskiego domu. Przebiegła wzrokiem po towarzyszach, nie zwlekając długo ze skryciem się wśród drzew razem z nimi. Kaptur zarzuciła lekko na głowę, skrywając pod nim jasne włosy i śliczną twarz. Nie wiedziała, czy robili dobrze, zapuszczając się w gęstwinę, lecz Bryat mógł przekazać im istotne informacje na temat fabryki. Pytanie tylko, czy mieli na to wystarczająco wiele czasu - ten zazwyczaj uciekał bardzo prędko, na własnych zasadach. Musieli działać sprawnie. Wiedzieli, gdzie powinni się kierować? Ułożyła różdżkę na dłoni, słysząc wokół siebie szelesty. Reszta uczestników wyprawy krzątała się tuż obok, lecz ona wolała mieć pewność, że będą zmierzać w określonym kierunku, nie w przypadkowe miejsce w lesie, oddalone nie tylko od fabryki, ale i chaty mężczyzny.
- Wskaż mi - szepnęła różdżce, wpatrując się w nią wytężonym wzrokiem. - Marie - mruknęła krótko, lekkim szeptem, materializując się obok kobiety. - Północ jest tam - wskazała, chwytając jej dłoń i kierując w stronę, jaką ukazała jej różdżka. W ten sposób miała pewność, że Goshawk zrozumie dokładny kierunek. W ciemności nie wszystko dało się dostrzec.


you're a chemical that burns, there's nothing but this
it's the purest element, but it's so volatile
feel it on me, love; see it on me, love

strangeness and charm

Yvette Blythe
Yvette Blythe
Zawód : alchemiczka, baletnica
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Beauty is terror.
Whatever we call beautiful,
we quiver before it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Albury LtziYn6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4582-yvette-sapphire-blythe https://www.morsmordre.net/t4613-jeszcze-pusta-klatka#99470 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f290-blythburgh-suffolk-ivy-alley-28 https://www.morsmordre.net/t4614-skrytka-bankowa-nr-1176#99471 https://www.morsmordre.net/t4718-yvette-sapphire-blythe#101045

Strona 1 z 26 1, 2, 3 ... 13 ... 26  Next

Albury
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach