Wydarzenia


Ekipa forum
Pracownia numerologiczna
AutorWiadomość
Pracownia numerologiczna [odnośnik]02.02.21 23:51
First topic message reminder :

Pracownia numerologiczna

Jest to osobny budynek niewielkich rozmiarów, do którego prowadzi ścieżka na prawo od wejścia do domu. Jednoizbowa przestrzeń wyróżnia się wiecznym bałagan i wydaje się, że jedynie Stevie potrafi się w niej odnaleźć. Pod prawą ścianą pomieszczenia stoi wielki drewniany stół z kamienną ladą, na której leżą bliżej niezidentyfikowane maszyny oraz wielki zbiór na pozór niepotrzebnych przedmiotów, które właściciel transmutuje w świstokliki. Dookoła leżą papiery z notatkami, które czasem przesuwa wpadający przez otwarte okiennice wiatr. Mały piecyk w rogu pokoju daje ciepło w chłodniejsze dni, a także służy za idealny podgrzewacz do kubka zbożowej kawy. Na małym stole przy którym Stevie zwykł jeść kanapki w przerwie od pracy, stoi czarna skrzyneczka, zwykle zamknięta.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Stevie Beckett dnia 09.09.21 23:35, w całości zmieniany 4 razy
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett

Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]15.08.21 16:00
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 22
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia numerologiczna - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]21.08.21 17:57
11.01.1958

Życie to nie talerz ciastek i szklanka mleka, a zresztą... Nawet i tego brakowało im w domu. Stevie jak zawsze poranek spędzał w pracowni. Niezależnie czy był to poniedziałek, wtorek, sobota, czy święto. Miał pracę do wykonania, która nie mogła czekać. W tym dniu zamierzał przetestować i sprawdzić użyteczność zakodowanych poprzedniego dnia z Asbjornem pluskiew. Z przygotowanego koszyka powziął kilka, obracając je w dłoni. Małe urządzenia zostały zaprojektowane, aby być wyjątkowo sprytnymi i chociaż znaczna większość zdawała się być doskonała, tak kilka już na pierwszy rzut oka potrzebowały poprawek. Stevie wziął różdżkę i rozpoczął zatem pracę. Nie narzekał na ten fakt, ani tym bardziej nie obwiniał, ani towarzysza, ani siebie. To się zdarzało, było całkowicie naturalne i poprawki były normą. Nie wyrzucił notatek z kodami, te były odpowiednio zabezpieczone i niedostępne dla cudzych oczu. Sam znał już kod na pamięć, wczoraj zakodował zresztą dziesiątki pluskiew. Westchnął głęboko i chwycił za pierwszą. Podwójny system weryfikacji według Ingissona był genialny, ale sam Stevie wciąż wahał się, czy aby na pewno to wystarczy. Zabezpieczył się na dziesiątki sposobów, był w stanie przewidzieć wiele możliwych zakłóceń i przygotował rozwiązania. Sama kwestia wibracji i czytania szumów zdawała się być wystarczającym, ale dochodzący do tego kod tylko upewniał go w przekonaniu, że dotarcie do sedna tego wszystkiego nie było możliwe, przynajmniej nie z mechanicznego punktu widzenia. Oczywiście, jak wszędzie, wchodził tu jeszcze czynnik ludzki, który mógł zawieść na setki sposobów. Mogli kogoś złapać - chociaż to jeszcze nie było problemem, mogli wydobyć z nich kod i sposób odnalezienia stacji - to było problematyczne. Nie mogli się jednak poddawać, radio i komunikacja była absolutnie kluczowa w czasie wojny, a skoro mogli skorzystać z magii, aby coś, co pierwotnie zostało wymyślone przez mugoli, zamieniło się w narzędzie działające na ich korzyść, to nie należało się powstrzymywać. Zakon Feniksa musiał działać i nie było mowy o tym, by się wycofać, nie teraz. Kilka kolejnych pluskiew wymagało kodowania, okazało się, ze w ferworze rozmowy zapewne zapomniał w ogóle ruszyć dwie lub trzy. Całe szczęście, że sprawdził je, jak zawsze zresztą robił. Strach pomyśleć co by było, gdyby spragniony audycji człowiek usłyszał w radio nic. Tym razem nie zamierzał pomylić się nawet odrobinę, tak więc staranne zapisywanie cząstkami magii wiązań, które odpowiadać miały za odpowiednią weryfikację i odczyt szumów przysłaniały mu cały świat. Skupiał się jedynie na tym, kręcąc nadgarstkiem odpowiednie ruchy i wydając magii polecenia pod nosem, tak jakby oddziaływała z nimi niczym prawdziwa maszyna. Obserwował gołym okiem, jak magia mieści się we wnętrzu tej małej zabaweczki. Odpowiednie wiązania faktycznie pokrywały wnętrza kulek wielkości kciuka, nie było mowy o pomyłce, wyraźnie widział, że jego wyliczenia działały. Liczby stanowiły potęgę ludzkości, to na nich opierał się świat i to one były wibracją i sensem wszystkiego. Stevie całe życie przecież poświęcił właśnie im, jednak czuł dokładnie taką samą ekscytację jak 20 lat temu, gdy nakładał swoje pierwsze czary transmutacyjne na świstoklik. Wtedy wszystko było normalnie, ale adrenalina skakała tak samo, jak teraz, gdy znacznie już starszy nakładał o wiele bardziej skomplikowane zaklęcia na urządzenia, które samodzielnie stworzył. Popijał wodę, mieli głównie wodę... Musiała wystarczać, Beckett pewien był, że córka dwoi się i troi, aby wszystkie zapasy wykorzystać do cna. Zawsze zresztą taka była i w kuchni i w pracowni krawieckiej. Nie powiedział jej jeszcze o projekcie, o wielu rzeczach zresztą jej nie mówił... Chciał zrobić niespodziankę tą rozgłośnią, pochwalić się, aby mogła być z niego dumna. Po raz kolejny odkręcił nadgarstek i stuknął w pluskwę różdżką, przekazując jej magię, która wcześniej spisana była na wielu stronach, której stworzenie było jego chlubą.

zt, st 200-161=39 (numerologia IV)


Am I going crazy? Would I even know? Am I right back where I started forty years ago?
Wanna guess the ending? If it ever does... I swear to God that all I've ever wanted was
A little bit of everything, all of the time, a bit of everything, all of the time
Apathy's a tragedy, and boredom is a crime. I'm finished playing, and I'm staying inside.
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]21.08.21 17:57
The member 'Stevie Beckett' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 84
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia numerologiczna - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]30.08.21 0:22
przychodzę stąd

Droga z lecznicy do domu nie była daleka. Trzymając w walizce wszystkie świstokliki, które udało mu się dzisiaj przygotować, powoli wszedł do wlasnej pracowni, różdżką odpalając lampę naftową. Było już późno, ale chciał przesłać jeszcze utworzone przedmioty do właścicieli, do których miały trafić. Do jednej z paczek zapakował czerwony krawat, sprzączkę od paska, a także czarną spinkę do włosów. Wszystkie miały trafić do jego przyszywanego bratanka, który zwykł nazywać go Wujkiem. Biedny chłopak miał więcej problemów ze zdrowiem, niż Stevie by mu życzył, tak więc liczył jedynie, że jakkolwiek odciąży go tymi przedmiotami, a także, że jak najszybciej wróci do zdrowia. Był mu przecież jak syn. Następnie do drugiej paczki schował materiałową opaskę, która trafić miała w ręce, albo na głowę, Justine. Była znacznie lepsza niż ostatni świstoklik, który dla niej wykonał. Chociaż w kreślonym liście nie mógł się opanować, by nie zapytać o kwestię miejsca. Było wyjątkowo problematyczne. Ostatni przedmiot miał trafić do rąk przyjaciela. Był jednym z porządniejszych, jakie do tej pory wykonał i Stevie tym razem był z siebie naprawdę dumny, co zresztą zdawał się przekazać też w liście. Spokojny, że Einstein zaniesie paczki tam, gdzie miał, sięgnął jeszcze do książki na temat astronomii, którą uparcie studiował od jakiegoś czasu, wyciągając i odkładając na swoje miejsce pyły, przyglądając się im jeszcze raz w międzyczasie. Musiał poświęcać na naukę coraz więcej czasu, ale nie był to czas stracony, w końcu to wiedza stanowiła o potędze, a przynajmniej tak wmawiano mu od kiedy tylko pierwszy raz przeszedł przez główne wejście do szkoły magii i czarodziejstwa. Hogwart... Cóż za ciekawe wspomnienie, patrząc na to gdzie był teraz i w jakim punkcie w tym wszystkim była Anglia. Upewniając się, że sowa dokładnie wie, gdzie ma lecieć, wysłał ją z paczkami do osób, które potrzebowały jego wsparcia. Dzień nie był już młody, zmrok powoli spowijał niebo, ale wciąż było wiele wyzwań przed nim, to też zamierzał dokończyć pracę nad pluskwami, w końcu czekała na niego współpraca z Asbjornem.

zt


Am I going crazy? Would I even know? Am I right back where I started forty years ago?
Wanna guess the ending? If it ever does... I swear to God that all I've ever wanted was
A little bit of everything, all of the time, a bit of everything, all of the time
Apathy's a tragedy, and boredom is a crime. I'm finished playing, and I'm staying inside.
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]09.09.21 23:28
17 stycznia 1958

Ostatni raz gdy był widziany przy kociołku, miał miejsce ponad czterdzieści lat temu, gdy to uczęszczał na obowiązkowe zajęcia z eliksirów w Hogwarcie. Jako poprawny Krukon starał się, ale te nigdy nie były jego mocną stroną. O ile nauka pozostawała zresztą w najwęższej strefie zainteresowań Steviego, tak warzenie wywarów wydawało mu się być sztuką, do której zwyczajnie nie był stworzony. Dopiero ostatnie spotkanie z Asbjornem, a także ze zgrupowaniem wielu tęgich umysłów, sprawiły, że Beckett sam postanowił użyć chochli i kociołka. Podrapał się jeszcze po głowie, westchnął ciężko i otworzył książkę na przepisie na mieszankę antydepresyjną. Przyznanie się przed samym sobą, że rzeczywiście się takowej potrzebuje, przychodziło z trudem, zresztą, numerolog wcale tego nie zrobił. Ta była stosunkowo prosta i jedynie to się teraz dla niego liczyło. Poza tym zdobył ślaz, wątrobę smoka i gryfonie, co wcale nie było takie proste. Wzdychając, rozpoczął dodawanie składników. Poszatkowany ślaz wrzucił najpierw, mieszając czterokrotnie, zgodnie z ruchem wskazówek zegara, jak zresztą było w przepisie, a następnie dodał ściśniętą gryfonię. Wylany z niej sok był najłatwiejszy do uzyskania z pomocą wyciskania fasolek, a przynajmniej tak wynikało z przepisu. Kolejnym składnikiem była wątroba smoka, której Stevie wrzucił cztery drobne części, nieco przesuszone, ale nadające się do użycia, według tego co mu poradzono, gdy pytał niezobowiązująco o te ingrediencje. Następnie do gotującego się wywaru wrzucił dwa pióra białego gołębia i zamieszał jeszcze kolejne cztery razy, przyglądając się efektowi tego ruchu. Ostatnim składnikiem był rozmaryn. Na chwilę zatrzymał się, wdychając jego zapach, a także oglądając jedną gałązkę, która przesuwała się pomiędzy palcami. Jak mógł zapomnieć, gdy wszystko mu przypominało? Wzdrygając się chyba z zimna, chochlą usiłował wymieszać wszystkie składniki w bulgoczącej wodzie, nieco nawet podekscytowany efektem, który mógł go zaskoczyć już niedługo. Krył się we własnej pracowni, nieco zawstydzony brakiem umiejętności alchemicznych, ale gotowym jednak próbować, tak samo jak próbował w innych dziedzinach magii. Nauka nie znała ograniczeń, te leżały jedynie w głowie.

st 25, przygotowuję mieszankę antydepresyjną
zwierzęce: smok (wątroba), gołąb (pióra białego); roślinne: ślaz, gryfonia, rozmaryn


Am I going crazy? Would I even know? Am I right back where I started forty years ago?
Wanna guess the ending? If it ever does... I swear to God that all I've ever wanted was
A little bit of everything, all of the time, a bit of everything, all of the time
Apathy's a tragedy, and boredom is a crime. I'm finished playing, and I'm staying inside.
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]09.09.21 23:28
The member 'Stevie Beckett' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 84
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pracownia numerologiczna - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]29.09.21 20:11
26 stycznia 1958


Był wyraźnie spokojniejszy niż jeszcze kilka dni wcześniej, gdy każdy dzień i każda aktywność podjęta na Wrzosowisku jawiła się w jego umyśle jako ostatnia. Zamknął już jednak ten rozdział. Otwierał nowy, zmuszał się do kolejnych uśmiechów, bo nie wypuszczano go z domu bez przyrzeczenia, że nie będzie się szlajał w podejrzanych miejscach, że wróci w umówione miejsce o konkretnej godzinie i nie nadwyręży zaufania. Nawet jeżeli czasami ćmiły go myśli głupie, niedorzeczne, skrajnie nieodpowiedzialne... Miał na nie jedno rozwiązanie. Niezmiennie to samo, powtarzane od lat w momentach nagłego wzrostu poziomu stresu.
Praca zawsze pomagała uporządkować priorytety, a dziś miał przed sobą zadanie szczególne.
Choć wujka Steviego postrzegał zawsze jako człowieka niezwykle oddanego nauce, trudno było mu wyobrazić go nachylonego nie nad nowym wynalazkiem, a nad atlasem anatomii czarodziejskiej. Mimo wszystko miał pod pachą właśnie tę pozycję, a w torbie przewieszonej przez ramię jeszcze kilka dodatkowych pomocy naukowych. Wszystkie należały już wyłącznie od niego i kupione zostały lata temu, jeszcze w stolicy, gdy cała Anglia miała nadzieję na szybkie uspokojenie sytuacji i równie prędki powrót do niefrasobliwych uśmiechów wymienianych na ulicach. Nic bardziej mylnego.
Śnieg skrzypiał mu pod nogami, gdy przechodził obok wydeptanej ścieżki prowadzącej do pracowni numerologicznej znajdującej się w pomieszczeniu niedaleko Warsztatu. Właściwie robił to dla zaspokojenia własnego kaprysu, znajdował resztki pochowanej głęboko, dziecięcej przyjemności w takich prostych okolicznościach. Pogody trawle zmienić nie mógł, załamać się i płakać nad mrozem każdy potrafił, a wyrobić w sobie odruch poszukiwania nadziei i cieniów radości nawet w życiowej pospolitości... to dopiero była sztuka.
— Dzień dobry, wujku — przywitał się, niezbyt jednak donośnie, bowiem pracownia zawsze wydawała mu się dość małym pomieszczeniem. Pewnie największą winę za taki odbiór ponosiło wyjątkowe natężenie przedmiotów przypadających na jeden metr kwadratowy. I to właśnie wzrosło, gdy Sprout, przed wejściem do środka otrzepał buty ze śniegu. Po tym krótkim, ale efektywnym zabiegu i zamknięciu drzwi ściągnął lewą ręką czapkę z głowy, a prawą wystawił w kierunku pana Becketta. — Trixie będzie wiedziała co z tym zrobić. To... — zajrzał do środka trzymanej w prawej ręce płóciennej torby. — Trochę ryb, cebula, kapusta i masło. A, no i mleko. Kozie. Innego nie znalazłem.
Uśmiechnął się przy tym przepraszająco, przy okazji unosząc nieco ramiona w górę. Choć wszyscy wiedzieli, że zima w tym roku była sroga, a problem z odpowiednim zaopatrzeniem spiżarek dość spory, Castor dalej miał wyrzuty sumienia, że mógł postarać się... lepiej. Bardziej.
— Ale zanim wujek cokolwiek powie, tak, mam co jeść. I trzeba było — pozwolił sobie na szerszy uśmiech, odstawiając torbę niedaleko stanowiska roboczego numerologa. Dopiero wtedy oparł się plecami o regał, zaczynając grzebać w swej torbie w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby pomóc im zgłębić tajniki czarodziejskiej anatomii. — Jest coś, co wujka szczególnie interesuje? Czy powinniśmy zacząć tłumaczenie od podstaw podstaw?

| Przekazuję 2 świeże pstrągi, pół kilo cebuli, jedną główkę kapusty, jedną kostkę masła oraz litr koziego mleka z kategorii I oraz jedną średnią sztukę świeżego leszcza z kategorii II.


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]29.09.21 22:49
Od kilku tygodni miał świadomość, że ta wojna wedrze się mocniej w jego życie, niż z początku przypuszczał. Numerologicznych wartości nie stanowiły tylko te skrupulatnie spisywane w zakątkach warsztatu, ale również te, które użytecznymi były na polu bitwy. Świstoklików robił więc aż nadto, teraz pakując te, które przygotował dla zamawiających. Figurka dla Cedrica, która miała przynieść mu oby tylko szczęście, a także kotwica na rzemieniu dla Pani Wellers. Bezpieczna przystań... Einstein odfrunął przez okno niosąc paczki przez srogą zimę.
Przez miesiąc jakby posmutniał, ale nie dawał tego po sobie poznać, gdy nie musiał. Jedynie wtedy gdy był całkowicie sam, tak ubrany uśmiech trzymał się kurczowo policzków, ściskając jego twarz w swym uścisku. Spotkanie z olbrzymem odcisnęło poważne piętno na zdrowiu starego człowieka, pęknięta czaszka na szczęście coraz mniej dokuczała i zdawało się, że Stevie wracał do swojej niezbyt wysokiej sprawności. Rozsądek jednak nakazywał lepiej zrozumieć, jak właściwie stworzony był człowiek. Naukowiec nie był przecież absolutnym ignorantem, zdawał sobie sprawę z budowy ciała, czy też jego fizjologii, ale jeśli miał częściej wychodzić na pole bitwy, tak musiał wiedzieć, jak radzić sobie z atakiem, a poznanie teorii było kluczowe w tej sprawie. Przewertował już dwa lub trzy podręczniki, bo czytanie i tak należało do przyjemności, ale w międzyczasie przypomniał sobie o starej książce z dziedziny science-fiction, która akurat rozprawiała na temat sekcji kosmity, takiego prosto z Marsa, i jakoś ta lektura wydała mu się ciekawsza, więc ostatecznie to z nią zasnął w okularach na nosie.
- O, dzień dobry Castorze - uśmiechnął się do chłopaka, wstając z wysokiego krzesła przy własnym biurku, na którym nieład miał swoją metodę i porządek. Dopiero wtedy dostrzegł płócienną torbę w prawej dłoni chłopaka, a jego brwi od razu się zmarszczyły. Nie. Był miłym człowiekiem, nigdy nie nakrzyczałby na młodzieńca, ani tym bardziej za próbę pomocy nie oskarżył. Wciąż jednak nie traktował własnej osoby, jako ubogiej, bo mieli co jeść, nawet jeśli zapasy były wyjątkowo ograniczone od jakiegoś czasu. - Nie ma mowy - odpowiedział tylko krótko z uśmiechem, który, chociaż był przyjacielski, tak Sprout mógł dostrzec w nim, że nie przyjmie podarku, po czym położył dłoń na ramieniu chłopaka dobre cztery cale od niego wyższego. - Jesteś dobrym młodym człowiekiem, ale są ci, którzy potrzebują wsparcia bardziej - pouczył go krótko, ale rozsądnie. - Ja potrzebuje go w kwestii leczenia - szybko zmieniony temat miał zakończyć ewentualne dyskusje na temat jedzenia, którego Stevie nie miał najmniejszego zamiaru przyjmować, uznając, że te przyda się gdzieś indziej o wiele bardziej.
- Podstaw-podstaw raczej nie - roześmiał się krótko. - Mam prawie sześćdziesiąt lat... Potrzebuję po prostu wiedzieć, no wiesz... Jak radzić sobie, gdy coś mnie spotka. Podstawy radzenia sobie, o - ściszył nieco głos, jakby w obawie, że zaraz wkroczy tu jego córka. - Spotkałem ostatnio olbrzyma i, eh... Pogruchotał mnie. Miałem wtedy wiele szczęścia, chociaż zostawił mi kilka siniaków. Potrzebuję wiedzieć, jak mam poradzić sobie, gdy spotka mnie coś podobnego. Bo niewykluczone, że tak właśnie będzie... - zamyślił się nieco, drapiąc jeszcze po wąsie i pokazując Castorowi miękkie krzesło przy dużym stole, na jakim mógł usiąść.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Am I going crazy? Would I even know? Am I right back where I started forty years ago?
Wanna guess the ending? If it ever does... I swear to God that all I've ever wanted was
A little bit of everything, all of the time, a bit of everything, all of the time
Apathy's a tragedy, and boredom is a crime. I'm finished playing, and I'm staying inside.


Ostatnio zmieniony przez Stevie Beckett dnia 03.10.21 12:43, w całości zmieniany 2 razy
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]02.10.21 21:11
Och, oczywiście, że był pewien, iż jego dzisiejszy prezent może nie tyle nie spodobać się, czy też nie przypaść do gustu gospodarzowi, co być przywitany z oczywistą dla sytuacji dozą niechęci. Tak naprawdę sam Castor bił się z myślami, czy powinien faktycznie sprawiać taki podarek akurat Steviemu. Wierzył, że Trixie, odpowiedzialna pani domu okazywałaby mu przy odbiorze więcej zrozumienia, wdzięczność maskując za kilkoma kąśliwymi uwagami, które przyjąłby do swego serca z olbrzymią wdzięcznością. Dziś jednak coś podpowiedziało mu, że lepiej będzie nie owijać w bawełnę, stawić czoła problemowi tak jak powinien to zrobić mężczyzna — prędko, zdecydowanie, bez sentymentów. Choć z ust wujka nie wypadło żadne złe, czy też suche słowo, zmarszczone brwi wystarczyły, by poczuł znajome ukłucie w żołądku.
Ukłucie, które kilka lat wcześniej kazałoby mu się wycofać, podobnie jak słowa które padły niedługo po nich. Dziś jednak miał niemalże dwadzieścia cztery lata, niewątpliwie chwiejną przyszłość i drugą rodzinę, którą kochał przecież równie mocno, co swą własną, ale głupio było się jakoś do tego przyznać. Pomijając już fakt, że nie leżało w naturze Beckettów dyskutowanie o uczuciach.
— Mimo to nalegam — uniósł nieco podbródek w górę, by zaraz opuścić go, dając sobie możliwość spojrzenia na wujka znad zamglonych okularów. Pomimo tego, że zmrużył trochę oczy, próbując wyłapać ostrość widzenia, spojrzenie jego było jasne i czyste, a zamiast gromów gniewu pojawiła się w nich tylko prośba. — Zostawię to tutaj. Jeżeli wujek czuje, że są ludzie, którzy potrzebują tego bardziej, nie obrażę się, jeżeli zostanie im to przekazane. Ale niech wujek przemyśli to z Trixie, dobrze? — nie odrywając wzroku od starszego mężczyzny, ułożył torbę na ziemi. Wierzył, że gdy tylko zakończą swoje spotkanie, mieszkańcy Warsztatu podejmą odpowiednią decyzję. Chciał też, by w sercach niedawnych jeszcze sąsiadów wciąż istniała pewność, że niezależnie którą drogą pójdą — Castor nie będzie miał im za złe żadnej decyzji. Oczywiście poza absolutną odmową i wyproszeniem go za drzwi z darami. To by go delikatnie zabolało.
Ale było coś w geście, w ręce położonej na ramieniu, co pozwoliło Castorowi uśmiechnąć się z wydechem ulgi. Cała jego mimika wręcz krzyczała o tym, że nie chciał zrobić im przykrości. Ściągnięte w krótkim rozżaleniu brwi i usta w prostej kresce wskazywały wyłącznie na troskę; tyle i aż tyle. Poddał się jednak prędkości zmiany tematu, kiwając pokornie głową. Niegdysiejszy uczeń i zawsze mistrz. Chyba chciał zapamiętać ten moment na dłużej.
— Rozumiem — mruknął pod nosem, choć jakby w transie; myśli biegły bowiem już własnymi drogami, poszukując momentu, od którego mógłby zacząć swój dzisiejszy wykład. — Ale zaraz, chwila, chwila, olbrzym? — nie wiedział, czy powinien raczej uznać to za żart na rozluźnienie atmosfery, dobroduszny podstęp, czy przyjąć tę wiadomość jako szczerą prawdę. Zmarszczył więc najpierw brwi w zamyśleniu, później uniósł je w górę zdziwiony, a ostatecznie westhchnął tylko boleśnie, pozwalając sobie na przyjrzenie się starszemu meżczyźnie.
Nie wygląda najgorzej... Marne to pocieszenie.
Po krótkim czasie ciszy przerywanej od czasu do czasu zamyślonym mruknięciem rozpoczął jednak wykład.
— Zatem wie pewnie wujek, z czego mniej—więcej składa się ciało człowieka. Dla uproszczenia powiedzmy, że są skóra, kości, mięśnie, narządy, układ dokrewny i układ nerwowy. Co do zasady za ból odpowiada ten ostatni, układ nerwowy. Bodziec bólowy, jakikolwiek by on nie był, ale najczęściej wymieniamy magiczny, mechaniczny, termiczny i chemiczny, uaktywnia receptory bólowe, one są na krańcu receptorów nerwowych. Tutaj mam ilustrację, wujek poczeka chwilę — uśmiechnął się przepraszająco, bowiem wszedł chyba w temat z wysokiego "c" i trochę rzeczy mogło być niejasnych. Wreszcie udało mu się odnaleźć w głębi swej torby jedną, luźną kartkę, na której odręcznie utrwalony został schemat czterech typów neuronów czuciowych. Ułożył ją na blacie obok wysokiego stołka zajmowanego wcześniej przed Steviego i samemu nachylił się nad nim, wskazując na pozycję "a".
— Co do zasady istnieją dwa rodzaje tych przekaźników. Różnią się tym, że w pierwszym przypadku zakończenia są rozległe, trochę jak korzenia starego drzewa, przez co trudniej jest zlokalizować konkretne źródło bólu, można to zrobić jedynie w przybliżeniu. Inne są skumulowane na niewielkim obszarze, co z kolei pomaga na większą łatwość w odnalezieniu jego źródła. A znając podstawy budowy czarodzieja, możemy... Znaczy, mam nadzieję, że nie będzie miał wujek już takiej okazji, bo Trixie to by mnie chyba zabiła, jakby się dowiedziała, że wujka w bój szykuję, ale... — urwał na moment, poświęcając jeden pełny wdech i wydech — Do rzeczy. Gdy wiemy, gdzie uderzyć, by bolało mocniej i szerzej, możemy wypracować sobie silniejszą pozycję wobec bardziej doświadczonego w boju przeciwnika. Nie jest to wiele, ale w krytycznej sytuacji może uratować życie. Nasze albo naszych towarzyszy.
Bo to był właśnie sekret, dzięki któremu wątły Sprout mógł w ogóle rozmawiać jeszcze o bitkach, bójkach i przynosić te ryby, kapustę i masło. Gdyby polegał wyłącznie na podłej sile fizycznej, rezygnując z dobrodziejstw taktyki i sprawnego raczej mózgu... Musiałby być wybitnie głupi, aby uratowało go włącznie ślepe szczęście.


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]02.10.21 21:24
- Co przemyśli z Trixie? - od progu gromił jej pogodny głos, donośny, trochę zbyt nasączony entuzjazmem - ale nie sposób było zapatrywać się na to ze zdziwieniem, gdy na parapet pracowni krawieckiej spłynęło tego ranka wspaniałe zamówienie. Kreacja, prawdziwa, cudowna sukienka złożona z wielu warstw, z mnogości elementów tak wielkiej, że wszystkim zakręci się od niej w głowach! Na rumianej twarzy widniał uśmiech, który także rozszerzył się wyraźnie na widok ulubionego sąsiada. Nawet nie wiedziała, że planował dziś ich odwiedzić. Właściwie to zamierzała podpytać ojca, czy nie doskwierał mu przesady głód, bo równie dobrze mogłaby już zająć się obiadem, ale gdyby nie to, nie natknęłaby się na dodatkowe towarzystwo w jego małym królestwie. - Mam nadzieję, że nie knujecie niczego beze mnie. Pstryczek w nos dla zdrajców niezapraszających mnie do wspólnej komitywy. To jak, Castor? Chcesz mi coś powiedzieć? - wyszczerzyła do niego zęby, gdy bezpardonowo capnęła Sprouta w swoje objęcia, a by zmierzwić mu włosy musiała aż wspiąć się na palce. Kiedy tak wyrósł? Lata temu łatwiej było dosięgnąć czubka jego głowy i rozbić tam dorodnego pomidora, dzisiaj jednak przypominał wysokością astronomiczną wieżę z Hogwartu, na jaką należało się wdrapywać przynajmniej kilka minut po zakręcających w koło schodach. - Co robicie? - zwróciła się tym razem zarówno do jednego, jak i drugiego, chociaż w spojrzeniu sięgającym ojca nie było ciepła tak mocnego jak zazwyczaj. Nie. Od czasu ich ostatniej rozmowy, tej jedynej prawdziwej, poważnej, w domowym zaciszu kuchni... Coś się zmieniło. Trixie musiała przetrawić wszystkie usłyszane wówczas słowa. Oswoić się ze świadomością tkwienia w błogim kłamstwie przez dwie dekady. Czy miała mu to za złe? Nie umiała ocenić tego jednoznacznie, z pewnością zdarzało jej się Steviego czasem unikać, częściej zaszywała się w sypialni lub swojej pracowni, spędzając czas na pracy, na pogłębianiu transmutacyjnej wiedzy z opasłych podręczników... Poukładanie tego w głowie musiało chwilę potrwać. - O! Wezmę to - zdecydowała na widok przyniesionego przez Castora jedzenia, które bez pytania o pozwolenie porwała w swoje ręce. - I nie przeszkadzam, pracujcie pilnie - dodała, radośniejsza niż zwykle jedynie za sprawą otrzymanego zlecenia, a potem czmychnęła z warsztatu Steviego, zostawiwszy obu dżentelmenów samych, zanim jeszcze temat zszedł na spotkanie z olbrzymem.

zt salute


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]12.10.21 13:56
Przyjęcie tak ogromnej porcji jedzenia było zbędne w przypadku Beckettów. Radzili sobie jakoś. Faktem było, że zamówienia, które wykonywał wcześniej, często już nie spływały. Mugolskie nazwisko w czasie takim jak ten nie stanowiło gwaranta bezpieczeństwa. Przeciwnie wręcz. Dlatego pracował głównie dla Zakonu i głównie za darmo. Szczęście, jak sojusznicy znaleźli pyły, albo dostali je na czarnym rynku, bo nie sądził, że legalne kupno w przypadku wielu z tych osób wchodziło w grę. Takie czasy, że każdy powinien mieć przy sobie przynajmniej jeden. Na wszelki wypadek...
Oczywiście do pracowni wparowała nagle jego córka. Trixie niegdyś nie zaglądała tu w ogóle, królestwo Steviego stanowiło jego ostoje, poza tym świstokliki czasem wybuchały, a za nic w świecie nie chciał narażać dziecka na szwank na zdrowiu. Im jednak była starsza, tym trudniej było ją powstrzymać przed zaglądaniem tu. Tak samo zresztą i tym razem, znalazła się nagle zwabiona widokiem Castora zmierzającym przez zaśnieżoną ścieżkę, lecz omijającego jej kącik krawiecki. Nie zdążył więc odpowiedzieć na słowa młodego chłopaka. Jej wzrok się zmienił ostatnimi dni, był zimniejszy, inny. Nie tak błogi i wpatrzony, a zdystansowany. Ale poznała prawdę... - Studiujemy - odpowiedział krótko, uśmiechając się nieco blado do córki, ale z całą swoją miłością do własnego dziecka. Unikała go, ale i on nie podążał za jej śladami, próbując udobruchać. Głównie więc milczeli, jeszcze dalsi od siebie. Wtem Trixie porwała jedzenie, którego nie chciał przyjąć, niemal wyskakując z Warsztatu.
- Ach ta moja córka - roześmiał się cicho. - Prawdziwy wulkan energii... Dziękujemy Castorze... - chociaż szczerzył zęby, tak w jego sercu rósł ból i gorycz po tym wszystkim, co jej zrobił, jak okłamał i zataił jej przeszłość. Skoro Trixie już zabrała jedzenie, to musiał mu podziękować. Powinni jednak wracać do pracy, nie chciał przecież marnować czasu młodzieńca.
- Olbrzym, tak... W Gloucestershire, to niedaleko stąd. Ale nie martw się, granice są silne - mówił o tym stosunkowo lekko, chociaż jedynie dlatego, że we własnym domu czuł się bezpiecznie. Mnogość pułapek, jakie tu założył, powinny wystarczyć i na olbrzyma, i na szmalcownika, i na ministerialne służby, i na Sallowa, jeśli ten jakimś cudem odnalazłby jego adres.
Przysłuchiwał się chłopakowi uważnie, a chociaż słownictwo dotyczyło stricte anatomii, tak umysł naukowca nie miał problemu z przyswajaniem informacji i skupieniem. Całe życie poświęcił na naukę, więc potrafił zrozumieć trudne zagadnienia, nawet jeśli nie z jego dziedziny. - To wygląda jak wiązania cząstek magii przy zabezpieczeniach - zadziwił się i nieco uśmiechnął. Świat był cudowny, a natura po raz kolejny to udowodniała. - To działa podobnie, prawda? Receptory bólu reagują z bodźcem, tak jak zabezpieczenie magiczne z intruzem - powiedział korzystając z takiego uproszczenia, aby szybciej i lepiej zrozumieć temat. Wydawało się to logicznym, ale wolał się upewnić u Castora. Rycina, którą wyciągnął, była niezwykle pomocna, pozwalając wyobrazić sobie ludzkie ciało jako zwykły teren, tak samo podatny na uszkodzenia i magię jak ogród albo dom.
- Trixie się nie przejmuj - machnął ręką, chociaż zdecydowanie on sam powinien się przejmować. - To mądra dziewczyna, wie jak wygląda wojna - i niestety musiała pogodzić się z tym, że jej ojciec jest częścią tego konfliktu. Sama wspierała Zakon swoimi umiejętnościami i nie brak jej było zaangażowania. Słuchał jednak chłopaka dalej, próbując zapamiętać każde słowo. - Jak to rozróżnię? Wiem kiedy boli mnie głowa, a kiedy noga. Wiem kiedy się oparzyłem, a kiedy dostałem pięścią, ale jak reagować? - dopytał, bo to stanowiło największy sekret.


Am I going crazy? Would I even know? Am I right back where I started forty years ago?
Wanna guess the ending? If it ever does... I swear to God that all I've ever wanted was
A little bit of everything, all of the time, a bit of everything, all of the time
Apathy's a tragedy, and boredom is a crime. I'm finished playing, and I'm staying inside.
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett
Re: Pracownia numerologiczna [odnośnik]13.10.21 15:09
Pojawienie się Trixie ukróciło wszelkie dylematy moralne związane z przyjęciem jedzenia. Czasami oglądanie tak wujka, jak i jego córki w trakcie jakiejkolwiek sprzeczki było bardzo ciekawym zajęciem. Tak podobni do siebie, a jednak oddzieleni czymś niewidzialnym, Castor nie wiedział, co to było i chyba nie do końca pragnął poznać akurat tę tajemnicę wszechświata. Bywały rzeczy, które należało zbyć milczeniem, a wchodzenie zbyt głęboko w relacje rodzinne nie należało do najrozsądniejszych posunięć.
Odwrócił się jednak na pięcie, słysząc za plecami głos przyjaciółki. Obdarzył ją szerokim uśmiechem, pozwolił porwać się w ramiona i zmierzwić włosy.
— Jesteśmy grzeczni jak nigdy, Trix, nie musisz się martwić — powiedział, ledwo powstrzymując się od wybuchu śmiechu, ale udało mu się posłać wujkowi jedno porozumiewawcze spojrzenie tuż nad głową panny Beckett, zanim sam ją przytulił i pobujał nieco w swoich ramionach. — Studiujemy, to już jak zawsze — dodał jeszcze miękko, powoli wypuszczając wulkan energii z objęć. Ucieszył się, gdy panna Beckett chwyciła postawioną przez niego torbę, czując w tamtym momencie przepływ słodkiej satysfakcji, jednakże z grzeczności postanowił jej nie okazywać. Skinął tylko głową na podziękowanie; temat należało urwać, przejść nad nim do porządku dziennego, a najlepiej nigdy już nie wspominać. Przynajmniej teraz miał nauczkę do kogo zgłaszać się z potencjalnymi dostawami w przyszłości. Stevie Beckett miał swoje nawyki, których prawdopodobnie nigdy się nie oduczy, a Castor Sprout szanował starszych jak tylko mógł.
— Zajrzę do ciebie, jak skończymy, obiecuję! — zakrzyknął jeszcze, nim drzwi za krawcową zamknęły się na dobre. Nie byłby sobą — albo inaczej — byłby tragicznym durniem, gdyby tego nie zrobił.
Powrócił do skupienia prędko, lecz słysząc nazwę pewnego konkretnego hrabstwa pod władaniem rodu Parkinson, nie mógł powstrzymać się od dreszczu. Miał nadzieję, że ta dość barwna reakcja zostanie przypisana słusznemu przecież przerażeniu, że tak blisko Somerset i Doliny Godryka czają się olbrzymy gotowe sponiewierać nawet takie złote postacie jak pan Beckett właśnie.
— Okropne miejsce, te Gloucestershire... — szepnął wreszcie, starając się opuścić nieco ramiona na wieść o silnych granicach. Z jednej strony wspaniale, bezpieczeństwo granic stanowiło dość istotny element każdego obronnego planu, z drugiej strony pomyśleć, że w Gloucestershire spotkać można nie tylko wilkołaki i ich przypadkowych prawie—pogromców, a także olbrzymy, była jakaś... nieprzyjemna.
Myśli, Castor. Zmieniamy tor.
Nie miał wątpliwości, że Stevie pojmie wszystko, co chciał mu do tej pory przekazać dość prędko. Gdyby przyszło mu uczyć kogokolwiek innego, pewnie napracowałby się bardziej przy uproszczeniu słownictwa oraz przekazu, tutaj jednak nie musiał. Szeroki uśmiech rozciął jego wargi prędko, gdy padło słuszne porównanie receptorów bólowych do wiązań cząstek magii.
— Dokładnie tak! — aż klasnął zadowolony w dłonie, otwierając szerzej oczy. Właściwie to był nawet wdzięczny za takie porównanie; może przy kolejnej próbie nałożenia tego czy owego zabezpieczenia sam powinien odnieść się do wiązań cząstek w ten właśnie sposób? Przyrównać je do czegoś, co już znał? Możliwe, że taki zabieg pomógłby mu w lepszym wykonywaniu obowiązków!
— Ale akurat Trixie to powinienem się bardzo przejmować... — szepnął zmieszany, bowiem dobrze wiedział, że gdyby coś stało się jej ojcu, a Trixie odnalazłaby przynajmniej jedną nitkę mogącą łączyć Castora z potencjalnym niebezpieczeństwem nawet pośrednio i w sposób skrajnie skomplikowany, byłby porwany w samo burzowe epicentrum, nim zdążyłby się porządnie rozbudzić.
Na kolejne pytanie wujka zamyślił się na kilka chwil. Znów potarł brodę w zamyśleniu, a językiem przesunął po dolnej partii zębów.
— Co do zasady na ból nie da się zareagować inaczej niż to, jak nakazuje nam ciało — w tonie jego głosu pobrzękiwała prośba o wyrozumiałość; taka odpowiedź mogła i pewnie nieusatysfakcjonowała człowieka nastawionego przede wszystkim na rozwiązywanie problemów. — Każdy impuls wytwarza odruch. Panowanie nad odruchami jest rzeczą niezwykle trudną, a i tak nie da się opanować wszystkich. Taka już niestety ludzka natura, a l e...
Uniósł prawą dłoń ku górze, pozwalając sobie na uśmiech, który wśród entuzjastów nauki wywoływał oczywiste uczucie zbliżania się do pointy, zaś u przeciętnego człowieka z całą pewnością sprawiał wrażenie szalonego.
— Przez zrozumienie mechanizmu bólu możemy zminimalizować szanse na jego wystąpienie. A przynajmniej na jego największą moc. Wiedząc, gdzie znajdują się odpowiednie receptory oraz jakie odruchy wywołuje ich uruchomienie, możemy w prostszy sposób doprowadzić przeciwnika do parteru. Albo czegokolwiek, co tam sobie wujek umyśli. A przy tym występujemy jeszcze jeden krok do przodu, bowiem możemy tak rozplanować nasze uniki, by zminimalizować nasze obrażenia — znów ruszył Castor w obchód po pracowni, by ostatecznie znaleźć się przy swej torbie. Po chwili gmerania i grzebania przy akompaniamencie wciąż uderzającej w podłogę sprzączki wyciągnął z niej kolejną pomoc naukową, tym razem był to kolejny rysunek, tym razem już wyraźnie zakupiony przez niego i sporządzony przez kogoś o zdecydowanie lepszych zdolnościach manualnych. Trzymając go w dłoniach, Castor przyjrzał mu się przez chwilę, później przeniósł wzrok na wujka i jeszcze raz skupił się na rysunku.
— Mam nadzieję, że nie jest wujek z tych obrzydliwych — zaczął ostrożnie, po czym raz jeszcze znalazł się przy blacie, kładąc na nim kolejną pomoc naukową. — To nie jest najlepszy rysunek do wskazywania "bolesnych punktów", ale póki co powinien wystarczyć — postarał się uśmiechnąć pokrzepiająco, ba, nawet włożył trochę energii w to, by ton głosu podwyższyć, nadając mu również odrobiny wesołości. — Na pierwszy ogień niech pójdzie nos — ręka mu drgnęła, by wskazać na nos nieboszczyka (rysunek był starej daty, z pewnością sporządzony poglądowo na nieboszczku, prawdopodobnie zmarłym nawet przed urodzeniem wujka), lecz w odpowiedniej chwili zdołał się powstrzymać. — To nie jest związane per se z bólem, ale gdy dostaje się w nos, oczy zachodzą łzami, nawet jeżeli nie boli zbyt mocno. Dzieje się tak dlatego, że jama nosowa połączona jest z kanalikami łzowymi. I tak nadmiar łez w kanalikach przy płakaniu prowadzi do zatkanego nosa. Dla nas jednak istotne jest to, że w momencie uderzenia w delikatną strukturę nosa, impuls bólowy każe zamknąć kanaliki łzowe, które są odpowiedzialne za odpowiednią wilgotność ścianek nosa. Nagłe zamknięcie powoduje konieczność wydostania się płynu na zewnątrz, powodując przynajmniej chwilowe obniżenie jakości widzenia oraz celności. Nie mówię, żeby rzucać uroki, celując prosto w nos, ale... Nie jest to też takie głupie, gdy się o tym pomyśli.


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Pracownia numerologiczna
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach