Wydarzenia


Ekipa forum
Palarnia
AutorWiadomość
Palarnia [odnośnik]13.01.19 21:46
First topic message reminder :

Palarnia

Mieszcząca się w północnej części posiadłości palarnia jest miejscem o wnętrzu nieco surowszym, niż pozostałe części dworu: brak tutaj dywanów, futer, a krzesła, choć eleganckie, nie są tak miękkie jak w wystawnych salonach, wrażenie to przecina jedynie ogień trzeszczący wewnątrz kominka. Błękitne ściany zdobią malunki, liczne lustra dają wrażenie przestronności, a porozstawiane pod ścianami i pomiędzy wysokimi stolikami krzesła zdają się być przygotowane na spotkania w liczniejszym gronie. Stoły zdobią wyjątkowe grawerowane w róże popielnice wykonane ze złota topionego smoczym ogniem.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Palarnia - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Palarnia [odnośnik]17.03.22 23:43
Effie Whittle szybkim krokiem przemierzała długie korytarze Chateau Rose, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Jej stopy, odziane w czarne baleriny, zdawały się ledwie muskać drewniany parkiet. Skromna szara sukienka o wyjątkowo prostym kroju w ogóle nie szeleściła, a długie włosy posłusznie trzymały się w ciasnym koku. Staż pracy nauczył ją niewidzialności. Nikt nie miał na nią zwracać uwagi, tak jak ona miała niczego nie widzieć. Tylko srebrny łańcuszek z niedużą zieloną zawieszką z jadeitu mógł przypominać o tym, że Effie była człowiekiem jak każdy inny, posiadającym własną historię i życie poza bogatymi posiadłościami jak ta.
Przybyła do Kent zaledwie tydzień wcześniej w zastępstwie za zaufaną służkę, którą rozłożyła choroba. Effie każdego wieczora prosiła Merlina o szybki powrót do zdrowia – kobieta była jej serdeczną przyjaciółką i nawet spora różnica wieku nie była w stanie tego zaprzepaścić. Wstyd było jej przyznać, że owa choroba niemalże spadła jej z nieba: jeszcze nigdy nie miała okazji służyć arystokratom, dotychczas pracowała jedynie w rodzinach wysoko postawionych urzędników. Już ich domy wydawały jej się bogate, jednak wystarczyło przekroczyć próg Chateau Rose, by zrozumieć prawdziwy przepych. Ilość zdobień, obrazów, rzeźb, antyków i innych zabytków przyprawiał o zawrót głowy. Pierwszego dnia od razu zajęła się myciem podłóg, by mieć pretekst do zwiedzenia całej posiadłości – a przynajmniej jej korytarzy. Szybko jednak zrozumiała, że status społeczny jej chwilowych pracodawców oznaczał o wiele cięższą pracę. Tutaj wszystko musiało być na tip-top, każdy widelec miał leżeć równolegle do talerza, każdy kielich być wypolerowany na błysk. Szczególnie w czasie świąt, które dla służby były dalekie od odpoczynku: wręcz przeciwnie, oznaczały długie dni jeszcze bardziej wytężonej pracy. Tak było i teraz, kiedy Effie zmierzała długim korytarzem po nieprzespanej nocy, poświęconej na porządki po wieczornej uczcie i przygotowanie porannego śniadania, a wszystko to przetykane krótkimi momentami oddechu i specyficznego rodzaju powściągliwej zabawy pomiędzy służbą, by jednak uszczknąć dla siebie choć trochę z tego świątecznego okresu.
W smukłych dłoniach, które w innych okolicznościach świetnie sprawdziłyby się u pianistki, trzymała wypolerowane męskie lakierki. Zapukała delikatnie, ale wystarczająco głośno – tak, żeby za bardzo nie przeszkadzać, ale jednak dać o sobie znać. Weszła ze spuszczoną głową, jakby chciała całą sobą przeprosić za przeszkodzenie w rozmowie. Nie spodziewała się tutaj lady doyenne, na widok której policzki oblał rumieniec – niechcący była świadkiem jej spotkania z lordem nestorem poprzedniego wieczora. – Lady Rosier – przywitała się, kłaniając się lekko. – Lordzie Lestrange, przyniosłam lorda buty – powiedziała, przekazując mu lakierki. Przez chwilę zawahała się czy powinna pomóc mu je ubrać – gubiła się jeszcze w zasadach, które panowały na tym szczeblu służby. Po szybkim przemyśleniu uznała jednak, że to byłaby przesada, dlatego zrobiła krok w tył. – Lord Falco wzywa do sali burz – dodała, zaplatając dłonie za plecami. Obserwowała przez chwilę jak lord Lestrange zbiera się do wyjścia aż w końcu została sama z lady Evandrą. Już miała się stąd wycofać, kiedy coś – jakaś resztka ciekawości czy buty, stłamszonej zaraz po skończeniu szkoły, kiedy mury Hogwartu przestały ją bronić przed skomplikowaną codziennością – zachęciło ją do zostania chwilę dłużej. – Do twarzy lady w tym kolorze – powiedziała, spoglądając na burgundową kreację.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Palarnia - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Palarnia [odnośnik]22.03.22 21:09
Nie było jej dane usłyszeć szczegółów z życia Wyspy Wight, bo oto drzwi do sali otworzyły się nieznacznie, zwiastując nadejście kolejnej osoby. Widząc iż nie jest to żaden z gości, półwila niemo odetchnęła z ulgą, ciesząc się że nie jest to jeden ze statecznych seniorów, który skrępowany jej obecnością popadłby w konsternację.
- Powodzenia, Gaspardzie - rzuciła z nieco ironicznym uśmiechem, obserwując jak kuzyn pospiesznie gasi swój papieros w popielnicy, zakłada lakierki i z wielce niezadowoloną miną opuszcza palarnię, złorzecząc pod nosem.
Do spaceru z matronami pozostała jeszcze dłuższa chwila, którą mogła spożytkować na udanie się do swoich komnat i przeleżenie wśród miękkich pościeli do momentu wyjścia. Zamiast tego została w palarni ze wzrokiem zawieszonym na malujący się za oknem krajobraz porannego morza. Z milczącego zawieszenia wyrwał ją nagle głos służącej, o której obecności lady Rosier zdążyła od razu zapomnieć, podobnie zresztą jak o dzierżonym w dłoni papierosie, którego dym nadal zagęstniał powietrze. Półwila zwróciła się w jej kierunku, zastanawiając się czy wypity zeszłej nocy alkohol zaćmił jej pamięć, usuwając zeń znajomą twarz.
- Dziękuję. Choć sentyment wciąż trzyma mnie przy błękitach, to jednak czerwienie są coraz bliższe mojemu sercu. - W ciągu ostatniego miesiąca garderoba Evandry znacząco się zmieniła, a barwy rodu Lestrange, noszone z tak wielkim zapałem i usilną próbą zatrzymania rodzinnego domu blisko siebie, coraz częściej pozostawały na wieszakach, ustępując kolorom Róż. O czym panna Whittle mogła jeszcze nie wiedzieć, pracując w Château Rose zaledwie tydzień. Choć przyszła do palarni, by towarzyszyć kuzynowi, jasnowłosa czarownica nadal ćmiła tlący się leniwie papieros bez większego zainteresowania. - To ty jesteś w zastępstwie za Jonesy? Jak ci na imię? - zapytała po chwili olśniona przebłyskiem pamięci, na powrót usadawiając się wygodnie w fotelu, z wyczekującym spojrzeniem utkwionym w młodej kobiecie. Jako doyenne poczuwała się w obowiązku do poznania imion całej służby, wszak pełniła pieczę nad ich zatrudnieniem oraz wynagrodzeniem. Warto było ich znać, by wiedzieć kogo pociągnąć do odpowiedzialności za wszelkie niedociągnięcia i przewinienia, a także aby wysunąć należyte pochwały. Ze wszystkimi pracownikami starała się utrzymywać względnie pozytywne relacje, chcąc aby każdy czuł się doceniany oraz objęty opieką, jednak bez zbędnego spoufalania się. Daleko jej było do przedstawicieli szlachty, którzy traktowali służbę jak powietrze, bądź, co gorsza, z wyższością czy pogardą. To oni byli wszak odpowiedzialni za utrzymywanie w pałacu porządku czy przygotowywanie posiłków i choć powinni żyć ze świadomością, iż w każdym momencie można ich wymienić, to przecież o dobrą służbę nie było wcale łatwo.
Zaraz podniosła się z miejsca, odkładając papieros na popielnicę, stając przed czarownicą z żywym zainteresowaniem. Jasne brwi ściągnęły się w zastanowieniu, a błękit spojrzenia skierował ku zawieszonym na szyi służącej srebrnym łańcuszku z kamieniem.
- Niezwykła ozdoba, mogę? - zapytała z grzeczności, lecz nie czekając na odpowiedź ostrożnie ujęła zawieszkę w palce, podziwiając krzemian. - Mówią, że jadeit pomaga odnaleźć własną drogę oraz pewność siebie. Łagodzi spory i godzi całe pokolenia, przywracając harmonię - mówiła ze spokojem, z uwagą przyglądając się szczegółom biżuterii. - Niewprawne oko nie wychwyci różnicy między nim a nefrytem, jednak można to łatwo sprawdzić, biorąc pod uwagę połysk kamienia. Jadeit charakteryzuje się intensywną barwą i szklistym połyskiem, nefryt zaś tłustym, bo słabiej załamuje światło. - Wypuściła kamień spomiędzy palców i uniosła wzrok na twarz kobiety, obdarzając ją ciepłym uśmiechem. - Moja matka kocha jadeity. Nie wybaczyłaby mi, gdybym o tym zapomniała.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Palarnia [odnośnik]26.05.22 22:03
Effie szybko pożałowała, że pozwoliła sobie na tę poufałość. Przełożona pewnie by jej przypomniała, że jej praca nie polega na ucinaniu sobie pogawędek, a już szczególnie z pracodawcami. Powinna była wejść, zrobić swoje, i wyjść. Tylko teraz już nie mogła, dlatego stała grzecznie na środku palarni i z podziwem przyglądała się lady doyenne. Była piękna. To proste słowo nie do każdego pasowało, za to lady Evandra zdawała się ucieleśnieniem kobiecego ideału. Słyszała w kuchni plotki, że jest wilą – Effie nigdy wcześniej nie spotkała wili, dlatego tym bardziej chłonęła ten rzadki widok. – Czerwień dobrze leży w tych murach – zgodziła się, nawiązując do koloru róż, których w tym pałacu nie brakowało. Nie zrozumiała jednak aluzji do błękitu; nie posiadała żadnej wiedzy na temat heraldyki poza dosłownie kilkoma rodami, przy których przyszło jej żyć. – Tak, zastępuję Jonesy w tym miesiącu – sprecyzowała, trochę się pesząc od tego wzroku lady doyenne, skupionym właśnie na niej. Nie przywykła do takiej uwagi. – Effie. Effie Whittle – przedstawiła się, na wszelki wypadek przy tym dygając. Wszelkie zasady dobrego wychowania, których próbowała się nauczyć odkąd zaczęła pracę w tym zawodzie, czasem jej się mieszały – szczególnie w takich momentach. – Właściwie Euphemia – poprawiła się, splatając dłonie za plecami. Nikt tak na nią nie mówił, ale dla zasady wolała podać swoje pełne imię.
Myślała, że na tym skończy się ich krótka wymiana zdań, ale lady Evandra wyraźnie miała inne zdanie na ten temat. Effie nawet była zadowolona z takiej kolei rzeczy – równie dobrze mogła zostać zlekceważona, a żaden człowiek nie lubi być tak traktowany. Lady Evandra, choć epatowała luksusem i nieprzystępnością, sprawiała wrażenie całkiem miłej. – Oczywiście – odpowiedziała szybko, kiedy kobieta sięgnęła po jej naszyjnik. Effie zaczęła się zastanawiać czy wile równie dobrze mogą oddziaływać na płeć żeńską, bo wyraźnie poczuła jak serce przyspieszyło swój rytm. – Naprawdę? Nigdy się tym nie interesowałam… – przyznała, samej również spoglądając na nieduży kawałek jadeitu. Niby patrzyła na niego codziennie, ale w tej chwili spojrzała na niego pod innym kątem. – Moja babcia też je lubiła – uśmiechnęła się lekko. Nie sądziła, że znajdzie z lady doeynne jakikolwiek wspólny mianownik. – A lady? Jakie kamienie lubi? – Pozwoliła sobie na tę odrobinę ciekawości, już się tak nie pesząc jak zaledwie chwilę temu. Najwidoczniej nawet do wili w pomieszczeniu dało się przyzwyczaić. Zaraz jednak się zreflektowała, że ich pogawędka trwa trochę za długo. Dlatego wyprostowała się nieznacznie, pytając – Czy lady czegoś w tej chwili potrzebuje?Tylko nie każ mi znowu szukać cudzych butów.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Palarnia - Page 3 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Palarnia [odnośnik]02.06.22 16:59
Speszenie Euphemii Whittle nie było dla lady doyenne Rosier niczym nadzwyczajnym. Przywykła do onieśmielonych spojrzeń, ściszonego głosu, mało składnie układanych zdań. Skinęła głową ze zrozumieniem i wyrozumiałością, powtarzając w myślach jej imię.
- Jakie kamienie lubię? - Utkwiła wzrok w zaciekawionym spojrzeniu służącej. Będąc w pałacu od niedawna, mogła nie znać się na zwyczajach Evandry i noszonych przez nią kreacji, o ulubionych dodatkach nie wspominając. Półwila zastanowiła się nad odpowiedzią, prędko orientując się, że podanie prostej nie będzie takie łatwe. W garderobie posiada niezliczoną ilość biżuterii, od kolczyków i pierścionków, przez bransoletki, naszyjniki czy szpilki do włosów, po kolie, diademy oraz brosze. Zestawia je z różnymi strojami, dobierając pod kątem stylu, ale i samopoczucia, zawsze krytycznym okiem oceniając przed lustrem ogólne wrażenie. - To zależy, zazwyczaj od nastroju. Szmaragdy mają intensywną, intrygującą barwę oraz moc wyostrzania intuicji, pięknie komponują się z tkaninami w kontrastujących barwach. Niedawno przekonałam się także do rubinów. - Zerknęła na własną dłoń, na której połyskiwały złota obrączka oraz pierścionek zaręczynowy z tymże kamieniem. - Jest symbolem odwagi, miłości oraz pasji. Starożytni nazywali go królem klejnotów i przypisywali jako atrybut swoim boginiom, Afrodycie i Wenus. - Rodowy pierścionek zaręczynowy był w posiadaniu Rosierów od wielu lat, stając się dlań cennym skarbem. Noszony przez same znamienite czarownice trafił w posiadanie półwili przed dwoma laty, z początku budząc wyłącznie skrajne odczucia. Niechęć, żal i niezrozumienie nieprędko przerodziły się w sympatię, nieprędko też uświadomiły miłość. - Najbliższe memu sercu są jednak perły. Wspierają szczerość, uczciwość i mądrość, a mnie przywodzą na myśl rodzinny dom. Poza tym mówią, że przynoszą szczęście zodiakalnym Demimozom. - Puściła dziewczynie oczko, subtelne i niezobowiązujące, jakby na tą jedną krótką chwilę zarysowana między nimi granica miała się zatrzeć. Evandra nie miała w zwyczaju spoufalać się ze służbą czy wdawać się w dyskusje, lecz panna Whittle miała w sobie niewinność i dziecięcą ciekawość, która przebijała się przez warstwę strachu i obowiązkowości, dziwnym sposobem przyciągając półwilę i pozwalając jej na opuszczenie własnej gardy.
- Nie, dziękuję - odparła łagodnym tonem, również nieznacznie prostując się i sięgając wzrokiem ponad jej głową, gdzie przy ścianie stał stary zegar. - Nie będę dłużej odciągać cię od zajęć. Moje także mnie wzywają. - Obiecała sobie przystanąć tylko na kilka minut przerwy przed spacerem z matronami. Te zaś zbierały się już pewnie w głównym holu, plotkując żywo o wrażeniach z dnia poprzedniego. Świąteczne przyjęcie było wielkim sukcesem i z pewnością na długo zapadnie w pamięć wszystkich gości. - Miłego dnia, Effy. Wszystkiego, co dobre z okazji Zimowego Przesilenia - pożegnała służącą, wycofując się o krok, by z łopotem falbany ciężkiej spódnicy zaraz ruszyć w kierunku drzwi i opuścić palarnię.

| zt dla Evandry



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Palarnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach