Wydarzenia


Ekipa forum
Stoliki przy ścianie
AutorWiadomość
Stoliki przy ścianie [odnośnik]19.09.15 19:25
First topic message reminder :

Stoliki przy ścianie

★★
Kolejna część stolików, tym razem ulokowanych na obrzeżach sali. Są zwykle zajmowane przez stałych bywalców Dziurawego Kotła, osoby wynajmujące – często na stałe – pokoje na piętrze. Odcinają się tutaj od nadmiernego hałasu, w spokoju mogą wypić kufel piwa lub zjeść potrawę przyniesioną przez kelnerkę, przy czym mając doskonały widok na wszystkich gości w Kotle. Ciężko tutaj o wolne miejsce, lecz kto wie, może właśnie natrafiłeś na dobrą duszę, która pozwoli ci się przysiąść?

Możliwość gry w czarodziejskie oczko, darta, gargulki, kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:19, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoliki przy ścianie - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]04.07.16 1:40
Ha! Fabrizio i zawstydzenie? Pierwsze słyszę! Takie prozaiczne rzeczy miał już od dawna za sobą. Ale swoją drogą, zauważył tę nagłą, lekką zmianę w jej zachowaniu. Na takie rzeczy był wyczulony. W końcu flirt to jego chleb powszedni i jedyna dziedzina życia w której był naprawdę, wybitny. No dobra, może nie jedyna, w końcu po flircie są jeszcze dalsze stopnie... ekhm, że tak powiem wtajemniczenia!
-No to co w takim razie pani sobie życzy? - zapytał lekko się uśmiechając, w każdej chwili gotów wstać i ruszyć po jej zamówienie. W Kotle nie mieli zbyt wybujałego menu, więc większości ludzi znała go już na pamięć, on sam zazwyczaj zamawiał to samo, raz że znał cenę, dwa że był pewien smaku.
Uśmiech jaki pojawił się na jego twarzy, kiedy zaczęła się z nim droczyć z pewnością nie należał do tych niewinnych. Fabrizio od zawsze był jak otwarta księga i nie był w stanie ukryć swojego rosnącego zainteresowania drugą osobą, co ja gadam, kobietą z którą rozmawiał. -Oh, no, no, no - zaczął po włosku, lekko kręcąc głową z udawanym oburzeniem. -Ja z pewnością tego nie przeżyję. - jego wzrok ponownie powędrował za jej papierosem. Oh, kiedy on ostatnio palił? Ale nie, palił tylko przy wyjątkowych okazjach. Nie twierdzę, że ta nią nie była, ale... ale trzeba mieć jakieś wymówki, zresztą! Powinien być teraz skupiony na swojej rozmówczyni, która podawała mu kolejne wskazówki. -Ah, więc młodsza brunetta. - pokiwał głową, odwracając na chwilę wzrok i przenosząc go gdzieś w głąb sali. Kolejne punkty się łączyły i czuł, że już jest tak blisko przypomnienia sobie z kim rozmawia. Zerknął na nią kątem oka. Próbował sobie wyobrazić dziewczynę w brązowych włosach, w szkolnym mundurku, wśród młodszych roczników... Nagle na jego twarzy pojawił się przebłysk, coś w stylu nagłej eureki. Pstryknął palcami i nachylił się w jej stronę nad stołem, wskazując na nią palcem wskazującym (masło maślane?) -Judith! - powiedział uśmiechając się szeroko, będąc dumny ze swojej genialności i niezawodnej pamięci. W końcu, ha, był samym Fabrizio Borgiem! To była tylko kwestia czasu, kiedy miał to sobie przypomnieć.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]04.07.16 15:23
- Może tak...- zaczęła błądzić wzrokiem po ścianach lokalu próbując znaleźć coś co mogło by choć przypominać menu. W porównaniu do Borgi nie znała zbyt dobrze tego miejsca. Nawet wcześniej, jeszcze przed wyjazdem przychodziła tu tylko w tych wyjątkowych okazjach gdy brat ciągnął ja za sobą. Zupełnie tak jakby nie miała własnego życia i własnych przyjaciół. Pokręciła szybko głową chcąc pozbyć się niepotrzebnych myśli. - Ognista jest przecież dobra na wszystko - posłała mu lekko wyzywające spojrzenie. Niech się dzieje wola Merlina a samej Judith przyda się odrobina prądu przeszywająca całe ciało. Może w końcu wszystko przestanie wydawać się takie szare i ponure. Widziała jego uśmiech, ten sam który pewnie nie jedną dziewczynę przyprawił o miękkie kolana.  Dla Judith ta sytuacja wciąż wydawała się bardzo dziwna  i bardzo zabawna. Pewnie dla tego tak bardzo chciała trochę ją przeciągnąć. W końcu ile można siedzieć w czterech ścianach  i liczyć sęki w podłodze?  Wzruszyła nieznacznie ramionami słysząc jego zapewnienie podkreślając tym samym, że sama wciąż nie widzi w tym nic złego. W duchu jednak go pochwaliła, przecież każda kobieta spodziewałaby się właśnie takiej odpowiedzi. Fabrizio rzeczywiście był mistrzem w tej chlubnej czy też niechlubnej dziedzinie. Tyle, że sama Judith wiedziała przecież o tym już od ładnych kilku lat. Mają takie początki...zresztą ta cała włoska krew. Kiwnęła potakująco głową z żywym zainteresowaniem przyglądając się jak w końcu łączy ze sobą wszystkie elementy.  Powiedziała sobie, że jeśli i tym razem mu się nie uda może się nad nim zlituje i się przedstawi. Na szczęście to nie było potrzebne. No nareszcie zaśmiała się cicho pod nosem. Pochyliła się nad stołem zaraz  po tym jak w końcu padło jej imię. - We własnej osobie - przytaknęła uśmiechając się przy tym  w dość specyficzny sposób. - Już się wydawało, że nigdy nie zgadniesz - zażartowała choć nie obyło się bez lekkiej przygany w głosie. - Minęło już trochę czasu od naszego spotkania - przyznała po chwili ciszy. - Ale ty nic się nie zmieniłeś - zapewniła  po raz kolejny składając brodę na łokciu. - Ten sam szelmowski uśmiech , to samo spojrzenie - ponownie zajęła wygodniejszą pozycję opierając się o krzesło. Przyglądała się mu uważnie oceniając czy rzeczywiście jest wart jej czasu. Gra ze zgadywaniem imienia już się skończyła więc co będzie teraz?
Judith Skamander
Judith Skamander
Zawód : zielarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
Why do you have such big ears?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3112-judith-skamander#51169 https://www.morsmordre.net/t3164-maya#52396 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]05.07.16 0:18
Zerknął na nią z zaciekawieniem, nie próbując nawet w głowie zgadywać czego dziewczyna może sobie zażyczyć. Jednak jej wybór zdecydowanie pozytywnie go zaskoczył. Posłał jej uśmiech pełen uznania, po czym podniósł się. -W takim razie niech będzie dwa razy stara dobra ognista. - rzucił w jej stronę z szerokim uśmiechem, po czym ruszył w stronę baru, żeby złożyć zamówienie. Już po chwili wrócił z dwoma szklankami wypełnionymi Ognistą Whiskey. Postawił je pewnie(i dosyć głośno) na stole, po czym ponownie usiadł na wolnym krześle na przeciwko dziewczyny, wracając do ich gry "kim jest twój rozmówca".
-Ha! Ja nie zgadnę. Oh, proszę cię. Nie jest, aż taki głupi. - zażartował. Umiał dodać dwa do dwóch, w końcu przez jakiś czas to on miał odziedziczyć nawet sklep ojca, jednak ruszył w swoją stronę i spadło to na Enzo. Zresztą nikt nie będzie mówił Fabrizio Luciano Borgii jak ma żyć! Nawet jego własny ojciec! A raczej: szczególnie on. Fabrizio już wolał być biedny jak mysz kościelna i żyć z uprzejmości swoich znajomych niż z łaski swego ojca. Ale wróćmy do ciekawszych tematów. Fabrizio uśmiechnął się z rozbawieniem słysząc jej komentarz dotyczący jego osoby. -Za to ty zmieniłaś się bardzo, Skamander. - pokręcił głową z wręcz niedowierzaniem! -Blond włosy, sigarette, - w tym momencie dłonią wskazał na trzymanego przez nią papierosa - subtelne uśmieszki. W niczym już nie przypominasz tej małej czarownicy, która z dumą targała wory ziemi. - zaśmiał się na wspomnienie tamtych chwil. Judith była zapalonym szklarniarzem! Chwycił szklankę pełną trunku i lekko nim zakręcił przyglądając jej się z zaciekawieniem. -Na szczęście spojrzenie cały czas masz takie samo. - dodał po chwili spoglądając z nią z lekko uniesionymi kącikami ust.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]05.07.16 15:32
Czasami mężczyźni wydawali się tacy pości w obsłudze. Tak łatwo było zyskać ich uznanie, tak łatwo było ich zadowolić. Wystarczyło tylko trochę odwagi i starej dobrej bezpośredniości. Judith szybko pozbyła się nadmiernych oznak pewności siebie ze swojego spojrzenia czy uśmiechu. Nie chciała uchodzić za zbyt hardą, przynajmniej na razie. Jej towarzysz wrócił z zamówionymi trunkami a sama Judith od razu wzięła szklankę między palce. - Dziękuje - uniosła wzrok znad brązowego płynu ledwo powstrzymując się od kolejnego uśmiechu. - Nie wiem jak mogłam wątpić w twoje możliwości - zaśmiała się pod nosem. Przecież nie można było mieć wszystkiego. Albo piękna twarz albo nieprzeciętny umysł. Świat byłby przecież taki nudny gdyby wszyscy byli perfekcyjni w każdym calu. Zaczerpnęła jeden niewielki łyk ze swojej szklanki jednocześnie przysłuchując się jego słowom. - Dorosłam. Nie mogłam być wiecznie niepozbieranym dzieckiem –przypomniała mu z lekko dobrotliwym wyrazem twarzy. Chociaż miała dziwne przeczucie a nawet pewność, że sam Fabrizio jeszcze nie wyrósł z tej roli. Na wzmiankę o swoich włosach machinalnie dotknęła kilku kosmyków. - Powinieneś zobaczy gdy przefarbowałam je na rudo. Wyglądałam bardzo…specyficznie- Długo szukała odpowiedniego słowa, które mogło by zatapiać „śmiesznie”. Jej wzrok podążył za jego wzrokiem w stronę papierosa - Nowe problemy i nowe sposoby żeby sobie z nimi radzić - dodała trochę konspiracyjnym tonem. Tytoń, alkohol i galeony stawiane na czarne konie, życie od razu staje się piękniejsze. Nie mogła się powstrzymać od cichego śmiechu na wspomnienie dawnych chwil. Była zbyt dumna i zbyt uparta by poprosić kogoś o pomoc nawet w tak prozaicznej czynności jak noszenie piekielnie ciężkich worków z ziemią. - W końcu nauczyłam się, że znacznie wygodniej jest gdy ktoś inny je za mnie nosi. Przeniosła na niego bardzo niejednoznacznie spojrzenie. Mógł sobie je zinterpretować jak tylko chciał. Po raz kolejny chwyciła szklankę w dłoń biorąc z niej drugi równie niewielki łyk - Tylko dla tego, że wciąż jeszcze nie potrafię się wyzbyć zdolności do pakowania się w kłopoty. Chociaż z tego pewnie się nigdy nie wyrasta. - dodała ponownie przenosząc na niego wzrok. Po postu rodzaj kłopotów uległ zmianie. Już nie biła się z każdym kto ośmielił się na nią spojrzeć. Teraz wolała się bawić.
Judith Skamander
Judith Skamander
Zawód : zielarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
Why do you have such big ears?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3112-judith-skamander#51169 https://www.morsmordre.net/t3164-maya#52396 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]07.07.16 10:48
wybacz zwłokę shame

Upił łyka ze swojej szklanki, przyglądając jej się z zaciekawieniem. Wszystkie wspomnienia jakie miał o Judith wiązały się z małą, hardą dziewczynką, która nie wywoływała w nim odruchu "oh, muszę ją wyrwać!". Był tylko 5 lat starszy od niej w końcu. Chociaż zaraz, teraz odbierał to jak tylko, w Hogwarcie to było aż. W końcu żyli w dwóch różnych światach, im człowiek starszy tym mniej zwraca uwagę na różnicę w wieku, ale wtedy... ona miała 12, a on już 17. Ona była jeszcze dzieckiem, on już pełnoletnim. Nic więc dziwnego, że teraz trudno było mu ją w ogóle rozpoznać, w końcu w jego wspomnieniach była dzieckiem, kimś niewinnym, na którego wtedy nie mógł, ba, nawet w życiu by mu to do głowy nie przyszło, spojrzeć tak jak teraz patrzył.
-Rudo? - zaśmiał się, próbując sobie wyobrazić Skamander z ruda burzą włosów. O, nie, to zdecydowanie mu nie pasowało do niej. -Wiesz, blond ci pasuje, powinnaś w nim zostać dłużej. - odparł lekko kręcąc głową z rozbawieniem, po czym upił łyka ognistej. Fabrizio taki specjalista od mody i urody damskiej, kto by pomyślał!
-Ważne, żeby były skuteczne. - odparł pociągając kolejne łyka ze szklanki. On sam palił... no, palił. Może nie często, ale jak już to dużo. Płuca mu z pewnością za to nie będą dziękować. Chociaż znając szczęście Fabrizia to koniec końców nic mu nie będzie. Zawsze spadał na cztery łapy, nawet jeśli wpadał w najgorsze gówno.
-Huh! No proszę, prawdziwa donna - odparł lekko wznosząc brwi w górę i opierając się o krzesło. W dłoni cały czas trzymał szklankę, którą ponownie lekko zakręcił, tak że ścianki obmył brązowy płyn. Posłał jej zadziorny uśmiech, jakby w odpowiedzi na to jej dwuznaczne spojrzenie, obserwując jak pociąga łyka ze swojej szklanki.
-Oj nie, możesz mi uwierzyć. - odpowiedział ze śmiechem, on też nadal pakował się w każde możliwe awantury i nie raz, nie dwa wychodził z nich z podbitym okiem, bo czasem czarodzieje też są na tyle pijani, że nawet nie myślą o rzucaniu zaklęć, po prostu biorą sprawy, dosłownie, w swoje ręce. -Chociaż kłopoty mają czasem pozytywne znaczenie. - dodał po chwili, ponownie opierając się o stół i posyłając jej swoje firmowe dwuznaczne spojrzenie. W końcu ile to razy już Fabrizio namawiał piękną damę do bliższego kontaktu, nawet jeśli była już komuś obiecana? A ile razy dostało mu się za to, że takowa dama uległa!
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]07.07.16 12:58
Luzik  Smile

Musiała być ze sobą szczera.  W czasach Hogwartu nie miała pojęcia co te wszystkie rozchichotane dziewczyny widzą w tym chłopcu o włoskiej krwi. Może była na to jeszcze za młoda a może po prostu była zbyt zajęta przesadzaniem mandragor z jednej doniczki do drugiej.  Gdy  w końcu dorosła do tego by dostrzegać w chłopcach coś więcej poza obiektem kpin i ewentualnych partnerów do bójek Borgia już wylegiwał się gdzieś na drugim końcu świata a ona wciąż przesadzała mandragory. - Nie wiem co mi wtedy strzeliło do głowy.- machnęła ręką nie przestając się śmiać. - Teraz wyglądam jak taki słodki i niewinny aniołek - ułożyła dłonie w okuł twarzy mrugając zalotnie powiekami. To wciąż był jeszcze nic nieznaczący żart. Miał tylko podkreśli słodycz którą niewątpliwie  w sobie miała.  Chwile później jej dłonie znów zacisnęły się wokół szklanki a sama Skamander pozwoliła sobie na kolejny wesoły uśmiech.  - Oczywiście - potwierdziła jego słowa po raz kolejny mocząc usta w bursztynowym płynie przy okazji spoglądając na niego z nad szklanki. Judith mogła tylko zazdrościć takiej umiejętności. Ona kończyła…cóż najlepiej powiedzieć, że jeżeli dożyje trzydziestych urodzin spokojnie będzie można uznać to za cud. - Oh przestań przecież jakoś muszę sobie radzić - zakryła twarz dłonią udając zawstydzenie. Żałowała, że to już nie te czasy gdy kobieta mogła ukryć się za wachlarzem. Zabawa byłaby wtedy dużo ciekawsze. Ruch nadgarstka wystarczył żeby wyrazić miłość czy nienawiść! Czy to nie wspaniałe?  Judith uśmiechnęła się sama do siebie ukrywając ten dziwny grymas za szklanką, którą ponownie dotknęła jej ust.  Na śmiech Borgii zareagowała lekko dobrotliwym uśmiechem.  Już ona sobie mogła wyobrazić w jakie tarapaty popada. Pewnie nie różnią się od tych które i ją od czasu do czasu prześladują. Chociaż nie, jej  jeszcze nikt nie pobił.  Przynajmniej na to wskazywał brak filetowych lub żółtych plam…chociaż czasem różnie może być. - Bo co ta za kłopoty bez odrobiny…przyjemności. -  kącik jej ust drgnął nieznacznie. Tyle dwuznacznych gestów podczas jednej krótkiej rozmowy. Bez większych problemów wytrzymała to dwuznaczne spojrzenie. Chwilę później zaczęła bawić się szklanką jeżdżąc opuszkiem palca po jej obwodzie. Uniosła naczynie w dłoń nachylając je w stronę  Fabrizia - Za tę adrenalinę. W końcu to dla niej jeszcze żyjemy. - teraz jej kolej na dwuznaczny uśmiech. Nie mogła przecież wznieść toastu „za przyjemność” to byłoby…zbyt oczywiste.
Judith Skamander
Judith Skamander
Zawód : zielarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
Why do you have such big ears?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3112-judith-skamander#51169 https://www.morsmordre.net/t3164-maya#52396 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]07.07.16 14:15
Była po prostu za młoda, żeby docenić jego zajebistość i jaki ją zaszczyt kopnął, że bądź nie bądź była z nim całkiem blisko! Co prawda był to krótki okres czasu i jak widać oboje o sobie zapomnieli w tym czasie, ale ego Fabrizio jest wybujałe jak stąd na księżyc, jeśli nawet nie dalej! Uśmiechnął się szeroko widząc jak dziewczyna sobie żartuje, ale fakt faktem, wyglądała dużo niewinniej, chociaż Borgia spodziewał się, że to tylko taka zmyła i za buźką aniołka kryje się mały diabełek.
-Pewnie wiele osób już na to nabrałaś, co, Angelo? - zapytał z rozbawieniem, nie mogąc się powstrzymać przed wepchnięciem włoskiego słówka do rozmowy. I tak im dłużej rozmawiali, tym chyba mniej ich się pojawiało. Jakby Fabrizio zapominał o swoich pochodzeniu i jego wewnętrznym imperatywnie do ciągłego podkreślania tego skąd się wywodzi.
-No widzę właśnie, że całkiem dobrze ci to wychodzi. - poniekąd ją skomplementował, w końcu nie brakowało jej kobiecości i uroku osobistego. -Pewnie wielu mężczyzn już owinęłaś sobie wkoło małego palca - mówiąc to wyciągnął w jej stronę dłoń oczywiście prezentując mały palec. Zaraz jednak ponownie się wyprostował i upił większego łyka Ognistej.
Kąciki jego ust powędrowały ku górze, kiedy usłyszał jej uwagę dotyczącą kłopotów. Nie da się ukryć, że podobał mu się kierunek, w którym zmierzała ta rozmowa. Zresztą zawsze lubił takie niespodzianki w życiu, dzięki temu nie było ono takie nudne i schematyczne. Kiedy wzniosła toast wzniósł szklankę. -I za przypadkowe spotkania. - dodał jeszcze, po czym stuknął się z nią i upił porządnego łyka, zerkając na nią kątem oka. Odłożył szklankę na stół i spojrzał na nią lekko mrużąc oczy z lekkim uśmiechem na ustach. Cholernie się zmieniła, a jego mózg jakoś nie mógł połączyć tej małej dziewoi z tą piękną kobietą, którą miał teraz przed sobą. Jakby to były dwie zupełnie inne osoby.
-To gdzie się udałaś po skończeniu Hogwartu? Bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że siedziałaś na tyłku w Londynie. - uśmiechnął się lekko, kręcąc pustą już szklanką i lekko przesuwając się na krześle, tak żeby siedzieć bliżej stołu, a tym samym bliżej dziewczyny.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]07.07.16 15:32
Zasłoniła usta za zaciśniętą pięścią starając się zamaskować uśmiech. Jeszcze przez minutę czy dwie przecież może pociągnąć ten mały żart. - Nie mam pojęcia o czym mówisz - skromnie spuściła wzrok udając zawstydzenie. Tak, zabawa w aniołka była jedną z jej ulubionych. Wbrew pozorom wymagała niewiele wysiłku a dawała najlepsze efekty. Kto nie lubi obserwować jak serce czarodziei, mugoli, kobiet i mężczyzn miękną od jednego twojego spojrzenia? Bez większych problemów wyłowiła ten drobny komplement kryjący się za jego słowami. Oparła policzek na dłoni przechylając szklankę pod różnymi kątami. W końcu uniosła wzrok na swojego sposób uśmiechając się w ledwo widoczny sposób, zupełnie jakby chciała powiedzieć dobrze to wiem ale dziękuję za komplement . Może była zbyt pewna siebie, może powinna bardziej uważać na swoje gesty i słowa. Jej uśmiech poszerzył się gdy dalej słuchała jego słów. Na chwilę nawet skupiła wzrok na tym wyciągniętym w jej stronę palcu. – Dwóch, może trzech - wzruszyła nieznanie ramionami. Kobiety przecież nie powinny chwalić się liczbami. - Żaden nie narzekał - i znów czas na ruch kierujący rozmowę w tą pewną konkretną stronę. Jude przez chwilę zastanawiała się co Borgia zrobi gdy w końcu zaczerpnie ostatni łyk ognistej. Poprosi o następną kolejkę odpowiedziała sama sobie uśmiechając się pod nosem. Blondynka oparła się wygodniej na krześle zakładając nogę na nogę. - I za przypadkowe spotkania - powtórzyła za nim. Szklanki stuknęły o siebie a Jude idąc w ślady swojego towarzysza zaczerpnęła ze swojej spory łyk. Znów zaczął się jej przyglądać w ten dziwny sposób a sama mogła tyko zachodzić w głowę o czym to myśli. Słysząc jego pytanie nie czuła się tak pewnie jak przed chwilą. Jej palce zadudnił o blat stołu sama zdobyła się na jeszcze jeden ni to uroczy ni to zadziorny uśmieszek. - Trochę się uczyłam i trochę pracowałam wciąż bawiąc się w błocie i ziołach - Nie bardzo chciała by Fabrizio myślał o niej teraz jako o zaganianej zielarce wiecznie ubabranej w ziemią ale już nie mogła cofnąć swoich słów. - Pozwiedzałam sobie naszą piękną szarą burą wyspę w poszukiwaniu końca tęczy i kilku interesujących kwiatów. Gdy mi się znudziło pojechałam szukać krańca świata - uroczy eufemizm na ucieczkę przed rodziną i poszukiwanie nieistniejącego lekarstwa na likantropie. Na szczęście tego Fabrizio nie musiał wiedzieć. - A ty? - spytała unosząc na niego wzrok. - Uciekłeś by wygrzewać się w słońcu Italii? - kącik ust drgnął w lekkim rozbawieniu.
Judith Skamander
Judith Skamander
Zawód : zielarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
Why do you have such big ears?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3112-judith-skamander#51169 https://www.morsmordre.net/t3164-maya#52396 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]07.07.16 17:21
-Właśnie widzę.- wyszczerzył się do niej z rozbawieniem. Tak, tak, niby taka niewinna! Już on takie znal doskonale. Sam miał wiele taktyk i wiele taktyk stosowanych było na nim. W końcu nie urodził się wczoraj, no halo! Taki przystojny Fabrizio, to gdzie się nie pojawił, wszędzie serca łamał. No, może arystokratki były trochę bardziej odporne na jego uroki, albo po prostu lepiej to ukrywały.
-Ewidentnie zaniżasz. - odparł posyłając jej łobuzerski uśmiech. Na pewno miała na swoim koncie więcej podboi, tylko po prostu nie chciała się tym chwalić. -Ale jeśli jeszcze bardziej się postarasz, może będziesz mogła dodać kolejnego do listy. - dodał z niby obojętną miną, jakby wcale nie mówił o sobie, tylko o jakimś innym gościu, jakimś panu XYZ, zdradził go może tylko odrobinę uniesiony w górę kącik ust, nad którym ciężko mu było zapanować. I tutaj wcale nie trzeba było znać dobrze Fabrizio, żeby wiadomo było, że zaproponują kolejną kolejkę. To był ten typ, ten typ który zawsze proponuję kolejną kolejkę. Kiedy więc spostrzegł, że i szklanka Jude jest pusta, zapytał: -Następna? - dłonią wskazując na ich puste szklanki stojące obok siebie i aż proszące, żeby je ponownie napełniono!
Oparł głowę na dłoni, słuchając tego jak opowiada co się z nią działo po szkole, nie przerywając jej i wpatrując się w nią trochę jak w obrazek, chociaż bardziej niż rozanielone jej widokiem, było to jedno z tych zaintrygowanych i wciągniętych w opowieść spojrzeń, które trochę peszyły. Kiedy skończyła i sama zapytała o to co działo się u niego, westchnął przeciągle i wyprostował się jakby wyrywając się z transu.
-Si, si, dużo czasu spędziłem w Italii. Potem dużo podróżowałem, pracuję w branży... morskiej? - zaśmiał się z tego określenia, ale chwilowo nie mógł znaleźć lepszego. -Organizujemy rejsy wycieczkowe, dla czarodziejów. Chociaż ja bym to raczej nazwał imprezą na falach. - zaśmiał się. Sam nie jeden raz udawał się w taki rejs, więc wiedział o czym mówi!
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]07.07.16 18:18
- Musisz mi pozwolić na odrobinę skromności - upomniała go jednocześnie obdarzając już jawnie kokieteryjnym uśmiechem. Kolejny mały żarcik, przecież oboje tak lubią się uśmiechać, tak lubią się śmiać. - Na pewno się postaram - zapewniła go ściszonym głosem. - W końcu ten deszczowy kraj pełen jest interesujących…istot. Poważni arystokraci, niebezpieczni ludzie z Nokturna czy ktoś poznany w barze - wzruszyła lekko ramionami podkreślając w ten sposób, że przecież ma w czym wybierać. Udała, że nie widzi tego lekko uniesionego kącika usta. Wystarczyła jej już własna pewność siebie i świadomość własnych dźwięków by wiedzieć kogo Borgia miał konkretnie na myśli. Ale przecież nie można chwalić dnia przed zachodem słońca i jeszcze te wszystkie króliki uciekające z pułapek. Gdy jej własne przemyślenia stały się rzeczywistością nie mogła powstrzymać kolejnego już rozbawionego uśmiechu. Kiwnęła głową w geście zgody. Przecież dobrze wychowanej pannie nie wypada odmówić gdy przystojny mężczyzna proponuje jej drinka, prawda? Fabrizio pewnie zniknął na chwilę napełniając dwie puste szklanki. W tym samym czasie ona pozwoliła sobie na szybki lekko ironiczny uśmiech. W sumie to by się nie obraziła gdyby wewnętrzne trzecie oko postanowiło w końcu dać o sobie znać i powiedzieć jak skończy się dzisiejsza…dzisiejszy dzień. Jude czuła na sobie jego wzrok podczas tego, krótkie streszczenia tych ostatnich kilku lat jej życia. Temat nie była dla niej zbyt wygodny a na dodatek w oczach Borgi było coś co mimowolnie zaczęło ją peszyć. Prawdopodobnie by zniwelować to niepożądane dzianie i odzyskać utraconą pewność siebie sięgnęła po kolejnego papierosa. Odpaliła go i po chwili nad ich głowami zaczął tańczyć mały obłoczek dymu. Oparła się o krzesło opierając łokieć o zgiętą w pasie rękę. Zaciągnęła się jeszcze raz pozwalając skończyć mu jego streszczenie. Zaśmiała się cicho pod nosem gdy skończył - Znajomi wyciągnęli mnie na podobny rejs gdy przez chwilę siedziałam w Grecji - odchyliła głowę do tyłu pozwalając sobie na minutę czy dwie utonąć w przyjemnych wspomnieniach. Wyprostowała się dość szybko znów skupiając uwagę na mężczyźnie. - Nie pamiętam z niego za wiele a to pewnie znak, że dobrze się bawiłam - uśmiechnęła się niewinnie. W jej przypadku nie było to takie oczywiste. Szybciej chodziło o to, że po kolejnej pełni miała problemy z dojściem do siebie i dla tego postanowiła się upić i resztę nocy spędzić zawieszona nad burtą. Brak wspomnień to dobre wspomnienia? Wyciągnęła w jego stronę otwartą paczkę - Poczęstujesz się? Wybacz nawet nie spytałam czy ci to nie przeszkadza - dodała tym razem rzeczywiście trochę zmieszana. Przecież nie chciałaby go wypłoszyć odrobiną tytoniu.
Judith Skamander
Judith Skamander
Zawód : zielarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
Why do you have such big ears?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3112-judith-skamander#51169 https://www.morsmordre.net/t3164-maya#52396 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]08.07.16 21:30
Zaśmiał się słysząc jej słowa. Właśnie widział, jak ta jej skromność wygląda! W całej jej dziewiczo białej i lśniącej od niewinności odsłonie! -Oh, nie wątpię. - odrzekł, kiedy zapewniła go, że postara się zwiększyć liczbę swoich, bądź nie bądź, podbojów. -Masz w czym przebierać. - odparł, lekko unosząc brew na chwilę, kiedy wstawał i chwytał szklanki, żeby postawić jej kolejną kolejkę. Swoją drogą Judith miała całkiem mocną głowę, skoro jak na razie nie przejawiała żadnych objawów. Chociaż może jej się trochę język rozwiązał? Trudno mu było to stwierdzić, bo nie wiedział jak dziewczyna zachowywałaby się gdyby ich rozmowa przebiegała bez udziału alkoholu. Tak czy siak, Fabrizio ponownie wyłożył se swojej kieszeni na kolejną porcję ognistej, czując że jeśli się rozkręcą to odbije się to na jego kieszeni, ale w końcu po coś przystał na ten awans. Skoro miał chwilowo więcej pieniędzy, to i musiał mieć na co je wydawać!
Wrócił i postawił szklanki na stole, wygodnie usadowił się na krześle, na którym dosunął się całkiem blisko stołu, ale bez przesady, nie na tyle żeby zgniatać sobie żebra pomiędzy oparciem krzesła a krawędzią stołu. Nie, miał tam całkiem dużo miejsca jeszcze.
Zaśmiał się słysząc jej skróconą opowieść o wyprawie do Grecji. -Tak, wiem coś o tym. Sam nie wiele pamiętam z tych wszystkich podróży, które odbyłem. Chyba najwięcej z dziennego zwiedzania, a najmniej z wieczornego polewania. - nie czuję, że rymuję. Tak czy siak Borgia posłał jej rozbrajający uśmiech, który był męską wersją jej kokieteryjnych uśmieszków. -Mi? Proszę cię. - odparł z łobuzerskim uśmiechem, kiedy wyciągnęła w jego stronę paczkę papierosów. Wyciągnął jednego, przy okazji wymrukując jakieś podziękowanie, i wsadził sobie go sobie do ust, przysuwając się bliżej Skamander, przy okazji lekko odchylając głowę, dając jej tym samym znać, żeby była na tyle łaskawa i odpaliła papierosa.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]09.07.16 21:08
Wzięła szklankę w dłoń z zamiarem upicia kolejnego łyka. Trzymała jednak w powietrzu słuchając jego słów. Uśmiechnęła się trochę kpiarsko trochę z rozbawienie po czym odstawiła szklankę ponownie na stół. - Pracownik miesiąca co? - uniosła lekko brwi ledwie tłumiąc rozbawienie. - Kiedyś przyjdzie nam zapłacić za te wszystkie wybryki. Pewnie skręcając się z bólu w jakiejś zapomnianej przez Merlina lecznicy - tak, to było bardzo prawdopodobne przynajmniej jeśli chodzi o nią. To albo dekapitulacja chociaż gdyby dano jej wybór pewnie nie umiała się zdecydować. Przeniosła wzrok na bursztynowy płyn. Chyba rzeczywiście powinna trochę przystopować od radości do melancholii tylko jeden łyk…może dwa. Obserwowała jego ruchy zaciągając się po raz kolejny.  W odpowiedzi posłała mu lekki uśmiech. -To dobrze.-przyznała. Sięgnęła po niewielką zapalniczkę i zgodnie z jego niemą prośbą  nachyliła się w jego stronę i odpaliła papierosa. - Czyli Londyn to tylko przystanek przed kolejnym rejsem? - spytała odnosząc się to jego wcześniejszych słów. Białe obłoczki znów zaczęły latać nad ich głowami. Judith nachyliła się nieznacznie w jego stronę tym razem by strzepnąć popiół do zaśniedziałej popielniczki. Chwilę później znów siedziała oparta  swoje krzesło - Z tego co zrozumiałam zabawa w żeglarza jeszcze  ci się nie znudziła - zauważyła posyłając  w jego stronę kolejny figlarny uśmiech. Nie, Borgia nie wyglądał jej na kogoś kto łatwo rezygnuje z rozrywek jakie daje choćby otwarte może dla ciemnych uliczek tego przeklętego miasta. Zawsze w grę wchodziła jeszcze rodzina. Tak nikt tak pięknie nie potrafi przewracać życia do góry nogami jak właśnie krewni. Przecież to głównie przez nich Judith musiała wrócić na rodzimą ziemię. Jak to było Skamander? Nie lubisz pytań bo nie wiesz kiedy kończy się grzeczność a zaczyna wścibstwo? Przecież nie było w tym nic złego. Chciała się tylko dowiedzieć o człowieku którego kiedyś traktowała niemal jak brata. Teraz…cóż tego jeszcze nie wiedziała. Coraz wyraźniej zdawało się, że ta rozmowa pełna dwuznacznych uśmiechów nie wyjdzie poza ramy niewinnego flirtu. Zresztą jaka jest szansa, że w tym ponurym i nudnym mieście kiedyś się jeszcze spotkają? Wbrew wcześniejszym postanowieniom sięgnęła po szklankę i upiła z niej niewielki łyk przez chwilę skupiając na nim szaro niebieskie tęczówki.
Judith Skamander
Judith Skamander
Zawód : zielarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
Why do you have such big ears?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3112-judith-skamander#51169 https://www.morsmordre.net/t3164-maya#52396 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]14.07.16 19:36
Wybuchnął śmiechem słysząc jakim określeniem go opisała. On pracownikiem miesiąca? Sam nawet nie wiedział, jakim cudem awansował, bo zbyt pilny nie był, dużo oszukiwał w robocie, ale koniec końców na koniec dnia wychodził na zero, więc to chyba dobrze, nie?
-Taaa, można tak powiedzieć. - odparł, po czym lekko skinął głową słysząc jej dalsze słowa. On nigdy nie myślał o konsekwencjach, teraz było teraz i tylko teraz się liczyło, nie jutro, nie pojutrze. -Ale po co się tym teraz przejmować? Jak już mam się gdzieś skręcać, to chociaż ze świadomością, że zrobiłem już w życiu... nie, w sumie ze świadomością że przeżyłem moje życie, a nie jedynie egzystowałem. - odparł, wchodząc już na trochę filozoficzne tematy, ale tak już miał. Jak się rozgadywał, to potrafił gadać i gadać, wyciągać swoje tezy, przekonywać innych do nich, skutecznie lub nie, to się nie liczyło.
Kiedy odpaliła mu papierosa, posłał jej jeden z tych rozbrajających uśmiechów, albo może rozbierających, po czym chwycił go w dwa palce i zaciągnął się lekko przymykając powieki. -Zapewne. Chodź jak na razie jeden z dłuższych. I najczęściej odwiedzanych. Ale cóż począć... - westchnął ciężko. -Rodzina. - zawiesił się na chwilę spoglądając jakoś tak nostalgicznie na końcówkę papierosa, którego trzymał teraz w dłoni opartej o kant stołu. -I praca. Jak na razie tylko one mnie tu trzymają. - skrzywił się lekko. Wolałby, żeby to była jakaś piękna kobieta, pełna namiętności kochanka, oddana zakochana dama... to bardziej by pasowało do jego wizerunku, do stylu życia który chciał prowadzić, a który realizował... w mniejszej części. -A jak z tobą? Zamierzasz osiąść gdzieś na stałe? - zapytał podnosząc na nią zaciekawiony wzrok.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]14.07.16 22:56
Na bladej twarzy pojawił się dość specyficzny uśmiech.  Grymas charakteryzujący te wszystkie pewne siebie i silne kobiety które nie boją się niczego prócz ludzi którzy chcą czegoś więcej.  Trochę ostentacyjnie zaciągnęła się papierosem odchylając głowę w bok by wypuścić kłęby dymu. -  Dobra odpowiedź - pochwaliła go kiwając potakująco głową - W pełni popieram - chociaż  u niej koncepcja przeżywa życia miała z pewnością inny charakter niż i jej towarzysza.  O tym jednak mogli porozmawiać kiedy indziej. Może wtedy gdy Jude będzie tak pijana, że przestanie rozróżniać co jest prawdą a co tylko echem zamroczonego umysłu. Może wtedy powie komuś co się stało i czemu wiecznie musi uciekać. Ale nikt nie zrozumie. Takich rzeczy nie da się zrozumieć póki się tego nie doświadczy.
W pewnym momencie pozwoliła sobie na dużo odważniejszy ruch. W trakcie zakładanie nogi na nogę przez kilka przy długi sekund otarła się o niego. Stolik był mały a przecież oni siedzieli dość blisko siebie. Przypadki mogą chodzi po ludziach. Ale tak na wszelki wypadek przez tę krótką chwilę Jude nie spuszczała z niego wzroku chcąc się upewnić co do jego reakcji.- Wiecznie płacząca wyspa przyciąga silniej niż się niektórym wydaje - lekko ironiczny uśmiech pojawił się na ten niewinnej twarzyczce. Zaciągnęła się po raz ostatni gasząc niedopałek w popielniczce. - Chyba za szybko mi to idzie - mruknęła bardziej do siebie niż do niego.  Mogła zrozumieć Fabrizia. Ją też w jakiś stopni ściągnęła z powrotem rodzina.
- Obowiązki ludzi dorosłych - podsumowała jego wypowiedź ozdabiając ją ładnie delikatnym pół uśmiechem.  Nie mogła nie zauważyć, że nie wspomniał o jakieś wielkiej miłości czy (nie daj Merlinie)  żonie która trzymałaby go w Anglii. To dopiero komiczny obrazek! Fabrizio Borigia jako mąż i ojciec gromadki dzieci!  Uśmiech Judith momentalnie się powiększył, zresztą musiała się naprawdę wysilić by powstrzymać cichy chichot.
-Na razie się na to nie zanosi - przyznała ostrożnie kręcąc przy tym głową. - Na razie zostanę w Londynie przez miesiąc czy dwa a potem coś wymyślę- wzruszyła lekko ramionami. - Mnie też przeciągnęły nudne dorosłe obowiązki.  -  piękny eufemizm Skamanader! Naprawdę powinnaś być dzisiaj z siebie dumna! - Jak tylko pozałatwiam kilka spraw wyjeżdżam - chwyciła za szklankę by pociągnąć z niej niewielki łyk. - Po co oglądać się za siebie, prawda? - spytała skupiając spojrzenie na jego twarzy. Może zrozumie, że gdyby teraz pociągnął ją za sobą na górę do któregoś z pokoi to nie będzie się opierać. Nie musiałby wysyłać sów, dzwonić czy czego tam jeszcze kobiety oczekują od mężczyzn. Po co bawić się w takie rzeczy skoro ona zaraz zniknie i wszystko będzie tak jak gdyby nigdy nie pojawiła się na tej wiecznie płaczącej wyspie.
Judith Skamander
Judith Skamander
Zawód : zielarka
Wiek : 21
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
Why do you have such big ears?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3112-judith-skamander#51169 https://www.morsmordre.net/t3164-maya#52396 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3
Re: Stoliki przy ścianie [odnośnik]16.07.16 22:13
Uśmiechnął się lekko, kiedy podpisała się pod jego słowami. Uniósł jedynie szklankę w górę, jakby wznosił toast i upił z niej porządnego łyka prawie w całości ja opróżniając. Potrzeba uzewnętrzniania przychodziła u niego bardzo szybko, ale równie szybko znikała. Można to porównać do ruchu fal morskich, przychodzą i odchodzą zostawiając twoje stojące na brzegu stopy mokre i spragnione kolejnego kontaktu. No, może tutaj trochę się zagalopowałam, bo, chodź bardzo by chciał, Fabrizio nie miał jakiegoś ogromnego wpływu na to jak inni myśleli.
Takie lub inne myśli krążyły po jego pełnej chaosu głowie, kiedy nagle poczuł dotyk na swojej łydce. Podniósł spojrzenie na siedzącą na przeciwko niego Judith, nie będąc pewnym czy był to przypadkowy kontakt fizyczny, czy umyślna zagrywka. Skamander nie spuszczała z niego swojego spojrzenia, utrzymując dosyć odważny kontakt wzrokowy. -Nie tylko ona. - odparł, a na jego twarzy pojawił się ten rodzaj uśmiechu, który jednoznacznie daje do zrozumienia, że nie ma tutaj na pewno na myśli uroczych widoczków, czy dobrego piwa. Dał się wciągnąć w tę grę. Chociaż nie wiem czy można nazwać to grą, bardziej próba wyczucia na ile to wzajemne pogrywanie ze sobą, tylko gra słów i gestów, a na ile prawdziwe dążenie do dalszego kontaktu. Zaciągnął się przyglądając jej się spod lekko przymrużonych powiek, lekko oblizując wargi zanim spotkały się one z papierosem. Lekko skinął głową słuchając jej słów, nic dodać nic ująć. Życie czasem przytłaczało, ale czasem trzeba było dać się wciągnąć w rutynę, żeby potem z wielkim wykopem z niej wyskoczyć. Tak jak zamierzał to zrobić Fabrizio. Londyn to tylko przystanek. Przystanek przed wielkim światem, przed kolejnym słonecznym latem na toskańskiej plaży.
-Verità. - przytaknął jej z lekkim półuśmiechem malującym się na twarzy. Siedzieli już blisko siebie, w trakcie rozmowy, oraz wstawania i chodzenia po kolejne drinki Fabrizio już nieco zmienił położenie, bardziej niż naprzeciwko niej siedział po skosie, nie na przeciwko ale też nie bokiem, jednak na tyle blisko, że wystarczyło że lekko wyciągnął dłoń do przodu i już mógł jej dotknąć. I właśnie tak zrobił. -Palić mosty i iść cały czas na przód. - dodał z łobuzerskim uśmiechem na twarzy, a dłoń położył na jej udzie, zdecydowanie zbyt wysoko, żeby można to było uznać za zwykły przyjacielski gest. Zaciągnął się papierosem. Obrócił głowę i dym wypuścił w stronę gwarnej sali, chodź część powędrowała też w stronę Judith. Atmosfera lekko zgęstniała, może byli i w pełnej ludzi sali, a czuło się jakby byli tylko oni, sami, krok za krokiem dążący do bezpowrotnego zerwania platonicznej relacji, która do tej pory ich łączyła.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 3 z 14 Previous  1, 2, 3, 4 ... 8 ... 14  Next

Stoliki przy ścianie
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach