Wydarzenia


Ekipa forum
Jadalnia
AutorWiadomość
Jadalnia [odnośnik]13.03.16 18:14

Jadalnia

Najmniej odwiedzane miejsce, które głównie wykorzystywane jest do mniejszych spotkań z innymi przedstawicielami rodów. Uroku dodaje mu kominek, a także utrzymany klimat wiktoriańskiego stylu.

[bylobrzydkobedzieladnie]
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Jadalnia [odnośnik]18.10.16 18:46
8 marca 1956 roku
/ Trying push this problem up the hill
When it's just too heavy to hold
Think now's the time to let it slide /

Zapłacisz mi za tę zdradę, lady Katyo Ollivander...
Czuła zaciskające się palce wokół szyi, co odbierało z każdą mijającą chwilą swobodę oddechu. Drżała pod naporem nieprzyjemnego dotyku i wlepiała wzrok w przeraźliwie jasne tęczówki, które świdrowały ją na wskroś. W odmętach pamięci starała się za wszelką cenę odnaleźć twarz oprawcy, która wcale nie była obca, a zarazem teraz zdawała się tak nieznajoma, że traciła świadomość otaczającego świata. Łapczywie nabierała powietrze w płuca, gdy na ułamki sekund zwalniał uścisk, a zaraz potem po raz kolejny pozbawiał ją tchu, jakby zbliżało się nieuniknione. Informował o tym w sposób sadystyczny, a kiedy tortura powoli dobiegała końca - odpuścił. Cofnął się w tył i zniknął w odmętach nocy, pozostawiając ją samą, odartą z resztek bezpieczeństwa i wystraszoną na pustej ulicy, gdzie nie było śladu po kimkolwiek. Ratunek na horyzoncie nie tlił się nawet w milimetrze, a Katya była zbyt sparaliżowana niecodzienną sytuacją, by ruszyć w przód bądź tył. Ułożyła drobbne dłonie tuż przy szyi i drżąc z absurdalnych emocji, które zaczęły się w niej kotłowować, powoli przesuwała opuszkami po aorcie, a także krtani by mieć pewność, że jeszcze żyje. Nie umarła. Tkwiła skulona pod murem bez większych obrażeń, choć huczało jej w głowie od słów jakimi uraczył ją mężczyzna. I miała tylko jedno wspomnienie w umyśle, które gnało niebezpiecznie w stronę okresu nauki w Hogwarcie, ale teraz? Musiała się jak najszybciej pozbierać i wrócić do domu. Czekali na nią i wiedziała o tym, bo przecież to pierwsza tak oficjalna kolacja od dawna, na którą ona niekoniecznie posiadała ochotę. I to nie przez wzgląd na uczestników, a fakt, że od kilku tygodni unikała na wszelkie możliwe sposoby tłumów, bo bała się ich ponad wszystko. Trzymała się na uboczu i nie opuszczała rodzinnego dworku, jaky wiedząc, że poza murami Lancashire czeka ją coś złego i nie pomyliła się. W irracjonalnej sytuacji płynącej z ostatnich miesięcy potrzebowała znaleźć sposó, by rozwiązać zagadkę - co się tak naprawdę stało, że na każdym kroku odczuwała niepokój i lęk.
Droga minęła nazbyt szybko, bo każdy kolejny krok stawiała pewniej i nie obracała się już na siebie. Jedynie naciągnęła kaptur na rudawe pukle, które wystawały spod ciemnego materiału i starała się pozostawiać niewidoczna dla wszystkich mijanych ludzi, którzy pojawiali się jednostkowo na ulicy. Byli pijani, nieco niepewnie się poruszali, ale Katya wciąż parła do przodu, by tylko znaleźć się w swoim królestwie, gdzie nikt nie miał prawa po nią sięgnąć. Myślała też o ojcu i matce, a także gościu, który z pewnością już czekał, a ona jak zawsze nie wywiązywała się z zasad obowiązujących świat arystokratyczny. Czyż nie była to jedna z niewielu cech, której nie odebrano dziewczęciu o tak skrajnym i niejednoznacznym usposobieniu? Bliżej posiadłości postanowiła się teleportować i choć tkwiła już niemal pod drzwiami, zatrzymała się na moment, by złapać oddech. Próbowała uspokoić rozkołatane serce i oddech, by nie wpaść w takim stanie do salonu, dlatego czekała.
- Proszę jej wybaczyć, ale jak już zdążył pan zauważyć - porusza się własnymi ścieżkami i ciężko ją okiełznać; prawdopodobnie nigdy nie pojmie czym jest wartość czasu - powiedział mężczyzna w sędziwym wieku, gdy rozlewał kolejną szklankę ognistej. Podał również kieliszek żonie, która cały wieczór była wyjątkowo milcząca. - Słyszałem o pańskich badaniach. Zakończyły się już? Mam nadzieję, że suckesem - dodał spokojnie, a brzdęk naciskanej klamki zadźwięczał w całym domu. Drobna istota weszła do środka i spojrzała w lewo, skąd dobiegały głosy i ruszyła tam spokojnym krokiem, choć wciąż czuła gwałtowne uderzenia w klatce piersiowej, co doprowadzało także do delikatnych zawrotów głowy. Kosmyki włosów były potargane, a czerwona szminka ewidentnie została przez nią zjedzona, gdy raz po raz skubała zębami spierzchnięte wargi. Wyglądała dokładnie tak jak się czuła. Przerażona i niepewna, ale musiała to zamaskować, toteż nim się zbliżyła do salonu, dopuściła się lekkich, metamorfomagicznych poprawek. Zapomniała jednak o zarumienionych śladach na szyi, które pozostały jej po starciu z człowiekiem, który zbyt dobrze ją znał.
- Przepraszam za spóźnienie - powiedziała bez większego entuzjamu, a obsydianowe spojrzenie utkwiła w ojcu, któremu skinęła lekko głową. - Nie zamierzałam do tego dopuścić, ale coś mnie zatrzymało i proszę mi wierzyć - szczerze żałuję, choć wierzę, że nie będzie pan chował urazy - zwróciła się do narzeczonego i obdarzyła go słodkim, subtelnym uśmiechem. Dokładnie takim jak zawsze, gdy tylko krępowała ją jego bliskość, bo przecież nie miała pojęcia, że przekroczyli pewną granicę zbyt mocno. Wspomnienia zlewały się w jedno i nie mogła dać tego po sobie poznać. Zsunęła z wątłych ramion płaszcz, który ułożyła na jednym z foteli, a oczom Mulcibera mogła ukazać się zgrabna sylwetka dawnej aurorki, którą podkreślała czarna suknia z koronkowymi wstawkami uwydatniająca kobiece atuty. Poliki lady pokryły się czerwienią, dlatego też zaczęsała pasmo włosów za ucho i spuściła wzrok na dłonie, które wygładzały materiał kreacji, a ten jakże wymowny gest wyraźnie zaznaczył brzydkie ślady tuż przy obojczykach, czego nie była świadoma. Usiadła jednak na kanapie tuż przy ojcu i patrzyła nieustannie na bruneta, który tkwił na wprost niej. - Mam nadzieję, że niewiele mnie ominęło.


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Jadalnia [odnośnik]19.10.16 13:45
Niektóre zaproszenia przyjmuje się z wyraźną przyjemnością, innych nie wypada odrzucić. Kiedy w grę wchodzi własna przyszłość nie są to ani jedne ani drugie. Zaproszenie do lorda Ollivandera na kolację było pewnego rodzaju powinnością, której nie miał ochoty spełniać, ale mogła również przynieść to, z czego byłby zadowolony, w zależności od tego jak się zachowa. Dlatego przyjął je bez zbędnej zwłoki i na ten dzień nie planował sobie żadnej pracy, aby się nie spóźnić.
Pojawił się na dworku Ollivanderów na czas w eleganckim, choć nie wytwornie wieczorowym garniturze. Jego postura miała to do siebie, że większość męskich ubrań, które zakładał wydawały się być szyte na miarę, choć zwykle nosił rozmiar mniejszy niż większość czarodziejów w jego wieku. Był wysoki jak na anglika, szczupły o proporcjonalnej sylwetce, szybko zwracając uwagę na to, że jego mocną stroną wcale nie były rozwiązania siłowe. Sam zresztą doskonale pamiętał ostatnie starcie z Benjaminem, które zakończyło się niezbyt pomyślnie dla niego Jego mocną stroną był intelekt. I charyzma.
Po wejściu zdjął ciepły, czarny płaszcz, a panią domu obdarował kwiatami i czarującym uśmiechem, bo potrafił sprawiać dobre pozory. Nie wiedział, że jego wybranki nie ma dopóki lord nie zaprosił ich już do jadalni, a w ramach przystawki nie zaproponował szklaneczki ognistej. Nie odmówił, choć nie napił się od razu. Wolał zachować trzeźwy umysł, uważnie obserwując panujące nastroje. Lady Ollivander byla milcząca, przygaszona, lord zaś, w przeciwieństwie do niej mówił dużo, swojego gościa traktując lepiej niż własną córkę, o czym Ramsey doskonale pamiętał. Oddał się więc konwersacji, powoli sącząc drinka, aż gdzieś w głębi domu nie rozległ się dźwięk zamykanych drzwi. Nim jej zapach do niego dotarł minęło trochę czasu. Przyjemna woń ulatniających się od kilku godzin perfum była pewnie wyczuwalna tylko dla niego, ale zawsze uważał swój dobry węch za wielki atut, który pomagał mu wtedy gdy inne zmysły zawodziły. Ale w jej zapachu było również coś obcego, czego nie mógł z niczym skojarzyć. Obrócił się więc w kierunku nowoprzybyłej, nie komentując w żaden sposób słów jej ojca. Był bardziej znudzony czekaniem niż zły na to, że się spóźniła, ale tak jak ojciec słusznie zauważył, Katya chadzała własnymi ścieżkami. Przynajmniej do tej pory.
Wartość czasu jest niezwykła. Nie ma drugiej takiej wartości.
— Badania wciąż są w toku, lordzie. Nauka nie ima się czasu, bierze tyle ile jest to konieczne, aby zwieńczyć dzieło sukcesem — odpowiedział nieco enigmatycznie, spoglądając na dziewczęcą twarz młodej lady. Wyglądała jak zwykle olśniewająco, choć jej oczy mówiły zupełnie coś innego — tak, jakby na potrzeby chwili zmieniła swoją maskę, by nie dać nic po sobie znać. Mulciberowi jednak nawet najdrobniejsze niuanse nie mogły uciec, toteż zmierzył ją wzrokiem dokładnie, nie pozbawiając się prawa do zrobienia tego nawet w tak ostentacyjny sposób. Wstał powoli, bo tego wymagała grzeczność. Nawet ta wystudiowana.
— Skąd. Oczekiwanie na kolację zwiększa apetyt.— Czy aby na pewno miał na myśli jedzenie?
Usiadł ponownie, gdy tylko zajęła miejsce naprzeciw niego, przy ojcu, jak grzeczna córeczka. Ujął szklankę w dłoń i uniósł lekko, wznosząc niemy toast. — Rozmawialiśmy na temat przyszłości i trudu jaki wkładają rodzice by zapewnić jak najlepszą przyszłość swoim dzieciom — wyjaśnił i spojrzał na matkę Katyi kątem oka. Nie zamierzał jednak jej się przyglądać i gdy ona sama wyczuła na sobie jego krótkie spojrzenie, odwrócił wzrok na swoją narzeczoną i jej ślady na ciele, o które pytać nie zamierzał, uznając je z góry za czyn ojca. Nie wypadało mu więc o tym wspominać w jego towarzystwie. Udawał więc, że niczego nie zauważył, bezpiecznie zatrzymując wzrok na wysokości jej ciemnych oczu. Uśmiechnął się lekko, sprawiając wrażenie sympatycznego. — Mam nadzieję, że sprawy, które Cię zatrzymały udało się rozwiązać zgodnie z Twoją wolą— zagaił, zbliżając szkło do twarzy.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Jadalnia Kdzakbm
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Jadalnia [odnośnik]19.10.16 15:44
Wiedziała, że Ramsey się pojawi dzisiejszego wieczora w dworku jej rodziców, ale nie ingerowała w to zaproszenie. Ojciec zdecydował sam, a ona poddała się jego woli. Sądziła, że narzeczony odmówi i dzięki temu będzie mogła spędzić więcej czasu w bibliotece, ale prawda była taka, że mieli także pewne obowiązki, którym powinni sprostać i tak jak Mulciber wykazał się chęcią, ona postanowiła być względem niego uległa na tyle ile pozwala jej charakter, a może to tylko gra? Całe to spotkanie przypominało teatralną sztukę, gdzie to ludzie robili z siebie kukły, którymi można sterować, ale przyszli małżonkowie byli ponad to. Nieprzewidywalni, a zarazem tak oczywiści; wystarczy tylko dobrze patrzeć.
I nie pamiętała jego ciała ani smaku warg, z których niegdyś spijała jeżynowe wino. Spojrzenia, którym ją uraczył na cmentarzu pozwoliły jednak na powrót do wspomnień, które nie w pełni były wybrakowane. Drżała nie raz i nie dwa pod wpływem dotyku ramseyowych dłoni, ale to wciąż zdawało się być snem, a ona tak cholernie pragnęła poznać szczerą i jedyną prawdę. Dlaczego serce uderzało szybciej, a oddech się spłycał, gdy do drobnego noska wdzierał się zapach jego perfum? Co było tak niezwykłego w woni, która tworzyła na jej ciele niewidzialne tatuaże? Myślała o tym nieustanie, podobnie jak o relacji jaka łączyła ją z Samuelem, ale nie potrafiła ich zidentyfikować. Jedyne co huczało w umyśle młodej szlachcianki, to wspomnienie o Mulciberze, które zdawało się być tak nieautentyczne i nienaturalne, bo przecież patrząc na niego teraz, uchodził za wzór przyszłego męża. Stawiał się na każde zaproszenie Malakaia, a także prowadził z nim żywe dysputy o wszystkim. To było dla Katyi zaskakujące, wszak ona sama nie wiedziała, że kilka miesięcy temu, to właśnie w jej ojca Ramsey wycelował różdżką i wymazał mu pamięć, by ją ochronić, gdy przełamywał bariery i doprowadzał ją na skraj emocjonalnej przepaści. Dzisiaj nie czuła nic, choć tak bardzo wierzyła, że kiedyś znów odda się uczuciom, jakie rozpalają wszystkie zmysły, ale teraz? Z pełnym zainteresowaniem patrzyła na mężczyznę i słuchała jego słów, gdy opowiadał o badaniach. Zmrużyła też oczy, by nie wyjść na ignorantkę, ale nie mogła skomentować słów jakimi uraczył jej ojca, toteż ułożyła dłonie na kolanach, które powoli zaczęła pocierać w jakiejś dziwnej nerwowości. Wciąż myślała o nieznajomych, który przyparł ją do ściany i próbował zabić, a może tylko nastraszyć? Przeszłość dawała o sobie znać i sama lady doskonale wiedziała, że niegdyś ojciec podnosił na nią rękę, ale żeby Ramsey posiadał taką świadomość? Widocznie był większą skrzynią odpowiedzi na pytania, które ją tłamsiły i tylko wystarczyła odrobina szczerości i zaufania.
- Zatem wierzę, że niebawem będziemy mogli świętować twój sukces, a tym samym nie pozwolisz, by ktokolwiek odebrał ci chwałę - odpowiedział lord i skinął przyszłemu zięciowi głową. Liczył na powodzenie w badaniach, wszak zawsze wspierał młode umysły, które pragnęły wiedzy i gdyby tylko czarodziej potrzebował pomocy, to z pewnością stary Ollivander dołożyłby wszelkich starań, by jakkolwiek mu zapewnić swobodną drogę do osiągnięcia celu.
Obcesowy wzrok narzeczonego zawstydził Katyę, której policzki pokryły się delikatną czerwienią, a usta wygięły się w subtelnym uśmiechu. Nie doszukiwała się w tym spojrzeniu niczego gorszącego, ale nie przypuszczała, że ją ocenia w tej chwili i odnajduje defekty jakie chciała ukryć. Czyżby ją znał na tyle, by wiedzieć o wszystkim?
- Ślepo wierzyłam, że to jednak tęsknota nakazała panu tkwić w fotelu i spijać whisky z moim ojcem - powiedziała spokojnie, ale nad wyraz bezczelnie. Nie planowała tego, ale to wypłynęło z niej samo, jakby podświadomość próbowała przypomnieć o tym - kim naprawdę była.
- Wychowanie i przyszłość... - mrukneła z nutą drwiną i wywróciła teatralnie oczami. Nie chciała poruszać takich tematów, gdyż poglądy, którymi się kierowała nie powinny być głoszone przez nią w towarzystwie ojca.
- Niestety nie, ale wierzę, że jest pan w stanie mi pomóc, dlatego jeśli pozwolisz, tato, pójdę się odświeżyć, a potem zaproszę pana Mulcibera w bardziej ustronne miejsce - rzuciła dwuznacznie i koniuszkiem języka zwilżyła dolną wargę. Malakai przytaknął na prośbę, a zaraz potem jednym ruchem dłoni zaprosił Ramseya do stołu, gdzie skrzaty ułożyły całą kolację. W tym czasie Katya ruszyła do swojej sypialni, ale tylko Mulciber był w stanie odczytać z subtelnego ruchu bioder, a także lekkiego obrócenia głowy w jego stronę - czy nie jest to czasem zaproszenie, by złapał ją gdzieś w korytarzu bądź na piętrze. Wymowne spojrzenie było jednak nad wyraz potężną oczywistością, stąd ufała, że zrozumiał tę niemą aluzję.
- Co pan sądzi o obecnej sytuacji? Chciałbym poznać zdanie pracownika Ministerstwa, który z pewnością posiada więcej informacji niż ci, którzy nie mają nic wspólnego z politycznymi aspektami czarodziejskiej codzienności.


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Jadalnia [odnośnik]19.10.16 20:27
Nie robił tego dla chwały, jego pobudki były o wiele bardziej przyziemne i egoistyczne. Ale czy mógłby pozwolić na to, by ktokolwiek, cokolwiek mu odebrał? Nie. Dlatego na jego spokojnej twarzy wykwitł lekki uśmiech, gdy upijał łyk drinka i pokiwał głową w ramach potwierdzenia jego słów i niemego podziękowania, bo przecież Mulciber nie wypowiadał pewnych zwrotów.
Zatrzymał na niej spojrzenie.
Tęsknota, moja droga?
— Prawdziwi mężczyźni nie przyznają się do takich słabości — odpowiedział żartobliwie i uśmiechnął się szerzej, traktując tę wymianę zdań jak doskonały żart. Spoważniał jednak dość gwałtownie w chwili, w której odezwała się po raz kolejny, równie butnie i bezczelnie co zwykle. Mimochodem zwróciła na siebie jego spojrzenie, gdy niegrzecznie przewróciła oczami, co nie umknęło jego uwadze. Zastygł wtedy na moment, jedynie stukając jednym palcem o ściankę szklanki, wyczekując ewentualnego dalszego ciągu. Jakby chciała coś dodać to chętnie posłucha, co ma do powiedzenia, ale jej buta kończyła się jedynie na wymownym zwróceniu uwagi. Na siebie i swój stosunek do tematu.
— Mam nadzieję, że będę w  s t a n i e ci pomóc, lady Ollivander — powiedział, poruszając szklanką lekko tak, by po brzegach rozlał się bursztynowy trunek. Przez chwilę, tak ją obserwując, zastanawiał się czy tylko on widzi w niej dwuznaczność i cichą perwersję, czy jest to dostrzegalne dla każdego, po prostu wszyscy nauczyli się to tolerować. A może myślał zbyt wiele, bo poznał ją bliżej niż ktokolwiek mógłby pomyśleć. Powodził za nią wzrokiem zostawiając swoje pytania bez odpowiedzi, za to odbierając jej sygnały w prosty sposób. Nim jednak miał ją odiwedzić, zgodnie z zaproszeniem jej ojca zasiadł do kolacji.
Nie spieszył się z niczym. Nie po to, by dać jej czas na owe "odświeżenie się" i odetchnięcie. Rzadko miał okazję spożywać wystawne i równie syte posiłki. Skrzata nie posiadał, kobiety w domu również. Nie tracił zbyt wiele czasu na gotowanie, uznając potrzeby niższego szczebla za mniej naglące. Jadł więc niewiele, podobnie jak spał ostatnimi czasy. Sprawiał więc sobie przyjemność celebrowaniem tej kolacji w należyty sposób, jedząc powoli i zadowalając się każdym kęsem, przepijanym doskonałym trunkiem. Nie myślał o tym, czy karze jej czekać, czy może zjawi się w samą porę. A może mimo czasu spędzonego przy stole wciąż nie będzie gotowa?
— Zbliżają się niebezpieczne czasy, lordzie — zaczął dość skąpo, rozwijając serwetkę. — W Ministerie nastroje są różne, a wszystko zależy od tego, czy słucha się zwolenników, czy przeciwników panującej władzy.
Odebrał to jak zwykłe, nieszkodliwe pytanie czarodzieja mniej związanego ze światem polityki ministerstwa, choć i sam Mulciber do tego się nie mieszał. Obserwował to wszystko z boku, prognozując przyszłe wydarzenia. O Grindelwaldzie i jego poplecznikach wspominać nie chciał, bo był to temat niezwykle śliski, a szkoda byłoby się na nim w tej chwili przejechać.
Nie zeszła na kolację, ale po spojrzeniu jakie otrzymał podejrzewał, że tak właśnie będzie. Ostatecznie został więc on, aż wszyscy nie skończyli jeść. Wtedy przetarł chusteczką usta, przepłukał ognistą i wstał, zapinając marynarkę.
— Państwo wybaczą, ale poszukam lady. Może uda mi się zamienić z nią choćby kilka słów— powiedział beznamiętnym tonem, lecz mimo braku emocji w głosie posłał rodzicom Katyi subtelny uśmiech, po czym odwrócił się i ruszył w kierunku pokoi, w których mogła przebywać. Pamiętał, którędy droga.
Od drzwi jej sypialni dzieliło go kilkanaście stóp, lecz były zamknięte a on nie zamierzał jej przeszkadzać. Ponieważ w pobliżu nie było nikogo, powoli nacisnął za klamkę tych, które znajdowały się najbliżej. Ku jego zdziwieniu, pierwsze na co zwrócił uwagę to balustrada, do której zbliżył się wolnym krokiem, pozostawiając za sobą otwarte drzwi. Rozejrzał się po dwupiętrowym pomieszczeniu z lekkim uśmiechem na wargach. Pokój, w którym się znalazł mógłby być i jego sanktuarium. Regały wypełnione książkami od razu wzmogły jego ciekawość. Podszedł do nich, jedynie prześlizgując się wzrokiem po tytułach, z których część była mu znana, inna część kompletnie obca. Wolnym krokiem przeszedł się wzdłuż półek, a później podążył krętymi schodami w dół, by stanąć przed czarnym instrumentem. Bezczelnie otworzył klapę fortepianiu i wcisnął kilka klawiszy, przysłuchując się wydobytym dźwiękom. Nie potrafił grać.

| zt ->



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Jadalnia Kdzakbm
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Jadalnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach