Wydarzenia


Ekipa forum
graciarnia
AutorWiadomość
graciarnia [odnośnik]07.05.20 0:21

graciarnia

wszystko to, czego sprzedać nie zdołano oraz to, co nie powinno znajdować się na widoku; najcenniejsze towary, których Borginowie nie trzymają pod ladą, a tutaj właśnie, w piwnicznej ostoi, obok pomieszczeń zajmowanych przez Caldera.
pedantycznie opisane przez niego półki kryją w sobie wiele tajemnic, na wierzchu znajduje się wystawka z najróżniejszych artefaktów, które czekają na nabywców gotowych opróżnić swoje skrytki bankowe z brzdęku galeonów.
w powietrzu unosi się kurz i czarna magia - oddycha się nią, gdy tylko przekroczy się próg pomieszczenia. stare, zniszczone krzesło zaprasza do tego, by odpocząć na nim przez chwilę. by przyjrzeć się wszystkim przedmiotom. skarbiec widzieli tylko nieliczni.



i ache in a language so old that even the earth no longer remembers; so dead that it has returned to dust

Calder Borgin
Calder Borgin
Zawód : zaklinam teraźniejszość
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
you're not dead but
you're not alive either

you're a ghost with
a beating heart
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
i am my demon.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8051-calder-borgin https://www.morsmordre.net/t8128-atramentem-niesympatycznym-spisane#232432 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f89-smiertelny-nokturn-19 https://www.morsmordre.net/t8113-skrytka-bankowa-nr-1918#232052 https://www.morsmordre.net/t8127-calder-borgin
Re: graciarnia [odnośnik]24.06.20 16:55
kwiecień, druga połowa (po walce w antykwariacie)
-30pż (psychiczne); klątwa oka

Był tuż obok. Zawsze blisko, nie na tyle, by dłoń Caldera mogła go sięgnąć, lecz wystarczająco, aby chłodny oddech zjawy prześlizgiwał się po karku czarodzieja.
Towarzyszący mu cień wsunął się do pomieszczenia, nim Borgin zamknął za sobą drzwi. Zimno oszroniło jego dłonie, lodowa statua ciała zesztywniała na rozszarpanym upływem czasu krześle, w którym zatonął jak w najmiększym fotelu, ledwie tylko na niego opadł. Cichy szept wdarł się do jego głowy, zbyt niewyraźny, by potrafił zrozumieć ukryty w nim przekaz.
Majaczył od przedwczoraj. Bywały chwile, w których nie miał wcale pewności, czy to w istocie skutek klątwy, którą sam na siebie ściągnął; zapominał o przyczynie, koncentrował się jedynie na doznaniach, na wypaczonym obrazie rzeczywistości, mgliście przysłoniętej szaleńczymi wizjami, sączonymi przez dotyk klątwy, trwały ślad, czekający wciąż na to, by ktoś go wymazał.
Kruk przyniósł odpowiedź, Ase zjawi się tu za chwilę, nim jednak to się stanie, będzie miał czas, żeby przejrzeć zakurzone pudła, z którymi powinni być rozprawić się już dawno temu. Musiał znaleźć w nim kilka przedmiotów zamówionych przez tych klientów, którzy byli w stanie zapłacić każdą cenę za fatygę i solidny towar.
Powietrze przesiąknęło wrogą obecnością, czuł na sobie fantomowy dotyk wzroku nieistniejącego poza ramami jego wyobraźni - śledzącego każdy jego ruch, odkąd tylko przekroczył próg antykwariatu tamtej pamiętnej nocy.
Trudno powiedzieć, czy zdążył już przywyknąć, aktualnie po prostu ignorował ten szkopuł, koncentrując się wyłącznie na zawartości jednej z szuflad. Podniósł wieko pudła, a potem w pierwszej kolejności sięgnął po pergamin, na którym znajdował się wykaz przechowywanych w skrytce przedmiotów. Dłoń skryta w rękawiczce przesunęła się po pokaźnej liście, zatrzymując się na dłuższą chwilę przy jednym z lakonicznie opisanych indeksów. Czy to właśnie tego szukał?
Jeden z klientów zapragnął zakupić artefakt, który byłby w stanie wyleczyć nawet najcięższe obrażenia; Borgin nie był pewien, czy cokolwiek poza zaklętą szczurzą czaszką mogłoby się do tego celu nadawać. I choć oczywisty mankament tego artefaktu trudno było ukryć, konieczność ucieczki nie była chyba niczym, czego nie dałoby się zaakceptować - jeśli alternatywą miała być śmierć od poniesionych obrażeń.
Ostrożnie ujął kruchy kościec; długą czaszkę, świadczącą o wielu przeżytych latach stworzenia. Wtedy też drzwi otworzyły się cicho, a do niego dołączył kolejny cień - i ona.



i ache in a language so old that even the earth no longer remembers; so dead that it has returned to dust

Calder Borgin
Calder Borgin
Zawód : zaklinam teraźniejszość
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
you're not dead but
you're not alive either

you're a ghost with
a beating heart
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
i am my demon.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8051-calder-borgin https://www.morsmordre.net/t8128-atramentem-niesympatycznym-spisane#232432 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f89-smiertelny-nokturn-19 https://www.morsmordre.net/t8113-skrytka-bankowa-nr-1918#232052 https://www.morsmordre.net/t8127-calder-borgin
Re: graciarnia [odnośnik]25.06.20 0:28
Są ciężarem na cienkich powiekach, kiedy otwiera oczy. Głośnym westchnieniem na pełnych wargach nigdy nie rozchylonych, w swej bladości zaciśniętych w wąską linię. Mgłą otulającą umysł zawieszony między nieskończoną przestrzenią jawy, a snu. Szepty. Wchodzą do głowy. Podstępnie. Nieznośnie. Zakłócają martwicę wnętrza, próbują przebić się przez lód usposobienia. Poruszyć coś. Werżnąć się w biel skóry, wniknąć w karmin krwi, zmiażdżyć kości, zagnieździć się w szpiku już na zawsze. Głupiutkie. Przecież nie ma czegoś takiego jak zawsze. Wszystko płynie. Jak woda, jak myśli. Nic nie jest stałe, zmiany są spodziewane w swym niespodziewaniu się. Spodziewano się, że jedna ze stron w niepisanym konflikcie uderzy — nie spodziewano się, że w taki zdecydowany, zdaniem innych — durni — drastyczny sposób. Nie spodziewano się, że prawdy głoszone przez zdawałoby się zwycięską stronę, zostaną tak okrutnie wprowadzone w codzienność londyńskiej społeczności — spodziewano się, że wszelkie protesty utoną w pieśni krzyków dobiegających między ulicami miasta. Powinni być wdzięczni, nowa władza wspina się na wyżyny artyzmu w sztuce cierpienia. Tak mówią szepty. Dobiegają ze ścian, z rur ściekowych wibrujących pod naciskiem pisków oraz drobnych łapek. Są, kiedy się budzi. Są, kiedy zasypia. Nie ma powodu, by im nie wierzyć. Oddycha więc słowami. Brzmi to dziwnie, nieprzyjemnie, ale nieruchomy kryształ tęczówek widział rzeczy dziwniejsze, a zarazem tak naturalne w tych ich osobliwościach. Oddycha słowami, a wolałaby oddychać magią. Magią brutalną, piękną, potężną, która zaciera drgnięcie w kąciku oczu, nietuzinkowość rysów twarzy mijanej kobiety z mieszkania niżej, która oddala zmęczenie, ofiarując możliwości. Nie jest to jej jednak dane. Jeszcze nie dziś, jeszcze nie teraz. Musi się skupić, musi pamiętać, ma zbyt wiele rzeczy do zrobienia, zbyt wiele planów, gotowych rozsypać się niczym lustrzane fragmenty ścielące podłogę sypialni. Ale to nie ma już znaczenia, te wszystkie zamiary zmuszające szczupłe ciało do przyobleczenia się w czerń, do doprowadzenia się do porządku, jak to określała Francesca, marszcząc karcąco brwi — biel skrzydeł przecina ciszę, chociaż głosy nie milkną, cienie wciąż wyglądają zza szpar. List Caldera nie wzbudza niepokoju, nawet krztyny troski oraz zaintrygowania. Jest informacją, przekazem, na który odpowiada, tuż po tym, jak pergamin przyniesiony przez Huginna płonie w powietrzu dzięki wprawnemu ruchowi różdżki. Kruki obserwują w spokoju ten rozpad, siedzą obok siebie cierpliwie, niechętne rozstaniom, wspólnie też odlecą, kiedy orle pióro wypluje spod siebie atramentowe wyrazy. Borgin wie, że podąży ich śladem wprost w czeluści rodzinnego sklepu, niespiesznie, podaruje czas kuzynowi na rozsmakowaniu się w konsekwencjach swych poczynań, na ponownym poznaniu swej śmiertelności. Nie odzywa się, kiedy przekracza próg Borgina&Burke, nie sięga niewzruszonym spojrzeniem ekspedienta stojącego za ladą, nie zatrzymuje się wcale i nikt nie zatrzymuje jej, kiedy tak tonie w ciemności piwnicy. Wita ją ucieszony pisk Skuld, Hrist niemal natychmiast wspina się po materiale szaty, by zająć należne jej miejsce w kapturze, gdzie drzemie Róta. Szczurzyce mówią, opowiadają z przejęciem, z ostrością pazurków, z drganiem w zadowoleniu paciorkowych oczu. Calder jest w graciarni. Gryzonie nie są już tak podekscytowane, nie lubią tego miejsca, być może nawet samego Borgina, wolą się ukryć, nie dotykać złego miejsca. Małe walkirie nie towarzyszą jej, gdy otwiera drzwi, kiedy milcząco przemierza pomieszczenie, by stanąć tuż obok młodzieńca, nieruchomym kryształ oczu wbijając w trzymaną przez niego czaszkę.
Gość
Anonymous
Gość
Re: graciarnia [odnośnik]27.10.20 19:23
Wydawało mu się tylko? Czy naprawdę je słyszał - głosy stworzeń umykających przed nim tak, jakby był śmiercią w ludzkiej skórze; tych samych, które - choć to ona zwiastunem końca była - lgnęły do jej myśli, kłębiły się w niej uparcie, zlepiając się w wir zezwierzęconych emocji i ciągnąc dziewczęce ciało na samo dno odrealnienia (zastanawiał się czasem, jak często banshee staje się tylko powłoką na nieswoje odczucia; jak często jest bardziej nimi niż sobą - zawsze?).
Nie ufał własnym zmysłom. Nie po tym, co działo się z nim ostatnimi czasy. Ale przecież szczurze wołanie słyszał tak wyraźnie - zbyt wyraźnie, by mogło być tylko dotykiem macek klątwy, która oplatała go coraz mocniej, ciaśniej, miażdżąc sklepisko oddechu.
Słyszał je. Głosy zwiastujące nadejście sennego spojrzenia, schowanego tuż pod lodową taflą obojętności. Przeglądał się w nim często, przyglądając się, jak nawarstwiają się w niej i w nim samym nieme dialogi, gdy ich dwójka znajdowała się nieopodal (nie musieli mówić, by ze sobą rozmawiać).
Jeszcze chwilę wcześniej nie był pewien, ile prawdy ma w sobie szept cichych pisków; czy nie rezonuje jedynie w fantomowej pamięci, nakładającej się warstwami na codzienność rozoraną pazurami fałszu i majaków zsyłanych przez Oko.
Nie miał pewności i wtedy, gdy przekroczyła próg pokoju; płynęła jednak w ciszy, znajomej na tyle, że kilka napiętych strun jego ciała wygładziło się, gdy krzyk myśli rozgromiła jej obecność. Czy coś takiego mogłoby być reakcją na nieistniejący obrazek podsunięty przez jego wyobraźnię?
Mogłoby.
Ale faktura papieru, który dotykał, pisząc do niej list, była chropowacie realna. Ciężar czaszki w dłoni? Równie realny. Wyrazistość wzroku, który osiadł najpierw na nim, a potem na trzymanym artefakcie? Jak najbardziej. Zmusił się, by unieść głowę, wtedy też jego oczy skuła ta sama beznamiętność (może była już tam wcześniej), która gościła w jej spojrzeniu. Jakby nie obeszło go wcale, że odpowiedziała na jego wezwanie (podszyte prośbą).
- Wiesz już wszystko? - co Ci powiedziały? Nie czuł się nigdy swobodnie, gdy szczurze oczy śledziły jego ruchy; gdy błyskające w ciemności tęczówki chłonęły z oddali - nigdy nie przybliżając się zanadto - to, co akurat robi.
One wiedziały, co się z nim działo, wyczuwały jego słabość - najpewniej zdążyły już jej powiedzieć. Zmęczenie i nieprzespane noce odbijały się na płótnie jego ciała - nie miało to jednak nic wspólnego z naturalnym chaosem codzienności Borgina. Gdy w stanie odrętwienia tonął w chłodzie skołtunionego legowiska, odnosił wrażenie, że atakujące go zwidy czyhają w ciemnościach coraz bliżej. Lęk nie gościł w jego sercu zbyt często - teraz umościł się tam na stałe, zatruwając ciało Caldera.
Ktoś go śledził. Ktoś, kto chował się w ciemnościach skuteczniej niż armia Ase. Kto tylko czekał, aż powieki Borgina opadną.
Wtedy ręce zacisną się na jego szyi. A może poczuje na grdyce zimne drewno różdżki?
Obiecał sobie, że nie zaśnie. I choć przebłyski pewności, że to wszystko jest tylko efektem klątwy, uspokajały go na chwilę, to zaraz potem serce zaczynało kołatać szybciej.
Gdy osnuwał go niewidzialny oddech.
Gdy czuł, że jeśli obejrzy się przez ramię, to wreszcie skrzyżuje spojrzenie z tym, kto na niego czyha.
Widzisz go?
Czujesz?



i ache in a language so old that even the earth no longer remembers; so dead that it has returned to dust

Calder Borgin
Calder Borgin
Zawód : zaklinam teraźniejszość
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
you're not dead but
you're not alive either

you're a ghost with
a beating heart
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
i am my demon.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8051-calder-borgin https://www.morsmordre.net/t8128-atramentem-niesympatycznym-spisane#232432 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f89-smiertelny-nokturn-19 https://www.morsmordre.net/t8113-skrytka-bankowa-nr-1918#232052 https://www.morsmordre.net/t8127-calder-borgin
Re: graciarnia [odnośnik]06.01.21 0:19
Może to wszystko jest snem. Może nie stawia lekkich kroków na popękanych kamieniach, może chłód nie kąsa bladych policzków niczym niecierpliwy kochanek, może wiatr nie niesie żadnych słów, bawiąc się jednocześnie jasnymi kosmykami. Może biel piór nigdy nie zmąciła ponurego wnętrza mieszkania, może cisza jej skostniałej duszy wcale nie potrzebowała obecności małej banshee. Może pękate buteleczki z eliksirami chociaż raz są puste, ustawione w odpowiedniej kolejności, a ona spada, spada, spada głębiej w niebyt. Ale Ase wie, że nie tak łatwo jest zanurzyć się w marach nieświadomości, że Mani nie poprowadził jeszcze księżyca na sam szczyt nieba. Że wystarczy na dłużej zawiesić szklany wzrok na mijanych szyldach, upewnić się, że litery nie pląsają między sobą niby para zakochanych w tańcu, że szczupłe dłonie posiadają wspólnie dziesięć równie szczupłych palców. Nie śni, nie śni, tak też głosy przybierają na sile. Witają ją w mroku, szepcąc, kusząc, nawołując. Jest tutaj. Jest. Wystarczy otworzyć drzwi, by ciemność pochłonęła ją w swe czeluści, by sklep pożarł kolejną duszę wstępującą w jego progi. Lecz to nie ważne, jest tutaj, jest. Jej cisza. Przekręca głowę, nasłuchując, nie rozumiejąc, a zarazem wiedząc wszystko. Napięcie znaczące smukłą sylwetkę, pierścienie fioletu gnieżdżące się zmęczeniem pod dolnymi powiekami młodzieńca. Szklistość stalowych oczu tak znajoma kryształowi jej własnych, ustępująca zaraz pustce, wszechogarniającej beznamiętności. Ach. Zastanawia się, powoli, na wzór zaintrygowanego dziecięcia, czy gdyby w momencie zetknięcia się ich spojrzenia, magia byłaby dla dziewczęcia łaskawa i pozwoliłaby wyrwać szare ślepia z twarzy kuzyna, to czy ten szaleńczy błysk pozostałby w mętniejących tęczówkach? Zatrzymałaby je niczym najcenniejszy skarb, niczym osmalone pióra ścielące ziemię zawsze tam, gdzie stanie najdroższy Calder, schowałaby je przed światem, aby nikt nie odkrył, jak pięknie wygląda Borgin pozbawiony zdrowych zmysłów. Bawi się podobną myślą przez jedno uderzenie serca, potem drugie, porzucając je na rzecz ponownego liczenia palców. Raz. Dwa. Trzy. Wątpiła, że doceniłby jej podziw. Cztery. Pięć. Sześć. Co jest dosyć smutne, bo nie trzeba mieć oczu, by widzieć. Siedem. Osiem. Dziewięć. Przecież krew z jej krwi, prawdziwy zaklinacz śmierci, patrzy, ale nie widzi. Dziesięć. Unosi głowę, reagując na brzmienie głosu rozmówcy, poddając się melodii słów mimowolnie, jakby milczenie nie mogło ostać się na bladych ustach, gdy ją wzywał.
Masz gościa — odpowiada z prostotą. Może, gdyby nieporuszenie nie zjednało się na dobre z jestestwem Ase, drogi krewny mógłby wyczuć w tej krótkiej wypowiedzi subtelną nutę żalu. Jak mógł zaprosić do swojej głowy, do swojego ciała obce istnienie bez obecności niziutkiej wiedźmy? Jak mógł odmówić jej próby wejrzenia w jego świat, kiedy tak usilnie chciał przedostać się do jej własnego? Czy sądził, że nie dostrzegała, jak wzrok blondyna snuje się za jej wzrokiem? Że próbuje wyczytać z nagich ścian więcej, dostrzec cienie tańczące poza zasięgiem racjonalnego rozumu? Że czasem liczy palce razem z nią. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć. Nie śpisz Ase. Sześć, siedem, osiem, dziewięć, dziesięć. Nie śpisz Ase. A mimo to, twarz swą zwracasz w najciemniejszy kąt z możliwych i czekasz, czekasz na więcej. Słów. Szeptów. Wyjaśnień. Nie ważne, czy paść miały z ust kuzyna, czy z gardzieli skrytych w mroku walkirii.
Gość
Anonymous
Gość
graciarnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach