Wydarzenia


Ekipa forum
Komnaty Elroya i Mare
AutorWiadomość
Komnaty Elroya i Mare [odnośnik]05.01.22 15:03
First topic message reminder :

Komnaty Elroya i Mare

Komnaty małżeńskie Elroya i Mare znajdują się na ostatnim piętrze dworku, a w ich skład wchodzi przede wszystkim główna, wspólna sypialnia, w której małżonkowie zazwyczaj nabierają sił. Na czas ich rozłąki — zazwyczaj spowodowanej wyprawami Elroya lub odwiedzinami Mare w Weymouth — przygotowane zostały wchodzące w skład kompleksu komnat mniejsze sypialnie, do których drzwi znajdują się odpowiednio na wschodniej i zachodniej ścianie. Sypialnia po prawej należy do Mare i pełna jest motywów paprotek oraz motyli, hołdując jej pochodzeniu oraz przyjętemu w trakcie zaślubin nazwisku. Sypialnia po lewej jest natomiast królestwem Elroya, w której podziwiać można rzadkie okazje motyli oraz broni białej — pamiątki z dalekich podróży. Niewątpliwie jest miejscem o znacznie surowszym wyrazie niż analogiczna sypialnia żony, lecz nie jest to zaskoczeniem; sypialnia ta należy do mężczyzny i nie jest używana zbyt często. Małżonkowie mają do swej dyspozycji także łazienki. We wszystkich komnatach znajdują się wszelkie konieczne lub nie wygody, spełniające wygórowane oczekiwania małżonków.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnaty Elroya i Mare - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Komnaty Elroya i Mare [odnośnik]17.04.22 2:40
Istniały rzeczy, które nie powinny wychodzić na światło dzienne - nie dlatego, że były czymś niegodziwym, a dlatego że sama wiedza o nich mogła przynieść więcej złości, smutku i bezradności niż dobrego, a właśnie za takie Elroy uznawał swoje obrażenia, które przecież na miejscu w pubie zostały zaleczone. Sytuacja wtedy nie należała do najłagodniejszych, jednak szybka reakcja Michaela sprawiła, że kryzys został dość prędko zażegnany. Właśnie dlatego nie chciał dodatkowo niepokoić wtedy Mare - ani wtedy, ani teraz.
- Michael jest doświadczonym aurorem. Jeśli podczas walki pojawiają się sytuacje, podczas których jest wymagana reakcja i udzielenie szybkiej pomocy, ma do tego wiedzę oraz potrzebne eliksiry - powiedział pewnie. W końcu autorytet aurora jak i jego umiejętności ciężko było podważyć - powinni im ufać, tak jak ufali w działania Zakonu Feniksa.
Nie chciał jednak pokazywać swoich przedramion Mare - sytuacja na nich nie wyglądała zbyt dobrze. Wszystko wyglądało bardziej niż źle i sugerowało, że zagrożenie było znacznie bliższe niż kiedykolwiek podejrzewali. U bram miasta, które było ich domem, znajdywali się ludzie, którzy byli gotowi ich zabić. Jeszcze miesiąc temu nikt nie spodziewałby podobnego obrotu spraw, ale w ciągu ostatnich tygodni wiele oczywistości uległo zmianie - białe nie było białe, a czarne nie było czarne. Znajdywali się na gruncie, na którym musieli operować ostrożnie i podejmować decyzje, których nie mogli żałować w przyszłości - nie mogli pozwolić sobie na błędy i niezdecydowanie, wszystko musiało być wyważone starannie, a presja czasu ich wręcz przygniatała. Skutki wszystkich błędów musiały być naprawiane na bieżąco.
Nie odwracał wzroku, kciukiem z delikatnością gładząc jej policzek. To nie był argument, to nie była jej próba, aby nakłonić ją pod swoją wolę - wiedział przecież o tym aż zbyt dobrze, jak ciężko czasem było zapanować nad kotłującymi się w sobie emocjami, a przez sześć lat ich małżeństwa Mare ani razu nie spróbowałaby na nim czegoś wymusić płaczem i emocjami. Rozmawiali, tak jak teraz, nawet jeśli były momenty, gdzie ich emocje próbowały przejąć nad nimi kontrolę, oboje doskonale zdawali sobie sprawę z tego, jak niezwykle ważna była dla nich rozmowa.
Czekał jednak na jej słowa - wiedział zbyt dobrze, że Mare nie zwykła urywać tematu czy go przemliczać. Nauczyli się tego, że powinni rozmawiać, kiedy coś ciążyło na ich duszy, sercu czy umyśle - nauczyli dzielenia się wspólnie swoimi obawami, pragnieniami i marzeniami, nie mając dość wspólnych rozmów. Mógłby słuchać jej głosu codziennie przez kilka godzin, a wątpił, aby choć jedna historia czy anegdotka opowiadana przez jego małżonkę, nawet jeśli słyszałby ją już miliony razy, była w stanie go znudzić.
Teraz jednak musieli porozmawiać. Nie delektować się własną obecnością, a przeprowadzić rozmowę.
- Najdroższa, martwiłbym się. To nie podlega nawet pytaniu czy kwestionowaniu, jeśli zagrożenie miałoby miejsce chciałbym, abyś mnie wezwała. Nie możemy sobie pozwolić, abyśmy nie mieli kontaktu, nie w tych czasach, które nas zastały - od razu powiedział, choć mógł się spodziewać po spojrzeniu, które otrzymywał od żony, że temat nie był wyczerpany choć w najmniejszym stopniu, a on nie był do końca pewny, jak czuł się ze słowami Mare o tym, że chciała się uczyć - że chciała się szkolić w białej magii i magii uroków.
Ściągnął brwi w konsternacji. Treningi mogły być niebezpieczne, wiedział o tym - ale tak samo rozumiał słowa swojej żony o tym, że może pojawić się sytuacja, w której będzie musiała się bronić. Nie wypadało lady biegać po lesie z różdżką i walczyć z olbrzymami czy szmalcownikami, ale wierzył, że ta wiedza była w pełni przyswojona przez Mare.
Myśl, że mógłby nie być w stanie jej obronić przed zagrożeniem wciąż uciskała jego wątrobę, przewracała się w żołądku i stawała niczym ość w gardle. Ta bezradność o niemoc była dla niego niemożliwa do przetrawienia - nienawidził jej, czuł jak wzbiera w nim gniew na samą myśl.
Defensywa była zrozumiała - jednak to ofensywa budziła w nim obawy. Wiedział, że najlepszą obroną był atak - że rzucanie protego nie zawsze było czymś, co na dłuższą metę mogło zapobiec problemowi, a jednocześnie tak bardzo się obawiał, że coś mogłoby się stać Mare.
- Rozumiem, z jakiego punktu wychodzisz - powiedział ważąc słowa ostrożnie i powoli. Nie było dobrze widziane, aby dama zajmowała się podobnymi dziedzinami magii. - Jednak muszę jeszcze przemyśleć nim dam ci odpowiedź. Biała magia nie jest dziedziną, do której broniłbym ci dostępu, najmilsza, to jednak ofensywne zaklęcia budzą mój niepokój... - przyznał, odgarniając delikatnie za jej ucho rudy kosmyk włosów. Delikatnie, z czułością obserwując ją. Nie chciał, aby musiała podejmować się walki - nie chciał, aby ryzykowała w którymkolwiek momencie swojego życia. Nie powinna, to nie było jej zadaniem, ale było jego zadaniem.
- Możliwe, że powinniśmy zadbać o to, abyś zawsze posiadała przy sobie świstoklik? Abyś mogła uniknąć w bezpieczny sposób magii? Defensywa wtedy może kupić dla ciebie cenne chwile, aby sięgnąć po świstoklik... - zaproponował, obserwując mimikę Mare. Wiedział, że nie był to jej kaprys - wiedział, że wychodziło to z własnych lęków o siebie, ale i o innych. Nie była zamknięta w Derby, choć były momenty, że właśnie to by najchętniej zrobił - zamknął ją w komnatach, dla jej bezpieczeństwa, jednak wiedział zbyt dobrze, że niewola nie jest właściwym miejscem dla żadnej z istot żywych; ani dla mugoli, ani dla czarodziejów, ani dla istot magicznych czy niemagicznych. Klatka ograniczała i raniła, kiedy otwarta przestrzeń pomagała rozwinąć potenjał.
- Nauczę cię obrony, tego co wiem i czego sam stosowałem podczas wypraw - zapewnił, nie zwracając aż tak dużej uwagi na to, aby ukrywać stan swoich przedramion - jego głowę w tym momencie bardziej zaprzątało bezpieczeństwo Mare i jej obawy, bo przecież chęć nauki wali magią wynikała właśnie z nich.




Hope's not gone
Elroy Greengrass
Elroy Greengrass
Zawód : Smokolog w Peak District
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
I won't talk myself up, I don't need to pretend
You won't see me coming 'til it's too late again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10916-elroy-greengrass#332716 https://www.morsmordre.net/t10962-obsydian#334127 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-derby-grove-street-12-siedziba-greengrassow https://www.morsmordre.net/t10963-skrytka-bankowa-2372 https://www.morsmordre.net/t10961-elroy-greengrass#334126
Re: Komnaty Elroya i Mare [odnośnik]05.05.22 17:00
— Elroy — imię męża wymsknęło się spomiędzy różanych warg równocześnie z westchnieniem. Nie było to jednak westchnienie noszące ulgę, niosło w sobie zdecydowanie za dużo bólu, zmartwień, swego rodzaju rozdrażnienia. Wiedziała, dlaczego Elroy próbował ją uspokoić. Wiedziała, czemu zachowywał się tak, jak teraz. A jednak wciąż, gdzieś pod jasną skórą kotłowało się rozczarowanie. Bo przecież nie złość. Nigdy nie potrafiła się na niego złościć, być zła — irytacja czasami czaiła się gdzieś w kątach, do których nie docierało porozumienie, gdzie zabrakło dyskusji, lecz nigdy nie było w jej sercu miejsca na prawdziwą złość i gniew.
Ale właśnie przez to, że wcześniejsza nieświadomość postawiła ich — wszystkich, nie tylko ród Greengrass, nie tylko mieszkańców Derby, przede wszystkim mieszkańców Staffordshire — pod ścianą, nie mogła tak prosto zrezygnować z dowiedzenia się prawdy. Czas na odwracanie wzroku skończył się wraz z rozbłyśnięciem zielonej łuny Mrocznego Znaku nad ich ziemiami. Zdarzenie to zmusiło lady Mare do zrezygnowania z komfortu i wygody niewiedzy. Musiała wiedzieć, by być przygotowaną. Musiała wiedzieć, by podejmować mądre decyzje, musiała wiedzieć wreszcie, aby chronić ich córkę, siebie, po części — tej wyłącznie kobiecej, zarezerwowaną dla żony — chronić także jego. Sama nigdy nie miała przed nim tajemnic. Wiedziała, że jakikolwiek problem stanąłby na jej drodze, mogła liczyć na pomocną dłoń męża, z którym przesuwanie granic wykonalnego wydawało się dziecinnie proste. Może w swej naiwności i dobroduszności, dziewczęcej niewinności, której nie zatraciła przy jego boku, choć rezerwowała wyłącznie na bezpieczeństwo małżeńskich komnat, miała nadzieję, że mąż postąpi tak samo. I może dlatego wezbrane w niej emocje skumulowały się we łzach płynących po jasnych policzkach, w najgłośniejszym — choć niemym — wyrazie protestu.
— Sam dobrze wiesz, że gdy nastąpi atak, mogę nie mieć wystarczająco czasu, by dobyć lusterko — zauważyła, zniżając głos do szeptu tak, by ukryć wciąż obecne drżenie. Zieleń spojrzenia zawiesiła ponownie na twarzy męża, przemawiając do niego łagodnie, choć z wyraźnym smutkiem. Świat nie był idealny i wystarczyłoby tylko przywołać sam fakt, że musieli podjąć taką rozmowę. Nie powinna zawracać sobie głowy obroną, powinna móc podróżować bez przeszkód, w szczególności po ziemiach, których była panią, bez zastanawiania się, czy zza rogu nie wyskoczy zaraz szczerbaty szmalcownik, któremu Ministerstwo albo któryś z wrogich lordów płaci psi pieniądze za pojenie ziemi krwią niewinnych. Niestety świat nie był idealny. Mogli go zmienić — ale do tego potrzebne były odpowiednie umiejętności i środki. — Wolałabym, by tak nie było. Wolałabym móc być przy tobie zawsze i wszędzie, bo tak czuję się bezpieczniej, ale nie jestem marzycielką, najdroższy. Widzę, co dzieje się wokół nas i widzę, jak bardzo jesteśmy potrzebni. Naszym ludziom, potrzebującym, sobie wzajemnie. Nie chcę zostawiać nikogo bez protekcji. Ci ludzie stracili całe swe życie w jeden dzień, a wojna trwa i trwa, trwać będzie, póki ty i tobie podobni nie położycie temu kresu, póki nie wyniesiecie sztandarów sprawiedliwości — i choć nikt nie miał prawa ich posłyszeć, choć jej słowa, przekazywane gorącym szeptem trafiały wyłącznie do wiadomości męża, Mare przekuwała swe myśli w słowa godne prawdziwej lady Greengrass. Chciała uspokoić Elroya, sama bowiem na jego miejscu miałaby istotne wątpliwości odnośnie podobnych planów. Niezwykłe czasy wymagały jednak niezwykłych rozwiązań.
— Nie chcę iść w bój, najmilszy — dodała po chwili, ze szczerym przekonaniem, obie ręce zarzucając na szyje małżonka. Następnie, gdy wspięła się na palce, sięgnęła jego warg, składając na nich powolny pocałunek. Pieczęć na przysiędze. — I nie pójdę, jeżeli mnie o to nie poprosisz. Moja prośba to nie chwilowa fanaberia, nie pomysł wyjęty z kapelusza. To czysta ostrożność, nie możemy doprowadzić do tego, że zwiążą nas strachem. Wiem, że bezpieczniej byłoby, gdybyś zamknął mnie, Saoirse i Delilah tutaj. Ale jesteśmy potrzebni tam, na zewnątrz — drobnym drgnięciem podbródka wskazała na okno, z którego rysowała się późnowieczorna panorama. — Ty i ja. W inny sposób, oczywiście. Ale czekają na nas. Nie możemy zostawić ich samych.
Świstoklik był dobrym rozwiązaniem. Ostrożnym, wyważonym, idealnym na kupienie czasu — tak na polu walki jak i w toczącej się dyskusji. Lico Mare rozjaśniło się na moment, wargi wygięły się w subtelnym uśmiechu, gdy powoli przesuwała opuszkami palców po gorącej skórze szyi mężczyzny, zahaczając nimi o krawędź jego szaty, aż wreszcie oparła się na gruncie całymi stopami, na powrót układając jedną z dłoni na tej Elroya, na swym policzku.
— Nie odpowiadaj teraz. Nie chcę wywierać na ciebie presji, nie chcę, byś żałował swojej decyzji — wzrok sam zsunął się niżej, spoczywając wreszcie w miejscu, na które wcześniej nie chciała spoglądać, a jednocześnie tak mocno pragnęła dojrzeć — Będziesz miał blizny... — szepnęła tylko, bardzo słabo, ledwo powstrzymując się przed chęcią dotknięcia naruszonego czarnomagicznym zaklęciem miejsca.


who will the goddess of victory smile for?
is the goddess of victory fair to everyone?
Mare Greengrass
Mare Greengrass
Zawód : Arystokratka, mecenas nauki
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
it takes grace
to remain kind
in cruel situations
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Ab imo pectore
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10169-mare-catherine-greengrass#308845 https://www.morsmordre.net/t10364-unda#313340 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-derby-grove-street-12-siedziba-greengrassow https://www.morsmordre.net/t10850-szuflada-m-greengrass#330582 https://www.morsmordre.net/t10365-m-greengrass#313341
Re: Komnaty Elroya i Mare [odnośnik]12.05.22 5:44
Wiedział jak ogromne niebezpieczeństwo na nich czekało - czuł jakby przez ostatni miesiąc przybyły im lata doświadczeń, ale czy i mądrości? Nie był pewny tego, bo ta przychodziła z wiekiem i dojrzałością - dopiero teraz przychodził czas na naukę na własnych błędach. Nie mogli wiedzieć - on nie miał pojęcia, które decyzje sprawią, że będą bezpieczni, a które jedynie ich pogrążą. Musieli podejmować je ostrożnie i rozważnie, bez zawahania, nawet jeśli wszystkie wątpliwości zjawiały się w jego głowie i podpowiadały mu, że nie posiadali właściwej drogi wyjścia.
Każdy kierunek, w który tylko spróbowałby spojrzeć dawał im o wiele więcej niewiadomych i nieznajomych niż mógłby sobie życzyć. Która ścieżka była właściwa? Która mogłaby go doprowadzić do celu i do zapewnienia ochrony jego rodzinie, ale i ludziom ziem, które kiedyś zostały im oddane pod pieczę. Gdzie leżała granica na tej wojnie? Co było jeszcze akceptowalne, a co już nieodwracalne i niewybaczalne?
Nawet spoglądając w zielone oczy ukochanej, nie potrafił znaleźć tych odpowiedzi. Gładził delikatnie jej policzek, chcąc w jakiś sposób dodać jej otuchy, tym bardziej ze względu na łzy, które pociekły. Nie chciał jej ranić, sprowadzając na nią wieści przykre, które już były faktem i nie można było im zaradzić - a jednocześnie widział jak nawet takie tajemnice i sekreciki ją raniły. Nie chciał tego, sprawiać jej bólu i przykrości. Chciał, aby i ona, i Saoirse były bezpieczne, coraz bardziej nie wiedząc jak mógłby do tego doprowadzić. Zapewnienie im bezpieczeństwa zdawało się być nierealną bańką, która pękła wraz z nocą piątego stycznia.
Wiedział, że mogli nie mieć czasu - wiedział, że mógł nie zdążyć przybyć nawet wezwany przez lusterko, nie mówiąc nawet o tym, że mogło nie być czasu na to, aby po nie sięgnąć. Szybkie działanie było tak niezwykle istotne w ich sytuacji, kiedy nie wiedzieli kiedy, ani w co zostanie wycelowany kolejny atak. A mimo wszystko tak bardzo nie chciał o tym myśleć - nie chciał musieć o tym wszystkim myśleć. Przyszedł dla nich czas trudnych decyzji, na które nie byli gotowi, a które musieli podjąć.
- Nie wypada lady sięgać po różdżkę, nie w imię walki, najdroższa, i wiem że rozumiesz to tak samo jak ja - powiedział z cichym westchnięciem, bo nie był głuchy na słowa Mare, ale nie mógł być głuchy i na zasady, którymi wiązał ich status społeczny. Zasady wpajone od maleńkości były nawykiem i pułapką, w którą wpadał umysł, nawet ten przyzwyczajony do dyskusji i podważania własnego zdania. Potrzebowali wiedzieć jak szukać pomocy i jak się bronić, jak atakować kiedy nadchodziła taka potrzeba, a jednocześnie to nie powinno być obowiązkiem Mare. Nie powinna musieć nawet o tym myśleć, że nauka białej magii czy uroków byłaby jej kiedykolwiek potrzebna.
Czy kiedykolwiek będzie potrzebna również i Saoirse? Jeśli przegrają wojnę - w jakim stanie i w jakich warunkach będzie dorastać ich córka? Czego będzie musiała się nauczyć jeśli nie walki? A jeśli nie nauczą jej walki, jeśli pozwolą ponownie, aby zasady nakazujące, aby kobieta nie była tą waleczną, a potulną, nimi zawładnęły to czy nie przyjdzie czas, w którym i Saoirse nie będzie musiała prosić własnego męża o przyzwolenie na naukę walki? A czy kiedy nastanie czas pokoju, kiedy wygrają wojnę to jaką będą mieli pewność, że i Saoirse nie przyjdzie kiedyś sięgnąć po różdżkę w imię tych, którzy nie potrafili się bronić? W imię słabszych, przeciwko złu, którego nie wyplenią z Anglii ani łatwo, ani prędko.
- Nie pozwoliłbym na to, nie żebyś szła w niego sama - odpowiedział, zaraz również obejmując swoją żonę w pasie jedną ręką i nieco się pochylając do zainicjowanego przez nią pocałunku. Powolnego i czułego. Jego wątpliwości nie wynikały z braku wiary w umiejętności ukochanej - wynikały z wielu obaw i wątpliwości, które jedynie się namnażały w jego głowie. Przymknął powieki, wiedząc doskonale, że powinien się zgodzić - wiedział, że wszystkie argumenty przeciw miękły i słabły w obliczu zagrożenia, które mogło na nich czekać gdzieś tam daleko.
- To nie jest presją, najdroższa. Oboje znamy odpowiedź, a jednocześnie nie chcę jej wciąż znać. Nie mogę cię powstrzymywać, kiedy wiemy oboje, że nauka jest ważna dla twojego bezpieczeństwa... Ale jednocześnie potrzebuję czasu, aby przemyśleć to, w jaki sposób zapewnić ci naukę i bezpieczeństwo - powiedział, otwierając oczy i spoglądając na nią. - Na pewno zajmę się nią osobiście, po prostu potrzebuję czasu, choć tego luksusu nie posiadamy. Nie po tym, co miało miejsce...
Delikatnie się uśmiechnął, kiedy powiedziała o jego ranach - o jego bliznach, które mogły zostać z nim na dłużej.
- Nic czego już nie mam. Pracując z ogniem zawsze jest ryzyko poparzenia - odpowiedział, nigdy wcześniej nie ukrywając przed żoną, nawet jeśli starali się nie rozmawiać o pracy w rezerwacie, że zajmował się czymś niebezpiecznym. Był ostrożny, nigdy nie lekceważąc zagrożenia - nawet jeśli często pierw działał instynktownie, a dopiero później martwił się o to, aby nie ucierpieć. - Blizny to mała cena za bezpieczeństwo nasze i naszego miasta, naszego hrabstwa i ludzi, którzy tutaj żyją.




Hope's not gone
Elroy Greengrass
Elroy Greengrass
Zawód : Smokolog w Peak District
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
I won't talk myself up, I don't need to pretend
You won't see me coming 'til it's too late again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10916-elroy-greengrass#332716 https://www.morsmordre.net/t10962-obsydian#334127 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-derby-grove-street-12-siedziba-greengrassow https://www.morsmordre.net/t10963-skrytka-bankowa-2372 https://www.morsmordre.net/t10961-elroy-greengrass#334126
Re: Komnaty Elroya i Mare [odnośnik]04.07.22 22:38
Ich zadanie nie było proste, a droga przed piątym stycznia jedynie wydawała się łatwa. Okrucieństwo spowijające ich ziemię, Mroczny Znak kłujący w oczy — wszystko to wyrwało ich z ułudy, paradoksalnie wystawiło wreszcie w obraz prawdy, wprost w świadomość, że innego końca świata nie będzie. Świadomość ta, gorzka i trudna w przełknięciu, była tym gorsza, że serwowała prawdę, najprawdziwszą z prawd, nakazując małżonkom Greengrass i wszystkim ignorującym zaciekle problem poderwanie się z miejsca, opowiedzenie — głośne i wyraźne — za którąś ze stron. Każde z nich wybierało zgodnie ze swoim sumieniem; i jedyna ulga znajdowała się w tym, że wszyscy wybierali tę samą stronę. Rozłam w rodzinie byłby trudny do przyjęcia, jeszcze trudniejszy do uargumentowania.
— Nie wypada też atakować dam na jej własnych ziemiach — odpowiedziała od razu, zupełnie szczerze, bo przecież to nie był jej wymysł, to nie była chwilowa chęć zabłyśnięcia na kolejnym polu, czy — co gorsza — próba wyrwania się konwenansom, wśród których oboje wyrośli. Musieli iść z duchem czasu, dostosowywać się do tego, jak wyglądać miała ich rzeczywistość. Nowa rzeczywistość. Świat bowiem kruszył się na ich oczach, po części w ich rękach, a w tej fazie konfliktu prawdopodobnie wszyscy rozsądni czarodzieje doszli już do wniosku, że świat, który królował w ich pamięci przed wojną, odszedł, zniknął na zawsze i nigdy już nie powróci. Na zgliszczach starego porządku Rycerze Walpurgii mozolnie próbowali stawiać coś pokracznego, co nie miało nic wspólnego z porządkiem i sprawiedliwością. Porządek nie nastanie, tego była pewna, dopóki do głosu nie dojdzie dobro, którego wysłannikiem był jej mąż i jemu podobni. Jako lord Greengrass miał wiele wspaniałych okazji, by współtworzyć świat, w którym przyjdzie żyć im w przyszłości, w których wzrastać będą jego dzieci. Mare mogła jedynie prosić. Prosić o to, by pozwolił jej mieć szansę dożycia do tych chwil, by nie oddała swego ostatniego oddechu po trafieniu szmaragdową wiązką czarnomagicznego zaklęcia, bo nie udało jej się przywołać tarczy na czas, a pomoc była za daleko.
— Wiem, że nie pozwoliłbyś — szept przepełniony ufnością opuścił jej wargi, a zaraz po nim to samo zrobiło krótkie westchnienie. Znajdowała się w trudnej sytuacji, pomiędzy podpowiadanym przez serce to się nigdy nie wydarzy a logicznym zdarzyć się może prędzej, niż tego chcemy. Spojrzenie znów ześlizgnęło się na rany ukochanego, a serce ścisnęło się od smutku, szczerego, pędzącego, zimnego. — Ty potrafisz się bronić, a widzisz, co ci zrobili? — spytała wreszcie, tak cicho, że zastanawiała się przez moment, czy to pytanie padło wyłącznie w jej myślach, czy może wydostało się na zewnątrz, docierając do uszu jej wybranka. Elroy wiedział o wiele więcej od niej, zarówno o magicznych stworzeniach, jak i o urokach i białej magii. A jednak zaskoczyli go, gdy był w towarzystwie aurora, przecież wyszkolonego przez lata czarodzieja, jednego z przodujących walce w całym kraju. Listy gończe nie kłamały, Tonksowi udało się zajść za skórę Uzurpatora i jego ferajny.
Na moment wszystkie złe myśli uciekły — ciepło, nadzieja i radość skumulowały się w łączącym ich pocałunku, bowiem żyli, żyli oboje i to było najważniejsze, to, że przyjdzie im jutro dojrzeć kolejny dzień, jeszcze raz usłyszeć rozbawiony śmiech ich córki, złapać się za dłonie. Musieli żyć tą nadzieją, w niej położyć wszelką wiarę, to Mare musiała zebrać całą swą siłę, by przelać ją w działania podejmowane przez męża, kroczyć ufnie u jego boku, równi w unii, różni w obowiązkach.
— Nasza niechęć do odpowiedzi przyniosła już straszne żniwa — upomniała go, jednakże robiła to wyjątkowo łagodnie, gdy usta ledwo odsunęły się od ust, a jasna dłoń pozostała na szorstkim od zarostu policzku. Przesunęła nią w dół, palcami dojeżdżając do krawędzi jego szczęki, po czym wspięła się na palce raz jeszcze, ostatni raz muskając jego usta, nim złożyła głowę na jego ramieniu, trwając w przyjemnie ciepłych, opiekuńczych objęciach męża. — Ale dam ci tyle czasu, ile potrzeba. Dopóki nie wymyślisz sposobu, mogę jeno czytać, ale i teoria jest potrzebna do pełnego zrozumienia istoty magii. Chciałabym... — dłoń przesunęła się w górze, po materiale rękawa jego szaty, a Mare oddychała już zupełnie spokojnie, po ronionych łzach nie było nawet śladu. — Byś był ze mnie dumny. By to nie był stracony czas.
Zaraz jednak odpowiedział jej o bliznach; tych świeżych, które dopiero poczną się formować i tych starych, których rozkład znała już na pamięć, chociaż rzadko kiedy sięgała wyobraźnią do okoliczności, w których powstawały. Wzniosła na moment głowę, kiwając przy tym głową w zgodzie do jego słów.
— Są ceną za bezpieczeństwo, ale ich bliźniaczki znajdziesz kiedyś w mojej duszy — szepnęła, układając się w jego ramionach wygodniej, lewa dłoń na jego prawej piersi. — Martwię się o ciebie, najdroższy, nie mogę tego zatrzymać. Powiedz, że to kobieca słabość i przytaknę ci bez protestu. Ale to i miłość do ciebie każe mi czuć ten podły strach za każdym razem, gdy niebezpieczeństwo zagląda nam do okien...


who will the goddess of victory smile for?
is the goddess of victory fair to everyone?
Mare Greengrass
Mare Greengrass
Zawód : Arystokratka, mecenas nauki
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
it takes grace
to remain kind
in cruel situations
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Ab imo pectore
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10169-mare-catherine-greengrass#308845 https://www.morsmordre.net/t10364-unda#313340 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-derby-grove-street-12-siedziba-greengrassow https://www.morsmordre.net/t10850-szuflada-m-greengrass#330582 https://www.morsmordre.net/t10365-m-greengrass#313341
Re: Komnaty Elroya i Mare [odnośnik]26.07.22 0:40
Stali na rozdrożu, na którym musieli podejmować odpowiednie decyzje - a może bardziej znajdywali się w labiryncie składającym się z różanych krzewów? Równo przyciętych i pilnowanych, aby żaden nie wychodził z szeregu - a oni próbowali, zawsze wyrażając na głos swoje zdanie i opinie.
Przychodziły czasy, które wymagały tego - odwagi, aby się przeciwstawić panującemu złu. Nie mogli na nie przymykać oka, nie mogli pozwalać aby ich własne lęki i przekonania ograniczały ich, nawet jeśli teraz wymagały od nich podejmowania kroków, które zdawały się jeszcze kilka lat temu abstrakcyjne czy nawet absurdalne do samego rozważania.
Czy naprawdę nastał czas, w którym również i lady Greengrass będą musiały martwić się własnym bezpieczeństwem? Nie chciał nawet o tym myśleć, szczególnie w kontekście najmłodszych cór, ale i synów - nie chciał o tym myśleć w kontekście swojej własnej siostry, która choć utalentowana w dziedzinie sztuki, nigdy nie była w stanie osiągnąć mistrzostwa w posługiwaniu się magią. Nie była bezbronna zupełnie - ale była w zupełnie innej pozycji.
- Dlatego musimy to zmienić. Ludzie pozwalają sobie na zbyt wiele, i nie tylko na naszych ziemiach - przyznał, wiedząc jak bardzo potrzebne jest działanie - zapobieganie temu, aby ktoś rzucał się z wrogością w stronę innych. Nie tylko dam, nie tylko lordów tych ziem - ale i ludzi. Musiał być sposób, dzięki któremu ludzie mogliby na nowo sobie przypomnieć o tym, że jeden dla drugiego wcale nie był wrogiem, i że przetrwanie tej trudnej będzie wymagało od nich wszystkich współpracy.
- Nie można nie doceniać umiejętności wroga, bo z każdym dniem pokazują nam, jak ogromnym może być to błędem - odpowiedział jej. Nigdy nie lekceważył zagrożenia - ze strony smoków, czy ze strony czarnoksiężników w tym momencie. Wiedział, że bezpieczeństwo zależało od bycia przygotowanym na atak; wiedział o tym szczególnie teraz, kiedy już raz popełnili podobny błąd. I wiedział, że Mare nie posiadała jego umiejętności czy doświadczenia w walce - a jednak nie chciał dopuścić do siebie myśli, że jego małżonka będzie musiała przyzwyczaić się do widoku krwi i rannych, do pola walki - nie tylko do jego obrazu, ale również i do brania udziału w tym wszystkim. To nie tak powinno wyglądać jej życie jako lady Greengrass.
To było ich szczęściem - żyli. I musieli się skupić na tym, aby nie zostało to zmienione.
- Nie jestem pewny czy w naszych zbiorach będą odpowiednie książki na temat białej magii, ale jeśli nie, zaaranżujemy ich dostawę - zapewnił, a słysząc jej kolejne słowa, uśmiechnął się nieco zaskoczony, ale ciepło. Nie mógł wyśnić na jawie innej żony - takiej, którą kochałby mocniej i która byłaby mu bardziej oddana; odwzajemniałaby jego uczucia na równi.
Nie mogła jednak spędzić wiele czasu w jego ramionach, kiedy on powoli się odsunął i uklęknął przed nią, ujmując jej dłonie w swoje i składając na nich czuły pocałunek.
- Mare Catherine Greengrass - odezwał się, możliwe że podobnie jak kiedy podczas ich drugiego sabatu, prosił ją o dłoń. Uśmiechnął się, podnosząc wzrok na nią. - Kocham cię. Nie mógłbym być bardziej dumny z naszego małżeństwa, które mamy; z naszej rodziny, którą mi dajesz i twojego wsparcia, którym dla mnie jesteś - powiedział, wiedząc że oboje potrzebowali wsparcia i zapewnienia. Musieli być silnymi dla innych, ale i również dla siebie. Musieli się wspierać - niezależnie od sytuacji, niezależnie od płonącego świata i upadającej moralności, oni musieli głosić nie to co było łatwe, a to co było prawdziwe - musieli podjąć decyzje trudne.
- Tylko głupcy się nie boją, najdroższa - odpowiedział, bo choć nie lękał się tak jak inni kiedy zjawiał się w pobliżu smoków, czuł lęk i ucisk w sercu na myśl, że jego rodzina mogłaby ucierpieć - na myśl, że nie byłby w stanie ich obronić. - Słabością jest, kiedy brak nam tego lęku; kiedy pycha i próżność zasłania nam świat i nie rozróżniamy, gdzie leżą granice bestialstwa, a gdzie sprawiedliwości; kiedy słabi są gnębieni i mordowani dla rozrywki i chorych ideałów tych, którzy posiadają więcej. To co mamy nie jest wyłącznie przywilejami, jest również obowiązkami, które nas przerastają. Ale to się zmieni, los Anglii nie jest przesądzony. Strach jest doradcą, ostrzega nas i powinniśmy go słuchać, aby zapewnić bezpieczeństwo innym. Mówi nam o ryzyku, na które musimy się przygotować - i któremu musimy zapobiec, kiedy wyjdziemy przeciwko tym, którzy są zaślepieni i nie wiedzą już czym była kiedykolwiek sprawiedliwość.




Hope's not gone
Elroy Greengrass
Elroy Greengrass
Zawód : Smokolog w Peak District
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
I won't talk myself up, I don't need to pretend
You won't see me coming 'til it's too late again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10916-elroy-greengrass#332716 https://www.morsmordre.net/t10962-obsydian#334127 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-derby-grove-street-12-siedziba-greengrassow https://www.morsmordre.net/t10963-skrytka-bankowa-2372 https://www.morsmordre.net/t10961-elroy-greengrass#334126
Re: Komnaty Elroya i Mare [odnośnik]17.08.22 12:48
— Nim to osiągniecie, upłynie dużo czasu — zwróciła mężowi uwagę, starając się jednak bezwzględność własnych słów ubrać w miękkość tonu głosu. Nie punktowała przecież osobistych porażek swego męża, a raczej chciała wskazać mu, jak długa była droga, którą on i jemu podobni musieli podążać, by wreszcie osiągnąć upragniony cel pokoju. Oczywiście, mniejszych celi po drodze było zdecydowanie więcej — jednym z nich na przykład było opanowanie chaosu toczącego się po ziemiach rodu Greengrass, kolejnym: zapewnienie bezpieczeństwa damom i dzieciom. Niestety, dążenie do nich bez nawet tymczasowego opracowania planów B, C, D, musiało kiedyś przynieść wymierne negatywne skutki. A oni nie mogli popaść w pułapkę krótkowzroczności.
— Zacznę od lektury ksiąg, byś nie musiał tłumaczyć mi podstawowych aspektów — skinęła lekko głową, chociaż rysy jej twarzy złagodniały na tyle, że w połączeniu z nieco nieobecnym spojrzeniem dawały sygnał, że mogła być myślami gdzie indziej. Tak w istocie się stało, bowiem Mare wędrowała teraz po wyobrażonej z detalami bibliotece Weymouth, w poszukiwaniu podręczników do białej magii, które szczególnie lubiane były przecież przez jej siostrę bliźniaczkę i od pewnego czasu także młodszego brata. Lubiła czytać, także rozpoczęcie od części teoretycznej nie nosiło dla niej nawet najmniejszych znamion kary, bardziej zwracając uwagę na poprawną metodologię nauki. Dla zrozumienia praktycznych aspektów magii oraz tego, czego można było się po niej spodziewać, należało przecież poznać jej istotę, a do tego nie było lepszego medium niż stosowne księgi. Była przy tym zresztą wyjątkowo cierpliwą czarownicą — metodą prób i błędów sama uczyła się przecież czarodziejskiej anatomii i pozwalała tajniki zaklęć leczniczych, nie mając do dyspozycji takiego zaplecza naukowego, co jej brat i ojciec. Staż w szpitalu świętego Munga nigdy nie był jej pisany, a i tak mogła się pochwalić całkiem dobrymi umiejętnościami. Wierzyła, że podobnie będzie i tym razem, nie miała powodu, by nie ufać swemu mężowi.
Mężowi, który niedługo później uklęknął przed nią i chwycił jej dłonie w swoje, następnie składając na nich pełen czułości i oddania pocałunek. Ich małżeństwo nigdy nie polegało na poświęceniu jednej ze stron. Każdy z nich oddawał cząstkę siebie po to, by razem mogli zbudować z tej relacji coś lepszego, coś większego; by wspólnie, ramię w ramię, kroczyć mogli ku świetlistej przyszłości. Mare stawała się przy nim lepszą kobietą, wierzyła, że i Elroy przy jej boku staje się lepszym mężczyzną. Nie mogła wyśnić sobie męża cieplejszego, bardziej opiekuńczego, tak cudownie oddanego...
Spoglądała na niego z góry, w zupełnym wzruszeniu. I tylko fakt, że lord Greengrass wciąż trzymał dłonie swej damy we własnych sprawił, że nie przytknęła ich — drżących z emocji — do swych ust, próbując przełykać słodkie łzy. Była kobietą o wrażliwej duszy, którą wczesnostyczniowe wydarzenia wstrząsnęły do cna. Usłyszenie słów zapewnienia — takich słów zapewnienia, przekazanych w taki sposób — stanowiło balsam na wymęczone cierpieniem serce, iskrę, która rozpaliła w niej ogień niezgody na zło, która dodawała mocy do dalszych starań, dalszej walki.
— Elroyu Eliasie Greengrass — odezwała się za nim, łącząc zielenie ich spojrzeń w jedno. — Dzięki twej miłości wiem, że przetrwamy każdą burzę. Tak długo, jak mam cię przy swym boku, tak długo mogę czerpać z twej mądrości, siły i poczucia sprawiedliwości. Nie mogłabym wyobrazić sobie, jak wyglądałoby moje życie, gdybyś nie uczynił mi tego zaszczytu i nie pojął za swoją żonę. Z każdym kolejnym dniem dziękuję ci za to, jak wielką miłością mnie otaczasz. Wiedz, że twe wysiłki nie pozostają niezauważone. Że z każdą mijającą sekundą me serce rośnie w dumie, że tylko przy tobie czuję się prawdziwie bezpieczna — wyznania nosiły się cichym, acz pewnym szeptem pomiędzy małżonkami, gdy Mare nachyliła się powoli nad Elroyem, składając na jego ustach kolejny pocałunek. Dopiero później ostrożnie wyswobodziła swe dłonie, na wzór dawnych obyczajów składając je na czerni włosów klęczącego męża, głowę jego opierając o swój brzuch, w którym — o czym jeszcze nie wiedzieli małżonkowie — swe życie rozpoczynali ich synowie. Drobne, jasne, delikatne dłonie gładziły włosy Elroya, gdy ten wygłaszał swój kolejny monolog. Gdy zawierał w nim myśli nie tylko swoje, ale i te, których Mare nie zwykła wygłaszać wprost, oddając się dotychczas w kwestii zbrojeń wyłącznie ocenie małżonka. Gdy skończył, Mare gestem poprosiła go o powstanie, po czym wskazała łazienkę należącą do kompleksu ich komnat.
— Każę przygotować ci kąpiel, najdroższy. Powinniśmy dziś odpocząć.

| z/t x2


who will the goddess of victory smile for?
is the goddess of victory fair to everyone?
Mare Greengrass
Mare Greengrass
Zawód : Arystokratka, mecenas nauki
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
it takes grace
to remain kind
in cruel situations
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Ab imo pectore
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10169-mare-catherine-greengrass#308845 https://www.morsmordre.net/t10364-unda#313340 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-derby-grove-street-12-siedziba-greengrassow https://www.morsmordre.net/t10850-szuflada-m-greengrass#330582 https://www.morsmordre.net/t10365-m-greengrass#313341

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Komnaty Elroya i Mare
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach