Wydarzenia


Ekipa forum
Skrzydło wspomnień
AutorWiadomość
Skrzydło wspomnień [odnośnik]05.02.18 16:54
First topic message reminder :

Skrzydło wspomnień

Dosyć ponure skrzydło zamku, najbardziej ze wszystkich części wysunięte na zachód. Promieni słonecznych dociera tu niewiele, okna są mocno zarośnięte magicznym bluszczem - tylko snopy światła malują niewyraźne plamy na antycznych pojedynczych meblach - gdy dzień sprzyja. Ulubione miejsce duchów oraz obrazów, gdzie często urządzają sobie pogawędki. Lata temu w tej części zamku znajdowała się biblioteka, lecz po pożarze przestrzenie zostały zupełnie zmienione. Nietrudno trafić tu na puste, zakurzone pomieszczenia, stanowiące idealne miejsca dla poszukujących samotności i spokoju.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Skrzydło wspomnień - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Skrzydło wspomnień [odnośnik]23.09.21 21:51
Kroki, których dźwięk dotarł do jej uszu, były stawiane w sposób pewny i mocny — sir Havelock przemieszczał się korytarzami Lancaster Castle jak burza. Jego obecność odbijała się echem po wszystkich pobliskich pomieszczeniach, zupełnie jak lata temu w Hogwarcie, ale od czasów Hogwartu zmienił się niewątpliwie — kiedy tylko drzwi salonu otworzyły się, a on wszedł do środka, Ronja mogła ujrzeć, jak wiele znamion pozostawiły na jego obliczu czas i doświadczenie. Nie przypominał już rozwydrzonego chłopca, którym niewątpliwie był w czasach szkolnych, nie garbił się też, ani nie marszczył brwi w wiecznym geście irytacji... ale nie otworzył jeszcze ust. Wszystko mogło się zmienić.
Prawie potknął się o jej torbę. Mogło to wyglądać nieco komicznie, kiedy zatrzymał się nagle mimo wcześniejszego tempa. Ewidentnie nie był przyzwyczajony do tego, że cokolwiek leżało na podłodze. Zdawał się też być nieco zmieszany jej ubiorem. Nie sukienką, nie jemu przecież było oceniać czyjkolwiek gust, a nieściągniętym odzieniem wierzchnim. Jego myśli były oczywiste — niedopełnienie obowiązków przez służbę. Zanotował to w pamięci.
Był piekielnie wysoki. Na tyle, że aby spojrzeć uzdrowicielce w oczy musiał pochylić głowę, zaraz po skinięciu na powitanie. Przydługie włosy wysunęły się wtedy zza uszu i opadły do przodu, przysłaniając na moment podżyłą twarz. Na czubku jego głowy spoczywały wciąż dwa płatki śniegu, nos i długą, czarną szatę miał lekko wilgotne — musiał sam wrócić przed chwilą z dworu i zbagatelizować potrzebę przygotowania się do tej rozmowy bardziej, niż niedokładnie strzepując z siebie zalegający śnieg. Nie odebrało mu to jednak klasy — plecy miał wyprostowane, szedł do przodu dumnie, unosząc podbródek wysoko. Szata, chociaż całkowicie czarna i o prostym kroju, niemal całkowicie pokryta była drobnym haftem. Kieszeń na różdżkę obszyto złotą nicią. Wykonanie takiego ubrania wymagało czasu i zaangażowania, z pewnością było kosztowne i... leżało na nim jak ulał.
A więc istotnie jest to dla nas spotkanie po latach, panno Fancourt — powiedział, ściągając z dłoni czarne, skórzane rękawiczki. — Kiedy mi pannę polecono jako uzdrowicielkę, zastanawiałem się, czyżeśmy się drzewiej nie znali i wtedy sobie przypomniałem, komu zdawałem odznakę prefekta w Hogwarcie. Bo to była przecież panna, nie mam racji? — Chyba tylko wszechświat wiedział, czy oczekiwał odpowiedzi na to pytanie, bo jeszcze nim zdążyła choćby nabrać powietrza, żeby mu odpowiedzieć, on kontynuował. Dał sobie tylko chwilę na przerwę — ten krótki moment, kiedy zdał sobie sprawę z tego, w czyj portret tak intensywnie wpatrywała się towarzysząca mu kobieta. Mogła to zauważyć — Havelock nie potrafił kłamać ani ukrywać swoich odruchów — szybkie przesunięcie spojrzeniem od twarzy własnej żony do twarzy kobiety, która miała ją uratować. Później sekunda milczenia. Nie miał pojęcia, dlaczego akurat przy niej zatrzymała się uzdrowicielka. Znały się? Wiedziała kogo dokładnie będzie leczyć? A może któryś z wielu portretów, których oczy wpatrywały się w nich właśnie, wskazał jej, kim jest potrzebująca ratunku lady?
Widzę, że moja żona przykuła uwagę. Czyżby i z nią łączyły pannę jakieś wspomnienia? — Mogło to być istotne w procesie leczenia. — A tymczasem zapraszam tędy — powiedział, wskazując jej korytarz nieopodal schodów — spocznijmy, to rozjaśnię sytuację, żeby stworzyć szerszy obraz tego, co się wydarzyło.
Upewniwszy się, że zabrała stąd swoje rzeczy, odciągnął ją od tych obrazów. Od tych oczu, co ich świdrowały na wylot, od pytającego wyrazu twarzy własnego ojca, wpatrującego się w niego z wielkiej, pozłacanej ramy, w której oprócz niego uwieczniono szereg nieznośnie hałaśliwych w nocy ptaków. Opierając się o to jak szedł wcześniej, dało się domyślić, że stara się stawiać kroki wolniej. Nie chciał zmuszać kobiety do gonienia za nim, a przywykł do tego, że osoby jej wzrostu często zwracały mu uwagę na to jak pędzi do przodu.
Celem był znajdujący się na końcu korytarza salonik. Pomijając wieczorną porę, pomieszczenie i tak było słabo oświetlone z zewnątrz — niemal całe okno zarosło bluszczem, a zważywszy na porę roku, na jego liściach spoczywał biały puch. Z tego powodu wnętrze posiadało pokaźną ilość lamp oliwnych i świec. Najjaśniejsza z nich stała na stoliku w samym centrum, otoczonym trzema obitymi w skórę siedziskami. Drobnej postury kobieta układała właśnie tuż obok srebrną tacę z dwiema filiżankami. Ulokowany pomiędzy nimi imbryczek uniósł się błyskawicznie, aby nalać do nich czarnej, mocnej herbaty. Nie powiedziała nic, poza krótkim „sir” rzuconym jakby w eter, nim ukłoniła się i zniknęła za drzwiami po przeciwnej stronie pokoju. Kiedy znaleźli się już kompletnie sami, wolni od obecności nie tylko ludzi, ale i wspomnieniach po nich, Havelock odetchnął.
Mam nadzieję, że podróż minęła pannie spokojnie i że się panna nie zniechęciła czekaniem. Nie chciałem być nietaktowny, zatrzymało mnie coś, na co nie miałem wpływu.
Nie zajął miejsca przy stole, skinął jednak głową jakby na znak, że zaprasza do tego Ronję. Sam stał z rękoma splecionymi za plecami, wpatrując się przez moment w mrugające światło świecy.
Dwadzieścia dwa funty od lata — rzucił nagle. — Tyle schudła moja żona, odkąd przestała jeść.


I believe you find life such a problem because you think there are good people and bad people. You're wrong, of course. There are, always and only, the bad people, but some of them are on opposite sides.
Havelock Ollivander
Havelock Ollivander
Zawód : różdżkarz, hodowca roślin, lord i opiekun lasów Lancashire
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Meet me at the edge
I ain't afraid
I've already fallen
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10514-havelock-ollivander https://www.morsmordre.net/t10623-sosenka#321582 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t10626-szuflada-howla#321586 https://www.morsmordre.net/t10625-havelock-ollivander#321584
Re: Skrzydło wspomnień [odnośnik]05.10.21 15:47
Przez ostatnie miesiące wszystko wymagało od niej stania na baczność. Prostowała plecy, wypowiadała słowa z rozwagą i cały czas, cały czas pozostawała czujna. Kiedy cichy szelest przesuniętej torby zaintonował przybycie gospodarza, gęsia skórka obiegła jej ręce w nagłym znaku ostrzegawczej gotowości do ucieczki. Z lordem Ollivanderem nie łączyły kobietę żadne konkretne wspomnienia, toteż kiedy stanął przed nią w pełni okazałości swojego wzrostu, przyjęła zmianę młodego chłopca w pełniącego obowiązki właściciela ziem mężczyznę bez większego zdziwienia. Ona również nie przypominała już młodej Krukonki, o nieco nieobecnym spojrzeniu, która w dłoni zawsze miała kolejną księgę do przeczytania. Teraz częściej zamiast badawczych pism sięgała po różdżkę, czy bandaże. Spodziewała się rozpoznania z czasów swojej prefektury w Hogwarcie, zresztą nie pierwszy raz już przywitana przez kogoś, kogo z kamiennych ścian zamczyska pamiętała. Tamten okres wiele nauczył kobietę o relacjach ludzkich, a być może też był mechanizmem zapalnym do przyszłości, w której pomagać innym miała na co dzień w swoim fachu.
Wzrok oderwany od portretu przekłuł bankę zauroczenia magnetycznym spojrzeniem blondwłosej kobiety, a szybkie powitanie czarodzieja nie pozwoliło jej na natychmiastową reakcję. Powoli początkowe zdenerwowanie znikało, gdy Ollivander powiódł Ronję gęstwiną korytarzy. Pozostawała zawsze przynajmniej kilka kroków z tyłu, nie dlatego że potencjalny pracodawca śpieszył się z tempem, ale pragnąc, chociaż pobieżnie zanalizować otoczenie, w którym przyszło pacjentce żyć. Lancashire wyglądało inaczej niż dwór Macmillanów, który miała okazję kilka razy zwiedzieć podczas odwiedzin Prudence i chociaż w obu miejscach poczynała czuć się swobodnie, to spokój emanujący z nieruchomych obrazów skrzydła wspomnień odpowiadał łagodności charakteru Azjatki nieco lepiej niż wiecznie żywe korytarze kornwalijskiej posiadłości. Zastanowiła się, czy powziąć temat żony od razu, dość szybko dostrzegając zawahanie sekundy milczenia, podczas początkowych sekund rozmowy. Lady Malfoy zatem, okazała się piękniejsza niż Fancourt mogła przypuszczać, niczym egzotyczny i drogocenny ptak zesłany w miejsce, które nie jest dla niego naturalnym środowiskiem. Mogła się jedynie domyślać, w jakim stanie psychicznym znajdowała się kobieta przyzwyczajona do pewnego standardu życia nie tylko materialnego.
Proszę wybaczyć mi zbytnie przyglądanie się. Jest wyjątkowo piękną kobietą, ale nie dane nam było poznać się wcześniej. — Odparła. Sama nigdy nie oceniała ludzi bez uprzedniego poznania, co mają o sobie do powiedzenia. Uważała, że sądy rzucane, szczególnie teraz przez wielu, za niekonkretne i często wystawiane pochopnie, niczym kwit za usługę widoczną tylko gołym okiem. Najczęściej natomiast prawdziwe człowieczeństwo danej jednostki kryło się dopiero za ladą, w procesach drobnych i zapominanych przez szarość rzeczywistości, o której urokach stopniowo zapominali, aż do teraz. Zdążyła tylko skinąć z wdzięcznością służącej, niepewna nawet, czy tamta dostrzegła uprzejmy gest, zanim zniknęła za drzwiami. Zasiadła na wskazanym przez lorda miejscu, chwytając ucho postawionej filiżanki tak, by uciekająca z niego w przestworza ciepła para otuliła jej twarz. — Podróż przebiegła dobrze, dziękuję. I w żadnym wypadku nie przeszkodziło mi czekanie. Czasami to jedyna czynność, którą możemy i powinniśmy robić. — Dodała wciąż uprzejmie, chociaż prawdziwie. Tak jak wielu nienawidziło stagnacji, ona każdy etap spowolnienia biegu wydarzeń przyjmowała z wdzięcznością kogoś, kto w spokoju odnajdywał nawet więcej satysfakcji niż w pędzie. Na jaw wówczas wychodziły wszelkie pomijane szczegóły, najdrobniejsze błędy, które rozmywały się podczas szaleńczego biegu przyszłości. Miała już szykować się do rozpoczęcia rozmowy, jak to miała w zwyczaju podczas konsultacji, gdy lord Ollivander po raz kolejny wyprzedził tok myślenia uzdrowicielki. Musiało się to czaić w mężczyźnie od dawna, wyrzucone zdanie trafiło prosto do umysłu Fancourt, który powoli kosztował luksusu rutyny pracy, która nie wymagała łatania roztrzepanej przez smoka kości nogi.
Gdyby lord mógł zacząć od początku historii problemów zdrowotnych żony, z pewnością ułatwiłoby to mi znalezienie odpowiedniej praktyki dla jej pogarszającego się stanu. Czy stosowano wcześniej jakieś formy prób leczenia? — Z treści listu wnioskowała, iż chodziło to co najwyżej o diagnostykę paliatywną, jednak by zyskać pewność, musiała przyprowadzić własny wywiad. Bez wątpienia zapewniono kobiecie jak najlepszą opiekę medyczną, zatem sprowadzenie kogoś takiego jak ona, musiało oznaczać wyczerpanie się pozostałych możliwości. Śmierć pod tym względem, każdemu z nich płatała figle. Wiedzieli w końcu od zawsze, że nadejdzie, ale potrafiła jawić się w najmniej spodziewanych momentach i okolicznościach.


quiet. composed. grateful. disciplined
do not underestimate my heart, it is a fortress, a stronghold that cannot be brought down, it has fought battles worth fighting, and saved loved ones worth defending, the day you think it a weakness, is the day
you will burn
Ronja Fancourt
Ronja Fancourt
Zawód : magipsychiatra, uzdrowiciel
Wiek : 30/31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
battles may be fought
from the outside in
but wars are won
from the inside out
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
玉兰花
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9639-ronja-fancourt https://www.morsmordre.net/t9640-demimoz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f360-hornchurch-haynes-road-39 https://www.morsmordre.net/t9641-skrytka-bankowa-nr-2194#293080 https://www.morsmordre.net/t9643-ronja-fancourt#293083
Re: Skrzydło wspomnień [odnośnik]07.10.21 11:30
Wysoki wzrost mężczyzny zdawał się nie wadzić aż tak, kiedy przechadzał się po Lancaster Castle — wysokie sklepienia i olbrzymich rozmiarów drzwi, niepodobne do tych spotykanych w małych, miejskich mieszkankach, skutecznie odejmowały mu nadprogramowe centymetry. To „standardowi”, niżsi i gorzej zbudowani ludzie musieli czuć się w tych murach przytłoczeni, tak przynajmniej myślał Havelock. Wyglądali tutaj tak samo dziwnie jak on, kiedy pochylał się, żeby przejść pod niskimi framugami w ich domostwach. Nowe, zagadkowe i tak obce miejsce — to właśnie musiało sprawiać, że zawsze rozglądali się niepewnie i obserwowali go ukradkiem. Mniemając, że nie widzi świdrujących, wbitych w niego jak gwóźdź spojrzeń. Panna Fancourt nie była w tym wyjątkiem, chociaż zachowywała się przy tym mniej nachalnie. Ollivander zdawał się więc nie zwracać na to większej uwagi. Po prostu szedł prosto korytarzem, dając jej czas na oswojenie się z otoczeniem i nowym towarzystwem. Ludzie tego potrzebowali, tak...? Nie znał się na tym... Znał się na przekonywaniu ich do swojej racji, niekoniecznie na rozumieniu ich.
To dlatego obecność kobiety była tutaj tak wartościowa.
Ah — machnąwszy ręką, dał jej znak, że niepotrzebnie się z tego tłumaczy. Całkowicie zbagatelizował coś, co w opinii uzdrowicielki było na tyle złe, że miałby jej to wybaczyć. Co dokładnie? Posiadanie oczu? Ciekawość? Musiałby wydziedziczyć piątkę własnych dzieci, gdyby takie zachowanie było godne pożałowania. Z drugiej strony wiedział przecież, że nie każdej pannie dane było wychować się w środowisku, w którym nie musiała przepraszać za oddychanie. Mężczyźni o jego statusie traktowali je przecież tak, jakby jedynym celem ich egzystencji było zaspokajanie ich potrzeb. Tylko czy Ronja faktycznie należała do ich grona? Była przecież uzdrowicielką. Już sam ten fakt wykluczał ją zapewne z wyższych sfer. Bezpieczenie założył więc, że starała się po prostu być uprzejma.
Te obrazy, tak jak inne dzieła sztuki, znajdują się tutaj właśnie po to, żeby na nie patrzeć. Czy to aby podziwiać kunszt artysty, który je wykonał, czy Matki, bo dała życie osobom, których na nich unieśmiertelniono — to już zależy tylko od nas.
Chciał po prostu wiedzieć o ich relacji. Bo ta relacja mogła przecież zniszczyć tę, którą miały stworzyć jako uzdrowicielka i pacjentka. Prosty umysł spróbował rozłożyć to, co mówiła na części. Jego żona była piękna — to fakt niezaprzeczalny, ale...? Ale nie było im dane się poznać. Obrócił to w głowie kilka razy, próbując dostrzec w tym jakąś głębię. Coś, czego mógłby nie dostrzec na pierwszy rzut oka. Czasami trzeba było powiedzieć sobie stop, nie powinien zastanawiać się nad każdą nazwą, nad każdym spójnikiem. Inni nie spoglądali na słowa tak jak on, prawda?
Prawda.
Traktowali słowa jak sztukę, malowali nimi rzeczywistość jak pędzlem, a on... on się nieustannie zastanawiał nad każdym z nich. Nad tym jak, po co i dlaczego ich użyto. Może to też doprowadziło ją do obłędu... Wieczne czepialstwo o każdą literę, kiedy chciała tylko wyżyć się twórczo.
Przed kontynuowaniem spojrzał w stronę drzwi. Zupełnie jakby chciał upewnić się, że na pewno są zamknięte i nikt ich nie słucha. Z Havelocka dało się czytać jak z otwartej książki. Nie czuł się z tematem komfortowo. Niewiele osób o tym wiedziało. Ukrywał to nawet przed niektórymi mieszkańcami zamku. Dlaczego?
Cały problem z jej zdrowiem opiera się na — przełknął ślinę — umyśle. To dlatego polecono mi właśnie pannę, a nie kogokolwiek innego na świecie — powiedziano mi, że to właśnie panna specjalizuje się w leczeniu umysłów, bo reszta, to...efekt uboczny prawdziwego cierpienia.
Wszystko zaczęło siękiedy się we mnie zakochała, chociaż nie powinnawraz z początkiem tego konfliktu. Wyjątkowa uroda, którą panna doceniła, jest na tyle charakterystyczna, że mogła się już panna domyślić o tym skąd pochodzi. To Lynette z domu Malfoy. Nasze małżeństwo aranżowano kiedy byliśmy jeszcze dziećmi. Utrzymywała ciepłe kontakty z rodziną do czasu, kiedy to wszystko się zaogniło, bo wtedy zrozumiała, że została przez nich uznana za — to wciąż brzmiało tak źle i obco — żonę zdrajcy krwi.
Dłuższy moment milczał.
Wtedy właśnie przestała jeść i się ruszać. Wszystko inne, te wyniszczające ciało choroby... one przyszły później.


I believe you find life such a problem because you think there are good people and bad people. You're wrong, of course. There are, always and only, the bad people, but some of them are on opposite sides.
Havelock Ollivander
Havelock Ollivander
Zawód : różdżkarz, hodowca roślin, lord i opiekun lasów Lancashire
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Meet me at the edge
I ain't afraid
I've already fallen
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10514-havelock-ollivander https://www.morsmordre.net/t10623-sosenka#321582 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t10626-szuflada-howla#321586 https://www.morsmordre.net/t10625-havelock-ollivander#321584
Re: Skrzydło wspomnień [odnośnik]10.10.21 21:58
Daleko jej było do zrozumienia tego świata, ale próbowała. Praca w rezerwacie, a także na dworze Greengrassów nie należała do najważniejszych pod względem fizycznego aspektu pracy, ale to dopiero ten wkraczający w salony obite drogocenną boazerią jawiły się jako prawdziwe wyzwanie. Natłok zasad i reguł, protokół dyplomatyczny nawet dla kogoś takiego jak ona stanowiący pełną zagadek misję, czekającą na podjęcie się jej. Każdego kolejnego dnia uczyła się drobnego szczegółu, powoli przekładając dawne nawyki, wiedzę historyczną zdobytą jeszcze w czasach nauki, a wreszcie własne doświadczenia na mowę i zachowanie, do których tamci przywykli od dzieciństwa. Nigdy też nie czuła się przez fakt ten gorsza, zwyczajnie przyjmując stan rzeczy za taki jaki jest i zamiast prób obejścia go, próbując się dostosować do zmiennych warunków. Etykieta, taktyczne zagrania i proceder spotkań ze szlachetnie urodzonymi wywoływał w kobiecie całkowicie nowe pokłady spostrzeżeń. Zadziwiało Ronję bogactwo tego świata wcześniej całkowicie niedostępnego. Cienie oblane złotem, niedoskonałości czające się w zakamarkach bogatych tkanin, a pośrodku tego co dopiero odkrywała, znajomość zawodu, jaki ukochała już od młodości. Zawodu, który wybrał ją samą pośród całej reszty swych gałęzi.
- Nie znam się na sztuce dobrze, ciężko zatem być równym członkiem konwersacji o niej. - Zaczęła, odgrywając każdy detal portretu, a także kolejnych dzieł, jakie mijali. Perfekcyjne wspomnienia zaklęte na płótnie, którego powierzchnia pękała, pierzchła i gryzła się z czasem w pojedynku o pamięć ich potomków. - Ale szanuję jej wytrwałość. Pośród zmiennych warunków, tematyk i trendów. U swego podnóża pozostaje zawsze taka sama. Niczym niezaburzona wieczność ludzkiej kreatywności. - Obrazy potrafiła podziwiać okiem laika, to słowa stanowiły kunszt do perfekcji, którego z czasem pragnęła dążyć.
Upiła łyk ciepłego napitku, skupiając uwagę na wypowiedzi lorda, ale jednocześnie nie chcąc wywołać u mężczyzny dyskomfortu spowodowanego ciągłym kontaktem wzrokowym. Już na pierwszy rzut oka zdawał się istotnie osobą zmienioną na przestrzeni lat, powiewem świeżości szczerej i w jakiś sposób niewinnej pomimo imponującej, a nawet groźnej postury. Współczuła jego małżonce, tak jak współczuł ktoś, kto znał już koniec historii podczas gdy sam autor nie zdążył jeszcze wypowiedzieć ostatniego słowa. Prawdopodobnie miała już nigdy nie pogodzić się ze stanem rzeczy, w jakim została postawiona, wychowana i przede wszystkim nie przywykła do nacisku stresu i odcięcia od kultury, która dotąd stanowiła całe jej życie. - W medycynie magipsychiatrycznej mamy na to nazwę. Melancholia. - Odsunęła nieco siedzenie krzesła, by skierować ułożeniem ciało w stronę swego rozmówcy. - To dyskretna choroba, jeśli jakąkolwiek można tak określić. Jej objawów nie widać przez długie miesiące, a same początki są trudne do określenia. Również terapia wymaga przede wszystkim cierpliwości. Nie tylko pacjenta, ale też osób w jego otoczeniu. - Ciekawie dobre określenie “zdrajcy krwi” wyszło z ust czarodzieja wyjątkowo niekomfortowo. Nie miało brzmienia przekonania, ani też szczerości. Czy uważał, że coś w owej nazwie było prawdziwe? Jak głęboko sięgały korzenie szlacheckich ustaleń małżeńskich? Z pewnością, pomimo ciągle zdobywanej wiedzy musiała zająć się większym rozeznaniem tematu jeśli miała poświęcić czas na terapię lady Ollivander, lub nawet jednorazową pomoc.
- Rozumiem, że na dworze znajdowali się uzdrowiciele, którzy już próbowali zapobiegać jej kondycji? Jeśli mogłabym lorda o to prosić, bardzo doceniłabym przesłanie mi wszelkiej dokumentacji uzdrowicielskiej, badanie podmiotowe przyniesie oczekiwane efekty tylko jeśli będę miała pełny obraz sytuacji. W tak krytycznym momencie każda błędna sugestia może nas postawić o parę kroków w tył do obecnego stanu. - Chociaż wypowiadane słowa ociekały profesjonalizmem, sam ton głosu pozostawał łagodny, wręcz pocieszający. Była tutaj w razie pytań, służyła radą, odnajdując przy tym coraz nowsze zagadnienia własnych zainteresowań profesji.


quiet. composed. grateful. disciplined
do not underestimate my heart, it is a fortress, a stronghold that cannot be brought down, it has fought battles worth fighting, and saved loved ones worth defending, the day you think it a weakness, is the day
you will burn
Ronja Fancourt
Ronja Fancourt
Zawód : magipsychiatra, uzdrowiciel
Wiek : 30/31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
battles may be fought
from the outside in
but wars are won
from the inside out
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
玉兰花
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9639-ronja-fancourt https://www.morsmordre.net/t9640-demimoz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f360-hornchurch-haynes-road-39 https://www.morsmordre.net/t9641-skrytka-bankowa-nr-2194#293080 https://www.morsmordre.net/t9643-ronja-fancourt#293083
Re: Skrzydło wspomnień [odnośnik]21.10.21 11:08
Czy faktycznie wniósłby do dyskusji o sztuce coś więcej niż Ronja? Havelock nieco w to powątpiewał. Nauczył się tyle, ile musiał, żeby nikt nie wziął go za kompletnego ignoranta, ale tak naprawdę, to... był nim niewątpliwie, przynajmniej w swoich oczach. Nie zabrakło w jego życiorysie stosownej dla arystokraty edukacji, ale nigdy przecież nie dorównał w posiadanej wiedzy tym, którzy sztukę umiłowali całym sercem — przy swoim młodszym bracie musiał wydawać się równie wyprany z poczucia estetyki, co przypadkowy mieszkaniec okolicznej wsi. Nie uraczył jej jednak tą opowieścią. Nie było to ani istotne, ani wskazane, aby dzielić się swoimi niedoskonałościami. Zwłaszcza przy jego statusie. Nie ocenił jej jednak za to, że sama nie ugryzła się w język. Havelock bardziej doceniał piękno przyrody. Nie potrafił więc nie zauważyć, że słowa uzdrowicielki mogły być skutecznie nałożone na to, co stworzyły i utrzymywały w nieskończonym kręgu siły niezależne od nich.
Zupełnie jak dzieła Matki — powiedział spokojnie. Podzielenie się tym spostrzeżeniem również nie było konieczne — mógł to wszystko przecież przemilczeć, jak zawsze zresztą. Przywykł do ciszy zmąconej jedynie szumem drzew i chrzęstem ściółki pękającej pod ciężarem jego butów, chrzęstem śniegu. Własnym, niespokojnym oddechem. Havelock ostatnio coraz częściej pracował sam. To miało zmienić się na przestrzeni następnych miesięcy i już teraz czuł, że przyzwyczajenie się do cudzej obecności nie będzie dla niego aż tak proste, jak niegdyś myślał. Mniej-więcej odkąd Lynette zaczęła robić się bledsza, eleganckie koszule zaczęły cisnąć go w szyję, jakby za mocno ściskały tworzącą się w gardle gulę. Z czasem budził się coraz wcześniej, żeby uniknąć cudzych spojrzeń. Chciał po prostu wyjść z tych przytłaczających smutkiem komnat i ruszyć leśną ścieżką gdzieś przed siebie.
Czy... czy to też ją zabijało? To, że się nie odzywał prawie nigdy. Że się wahał, czy w ogóle warto było coś powiedzieć. Znikał z Lancaster na długie godziny i nie dawał znaku życia, chociaż czasy były tak niespokojne...
Elegancja, z jaką poruszał się po pomieszczeniu, była wielka. Nawet mimo rąk splecionych za plecami. Dumnie uniesiony podbródek, kroki stawiane w sposób pewny, na ten moment jeszcze wyzbyty choćby cienia nerwowości. To wszystko składało się teraz na jego obraz, ale nawet połączywszy te wszystkie składniki, nie dało się nie zauważyć jednego — Ollivander intensywnie nad czymś rozmyślał. Prowadził w głowie batalię z samym sobą. Na jaki temat? Tego akurat nie dało się odczytać aż tak łatwo. Można było jedynie domyślać się, że ma to związek z tematem ich rozmowy, bo zdawało się to być najbardziej oczywiste. Z drugiej strony po incydencie w Staffordshire, na barkach i umysłach tutejszych arystokratów musiało znajdować się o wiele więcej niż rodzinne dramaty. To też dodawało ciężaru tym guzikom zaciśniętym wokół szyi niczym dłonie oprawcy.
Zauważywszy, że Ronja chciała mówić jednocześnie patrząc na niego, zatrzymał się. Wciąż jednak nie usiadł.
Melancholia.
Zabawne, bo jeszcze przed chwilą słowo kojarzyło mu się dobrze. Wiedział, że nie oznacza czegoś całkowicie pozytywnego, ale chyba każdy mieszkaniec tego zamku używał go czasem do określenia swojego nastroju. Bo przecież „czasami można było pozwolić sobie na chwilę melancholii”. Czy nie powiedział mu tego kiedyś sam ojciec, kiedy obserwowali ptaki odlatujące z Silverdale? Teraz ten stan miał szansę uczynić jego dzieci półsierotami?
Powiedziałem ledwie kilka zdań — zaczął po dłuższej chwili ciszy — i pojawiła się odpowiedź. — Diagnoza, nad którą inni uzdrowiciele bezskutecznie pracowali miesiącami. Niezależnie od tego czy była geniuszem, specjalistką, czy oszustką... nie spodziewał się, że ten stan ma nazwę i że ta łatka może zostać nadana tak szybko. W jego ustach pojawiła się więc gorycz. Bo jak człowiek ma nie zadawać sobie teraz wielu pytań? Czy to prawda, że melancholia może doprowadzić do czyjejś śmierci? To był termin medyczny? Czy kobiecie wpatrującej się w niego z dołu można było w ogóle zaufać? Miał już tak mało czasu, że... był w stanie to ryzyko podjąć. Jeżeli Ronja pomyli się w swojej ocenie lub w jakikolwiek sposób nadwyręży zaufanie, którym ją obdarował, dowie się o jego ciemniejszej stronie. W najgorszy z możliwych sposobów. Nieważne jak wielkie pokłady opanowania prezentował teraz — wnętrze Havelocka kryło w sobie niezliczone pokłady gniewu.
Udostępnię pannie tę dokumentację jeszcze dzisiaj — powiedział. — Kazałem już przygotować pomieszczenie, w którym mogłaby panna przebywać i pracować na czas swojego pobytu w Lancaster... o ile przyjmie propozycję zajęcia się tym przypadkiem. — Na chwilę zamilkł. Z zawieszonego w pół słowa wyrazu twarzy dało się jednak odczytać, że nie skończył mówić. — Chcę jednak, by mi panna wpierw odpowiedziała na pytanie, skoro ten stan ma swoją nazwę. Czy istnieją udokumentowane przypadki jego uleczenia, czy to, co zamierza tutaj panna przeprowadzić, zaliczyć można jako eksperyment medyczny?


I believe you find life such a problem because you think there are good people and bad people. You're wrong, of course. There are, always and only, the bad people, but some of them are on opposite sides.
Havelock Ollivander
Havelock Ollivander
Zawód : różdżkarz, hodowca roślin, lord i opiekun lasów Lancashire
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Meet me at the edge
I ain't afraid
I've already fallen
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10514-havelock-ollivander https://www.morsmordre.net/t10623-sosenka#321582 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t10626-szuflada-howla#321586 https://www.morsmordre.net/t10625-havelock-ollivander#321584
Re: Skrzydło wspomnień [odnośnik]09.11.21 11:09
Mimowolnie zastanowiła się nad losem Lynette, nie jako damy Lancashire, ale kobiety, której mąż stał teraz przed nią. Niespokojny pod zasłoną tak grubą, jak gruba była kora drzew, które mijała, przybywając na zamek. Wiele się od siebie nie różnili, wielcy arystokraci o uniesionych wysoko podbródkach i oplecionych złotymi nićmi szatami. Każdy tak twardy, jak twardo życzył być postrzeganym, nieobecny w rozmowie wyższości statusu, urodzenia i wychowania. Może była to zaledwie kwestia humoru, jakże zmiennego w zależności od samopoczucia, ale coś w twarzy Ollivandera budziło u Ronji niepokój najbardziej negatywny, na jaki było ją stać. Samotny, odosobniony. Zupełnie tak jak stare drzewo, które na barkach dźwiga siłę swej korony, ale rozległymi korzeniami blokuje dostęp innych roślin. Z wyboru. Takiego go widziała.
Nie kontynuowała już wątku sztuki, bo i czas oraz okoliczności nie stanowiły miejsca zdatnego do rozmów na tematy powiązane z głównym powodem tej wizyty. Oboje mieli własne plany, a także zajęcia, jakie zobowiązywały do szybkiego udania się w stronę innych sprawunków. To również dało się dostrzec w piwnych oczach rozmówcy, zwłaszcza gdy miało się wieloletnie doświadczenie w odczytywaniu niewypowiedzianych prawd. Musiał myśleć długo, zanim podjął decyzję, zapewne i ryzyko zaufania jej. Ledwie kilka zdań i pojawiła się odpowiedź.
Czasami szukamy jej bardzo długo, dopóki nie okaże się, że odpowiedź jest znacznie prostsza i bliższa, niż nam się wydaje. Czasami, sami nią jesteśmy. - Wyrzekła, zastanawiając się jak dalece lord Ollivander zdołał zorientować się w przeszłości zawodowej, jaka wiązała się z doświadczeniem Azjatki. — Oczywiście to tylko wstępna sugestia, jaką wywnioskowałam z lorda słów. W pełni będę w stanie wydać opinię po rozmowie z lady Ollivander. - Odwróciła wzrok od czarodzieja, pozwalając, by błądził on chwilę po ciemnych, ale bogato zdobionych ścianach. Złota klatka. Fancourt nie szukała winnych, ani też nie zamierzała wskazywać palcami konkretnego powodu dla takiej, a nie innej sytuacji. Czasy czarno — białe dawno już minęły, a odcienie szarości wypełniały całe ich życie. Musieli się nauczyć rozpoznawać je, a los chciał, by miała w tym większe umiejętności, niż przeciętni. W gwoli wytłumaczenia ułożyła dłonie na kolanach i ponownie zebrała się do zabrania głosu. — Ludzie to skomplikowane indywidua. Posiadają pewne cechy wspólne, charakterystyki powtarzalne, owszem, ale nigdzie nie znajdzie się dwóch takich samych. Właściwie podobnie do drzew, czyż nie. — Przerwała znów, dając mężczyźnie chwilę na przyswojenie informacji, a jednocześnie samej nie śpiesząc się do zakończenia wątku. Jeśli zamierzał powierzyć jej życie żony, lord musiał również być świadom tego konsekwencji. — Pracowałam już nad przypadkami schorzeń trudnych, byłam wcześniej zaangażowana w kontrole magipsychiatryczne pracowników polowych Ministerstwa Magii, zatem skala problemów, z jakimi się borykała, oferowała pole do zgłębiania własnej wiedzy, a zarazem pomocy potrzebującym. W przypadku lady Ollivander symptomy na pewno będą łagodniejsze, bowiem nie doświadczyła traum stricte ciała, a jedynie umysłu. Są one równie groźne oczywiście, ale proces rekonwalescencji jest prostszy niż u dawnego aurora z zespołem stresu pourazowego przykładowo. — Wstała ze swojego miejsca, prostując plecy i znów skupiając całkowicie swą uwagę na rozmówcy. — Oczywiście podejmę się zlecenia, ale jeśli lord oczekuje ode mnie zapewnienia, że istnieje jakiś schemat uzdrowienia, którym będę podążać wiernie i zawsze skutecznie, to niestety muszę lorda rozczarować. — Nie mówiła tego tonem kpiącym, wręcz przeciwnie, starając się zrozumieć i przemówić do intencji troskliwego, aczkolwiek ewidentnie wyalienowanego małżonka, który mierzył się z nieprzeliczoną stratą swej miłości. — Jesteśmy trudnymi do zrozumienia istotami, często nie rozumiemy nawet sami siebie. Naszych uczuć, pragnień i smutków. Rozmowa o nich, tym bardziej pomoc w przypadkach trudnych ciężko zaliczyć do eksperymentów. Takowe cechuje brak zaangażowania emocjonalnego i hipotezy, której chcemy się trzymać. W moim przypadku zaangażowanie w dobro pacjenta stanowi priorytetową sprawę, a hipotezą jest pragnienie przywrócenia go do zdrowia. — Powiedziała wystarczająco, zastanawiając się jednocześnie jaką decyzję podejmie Havelock i czy w pełni zdawał sobie sprawy z jej wyników. Mógł nie ufać Fancourt, owszem. Mógł poddawać w zwątpienie jej motywacje, albo grozić konsekwencjami nieudanej terapii. Nawet mimo tego, wciąż nie mogła się obejść bez przeświadczenia, że oto ona nie miała wiele do stracenia, a on aż zanadto.


quiet. composed. grateful. disciplined
do not underestimate my heart, it is a fortress, a stronghold that cannot be brought down, it has fought battles worth fighting, and saved loved ones worth defending, the day you think it a weakness, is the day
you will burn
Ronja Fancourt
Ronja Fancourt
Zawód : magipsychiatra, uzdrowiciel
Wiek : 30/31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
battles may be fought
from the outside in
but wars are won
from the inside out
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
玉兰花
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9639-ronja-fancourt https://www.morsmordre.net/t9640-demimoz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f360-hornchurch-haynes-road-39 https://www.morsmordre.net/t9641-skrytka-bankowa-nr-2194#293080 https://www.morsmordre.net/t9643-ronja-fancourt#293083
Re: Skrzydło wspomnień [odnośnik]20.11.21 11:38
Havelock milczał. Niech to tylko nikogo nie zwiedzie - wiedział dokładnie co powiedzieć - wiedział jakie słowa chciały wypłynąć z jego ust w ramach komentarza, ale powstrzymał je z prostego powodu. Poczuł narastającą w środku gorycz. Dezorientację na jego twarzy przykryła warstwa gniewu. Do siebie samego, do wiele zakładającego komentarza panny Fancourt, który niejako potwierdzał jego myśl, że był za tragiczny stan własnej żony przynajmniej częściowo odpowiedzialny. Do wszystkiego, co się działo. Ale nie był to gniew na tyle silny, aby znaleźć szczególne odbicie w jego zachowaniu. Co najwyżej postawił nieco bardziej nerwowy krok, kiedy wraz z ucięciem kontaktu wzrokowego zaczął spacerować po pomieszczeniu. W geście zamyślenia potarł podbródek swoją skrzywdzoną od pracy dłonią.
Wreszcie westchnął. Tak, jak wzdycha człowiek, który jest tym wszystkim niesamowicie zmęczony. Bo to wszystko było dla jednego człowieka bardzo, bardzo ciężkie. Nie sama choroba, chociaż dawno przestał ukrywać przed samym sobą, że to właśnie ona najbardziej atakowała jego myśli przed zaśnięciem. Męczyło go wszystko, co było jej powodem. Wszystko, co ich otaczało. Zazębiająca się na Lancashire wojna. Narastające konflikty pomiędzy Ollivanderami i rodzinami, które kiedyś były im tak bliskie jak nikt inny. Widmo głodu i niebezpieczeństwa, przed którymi chciał ochronić ludność północnych i południowych ziem, ale już teraz wiedział, że ta zima nie pozwoli im na dokładne zrealizowanie przygotowanego planu. Byłoby wspaniale mieć kogoś przy sobie. Kogoś, kto by mu okazał czułość, której potrzebował jak każdy, nawet jeżeli niekoniecznie to rozumiał. Szkoda, że się człowiek orientował w tym jak to działa dopiero wtedy, kiedy mu to wszechświat odebrał i przestawało być słodką codziennością.
Słyszał w głowie swój własny, uniesiony głos. Co próbowała mu zarzucać? Prawdę. Gwałtowny dreszcz, który przeszedł mu po plecach, rozładował wyjątkowo nieeleganckim strzeleniem karkiem. Nie pasowało to do wymuskanego obrazu Havelocka Ollivandera, którym przed laty kazała mu być rodzina, ale zawierało w sobie iskrę człowieka siedzącego gdzieś tam w środku, pod warstwami jedwabnych szat - Howla, nieco częściej od Havelocka roześmianego, niemal całkowicie uśmierconego w dniu, w którym przystał na ofertę ojca i nie opuścił Silverdale w celu zostania Aurorem.
Słuchał jej. Zatrzymał się, gdy wstała, również poświęcając całą swoją uwagę rozmówczyni. Wpatrywał się w oblicze Ronji z rękoma wciąż splecionymi za plecami. Stał prosto, spokojnie. Po nerwowym zachowaniu sprzed chwili nie było śladu. Do tego stopnia, że zdawało się być odległym wspomnieniem - nieco bardziej ludzka (nawet mimo swej gwałtowności) strona znów znikła pod ciężarem bijącego od niego chłodu i dystansu. Dzieliło ich o wiele więcej cali, niż wypadało. Z drugiej strony było to dosyć wygodne - ta przestrzeń pozwalała na wpatrywanie się w siebie bez zadzierania głowy i po tym jak komfortowo się z tym czuł, można było śmiało założyć, że był to dystans, do którego przywykł przez wzgląd na swój wzrost.
- Czyli tak naprawdę to jak szybko i czy terapia się uda, jest mniej oczywiste, niż to, czy się sprawdzi wróżba z fusów.
Ale to nie było przecież tak, że miał jakąś genialną alternatywę. Wcale nie powiedział tego, żeby Ronji lub komukolwiek umniejszyć. Po prostu chciał wiedzieć czego się spodziewać. Jaka była szansa na powodzenie. Czy powinien cieszyć się, czy tak jak teraz... nie robić sobie zbędnych nadziei i wciąż przygotowywać się na najgorsze? To była z jego strony wyjątkowo chłodna kalkulacja.
- W zamku niewiele mówi się o tym, co spotkało Lynette. Między innymi dlatego, że posiadamy piątkę dzieci. Zaniepokojonych, nie do końca rozumiejących to, co dzieje się z ich matką. Od czternastu lat w dół. Z góry ostrzegam pannę, że jeżeli liczy panna na prywatność rozmów pomiędzy panną a moją żoną, musi być przygotowana na to, że nie wystarczy zamknięcie drzwi. Wszystkie zdążyły już przebudzić swoją magię - i udowodniły, jak bardzo potrafiła być destrukcyjna (może miały to po ojcu?) - a komnaty Lynette to jedno z ich ulubionych miejsc przesiadywania.


I believe you find life such a problem because you think there are good people and bad people. You're wrong, of course. There are, always and only, the bad people, but some of them are on opposite sides.
Havelock Ollivander
Havelock Ollivander
Zawód : różdżkarz, hodowca roślin, lord i opiekun lasów Lancashire
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Meet me at the edge
I ain't afraid
I've already fallen
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10514-havelock-ollivander https://www.morsmordre.net/t10623-sosenka#321582 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t10626-szuflada-howla#321586 https://www.morsmordre.net/t10625-havelock-ollivander#321584
Re: Skrzydło wspomnień [odnośnik]29.11.21 12:10
Umiejętnie zamykała się na emocje lorda Ollivandera, te, które przenikały przez powietrze i w formie niewypowiedzianych nigdy gestów prowadziły do pewnych założeń. Nie pozna się człowieka dokładniej, dopóki się z nim nie pomilczy. — Och wróżenie z fusów to wyjątkowo trudna sztuka wróżbiarstwa, jej efekty mogą być różnorakie, ale z pewnością lepiej ich nie umniejszać. — Odpowiedziała neutralnie, bo i nie był to czas i miejsce na wdawanie się w dyskusję. Fancourt intensywnie myślała, w swój charakterystyczny, delikatny sposób, trzepocząc kolejnymi przemyśleniami niczym skrzydłami motyla na wietrze nurtu analizy tego, jaki powinien być następny krok kobiety. Pomimo mglistych wspomnień z czasów szkolnych, nie mogła zagwarantować sobie, iż Havelock okaże się dobrym pracodawcą, z drugiej jednak strony, Peak District szczególnie w obecnych niepokojących czasach nie gwarantowało jej już tak zabezpieczonej posady jak kiedyś. Być może nadchodził czas na podjęcie wyborów, o których konsekwencjach musiała się przekonać dopiero za jakiś czas. — Obecność dzieci może wpłynąć na sytuację lady nawet lepiej niż można przypuszczać, młode pokolenie jest doskonałe w obserwacji szczegółów, na które my przymykamy oko i zazwyczaj rozumie i wie więcej, niż jest skłonne przyznać. — Skomentowała, wreszcie ostatecznie zamykając ocenę szlachcica stojącego przed nią. Nie mogła mu w pełni ufać, nie bardziej jednak niż każdemu, kogo spotkała na swojej drodze przez ostatni rok. Gdzieś coś się kończyło, tutaj mogło zacząć. Na jak długo, to musiał zbadać czas.
Lordzie Ollivander, jeśli pozwoli mi lord na ostatnie słowo. Przyjmuję ofertę tej współpracy ostatecznie i dołożę wszelkich starań, by lorda żona miała się coraz lepiej. Lorda wsparcie dla niej na pewno będzie w tej kwestii wyjątkową pomocą, rozmowy, wspólnie spędzony czas i poświęcona uwaga, często stanowią kluczowe aspekty rekonwalescencji. — O ile temu podoła, nie zimny, ale dumny. Zamknięty w sobie, czy dlatego, że boi się własnych reakcji, a może po prostu zbyt poważny na okazanie gniewu trawiącego go jeszcze z młodocianych lat. Być może Lynette musiała odnaleźć siebie na tej drodze, ale najwyraźniej w nie mniejszym stopniu warto było przyglądać się i głowie tej rodziny. Wciąż spoglądającej na Ronję prosto i spokojnie. — Miłość dwójki ludzi jest jak drzewo, lordzie Ollivander. Sama z siebie rośnie, głęboko zapuszcza korzenie w całą istotę człowieka i nieraz, nawet na ruinie serca dalej się zieleni. — Dodała spokojnie, zdając sobie sprawę, iż rozmowa dobiegła końca, a jej owoce przyjdzie obserwować na przestrzeni kolejnych miesięcy.
| zt. dla ronji


quiet. composed. grateful. disciplined
do not underestimate my heart, it is a fortress, a stronghold that cannot be brought down, it has fought battles worth fighting, and saved loved ones worth defending, the day you think it a weakness, is the day
you will burn
Ronja Fancourt
Ronja Fancourt
Zawód : magipsychiatra, uzdrowiciel
Wiek : 30/31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
battles may be fought
from the outside in
but wars are won
from the inside out
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
玉兰花
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9639-ronja-fancourt https://www.morsmordre.net/t9640-demimoz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f360-hornchurch-haynes-road-39 https://www.morsmordre.net/t9641-skrytka-bankowa-nr-2194#293080 https://www.morsmordre.net/t9643-ronja-fancourt#293083
Re: Skrzydło wspomnień [odnośnik]04.12.21 18:25
Mina Havelocka nie wyrażała ani grama entuzjazmu względem tego, co mówiła towarzysząca mu kobieta. Nie dlatego, że w przepowiadanie przyszłości nie wierzył — stali teraz obok siebie w Lancaster prawdopodobnie tylko dlatego, że czyjaś wizja pozwoliła Ollivanderom na wcześniejszą ucieczkę z Silverdale. Był niezadowolony, bo najwyraźniej założyła coś, czego kompletnie nie miał na myśli — umniejszenie sztuce tylko dlatego, że była dla niego niezrozumiała. Frustracja przyszła szybko — ściągnął brwi ku sobie, zwarł wargi w wąską linię, dłoń nieelegancko zacisnął w pięść, chociaż nie było to widoczne przez to, że od dłuższego czasu ręce splecione miał za plecami.
Nie skomentował tej wypowiedzi, chociaż naprawdę mocno chciał ją skomentować. Żyła w nim jednak świadomość wad własnego charakteru — mogła z tego wyniknąć dyskusja. Żywa i ciekawa, rozgrzewająca duszę. Mogła też urodzić się z tego sprzeczka, której pożałują oboje (chociaż nie oszukujmy się, kto pożałowałby bardziej, gdyby Ronja ostatecznie odmówiła różdżkarzom swoich umiejętności mających uzdrowić lady Lynette). Komentarz powstrzymał więc ostatkami zdrowego rozsądku, ale uczynił to skutecznie.
Rozmowa...?
Wydawało mu się, że nie powiedział tego na głos, a jednak szorstkie pytanie poniosło się po pomieszczeniu i Havelockowi pozostało westchnąć.
Jeżeli czegoś w tych czasach mogę być pewien  — powiedział wreszcie, po wyjątkowo żenującej chwili ciszy  — to jest to to, że rozmowy ze mną nie pomagają nikomu.
Z wyjątkowym naciskiem na „nikomu”. Chociaż może bardziej precyzyjnie — nikomu żywemu, bo przecież istniały drzewa, które cieszyły się na jego widok, słuchały go i rosły, ale to nie były metaforyczne drzewa, których użyła do opisania zagadki, jaką była dla Havelocka miłość.
Wyjątkowo poetyckie ujęcie  — zauważył. Zmieszanie sprawiło jednak, że nie dodał do tego nic więcej. Pozostawiło po sobie po prostu takie uczucie, a może bardziej myśl, że Lynette i Ronja miały dość mocne szanse znaleźć porozumienie. Na podobną wylewność z jego strony czekać dzisiaj raczej nie powinna  — spięte ramiona rozluźniły się co prawda nieco, kiedy przepuszczał ją w drzwiach, ale widać było, że to wyuczone maniery arystokraty, a nie ktoś, kto siedział tam w środku i miał mętlik w głowie.
Tego dnia właśnie oficjalnie zatrudnił pannę Fancourt do pomocy w Lancaster.

| Z tematu.


I believe you find life such a problem because you think there are good people and bad people. You're wrong, of course. There are, always and only, the bad people, but some of them are on opposite sides.
Havelock Ollivander
Havelock Ollivander
Zawód : różdżkarz, hodowca roślin, lord i opiekun lasów Lancashire
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Meet me at the edge
I ain't afraid
I've already fallen
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10514-havelock-ollivander https://www.morsmordre.net/t10623-sosenka#321582 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t10626-szuflada-howla#321586 https://www.morsmordre.net/t10625-havelock-ollivander#321584

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Skrzydło wspomnień
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach