Wydarzenia


Ekipa forum
Sypialnia
AutorWiadomość
Sypialnia [odnośnik]18.09.20 18:16

Sypialnia

Aby dostać się do sypialni należy pójść w górę, niewielkimi schodkami skrytymi za ścianką w salonie. Pomieszczenie jest niewielkie, większość przestrzeni zajmuje duże łóżko będące dziełem rąk Schmidta - związał ze sobą dwa łóżka pojedyncze, nie potrafiąc wyspać się na niewielkiej przestrzeni. Ściany są równie ciemne, co w innych pomieszczeniach. Obok łóżka stoi niewielki stoliczek, a naprzeciwko szafa, mieszcząca niewielką garderobę mężczyzny. W pomieszczeniu widoczny jest brak kobiecej ręki. 


[bylobrzydkobedzieladnie]


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.



Ostatnio zmieniony przez Friedrich Schmidt dnia 18.09.20 21:17, w całości zmieniany 1 raz
Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Sypialnia [odnośnik]18.09.20 18:42
21 lipca, późny wieczór

Przeprowadził ją przez Nokturn. W ciszy, nie odpowiadając na większość jej zaczepek początkowo ciskanych w jego stronę z czystego przyzwyczajenia - potem z podejrzliwości. Nie reagował prawie na nic. Dlaczego? Wpisana w jego charakter małomówność zdawała się osiągać nowe szczyty, tak samo skrytość - nie sposób było wyciągnąć z niego powód tego dziwnego milczenia; w pewnym momencie przestała próbować. Podróż przez ponurą, przesiąkniętą czyhającym w każdym cieniu niebezpieczeństwem dzielnicę upłynęła im w ciszy. Schmidt w końcu doprowadził ją do swojego mieszkania, wprowadził do środka i uspokoił psa, pozwalając jej ściągnąć płaszcz z ramion i odwiesić go na wieszak. Czarne buty wylądowały nieopodal drzwi wejściowych, odsłaniając prostą, grafitową sukienkę o białych mankietach i kołnierzu wykonanych z gęstej koronki. Stając w salonie Wren przeciągnęła się z pomrukiem zadowolenia; to był długi dzień, niezwykle przyjemny, choć męczący. Od rana towarzyszyło jej pełne podekscytowania oczekiwanie potęgowane zmęczeniem po nieprzespanej nocy, potem czas spędziła w towarzystwie panny Zabini, organizując upragnioną przez kobietę kąpiel. Nie próżnowała. A w porównaniu do własnego mieszkania - to należące do szmalcownika pozwalało jej prawdziwie odpocząć. Było obce, pozbawione naleciałości skojarzeń bijących od wszelkich przedmiotów, obowiązków przywołujących do pracowni nawet po skończonej pracy.
- Masz wino? - spytała, znając dobrze odpowiedź. Jego kuchnia tonęła w alkoholu. Mocniejszym, lżejszym, szkarłatnym, przywodzącym na myśl wypełniającą wannę mugolską posokę, w której skąpała się przepiękna diwa. Na wspomnienie obserwowanych niedawno widoków Chang uśmiechnęła się lekko, usatysfakcjonowana, po czym bez słowa, boso, ruszyła w kierunku ukrytych w salonie schodów, wspinając się po nich prosto do niewielkiej sypialni. Była tu już wcześniej, znała drogę.
Łóżko wypełniało metraż pokoiku niemal do ścian; czarownica opadła na nie bezwładnie, niczym w końcu odcięta ze sznurków marionetka, odnajdując ukojenie w chłodnej, nieporuszonej od samego rana pościeli. Materiał poszewki był szorstkawy, nie spodziewała się jednak, by dla Friedricha był to problem; odwróciła się na plecy i wsunęła dłonie pod sukienkę, zdejmując rajstopy. Jasnobrązowy materiał odrzuciła na bok, gdzieś nieopodal szafy szmalcownika, po czym nieelegancko wczołgała się głębiej na powierzchnię materaca. - Otto, chodź do mnie - zawołała do psa gospodarza. Nie był typem przytulanki, podobnie zresztą jak Yuan, ale wiedział już dobrze, że - w porównaniu do pana - od niej można było uzyskać kilka całkiem przyjemnych pogłaskań.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Sypialnia [odnośnik]18.09.20 20:23
Przywykł do Nokturnowych ulic, nie różniących się wiele od tych z podobnej dzielnicy jego pięknego Wiednia. Dwa kraje, dwie różne ulice, lecz bywalcy podobni - podejrzani, skryci za kapturami i obszernymi płaszczami, niebezpieczni… Dwa różne miejsca, a zachowania oraz hierarchie zdawały się być niespodziewanie podobne. Szedł ramię w ramię z panną Chang. Z początku odzywał się tylko, gdy powinien. Im więcej zaczepek padało z jej ust, tym mniej mówił, by finalnie zaprzestać odzywania się w ogóle. Cisza nie była czymś, co można było uznać za dziwne w jego towarzystwie. Przywykł do milczenia; do spokojnego obserwowania oraz słuchania, rzadko dzieląc się swoim własnym zdaniem. Tym jednak razem cisza zdawała się być nieprzyjemnie ciężka. Duszna, jakby coś zalegało w powietrzu, a gromy w każdej chwili mogły przeciąć niebo dzisiejszego dnia. Był wściekły. Jego mięśnie w towarzystwie Wren były napięte, a zielone spojrzenie rzadko zatrzymywało się na jej twarzy.
Friedrich Schmidt przypominał fiolkę mikstury buchorożca, gotowej wybuchnąć w każdym momencie.
Zaprowadził ją do swojego mieszkania, wpuścił ją do środka skupiając jednak więcej uwagi na psie niż kobiecie. Nie zlustrował wzrokiem jej sukienki, nie przyjrzał się egzotycznym rysom jej twarzy. I nie wypowiedział ani jednego słowa, zajmując się swoimi sprawami. Wylał wodę z psiej miski by napełnić ją świeżą, chłodną wodą prosto z kranu. Dosypał psiego jedzenia po czym udał się do prowizorycznego biura, by odłożyć na blat biurka kilka nowych zleceń oraz listów gończych, z jakimi miał się zapoznać.
Dopiero po kilku długich minutach udał się do kuchni, by z szafki wyjąć butelkę Eiswein (nie angielskiego sikcza, co miało jedynie podkreślić jego niezadowolenie) oraz dwa kieliszki i powlec się ku sypialni. Nieotwartą butelkę i kieliszki z łoskotem pojawił na niewielkiej szafce nocnej, wyjątkowo nie oferując pomocy przy dostaniu się do alkoholu. I tym razem jego spojrzenie nie powędrowało w kierunku Wren.
Normalnie postać tej kobiety rozłożonej na jego łóżku wiązałaby się z dziwną satysfakcją… Lecz nie dziś. Dziś ją ignorował, jakby zniknęła z jego pola widzenia.
Stanąwszy przy szafie zdjął marynarkę, po czym rozpoczął rozpinanie guzików koszuli, chcąc przebrać się w coś wygodniejszego.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Sypialnia [odnośnik]18.09.20 20:45
I im dłużej ją ignorował, tym bardziej była zdenerwowana. Podejrzliwa. Niepewna gruntu pod stopami. Nie mógł boczyć się o ich ostatnią wyprawę, o to, że śmiała wtrącać się w nieswoje sprawy, nieswoje plany - bo przecież osiągnęli wspólnie zadowalający rezultat. Ani razu nie poruszyła też kwestii nieszczęsnego trzylatka odnalezionego w piwnicy mieszkania panien Smith. Tego, że Friedrich nie zaczekał, aż ta wespnie się z powrotem do spiżarni, zanim skręcił dziecku kark. Tego, że w ogóle zdecydował się nie zgodzić na jej wspaniałomyślną ideę zabawy w dom. Wieczór zakończyli miło - co zatem mogło zmienić się na przestrzeni kilku dób, by tak skwasić jego minę?
Gdy szmalcownik dołączył do niej w sypialni i bezpardonowo odstawił przyniesiony trunek na stoliczek nocny, zmarszczyła brwi. Tym razem nawet na nią nie spojrzał. A patrzył przecież ciągle - czy była tego świadoma, czy nie. Obserwował jak wilk wodzący spojrzeniem za ofiarą, ją, wszystkich dokoła, wiecznie na warcie.
- Otwórz - wskazała dłonią na butelkę alkoholu o zbyt skomplikowanej, nieznanej nazwie i ułożyła się na brzuchu, podpartą na łokciu ręką podtrzymując ledwo widoczny zza wzburzonej pościeli podbródek. - I przy okazji powiedz o co ci chodzi. Dopóki będziesz się tak dąsał nie będę mogła w spokoju się wyspać - sumienie mi nie pozwoli - wymamrotała złośliwie. W istocie spałaby jak dziecko, ale jego zacięcie w ciszy zaczynało być irytujące. Nie tego oczekiwała po dwóch dniach intensywnej pracy - liczyła natomiast, że powtórzą ostatnie spotkanie i Schmidt znów okaże się miły, wbrew wszelkim znakom na niebie, ten jeden, jedyny raz nie wyprowadzi jej z równowagi. A już zaczynał to robić. Powoli, drażniącym dreszczem wbijając się pod jej skórę i rażąc odnalezione tam nerwy. Mogła pobawić się w jego magiterapeutę, jeśli tego sobie życzył - robiła to dla swoich dziewcząt gdy zalewały się łzami i wypluwały z siebie tysiąc absurdalnych problemów, najczęściej podczas kilku dni w miesiącu, które wydawały się dopadać je niemal w te same daty. Z nim sobie nie poradzi?
Po chwili usłyszała echo psich łap wspinających się po schodach, szmer pazurów przesuwających się po drewnianych deskach; nadejście Otto najpierw poczuła kiedy pod ciężarem psa zapadł się materac, dopiero potem zwróciwszy wzrok w jego kierunku. Wolną dłonią sięgnęła do jego uszu i podrapała go w powitalnym geście.
- Przynajmniej ty jesteś w dobrym humorze - mruknęła do zwierzęcia, świadoma, że dolewa oliwy do ognia. Musiała. W innym wypadku Schmidtowi groziło spłonięcie we własnym kotle. - I nie zachowujesz się jak obrażony bachor. Pan powinien się od ciebie uczyć, ma czego. Dobry Otto - pochwaliła czworonoga, kątem oka zerkając na Friedricha, ciekawa, czy tak błahym wysiłkiem była w stanie wykrzesać z niego jakąkolwiek reakcję.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Sypialnia [odnośnik]18.09.20 21:53
Uniósł brew ku górze, gdy polecenie poleciało z jej ust. Nie był psem na posyłki. I o ile zwykle bardzo chętnie otworzyłby butelkę by przyglądać się, jak policzki dziewczęcia rumienią się od procentów, tak dziś nawet nie drgnął, obrzucając ją chłodnym spojrzeniem.
- Dasz sobie radę. - Mruknął, otwierając usta po raz pierwszy od momentu wypowiedzenia zimnego dzień dobry na początku spotkania. Jak gdyby nigdy nic powrócił do rozpinania guzików koszuli, uważając to za zadanie ważniejsze oraz bardziej istotne.
Prychnął pod nosem, słysząc kolejne słowa, jakie wypadły z jej ust.
- Do tej pory, jakoś sumienie Cię nie męczyło. - Zauważył z wyrzutem w głosie. Ściągnął ciemny materiał koszuli z ramion, odsłaniając skryte pod nim mięśnie oraz tatuaże zdobiące ramiona oraz klatkę piersiową. Z niebywałym, wręcz nieznośnym spokojem w ruchach odwiesił koszulę na jeden z wieszaków. - Nie mam zamiaru rozmawiać z kimś, kto prosi się o śmierć. Jeśli chcesz zdechnąć, proszę bardzo, możemy to załatwić nawet za chwilę… - Przezornie utkwił spojrzenie w szafie, na chwilę odwracając się do niej plecami. Nie chciał. Lecz był w stanie to zrobić. Zapewne ta śmierć wprawiłaby w ruch zardzewiałe sumienie, to jednak nie oznaczało, iż nie posiadał odpowiednich umiejętności. - Jeśli nie, mogłabyś zacząć myśleć. Ponoć to nie boli. - Mruknął, naciągając na siebie białą podkoszulkę pozbawioną rękawów. Obrzucił spojrzeniem psa rozłożonego wraz z Wren na jego łóżku by podejść do szafki nocnej oraz otworzyć tę nieszczęsną butelkę wina. Nalał je do jednego kieliszka (w geście swojego, niemego protestu) by upić łyk austriackiego dzieła produkcji win. Lodowe wino, produkowane z zamrożonych winogron nie poprawiło mu humoru.
- Dobrze się bawiłaś? Biegając gdzieś po polach i zaciągając mugoli do szopy? - Dorzucił kąśliwie, wyraźnie niezadowolony z posiadanych informacji.  Wiedział. I nie powinna się temu dziwić. Zdobywanie informacji było jego chlebem przez kilka długich lat nim wrócił do paskudnej Anglii by rozpocząć oczyszczanie świata ze szlamu. Zielone spojrzenie było zimne, wyrażające niezadowolenie z zaistniałej sytuacji. - Zdajesz sobie sprawę, co mogło się stać? - Dodał złowrogim tonem. On doskonale o tym wiedział. Kilka razy był oprawca również w takich sytuacjach. I doskonale zdawał sobie sprawę, co robiło się zbutnymi, nierozważnymi czarownicami kręcącymi się tam, gdzie nie powinny.
Nie zbliżył się do łóżka stojąc niemal pod ścianą niewielkiego pomieszczenia. Obserwował. Uważnie każdy jej ruch oraz każdy, nawet najmniejszy gest, ze spiętymi mięśniami oczekując odpowiedzi.
Martwił się.
Lecz nigdy nie wypowiedziałby tego na głos, by otwarcie przed całym światem przyznać się do słabości, jaką się stawała. Tacy jak on nie powinni mieć słabości. To mogło oznaczać szybką śmierć oraz postulaty, niezwykle niewygodne do spełnienia.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Sypialnia [odnośnik]18.09.20 22:12
Tym razem to ona słuchała go w ciszy. Wzorem Friedricha niby to bardziej zainteresowana towarzyszącym jej na kołdrze psem niż widokiem barwnych tatuaży pokrywających umięśniony tors, na jaki zaraz naciągnął podkoszulek; jej dłoń wciąż spoczywała na zwierzęcym łbie, raz po raz oferując mu drapnięcia niezbyt długimi paznokciami. Wtrącał się. Ustalili, że nie będą tego robić - bo po co? Wspaniałomyślnie zaznajomił ją z tajnikami swego zawodu, lecz ona nigdy nie obiecała, że zrobi to samo. Wiedzę posiadł więc na własną rękę. Obserwował ją, szedł za nią? Patrzył jak wraz z Lyanną doprowadzają do skutku selekcję i wspólnymi siłami spuszczają krew z tych nieszczęsnych gąsek? Czaił się gdzieś za rogiem, w krzakach, jak pies węszący jej trop? Zmarszczone brwi ściągnęły się jeszcze mocniej w wyrazie niedowierzania, wzburzenia. A mogło być tak miło. Tak spokojnie. Jak zwykle musiał jednak coś psuć. Mężczyźni nadawali się tylko do tego.
Gdy już zakończył swój wywód, czarownica trochę zbyt gwałtownie odbiła się łokciami od materaca, powracając najpierw do klęczącej pozycji, by potem obrócić się i usiąść. Nie potrzebowała już kołdry - przynajmniej nie teraz, kiedy od środka rozgrzewał ją wywołany przez jego durne oskarżenia gniew. Wzbierający weń szybko.
- To nie twoja sprawa - warknęła ostrzegawczo, sygnalizując dobitnie, że przekraczał granice. Nie byli małżeństwem, nie byli nawet parą, by mógł ją z czegokolwiek spowiadać, czegokolwiek od niej wymagać. Miała jedynie nadzieję, że tożsamość jej klientki pozostawała dla niego tajemnicą. Nie chciałaby narażać Lyanny na bzdurne zachowania Friedricha, nie mogła przecież przewidzieć, co wpadnie mu do głowy, by upewnić się, że podobna sytuacja nie będzie miała miejsca raz jeszcze w przyszłości. Bo będzie miała. Zgodziły się na to wspólnie, zrobią to znowu. Czy tego chciał, czy nie. - To co robię, gdzie chodzę, z kim się spotykam - to nie powinno cię obchodzić. A już na pewno nie do tego stopnia, byś teraz robił mi awantury. To moja praca - wyartykułowała powoli, złośliwie, jakby słowa kierowała do niepełnosprawnego umysłowo czarodzieja. Sam niedawno tłumaczył jej podobną kwestię. Zasłaniał brak moralności zawodowymi obowiązkami, nie kwestionowała wówczas jego zapewnień. Ale on kwestionował jej.
- Ale dla twojej wiadomości - zaczęła po chwili już ciszej, łagodniej. Głos znów brzmiał miękko. A to nie zwiastowało niczego dobrego. - Później bawiłam się jeszcze lepiej - przechylona do boku głowa i wydęte w wyzywającym niedopowiedzeniu usta winny zagrać na jego wyobraźni. Jeśli był mądry, choć trochę, powinien był domyślić się po co razem z panną Zabini zebrała taką ilość krwi. Jak twierdził - myślenie ponoć nie boli. Ponoć, a zatem najwyraźniej sam nie miał z tym doświadczenia.
Zanim zdążył zareagować na jej słowa, po raz kolejny poruszyła się na łóżku - jeszcze gwałtowniej niż wcześniej. Bosą stopą uderzyła o szafkę nocną, z impetem posyłając ją na ziemię; szkło drugiego kieliszka roztrzaskało się w spotkaniu z zimnym drewnem, dobre, austriackie wino rozlało po jego panelach. Mała demonstracja. Nie denerwuj mnie.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Sypialnia [odnośnik]18.09.20 23:00
Nie obchodziła go na tyle, by ją śledzić. Posiadał własną pracę. Obowiązki jakie musiał wypełniać, by jego skrytka skrupulatnie zapełniała się kolejnymi krążkami złota. Posiadał jednak odpowiednich informatorów. Ich informacje pomagały mu w pracy, były początkami zwietrzanych tropów mających doprowadzić go do celu. Wiadomość o takim wydarzeniu nie była w stanie umknąć ich oczom, by donieść o niej do uszu Friedricha.
Zielone ślepia zmrużyły się nieprzyjemnie, gdy odpowiedziała na jego słowa. Nie byli małżeństwem. Nie byli nawet parą, chociaż wszystkie znaki na ziemi i niebie mogły na to wskazywać. Schmidt nie należał do mężczyzn rozmyślających nad każdym, najmniejszym szczegółem relacji z kobietami. Przychodziły, ochodziły, a ich odejście zwykle wiązało się z uczuciem ulgi. I tej relacji nie miał zamiaru rozkładać na czynności pierwsze. Ot, pojawiła się w jego życiu. Była. A wszystkie emocje z tym powiązane spychał gdzieś daleko, w najdalsze zakątki świadomości, chcąc zwyczajnie je wyprzeć. Nie wiedzieć. Nie zauważać.
Czasem jednak pewnych rzeczy nie dało się ignorować.
Krew w żyłach Austriaka zagotowała się nieprzyjemnie. Złość napływała z każdym, kolejnym słowem jakie padało z jej ust.
- Chyba jednak powinno mnie interesować, skoro sypiasz w moim łóżku. - Mruknął z wyraźnym niezadowoleniem w głosie. Bywała w jego życiu, bywała w jego domu, a to był dla niego najlepszy powód, by czasem posłuchać tego, co mógł na temat panny Chang usłyszeć. Założył ramiona na piersi uważnie się jej przyglądając. Mięśnie mężczyzny napięły się jeszcze mocnej. Słowa kobiety podsuwały mu bardzo dwuznaczne wizje. I zapewne gdyby nie twarz Wren w tych wizjach, mógłby uznać je za całkiem kuszące. Nigdy nie należał do mężczyzn, lubiących dzielić się swoimi zdobyczami. Niezależnie czy chodziło o życie zawodowe, polowania bądź kobiety.
Zawrzało, gdy zrzuciła stopą butelkę ulubionego wina rozbijając przy tym kieliszek. Skrzywił się słysząc trzask szkła. Czuł, jak mięśnie nieprzyjemnie domagają się działania. Jak wizja zalewa się czerwienią a złość powoli przejmuje panowanie nad obojętnością. Dopił zawartość swojego kieliszka. W jednym susie dopadł do azjatki, by zacisnąć palce swojej dłoni na jej łabędziej szyi. Zmusił ją do wstania, by przycisnąć niewielkie ciałko do ściany, nie odrywająć dłoni od jej szyi.
- Wiesz, co by z Tobą zrobili? Wpierw zdarli by z Ciebie szatę. Następnie posuwaliby Cię w każdy możliwy sposób. I mogłabyś wyrywać się, gryźć i błagać… Nic by to nie dało. A gdyby się znudzili rozpoczęliby Cię torturować. Długo. Boleśnie, by w końcu odciąć Twoją śliczną główkę i zgarnąć za nią złoto. - Złowrogim półszeptem opowiadał, co by się stało gdyby natrafili na nią inni szmalcownicy. On przynajmniej nie gwałcił, woląc przechodzić wprost do morderstw. Palce mężczyzny zacisnęły się odrobinę mocniej na jej gardle. W oczach jemu podobnych była konkurencją bądź przeciwnikiem w snutej wojnie.
- Ale skoro to nie moja sprawa, a Ty masz lepsze towarzystwo… Nie zatrzymuję. Moje przyjaciółki przynajmniej nie rozlewają wina. - Mruknął, nie zabierając jednak dłoni z jej szyi. Łgał chcąc zadziałać na jej emocje… W zasadzie nie wiedząc dokładnie czemu. Skoro chciała się wynosić - proszę bardzo. Lecz przez Nokturn będzie musiała wracać sama.



Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Sypialnia [odnośnik]18.09.20 23:34
Bzdury. To właśnie jej serwował - stek bzdur. Przecież upewniły się z Lyanną, że nikt niepożądany nie kręcił się w okolicy, zanim przystąpiły do realnego działania. Na ich palcach spoczywały przydatne artefakty pozwalające widzieć plamy ciepła w ciemności. Dbały o swoje bezpieczeństwo, wzajemnie osłoniłyby się obronnym zaklęciem jeśli zaszłaby taka potrzeba, wszystko jednak miały pod kontrolą - i wystarczyło, by wyjaśniła mu sytuację w tak prostych słowach. To zażegnałoby chwilowy kryzys. Ale nie zrobiła tego. Wbrew wszelkiej logice na atak odpowiedziała atakiem, choć fizycznie była słabsza, a to stanęło jej zadrą w oku już po chwili. Nie usłuchał niewerbalnego ostrzeżenia; zamiast tego dopadł do niej i boleśnie podniósł z łóżka, przycisnął do ściany, nie zważając nawet na fakt, że nie zdążyła poprawnie ułożyć stóp na podłodze, potykały się o siebie, próbując odzyskać utraconą przez jego ofensywę równowagę. Nie było to jednak łatwe - przez chwilę musiał podtrzymać ją w powietrzu siłą, zanim stanęła na swoich nogach. Zwykle jego dotyk nie kojarzył się jej z bólem: udowodnił nie raz, że może być łagodny, bezpieczny, nawet czasem wyrozumiały, lecz burzył to wrażenie niczym zamek z kart w momencie gdy karmił ją gwałtownością. Wtedy do głosu dochodziła utarta w głębi świadomości natura. Nie reagowała jednak strachem, nie przy nim; mięśnie ciała zaciskały się boleśnie, odpowiadała mu agresją. Tylko na to zasługiwał.
On opowiadał, a ona śmiała mu się w twarz. Na tyle głośno, na ile pozwalała szyja ściśnięta w geście otumanionym ślepą złością. Nie wiedziała nawet kiedy jej twarz pokryła się brzydką czerwienią. Kiedy powietrze zaczęło charczeć w płucach - nie mogła złapać go wystarczająco, nie tyle, ile pragnęła.
- I co? Zabijesz mnie bo poszłam do pracy? - wydusiła z siebie złowrogo, próbując podnieść nogę na tyle wysoko, by kopnąć go w brzuch. Albo poniżej brzucha, wszystko, co mogłaby teraz znaleźć w swym zasięgu i zdezorientować go na moment wydawało się opcją kuszącą. - Nie bądź śmieszny - głos stawał się odrobinę mniej wyraźny. Marnowała cenną siłę na dodatkowe rozwścieczanie go, igrała z ogniem, który trawił na swojej drodze cokolwiek. Bezmyślnie. Jak zwierzę pozbawione logiki. Tym właśnie był, gdy tracił nad sobą kontrolę - i nie lubiła go, nienawidziła, gdy z sojusznika ponownie stawał się jej wrogiem. - Wydrapią ci oczy. Szlachcianki. Zrobisz z nich bestie jeśli coś mi się stanie - bo jej zniknięcie wiązałoby się z ukróceniem tak łatwego dostępu do mugolskiej posoki. Żadna kobieta nie ryzykowałaby utratą potęgującego zewnętrzne piękno specyfiku - rozerwałyby go na strzępy. Mógł być tego pewien. I choć nawet z pewnym zainteresowaniem z zaświatów obserwowałaby ich zemstę, wolała nie musieć tego robić. I nie myśleć o tym, że przyrzeczony scenariusz nigdy nie znalazłby swego ujścia w historii - była handlarzem, zastępowalnym, zamiennym. Lukę po jej usługach wypełniłby ktoś nowy. Szybciej, niż się spodziewała.
Krzywdził ją, powinien być mądrzejszy, nawet jeśli do agresji prowokowała go słowem. Pełnym dumnej buty, lecz wciąż tylko słowem. Próbowała odsunąć go od siebie, odepchnąć, w myślach przeklinając, że po raz kolejny pozwoliła jednemu z nich rzucać sobą jak marionetką. To samo robił jej Vernon. Friedrich nie wiedział o jego istnieniu - a jednak podążał tym samym śladem, kierowany co najwyżej innymi emocjami.
- Puść mnie. Już dość - wychrypiała po chwili, zmęczona, wściekła ale zrezygnowana, straciła do tej pory zbyt dużo energii próbując wyrwać się z żelaznego uścisku, którym podtrzymywał ją pod ścianą. Siły miała w sobie jeszcze mniej niż zwykle: ostatnie miesiące nie odznaczały się szczególną opieką o swą fizyczność, wyzuły ją z resztek witalnych wartości. - Byłam bezpieczna. Nic mi nie jest - wydusiła z siebie, czuła, jak pieką ją policzki. Nie ze wstydu - to szkarłat pogłębiał się na jej twarzy, świadczył o coraz bardziej nieskutecznym, głodnym tlenu oddechu. Chciała żeby się opamiętał. Opamiętał, zanim przekroczy pewną granicę, tę samą, którą niegdyś przekroczył przed nim inny mężczyzna. Mógł zaprzepaścić teraz wszystko: sprawić, że jego obecność dotychczas postrzegana jako pożądana stanie się zagrożeniem.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Sypialnia [odnośnik]19.09.20 0:48
Mogła wytłumaczyć.
Ułożyć słowa w logiczne zdania. W zamian usłyszałaby odpowiednie rady, wytknięcie błędów w strategii, jakie doprowadziły do poinformowania jego osoby. Zaślepiona pewnością siebie popełniała błędy, na które czekali jemu podobni - jeden trop, jedno nieodpowiednie posunięcie które pokieruje ich do ofiary. W jej przypadku nie trudno byłoby wysnuć oskarżenia. Za ukrywanie mugoli mogło się stracić głowę, niezależnie od statusu krwi płynącej w żyłach. I coś, powiązanego z wizją oddzielenia jej głowy od reszty ciała niezbyt mu się podobało.  Nie był jednak w stanie stwierdzić, co dokładnie.
Śmiech Wren nieznośnie odbijał się w jego uszach, jeszcze mocniej zalewając jego spojrzenie czerwienią. Mógłby ją zabić. Powinien ją zabić, aby pozbyć się nieznośnego problemu, coraz mocniej zakorzeniającego się w jego życiu. Powinien, lecz jak na złość jego palce nie chciały zacisnąć się mocnej. Nie chciały przekroczyć granicy groźby, by przystąpić do odbierania życia.
Nie chodziło o pracę. Powinna doskonale o tym wiedzieć. Chodziło o nierozwagę. Brak przemyślanego działania. I zazdrość. Cholerną zazdrość jaką w nim wzbudziła. I do której z pewnością się nie przyznawał, przykrywając ją innymi pretekstami. Nie musiała wiedzieć o tym, czego istnienia on nie chciał zauważać.
Nie odezwał się na jej słowa, jakoby rozważał, czy powinien ją zamordować czy pozostawić przy życiu. Nigdy nie był rozmowny. I tym razem specjalnie wykorzystywał tę kartę, nie chcąc odpowiadać na zadane pytanie. Chciał ją zabić. W tym momencie chciał ją zamordować bardziej, niż komukolwiek mogłoby się zdawać. Silne dłonie nie chciały współpracować.
Prychnął podłym śmiechem, gdy wspomniała o szlachciankach. Nie interesowały go wyższe sfery, jego zdanie na ich temat było równie śliskie, co oni sami.
- Proszę Cię. Jesteś zwykłym pionkiem. Handlarzem na którego miejsce znają setki innych. Jesteś naiwna, jeśli sądzisz, że przejmują się Twoim losem. - Lodowate słowa miały wbić się w jej przesadną pewność siebie. To wszystko było zwykłą grą. Handlarze przychodzili i odchodzili, zawsze znalazł się ktoś, kto chciał położyć łapy na cennym towarze. Takich jak ona mogło być więcej, każdy z pewnością odezwał się do wżyszych sfer, chcąc spajać złoto z ich skrytek.
Nie zareagował. W pierwszej chwili chrypiący głos dziewczęcia zdawał się nie docierać do jego uszu. Zielone spojrzenie uważnie przyglądało się twarzy nabierającej tego niezdrowego odcienia czerwieni. Nie powinno tak być. A może jednak powinno? Schmidt wypuścił powietrze ze swoich ust. Nie puścił od razu. Wpierw owinął swoją dłoń wokół jej talii. Mocno, by mieć pewność, że wątłe ciało będzie miało w nim oparcie. Dopiero wtedy odjął rękę od jej szyi. Szkło zdobiło podłogę, a jej bose stopy nie powinny po nim chodzić. Przycisnął ją do siebie, drugą dłoń lokując pod jej nogami, aby odłożyć pannę Chang na jego łóżko z niebywałą delikatnością. Złość powoli znikała z jego twarzy, mięśnie jednak dalej pozostawały nieprzyjemnie napięte. Wpierw podszedł do szafy, by z kieszeni marynarki wyciągnąć jasne drewno różdżki. Podszedł do stolika, podniósł butelkę wina w której ostało się jeszcze trochę zawartości. Odstawił butelkę na stolik, by rzucić proste - Chłoszczyść. - Nie chciał, aby panna Chang bądź Otto skończyli z problematycznym rozcięciem.
Dopiero wtedy usiadł na łóżku, niedaleko swojego gościa.
- Nie byłaś bezpieczna. - Zaczął, przerywając woal ciszy. - Inaczej bym się o tym nie dowiedział. I spójrz na siebie, ledwo chodzisz. - Mruknął, obojętnym tonem głosu. Złość ulatywała, pozostawiając po sobie rezygnację. Schmidt opadł na materac łóżka, wlepiając spojrzenie w sufit.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Sypialnia [odnośnik]19.09.20 1:30
Nie miała już siły prowadzić czczej dyskusji. Miał rację - to było jasne, podobna świadomość czaiła się gdzieś na dnie jej rozumienia i żałośnie obnażyła końce pazurów, wbijając się pomiędzy fałdy mózgu. Ale zignorowała ją. Zignorowała też jego, te pełne złości słowa próbujące sprowadzić ją do podłego parteru, upokorzyć; jeśli tym był jego sposób na uspokojenie czarownicy, nie mógł bardziej odbiegać od skuteczności. I gdyby nie fakt, że odpychała go ostatkiem wypełniających ją sił potęgowanych chyba jedynie przez adrenalinę, poddałaby się już wcześniej - ale walczyła, wolniej, słabiej, jednak nieustannie, pewna, że Schmidt nie ukorzy się pierwszy. Był zacięty, w swojej złości porzucał trzeźwe myślenie i pozwalał ponosić się destrukcyjnym emocjom; tak rzadko mogła wykrzesać z niego równie potężną reakcję. Niestety. To wściekłość uwalniała skryte pod cielesną powłoką hamulce, sprawiała, że czuła bijące od niego życie - tylko dlaczego musiała okupywać to własnym bólem?
W końcu odpuścił - usłuchał jej, rozluźnił uścisk wokół jej szyi, pozwalając łapczywie nabrać do płuc zbawiennego powietrza. Zachłysnęła się nim przez chwilę, zakaszlała głośno, gdy Friedrich uniósł ją nad podłogę i położył na łóżku, z delikatnością przeczącą wszelkim wcześniejszym popisom. Żałował? Przepraszał? Nie była pewna, zbyt pochłonięta ponownym przyzwyczajaniem się do płynnego oddechu. W porównaniu do wcześniejszych wydarzeń, do dnia, w którym wściekły oprawca włamał się do jej mieszkania i zaczaił w kuchni, nie musiała dziś używać przeciw niemu sprytu i siły magii. Swoją różdżkę bezmyślnie pozostawiła też w kieszeni płaszcza, naiwnie myśląc, że w znajomych czterech ścianach nie wydarzy się nic, co zmusi ją do sięgnięcia po drewno kasztanowca. Poniekąd tak było - przecież w końcu skapitulował, zamieniając zimną za jej plecami ścianę na miękki materac i szorstką kołdrę. Przez kilka minut uspokajała swe płuca. Odzyskiwała równowagę - tę mentalną, na powrót tłumacząc sobie, że była bezpieczna. Że ze strony szmalcownika tak naprawdę nic jej nie groziło. Że nie był jak ci inni - choć czasem sprawiał takie wrażenie. Dopiero w momencie gdy mięśnie zastygnięte dotychczas w żelazie odpuściły, rozluźniły się ponownie, Wren przekręciła się na materacu w stronę leżącego obok Friedricha, przez moment przyglądając mu się uważnie. I dopiero wtedy zrozumiała. Zrozumiała co miał na myśli. Co w tak pokraczny sposób próbował przed nią ukryć, zasłaniając się serwowanym jej bólem. Próbą fizycznego podporządkowania, choćby krótkotrwałego. Głupiec. Jeśli ona mogła posłużyć się słowami, by nie doprowadzić do obustronnego wybuchu złości, on mógł zrobić to samo.
- Martwiłeś się - zauważyła głucho, jakby oszołomiona własnym odkryciem. Do tej pory myślała, była przekonana, że chciał jedynie wejść z butami w jej prywatne, biznesowe sprawy. Rozepchać się w nich łokciami i zarzucić jej brak rozwagi. Jednak to tłumaczenie wydawało się miałkie - robił to przecież i bez podobnego pretekstu, nie potrzebował go do wyrażania niezadowolenia. Wren przesunęła się na łóżku, przylgnęła do jego boku i powiodła palcem wzdłuż jego policzka. - Ale to zły sposób, by to okazać - prawdopodobnie najgorszy z możliwych, nie chciała jednak jego wady podkreślać dobitnie. Nie teraz, gdy złość powoli opuszczała napięte mięśnie, a on znów stawał się jej. Jej sojusznikiem, sprzymierzeńcem, jej kompanem - wykutym w ogniu wcześniejszej rywalizacji. Cztery miesiące, tyle wystarczyło, by uwić między nimi tę absurdalną, przedziwną więź. - Monitorowałyśmy okolicę zaklęciami, obserwowałyśmy nadchodzących ludzi za pomocą pierścienia i jego mocy. Nic nam nie groziło. Nawet jeśli ktoś stwierdził inaczej - bo ostatecznie nie wydarzyło się nic, co w Schmidtcie mogło zasiać owe ziarno wzburzonej dezaprobaty. Nie naraziłaby Lyanny na niebezpieczeństwo swoim niedopatrzeniem. Z cichym westchnieniem ułożyła dłoń na boku jego głowy i obróciła ją w swoją stronę, zmuszając maga, by na nią spojrzał. - Wróciłam do ciebie cała, czyż nie? - spytała retorycznie, miękko. Nie zapomniała wcześniejszego podduszania, ba, mógł być pewien, że jeszcze się za to policzą, ale zdecydowała na moment zawiesić broń. Odpocząć. Potrzebowała tego - i potrzebowała jego. Przytomnego i myślącego. - Jestem tutaj, z tobą. Więc nie każ mi się siebie obawiać, unikać - zapytaj mnie po prostu czy miałam miły wieczór. Opowiem ci - poleciła półszeptem.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Sypialnia [odnośnik]19.09.20 15:01
Mruknięcie pełne niezadowolenia wyrwało się z jego ust. Nie odpowiedział. Nie wypowiedział tych cholernych słów, nie chcąc dopuścić ich do swojego umysłu. Nie chciał się martwić. Nie chciał się przywiązywać bądź przenosić tej znajomości na wyższe szczeble. Znali się. Czasem sypiała w jego łóżku. Tylko tyle i nic więcej. W jego życiu nie było miejsca na uczucia bądź emocje, dopisujące nieprzyjemną słabość do jego osoby. A przecież nie mógł mieć słabości. Posłannik śmierci narażający się na nienawiść oraz poważne urazy. Ktoś, za kim ogon mógł w każdej chwili podążać, byleby wyeliminować go z bitwy. Nie mówił, że miał przyrodniego brata wiedząc, że ktoś mógłby wykorzystać go przeciwko niemu. I nie chciał wypowiadać tych słów wiedząc, że wtedy i ona mogłaby się okazać bronią prowadzącą go do destrukcji.
Nie odzywał się więc, nie przeniósł na nią spojrzenia zielonych oczu, jakoby sufit w tym momencie był ciekawszym od jej twarzy.
- Nic o mnie nie wiesz. - Mruknął z oskarżeniem zawoalowanym gdzieś, między tonami jego głosu. Nie wiedziała. Nigdy nie opowiadał o sobie, skrywając wszystkie informacje. Przeszłość należała wyłącznie do niego, nawet jeśli rzutowała na obecne zachowanie mężczyzny. Twarda rzeczywistość wyrzeźbiła go niczym skałę, nie odkrywającą swojej drogi. Przemoc w jego oczach jawiła się jako coś dobrego, normalnego będącego odpowiedzią na wszystko. Nie mogła jednak tego wiedzieć i zapewne prędko nie przyjdzie jej się dowiedzieć. I jej nie zdradził prawdziwego powodu powrotu w Angielskie strony. Nie mówił o poszukiwaniach rodziny swej matki, nie mówił o odnalezieniu przyrodniego brata. Im mniej wiedziała, tym lepiej. Bezpieczniej dla niej oraz bezpieczniej dla niego.
Nie odzywał się.
Przygarnął ją jedynie ramieniem, gdy poczuł ciepło jej ciała gdzieś koło siebie. Trawił słowa, padające z jej ust, wiedząc, że będzie w stanie podważyć z każde z nich. Nie odzywał się jednak doskonale wiedząc, do czego doprowadzi kontynuowanie tematu. Jej słowa nie pokrywały się w pełni z informacjami jakie uzyskał. I z pewnością to sprawdzi przy pierwszej, nadającej się okazji.
Dopiero jej dłoń sprawiła, że przeniósł spojrzenie zielonych oczu na jej twarz.
- Chyba nie widziałaś się w lustrze. - Mruknął. Trzeba byłoby być ślepym, aby nie zauważyć przemęczenia oraz zaniedbania na jej twarzy. Nie dbała o siebie, jednocześnie narażając się na niepomyślny przebieg wydarzeń. Zmęczony umysł pracował gorzej, wolniej. Nie rejestrował wszystkiego tak jak powinien. - Niedługo znikniesz. - Dodał z niezadowoleniem w głosie. Jego palce coraz częściej wyczuwały kości pod gładką skórą i nie przypadło mu to do gustu. Przyciągnął ją do siebie bliżej, odrobinę mocniej zaciskając ramię na jej wątłym ciele. Z męskiej piersi uleciało ciężkie westchnienie.
- Jak minął Ci wieczór? - Spytał, nie będąc jednak pewnym, czy chciał utrzymać odpowiedź. Głónie przez dwuznaczne sugestie jakie uleciały z jej ust, nim przycisnął ją do ściany odbierając dostęp powietrza. Złość jeszcze nie opuściła w pełni jego ciała, sytuacja w każdej chwili mogła się powtórzyć.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Sypialnia [odnośnik]19.09.20 16:40
Teatralnym zwyczajem przewróciła najpierw czarnymi oczyma - by potem lekko machnąć dłonią, w lekceważący sposób odsuwając od siebie oba z jego stwierdzeń. Uważał, że niczego o nim nie wiedziała, cóż, jeśli tkwienie w tym przekonaniu zapewniało mu lepsze samopoczucie, czarownica nie zamierzała wyprowadzać go z błędu. A jej stan? Nie był tak zły, jak deklarowali wszyscy dookoła, zaniepokojeni pogłębiającymi się cieniami pod oczyma czy odrobinę wolniejszymi niż zwykle ruchami. Musiała przecież pracować.
- Nie przesadzaj. Odeśpię kilka ostatnich nocy i mi przejdzie - zapewniła hardo, przekonana, że tak właśnie potoczą się najbliższe losy. Tylko w domu Friedricha, w tej zapyziałej, brudnej uliczce potrafiła odnaleźć upragnione wytchnienie. Pod jego kołdrą spała jak dziecko - niezbudzona choćby przez jeden koszmar. Dziś też tak będzie. Nad ranem poczuje przypływ utraconych sił i nową werwę do działania, rzuci się w wir obowiązków, aż energia przerodzi się w letarg i koło rozpocznie się od nowa.
Wierciła się przez chwilę, poszukiwała wygodnej pozycji, aż finalnie ułożyła głowę na jego piersi i odetchnęła z zadowoleniem; był jednym z niewielu, naprawdę niewielu mężczyzn, którym pozwalała się dotykać. I jedynym, któremu pozwalała dotykać się w ten sposób.
- W końcu - rozpogodziła się, gdy podjął temat i zadał jej polecone pytanie; w oczach błysnęło podekscytowanie, pasja, której nie sposób było odmówić dzielonemu z Lyanną wieczorowi. - Skoro wiesz, że byłam w Horseshoe Green, wiesz też pewnie dlaczego. Moja nowa klientka zażyczyła sobie czegoś więcej, czegoś wykraczającego poza zakres zwykłych usług - mówiła z niemal dziecięcym szczęściem bijącym od zmęczonego lica, z zachwytem delektując się każdym wspomnieniem napływającym teraz do myśli. Nie mogła doczekać się ich ponownego spotkania w tym samym celu. - Zapragnęła pójść śladem lady Sanguiny, zażyczyła sobie kąpieli - nie musiała tłumaczyć mu jakiej. Wiedział. Myślenie nie boli, powiedział jej kilka chwil temu, miała zatem nadzieję, że i sam nie doświadczał z tego tytułu dyskomfortu. - Dzień wcześniej pozyskałyśmy krew. Świeżą, młodą i silną. Zrobiłyśmy to razem, wedle jej propozycji. Chciała mi towarzyszyć, pomyślałam: dlaczego nie? - wtedy też przyuważyli je informatorzy Friedricha, toteż pozwoliła sobie pominąć wszelkie szczegóły związane z poprzednią dobą. Nie były tak ważne. - A dziś mogłam spełnić jej pragnienie. Widziałam jak się kąpie,  jak... Jak posągowa Afrodyta w pianie morskiej, tylko to skojarzenie nasuwa się na myśl. Zrozumiałbyś, gdybyś ją zobaczył. Jest piękna, piękniejsza od wielu kobiet, które dotychczas widziałam; potrzebowała tylko lekkich poprawek - i dostała je - opowiadała z przejęciem. Chyba nigdy dotąd nie miał okazji usłyszeć tylu słów opuszczających jej gardło w jednym ciągu, lecz miała ku temu powód. I nie pomyślała nawet, że Friedrich jej asystę pannie Zabini mógłby potępić; dlaczego miałby to zrobić? Nie próbowała wzbudzić w nim zazdrości, podkreślała jedynie piękno kobiecego ciała. To było naturalne. I zrozumiałe. - Kąpiel zadziałała lepiej, dogłębniej, niż się spodziewałam - przyznała w końcu z westchnieniem, pozwalając ustom ułożyć się w usatysfakcjonowanym uśmiechu. - Nie musiałam nawet namawiać klientki na jej powtórzenie. Przekonały ją efekty - zaraz po tym ponownie odwróciła spojrzenie w jego kierunku, ogniskując je w zielonych tęczówkach. - A twój wieczór? Jak minął? - poza rzucaniem nią o ścianę i obrażania się na wzór nokturnowego gbura.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Sypialnia [odnośnik]19.09.20 17:47
Ponownie mruknął z niezadowoleniem słysząc jej słowa. Nie podzielał jej myśli. Sam doskonale wiedział, jak ciężko było zadbać o zdrowie, odpowiednią ilość snu oraz jedzenia, aby organizm był w stanie normalnie funkcjonować oraz dawać z siebie wszystko w sytuacjach zagrożenia. Nie był jednak jej ojcem, bratem ani, jak sama stwierdziła, nikim kto powinien wchodzić z butami w jej sprawy. Nie odezwał się więc, obdarzając ją jedynie krytycznym spojrzeniem. Ich zawody były podobne - wymagały sprawności, inteligencji oraz odpowiedniej kondycji fizycznej, której pannie Chang zaczynało brakować.
Przeciągnął się lekko, wsłuchując się w melodię jej słów. O ile rozmawianie nie wychodziło mu najlepiej, słuchaczem był niemal idealnym. Nie przerywał, przywiązywał uwagę do wszystkich słów, w większości wypadków pozostawiając wszelkie spostrzeżenia dla siebie. Kąciki jego ust skrzywiły się delikatnie gdy do jego uszu dotarło wspomnienie wydarzeń, przez które jeszcze chwilę wcześniej chciał ją zadusić.
- Uważaj kogo zabierasz ze sobą. Śmierdzi mi to. - Mruknął, łaskawie uraczając kobietę swoim zdaniem. Jego praca wiązała się z brakiem zaufania oraz podejrzliwością względem możliwych zainteresowanych. To nigdy nie było dobre, zwłaszcza, gdy chodziło o duże pieniądze oraz dostęp do rzadkich przedmiotów, takich jak dziewicza  krew mugolek.
Złośliwy uśmieszek zamajaczył na jego ustach, gdy wypowiedziała kolejne słowa. Przesunął się lekko, by widzieć jej twarz. Uszczypliwości zdawały się być między nimi czymś normalnym, przynajmniej w jego mniemaniu.
- No… Bardzo chętnie zobaczę Twoją klientkę podczas kąpieli. Zwłaszcza jeśli jest tak piękna, jak mówisz. - Mruknął z rozbawieniem w głosie. Nigdy nie był typem kobieciarza, zwykle nie poświęcając płci pięknej większej uwagi. Lubił ładne kobiety o ciekawych charakterach… Zwykle jednak kobiety jak szybko pojawiały sie w jego łóżku, tak szybko znikały. Ot, prosty układ mający na celu zaspokoić podstawowe potrzeby. I nic więcej. Żadnej miłości, żadnych wyznań, żadnego przywiązania…
Pomruk zamyślenia wydał się z jego gardła gdy zastanawiał się, co mógł jej powiedzieć, a co powinien zostawić dla siebie.
- Cały dzień byłem na ulicy zapomnianych córek. - Zaczął, wzruszając ramionami. Doskonale znał renomę tamtego miejsca. Czego wielu nie wiedziało to fakt, że znajdowało się tam bardzo wiele osób posiadających cene informacje. - Słyszałem o większej grupie gdzieś niedaleko Londynu. Dziesięć, może piętnaście głów, dobre pieniądze. Próbuję ich zlokalizować. Mam jedynie nadzieję, że poradzę sobie sam. - Nigdy nie był typem, który nadawał się do ciągłej współpracy. Miał znajomych, nawet kilku. Gdy jednak przychodziło do jego pracy preferował zabijać w samotności, wypracowanym przez siebie systemem. Wiedział, że zapewne będzie ciężko, niem miał jednak zamiaru się poddawać.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Sypialnia [odnośnik]19.09.20 18:26
Wraz ze słowami początkowo opuszczającymi jego gardło, ponownie poruszyła się na łóżku. Powoli, leniwie, pierwszy raz od dłuższego czasu świadoma, że donikąd nie musiała się spieszyć. Pracownia czekała na nią na Pokątnej - ale poczekać miała do dnia następnego, musiała być cierpliwa, musiała pozwolić jej wypocząć. Przesunęła się nad mężczyzną, przez moment układając na jego pasie swe biodra, a potem zsunęła się z niego całkowicie, poruszając się w kierunku zbawiennie wyglądających poduszek.
- Zawsze uważam - skwitowała swobodnie i uniosła ciemną kołdrę ku górze, przysłaniając nią nogi. Czy na Nokturnie zawsze było tak zimno? Pozbawiona większości zwykłej sobie energii na niższe temperatury wydawała się być jeszcze bardziej podatną, a teraz, gdy wcześniejszy gniew opadł bezpowrotnie, na ziemi osiadł jego pył, nic nie rozgrzewało Chang od środka. Musiała radzić sobie innymi sposobami. Prędkim ruchem złapała za krawędzie sukienki i zdjęła ją przez głowę, niedbale odrzucając gdzieś w bok, mniej więcej tam, gdzie wcześniej wylądowały rajstopy. Została tylko w kremowej bieliźnie - ale i jej widokiem świat nie mógł nacieszyć się zbyt długo, gdy czarownica zniknęła pod surową tkaniną pościeli, podciągając ją pod sam podbródek.
- Jest. Ale nie zamierzam ułatwić ci weryfikacji; zapomnij albo uwierz mi na słowo. Inaczej utopię cię w krwi następnej kąpieli - odpowiedziała prędko, ostrzegawczo, dając mu do zrozumienia, że wzniecanie zazdrości nie było dobrym pomysłem, skoro raz już ledwo wykaraskali się z huraganu złości i niedomówień. Wystarczyło, że po chwili podzielił się z nią kolejną informacją. Ciemna brew uniosła się ku górze gdy niechętnie wystawioną poza objęcia kołdry dłonią przeczesywała czarne włosy, rozpuszczone swobodnie, doprowadzając je do ładu. - Tam dowiedziałeś się o tej grupie? - spytała wątpiąco, uznając utartym instynktem, że miejsce odwiedził - musiał odwiedzić - ze zgoła innego powodu. Przestawała mu wystarczać? Staczał się do poziomu biednych marynarzy zaplutych łajb i musiał tym sposobem ratować gorąc lędźwi? Wren skrzywiła się do własnych myśli, pod pościelą poruszając lekko nogą i dając Otto znać, by przesunął się trochę na materacu. Leżała teraz w zapadnięciu między jednym a drugim łóżkiem przywiązanym do siebie autorską konstrukcją. - Mogłabym iść z tobą - zasugerowała za moment niby od niechcenia, choć w dół kręgosłupa przebiegł już dreszcz ekscytacji. Wiedziała, że nie bez powodu chciał do zadania podejść sam; najpewniej pragnął przetestować swą siłę i spryt - z dala od pokracznych prób wsparcia i współpracy kompanów w niewdzięcznym zawodzie. Wiedziała, a jednak proponowała mimo wszystko, licząc, że w przypływie łagodnej czułości zgodzi się przystać na jej pomysł, zamiast zmiażdżyć go już w zarodku. Skręcić mu łeb tak, jak ukręcał je mugolom. - Tylko głupiec porywa się z jedną różdżką na, jak powiedziałeś, dziesięć czy piętnaście osób, nawet pozbawionych magicznych zdolności. A ty chyba nie jesteś głupcem? - podjęła prowokująco. - Jeśli nie mnie, weź kogoś innego. Najlepiej dwóch, trzech podobnych tobie gburów.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Sypialnia [odnośnik]19.09.20 21:49
Ciężkie westchnienie uleciało z jego ust, gdy biodra dziewczęcia zsunęły się z jego pasa uciekając w kierunku czekającej na nich pościeli. Zniknęła, nim jego dłonie zdołały się unieść, aby zatrzymać jej postać na dłużej. Schmidt uniósł się do siadu, a zielone tęczówki na dłuższą chwilę zatrzymały się na Wren. Obserwował uważnie, jak unosi granatową sukienkę odsłaniając kawałki swojego ciała oraz kremową bieliznę, naciągnięcie kołdry kwitując nieznacznym wykrzywieniem warg oraz niezadowoleniem, jakie pojawiło się w jego spojrzeniu.
Wstał z łóżka, by rozpiąć pasek swoich spodni, ściągnąć je oraz rzucić gdzieś, w kierunku sukienki panny Chang. Rozbawienie przemknęło przez twarz Austriaka, gdy usłyszał słowa, jakie padły z jego ust. Nie potrafił powstrzymać się przed tamtą, drobną uszczypliwością. Odrobina zazdrości w odwecie za te wszystkie nerwy, jakie mu sprezentowała dzisiejszego dnia. Cwany uśmieszek na jedną, krótką chwilę zagościł na jego ustach skrytych pod równo przyciętą brodą.
- Jeśli zacznie się jak nasza ostatnia kąpiel, mógłbym na to przystać. - Mruknął z rozbawieniem w głosie, półżartem chcąc rozładować atmosferę. Dać jej do zrozumienia, iż chwilowo nie miał zamiaru wchodzić w kolejne awantury, dyskusje bądź ostre wymiany zdań. Na dziś, zdawało się wystarczyć… A przynajmniej tak mu się wydawało, gdyż kolejne słowa panny Wren zdawały się mieć podobny wydźwięk co ukryte ostrzeżenie poprzednich słów.
- Nie. - Zaczął, po czym przysiadł na łóżku gdzieś za dziewczyną. Uniósł szorstką pościel, by wślizgnąć się za nią. Ostrożnie, by przypadkiem nie wpuścić zbyt wiele chłodu pod kołdrę. - Szukałem informacji. Jedna z burdelmam po za sprzedawaniem dziewcząt, sprzedaje również wiadomości. Kilka z jej dziewczyn łapie klientów na ulicach, nie raz są świadkami ciekawych wydarzeń. - Wyjaśnił spokojnie, uznając, że wyjawienie tej informacji będzie mniej destrukcyjne niż możliwa burza, jaką mogła rozpętać Azjatka. Ułożył dłoń gdzieś, na jej boku, przysuwając się odrobinę, by oprzeć klatkę piersiową o jej plecy. Był ciepły. W przeciwieństwie do panny Chang dbał o to aby się wysypiać oraz pochłaniać odpowiednią ilość posiłków. Musiał być w dobrej kondycji - zawód jaki przyszło mu wykonywać tego od niego wymagał. Friedrich podsunął jedną z poduszek pod głowę, poprawiając pozycję w jakiej przyszło mu leżeć.
Uśmiechnął się pod nosem słysząc jej słowa.
- Możesz ze mną iść, pod jednym warunkiem… - Półszeptem wypowiedział słowa gdzieś, koło dziewczęcego ucha. Dłoń mężczyzny przewędrowała od kobiecego biodra aż po ramię. - Zaczniesz się wysypiać i normalnie jeść. Inaczej z pewnością Cię nie zabiorę. Padniesz mi w połowie drogi. - Mruknął z wyraźnym zadowoleniem w głosie. Był pewien, że dziewczę nie spełni tego warunku; że zapomni o złożonej obietnicy zbyt zajęta utrzymaniem przy życiu swoich dziewcząt oraz zbieraniem cennych kropel ich krwi. A to rozwiąże problem.
Mógł zabrać ją na niewielką akcję, tak jak ostatnim razem gdy jednak wchodziła w grę większa grupa wolał nie ryzykować. Usta szmalcownika musnęły czubek jej ciemniej głowy.
- Ciężko o drugiego takiego gbura. - Mruknął. Nie lubił pracować w towarzystwie, nawet jeśli siły zdawały się być znacznie większe.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Sypialnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach