Wydarzenia


Ekipa forum
Zapomniana piwnica
AutorWiadomość
Zapomniana piwnica [odnośnik]13.09.15 21:12
First topic message reminder :

Zapomniana piwnica

W pobliżu opuszczonych magazynów znajduje się niewielki, ceglany budynek, nagryziony przez zęby czasu. Nie wyróżnia się niczym szczególnym pośród podobnych sobie zabudowań - pomieszczenia już dawno zostały ogołocone ze wszystkich mebli, jedyne co można tutaj znaleźć, to kurz i pojedyncze butelki pozostawione przez bezdomnych. Na gmach składa się parter i stara, zapomniana piwnica, którą zalewa nawet niewielki deszcz - podczas mokrych por roku lepiej nie zagłębiać się do jej środka; latem natomiast najniższa kondygnacja nigdy całkowicie nie wysycha, przez co w jej wnętrzu wyczuwalny jest charakterystyczny zapach grzybów i podmokłych desek. Na piwnicę składa się kilka niewielkich, wąskich pomieszczeń, których wejścia bronią, napuchnięte od wody drewniane drzwi, wzmacniane metalową kratą. Wydaje się, że ona jedyna jest niewrażliwa na dotyk upływającego czasu.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 29.10.18 20:41, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zapomniana piwnica - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Zapomniana piwnica [odnośnik]06.10.16 0:25
- Tylko?
Zaśmiał się ponownie i z zadowoleniem wsłuchiwał w krzyki, a zaraz później prawdziwe wrzaski pełne bólu. Odczekał chwilę. Pozwolił mu się wykrzyczeć, wpatrywał się w wyraz bólu na jego twarzy, w jego wijące się i szarpiące ciało z każdą sekundą mocniej ściskane przez więzy.
- A teraz? Chciałbyś już umrzeć?
Spytał wesoło, jak natrętna babcia oferująca dolewkę zupy wnuczkowi.
- Jeśli nie, możemy pobawić się jeszcze chwilę. - dodał. Przesuwał powoli nóż po ciele skrępowanej ofiary. Od czasu do czasu wbił go i od razu wyjął. W udo, w brzuch, w ramię. Trzeba przyznać, był pod wrażeniem. Spodziewał się, że Moody dużo szybciej zemdleje z bólu, ten jednak bardzo wiele zniósł. Już niedługo. Już chyba docierało do niego, że walka nie ma sensu. Chyba już słabł. Tracił zbyt wiele krwi, docierał do tej granicy bólu, której człowiek nie jest już w stanie znieść. Przez chwilę Mortimer zastanawiał się, jak ona wygląda.
- Chyba pora kończyć, prawda? - odezwał się znowu, butem odwracając Moody'ego na brzuch, żeby ułatwić sobie dostęp do nieokaleczonej jeszcze ręki. Przyłożył dłoń do jego nadgarstka, a po chwili uniósł go, ostrzem w dół i wbił mocno, przebijając. Pociągnął mocno, ale nie dał rady odciąć całkowicie. Szarpnął jeszcze raz, docisnął. W końcu zabrał nóż, patrząc na mocno tryskającą krew z prawie odciętej ręki. Odsunął się i po prostu czekał.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Zapomniana piwnica [odnośnik]06.10.16 0:44
Postanowiłem nic już nie mówić. I tak już umysł zaczynał mi płatać figle i miałem problemy ze złożeniem jednego, w pełni rozumnego zdania. Tylko to krzyczałem, to wiłem, szarpałem się. Czułem że powoli brakuje mi sił, że wszystko zaczyna czernieć. Nie miałem sił na protesty, gdyż już nie miałem jak ruszyć. Czułem, jak krew ze mnie ułatwia a wraz z tym moje siły witalne.
Lecz mimo wszystko nie zamierzałem błagać o litość. Ja nie jestem taki, ja wierzę że dam radę, że wytrzymam jeszcze chwilę, że ktoś potem mnie znajdzie i wyśle do Munga. Może i zaczynałem czuć, że to koniec, że zbliża się koniec jego fantastycznej kariery, nie zamierzał w ostatnich sekundach błagać kogoś o litość.
Przewrócił mnie na brzuch. A sekundy potem poczułem zimne ostrze przy nadgarstku. Krzyknąłem, mocniej kiedy po raz drugi się zamachnął i dopiął swego. Czułem, jak z kikuta ułatwia się krew. Wiele krwi, zbyt wiele. Zrobiło mi się ciemno pod oczyma. Pomyślałem wtedy o żonie, która słodko spała w naszym łóżku, o synku, który spał z uśmiechem na twarzy. Nawet uśmiechnąłem się ciesząc, że jeszcze chwilę są bezpieczni, bo wiedziałem, że powinien ktoś tam być, by ich chronić. Kto ich ochroni przed tym szaleńcem? Jaimie? Raiden?
Najgorsze poczucie było to, że się obawiałem, że tej nocy, albo jutrzejszej, bo straciłem rachubę czasu, oni mogą się dołączyć do mnie. O to najbardziej się bałem, kiedy czułem, że już nie otworzę powiek, jak serce wydaje ostatni rytm, kiedy tracę świadomość...
wszystkiego.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Zapomniana piwnica [odnośnik]06.10.16 0:55
Ostatnie chwile. Odwrócił go znowu i stał nad nim patrząc, jak z aurora uchodzi życie. Już nie istnieje Cillian Moody. Są już tylko zwłoki. Nic nie warte, wypełnione jedynie flakami. To, co w nich było, nadawało im osobowość ulotniło się w chwili, kiedy serce zabiło po raz ostatni.
Młody Alastor Moody tej nocy stracił ojca. Już nigdy go nie zobaczy, choć pewnie długo będzie czekał, aż tata pojawi się w drzwiach. W święta będzie go wypatrywał, będzie czekał na niego przed urodzinami. Na każdym obiedzie będzie patrzył w wolne miejsce.
On i jego mama będą szukali Cilliana wszędzie, gdzie ten zwykł bywać.
Ale jego już nie ma. Nad ranem znajdą truchło i odkryją, co się stało. Urocza żona Moody'ego zacznie poszukiwania sprawcy, Tim nie wątpił, że to zrobi. Nie wiedział o niej jeszcze za wiele, ale się dowie.
Dokładnie tak samo jak różdżkę, zmniejszył ciało aurora zaklęciem. Następnie teleportował się z nim do łazienki w swoim mieszkaniu.

zt
Gość
Anonymous
Gość
Re: Zapomniana piwnica [odnośnik]11.12.16 22:42
Para nr 1

Jak to się mówi - praktyka czyni mistrza. A już w szczególności, jeśli chodzi o młodych adeptów, uczęszczających na kurs aurorski. Zwyczajem jest, że kursanci, raz na jakiś czas, oddelegowywani są do pomocy podczas rutynowych obowiązków związanych z tym zawodem. Mia Mulciber dostała informację, że powinna pojawić się w Londyńskich dokach wczesnym rankiem, aby pomóc w przeszukiwaniu starej piwnicy. Aurorzy bowiem dostali cynk, że w tym miejscu mogą spotykać się przemytnicy nielegalnych narkotyków, w tym tak trudno dostępnej śnieżki.
Tam też spotkała Garretta Weasleya, który, jako doświadczony auror, mógł wziąć pod opiekę jednego kursanta. Akcja nie była obarczona większym ryzykiem, prawdopodobnie w piwnicy nikogo nie było, ale był to idealny moment, aby zebrać jakieś dowody, które pomogą w późniejszym śledztwie.


Weasley i Mulciber chcieli zejść do piwnicy, ale jej najniższa kondygnacja zalana była wodą. Schodziło się tam po schodach, ale przez wodę sięgającą połowy jej wysokości, nie było jak się tam dostać. Musieli więc sprawdzić pomieszczenie nad piwnicą oraz korytarz do niej prowadzący. Rozeszli się więc, jak przewidywali nikogo nie było i mogli spokojnie poszukać jakiś śladów, kiedy nagle Garrett mógł usłyszeć głośny krzyk i chlupnięcie wody. Gdy podbiegł do miejsca z którego dobiegały te dźwięki, ujrzał swoją kursantkę w piwnicy, pływającą w brudnej, zatęchłej i, na pewno, bardzo zimnej wodzie. Dookoła niej natomiast latał poltergeist, który bardzo dobrze bawił się dręczeniem dziewczyny. Jak auror i jego podopieczna poradzą sobie z tą dziwną sytuacją?


Datę spotkania możecie założyć sami. Czara Ognia nie kontynuuje z Wami rozgrywki. Wszystko jest w Waszych rękach.
Miłej zabawy!  


Czara Ognia
Czara Ognia
Zawód : n/d
Wiek : 0
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Jam jest Myśląca Tiara,Los wam wyznaczę na starcie!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne
Konta specjalne
https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153 https://www.morsmordre.net/u731contact https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153 https://www.morsmordre.net/t437-szukam-towarzystwa#1153
Re: Zapomniana piwnica [odnośnik]25.12.16 14:56
| 25 marca? <3

- Uważaj na siebie- mruknął cicho Garrett, gdy - uważnie stawiając kroki - skierował się w jedno z rozwidleń korytarzy; zważał, żeby lodowata woda zalanego korytarza nie kąsała go po łydkach, nie nadgryzała wysokich cholew ciemnych, skórzanych butów. Tył jego szaty (choć był pewien, że wybrał tę dostatecznie wygodną, aby nie przeszkadzała mu w trakcie akcji - najwidoczniej się mylił, nie pierwszy raz) żałośnie przesiąkał stojącą wodą. Było zimno. Tak cholernie, absurdalnie zimno.
Oświetlał sobie korytarz rozżarzonym końcem różdżki; przedzierał się w samotności przez mroki, a jedynym towarzyszącym mu dźwiękiem był akompaniament kakofonii chlupotów i plusków. Rozdzielenie się z kursantką nie było dobrym pomysłem, nie w takich okolicznościach, lecz nie posiadali lepszego. Choć do tej pory nie zauważyli śladów ludzkiej obecności i - optymistycznie? - założyli, że wyzbyci zostali towarzystwa, wolał zachować pełną ostrożność. Czysto profilaktycznie.
Nigdy nie bał się ciemności, jednak zaczynał czuć niepokój, krocząc w mroku - ten przypominał wszak o wszystkich klęskach, wszystkich niepowodzeniach, o bolączkach, o stratach. Brnął dalej; mieli do wykonania misję, nie mogli zawieść.
Barbarzyństwo przemytników Śnieżki nie mogło ujść płazem.
W końcu uszu Garretta dobiegł donośny, nagły plusk; zatrzymał się natychmiast, powiódł spojrzeniem w stronę źródła dźwięku i uniósł nieco wyżej różdżkę, szykując się do potencjalnego ataku. Lub obrony. Interwencji w dowolnej postaci. Mulciber?, cisnęło mu się na usta, ale zamiast tego milczał - okrzyki zdradzały jego położenie, a jeżeli jednak nie byli tu sami, przyniósłby w ten sposób na siebie zgubę.
- Homenum Revelio - wyszeptał i choć w tym momencie zgasło rozpalone wcześniej przez niego Lumos, nie zapalił go ponownie. Światło mogło równie skutecznie przywołać kryjących się w mroku przemytników co narysowanie mapy swojego położenia.
Zawrócił i szedł po omacku, starał się jak najszybciej przedzierać przez wodę. Teraz, gdy nie widział już nic, wodzie udało się wyminąć barierę skórzanych butów i przemoczyć także materiał spodni. Drażnił go chłód, ale zaciskał szczęki i sunął dalej - słyszał tylko przytłumiony chlupot własnych kroków i swój miarowy, cichy oddech.
Niedługo potem cień się rozproszył, a Garrett wrócił do części podziemnego korytarza, która pozostawała przyzwoicie oświetlona; wyłonił się zza ostatniego zakrętu i raz jeszcze przygotował się do reakcji na nieznane.
Ale zamiast przemytników dostrzegł tylko ciemną posturę klęczącą w wodzie i... i poltergeista beztrosko latającego nad jej głową?


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zapomniana piwnica - Page 3 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Zapomniana piwnica [odnośnik]25.12.16 14:56
The member 'Garrett Weasley' has done the following action : rzut kością


'k100' : 32
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zapomniana piwnica - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zapomniana piwnica [odnośnik]13.01.17 1:30
Była nad wyraz spokojna. Wskazanie jednak źródła tej niecodziennej emocji, było zdecydowanie poza zasięgiem przyszłej aurorki. Mogła wyliczać wszystkie elementy, które działały tak na korzyść, jak i na przekór jej nawyków. Jedno, czego była pewna, to - obecności Garretta. Nie przyznawała się nigdy, ale widziała w nim kogoś...kto przypominał jej brata. Nie, nie chodziło o charakter. Różnili się diametralnie, niemal jak przysłowiowa ogień i woda. Jednak to co ich łączyło, to zaufanie. Jej zaufanie. Wśród całej kawalkady postaci, instruktorów, nauczycieli i kursantów, był pierwszy, który z góry nie skazał Mii na porażkę. A jeśli wydał jakąkolwiek ocenę, nie ciskał w nią słowami, przypominającymi, gdzie znajdowało się jej miejsce. Dlatego bez sprzeciwu zgodziła się na rozdzielenie, gdy ciemne, zalane woda korytarze nie pozwalały na właściwe obszukanie.
Kiwnęła mężczyźnie głową, bezpośrednio wyciągając różdżkę z kieszeni. Cel był jasny. szczególnie, że doskonale wiedziała, jak okrutni potrafili być przemytnicy. Nawet Mia trzymała się od nich z daleka, jeszcze za czasów jej dawnych błędów. I nigdy nie pojmowała idei...narkotycznego fanatyzmu. Wila na śnieżkę? Coś nieprzyjemnie zimnego przeszło wzdłuż kręgosłupa i nie miało to znaczenia w przeraźliwym chłodzie wody, która zalewała korytarz.
Nieprzyjemnie odczuwała wilgoć wdzierająca się  ponad wysokie cholewy butów. Właściwie, woda i tak sięgała niemal kolan i cicho miała nadzieję, że delikatne szurnięcia, muskające jej nogi, nie było niczym żywym. Chociaż...martwym tez wolałaby, żeby nie było. Ale najbardziej niepokoiła ją...cisza. nie taka zwyczajna, pełna drobnych odgłosów otoczenia. Tutaj, jedynym dźwiękiem był chlupot pod stopami i jej własny oddech. Blade światło, które zapaliła na różdżce moment temu, tylko nieznacznie rozjaśnił...jej myśli. A narastający chłód i cisnące się gdzieś z tyłu głowy szepty, prowokowały jej krtań do coraz silniejszego zaciskania.
zatrzymała się dopiero, gdy wróciła do punktu wyjścia. Stała u wylotu do piwnicy, próbując zidentyfikować niewyraźny kształt, który błysnął i zgasł - Garr... - zaczęła mówić i nim artykulacja osiągnęła pełne brzmienie imienia, coś boleśnie szarpnęło za plecy, a Mia - pozbawiona równowagi runęła do przodu, rozbryzgując mętną wodę, która w całości zakryła ja całą. A woda - nie była bezpieczna. jedna sekunda w płytkiej wodzie, wzmogła chłód, który zalał ciało. Uniosła się gwałtownie, ociekając wodą, dławiąc się płynem zalegającym usta i nos. Klęczała. A moment, w którym spojrzała przed siebie - sparaliżował ją w osiągniętej pozycji. Tuż nad nią wisiała sylwetka. Wisiała dosłownie. Mglisty, wykrzywiony zarys postaci o twarzy...jej brata. Martwe, mętne od mułu źrenice, poszarpana twarz i zwisające resztki ciała i...paskudny uśmiech - To nie ty... - wykrztusiła czując, jak narasta w niej przerażenie. Wszystko skupiało się do jednej wizji, jeden chwili i jednego obrazu, który szarpał dziewczyną, jak gorączka - To nie Ty...Przepraszam
Przecież to nie sen - powtarzała, gdy zaciskała dłoń na jedynej - jak się zdawało - pewnej rzeczy. Różdżka wciąż tkwiła w dłoni, a palce zaciskały się silnie, bieląc knykcie.
Nie słyszała kroków za sobą, coraz mocniej pogrążana własnym strachem, który poltergeist musiał się karmić, raz po raz szarpiąc i ciskając coraz brutalniejsze wizje.
Mia Mulciber
Mia Mulciber
Zawód : byłam
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3609-mia-mulciber-budowa#64835 https://www.morsmordre.net/t3846-dimitry#71894 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-grimmauld-place-12-5 https://www.morsmordre.net/t4458-skrytka-bankowa-nr-888#95128 https://www.morsmordre.net/t3864-mia-mulciber#72368
Re: Zapomniana piwnica [odnośnik]15.01.17 4:28
Lekko błysnęło rzucone poprawnie zaklęcie, szepcąc Garrettowi, że w pobliżu majaczyła wyłącznie jedna sylwetka - tylko jedna osoba gubiła się wśród mroków podziemnych korytarzy. Mia? Nie chciał, żeby coś jej się stało, nie powinien na to pozwolić; wierzył w jej umiejętności, wierzył w rozsądek, a choć piętnowało ją nazwisko, któremu nigdy nie potrafiłby zaufać, starał się też wierzyć w jej uczciwość. I niezawodność.
Gdyby napotkały ją krzywdy, długo nie potrafiłby sobie tego wybaczyć.
Więc gdy tylko wyszedł zza przemokłego, nadgniłego rogu korytarza i dostrzegł ludzką posturę uwięzioną w objęciach wody, z początku zatrzymał się w miejscu. Uniósł różdżkę, najpierw celując nią w przemokniętą postać, ale zaraz przeniósł ją na unoszącą się w ciężkim powietrzu zjawę. Nie znosił tych przeklętych wichrzycieli - poltergeisty nie przynosiły żadnych korzyści, egzystowały wyłącznie dla własnej zabawy, uprzykrzały żywym życie, by zaspakajać własny kaprys. Stanowiły parodię ciał astralnych, szydziły, drwiły, straszyły, mąciły; gdyby mógł, rzuciłby je wszystkie na pożarcie bazyliszkom.
Wtedy usłyszał głos Mii i ostatecznie rozpoznał młodą (niepełnoprawną jeszcze) aurorkę; połączenie faktów zajęło mu chwilę dłuższą niż to przyzwoite, przez moment wciąż tkwił w miejscu, przyglądając się zjawie - jej rozszarpanemu, na wpół ludzkiemu kształtowi i okrutnemu spojrzeniu, jakim taksowała pogrążoną w cieniu okolicę.
Wreszcie ruszył z miejsca, nie chcąc dłużej zostawić Mii samej sobie - uniósł różdżkę jeszcze mocniej, wyciągnął ją w stronę poltergeista, chcąc mu zagrozić, choć przecież wiedział, że mimo największych starań nie jest w stanie uczynić mu realnej krzywdy.
- Mia, wszystko jest w porządku - powiedział odruchowo, starając się brzmieć uspokajająco. Ciepło? Jednocześnie marszczył brwi, podszedł tak blisko, że wystarczyłoby wyciągnięcie dłoni i zburzyłby palcami gładką, przejrzystą powierzchnię ciała zjawy. Przez moment wbijał w nią ostrze spojrzenie, by zaraz zajrzeć przez ramię i patrzeć wyłącznie na Mię. - To tylko szkodnik, poltergeist, żyje prowokacją - a mówiąc to, zrzucił szybko długi, ciemny płaszcz, który okrywał mu plecy,  teraz stając wyłącznie w koszuli - była cienka, gryzły go przez nią igły piwnicznego chłodu. Nie pokazał tego po sobie, zamiast tego przewiesił wierzchnie okrycie przez prawe przedramię, a lewą rękę, wolną od różdżki, wystawił w kierunku Mulciber, by pomóc jej wstać. - Chodź, zostawmy... - go tutaj, spójrz, narzucę ci płaszcz na plecy, żeby ogrzać cię po dotkliwym przemoczeniu, ruszymy dalej, została nam niewielka część korytarza do zbadania - ale nie zdążył już dodać tego wszystkiego, bo urwał, gdy poltergeist zaśmiał się głośno, złośliwie, po czym uchwycił w niematerialne dłonie (Garrett zawsze zastanawiał się, nawet za czasów szkolnych, jak Irytek potrafił przenosić przedmioty - przecież był tylko duchem) płaszcz Weasleya. Zachichotał raz jeszcze, dwukrotnie obrócił się w powietrzu i pomknął (wraz z jego płaszczem) wzdłuż korytarza - wprost w objęcia całkowitej ciemności - a echo jego śmiechu jeszcze długo się niosło, sporadycznie obijając od odrapanych ścian.
Garrett głośno wypuścił powietrze.
- A niech go szlag - warknął krótko, zaciskając palce na uchwycie różdżki tak mocno, że niebieskawe żyły (wypełnione błękitną krwią? nie mógł się wyprzeć arystokratycznego rodowodu) brzydko uwydatniły się na tle jasnej skóry. - Nagle to stało się niezwykle osobiste - dodał, prawdopodobnie głównie po to, by nutą kpiny zburzyć nawarstwiający się niepokojem nastrój; nie kłamał jednak, przeszła mu ochota na machnięcie na poltergeista ręką. Teraz musiał go dopaść. Dopaść, zaskoczyć i wynaleźć sposób, by potraktować go zaklęciem tak silnym, że ta cholerna zjawa pożałuje, że zdecydowała się fruwać tuż nad ziemskim padołem. I kraść jego własność.
Z ukosa zerknął na Mię; cokolwiek dostrzegła na obliczu rozszalałego poltergeista, bez zwątpienia głęboko ją dotknęło. Poddał ją krótkiej analizie wyłącznie przez ulotne sekundy, potem odwrócił wzrok, chcąc zagwarantować dziewczynie należytą prywatność.
Niektóre demony należało pozostawić nieodkryte. I nie zadawać pytań.
- Gotowa? - rzucił więc niewylewnie, wysuwając się na przód - kroczył powoli w kierunku, w który czmychnął złodziej jego płaszcza. Choć na wargi napierały mu słowa, jakie pragnął z siebie wyrzucić (co się stało, Mia? czy wszystko w porządku? jak się czujesz?), wybrał milczenie. Milczenie, które pozwoli im skupić się na zadaniu do wykonania.
Jeżeli Mia będzie chciała wysnuć historię, uczyni to nawet bez namów.
[bylobrzydkobedzieladnie]


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych



Ostatnio zmieniony przez Garrett Weasley dnia 02.02.17 15:53, w całości zmieniany 1 raz
Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zapomniana piwnica - Page 3 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Zapomniana piwnica [odnośnik]28.01.17 17:43
Zawsze kiedy śniła, zawsze, gdy targały ją koszmary - nie odnajdowała ratunku. Dopiero budzona własnym, stłumionym krzykiem, wracała świadomość rzeczywistości w jakiej się znajdowała. Śniła. Powtarzał się schemat niemocy i zaciskającej się na krtani pętli, krzyżującej próby wydanie z siebie głośniejszego odzewu. Cichy ton, który zdołała z siebie wydusić, nie miał zbyt wiele wspólnego z ratunkiem. Przynajmniej do czasu, gdy do jej osobistej wizji i rosnącej paniki - dotarł drugi głos. Garrett. Czy auror kiedykolwiek mógłby pojawić się w jej snach w roli kata? Koszmary były nieprzewidywalne w swoich "schematach", a Mię dręczył jej jeden typ, gdzie nie było miejsca na podobne zwroty. Jej umysł otumaniony do tej pory absurdalnie narastającym strachem, w końcu dostrzegł oczywistość, którą przysłonił...właśnie. Kto? Co?
Twarz brata, nadal wykrzywiona szyderczo w końcu cofnęła się, pozwalając, by Mia zamrugała przytomniej - Garrett- możliwe, że powinna zwrócić się do starszego aurora zgodnie z procedurami, ale pomiędzy słowami zapomniała o tym - Kogo...kogo tam widzisz? - uniosła twarz wyżej, celując spojrzeniem w wirującą u sufitu sylwetkę. Macki strachu nadal oplatały ciasno jej ciało, ale obecność mężczyzny obok wracała zdrowy rozsądek. Duch. W końcu oznaczyła właściwie półprzeźroczystą istotę, chociaż definicja kłóciła jej się z tym, z czym spotkała choćby w Hogwarcie. Zamkowi lokatorzy, chociaż potrafili być złośliwi, nigdy nie kierowali się nienawiścią, która niemal namacalną falą biła od stwora. I to on musiał być źródłem koszmaru na jawie - Poltergeist - no tak. Jak mogła tak łatwo dać się podejść? Zacisnęła usta machinalnie, próbując zmusić ciało, by wróciło do właściwego funkcjonowania. Chłód przemoczonego ubrania przypomniał ze zdwojoną siłą, gdy drżenie przemknęło przez całą linię kręgosłupa. Wypuściła powietrze, do tej pory niemiarowo wstrzymywane i wypuszczane z pułapki płuc - Przepraszam - powtórzyła cicho, tym jednak razem słowo kierowała do aurora. Mieli zadanie, zbadanie piwnicy i znalezienie ewentualnych śladów, a przez jej...niedyspozycję...musieli zatrzymać swoje działanie.
Drżenie objęło silniej, a jej wzrok zatrzymał się na wyciągniętym ku niej ręku. Jakoś dziwnie się czuła, wciąż nieprzyzwyczajona do bezinteresownej pomocy. Nawyki z Nokturnu nadal odzywały się w najmniej spodziewanych sytuacjach, ale - uczyła się, że świat poza ciemnymi uliczkami jej przeszłości, wcale nie działał na takich zasadach i pomocna dłoń nie kończył się ciosem w plecy.
Uniosła rękę, by ująć ramię aurora i w końcu podnieść się z klęczek. Nogi zdrętwiały jej od chłodu, ale bez problemu wróciła do pionu równocześnie z reakcją okrutnego złośliwca. Serce załomotało jej gwałtownie, gdy poltergeist zbliżył się i z wykrzywioną od nienawistnego śmiechu obliczem, porwał płaszcz Weasleya. Otworzyła usta, ale właściciel skradzionej własności, bardzo skutecznie sformułował za nią kilka wyrazów - Chyba zwiększyła mu się lista win - starała się przegonić z myśli obraz, który nadal dręczył ją po nocach i cicho dziękowała, że auror nie pytał i nie próbował drążyć przyczyny stanu w jakim ją zastał. Nie była jednak pewna, czy nie jest mu winna choćby ogólnego tłumaczenia. W końcu był aurorem i..czy znał jej brata? - Jestem - powtórzyła, ruszając w końcu za postawną sylwetką, podług której przypominała bardziej lalkę. Nie należała do drobniutkich, eterycznych kobietek, które mdlały na widok niebezpieczeństwa, ale - mając u boku doświadczonego opiekuna - mogła czuć się pewniej. I nawet jeśli nie potrafiła jeszcze zwerbalizować słów podziękowania - była wdzięczna.
Zacisnęła dłoń mocniej na trzymanej różdżce i przyśpieszyła nie chcąc pozostawać mocno w tyle - Mogę o coś zapytać? - nie rozpoznała własnego tonu, w którym czaiła się nieznana nuta. Gdzieś w oddali niosło się echo dusznego złodzieja, a  Mia nadal czuła dreszcze niepokoju na wspomnienie wizji.


Ostatnio zmieniony przez Mia Mulciber dnia 09.03.17 22:49, w całości zmieniany 1 raz
Mia Mulciber
Mia Mulciber
Zawód : byłam
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3609-mia-mulciber-budowa#64835 https://www.morsmordre.net/t3846-dimitry#71894 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-grimmauld-place-12-5 https://www.morsmordre.net/t4458-skrytka-bankowa-nr-888#95128 https://www.morsmordre.net/t3864-mia-mulciber#72368
Re: Zapomniana piwnica [odnośnik]02.02.17 16:46
Stojąc jeszcze twarzą w twarz (czy takiego określenia można użyć, patrząc na pozbawione życia i emocji oblicze ducha?) z poltergeistem, badał spojrzeniem jego postrzępione rysy; duch barwił się szarością, budował się z naznaczonej zielenią (zgnilizną?) mgły, zdawał się ulotny, niemogący uczynić większej krzywdy, ale i tak mógł napawać lękiem - tym samym strachem, który teraz zdawał się paraliżować Mię, odbijać się w jej spojrzeniu niepewnością, piętnować nią również gesty.
Ale każdy z nich skrywał jakieś demony, każdy z nich skrywał blizny; Garrett wstrzymywał się od pytań, od oceny. Bo nie mógł znać całej historii.
- Wyłącznie na wpół kształtną zmorę - odpowiedział szczerze, gdy coś, co mogło imitować kości policzkowe i przekrzywioną szczękę, poczynało się rozmywać; stwór na chwilę niemalże bez ruchu zatrzymał się w miejscu, potem jego trupią twarz wykrzywił przeraźliwy grymas uśmiechu, grymas drwiny. - Nikogo tu nie ma, Mia - upewniał ją, nie mogąc nie usłyszeć w jej głosie przestrachu. Co spowodowało tak gwałtowną reakcję dziewczyny, co pogrążyło ją w żalu, lęku, bezsilności? - Wyłącznie poltergeist - powtórzył po niej po raz kolejny, niemalże przemieniając już nazwę ducha w mantrę. Chciał wyrwać Mię z tej dziwnej apatii, już pomóc jej się podnieść (nie tylko fizycznie - mentalnie również), zmusić ją do działania, tym samym odganiając wszystkie strachy i zwątpienia. Nie pozwól na to, by rozdarły twoją duszę, Mulciber, nie pozwól na to, by odebrały ci dech i spaliły cię na wiór.
I tak wiedział, że była silna; zapewne silniejsza od wielu rekrutów, którzy przewijali się przez Ministerstwo i niekiedy nie potrafili dotrwać do końca kursu. Silniejsza od tych, którzy polegli nie dlatego, że zawiodły ich umiejętności, a wyłącznie z powodu rozszalałych nerwów; rozkruszali się, rozpadali na drobne fragmenty, gdy praca aurora zmuszała ich do spoglądania na wielkie krzywdy, których woleliby nigdy nie ujrzeć - na łzy, na żal, na ból, na cierpienie, na efekty okropnych klątw, na śmierć przyjaciół i żałobę ich najbliższych.
Aurorzy nie zakładali rodzin: dlatego, że prowadzili zbyt chaotyczny, zbyt niestabilny, zbyt nieregularny, zbyt niebezpieczny tryb życia. Dlatego, że mogli sprowadzić na bliskich wyłącznie cierpienie. I dlatego, że obcowanie z przestępcami, z mordercami, czarnoksiężnikami oraz oglądanie efektów ich działań nie może przejść bez echa; odbija się piętnem na duszy, odbiera zmysły, a ostatecznie paczy znajomość uczuć i utrudnia odczuwanie szczerej, prostej miłości.
Być może właśnie z tego powodu wyłącznie nieliczne osoby kończyły aurorski kurs.
Gdy uchwyciła jego wyciągniętą dłoń, nieznacznie się uśmiechnął. Podciągnął ją do góry, nie mogąc nie zwrócić uwagi na przemoczoną szatę, na cieknącą z jej materiału wodę i na chłód, który musiał kąsać ciało Mii, wymuszając na niej drżenie. Ale zanim zdążył jej pomóc, poltergeist porwał płaszcz - pozostawił po sobie wyłącznie poczucie bezsilności i dziwną, rozkwitającą w klatce piersiowej potrzebę zemsty.
- Zapłaci za to - odgrażał się Garry cichym pomrukiem, choć wiedział, że tym razem rzuca słowa na wiatr wyłącznie po to, by dźwiękami zgłosek przeciąć ciszę; przecież nie mogli skrzywdzić ducha, mogli wyłącznie go odgonić. Ale ostatecznie nie to było celem ich wędrówki po zalanych wodą, piwnicznych korytarzach.
Ruszył naprzód, czując, jak chłodna tafla nadgryza skórę jego butów o cholewach wystarczająco wysokich, aby spodnie nie zdołały przesiąknąć lodowatą wodą. Każdemu jego krokowi akompaniował chlupot - Garrett rozganiał mroki korytarza światłem bijącym z końca różdżki i bacznie obserwował obdarte ściany porośnięte grzybem, jakby sądził, że zdoła odczytać z nich wszelkie niezbędne wskazówki.
- Śmiało - rzucił beztrosko, zatrzymując się, bo na jednej z drewnianych podpór wspierających strop korytarza dostrzegł dziwny, czerwony znak, jakby ktoś starał się coś oznaczyć. - W najgorszym wypadku nie odpowiem - skończył lekko, żartobliwie, choć mówił prawdę; jednocześnie marszczył już brwi, przyglądając się oznaczeniu skąpanemu w świetle padającym z jego różdżki. - Mogli tu składować towar - powiedział, po czym odsunął się nieco, by rozejrzeć się po tym fragmencie piwnicy - poszukiwał skrzyń, pudełek, worków, szkatułek. Czegokolwiek.


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zapomniana piwnica - Page 3 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Zapomniana piwnica [odnośnik]11.03.17 18:54
Niebezpieczeństwo było wpisane w jej egzystencję. Chociaż właściwszym byłoby powiedzenie, że chodziło o nieustanne napięcie płynące we krwi, podobne adrenalinie, ale inne, bardziej stałe. Mia mogła wskazać źródła tego stanu i czasami zastanawiała się, czy jest to "cecha", która w aktualnym rozrachunku bardziej pomagała, czy wręcz odwrotnie. Żyjąc na Nokturnie wiedziała dlaczego musiała być czujna. W każdej uliczce, niezależnie od tego z kim i jak się przemieszczała między obdrapanymi kamienicami - musiała zakładać obecność kogoś, kto nie życzył jej dobrze. I nawet jeśli tak często słyszała nawet na kursie o tym, że nie nadaje się na pozycję, do której się szkoliła, to wiedziała, ze o cios w plecy nie musiała się bać. Zazwyczaj. Nawyki pozostawały nawykami i od kilku miesięcy próbowała wbić sobie do głowy, że nie musiała patrzeć na każdego, jak o potencjalnym zdrajcy.
Jako młoda rekrutka wywiązywała się ze swoich zadań bezbłędnie. Przynajmniej do czasu, gdy nie wchodziło się na teren poczynań drużynowych. Mia obrastała wtedy nieufnością, próbując działać samodzielnie. Oczywistym było, że zadania kończyły się fiaskiem i gniewnymi starciami z uczestnikami. A nie o to chodziło. Mulciber chciała zostać aurorem. Niezależnie od opinii i ocen, jakie jej przyklejano. Jedna ścieżka, która wybiła ją dalej, niż mogłaby kiedykolwiek myśleć. Spotkania z pozoru bez znaczenia nadawały jej kierunek. Nawet, jeśli nie było to proste - bo nie było. Już sam z siebie kurs aurorski stanowił wyzwanie i szaleńczą przeprawę, której nie raz i nie dwa trudno było podołać. Mordercze treningi przesiewały z grona uczestników niewielką grupę, która w końcu trafiała do celu. Dziś chciała trafić. A szansa jaką otrzymała i towarzystwo, do którego została przydzielona, traktowała poważnie. Jego traktowała poważnie. I pamiętałaby o tym, gdyby nie...duch.
- Nie ma, tylko my - powtórzyła jak ech, tym samym samej sobie uświadamiając prawdę. W jej umyśle nadal wiercił się wykrzywiony i wyszczerzony obraz brata, ale mgiełka wspomnienia ścierała się z rzeczywistością na jej korzyść - ...i duch - Nie mogło być tu Elijaha, ani jego ducha, ani powstałego z grobu ciała, przywołanego gniewem i chęcią zemsty. Koszmary pozostawały jedynym wytworem podobnych zjawisk. A tu nie było miejsca na nocne demony. Wystarczająco ich siedziało w żywych. Nokturn świadkiem.
Sącząca się z Garretta pewność przenikała i do dziewczyny, pozwalając w końcu stanąć na nieco drżące od chłodu nogi. Umysł musiała oczyścić, skupić się na zadaniu, które przecież otrzymali. Miała być pomocą dla starszego aurora, który zdecydował się przygarnąć ją dziś pod swoje skrzydła. Mając u bogu żółtodzioba, jak ona - musiał działać czujniej, a Mia czerpała ze źródła, które Weasley centrował gdzieś w sobie. Nigdy nie zapytała, jak to robił, ale za każdym razem jak go widziała, był maksymalnie skupiony. A przecież każdy miał swoje demony. Nawet on. Zapewne jednak, nigdy nie będzie jej dane ich poznanie.
Kiwnęła głową, potwierdzając ostatnie ze słów, nim ruszyli dalej. Mętna woda przelewała się pod ich nogami i Mia wolała nie wyobrażać sobie, co mogło w niej jeszcze pływać. Swoje myśli dzieliła na dwoje. Przenosiła spojrzenie szarych tęczówek z ciemnej wody, na ściany korytarza, przypominając sobie czasy, które jej samej kazały podobnymi ścieżkami przemykać. Może nie kryła rzeczy, które dziś powinna ścigać, ale w jej ręce trafiały czasem rzeczy, o których wolała nie wiedzieć zbyt wiele - Muszę zapamiętać, że aby otrzymać odpowiedź, należy zadawać właściwe pytania - próbowała podjąć lżejszy ton, ale jej głos zapewne zafałszował. Jej dawne nawyki wciąż broniły przed zbytnimi odkrywaniem czegoś więcej ponad standardową złość.
Druga strona umysłu kipiał od obrazów, które niedawno widziała i pytania, które cisnęło się na język. Tylko jak miała je sformułować, gdy nie była pewna ich treści? - Znałeś mojego brata - bardziej stwierdziła, niż zapytała. Był aurorem, wiekiem zapewne bardzo zbliżonym do Weasleya. Zapewne się nie przyjaźnili, ale kojarzyć się musieli - Wiesz, jak zginął? - nikt nigdy nie powiedział Mii o szczegółach akcji, w której stracił życie. Wiedziała, ze był na Nokturnie, wiedziała, zapewne czego szukał, ale...czy był tam sam? Ostatnie, wypowiedziane słowa Brendana, początkowo zignorowane, zaczęły odnajdywać w niej zalążki pytań i niepewności, której przyczyn nie mogła znaleźć.
Zagryzła wargi, gdy jej opiekun zatrzymał się, zwracając uwagę na rys czerwieni zdobiący fragment ściany. Nachyliła się mocniej, przestępując bliżej wskazanego obiektu. Pokręciła głowa, marszcząc brwi - Albo... - odetchnęła ciężej - To chyba wyznacznik do miejsca składowania. Spalonego już - czerwień zawsze wieściła kłopoty. I ktokolwiek zostawił tu znak, ostrzegał - Ale jeśli znajdziemy ten dawny skład, mogli zostawić po sobie dalsze...wskazówki - Przemyt nie był prostą sztuką. I chociaż Mia nigdy nie wkręciła się wystarczająco mocno w nielegalne działania, zdążyła załapać podstawy, które dziś - mogły pomóc jej, nie - im - w dorwaniu tych, których nawet Mia się brzydziła. Nienawidziła wszystkiego co związane z narkotykami. Zbyt dobrze pamiętała co działo się z jej matką, by mogła pozbyć się gniewnego odruchu. Odwróciła się zerkając na towarzyszącego jej mężczyznę.
Mia Mulciber
Mia Mulciber
Zawód : byłam
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3609-mia-mulciber-budowa#64835 https://www.morsmordre.net/t3846-dimitry#71894 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-grimmauld-place-12-5 https://www.morsmordre.net/t4458-skrytka-bankowa-nr-888#95128 https://www.morsmordre.net/t3864-mia-mulciber#72368
Re: Zapomniana piwnica [odnośnik]25.03.17 23:32
Spoglądał na nią, gdy wstawała i dostrzegał błysk determinacji na nowo rodzący się w spojrzeniu - uśmiechnął się, choć w stopniu tak nieznacznym, że musiało zginąć to w półmroku opanowującym pomieszczenie. Jej rysy zdawały się tężeć, gdy wymykała się z obezwładniających objęć strachu, rozpaczy, słabości. Znów stawała się gotowa do działania; doceniał to, doceniał jej siłę, doceniał niezawodność. Bo oni wszyscy potykali się, krztusili bezradnością - sztuką było odeprzeć ją nawet w chwili, w której świat kruszył się u podstaw.
- I zadawać je odpowiednim osobom - rzucił, nie wiedząc już, czy lawirował na płaszczyźnie żartu czy bezwzględnej szczerości; podążył jednak ku Mii wzrokiem, w jasnych tęczówkach kryjąc oczekiwanie na to, co miało wypaść jej z ust. Nie poganiał, widząc, że przychodziło jej to z trudem; nie zatrzymując się nawet na chwilę, doszukiwał się zmian zachodzących w jej oczach i analizował najmniejsze drgnięcia kącika ust. Gdy w końcu padające zgłoski przecięły nawarstwiającą się ciszę (inaczej nie mógł nazwać milczenia, które zapadło, nawet jeśli wciąż towarzyszył im chlupot rozbryzgiwanej wody), wypuścił dość głośno powietrze. Nie wiedziała. Nikt nigdy jej tego nie powiedział? - W trakcie aurorskiej akcji. Nie brałem w niej udziału, choć potem kilkakrotnie czytałem raport - odpowiedział w końcu, choć też minęła chwila, zanim zabrał głos; nie do końca wiedział, czego oczekiwała Mia, nie znał jej na tyle, by wiedzieć, jak swobodnie dobierać słowa. Mimo wszystko nie chciał zadać jej bólu, rozdrapywać dawnych ran, rozbudzać przepełnionych cierpieniem wspomnień, które zdążyły już zgasnąć. Odwrócił wzrok, pragnąc dać jej prywatność; przyglądał się ścianom, które oświetlał blaskiem bijącym z końca różdżki. - Dosięgnęły go czarnomagiczne klątwy, gdy neutralizował szajkę groźnych przemytników. Zaklęcia okazały się zbyt silne, by ktokolwiek mógł mu pomóc - urwał. Śmierć była mu przyjaciółką - nauczył się mówić o niej bez trudu, choć z pewnością jego słowa odbiły się w sercu Mii rozrywającym cierpieniem. - Wiedział na co się pisze już w momencie rozpoczęcia kursu. Żaden auror nie żegna się z życiem we własnym łóżku. - A czy ty zdawałaś sobie z tego sprawę, Mio? - Był dobrym człowiekiem. - Wreszcie zaniechał bezcelowych analiz nacieków na kamiennych ścianach - spojrzał towarzyszce prosto w oczy, chcąc wyczytać z nich emocje, rozszyfrować jej reakcje. - I jeszcze lepszym aurorem. - Ale nawet tacy krwawią tak samo, tak samo wyginają się w spazmach i konwulsjach, gdy trafiają w nich zaklęcia niewybaczalne. Tak samo łatwo umierają - ludzka powłoka była zbyt krucha, by skryć najzapalczywsze serca.
Wsłuchując się w jej dalsze słowa, nieznacznie zmarszczył brwi, obserwując czerwień znaku.
- Wiesz dużo jak na kursantkę - zaczął stosunkowo niepozornie, rzucając jakby od niechcenia, a jednocześnie nie kryjąc w głosie reprymendy ani zawoalowanej grubo podejrzliwości - jedynie nieme pytanie. I zamilknął, oczekując na odpowiedź.


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zapomniana piwnica - Page 3 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Zapomniana piwnica [odnośnik]19.04.17 15:37
Panujący w korytarzu półmrok pomagał. Krył milisekundowe zmiany, które tańczyły na obliczu Mii niby postaci w dziwnym teatrze. A był to jedynie fragment chaosu, który ścielił umysł kolejnymi, zmieniającymi się falami myśli. Towarzystwo starszego aurora zmuszało jednak do skupienia, zgarnięcia rozbieganych emocji w jedną, determinująca zachowanie chwilę.
- Osobę wybrałam odpowiednią - wliczając w to fakt, że większość po prostu nie chciała (nie lubiła?) z nią rozmawiać. Zapewne była w tym duża wina własna, ale zasługą nie chwaliła się. Atakowała za każdym razem, gdy wyczuwała niebezpieczeństwo, a niestety relacje z innymi to niekończące się pole niebezpieczeństw. I musiała się nauczyć, jak przez nie przechodzić bez nieustannie uniesionej gardy. Opuszczała ja tylko w obecności kilku osób i mimo wciąż niepewnej granicy - robiła to także  w obecności swego aktualnego opiekuna.
Pytanie zawisło w przestrzeni i przez kilka sekund miała wrażenie, że powietrze stężało w oczekiwaniu razem z nią. Świst wypuszczonego powietrza zapowiedział odpowiedź, a Mia zmarszczyła brwi. Milczała, gdy padały kolejne wyrazy, ale tylko przez pierwszych kilka momentów patrzyła na Garretta. Padające zdania, obleczone w krótką, acz wyrazistą formę, zastały Mulciber wpatrzoną w przestrzeń, jakby niezwykle interesujące zjawisko przyciągnęło jej uwagę. A mimo to słuchała uważnie, chwytając się padających słów niby tonący koła ratunkowego. Jeśli miała sama coś mówić, to wyrazy plątały się i rozdzielały, dźwięcząc w umyśle jak kościelne dzwony u mugoli.
Tylko rozchylone wargi, poruszające się niemo przy każdej salwie odpowiedzi świadczyły, że dziewczyna powtarza każdą sylabę, rysując w pamięci kawałki układanki, które do tej pory nie dawały jej pełnego obrazu. Obrazu śmierci Elijaha. Nie umiała poradzić nic na przyspieszone uderzenia w klatce piersiowej, które przypominało bardziej rozrywaną szponami skórę. Grymas bólu przemknął błyskiem w szarych źrenicach i zniknął - zduszony. Cokolwiek miało to dla niej znaczyć - musiało zaczekać. Nawet jeśli dłonie bezwiednie zacisnęły się, układając w pięści i bieląc knykcie.
Czy wiesz, kto z nim wtedy był? pytanie zajaśniało, przeganiając inne wizje. Na języku jednak pojawiły się zupełnie inne wyrazy. Prostsze i czytelniejsze - Ciebie tam nie było - powtórzyła cicho - a twój kuzyn? - Zaprzecz cicho wirował głosik z tyłu głowy, który narastał paniką. Zaprzecz mówiły źrenice, które w końcu trafiły na jasne spojrzenie mężczyzny, dziwnie kontrastujące z otaczającym ją mrokiem - powietrze w płucach zakuło i dopiero wtedy przypominała sobie o oddechu, który urywała - Nie pamiętam, kto ostatnio tak o nim mówił - dopowiedziałam a w głosie zatańczyła nieznośna? nuta ulgi. Przekręciła się zatrzymując przy ścianie. palcami przejechała bo wyraźnej, chociaż wytartej już czerwieni.
Wyrzut zadźwięczał, jak uderzenie, ale Mia nie mogła mieć złe wypowiadanych słów. Nie mogła, ale gniewna iskra zatańczyła na ustach, układając je w cienką linię. Zamiast opryskliwej próby odparcia ataku? nachyliła się mocniej, szukając kolejnej wskazówki. Albo...po prostu skupić się na kilka sekund na czymś, co nie wybuchnie w jej dłoni - Widać miałam więcej lekcji do nauki niż inni - zawiesiła głos, odwracając głowę stronę aurora - ale nie polecam takich metod, chociaż niektórym nie jest dane wybierać - odetchnęła razi i drugi, nieco głębiej niż wypadało w zatęchłym korytarzu, ale nie spuściła wzroku - mogę tę wiedzę zachować dla siebie, jeśli wolisz - dopowiedziała, odsuwając się od śladu, rozlewając przed sobą chlupot przemieszczając się wody - ale uznałam, że to ważne. - rozluźniła zaciśnięte do tej pory dłonie i poruszyła zdrętwiałymi palcami.
Mia Mulciber
Mia Mulciber
Zawód : byłam
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3609-mia-mulciber-budowa#64835 https://www.morsmordre.net/t3846-dimitry#71894 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-grimmauld-place-12-5 https://www.morsmordre.net/t4458-skrytka-bankowa-nr-888#95128 https://www.morsmordre.net/t3864-mia-mulciber#72368
Re: Zapomniana piwnica [odnośnik]26.05.17 4:14
Nie zatrzymywał się - każdy kolejny krok nie odbijał się już suchym echem, a znów towarzyszyły mu pluski przemykających jęzorów płytkiej wody. Było tu paskudnie, nieprzyjemnie, zimno, a w nozdrza wdzierał się nieznośny zapach zgnilizny - Garrett przywykł jednak do jeszcze gorszych warunków pracy. Przemęczenie i niechęć nie tańczyły już po jego twarzy; jedyną oznaką wyczerpania była skóra barwy pergaminu i sine kręgi odznaczające się pod oczami. Nie mieli tego szczęścia - nie żyli w czasach, które pozwalałyby na użalanie się nad swoim zdrowiem. Nie w obliczu zbliżających się tragedii.
Jedna z nich miała zdarzyć się dzisiaj; choć brat Mii zginął już przed laty, a ziemia kryjąca jego grób dawno zdążyła zaschnąć, żałoba w sercu Mulciber zdawała się nieustannie buchać żarzącym się ogniem. Nie mógł jej winić - może nie przywykła jeszcze do witania śmierci jak przyjaciółki, może śmierć kogoś tak bliskiego pozostawiła ranę, która już nigdy nie miała się zagoić. Nie pytał: po części dlatego, że nie była to jego sprawa, wiedział też, że istnieją pytania, których nie powinno się zadawać.
On sam też nie chciałby usłyszeć znacznej części z nich.
- Powinienem uznać to za komplement? - ciągnął, być może tylko po to, by przerwać ciszę; odpowiedź nie była dla niego ważna. Musiał wiele przeżyć, żeby nauczyć się w pełni odrzucać zbędną opinię innych - wiedział, że postępuje słusznie i nic innego nie miało znaczenia. Wkrótce nieświadomie stosował tę niepisaną zasadę także w innych dziedzinach życia; zawsze wychodziło mu to na dobre. Łaknął niezależności - bo ta gwarantowała wolność, o której skrępowani konwenansami mogli wyłącznie marzyć.
- Brendan? - rzucił po krótkiej chwili zastanowienia - nie miał bowiem pojęcia, o kim innym mogłaby mówić Mia - nieświadom batalii toczących się w głowie młodej aurorki; nie mógł się spodziewać zalewających ją fal emocji i wojen, które toczyła w milczeniu z własną niepewnością. - To było dawno. - Upływ czasu obliczał na podstawie śmierci i pogrzebów - jak wielu jego przyjaciół od tej pory musiał pochować? - Ale, z tego co pamiętam, towarzyszył twojemu bratu do ostatniej chwili - urwał, dopiero teraz uważniej przyglądając się aurorce; musiałby być ślepcem, by nie dostrzec jej spojrzenia. - To dla ciebie ważne - nie polemizował, stwierdził. - Dlaczego pytasz? - Choć nie musiała odpowiadać; wierzył, że zdawała sobie sprawę z ich niepisanej umowy milczenia.
Uniósł nieznacznie jeden z kącików ust, ale nie można było nazwać tego uśmiechem.
- Na pewno nie twoja rodzina. - Bo wiedział, kim byli Mulciberowie; zdawał sobie sprawę z tego, w jakim światku woleli się obracać, jakie ideały wyznawali i czym parali się na co dzień. Znał Ramseya - nie miał pojęcia, czy z Mią łączyło go wyłącznie nazwisko i, prawdę mówiąc, nie obchodziło go to w najmniejszym nawet stopniu; jeżeli jednak Mia zabawiała się w podwójnego agenta, jeżeli w chwilowej zabawie w aurora odnajdywała interes, wolał o tym wiedzieć. Nie obudowywał się w jej obecności murem niedopowiedzeń, bo mimo wszystko starał się jej wierzyć - a choć nie niweczył całkiem możliwości jej, nazwijmy to tak, zdrady, wiedział, że nie miał się czego obawiać; choć Mia z pewnością była zdolną czarownicą, przewyższał ją stażem. Nie wykazałaby się sprytem, tak otwarcie szukając w nim wroga.
- Nie niesiesz swojego brzemienia samotnie - powiedział w końcu, choć nie brzmiał ciepło, nie przybrał głosu starszego brata ani pocieszyciela - nie był nim, a Mia nie potrzebowała takiej pomocy. - Każde z nas ma jakąś historię, w większości przypadków popieprzoną, inaczej by nas tu nie było. - Bo zdawał sobie sprawę z tego, że nikt o zdrowych zmysłach nie decydowałby się na pracę, w której codziennością jest ból, smutek i żałoba - nikt nie skazałby na cierpienie i życie w strachu nie tylko siebie, ale też swoich najbliższych. Każde z nich miało swoje pobudki: i rzadko mówiło o nich na głos. Nikt łatwo nie zdradza swoich tajemnic - nikt gorzkimi półsłówkami nie definiuje swojego jestestwa. - Nie jestem głupcem, Mia. Inni też nie są. Cokolwiek to znaczy, jesteś Mulciberem. I jakkolwiek będziesz się przed tym zapierać, nie unikniesz bycia ocenianą przez pryzmat własnego nazwiska. - On też nie uniknął - to, co jedni nazwaliby słabością, łatwo jednak przeistoczyć w niepowstrzymaną siłę. - Daj sobie zaufać. Pozwól innym czuć się pewnie, gdy stoisz za ich plecami. Nie pracując w grupie, nigdy nie będziesz dobrym aurorem. A uciekając od własnej historii nie sprawisz, że inni nauczą się ją akceptować. - Nie znał jej, właściwie nie sądził, aby potrzeba udzielenia Mii pomocy była w nim wielka; dobrze jednak wiedział, że nie był w stanie pracować z kimś, komu nie ufał, a droga do zaufania pannie Mulciber jawiła się jako długa, kręta i przepełniona cierniami - w przeszłości pokonywał już jednak znacznie trudniejsze ścieżki. - W takim razie do przodu, mam zamiar jeszcze odzyskać ten przeklęty płaszcz - powiedział w końcu, zupełnie jakby żadne ze słów, które padło z jego ust, wcale nie rozbrzmiało w powietrzu; jakby nie powiedział Mii tego, czego najpewniej nikt jeszcze nie wyłożył jej wprost, wyrzuty kryjąc za woalem niejasności. Nie lubił marnotrawić czasu - nie lubił też pozostawiać spraw nierozwiązanymi. A to skutkowało bolesną mieszanką ostrej goryczy i szczerości, na którą nie wszyscy byli przygotowani.


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zapomniana piwnica - Page 3 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Zapomniana piwnica [odnośnik]10.07.17 23:58
Powietrze w korytarzu było ciężkie, wlewając w nozdrza stęchły zapach stojącej wody, który mieszał się z równie nieprzyjemna mieszankę woni. lepiej było nie zastanawiać się nad zawartością wody, która przy płytszych miejscach przypominała bardziej gęstą kałużę śluzu, niż wodę. Ale wrażenia odbierała zmysłami na granicy pojmowania - rejestrując, ale odsuwając na dalszy plan. Swoją czujność kierowała na swego opiekuna, chwytając w zasięg świadomości wypowiadane słowa z uporczywą zapalczywością ślepego bazyliszka. Nawet zapach, który chwilami powinien wykrzywić jej twarz w grymasie obrzydzenia, nie robił na niej wrażenia. Wynikało to tak z przyzwyczajenia i dzieciństwa spędzonego pośród nokturnowych uliczek, jak i własnego uporu, podpieranego budowana przez lata wolą. Tylko silni mogli przetrwać, a jakakolwiek oznaka słabości ciągnęła za sobą serię bólu. Przecież, tak zawsze było. A jednak na kursie dowiadywała się, że nie zawsze to co uznawała za słabość - było nią. Weasley próbował już kilka razy ją w tym uświadomić, nawet jeśli Mia zapierała się starymi nawykami. Coś docierało.
Zamiast potwierdzić, przez krótki moment zmienił się wyraz jej twarzy. ledwie widoczna dla laika, mimiczna rysa, ale wiedziała, że Garrett laikiem nie był. Aurorzy wykazywali się zastraszającą wręcz spostrzegawczością, a jej opiekun należał do jednym z najbardziej doświadczonych. Kącik warg uniósł się, a drgnienie światła błysnęło w szarych źrenicach dziewczyny, ale zgasło, gdy padło właściwie przypisane imię. Poruszyła wolno głową, niemo potwierdzając wspomnianą tożsamość. Usta na nowo zatańczyły nerwowo, by ostatecznie ułożyć się w cienką, bledszą linię. Słuchała, hamując nagłą chęć gniewnego zaprzeczenia. Tylko na co miała się nie zgadzać? na prawdę, która własnie sunęła ku niej w padających słowach? - Tak, ponad dwa lata temu - dopowiedziała, chociaż sama miała wrażenie, ze kłamie. nadal miała wrażenie, że wszystko działo się zaledwie kilka dni wcześniej, na nowo szarpiąc ranami, które dawno powinny się zagoić. Może to sama Mia rozdrapywała je na nowo? bez końca w masochistycznej aurze bólu? - Towarzyszył - powtórzyła, jak zaklęcie - nie wiedziałam, ze ktokolwiek z nim był - dodała trochę głucho, przypominając sobie ostatnie słowa, które wypowiadał Brendan przy ich dziwnym spotkaniu. Czego się właściwie spodziewała po otrzymanej wiedzy?
- Próbuję... - zawiesiła głos, nie będąc pewną, co chciała przekazać - zrozumieć przeszłość - zakończyła, spoglądając w stronę aurora. Mówił jasno, pytał prosto, a jednocześnie bez kłopotu, czujnie  rozglądał się w poszukiwaniu niewidzialnego niebezpieczeństwa. Lata doświadczeń, czy wpisane w jego żywot nawyki? W końcu, każdy krył jakąś tajemnicę.
- Nie, nie moja - przyznała szczerze, nawet się nie zająknąwszy. Był czas, kiedy sama Mia się do nich wliczała. Była kiedyś i matka....której zdanie niknęło w narkotycznym bełkocie. Ciężko było się przyznać, że nawet nie wiedziała z kim jej brat się przyjaźnił. Czy był ktoś taki wśród aurorów? Nie sądziła, żeby Garret należał do grona jego bliskich osób, ale zdawało się, że po prostu widział w nim kogoś, kto rzeczywiście odnajdował się w swojej pracy - O mnie chyba już też - dodała marszcząc brwi i zagryzając wargę. Niepotrzebne słowa, które umknęły nim zatrzymała ich werbalizację. Nie miała zamiaru się przecież skarżyć. To był jej wybór. Nawet jeśli większość jej nie wierzyła. W jakiś pokrętny sposób, przecież ich rozumiała. Była Mulciberem. Znała swoją krew i dumę z czynów, które oblekała ciemność.
- To akurat dobrze - i w to gorzko wierzyła - tylko ci obdarzeni fragmentem szaleństwa byli w stanie patrzeć...w ciemność - ona przecież patrzyła, długo. Ale każdy z nich, Garrett, czy jednostki, które spotkała pośród czarnoksięskich łowców - byli nim naznaczeni. Różnił się tylko ich wymiar - Wiem, odezwała się twardo - Ty powinieneś doskonale to rozumieć - stereotypy ciągnęły się niemal za każdym i przypinano twarde plakietki niezależnie od chęci, czy doświadczenia. Może powinna milczeć, ale słowa popłynęły dalej, dając upust tłumionym tak często wyrazom - To działa w obie strony - niestety miał rację w tym co mówił i gorzki smak prawdy sączył się w jej serce. Ale wina, jak zawsze stała po obu stronach barykady. Jeśli tylko jedna się otworzy i tak wszystko runie, jak chybotliwa konstrukcja z kart. Czuła zgrzyt rysujący się na jej dumie przed przyznaniem mu racji i dlatego milczała, kreśląc palcem niewyraźna linię po oblepionej pleśnią ścianie - Próbuję - powtórzyła słowo, które już dziś padło podczas rozmowy - to nie jest proste - przyznała w końcu i na zmianę zaciskała i rozluźniała dłoni, próbując zatamować dudniące w niej emocje. Zrobiło jej się dziwnie zimno, powtórnie odczuwając efekty niezapowiedzianej kąpieli, a skrawki obrazów i wykrzywionej w szyderczym śmiechu twarzy poltergeista, zatańczyły w umyśle - Ty nie uciekasz? Nigdy? - pytanie za pytanie, szczerość za szczerość, ale nie musiał odpowiadać. Był od niej starszy stażem, doświadczeniem i rozumieniem rzeczy, które dla Mii jawiły się wciąż jako...walka. Prowadziła ją odkąd pamiętała, a opuszczenie gardy wciąż podsuwały obraz gorzkiej przegranej i niezapowiedzianego bólu. Blizny na plecach przypomina jej o tym zbyt często. Ale - no własnie - Każde z nas ma jakąś historię, w większości przypadków popieprzoną. Dziwne pocieszenie, a jednak w pokrętny sposób dawało groteskową nadzieję.
- Ja mam zamiar zmyć mu z twarzy ten paskudny uśmiech - nie wiedziała jak, ale miała zamiar to zrobić. Opuściła dłonie wzdłuż ciała i wyprostowała się, czując, jak bardzo napinała wszystkie mięśnie. Czekała na atak, który nie nastąpił, ale na słowa dziękuję, wciąż było za wcześnie. Przyjdzie i na to czas.
Mia Mulciber
Mia Mulciber
Zawód : byłam
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And I find it kinda funny, I find it kinda sad
That dreams in which I'm dying are the best I've ever had.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3609-mia-mulciber-budowa#64835 https://www.morsmordre.net/t3846-dimitry#71894 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-grimmauld-place-12-5 https://www.morsmordre.net/t4458-skrytka-bankowa-nr-888#95128 https://www.morsmordre.net/t3864-mia-mulciber#72368

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Zapomniana piwnica
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach