Wydarzenia


Ekipa forum
Przedsionek
AutorWiadomość
Przedsionek [odnośnik]10.04.20 17:16
First topic message reminder :

Przedsionek

Przedsionek domu Carterów łączy ze sobą wszystkie pomieszczenia znajdujące się na parterze. Zaraz po wejściu można zauważyć jeszcze trzy pary drzwi, które prowadzą bezpośrednio do kuchni, salonu oraz spiżarni. Otwarte są jeszcze schody na piętro. Nie prezentuje się specjalnie bogato, lecz posiada swój urok typowego stylu dla domów na przedmieściach wpisujących się delikatnie w wiejski trend. Czasami można się w nim potknąć o zabawki Jamesa Jr.
Sintas Carter
Sintas Carter
Zawód : bounty hunter, ex-spy, the one who died for the past
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Before I die alone
Before my time has gone
There's just one thing I have to do
Before the fire and stone
Before your world is gone
Have you some patience
'Cuz I will have my vengeance
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8379-sintas-carter#243401 https://www.morsmordre.net/t8386-bruno#243673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f168-wisniowa-dolina-4 https://www.morsmordre.net/t8388-skrytka-bankowa-nr-2004#243685 https://www.morsmordre.net/t8399-sintas-carter#243763

Re: Przedsionek [odnośnik]27.06.20 21:04
Czy zaskoczyłyby ją myśli Drew, gdyby wypowiedział je na głos? Zapewne nie, bo nie myślała o ojcu już od dłuższego czasu. Nawet nie wiedziała, czy w ogóle żył. Pamięć o nim zmarła wraz z Bastilią i nie miała wracać. Dopiero teraz wkradający się do jej domu nieznajomy przerwał zasłonę milczenia, wyrzucając z siebie znajome imię. Kiedyś zależało jej na aprobacie Augustusa. Starała się zrobić wszystko, by zabłysnąć w jego oczach. Później przestała. Podobnie jak przestała myśleć o tym, co by było gdyby. Miała swoją teraźniejszość i przyszłość, o którą musiała dbać. Miała swoje dziecko, które musiała chronić. Nie było tam miejsca dla starego Macnaira i nigdy nie miało być. Wraz z Drew mieli podobne doświadczenia odnoszące się do męskiego rodzica. Byli mocniej do siebie podobni niż mogło się wydawać - rodzeństwo połączone przez ojca. Sintas miała jednak dobrą matkę i nie mogła temu zaprzeczyć, bo Bastilia dobrze ją wychowała. Nie była niesamowicie czułą opiekunką, lecz nie była również brutalna czy okrutna. Nie. Jeśli krzyczała, to miała ku temu powód. Jeśli strofowała, to jej córka wiedziała dlaczego. Nie każdy jednak miał tyle szczęścia, by mieć, chociażby jedno z rodziców po swojej stronie.
Ale te wspomnienia należały do przeszłości. A jej nie można było zmienić. Teraz Sintas znajdowała się tu i teraz, broniąc swojego domu przed nieznanym sobie przeciwnikiem. Władał magią, której nigdy nie widziała, ale nie oznaczało to, że się bała. Czuła przerażenie, dlatego że miała dziecko na piętrze i nie wybaczyłaby sobie, gdyby coś mu się stało. Ściskając dłoń na różdżce, nie przestała obserwować gęstniejącego dymu, który wywoływał w niej chłód. Zupełnie jakby niedaleko był dementor, który zabijał całe ciepło dokoła siebie. Nie podobało jej się to, co widziała - mężczyznę wyłaniającego się z obłoku, jakby była to codzienność. Nonszalancko rozpychającego się po jej domu. Traktującego ją jak eksponat, którym nie należało się przejmować. W środku kipiała gniewem na równi z niezrozumieniem do całej sprawy. To nie było normalne. Nie dla niej i nie dla większości czarodziejów. Obserwowała uważnie swojego gościa - jak siadał na krześle, wyjmował piersiówkę, jak jabłko Adama pracowało, gdy przełykał alkohol. Milczała, ale w końcu oderwała się od ściany i przesunęła się ostrożnie ku stolikowi. Upewniła się, że światła w pomieszczeniu zabłysły i oświetliły każdy skrawek nieznajomego. Nie spuszczała z niego spojrzenia, wiedząc już, że nigdy go nie spotkała. Nie przypominał nikogo, kogo znała lub chociażby kojarzyła... A jednak miał w sobie coś, co przypominało jej o przeszłości, ale co dokładnie - nie potrafiła tego określić. Gdy usiadła po przeciwległej stronie stołu, nie opuszczała różdżki. To nie była wizyta towarzyska i oboje doskonale o tym wiedzieli. Augustus nie żyje. - Dobrze - odparła niemal od razu, świdrując czarodzieja wzrokiem. Jej głos ciągle był tak samo ostry, chociaż dało się usłyszeć nutę zadowolenia z tej informacji. Czy powinna była coś poczuć? Na wieść o śmierci rodzica? Dla niej Augustus umarł już dawno temu, dlatego żadna z emocji nie zatańczyła nawet na jej twarzy. Nieznajomy chciał ją zaskoczyć? Niezbyt mu się udało. - Co w niej jest? - spytała łowczyni, tylko na chwilę przenosząc spojrzenie na fiolkę, by znów wrócić nim do oczu mężczyzny. - Zresztą nieważne. Nie chcę go oglądać. Czemu przyszedłeś? - I chociaż zadała to pytanie, oboje doskonale wiedzieli, że przebijały się w ów słowach zupełnie inne. Kim jesteś? Nie interesowało ją nic, co było związane z jej ojcem, ale jaki interes miał w tym ów człowiek? Dlaczego włamał się do jej domu? I dlaczego mówił o wychowaniu przez Augustusa? Jeśli był kolejnym bękartem lub kimś innym, chciała, żeby to powiedział i zniknął, zabierając razem ze sobą to odrażające wspomnienie Macnaira. Skąd pomysł, że chciałaby oglądać to, co mieściło się w głowie tego skurwiela?


† her eyes would go dead and she’d start walking forward real slow, hands at her sides like she wasn’t afraid of anything.
Sintas Carter
Sintas Carter
Zawód : bounty hunter, ex-spy, the one who died for the past
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Before I die alone
Before my time has gone
There's just one thing I have to do
Before the fire and stone
Before your world is gone
Have you some patience
'Cuz I will have my vengeance
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8379-sintas-carter#243401 https://www.morsmordre.net/t8386-bruno#243673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f168-wisniowa-dolina-4 https://www.morsmordre.net/t8388-skrytka-bankowa-nr-2004#243685 https://www.morsmordre.net/t8399-sintas-carter#243763
Re: Przedsionek [odnośnik]30.06.20 15:28
Nie było do czego, a przede wszystkim do kogo wracać. Pamięć o mężczyźnie umarła zaraz po tym jak opuścił paskudne mieszkanie pozostawiając go, pod działaniem wielu klątw, na niezwykle bolesną śmierć. Nie miał żadnych wspomnień, które pragnąłby zachować, nie skusił się na ograbienie rodzinnego domu z jakichkolwiek pamiątek tudzież kosztowności. Liczył, że czym prędzej uda mu się zamknąć ten rozdział historii, dzięki czemu nie tylko oczyści swe nazwisko, ale również będzie mógł zbudować jego wartość na nowo.
Po wszystkim została w jego dłoni jedynie fiolka i kryjąca się za nią tajemnica dziewczyny, a właściwie już kobiety, która miała być jego siostrą. We wspomnieniu widział małą, uśmiechniętą buzię – dziecko nazywające Augusta swoim ojcem podczas, gdy ten trzymał je na rękach, dlatego też zyskał pewność, że to nie mogła być pomyłka i kolejna gra konającego buca. Wówczas spoglądając w zielone oczy dostrzegał tą samą iskrę, choć daleko jej było do tej samej młodzieńczej naiwności oraz bezgranicznemu –niestety wyjątkowo krótkiemu – szczęściu. Za mądrym, przerażonym spojrzeniem kryła się wrogość, nienawiść i mur, przez który nie będzie łatwo mu się przebić. Nie wiedział, czy dane będzie mu poznać jej historię, dowiedzieć się czegoś więcej na temat codzienności poza kilkoma zasłyszanymi plotkami. To wymagało czasu, akceptacji oraz zapewne chęci obu stron, lecz na ten moment pewne było jedno – naprawdę byli rodzeństwem i tylko od nich zależała przyszłość nowej relacji, jakiej jeszcze nie przyszło im doświadczyć.
Słyszał coraz głośniejsze kroki, lecz nie odwrócił się chcąc dać jej do zrozumienia, iż nie zamierzał dłużej walczyć. Najprawdopodobniej wybrał najgorszy z możliwych sposobów rozpoczęcia dyskusji, jednakże nie mógł już tego zmienić i zmyć paskudnej plamy. Nie wiedział jak miał się zachować, dlatego zrobił to w najlepiej sobie znany sposób – znienacka, bez wcześniejszej wiadomości i zgody na spotkanie. Taki już był, tak prowadził swoją codzienność oraz znajomości i jedyne co mu pozostało to nadzieja, że za parę tygodni, może miesięcy zobaczy w nim kogoś więcej jak złoczyńcę przekraczającego wyjątkowo cienką granicę bez zmrużenia okiem. Z pewnością nie był bratem o jakim marzyła, bowiem na próżno było w nim szukać pozytywnych cech. Dla wielu był to atut – w szczególności Rycerzy Walpurgii oraz biznesowych partnerów – jednakże nie miał pojęcia, czy podobnie będzie to postrzegane w rodzinnych kręgach. Sam fakt posiadania kogoś bliskiego, kogoś w kogo żyłach płynęła ta sama krew była dla niego czymś nowym, więc na ten moment nie był w stanie powiedzieć czy jej zdanie będzie miało w jego oczach większą wartość. Zwykle ignorował to, co inni mówili na jego temat, lecz wówczas mogła stać się wyjątkiem.
Podniósł na nią wzrok dopiero gdy siadła po drugiej stronie stołu i sama skupiła na nim swe spojrzenie. Obróciwszy wolno piersiówkę w dłoni nie zastanawiał się nad prawdziwą odpowiedzią, ale nad tą jaką właściwie chciała usłyszeć. Odetchnął dość głęboko, po czym ponownie upił trunku i skierował metalowy pojemnik w stronę siostry chcąc ją tym samym poczęstować całkiem niezłą ognistą. Preferencje alkoholowe też ich łączyły? -Zrzucę to na ciekawość- odparł wyginając wargi w lekkim półuśmiechu. Nie obawiał się jej, nie widział w jej twarzy wroga i osoby, której czym prędzej musiał się pozbyć, dlatego pozwolił sobie w końcu na spokojny ton. -Zastanawiałem się czy tęsknisz za ojcem, ale szybko uzmysłowiłaś mi, że nie- zaśmiał się pod nosem, choć z tyłu głowy skarcił, że po prostu skłamał. W końcu nie taki był cel jego wizyty. Tak naprawdę nie wiedział czy wyjawienie prawdy było pomysłem dobrym, czy jedynie egoistycznym, dlatego tak z tym zwlekał. Może nie potrzebowała rodziny? Może wstydziła się ojca strony i tym samym nie zamierzała mieć z nim nic wspólnego?
-Właściwie chciałem tylko sprawdzić, czy wszystko u ciebie w porządku- dodał w końcu.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Przedsionek [odnośnik]01.07.20 20:24
Co cennego mógł posiadać Augustus Macnair wartego kradzieży? Co takiego godnego grzechu mógł ukrywać ktoś, kto sobą samym nigdy niczego wielkiego nie prezentował? Morze kochanek? Złoto goblinów a może sam Insygnia Śmierci z bajki, którą opowiadała jej matka? Jej ojciec byłby zdolny do gonienia za legendarnymi mrzonkami, poświęcając na swojej drodze wszystko i wszystkich. Taki typem człowieka był i chociaż nie miała z nim zbyt wiele wspomnień, jako dorosła postać mogła przeanalizować ów informacje i złożyć w głowie obraz mężczyzny. Sintas wiedziała, że na pewno ukrywał jakieś mroczne interesy w każdym zakątku, gdzie tylko się pojawiał, lecz jego osoba sprawiała, że nigdy nie chciałaby mieć z nimi nic wspólnego. Splamiłby nawet najbardziej ponętny kąsek. Dlatego też nie chciała patrzeć w jego wspomnienia. Podejrzewała, że miały tyczyć się właśnie jej samej, skoro to Augustus sprowadził nieznajomego mężczyznę - co się znajdowało w fiolce, nie miało jednak dla niej żadnej wartości. Tak samo jak przywołana przez czarodzieja figura ojca. Lub właściwie kompletnie nieznajomego. Jeśli chciał w ten sposób zmiękczyć jej serce, bardzo się pomylił. Carter była już i tak wystarczająco skrzywdzona przez innych i nie potrzebowała repety z dzieciństwa. Tak samo jak nie potrzebowała dodatkowych bodźców stresogennych w postaci włamujących się do niej obcych, którzy sądzili, że tym zdobędą jej zaufanie. Nieważne w jakiej sprawie, nieważne, jaki przyświecał mu cel - była wściekła, nieufna i zdecydowanie wrogo nastawiona. To zamierzał osiągnąć? Bo jeśli tak, to świetnie. Udało mu się.
Nie odzywała się. Nie analizowała w głowie tego, kogo potrzebowała w swoim życiu, bo odpowiedź na to pytanie znała doskonale - pragnęła być w pobliżu Jamiego i zapewnić mu bezpieczeństwo, a ideałem w tym zestawie byłby jeszcze James. To się jednak nigdy nie miało stać, dlatego nie zamierzała go nikim zastępować. Czy w formie przyjaciela, kochanka, zaginionego brata, towarzysza broni. Nie. Theo też zniknął, dając jej jakiś marny list na pocieszenie, licząc, że tym tak po prostu uchowa ją przy sobie. Oni wszyscy ją zawodzili; jej własny mąż również. I chociaż bardzo chciałaby, żeby ten cały ból z niej odszedł, zostawił ją, nie mogła się napić. Nie tylko dlatego już, że nie ufała właścicielowi piersiówki, lecz również dlatego, że do niedawna chodziła po ścianach, marząc o kolejnym utonięciu w eliksirach słodkiego snu. Jamie nie potrzebował uzależnionej matki, która przesypiała całe dnie, chudła w zastraszającym tempie i budziła się tylko po to, by wziąć następną dawkę swojego lekarstwa. Była czarownicą do cholery. Powinna, musiała być silniejsza niż jebane, alchemiczne wywary. Dlatego z trudem zamiast po alkohol sięgnęła po fiolkę, w której miało się znajdować rzekome wspomnienie z ojcowskiego umysłu. - Bękarty mało kiedy tęsknią za swoimi rodzicami - odparła, nie odrywając spojrzenia od płynu, który przelewał się w buteleczce, przypominając zgrabny taniec. Tak piękne z pozoru, a we wnętrzu sama zgnilizna. Właściwie chciałem tylko sprawdzić, czy wszystko u ciebie w porządku. - Masz na to dziwne sposoby - warknęła sucho, wyłapując w końcu wzrok czarodzieja. Ani na moment nie zdjęła dłoni z różdżki, wiedząc, że może i naprawdę nie zamierzał jej atakować, ale nie zamierzała mu pokazywać swojej akceptacji. Zamiast tego przyglądała się jego twarzy przez dłuższą chwilę, nie przejmując się panującą ciszą. Badała go zuchwale, nie robiąc sobie niczego z faktu, że mógł czuć się nieswojo. I bardzo kurwa dobrze. To on włamał się do jej domu - nie miał czuć się swobodnie. W końcu jednak wykrzywiła usta w dziwnym grymasie między obrzydzeniem a uśmiechem pełnym drwin. - Teraz to widzę. Niestety oboje nie wyprzemy się ojca. - I nie czekając na reakcję, uniosła za pomocą magii fiolkę ze wspomnieniem Augustusa nad stół, po czym wyszeptała Reducto. W okamgnieniu szkło rozpadło się na tysiące małych kawałków, zamieniając się bardziej w pył niż zagrażające im odłamki, a znajdujący się w środku płyn po prostu wyparował. - Wizyta dobiegła końca - wychrypiała z niższych partii gardła, wpatrując się w punkt, gdzie jeszcze przed momentem znajdowała się ostatnia, istniejąca pozostałość po ich ojcu. Zniszczyła ją, domykając to, co niegdyś wydawało się drogocenne i warte ratowania. Zamiast tego uniosła różdżkę i zakończyła przeszłość. Jeszcze przez długi czas nie opuściła kuchni - nawet po wyjściu czarodzieja - czując, że coś się w niej zmieniło. Nie wiedziała, co to było, ale była pewna, że jej brat miał się jeszcze pojawić w jej życiu. Czy tego chciała, czy nie.

|zt


† her eyes would go dead and she’d start walking forward real slow, hands at her sides like she wasn’t afraid of anything.
Sintas Carter
Sintas Carter
Zawód : bounty hunter, ex-spy, the one who died for the past
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Before I die alone
Before my time has gone
There's just one thing I have to do
Before the fire and stone
Before your world is gone
Have you some patience
'Cuz I will have my vengeance
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8379-sintas-carter#243401 https://www.morsmordre.net/t8386-bruno#243673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f168-wisniowa-dolina-4 https://www.morsmordre.net/t8388-skrytka-bankowa-nr-2004#243685 https://www.morsmordre.net/t8399-sintas-carter#243763
Re: Przedsionek [odnośnik]11.08.20 1:23
Nie zamierzał pakować się w jej życie na siłę, nie zależało mu na proponowaniu jej kolejnych spotkań i natrętnym opowiadaniu o swej historii tudzież codzienności, a także wścibskim zadawaniu licznych pytań. Pragnął jedynie pokazać jej prawdę, bowiem na takową zasługiwał każdy i przy okazji sprawdzić – tu już zdecydowanie bardziej ze względu na siebie – jaka jest i jak sobie radzi. Samemu również potrzebował czasu, aby tę informację przyswoić, bowiem w końcu przeszło trzydzieści lat żył w przekonaniu, iż był jedynakiem.
Wrogość bijąca z jej spojrzenia oraz wyrazu twarzy wcale go nie dziwiła. Ciężko było mu postawić się w jej sytuacji, lecz z pewnością zareagowałby podobnie – jak nie gorzej – gdyż przecież nie zadbał o najlepsze wejście. Środek nocy, uniesiona różdżka i odpowiedź na pędzące zaklęcie nie sugerowały pokojowych zamiarów, co zrozumiał dopiero po fakcie, lecz właściwie sam nie wiedział czego się spodziewać. Reagował instynktownie, nie mógł dopuścić do rozbrojenia, bowiem mimo wszystko gdzieś z tyłu głowy wciąż biła na alarm myśl, że była to ostatnia zagrywka martwego ojca. Być może pragnął zagrać na jego emocjach? Wzbudzić w nim instynkty, których nie znał? Nasłać na osobę mającą pomścić jego śmierć? Nie mógł wiedzieć, że w końcu przyjdzie mu stanąć z takową twarzą w twarz, ale osoby jego pokroju z pewnością miały wielu wrogów i być może miała to być jedynie kiepska pułapka.
Padające słowa, rysy twarzy, cechy charakteru widoczne na pierwszy rzut oka nie pozostawiały jednak złudzeń. W ich żyłach musiała płynąć ta sama krew czy tego chcieli, czy też nie. Nie spuszczając wzroku z jej oczu starał się w nich znaleźć coś więcej jak gniew i irytację – cień zainteresowani lub ciekawości – lecz na próżno. Nie odzywała się, siedziała właściwie bez ruchu, a w dłoni wciąż miała zaciśniętą różdżkę w pełnej gotowości do ataku, co nie wróżyło dłuższej wymiany zdań. Prawdopodobnie pragnęła jak najszybciej pozbyć się intruza i nigdy więcej nie musieć na niego patrzeć – jeśli taką decyzję podejmie, pozostanie mu się z nią pogodzić.
Widział chwilowe skupienie się nad piersiówką, lecz zamiast po nią sięgnęła po błyszczącą fiolkę. Nie spytał o powód, bowiem był właściwie pewien, iż po prostu mu nie ufała. On sam postąpiłby podobnie, choć jego słabość do mocniejszych trunków znacznie utrudniłaby mu to zadanie. -To prawda- rzucił pewnym tonem nie kryjąc cienia uśmiechu. Sam nie mógł użyć podobnego określenia z uwagi na nazwisko oraz małżeństwo rodziców, jednakże nieobecność ojca mogłaby wielu skłonić do podobnych przemyśleń. Z tego powodu ją rozumiał, sam nigdy nie był skory do jakiejkolwiek tęsknoty.
-Powiedzmy, że nie do końca to przemyślałem- zaczął, choć nie było to do końca szczere wyznanie. Niby miał w głowie ułożony plan, w końcu wielokrotnie myślał o tym spotkaniu, jednakże momentalnie zadziałał impuls, który skłonił go do przekroczenia progu domu bez zachowania chociażby podstaw dobrego wychowania. -Nie jestem najlepszy w- rozłożył bezradnie ręce -rodzinnych sprawach- dodał, po czym upił sporego łyka z piersiówki. Czuł na sobie jej spojrzenie, wiedział, że w jej głowie buzowały setki myśli oparte o nieustanne analizy jego samego, a także sytuacji, jednakże nie zamierzał reagować z żaden sposób. Miała do tego pełne prawo. -Zatem znasz już prawdę- skwitował jej uwagę nie porywając się na żadną kpinę w głosie. Mógł wyprzeć się wszystkiego, lecz nie podobieństwa do parszywego ojca.
Uniósł brew, gdy lewitująca fiolka znalazła się na wysokości jego oczu. Jedno słowo sprawiło, że pozostał po niej tylko pył, cholerne wspomnienie. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, lecz nie miał o to żalu, zrobiła co uważała za słuszne.
Na kolejne słowa odetchnął głęboko, po czym bez żadnego komentarza wstał od stołu chowając piersiówkę do wewnętrznej części szaty. -Wiem gdzie Cię szukać. Prześpij się z tym- rzucił chłodno, po czym bez czulszego pożegnania opuścił kuchnię, a następnie dom i zmienił się w kłąb czarnego dymu, aby jak najszybciej dostać się do swego domu.

/zt




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Przedsionek
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach