Wydarzenia


Ekipa forum
Sypialnia Steffena i Belli
AutorWiadomość
Sypialnia Steffena i Belli [odnośnik]30.06.20 22:27
First topic message reminder :

Sypialnia



Praktyczna po męsku, z miękkim dywanem, wygodnym łóżkiem i półkami uginającymi się od książek. 

Pułapki: Cave Inimicum (cała posesja) Duna (przed domem), Lepkie Ręce (wejście), Zemsta Płomyka (za drzwiami wejściowymi, na ciężkie słowniki run), Abscondens (ściana w salonie i w kuchni), Nigdziebądź (na cały parter)


intellectual, journalist
little spy



Ostatnio zmieniony przez Steffen Cattermole dnia 16.10.23 20:48, w całości zmieniany 6 razy
Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen

Re: Sypialnia Steffena i Belli [odnośnik]12.11.23 14:50
- Ależ mam tę odpowiednią osobę – wymówiłam nieco zbyt wzniośle, z szeptu wychodząc w nieco odważniejsze tony. – Ciebie – dopełniłam nieco, uśmiechając się nieco zalotnie. Celebrowałam rodzącą się między nami bliskość, chłonęłam obecność, każde wypowiedziane przez ukochanego słowo i najmniejszy dotyk. W bezpiecznej przestrzeni sypialni nic nie mogło stanąć między żoną i mężem. Nic i nikt – tylko my sami. Lecz teraz z całej głębi czułam, że nie byliśmy dla siebie przegrodą. Powieki mimowolnie opadały, ciało wtulało się w ciało. Nieco sennie, w rozmarzeniu przyjmowałam to, o czym rozprawiał tak czarująco. – Pokazuj mi się – powtórzyła za nim, namaszczając słowa te mocą czarodziejskiego zaklęcia. Nie chciałam się rozstawać. Zbyt poważne i zbyt dramatyczne mieliśmy za sobą już rozstanie. Tak bardzo nie lubiłam nie mieć go przy swoim boku. Tęskniłam, gdy tylko wychodził. Wypatrywałam, kiedy nadchodziła pora powrotu. Moja obecność w Dolinie przypominała mi o wszystkim, od czego oddaliłam się, wybierając tamtą podróż. Czy teraz istniał sposób, bym mogła go tak pięknie i ogniście uszczęśliwić? By żar na nowo rozpalił się w naszych pokrewnych sercach?
- Bądź ostrożny, Steffenie. Niektóre kadzidła mogą być… zwodnicze – wymówiłam, prędko wnosząc powieki, by dane mi było zatopić się całkowicie w jego oddanym spojrzeniu. To była przestroga, swoisty ślad troski, próba obrony. Jeżeli tylko jakkolwiek potrafiłam uchronić ukochanego, to może choćby i jedną dobrą poradą. Już wcześniej tworzyłam kadzidła, nierzadko rozpalając je w domu i testując również na nim efekty. Niektórych co prawda nie miałam jeszcze uwagi wypróbować na małżonku, ale może wreszcie nadejdzie odpowiednia okazja. – Lubię, kiedy jesteś. Zawsze lubiłam. Odkąd tylko… się poznaliśmy – wymówiłam urokliwym tonem, ostrożnie głaszcząc bok jego ciała. Aktorska natura salamandry przebudzała się, by pokusić ukochanego. Panowałam nad spojrzeniem, dbałam o pieszczotliwość i najmniejszego gestu. Dawno też nie czułam się tak odpowiednia, tak upragniona. Elektryzująca przyjemność przemknęła po skórze, kiedy tylko naznaczył moją twarz pocałunkiem. Naturalne stało się pragnienie, by usta wreszcie dotknęły tych drugich.
Los jednak miał dla nas całkiem inny plan. – Jima? – zapytałam zdezorientowana, raz jeszcze spoglądając na tę nadgorliwą, choć wciąż piękną gołębicę. Byłam niemal pewna, że niosła bardzo ważna wiadomość. Tylko dlaczego niosła ją dla mnie? A może jednak dla Steffena? Oczy skrzydlatej przyjaciółki wydawały się jednak spoglądać prosto na mnie. Czy to możliwe? Zignorowałam pytanie Steffena, prędko pochłaniając skąpą notatkę. Bazgroły były niezgrabne i każdy porządny młodzieniec winien się powstydzić tak marnej kaligrafii, lecz w tej prędkiej chwili nie to wydawało się najważniejsze. Przesłanie sprawiło, że moje myśli szybko zajęły się ogniem. Rozpaczą, złością, niepewnością. Serce tak prędko można było połamać? – D-dowcip? Jaki przyjaciel robi taki brzydki dowcip? – zapytałam zasmucona i kiedy Steffen odebrał mi list, sięgnęłam po białą chustkę, by otrzeć wilgoć z policzków. Za jego radą naprawdę wzięłam głęboki wdech. – O-opowiedz mi – poprosiłam żałobnie, spodziewając się niemożliwego dramatu i końca pięknej miłości. To byłoby takie smutne. Byłam zbyt młoda, by wieść życie zdradzonej, porzuconej żony. – Nie potrzebuję nigdzie iść. Zostańmy tutaj. Och, Steffenie, było już tak miło, tak wspaniale…. Proszę, powiedz mi, że to tylko głupi żart. Co to za warunki? O czym oni piszą? Jeżeli nie inna, to ja…? N-niczego nie rozumiem – wybełkotałam w stresie i popatrzyłam na niego wielkimi, załzawionymi oczami. Czy umiał ukoić niepewne serce?
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Sypialnia Steffena i Belli - Page 3 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Sypialnia Steffena i Belli [odnośnik]22.11.23 20:31
-Masz mnie. - potwierdził zniżonym głosem, uśmiechając się promiennie. -Zawsze będziesz mieć mnie. - zapewnił żarliwie. To jej przysięgał, na tym polegało małżeństwo - niezależnie od tego, do czego nakłaniali go koledzy. Pamiętał przykład własnych rodziców, spokój swojego ojca wobec humorków matki. Był romantykiem, ale przecież wiedział, że to nie tak, że każdy dzień będzie radosny i piękny. W każdym związku zdarzają się scysje, trudne dni, chandry. Obiecali sobie, że przejdą je razem i to było cenne.
Tylko czy Bella o tym pamiętała, próbując ukryć przed nim własny ból i zadręczając się tym, że jest przy nim nazbyt smutna? -A ty mnie. - szepnął, ale nie miał na myśli tylko jej widoku w dwukierunkowym lusterku. Pokazuj mi się cała, pozwól mi nieść swoje troski.
-Zwodnicze? - powtórzył za nią, rozkojarzony. Świat ziół i kadzideł interesował go o wiele mniej od run i geomancji, ale chciał usłyszeć, jak o nim opowiada. Wsłuchać się w jej głos, upajać jej bliskością, bo stała tak blisko, a on chciał być coraz bliżej... i to lubiła, szeptała mu takie piękne słowa. Zapomniał o tym, że kiedykolwiek się na nią gniewał, oczarowany i spragniony jej bliskości. Przymknął oczy i drgnął lekko, gdy go dotknęła, nachylił się nad jej główką, usta zetknęły się i wreszcie było dobrze i naturalniej niż przez ostatnie, stresujące dni i...
...czy naprawdę ten moment przerwało mu głupie ptaszysko?!
Spojrzał na Leonorę rozżalony, mając do niej pretensje zarówno za przerwanie magicznego momentu, jak i za samo istnienie. Pimpusia nie było już wśród nich, nie zdążył nawet powiedzieć Belli o tej dojmującej stracie, a Jim wciąż cieszył się swoją gołębicą.
-Jim, Jim Doe, ma gołębicę zamiast sowy. - wyjaśnił usłużnie Belli, a potem z przerażeniem obserwował jak jedna notka zupełnie rozstraja jego ukochaną. Na szczęście, pozwoliła mu sięgnąć po liścik. Przeczytał go z niepokojem, ale słowa - sugerujące istnienie drugiego listu, którego jeszcze nie otrzymał - mogły być w sumie gorsze. "Warunki dotyczące twojej panny, postawione w poprzednim liście, są - nie będziemy o tym rozmawiać, Steff." No dobrze, były dość złe, sugerując stawianie jakiś warunków względem Belli. Albo istnienie innej panny. Ale o Jenny przecież nawet nie rozmawiali, wszyscy byli wtedy pijani i chyba o niej zapomnieli! Zarumienił się, ale nie ze wstydu, lecz ze złości. Rozmawiał z nimi w zaufaniu, w samotności namiotu - jakim prawem wynosili te męskie sprawy poza ich prywatność, jakim prawem dopuścili, by to wszystko dotarło do Belli?! Łamało mu serce to, jak płakała - i podejrzewał, że gdyby nie miesiące rozłąki i zżerający ją smutek, reakcja byłaby inna.
-To durny, durny żart, Bello! - pośpieszył z wyjaśnieniem, ale to nie mogło zaspokoić jej pytań. Westchnął, niepewnie i ciężko, czując, że jest jej winien szczerość.
-Znaczy... to też... no dobrze, powiem ci, ale proszę, proszę, nie płacz! - poprosił desperacko, ujmując ją za dłonie. -Wtedy, kiedy zniknęłaś, ja... ja myślałem, że nie chcesz, żebym cię szukał i że to na zawsze. - wymamrotał, przygryzając lekko dolną wargę. -Marcel, Jim i Castor znaleźli mnie tego samego wieczoru, byłem... w złym stanie. Zmartwili się o mnie, piliśmy, dużo. A potem widzieli jak za tobą tęsknię. Zaskoczyło ich, że wróciłaś tak nagle, pytali mnie dzisiaj gdzie byłaś, jak poradziłaś sobie we Francji sama, boją się, że znowu... że znowu złamiesz mi serce. - wymamrotał jeszcze ciszej. -Ja wiem, że nie! - ale czy wiedział? Jego głos się załamał. Chcę wierzyć, że nie. -Ale oni cię nie znają. Przez to, że uciekłaś, że bałem się tych, którzy mogą cię ścigać, że martwiliśmy się o bezpieczeństwo na ślubie... - że wiosną zamknęliśmy się w sobie -nie zdążyli cię poznać. Więc no, próbowali mi stawiać jakieś durne rady, żebym był niby męski i stanowczy, ale ja ich przecież nie słucham! Jestem, tu z tobą. A oni niech się martwią ile chcą, jestem dorosły! - prychnął, po raz pierwszy od dawna czując wobec przyjaciół nie ślepą lojalność, nie bezgraniczną wdzięczność (choć ta w nim pozostała, pamiętał jak stawiali go na nogi po jej zniknięciu), a złość wobec przekroczenia granic. On nie mówił Jimowi, jak ma postępować z Eve, a gdy przypadkiem mu coś się wypsnęło to srogo to odpokutował!


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Sypialnia Steffena i Belli [odnośnik]04.12.23 10:56
- Steffenie… - spleciony z czułości szept dotrzeć miał już tylko do ucha zakochanego. Choć zwykle on i ja mówiliśmy zbyt prędko i zbyt wiele, tym razem z wolna moc słów zaczęła ustawać. Przeczuwałam, że jeszcze chwila i żadne z nich nie będzie już dla nas potrzebne i tak pokołyszemy się w słodkim objęciu, by później móc utonąć w romantycznym pocałunku. Tęskniłam za tym. Tęsknić można było, jeżeli się jeszcze w pełni nie doświadczyło byciem mężem i żoną? Tak prawdziwie, w tygodniach, miesiącach, w uśmiechach i łzach. Targaliśmy ze sobą mnóstwo dramatów, targaliśmy wojnę, utratę przyjaciół i bliskich, ucieczki z domu i ogrom krzywd. Przez tę chwilę marzyć miałam już wyłącznie o niezmąconej czułości, o namiętności stopień po stopniu wspinającej się pod skórą, po naszych ciałach, aż po każdy odurzony nią zmysł. Miał płonąć, jak najmniejszy kawałek mnie, kiedy tylko Steffen pozostawił na nim pieczęć swojego dotyku. W odpowiedzi tylko zamruczałam rozmarzona, wcale nie chcąc już rozgrzebywać kwestii niebezpiecznych wonnych czarów. Zamiast tego wolałam przesunąć nosem lekko po jego brodzie i głęboko popatrzeć mu w oczy. Kiedy ostatni raz łączyła nas tak piękna chwila? Oczarowana szukałam przestrzeni dla czułości i rozmarzenia,  dla pary pogrążonych w nostalgii ust. Wyciągałam ramiona, stawałam nawet na palcach, dokładniej lepiłam ciało od ciała, byleby móc znaleźć się jeszcze bliżej. Kochany…
Zamiast pocałunku, na usta cisnął się szereg paskudnych słów, które nie były godne damy. Zamiast oczu męża pozostały oczy tej gołębicy. Och, nie potrafiłam się gniewać na niewinne stworzenie, już prędzej na Steffena, że wybrał sobie takich dowcipnych kolegów, lecz i on nie mógł przecież wiedzieć, że zechcą nam… Bohomazy składające się na notatkę tych trzech rzezimieszków wirowały mi przed oczami, nawet gdy list znajdował się już w rękach Steffena. Jak oni tak mogli? Co to był za spisek? Łzy z wolna poczęły dusić duszę. Gorzej niż pożary. Woda zawsze była naszym przekleństwem. Umrę utopiona, utopiona we własnych łzach! Umrę niczym Ofelia. Mocniej pociągnęłam nosem, dopiero po fakcie łapiąc się na tym, że to dość nieeleganckie. – Widocznie zasłużyłam na taki durny żart… - wydusiłam w rozpaczy, głośno mówiąc o niewypowiedzianej prawdziwe. To chcieli powiedzieć? O tym szeptali sobie razem, między chłopcami? Że byłam wstrętna i brzydka? Że lepsza była jakaś inna panna?
Z opuszczoną głową gniotłam w paluszkach skrawki nocnej tkaniny, poszukując ratunku dla samej siebie. Dla kropli z wolna skapujących z brody aż na ułożony na piersiach materiał. Steffen zaczął mówić, a wtedy odważyłam się wreszcie unieść nieco głowę i spojrzeć na niego z tym dramatem wymalowanym w głębi spojrzenia zielonych ocząt. Poczułam się lepiej, kiedy objął moje dłonie, kiedy znalazł się bliżej. Nie chciałam, żeby gdziekolwiek teraz zniknął. Żeby w ogóle zniknął.
– Nigdy nie uciekłabym od ciebie na zawsze! Nie jesteś ani Morganą ani Rosierem. Jesteś moim Steffenem… -
wypowiedziałam smutnawo, na końcu przekłuwając żałość i w czułość. – Chciałam, byś pomógł mi szukać. Czy ktokolwiek z was go szukał? Czy ktokolwiek z was się o niego martwił? Ja już dłużej nie mogłam, to jakby z dnia na dzień utracić brata. Mam tylko waszą trójkę, teraz właściwie to dwójkę… - stwierdziłam, na moment obracając głowę w bok, by popatrzeć na drzwi, w których nigdy nie ujrzę już Alexandra. Ani w tych drzwiach ani nigdzie indziej. – Mieliśmy poszukać go razem, z tobą byłoby lepiej – dodałam ponownie, zdecydowanie ciszej.  Pozwoliłam mu jednak mówić dalej, czując jak serce w piersi rozrywa się boleśnie. Jak pożera je mój własny żar. Boję się, że znowu złamiesz mi serce. – N-nie – wydusiłam, prędziutko kręcąc głową, albowiem te słowa krzywdziły zapewne sto razy bardziej, niż ta okrutna klątwa cruciatus, o której  niekiedy tak żywo rozprawiali moi koledzy Ślizgoni w szkole i której torturę mogłam sobie jedynie wyobrażać. Alexander zapewne poznał jej udrękę. Steffen pewnie też. Na samą myśl poczułam, że chłód ściska mnie szorstkimi ramionami. – Nie złamię. Nie chcę, bardzo, bardzo nie chcę, byś się jeszcze raz tak paskudnie poczuł. I nie chcę nigdy więcej tak bardzo tęsknić za tobą, jak tęskniłam wtedy. Każdego dnia i każdej nocy – powiedziałam, trochę roztrzęsiona, bo sama myśl o tym wpędzała ciało w falę nieprzyjemności. – Przecież ty jesteś męski i stanowczy – oburzyłam się nagle, unosząc nieznacznie jedną brew. – Oni mówią ci, że nie? A oni są bardzo męscy i stanowczy? Czy tylko zdolni w wypisywaniu głupstw? Kochanie… - urwałam, by wysunąć dłoń spomiędzy jego palców i móc ją ułożyć wygodnie wprost na tej przydługiej czuprynie. Pogłaskałam go powoli po głowie. – Powinni mnie zatem poznać i się przekonać! O tak, to bardzo dobry pomysł. Co im o mnie opowiadałeś? Poczekaj, och, poczekaj, mam taki wspaniały pomysł – odrzekłam pełna entuzjazmu i nagle powstałam z energią.
Podeszłam do okna i otworzyłam je jeszcze szerzej. Biała gołębica ciekawsko postanowiła zajrzeć do środka, lecz nie jej poszukiwałam. – Iskierko! Moja Iskierko! – zawołałam śpiewnie sówkę, spodziewając się, że moja ukochana sowa nadleci. Wiedziałam, że również odczuła mój brak. – Skoro są takimi troskliwymi przyjaciółmi, to należy im pięknie odpowiedzieć, czyż nie? – zapytałam, krążąc już po sypialni w poszukiwaniu pióra i pergaminu. Niesamowicie ożywiona na myśl o stworzeniu stosowanej odpowiedzi, przemykałam od kąta do kąta, nagle gubiąc wszystkie nagromadzone łzy. Znów byłam natchniona. Usiadłam przy stoliczku i tak pergamin począł wypełniać się zgrabnymi literkami. Skoro widzieli we mnie potwora, postanowiłam objawić nieskończoną dobroć i troskę. Postanowiłam im coś podarować. I uczyniłabym dokładnie tak samo nawet bez zgryźliwych żartów i dramatycznych listów. – Mam coś dla nich… - powiedziałam na głos, wstając i wychodząc prędko z pomieszczenia. Po chwili jednak wróciłam, trzymając w dłoniach wonny woreczek. Iskierka siedziała na parapecie, przekazałam jej liścik oraz przymocowałam niewielki pakunek. – Leć, mój płomieniu. Znajdź Jamesa, Marceliusa i Finna – powiedziałam, głaszcząc ją na koniec w delikatnej pieszczocie.
Gdy odfrunęła, popatrzyłam niewinnie na Steffena. – Więc… - Uśmiech mimowolnie zakwitł na moich wargach. Miał pytania, czy wolał kontynuować?


Przekazuję prezent miłym chłopcom.
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Sypialnia Steffena i Belli - Page 3 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn
Re: Sypialnia Steffena i Belli [odnośnik]14.12.23 4:51
Czuł się jak we śnie. Kiedy ostatni raz byli tak blisko? Tęsknił, tak cholernie tęsknił, i to nie tylko przez ostatnie kilka tygodni. Usychał pod jej nieobecność, ale i przez smutną zimę i jeszcze smutniejszą wiosnę, gdy w ciszy rosła pomiędzy nimi bariera, której bał się przekraczać. Zmartwiona o Alexa, zdawała się wtedy nie myśleć o niczym i nikim innym, a on nie potrafił wyrwać jej z odrętwienia. Jeszcze w namiocie chłopaków był irracjonalnie zazdrosny o jej kuzyna, ale przecież samemu przeżył śmierć bliskiej osoby i choć ciała Farleya nie znaleziono—rozumiał jej żal. A teraz, gdy patrzyła na niego tak czule i ciepło, tak jak dawniej, zazdrość wyparowała. I przez moment miał nadzieję, że będzie jak w bajce, ale potem w okno zastukał gołąb, a z oczu Belli pociekły łzy. Łzy, które oglądał przez wiele miesięcy zanim zniknęła, choć wtedy starała się je ocierać i kryć przed nim smutne spojrzenie.
-Co? - poderwał głowę, siedząc na łóżku. Spojrzał na Bellę z niepokojem, tym razem to w jego orzechowym spojrzeniu błysnął ogień. Zasłużyła?! Jak mogła tak mówić? Jego Bella tak nie mówiła, jego Bella rzuciłaby tym listem w najdalszy kąt pokoju, a w jej oczach płonąłby ogień gniewu i zazdrości, nie skruchy. Wolał ją taką, ale kochał ją przecież każdą. Feniksa o podciętych skrzydłach, bo taka się teraz zdawała—skulona w sobie, odrodzona w jego życiu, ale w popiołach dawnego uczucia i dawnej energii. -Nie, nie zasłużyłaś! A oni, choć widzieli mnie w dołku, nie powinni oceniać ciebie, nie sową to znaczy gołębiem, nie tchórzliwie, nie za naszymi plecami! - zapalił się, nie wiedząc jeszcze, że wysłanie mu sowy to nie jedyny rodzaj zdrady. Ich słowa w namiocie były odważne i być może potrzebne, ale czy powiedzieliby je Belli prosto w oczy? Alex przewróciłby się w grobie, gdyby wiedział, że ktoś wątpi w jej lojalność, ale Alex nie miał grobu—i może w tym tkwił problem, może to brak pożegnania wygnał od niego Bellę aż do Francji i na koniec świata. Nie potrafili pozwolić mu odejść, ale nie potrafili też go znaleźć. I on pogodził się z tym szybciej niż jego żona, ale zarazem nie pomógł jej zrozumieć smutnej prawdy. A oni—mogli jej po prostu powiedzieć, że złamała mu serce i żeby więcej tego nie robiła czy coś; zamiast wysyłać mu listy, które mogła przeczytać i przeczytała jego żona. Marcel jeszcze mógł sobie pozwolić na takie coś, bo mieszkał sam (znaczy z całym cyrkiem, ale sam), ale czy Eve nie czytała listów Jima?!
Uścisnął mocniej dłonie Belli, usiłując jej wysłuchać, usiłując zrozumieć. Koledzy nie rozumieli i nie mógł mieć im za złe niezrozumienia, ale zarazem nie mógł bronić Belli jeśli samemu nie rozumiał. Tam, w namiocie, czuł się rozdarty, niepewny. Nie chciał się tak czuć. Nie, gdy padały oskarżenia względem jego żony—bo choć do dzisiaj atmosfera między nimi była smutna i napięta, to jej prezent (lusterko) i sposób, w jaki na niego patrzyła, jasno mówiły, że nadal są małżeństwem.
-Ten list... brzmiał, jakbyś chciała zniknąć. Jakbyś miała do mnie żal. W sensie... ja wiem, że go nie znalazłem. I że więcej bywałem ostatnio w Oazie i pracy, niż w domu. - bo w domu czułem się niemile widziany, ale i dlatego, że Oaza go potrzebowała. -...ale nie zrozumiałem, naprawdę nie. Wróciłem wyczerpany, po dosłownym trzęsieniu ziemi, a twoje rzeczy zniknęły. - wyjaśnił cicho. -Więc myślałem, oni też myśleli... że nie wrócisz. I Bello, przecież mogłaś nie wrócić. Ten świat nie jest bezpieczny, już nie. Nie możesz tak... sama. Alex był ważny w Zakonie, szukali go, też próbowałem, ale zniknął jak kamień w wodę. - mógłby powiedzieć, że nadal go szukają, ale minęło tyle miesięcy... nie chciał jej okłamywać. Mógłby też powiedzieć, że w obliczu horroru wojny nie mogą poświęcać miesięcy nad jedną osobą, że skoro tyle czasu nie dał znaku życia, nawet patronusem lub pożyczoną sową, to nie znaleźliby go ani w dwójkę ani nie znalazłaby go sama; ale nie chciał stawiać sprawy tak okrutnie. -Straciłem brata. Kogoś, kto był mi jak brat. - przypomniał smutno. -Ale mogłem go symbolicznie pochować. - przyznał cicho. -Ciebie i Alexa nie. I choć Alex nie był mi tak bliski, jak tobie, to po twoim zniknięciu... gdyby coś ci się stało, Bella, gdybyś nie wróciła... - posmutniał, mając na myśli nie tyle jej wybór, co niebezpieczeństwa wojny. -...nigdy nie zaznałbym spokoju. - wyznał ze ściśniętym gardłem. -I choć rozumiem, jeśli nie zaznasz go bez niego, to musimy... musimy próbować żyć dalej. Nie mam pojęcia gdzie szukać, a twoje zniknięcie wywołało jedynie ból. - poprosił cicho, w jego oczach lśniła niepewność. Co, jeśli znowu postanowi go szukać, jeśli znowu nie wytrzyma? Pozwalał jej na żałobę miesiącami, nadal pozwoli jej na żal i smutek, ale musiał nakreślić linię. Nie znajdzie Alexa w stogu siana i nie zniesie lęku o to, że Bella narazi siebie, próbując.
Obiecała mu to, rozwiewając te obawy. Uśmiechał się, najpierw blado, potem coraz szerzej.
-Też tęskniłem, tak okropnie... - szeptał, i czy naprawdę tyle wystarczyło, by osuszyć jej łzy? Nagle wstąpiła w nią nowa energia, a choć ten entuzjazm mógłby go odrobinę zaalarmować, to jego słodka Bella nie zrobi chyba chłopakom niczego nieprzyjemnego...prawda?
-Umm... opowiadałem, że... uhm, no wiesz, że wróciłaś i wszystko będzie dobrze... - bąknął, trochę niepewnie, bo głównie to oni mówili i pytali, a on stał jak słup soli, omamiony wątpliwościami i diablim zielem. -Zresztą, gdy się poznacie, to zobaczą sami, prawda? - uznał optymistycznie. Zajrzał jej przez ramię, usiłując nie zdradzać złych przeczuć, ale rozpromienił się nagle. -Och, jak ty ładnie kaligrafujesz... i jak ładnie do nich piszesz! Tak się cieszę, że im wybaczyłaś - po prostu się o mnie martwili! - zatrajkotał, prostolinijnie biorąc jej list słowo w słowo. Kobiety to jednak anielskie istoty! -Co to? - zainteresował się pakunkiem, ale nie nad długo, bo Bella spojrzała na niego uwodzicielsko. Zarumienił się.
-...więc... moglibyśmy pobyć... mężem i żoną... - zaproponował, obejmując ją w talii... i pociągnął ją w pościel!


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Sypialnia Steffena i Belli [odnośnik]05.01.24 22:39
Byłam zgubiona, chaotyczne myśli wypalały wszystkie wskazówki rozświetlające się przed powiekami – widzialnie tylko dla mnie. Kiedy poczułam na sobie gaszący wodospad win, spąsowiałam, tracąc błyskawicznie całą energię. To się stało tak prędko, od jednego wejrzenia do drugiego. Poczułam ciężar swojego zachowania sprzed tygodni. Poczułam karę, którą ktoś nabazgrolił na kawałku tamtego pergaminu. Każda łza przyczyniała się do zniwelowania płomieni. A płomienie niezmiennie od lat stanowiły moją siłę. Uwielbiałam tak o sobie myśleć. Cóż jednak pozostało mi teraz? Gdy skradającą się namiętność wygoniły z naszej sypialni oczy małej gołębicy, wydawało się, że nie będziemy mogli tego już odwrócić. Potem jednak Steffen, mój bohater, nadbiegł z odsieczą, powtarzając, że ci, którzy to napisali, nigdy nie powinni. A ja natchniona jego wiarą podnosiłam umoczone oczy, łapiąc się głosu męża jak jedynej dryfującej łodzi na środku głębokiego oceanu. Gdy on się zapalał, we mnie wstępowała nowa nadzieja. Szukałam w nim więcej tego pięknego uczucia, drobnostki, magii, która zespoliła dwie dusze w jedną. Dawno temu. Lecz przecież to nigdy nie przestało działać. Prawda? Słowa pouciekały z ust, dobrze, że on wciąż je miał. Niósł pocieszenie, trzymał mnie, kiedy zaczynałam się chwiać, kiedy gubiłam się między dobrem i złem własnych działań. Wierzył. Pociągnęłam nosem i spróbowałam obdarzyć Steffena przyjemniejszym spojrzeniem. Nie znałam dobrze jego przyjaciół, nie znałam obrazów, w których udręka więziła jego kochanego ducha. Kiedy ja byłam tak daleko, pozbawiona dotyku jego dłoni i blasku jego spojrzenia. Choć wydawało mi się, że potrafię zapanować nad łzami, dziś wcale nie umiałam. Tak wiele mogliśmy stracić. Pogłaskałam małym palcem delikatnie brzeg jego dłoni, kiedy w czułym spleceniu spisywaliśmy cicho miłosny trakt na nowo. Płomienne więzy winny podgrzać chłodne miejsca, wygonić z nich pustkę i wątpliwość. Czy nie tak?
- Nigdy nie chciałam zniknąć, Steffenie. Nigdy nie chciałam uciekać. Nie od ciebie. Przecież, och, przecież jest wręcz odwrotnie! Uciekłam do ciebie. Poniekąd… bo wiesz, wtedy nie wiedziałam, czy chciałbyś przygarnąć mój żar, czy byłbyś wtedy gotów… - Opuszczając pałac salamandrowy, przecież udźwignąć musiałam wielki ciężar. I to nic, że miałam ze sobą ledwie drobny pakunek, bo przecież chodziło o coś zupełnie innego. O inny rodzaj balastu. Balastu? Zawsze myślałam o tym jednak jako o sile. – Ale byłeś, jesteś gotowy. Od samego początku. – Westchnęłam cichutko na ledwie moment zanurzona głęboko w przyjemnych wspomnieniach. Potem jednak nadeszła pora, by zejść nieco na ziemię i zmierzyć się z bólem ściśle powiązanym z jego wyznaniem. – Nie chcę, Steffenie, nie chcę już nigdy więcej wyruszać nigdzie sama. I nie chcę też biernie patrzeć, jak znikają moi bliscy. Czy ten okrutny czas się kiedyś wreszcie skończy? Wciąż boję się, świat nieustannie odbiera nam przyjaciół. Czułam… czułam, że to ja powinnam go odnaleźć. Przepraszam, to nigdy nie miało wyglądać tak okrutnie. Byłam pewna, że wybierzesz się ze mną, że znajdziemy się razem na szlak. Och, byłam taka niemądra – zapłakałam najpierw cichutko, a potem zdecydowanie głośniej. – Ty i Lucinda, już nikogo więcej nie mam na tym świecie. Moja rodzina… Nigdy nie chciałam was krzywdzić - urwałam, by przetrzeć palcem nagromadzoną pod oczami wilgoć. Gdy wspomniał o Bertim, serce jednak znów zatrzęsło się w smutku. Przecież znałam tego młodzieńca. Był bardzo dobry, był przyjacielem Steffena. – Pamiętamy o wszystkich, którzy odeszli. Mamy ich, o, tutaj -urwałam, by przyłożyć swoją dłoń do jego piersi. Tam pod skórą kryło się jego serce, miłość i całe dobro, które miało dawać nam siłę. – Powinniśmy walczyć o tych, którzy pozostali. Dbać o każdego z nich, Steffenie. I o naszą miłość. Nie pozwól mi tak nigdy więcej, dobrze? Weź mnie… weź mnie zamknij w swoich wielkich piaskach, bylebym już więcej nie mogła… - Wyrwałam się z uściskiem. Głęboko objęłam go ramionami, prosząco, łaknąco, obiecująco, bo chociaż wołałam, by mnie powstrzymał, to w głębi duszy również składałam ważną obietnicę – jemu i sobie samej – że już nigdy więcej nie zniknę, nie odejdę. Nie bez niego. Był częścią mnie. Kochałam go.
Nawrót energii zatamował wreszcie potoki łez. Poczułam moc, ogień rozlał się po ciele, łagodząc ból. Uśmiech rozkwitł powoli i niepewnie na ustach, wyciągając mnie ze smutnej pułapki. Ostrożnie mogliśmy zmienić ton, ostrożnie mogliśmy rozwiązać problemy. Przy ogromie minionych tragedii wydawały się możliwe do rozwikłania. – Myślisz, że będą chcieli mnie poznać po tym wszystkim? Ż-że nie będą widzieli we mnie tej niedobrej? – Naprawdę chciałam, by było tak, jak mówił, by wszystko było już dobrze. Zapragnęłam, by świat podarował mi jeszcze jedną szansę. Nam. – Dobry przyjaciel czuwa i się martwi. Nie mam powodów, Steffenie, by trzymać urazę. Pilnowali cię, kiedy mnie nie było – przyznałam szczerze, w duchu pocieszając się, że mój ukochany nie pozostawał aż tak samotny, kiedy mnie nie było. Wierni towarzysze na pewno nie pozwolili mu na żadne głupstwa. Nie pozwolili, by przepadł, nim nie powróciłam na dobre do Doliny Godryka. Do mojego Steffena. – A to, mój kochany, jest kadzidło. Skoro twoi przyjaciele tak bardzo się niepokoją, pomyślałam, że podaruję im odrobinę ukojenia – opowiedziałam z zadowoleniem. W małym pakunku kryło się jedynie dobro. Choć Selwynowie lubili intrygi, ja postanowiłam swoją uwarzyć zupełnie odmienną metodą.
- Bądźmy… - odpowiedziałam, wkrótce znów z zachwytem zatapiając się w jego ramionach. Bądźmy tylko my. Przez chwilę zupełnie wolni od smutków. Bądźmy tylko my i nasza miłość.

zt :pwease:
Isabella Cattermole
Isabella Cattermole
Zawód : Stażystka w lecznicy
Wiek : 22
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zamężna
Najmilszy sercu jest prawdziwy w nim pożar.
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15+3
UZDRAWIANIE : 15+5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Sypialnia Steffena i Belli - Page 3 A8172ec5839139146051f7b54e49c5d0
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7405-isabella-selwyn https://www.morsmordre.net/t7416-iskierka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t7417-skrytka-bankowa-nr-1810#202799 https://www.morsmordre.net/t7415-isabella-selwyn

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Sypialnia Steffena i Belli
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach