Wydarzenia


Ekipa forum
Wróżbiarski kącik
AutorWiadomość
Wróżbiarski kącik [odnośnik]06.02.21 17:24

Wróżbiarski kącik

"Wszystkie linie zagłębiają się w dolinie dłoni
w małej jamie gdzie bije źródełko losu
Oto linia życia Patrzcie przebiega jak strzała
widnokrąg pięciu palców rozjaśniony potokiem
który rwie naprzód obalając przeszkody"
Kącik mieści się w salonie, tuż przy oknie z widokiem na ścieżkę przed domem. Na to wszystko składa się stolik, przystrojony obrusem, świecami i kryształami - oprócz tego leży na nim kilka talii tarota, wahadełka oraz szklane kule. Do stolika przystawione są dwa fotele, a wokół leży pełno poduszek. Otaczają to wszystko półki z wieloma przedmiotami oraz książkami tyczące się wróżbiarskiej tematyki, zaś pod sufitem podwieszone są liczne zioła. Przy kołyszą się dzwonki wietrzne, które delikatnie brzęczą, nawet jeśli przez ramy przedziera się zaledwie przeciąg.


[bylobrzydkobedzieladnie]


A on biegł wybrzeżami coraz innych światów. Odczłowieczając duszę i oddech wśród kwiatów


Ostatnio zmieniony przez Julien de Lapin dnia 28.02.21 18:34, w całości zmieniany 3 razy
Julien de Lapin
Julien de Lapin
Zawód : poeta i wróżbita
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
je raisonne en baisers

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9230-julien-de-lapin#280581 https://www.morsmordre.net/t9250-walentyna https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f314-dolina-godryka-makowka https://www.morsmordre.net/t9251-skrytka-bankowa-nr-2157#281325 https://www.morsmordre.net/t9253-julien-de-lapin
Re: Wróżbiarski kącik [odnośnik]06.02.21 17:26
1.10

Wróżbita w Dolinie Godryka. Jeszcze tego im brakowało? Dobre sobie. W Dolinie była już ponoć jakaś jasnowidząca pustelniczka, choć Michael przegapił jej staż w Somerset. Mieszkał w okolicy dopiero od maja, a Wrzosowa Przystań i tak była odizolowana od samej Doliny i właściwie od wszystkiego.
Wilkołaki nie żyły w stadach. Ani nie mieszkały w ludzkich skupiskach.
Zignorował plotki o przybyciu do Makówki jakiegoś Francuza, jasnowidza, cudotwórcy. Po pierwsze, to nie jego sprawa. Po drugie, Julien de Lapin był tu ponoć od niedawna, nikt nie powinien siedzieć mu na głowie. Przybysze do Wielkiej Brytanii mieli wystarczająco dużo problemów i spraw do ogarnięcia w wojennej rzeczywistości. Po trzecie, Mike nie miał pieniędzy. Po czwarte, nie wierzył w takie... rzeczy. Znaczy, wierzył w przepowiednie, które dotyczyły spraw wagi światowej. Wojen, katastrof, takich tam. Ale nie życia konkretnych, zwykłych jednostek. Był aurorem, ale nikim specjalnym. Racjonalistą. Ba, był nawet mugolem - prawie. Jego ojciec by go wyśmiał.
A jednak - na dnie czarnej sakiewki obszytej srebrnymi gwiazdami (nić piekła leciutko, gdy jej dotykał - czyżby była srebrna? Nie, to bzdura. Ministerialnych urzędników nie stać chyba na takie kosztowności. To tylko świadomość kradzieży musiała go uwierać) pozostało trochę monet, a spiżarnia była na razie pełna. No i to podobno ktoś zaufany, ktoś, komu przydałaby się pomoc w stanięciu na nogi. Potencjalny sojusznik w tej wojnie. Może by tak uznać, że to jałmużna? Sąsiedzka przysługa, sąsiedzka wizyta?
Tak, tak będzie dobrze.
Udał się do Makówki wieczorem, nie mówiąc nic nikomu. Za bardzo by się wstydził.
Nie wziął sakiewki (zbyt podejrzana), tylko odliczone pieniądze.
Tylko jedno pytanie. Może poprawi mi humor. Może da mu choć odrobinę nadziei, bo cholernie potrzebował teraz nadziei.
Zapukał do drzwi, usiłując nie myśleć o tym, że zaraz zrobi z siebie idiotę.
-Pan de Lapin? - rzucił od razu. -Michael Tonks, jestem... właściwie sąsiadem. Znaczy, mieszkam na wybrzeżu Somerset i... słyszałem, że przyjmuje pan klientów? - to brzmi odrobinę mniej żenująco niż "słyszałem, że pan wróży?".
Opuścił dłoń, oczekując nadejścia gospodarza. Nie wiedział, jak sobie go wyobrażać, ale spodziewał się jakiegoś ekscentryka o rozbieganym spojrzeniu. Pewnie trochę szarlatana, ale jakoś to przeboleje.
Była jeszcze jedna sprawa. Od powrotu z Azkabanu nie znosił ciszy, szczególnie nocami. Czasem zdawało mu się, że wariuje, że słyszy dementorów i wilki. I głos w swojej głowie.
Zagłuszały go tylko głosy prawdziwych ludzi.
Przyszedł tu bardziej po rozmowę, niż po wróżbę.


na Azkaban rzucę w dowolnym momencie wątku (pod koniec)



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Wróżbiarski kącik 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Wróżbiarski kącik [odnośnik]19.02.21 3:45
Miły dzień spędzony w towarzystwie Botta utwierdził go, że nie mógł trafić lepiej z towarzystwem. Właściwie wszyscy byli nastawieni tak… przyjaźnie! Aż dziw go brał, że Anglicy mogli być, aż tak rozmowni, spodziewał się raczej mruków i odburkiwania, tak charakterystycznego dla młodego Lexa, gdy jeszcze byli w pierwszej klasie Akademii Beauxbatons. Pozytywnym zaskoczeniem były również starsze panie, spragnione uroku młodego Francuza, a także jego wróżbiarskich opowieści różnej treści. Nawet nie spodziewał się, że pani Spancer czy pani Montgomery, będą tak stęsknione za szeptaniem o układach fusów! Przez to wszystko Julien był bardzo pozytywnie nastawiony, a pukanie do drzwi zaledwie rozochociło jego duszę. Czegóż miał się obawiać? Dolina była jednym wielkim domem!
Kominek rozpalony w najlepsze, roznosił po domostwie ciepło przepełnione specyficznym zapachem brzozy i świerku, który strzelał w płomieniach. Zaraz za tym wznosił się dym białej szałwii, kopcącej się w porcelanowym naczyniu. A sam de Lapin? Kwieciste perfumy, otaczały go wiosenną aurą, jego ulubioną porą roku, kojarzącą się z nadejściem nowej nadziei. Anglia potrzebowała tego wsparcia, Zakon potrzebował nadziei, choć sytuacja nie jawiła się w najcieplejszych barwach.
Wróżbita przetoczył się pospiesznie przez korytarz, jak zwykle boso i bez kapci, zapominając o skarpetkach, które zdjął po wyjściu Botta. Rozchełstana, kwiecista koszula falowała z każdym jego ruchem, frywolnie wyzwolona ze spodni, które ledwo trzymały się na szczupłych biodrach Francuza. Biały podkoszulek, a właściwie bezrękawnik przebijał się swą bielą, pozwalając, aby kilka wisiorków cioteczki, zdobiących pierś jasnowidza wybijało się swym oryginalnym kształtem gwiazd i księżyca. Rozfalowane włosy wynurzyły się pierwsze zza drzwi, a zaraz za nimi cała reszta, włącznie z iskrzącymi oczami, gotowymi na przyjęcie kolejnego gościa.
- Bonsoir – uśmiechnął się ciepło, wpatrując się wprost w oczy przybysza. – Julien, po prostu Julien – zaoferował od razu przejście na imiona. Czyż tak nie było łatwiej? Burzyło to niepotrzebne, sztywne granice, często mącące odczytywanie symboliki wróżb. Klient? Wybornie!Oui, drogi Michaelu, przyjmuję każdego, kogo dusza potrzebuje zasięgnąć wiedzy z przyszłości, a czasem przeszłości! Zdarza się też tak, że niekiedy to teraźniejszość jest największą zagadką – wypowiedział teatralnie, delikatnie się kłaniając i wpuszczając swego klienta do środka domostwa. W tle rozbrzmiała muzyka z gramofonu o francuskich słowach i rytmach, sprawiając, że cały chaos Makówki wydawał się niezwykle pasujący do nowego właściciela. Salon, a właściwie cały dom rozświetlało światło licznych świec, drżących przy powiewach powietrza, wciskających się przez nieszczelny próg. Wszystko zdawało się nadawać mistycznego klimatu, a jednocześnie bardzo ciepłego i budzącego ogrom zaufania. A może to ten pocieszny krok, wprowadzający przybysza do środka? – Veuillez me suivre, zapraszam! – zawołał, kierując się przez korytarz do salonu, zaś potem wskazując na stolik, przy którym paliło się najwięcej świec, a także przepełniony był przeróżnymi wróżbiarskimi przedmiotami. – Być może zechcesz, Michaelu, pokusić się o skosztowanie melisy lub macierzanki? Mam też pokrzywę i kilka innych ziół, niestety brak mi kawy i herbaty, uprzedzając twe pytanie – przyznał się, przepraszając dzisiejszego gościa iście szczenięcym spojrzeniem.


A on biegł wybrzeżami coraz innych światów. Odczłowieczając duszę i oddech wśród kwiatów
Julien de Lapin
Julien de Lapin
Zawód : poeta i wróżbita
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
je raisonne en baisers

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9230-julien-de-lapin#280581 https://www.morsmordre.net/t9250-walentyna https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f314-dolina-godryka-makowka https://www.morsmordre.net/t9251-skrytka-bankowa-nr-2157#281325 https://www.morsmordre.net/t9253-julien-de-lapin
Re: Wróżbiarski kącik [odnośnik]19.02.21 6:09
Mimowolnie zmarszczył lekko nos. W mieszkaniu unosiło się multum zapachów, splecionych w ciężki i irytująco różnorodny dym: drewno, szałwia, ogień, kwiaty? Michaelowi aż zakręciło się w głowie. Zbliżała się pełnia, niedługo będzie miał nadwrażliwy węch, może już miał nadwrażliwy węch, może zawsze był nadwrażliwy. Nadmiar zapachów nie był dobry - upajał, rozkojarzał, osłabiał zmysły. Westchnął cicho i spróbował oddychać przez usta, ale to też nie pomagało. Mógłby przysiąc, że czuje w powietrzu smak tej cholernej szałwii.
Wreszcie z wnętrza domu wyłonił się gospodarz - młodziutki, czy nie nazbyt młody jak na wróżbitę? Może to oszust? Był dziwnie ubrany, ale wśród dźwięków francuskiego wokalu (Merlinie, czy to mugolska muzyka? Przynajmniej to sprawiło, że Michael poczuł się odrobinę bardziej jak w domu) ekstrawagancję łatwo było zwalić na francuską modę.
Mam nadzieję, że mnie nie oszuka - przemknęło Tonksowi przez głowę, ale od razu zrobiło mu się trochę wstyd. Był tutaj nowym przybyszem, mieszkańcem Doliny, sojusznikiem Zakonu. Mike chciał mu zresztą pomóc, tak, tak. Przy wystrojonym, choć bosym gospodarzu, auror poczuł się jakoś... nieelegancko. Przyszedł tutaj po pracy, we flanelowej koszuli. Wcześniej rąbał drewno, możliwe, że we flaneli utkwiły nawet pojedyncze drzazgi. Odruchowo przeczesał palcami we jasne włosy, mając nadzieję, że są czyste. Na szczęście, chyba tak. Dużo pracował fizycznie, ale mało się pocił.
-Michael, Mike. - z ulgą przeszedł na "ty", to spotkanie i tak było krępujące. -Z przeszłości? Tam.. też masz wgląd? - ożywił się nagle, ale zaraz umilkł, jakby sam się pohamował. Przez jego twarz przemknął jakiś cień. W przeszłości było zbyt wiele duchów, zbyt wiele bólu. Mama, Astrid, Olav, Cora, Sythia... Niektóre z tych zjaw splatały się z teraźniejszością, inne odeszły na zawsze.
-Przepraszam, nie znam francuskiego... - dodał, zakłopotany. Vejle me słico? -Oczywiście, proszę mi powiedzieć, jeśli to ja mówię za szybko... - dodał, artykułując słowa wyraźniej niż zwykle. Biedny cudzoziemiec w oku wojny, w oku cyklonu. Mike spędził w Norwegii tyle czasu, że nauczył się mówić przy Skandynawach wolniej, wyraźniej, bez nadmiernego protekcjonalizmu, ale tak, by zostać zrozumianym. Wiedział też, jak to jest być gdzieś obcym. Żmudnie uczył się norweskiego, by zapomnieć wszystkiego po powrocie do Anglii.
-Melisy, chętnie. Dziękuję. - ona ponoć uspokajała? Uśmiechnął się smutno na wspomnienie kawy. Kiedy znów będzie komukolwiek dane ją wypić? Komukolwiek, poza szlachcicami. Tacy Blackowie na pewno mają jej na pęczki w Londynie, przebrzydłe szuje. Ciekawe, czy odpalili trochę Sythii?
Nie, o niej nie powinien myśleć.
-To... jak to działa? - dopytał, zajmując miejsce przy stoliku i wiercąc się nerwowo. I ile kosztuje?



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Wróżbiarski kącik 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Wróżbiarski kącik [odnośnik]05.03.21 21:14
Uniósł lekko brew i zerknął z ukosa na postawnego blondyna, zastanawiając się, czy ten kiedykolwiek bywał u wróżbity. Karty potrafiły powiedzieć bardzo wiele – karty i inne cuda – względem przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Gwiazdy mogły rysować to, z czym się urodziliśmy, a drobne linie, przecinające skórę dłoni mogły definiować naszą osobowość. Posiadając wprawną zdolność interpretacji symboli, naprawdę można było dopatrzeć się ogromu w pozornie zwykłej rzeczywistości. Czy ktoś przywiązywał wielką wagę do daty, miejsca i godziny urodzenia? Bywało, że nie, a ta wiedza mogła wróżbitom i astrologom posłużyć za niebywały wolumin wiedzy o danej osobie. – Mike, przyszłość, przeszłość i teraźniejszość to jedno koło, które wciąż się toczy. Jeśli skupiasz się wyłącznie na jednym punkcie, wówczas nie widzisz reszty. Zaś gdy się oddalisz i obejmiesz wzrokiem cały ogrom tego koła, możesz spojrzeć na to gdzie byłeś, gdzie jesteś i gdzie będziesz – wyjaśnił dosyć enigmatycznie, zapraszając mężczyznę do wnętrza domostwa.
Proszę mi wybaczyć, zapominam się czasami. I nie musisz zwalniać, rozumiem wszystko, dziękuję – kiwnął głową porozumiewawczo, zastanawiając się, ile razy zdążył wpleść francuskie zwroty w wypowiedź.
Wrócił z dwoma kolorowymi filiżankami, w jednej z nich pływała rozdrobniona melisa, a w drugiej kwiecista macierzanka, raczej świeżo zerwana, może tego ranka? Usytuował żółtą filiżankę z szarobłękitnymi pieskami tuż przed Michaelem, zaś swoją – czerwono-fioletową w kwiaty – postawił po własnej stronie stolika. Słysząc pytanie, uśmiechnął się pod nosem, wiedząc już, że ma do czynienia z kimś, kto naprawdę nigdy nie wizytował u wróżbity.
Francuz opadł na fotel i wzruszył ramiona, przyglądając się twarzy mężczyzny. Szukał w zmarszczkach na jego twarzy symboli, które mogłyby powiedzieć mu cokolwiek więcej o nim, lecz ostatecznie poddał się, nie chcąc dłużej trzymać go w napięciu. – To zależy, na jaki rodzaj wróżbiarstwa się zdecydujemy. Możemy klasycznie zacząć od tarota, przeczytać pańskie dłonie, rozpisać tablicę astrologiczną, wyliczyć numerologię pańskiego imienia oraz nazwiska, a także daty urodzenia. To są zwykłe podstawy, ewentualnie możemy przelać wosk, jeśli nie uzyskamy konkretnych odpowiedzi – uśmiechnął się pogodnie, poprawiając różne talie kart stojące na stole. Odchrząknął nieznacznie po chwili i ujął w dłonie klasyczną talię, która zdawała się sama lgnąć do jego dłoni. Prędki ruchem obrócił nią kilkakrotnie nad pobliskim płomieniem świecy, tak aby oczyścić z negatywnej energii. – Osobiście proponuję tarota – oświadczył, chyba przejmując w tej chwili inicjatywę. – Dla ułatwienia, możemy zacząć od czegoś prostego, będziesz mógł zweryfikować, czy chcesz podążać dalej, dobrze? – zapytał, a jego dłonie już tasowały karty. – Michael Tonks… - mruknął pod nosem, spuszczając spojrzenie na karty. – Przeszłość, teraźniejszość i… przyszłość – nie mówił do dzisiejszego gościa, a do tarota, widocznie zaaferowany tym, jak karty przemykały pod jego palcami. Zerknął badawczo na Tonksa, a zaraz potem wrócił do kart, biorąc wdech, aby poprosić tarota o udzielenie mu odpowiedzi. – Przeszłość… – ledwo skończył wypowiadać prośbę, a jedna z kart wysunęła się od reszty, okręcając awersem do góry. Koło Fortuny, zalśniło swym wzorem, a młody czarodziej ustawił je na stoliku, przesuwając palcami bliżej Michaela, chociaż nazwa karty wciąż była zwrócona ku wróżbicie. – Teraźniejszość – mruknął i jak na zawołanie wyskoczył Paź Kielichów, na co de Lapin się roześmiał. Pokręcił lekko głową, widząc w karcie swój udział, lecz przeszedł do dalszego tasowania. – Przyszłość – wypowiedział pewniej, lecz tarot tym razem nie raczył odpowiadać tak prędko. Wróżbita przechylił lekko głowę, przygryzając dolną wargę, mrużąc jeszcze do tego oczy. Już przeczuwał, co się mogło święcić. Wtem z talii wypadł Diabeł. Julien wciągnął głośniej powietrze, układając ostatnią z kart obok reszty i odstawił talię na bok. Przez dłuższą chwilę przyglądał się trzem kartom, analizując ich symbolikę. Kim jesteś, Michelu? A może czym… Uważne zielone spojrzenie pomknęło na twarz Tonksa, zastanawiając się, czy… – Jesteś wilkołakiem – oświadczył bezceremonialnie, wskazując palcem na koło fortuny. – Szakal na kole. To, co ludzkie wznosi się, to co zwierzęce opada, będąc na kole, a koło wygląda jak tarcza pełnego księżyca, który zmusza do przemiany – odchrząknął. – Oczywiście, może to się wiązać również z pracą związaną z… podobnym cyklem. Zwątpiłeś w przeszłości, miałeś tyle obowiązków i trosk… Wzloty i upadki, sinusoida wydarzeń… – westchnął, szukając potwierdzenia w oczach swego gościa. – I ten symbol przemian… Mogłeś też zetknąć się z tym w przeszłości, co było… punktem zwrotnym w twoim życiu, chodzi mi o wilkołaki. Zwykle gdy pytałem o czyjąś przeszłość, ta karta wskazywała na wilkołactwo, stąd moja… konkluzja – wyjaśnił spokojnie, czekając na reakcję. – Kontynuować?


A on biegł wybrzeżami coraz innych światów. Odczłowieczając duszę i oddech wśród kwiatów
Julien de Lapin
Julien de Lapin
Zawód : poeta i wróżbita
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
je raisonne en baisers

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9230-julien-de-lapin#280581 https://www.morsmordre.net/t9250-walentyna https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f314-dolina-godryka-makowka https://www.morsmordre.net/t9251-skrytka-bankowa-nr-2157#281325 https://www.morsmordre.net/t9253-julien-de-lapin
Re: Wróżbiarski kącik [odnośnik]09.04.21 16:34
Nigdy nie był u wróżbity, a może powinien. Patrząc z boku na swoją przeszłość byłby wdzięczny za jakiekolwiek ostrzeżenie - od losu, od starej Cyganki lub młodego Francuza, od samego, doroślejszego siebie. Tylko, czy by posłuchał? I co właściwie by sobie powiedział? Nie jedź do Norwegii? Wtedy nie straciłby własnego życia, ale nie poznałby jednego z najlepszych przyjaciół. Może spóźnij się na tamtą akcję albo napisz kiedyś list do Olava, a może dowiesz się, że dawny przyjaciel jest żądnym krwi potworem?
Uniósł lekko brew, gdy Julien zaczął mówić coś o kole. Och, przecież obejmował wzrokiem tyle, ile mógł. Spędził długie tygodnie zastanawiając się, czy można było uniknąć tamtej tragedii, analizując każdy z czynników, który doprowadził go w tamto miejsce, od pomyłek w Hogwarcie po nierozsądne romanse.
-Czasem można oszaleć, patrząc tak na teraźniejszość i przeszłość. - wyrwało mu się, choć nie patrzył na koło tak, jak opisywał to wróżbita. Z zaaferowania zapomniał zupełnie o przyszłości - tak, jakby nie czekało tam już nic, zupełnie nic, poza wojną i wilczym wyciem. Może czasami miewał przebłyski nadziei - kilka miesięcy temu przy Hannah, której ciemne włosy i śliczny uśmiech zataczały koło z innego rodzaju przeszłością - ale nie potrafił sobie przypomnieć ostatniego. Na pewno zdarzył się przed aresztowaniem Just, przed Azkabanem, przed przemianą w świetle dnia.
Uśmiechnął się blado i skinął głową.
-Nie masz za co przepraszać. Sam mieszkałem w Norwegii, wiem jak to jest być w obcym kraju. - wyznał nagle, chyba ujęty uprzejmością chłopaka. Pożałował dopiero po sekundzie, bo przecież nie powinien zdradzać wróżbicie zbyt wiele o sobie. Na pewno używają takich informacji do fałszywych wróżb - nie, żeby podejrzewał nowego sojusznika Zakonu o takie wyrachowanie...
...ale w sumie podejrzewał każdego wróżbitę o pewnego rodzaju wyrachowanie. Ostatnio podejrzewał zresztą wszystkich o wszystko, co bywało niesamowicie męczące - ale na to nie zwrócił jeszcze uwagi.
Propozycje Juliena brzmiały... no, nie jak czarna magia, na czarnej magii się przynajmniej trochę znał. W każdym razie, nie mówiły mu nic. Poza "numerologią imienia i nazwiska", bo Tonks wiedział przynajmniej trochę o numerologii - ale nie wiedział, że tej racjonalnej dziedziny nauki używa się do wróżb. Zabrzmiało to nawet intrygująco, ale odpędził od siebie szczeniacką ciekawość i postanowił zdać się na...
-Zdaję się na ciebie i twoje doświadczenie. - zaproponował, niech już będzie ten tarot.
Bardziej niż na kartach, skupił się na obserwacji samego wróżbity. Nie znał się na dziwnych symbolach, znał się za to na ludziach. Jego uwadze nie umknęła dziwna reakcja na ostatnią kartę: najpierw wahanie, zanim jeszcze się ukazała, potem szybki wdech i... autentyczne zaskoczenie? Nie wiedział, na ile wróżbita gra, a na ile nie, ale ta reakcja wyglądała szczerze. Aż spuścił wzrok z twarzy Juliena i przeniósł na obrazek. Zamrugał, spoglądając na przyszłość, na symbol, w którym rozpoznawał diabła, którym straszyła go w dzieciństwie rodzina ojca. Nie znał się na tarocie, ale znał się na mugolskiej religii.
Zrobiło mu się jakoś chłodniej, a puste spojrzenie przeniósł gdzieś w dal.
Jesteś zdziwiony? Nie pamiętasz, ilu ludzi zabiliśmy?
Nie potrzebuję wróżbity, by wiedzieć co się dzieje z mordercami po śmierci. - odwarknął we własnej głowie wilkowi, choć przecież nie wiedział. Nie chciał wiedzieć. Nie chciał o tym myśleć. Zresztą, to pewnie kolejna sztuczka cholernego potwora, który zawsze budził się z cichym lub głośnym protestem gdy tylko Tonksa dopadały myśli samobójcze.
Z zamyślenia wyrwało go stwierdzenie, niedelikatne i bezpośrednie. Zawsze bolało tak samo. Jesteś wilkołakiem.
Skrzywił się mimowolnie i szybko powrócił przenikliwym spojrzeniem do Juliena. Na usta cisnęło się pytanie, "skąd...?", ale Michael szybko zracjonalizował sobie, że pewnie de Lapin ma doświadczenie w obserwowaniu ludzi, że pewnie coś go zdradziło. Blizn na ciele nie było widać pod koszulą, ale te na duszy czaiły się pewnie w rozbieganym spojrzeniu, podkrążonych oczach, pobladłej cerze. Wilkołaki, wyczerpane przemianami i codzienną egzystencją, mogły pewnie wyglądać dla postronnego obserwatora podobnie.
Julien mówił jednak o karcie, tak jakby ten głupi obrazek mógł mu powiedzieć więcej, niż mina samego Michaela. Dziwne.
-Zgadza się. - potwierdził krótko, odrobinę za chłodno. Powiedziałby coś więcej, ale odruchowo wycofał się w głąb siebie, jak zawsze, gdy mierzył się z tematem likantropii. Prościej było od niego uciekać - od ludzi, od wspomnień, od własnych myśli. -Proszę kontynuować. - poprosił, tym razem zbyt pośpiesznie, instynktownie pragnąc zmienić temat na jakikolwiek inny.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Wróżbiarski kącik 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Wróżbiarski kącik [odnośnik]16.04.21 15:34
Słowa o szaleństwie nieco zdziwiły młodego wróżbitę i zatrzymał przez to spojrzenie na dłużej, gdzieś między oczami starszego czarodzieja. – Szaleństwo to przyszłość – stwierdził niewinnie, a mając w głowie obrazy, które zsyłały mu wizje, to dziw mógł brać, że faktycznie jeszcze nie oszalał. Zaś słów o Norwegii nie skomentował, właściwie nie wiedział zbyt wiele o tamtym kraju, toteż nie mógł mieć sensownego porównania. Kojarzył literaturę i intrygującą mentalność, lecz na próżno było ciągnąć chyba o tym rozmowę.
Wróżbiarstwo było tym w czym de Lapin czuł się najswobodniej, wiedział więcej niżeli o literaturze, a symbolika przemawiała do niego silniej od słów. Uśmiechnął się na to, że Tonks postanowił zawierzyć mu wybór wróżby i „zdanie się na doświadczenie”. Natomiast ze swoją nikłą spostrzegawczością pod względem wszystkiego innego prócz symboli wróżbiarskich, nawet nie dostrzegał czujnych oczu aurora. Nie sądził, aby ktoś mógł uznawać go za szarlatana, przecież w Paryżu miał swoją renomę, to dlaczego tu miano go traktować inaczej?
Ponownie zawiesił na kilka chwil spojrzenie, gdzieś pomiędzy jasnobłękitnymi tęczówkami mężczyzny, zastanawiając się, do którego ze słów odnosiło się potwierdzenie. Nie chciał jednak w to wnikać, toteż postanowił po postu kontynuować swój monolog. – Mike… byłeś… jesteś – przemknął spojrzeniem na kartę Diabła, a zaraz potem wrócił do Koła Fortuny. – Stanowczy i skupiony w pracy, zaś niestały i… hm… porywczy w uczuciach. Niespójny, jak gdyby dwie natury – zwierzęca i ludzka, szastały tobą. Zmienny. – mruknął, przesuwając palcami po karcie, skupiając się w głównej mierze na kole. Krążył opuszkiem po okręgu, jak gdyby wyrysowywał nim myślodsiewnię, w której zaraz nurkował i raz po raz wynurzał, prawiąc aurorowi o jego przeszłości. – Hm… Miłość, która powiodła cię w nowy etap życia – mruczał pod nosem, a smutny ton wkradł się w głoski, zmieniając na chwilę temat. – Raz na wozie, raz pod wozem… Raz to ty nie dostrzegasz miłości, innym razem ona ciebie – westchnął, pochylając się bardziej nad stołem. – Niewątpliwie byłeś uwikłany w ciekawe oraz intensywne doświadczenia, a nawet, mogę tak rzec, przygody – przekręcił lekko głowę w zastanowieniu. – Najgorsze jest to Mike… – zaczął, podnosząc spojrzenie na błękit oczu Tonksa. – Że Koło Fortuny w zestawieniu z Diabłem, świadczy o tym, że twoja przyszłość, wciąż zależna jest od przeszłości – wyjaśnił, dosyć przejętym tonem. – Ryzykujesz i wkraczasz w niebezpieczne sytuacja, powtarzasz błędy. Jesteś zależy od… cykliczności i już nie mówię tu o wilkołactwie, a o uczuciach, sytuacjach, relacjach. Rządzą tobą namiętności, które trzymasz wewnątrz, wszak nie potrafisz dojść z nimi do porozumienia, aby wyjść z cyklu… znaczy, błędnych zachowań, nawyków i przykrych uzależnień – spojrzał ponownie w karty, zaciskając lekko usta, jakby naprawdę ciężko było mu mówić o tym co widział w kartach. Ołowiane wręcz westchnienie wydarło się z ust młodzieńca, a zaraz potem pokręcił lekko głową, jakby sam odmawiając sobie możliwości kontynuowania interpretacji Wielkiej Arkany. – Przejdę do Pazia… – stwierdził, jakby odrobinę przepraszającym tonem. –  C'est moi! – parsknął lekko. – Teraz, obecna teraźniejszość. Czasem zdarza się i bywa, że karty przedstawiają wizytę u mnie – wyjaśnił, chociaż uśmiech podejrzliwości przemknął po jego ustach. Bywał różnymi kartami, które odnosiły się do jego osoby, lecz Paź Kielichów był swoistą informacją dla niego, co może właściwie sądzić o nim wewnątrz jego klient. – Wyciągasz wnioski ze swojej przeszłości – wypalił nagle. – Lub wyciągniesz, bo dziś zasiałem w tobie ziarno wątpliwości. I dobrze, tak trzeba, to pozwala zrozumieć błędy – dodał, pewnym tonem, może nawet zbyt pewnym, jak na niego. Zaraz jednak uniósł przepraszające spojrzenie na Mike’a, a potem uśmiechnął się niewinnie. – Ale wiesz, nie można być dla siebie zbyt surowym, czasem dobrze cieszyć się z drobnych przyjemności – przemknął spojrzeniem po zmarszczkach, którymi czas zrosił lico aurora. – Hm… – mruknął, przenosząc dłoń nad Pazia. Zaburzenie psychiczne, o którym mówił Paź dosyć sensownie wiązały się z przeszłością Tonksa, lecz czy młody czarodziej chciał o tym mówić? Czy miał odwagę zasugerować to mężczyźnie, zacznie starszemu od siebie? – Michaelu… – zaczął, gdy jego mimika stała się poważniejsza. – Być może nie zdajesz sobie z tego sprawy, lecz uważaj na swoje zdrowie, dobrze? Szczególnie na… – westchnął. – Psychikę – wyjaśnił, zawieszając spojrzenie na karcie. Jak wiele był w stanie widzieć w symbolice? Ile mógł wyczytać o człowieku, błądząc zaledwie między symbolami odnoszącymi się do ogółu? Przez wiele lat zdążył nauczyć się już, że rzadko się mylił, płynęła w nim w końcu krew jasnowidzów. – Jeśli potrzebujesz porozmawiać… – zaczął, zerkając niepewnie na Tonksa. Jednak zaraz potem zamilkł, nie kończąc zdania, zamiast tego odchrząknął, poprawiając się na fotelu. Zerknął na Pazia, potem znów na Diabła, nie mógł nie dostrzec tej korelacji. Zresztą, cały rozkład wydawał się nawiązywać do siebie, jak zawsze, nawet pomimo ustalonych ram. – Obsesyjny i niezdrowy związek z pewną osobą lub… ewentualnie osobami, może dwójką, podobną i uwikłaną w diabelskie kajdany – stwierdził w zastanowieniu, przesuwając palcami po obu kartach, teraźniejszej i przyszłej. Zaraz jednak westchnął znów i oparł się o krzesło plecami, przykładając dłonie do twarzy, a następnie jadąc nimi do góry, odgarniając loki do tyłu. – Będziesz przejawiał tendencje autodestrukcyjne, wszak coś cię krępujechoroba tocząca twój umysł, Paź o tym mówi, a Diabeł potwierdza. Nie powiedział tego wprost. – Coś, co krępuje poniekąd twe ruchy, wywołuje… załamanie, problemy, uzależnienia… – kręcił głową, gdy to mówił, a jego dłonie opadły na stolik ponownie. – Przyszłość wydaje się malować swoiste uwiedzenie, a może nawet zniewolenie, jakąś walkę o władzę – zerknął niepewnie na Tonksa. – Może o władzę nad sobą, lecz jest to nierówne, wszak tak wiele pokus może spaść na twą drogę, Michaelu – w jego omszałym spojrzeniu rysowało się ewidentne zmartwienie. Bał się o mężczyznę, może nawet przerażało go to co widział i co mogło wstrząsnąć jego klientem. Może dlatego do niego przyszedł? – Nastąpią konfrontacje. Rozbudzi się w tobie gniew, zazdrość, chciwość, brak zahamowań… – jego głos lekko zadrżał, a może bał się Tonksa, gdy dostrzegł już to, co rysowały karty? Przełknął głośniej ślinę, zerkając za swoją różdżką, chociaż czy potrafiłby obronić się przed tak doświadczonym czarodziejem? Zaraz potem wrócił spojrzeniem do kart, aż wreszcie ponownie na aurora. – Będziesz pił, będziesz ulegał pokusom, zabraknie równowagi w twoim życiu, a tłumione przez tak długo emocje… znajdą ujście w gwałtowny sposób. Nie poszanujesz norm, Mike i skupisz się na cielesności, co sprowadzić może na ciebie kłopoty – mówił powoli, jakby starał się odnaleźć odpowiednie słowa. – Możesz wpaść w poważne tarapaty, Michaelu. Proszę, uważaj na to co robisz, co mówisz, co… nawet, a może przede wszystkim, co myślisz – niepewnie, jednak badawczo lustrował spojrzeniem lico starszego od siebie czarodzieja. – Nie igraj z ogniem – wyrzekł i westchnął, a potem jednym ruchem zgarnął karty, niemal natychmiast przenosząc je na tlącą się białą szałwię. Nie mówił nic więcej, lecz myślał, rozważał i badał tropy pozostawione przez karty. Wyjątkowo poważny i skupiony, a okadzający wszystko dym, snuł się wokół niego w tajemniczy sposób.


A on biegł wybrzeżami coraz innych światów. Odczłowieczając duszę i oddech wśród kwiatów
Julien de Lapin
Julien de Lapin
Zawód : poeta i wróżbita
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
je raisonne en baisers

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9230-julien-de-lapin#280581 https://www.morsmordre.net/t9250-walentyna https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f314-dolina-godryka-makowka https://www.morsmordre.net/t9251-skrytka-bankowa-nr-2157#281325 https://www.morsmordre.net/t9253-julien-de-lapin
Re: Wróżbiarski kącik [odnośnik]27.05.21 19:38
Cholerna likantropia. Michael po cichu liczył, że wróżbita zmieni temat i zacznie opisywać kolejne karty, czy jakkolwiek to działało, ale ten nadal uparł się na...
...zwierzęca natura?
Drgnął lekko, nie wiedząc, co począć z własnym wzrokiem. Chciał ostro spojrzeć temu szarlatanowi w oczy, obrażony - kto mówi ludziom takie rzeczy, tak bezpośrednie i...
...przykre?
Tyle, że nie mógł się obruszyć, nie tak szczerze. Przecież w głębi serca wiedział, że to wszystko prawda - bolesna i okrutna, którą uparcie starał się ignorować.
W dodatku rozmowa - całkiem niespodziewanie - wkroczyła na sprawy sercowe. Tonks gwałtownie poderwał głowę do góry, dosłownie mrożąc Juliena spojrzeniem.
Nie po to tutaj przyszedł, nie chciał o tym słuchać.
Jaka, do cholery, cykliczność? Zacisnął mocno usta, natychmiastowo czując wewnętrzny bunt. Nie było żadnej cykliczności, wszystkie relacje zostawił już dawno za sobą, albo same się zostawiły. Nie było żadnych uczuć, nie mogło być i już nigdy nie będzie.
Omal nie z a g r y z ł Hannah. Musiała pozostać w przeszłości, tak samo jak Forsythia, jak martwa Astrid, jak martwy Olav, jak...
...gdzieś w tym wewnętrznym monologu oderwał wzrok od Juliena i zerknął niecierpliwie na kolejną kartę, chcąc zmienić temat. Gdy wyliczał w myślach kolejne osoby, które zostawił gdzieś za sobą, patrzył prosto na Pazia Kielichów.
Zamrugał, bo przez ułamek sekundy poczuł się odrobinę spokojniej, ale potem w tą niejasną emocję wkradły się znajome macki niepokoju. Wziął głębszy wdech, nie zniżając się do odpowiedzi na to pieprzenie o cykliczności i zmuszając się do pozornego opanowania - Julien wreszcie przeszedł do Pazia, może ta karta...
C'est moi? Karta opisująca wizytę u wróżbity? To wszystko?
-To wszystko? - wyrwało mu się, zanim ugryzł się w język. Krótkie ukłucie rozczarowania, nonsens, czego ja się spodziewałem, to przecież iluzja, psychologia tłumu, nie miałby jak..., nieważne, po co on w ogóle myślał o sprawach, do których nie powinien był wracać.
Są osoby, o które bezpieczniej martwić się z daleka, postanowił twardo, beztrosko nieświadom, że jeszcze w tym samym miesiącu napisze list do Forsythii.
-Znaczy... tak, oczywiście, to teraźniejszość. - zmusił usta do uprzejmego uśmiechu i błyskawicznie wycofał poprzednie pytanie, mając nadzieję, że Julien już na nie nie odpowie.
Jeśli potrzebujesz porozmawiać...
Ale z kim?
Nie z Julienem, z mieszania we własne sprawy nieznajomych nigdy nie wynika nic dobrego.
Z Alexandrem tak, magipsychiatra... to logiczny krok, ale po wizycie w Azkabanie nie mógł spojrzeć mu w oczy. Wciąż pamiętał podszepty z więzienia. Lepiej... lepiej trochę z tym poczekać. Uśmiechnął się smutno i pokręcił głową. Z wdzięcznością, ale zachowując bezpieczny dystans. Została ostatnia karta, a Tonksa korciło, by przerwać Julienowi - robiło się bardzo niezręcznie, chciałby jak najprędzej zakończyć tą wizytę. To byłoby jednak bardzo nieuprzejme, a Michael chciał szczerze wesprzeć sojusznika Zakonu - szkoda, że ten zarabiał na chleb akurat kiepskimi przepowiedniami, praktyczniej byłoby zatrudnić kogoś do pomocy w budowie kurnika dla Kerstin, ale przecież to nie wina Francuza...
Nie przerwał zatem, nie chcąc, by sakiewka - do której już sięgał, pod stołem - zdała się jałmużną.
I pożałował.
O ile wcześniejsze słowa wydawały się niegrzeczne i bolesne, to te...
Wlepił w Juliena zszokowane spojrzenie i nagle zrobiło mu się bardzo, bardzo zimno.
Skąd on...?
Obiecałeś...
Przełknął nerwowo ślinę, nieświadom, że na jego twarzy odbiło się najprawdziwsze przerażenie.
Nie igraj z ogniem - czy to przestroga? Czy tamta obietnica była zbyt pochopna, czy źle ocenił cenę? Nie, nie źle, pertraktacje z potworem uratowały tamtą wyprawę, nie naraziły nikogo - Alexandra, Vincenta, Justine - na ryzyko, pozwoliły okiełznać wilczą naturę. Na razie.
Nie, nie na razie, już nie byli w więzieniu, poza pełnią nic już mu nie groziło. Julien nie mógł być tego świadomy, Tonks wciąż z dystansem podchodził do jego daru, ale... może potrzebował to usłyszeć. I posłuchać. Nie igrać z ogniem.
-Tą przyszłość... da się zmienić, prawda? - zagaił z pozorną beztroską, bo oczywiście, że się dało. Po prostu... utrzyma wilka w ryzach. Nie musi spełniać danej mu obietnicy, będzie się trzymał z dala od krwi, wszystko będzie dobrze - pomyślał prędko, choć wilcza natura zdawała sobie przecież sprawę z tych myśli, choć komuś perspektywa łamania obietnic bardzo się nie spodobała.
Obiecałeś mi odpowiedni czas i miejsce, jeśli się wycofasz, to sam je sobie wybiorę. - myśl rozbrzmiała w głowie gwałtownie, agresywnie, ostrzegawczo.
-To już wszystko, prawda? - a Michael zagłuszył tą myśl, zagłuszył Juliena, uprzejmie pytając, czy to już wreszcie koniec upiornego seansu.


rzucam na konsekwencje poazkabanowe



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Wróżbiarski kącik 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Wróżbiarski kącik [odnośnik]27.05.21 19:38
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k8' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wróżbiarski kącik Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wróżbiarski kącik [odnośnik]27.05.21 21:46
Wszystko? – uniósł brew, zastanawiając się jeszcze chwilę nad kartą. – Musiałbym ją… wyjaśnić, dobrać kolejną kartę, która wskaże mi coś więcej – wypowiedział tonem dosyć edukacyjnym. Chciał mieć zawsze pewność oraz jasność, że jego klienci całkowicie zdawali sobie sprawę, z czego brały się odpowiedzi. – Widzisz Mike, prawimy wszakże o szerokim wachlarzu zdarzeń twego życia, aby poprowadzić tę historię dalej, należy zadawać również kolejne pytania – bardziej precyzyjne. Jeśli jest coś, o co chciałbyś zapytać to śmiało – spróbował go ośmielić, a gdy jego wzrok opadł na mężczyźnie, wyprostował się nieco, wbijając w oparcie fotela. Czy powiedział coś nie tak? Jako wróżbita miał ciężkie zadanie interpretacji symboli, które mówiły własnym językiem. Stanowił tłumacza, przez którego mogły przemawiać, niemniej jednak było to o tyle ciężkie zadanie, że mógł coś opacznie zrozumieć, powiedzieć za dużo lub obrazić, nawet nie zdając sobie z tego najmniejszej sprawy. Odchrząknął nieznacznie, próbując znaleźć wygodniejszą pozycją, aby nie zapaś się pod surowym i oceniającym spojrzeniem mężczyzny. – Ja jestem tylko tłumaczem kart, jeśli powiedziałem coś nie tak, proszę mi wybaczyć – dodał, na powrót wracając do dalszych interpretacji. Wizyty u wróżbitów czasami bywały podobne do tych, jakie składa się lekarzowi – temu od ciała, jak i umysłu. Ale co z duszą? Nie zawsze najbardziej logiczna droga pozwalała znaleźć rozwiązanie. Mogła wieść na manowce – to oczywiste; droga mogła przysporzyć ból, cierpienie, ale ostatecznie była pewnym wyborem, na jaki się ktoś zdecydował. Najciężej jednak było zawsze podjąć ten wybór i dlatego tak wielu chciało dowiedzieć się czegoś więcej, odkryć, chociażby rąbek tajemnicy przyszłości, który pokaże wskazówkę, jaka naprowadzi na konkretną ścieżynę. Ludzie pragną słyszeć dobre rzeczy, chcą, aby dawać im rozwiązanie na tacy i to najlepiej takie, które przyniesie szczęście i pożytek. Co zrobić, aby ktoś się zakochał? Co powiedzieć, aby dostać odpowiednią pracę? Jak wygrać miliony galeonów? Trywialne odrobinę pytania, na które karty nie podadzą zadowalającej odpowiedzi, gdyż nie ku temu służą. Tarot przede wszystkim otwiera umysł i pozwala spojrzeć z innej perspektywy na żywot, odnajdując pewne schematy, jakich niedane było dostrzec wcześniej. Niekiedy przyszłość nie maluje się w złotych barwach i często zmienić tego nie można, a jedyną możliwością jest przygotowanie. Czym innym było zaś gdybanie – rysowanie z kart możliwej przyszłości i skutku, tam jednak pojawiało się tyle niejasności, że pod znak zapytania podchodził nawet byt konkretnych wydarzeń. Jak Julien miał to wyjaśnić komuś, gdy nawet nie uraczono go pytaniem w tej kwestii? Nie wiedział, co kryło się konkretnie w głowie wilkołaka, jednak jego pytanie, sprawiło, że smutek zalał omszałe oczy. Rosa wieczorna, godna zawodu nad samym w sobie światem. – Michaelu… Istnieje wiele dróg, jednak skutek może być taki sam. Wiele zależeć będzie od twego podejścia – zaczął powoli, zebrawszy ze stołu karty. – To czy wszystko, zależy od twej decyzji. Jeśli pragniesz rozwinięcia, któregokolwiek z podjętych tematów… mogę to uczynić – wyjaśnił, kładąc dłoń na piersi i delikatnie pochylając głowę w pokornym geście. Nie chciał sprowadzać nieszczęść w niczyje życie, jednak na horyzoncie grzmiała wojna i nie mógł niestety powstrzymać tak wielkiej zawieruchy. Wciągnął powoli powietrze, a potem wyprostował się delikatnie, odkładając przetasowane karty na bok. Nie każdy był gotów na takie rozmowy, na ciężar niesiony z obrazów finezyjnego tarota – ceną za wróżenie nie były pieniądze, a raczej to, co pozostawało później w głowie. Udręka, prywatny balast, mogący ciążyć bardziej, niżeli niewiedza.


A on biegł wybrzeżami coraz innych światów. Odczłowieczając duszę i oddech wśród kwiatów
Julien de Lapin
Julien de Lapin
Zawód : poeta i wróżbita
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
je raisonne en baisers

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9230-julien-de-lapin#280581 https://www.morsmordre.net/t9250-walentyna https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f314-dolina-godryka-makowka https://www.morsmordre.net/t9251-skrytka-bankowa-nr-2157#281325 https://www.morsmordre.net/t9253-julien-de-lapin
Re: Wróżbiarski kącik [odnośnik]27.05.21 23:35
-N...nie, nie ma potrzeby. - zdławił zawahanie i pokręcił smutno głową. Wachlarz wrażeń twojego życia, wyjaśnienie wróżbity wykluczało kolejne pytania. Nie chciał przecież spytać o swoje życie. Do ścieżek splecionych w przeszłości nie należy powracać, nie teraz, gdy rozplotły się nieodwracalnie. Wbrew pozorom, Tonks był uważnym słuchaczem i zwrócił - choć niechętnie - uwagę na słowa Juliena o cykliczności. Nie ma o co pytać, nie ma do czego wracać.
Wróżbita wyglądał pokornie, uprzejmie, niemalże smutno. Zniknęła pozorna arogancja z wcześniejszych słów, pozostało jedynie... przygnębienie.
Nawet karty mnie potępiają.
Czy w oczach Francuza czaiła się litość, czy tylko mu się wydawało?
-Ja... - czy chciał cokolwiek rozwijać? Nie, chyba nie chciał. Wspomnienia same biegły ku Azkabanowi, ku paktowi, którego już żałował, ku...
Drgnął nerwowo, uświadamiając sobie, że Julien może zobaczyć też to. A może już to widział? W swoich kartach, w swoich wizjach jeśli faktycznie był utalentowanym jasnowidzem, albo po prostu w spojrzeniu Michaela jeśli był bystrym szarlatanem obserwatorem?
Że jestem tchórzem i nie zrobiłem nic, gdy dementor na moich oczach...
NIE, nie chciał o tym myśleć - ale już za późno. Znów widział przed oczyma pocałunek dementora, choć z całej siły usiłował skupić rozbiegane spojrzenie na Julienie. Empatyczna twarz bruneta rozmywała się jednak przed oczyma, a Tonks byłby gotów przysiąc, że wokół robi się coraz zimniej i zaraz...
...Zaraz dopadnie go dementor. - pomyślał, szukając odruchowo różdżki, ale drżące dłonie napotkały jedynie przygotowaną sakiewkę.
Jeśli tu jest dementor, to ANI SIĘ WAŻ tu zostawać i bawić w bohatera...
Rozejrzał się panicznie, bo może jednak nikogo tu nie ma? Narastał w nim niemalże zwierzęcy strach, widział jedynie ciemność, a na dnie duszy czaiło się obrzydzenie do własnego tchórzostwa i coś jeszcze..;
-N...nie wiem, ile się należy, ale proszę... - gwałtownie, zbyt gwałtownie położył na stole przygotowane pieniądze i zerwał się z miejsca.
-Julienie, tutaj... jest tak zimno. - wymamrotał, zdając sobie sprawę, że brzmi jak wariat.
Znalazł wreszcie różdżkę i ścisnął ją w dłoni, powinien... powinien...
... nie potrafił sobie przypomnieć żadnych szczęśliwych wspomnień. Przed oczyma widział tylko tą kartę, Diabła. Wyglądał jak dementor.
Przestań, niech on sobie radzi, uciekamy stąd. - wilk, na równi z Michaelem, uwierzył w obecność zagrożenia, nie odróżniając rzeczywistości od własnych wspomnień. Ale tym razem nie miał nawet apetytu na chudego wróżbitę, chciał UCIEC.
I chyba wiedział, jak przekonać do tego nudziarza.
Michael cofnął się o krok, głowa mu pękała, i choć było tak cholernie zimno, to w skroniach czuł znajome gorące pulsowanie.
Spojrzał na Juliena z bezbrzeżnym przerażeniem, nie będąc w stanie wydusić już ani słowa poza szybkim:
-Abesio. - rzuconym zamiast pożegnania, to chociaż jeszcze potrafił, był aurorem - i tej myśli usiłował się chwycić, gdy zaklęcie wyrzuciło go w lesie za domem. Głowa eksplodowała mu bólem i potem pognał już na oślep, na nogach, jak najdalej - nie będąc pewien, czy jeszcze jest aurorem czy już w i l k i e m.

Mógł to za to zobaczyć Julien, z okna.




/zt, 25 obrażeń psychicznych : (

za zgodę Juliena Abesio bez rzutu (wątek prywatny)

K1 - dopada Cię potężna fala smutku, rozpaczy. Wspomnienia z Azkabanu wracają do Ciebie z wielką intensywnością, przypominasz sobie moment pocałunku; wilk pragnie wyjść z ciebie i znaleźć się z dala od twoich koszmarnych wspomnień, chce przejąć kontrolę nad tym, co się z Tobą dzieje lub uciec. Karmi się twoimi emocjami, walczy z Tobą. Powoli przegrywasz walkę ze swoją drugą naturą; rzucasz kością na przemianę i dostosowujesz się do wyniku zgodnie z mechaniką.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Wróżbiarski kącik 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Wróżbiarski kącik [odnośnik]27.05.21 23:35
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wróżbiarski kącik Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Wróżbiarski kącik [odnośnik]28.05.21 0:15
Nie był nigdy zbyt spostrzegawczy, gdy ktoś próbował mu wepchnąć kłamstwa, ukryć przed nim pewne reakcje. Sam był otwartą księgą i chciał w ludziach widzieć równie przejrzyście zapisane strony. Zawsze łatwiej było mu interpretować wróżebne symbole, niżeli reakcje i zachowania. Ludzie byli trudniejsi, zmienni – inni. We wróżbach istniała pewna pula, z której poeta mógł wyciągać wnioski, tak każdy człowiek był swoją własną loterią – emocji, przeżyć, zachować – która była enigmą. Podobną wydawał się mu sceptyczny Michael, którego losy wydawał się poznać poprzez karty, tak siedząca przed nim persona, w skupieniu lustrująca każdy oddech, wydawał się obca. Smutna odmowa zatrwożyła kruche serce młodego czarodzieja, a usta zwilżyło muśnięcie języka w dosyć nerwowym geście. Próbował powrócić wspomnieniami do wypowiadanych przez siebie słów, a zaraz potem upił ostatni łyk naparu ziołowego, który zaplątał się na stoliku. Spojrzał mimowolnie na układ mokrego listowia i zamarł. Pajęcze odnogi rozpościerały się po dnie, a zaraz obok sylweta klepsydry, wydawała się odliczać czas do cierpienia w formie wyrysowanego fusami krzyża. Nim jednak połączył puzzle na porcelanowej mapie filiżanki, jego gość rozglądał się w panice po malutkim kąciku. Co miał zrobić? Jak się zachować? Jedna panika wydawała się wywoływać drugą. Gwałtowny ruch i brzęk pieniędzy wbił jasnowidza w fotel, pozwalając zaledwie zielonemu spojrzeniu wędrować za nagłymi ruchami Michaela. – Zimno? – zapytał z lekka łamiącym się głosem. Całkowicie zaniepokojony, powoli położył dłonie, na stoliku i równie wolno spróbował się podnieść, aby przekroczyć barierę stolika i znaleźć się bliżej Michaela. Chciał podać mu koc, a potem zaprosić na kanapę, bliżej kominka, w którym miarowo strzelało palące się drewno. – Michaelu, cóż się dzieje? Spokojnie, zaraz… zaraz dam ci koc, chodź, usiądziemy bliżej kominka, aby ciepło… – urwał, dostrzegając sięgnięcie po różdżkę. Cofnął się raptownie, w przerażeniu lustrując ruchy aurora, aż wreszcie omal nie upadł na podłogę, gdy felerny podnóżek stanął na jego drodze wiodącej w tył. Wsparł się o półkę pełną wróżebnych bibelotów i nim cokolwiek więcej zdążył rzec, trzask teleportacji rozniósł się głośno po saloniku, aby podobnym dźwiękiem rozbłysnąć gdzieś dalej za oknem. Wróżbita prędko zasłonił okno i tylko delikatnie po chwili wychylił się, aby zerknąć na zewnątrz, cóż działo się pod leśnym progiem. Zdążył jedynie dostrzec sylwetkę niknącą w mroku. Osłupiały opadł na fotel i przetarł delikatnie czoło zroszone potem. Pierwszy raz spotkał się z taką paniką i reakcją… dlaczego Anglicy tacy byli? Oddychał głośniej jeszcze przez kilka dłuższych chwil, a zaraz potem popędził do drzwi, aby upewnić się, że były porządnie zamknięte.

| zt scared


A on biegł wybrzeżami coraz innych światów. Odczłowieczając duszę i oddech wśród kwiatów
Julien de Lapin
Julien de Lapin
Zawód : poeta i wróżbita
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
je raisonne en baisers

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9230-julien-de-lapin#280581 https://www.morsmordre.net/t9250-walentyna https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f314-dolina-godryka-makowka https://www.morsmordre.net/t9251-skrytka-bankowa-nr-2157#281325 https://www.morsmordre.net/t9253-julien-de-lapin
Wróżbiarski kącik
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach