Wydarzenia


Ekipa forum
Taras widokowy
AutorWiadomość
Taras widokowy [odnośnik]22.04.18 15:10
First topic message reminder :

Taras widokowy


Z tarasu rozciąga się malowniczy widok na pobliskie klify oraz morze, dlatego jest on doskonałym miejscem wypoczynku; swoje kroki często kierują tu członkowie rodziny uzdolnieni w sztuce malarstwa. Na kamiennych balustradach umieszczono donice z kwiatami, gdzieniegdzie ustawiono ławki, lecz darowano sobie jakikolwiek przepych, gdyż to właśnie względna surowość najlepiej oddaje charakter tego miejsca. Gdy morze jest niespokojne, fale rozbijają się o kamienne schody prowadzące prosto do wody; najwięksi szczęśliwcy mieli na nich niejedną okazję do rozmowy z syreną lub trytonem, o ile oczywiście posiedli umiejętność porozumiewania się w ich języku.

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Taras widokowy - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Taras widokowy [odnośnik]22.08.23 14:02
Pomimo upływu lat, lady Yaxley Lestrange pozostawała taka sama. Tak twierdziło jej najbliższe otoczenie, taka sama fama niosła się dalej, gdziekolwiek wybierała się... Starsza kobieta. Choć zmarszczki zagościły na jej twarzy na dobre, półwila krew, płynąca w jej żyłach z większą intensywnością, niż w jej córce, czy wnuczce, łagodziła starość, czyniąc jej twarz tym bardziej przyjemną dla oka. Mężczyźni wciąż padali ofiarą jej uroku, częściej niż byliby w stanie to przed sobą przyznać. A i lady Brunhilde pozwalała sobie na kaprysy manipulacji męskich umysłów swą urodą tym bardziej zuchwale, im więcej stronic kalendarza musiała przerzucić. Było w tym coś wyzwalającego, coś ekscytującego. Że życie nie kończyło się tylko na młodości i pięknie, że zyskiwało nowy, bardziej soczysty posmak. Że można było wystąpić poza tercet ról, w które wtłaczano każdą kobietę.
Dziewica. Matka. Starucha.
Może dla innych kobiet był to szczyt marzeń, jedyna droga, którą były w stanie obrać. Ale nie dla niej.
I z pewnością nie dla jej potomstwa.
Raczyła się poranną herbatą — obrzędem o tak wysokim znaczeniu, bo łączył ze sobą dwie tradycje jej panieńskiego rodu. Herbata uważana była wszak za narodowy napój Wielkiej Brytanii, lecz lady Brunhilde pijała wyłącznie te jej warianty, które stanowiły klasyczne uzupełnienie herbacianych przyjęć w kraju jej przodków. Zapach głogu różanego, podstawowego składnika Hagebuttentee mieszał się więc ze słonym aromatem morskiej bryzy, gdy stalowy wzrok starszej już damy napawał się idealnym widokiem do porannego odpoczynku. Czasami myślała, że Thorness Manor jest zbyt idealne. I w chwilach takich jak te, jej serce pragnęło powrotu do surowości Yaxley's Hall. Równie prędko miażdżyła w sobie te krótkie zachcianki, rozcierając je w pył świadomością tego, kim była. Jaki miała cel. Jego ognisko nie znajdowało się w miejscu, które nazywała kiedyś domem.
Znajdowało się w Norfolku. Dokładnie tam, skąd tegoż ranka przybyło skromne poselstwo jej krewniaków.
— Imogen — przybycie wnuczki wydawało się wyrwać kobietę z głębin jej myśli, lecz nic bardziej mylnego. Była o wiele bardziej czujna, niż mogłoby się wydawać, słyszała kroki młodej kobiety już z daleka, w głowie układając sobie całą ich rozmowę. Może nie powinna tego robić, współcześni, podobni jej córce pewnie uznaliby to za kolejny przejaw czasów słusznie — ich zdaniem — minionych, lecz lady Brunhilde szczerze wierzyła w swoją prawdę i to ją zawsze przekazywała swej wnuczce. — Spocznij, proszę — głos kobiety był miękki, podobnie do aksamitu, z którego uszyta była jej szata. W kolorze jasnego błękitu pięknie zgrywała się z półwilą urodą i wciąż oscylowała przy granicy ekstrawagancji. Jeżeli dama miałaby wskazać jedną rzecz, z której była dumna po przyjęciu nazwiska męża, wskazałaby zapewne francuską modę i łatwość, z jaką udawało jej się przekonywać męża o inwestycji w najlepsze materiały.
Słowa o księgach, które pozbawiły wnuczkę snu, przyjęła dumnym podniesieniem podbródka i ledwie tylko wygięciem kącika ust. Jak na mimikę matki lady Eurydice, było to naprawdę sporo — stanowiło zatem wyraz szczególnego uznania dla Imogen i swoistej słabości, jaką do niej przejawiała.
Cisza, jaka między nimi zapadła była wyraźnym sygnałem, że nie potrwa to długo. Brunhilde znała wszak swą krew. Choć uważała, że Imogen miękła pod wpływem matki (a Eurydice zmiękła pod wpływem swego ojca), wciąż uważała, że nie wszystko stracone. W ciszy sama sięgnęła po swą filiżankę, przysuwając ją do ust. Ciepły napar przynosił ukojenie nawet tak twardym sercom jak to, które biło w jej piersi.
Kolejne ciepło nadeszło od spodziewanej strony. Dłoń Imogen sięgnęła do dłoni starszej kobiety, która nie cofnęła jej. Co więcej, obróciła ją ku sobie i ścisnęła; mocno, ale we wspierającym geście. Ciszy, która dla takich jak lady Lestrange mówiła zdecydowanie więcej niż wszystkie słowa. Ciszy podbitej szczęknięciem filiżanki stykającej się ze spodkiem, gdy myśli wnuczki ubierały się w słowa, gdy wreszcie zostały wypuszczone na zewnątrz.
— Mogłam spodziewać się, że zbyt prosta gramatyka trytońskiego wpłynie na twoje rozumienie świata — jedynie lady Brunhilde mogła w tak nieoczywisty sposób wyrazić swoje niezadowolenie; wzrok, który podniosła ponad ramieniem wnuczki, a który zaogniskował się na córce zajętej rozmową ze swą kuzynką musiał wystarczyć do rozwiania wszystkich wątpliwości. Jako kobieta, która na salonach spędziła całe swoje życie, lady Brunhilde do perfekcji opanowała mówienie wprost bez robienia tego. Miała nadzieję, że i dzisiaj wnuczka będzie w stanie dotrzymać jej kroku.
— Nie wszystko jest takie, jakim je widzisz, Imogen — zniżywszy głos do szeptu, sylwetka kobiety pochyliła się w kierunku wnuczki. Jej jaskrawie niemal błękitne spojrzenie zawiesiło się w zieleni oczu wnuczki. Mrugała wolniej, podobna drapieżnikowi. I gdyby nie to, że obie miały świadomość łączącej je, nierozerwalnej więzi, Imogen mogłaby poczuć się zagrożona. Lecz nic z tych rzeczy. — Czy stres lub niezadowolenie sprawia, że przestajesz oddychać? Nie. Możesz tylko myśleć, że to się dzieje, ale to wyłącznie pułapki słabego umysłu.
Pozwoliła sobie na chwilę przerwy, nie odrywając wzroku od młodej kobiety. Drugą dłoń, która do tej pory zajęta była trzymaniem filiżanki, ułożyła na dłoni wnuczki, zamykając ją w swych objęciach.
Myślisz, że nie działa, bo nie chcesz zrozumieć tego, jakimi prawami rządzi się twój darniemieckie zgłoski pojawiły się w ich rozmowie zupełnie naturalnie, ale miały odgrodzić innych, przede wszystkim francuskojęzycznych krewniaków od lekcji, którą lady Lestrange darowała właśnie wnuczce. Nie każdy na nią zasługiwał. A to błąd. Ogromny błąd pokręciła głową z niezadowoleniem. — Wszystkie wile przed tobą nie wiedziały, kim są. Czuły tylko, że są kimś wyjątkowym, specjalnym i potrafiły to wykorzystać, bo były zdolne do obserwacji. Wyciągania wniosków. Nie potrzebowały słów, by siebie określić, bo były już sobą. I ty musisz zacząć sobą być, Schatzilein.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Taras widokowy - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Taras widokowy [odnośnik]22.08.23 22:37
Obecność babki była darem od niebios - w czasach, gdy tyle kobiet umierało w połogu, przy samym porodzie czy z powodu dojmujących, typowo kobiecych dolegliwości, ona wydawała się nienaruszonym diamentem. Ostra, silna, piękna - pożądana, to słowo miało się za nimi ciągnąć. Gdy przed laty rozmawiała z dziadkiem, ten skłoniony dozą alkoholu, wydawał się nie widzieć na świecie obecności kogokolwiek innego - ze strony babki wiedziała jednak, że nie było w tym przed laty nic poza umową dwóch rodów. Na wpół to podziwiała - to, jak wybitnie babcia była w stanie kontrolować roztaczaną aurę; jak jej sytuacja życiowa nie wpływała na to, co potrafiła czynić lepkimi mackami otaczającymi męskie umysły. Rozczulenie przemknęło po drobnej twarzy, czyniąc jej rysy jeszcze delikatniejszymi - duma rozpierała niezmiennie ciało damy, ukazując jak obecność starszej półwili potęguje w niej coś na kształt pewności siebie. Jej bliskość, zrozumienie i mądrość życiowa torowały jej ścieżki, dawały odpowiedzi na pytania o to jak żyć i kim w ogóle być, gdy bycie sobą było tak trudne. Piękno kryło się pod pazuchą niedopowiedzień i metafor podsyłanych przez życiowe koleje; w skrajności faktur dłoni, w spojrzeniu niesionym innymi odcieniami, a jednak tak wyjątkowo bliźniaczym.
Och, trytoński przydaje się na morzu, babciu. — Słowa zwieńczył krótki śmiech. Nie zapominaj, że równie dużo we mnie krwi morskich wędrowców. Słodki uśmiech spotęgował wrażenie niewinności, choć nie obawiała się odpowiadać lady Lestrange z odpowiednim, pewnym tonem. Drażniła się, z przyjemnością wprost obserwując wszelkie reakcje wyniosłej postury i zgaszonej w powadze mimiki. Czy po niej odziedziczyła swoją, wręcz flagową, powagę? Damę Hampshire opływała nie tylko powaga, co niekiedy wprost lodowaty chłód, który budował granicę między nią a otaczającymi ją ludźmi. Najjaśniejsze gwiazdy bladły przy półwilim obliczu, a ona i tak pozostawała cyniczna i nieobecna. Wilk wśród potulnych owiec. Złośliwość nadawała jej dodatkowego uroku.
Wsłuchiwała się w nadchodzącą prawdę, na wpół niosąc za sobą coś na kształt oddania, a z drugiej strony kryjąc się w swoistym wstydzie. Wiedziała, choć nikt nigdy jej nie powiedział - tego była pewna - ale nie oceniała, niosąc klarowne pytania prowadzące do wewnętrznych dysput. Niczym najczystsza woda zatoki, najsłodszy owoc nieskazitelnego ogrodu. Mówiła, mówiła po niemiecku, układając wprost przytyk do kobiecego umysłu. Nie znała tego języka, bo nigdy nie nabrała odwagi by rozumiane słowa - zaczytane po stokroć - przekuć w słowa. Nie wydusił z niej tego nauczyciel, nie wtłoczyła ona sama, dopiero teraz, wsłuchując się w twardość germańskich głosek, zdawała sobie sprawę, że je rozumie. Zęby zacisnęły się na wnętrzu policzków. Bycie sobą niosło więc jej urok, taki wyrok osiadł na Wyspie Wight, więc czy dane było jej go kontrolować, gdy nie szedł w zgodzie z jej naturą? Może wręcz przeciwnie, był jej integralną wprost częścią?
Rozumiem. — Odparła łagodnie na początek wypowiedzi, napawając się wsparciem idącym z bliskości dłoni babci. Skonstruowanie wypowiedzi po niemiecku, mimo nauki, stanowiło krok milowy - a w tym zestawieniu wyjątkowo ciążący, skoro niósł za sobą również głębokie zastanowienie nad aspektem, który ciężko było obrać w słowa. Czymś, co było jej częścią, a czego nienawidziła. Stłumiła wewnątrz głos głodu, upijając więc łyk herbaty - kryjąc kolejną i kolejną rzecz, która ciążyła na drobnych ramionach. — Kiedy się... tego nauczyłaś? — Pytanie w swojej banalności niosło szersze obawy o niestałość jej własnej, krążącej w żyłach magii. Wydawała się nie być jej pewna, nie wiedząc, czy kiedykolwiek się tego nauczy, bo choć próbowała kontrolować swój dar, to ten płatał jej figle. Niekiedy, boleśnie i dojmująco wprost.
Dłoń uniosła do ust filiżankę z herbatą. Nie znała trytońskiego - nie pamiętała raczej, bowiem nauki w dzieciństwie pobierała - ale niemiecki niósł coś dodatkowego. Dziedzictwo. Jej babci, kobiety, która mimo nazwiska i urodzonych pod nim dzieci niosła je i przodowała w nim z większą dumą, niż kiedykolwiek by się spodziewała nawet po mężczyznach. Poprawiła upięte w kok kosmyki, które zapragnęły chwili wolności, palcami drugiej dłoni niezmiennie gładząc skórę babci.
Nie chcę... by spoglądano na mnie tylko przez pryzmat tego... daru. Tak jakbym, jakbym była tylko nim. — Konstruowanie każdej wypowiedzi było niczym wertowanie stron słownika - żmudne, długie i trudne. Brytyjski akcent zmiękczał niemiecką mowę, jej naleciałości wychowania wstrzymywały hart ducha niesiony w przodkach. Zbiła usta w cienką linię, pozwalając sobie na krótkie westchnięcie. Czuła - przynajmniej - że nikt nie będzie analizował jej słów poza godną tego kobietą; tą, która rozumie i tą, która ową naukę życia może jej wpleść. Ale, gdy tylko wiatr oplatał delikatne blond poświaty wokół jej szyi, czuła zakładane kajdany niemożności. Pragnęła z tejże skóry uciec, zerwać ją i zbesztać - a jednak, w ucieczce w dar i jego moc czując ukojenie. Gdy emocje wzbierały, był jej ratunkiem, ale gdy chciała być tylko człowiekiem, stanowił coś na pierwowzór kata. Jak odnaleźć w tym siebie, gdy siebie jeszcze nie znała? Gdy bała się, ale pragnęła uwagi. Gdy chciała czuć się piękną i chcianą, jak każda kobieta w jej wieku, a jednocześnie bała się konsekwencji rodzących w męskich umysłach - zrugania, zgniecenia, zniszczenia po kres trzewi. Czy Pani Babcia znała na to odpowiedź?


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Travers
Imogen Travers
Zawód : dama norfolku, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Taras widokowy - Page 3 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Taras widokowy [odnośnik]25.08.23 19:47
Drobny uśmiech rozciągnął się po twarzy starszej kobiety. Nadał twarzy lady Brunhildy wyrazu, który we wspomnieniach przylegał do twarzy większości babci w całej historii — było w nim wiele zrozumienia i wyrozumiałości względem młodości, jeszcze więcej miłości względem swej potomkini. Lecz uważna wnuczka wiedziała, że nad owym uśmiechem pozostawało skupione spojrzenie, spojrzenie bardziej stalowe niż podobne do morskiej toni, tak bliskiej jej córce czy też wnuczce. I że pomimo całej miłości, jaką na swój sposób wlewała w Imogen, ta nie mogła liczyć na szczególne traktowanie.
— Na morzu. Ale jeżeli twe życie potoczy się w tym kierunku, w którym podąża teraz, życie swoje spędzisz na lądzie, kochanie — nie było wszak możliwości, żeby zmienić zdanie lady Lestrange, jeżeli raz zdecydowała się na swój osąd. Imogen mogła jednak być pewna, że podobny śmiech, który uderzał w czułe struny serca jej babki, nie miałby podobnego skutku, gdyby pochodził od kogoś innego. Ale lady Brunhilde, wbrew surowych manier, według których prowadziła swe długie i — mimo wszystko — owocne życie, lubiła dworskie gry. I lubiła bawić się ze swymi rozmówcami, gdy ograniczała im możliwość czytania siebie, pozostawiając jedynie kilka poszlak pośród nienagannie wyprostowanej sylwetki, mięśni twarzy zastygniętych w pełni powagi. Dla wnuczki pozostawiała jednak coś więcej. Krótkie, potwierdzające mruknięcie, dwie znaczące iskry w taksującym ją spojrzeniu.
Mimika prawdziwie zmiękła, dopiero gdy usłyszała niemieckie głoski wypowiadane głosem wnuczki. Kciuk potarł dłoń wnuczki jeszcze bardziej ochoczo, dobra robota, Imogen. Komplement nie mógł jeszcze wybrzmieć w pełni swej krasy, j e s z c z e nie. Zadowolić damę osiadłą na wyspie Wight nie było przecież łatwo. Decyzja o poprowadzeniu rozmowy w języku niemieckim nie była wyłącznie pragmatyczna, podyktowana tylko chęcią ukrócenia nawyków podsłuchiwania wśród ścian zamku; stanowiła kolejne wyzwanie dla wnuczki, tworzyła kolejną możliwość do przełamania. Imogen sprostała wygórowanym wymaganiom swojej babci, dlatego też mogła liczyć na jej czułość. I mądrość, którą starsza kobieta pragnęła podzielić się z nią jeszcze szerzej.
Nie miałam wyboru tego nie potrafićodpowiedziała zgodnie z prawdą; słowa zabrzmiały ostrzej niż wcześniej, lecz wnuczka mogła ze spokojem stwierdzić, że to nie jej pytanie, nie jej obecność wywołały u lady babci podobną reakcję. Kobieta zwróciła swój wzrok ku morzu, ściągnęła jasne, niemalże srebrne brwi w zamyśleniu. Wiesz, kim była moja matka. Nie dawała mi takiej przestrzeni, jaką ja dałam twojej matce, jaką twoja matka podarowała później tobie. To był błąd, pozwolenie twemu lordowi dziadkowi podejmować decyzje odnośnie wychowania twej matki. Powinnam być bardziej surowa. Brać sprawy wyłącznie w swoje ręcerzadko kiedy zdarzało się, by lady Brunhilde przyznawała się do błędu, nawet jeżeli faktycznie jej zachowanie nie musiało nosić jego znamion. Niemalże odruchowo wzniosła filiżankę herbaty do ust, ciepły napar przyniósł jej trochę otuchy, na tyle, by zwróciła się na powrót do wnuczki, nie tylko ciałem, duszą, słowem, ale także i spojrzeniem. — Mogę oddać ci wyłącznie jedną radę. Każda minuta twojego życia to partia szachów. Jesteś, moja droga, królową. Bez dwóch zdań. I jako królowa masz więcej możliwości od wszystkich innych pionków na szachownicy. Z każdą dawką wolności łączy się jednak odpowiedzialność. I nikt, moja droga, nikt za wyjątkiem ciebie samej nie będzie w stanie cię obronić.
To okrutna prawda. Prawda smakująca zaszczepionym pod skórą strachem przed ludźmi, którzy pragnęli handlować życiem oraz śmiercią, przede wszystkim śmiercią takich, jak one. Strachem przed tymi, którym półwila krew była zadrą w sercu, którzy dla niej tracili zmysły, których pchała do szaleństwa. Strachem przed mężczyznami — wszystkimi — bo to oni mogli stać się panami ich losów. O ile samemu nie przejmie się nad nim kontroli w sposób, w jaki przez lata robiła to sama lady Brunhilde.
— Są tacy, którzy będą to robić, niezależnie od tego, czego pragniesz — powróciła do angielskiego w tym samym momencie, co wnuczka. — Ale ty nie jesteś wyłącznie nim. I dopóki sama w to nie uwierzysz, dopóki sama nie pokażesz światu, jaka jest prawda, dopóty pozwolisz innym decydować o sobie. O swym losie, o swym obrazie w oczach innych, o tym, co powinnaś myśleć, robić, z kim rozmawiać — lady Brunhilde przechyliła się bliżej swojej wnuczki. W jej oczach, dotychczas pozbawionych emocji, zapłonął ogień. I jej dłoń, złożona na dłoni wnuczki rozgrzała się istotnie, w preludium ich dziedzictwa, tak dobrze znanego Imogen. Do pojawienia się pierwszych iskier pozostało jeszcze trochę czasu, lady Lestrange potrafiła wybitnie panować nad swym darem i nigdy nie skrzywdziłaby swej wnuczki. — Nie jesteś syreną, Imogen. Jesteś krakenem. Więc zachowuj się jak kraken.
Ogień lał się ze słów, ogień spotykał się ze słoną, morską wodą otaczającą wyspę Wight i Corbenic Castle. Ogień trawił kiedyś Yaxley's Hall, a za pomocą Imogen miał przelać się dalej. O ile się na to zdecyduje, o ile będzie w stanie odnaleźć w sobie siłę, aby sprostać przeznaczeniu.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Taras widokowy - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Taras widokowy [odnośnik]26.08.23 0:56
Życie swoje spędzisz na lądzie.
Coś wydawało się rozrywać ją na strzępki, zbierać resztki nadziei z dziewczęcego ciała, nadając mu powagi i pewności godnej kobiety. Wydawać by się mogło, że jej brwi zmarszczyły się w smutku, nic bardziej mylnego - spoważniała na moment po odpowiedzi babci, zagryzając zęby na wewnętrznej stronie policzków.
Morze pozwoli mi utopić to, czego nie mogę spalić. — Półszept dotarł jedynie do przodkini, gdy spojrzenie Imogen zsunęło się ze spokojnych fal na jej twarz. Czyż nie to było uniwersalną prawdą wypadkową wychowania jej i władców mórz? Winna zawsze znaleźć cel i rozwiązanie, zawsze upatrzeć swoje dobro. Pragnęła czegoś, co nikt jeszcze nie miał. Chciała dotrzeć dalej, niż mogła -  skosztować inności i wreszcie wieść prym w swoim własnym życiu, które niosło jej dar odziedziczony po tej kobiecie. Coraz częściej sięgała po więcej - miała odwagę go próbować i pozwalać emocjom sięgać zenitu tak, jak teraz. Słuchała słów babki, rozkoszowała się jej bliskością i dotykiem, który rozbierał czułość na składniowe bytu - ale do jej uszu docierało to, co sięgało głębiej. Wody nabierały szarości, ból pałętał się wśród wspomnień. Gdy spoglądała na panią matkę i obecną tu babcię widziała niemalże kopię - jej słowa mówiły jednak o spuściźnie, z którą Imogen nie mogła się zgodzić. Matka była silna, silniejsza niż lady Brunhilde mogłoby się zdawać - w swojej opiekuńczości i przywiązaniu do dzieci trwała tak dumnie, tak pewnie. Wspomnienia mieszały się, powodując kolejne unoszenia klatki. Jesteś krakenem. Nachyliła się lekko, składając na dłoni babci krótki pocałunek przepełniony do cna szacunkiem, ale nie mogła dalej pozostać na miejscu. Uniosła się ze swojego miejsca, gdy na jej twarzy zaczęły wreszcie rysować się barwy emocji - istna głębia oceanu, który wzierał się powoli, jakby z całą swoją objętością nie potrafił zgromadzić na raz wystarczającej siły. Ale teraz ta siła była, a emocje niegdyś tłamszące i blokujące ją przed tymże naturalnym zachowaniem, nacierały boleśnie na młody umysł. Nikt za wyjątkiem ciebie samej nie będzie w stanie cię obronić. Palce zacisnęły się po raz pierwszy, gdy smukła sylwetka wstała od stolika, przechodząc do barierki otaczającej taras. Klatka uniosła się nerwowo, nabierając prędkości rozrywającej resztki hamulców. Spoglądała na babcię, ale oczy przechodziły pośród barw zieleni i błękitu w coś na kształt pobladłej łuny lęku. Wspomnienia przywodziły każdy moment, który niegdyś dołował i obciążał drobne ramiona - godziny wyrzeczeń, utracone dzieciństwo na naukę bycia idealną, spojrzenia zdejmujące z niej resztki przyzwoitości. Ból, gdy świat kazał jej udawać, że wszystko jest dobrze; ból, gdy nic nie było dobrze a bogowie odebrali jej to, co najcenniejsze - poczucie bycia osobą. Zdarli skórę, rozłamali kości, zostawiając bezbronną wobec otrzymanych krzywd. Trawione trzewia zaczęły ukazywać sygnały na zewnątrz - dłonie zaciskały się i rozluźniały uścisk, początkowo twarz zapłonęła. Rozumiała słowa babki lepiej, niż sądziła, wyciągając z nich cały sens mimo niezrozumienia kilku słów i tego, że mowa dalej przynosiła jej trudność. Rozumiała i analizowała, bo mogła - mogła decydować.
Matka mówiła jej to samo, kazała wziąć los w swoje ręce. Ale czy pionek, nawet Królowa, mógł decydować? Gdyby mogła, nie byłaby wystawiana na piedestale; gdyby jej swoboda nie była spętana łańcuchami, nie czułaby tego ciążenia teraz. Spojrzała jeszcze raz na babcię, starając się przełknąć w gardle łzy złości. Ona - ona nie była pionkiem, dlaczego więc Imogen miała nim być? Niegdyś pogodzona z losem ledwie figury w życiach innych, teraz zdawała się nabierać pewności, że gdy nie mogła mieć świata, to i świat nie mógł mieć jej. Zsunęła spojrzenie z babci na własne palce, przesuwając opuszką prawego kciuka po pozostałych palcach. Żar sięgał coraz mocniej, wznoszący się wokół słodki zapach bryzy nie hamował tego.
Odejdźcie. — Wypowiedziała dość stanowczo do służby, niechętna do ukazywania przed nimi tego, co wydawało się przychodzić. Pierwszy raz nie czuła, jak dławik zaciska się na jej krtani; pierwszy raz to było niewyobrażalnie uwalniające. Złość unosiła jej ciało w głębokich oddechach spragnionych znalezienia spokoju - ale spokoju nie było tam, gdzie niegdyś go szukała. Blond kosmyki skrywały jej twarz w kapryśności wiatru, ale ukryte pod czerwienią usta nabierały kształtu niezadowolenia, przemieszanego jednak ze swoistą ulgą. W naturalnej gracji przesunęła się do stolika, na powrót opierając dłońmi o oparcie krzesła. Spojrzała na nią, na babcię - najukochańszą kobietę na świecie - a usta i emocje zdawały się przemawiać same za siebie.
Każesz mi być ledwie pionkiem?! — Nie była zła na nią, nigdy bowiem kropla wody nie oceniała bliźniaczki w spowijającej świat ulewie. — Po tym wszystkim... po tym jak cierpiałam, jak odebrano mi godność. Po tym, gdy sprowadzono mnie do roli przedmiotu, odebrano wiarę i bezpieczeństwo mam ledwie egzystować na wypisanych jasno polach?— Nie spodziewała się, jak łagodnie jej umysł przejdzie na myślenie wpół po angielsku, wpół po niemiecku. Tak wydawała się też mówić, gdy niektóre słowa wypowiadała nieświadomie po niemiecku, nadając tym samym większą głębię - ukazując prawdziwe emocje, które teraz wzbierały się w niej i rozszarpywały drobne ciało. Zieleń spojrzenia spotkała się błękitem odziedziczonych, zmyślnych tęczówek. Oparte nadgarstkami dłonie prostowały i zginały palce pianistki - po raz pierwszy nie bała się pożaru. Syk splótł się z iskierkami wysmykniętymi z palców.
Spalę tę planszę, babciu. A to, co znajdę w zgliszczach, utopię.
Trochę się zdenerwowałam - półwili temperament.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.


Ostatnio zmieniony przez Imogen Travers dnia 26.08.23 0:59, w całości zmieniany 2 razy
Imogen Travers
Imogen Travers
Zawód : dama norfolku, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Taras widokowy - Page 3 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Taras widokowy [odnośnik]26.08.23 0:56
The member 'Imogen Travers' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Taras widokowy - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Taras widokowy [odnośnik]31.08.23 19:17
Powieki starszej kobiety opadły w dół. Spokojnie, powoli, zupełnie jakby czas, który miała na to przeznaczony, był przez lata wymierzony co do milisekundy. Poczernione tuszem rzęsy zerknęły się z jasnymi mimo wieku policzkami, a spomiędzy warg uciekł głośniejszy, większy wydech. Imogen była mądrą czarownicą, zwłaszcza, że w kontakcie z nią jej babcia pozwalała sobie na więcej ekspresji, niż z innymi. To też było pokazem zaufania, którym darzyła wnuczkę. I tego, co myślała o jej dojrzałości.
Dobrze. — mówiły chłodne, niebieskie oczy starszej kobiety, gdy wreszcie wzniosła powieki i bez skrępowania skrzyżowała swoje spojrzenie z tym należącym do wnuczki.
— Na morzu, na lądzie, w powietrzu — nigdzie nie możesz pozwolić sobie być bezbronną — czy zrozumie, do czego piła jej babka? Miała nadzieję, że tak. Ale żeby być z u p e ł n i e pewną, musiała wreszcie wyrazić to wprost. A życiowe prawdy, które ciężko przechodziły przez usta w języku angielskim, traciły swoją wewnętrzną moc wraz z obleczeniem w miękkość głosek francuskich, prościej było wymawiać w języku przodków lady Brunhilde. Oraz lady Imogen, oczywiście. Piękno jest tarczą, ale u r o k, wszystkie jego objawy, są twoim orężem i miała nadzieję, że córa Traversów, perła Norfolku nigdy nie zapomni tych słów. Że będą z nią trwać długo dłużej, niż będzie to dane jej babce. Wszak na każdego wreszcie przyjdzie czas. A lady Brunhilde, choć z zewnątrz wydawała się niewzruszona byle czym, na dworze Lestrange'ów prezentowała się podobna do rzeźby zaklętej w tej samej pozie od chwili jej stworzenia, czuła w środku, że musiała ich przygotować do swego odejścia. Wszystkich. Miałkiego, choć kochającego męża — to oczywiste. Synów poszukujących jej wskazówek — tym bardziej. Ale także swą córkę i wnuczkę. Je przede wszystkim.
Nie cofnęła więc ręki, gdy poczuła na swej dłoni pocałunek miękkich, półwilich warg. Zamiast tego raz jeszcze przeniosła na nią swe spojrzenie, wyjątkowo miękkie, przyzwalające na wszystko, co kłębiło się w umyśle młodszej czarownicy. Chce odejść? Niech odejdzie, w sercu lady Brunhilde nie było miejsca na niechęć. Chce odpocząć? Niech odpoczywa, póki jeszcze na to czas. Ale uwaga lady Lestrange nie mogła przecież przeoczyć wszystkich szczegółów, które — świadomie lub nie — darowywała jej wnuczka. Jej emocje, tak wyraźnie, niemalże fascynująco odbijające się na jej twarzy były szczególnym spektaklem. W swej intensywności, dla kogoś równie zamkniętego co lady Brunhilde — fascynującym. Dlatego nie przeszkadzała, czekając do czego je to doprowadzi.
Im dłużej trwał ich dystans, im dłużej gnieździła się między nimi cisza, tym bardziej skupiała się na niej. Niemal drażniąco.
Zrób to, Imogen.
Gdy wydała komendę, kąciki ust starszej kobiety uniosły się ku górze. Powróciła do wyprostowanej pozycji, stykając plecy z oparciem zajętego przez nią fotela. Z tej pozycji wciąż przyglądała się górującej nad nią Imogen; bez strachu, bez żalu, właściwie bez żadnej widocznej na pierwszy rzut oka emocji. Słowa wnuczki pokazały jej, że młoda jeszcze nie rozumiała, albo wyłuskała ze słów swej przodkini jedynie to, co pragnęła usłyszeć. Wygodne stwierdzenia wcale nie musiały być tymi prawdziwymi.
Każę ci być królową. To, czy będziesz nią, czy pionkiem zależy wyłącznie od ciebiewiedziała, co przeżywała. Wiedziała, jaki ciężar nosiły na swoich barkach kobiety takie, jak one. W pewnym sensie wszystkie kobiety, połączone pewną nierozerwalną więzią wiedziały, rozumiały, odczuwały to samo. Krzywda była wpisana w ich dziedzictwo, jej wspomnienia — mniej lub bardziej odległe — przekazywane były od babki do matki, od matki do córki.
Wreszcie nastąpił przełom. Dłonie starszej kobiety oparły się o stolik i pomogły w powstaniu. Na chwilę znalazły się na tym samym poziomie, na moment znów były blisko — lecz w tej bliskości pozornie niewiele było czułości, z którą spoglądały na siebie jeszcze przed chwilą, gdy głaskały się po dłoniach.
Nagle spojrzenie lady Brunhilde oderwało się od lady Imogen, a ta obeszła stolik dookoła, aby stanąć tuż obok niej. Jednie mocniejsze ściągnięcie brwi i zaciśnięcie ust — oraz oczywiście płomień odbity w spojrzeniu — dawały sygnały odnośnie tego, co nastąpi. Bo to, że panowała nad swoimi emocjami w stopniu doskonałym, nie znaczyło, że ich nie czuła. I nie musiała ich momentami spuścić z krótkiej smyczy. Zwłaszcza jeżeli za tym miała kryć się lekcja. Zwłaszcza jeżeli miała tym ochronić swoją linię. Swoją najukochańszą Imogen.
Tchórz, zanim umrze, kona wiele razy. Walecznych jedna tylko śmierć spotyka. dłonie starszej kobiety ułożyły się na drugiej połowie oparcia krzesła, ramiona zetknęły się z materiałem sukni wnuczki.
A spod palców wyleciały pierwsze, ostrzegawcze iskry.

| Lady Brunhilde również daje upust ognistemu temperantowi. Posiada biegłość kokieterii na poziomie III oraz 10 punktów genetyki półwili.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Taras widokowy - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Taras widokowy [odnośnik]31.08.23 19:17
The member 'Ain Eingarp' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 10
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Taras widokowy - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Taras widokowy [odnośnik]03.09.23 3:51
Potrzebowała tych słów, dobitnie i wyraźnie - choć wypowiedzianych w języku, który trawiła stopniowo i domysłami. Potrzebowała usłyszeć to, co sama domniemywała w zaciszu znoszących boleści komnat, a otchłań cierpienia rozwarstwiała się pośród niedoli przebytych tortur. Dłonie babci sięgnęły do niesionej zwodniczą krwią pokuty, korona cierniowa powzięła upaść na grunt zaprzepaszczenia - choć strużka krwi przysłaniała pole logiki, a ból promieniował pośród możliwych dróg, rezonując jednakowoż z niezdecydowaniem. Opadła, a przydeptana słowami babci, odsunęła od młodej lady Travers wizje, które niegdyś jej towarzyszyły. Piękno było tarczą - to w nią uderza broń, to ją się łamie na wpół i składa na powrót. To ona przysłania głębię i prawdziwą moc, którą winna operować sprawniej - czy była w stanie? Z pewnością. To wszystko tkwiło głęboko w niej, pozostawało i piekliło do wyjścia, gdy chłód persony wykreowanej w obronie przysłaniał naturalne instynkty. Zęby zaciskały się na języku, dłonie układały w pięści i tylko to powstrzymywało ją przed owładnięciem przez pragnące się ukazać możliwości własnego organizmu. Hamulce odpuściły, łańcuchy obaw zsunęły łagodnie z wiotkich nadgarstków - pozostało jej poczuć to na własnej skórze. Wolność, której nigdy wcześniej nie doświadczyła - choć jako dziecko, bo w istocie dzieckiem wtedy była, zdawała się ją odczuwać. Wolność, która pozwalała jej na wyższe poczucie człowieczeństwa, bowiem czucie i ekspresję emocji. Władczość, podniesiony ton niskiego, jak na kobietę, głosu. Spojrzenie, które nie akceptowało odmowy. Słabość, gdy tylko spoglądała na babcię a jej słowa, wypowiedziane tuż po jej wybuchu, tliły kolejne warstwy żaru idącego z dłoni. Płomienie objęły blade palce pianistki, niosąc za sobą migoczące pośród odczuć ciepło. Wydawałoby się, że oczy Imogen zaszły mgłą łez - tkwiła w nich jednak złość, dojmująca, lecz prawdziwa. Prosto z głębi przełamanego na wpół serca, którego zrośla szpeciły idący od kobiety przekaz. Słowa babki uświadomił ją w błędzie, to jednak nie zmniejszyło złości, która miała wieść prym w jestestwie skrzywdzonej u podnóża kobiety - zamiast tego, palce dalej obejmował ferwor suwerenności.
Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, co wybiorę, droga babciu. — Odparła, potrząsając głową w głębokim niezadowoleniu. Nie spojrzała na kobietę jeszcze dłuższy czas, wsłuchując się w jej słowa z głęboką próbą zrozumienia. Przełknęła rozgoryczoną ślinę, pozwalając klatce unosić się w nerwowym oddechu.
Nigdy nie byłam tchórzem. Nigdy nim nie będę. — Choć głoski wydawały się niezgrabne gramatycznie, niosły w sobie pewność wypowiedzianych słów. Pierwszy raz, dokąd sięgnąć pamięcią, wiedziała, że tak jest, mimo wcześniejszej udręki. Wielokrotność wypowiedzianych słów o słabości, wspomnianym tchórzostwie, nijak się miała do tego, co czuła teraz. Czy była słaba, wybierając to, co dla niej najlepsze? Walcząc o spokój, walcząc o skrycie się w ciemni komnat, mimo usilnych prób wyciągnięcia pólwilej światoburczyni? A może to właśnie ukazywało wpisaną w zieleń szat determinację - pozostawała przy swoim, nieugięcie i pewnie; świadoma skazy, którą pozostawią na niej oblepiające spojrzenia? Nie mogła odpowiedzieć na te pytania, ale odpowiedź na słowa Brunhildy wypłynęła naturalnie.
Ale... ale babciu! - Głoski wypadły już po angielsku, naturalnie. Służba pozostawiła im fragment przestrzeni, angielski był jej naturalnym językiem. Językiem myśli i wypowiedzi, językiem emocji i pośpiechu. — Ten świat nigdy nie będzie dla mnie wystarczający, a ja nie będę wystarczająca dla niego. — Czara goryczy się wylała, choć nie było to równie spektakularne, co mogłoby się wydawać. Nastało to bowiem chłodem spokoju, płomieniami pozostawiającymi za sobą jedynie chwilę drażniącego opuszki palców chłodu.
Będę za ładna by być mądrą, za mądra by być ładną. A gdy już biorą moje ciało, to odmawiają mi umysłu. Gdy widzą umysł, to widzą w nim dodatek do ciała. Jak mam to akceptować? Nie chcę żyć w świecie, w którym mam błyszczeć, gdy nie chcę tego blasku. Nie chcę, by moje córki stanowiły obiekt żądz, których nie będą w stanie zrozumieć. Och babciu, nikt nas nie uczy, co mężczyźni czują... a doświadczamy tego odkąd ledwie dorastamy. — Choć słowa niosły za sobą ból, twarz pozostawała nieporuszona. Resztki złości odpłynęły wraz z delikatną łuną unoszącą się z palców. Bliskość lady Brunhilde dodawała jej wigoru, wspierała motywację - nazywała wprost rzeczy po imieniu.
Kocham Cię babciu, dałaś mi wszystko, co mogłaś i nie ma na świecie lepszej kobiety, ale... — Spojrzała na kobietę, pozwalając, by głos ledwie zauważalnie się złamał. Wcześniejsza ekspresywność odeszła w zapomnienie, pozostawała jedynie bezmierna głębia oceanu. — Ale modlę się do bogów wszelkich, znanych mi kultur, by odebrali ten dar z mojego dziedzictwa. By dzieci, które urodzę, nie musiały żyć pod narzuconym im szablonem. Hołduję prawdzie, lady, ale to wszystko, czego oni pragną, jest kłamstwem. Podaruj mi spokój, zdawało się mówić spojrzenie. Nie powiedziała jednak nic więcej, w nerwowym ruchu zaciskając palce na ramie krzesła, by w śmiałym geście sięgnąć do ramion babci, które objęła łagodnie, świadoma bólu, który mogły nieść słowa wnuczki. Zielone spojrzenie spotkało się z tym błękitnym, usta zarysowały się w delikatnym uśmiechu i nim lady Lestrange mogłaby cokolwiek powiedzieć, z ust wnuczki wypadł ostatni osąd. — Będę nieść Twoją krew z dumą i sprawię, babciu, że ten świat mnie pokocha. Sprawię, że będzie u mych stóp. Ale, gdy nadejdzie zmrok, musisz wiedzieć, że jesteśmy tworami dla ich upodobań. Urok odbiera nam decyzyjność, urok odbiera nam dzieciństwo. A wiesz, och wiesz doskonale, że to niosąc krew naszych przodków, moje dzieci, twoje prawnuki będą silne. Kiedykolwiek miałyby poznać ten świat, niech umysł i charakter będzie ich orężem, nie urok. Niech obronią się człowieczeństwem. Czy to, że tego pragnę, jest tchórzostwem?Czy masz mnie za tchórza?


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Travers
Imogen Travers
Zawód : dama norfolku, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Taras widokowy - Page 3 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Taras widokowy [odnośnik]09.09.23 11:45
Za każdym słowem lady Brunhilde szła lekcja. Imogen musiała być tego świadoma, wszak lekcje te zaczęły się na bardzo wczesnym etapie jej życia. Czasami wydawały się niepotrzebne, przynajmniej nie w danej chwili — ale mądrość starszej kobiety powracała, później, falami. Raz zasadzone ziarno czasem kiełkowało od razu, innym razem potrzebowało mniej lub więcej czasu. Niemniej jednak lady Lestrange nie rzucała słów na wiatr. I wiedziała, że cokolwiek nie przekaże swej wnuczce, ta będzie musiała to zapamiętać i wcielić w życie. Inaczej przypomni sobie słowa babki za późno — ale pamięć wciąż będzie trwać, prawdziwie obosieczna broń.
Słowa wnuczki pozwoliły jednakże lady Lestrange na owinięcie się cienkim szalem ulgi. Imogen nie musiała na nią patrzeć, wystarczyło, że to babcia patrzyła na nią. I czytała z zapamiętaniem wszystkie jej odruchy, każdy impuls przywodzący na myśl nerwowość. Najbardziej zdradzała ją klatka piersiowa, unosząca się i opadająca w nierównym, zdradliwym tempie. Kiedyś zwróci jej na to uwagę, że przy babci może być prawdziwie s o b ą, może przy matce, ojcu i braciach również (choć z mężczyznami, naturalnie, najlepiej było utrzymywać zdrowy dystans, niezależnie od więzów krwi), lecz cała reszta świata ich nie zrozumie.
Kobiety takie jak my stoją naprzeciw nie tylko całemu rodzajowi męskiemuodparła niewzruszona, potencjalnie bez związku z ich wcześniejszą rozmową. Spojrzenie ponownie przeniosła na fale obmywające taras widokowy, iskry ciepła tańczyły wokół drobnych zmarszczek na palcach dłoni. Czy Imogen była tego świadoma? Czy patrzyła w przyszłość, nie tylko w teraźniejszość i przeszłość? Aby być tego zupełnie pewną, musiała dać wnuczce jeszcze jedną lekcję. Może nawet bardziej bolesną, bo mniej oczywistą. Mierzymy się również z kobietami. Może przede wszystkim. Nie popełniaj tego samego błędu, który popełnia oprawca złudnie pewny swej siły. Kobiety w swej wrogości bywają gorsze od mężczyzn. Mężczyzna zatruje ciało, zadowoli się i kiedyś odejdzie. Kobiety zatrują duszę, wycisną życie z tego, co zostało w ich zasięgu. I nigdy nie zapomną. N i g d y.
Dopiero po tych słowach, wreszcie wysyczanych z czymś, co nie było wyłącznie zalążkiem emocji, ale prawdziwą, rozbudowaną, żywą niechęcią, lady Brunhilde zwróciła ponownie twarz ku swej wnuczce. Z każdego cedzonego przez nią słowa wypływała niemal namacalna świadomość, że mówiła na podstawie własnych doświadczeń. Szaleni Lestrange nie byli tylko miękkimi amatorami sztuk wszelakich, fascynatami francuskiego języka i wina. Szaleństwo popychało ich naturalne skłonności dalej, nie pomijając przy tym zazdrości. To, jaką pozycję miała w Thorness Manor lady Brunhilde było wynikiem wieloletnich, cichych walk. Walk, których nie widzieli mężczyźni, bo odbywały się wyłącznie w przestrzeni dlań niedostępnej, nieatrakcyjnej. Ale takie bitwy, choć niepozostawiające śladów na bieli skóry, były równie prawdziwe, równie żywotne co wszystkie boje, które toczyli mężczyźni.
Przyjaźń między czarownicą a półwilą była odstępstwem od normy, nie regułą. Prawdziwym szczęściem była już sama neutralność.
Więc najpierw odpowiedz sobie, czy jesteś na to gotowa. Dopiero na później pozostaw deklaracje o swoim heroizmiezakończyła dość gorzko, a dla nieobeznanych z językiem niemieckim podsłuchujących wyraźna stała się szorstkość wypowiadanego zdania. Lady Brunhilde w żadnym wypadku nie oceniała jednak wszystkich kobiet. Nie każda półwila musiała być silna, musiała mierzyć się z tym, o czym właśnie rozmawiały. Ale Imogen tak. Imogen, w której żyłach płynęła krew synów Norfolku i córek Wyspy Wight, Imogen, którą nierozerwalnym węzłem przeznaczenia łączyła półwila krew — z matką, babką, wszystkimi kobietami przed nimi aż do wilej przodkini.
Słowa Imogen przecięte zostały w pół pojawieniem się niewielkiej kuli ognia, która przemknęła przed nimi, posłana przez lady Brunhilde prosto w morskie fale. Mimika damy pozostawała surowa, niemalże wzburzona, lecz sama kobieta oddychała spokojnie i miarowo, jakby nic takiego nie miało miejsca. Niemniej jednak jasne było, że owa prezentacja półwilich umiejętności musiała mieć podłoże emocjonalne, nie tylko to bazujące na zbieranym przez długie lata doświadczeniu. Czy stanowiło to pęknięcie, pewną wyrwę w masce, którą nosiła na co dzień? Którą prezentowała Imogen?
Czy złość, jedna z podstawowych emocji, czyniła lady Brunhilde wreszcie bardziej ludzką, niż wilą?
— Pamiętaj jedynie, że bez tego daru, przy odpowiedniej dozie naturalnej urody, twoja sytuacja wyglądałaby niemalże tak samo — słowa smakowały gorzko, bo były prawdziwe. W innym życiu Imogen mogła się urodzić z włosami czarnymi jak noc i oczami w kolorze bursztynu. Ale gdyby nie miała garba, stopu końsko-szpotawej, czy innego widocznego genetycznego dziwactwa, gdyby przy tym zachowała swą jasność umysłu, jej los mógłby potoczyć się podobnie. Może nawet identycznie, co do joty. Na pewno jednak wymaganoby od niej zostania błyskotką przypiętą do ramienia odpowiednio urodzonego męża, matką jego dzieci, posłuszną, utulną i najlepiej bez własnego zdania. — Twoje dzieci mogą nie przejąć po tobie daru, masz wszak już odpowiednio rozrzedzoną krew — palce sięgnęły do wolnego kosmyka włosów wnuczki, zakładając go za jej ucho. Po głosie lady Brunhilde można było z powodzeniem stwierdzić, że ciężko przychodzą jej te słowa. Słyszenie głosu o odrzuceniu dziedzictwa nie mogło być przyjemne dla tych, którzy poświęcili wiele, aby je utrzymać. Niezależnie, czy chodziło o półwilą krew, czy pomnażany przez wieki majątek i tradycje. — Wiem, że będą silne. Tak długo, jak ich matka nie będzie bała się być sobą. Ze wszystkimi wadami oraz zaletami. W każdym innym przypadku, moja Imogen, tchórzostwo do ciebie powrócimłoda kobieta zapewne nie spodziewała się usłyszeć aż tak nieprzychylnego jej wyroku. Dłoń lady Brunhilde musnęła jeszcze policzek wnuczki, nim cofnęła się zupełnie. Niedługo później starsza kobieta powróciła na swoje miejsce, od razu chwytając filiżankę z herbatą.
Już nieco przestygłą.
— Nie zmienisz świata, nie retrospektywnie. Nie nauczysz swojego teścia, żeby szanował kobiecy wybór. Nie nauczysz lorda nestora swej rodziny. Ale będziesz w stanie nauczyć tego własnych synów. Będziesz wzorem dla swych córek. Pierwszym i najsilniejszym, bo będą wracać do tego, jak się zachowywałaś, gdy byłaś w ich wieku. Przestań więc żyć w przeszłości i jeżeli pragniesz zmian, zacznij je od siebie. Od teraz. Nikt inny tego za ciebie nie zrobi. I nikt inny nie może być odpowiedzialny za to, dokąd zabierze cię droga, którą zamierzasz obrać. Bądź krakenem. I nie tłumacz się z tego, kim jesteś.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Taras widokowy - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Taras widokowy [odnośnik]09.09.23 23:23
Były lekcje, które mogła pojąć przez wiek, który choć przekroczył ramy dorosłości, to nie doświadczył jej jeszcze odpowiednim bagażem przeżyć. Całe jednak życie, odkąd ledwie sięgała pamięcią, nauki babci były niczym wydeptana ścieżka pośród nierozpoznanego dotąd gruntu podejmowania decyzji. Te teraz, jeszcze nie w pełni zrozumiane przez barierę języka, miały nimi również być - a ich sens dotrzeć miał wtedy, gdy podłoże będzie odpowiednio grząskie dla wypowiadanych, obcych słów. W tle majaczyła historia z dzieciństwa, gdy powtarzane niczym mantra słowa mamki nabrały sensu po przeczytaniu fragmentu książki - gdy sens słów i sytuacji złożyły się w klarowną całość. Teraz jednak wydawało się, że rozumie clou wypowiedzi, którego rozumieć jednak nie chciała. Dysonans jej własnych wierzeń i przekonań babki był daleki ideałowi, brwi ukazały zdziwienie, które przerodziło się w złość. Nie potrafiwszy obrać jeszcze słów po niemiecku, odpowiedziała krótkim, zdawkowym wprost angielskim.
Jestem na to gotowa, odkąd odważyłam się zaczerpnąć oddech na tym świecie. — Czy ten jej heroizm był więc ułudą, czy doprawdy była gotowa na podjęcie się idących wyzwań? Czyż nie była ofiarą prostego, wprost idiotycznego myślenia, że dobroć i spokój jest słabością? Okazanie serca nie było słabością w obliczu niebotycznych rozmiarów ducha, który pchał jej ciało w morską odchłań odwagi. Miała odwagę, miała odwagę i siłę być tu teraz z babcią; walczyć o siebie, walczyć o swoje życie, które byle sprawczość słabości mężczyzn chciała jej odebrać. Wiedziała coś, czego nie wiedziała babka - co przeżyła, ale też dlaczego milczała. Właśnie dlatego, że kat był wszędzie i tylko ostrzył ramię szubienicy. Podświadomie wprost, niczym zgubiona w lesie łania, uciekała się do rozsądku i milczenia, które pękło dopiero niedawno w rozmowie z tymi, które mogły ją zrozumieć, dzierżąc krew wspólnych przodkiń.
Ale przy niej, przy babci, była słaba i słaba się czuła, gdy jej ostre niczym brzytwa słowa opadały na podatny grunt młodego umysłu - oddanego jej, zapatrzonego w nią niczym w najświętszą ikonę kultu religijnego. Jej złość, emocje rozpisane na pięknej twarzy, wydawały się rozrywać Imogen mimo tego, że złość i poczucie bezsilności dalej kipiały w jej własnej mimice. Nie była inną kobietą, nie wiedziała, jak wiele złości przerzucanej na urok kryło się po prostu w fakcie płci - uświadomiona o tym, zmarszczyła ledwie brwi, wsłuchując się bez słów w wypowiedzi lady Brunhilde, które osadzały się niczym najostrzejsze powiewy mroźnego powietrza. Uderzyło ją to w sposób, którego nie potrafiła opisać znanymi jej dotąd słowami wszystkich języków, jakimi władała - nie było bowiem rzeczy, którą mogła obwiniać swoje cierpienie. Nie było też antidotum na zgniliznę atakującą organizm. Była pusta, idąca echem po umyśle wypełnionym akompaniamentem szumu fal, jakże bliskich rodzimym stronom, a jednak obcym. Miała odpowiednio rozrzedzoną krew, miała rodzić silnych synów. Wszystkie te słowa, boleśnie i dojmująco trafiały do umysłu młodej półwili, siejąc spustoszenie inne, niż sądziła. Za słowami szła swojego rodzaju gorszość, niesmak i prawda, której nie chciała słyszeć, a która zmusiła ją do otrząśnięcia się z mary oczekiwań. Była sama ze sobą, obdarzona nadnaturalną zdolnością jednania sobie tych, którzy mogli ją najbardziej ograniczać. Była sobą, chciała sobą być i jednać serca tych, których serca wypełniała zazdrość. Miała być silna nie tylko dla dzieci, które niegdyś miała wydać na świat, ale dla samej siebie i dla przyszłości, którą pragnęła podarować - przyszłości, na którą miała patrzeć niegdyś, jako na własne dzieło.
Coś.
Coś pękło.
Z oczu odeszła mgła smutku i złości, płomienie na palcach przygasły. Spoglądała, jak babka wraca na dawniej objęte miejsce, starając się obrać w słowa to, co chciała powiedzieć. W myślach kotłowały się możliwe koligacje głosek, nic jednak nie brzmiało logicznie na tyle, by była gotowa je powtórzyć. Nic nie było akceptowalne, gdy cały światopogląd legł w gruzach i pozostawał tylko piekący w stopy gruz. Nie urok był jej wrogiem, a niechęć do niego. Nie to, co potrafiła uczynić było złe, a to, że się przed tym broniła. Usta zbite w cienką linię kwitowały bitwę pośród kobiecego umysłu, aż w przypływie czegoś na kształt werwy, podeszła do babci, składając na jej czole delikatny pocałunek, nim odsunęła się i wyszeptała ze znaną tylko silnym pewnością.
Spalę ten świat, babciu. Niech ktoś spróbuje mnie osłabić, niech choćby tknie mnie i próbuje wskazać inne miejsce niż te, które bym chciała. Niech... och, niech tylko spróbują. Wiesz, co zrobię, gdy będą chcieli odebrać dziedzictwo. Skóra się topi, a włosy płoną - nie będą mi tylko służyć, a będą błagać, bym nimi rządziła. — Na ustach wybrzmiał uśmiech, którego się nie spodziewała, a usta po raz ostatni opadły na czoło lady Brunhilde. Obeszła stolik, zgarnęła z niego zgrabnym ruchem książki i oglądając się za babcią z czymś na kształt pewności, ruszyła w stronę czekającej na nią matki. Nigdy nie czuła się pewniejsza, ale nigdy nie czuła się tez bardziej zagubiona. Pewne było jednak to, że to pęknięcie pozwoliło jej na zdjęcie kajdan, które pozwoliły rozprostować lepie macki ochoty na więcej.

dziękuję babciu, jesteś najlepsza <3
zt x2


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Travers
Imogen Travers
Zawód : dama norfolku, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Taras widokowy - Page 3 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Taras widokowy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach