Wydarzenia


Ekipa forum
Margaret Burke
AutorWiadomość
Margaret Burke [odnośnik]09.10.23 19:42

Margaret Esther Burke

Data urodzenia: 14 lipca 1938
Nazwisko matki: Crouch
Miejsce zamieszkania: Durham
Czystość krwi: Czysta szlachetna
Status majątkowy: Bogaty
Zawód: Początkująca nakładaczka klątw (przedmioty)
Wzrost: 173
Waga: 67
Kolor włosów: Brązowy
Kolor oczu: Zielone
Znaki szczególne: Lekko kręcone włosy, piegi na twarzy, pieprzyk na płatku prawego ucha



pick your chords well loves
but sing your notes off key
you can't rehearse the chorus
but the verse is sweet


Jak przez mgłę pamięta swoje pierwsze wspomnienie. Choć chyba trudno to tym nazwać, skoro bardziej przypomina zbiór dźwięków, zapachów, kolorów, doznań... Ciepłe promienie słońca, odbijające się od białych kwiatów. Bzyczenie pszczoły. Zapach ziół, które kryły się między innymi roślinami. Znajomy głos; choć dziś Margaret nie wie już, o czym mówił.

Urodziła się w lato; i to ono prędko stało się jej ulubioną porą roku. Z wytęsknieniem czekała, aż przejdzie wiosenna świeżość i wszystko dojrzeje. Zapragnęła dorównać pięknym kwiatom i dorosnąć równie szybko. Nie interesowało jej gonienie starszego brata i szukanie wróżek - uparcie próbowała stać się starsza, niż była i interesować dorosłymi sprawami, chociaż mało co z nich rozumiała. Pokracznie naśladowała matkę i jej styl damy; posłusznie nie wchodziła ojcu w drogę, gdy był zajęty.

Była grzeczna. Odpowiednia. Niczym prawdziwa lady, jedynie w ukryciu zazdrościła wolności kuzynce, gdy ta biegała po zamku i bawiła się ze służbą. A przecież sama, bardzo dobrowolnie (bo przecież nikt jej do tego nie zmuszał - nikt nie kazał narzucać jej sobie tych wielkich dorosłych oczekiwań), wpasowała się w nadaną jej od urodzenia rolę - nawet mimo tego, że jeszcze przez długi czas była ona dla niej czymś niepojętym. W końcu dziecko nie ma prawa wiedzieć, jaki czeka go los.

Czy już wtedy wiedziała, że to sprowadzi na nią tylko nieszczęście?


and I stare at the soldiers before me
all my blossoms that have waited to fall
and I walk
and I walk
and I walk
and I walk

Potężne mury Hogwartu były czymś, na co nie mogła się napatrzeć. Do tej pory słyszała jedynie pełne sentymentu historie matki i ojca, oraz barwne opowieści braci na temat szkoły. W przeddzień rozpoczęcia roku szkolnego nie mogła zasnąć z ekscytacji, snując w głowie wielkie plany i wiercąc się z boku na bok, by zaraz podnieść głowę i upewnić się, że ma wszystko, czego młoda czarownica mogłaby potrzebować w nowej szkole. Wiedziała przecież, że musi odnosić sukcesy, a bycie jednym z najlepszych powinno stać się tak naturalne, jak oddychanie. Rodzice mieli oczekiwania; a ona wielkie ambicje, tak typowe dla wielu dzieci. Już przecież w wieku 5 lat udowodniła, że jest członkiem rodziny Burke, gdy sprawiła, że mój dziecięcy zestaw do zabawy w herbatkę zaczął lewitować, a czajniczek jakby sam z siebie nalał napoju do filiżanki.

Była zachwycona, kiedy Tiara Przydziału umieściła ją w Slytherinie; była tam większość jej młodych przyjaciółek; był tam również jej brat. Okazało się, że przysłuchiwanie się dorosłym konwersacjom matki oraz ojca, kiedy ten zajmował się rodzinny sprawami było idealną nauką perswazji i swoistej manipulacji. Chyba nigdy nie miała problemu, by odnaleźć się w towarzystwie - nakładanie maski było, wszak, rodzinną specjalnością. Już wtedy doskonale wiedziała, gdzie znajduje się ta granica, wytyczona jedynie dla kobiet w społeczeństwie, której pod żadnym pozorem nie mogła przekroczyć.

Nakładanie uprzejmego uśmiechu nie zawsze było miłe; jednak szybko nauczyła się, że usunięcie się w cień za mężczyznę daje całkiem duże pole do popisu. Może i nie była w stanie ujść za równą im; jednak byli bardziej podatni na subtelne sugestie i kokieterię, niż wielu by się pewnie wtedy wydawało. Duże ego często stawało się ich największym przeciwnikiem.

Niczym papuga, przejęła po kuzynce zainteresowanie starożytnymi runami; od siebie dodała transmutację, jednak traktowała to bardziej jak dziwne hobby niż coś, czym mogłaby faktycznie się zajmować. W końcu już wtedy była przekonana, że jej głównym zajęciem będzie bycie żoną, matką - opiekunką ogniska domowego. I cały czas uparcie ignorowała to niepokojące kłucie w sercu, a natrętne myśli odganiała niczym uporczywe insekty. Tego zawsze chciała; przynajmniej tak się jej wtedy wydawało.

W ciągu lata poświęcała się swoim pasjom; głównie jeździe konnej i tańcu, który godzinami ćwiczyła do perfekcji. Potem ciągle obolała wsiadała na konia i wraz z kuzynką gnała przed siebie; tylko wtedy pozwalała sobie na poczucie wiatru we włosach i adrenaliny pędzącej w żyłach. Oficjalnie utrzymywała, że to jedynie po to, by mieć jak najlepszą sprawność fizyczną; z zainteresowaniem przyglądała się szermierce, którą tak pasjonował się brat, jednakże nigdy nie podzieliła jego sympatii do tego sportu; zamiast tego wolała popisywać się jazdą konną i siedzieć w siodle z jak największą gracją, by wieczorami kręcić się w sali balowej i zmuszać któregoś z męskich członków rodziny, by byli jej partnerem.

To właśnie w lato okazywało się, że Margaret wcale nie jest tak ułożona, na jaką lubiła uchodzić przed ludźmi; choć sama zaakceptowała to dopiero w wieku nastoletnim. Chichocząc niczym wróżka, podkradała Primrose romansidła z jej sypialni i ganiała się z nią po korytarzach, przemykając między służbą i zatrzymując się jedynie na karcący ton matki, który w moment potrafił przywrócić ją do porządku.

Ocenami również nie odstawała od reszty rodziny; egzaminy poszły dość gładko, dzięki sporej ilości nauki, którą na to poświęciła. W końcu młodej pannie Burke nie wypada, by w nauce wyjść gorzej od braci czy kuzynów. Wybitny ze starożytnych run, powyżej oczekiwań z transmutacji, obrony przed czarną magią i zaklęć - resztę zaliczyła na akceptowalnym poziomie. Przynajmniej z niczego nie zeszła poniżej zadowalającego.

Chyba w nagrodę za dobrze zdane egzaminy - a może jako kolejną lekcję? - ojciec zachęcił ją do tego, by poświęciła czas na pomocy w sklepie na ulicy Śmiertelnego Nokturnu; z zapartym tchem przeglądała znajdujące się tam przedmioty, odnajdując dziwnie znajomy spokój w ich postaci - gdy wracała do domu, zagłębiała się w księgi dotyczące czarnej magii. Pomagał jej w tym również starszy brat; jak i sam Edgar, nieraz pokazując młodej dziewczynie przeróżne artefakty, jak się z nimi obchodzić - przekazywał informacje na temat ciążących na nich klątw, jak je rozpoznać i pozwalał jej czytać notatki na temat ich łamania. Musiała być przecież gotowa na wszystko; z żywym zainteresowaniem chłonęła nowopoznaną wiedzę. Ojciec, brat, czy nawet matka, nieraz musieli ją wyganiać do spania - gdyby mogła, spędziłaby wtedy niejedną noc, bez zmrużenia oka, na przeglądaniu starych tomiszczy i wśród sklepowych towarów; od zawsze była pojętną uczennicą, więc nikogo z rodziny nie zdziwił fakt, że tak się w to zaangażowała - zresztą nawet dziś kontynuuje te nauki.

be good to me, I beg of him
be good to me, I beg of him
be good, be good, be good, be good, be good, be good, be good
and he replies
no no, not I

Pierwszy sabat. Oficjalne wejście w dorosłość i towarzyski debiut. Czuła się wtedy, jakby znowu miała jedenaście lat i leżała w swoim łóżku w noc przed rozpoczęciem szkoły. Serce biło jej jak młotem - jednak udało się jej opanować drżenie rąk i godnie się zaprezentować. Głowa wysoko, plecy prosto; miała być pewna i zdecydowana w swoich działaniach - a jednocześnie subtelna i pełna gracji. Wtedy nie wydawało się jej to ani trochę dziwne; ot, taka była naturalna kolej rzeczy.

Po raz kolejny nałożyła subtelny uśmiech i brylowała w towarzystwie. Musiała przecież pokazać się z jak najlepszej strony; jednak wszelkie plany i pomysły rozpłynęły się niczym najsłodszy sen, gdy spotkała jego. Z oczami tak niebieskimi, jak wzburzone morze i głosem, od którego przechodziły ją ciarki - nic dziwnego, że w moment poczuła się nim całkowicie i kompletnie oczarowana. A co więcej, to uczucie zdawało się być odwzajemnione.

Skąd mogła wiedzieć, że stanie się on jej zgubą?

Praktycznie od razu przypadli sobie do gustu; choć, rzecz jasna, nie wolno im było tego tak po prostu okazać. A mimo to... Serce Margaret trzepotało jej w piersi, gdy zjawiał się, by znowu ukraść trochę jej czasu; żołądek wiązał się w supeł, kiedy dzieliła się z nim pierwszym pocałunkiem. Dni zmieniały się w tygodnie, a te w miesiące; wszyscy, łącznie z młodą panną Burke, byli przekonani, że niedługo się oświadczy. Przecież była gotowa popłynąć z nim w najdalszy zakątek świata i słuchać kolejnych barwnych morskich opowieści, chociaż nie bardzo w nie wierzyła. Była gotowa pogodzić się z tym, że morze mogłeś kochać bardziej ode niej; tak długo, jakby nie puścił jej dłoni, była w stanie zmierzyć się ze wszystkim, co mógłby rzucić w jej stronę.

To przez niego podjęła na nowo porzuconą w dzieciństwie naukę grę na skrzypcach; uśmiech, którym obdarzał ją wtedy, gdy mu grała sprawiał, że pragnęła robić to cały czas. To dla niego ćwiczyła grę w ciągu wolnych dni; tyle dobrego, że cały czas pamiętała podstawy, dzięki czemu podciągnięcie się nie stanowiło wielkiego problemu. To dzięki niemu przypomniała sobie, że kochała muzykę i to, jak łatwo było przez nią wyrażać emocje.

Nigdy nie lubiła gwałtownej pogody; a on był niczym sztorm, który nagle zjawił się na jej drodze. Margaret nie pragnęła niczego bardziej, niż rzucić się w jego centrum i dać porwać się w nieznane. Kiedy więc oświadczył, że płynie w kolejny rejs... Błagała go, żeby tego nie robił. Co jednak mogła zrobić? On był oceanem; jego jestestwo było z nim nierozerwalnie złączone.

Czy tamtego dnia zrozumiała, że nigdy nie kochałby jej tak mocno, jak wzburzonych fal i morskiej bryzy we włosach?

Obiecywał, że wróci; więc czekała na jego powrót każdego dnia, cały czas ignorując ciężar w sercu i ten cichy głosik z tyłu głowy, który szeptał, że kłamał. Och, dlaczego musiał mieć rację? Dni ponownie zmieniały się w tygodnie, te w miesiące... A młoda kobieta marniała każdego dnia. Udawała, że nie widzi zatroskanego spojrzenia brata, że nie słyszy otaczających ją szeptów.

Biedaczyna, nadal na niego czeka.
Powinna zaakceptować, że już nie wróci.
Może powinniśmy...?

Tamten okres dzisiaj przypomina jej niewyraźny sen; dni zlewały się w jeden, a myślenie o nich zbyt bardzo boli, by Margaret mogła to zrobić. W końcu jej ukochany został uznany za zmarłego; a młoda dziewczyna popadła w rozpacz. A mimo to, nie mogła zniknąć, tak jak zrobił to on.

Kolejny raz przywdziała na twarz wyćwiczony uśmiech; z podniesioną głową przeszła przez okres żałoby, choć w głębi duszy nie umiała się z tym pogodzić. W zaciszu własnego pokoju wypłakiwała oczy w poduszkę, przeklinając samą Śmierć i błagając o cofnięcie czasu. Mieli ze sobą tylko rok. Tylko tyle im było dane.

Późnym wieczorem zamek Durham przepełniała tęskna melodia, wygrywana na skrzypcach, wydostająca się z ledwo przymkniętych drzwi pokoju Margaret; gra na tym instrumencie stała się swoistym uczczeniem pamięci ukochanego.

you're the one you told me to never look back
you're the one you told me to never look back
well, I'm looking back, I'm looking back
I'm looking back, I'm looking back at you

Sztorm. Zdawało się, że od zawsze towarzyszył Margaret — letni szalał na zewnątrz, gdy się urodziła, niestrudzenie posyłając ciężkie krople deszczu i towarzyszące im wichury; zimny podburzał fale gdy stała na pirsie, wpatrując się ze smutkiem w morze. Okrutnie wył, gdy pisała i wysyłała kolejny list, rozpaczliwie próbując odzyskać to, co odebrał jej ocean.

Sztorm stał się dla niej swoistym złym omenem. Niczym złośliwy chochlik, ofiarował jej szczęście, by zaraz potem je zabrać i zostawić ją ze złamanym sercem. Był obecny, gdy dowiedziała się, że jej miłość jednak żyje. Że wrócił do Anglii, że ma się dobrze; że Śmierć nie zabrała go jeszcze. Był obecny, gdy dowiedziała się, że on wcale nie chce jej widzieć; listy wracały do domostwa rodziny Burke, nieotwarte.

W końcu przestała je wysyłać. Ból złamanego serca przekształcił się w nienawiść; a Margaret, desperacko szukając dla siebie zajęcia, pozwoliła swoim zainteresowaniom się pochłonąć. Klątwy zdobyły jej szczególne uznanie; niczym dziwnym był więc fakt, że zaczęła pomagać kuzynce przy jej pracy. Nikomu tego nigdy nie powiedziała, ale planowała wtedy zemstę; jedynie fakt, że znalazła pasję odwiódł ją od tego pomysłu. Nie miała więc innego wyboru, niż tylko ruszyć dalej.

Większą uwagę poświęciła wspieraniu sprawy Rycerzy Walpurgii; podążając w ślady starszego brata, przyjęła jego przekonania, swoje zostawiając daleko w tyle. Obiecała mu przecież, że już nie będzie patrzeć w przeszłość. Była mu to winna, skoro to on, de facto, wyciągnął ją z dołka, w którym pogrążyła się po stracie ukochanego. Xavier, widząc nowe zainteresowanie siostry, bardzo szybko podjął działania w tym kierunku, zapewne próbując ukierunkować Margaret i wspomóc ją w zdobywaniu nowej umiejętności.

Do dziś, tak wyraźnie, jakby to było wczoraj, pamięta, gdy zawołał ją do jednego z nieużywanych pokoi w zamku. Wskazał na artefakt, który został umieszczony na podłodze i kazał jej obserwować to, co robi. Z samego początku nie dopuszczał jej w ogóle do zaklętego przedmiotu, pozwalając jedynie na to, by notowała jego posunięcia i przemyślenia - sam wiedział przecież, że najlepszym wyjściem z sytuacji było uniknięcie pozwolenia stania się krzywdy Margaret. Dopiero potem zezwolił na słowne udzielanie się siostry i pozwolił jej przeprowadzić się przez proces krok po kroku - odsyłając ją do stosiku ułożonych przy niej pergaminów oraz ksiąg. Młoda dziewczyna była zafascynowana tym, co robi brat; a kiedy w końcu udało się jej dobrze pokierować brata, kiedy oznajmił jej, że razem złamali klątwę ciążącą na przedmiocie, znajomy błysk powrócił do jej oczu, a twarz rozjaśniła się.

Sukces był tym, czego potrzebowała, by móc znowu ruszyć na przód, zamiast jedynie udawać; od tamtej pory nieustannie zgłębia swoją wiedzę na temat klątw - zarówno nakładania ich, jak i łamania. Coś, co miało być jej zemstą, stało się jej największym ukojeniem.

A mimo to, niekiedy nadal zatrzymuje się i patrzy przez ramię, w dłoni mocno ściskając skrzypce, które pomagają choć na chwilę wyciszyć ból; prosto w przeszłość, którą przecież obiecała sobie odpuścić.

Patronus: Nie nauczyła się jeszcze go przywoływać.

Statystyki
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 5+1 (różdżka)
Uroki:50
Czarna magia:2+2 (różdżka)
Uzdrawianie:00
Transmutacja:6+2 (różdżka)
Alchemia:20
Sprawność:140
Zwinność:110
Reszta: 0
Biegłości
JęzykWartośćWydane punkty
AngielskiII0
FrancuskiII2
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
Historia MagiiI2
KłamstwoI2
KokieteriaII10
PerswazjaI2
Starożytne RunyII10
SpostrzegawczośćI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Savoir-vivreII0
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Neutralny--
RozpoznawalnośćI-
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Muzyka (gra na skrzypcach)II7
Muzyka (wiedza)II7
AktywnośćWartośćWydane punkty
Taniec balowyII7
JeździectwoII7
Biegłości pozostałeWartośćWydane punkty
Brak-0
GenetykaWartośćWydane punkty
Brak- (+0)
Reszta: 12


d   e   a   t   h

I'm all yours, but you're all mine
let's dance together, you and I
cause I'm not trapped with you, you see
you're the one who's trapped with me



Ostatnio zmieniony przez Margaret Burke dnia 14.10.23 17:49, w całości zmieniany 15 razy
Margaret Burke
Margaret Burke
Zawód : początkująca nakładaczka klątw
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Wiem, że słów na pewno mi zabraknie;
więc będzie łatwiej, gdy mnie nie odnajdziesz.
OPCM : X

UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11917-margaret-burke https://www.morsmordre.net/t11922-hestia#368416 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t11923-skrytka-bankowa-nr-2588#368417 https://www.morsmordre.net/t11924-margaret-burke#368419
Re: Margaret Burke [odnośnik]30.10.23 12:49

Witamy wśród Morsów

twoja karta została zaakceptowana
Kartę sprawdzał: Tristan Rosier
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 24.11.23 21:14, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Margaret Burke Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Margaret Burke [odnośnik]30.10.23 12:50


KOMPONENTY-

[30.12.23] Lipiec/sierpień

BIEGŁOŚCIhistoria PB

HISTORIA ROZWOJU[13.10.23] Rozwój początkowy

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Margaret Burke Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Margaret Burke
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach