Wydarzenia


Ekipa forum
Kulisy głównej sceny
AutorWiadomość
Kulisy głównej sceny [odnośnik]18.10.20 18:06
First topic message reminder :

Kulisy głównej areny

★★
Głowna scena mieści się pośrodku terenów cyrkowych i jest okryta największym namiotem - to właśnie na niej, prawowitej Arenie Carringtonów, odbywają się najważniejsze, największe i najbardziej zapierające dech w piersiach pokazy. Za kulisami znajdują się garderoby artystów, w których występujący przygotowują się do swoich popisów. Pracują tam też czarodzieje zajmujący się magiczną oprawą przedstawień i związanymi z nimi technikaliami, takimi jak akcesoria, dekoracje, zasłony, wystrój czy muzyka.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:24, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kulisy głównej sceny - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Kulisy głównej sceny [odnośnik]12.06.21 14:08
tell me not to do something
and i will do it twice
and take pictures

Krok za krokiem. Poruszała się wolno, z dłońmi splecionymi za plecami, z oczami zmrużonymi pod ciężarem zmęczenia, z policzkami zaczerwienionymi od mroźnego wiatru niosącego ze sobą aromat deszczu. Każdy skrawek bladej skóry, umęczony mięsień nawoływał o jeszcze chwilę odpoczynku, o złożenie głowy na czyichś kolanach i w rytmie oddechu wymykającego się spomiędzy danych ust, mogłaby dobrowolnie poddać się niespokojnym sennym marom, składającym fioletowe pocałunki pod dolnymi powiekami. Ale nie mogła. Opaść na chłodną ziemię, skulić się i pozwolić znużeniu odebrać wszelkie resztki sił, jakie wciąż drzemały w smukłych członkach, bo świat wciąż nie stanął w miejscu. Pomimo krzyków wydzieranych z gardła, szklących się matowym blaskiem tęczówek, przemocy czającej się, gdzieś obok; echa wojny docierającego w najodleglejsze zakamarki kraju. A skoro ten się nie zatrzymał, jak mogła się zatrzymać i ona? Jeśli gwiazdy pozostają nieme oraz nieczułe - kuliste ciała niebieskie będące skupiskami powiązanej grawitacyjnie materii znane pod mianem gwiazd nie spełniają życzeń głuptasie - na zadawaną zewsząd krzywdę, to jak mają litość swoją kierować ku niewyspanej artystce, której myśli oscylowały między chęcią ucieczki, a ponownym zanurzeniem się w niebycie? Arena zresztą również nie pozostawała w bezruchu. Zmieniała się, tak jak zmieniały się czasy, nadal mieniąc się barwami zapierającymi dech w piersi, choć wojenna zawierucha ciążyła nad nią niczym pochmurne niebo nisko zawieszone, które od runięcia dzieli jedna nieroztropna decyzja. Nadal musiała zachwycać, nadal wprowadzać w osłupienie pomimo magii towarzyszącej codzienności, tym bardziej odkąd nastroje sięgały dna, a strach o nadchodzące dni na dobre wyparły beztroskę u niemal każdego. I dlatego wymagano od nich więcej. Więcej ćwiczeń, więcej skomplikowanych figur, przejścia ponad granicę ludzkich możliwości w oprawie tak wspaniałej, że nieść się miała na wargach wielu. Aby tak jednak mogło się stać, należało zacząć od podstaw, nie tylko od trudzenia ciała, lecz i od obleczenia go w wyjątkowe kostiumy uwagę przyciągające. I od tego była Nora, Nora z iskrą w błękitnym spojrzeniu, z zaciśniętymi w wąską linię ustami, gdy kolejny pomysł we władzę objął jej umysł, inspiracją wzywając do podjęcia się wyzwania przez ambicję rzuconego. Nora wzywająca ją, przy zjawiła się po raz kolejny, by poddała się czarowi zręcznych dłoni i pozwoliła rozpaść się oraz stworzyć na nowo, ulepić kolejną postać, która występem porwie tłumy, a przed którą ogień rozstąpi się, poddany jej woli. Więc Finnie pojawia się, bez skargi, z ręką ukrywającą ziewnięcie i nieśmiałkiem skrytym między rozjaśnianymi na blond oraz róż kosmykami, gotowa na godziny prób oraz błędów, irytacji oraz pojedynczych parsknięć śmiechem. I oceniającej ich Eili.
- Chciałam mieć pewność, że zatęsknisz za mną wystarczająco - odpowiada równie uprzejmym powitaniem, ściągając płaszcz z wąskich ramion i rzucając go na ziemię, by wreszcie kopnięciem móc go posłać gdzieś na bok. Podskakując na jednej nodze, zaczęła rozsznurowywać but, starając się przy tym balans znośny utrzymać - Czy ja się kiedykolwiek wysypiam? - zadała pytanie nader retoryczne, bo oczywistym było, że w zasadzie to nie. Że za dużo myśli wypełnia jasną głowę, zbyt wiele wyrzutów osacza sumienie, nazbyt dużo wspomnień garnie się wtedy, gdy ich nie potrzeba. Więc musi to odsypiać, najczęściej jak się da, gdziekolwiek, by było w miarę cicho oraz ciepło. Pozbywszy się obuwia, stanęła przed towarzyszką w jedynie czarnym trykocie o długich rękawach oraz tiulowej, sięgającej łydek spódnicy na tyle zwiewnej, żeby mogła bez problemu wykonywać swoje obroty - Co ci krąży w tym twoim genialnym umyśle? - zainteresowała się, niczym podejrzliwe kocie wyczuwające podstęp tuż przed swoim nosem. Wyprostowała ramię, by drugą ręką móc je przeciągnąć do tyłu, rozgrzewając mięśnie. Przymiarki cyrkowe różniły się od tych zwykłych, typowych sklepom oraz lokalom krawieckim, szykowany strój musiał być nade wszystko funkcjonalny, nieograniczający ruchów a przy tym perfekcyjny przy każdym wyskoku, obrocie, szpagacie. Nie mógł się rozerwać, wyglądać niezbyt sprzyjająco na zroszonej wysiłkiem sylwetce, dlatego też należało takowy sprawdzić wyjątkowo dokładnie. Tak też tancerka nie traciła czasu, gotowa wybudzić organizm z letargu.


Jak ja Cię obronię i po czyjej stronie
Stanąć mam dziś, gdy oczu wrogich sto?
Finley Jones
Finley Jones
Zawód : Tancerka Ognia
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

it's courage and fear
not courage or fear

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kulisy głównej sceny - Page 2 IYOfLg4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9481-finley-jones https://www.morsmordre.net/t9564-finleyowe https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f351-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-9 https://www.morsmordre.net/t9667-skrytka-nr-2188 https://www.morsmordre.net/t9568-finley-jones
Re: Kulisy głównej sceny [odnośnik]17.06.21 12:25
Uśmiechnęła się nader cynicznie, gdy z ust Finley popłynęła pierwsza kontra na wypowiedzianą przezeń uwagę, ale wiedziała, że oczywistym było dziwne poczucie pustki, kiedy jej przyjaciółki nie było w pobliżu dłużej niż dwa dni. Od kiedy znalazła się w cyrku – i choć nie był to bardzo długi okres – zżyła się z tymi ludźmi na tyle, że stawiała ich na równi z rodziną, prawdziwszą od prawdziwej, z którą już dawno nie miała kontaktu. Ostatni list został wysłany gdzieś z ciepłego kraju, spisany na tyle lakonicznie, że niewiele z niego wynikało. A brat? Zapadł się pod ziemię i nie była nawet pewna czy żył, czy wszystko było z nim w porządku. Wychodziła jednak z prostego założenia: skoro on nie szukał z nią kontaktu, to dlaczego ona miała szukać kontaktu z nim? Nigdy przecież niespecjalnie nie byli ze sobą blisko, tak jak normalne rodzeństwo, które dałoby za siebie skoczyć w ogień.
Zawsze za tobą tęsknię, skowroneczku – odparła krótko, po czym odczekała aż Finley pozbędzie się niepotrzebnych elementów garderoby, by następnie nieśpiesznym ruchem wskazać jej podest. Miały cały dzień; nie słyszała o planie występów na wieczór, ani o próbach przed występem, dlatego nie ponaglała, nie śpieszyła się każdy moment przymiarek i projektowania nowych kostiumów wręcz celebrując jak święty dzień. W tak doborowym towarzystwie mogła siedzieć tu nawet i do wieczora, gdyby nie to, że czekało ją jeszcze przyrządzenie obiadu i posprzątanie kuchni. Chcąc czy nie, dzisiaj wypadała jej kolej, ale w swoim genialnym umyśle skonstruowała pewien plan – zakładał on nieświadome wciągnięcie Jones w pomoc, choć jeszcze nie była pewna jak. Finley była na tyle bystra i podejrzliwa, że wystarczyło jedno złe słowo i cały plan brał w łeb.
Powinnaś zacząć, worów pod oczami nie zakryje nawet najlepszy makijaż – skłamała swobodnie, ale wiedziała, że to jedyny sposób by zachęcić przyjaciółkę do dbania o siebie bardziej, niż dotychczas. Szybko jednak odrzuciła rozmowy o niczym a na samo pytanie Jones w jej oczach pojawił się charakterystyczny błysk. – Mój genialny plan zakłada coś ekstrawaganckiego, jak na modę w tym kraju – uznała pewnie, w rzeczywistości nie miała żadnej pewności czy ma rację; sama nie spotkała się z czymś takim, ale kto wie, może już coś takiego istniało? – chciałam stworzyć kostiumy, które po nieszkodliwym dla was spaleniu zmienią się w inny kostium... na przykład z sukni w strój umożliwiający swobodne wygibasy, bez obawy, że materiał zapląta ci się pomiędzy nogi – wyjaśniła enigmatycznie, patrząc uważnie na twarz dziewczyny. Czekała na pytania, bo wiedziała, że pojawi się ich sporo, a w międzyczasie ujęła w dłonie metr krawiecki i zabrała się do zbierania wymiarów. Standardowo.


go alone
my flower, and keep my whole lovely you; wild green stones alone my lover and keep us on my heart.
Nora Fletcher
Nora Fletcher
Zawód : charakteryzatorka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
get ready to unleash hell
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
https://i.pinimg.com/564x/e7/d3/7d/e7d37d08346e18fdd609380ea235b124.jpg
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9477-nora-fletcher#288762 https://www.morsmordre.net/t9895-kiedys-bedzie-sowa#299361 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f370-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-10 https://www.morsmordre.net/t9903-skrytka-bankowa-nr-2170#299562 https://www.morsmordre.net/t9898-n-fletcher#299381
Re: Kulisy głównej sceny [odnośnik]21.07.21 17:49
Kącik ust drga, kiedy pada odpowiedź na jej zaczepkę i choć jest ona ewidentnie ironiczna, tak niewielkie ciepło objawia się we wnętrzu blondynki. Chyba nigdy tak do końca nie wykrzesała w sobie wiary w to, że ktokolwiek mógłby za nią tęsknić, poświęcić na dłużej myśl niż jest to konieczne. I to czasem wydawało się dobre, lepsze, sądzić, iż nikt nawet brwi nie uniesie, jeśli przyjdzie jej kiedyś zniknąć, zawieruszyć się w przestrzeni istnienia. Nie będzie pytań, ni uczuć potencjalnie zranionych, nie będzie nic, tak jak niczym była sama Finley. Tylko te momenty, takie jak te, wywoływały moment zawahania, czy rzeczywiście tak będzie? Czy naprawdę jest aż tak bez znaczenia? Ignorowała te pytania, tak jak ignorowała całą masę innych. Nawet teraz, kiedy powoli rozciągała ramiona, okrężnymi ruchami wywołują ze dwa strzyknięcia, nie zamierzała zastanawiać się nad niczym głębszym ponad to, o czym miały rozmawiać. Były tutaj we dwie, to wystarczyło by móc odgonić widmo wojny, obawy o los innych, praca bowiem trzymała w ryzach, a pełne pasji spojrzenie Nory sprawiało, iż nawet zwykła przymiarka była czymś bardziej interesującym. Wyciągnęła nogę do przodu, zginając ją w kolanie, oparła nań cały ciężar, by móc zrobić to zaraz drugą. Nie zamierzała męczyć przyjaciółki przygotowaniami do szpagatu, lecz ten minimalny wysiłek zapewniał rozgrzewkę mięśniom i ewentualnym wykonaniu prostych figur, jeśli Fletcher by od niej tego wymagała.
- Na szczęście nad makijażem czuwasz ty, więc żadne wory pod oczami mi nie straszne - zapewniła beztrosko, pochwałą chcąc uniknąć prób podjęcia kwestii dbania o siebie. Oczywiście, że Finnie dbała o siebie. Na tyle, by nie obciążać nikogo swoją osobą i nie wypadać słabo na występach. Wyprostowała się, kręcąc szyją przez moment, gdy brunetka wyjaśniała jej swój zamysł - Masz zamiar użyć cienkiego materiału, pod którym wyłoni się ten prawdziwy, czy bardziej chcesz iść w transmutację? - zapytała, nie znając się za bardzo na szyciu, o skomplikowanych obliczeniach, jakie by były na podobną sztuczkę potrzebne, nie wspominając. Posłusznie stanęła na wyznaczonym miejscu, ciemne brwi marszcząc delikatnie - Strój pod spodem musiałby być zdecydowanie mocniejszy, żeby przypadkiem nie zajął się tym magicznym płomieniem. Ale to będzie naprawdę efektowne. Myślisz, że zdążysz na zimowy repertuar? Chociaż ten jest już chyba ustalony, prace nad nową choreografią dla tancerzy ognia trwają - mówiąc to, mimowolnie zastanawiała się, czy jej wspólne występy z Marcelem też już są na poważnie brane i jak zamierzają podzielić ich ćwiczenia? To była Arena Carringtonów, tu nigdy nic nie traci się kosztem czegoś, chyba że snu własnego i sił. Wtedy tak, wtedy można było ich poświęcić.


Jak ja Cię obronię i po czyjej stronie
Stanąć mam dziś, gdy oczu wrogich sto?
Finley Jones
Finley Jones
Zawód : Tancerka Ognia
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

it's courage and fear
not courage or fear

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kulisy głównej sceny - Page 2 IYOfLg4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9481-finley-jones https://www.morsmordre.net/t9564-finleyowe https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f351-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-9 https://www.morsmordre.net/t9667-skrytka-nr-2188 https://www.morsmordre.net/t9568-finley-jones
Re: Kulisy głównej sceny [odnośnik]26.07.21 22:35
Touche, pomyślała, a wraz z tym uśmiechnęła się przedrzeźniająco do Finley. Miała rację, czy tego chciała, czy nie; to Fletcher czuwała nad kostiumami i makijażem, więc jakakolwiek wpadka i konsekwencje wpadki spadłyby na nią. Od rozmazanych cieni, przez sypiące się do oczu drobinki brokatu, po wory pod oczami. Na szczęście filigranowa blondynka skupiła się na jej kolejnych słowach i najwyraźniej zrozumiała zamysł, dlatego Fletcher z nieskrywaną ulgą, ale też entuzjazmem, skupiła się na odpowiedziach, niż na fakcie, że Jones skutecznie przedłużała wejście na podest.
Jeszcze nie wiem – odparła wprost – na razie pomysł mi sam wpadł do głowy, nad realizacją się nie zastanawiałam... aż tak – ale mimo to wiedziała, że plan mógł się powieść; wystarczyło tylko odrobinę pomyślunku, prób i wspierających pomysł ludzi. Materiały posiadała, więc kwestia środków odpadała. – Są dwie możliwości – gdy Finley stanęła na podejście, Nora zabrała się do pobierania miary, każdorazowo, nieśpiesznie, zapisując miarę w notesie tuż obok miary pobranej jakiś czas wcześniej. Nie, żeby w ten sposób kontrolowała kogokolwiek; to jedynie dawało jej pogląd na całościową sytuację, kto tył, a kto się głodził. Na szczęście wszystko jak na razie szło w porządku.
Transmutacja jest bardziej skomplikowaną, ale pewną opcją... druga jest prostsza, chociaż nie wiem na tyle praktyczna podczas występów – nienachalnie zmusiła dziewczynę do rozłożenia rąk i o ile przez moment przyszło jej do głowy, żeby połaskotać ją pod pachą, o tyle szybko powstrzymała się, zachowując profesjonalizm. Praca teraz, głupoty później.
Prostszym rozwiązaniem jest podwójna warstwa, która spięta w odpowiednim miejscu po szarpnięciu po prostu odkryje to, co jest pod spodem – wyjaśniła, ale nie wiedziała czy zrozumiale – to byłoby oczywiście mniej spektakularne; w przypadku transmutacji byłaby możliwość dodania ognia, czy mgiełki, chociaż nie sądzę, że zdążę na najbliższą okazję; to wymaga czasu, skupienia i ewentualnych konsultacji z kimś, kto lepiej się zna na tym niż ja – transmutacja to jedno, choć w tym przypadku bardziej w grę wchodziły już numerologiczne zawiłości.


go alone
my flower, and keep my whole lovely you; wild green stones alone my lover and keep us on my heart.
Nora Fletcher
Nora Fletcher
Zawód : charakteryzatorka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
get ready to unleash hell
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
https://i.pinimg.com/564x/e7/d3/7d/e7d37d08346e18fdd609380ea235b124.jpg
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9477-nora-fletcher#288762 https://www.morsmordre.net/t9895-kiedys-bedzie-sowa#299361 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f370-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-10 https://www.morsmordre.net/t9903-skrytka-bankowa-nr-2170#299562 https://www.morsmordre.net/t9898-n-fletcher#299381
Re: Kulisy głównej sceny [odnośnik]27.07.21 15:25
Z iście kocią manierą zrzucała swe drobne niedoskonałości z krawędzi istnienia, nieświadoma, iż te opadną na czyjeś barki w postaci obowiązku. Że nawet jeden mankament w prezencji, opóźnienie w reakcji danej, może stać się problemem dla tych, któryś nieśmiało zaczęła nazywać swoimi. A przecież to robiła właśnie Norze, kłopot, tej dobrej Norze, która zamiast jej wytknąć iście problematyczną naturę, próbowała przekonać, by dbała o siebie bardziej, kiedy w swym aroganckim przeświadczeniu Finnie sądziła, iż nikomu nic nie robi. Może powinna widzieć więcej, sięgnąć wzrokiem dalej niż wysokie cienie rzucane na ściany, niż koniec własnego nosa. Być bardziej empatyczna, wykazywać się zrozumieniem, którego większość zwykle była kierowana ku niej. Zmieni się, może nie teraz, nie natychmiast, ale z pewnością. Jakoś. Dosyć nieporadnie, ale zawsze. Ale dosyć już tego. I nieświadomego roztkliwiania się nad sobą, jak mała dziewczynka szukająca pociechy własnej i koniec tego całego rozciągania się. Mięśnie może nie rozgrzały się całkowicie, letnią temperaturą się chwaląc, ale już nie spały, gotowe na kolejne psoty, jakie blondyneczka zamierzała wykonać, jeśli tylko brunetka od niej sobie tego zażyczy.
- Cóż, jeżeli ten twój pomysł wydaje się do zrobienia, to pozostaje kwestia porządnego rozplanowania - uznała tę oczywistą oczywistość za oczywistość. Nie była w tym dobra, w takim planowaniu rzeczy poważnych. Zwykle wszystko działo się samo, czy to w tańcu, czy w życiu. Nad skomplikowanymi układami czuwały osoby bardziej wykwalifikowane, czyniąc z tancerki li jedynie narzędzie podległe ich woli, reszta cała nie istniała w zasadzie. A Fletcher? Fletcher zostawała w tym wszystkim sama od początku do końca. Jasne, były rozmowy, w jakim stylu powinno się tworzyć kostiumy, jaka była ich sezonowa tematyka oraz barwy, jakimi miały się wyróżniać, ale wykonanie całkowicie należało do niej i innych garderobianych. Od doboru materiału, po rodzaj szwu i zdobień. Dlatego też, chociaż artystka niewiele mogła pomóc, to chociaż gotowa była wysłuchać, zasugerować coś niepewnie zdając się ślepo na umiejętności przyjaciółki.
- A nie można połączyć obu tych efektów, tak by transmutacja była tylko od strony wizualnej? - zastanowiła się, posłusznie ręce rozkładając, nieco nieufnie popiołem spojrzenia sięgając drugiej dziewczyny - Tylko kwestia jak, zarówno pierwsza, jak i druga warstwa muszą się wyróżniać, a zarazem być od siebie różne. Ma to sens? Pewnie nie, ale mniejsza. Te zwiewne spódnice z tiulu, one wyglądają naprawdę pięknie przy obrotach, jednak nie są zbyt funkcjonalne przy gwiazdach oraz wyrzutach w powietrze. Nie wspominając w moim przypadku o kontaktach z ogniem - zastanawiała się na głos, ciemne brwi marszcząc - Ale miło byłoby taką mieć chociaż przez część występu, chociaż kiedy materiał na głowę ci opada to to strasznie niezręczne. I czerwony, sądzisz, że mogłabyś którąś część stroju zrobić w kolorze czerwonym? - dopytywała się. Była modelką, królikiem doświadczalnym, który pakował się chętnie w każdy wymarzony przez towarzyszkę eksperyment. Ale była też niewielką gwiazdką w cyrkowej plejadzie, więc wspaniale byłoby wyglądać dobrze w czymś, co się lubi. Nawet jeśli czerwień pasowałaby bardziej do naturalnego koloru włosów Jones.


Jak ja Cię obronię i po czyjej stronie
Stanąć mam dziś, gdy oczu wrogich sto?
Finley Jones
Finley Jones
Zawód : Tancerka Ognia
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

it's courage and fear
not courage or fear

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kulisy głównej sceny - Page 2 IYOfLg4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9481-finley-jones https://www.morsmordre.net/t9564-finleyowe https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f351-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-9 https://www.morsmordre.net/t9667-skrytka-nr-2188 https://www.morsmordre.net/t9568-finley-jones
Re: Kulisy głównej sceny [odnośnik]06.08.21 16:41
Rozplanowanie rozplanowaniem, wiedziała, że to nie była tylko podstawa, ale i klucz do sukcesu, chociaż w ostatnim czasie miała problem z zebraniem się do pracy. Pomysłów było dużo, pola do realizacji również, ale kiedy już przychodziło co do czego, odkrywała w sobie okropnego lenia. Na szczęście tylko na chwilę; nauczona ciężkiej pracy rzadko kiedy pozwalała sobie na momenty słabości i nic nie robienia, co być może powodowało poczucie wypalenia. Ale poczucie wypalenia powodowało teraz niemal wszystko; atmosfera wojenna w ogóle nie sprzyjała normalnemu życiu i rutynie. Skończywszy pobierać miarę, sięgnęła po skrzynię z próbnymi kolorami i rozmaitymi ścinkami materiałów.
Problem w tym, moja droga, że mój pomysł choć genialny, jest trudny do zrealizowania – przyznała, wygrzebując z pudła materiał w odcieniu kości słoniowej; gładki, połyskujący w świetle kulisów – moje doświadczenie numerologiczne nie jest aż tak rozwinięte, jakbym tego chciała, a mam przeczucie, że transmutacją go nie nadrobię w tym projekcie... musiałabym znaleźć kogoś, kto rozumie obie dziedziny i nie ukradnie mi pomysłu – nie sądziła, po pierwsze, że ktokolwiek by ten pomysł miał kraść a po drugie, że znajdzie kogoś "za frajer" i skorzysta z jego umiejętności, choć kto wie, może wystarczyło wierzyć? Przyłożyła materiał do bladej twarzy tancerki i zmarszczyła czoło.
Jasne kolory ci nie pasują; zlewają się z twoją cerą, przez co w świetle wyglądasz jak chodzący trup... ale jeśli dodamy trochę pieprzu... – wygłosiła niezadowolona sięgając już po chwili po połyskujący, złocisty żakard. W jej wizji kostiumy tym razem nie były bardzo ekstrawaganckie, właściwie były zapowiedzią nadchodzących świąt. Co innego lepiej wyglądało i przypominało świąteczną ozdobę od bieli i złota? – Tak, tak będziesz wyglądać jak księżniczka – złączyła oba skrawki i przystawiła do twarzy Finley, spoglądając na nią przez moment w milczeniu. Czerwień i blada karnacja, czemu by nie?
Mogłabym biel wymienić na czerwień, w zasadzie – odparła i jak zaproponowała, tak już po chwili trzymała w rękach oba odcienie. – Przyjmuję twoje uwagi o tiulowej spódnicy – gestem dłoni wskazała, że może zejść z podestu a sama chwyciła z powrotem szkicownik i na szybko naskrobała projekt kostiumu, który zrodził się w jej głowie przed paroma chwilami.
Myślisz, że mamy kogoś kto się zna na numerologii? – spytała; sama pewna nie była, tak samo nie wiedziała czy aby na pewno dobrze myśli i numerologia jest tu tak istotna, jak sądziła. Ale jak na razie nie kojarzyła, żeby robiono magiczne ubrania z pomocą samej transmutacji.


go alone
my flower, and keep my whole lovely you; wild green stones alone my lover and keep us on my heart.
Nora Fletcher
Nora Fletcher
Zawód : charakteryzatorka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
get ready to unleash hell
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
https://i.pinimg.com/564x/e7/d3/7d/e7d37d08346e18fdd609380ea235b124.jpg
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9477-nora-fletcher#288762 https://www.morsmordre.net/t9895-kiedys-bedzie-sowa#299361 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f370-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-10 https://www.morsmordre.net/t9903-skrytka-bankowa-nr-2170#299562 https://www.morsmordre.net/t9898-n-fletcher#299381
Re: Kulisy głównej sceny [odnośnik]08.08.21 14:08
Zostało im odebrane, wyrwane boleśnie oraz odrzucone precz, jak najdalej, jakby miało nie znaczyć już wiele. Zabrali im zarządcy cyrku, ci wszyscy co nad nimi spozierali surowym okiem słowo lenistwo z prywatnego słownika, nie godząc się, żeby mieszkańcy Areny na laurach spoczywali. I było to straszne, wierzyć, że niewiele dłuższy sen jest niejako buntu formą, która przerodzi się w następnie w bardziej wyczerpujący trening, jakby musieli odpracować każdą minutę spędzoną w słodkim niebycie. W swej arogancji Fin sądziła, iż podobny cios na Norę nie spada, że wcale ta zniechęcenia nie odczuwa, że dzielnie pochyla się nad zszywanymi materiałami, a kiedy uznaje, że łaska inspiracji już jej nie sprzyja, tak robi coś innego, jak mróweczka zaaferowana. Czy kiedykolwiek chciała uciec od tego? Od wysiłku, niejakiej rutyny? Blondynka ślepo wierzyła, że nie, że nie ma od czego, samolubnie siebie wynosząc na piedestał tej, która zniknąć czasem musi, by przetrwać jakoś te dni. Nawet teraz się nad tym nie zastanawia, kiedy przyjaciółka ściąga z niej miarę, snując w zaaferowaniu swoje plany.
- I odpowiedzi w książkach nie znajdziesz? - pyta się z wahaniem, bo sama weń się niezbyt zagłębia. Ale księgi są mądre, może one w sobie jakąś wskazówkę noszą - Naprawdę uważasz, że któraś z dziewcząt mogłaby coś podkraść? W zasadzie może, każdy chce tu błyszczeć. Szukałabym więc kogoś spoza cyrku... - ale nie znała nikogo, kto parał się zawodem krawcowej. Zresztą, skąd Nora mogłaby mieć pewność, że osoba spoza Areny również nie połasi się na jej projekt? Ciężko było przetrwać, teraz kiedy wojna odbiera wszystko, włączając w to poczucie bezpieczeństwa oraz godne źródło zarobku, a być może te bogate lady zapłaciłyby krocie za możliwość olśnienia innych podwójną suknią. One chyba miały jakieś zawody, żeby być lepszą od drugiej, jednak jak im to wychodziło...och! Może powinna zapytać Isabelle? Ona na pewno rozumiała więcej z tych salonowych gierek, wiedziała jaki sens mają, przecież sama brała w nich udział. Chyba. I przewraca zaraz Jones oczami, wargi wydymając. Jasne kolory pasowały jej, jak jeszcze brunetką była, ale w blondzie, pomimo różowych pasm rzeczywiście za blada była, niemniej Fletcher zdradzić to mogła delikatniej.
- Hej! Ten trup ma uczucia i nie godzi się na tak surową ocenę - burczy, a następnie trzepoce czernią rzęs długich - Och, czy to oznacza, że mam już na swojego księcia czekać? - zakpiła, śmiejąc się zaraz i ciesząc szczerze, bo zdecydowanie wolała objęcia czerwieni, niż bieli na skórze - Góra kostiumu w takim razie powinna być bogata, zachwycająca, ale nie dawaj zbyt wiele brokatu, jestem w szoku, że w ogóle go jeszcze posiadacie, odkąd nasze dziewczynki odkryły, jak pięknie błyszczy - dodała, wspominając o podniebnych akrobatkach z radością wtykających nosy w czyjąś własność. Dla nauki, powtarzały niewinnie, jednak Finnie widziała psotę czającą się w ich oczach. Blondynka kręci głową i z podestu zeskakuje, bezczelnie przez ramię zerkając na projekt.
- Pan Carrington się zna... - odpowiedziała powoli, w myślach ślizgając się po znajomych twarzach, które mogłyby pomóc. Ale jakoś niewiele ich było - Ale nie wiem, czy będzie zbyt dużą pomocą. Musiałabym wieści rozpuścić, bo sama nie kojarzę nikogo - przyznała dolną wargę przygryzając. Steffen był dobry w transmutacji, ale numerologia była ponad jego możliwości, dodatkowo, Fletcher musiałaby o runach słuchać. Tragedia.


Jak ja Cię obronię i po czyjej stronie
Stanąć mam dziś, gdy oczu wrogich sto?
Finley Jones
Finley Jones
Zawód : Tancerka Ognia
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

it's courage and fear
not courage or fear

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kulisy głównej sceny - Page 2 IYOfLg4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9481-finley-jones https://www.morsmordre.net/t9564-finleyowe https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f351-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-9 https://www.morsmordre.net/t9667-skrytka-nr-2188 https://www.morsmordre.net/t9568-finley-jones
Re: Kulisy głównej sceny [odnośnik]08.08.21 17:24
Nora cieszyła się z tego, gdzie była oraz tego, co robiła, bo wiedziała, że zarówno bez rodziców, jak i Areny w zaistniałych okolicznościach mogłaby pożegnać się z karierą i dachem nad głową. Miała wobec Carringtona – i cyrkowców – dług wdzięczności i chociaż pomimo ostatnich słabszych momentów, gdy myślała nad wyjazdem w nieznane z daleka od wojennego zgiełku, wiedziała, że nie mogłaby im tego zrobić. Jak na razie nie narzekała na swój los; miała co jeść, gdzie spać i co robić, spełniała swoje ambicje, a że nie były one opłacane jakoś wyjątkowo pozostawało zupełnie osobną kwestią.
Nie szukałam – przyznała – zresztą nie mam pod ręką zbyt wielu materiałów... i nie sądzę, że ktokolwiek z ekipy ma – centrum starała się omijać, zresztą nie sądziła, że biblioteka była czynna, ale mogła się mylić. Odkąd zamieszkała w Arenie starała się oddalać jak najrzadziej ze względu na swoje bezpieczeństwo, ale i też wrodzony introwertyzm, gdy spędzanie czasu w przyczepie wydawało się jej o wiele lepszym zajęciem niż rozmowy z ludźmi. Jak los pokazywał, ostatnie wyjścia na niewinny spacer kończyły się spotkaniem duchów przeszłości a potem bójką, więc dla dobra ogółu jak na razie zamierzała zawiesić swoje wojaże. To, czy się to uda pozostawało drugorzędną rzeczą. – Oczywiście, że tak; świat artystów jest niesprawiedliwy i talent znika tam, gdzie ktoś umie dobrze się sprzedać – burknęła – może ktoś już coś takiego wymyślił, ale przynajmniej ja się nie spotkałam z podobną kreacją; a chciałabym, żeby to wami się zachwycano niż kimś, kto ten pomysł ukradnie – dopowiedziała i podstawiła Finley pod nos naszkicowany pomysł projektu. Po szybkim pokazaniu gdzie będzie czerwień, gdzie złoto a gdzie ozdoby, podrapała się po głowie.
Brokat mam dobrze ukryty – szepnęła niby konspiracyjnie, nim przeszła do kolejnego pytania: – jak ci się podoba? – miała na myśli oczywiście kostium, który właściwie odróżniał się od poprzednich kreacji. Gorsetowa, bogato zdobiona w założeniu, góra, łączona z obcisłymi getrami a w talii pas, od którego schodził luźno tiulowy materiał, imitując sukienkę. Temat swojego pomysłu z łączeniem transmutacji i numerologii zbyła milczeniem; jak na razie nie był to żaden priorytet. Czas przymiarek dobiegał powoli końca, w związku z tym odłożyła szkicownik na stół i zwinnie posprzątała porozrzucane materiały, zerkając na towarzyszkę. – Napiłabym się herbaty – której najprawdopodobniej nikt nie posiadał.

zt


go alone
my flower, and keep my whole lovely you; wild green stones alone my lover and keep us on my heart.
Nora Fletcher
Nora Fletcher
Zawód : charakteryzatorka
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
get ready to unleash hell
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
https://i.pinimg.com/564x/e7/d3/7d/e7d37d08346e18fdd609380ea235b124.jpg
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9477-nora-fletcher#288762 https://www.morsmordre.net/t9895-kiedys-bedzie-sowa#299361 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f370-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-10 https://www.morsmordre.net/t9903-skrytka-bankowa-nr-2170#299562 https://www.morsmordre.net/t9898-n-fletcher#299381
Re: Kulisy głównej sceny [odnośnik]08.08.21 20:24
Nie powinni być zachłanni, czasem ma wrażenie, że dokładnie te słowa widzi zaklęte w oczach pana Carringtona. Mają dostęp do pożywienia, czasem wątpliwej jakości, ale ono wciąż jest, nie głodują jakoś szczególnie znacznie, zresztą dieta wciąż większość artystów w swych szponach trzyma, więc pewnie nie dostrzegają jakiejkolwiek różnicy. Posiadają dom, każdy swój własny, nawet jeśli jest on ciasny i trzeba go dogrzewać, a dach wagonu czasem przecieka. To jest, bezpieczny, nie słychać przy otwartym oknie krzyku pełnego boleści, a jedynie muzykę niosącą się od cyrkowych namiotów. Są otoczeni opieką, przed którą sami stronią, a przecież ta jest, nie grozi im nic, póki wykonują polecenia i nie wspominają nazbyt często o dniach wolnych. Tylko płaci się im tyle, co nic, za ten wysiłek włożony w każdy występ oraz ćwiczenia. Ale darowanemu smokowi nie zagląda się w zęby, co więcej, od takiego powinno się uciekać, dlatego Finnie nie zastanawia się, czy na święta dostaną jakieś drobniaki dla siebie, albo czy otrzymają więcej dni wolnego. Po prostu cieszy się, że może być, tak jak teraz tu z Norą, rozmawiać, snuć plany na nadchodzący sezon, kiedy inni mieszkańcy Londynu nie mają podobnego komfortu.
- Och - odpowiada tylko, a potem palcem wskazującym o prawy policzek stuka - Mogę dla ciebie sprawdzić, czy biblioteka jest czynna. Albo popytać w porcie, czy ktoś nie ma na zbyciu paru ksiąg, teraz jedzenie jest cenniejsze niż wiedza, więc wiesz, coś ci zorganizuję - zapewnia, wiedząc, ile musiałoby kosztować Fletcher próba, chociażby wszczęcia rozmowy z kimś nieznajomym, wypytanie się o coś, czego nie wiedziała, czy w ogóle szuka. Ale Finnie to załatwi, może gór nie ruszy, lecz postara się jakoś pomóc, wszystko byle Nora nie traciła swojego zapału.
- Nawet jeżeli ktoś stworzył coś podobnego, to jestem pewna, że ta kopia będzie niczym w porównaniu do twojej kreacji - oświadczyła pewnie, acz wahanie się lekkie do wnętrza wpadło. Nie miała zdolności artystycznych większych ponad sam śpiew, czy taniec z ogniem, nic co można było sprzedać na więcej, niż kilka minut pokazu, czy twórcy mieli naprawdę aż tak zażarte konkury? Trochę to przerażające, ale i odważne, biorąc pod uwagę, iż brunetka planowała dołączyć do tej bitwy o laury. Odbiera szkic, patrząc nań w zaciekawieniu. Gorset może boleć, ale to nic, z czym nie miała wcześniej do czynienia, sam pomysł wydawał się intrygujący.
- Mogłabym w tym zatańczyć, wygląda nieźle Norie - odpowiada, posyłając przyjaciółce ciepły uśmiech i śmiejąc się na wzmiankę o brokacie. Uda ci się, ma ochotę jej szepnąć, ale Finnie wie, że pewnych procesów nie należy przyspieszać. Dziewczyna prostuje się, dłoń do towarzyszki wyciągając - Moe ukrył resztkę czarnej, może na ładne oczy da nam trochę. Smakowa gorąca woda jest lepsza, niż sama woda - mówiąc to, pociąga artystkę za sobą, opuszczając namiot.

| zt


Jak ja Cię obronię i po czyjej stronie
Stanąć mam dziś, gdy oczu wrogich sto?
Finley Jones
Finley Jones
Zawód : Tancerka Ognia
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

it's courage and fear
not courage or fear

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kulisy głównej sceny - Page 2 IYOfLg4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9481-finley-jones https://www.morsmordre.net/t9564-finleyowe https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f351-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-9 https://www.morsmordre.net/t9667-skrytka-nr-2188 https://www.morsmordre.net/t9568-finley-jones
Re: Kulisy głównej sceny [odnośnik]08.04.22 1:28
7 marca 1958
To nie było łatwe.
Minęły prawie trzy miesiące od wypadku i prawie dwa odkąd przyszyto mu dłoń, wyciągniętą prawą rękę oglądał z uwagą, jakby brak blizn na jasnej skórze budził u niego tylko większą frustrację. Nie chciał o tym chyba zapominać. Chciał pamiętać. Chciał wiedzieć. Chciał żeby te uczucia już na zawsze przy nim pozostały. Były przecież już częścią niego samego. Na zawsze będą.
Cofnął się trzy kroki, spoglądając w górę, trapez wydawał się wisieć tak wysoko jak nigdy. Dwa miesiące przerwy to dużo. Więcej, niż kiedykolwiek. Czy dość, by zapomniał? Był pewien, że nie, jego ciało wiedziało, jak się poruszać - wróciły tylko psychiczne bariery, których nie potrzebował, które wzbraniały go przed działaniem. Trzymały w miejscu. Kazały opowiedzieć: nie potrafię.
Ale tak mówił już trzy razy, dzisiaj nie mógł, jeśli chciał tu zostać. Nie będą go tutaj utrzymywać wiecznie, wiedział to i bez ostatniej rozmowy, w której, nawiasem mówiąc, zakreślono mu to tak jasno, że jaśniej już się chyba nie dało. Musiał wrócić do formy. Musiał wrócić do występów. Musiał odnaleźć dawnego siebie, lecz nikt nie chciał zrozumieć, że dawny on umarł - a zmarli nie wstawali. Nie w ten sposób.
Arena była pusta: wszyscy dawno spali, był środek nocy. Czekał do tej chwili umyślnie, wyspał się za dnia. Szukał pory, w której nie napotka tu nikogo, nie chciał towarzystwa przy nieporadnie stawianych pierwszych krokach. Czuł wstyd i zażenowanie, niezadowolenie z własnego położenia, ale przede wszystkim lęk przed tym, co miało się wydarzyć. Ostrożnie wyciągnął przed siebie obie dłonie, jedna po drugiej, stawiając je na ziemi, pchnął stopą, odpychając się od ziemi i znalazł się na rękach, na ułamek sekundy, niezgrabnie opadając na drugą stronę. Czuł krew przelewającą się do głowy, nie znalazł równowagi, która pozwoliłaby mu wytrwać w tej pozycji dłużej niż chwilę.
Był zły. Coraz bardziej. Na siebie, na strażników z Tower, na świat. Był tak zły, że mógłby ich wszystkich pozabijać. Tak zły, że rzucił się przed siebie, raz jeszcze przenosząc ciężar ciała wpierw na ręce, potem na nogi, wykonując - bokiem - pełen obrót, nim stanął na nogi. A potem jeszcze raz. I jeszcze. Krople potu spływały z czoła na włosy, z nich rozlewały się wokół, ale nie przestawał, zapominając się w szalonym, zbyt szybkim i gwałtownym ciągu robionych gwiazd, po którymś razie złożył ramiona na piersi, przeskakując je bez pomocy rąk, gniew kumulując w kolanach zbyt mocno wybijających się z gruntu, wciąż to potrafił. Tylko dlaczego nie dawało takiej radości jak wtedy? Skąd była w nim ta złość, gniew, niechęć? Nie rozumiał sam siebie ani nie szukał odpowiedzi, przygotowywał się do tego dnia od tygodnia, ćwiczeniami w bezpiecznych i zamkniętych czterech ścianach wagonu, pompki, brzuszki, cokolwiek, co po wypadu mogło wzmocnić jego ciało. Unikał ćwiczeń wymagających większego obciążenia ręki - bojąc się przeciążyć, aż do teraz. Kiedy skończył, prześlizgnął się na bok, przysiadając z jednym ugiętym kolanem na arenie, kręcąc ze zrezygnowaniem głową. Czuł mały bol w nadgarstku, uniósł rękę ku sobie, obrócił ją parę razy, jakby bał się: że mogła i w tej chwili tak po prostu przegnić i odpaść, nie bacząc na nic, a na pewno nie na niego.
Nie przestawał budzić się z krzykiem. Nie przestawał bać się co rano - że budził się we śnie, a kikut na jego ręce pozostał zwykłym kikutem. Że to wszystko było tylko dającym okrutną nadzieję snem.
Wstał, wspierając się na zdrowej lewej ręce, upił łyk wody z przygotowanego skórzanego bukłaka. Zmęczył się samą rozgrzewką, skupiając się na niej zbyt intensywnie, ale prawdziwe wyzwania wciąż znajdowały się przed nim. Nad nim. Na górze.
- Niech to - mruknął pod nosem ze zrezygnowaniem, kierując się na słup przy arenie, jedynej drodze ku górze; trapez nie został zawieszony bardzo wysoko, ale  jednocześnie dość, by nie sięgnął go z ziemi. Sznurkowa drabinka ciągnęła go w górę, stopień za stopniem, coraz wyżej i coraz bardziej niechętnie, im dalej znajdował się od ziemi, tym silniejsze były szepty w jego głowie, że nie da rady, że już nie potrafi, że upadnie, ale tylko chwilę zajęło mu zawahanie: ile właściwie miał do stracenia i ile trzymało go wciąż przy życiu? Był dziś odpowiedzialny za więcej niż jedną osobę, liczyli na niego, lecz jeśli utraci Arenę - utraci przecież wszystko, co drogie sercu i wszystko, za co tak naprawdę pragnął walczyć. Cyrkowcy byli mu tak bliscy, że widział w nich własną rodzinę. Tą, która go wychowała i uczyniła tym, kim był dzisiaj. Chyba nie byli dumni, złodziej, tym tylko był teraz.
Ale czy na pewno powiedział już ostatnie słowo? Czy nie mógł jeszcze raz spróbować? Wzbić się do gwiazd jak kochał, zawalczyć o siebie i o skrawki świata, którego nie zabrali mu jeszcze oni?
Kiedy stanął na podwyższeniu, na podeście, poczuł, że jego nogi drżą, drżą ze strachu, po prostu nie patrz w dół, powtarzał sobie nieprzerwanie. To nie było łatwe. Ani stać tutaj - ani nie patrzeć w dół, choć jeszcze przed trzema miesiącami taka wysokość nie robiła na nim żadnego kompletnie wrażenia. Trapez znajdował się jakieś półtorej metra dalej, mógł do niego tylko doskoczyć. Przed wypadkiem robił to na okrągło, nie chciał nigdy dodatkowych zabezpieczeń, bo ich nie potrzebował. Ale teraz - teraz nic już nie było takie jak dawniej. I nic już chyba takie nie będzie nigdy. Wyciągnął przed siebie prawą dłoń, szukając skaz na jej nadgarstku; musiał jej zaufać, uwiesić się na niej, mając we wspomnieniach sny, w których ręka odpada, a on upada razem z nią, ginie od uderzenia z twardym podłożem.
Ale przecież nie miał już żadnego wyjścia. Już był na górze. Już był ledwie krok od tego ruchu.
W końcu skoczył - bez namysłu, odliczania, chcąc przełamać opór, bez salta, które towarzyszyło mu na tym etapie zawsze, palce wygięly się momentalnie, bez trudu odnajdując drewniany drąg, pamięć mięśniowa działała dobrze. Pozwalała wyłączyć umysł i podążać za instynktem, który sam znał dalszą drogę. Ale ręka bolała - prawa - ale lewa nie była w stanie utrzymać całego ciężaru ciała zbyt długo sama, odwinął się, by zahaczyć o drąg stopami o opaść głową w dół, kolejny podskok podwiesił zwis na zgięte kolana. Głowa zwisała w dół bezwładnie, włosy tworzyły wokół niej słoneczną koronę. Zajęło to przydługą chwilę, ale w końcu się uśmiechnął, skrzyżowane na piersi przedramiona pozwalały mu zachować zdystansowaną postawę. Nie chciał innej.  Nie, póki nie wróci do życia. Do zdrowia. Wisząc do góry nogami - na nogach, które były pewniejsze od zranionej ręki - powoli zaczynał przypominać sobie, dlaczego to kochał. Kochał ten stan, wolny od trosk i niedostępny dla większości, stan bezwładności.
Minęło kilkanaście minut, rozłożył ramiona przed siebie, wyciągając je jak najdalej. Czy to naprawdę była aż tak wysoka odległość, jaka wydawała się stamtąd, z daleka? Panikował i nie doceniał swoich możliwości, ramiona były daleko od ziemi Dawniej by jej sięgnął, jednym skokiem. Teraz - ze zrezygnowaniem wspiął się na trapez z powrotem, po rozbujaniu trapeza chwytając w dłonie jego chłodne łańcuchy. Wspiał się po nich w gorę.
Wkrótce stanął na drągu, zwinnie jak wiewiórka przeskakując na platformę, po której tutaj przeszedł. Pamiętał i potrafił, ale wciąż się bal.
Ile mogło minąć czasu, dni, tygodni, nim odnajdzie dawnego siebie? Ile nim odzyska wszystko to, co mu zabrali? Powinien był to wiedzieć, że oto wszystkiego nie odzyska już nigdy. Że odebrali mu to wszystko bezpowrotnie. Że to do nich czuł tę narastający gniew. Nie wrócił jednak na trapez - to było za mało - zsunał się drabinką z platformy z powrotem na dół, od dołu przyglądając się drewnianej konstrukcji. Był naprawdę wysoko i nawet tego nie poczuł. Ale to chyba jeszcze nie były postępy, na które czekał pan Carrington; wolnym krokiem, z opuszczoną głową, opuścił główny namiot, kierując się do wozów.
Na dziś już wystarczy.

/zt


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Kulisy głównej sceny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach