Wydarzenia


Ekipa forum
Dzika plaża
AutorWiadomość
Dzika plaża [odnośnik]25.04.23 22:44

Dzika plaża

Z ogrodów można przedostać się bocznym przesmykiem prosto na malowniczą, opustoszałą plażę. Niewidoczne na pierwszy rzut oka przejście ujawnia widok zapierający dech w piersi. Miejsce zdaje się być zapomniane przez człowieka, oddane nieposkromionej przyrodzie. Przyjemna, złocista plaża gdzieniegdzie poprzerywana jest pojedynczymi wyrzuconymi przez morze kłodami. Docierające do piasku fale wyrzucają na brzeg drobne kolorowe kamienie. Pochylające się ku morzu pojedyncze drzewa zachęcają, by schronić się w ich cieniu. Tuż przy brzegu znajduje się piaszczyste, charakterystyczne wzniesienie, z którego rozciąga się fantastyczny widok na znikające za linią horyzontu popołudniowe słońce. Cisza, poprzerywania jedynie melodią fal i ptasimi głosami, pozwala zebrać myśli i sprzyja odpoczywaniu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Dzika plaża Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Dzika plaża [odnośnik]01.02.24 23:00
18 sierpnia – noc
-Jakieś nowe wieści?- spytałem Igora, który w końcu dotarł na plażę, gdzie czekała już buteleczka trunku oraz trzy, jeszcze puste, szklaneczki. Strzepałem tytoń na piach, a następnie dźwignąłem się na równe nogi, aby podać mu dłoń w geście przywitania. -Nie widziałeś może Mitcha? Miał zjawić się jako pierwszy, a - przerwałem i rozłożyłem szeroko ręce. -Jak widzisz musiałem poradzić sobie sam- wskazałem głową na leżącą piersiówkę i wygiąłem wargi w złośliwym uśmiechu.
-W całym tym szaleństwie nawet nie miałem okazji zapytać cię, czy orientowałeś się jak Karczma- skupiłem wzrok na mężczyźnie, a następnie sięgnąłem po ognistą, którą zacząłem uzupełniać szkła. -Zewsząd napływają wieści, że stolica znacznie odczuła skutki pamiętnej nocy- właściwie jak większość angielskich ziem. Byłem jednak ciekaw stanu Mantykory oraz kwestii ewentualnej skali zniszczeń. Nie otrzymałem żadnego listu od Rogera, a zatem mogłem odrzucić najgorsze wizje, choć – co do zasady – nie miałem pewności, że sam nie zionął ducha. Otrzymał jednak dość proste instrukcje, które opiewały o przejęciu przez Igora odpowiedzialności za interes, więc istniała szansa, że tylko jego poinformował o ewentualnych problemach. Nie obraziłbym się, jeśli nie byłoby ich wcale, bowiem mieliśmy ręce pełne roboty w hrabstwie i obecność Karkaroffa mogła okazać się niezbędna, jeśli nie kluczowa. Każdy z domowników odgrywał ważną rolę w odbudowie, niesieniu pomocy oraz załatwianiu spraw nieco bardziej przyziemnych, czasem nawet abstrakcyjnych, a zatem jego brak stworzyłby lukę, jaką należałoby uzupełnić. Pozostawało pytanie kim, nie mieliśmy większych sił przerobowych. Ludzi brakowało wszędzie, szczególnie tych zaufanych.
-No w końcu- przeniosłem spojrzenie na kuzyna, który pojawił się w przejściu prowadzącym do ogrodu. -Zdumiewająca punktualność- zaśmiałem się pod nosem. Pozornie dobry nastrój zdawał się mnie nie opuszczać, choć była to tylko zasłona dymna – nie chciałem nikomu pokazywać, że spoczywające na barkach trudy spędzały mi sen z powiek. Może ubrana w żart propozycja treningu nie była wcale takim złym pomysłem? Wszystko zdawało się być lepszym, jak szukanie kolejnych, nieistotnych punktów na suficie, w które można było wbić wzrok.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Dzika plaża [odnośnik]04.02.24 17:40
Kaskada gwiazd migała wymownie na mrocznym nieboskłonie, niosąc ze sobą echo katastroficznych wizji sprzed kilku dni; w szalejącej nieopodal morskiej wodzie wciąż dojrzeć się dało odbicia zatrważających macek ognia, trawiących pobliskie lasy wszechmocą swojego oddziaływania. W niej, dość koślawo i nieprecyzyjnie, jak w rozbitym lusterku, dało się wyznaczyć bieg spadających meteorów, na najbliższe lata naznaczających już dzień trzynastego sierpnia okrutną reminiscencją. Jak nazwą tę osobliwość ci, którzy w patetycznym hołdzie składać będą kondolencje wszystkim poległym? Ustanowią tę datę corocznym świętem narodowym, pogrążonym w żałobie i niemej zadumie? Nie zdziwiłby się, ludzie zwykli wszakże nad wyraz długo rozpamiętywać okoliczności nabytych znamion, przy tym, jakże dumnie, pozwalając sobie na rozdrapywanie starych ran. Osobiście nie nosił się brzmieniem przesadnej melancholii, a rodzinny biznes pogrzebowy wycisnął z niego wszelkie soki wrażliwości, pozostawiwszy po sobie zobojętniałą na cierpienia kukłę, ustawicznie powtarzającą tylko wyuczone formuły. Pewnie nie zapłakałby za nikim, szczęśliwie jednak ci najbliżsi dalej migali w murach przestrzennego domostwa; ciężar przejęcia bezwstydnie spaść mógł więc na inne sprawunki, jakby naturalnie znacząc swoimi smugami ogół codzienności.
Chciałem spytać o to samo — odparł inicjująco, ścisnąwszy dłoń kuzyna w powitalnym geście; na twarzy wykwitł blady uśmiech, oczy powędrowały zaś w stronę leżącej bezwładnie piersiówki, opróżnionej zawczasu w obliczu znudzonego oczekiwania. Wiatr rozwiał nieznacznie kosmyki włosów, morze naznaczało piach wilgotnym filmem, a on pozbywał się dopalonego do reszty papierosa, gdzieś w tutejszej, zupełnie nieuporządkowanej, dziczy rozległego wybrzeża. — Stawiam dychę, że właśnie wraca z babcinej kolacji — dopowiedział po chwili, w niemym rozbawieniu rozpinając zamek skórzanej kurtki. — Kilka partii butelek z zaplecza potłukło się w wyniku trzęsienia, odłamki zbiły też szybę w kiblu, ale już nad tym pracuję, nie musisz się martwić — przyznał lapidarnie, wzrok wlepiając w pieniące się odmęty słonawej toni. Determinowane przez położenie Księżyca i Słońca pływy zdawały się występować niezależnie od niedawnych wydarzeń; cyklicznie jednostajny ruch pozostawał niezaburzony, choć angielskie ziemie promieniowały od nadmiaru kosmicznej energii. Poczyniona obserwacja zaintrygowała przenikliwy umysł, zamiast naukowych dywagacji postanowił jednak napomknąć o czymś przyziemniejszym, trochę w niewypowiedzianym żądaniu szczegółów, trochę też w manierze naczelnego plociucha, łapczywie oczekującego weryfikacji zastałych faktów.
Poznałem Lucindę — sucho oznajmił na wstępie, choć nie zamierzał na tym poprzestawać. — Ale dopiero po czasie przypomniałem sobie, skąd, od samego początku, kojarzyłem jej twarz — kontynuował wolno, bez ogródek łapiąc pomiędzy palce chłodnawą szyjkę trunku. Etykiety nie dało się jednak w tej ciemnicy nijak odczytać. — Z plakatów, czyż nie? Za jej głowę obiecywali kilka tysięcy nagrody — dodał po chwili, domagając się leciwych bodaj wyjaśnień, ale zza pleców wyłonił się już oczekiwany krewniak.
Mitch!
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 13 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarodziej
по пътя към никъде
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859
Re: Dzika plaża [odnośnik]15.02.24 19:36
Niby jakoś czekałem na ten wieczór, niby cieszyłem się na chwilę spędzoną z dala od książek i wszędzie porozwalanych pergaminów, na czas spędzony w męskim gronie, ale jednocześnie nie mogłem się oderwać od pracy. Głowę miałem pełną liczb i szkiców, obrazów ludzkiego nieszczęścia i kolejnych pomysłów, które nie koniecznie wiedziałem jak wprowadzić w życie. Wymagały ode mnie jeszcze większej ilości pracy, kolejnych eksperymentów z zaklęciami i odpowiednimi materiałami...a czasu było mało chociaż jednocześnie dużo.
Westchnąłem ciężko przecierając twarz dłońmi, po czym rozejrzałem się po pokoju. Wzrok zatrzymał się na zegarze.
- Cholera… - mruknąłem sam do siebie, po czym pośpiesznie zacząłem zbierać papiery.
Ułożyłem je w odpowiednie stosiki na komodzie, by potem wiedzieć do czego wrócić, w jakieś kolejności, po czym jeszcze wyciągnąłem z szafy mała butelkę alkoholu, którą tam schowałem właśnie na takie okazje i wyszedłem z pokoju. Pewnie już na mnie czekali, a przecież zapewniałem Drew, że przyjdę na czas. Szybkim krokiem przemierzyłem korytarze domostwa, a potem skierowałem się do ogrodu, w którym zajmowało się przejście na plaże. Noc była piękna, niebo bezchmurne, a to oznaczało, że jutro czekał nas bardzo słoneczny i pewnie gorący dzień. Bo to, że będzie pracowity to w ogóle było nie do podważenia. A może przydałby się jakiś dzień wolnego? Tak żeby trochę zregenerować siły, złapać trochę snu, bo tego akurat zdecydowanie brakowało. Eee tam, nie! Pokręciłem głową jakby to miało pomóc odgonić te myśli. Nie było czasu, było zdecydowanie zbyt wiele do zrobienia. Wystarczyło, że dzisiaj będzie trochę luzu, czas spędzony z kuzynami, chociaż podejrzewałem, że mimo wszystko nie uda nam się całkowicie uniknąć tematów związanych z katastrofą.
- Wypchaj się. - rzuciłem do Drew kręcąc głową z lekkim rozbawieniem – Zasiedziałem się nad papierami, ale mam coś. - dodałem po chwili zbliżając się do kuzynów i lekko machając niesioną butelką – Nie będzie lepszej okazji, a na gardła kobiet to nie jest. - powiedziałem z uśmiechem stawiając butelkę obok obok ognistej – Akwawit, 40%, przywiozłem z Norwegii.
Stanąłem przy nich i spojrzałem na uzupełnione szklanki.
- Miło, że na mnie zaczekaliście. - pokiwałem głową z zadowoloną miną – No może oprócz ciebie… - uniosłem rozbawiony brew ku górze zerkając na Drew i jego piersiówkę – A właśnie, Igor, babcia pisała i pytała się kiedy wpadniesz na rosół? - zaśmiałem się posyłając kuzynowi porozumiewawcze spojrzenie.
Mitch Macnair
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12141-mitchell-macnair#dogory https://www.morsmordre.net/t12216-listy-do-mitch-a#376210 https://www.morsmordre.net/t12217-mitch-macnair#376211 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t12219-skrytka-bankowa-2608#376217 https://www.morsmordre.net/t12218-mitch-macnair#376212
Re: Dzika plaża [odnośnik]20.02.24 19:49
Przyzwyczajenia Mitcha nie były mi jeszcze dobrze znane; kuzyn powrócił do kraju mniej więcej w tym samym okresie co ja, jednakże nie mieliśmy nader wielu okazji do spotkań. Czas zdawał się uciekać przez palce, pędził zrzucając na nasze barki nowe wyzwania, wznosił przeszkody i nie pozwalał nawet na moment się zatrzymać. Odmawiał złapania oddechu. Gdyby spotkanie miało inny charakter i głównym jego celem byłaby pilna dyskusja tudzież przekazanie istotnych informacji, to wyraźnie skrytykowałbym spóźnienie. Jako, że sam miałem olbrzymie pokłady szacunku do czyjegoś rozkładu dnia, to oczekiwałem tego samego od drugiej strony, ale dzisiejszy wieczór nie miał nic wspólnego z większymi planami. Prymitywna rozrywka, kilka szklaneczek znamienitego trunku i uwolnienie się z czterech ścian w męskim towarzystwie – nic więcej. Obowiązki zawsze stawiałem ponad odpoczynek, a nie wątpiłem, iż to właśnie one zatrzymały kuzyna.
Wygiąłem wargi w kpiącym wyrazie słysząc komentarz Igora. Słynna babcia – wszyscy o niej słyszeli, lecz prawdopodobnie nikt jeszcze nie widział. Szczerze liczyłem, że nie była to jedynie niestosowna fantazja naszego drogiego krewniaka. -Miałeś kiedyś okazję ją poznać?- uniosłem brew w zaciekawieniu wszak z pewnością wiedziała o wiele więcej o naszych korzeniach. Mimo haniebnej historii – rzecz jasna niedługo przed oraz po utracie szlacheckich tytułów  –  chciałem dowiedzieć się możliwie wiele o rodzinnych powiązaniach oraz koligacjach. Po upadku Macnairowie ruszyli w świat i być może w jakimś kraju udało im się wzbić ponad pozostawione przez przodków bagno. Śmiało można było to nazwać świeżym startem, bowiem nikt ich tam nie znał – wciąż byliśmy zbyt mali, aby zagraniczna, czarodziejska społeczność miała nas na ustach.
Skinąłem głową na wieść o niewielkich uszkodzeniach. To była dobra informacja zważywszy na panujący w stolicy chaos. Rad byłem, że Igor na poważnie potraktował swą nową rolę i zajął się niedogodnościami nim wskazano mu je palcem. Zbyt wcześnie, aby oceniać rokowania, aczkolwiek uważałem, iż prędzej niżeli później formalnie przejmie przybytek. Mantykorze daleko było do ekskluzywnego lokalu i tym samym lukratywnego biznesu, ale przy odpowiednich zasobach oraz pomysłach można było ją rozwinąć. Była idealnym miejscem do kwitnącego, czarnego rynku, a im zamożniejsi handlarze raczyliby progi Karczmy swą obecnością, tym większe płynęłyby zyski. Kwestię ewentualnego poszerzenia działalności pozostawiałem jednak jemu – służyłem radą, ale nie zamierzałem narzucać mu swoich wizji.
-Nie wątpię- wygiąłem wargi w szelmowskim wyrazie, po czym uniosłem szkło w geście niemego toastu. -Wybornie na nich wyszła, czyż nie?- domyśliłem się, że chodziło o listy gończe. Tych nie brakowało na londyńskich ulicach i chyba tylko prawdziwy ignorant minął je wzrokiem. Ponadto uroda Lucindy przyciągała spojrzenie, nie można było jej tego odmówić.
-Nie musisz owijać w bawełnę, pytaj- zerknąłem na kuzyna i ponagliłem go spojrzeniem. Wątpiłem, aby ta uwaga była rzucona bez żadnego celu. -Tylko Irina wiedziała, że przybędzie do naszego domu, więc nie bierz tego do siebie. Środki ostrożności, zero związku z zaufaniem- rozsądne powielanie informacji brzmiało trafniej. Chciałem mu zwierzyć, ale moje ograniczenie w tej kwestii było ogromne i nawet ciotki nie byłem pewien w stu procentach. Przeszłość nauczyła mnie zapobiegawczości, utrzymywania pewnych barier, dlatego zachowywałem dystans. Małymi krokami, czynami nie słowami – powolna, restrykcyjna budowa mogła przynieść oczekiwany rezultat, ale to wymagało czasu i namacalnych dowodów lojalności. Wszystko było jednak przed nami, szczerze na to liczyłem.
-Proszę, proszę, jaki zaszczyt nas kopnął w dupy. Któż to o nas sobie przypomniał- zaśmiałem się pod nosem, po czym uścisnąłem dłoń Mitcha w geście przywitania. -Papierami? Czy babcinym obiadem?- ironiczne pytanie wymsknęło się tuż po tym, jak podałem mu szkło wypełnione ognistą. -Jesteś pewien? Intuicja mi podpowiada, że Irina wyraziłaby aprobatę- kątem oka zerknąłem na trzymany przez niego trunek. Cóż, trafił, bowiem nigdy wcześniej nie przyszło mi go kosztować. Norwegia nie była celem moich podróży, a co za tym szło ich przysmaki pozostawały dla mnie tajemnicą.  
-Może zaprosisz ją w końcu do nas? Czasem odnoszę wrażenie, że cała ta babcia to jedynie wytwór twojej wyobraźni- nie mógł się dziwić wątpliwościom wszak minęło kilka miesięcy od jego powrotu w rodzinne strony.
-No to panowie, jaki duet zaczyna? Rzucamy galeonem?- zasugerowałem, chyba że któryś wymiękł. Nie zamierzałem naciskać.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Dzika plaża [odnośnik]02.04.24 19:55
Zewsząd dobiegał go ten niepokojący szum — rozbijających się w niestabilności fal słonej wody, przesypywanego bezwiednie między palcami piasku, wreszcie też i w niezdecydowanych meandrach myśli, zwyczajowo sięgających dalej, konwencjonalnie drążących głębiej. W niezrozumiałej matni codzienności próbował wyłuskać z nich wreszcie sedno tutejszych fundamentów, tych swoich podwalin potencjalnej stabilności, zachowawczo trzymających rozchwianą staturę w ryzach cudzych oczekiwań. Służalczo dygał na brzmienie każdego polecenia, w postawie skrzętnego manipulanta naprzemiennie rozciągał się i kurczył na poczet obcego zadowolenia, najmocniej ze wszystkiego łaknąc tej parszywej satysfakcji, że doborowo wpisał się w kanon czyichś wyobrażeń. Jako ten, przybyły znikąd i nienależący do nikogo imigrant, o nazwisku zdradzającym koligacje z dalekimi lądami, miał być tu więc przede wszystkim tym wzorcowym widmem cywilizowanego potomka tutejszych wysp. Zjawą Anglika zapalczywie walczącego o swój kraj i przynależne doń idee; mitem zrodzonego z klasy i elegancji młodzieńca, dystyngowanie posłusznego obliczu swojego namiestnika, uniżenie pokornego w oczach nabrzmiałej snobizmem arystokracji; imaginacją plecionych przez matkę fantazmatów, w biegu których istniał jako godny jej sukcesji spadkobierca, jako ta pokrzepiająca duma rodu, odcięta również i wspomnieniem od bladych reminiscencji bułgarskiej ojczyzny. Jak dobrze radził sobie z majaczącymi na horyzoncie wyzwaniami? Na ile autentycznie wypadały wygrywane przezeń role? Czy ktokolwiek zdołał dotąd połapać się w szale przybieranych sprytnie masek?
Poznałem. Urocza kobieta — podsunął lapidarnie fakt sprzed wielu miesięcy, gdy w obliczu choroby czy innej nieobecności tego prawdziwego wnuka, przystał na prośbę pomocy przy nieskomplikowanych, domowych sprawunkach. Wystosowany w zamian poczęstunek w kształcie niewybrednego obiadu okazał się nad wyraz miłym gestem, a rzeczona babcia, pomimo wieku świadczącego o wychowaniu w dalekim współczesności pokoleniu, w całym sposobie bycia emanowała nienazwaną młodością i otwartością poglądów. Zupełnie przeciwnie do podstarzałej seniorki Karkaroff, obecnie dogorywającej najpewniej wśród niebrzydkich prowincji bałkańskich dolin, gdzie relacje rodzinne zwykło się zacieśniać zdyscyplinowaną surowością, konserwatywną stanowczością, chłodnym spojrzeniem i wyrazem niezadowolenia, ilekroć odważyłby się tylko na prosty wyraz dowolnie rozumianej niesubordynacji. Wkrótce jednak ciężar tematu padł na kwestie polaryzujące konwersację kilkoma przynajmniej niewiadomymi, kąsającymi skórę drażniącym wrażeniem gorzkiego rozczarowania. Milczenie nazywał pragmatycznym środkiem ostrożności, dla niego sprawa ta jednak mimowolnie rysowała się chyba kolorytem odmiennej prawdy; jej resztki, dla rozwiania jakże wymownych śladów zawodu, zmył z krańców przełyku ostrością podsuniętego pod nos alkoholu.
Niech będzie. Zrobiłeś to, co uznałeś za słuszne — skwitował wreszcie, tonem niezdradzającym się większą emocją, przedtem odstawiwszy puste szkło w wyrobioną zawczasu, niewielką wyrwę w piaszczystym gruncie. Jest zakładnikiem czy twoją kochanką?, mógłby podpytać w nawale dochodzącej doń ciekawości, ale na podobne niuanse najpewniej znów musiałby sobie czymś zasłużyć; co zamierzasz?, byłby skory kontynuować niedyskretny tor myśli, ale nie dla takowych zwierzeń się tu przecież spotykali. Pretensja, choć wyraźnie chciała wybić się na pierwszy plan zobojętniałej twarzy, statecznie stłumiona została w samym zarodku. Przybycie drugiego Macnaira okazało się więc wyzwalającym od niewygody faktem.
Drew ma rację, lepiej zaproś ją do nas... — uznał w bladym rozbawieniu, po raz ostatni sięgając wargami do chłodnego kieliszka i, tym akurat razem, norweskiego specjału. — Obejdzie się. Chodź — zwrócił się do tego najstarszego, prowokującego słowem towarzysza, leniwym ruchem podnosząc się do góry, z ramion zrzucając zaś materiał skórzanej kurtki.

kierujemy się do szafki
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 13 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarodziej
по пътя към никъде
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859
Re: Dzika plaża [odnośnik]13.04.24 17:09
Wracamy z szafki.


Ostatnimi czasy często mi się zdarzało zapominać o rzeczach, które nie były związane z pracą. Tak to już ze mną było, kiedy miałem cel, zadanie do wykonania nic innego się nie liczyło. Nawet odpoczynek, bo to był tylko przerywnik, czas, którego nie poświęciłem na pracę. Zwłaszcza w tym momencie nie mogłem sobie na to pozwolić. Nie zmieniało to jednak faktu, że organizm w końcu domagał się odpoczynku, oderwania się od papierów i po prostu skupieniu się na czymś innym, czymś trywialnym. Co prawda nie w ten sposób postrzegałem dzisiejsze spotkanie, jednak było to coś kompletnie innego. Żywiłem nadzieje, że mimo wszystko uda mi się dzisiaj rozluźnić, bo powoli zaczynałem odczuwać skutki wiecznego spięcia.
- Gdybym siedział na babcinym obiadem to by mnie tu nie było. Jej kuchnia to niebo w gębie w porównaniu z tym co można znaleźć w naszej kuchni. - powiedziałem rozbawiony rozlewając alkohol do szklanek i podając każdemu – Irina może tak, ale inne pewnie nie. - dodałem kręcąc głową, po czym upiłem łyk.
Po chwili przyjemne ciepło rozlało się po ciele kiedy alkohol przepłynął przez gardło. Dawno go nie piłem i prawie zapomniałem jak smakuje. Wziąłem jeszcze jednego łyka i spojrzałem po kuzynach.
- Myślicie, że nie próbowałem? Ba, nawet chciałem ją do nas ściągnąć. - pokręciłem głową marszcząc nos – Uparła się, że na Nokturnie jej dobrze. Szlak mnie trafia, że musi mieszkać z tym fiutem.
Przez fiuta oczywiście miałem na myśli mojego pożal się Merlinie ojca. Rozumiałem, że starzy ludzie nie koniecznie przepadali za zmianami, ale no do jasnej cholery? Ezikiel nigdy nie był ani wzorem ojca ani syna, babka musiała wszystko robić sama. Mieszkanie, w którym mieszkali było spore, a ona miała je całe na głowie. Gdyby przeniosła się do Warowni nie dość, że mieszkałaby wygodniej, a dwa nie musiałaby znosić tego cholernego nieudacznika. Sama myśl o tym człowieku powodowała mordercze myśli.
- Może gdybym nie tylko ja truł jej tyłek, to może by się w końcu zgodziła. Mógłbyś napomknąć coś jak będziesz u niej następnym razem, ja to na pewno zrobię. - spojrzałem na Igora sugestywnie.
Wydawało się, że Cordelia go lubi, więc może gdybyśmy oboje zaczęli ją namawiać do zmiany miejsca zamieszkania, w końcu by pękła.
Uniosłem lekko brew ku górze widząc co oni robią. A więc Drew mówił poważnie? Naprawdę chce zrobić sobie z nami sparing. Cudownie, już wiedziałem, że nie skończy się to dla mnie dobrze. Nie miałem specjalnie doświadczenia w tego typu rozrywkach. O ile w ogóle można to było nazwać rozrywką. Moje jedynie doświadczenia do tej pory to jakieś niewielkie bójki w barze, które nadal uważam za jakieś nieporozumienie. Mimo wszystko usiadłem sobie na piasku i z zaciekawieniem obserwowałem tych dwóch. Popijając na spokojnie alkohol starałem się nawet trochę przeanalizować ich ruchu, mając nadzieję, że może mi się to przyda kiedy nadejdzie moja kolej. Igorowi szło całkiem nieźle, zdecydowanie był w te klocki lepszy ode mnie. Ciekawe ile razy zdarzyło mi się brać udział w takich walkach. Za to Drew...no tutaj w ogóle nie było o czym rozmawiać.
Mimowolnie skrzywiłem się na widok ostatniego ciosu młodszego kuzyna, ale pokiwałem głową z zadowoloną miną.
- Świetnie ci poszło...może ja mniej oberwę dzięki tobie. - powiedziałem rozbawiony podnosząc się z piasku kiedy panowie już wypili sobie na spokojnie po kielichu na zakończenie ich pojedynku.
Mimo wszystko jakoś nie koniecznie wierzyłem we własne słowa. I w sumie nie pomyliłem się. Chociaż kilka razy przydarzył mi się łut szczęścia i dosięgnąłem Drew, to w efekcie końcowym i tak skończyłem na klęczkach na piasku, poobijany jak jakiś szczeniak. Byłem jednak z siebie zadowolony, bo jak na kogoś kto nie miał żadnego doświadczenia poszło mi naprawdę nieźle. W czym tylko utwierdziły mnie słowa kuzyna.
- Lepszą część wieczoru? No to nam poleje. - powiedział dźwigając się z ziemi i otrzepując spodnie z piachu.
Krew piekła, a kiedy przyłożyłem do niej palce dostrzegłem krew. No cóż, można się było tego spodziewać. Jak wrócimy do domu to się tym zajmę. Teraz sięgnąłem po butelkę i uzupełniłem puste szklanice.
- No to na zdrowie. - uniosłem lekko szkło, po czym wziąłem sporego łyka.


Mitch Macnair
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t12141-mitchell-macnair#dogory https://www.morsmordre.net/t12216-listy-do-mitch-a#376210 https://www.morsmordre.net/t12217-mitch-macnair#376211 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t12219-skrytka-bankowa-2608#376217 https://www.morsmordre.net/t12218-mitch-macnair#376212
Dzika plaża
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach