Wydarzenia


Ekipa forum
Niebieski Salon
AutorWiadomość
Niebieski Salon [odnośnik]31.08.15 0:45
First topic message reminder :

Salon w kolorach lapis lazuli

Delikatnie oświetlenie sączy się spomiędzy ciężkich abażurów w kolorach morskich. W rogu pokoju znajduje się szafa grająca. Wszystko w saloniku świadczy o podróżniczych zakusach mieszkańców: od kolorów, po zgromadzone pamiątki. Prócz cennego kurdybanu zdobiącego ściany, znajdują się tam także obrazy przeróżne, płótna kolorowe, z nieskromnymi kobietami szkice nastrojowe.
Deimos Carrow
Deimos Carrow
Zawód : hodowca Aetonanów
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Zbliżysz się o krok, porachuję kości
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t791-deimos-carrow https://www.morsmordre.net/t1114-napoleon#7239 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f115-north-yorkshire-dworek-w-marseet https://www.morsmordre.net/t3798-skrytka-bankowa-nr-228#70118 https://www.morsmordre.net/t1129-deimos-carrow#7491

Re: Niebieski Salon [odnośnik]15.02.16 17:32
|romans życia  rolling  

To było już chyba niebo – jeśli kiedykolwiek zastanawiałam się nad tym, co chciałabym usłyszeć z ust Deimosa w towarzystwie dokładnie tego wzroku pełnego miłości i fascynacji oraz na dodatek skierowanego w moim kierunku, to mogłam przestać zaprzątać sobie tym głowę. Teraz? Teraz mogłam marzyć o tym, by każdego ranka słuchać szeptane tymi wargami zapewnienia, iż jestem aniołem. Mogłam być nawet wyzywana od diablich czartów, ale poranek, Deimos, my razem – niegdysiejsze marzenia, których nie śmiałam wspominać, przywoływać, teraz wróciły. W tych czasach, kiedy nie byliśmy już hogwartowymi dzieciakami, a jednak... Żenił się? Zgrozo! Miałam marzenie na wyciągnięcie ręki, a teraz, kiedy znów... wymykało mi się wrednie, już na wieczność.
Do tego czasu miałam okazję płynąć leniwie po morzu odurzającego zakochania, wśród wód przynoszących ukojenie i niemożliwie wielkie pokłady radości. Miałam wrażenie, że zaraz wzniosę się nad tę okazałą posiadłość Carrowa i wykrzyczę całemu światu wiersz o tym jak bardzo jestem szczęśliwa.
Musiałam jedynie uświadomić sobie, że naprawdę świetnie ze sobą wyglądaliśmy. Staliśmy tu wpatrzeni w siebie. Po zakazanym pocałunku. Uśmiechałam się szeroko i chłonęłam tę chwilę, bo wiedziałam, że zaraz zniknie i nigdy już nie wróci. Chwila, nie Deimos. Deimos miał chyba zrzędzić mi nad uchem całe moje życie i to też zamierzałam chłonąć z rozkoszą. Najwyraźniej.
Ty również śpij dobrze – szepnęłam, obdarzając go uśmiechem po raz ostatni tej nocy przed pójściem spać. Musiał pójść... Musiał, więc cofnęłam się o krok i powoli zamknęłam drzwi, odprowadzając go wzrokiem, by zaraz oprzeć się o nie i odetchnąć ciężko. Zostałam sama, a jednocześnie czułam się... kochana? Przy czym obraz lśniących niebieskich oczu Deimosa nie uciekał z mojej głowy i zachowywał się, jak gdyby zamierzał pozostać tam na wieczność. Nie miałam nic przeciwko, mimo że...
Żyliśmy dalej. Jutro będzie kolejny dzień z Deimosem... I tak cały tydzień! – musiałam przyznać, że to miało swój plus, uczciwie opłacony nieobecnością w szpitalu. Właśnie! Z rana musiałam wysłać sowę z informacją, iż nie pojawię się przez tydzień w pracy. Pracy! To wydawało mi się takie odległe. Nie ten świat, w którym dane mi było w tej chwili oddychać.
Odepchnęłam się od drzwi i zaczęłam odpinać guziki sukienki. Nieźle dziś narozrabialiśmy – przypomniałam sobie, widząc jak materiał przylega do mojego ciała. Cynka modelką pisemka z wyuzdanymi paniami? – kolejna abstrakcyjna myśl, ale milutka. I to uczucie na wargach... Mrowienie. I jednocześnie brak.
Gdzie poszedł Deimos? Czemu mnie tu zostawił całkiem samą? – zapytała ta rozmarzona Cynka tą drugą osadzoną gdzieś w odpowiedzialnym świecie, w którym wcale nie chciała być odpowiedzialna. Wiedziałam, co odpowie: Wiesz, gdzie jest sypialnia Deimosa.
Przekręciłam oczami i zganiłam ją uśmiechem. Zdjęłam resztę odzienia, które w tej chwili walało się wszędzie w nieładzie. Lepiej było nie wchodzić do mojej sypialni, a właściwie salonu, w którym zwykle sypiałam. Panował tam niesamowity bałagan, który jakimś zakochanym zbiegiem okoliczności wywołał we mnie śmiech.
Kolejny napad radości. Kolejny zrobiony pusty ruch, by w końcu znaleźć się w zimnym łóżku. Zagrzebałam się w milutkiej pościeli, zastanawiając się, czy jakakolwiek siła zdoła mnie z niego wyrwać, skoro miałam jutro wolne. Ciekawe, do czego mógł uciec się Mój Ślizgon, by mnie wyrwać z łapsk pościeli. Z pewnością musiał wykazać się jutro rano pomysłowością, bo uwielbiałam spać na nowych miejscach. To dodatkowo przemawiało przeciwko...
Przeciwko czemu? – wyrwało się spomiędzy moich warg, kiedy dało się słyszeć pukanie. Łóżko coś prychnęło w mojej wyobraźni, ja zaś z niedbale owinięta pościelą stałam już przy drzwiach, otwierałam je, szczerzyłam się, widząc to spojrzenie, i niepostrzeżenie wpadałam w ramiona, które mnie witają, na wargi, które zawracają mnie do raju.
Jeśli będziemy spać dziś razem, będzie nam cieplej po tej lodowatej kąpieli – przechodzi przez moją głowę i znika gdzieś, nie wiem gdzie i kiedy, bo jesteśmy my: Krukoneczka i Jej Ślizgon Na Zawsze.

[z/t]


» Ratujmy Ziemię! «
To jedyna planeta, na której występuje czekolada.
Cynthia Vanity
Cynthia Vanity
Zawód : uzdrowicielka na oddziale wypadków przedmiotowych, cukierniczka, właścicielka Słodkiej Próżności
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Dziś rano cały świat kupiłeś,
za jedno serce cały świat,
nad gwiazdy szczęściem się wybiłeś,
nad czas i morskie głębie lat.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Niebieski Salon - Page 3 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t984-cynthia-vanity#5464 https://www.morsmordre.net/t1056-gabrys#6288 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f221-moonflower-avenue-24-7 https://www.morsmordre.net/t3459-skrytka-bankowa-nr-269#60055 https://www.morsmordre.net/t1057-cynthia-vanity
Re: Niebieski Salon [odnośnik]24.03.16 1:56
Błękit rozlewał się z każdego kąta, wprawiając gościa w złudne uczucie tonięcia. Tonęła; ale na swój własny, osobisty sposób. Dowodem na to była niemożność złapania oddechu, niekontrolowane ruchy, uczepiające się każdego koła ratunkowego i rozbiegane myśli, wylatujące przez uchylona okna, zgodnie z przymusem pozaciągane lazurowymi zasłonkami. Nieoznakowana buteleczka nieznacznie drżała jej w dłoni, kiedy przechylała ją w celu wydobycia gęstej, oleistej cieczy. Choć zapach ziołowego naparu podrażniał co wrażliwsze śluzówki, nie służył do cucenia - wprawione palce Eurydice nasączały nim zimne okłady. W pokoju świszczała cisza, przerywana jedynie cichym tykaniem zegara, powieszonym na przeciwległej do wersalki ścianie. Tym razem nie wchodziła sobie w drogę z Czasem. Miarowo podrygujące wskazówki straciły dla niej wszelkie znaczenie, podobnie jak nadworna służba, przez pierwszą godzinę dobijająca się do hebanowych drzwi, które zamknęła na klucz. Zioła, wacik, opatrunek, zioła, wacik, opatrunek, zioła. Na samym początku, zamierzała systematycznie powtarzać czynności do wyczerpania lekarstw; a gdy wraz z przybywaniem świeżych opatrunków okazało się, że ranny miał ich aż nadto, posmakowała gorzkiego smaku bezsilności. Siedziała na chłodnej podłodze, z nogami ciasno podwiniętymi pod siebie, ani na moment nie odstępując niebieskiej kanapy. Przyglądała się drobnym siniakom na jego skroni i przedramionach, przetarciach na dłoniach, pozostałych po ściskaniu skórzanych lejcy i stoickiemu wyrazowi twarzy. Wyglądał, jakby zmorzył go głęboki sen. Chciała cierpliwie zaczekać, aż się obudzi, przeciągnie tak, jak miał to w zwyczaju robić i z absurdalnie leniwym uśmiechem opowie jej, co mu się przyśniło. Już czas, Deimosie, ponaglała go bezgłośnie, poprawiając opatrunki niwelujące bóle poszczególnych mięśni. Zmartwienia męczyły ją, wysysając każdą kropelkę energii i optymizmu, w zamian ustępując miejsca zmęczeniu. Ułożyła policzek na rękach, splecionych ze sobą na brzegu kanapy, tuż obok nieprzytomnego kuzyna i obserwowała. Czekała na najdrobniejszy ruch oka, poruszającego się pod cienką powłoką powieki, drgnięcie palca, albo chociaż grymas bólu, który w obecnej sytuacji przyniósłby jej wytęsknioną ulgę. Ku jej osobistemu rozczarowaniu, nie była wystarczająco silna; zasnęła, stykając się złotą głową z ramieniem lorda Carrow'a. Śniła równie niespokojnie, jak w dzieciństwie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Niebieski Salon [odnośnik]29.03.16 22:45
Dalej wietrze, doścignij mego rumaka. Dalej lesie, niech rozplecie się lasów warkocz, niech mi ścieżka wyprostowaną będzie. Niech skrzydła mego Al buraka, rozpostarte zabiją jeden, drugi raz i niech się wzniosę ponad zielenią pachnący las. Niechaj ujrzę korony drzew, polecę hen wysoko i daleko, dalej niż sięga wzrok.
Ciemność i ból. Zatrważający. Gdzieś w boku, z boku, a może na plecach. I głowa, głowa okrutnie mnie boli. Ale nie jęczę, nie zwijam się. Leżę nieprzytomny. Jedną, drugą, piątą godzinę. W tym czasie zdążyłbym upolować pół lasu. Ale nie upolowałem ani jednego. Bo spadłem w przepaść wstydu, uderzyłem o ziemię z prędkością grawitacji wszystkimi kośćmi, chyba którąś łamiąc przy okazji. Zasnąłem, bo nie wyobrażam sobie, bym mógł spojrzeć w twarz ludziom, którzy ze mną jechali. Służba podniosła mnie, złapali konia. Odwieźli.
I sądziłem, że wyląduję w Mungu. Lecz jakie było moje zdziwienie, kiedy zamiast szpitalnego zapachu, poczułem pod nozdrzami woń o wiele przyjemniejszą. Słodkawą, jedną z tych, które mógłbym poczuć po przystawieniu pod nos amortencji. Uśmiech delikatny czai się we wnętrzu mnie, ale nie osiągam tyle siły własnej, żeby przełożyć go na twarz. Mięśnie wciąż nieruchome, ale zaczynam odczuwać kolejnymi zmysłami.
Słuch przyszedł jako drugi, ale zaraz w ślad z nim jest już dotyk. Bolesne ramiona, brzuch i zimna poduszka pod głową. Przebudzam się, kiedy dźwięki zza okna stają się już nie do zniesienia. Ten śpiew ptaków nocnych, czy szelest skrzydeł ćiem.
Przekręcam się w bólu na bok drugi, a w każdym razie miałem taki zamiar, lecz nie poszło mi zbyt dobrze. Otwieram oczy i widzę blond włosy.
Megaro.
Cynthio.
Eurydyko.
Jak dobrze cię tutaj widzieć. Unoszę rękę i zaplatam sobie palec w jeden z loków, dotknąć chcę policzka, ale tylko przesuwam ciepłą dłonią ponad nim. Siostro mego serca, delikatny kwiecie mój, dbać o ciebie chcę zawsze, jak mi dobrze, że dziś to ty o mnie dbasz.
Deimos Carrow
Deimos Carrow
Zawód : hodowca Aetonanów
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Zbliżysz się o krok, porachuję kości
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t791-deimos-carrow https://www.morsmordre.net/t1114-napoleon#7239 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f115-north-yorkshire-dworek-w-marseet https://www.morsmordre.net/t3798-skrytka-bankowa-nr-228#70118 https://www.morsmordre.net/t1129-deimos-carrow#7491
Re: Niebieski Salon [odnośnik]03.04.16 17:28
Nie podobały jej się sny, w których utknęła. Były jednymi z tych, od których nie było sposobu się uwolnić, bo pętami obwiązywały kostki. Może i oddalały od rzeczywistości, ale to ją, a nie swój ciasny, wyimaginowany świat wolała dźwigać na wątłych barkach. Najzwyczajniej w świecie wolała zaczekać na Deimosa, który w tamtej chwili potrzebował, aby go wyczekiwano - nieznaczny ruch powietrza tuż nad policzkiem Eurydice przypomniał jej o celu wizyty. Drgnęła, uchylając ciężkie od snu powieki, stopniowo wypełniane wszędobylskim błękitem salonowych ścian. Jej klatka piersiowa wzniosła się ciężko, jakby nie nabierała powietrza od przeszło dekady i opadła z westchnięciem, gdy tylko głowa oderwała się od szorstkiego materiału marynarki. Jeden z pozłacanych kosmyków wyślizgnął się z ciepłej dłoni, majaczącej gdzieś w oddali. Niemalże od razu napotkała wzrok swojego kuzyna, tak znajomy sercu i bijący poczuciem bezpieczeństwa, którym lubiła otulać się od najmłodszych lat. Zamrugała parę razy. Po zaledwie ułamku sekundy rzeczywistość nabrała ostrzejszego wyrazu, a serce Eurydice wyzbyło się paru zbędnych kilogramów. Patrzyła na lorda Carrowa, a on patrzył na nią, zupełnie jakby nie potrzebowali ze sobą rozmawiać - było to wielce dalekie od prawdy - chciała, żeby nie szczędził słów, choćby tych wydmuchiwanych wraz z cygarowym dymem.
- Kiedy przechodziłam obok stajni, nowo narodzony aetonan wywlekł się z boksu. Trzęsły mu się nogi i ledwo stawiał kroki. - wychrypiała pierwsze, co przyszło jej do głowy po tylu godzinach milczenia. Po przerwaniu ciszy nadeszła pora na kolejną falę, jednak nie tak dokuczliwą, jak podczas tej, która towarzyszyła nieprzytomności kuzyna. Przetarła piegowatą twarz pajęczymi palcami, zacisnęła usta i niespodziewanie poderwała się z podłogi, siadając na brzegu kanapy. Nie podejrzewała, że pojedynczy, nieszczęśliwy wypadek wyprowadzi ją z równowagi. Ostrożnie ujęła twarz Deimosa w dłonie i przytuliła swoje czoło do jego czoła, wstrzymując powietrze i natłok myśli, którym chciałaby dać upust.
- Przepraszam, że nie przyszłam. Powinnam tam wtedy z tobą być, przyglądać się polowaniu. - szepnęła, bo głośniejsze tony utkwiły jej w gardle, zmuszając do niemałego wysiłku.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Niebieski Salon [odnośnik]11.04.16 0:04
- Pozwolę ci wybrać dla niego imię - bądźmy wielkoduszni, otwarci i myślący. Czy gdybym mógł ofiarować jej cokolwiek, nie zawahałbym się ani o sekundę, to mógłbym dać jej coś cenniejszego niż to, czemu oddaję całego siebie, całe swoje serce? A oddając jej możliwość nadania imienia, jednocześnie w sposób bardzo symboliczny oddaję jej pieczę nad młodym stworzeniem. Odkąd zacznie nosić bowiem imię, które to ona dla niego wybrała, to stanie się jej własnoscią. Będzie musiała o niego dbać.
I nie, to nie była z mojej strony pochopnie podjęta dezycja, nawet nie spontaniczna. Od dawna nosiłem się z podonym zamiarem. Eurydyka była osobą, której ufałem bezgranicznie, chociaż wolałem sprawdzać co sądzi na pewne tematy, odkąd dowiedziałem sie o jej niemądrym wyborze. Lepiej było dmuchać na zimne.
Nagle panna Flint wykonuje gwałtowny ruch, siada na ziemi i chociaż to ona jeszcze przed chwilą smacznie spała, to mnie wydaje się, jakby był to zbyt prędki i niebezpieczny ruch. A to jej powinno kręcić się w głowie. Zamrugawszy oczami pragnę przywrócić obrazowi odpowiedni ogląd.
Jest to cokolwiek trudne, kiedy zaraz na czole ma się przyklejone drugie czolo. Siostrzane.
- To byłby koszmar, cieszy mnie, że cię tam nie było - odpowiadam w podobnym tonie, cichym i spokojnym.
Jej czoło jest pięć razy mniejsze od mojego, bo jest małą dziewczynką, która przybiegła powiedzieć mi, że możemy bawić się bo przestało już padać. I jest jakieś szesnaście lat temu, a my na wakacjach nad morzem. Uderzyłem się goniąc Fobosa i jego zaczarowanego chińskiego smoka, uderzyłem się w głowę i mam guza okrągłego. Nie pobiegliśmy do matki by go wyleczyła, tylko Eurydyka namalowała na nim uśmiech i mówi, że mi z głowy wychodzą dobre myśli. To nieprawda, ale potem przykłada swoje czoło do mojego i nagle ból mi mija. To chyba niemożliwe. A może prawdopodobne.
- Ośmieszyłem sie
Powiedz, że to nie będzie mnie tak bolało.
Deimos Carrow
Deimos Carrow
Zawód : hodowca Aetonanów
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Zbliżysz się o krok, porachuję kości
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t791-deimos-carrow https://www.morsmordre.net/t1114-napoleon#7239 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f115-north-yorkshire-dworek-w-marseet https://www.morsmordre.net/t3798-skrytka-bankowa-nr-228#70118 https://www.morsmordre.net/t1129-deimos-carrow#7491
Re: Niebieski Salon [odnośnik]22.04.16 22:25
Skinęła głową. Imię. Dla osoby trzeciej nic wielkiego i wartego brzoskwionionego zachodu słońca, a dla Eurydyki więcej, niż mogłaby chcieć. Na całe szczęście, ich relacja była na tyle ciasna, że nie pomieściłaby ani osób trzecich, ani czwartych, a tym bardziej piątych. We dwójkę nie było im duszno i nic nie krępowało ich ruchów, co było najlepszą podstawą ku temu, aby nikogo do siebie nie zapraszać. Chciała, aby mały aetonan nosił imię, które opuściło jej usta i niczyje inne. Miało wykiełkować pod jej językiem i wpaść w szpiczaste ucho wierzchowca z taką siłą, która obracałaby jego łbem na każde zawołanie. Jedynie kwestia własności miała pozostać nierozwiązana; tak, jak nie przywłaszczała sobie ludzi, tak nie przywłaszczała zwierząt, nigdy nie będąc do końca pewną, czy będąc w jej posiadaniu, można było być szczęśliwym. Może nie powinna przyjmować pod swoje skrzydła niczego, czemu biło serce i falowała klatka piersiowa? Kiedyś udowodniła, że nawet opieka nad niemądrymi wyborami była dla niej cięższa niż niejeden, syzyfowy kamień.
- Zawsze miałeś spaczone pojęcie koszmaru. - zauważyła, posyłając uśmiech w przeplatane zmartwieniami czoło kuzyna. Dosłownie, zawsze. Tak jak wtedy, gdy szesnaście lat temu miała pstro w głowie i na głowie (złociste loczki podskakiwały w słońcu, jakby domagało się zwrotu swoich promyków), a Deimos wyrastał na autorytet w krzywo zawiązanym krawacie i zabłoconych nogawkach. Kiedy drzemał na kocu, tuż u jej kostki, dowiedziała się, że autorytety również posiadały obawy i jeszcze bardziej złożone lęki. Budził się zlany potem, gdy sny o słabościach rozpętywały wojnę pod jego powiekami, a ona ściągała brwi w konsternacji, kompletnie nie pojmując, dlaczego nie bał się inferiusów, albo Rogogonów Węgierskich. Mimo to, lubiła mu obiecywać, że ochroni go przed każdym potworem. Lubiła gdy pytał, jak pokona Rogogona.
Wspomnienie urwało się, gdy wyprostowała się na kanapie, względnie przywracając do porządku. Dłonią sięgnęła do stolika, na którym leżało kilka osamotnionych, świeżo zerwanych z ogrodu listków. Podarła je na drobne kawałki, aby wypuściły sok, wrzuciła do porcelanowego kubka i zalała letnią, przegotowaną wodą, rozbijającą się po wnętrzu naczynia z cichym pluskiem. Czajnik zamarł w powietrzu wraz z wypowiedzianymi przez Deimosa słowami.
- Nie. - surowość i pewność wypowiedzianego słowa była jak huk, niespodziewanie przerywający ciszę. Odstawiła czajnik i objęła kubek dłońmi, składając go na kolanach. - Po upadku należy wstać, Deimosie. Jeżeli sercem i duszą wciąż leżysz na ziemi, wtedy możemy mówić o ośmieszeniu. - wyciągnęła rękę, aby wierzchem dłoni pogłaskać twarz, której nauczyła się na pamięć. Oczy Eurydice złagodniały, zupełnie jak matczyne, patrzące na swoje dzieci. Lord Carrow w istocie wyglądał jak mały, niewinny chłopiec. - Możesz być dumny z każdego upadku, bo to one czynią cię jeszcze lepszym, niż jesteś w chwili obecnej. - dodała, znacząco wznosząc ku górze ziołowy napar i uśmiechając się tak pokrzepiająco, jakby przed chwilą wcale nie odchodziła od zmysłów, w obawie o życie członka rodziny. Ostrożnie poprawiła błękitną poduszkę za głową Deimosa i zbliżyła brzeg kubka do jego spierzchniętych, miejscami rozciętych warg.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Niebieski Salon [odnośnik]03.05.16 16:00
Rzeczą niebywałej wagi jest mimo wszystko nadawanie imion. Więc jeżeli tylko oni to zrozumieją - niech i tak pozostanie. W grucie rzeczy, jeżeli nie siebie, to kogo innego mieliby rozumieć najlepiej? Są inne charaktery, miliony par oczu wokół nich, ludzie dalecy, ludzie bliscy. W tym wielkim tłumie, odnaleźć jedną, dwie osoby podobne na tyle, by rozumiały swoje intencje, to jest cenne. I cennym jest, że nie potrzebują wielu słów dla wyrażenia swoich uczuć. Troski.
Wystarczy jej ton. Nieco oburzony, nieco matczyny, dźwięczy w nim pewnego rodzaju miłość. Matczyna. No bo raczej nie romantyczna. Gdyby ktoś wpadł na niemadry pomysł i chciał połączyć im węzłem małżeńskim, mogłoby to być najbardziej niesmaczne, albo wręcz odwrotnie - bardzo mądre i dojrzałe.
Jej słowa, chociaż bardzo ukoiły serce Deimosa, niestety nie mogły być przez niego przyjęte z radością. Ma pod jej dłonią policzek jeszcze, a już kręci głową.
Ośmieszenie było tym bardziej większe, że przecież nie był byle jakimś tam jeźdźcem. Miał własnego wierzchowca.
- Żaden Carrow nie spada z konia, to nie wypada - zdenerwowanie nieco go ożywia, zaczyna przypominać sobie każdą żenującą chwilę tamtego wyścigu. Miał nadzieję, że przynajmniej Inara nie popełniła podobnego błędu. Jednak, wciąż, była tylko kobietą, a to na nim leżała odpowiedzialność za najwazniejszy występ. - Szczególnie, że było tam mnóstwo brudnokrwistych, tym bardziej odniosłem druzgocącą porażkę
Próbuje się podnieść, wspiera się na przedramieniu.
- Czy wiesz co z Al-Burakiem? - pyta o wierzchowca na którym jeździł. W tej chwili ma ochotę go odstrzelić.
Deimos Carrow
Deimos Carrow
Zawód : hodowca Aetonanów
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Zbliżysz się o krok, porachuję kości
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t791-deimos-carrow https://www.morsmordre.net/t1114-napoleon#7239 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f115-north-yorkshire-dworek-w-marseet https://www.morsmordre.net/t3798-skrytka-bankowa-nr-228#70118 https://www.morsmordre.net/t1129-deimos-carrow#7491
Re: Niebieski Salon [odnośnik]21.06.16 0:07
Deimosa postrzegano w bogatej gamie kolorów, czytano pod przeróżnymi kątami i naznaczano indywidualnymi punktami widzenia. Do jego nienagannie skrojonej marynarki od garnituru przyszywano tysiące łatek; do tego stopnia, że tonął w nich po uszy, gdzieś po drodze gubiąc swoje prawdziwe, niezaprzeczalne "ja". Od tego czasu jego obraz był dosyć rozmazany. Kontury już dawno wyblakły, zlewając pierwszy plan z drugim, a widz nie mógł być pewien tego, czemu tak właściwie się przyglądał. Autoportret Carrow'a został po brzegi wypełniony niedomówieniami, często wyglądał na niedokończony, momentami od niechcenia namalowany jednym ruchem nadgarstka podrzędnego artysty. Eurydice widziała w nim coś zupełnie innego. Choć niektórzy drwili, że wydłubała resztki dobra z poczciwego kuzyna, ona podtrzymywała ramy jego obrazu, uważając, aby nie pokruszył się z upływem czasu. Nie musiał przypadać do gustu innym - w obecnej chwili liczyły się tylko jej gusta.
- A jednak ty wciąż nosisz nazwisko rodu Carrow. - zauważa. Wypada, nie wypada, wypada, nie wypada. Znała tą formułkę wyjątkowo dobrze i zarazem była świadoma jej fałszywego wydźwięku. Wypadanie dostosowywało się do własnych potrzeb i poczucia komfortu.
- Masz już trzydzieści jeden lat, Deimosie. Wiem, że nie nauczę cię niczego nowego. - odwraca wzrok, gdy wspomina o krwi zmąconej gorszym pochodzeniem. Nie lubi o tym rozmawiać, ani nawet myśleć, więc w większości przypadków wybiera milczenie doprawiane izolacją. - Ale jak pozostali mają zapomnieć o całym zajściu, skoro sam nie potrafisz tego od siebie odpędzić? - pytanie rzuca w eter, odlatując myślami gdzieś daleko, poza niebieskie ściany, sofę i firanki. Kubek wrócił na swoje miejsce, zaznaczone na stoliku półokrągłym śladem, a Eurydice podeszła do okna, otwierając je na oścież. W pokoju rozległo się przeciągłe skrzypnięcie i przytłumiony gwar rozmów z podwórza.
- Złapali go na skraju lasu. Podobno zwichnął jedną nogę, ale to nic poważnego. Założę się, że jego duma cierpi tak samo jak twoja i że potrzebuje takiego samego wsparcia, jak jego właściciel. - dodaje, podkreślając ostatnie słowa potrójną kreską. Wsparła dłonie na parapecie i wychyliła się przez okno, nabierając oddechu i chwili wytchnienia, wolnego od zmartwień i potłuczonych ciał. Kątem oka spojrzała na zniekształcony wizerunek kanapy, majaczącej za otwartą okiennicą, po czym posłała słaby uśmiech w stronę napotkanego spojrzenia. Jej ręka dygnęła żywo, niewerbalnie przywołując do siebie kuzyna - był jedyną osobą, która mogła poskładać rozsypane cząsteczki w Deimosa Carrow'a.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Niebieski Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach