Wydarzenia


Ekipa forum
Niech żyje sabat...
AutorWiadomość
Niech żyje sabat... [odnośnik]19.06.21 17:11
Niech żyje sabat...  Whisky
1948


Niech żyje bal….
Sabaty. Nigdy nie przepadał za tego typu zgromadzeniami towarzyskimi, nie wspominając już o licznych tańcach i rozmowach, które się tam odbywało. Był młodym mężczyzną żądnym przygód, w żadnym wypadku nie interesowały go tańce... Wolał smoki i Rezerwat, do którego umykał coraz częściej, chcąc zapomnieć o całym świecie. Niemniej jednak, musiał pokazywać się w takich miejscach, prezentować godnie noszone nazwisko i spełniać oczekiwania wszystkich. Nie przywykł do tego i zdawało się, że nigdy nie przywyknie. Najistotniejszym jednak było to, aby zrobić swoje i iść do przodu, a ten dzień w końcu minie, muzyka umilknie i będzie mógł liczyć na święty spokój. Odzyskanie równowagi było dla niego priorytetem, a w miejscu pełnym ludzi - zadaniem nie do zrealizowania. Był raczej cichym młodym mężczyzną, który zdecydowanie unikał tłumu.
Całe spotkanie trwało najlepsze, a on nie miał już sił uśmiechać się i udawać, jakim to spełnieniem jego marzeń jest ta cała impreza, a raczej uczestnictwo w niej. Alkohol robił też swoje. Dlatego zawinąwszy jedną butelkę wyśmienitego alkoholu, wymknął się drzwiami, szukając odpowiedniego miejsca. Do tego jednak trzeba było znaleźć odpowiednie miejsce, niekonwencjonalne rozwiązanie. I takim też sposobem trafił do jednego z pomieszczeń po drugiej stronie zamku, gdzie trzymano różne stare sprzęty i zaglądano tu zapewne raz, na ruski rok. Wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi i usiadł na jednym ze starych krzeseł. Polał sobie do szkła, rozkoszując się ciszą. Muzyka muzyką, ale zdecydowanie wolał ciszę i spokój.
No, przynajmniej do momentu, aż nie usłyszał dźwięku trzaskających lekko drzwi i nie przeniósł spojrzenia na Lorda Burke. Ale co on właściwie tutaj robił?
- Zgubiłeś się? – spytał, rozbawiony, patrząc na Xaviera, który stał przy drzwiach i w rękach trzymał butelkę alkoholu. – Ta kryjówka jest zajęta, ale znajdzie się tu jakieś wolne krzesło w drugim kącie. – dodał wskazując na parę krzeseł ustawionych niedaleko siebie, były… z poprzedniego zestawu, ale to nie miało w zasadzie znaczenia. Czyżby Lord Burke też nie lubił bali?



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Niech żyje sabat... [odnośnik]20.06.21 21:23
Można śmiało powiedzieć, że matka wręcz wypchnęła go z domu na to zbiegowisko. W żadnym wypadku nie był fanem takich imprez. Sabaty wydawały mu się bez sensu, to było bardziej da kobiet, żeby mogły się pokazać, pochwalić swoją urodą i w ogóle. Xavier już się nauczył, jeszcze w czasach szkolnych, że jego rodzina to pewnego rodzaju szare eminencje. Obserwują, zbierają informację, ale nie biorą czynnego udziału. Oczywiście wiedział, że matka za wszelką cenę chce żeby wziął ślub. Nie rozumiał czemu tak jej do tego śpieszno, miał 20 lat, właśnie rozpoczynał swoją karierę jako poszukiwać artefaktów, które były jego zamiłowaniem od lat. Nie potrzebował na razie żony, nie chciał na razie żony. Musiałby się wtedy poświęcić rodzinie, a on w tym momencie jedyne czego chciał to poświęcić się pracy, wyjechać gdzieś i zaszyć się na wykopaliskach.
Ale był tutaj, wśród tej całej szlachty, która czuła się jak w niebie kiedy on tylko modlił się żeby jak najszybciej stąd zniknąć. Nie miał tak naprawdę nawet do kogo gęby otworzyć. Panny były zajęte szczebiotaniem między sobą, kawalerzy rozglądali się za pannami, albo rozmawiali o rzeczach, które w ogóle nie zahaczały nawet o krąg zainteresowań młodego Burke'a. Żałował, że nie ma tu jego brata czy siostry, przynajmniej z nimi mógłby spędzić czas, bo z nimi czuł się najlepiej. Jednak był tutaj sam jak palec i nie wydawało się by miał w ogóle znaleźć tu jakieś towarzystwo.
Po kilku głębszych, w końcu zdecydował się zniknąć z radarów. Zawinął kelnerowi butelkę dobrej, a wręcz nawet wyśmienitej ognistej, po czym chyłkiem wymknął się z głównej sali. Nie znał kompletnie tego miejsca, nigdy wcześniej nie był, więc po prostu ruszył przed siebie w poszukiwaniu miejsca gdzie będzie mógł się w spokoju napić, a o odpowiedniej godzinie, żeby nie wzbudzić podejrzeń matki, wrócić do domu. Błąkał się tak dobre 15 minut co jakiś czas biorąc łyka z butelki, bo oczywiście w szale ucieczki, nie chwycił nawet szklanki. W końcu zatrzymał się przed jakimiś drzwiami, decydując, że to będzie jego azyl. Szarpnął za klamkę, zamek ustąpił i drzwi się otworzyły. Już miał wejść do środka, gdy zatrzymał się w pół kroku, widząc młodego lorda Rosiera siedzącego sobie ze szklaneczką na krześle. Zmierzył go wzrokiem na spokojnie, na dłużej zatrzymując spojrzenie na butelce i szkle, po czym uśmiechnął się lekko. Chyba, nie tylko on nie lubił takich spędów.
- W zasadzie to myślę, że właśnie się odnalazłem. - odparł uśmiechając się do mężczyzny, po czym wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi i zajął miejsce na krześle nieopodal Rosiera. - Niech zgadnę, atmosfera zrobiła się zbyt...balowa? - uniósł brew ku górze patrząc na niego przyjaźnie, mając nieodparte wrażenie, że się dogadają.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#292819
Re: Niech żyje sabat... [odnośnik]22.06.21 22:57
Z jednej strony czuł się zmuszany do obecności na sabacie, bo tak wypadało, bo co ludzie powiedzą…. Jego nie obchodziło specjalnie to, co kto sobie będzie gadać. Nie lubił licznego towarzystwa, a szczególnie nie takiego, które usilnie próbowało ciągnąć go za język. Nie czuł się w obowiązku, aby komukolwiek spowiadać się z własnego życia, a już na pewno nie takim, którzy pragnęli jedynie plotek i ciekawych kąsków. Wszyscy tutaj bawili się w obserwatorów i mieli najwięcej do powiedzenia. Mężczyźni debatowali między sobą o polityce i odpowiednich działaniach, kobiety organizowały konkurs, która jest bardziej wystrojona. Skąd brała się ta zawiść u płci przeciwnej? Każda kobieta była piękna i tylko to powinno mieć jakiekolwiek znaczenie. Takie rozmowy i gra pozorów była na dłuższą metę męcząca i nawet jeśli bardzo by chciał, nie potrafił się do tego przyzwyczaić.
Na szczęście znalazł azyl, w którym bezpiecznie będzie mógł dobrnąć do końca sabatu i wrócić do Chateau Rose, gdzie czekała na niego świeża pościel i kosz owoców przy łóżku. Więcej do szczęścia nie było mu potrzebne, no… może poza dobrym woluminem zawierającym informacje dotyczące smoków. Najpierw jednak musiał dotrwać do tego momentu, a na razie planował skorzystać z ciszy i spokoju. Nie na długo jak się okazało.
Właśnie się znalazł? Czyżby Xavier Burke też szukał swojego własnego azylu i ucieczki od tej imprezy? Najwyraźniej. Mathieu dokładnie lustrował go wzrokiem przez dłuższą chwilę i nawet przekręcił głowę w bok. Interesujące. Przecież Burke zawsze byli duszą towarzystwa!
- Od początku była zbyt balowa. – stwierdził, pociągając łyka alkoholu i przesuwając wzrok na Xaviera, ponownie. – Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja jestem fanem spędu miłośników plotek. – dodał. Nie chciał mówić na głos o prezentowaniu się jak klacze na wybiegu, żeby przypadkiem nikogo nie urazić, ale w jego oczach tak to mniej więcej wyglądało. Wystrojone panny na wydaniu miały prezentować się jak wyśmienite czekoladki w pudełku, byleby któryś kawaler zwrócił na nie uwagę. Jak dobrze, że ten problem kompletnie go nie dotyczył. – Mathieu – przedstawił się, żeby skończyć od razu z niuansami i innymi rzeczami, których wymagał od niej protokół.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Niech żyje sabat... [odnośnik]28.06.21 17:42
Należał do rodziny szlachetnej, do tej z długą przeszłością i pieczołowicie pielęgnowanymi tradycjami. U niego w domu nie było stwierdzenia "Nic na siłę", nie mógł sobie pozwolić by czegoś nie zrobić, bo po prostu nie miał na to ochoty. W dzieciństwie robił to na siłę, bo mu kazali, a nie dlatego, że go to bawiło czy chciał. Z wiekiem nauczył się obchodzić te zasady, niby robił, a niby nie, jednocześnie dobrze się przy tym bawiąc. Teraz, po prostu miał to w nosie. Były rzeczy, które robił tylko po to by mieć święty spokój. Tak jak pojawienie się tu dzisiaj. Tylko po to by matka przestała mu wisieć nad głową. Co nie zmieniało jednak faktu, że się męczył się okrutnie. Miał wrażenie, że ktoś mu nałożył kaganiec. Za każdym razem jak ktoś coś do niego powiedział albo usłyszał fragment rozmowy, która zdecydowanie była na poziomie dna i wodorostów, miał ochotę się odezwać. Naprawdę chciał powiedzieć niektórym zgromadzonym jak płytkimi i durnymi osobami są...ale nie mógł. Doszłoby do skandalu, ludzie by się poobrażali, ojciec dostałby list, nestor by osiwiał bardziej niż siwy już był, a matka by już zawsze wisiała mu nad głową.
Dlatego też zamknął się i uciekł, nie mogąc dalej tego znieść. No i trafił tutaj. Wcale nie narzekał, wolał to małe pomieszczenie niż tamtą wielką salę.
- Zdecydowanie. - zgodził się ze słowami Rosiera, po czym nie patyczkując się po prostu upił łyka z trzymanej butelki - Xavier. - skinął głową zadowolony z faktu, że nie tylko on ma dość tych wszystkich bzdur związanych z manierami i tytułami - Te bale i gale są totalnie bez sensu. Jedynie gadanie o niczym ważnym, szczebiotanie i licytowanie się czyja rodzina jest lepsza...i ta okropne wazeliniarstwo... - aż się wzdrygnął na samą myśl - Nie, zdecydowanie to nie dla mnie. Wolę wykopaliska niż brodzenie po kolana w śmietance towarzyskiej. - dodał po chwili kręcąc głową, po czym spojrzał na Rosiera przed sobą - Widząc ciebie tutaj, domyślam się, że chyba podzielasz moje zdanie. - uśmiechnął się lekko pod nosem.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#292819
Re: Niech żyje sabat... [odnośnik]28.06.21 18:08
Pięknie ujęte w słowa, należało to przyznać bez bicia. Wszyscy tam, w balowej Sali byli bezgranicznie sztuczki, szczebiotali zadowoleni, licytowali się i wchodzili sobie w niedozwolone miejsce, żeby się przypodobać. To powinno być karygodne. Sztukę należało oglądać w teatrze, a nie na balu, gdzie wszyscy robili wszystko, aby wyjść jak najbardziej nieskazitelnie. Lord trzymający małżonkę pod rękę, zachwycający się jej urodą, komplementujący jej najnowsze osiągnięcia w garncarstwie, który jeszcze dzisiejszej nocy wyrwie się z komnat swojego zamku i poleci do kochanki, zaspokoić swoje niepohamowane żądze. Ot, kwintesencja ułudy i kłamstwa, którym otaczali się tutaj dosłownie wszyscy. Mathieu znudziły się te zakłamane twarzy, szczebiotki, które po obróceniu się rozmówcy nie czekały nawet sekund, aby skomentować nietrafiony dobór kolor broszki, którą jeszcze kilka sekund wcześniej każda chciała mieć. Istny dramat.
- Najlepsze jest jak zachwycają się swoimi kreacjami, a chwilę później do innych mówią o bezguściu. – mruknął, pociągając alkohol prosto z butelki. Xavier miał rację, półśrodki typu szkło nie miały najmniejszego sensu w ich konkretnym przypadku. Widać trafił swój na swego i mogli sobie pozwolić na odrobinę luzu, większego niż standardowo. – Albo Lordowie, którzy z polityką niewiele mają wspólnego, ale za to mają najwięcej do powiedzenia. – zaśmiał się. Zachowywali się jak fani pewnej partii politycznej, którzy mieli klapki na oczach i potrafili robić tylko jedno. Z resztą. Bez znaczenia po której dokładnie stronie polityki się stało, zawsze kończyło się dokładnie tak samo – jedni byli cacy, inni byli be. Zawsze, od zawsze i na zawsze, a przynajmniej na to wyglądało. Nie urodził się jeszcze taki, co dogodziłby wszystkim.
- Jestem tu, bo nijak zostałem zmuszony. Matka nie dałaby mi żyć przez najbliższe…. Długo w każdym razie, o ile nie do końca życia. – mruknął, wywracając oczami i znów pociągnął z butelki. – Jakby od tego sabatu miało zależeć moje życie, dosłownie. – dodał, rozkładając bezradnie ręce. Co za ludzie.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Niech żyje sabat... [odnośnik]29.06.21 11:57
Dwulicowość aż kuła w oczy. Z jednej strony uśmiechy i odgłosy zachwytu, z drugiej uwagi na temat wyglądu, komentarze na temat fryzury i złośliwości odnośnie wysławiania się. Rzygał już tym wszystkim. Nie cierpiał takiego zachowania, miał ochotę podejść wtedy i dać komuś w pysk po prostu. Najgorsze w jego przeświadczeniu było to, że takie zachowanie na salonach było normą, nikogo oprócz jego i najwyraźniej Mathieu, to nie gorszyło. Dlatego uważał, że był naprawdę nietypowym Lordem, który wolał się zaszyć w gabinecie, albo wyjechać na wykopaliska i tam spędzać swój wolny czas, nie wśród zakłamanego tłumu.
- Oj tak, zdecydowanie. Nie ma nic gorszego niż wymądrzanie się na tematy, o których nie ma się bladego pojęcia. Aż się chce podejść do takiego i sprowadzić go na ziemię jednym słowem. - pokręcił głową, po czym ponownie napił się alkoholu z butelki, który już powoli zaczął na niego działać.
Po chwili roześmiał się cicho na słowa kolegi zbiega.
- Mam tak samo. Matka mnie wypchnęła za drzwi i zamknęła przed nosem. - pokiwał głową z rozbawieniem patrząc na Mathieu - Dokładnie! Moja tak samo, chyba jej naprawdę bardzo mocno na wnukach zależy i nie dopuszcza do myśli, że jakoś nie specjalnie mam teraz ochotę się żenić, a co dopiero panny szukać. Z resztą...wśród wszystkich zebranych tu dzisiaj panien nie ma totalnie żadnej, na której można by było oko zawiesić. - pokręcił głową ze zrezygnowaną miną. - Znaczy, oczywiście, są tu urodziwe panny, ale większość z nich jest pusta jak baryłka po piwie...nic ciekawego... - westchnął i rozejrzał się po pomieszczeniu w którym się znajdowali.
Nie było to może miejsce godne lorda, ale z pewnością było o wiele bezpieczniej i przyjemniej niż na sali pełnej fałszywości i wazeliniarstwa, którego on tak bardzo nie lubił, a wręcz tym gardził.
- Matki mają chyba to do siebie, że jak ich dzieci już są w odpowiednim wieku to chce im się wnuków do bawienia...a nam się nie koniecznie do tego śpieszy. - dodał po chwili wracając wzrokiem do swojego towarzysza.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#292819
Re: Niech żyje sabat... [odnośnik]01.07.21 10:59
Najwyraźniej trafił swój na swego. Prawdę powiedziawszy Mathieu i tak twierdził, że większość należąca do szlachty uważała w ten sposób, aby nie wypadało o tym mówić, bo szlachcie nie wypada tak wiele. Każdy był zmęczony teatrzykiem, a młodzi mężczyźni tacy jak on czy Xavier Burke znudzeni całym przedstawieniem szukali ucieczki. Trafili na siebie, najwyżej wzbudzą podejrzenia i będzie skandal, ale lepiej bawić się dobrze i zostać uznanym za skandalistę, niż szczebiotać jak idiota i udawać, Bądź co bądź dla niego to było oburzające, że ktoś został zmuszony, aby udawać przed całym towarzystwem. Ich matki tego nie rozumiały i zapewne nie zrozumieją.
- Marionetki….. – odpowiedział krótko na jego słowa, kiedy Xavier stwierdził, że żadna z panienek tu obecnych nie była odpowiednia. Wiedział, że zbyt wiele nie zależy od nich samych i maja ograniczone możliwości, jeśli chodziło o zachowanie czy ubiór, wszystko było pod dyktando despotycznych ludzi. Nie miały zbyt wielkiego prawa głosu, musiały udawać posłuszne i spolegliwe, a nie mogły zaprezentować swoich charakterów. Mathieu nie wyobrażał sobie wziąć za żonę kobiety, która będzie jedynie wytresowaną kukiełką, tańczącą jak przyszły mąż czy rodzice jej zagrają. Potrzebował kobiety z ogniem, żeby miała coś więcej do powiedzenia, a nie tylko….. elementu dekoracji. – Co w zasadzie nie jest ich winą. – dodał po chwili, pociągając z butelki solidną porcją alkoholu. Miał piękne kuzynki, nie wyobrażał sobie, żeby którakolwiek z nich mogła zachowywać się w ten sposób, ale i tak… gra pozorów musiała być, a show musiało trwać. Bez znaczenia czy z ich aprobatą czy bez niej.
- Moja nie ma parcia na wnuki. – stwierdził. Ileż on miał lat? Osiemnaście? Był definitywnie za młody na zakładanie rodziny, ale jako Lord Kentu musiał pokazywać się w takich miejscach. Matka chyba koniecznie wolała uniknąć sytuacji, w której Mathieu na trwałe utknie w cieniu Tristana i dlatego tak nachalnie próbowała przedstawiać go światu, żeby prezentował się godnie, jak to na Rosiera przystało. No cóż, on wolał ten cień, ale Diane totalnie nie była tym zainteresowana. – Na wnuki się znajdzie jeszcze czas. Ile Ty masz lat, że im się już marzy gromadka małych lordów i lady Burke biegających po Durham Castle? – zaśmiał się lekko i podniósł butelkę ku górze. – Wypijmy za to, żebyśmy w końcu zadbali o przyszłe pokolenia. – dodał wyraźnie rozbawiony i pociągnął z butelki. Przynajmniej teraz bawił się dobrze.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Niech żyje sabat... [odnośnik]06.07.21 16:38
Zamyślił się na moment nad jego słowami. Coś w tym było, kobiety w ich klasie społecznej mimo wszystko nie miały lekko. Mężczyźni mimo wszystko mieli o wiele łatwiej, na więcej im się pozwalało, mieli więcej swobody. Xavier to rozumiał, ale jednak gdzieś tam był nadal zdania, że jeśli kobieta tylko by chciała mogłaby w jakiś sposób uniknąć lub chociaż stosunkowo zmniejszyć kontrolę jaką nad sobą miała. Jego bliska kuzynka Primrose, która miała zaledwie 12 lat w tym momencie już pokazywała rogi i głośno mówiła, że nie da się zniewolić żadnemu mężczyźnie. Może nie dosłownie, ale takie mniej więcej miały wydźwięk jej słowa. Xavier czasami się z niej śmiał, ale jednocześnie jakoś tak wspierał ją w jej wyborach.
- Niby nie, ale jednak potrafią być kobiety, które nie dają sobą tak manipulować. - odparł kiwając lekko głową, po czym jeszcze przez chwilę zamyślony upił trochę alkoholu z butelki. - To nie tak, że moja ma parcie na wnuki. Rozumie, że w wieku 19 lat, raczej ciężko jest być ojcem, skoro ledwo co wkroczyło się w dorosłe życie. Bardziej chodzi jej o to, żebym mimo wszystko się jakoś ustatkował, bo przecież nic tak nie statkuje w szlachcie jak małżeństwo. - przewrócił oczyma i westchnął ciężko. - Ja to się na razie przymierzam do wyjazdu do Grecji. Zajmuję się artefaktami i mam naprawdę niezły trop, jeszcze podjęty w szkole, a teraz mam w końcu okazje czy sprawdzić na ile jest przydatny. - uśmiechnął się i oczy aż mu się zaświeciły na sama myśl.
Marzył o tym wyjeździe od lat. Chciał w końcu zakosztować dorosłości w pełni, chciał popełniać błędy i ponosić ich konsekwencje. Po prostu żyć pełnią życia, bez reguł i konwenansów nad głową.
- I to w każdy możliwy sposób. - dodał jeszcze od siebie trzy słowa do toastu, po czym uniósł lekko butelkę, stuknął nią lekko o butelkę swojego towarzysza i pociągnął z niej porządnego łyka.
Nawet się nie skrzywił. Zdecydowanie dzisiaj wypił już całkiem sporo, ale coś podejrzewał, że na tym się nie skończy.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.


Ostatnio zmieniony przez Xavier Burke dnia 07.07.21 14:52, w całości zmieniany 1 raz
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#292819
Re: Niech żyje sabat... [odnośnik]07.07.21 10:18
Kobieta powinna być pewna siebie i mieć coś do powiedzenia, być podporą dla męża, a nie jedynie głupią lalą, która będzie potakiwała i słodko się uśmiechała. Nie ma możliwości, aby Mathieu zaakceptował u swojego boku kobietę, która będzie zwyczajnie…. Nijaka. Nie mówił o bezczelnej dziewczynie, która będzie wtrącała się w rozmowy mężczyzn i notorycznie łamała wszelkie protokoły. Powinna brylować na salonach i mieć jak najwięcej słuchaczek, inne kobiety powinny ją po prostu podziwiać.
Zaszyli się w jakimś średnio intrygującym pomieszczeniu po to, aby rozmawiać o kobietach, matkach z wymaganiami przekraczającymi średnie krajowe i….. no właśnie. Mathieu upił solidnego łyka, śmiejąc się przy tym z własnej głupoty chyba. Mogliby porozmawiać o dziewczynach z Wenus, które Rosier niedawno odwiedził po raz pierwszy. Mogliby porozmawiać o smokach, używkach, czymkolwiek, a rozmawiali o tym, jak ich matki dążą do ich szybkiej żeniaczki i posiadania licznego potomstwa.
- Wolałbym pojechać na smoczą wyprawę do najbardziej niedostępnych terenów na świecie niżeli teraz decydować się na posiadanie żony. – stwierdził rozbawiony. Naprawdę, wolałby wsiąść na statek i popłynąć w nieznane, aby w trudnych warunkach, podlącej pogodzie, z wieloma przeciwnościami losu zmierzyć się ze smokiem i sprowadzić go do Rezerwatu. To zdecydowanie o wiele bardziej przyjemne, niż branie sobie żony w wieku nastu lat. Miał jeszcze czas i nie zamierzał zmieniać zdania w tej kwestii. Na żonę i dzieci przyjdzie jeszcze pora.
- Czym się zajmujesz? – spytał zaraz po solidnym hauście alkoholu. Nie znał Lorda Burke, niewiele mógł na jego temat powiedzieć, więc wypadałoby się dowiedzieć czegokolwiek sensownego. Bądź co bądź, skoro już pili ze sobą, to powinni też porozmawiać bardziej otwarcie. – Poza pokątnym piciem na sabatach, oczywiście. – mruknął i dość chwiejnie pociągnąć ponownie z butelki. Wypił dużo, a teraz w dobrym towarzystwie wlewał w siebie jeszcze więcej, co w zasadzie było mu na rękę. Nie chciał wracać na główne sale tej imprezy, nie chciał siedzieć z tymi wszystkimi ludźmi i silić się na chęć rozmowy z nimi. Nie rozumiał potrzeby asymilowania się i uspołeczniania, ani tego, że dla większości taki imprezy były najważniejszą w życiu rzeczą. Po co to... Nie potrafił dostrzec w tym krzty sensu.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Niech żyje sabat... [odnośnik]07.07.21 16:26
- W tym wieku wszystko jest ciekawsze niż ożenek. - pokiwał głową zgadzając się z nowym kolegą.
Takie było zdanie i raczej szybko go nie zmieni. Świat stał przed nim otworem, miał tyle możliwości. Owszem, wiele drzwi otwierało się na sam dźwięk jego nazwiska, ale on nie zawsze chciał z tego korzystać. Nie chciał by wszystko było załatwiane tylko przez to, że pochodził z rodziny szlacheckiej. Chciał by jego imię było znane z tego co potrafi, a nie z nazwiska.
Pokręcił głową chcąc na razie odgonić od siebie te myśli. Nie chciał sobie teraz zawracać głowy takimi rozmyśleniami, bo nie miało to sensu.
- Smoki mówisz? - uniósł brew ku górze i pokiwał głową z widocznym uznaniem - Nigdy nie widziałem smoka na żywo. Tyle co uczyłem się o nich w szkole, ale na sucho raczej tylko. Uważam je za bardzo fascynujące stworzenia, ale na pewno ty, jako Rosier możesz mi o nich opowiedzieć o wiele więcej niż nauczyciel. - spojrzał na niego znacząco, a po chwili roześmiał się na jego słowa - Pokątne picie na sabatach to moje małe hobby. - powiedział rozbawiony i upił spory łyk alkoholu - Nie mogę powiedzieć, że jestem, ale przymierzam się do zostania badaczem artefaktów. Fascynują mnie te wszystkie przedmioty i ich właściwości. Zwłaszcza te starożytne, niektóre mają takie właściwości magiczne, że moglibyśmy przenosić góry, przywracać ludzi do życia, uleczać nieuleczalne choroby...chce je wszystkie odkryć i zbadać. - powiedział z dumą wymalowaną na twarzy, a oczy aż mu błyszczały na samą myśl o tych wszystkich artefaktach.
Odkrył w sobie to zamiłowanie do tych starych, dla wielu osób nic nie wartych, rzeczy jeszcze w szkole. Spędził godziny w bibliotece, garbiąc się nad księgami o nich traktującymi, chłonął każde słowo, połykał każde zdanie, wszystko dokładnie zapamiętując. Przede wszystkim fascynowały go artefakty starożytnych bogów.
- A ty? Smoki i kariera smokologa? - spytał spokojnie uśmiechając się do niego przyjaźnie, po czym upił kolejnego łyka alkoholu.
Trunku ubywało, a pragnienie nie malało. Zwłaszcza teraz kiedy prowadzili całkiem ciekawą rozmowę.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#292819
Re: Niech żyje sabat... [odnośnik]09.07.21 20:01
Nie każdy miał okazję doglądać smoki, a Mathieu jakby nie patrzeć wychował się wśród nich. To w pewnym sensie dziedzictwo, scheda po ojcu, którą w dorosłości przejmie. Teraz najważniejsza była edukacja i Diana powtarzała mu to na każdym kroku, chcąc jednocześnie ukierunkować go bardziej w stronę żeglarstwa, wszak jej linia rodowa – Traversowie – parali się tym od wielu, wielu lat. Niestety, jedynak miał w głowie tylko jedno marzenie i wiązało się bezpośrednio z tymi niebezpiecznymi stworzeniami. Nawet jeśli Diana bardzo tego nie chciała, w końcu w ten właśnie sposób straciła męża, a Mathieu stał się półsierotą. Zawsze jakiś dobry powód.
- Smoki są naprawdę wspaniałe, wpadnij kiedyś do Rezerwatu…. Tylko daj znać wcześniej sową, nie zawsze można mnie zastać…. – stwierdził, pociągając z butelki. Prawda jest taka, że jeszcze oficjalnie smokologiem czy nawet pracownikiem Rezerwatu Albionów Czarnookich nie był, ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby patrzył ludziom na ręce i pomagał jak mógł. Gdzie indziej mógłby nauczyć się tak dobrze pracy ze smokami jak nie w miejscu docelowym swojej pracy. Pociągnął znów z butelki. Czas na głębsze poznawanie się, pomimo solidnego szumu w uszach. Nie był aż tak wprawiony w piciu alkoholu, na razie było to raczej symbolicznym zjawiskiem, ale wyraźnie się rozkręcał.
- Artefakty? Uh, kompletnie się na tym nie znam, ale brzmi naprawdę fascynująco. – przyznał po wysłuchaniu słów Xaviera, który opowiadał o swoich planach i przyszłości. Naprawdę brzmiało to dobrze, musiał przyznać, na pewno było ciekawe i ekscytujące jednocześnie, w końcu nie wiadomo jaką magię mogły skrywać niektóre przedmioty. Każdy robił to, co lubił i uważał za słuszne, ale najważniejsze w życiu jest to, aby mieć swoje pasje, rozwijać je i pielęgnować.
- Smoki i kariera smokologa. – powtórzył po nim i oparł na moment głowę na ręce. Powoli robiła się ciężka. – Jak ojciec. Matka wolałaby, żeby pływał flotą Traversów, bo to jej zdaniem bezpieczniejsze…. Kłóciłbym się. Od dziecka pasjonują mnie smoki, a mój ojciec umarł robiąc to co kochał. Nawet jeśli miałbym zginąć. – dodał jeszcze z lekkim rozgoryczeniem w głosie. Nie ważne, że Anselme poniósł śmierć. Mathieu spełni pewnego dnia jego marzenie i Rezerwat zamieszka Opalooki Antypodzki,, właśnie ten który pozbawił jego ojca życia.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Niech żyje sabat... [odnośnik]11.07.21 13:45
Jedne rodziny szlacheckie miały jakieś swoje specjalności, inne nie koniecznie. W przypadku ich rodzin te specjalności były. Rosierowie zawsze byli kojarzeni ze smokami i to właśnie męscy potomkowie przeważnie się nimi zajmowali. W sumie nie znał chyba Rosiera, który by się smokami nie zajmował. U niego w domu zajmowano się przeważnie tym co zakazane. Burke’owie mieli opinie taką, a nie inną, a co jest najzabawniejsze nigdy jej specjalnie nie zaprzeczali. Zajmowali się handlem wszelakiego rodzaju, ale jednak zawsze rzeczy mroczne i często zakazane były ich głównym tematem zainteresowania. Artefakty, używki, czarnomagiczne przedmioty to był ich konik.
- Smoki to niesamowite i majestatyczne stworzenia. – pokiwał głową z uśmiechem na słowa nowego kolegi, po czym upił spory łyk alkoholu, którego smaku już powoli przestawał czuć.
Zdecydowanie ilość jaką dzisiaj już w siebie wlał była naprawdę spora. Chyba sam się nawet nie spodziewał, że tyle może wypić. Nie był wprawiony w takich alkoholowych wojażach, ale skoro miał tak dobre towarzystwo…
- Z chęcią wpadnę. I tak, zdecydowanie wolałbym mieć mimo wszystko przewodnika i nie zostać zjedzonym przez któregoś ze smoków. Moja rodzicielka byłaby zrozpaczona gdyby do tego doszło. – odparł rozbawiony.
To by dopiero było. „Młody lord Burke zjedzony przez smoka w rezerwacje Rosierów”, oj już widział te nagłówki w gazetach i mimowolnie zaśmiał się pod nosem.
- Nie każdy lubi zajmować się artefaktami. Często wiąże się to z pracą w brudzie, mało komfortowych warunkach i braku luksusów. Tak naprawdę to trochę jak zajmowanie się smokami, tylko artefakty nie zioną ogniem. Ale nie zmienia to faktu, że można również czasami przepaść bez śladu podczas ich poszukiwań. – odparł spokojnie na moment zamyślając się i wpatrując się w swoją, do połowy już wypitą butelkę Ognistej. – Czy ja wiem czy to mniej niebezpieczne zajęcie? Morze bywa zdradliwe… w każdym razie, mój drogi kolego, najważniejsze to mieć pasje i marzenia i dążyć do ich realizacji. – wskazał na niego palcem, jednocześnie trzymając w tej samej dłoni butelkę.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#292819
Re: Niech żyje sabat... [odnośnik]18.07.21 11:42
Przewodnika w Rezerwacie można było zastać i bez tego, ale jeśli Lord Burke chciał kogoś naprawdę wyjątkowego powinien poczekać na Mathieu. Młody Lord Rosier był wręcz wrośnięty w Rezerwat, był jego drugim domem i Mathieu nie wahał się używać tego stwierdzenia. O smokach zamieszkujących ziemie Kent wiedział dosłownie wszystko, a każdy z Albionów był mu równie bliski jak przyjaciel. Smokologia była jego pasją, życiową drogą, którą zamierzał podążać i nawet przez myśl nie przeszłoby mu, że mógłby zejść na inną ścieżkę i zmienić zdanie. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę.
- Na teren Rezerwatu nie wchodzi się ot tak, także… nie musisz się obawiać, że wylądujesz tam bez przewodnika. – zaśmiał się lekko, tym bardziej słysząc o rozpaczy matki Lorda Burke, która z pewnością byłaby ogromna, gdyby smok zjadł zwiedzającego. Takie wypadki raczej nie miały miejsca, nie przypominał sobie, aby którykolwiek z Albionów posilił się osoba odwiedzającą, ale zawsze może być ten pierwszy raz.
Każdy zawód był na swój sposób niebezpieczny, zależy w jakich kategoriach rozpatrywane byłyby ów niebezpieczeństwa. Mathieu z pewnością nie bagatelizował trudów czyjejś pracy, może też nie doceniał jej jakoś specjalnie. Niemniej jednak, nie wywyższał zawodu smokologa poza cokolwiek innego, wszystko uwarunkowane było zainteresowaniami i w pewnym sensie marzeniami. On marzył o pracy ze smokami, Xavier mógł uwielbiać artefakty i babranie się w brudzie w ich poszukiwaniu.
- Zniknąć bez śladu może i będąc bez pracy. - stwierdził wyraźnie rozbawiony całą rozmową. Niektórzy lubili znikać bez śladu, inni zaś ryzykowali zbyt wiele, aby dotrzeć do własnego szczęścia i również zdarzały im się zniknięcia. Ktoś politycznie niewygodny, ktoś mający za dużo do powiedzenia... Nawet jeśli czasy były bardzo wygodne, w świecie czarów zniknięcia się zdarzały i nie mowa tu o teleportacji.
- Wytłumacz to mojej matce... - zaśmiał się i wywrócił oczami. Mathieu wiedział, że Diana jest przewrażliwiona na tym punkcie. Los obdarował ją tylko jednym potomkiem, pozbawił w brutalny sposób męża, a syn tym samym stał się jedynym co miała. Nie chciała go stracić i jej ingerencja, próba przekonania do wyboru mniej agresywnego i niebezpiecznego zawodu, była więc całkiem normalna. - Ale i tak wszyscy powiedzą, że szlachetnie urodzeni żyją jak pączki w maśle, ciekaw jestem jakby ktoś wszedł w nasze buty i musiałby pilnować się na każdym kroku swojego zachowania, postępowania, protokołów, spamiętać te wszystkie zasady... ciekawe czy wtedy stwierdziłby, że ta maślana polewa jest tak wspaniała... - stwierdził, zawzięcie gestykulując. Inni nie mieli pojęcia czym było ich życie i jak wyglądało. Picie w jakiejś graciani na sabacie, to nie impreza marzeń. - Terriblement - mruknął po francusku, zauważając, że flaszka w jego dłoni właśnie została opróżniona. Dobrze, że miał jeszcze jedną...



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Niech żyje sabat... [odnośnik]27.07.21 9:41
Być może w Rezerwacie nie dochodziło do pożarcia zwiedzających przez podopiecznych, ale nie zmieniało to faktu, że Burke nie miał o tym zielonego pojęcia. Nie miał też prawie totalnie żadnej wiedzy na temat smoków, tylko podstawy, które zostały mu przekazane na zajęcia z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Biorąc pod uwagę, że w szkole raczej skupiał się bardziej na innych przedmiotach niż na tym konkretnym, tylko na tyle by zdać.
- Jestem przekonany, że macie bardzo dobrych przewodników i w ogóle pracowników. - pokiwał głową uśmiechając się - To nie kwestia strachu, a raczej przezorności. Wiem, że ciężko jest zranić te majestatyczne stworzenia i to o ich wygodę i bezpieczeństwo obawiałbym się chyba bardziej niż o swoje. - puścił mu oczko z lekkim rozbawieniem wymalowanym na twarzy.
Pokiwał lekko głową na słowa towarzysza. To prawda, można było zniknąć i bez niebezpiecznej pracy. Ludzie znikali na różne sposoby. Jedni byli nie wygodni dla władz inni eksperymentowali z różnymi dziwnymi rzeczami i nagle wyparowywali, a jeszcze inni po prostu znikali, przepadali bez wieści w niewyjaśnionych okolicznościach.
- Oj to już nie moja rola. - pokręcił głową z rozbawieniem i pociągnął łyka alkoholu z butelki.
On sam nie potrafił wyjaśnić niektórych rzeczy swojej matce, a przecież nie był jej jedynym dzieckiem. Nawet nie chciał sobie wyobrażać jak skomplikowanym procederem musiało być przekonanie do swoich racji, nie zawsze zawierających bezpieczne argumenty, matki, której było się jedynym dzieckiem. Bycie rodzicem rządziło się kompletnie innymi prawami. Co prawda nie przewidywał aby miał się w najbliższych latach o tym przekonać, ale zadawał sobie z tego sprawę.
- Oj tak. Uwielbiałem to w szkole, jak mi te wszystkie dzieciaki gadały "Bo tobie jest łatwiej" "Bo ty masz wszystko.". Dobra, może i mamy dużo więcej niż zwykły czarodziej, ale cholera weź się naucz tych wszystkich regułek, protokołów, historii tych wszystkich rodów, uważaj na słowa za każdym razem by nie daj Merlinie kogoś nie obrazić nie urazić i w ogóle. - pokręcił głową krzywiąc się i wzdrygnął - W dupie byli, gówno widzieli. Im wszystkim się wydaje, że to takie proste i wygodne być szlachetnie urodzonym, totalnie nie zdają sobie sprawy z tego jak ciężko czasami jest. - westchnął i kolejna porcja alkoholu wylądowała w jego gardle.
Zerknął na pustą butelkę w dłonie Rosiera i już miał mu podsunąć swoją, ale zauważył, że ten ma jeszcze jedną. Bardzo dobrze, rozmowa się kleiła, ale mimo wszystko dobrze było mieć jeszcze jakiś zapas procentów.


I know what you are doing in the dark

I know what your greatest desires are.
Xavier Burke
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, menager Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t9606-xavier-burke-w-budowie https://www.morsmordre.net/t9631-korespondencja-lorda-burke#292826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t10032-skrytka-bankowa-nr-1569#302913 https://www.morsmordre.net/t9630-xavier-burke#292819
Re: Niech żyje sabat... [odnośnik]28.07.21 21:32
Rezerwat, smoki i procedury. Mathieu wiedział, że nie bez powodu nie pozwalano niepowołanym pełzać po terenach Rezerwatu Albionów Czarnookich. Xavier miał sporo racji, nie powinno zakłócać się błogiego spokoju smoków, a niektórzy naprawdę nie potrafili się zachować. Nie każdy umiał zachować zimną krew, spokój ducha, kiedy smok znajdował się w pobliżu. Piszczenie jak nastolatka na koncercie swojego idola z pewnością nie była odpowiednia dla smoków, dlatego goście musieli być… pod opieką, na wypadek jakby któryś ze smoków został rozdrażniony zupełnie niepotrzebnie.
Przyjemnie było porozmawiać z kimś ot tak, nie zważając na dobierane słowa, mogąc powiedzieć dosłownie wszystko bez głębszego zastanowienia się. Zarówno Xavier, jak i Mathieu pijąc alkohol pozbawili się wszelkich hamulców i rozmowa stała się bardziej płynna, zupełnie bez kontroli. Mogli powiedzieć wszystko, tym bardziej, że ich stanowisko było wyraźnie…. Jednakowe. Każdy, kto uważał, że szlachcice mieli fajne, lekkie i przyjemne życie był w głębokim błędzie i totalnie nie wiedział o czym mówi. Najłatwiej było oceniać, ale… liczmy się z tym, że nie każdy miał okazję i możliwość wejścia w ich buty. Co Mathieu zrobiłby z miłą chęcią, ogromna przyjemnością i patrzył na katorgę, którą ów delikwent musiałby przeżywać, choćby przez tą krótką chwilę. Często zazdroszczono im, ale tak w zasadzie nie było czego.
- A i tak zawsze kogoś obrazić. – zaznaczył wywracając oczami. – Teraz też obrażamy, gospodarza sabatu. Za łamanie protokołu. – dopowiedział po chwili, wynajdując idealną okazję do wzniesienia toastu. Cholera, dobrze się bawił z Xavierem, był naprawdę fajny, nawet jeśli tam jakaś niewielka różnica wieku była między nimi. Bądź co bądź, Lord Burke i Lordowie Rosier, wcześniej nie mieli kompletnie okazji, aby zamienić ze sobą choćby słowo, a teraz solidnie podciągnęli swoje zdolności konwersacji alkoholem i proszę bardzo! Zabawa na najwyższym poziomie.
- Pewnie zazdroszczą nam tej całej otoczki, wiesz…. Pierścienie, kamienie, wisiory, bransolety, kajdany… – zaczął wymieniać, wyliczając na palcach kolejne rzeczy, ale gdzieś przy czwartej się zgubił. Rozłożył bezwładnie ręce. – Tyle, że nic…. A nic…. O tym nie wiedzą. Ten pierścień, to pamiątka po ojcu, a jak na niego patrzę codziennie to przypomina mi tylko, że nie ma go już prawie dziesięć… lat. – czknął na koniec i pokiwał głową. Fantastyczny różany sygnet, który był symbolem rodowym i pamiątka, był dla Mata jednocześnie bolesnym ciężarem, ale raczej nikogo to specjalnie nie interesowało. Mathieu wziął głęboki oddech i znów sięgnął po butelkę. – Wpadniesz na moją imprezę urodzinową, zaproszenie wyślę Ci sową…. – stwierdził nagle, uzmysławiając sobie właśnie, że ma urodziny. – To nic oficjalnego, nie lubię takich…. – stwierdził. Raczej skromne spotkanie w gronie najbliższych, nic szczególnego, ale Xavier mógł do nich dołączyć!



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Niech żyje sabat...
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach