Twoi bogowie i moi bogowie – nikt z nas nie wie, którzy są silniejsi. Szukanie odpowiedzi na to pytanie zaprowadzić może donikąd.

Niektóre z twarzy pamiętał doskonale, inne stanowiły pewną namiastkę przeszłości, zupełnie jak gdyby były punktami ulokowanymi w oddali, na tyle daleko, by wzrok nie mógł wyłapać szczegółów - lady Burke należała do drugiej grupy.

Była jakby rzadkością samą w sobie, zaprzeczeniem dotąd znanych piękności i wyznawanych ideałów; kusiła meandrami dalekiej przygody i bliskiej obecności – pozornie iście angielska, rzeczywiście zaskakująco drażniąca – w tym wszystkim zapragnął mieć ją już zawsze.

O parku, Londynie, angielskich zwyczajach, a w końcu jego zaaferowaniu – runami czy tym, co runy potrafiły zrobić – komu i dlaczego? Czego chciał, czego potrzebował, czego poszukiwał - co kłębiło się w zainteresowaniu młodego Karkaroffa?

Tam skąd pochodzę, śmierć jest ledwie przełomem. Początkiem wielkiej podróży w wiecznym życiu, nigdy końcem.  Tutaj ludzie zwykle się jej boją. W moim kraju się do niej przygotowują. Swoje dusze, swoje ciała.  

Splecione za plecami dłonie potęgowały wrażenie wyprostowanej, wysokiej sylwetki; a ta z kolei dopełniała egzotyczności, zwłaszcza pośród jasnych twarzy rodowitych Anglików w eleganckich, szarych i czarnych szatach. Nawykł do spojrzeń posyłanych w jego stronę, choć tutaj, gdzie główną grupą gości była klasa wyższa, te wydawały się nieco subtelniejsze niźli na najbardziej zatłoczonych ulicach Londynu.