Wydarzenia


Ekipa forum
narcos '57
AutorWiadomość
narcos '57 [odnośnik]31.01.21 16:41
czerwiec '57, śmiertelny nokturn 9



Być może to pulsujące ochoczo słońce, a może wypite do śniadania kieliszki, sprawiały, że wszystko przyjmowało weselszy ton.
Od jakiegoś czasu było czymś na kształt zabawy; ta nasilała się zwykle z kolejną podróżą ojca, kolejną chwilą pozornej wolności, której nie mógł popsuć nawet nadgorliwy w pseudoobowiązkach Schmidt.
Lubiła czuć tą ułudną kontrolę, bawić się w panią na włościach – nieważne, że te były brudne, ubogie i parszywe – zupełnie jakby to wszystko należało do niej, równocześnie przy niskim poczuciu odpowiedzialności przy potencjalnych błędach bądź innych komplikacjach na drodze.
W końcu to tatuś wszystkim zarządzał, choć o podpisywaniu, czy jakichkolwiek papierach nie było mowy. Jedyną formą dobicia targu było co najwyżej podanie sobie rąk; o wiele częściej sykliwe słowa, wycharczane przekleństwa i obite nosy w formie urzeczywistnienia ewentualnych konsekwencji.
Duchota w Anglii była nieznośna, ale powoli można było się do niej przyzwyczaić; wśród cieni nokturnowych ulic, z jakimś skradzionym, cygańskim wachlarzem w ręku, i szklanką z wódką na lodzie; Londyn zaczynał pustoszeć, a tym samym wszechobecny smród i rozgardiasz powoli znikały z eteru. Równocześnie z klientami, ale tym Tatiana nie zamierzała się przejmować. Na razie nie.
Wplątana w niedbały kok dłoń i uniesiona w górę brew była jedyną formą przywitania, gdy jasne spojrzenie zlustrowało sylwetkę na progu drzwi; zaraz potem Dolohov przetarła dłonią własny policzek, jakby od niechcenia, nieco teatralnie wypuszczając ciężkie westchnięcie – zapewne spowodowane upałem, który dotarł nawet na Śmiertelny Nokturn, sprawiając że rynsztoki zaczęły parować i nieść za sobą woń pleśni, stęchlizny i szczurzych szczyn.
Ruch dłonią stanowił gest zaproszenia do środka, zaraz potem zamknęła za nim drzwi, nie pozwalając by parne powietrze nadto wtargnęło do zbawiennie chłodnego pomieszczenia; zagraconego, z dużym, drewnianym stołem na środku – przeznaczonego na skrupulatne liczenie tego, co miał ze sobą przynieść, na co mogła wskazywać mosiężna waga leżąca na blacie. Notka od ojca wystarczyła, by zainteresowała się tematem, jednocześnie wciąż brylując w swoim zwyczajowym nastroju braku poszanowania do niczego, nawet tak niebezpiecznej misji opierającej się na słodkim łamaniu prawa.
Znów rozłożyła kolorowy wachlarz, wykonując kilka intensywniejszych ruchów dłonią w kierunku rozchylonej, luźnej koszuli, wsuniętej niedbale w spódnicę.
– No, to co tam? Pokaż swoje towary, mości handlarzu – krótki żart okraszony parsknięciem śmiechem; Dolohov wsparła się o tył oparcia jednej z wysłużonych, nieco przykurzonych kanap, uprzednio porywając z jej siedziska jednego z grupy rozrzuconych niedbale, pospiesznie skręconych papierosów. Odpalony końcem różdżki niedługo później spoczął między wargami kobiety.
Wskazaniem podbródka ponagliła go do wyłożenia na stole przedmiotu całego tego zamieszania.



will the hunger ever stop?
can we simply starve this s i n?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: narcos '57 [odnośnik]01.02.21 21:21
Narkotyki nie były zabawą, nigdy.
Każda transakcja miała przebiegać szybko i bezkonfliktowo, a większość z nich zakładała klientów, którzy mają już umówione wszystko. Oczywiście każdy z nich był mężczyzną, sporym niedopowiedzeniem byłoby sprzedawać używki kobiecie... może poza jedną jasnowłosą panienką, która potrafiła swoim urokiem nagiąć nieco zasad. Podążając wzrokiem za wymuskaną panienką, myślał o wszystkich tych pięknych morałach, które sam sobie prawił wraz z rozpoczęciem tej jakże mało legalnej działalności. Był słaby zarówno na duchu, jak i ciele, bo oczywiście za nią podążył. Posłuchał się, jak pies skuszony kawałkiem smakowitej kości, która momentami błyszczała bardziej niż rozsądek posyłający go do ciemności za tak swawolny wybór klienteli.
Kłócąc się ze swoimi demonami, próbował nie myśleć o duszącym uczuciu w klatce piersiowej. Nie podobało mu się takie rozwiązanie sprawy. Pan Dolohov nie powiedział, że jest nieosiągalny. Za każdym zerknięciem w stronę panienki zaczynał żałować swojej obecności, jakby nagle monety przestawały mieć jakąkolwiek wartość. Z drugiej strony, nikt przecież nie mówił, że to ona będzie doprowadzać się do stanu skrajnej nieświadomości. Nie ona, ktoś inny. Tłumaczył sobie, szperając po kieszeni długiego, nieodłącznego od Remowskiej postaci, płaszcza.
- Z ojcem była mowa o Diablim Zielu. - stwierdził bez zająknięcia, wyciągając w końcu woreczek z odpowiednią zawartością. Oczywiście w trakcie całej tej próby odnalezienia w płaszczu tego, co pozwalało mu pojawić się w progu bogatej rodziny, rozszedł się dźwięk uderzających o siebie fiolek. Złota Rybka była chodliwa, szczególnie ze względu na swoją siłę uzależnienia, jednakże w żaden sposób nie było możliwości zrobić jej bardziej poręcznej niż była. Głośne cholerstwo.
- Pokazywaniem nic się nie sprawdzi. - stwierdził kwaśno, przewracając przy tym oczami. Świeżaki... jak zwykle musiał ich wszystkiego uczyć. Jakby jego kilka zębów na krzyż nie było wystarczającym zaprzeczeniem. Sprawnym ruchem wyciągnął z magicznie pomniejszonego woreczka czarną fifkę, którą w trymiga nabił zielem. Towar był dobry, a zapewniało mu to wiele klientów powracających po to konkretne rozdanie. Bez krępacji wyciągnął nabity przedmiot w stronę panienki, oczekując oceny i akceptacji. Utrzymując swoją postać speca, utrzymywał również oczekujący wzrok, który raczej nie zachęcał do rozmów, a szybkiego dokonania transakcji. Postać Jeremiego miała wiele wad, ale i również zalet. Główną była małomówność i zdecydowanie bardzo kwaśne podejście do życia. Nie musiał się starać, żeby wyglądać na złego, było to widoczne w każdej jego zmarszczce, która okrywała jego chropowate lico. Głupio było tak dawać ćpać panience, ale skoro już powiedział jedno, to nieprofesjonalnie byłoby się nagle wycofać.


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: narcos '57 [odnośnik]01.02.21 22:05
Miliony nie tak, tysiące nie wypada i niebotyczna suma nie wolno; że też komuś faktycznie chciało się przestrzegać, o wymyślaniu ich – tych wszystkich zasad, nakazów i głupot – nie wspominając.
Kobietom nie wolno było tego, damom tamtego, żonom jeszcze innego, a kochanki z reguły miały dość sporą autonomię, ale jednocześnie nieciekawie było być narażonym na jakieś tam moralne zepsucie, a w ostateczności nawet na wenerę – coś za coś, nieprawdaż?
Może była ciut za młoda, a może buńczuczne podejście wraz z nieposzanowaniem do wszelakich reguł wyssała z mlekiem matki – nieistotne, bo kiedy naznaczony losem, biedą, pewnie też nie raz czyjąś pięścią i ubóstwem, typ, wsunął się do środka, wciąż uśmiechnęła się pod nosem.
Nie po drodze było jej myśleć o tym, co to ojciec przekazał, a czego powiedzieć nie zdążył; wychodziła z założenia, że i tak robi im wszystkim przysługę, poświęcając piękny, letni dzień, na wegetacje i doglądanie interesu w międzyczasie.
Brzęczące fiolki spotkały się z uniesieniem jednej brwi ku górze; zaciągając się papierosem zlustrowała go spojrzeniem, jakoś pobłażliwie, powoli, jakby wcale nie był od niej starszy – kolejna głupiutka przywara; zawsze lekceważyła większych, silniejszych i starszych.
– Mhm, fajnie – mruknęła, kiwając głową, uprzednio wsunąwszy peta między wargi i podtrzymując go zębami. Oczywiście, że wiedziała – chociaż tyle zdążył jej przekazać, i poinstruować, że to nie wróżkowego pyłu będzie dziś szukać wśród paczuszek i pudełeczek.
Miała tylko sprawdzić, przeliczyć, ewentualnie pomóc z pakowaniem, nim nie potwierdzi i odprawi go dalej; później towarem miał się zająć ojciec, dostarczyć gdzieś dalej; gdzie – to Tatianę nie obchodziło.
Przekrzywiła głowę w jedną ze stron, na moment zawieszając na nim spojrzenie; ze zmarszczonymi brwiami i ograniczonym przez dym polem widzenia patrzyła, jak wyjmuje z kieszeni lufkę i wpakowuje do niej zmielone zielska; trochę smutne, tak chodzić, rozdawać, sprawdzać i dowozić, nie dostając na to nawet galeona. Być może innym sprzedawał, a nie tylko robił za doręczyciela; być może kolejnych nawet gonił, bo nie dopłacili, a następnym obijał nosy i szczęki.
Dzisiaj miał tylko przynieść, zostawić, i sobie pójść.
Spojrzenie rozbłysło nieco, gdy wyciągnął w jej stronę fifkę, którą zaraz potem pochwyciła.
– Resztę połóż tam, chce sprawdzić i policzyć – mruknęła, zaraz potem obracając w palcach szklany drobiazg. Papieros spoczął gdzieś w kamiennej popielnicy na stoliku, gwałtownie przygaszony. Tatuś nie mówił nic o kosztowaniu, ale skoro miły pan sam proponował?
Uniesiona znów różdżka dotknęła lichym płomieniem końcówki i wystających skrawków ziela.
Dym połaskotał, specyficzny zapach wpełzł w nozdrza, brwi zmarszczyły się nieco w typowym zatrzymaniu odchrząknięcia.
– A co ojciec w ogóle tobie powiedział?



will the hunger ever stop?
can we simply starve this s i n?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: narcos '57 [odnośnik]09.02.21 17:33
Nie w jego obowiązku było zakładanie nauczycielskiej togi, choć ostatnimi czasy coraz bardziej łapał się na tym, że więcej uczy, niż faktycznie zarabia. Interes działał sinusoidalnie, częściej sięgając nizin niż wyżyn, których każdy tak panicznie potrzebował, żeby się utrzymać na lądzie. Takie panienki jak ta, nie miały pojęcia o problemach szarych ludzi pracujących na jej wygody. To nie były pieniądze ojczulka – Pana Dolohova, a osób, które w pocie czoła próbowały zarobić swojego złamanego sykla. Kapitalistyczne myśli zalewały umysł metamorfomaga, który nienawidził wyzysku prowadzonego przez wszystkich tych konserwatywnych tyranów. Denerwowała go myśl, że właśnie w tym momencie powinien korzyć się przed panienką z Rosji. Niestety miał na tyle tupetu, żeby zwyczajnie ominąć wszelkie niedogodności związane z potulnym kuleniem się pod jej ostrym wzrokiem. Nikt nie mógł jej odmówić kobiecości, która czasem potrafiła odebrać nieco pewności w głosie, ale interesy były elementem, gdzie zawsze znalazła się wystarczająca siła i moc do zachowania zimnej krwi.
Świst zaciąganego powietrza, jasny przebłysk mozolnie wędrującego po drobinkach ciemnego ziela nabitego w czarną lufkę; mglisty dym łapczywie złapany w sidła bram zaczerwienionych od szminki ust; przymknięte powieki; podniesiona pierś i nagłe uwolnienie. Niczym mantra; obraz widywany był niejednokrotnie i był w tym pewien urok. Widok mlecznego smogu, który uniósł się w górę, zabierał na chwilę we własną podróż po prywatnym świecie wyobraźni. Nie zwracał uwagi na jej śmieszne słowa. Liczenie? Co takiego chciała liczyć?
- Nic specjalnego. Z nim się rozliczam. – mruknął bez zbędnego cackania się z młodą dziewczyną; w końcu to nie ona była jego pracodawcom, więc wydawało się nie być to jej problemem. Weasley potrafił trzymać gębę na kłódkę, szczególnie jeśli chodzi o interesy związane z używkami.
Dbam o poufność swoich klientów. – stwierdził bez zawahania się, nawet nie wskazując specjalnie na ten drobny element, który potwierdził już we wcześniejszych słowach, ale przecież lepiej jest powiedzieć na głos.
Wyciągnął kolejny woreczek, który od razu postawił obok wagi. Chciała sprawdzać, proszę bardzo. Pierwszy woreczek, z którego nabił fifkę, zniknął zaraz w jednej z kieszeni podniszczonego płaszcza. Zostało mu tylko przeczekać próbę dziewczyny i już mógł czmychać do siebie. Grunt, że połowa już była zapłacona; w końcu nie był to pierwszy interes z Dolohovem, co znacznie ułatwiało wszelkie ustalenia związane z płatnościami.


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: narcos '57 [odnośnik]09.02.21 21:39
W nader skupionym na samej sobie ego był ostatnią odpowiednią – mogącą – osobą, do prawienia jej morałów. O dziwo było ich wielu; tych snujących się uliczkami, często nocą, raz po Nokturnie, a raz po zawszonym porcie – jedni sprzedawali szczęście w tabletkach, inni handlowali przyjemnością w proszku, trzeci gwarantowali zapomnienie we własnym ciele. Byli też ci, co zamiast dawać, zabierali; tych na pewno też znał. Znała ich ona, znał ich on – sami swoi, iście wspaniały obrazek degeneracji moralnej na brytyjskich ulicach.
Powodów też było wiele, mniej lub bardziej absurdalnych, mniej lub bardziej żałosnych – te jej sprowadzały się do nudy i obowiązku, ojcowskiej powinności i zwyczajnego, prostego przekonania, że rodzina jest świętością. A wraz z nią wszystkie brudy, których się dopuszczała.
Mówiono, że grzechy rodziców nie są winami dzieci, ale prędzej czy później granica zacierała się niemal natychmiastowo, tak jakby nigdy nie istniała; i oto stała sobie tutaj, cała i zdrowa, trochę zmęczona, trochę rozbawiona, z fifką w ustach i poważnie przerośniętym mniemaniu o sobie, bawiąc się w dilerkę na Alei Śmiertelnego Nokturnu, choć zapewne nie byłaby w stanie przeżyć choćby połowy tego gówna, którym ludzie jego pokroju musieli się zajmować, by mieć co włożyć do ust.
– Nie chrzań, przecież muszę sprawdzić coś przyniósł – o dziwo nie brzmiało to jak nagana, ani ostrzeżenie; rozciągnięte w uśmiechu usta prędko wypuściły cichy śmiech, naznaczony mglistą chmurką, która unosiła się przez chwilę jeszcze jakiś czas w obrębie kobiecej twarzy. Wzięła buch, potem kolejny, pozwalając charakterystycznej woni i posmaku spłynąć krtanią w dół, na mięśnie nanieść drobne otulenie, na nastrój przyjemne odrętwienie, które miało jedynie pogłębiać się wraz ze spalanym zielem.
Przyglądała mu się jeszcze przez jakiś czas, dopiero po dłuższej chwili obierając wędrówkę w kierunku stołu; wykładane na blat przedmioty i przedmiot całego zamieszania, ich mniej bądź bardziej przypadkowego spotkania, przyjęły jasne spojrzenie, odrobinę zaciekawione, w dużej mierze zwyczajnie rozleniwione.
Dopiero po chwili przeniosła je z powrotem na niego i znów roześmiała się dźwięcznie.
– To mój ojciec, myślisz że ma przede mną tajemnice? – rzuciła z rozbawieniem, przekrzywiając głowę w jedną ze stron – gdyby tak było, gadałbyś teraz z nim, kochanieńki – stwierdziła, w czasie między jednym buchem a kolejnym, przeglądając towar.
– Rybką też handlujesz? – zadane ni stąd ni zowąd; pewnie tak, znając życie handlował wszystkim czego dusza pragnęła – Wróżkowym?



will the hunger ever stop?
can we simply starve this s i n?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: narcos '57 [odnośnik]18.02.21 20:33
Pieprzeni bogacze.
Nie zazdrościł jej niczego, a może właśnie to wszystko, czego jej zazdrościł? Wolność, młodość i swoboda. Pomimo młodego wieku wciąż tkwiło w nim przekonanie, że jego dni były stracone, choć patrząc na jej arogancką, kokieteryjną i zdecydowanie zbyt dobrze wyglądającą postawę był przekonany o nieuchronnym zatraceniu. Nie byli tacy sami, ale też nie miała wyjścia, a to potrafiło czasem jednoczyć. Czy ty właśnie próbujesz się...idiota. Warknął w myślach, dystansując się od tej biednej dziewczyny, której status wylewał się tonami. Nie była w końcu taka niewinna, a tym bardziej podobna; jego cholernie dobre serce ponownie próbowało ją usprawiedliwiać i po co? Przecież niczego nie zmieni. Jej droga była przesądzona, choć mogła być wielka, to ten widok łapczywości był mu zbyt dobrze znany. Narkomaństwo, alkoholizm, życie w pełni było tym samym, dlaczego więc próbował sprawiać wrażenie, że go to nie dotyka?
Własne demony we własnym świecie - tak zwykle się to kończyło. Tym razem trafił w jej kąt, wystarczyło się podporządkować i zniknąć, nic trudnego, prawda?
Zbył jej słowa milczeniem, tak samo śmiech, a może należało się zaśmiać z kuriozalności całej sceny. Być może to właśnie była ścieżka, usiąść i pokazać, że świat faktycznie ma ich w dupie, więc i oni mogą dać sobie pewien przywilej swobody. Już to przerabiałeś. Zadźwięczało w głowie, zawieszając jego wzrok w chmurze, która skryła jej postać; tak było lepiej, wchodzisz - wychodzisz, zero spoufalania się. Wystarczy wytrzymać do końca.
Przełamała go dwoma słowami, on miałby czymś nie handlować?
Obrzydliwy uśmiech odsłonił rząd wybrakowanych zębów spod górnej wargi. Nie potrzebowała odpowiedzi, przecież oboje dobrze wiedzieli, jak było; handel nigdy nie był ograniczony.
- To też chcesz sprawdzić? - prześmiewczy ton nie był nawet ograniczany, może jedynie w słowach, które wymagały nieco gimnastyki przy wymowie, w końcu seplenił. - Wątpię, że masz na wszystko środki. - żart, bardzo nieudany, ale jednak kuriozalny tekst, którego nie był w stanie powstrzymać tylko w swoim umyśle. Nie tak traktuje się klientów. Przemknęło przez myśl metamorfomaga, który zbyt dobrze znał podstawy ekonomii, jednak czy jej wdechy nieczystego zielska do płuc nie dawały mu przewagi? Przecież wcale nie chodziło o bycie poprawnym, czasem należało też zabawiać, a dlaczego miałby odmówić tej gry? Tutaj było ciepło, nie to, co na portowych ulicach, gdzie śmierdziało szczynami. Ten raz chyba mógł wysilić się na sympatię dla kogoś spoza swojego kręgu. Przecież to wciąż tylko gra.
- Ojciec pozwala na taką swawolność dla niżej urodzonych? - wymsknęło się, czy też nie, wcale nie żałował pytania; było prawdziwe w przeciwieństwie do całej reszty tej fasady, która ją otaczała. Nawet przez chwilę nie przeszło mu przez myśl, że mogła to być tylko gra, bo przecież w głowie się nie mieściło, żeby własny rodziciel pozwalał córce wdawać się do tak zgubnych dziedzin. Widział efekty, a te nie proponowały zbyt dobrego życia, choć czy on, starając się żyć w czystce, mógł nie narzekać? Wątpliwe.


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: narcos '57 [odnośnik]26.02.21 12:49
Głupie wybory, wielkie i małe błędy, słodko-gorzkie kłamstwa; ona miała wybory, on ogromne błędy, ona ociekające słodyczą kłamstewka, on wielkie fałsze, które były niezbędne, by przeżyć. Dzieliło ich wszystko, łączyło niewiele – ot kilka fiolek, kilka torebek z proszkiem, kilka lufek z charakterystyczną wonią zielska. Uścisk ojca i jego cyniczny uśmieszek.
Ale ona się tym nie przejmowała; ani jego losem, ani układami pana ojca, a co gorsza, nawet samą sobą i ewentualnymi konsekwencjami popełnianych kroków – tych małych i tych dużych, pozornych i niepozornych, głupich i głupszych. Był tutaj w interesach, a ona ów interes nadzorowała; koniec historii. Choć przekomarzanie się z nim i widoczne granie na nerwach, tym bardziej, że doskonale mogła obserwować jego naburmuszone reakcje, miało w sobie coś zabawnego. Banalna, złośliwa rozrywka południową porą; tylko tyle mogło zaoferować lato na Nokturnie.
Gorzki dym zalegał w krtani, otulał gardło i przyjemnie koił głowę; krok stał się bardziej miękki, kiedy przechodziła między kanapą a stołem, gest płynniejszy, kiedy nachylała się nad prezentowanymi towarami, niczym najwyższej klasy specjalista – rzeczoznawca od uznania jakości i wyceny. Tak naprawdę nie była żadnym; interesowało ją tylko to, czy dostatecznie mocno kopnie.
– Skoro wątpisz, to chyba masz coś ze wzrokiem – odpowiedziała krótko, o dziwo nieurażona jego komentarzem; tylko i wyłącznie wyraźnie rozbawiona. Śmiech drżał w kącikach ust, kiedy po raz kolejny sięgała ustami lufki, raz po raz zerkając w jego kierunku. Handlował – i rybką, i wszystkim innym. Krótkie spojrzenie, aroganckie uśmieszki naznaczone łobuzerskim błyskiem; gdyby było inaczej, powiedziałby co innego. Tymczasem miała przed sobą chodzący sklepik z łakociami, jak uroczo.
Pewna siebie postawa i zmiękczone nerwy; uśmiechała się długo, otwarcie, w końcu tracąc zainteresowanie przeliczonym towarem, który rzecz jasna się zgadzał, o ile dobrze pamiętała wytyczne. Finalnie kolejne z jego pytań wywołało drobne zawahanie i zmarszczenie brwi.
– A co? Dziwi cię, że z tobą gadam? Że nie wyciągnęłam sygnetu do ucałowania? – uniesiona brew poprzedziła zmazanie uśmiechu z ust – Mogę to nadrobić, jeśli tak ci zależy kajać się przed wyżej urodzonymi. – być może jego ciekawość była totalnie naturalna, ale drobne złośliwości same pchały się na usta, nie pierwszy, nie ostatni raz – Przecież nie zaproponowałam ci kielona, nie nazywaj tego spoufalaniem się.



will the hunger ever stop?
can we simply starve this s i n?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: narcos '57 [odnośnik]01.03.21 15:59
Zamrugał kilkukrotnie, lokując swoje spojrzenie na towarze, nie tym ludzkim – narkotycznym. Zastanawiało go jak niewiele było trzeba do zepchnięcia się samemu z tej cienkiej granicy, którą było rozumne postępowanie. Nie przemawiała przez niego nienawiść do ćpunów, po prostu było ich żal. Widział w tych mętnych oczach wszystkie stracone okazje do prawdziwego życia, które mogło zostać popchnięte w całkiem innym kierunku. Szkoda było tych wszystkich dzieciaków, które były tylko głupawymi trybikami uszczerbków systemu, jak choćby ona.
Niby mądra, a jednak głupawa niczym gąska. Polegała na czymś niestałym, co w potrafiło doprowadzić do kresów wszelkiej moralności. Obserwował jej idealną posturę, dłonie pełne gracji, ostre rysy szczęki i te oczy. Źrenice zdradzały jej narkotyczny cug, w którym zdawała się odnajdywać i panować niczym dyrygent w trakcie koncertu. Jeszcze przemknęło przez myśl metamorfomaga, którego czasem nawiedzały myśli o zajmowaniu się czymś spokojniejszym…może to był ten moment na stworzenie własnej zagrody? Zwierzęta przecież niekoniecznie go kochały, ale też jakoś specjalnie nie nienawidziły, więc atutów było więcej niż samych minusów. Dopiero po chwili nadeszło otrzeźwienie w postaci zaczepnych słów panienki, które dotarły do niego jakby w zwolnieniu. Zlustrował ją ostrym, obecnym spojrzeniem.
- Raczej nie. Wszystko jest ojca, nie Twoje. – stwierdził krótko, uśmiechając się półgębkiem, bo też gówniara myślała, że go zagnie swoim bogactwem, którego w rzeczywistości nie miała. Ewidentnie nie tylko konserwatywna szlachta posiadała jakieś problemy ze sobą i bogactwem, które piętrzyło się w każdym zakątku ich dworków, byli to również ludzie o nieco krótszej historii rodowej; żal, zazdrość, a może próba siły nad biedniejszymi? Powody wydawały się zbyt błahe jak na możliwości, które stwarzały im galeony, jednak czy zawsze chodziło tylko i wyłącznie o monety?
Nie był w stanie zrozumieć co w rzeczywistości kierowało wszystkimi tymi ludźmi starającymi się zgnoić wszystkich dookoła siebie, jakby rzeczywiście się różnili. Wątpił, żeby panienka była inna. Jako hedonistyczna, rozpuszczona ćpunka zwyczajnie pozwalała sobie na nieco zabawy słowem i gestem, co nijak odnosiło się do jego prawdziwej obecności w tymże miejscu. Przyuważył jej zmianę zainteresowania, choć do czasu, aż nie powiedziała kilku słów o spoufalaniu się nie zmienił swojego punktu obserwacji, którym były drobinki na stole. Jej jasnobłękitne oczy spotkały się z niejego, ciemnymi tęczówkami.
- Chyba nie sądzisz, że będę Ci się kłaniać w pół? – wycedził z jasnym powątpieniem w głosie. Nie chodziło o fakt kim był, a kim nie, jedyne co miało znaczenie to jej głupiutkie przekonanie, że faktycznie jest jakaś różnica pomiędzy przekazaniem jej używek, a przekazaniem jej używek z pocałowaniem dłoni. – Mówienie co kto może sobie pozwolić nie leży po nikogo stronie. – stwierdził zwyczajnie, unosząc przy tym kącik swoich ust, gdzie zaraz pokazała się szpara w wybrakowanej z zębów szczęce. Zdecydowanie twarz była iście zakapiorska. – Bardziej mnie zastanawia na kiedy chciałabyś spróbować czegoś mocniejszego. – gładko przeszedł do propozycji biznesowej, bo w końcu galeony nigdy nie śmierdziały, a jedynie ostudzały jego złość kotłującą się gdzieś tam w głębi. Nie miał pojęcia co w rzeczywistości tak go mierziło, choć zdecydowanie kolejny wieczór spędzony na poszukiwaniu adrenaliny brzmiał zbyt dobrze, żeby mógł w ogóle temu odmawiać.


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: narcos '57 [odnośnik]01.03.21 16:51
Wcale nie postrzegała siebie jako tej, która nie ma wyboru. Nie widziała w lustrzanym odbiciu kogoś zmuszonego do czegokolwiek, może poza przebywaniem na angielskiej ziemi. Nie widziała faktycznej narkomanki, nie widziała kogoś, kto potrzebuje tego wszystkiego, by egzystować, by wstać z łóżka, by przeżyć kolejny dzień i by móc znów zasnąć. Ale przecież zwykle powtarzano, że ci, którzy naprawdę mają problem, nie są tego świadomi, czyż nie?
Miała jeszcze moment, chwile, miejsce – po to by się ocknąć, zawrócić, być może nawet wyprosić go za drzwi, lub – co byłoby najlepsze – przestać brać to, co nie należało do niej. Nawet jeśli to było podarowanym na spróbowanie skrawkiem diablego ziela.
Ale życie było za krótkie, zbyt parszywe, zbyt nijakie, by nie chcieć go ubarwiać.
Kolejne z jego słów, choć wypuszczone niemalże z namacalną pewnością, choć tak naprawdę nie wiedział niczego – ani o niej, ani o jej ojcu, ani ich bogactwie, interesach i faktycznej zamożności – spotkały się z jedyną słuszną odpowiedzią; jej śmiechem. Roześmiała się głośno, dźwięcznie, wypełniając żywym rozbawieniem smętne, duszne pomieszczenie, łapiąc szklanką lufkę między dwa palce i przenosząc spojrzenie na niego, faktycznie powątpiewające, naznaczone chichotem w jasnym spojrzeniu i w kącikach ust.
– Ale bredzisz – mruknęła, bez krzty żalu czy dezaprobaty; usta drgały wesoło, spojrzenie zdradzało pobłażliwość. Patrzyła na niego jak na dziecko, które właśnie opowiedziało żart, niebywale głupiutki – nieważne, że całą swoją fizyczną prezencją zaprzeczał czemukolwiek dziecięcemu.
– Wiesz, co to jest rodzina? Rodzinny interes? – choć nie miała wiele wspólnego z umowami, które tworzył i respektował ojciec, a znaczna część tego, czym faktycznie zajmował się Nikolaj Dolohov, była poza jej zasięgiem, lubiła bawić się w prawą rękę tatusia, wyolbrzymiać swój udział w rodzinnych przedsięwzięciach i uważać się za królewnę całego tego syfu. Bądź co bądź, gdyby nie przykładała do tego ręki, mniej lub bardziej świadomie, nie ona liczyłaby teraz to, co przyniósł.
– Gdyby nie było moje, nie mogłabym zrobić tak – wyjaśniła, krótko, miękko, w międzyczasie sięgając po stosiku zapakowanego w papierowe torebeczki i fiolki zielska, jakąś część ze zgromadzonego, wcale – nie – podkradzionego – towaru chowając do kieszeni narzutki otulającej ciało. Co jej, to i jego, prawda? Wytłumaczy, że ubrała sobie odrobinę, dla własnej przyjemności. Może.
Zacmokała cicho chwilę później, kręcąc głową.
– Nie, nie mam kompleksu na tym punkcie, jak połowa mieszkających tu małpiszonów – skorowidzkich rodzin, brytyjskich snobów; w Rosji sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Tam nikt nie udawał, nikt się nie zastanawiał, a nierespektowanie pewnych praw kończyło się dość szybko, cicho, gwałtownie. Nie było miejsca ani czasu na błędy.
Ludzie tutaj tego nie rozumieli.
– Aha, więc ty z tych, co to poprzestawiane w głowach mają, od tej wielkiej swobody, co to się wam próbuje wmówić? – paradoksalnie, to ona pluła na nadgorliwy liberalizm Anglii najbardziej, całą swoją postawą, gestami i słowem, manifestując własną, uzurpowaną niezależność. Ale tutaj nie miała zamiaru odpowiadać przed niczym i nikim. To nie był jej świat.
– A na kiedy byłbyś skłonny mi coś przynieść? – mruknęła, przekrzywiając głowę w jedną ze stron – Albo nie, umówmy się tak. Jak będę chciała, to przyjdziesz, znajdziesz czas, uwierz mi – dla takich jak otets inni zawsze znajdowali czas, iście magicznie.
– To wszystko? W końcu ja się nie spoufalam, a ty pierdolisz pod nosem, że i tak wątpisz w zasoby mojego portfela. A pokłócić się byłoby bardzo przykro – nawet bardzo, przykro i nieprzyjemnie. Pusta lufka, przyjemnie nagrzana, spoczęła na blacie stolika, kiedy skrzyżowała ręce na piersi.



will the hunger ever stop?
can we simply starve this s i n?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: narcos '57 [odnośnik]08.03.21 16:13
Zaśmiała się…dziwna. Ruscy zwykle byli jacyś tacy inni, jakby oderwani od prawdziwego obrazu świata, gdzie należało zachować pewne ramy przyzwoitości. Z niewiadomych powodów przed oczami zobaczył Austryjackiego znajomego i jego poważną, zakapiorską mordę. Popadanie ze skrajności w skrajność, tacy właśnie byli ci cali obcokrajowcy, a on z przyjemnością wdawał się w te dialogi, które zwykle nawet nie zmieniały świata. Chciał, żeby zobaczyła złudny obraz, w którego ramach musiała żyć, ale ona się śmiała. Obojętność i wyśmianie, był to duet największych nieprzyjemności, z jakimi się spotykał w trakcie rozmowy. Wolał, żeby go obraziła, poniżyła i dodatkowo opluła, ale nie, musiała wykorzystać to, czego nie lubił najbardziej. Ciało Jeremiego ułatwiało poczucie wzburzenia zastępującego szkarłatne plany na polikach, które ani razu się nie pojawiły. Czasem człowiek musi się zdenerwować, dziś był właśnie jeden z tych dni.
Podniósł ciężki wzrok na jej postać, lustrując ją od góry do dołu, aż w końcu ulokował przemienione tęczówki na jej oczach. Było wiele słów opisujących jej postać, jednak zbyt trzeźwy nie był w stanie przywołać ostrych określeń młodej panienki. Częściowo nawet wierzył, że dziewczyna zdoła się uchować od zakrzywionego świata, który nie był zbyt przyjazny, a ona jak na złość…
- Jeśli pytasz, czy wiem, jak to jest, kiedy ktoś wciąga swoją rodzinę w takie gówno, to nie. Nie mam pojęcia. – odpowiedział, niemalże warknął ze złością, bo deptała po bardzo niebezpiecznym gruncie. Ani przez myśl nie przyszło mu, żeby próbować wciągnąć do swoich interesów kogoś z rodziny, i jeszcze może obarczyć ich obowiązkami, które nie podobały się nawet jemu; a jednak jakoś na miskę jedzenia trzeba było zarobić. Nie chciał przywoływać obrazu siostry, matki, ojca, kuzynki, kuzyna i każdego, kto mógł znaleźć się w Ottery praktycznie każdego dnia…nie w tym miejscu, nie w tym czasie…nigdy nie pozwoli na to, żeby któreś z nich było zmuszone robić to samo co on.
Obserwował jej kusicielskie ruchy i choć z pewnością potrafiła wzbudzić zainteresowanie mężczyzny w sposób niecodzienny, to on był zbyt oburzony, żeby móc czuć coś poza złością i żalem. Nie był w stanie spojrzeć na nią nawet jak na kobietę, ponieważ pryzmat jej gówniarskiego zachowania zbyt dominował w całym tym ruchu. Przywłaszczyła sobie część działki, wielkie halo.
Nie potrafił jej rozgryźć, w rzeczywistości nawet niespecjalnie się do tego przymuszał, tym bardziej że wzrokiem skupił się w końcu na towarze i nie chodziło wcale o nią, a diabelskie ziele leżące na stole. Wiedział, że do niego mówiła, jednak skupiając się na pracy, rozmawiało mu się o wiele łatwiej, to samo tyczyło się opanowania, które niczym zbawienie ogarnęło jego cały umysł. Przestała się już liczyć kuso ubrana panienka, zaczął sezon milczenia i słuchania wielkich mądrości, na które nie miał ochoty i czasu. Zdecydowanie nie miała pojęcia, o czym mówi, a może to on zbytnio nie przyjmował jej słów? W momencie, kiedy zaczęła dopytywać o używki, które byłby w stanie jej zaoferować znalazł jej wzrok.
- Na razie. – nie potrzebował dodawać więcej. Oboje dobrze wiedzieli, że mogli sobie wzajemnie pomóc; niezależnie od tego, skąd wzięte zostały monety; Weasley nie był jednym z tych, którzy marudzą na sposoby zarobkowe, o ile nie przekraczały one pewnych granic…
Nie czekając na dodatkowe gesty, odwrócił się i wyszedł, zabierając uprzednio to, co zostało mu przyszykowane…jak zwykle bez dodatkowego knuta. Pieprzona arystokracja.

| zt. x2


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
narcos '57
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach