Wydarzenia


Ekipa forum
Zaczarowane drzewo
AutorWiadomość
Zaczarowane drzewo [odnośnik]16.01.18 0:02

Zaczarowane drzewo

Drzewo rosnące niedaleko ruin nigdy nie traci liści i jako jedyne na terenie hrabstwa Durham, kwitnie na fioletowo, być może na wskutek niesamowicie silnego czaru, rzucone niegdyś przez jednego z Rowle’ów na poczet przygotowań do turnieju szermierczego, odbywającego się na ziemiach Burke’ów. Czasami odpoczywając pod drzewem i ciesząc się niecodzienną grą światła wśród purpurowych liści, można spotkać tam ducha młodej kobiety.

Rzut k6:
1 – spokojnie toczoną rozmowę przerywa wam nagły wrzask, znikąd materializuje się zjawa o wykrzywionej twarzy i niebezpiecznym, rozbieganym spojrzeniu. Zdezorientowani i przestraszeni, uciekacie. Możecie dokończyć rozgrywkę w innym miejscu
2 –  spędzając czas pod magicznym drzewem, zauważacie, że w jego koronie ktoś się ukrywa i wyraźnie podsłuchuje waszą rozmowę. Jeśli uda wam się strącić intruza z drzewa (zaklęciem, po jednej próbie, obowiązuje rzut k100), możecie rozprawić się z nim wedle własnej woli, jeśli jednak się wam nie powiedzie, złodziejaszek ukradnie wam po pięć galeonów i być może, sprzeda informacje, które usłyszał
3 – bez przeszkód relaksujecie się w otoczeniu natury
4 – od kilku chwil czujecie na karku dziwne mrowienie i wstrząsa wami dreszcz chłodu. Orientujecie się, że nie jesteście sami i że zza pnia drzewa przypatruje wam się duch kobiety ubranej w długą suknię – jeśli posiadacie biegłość historii magii na co najmniej pierwszym poziomie, wiecie, że pochodzi ona najpewniej z XVI wieku. Starczy jednak jedno mrugnięcie, a zjawa znika, pozostawiając was z pytaniem, czy to nie było jedynie wasze przewidzenie
5 – nagle prócz cichych odgłosów natury, do waszych uszu dociera piękna melodia, nucona przez kobiecy głos. Nie widzicie jej, ale jesteście oczarowani śpiewem i z przyjemnością słuchacie występu, równie poruszającego, co historia nieszczęśliwej miłości opowiedziana w piosence. Wkrótce głos milknie, a wy nie możecie wyjść tak ze zdziwienia, jak i z podziwu; pod wpływem artystycznych doznań umawiacie się na spotkanie w operze.
6 – zasiadając wygodnie na niższej gałęzi drzewa, nie mogliście się spodziewać, że tuż przed wami pojawi się duch młodej kobiety o pięknej, choć zniszczonej smutkiem twarzy. Widmo opowie wam swoją historię – o mężczyźnie, którego nie kochała, a za którego rodzice kazali jej wyjść, o desperacji, o strachu, o tragicznym samobójstwie. Możecie ją pocieszyć lub zganić – bez względu na to, co zrobicie, duch zniknie, zdradziwszy wam jedną z tajemnic Burke’ów.
Ta lokacja zawiera kości.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowane drzewo Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zaczarowane drzewo [odnośnik]16.10.18 12:03
13 sierpnia

Trzynaście kroków dzieliło go od linii drzew, którą zostawił za plecami. Nie pojawiał się w tej okolicy zbyt często; mógłby się pokusić nawet o stwierdzenie, że właśnie wcale się tu nie kręcił, chociaż było to wielce ubolewające, bo przecież okolica była naprawdę wspaniała. Podobno spokój tego miejsca wpływał orzeźwiająco i podbudowywał nastroje każdego, kto tam trafił. Jaydenowi udało się wyrwać na chwilę z Hogsmeade, chociaż podróżowanie wciąż było niezwykle utrudnione. Zastanawiał się, kiedy też ktokolwiek zrobi cokolwiek w tej sprawie, bo teleportacja i kominki podpięte do sieci Fiuu stanowiły główny środek transportu i podróżowania czarodziejów oraz czarownic. Odbierając im tę możliwość, utrudniało się komunikację szeroko pojętą. Na szczęście trwały wakacje i uczniowie znajdowali się w swoich domach - gdyby podobne wydarzenie miało miejsce w okresie świątecznym, wtedy byłaby to katastrofa. Niezliczona ilość świstoklików musiałaby zostać stworzona w parę tygodni, a pojawiające się anomalie wcale nie były takie wspaniałe. Wraz z nimi rosły możliwości gwałtownego zaburzenia czarów, a także okolicznych terenów. Sam był świadkiem szaleństw, które rozgrywały się nawet na Ulicy Pokątnej i którym nikt nie mógł się przeciwstawić. Jedynie silni i potężni potrafili dokończyć walkę z anomaliami. Zastanawiającym dla niego faktem było to, że niekiedy słyszał o starciach dwóch stron - zupełnie jakby zaangażowani czarodzieje bądź czarownice walczyli o dostęp do źródła anomalii i nie chcieli dopuścić drugich do ów energii. Jeszcze nie tak dawno z lordem Ollivanderem został przyłapany na podobnych staraniach i zaatakowany przez kobietę oraz mężczyznę. Bez uprzedzenia rzucali w nich czarną magią, aż w końcu doczekali się kontrataku. Jayden jeszcze martwił się o Constantine'a, który jako zdecydowanie młodszy czarodziej został osaczony przez nieznajomych. Pod koniec udało im się zbiec, zostawiając napastników samym sobie, jednak te wydarzenia wciąż wzbudzały w profesorze zamyślenie od czasu do czasu. Dla przykładu przechadzając się po tym lesie, odleciał duchem daleko w przestrzeń, nie słysząc nawet w okolicy szczekania psów, które zapewne odznaczały polowanie. Zamknięty w swoim własnym świecie spacerował po pięknej okolicy, nie podejrzewając, że cokolwiek złego mogło mu się przytrafić.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Zaczarowane drzewo [odnośnik]17.10.18 9:43
Trzynaście razy odmawiałem wspólnego polowania wiedząc, że nic dobrego nikomu z tego nie przyjdzie. Zwierzęta mnie nienawidzą, co więcej z wielką chęcią atakują mnie jak tylko zobaczą mnie bezbronnego. Kusza powinna to zmienić, ale wcale nie czuję się z nią pewnie. Jest ciężka i nieporęczna - i najgorsze, że wymaga do obsługi sporo siły pomimo magii drzemiącej w jej wnętrzu. Wzdycham raz po raz, odkładając przedmiot na pobliski stół. Ojciec patrzy na mnie z przyganą. Nie widzę tego, ale czuję ten palący wzrok dezaprobaty na sobie. Na pewno też wspomina czasy, w których to nie byłem takim tchórzem jakim jestem dziś. Domyśla się, że mimo wszystko działam dla społeczeństwa czarodziejów; wuj lord Alaric na pewno powiedział mu o liście jaki kiedyś do niego wysłałem, ale nawet ta informacja nie jest w stanie uleczyć ojcowskiego rozczarowania. Dlatego postanawiam wybrać się z nimi i braćmi na to przeklęte polowanie, udźwignąć wszelkie ciężary oczekiwań i ustrzelić coś. Chociaż wiem, że żebym trafił to musiałbym spotkać na drodze łosia, w dodatku pchającego mi się pod lufę.
Ale jedziemy najpierw konno do pobliskich lasów, a później zostawiamy wierzchowce ze służbą samym zapuszczając się w mroczną gęstwinę drzew. Równie ponurą co całe Durham i gdybym wiedział, że ktoś urządza sobie w tym miejscu spacer, spojrzałbym na niego jak na idiotę, gdyż śmiać się za bardzo nie umiem. Tak sobie myślę, że to dobre miejsce na dokończenie żywota, nie zaś na miłe przechadzki wśród piękna natury. Ale to może ja jestem jakiś wypaczony w swych gustach, tego nie można wykluczyć.
Rozpierzchamy się na różne strony, kluczymy cicho między drzewami, a ja jestem zadowolony, że nie muszę odpierać kolejnych spojrzeń dezaprobaty. Po prostu pochodzę sobie trochę gdzieniegdzie, zakręcę się to tu, to tam i wrócę nie upolowawszy niczego. Ojciec wciąż będzie niezadowolony, ale przynajmniej nie będę musiał udawać, że znam się na kuszach.
Niestety nagle dostrzegam jego czuprynę nieopodal, tak samo jak słyszę zwierzynę - tak sądzę. Więc zdenerwowany wypuszczam bełt, żeby lord Burke nie uznał, że migam się od zorganizowanego przez niego polowania. To nieprawda!


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Zaczarowane drzewo [odnośnik]17.10.18 10:44
Nie spodziewając się niczego niespodziewanego, a przynajmniej nie do tego stopnia niespodziewanego, Jayden odważnie parł naprzód niepowstrzymany przez roślinność, uskoki w terenie czy nieprzyjemne zapachy, które niekiedy się pojawiały. Profesor sprawdzał czy nie wdepnął w coś i nie niesie ze sobą zwierzęcych odchodów, lecz nic takiego się nie wydarzyło. To chyba po prostu urok tego tajemniczego miejsca, które niosło ze sobą nie tylko mgielną atmosferę, lecz również i niezidentyfikowane opary dobywające się jakby z otchłani ziemi. Vane nie znał za dobrze tej części Wielkiej Brytanii, ale nie miało to większego dla niego znaczenia. Natura odkrywcy pchała go wciąż naprzód i naprzód, a on nie odczuwał strachu przed nieznanym. Wręcz przeciwnie! Podobało mu się patrzenie na coś nowego, na coś, czego jeszcze w świecie nie doświadczył. A lasy Durham miały być niezapomniane nie tylko z powodu swojej charakterystyki. Przedzierając się przez ostrokrzew, zdawało mu się, że słyszał jakieś oddalone głosy, lecz nie skupił się na nich za bardzo. Na nich ani na zbliżającym się mężczyźnie. Wystarczyła jednak chwila nieuwagi, by przyjemna przechadzka zmieniła się w przedstawienie iście z komedii. Cały las mógł usłyszeć wyjątkowo głośne Ała! zakrapiane nie bólem nie do opisania, lecz pewnego rodzaju zawodem bądź też westchnięciem. Pretensje ukryte za tym jednym słowem były aż nadto słyszalne. - Na pufki, sanki i druzgotki! - rzucił pod nosem Jayden, patrząc na swoje udo,z  którego wystawał bełt. Najprawdziwszy i najporządniejszy. Zaraz też miejsce dokoła zaczęło się czerwienić, a materiał nasiąknął krwią sączącą się ze świeżej rany, której przyczyną był ktoś stojący za ostrokrzewem. Vane będąc wciąż w dziwnym szoku, sięgnął po ciało obce i wyciągnął je z nogi, ale gdy to zrobił, poczuł miękkość w kolanach i musiał podeprzeć się na najbliższym drzewie, by nie upaść. Zakręciło mu się w głowie, ale nie mógł tu po prostu zostać. Teleportacja nie działała, nie znał się na uzdrowicielstwie, a zresztą trzeba było powiedzieć temu komuś, że nie strzela się do ludzi. Westchnął parę razy i kulejąc cudacznie zaczął się kierować w stronę polany ukrytej za krzewami. - To chyba pańskie - rzucił, widząc przed sobą majaczącą postać. Oczywiście, że nie pamiętał ów lorda z płonącego mostu, jednak może Quentin miał mu przypomnieć o tym spotkaniu?


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Zaczarowane drzewo [odnośnik]17.10.18 10:59
Wszystko dzieje się w zastraszającym tempie pełnym niezidentyfikowanych migawek mających za zadanie rzucić światło dzienne na sprawę, ale tak naprawdę to nic nie rozumiem. Im więcej czasu mija tym więcej znaków zapytania kołacze mi się w głowie. Są jasne, żarzące wręcz i denerwujące. Oto zamiast upragnionej zwierzyny po jakimś czasie wyłania się męska postać. Parszywie klnąca, bez wątpienia. Takich słów to nawet ja nie używam! W każdym razie mrugam intensywnie, lewą ręką aż przecierając oczy ze zdumienia kiedy nie dostrzegam poranionej kuny ani niczego podobnego, a czarodzieja. Tak, kojarzę go z naszej wyprawy przez przeklęty most - tak poniekąd to miałem nadzieję, że więcej go nie spotkam. Los jednak lubi być przewrotny jak widać.
Z mieszaniną zszokowania oraz niezadowolenia przenoszę wzrok z jego twarzy na nogę, z której wystaje bełt. Przynajmniej chwilowo. - Proszę nie… - zaczynam, chcąc go przestrzec przed wyjmowaniem strzał z ran, ale cóż. Za późno. Nim zdążę mrugnąć, a ów człowiek już dzierży w dłoni moją własność. Czuję się zażenowany, jest mi wstyd i ledwie zauważalne rumieńce szpecą moje blade policzki, ale staram się zachować pokerową minę, co jednak nie jest wcale proste. Nie w tej patowej sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Czy raczej ja. Oto jestem - winowajca, morderca. Niby żaden z tych przymiotów nie jest mi obcy, ale jednak nie jestem z nich zadowolony. Nie w tak bezpośredniej konfrontacji.
- Przepraszam, sądziłem, że… - mówię znów, ale w porę gryzę się w język. Że co, że jest pan bażantem? To brzmi tak absurdalnie, że aż żałośnie, a sytuacja nie wymaga doprawienia kolejną szczyptą idiotyzmu. Dlatego milknę, nie bardzo wiedząc co zrobić i jak się zachować. Z dziwnym spokojem odbieram zakrwawiony bełt, po czym rozglądam się dookoła. Naturalnie, że jak potrzebuję pomocy, to ojciec nagle wyparowuje. Pewnie zobaczył coś, co naprawdę jest zwierzyną, nie przypadkowym przechodniem. - Życie panu niemiłe, błąkać się po opuszczonych lasach? - pytam z pretensją w głosie, ale zaraz potem wzdycham. - Trzeba to przewiązać - proponuję, wskazuję też na ranę, z której sączy się krew. Wciąż, nieprzerwanie.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Zaczarowane drzewo [odnośnik]17.10.18 11:25
Jak chodził po lesie całe trzydzieści lat, nie przydarzyło mu się coś podobnego. A miał już bliskie spotkanie z syrenami, dzikimi stworzeniami, centaury raz po raz ratowały go z opresji, gdy zagubił się między gąszczem drzew. Jednak myśliwych nigdy nie miał okazji spotkać. Zresztą wszechświat zawsze miał oko na profesora - gdyby nie opatrzność, JD już dawno leżałby na dnie jeziora i nikt nie wiedziałby, co się z nim stało. Dlatego lord Burke miał wiele racji w tym, że zachowanie profesora astronomii wcale zbyt rozgarnięte ani przemyślane nie było. Jako pedagog powinien był się odznaczać jakimiś hamulcami zapoznawczymi, lecz nic nie było w stanie powstrzymać Vane'a przed eksploracją - ciekawość naukowca jak i osobowość były zbyt silnie w nim zakorzenione, by mógł tak po prostu przestać i stać się odpowiedzialnym dorosłym. A przynajmniej takim, który pasowałby do schematu ogólnie przyjętego. Czasy nie były bezpieczne, dlatego chodzenie z głową w chmurach mogło być dla wielu nie do przyjęcia. Jednak dawało to wiele dobrych doświadczeń. Czasami nieprzyjemnych jak dla przykładu bełt w nodze. Jayden wcale nie miał za złe niczego mężczyźnie i nie zamierzał brzmieć oskarżycielsko. Gdyby Quentin spotkał kogoś innego, zapewne nic nie wyglądałoby w ten sposób, a wręcz przeciwnie. Nieprzerwany skowyt, ból i pretensje. Jay po prostu nie chciał już czuć tego uporczywego kłucia w udzie, które przerwało mu całkiem przyjemny spacer. - Cóż. Trudno. Zdarza się - rzucił jakby to było najzwyklejsze rozlanie kawy na koszulę. Stresująca atmosfera nie była potrzebna, a czasu nikt cofać nie potrafił, dlatego astronom przyjął stan rzeczy takim, jakim był. Gdy mężczyzna zaczął się rozglądać w poszukiwaniu innych uczestników polowania na spacerujących, ranny profesor podkuśtykał do drzewa, by pod nim przycupnąć. Na moment odwróciło jego uwagę od bólu - posiadało wyjątkowo fanaberyjne fioletowe liście, przez które sączyło się raz po raz zabarwione światło słońca. Na słowa swojego towarzysza Vane znów spojrzał na niego i znów na ranę. - Wypadałoby jak najbardziej - rzucił wciąż niezbyt przejęty całą sytuacją i wyciągnął ze swojej skórzanej torby szalik. Wybacz, mamo, przemknęło mu przez myśl, gdy zaczął obwiązywać bolące miejsce materiałem. Czy to spotkanie mogło być jeszcze bardziej cudaczne?


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Zaczarowane drzewo [odnośnik]17.10.18 11:25
The member 'Jayden Vane' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowane drzewo Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zaczarowane drzewo [odnośnik]17.10.18 11:54
Dziwne. Tak patrzę na tego jegomościa i wydaje mi się on być jakiś taki w ogóle niewzruszony tym, co tu zaszło. Jakby tak naprawdę go nie bolało albo jakby przybył tu z innej planety. Brwi unoszę jeszcze wyżej słysząc jego lakoniczne odpowiedzi. Albo jest w szoku i go tak boli, sam już nie wiem. Na jego miejscu rzucałbym jeszcze większymi przekleństwami (tak, kłamałem), wydzierał wniebogłosy i wygrażał się wszystkim na czym świat stoi. Za to, że ktoś śmiał zadać mi ból. W dodatku tak niefrasobliwie jak zrobiłem to ja. Jednak eliksir się wylał i nie powinienem rozmyślać nad tym zbyt długo, tak samo jak zadręczać się wyrzutami sumienia - nie zwykłem ich mieć. Nie dlatego, że jestem wrednym, złym człowiekiem, a raczej staram się mieć przerośnięte, szlacheckie ego. Tak żyje się dużo łatwiej niż w zaszczuciu oraz wycofaniu. To tamci, sięgający po wszystko, gdyż to im się należy, mają w życiu lepiej. Bawią się i cieszą z dnia dzisiejszego kiedy ja sięgam wzrokiem w chlubną przeszłość babrając się po uszy w bagnie teraźniejszości. Wypłakując żale oraz przeżywając coś, co już się nie zmieni. Dosyć.
- Zdarza się - powtarzam za nim, pełen niedowierzania. - Pan tak często snuje się po lasach i obrywa strzałą, zgadza się? - dopytuję niemalże ciekaw, chociaż naturalnie kryje się za tym ironia. Nie jestem typem altruisty, dlatego nie załamuję rąk nad biednym, poszkodowanym mężczyzną, nie przepraszam też w kółko do znudzenia i nie płaczę rzewnie nad jego losem. - W ogóle śmiem twierdzić, że lubi pan ryzyko. Tam do Tyneham też. Można uznać, że jesteśmy kwita - rzucam na dokładkę, nie zauważając nawet, że usiłuję się wybielić ze wszelkich zarzutów, chociaż powinienem z godnością przyjąć winę na siebie. Bo ona należy do mnie. - Nie znam się na magii leczniczej - informuję nagle, odkładam kuszę gdzieś na ziemię i znów rozglądam się dookoła. - Mogę pomóc panu dostać się do naszego zamku Durham, tam skrzat powinien się zająć tą raną - proponuję ugodowo, taki ze mnie dobry człowiek o złotym sercu. Niebywałe.
Ale wtedy dzieje się coś dziwnego. W koronie drzewa, pod którym siedzi poszkodowany, odnajduję sylwetkę mężczyzny. Marszczę brwi. - Everte stati - mówię, celując w niego różdżką. Nie wiem co to za ukrywanie się, ale zdenerwował mnie ten podglądacz i podsłuchiwacz w jednym. Tu chodzi o moją godność, na Merlina.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Zaczarowane drzewo [odnośnik]17.10.18 11:54
The member 'Quentin Burke' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 30

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Zaczarowane drzewo HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowane drzewo Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zaczarowane drzewo [odnośnik]17.10.18 12:14
Nie, żeby go nie bolało. Owszem. Sprawiało mu dyskomfort i wolałby, żeby nic takiego nie zaszło, lecz... Sam już nie wiedział. Ból był nieprzyjemny, lecz nie odbierający zmysły. Możliwe, że na szczęście bełt wbił się w miejsce o wiele mniej wrażliwsze, mniej unerwione albo w ogóle mniej coś tam. Jayden nic nie wiedział o anatomii, chociaż nazwa podobną była do astronomii. Był doktorem, lecz nie tego rodzaju doktorem i zostało mu tylko usiąść pod drzewem. Dobrze, że przynajmniej był tutaj ten drugi mężczyzna, który wydawał się być bardziej rozgarnięty od profesora. Cóż. Właściwie to strzelił przed momentem do człowieka, ale ta sytuacja i ci ludzie byli już wystarczająco pokręceni. Bohaterowie, sceneria, a przedstawienie jeszcze nie dobiegło końca. - Strzałą to może niekoniecznie. Widać jednak że Durham niezbyt ceni sobie snucie się po jego okolicach - odparł nie bez lekkiego rozbawienia, chociaż nawet delikatne drżenie mięśni spowodowało ból. Twarz Jaydena drgnęła i kilka zmarszczek rozorało skórę mężczyzny. Zaraz jednak przeniósł wzrok na swojego towarzysza, słysząc jakoby mieli się już spotkać. Tyneham... Coś mu to mówiło. Gdyby nie rana, Vane otworzyłby szeroko oczy i usta w efekcie zaskoczenia i połączenia wszystkich sznurków poznawczych, lecz jedyne na co było go aktualnie stać to westchnięcie i skinienie głową. - A czy można wyjść z domu i nie być narażonym na ryzyko? - odpowiedział pytaniem na pytanie, odwołując się do ostatnich wydarzeń. Ani on, ani nieuważny myśliwy nie wiedzieli, że stali po dwóch różnych stronach do niedawna. A przynajmniej teoretycznie. Merytorycznie nigdy nie mieli się ze sobą zgodzić. - Będę zobowiązany - dodał, słysząc ofertę pomocy. Bez niej daleko by nie zaszedł. Już miał się podnosić, gdy czarodziej obok rzucił w górę zaklęciem, a JD powędrował spojrzeniem dokładnie za nim, dostrzegając problem. - Adiposio - mruknął, wskazując różdżką gałąź, na której znajdował się ktoś. Lub coś. Z tej perspektywy ciężko było cokolwiek rozpoznać prócz wyraźnego cienia. Miał nadzieję, że żadna anomalia nie trzaśnie i nie zabije żadnego czarodzieja w okolic, chociaż tego dnia - wszystko było możliwe, a wypadki chodziły po ludziach. Lub ludzie po wypadkach idąc w myśl zdarzenia sprzed paru chwil.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Zaczarowane drzewo [odnośnik]17.10.18 12:14
The member 'Jayden Vane' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 84

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Zaczarowane drzewo DuCoV38
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowane drzewo Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zaczarowane drzewo [odnośnik]17.10.18 13:11
Ta sytuacja zaczyna nosić znamiona coraz dziwniejszej. To otwieram, to zamykam oczy pełen niedowierzania tego, co się właśnie dzieje. Rozchylam usta, żeby coś powiedzieć, ale głos grzęźnie mi w gardle. Nie, wszystko, co chcę powiedzieć, brzmi po prostu strasznie, dlatego zamykam buzię na kłódkę, wciąż nerwowo rozglądając się za ojcem oraz braćmi. Wzdycham trochę cierpiętniczo, ale nie podchodzę do dziwnie spokojnego jegomościa. Może być potencjalnie niebezpieczny - może swoim stoicyzmem pragnie uśpić moją czujność? I tak naprawdę zamierza się zemścić za tą strzałę w nodze? Nie mogę niczego wykluczyć, przecież w ogóle go nie znam. Biorę głęboki wdech zastanawiając się co zrobić z mężczyzną i jak go podnieść, ale wtedy wypowiada słowa, które skwitowałbym uśmiechem gdybym tylko czasem okazywał radość.
- Durham to ponure miejsce, pełne nieprzyjemnych niespodzianek. Nie powinno się tutaj zapuszczać samemu - potwierdzam przypuszczenia nieznajomego. Zastanawiam się jednocześnie czy zrozumiał, że rozmawia z lordem Burke, ale nie wygląda na takiego. Niektórzy nie zawracali sobie głowy arystokracją i ich heraldyką, a wielka szkoda, może byliby mniej nieokrzesani. Ha, to zabawne, że myślę o tym, skoro moja rodzina raczej nie szczyci się wyjątkową ogładą. Za to wiedzę każdy z nas posiada rozległą.
- Nie w dzisiejszych czasach - odpowiadam na retoryczne pytanie. Właśnie miałem podchodzić, żeby czarodziejowi pomóc, ale wtedy ten cień pojawia się znikąd. Co więcej, moje zaklęcie chybia celu, zaś to należące do poszkodowanego… zamiast pokryć konary śliskim tłuszczem wystrzeliwuje jakieś cholerne szkło, które zmusza intruza do zejścia. Wtedy to właśnie czuję. Ból w nogach - spoglądając na dół zauważam kolejne szkarłatne plamy, ale te należą do mnie. - Ja pier… - klnę, w porę urywając, nie przystoi. Ale rany cięte dla mnie jako chorego na traumę krwi są wyjątkowo groźne, dlatego w moich oczach widać strach. To całkiem ciekawe, że mogę spokojnie patrzeć na wykrwawiającego się od mojego bełta nieznajomego, ale kiedy problem dotyka mnie, momentalnie zaczynam się przejmować. To się nazywa egoizm?
Nawet zamierzam rzucić zaklęciem, ponownie w tamtego chłystka, ale ten korzysta z naszej nieuwagi i znika w ciemnym lesie. Nie wiemy jeszcze, że przy okazji ogołocił nas trochę z pieniędzmi. Stoję więc zły, jakbym wrósł w ziemię i zapomniał o tym, że miałem komukolwiek pomóc dostać się do zamku.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Zaczarowane drzewo [odnośnik]17.10.18 14:02
Co mogło pójść źle? Otóż wszystko i Jayden nie był świadomy tego, że wyczarowując (lub starając się przynajmniej to zrobić) pozornie nieszkodliwe zaklęcie, narobi jednak sporo szkód, które dotkną nie tylko jego, ale również i osoby w jego otoczeniu. Co ironiczne - moc zaklęcia była wręcz podręcznikowa, lecz anomalie nie zamierzały współpracować z profesorem i jeśli ten jeden dzień był parszywy, to znaczyło, że miał być taki już do końca. Gdyby mógł przewidywać przyszłość, zapewne nie podniósłby różdżki i zostawił sprawę otwartą, pozwalając temu czemuś lub komuś na drzewie dalej grasować nad ich głowami. Nie chciał źle, ale wyszło zupełnie inaczej niż planował. Podczas rzucania zaklęcia poczuł nagłe ciepło, które uderzyło w jego dłoń. Gdyby nie świadomość, że była to anomalia, upuściłby różdżkę, bojąc się, że się sparzy. Wytrzymał, lecz nie to było najgorsze. W ostatnim momencie zasłonił twarz ramieniem i po chwili poczuł kolejne uderzenie nieprzyjemnego bólu. Tym razem jednak miał lekko poharatane przedramię, w które wbiło się szkło. Nie miał jednak czasu przypatrywać się kolejnym swoim zranieniom, które nie były aż tak paskudne jak ta w udzie - odłamki poszybowały i rozprysnęły się na większą skalę, dlatego ugodziły stojącego obok niego czarodzieja oraz uderzyły w to coś na drzewie. - Na Merlina! Przepraszam bardzo - rzucił zakłopotany i wystraszony z lekka Vane, widząc odłamki również i na spodniach mężczyzny. Nie martwił się, póki sam doświadczał jakichkolwiek szkód. Nie chciał, by cierpieli na tym również inni. I to przez niego. Zanim zdołał wstać, ktoś spadł z drzewa tuż obok i zaklął siarczyście. A więc to nie było żadne stworzenie a chłopiec. I to jeszcze paskudnie umorusany i przypominający bardziej małpę niż porządnego czarodzieja. Nie wyglądał na szczególnie poturbowanego, ale na szczęśliwego też nie. Łypał na dwójkę mężczyzn z nieufnością, lecz nie odszedł. - Chodź tu, chłopcze - rzucił więc Jayden, machnąwszy na stojącego na ziemi petenta. Ten chyba nie chciał ponownie dostawać żadnym zaklęciem, dlatego podszedł i pomógł wstać profesorowi. Na szczęście niedaleko znajdował się jego dom, a matka urwisa okazała się być zielarką. Nie musząc już zamartwiać lorda Durham, Vane wrócił do poprzedniego zajęcia, chociaż szedł już w drugą stronę.

|zt


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Zaczarowane drzewo [odnośnik]24.02.19 23:46
16 września

Wykazał się ogromną uprzejmością, gdy zobowiązał się spotkać z lady Burke na ich ziemiach. Droga była krótka, aczkolwiek w tych czasach mogła być niebezpieczna dla każdego, a już zupełnie dla mężczyzny, któremu kości doskwierały ostatnio mocniej niż by się wydawało. Miejsca szukał cichego, idealnego do spokojnej rozmowy. Może do jego intuicja, a być może wina chwilowego doświadczenia spotkania z ciemnowłosą, ale czuł, że zatłoczona kawiarnia czy ulice Londynu nie będą sprzyjać konwersacji akurat z tą osobą. Rinnal nie miał problemów tego typu, liczyła się osoba, nie zaś miejsce. Przyznać trzeba jedno, miejsce to było wysoce intrygujące i cieszyło oczy mężczyzny. Zbliżająca się jesień powoli skradała liście z wielkiego drzewa, o którym słyszał w opowieściach. Pierwszy szermierczy pojedynek musiał być okazją naprawdę wyjątkową, nic dziwnego, że pozostawiano pamiątkę po nim w tym miejscu. Żałował, że nie ujrzał dzisiaj tych kwiatów, o których słyszał, z resztą w barwach swojego rodu, to zobowiązywało go do choć lekkiego sentymentu. Kolory Bulstrode'ów były mu bliskie w symbolice, zdobiły ich rodowe komnaty, ciała kobiet z tegoż rodu, zawsze radowały jego oczy. W fiolecie, symbolu dostojeństwa, honoru i władzy, chodziła jego matka. Trudniej było o trafniejsze i bardziej dosadne określenie tej kobiety, chłodnej niczym lodowa figura.
Nie przybył tu sam. Towarzyszył mu daleki kuzyn, jednak gdy tylko u jego boku pojawiła się kobieta, z którą miał się dzisiaj spotkać, odprawił mężczyznę, który natychmiast ruszył do świstoklika, prowadzącego na ziemię Bulstrode'ów. Znał temat dzisiejszej rozmowy jak i pobieżnie chociaż znał swoją rozmówczynię. Krótki dialog podczas tańca mówił więcej o niej niżeli mogłoby się wydawać. Wiedział, że nie musiał silić się na urokliwy uśmiech, który miał przekonywać młode damy do jego osoby. Mimo to, użył go właśnie w tej chwili, gdy skłonił się lekko kobiecie, tak jak nakazywała wyuczona grzeczność.
Zdrowie doskwierało mu od jakiegoś czasu, kilka ostatnich dni nie było dla niego łatwych - budził się z przenikliwym bólem mięśni, kości. Dzisiejszy dzień był jak błogosławieństwo, jednak odbiło się to na jego aparycji. Skórę miał bladą jak mleko, oczy oszpecone nieco jeszcze widocznymi sińcami, przez które wydawał się być człowiekiem, który mało sypia. Sypiał jednak bardzo dużo, niczym kot. Natomiast wyglądał na zadbanego - dobrze ubrany, o dobrej postawie, w ogóle nie wskazującej na problemy z kręgosłupem. - Jest mi niezwykle miło, że tak szybko udało Ci się znaleźć chwilę przerwy od pracy, lady. - Proste grzeczności, typowy początek.
Rinnal Bulstrode
Rinnal Bulstrode
Zawód : ekonomista
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Nie wiem o czym myśleć mam,
żeby mi się przyśnił taki świat,
w którym się nie boję spać.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6898-rinnal-bulstrode#180167 https://www.morsmordre.net/t6940-genann#182023 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t7018-skrytka-bankowa-nr-1693#184423 https://www.morsmordre.net/t6956-rinnal-dagonet-bulstrode#182953
Re: Zaczarowane drzewo [odnośnik]25.02.19 23:07
Letycja zdziwiła się szczerze na wiadomość od lorda Bulstrode. Od ich ostatniego spotkania minęło niemało czasu i zdążyła już pogodzić się z myślą, że jego przypadek nie dostarczy jej przełomowych odkryć na temat fizjologi ludzkiego ciała. Nic zatem zaskakującego, że chętnie przystała na propozycję spotkania, wiedząc doskonale, że Rinnal chętnie opowie jej o swoich dolegliwościach i problemach zdrowotnych z którymi się boryka. Każda informacja była dla tej młodej pannicy na wagę złota.
Panienka Burke postanowiła opuścić rodową posiadłość nieco wcześniej, na kwadrans przed umówionym spotkaniem. Owa ilość czasu z całą pewnością pozwoliła jej by dotrzeć na miejsce na czas, spacerując raczej umiarkowanym tempem. Nie obyło się rzecz jasna bez towarzystwa guwernantki jednej z młodszych sióstr, która również nabrała ochoty by zaczerpnąć świeżego powietrza. Kobieta opuściła ich jednak, gdy tylko skinieniem głowy przywitała lorda Bulstrode.
Zdawać by się mogło, że Rinnal jakoby czytał w myślach Letycji; nie zmuszając do odwiedzania wiecznie zatłoczonego Londynu i kawiarenek przepełnionych radosnym szczebiotem, który wciąż ciężko było jej znieść bez ataku migreny. Miejsce, do którego udała się owa dwójka było częstym celem spacerów panienki Burke, która już jako dziecko upodobała sobie ową aurę tajemniczości i niewątpliwego niepokoju czającego się gdzieś na dnie serca.
Dziewczę przyjrzało się mężczyźnie krótko, spostrzegawczym okiem wyłapując wszelkie oznaki zmęczenia czy choroby. Choć i ona ze swoją bladością nie prezentowała się jako okaz zdrowia, nie cierpiała na żadne dolegliwości, które wymagały by interwencji ze strony magimedyków. Całe szczęście magiczne specyfiki sprowadzane z orientalnych krajów pomagały w zamaskowaniu śnieżnobiałych policzków czy posiniałych warg. Cóż by ona uczyniła bez takich dobrodziejstw natury?
Również się cieszę, że udało się lordowi znaleźć chwile, by wesprzeć me starania w uczynieniu naszego magicznego świata lepszym — skinęła mu głową, a kąciki karminowych ust uniosły się lekko ku górze. Wyraz jej oczu pozostał jednak niezmieniony, co mogłoby wskazywać na to, że absolutnie jej nie do śmiechu. Onyksowa czerń wyrażała jedynie cień zainteresowania. Bulstrode nie powinien jednak czuć się ową obojętnością wyjątkowo oburzony, dla panienki Burke tak właśnie wyglądała codzienność, bez nadmiaru emocji.
Czarnowłosa spojrzeniem objęła koronę drzewa, którego purpurowe liście ostatkiem sił trzymały się wątłych gałązek. Nawet przy najlżejszym podmuchu wiatru na ziemię leniwie opadały maleńkie, podłużne listki. Letycja wyciągnęła przed siebie bladą dłoń, gdy kolejny podmuch przywiał w ich stronę dziesiątki fioletowych drobinek. Jeden z liści osiadł na opuszce jej palca, kontrastując z bladą skórą dziewczęcia.
To jakaranda mimozolistna — przemówiła cichym, acz stanowczym głosem — mój dziadek mawiał, że spadający na głowę liść jakarandy przynosi szczęście. Ja jednak uważam, że zdecydowanie ciekawszą jej właściwością jest to, że jej liście są niesamowicie skuteczne przy leczeniu magicznych zranień — oznajmiła, nie mogąc oprzeć się swojemu wrodzonemu pragmatyzmowi.  
Laetitia Burke
Laetitia Burke
Zawód : aspirująca magiuzdrowicielka od chorób genetycznych
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Fear not old prophecies. We defy them. We make our own heaven and our own hell.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7010-laetitia-burke#184235 https://www.morsmordre.net/t7100-atropos#188019 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t7105-skrytka-bankowa-nr-1627 https://www.morsmordre.net/t7104-letycja-burke#188061

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Zaczarowane drzewo
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach