Wydarzenia


Ekipa forum
Grota Poole'a
AutorWiadomość
Grota Poole'a [odnośnik]11.09.21 11:24
First topic message reminder :

Grota Poole'a

Biorąca swą nazwę od wyjętego spod prawa czarodzieja Charlisa Poole'a jaskinia krasowa liczy sobie ponad dwa miliony lat. Choć badania przeprowadzone przez historyków magii w połowie XIX wieku wskazały, że zamieszkiwana była już od ery brązu, to właśnie Poole stał się jej najpopularniejszym lokatorem, gromadząc w środku łupy z napaści na bogatych kupców. Do niedawna aż 310 metrów jaskini było otwartych dla zwiedzających za drobną opłatą, lecz od maja 1957 roku miejsce to pozostaje niedostępne dla turystów. Oficjalna wersja głosi o konieczności zwolnienia większości przewodników ze względu na próby wyłudzenia dodatkowych pieniędzy od nieświadomych zwiedzających poprzez udawanie anomalii w działaniu czarów oświetlających drogę, lecz znajdą się tacy, którzy wspomnieć potrafią o duchu starego Poole'a, który podobno znudził się udostępnianiem swego domu do oglądania.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Grota Poole'a - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Grota Poole'a [odnośnik]09.10.22 9:58
Nie rozumie niechęci Moore’a względem siebie. Bywa wobec niego oschły i zdystansowany, często naciska nań mocniej, niż na innych chłopaków w oddziale. Skąd to wszystko, ostrzejszy wzrok i wyraz dezaprobaty? Ian nie rozumie i wścieka się, gdy dostaje burę za byle co. Odnosi nawet wrażenie, że Billy zwyczajnie go nie lubi i nie ufa; nie chce, by dostał jakąkolwiek odpowiedzialność, nie pozwala się wybić ani wykazać. Tym większe zdziwienie maluje się na jego twarzy, kiedy ten przytakuje, godząc się na naprędce wymyślony plan, nie zgłaszając sprzeciwu. Pięć minut zdaje się być niewiele, jak na rekonesans groty i sprawdzenie jej zabezpieczeń. Jak na ściganie się z olbrzymami po lesie - wiele. Jak daleko uda mu się je odciągnąć od centrum wydarzeń, czy nie stracą nim szybko zainteresowania? Musi zrobić wszystko, by tak nie było. Przyjmuje zegarek z pewnym zdezorientowaniem, zapina go na własnym nadgarstku i kiwa potakująco głową.
- Ma się rozumieć, Billy - uśmiecha się szeroko, jakby radość przyklejoną miał do twarzy na stałe. Głęboko skrywa ściskające żołądek zdenerwowanie - czy nie tego się od niego wymaga? Entuzjazmu, gotowości do poświęceń, wielkiej odwagi? Chce zasłużyć na nazwisko Smith, na skojarzenie z poległym w boju bratem, który do ostatniego momentu pozostaje wierny własnym ideałom. Nasuwa z powrotem gogle na twarz, ciemne, niesforne kosmyki podwijają się pod skórzanym paskiem i po raz ostatni rzuca porozumiewawcze spojrzenie czarodziejom. Rusza przez zarośla, mocniej zaciskając palce na trzonku miotły.
- Hej! - woła, starając zwrócić uwagę strażników. Olbrzymy zastygają w miejscu, zdziwione dochodzącym z nieokreślonego dlań kierunku. Rozglądają się zdezorientowane po koronach drzew. Idioci…, przemyka w Ianowej myśli i kręci głową z niedowierzaniem, dochodząc do wniosku, że określenie olbrzymów mało inteligentnymi nie było wcale przesadzone. Wsiada na miotłę i wzlatuje na wysokość ich wzroku, machając ręką. - Tu jestem! - mówi do nich, jednocześnie nie za głośno, by nie zaalarmować nikogo, kto byłby w grocie. Ciężkie spojrzenie dwóch par oczu przesuwa się w jego stronę; obie mordy wykrzywiają się w grymasie, jaki jeży włos na karku młodzieńca. Wielka łapa pędzi już za natrętną muchą, Ian prostym manewrem unika zderzenia, co wywołuje na jego twarzy triumfalny uśmiech. - Tędy, głupole - śmieje się i przemyka pierw wolno między pierwszymi drzewami, zmuszając strażników do ruszenia w jego kierunku. Rozlega się tupot potężnych nóg, zbierają się z miejsca i biegną za chłopakiem, z łatwością odgarniając stojące im na drodze drzewa. Smith ogląda się przelotnie za siebie. No dobra, zaczynamy zabawę!
Ian Smith
Ian Smith
Zawód : stolarz, lotnik w oddziale łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
and the only solution
is to stand and fight
OPCM : 10 +2
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11168-ian-smith#343705 https://www.morsmordre.net/t11207-oisin#344724 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f422-irlandia-cork-maryborough-woods https://www.morsmordre.net/t11208-skrytka-bankowa-nr-2441#344725 https://www.morsmordre.net/t11209-ian-smith#344726
Re: Grota Poole'a [odnośnik]12.10.22 19:53
Nie zaatakują dzisiaj – odpowiedział na słowa Garry’ego, na moment kierując spojrzenie w jego stronę. Nie był pewien, który dzień grupa uderzeniowa wybrała na atak, prawdopodobnie – zgodnie z przypuszczeniami przyjaciela – niezbyt odległy, ale nie chciał pozostawiać niczego przypadkowi. – Będą p-p-potrzebowali czasu na przeanalizowanie informacji i stworzenie planu, zwłaszcza, że raczej nikt z nas nie zakładał obecności olbrzymów. Nie m-m-możemy dopuścić, żeby szmalcownicy mieli możliwość p-po-poświęcenia tych godzin na przygotowanie zasadzki – wyjaśnił swój punkt widzenia. Zakon Feniksa miał walczyć na terenie opanowanym i od miesięcy zajmowanym przez wroga, członkowie bandy znali go znacznie lepiej; William podejrzewał, że byli w stanie bez problemu wykorzystać tę przewagę, zwłaszcza jeśli spodziewaliby się ataku. Oni sami nie mogli wykonać na tyle szczegółowego rozeznania, żeby wyrównać szanse, zajęłoby im to długie tygodnie – musieli więc szukać punktu zaczepienia gdzieś indziej; element zaskoczenia wydawał mu się dobrym kierunkiem. Skinął głową Garfieldowi, gdy ten się z nim zgodził.
To p-p-prawda – przytaknął, co roli olbrzymów w pilnowaniu wejścia do groty nie miał żadnych wątpliwości; ich obecność gwarantowała, że nikt – a przynajmniej prawie nikt – świadomie nie zdecyduje się podejść bliżej – ale opuszczenie posterunku przez olbrzymy może zwrócić uwagę – dodał, choć nie był to jedyny powód, dla którego pilnował czasu. Każda minuta, którą spędzą na sprawdzaniu wejścia do kryjówki miała być również minutą walki Iana o przetrwanie. Nie wiedział o olbrzymach wiele, mając z nimi styczność głównie w trakcie (zakończonych fiaskiem) prób nakłonienia ich do wsparcia w wojennych działaniach Zakonu Feniksa – ale znał ich charakter na tyle, by zdawać sobie sprawę z tego, jak szybko traciły cierpliwość. – Rozejrzę się – zgodził się z propozycją podziału zadań przedstawioną przez Garfielda, żeby zaraz potem odwrócić się w stronę Iana. Uważaj na siebie zamarło mu na ustach, wybrzmiało jednak niemal jednocześnie, wypowiedziane głosem przyjaciela; on sam skinął głową milcząco, czując, jak napięcie wspina się wzdłuż jego kręgosłupa – gdy śledził poczynania najmłodszego z ich trójki. Widok olbrzymów podnoszących wielkie, niekształtne głowy sprawił, że serce podeszło mu prawie do gardła, a gdy rzuciły się w pogoń za lotnikiem – musiał powstrzymać się przed pomknięciem za nim.
Dobra – teraz ostrożnie – mruknął, wychodząc zza osłony dawanej im przez drzewa, ale starając się wciąż trzymać rzucanego przez korony cienia. Uniósł różdżkę. – Homenum revelio – mruknął, gdy tylko zbliżyli się do miejsca, z którego widać już było grotę – czerniejący otwór w skale wydawał mu się pusty, mogła to być jednak wyłącznie iluzja – mająca na celu zniechęcenie ewentualnych intruzów. Stąpając ostrożnie, rozejrzał się uważnie dookoła, szukając jakichkolwiek plam światła, które oznaczałyby obecność w pobliżu innych ludzi, może innych stworzeń; skoro przejścia strzegły olbrzymy, nie było wykluczone, że coś jeszcze kryło się głębiej.
Kiedy dotarli do miejsca, w którym wcześniej stali gigantyczni strażnicy – wydeptanego tak bardzo, że próżno było szukać choćby skrawka rosnącej wszędzie indziej trawy – zatrzymał się, czekając, aż Garry sprawdzi, czy teren był czysty. Nie chciał ryzykować przypadkowego aktywowania pułapki, te alarmujące o pojawieniu się w okolicy intruzów były proste do nałożenia i stosunkowo powszechne – należało się spodziewać, że ta – lub podobna – znajdowała się gdzieś w pobliżu. – Veritas claro – spróbował w międzyczasie; chciał przyjrzeć się słabym punktom tworzącej wejście konstrukcji, sprawdzić, czy możliwym było wkroczenie do kryjówki w inny sposób – najpierw musiał się jednak upewnić, czy to, na co patrzył, odpowiadało rzeczywistości.




I wish that I could say
I am a light that never goes out
but I flicker
from time to time

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Grota Poole'a [odnośnik]12.10.22 19:53
The member 'William Moore' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 73, 54
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Grota Poole'a - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Grota Poole'a [odnośnik]01.11.22 12:08
Ucieczka przed tłuczkiem to nic, w porównaniu z gonitwą z olbrzymami. Są wprawdzie nieco wolniejsze, co ułatwia manewrowanie i przyspieszenie - z łatwością by im uciekł, mknąc między drzewami i zniknął im z pola widzenia. Tyle że nie o samą ucieczkę chodzi. W Grocie Poole’a jest teraz dwóch jego towarzyszy, od których odciąga uwagę strażników, nie może więc nazbyt przyspieszyć, dając upust chęci czmychnięcia, udowodnienia, że jest szybszy. Czy jest jakiś sprytny sposób, by wprowadzić te stworzenia w pole? Do głowy nie przychodzą mu żadne ciekawostki związane z olbrzymami - czy ich temat w ogóle poruszany był na szkolnych zajęciach inaczej, niż pobieżnie?
Potężne łapy sięgają w stronę lotnika, wystarczy przypadkowe muśnięcie witek czubkiem ogromnego palca, by Ian zachwiał się na moment tracąc kontrolę nad miotłą. Klnie mało szpetnie pod nosem, prędko wracając do ustalonego rytmu. Jeden manewr za drugim, slalom między drzewami. Donośny, odbijający się szybkim echem trzask z łatwością kruszonego drewna zmusza chłopaka, by obejrzał się przez ramię. Ledwie unika przemykającego obok konaru, który wyrwany z ogromną siłą wraz z korzeniami i ciśnięty z impetem łamie gałęzie okolicznych drzew. Ian czuje kolejną falę gorąca, jaka spływa nań gwałtownie, podbijając adrenalinę. Zaciska mocniej palce na drążku miotły i szybko wznosi się nad korony. Kilka cennych sekund upływa mu na zorientowaniu się w którym miejscu jest i czy nie odleciał za daleko od groty. Zerka na wręczony mu przez Billyego zegarek i wytrzeszcza mocno oczy, od razu zawracając.
- Cholera… - mruczy sam do siebie, bo najdłuższa wskazówka przekracza właśnie piątą kreskę, świadcząc o zaskakująco nieuchronnie upływającym czasie. Nie zastanawia się nad konsekwencjami, szczerze licząc na to, że to delikatne opóźnienie nie zmieni nazbyt ich naprędce ustalonego planu.
Ponad drzewami mknie szybko z powrotem, niemal na oślep, bo zieleń koron w każdym miejscu zdaje się wyglądać niemal identycznie. Rzadko kiedy ma problem z odnalezieniem się w terenie i przestrzeni, z łatwością wyłapuje cechy charakterystyczne i znaczące punkty, tyle że zwykle nie czuje na sobie takiej presji czasu i odpowiedzialności. Nie codziennie bierze udział w akcji zwiadowczej, od której zależeć ma powodzenie kolejnych działań Ministerstwa. Czy właśnie kładzie swoją pierwszą (i ostatnią?!) próbę? Spina się i pochyla nad drążkiem, by przyspieszając znacznie nadrobić upływające sekundy. Czerwień na twarzy ustępuje bladości, a czekoladowy brąz oczu nabiera ostrości skupienia. Gna do miejsca, w którym mają się spotkać z Moorem i Weasleyem, a jedyna myśl w głowie, to palące pytanie czy też wyrzucą go z oddziału za takie spóźnienie.
Ian Smith
Ian Smith
Zawód : stolarz, lotnik w oddziale łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
and the only solution
is to stand and fight
OPCM : 10 +2
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11168-ian-smith#343705 https://www.morsmordre.net/t11207-oisin#344724 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f422-irlandia-cork-maryborough-woods https://www.morsmordre.net/t11208-skrytka-bankowa-nr-2441#344725 https://www.morsmordre.net/t11209-ian-smith#344726
Re: Grota Poole'a [odnośnik]01.11.22 19:43
Delikatna, niewidzialna magia, która rozproszyła się po okolicy, w pierwszej chwili nie odsłoniła przed nim niczyjej obecności; jedyną lśniącą poświatą, która zwróciła jego uwagę, była ta otaczająca idącego obok Garfielda – ale kiedy zrobił kolejny krok w stronę groty, biel jaśniejąca tuż pod jego nogami sprawiła, że prawie podskoczył. Cofnął stopę, odruchowo, instynktownie, mimo że nieznajomi rzecz jasna nie mogli fizycznie się tam znajdować; serce załomotało w klatce piersiowej, palce mocniej zacisnęły się na różdżce – zanim dotarło do niego, że ludzie, których widział, musieli przemieszczać się pod ziemią, po niższych poziomach. Obrócił się dookoła własnej osi, starając się rozeznać w przestrzeni, nie był jednak w stanie na podstawie wielkości sylwetek jednoznacznie stwierdzić, jak głęboko sięgały ciągnące się od wejścia korytarze. Jedną kondygnację, dwie? W promieniu dwudziestu metrów naliczył siedem poświat, w rzeczywistości mogło być ich jednak więcej. – Siedem osób, p-p-pod ziemią. Za przejściem muszą być schody albo drabina – poinformował Garry’ego, odszukując go spojrzeniem i dostrzegając, że zabrał się za sprawdzanie pułapek. Uniósł różdżkę, żeby rzucić drugie zaklęcie, ale wypowiadane inkantacje zakłócił dobiegający z lasu trzask. Poderwał szybko głowę, na tyle, że coś nieprzyjemnie strzyknęło mu w szyi i rozejrzał się.
Drzewa po prawej stronie gięły się, pozwalając im – mniej więcej – na określenie kierunku, w którym przemieszczały się zwodzone przez Iana olbrzymy, ale to nie stamtąd dotarł do niego alarmujący hałas. Odwrócił się w drugą stronę, wbijając spojrzenie pomiędzy drzewa, nie dostrzegł jednak zupełnie niczego – las był nieruchomy, spokojny. – Garry? Sp-p-prawdzisz to? – zapytał przyjaciela, bezwiednie ściszając głos. Przełknął ślinę, samemu znów spoglądając w głąb jaskini. Nie miał pojęcia, ile minęło czasu, odkąd Ian zniknął mu z zasięgu wzroku, oddał mu zegarek – ale naglące, wspinające się wzdłuż kręgosłupa odczucie podpowiadało mu, że musiał się spieszyć. – Carpiene – wypowiedział szeptem, jednocześnie rozglądając się po wnętrzu groty. Nie była duża – wąski, zamknięty po obu stronach korytarz kończył się wstawionymi byle jak drzwiami, które wyglądały na tyle licho, że wystarczyłaby prosta dźwignia, by wyważyć je z zawiasów. Musiały być zabezpieczone inaczej, dlatego nie ośmielił się szarpnąć za klamkę. – Carpiene – powtórzył raz jeszcze, świadom, że pierwsza z prób nie przyniosła żadnego efektu. Z jakiegoś powodu magia nie chciała go słuchać – czy coś ją zaburzało? Uniósł wzrok wyżej, na chropowate ściany, dopiero teraz dostrzegając lekkie, ledwie zauważalne drganie powietrza – i orientując się samym pojawieniem się tutaj musiał naruszyć przynajmniej jedną warstwę zabezpieczeń.
Psidwacza mać – zaklął pod nosem, robiąc kilka szybkich kroków w tył; niemal w tym samym momencie usłyszał ruch, pod sobą, przed sobą; przyspieszony tupot stóp, co najmniej dwóch par – ktoś z całą pewnością zbliżał się do przejścia. – Wycofujemy się – zadecydował w mgnieniu oka, próbując odszukać wzrokiem Garfielda. Nie widział go, ale wiedział, że nie mógł oddalić się na tyle, żeby znaleźć się poza zasięgiem słuchu. – Salvio hexia – wypowiedział, kreśląc szybko łamaną linię, obejmującą wejście do groty. Wiedział, że bariera stanie się bezużyteczna w sekundzie, w której szmalcownicy ją przekroczą, ale miał nadzieję, że wtedy wszyscy troje będą znajdować się już ponad drzewami.
Gdzie był Ian?
W biegu dosiadł miotły, odbijając się mocno od ziemi; grunt uciekł mu spod stóp, ale wznosił się szybko – omijając zdradliwe gałęzie, zmierzając w kierunku, w którym mieli spotkać się ze Smithem. Rozejrzał się, przez pełną sekundę ogarnięty przerażeniem – dopóki ruch gdzieś na krawędzi jego pola widzenia nie przyciągnął jego wzroku. Fala ulgi zalała jego wnętrzności, powstrzymał się jednak przed spokojnym oddechem, nie rozluźniając jeszcze spiętych mięśni. – Tam. Mamy ogon – rzucił krótko zamiast powitania, nie mieli czasu – wskazując na prawo i od razu tam odbijając, z opóźnieniem orientując się, że olbrzymy wciąż podążały za lotnikiem.
Gdy jego uwagę zwrócił głośny trzask łamanych gałęzi, było już za późno.

| 1 - olbrzym rzuca głazem w Iana, ST uniku 80;
2 - olbrzym rzuca głazem we mnie, ST uniku 80;
3 - głaz leci pomiędzy nas, ST uniku 70;

za każdym razem doliczamy podwojoną zwinność




I wish that I could say
I am a light that never goes out
but I flicker
from time to time

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Grota Poole'a [odnośnik]01.11.22 19:43
The member 'William Moore' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Grota Poole'a - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Grota Poole'a [odnośnik]07.11.22 15:26
Chwile niepewności odchodzą w niepamięć, kiedy tętent ciężkich stóp zostawia za sobą, stając się już głuchym na dochodzące z tyłu kroki. Mija kolejne korony błyszczących świeżą zielenią drzew, napawając się radością oraz dumą z dobrze wypełnionego zadania. Czy to moment, w którym może zacząć się oficjalnie nazywać lotnikiem oddziału łączności? Do tej pory nie ma w tym pewności, czując że brak uczestnictwa w akcjach świadczy o ułomności, jakiej nie potrafi w sobie odnaleźć. Jest przecież najlepszym z nich wszystkich, świetnie radzi sobie z kolejnymi komendami, bez zająknięcia wypełniając rozkazy podczas ćwiczeń. Ma najlepsze referencje, każdego dnia przemierza długie mile z Cork na południe Anglii, doświadczenia ma więc więcej od pozostałych ze swojego oddziału. Czym więc jest od nich gorszy? Dziś z entuzjazmem podejmuje się działania, wierząc że to wreszcie los się do niego uśmiecha, dając Smithowi niepowtarzalną okazję, aby się wykazać. I nie zamierza jej przepuścić.
Oddech ulgi wydostaje się z płuc chłopaka, kiedy na widok Moore’a jego usta wyginają się w uśmiechu zadowolenia. Czyli to triumf! Nie pyta o Garfielda, spodziewając się, że Weasley obiera drugą drogę, wedle ustalonego przez tych dwóch planu. Nie dopuszcza do siebie myśli, że mogło mu się stać coś złego. Radość z pomyślnie wykonanego zadania przychodzi przedwcześnie, ale wciąż jeszcze nie wie jak wiele pozostało do pełnego sukcesu.
- Olbrzymy wywiedzione w pole! To znaczy w las! - melduje z radością, nie odpuszczając sobie żartu, tylko połowicznie słuchając polecenia dowódcy, bo zawraca miotłę, by ruszyć za nim we wskazanym kierunku. Gdyby go słuchał, pewnie od razu zapobiegłby nieszczęśliwym następstwom, refleksja przychodzi kilka sekund później…
Co? Tędy?! Nie! Lawina myśli zarzuca Iana, ale nie ma okazji, by podjąć z Billym polemikę na temat wybranego kierunku.
- Tam są…! - rzuca w kierunku Moore'a i urywa w połowie, nie kończąc zdania, kiedy powietrze gwałtownie przecina świst nienaturalnego powiewu wiatru. Włos ponownie jeży mu się na karku, bo nim odlatują kawałek od Groty Poole’a, rozpoznaje dochodzący z bliskiej odległości dobrze już znany sobie dźwięk.
Tym razem nie chce się już oglądać przez ramię (swoją drogą, czy nie przyda się przyczepione do miotły lusterko?), nauczony doświadczeniem, że jeśli tylko kontynuować będzie nadal swój lot jednym torem, olbrzym bez najdrobniejszego problemu trafi czy to łapą, czy ciśniętym w przestrzeń głazem. Uchyla się i skręca, chcąc chwiejnością zmylić zwiedzionych już wcześniej przeciwników, kiedy okazuje się, że olbrzymom także zdarza się wyciągnąć wnioski. Rzucony wysoko głaz z łatwością tnie gałęzie, prędko torując sobie drogę w kierunku nachodzących grotę natrętów. Szalejące w młodzieńczej piersi serce łomocze głośno, odbijając się w uszach, tamując wszelkie inne dochodzące z zewnątrz dźwięki, także i trzask łamanych witek miotły. Ciemne oczy powiększają się gwałtownie do niebotycznych rozmiarów, kiedy wytrzeszcza je w zaskoczeniu, a paniczny głos grzęźnie w gardle. Smith kurczowo trzyma się trzonka, próbując zapanować nad miotłą, uciec przed podmuchem powietrza i niewyobrażalnym pędem kamienia. Bezskutecznie…

| nieudany rzut na unik i od razu k3 na ciąg dalszy:
k1 - spadam z miotły i lecę na ziemię
k2 - ląduję na drzewie i zawieszam się między gałęziami
k3 - dostając głazem tracę kontrolę nad lotem i wpadam na Williama
Ian Smith
Ian Smith
Zawód : stolarz, lotnik w oddziale łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
and the only solution
is to stand and fight
OPCM : 10 +2
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11168-ian-smith#343705 https://www.morsmordre.net/t11207-oisin#344724 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f422-irlandia-cork-maryborough-woods https://www.morsmordre.net/t11208-skrytka-bankowa-nr-2441#344725 https://www.morsmordre.net/t11209-ian-smith#344726
Re: Grota Poole'a [odnośnik]07.11.22 15:26
The member 'Ian Smith' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Grota Poole'a - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Grota Poole'a [odnośnik]24.11.22 21:10
Kiedy prowadził pierwsze zajęcia dla świeżo upieczonych rekrutów na lotników, opowiadał im, że w terenie wszystko może zmienić się w ułamku sekundy. W jednej chwili okolica mogła wydawać się nieruchoma, a las uśpiony w popołudniowej drzemce, w następnej – pomiędzy pniami zaczynały świszczeć zaklęcia, a mijane w pełnym pędzie drzewa zamieniały się w jednolitą smugę zieleni i brązu, z plamami błękitu prześwitującymi gdzieś ponad głową. Miał wrażenie, że właśnie tego doświadczyli teraz – tyle że zamiast zaklęć, powietrze przecięła szara masa ciężkiego głazu, a zamiast świstu jego uszy wypełniły się przerażającym trzaskiem grubych konarów, nie pozostawiającym wątpliwości co do siły, z jaką ciśnięty został pocisk. Nie wiedział: co właściwie się stało, który z nich zawinił, czy zawinił ktokolwiek; czy pierwszy błąd popełnił on, podejmując decyzję o wysłaniu Iana z zadaniem odwrócenia uwagi nieprzewidywalnych istot, czy to Ian zareagował za późno; być może wszystko było wypadkową błędnej oceny sytuacji, jednak w tamtej sekundzie – gdy kątem oka dostrzegł skalną bryłę, nie miało to żadnego znaczenia. Jedynym, o czym potrafił myśleć, była mrożąca krew w żyłach realizacja, że Smith nie miał szans przed nią uciec – nad sobą miał splecione ciasno korony drzew, po bokach ograniczały go grube pnie; mógł zapikować w dół, ale wtedy byłby zmuszony do szybkiego wyhamowania albo władowania się w ziemię. Serce zamarło mu na dwa urwane oddechy, wyciągnął różdżkę, arresto momentum zatańczyło mu na wargach, mimo że wiedział, zdawał sobie sprawę, że nie zdąży tego wymówić.
I rzeczywiście – nie zdążył. A potem – choć wydawało się to niemożliwe – wszystko potoczyło się jeszcze szybciej.
Głaz uderzył w tylną część miotły Smitha, szczęśliwie – nie robiąc z niego mokrej papki, nieszczęśliwie – spychając go na bok, wytrącając zarówno miotłę i lotnika z równowagi. Kiedy to się stało, William przez cały czas leciał za nim – mając nadzieję w razie potrzeby złapać go, nim doleciałby do ziemi; nie przewidział jednak scenariusza, który rozegrał się przed jego oczami, źrenice rozszerzyły mu się gwałtownie, gdy zrozumiał, co się stało – odbił w bok, chcąc uniknąć zderzenia, ale za późno, znów za późno, i… – Szlag! – zaklął, zaciskając mocniej palce na miotle, instynktownie starając się przynajmniej trochę wytłumić uderzenie, ale bezskutecznie, rączka uciekła mu na bok, pole widzenia zamazało się, zawirowało.
Zaczęli się obracać.
To była kolejna rzecz, przed którą przestrzegał lotników. Wirowanie wokół pionowej osi było najgorszym możliwym rodzajem ruchu, w jaki można było wprawić miotłę. Obracając się w ten sposób, traciło się kontrolę niemal całkowicie – i niezwykle trudne było jej odzyskanie, bo hamowanie nic nie dawało. Na otwartym terenie można było spróbować wykorzystać odległość i opór powietrza, w lesie każdy niewłaściwy manewr oznaczał uderzenie głową w twardą gałąź, a im dłużej się obracali, tym ryzyko rosło – dlatego William, czując, jak żołądek zaczyna podchodzić mu do gardła, zdecydował się na jedyną rzecz, która w jego ocenie dawała im szanse na przeżycie – przesuwając ciężar ciała, popchnął ich w stronę zarośli.
Upadek był bolesny, chaotyczny i długi; nim wreszcie uderzył barkiem o ziemię, wcześniej przeturlawszy się kilka razy, złamał przynajmniej trzy gałęzie – i miał nadzieję, że tylko to. Dźwigając się z ziemi, nie potrafił jeszcze ocenić własnego stanu, adrenalina trzymała ból na wodzy, poza tym – w pierwszej kolejności musiał odnaleźć Smitha. Rozdzielili się podczas spadania, ale nieznacznie, dostrzegł jego sylwetkę zaplątaną w niskie krzaki dwa metry dalej; nie zważając już na hałas, jaki robił, przedarł się przez cienkie gałązki, żeby dopaść do Iana i złapać go za materiał kurtki na plecach. – Smith! Żyjesz? – rzucił z duszą na ramieniu, ale widział już, że tak; to, w jakim był stanie, było inną historią. – Musimy się st-t-tąd zabierać. – Nie wiedział, jak daleko byli szmalcownicy – podejrzewał, że piechotą nie mieli dogonić ich tak szybko – ale bardziej martwiły go plączące się po lesie olbrzymy. – Dasz radę wsiąść na miotłę? – zapytał, jednocześnie się rozglądając. Gdzie była jego miotła? Spojrzał w dół, w dłoni – na szczęście – wciąż miał różdżkę. – Do mnie! – krzyknął, wyciągając dłoń przed siebie. No dalej, miotła otrzymana od Hannah nie zawiodła go przez tyle miesięcy – nie mogła zrobić tego teraz.

| co sobie zrobiłem?
1 - złamałem nadgarstek;
2 - uderzyłem się w głowę i zaraz zacznę widzieć podwójnie;
3 - za chwilę się zorientuję, że puchnie mi kostka i nie mogę stanąć na lewą stopę




I wish that I could say
I am a light that never goes out
but I flicker
from time to time

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Grota Poole'a [odnośnik]24.11.22 21:10
The member 'William Moore' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Grota Poole'a - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Grota Poole'a [odnośnik]28.11.22 10:07
Czasem gdy myśli o własnej śmierci, zastanawia się czy przyjdzie mu się z nią spotkać podczas lotu. Matka powtarza, że tak, bo lata zbyt niebezpiecznie i kiedyś na pewno to się na nim odbije. Wcale nie życzy mu porażki, ale odgraża się, że jak do drzwi dotrze posłaniec z zawiadomieniem, to weźmie i sama go zabije! Sam Ian ma zgoła inne plany, bo choć tego nie planuje, to zakłada, że wcale nie będzie to lot. Zbyt dobrze przecież panuje nad miotłą, umiejętności ćwiczy od lat, a w ogóle to wiatr mu sprzyja, więc tragedia wydarzyć się nie może. Zapytany, rzuca zawsze ciekawostkę, że prawdopodobieństwo wypadku nie jest tak wysokie, jak choćby podczas rzucania zaklęć. Łatwiej jest się przecież przejęzyczyć, niż zlecieć z drążka podczas lotu! Niby ma świadomość, że w każdym przypadku i tak najważniejsze są zmienne, ale kto by zakładał, że gnać będzie (niemal) na złamanie karku w ucieczce przed olbrzymem? DWOMA olbrzymami?! Mówi się, że przed śmiercią można ponownie doświadczyć najpiękniejszych chwil w życiu, gdy wspomnienia korzystają z tych ostatnich sekund i zarzucają projekcją ckliwych momentów - swoją drogą czy po to, by się wzruszyć i zadziałać ostatnim skrawkiem woli walki, a może po to, by uśmiechnąć się w duchu po raz ostatni? Teraz głowie Iana próżno szukać podobnych wspomnień - świadczy to o ich braku, czy też o nieumieraniu? Smith nie należy do wielkich myślicieli, temat tego nie będzie spędzać snu z jego powiek, oczywiście o ile przeżyje.
Pulsujący ból z tyłu głowy przesłania wszelkie inne doświadczenia. Zaciska mocno powieki, nie chcąc dopuścić żadnego ze słonecznych promieni. Suchość drapie mu gardło, choć między ustami ewidentnie czuje metaliczny posmak. Mgliste wspomnienie przypomina o wypadku; o tym jak impet pcha go przed siebie, wybija z toru. Dźwięk łamanego i kruszonego drewna; w ostatniej chwili odwraca twarz, by zapobiec urazowi. Witki miotły uginają się i wykrzywiają w każdym możliwym kierunku, część sypie się i zawiesza między gałęziami.
Smithowi nie trzeba dwa razy powtarzać, by najbardziej wystrzegać się wirowania wokół pionowej osi. Kilka lat wcześniej, kiedy jeszcze w czasach Hogwartu wybiera się na samotny trening i ignoruje beznadziejne warunki atmosferyczne, finalnie serią niefortunnych zdarzeń ląduje w skrzydle szpitalnym. Ma to być dla niego nauczką, jaką zapamięta do końca życia - a przynajmniej tak powtarzają pielęgniarka, opiekun domu oraz matka - sam też tak sądzi, tylko jak zapobiec podobnym wypadkom?
- Billy? - mamrocze pod nosem, wyłapując brzmienie głosu dowódcy. Dopiero wtedy wychwytuje, że w zaciśniętej dłoni o zbielałych od wysiłku knykciach znajduje się drążek jego ukochanej miotły. Złamana na pół, pozbawiona siedziska i ogona, jakie zawieruszyły się gdzieś podczas upadku. Nie wpadaj w panikę, tylko nie wpadaj w panikę.
Próbuje ruszyć nogami i palcami, sprawdzając czucie w kolejnych kończynach. Orientuje się, że pulsujący w głowie ból rozpościera się także na tułów. Ścisk w żebrach nieznacznie utrudnia oddychanie, ale skoro boli, to znaczy, że działa.
- Dam radę - rzuca, próbując maskować męczący go ból, na twarzy miesza się grymas. Nie ma chwili do stracenia, gdy otwiera wreszcie oczy i spogląda w zmęczeniu na czarodzieja. Pośród zieleni słyszy szelest. Zaklinowana między gałęziami miotła Billy’ego drgnęła na dźwięk zaklęcia przywołującego i już po chwili przedziera się przez kolejne warstwy, by przecisnąć się do Moore’a.
- Zabierajmy się, zanim nas znajdą. Tyle że… na mojej nie dam rady. - Unosi trzonek miotły na wysokość wzroku, ukazując Billy’emu to, co zostało z jego ukochanego środka transportu. Jeszcze będzie mieć czas, by za nią zapłakać. Nieopodal rozlega się charkot i trzask kolejnych łamanych gałęzi - czy zdążą umknąć przed olbrzymami?
Ian Smith
Ian Smith
Zawód : stolarz, lotnik w oddziale łączności "Sowa"
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
and the only solution
is to stand and fight
OPCM : 10 +2
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11168-ian-smith#343705 https://www.morsmordre.net/t11207-oisin#344724 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f422-irlandia-cork-maryborough-woods https://www.morsmordre.net/t11208-skrytka-bankowa-nr-2441#344725 https://www.morsmordre.net/t11209-ian-smith#344726
Re: Grota Poole'a [odnośnik]28.11.22 13:39
Szelest liści gdzieś po prawej stronie sprawił, że dreszcz przebiegł mu po plecach; odwrócił się natychmiast, tak szybko, że coś boleśnie strzyknęło mu w szyi, ale spomiędzy zarośli nie wynurzyła się zakapturzona postać z wyciągniętą w ich kierunku różdżką, a przywołana zaklęciem miotła. Odetchnął z ulgą, wypuszczając ze świstem powietrze z płuc i wyciągając dłoń, żeby zacisnąć palce na znajomej krzywiźnie rączki – czując, jak wraca mu lwia część pewności siebie, jak w przestrzeni rozprasza się lęk. Jeżeli miał przy sobie miotłę, to mógł wszystko – potrafił na niej uciec, nawet ranny, nawet na wpół żywy. Zatrzymał na niej na krótko wzrok, upadek zdecydowanie jej zaszkodził – część witek się połamała, stercząc we wszystkie strony, a jedno ze strzemion przekrzywiło się wyraźnie – ale nie było to nic, czego nie dało się naprawić.
Mógł wyciągnąć stąd ich obu.
Na pewno? – rzucił w stronę Iana, przyglądając mu się przez moment spod zmarszczonych brwi. Smith stał na własnych nogach, co z jednej strony wróżyło dobrze, ale z drugiej – nie potrafił nie zauważyć wykręcającego rysy grymasu bólu. Miał wrażenie, że oddychał jakoś płytko, pochylając się nienaturalnie do przodu, ale prawdę mówiąc: nie pozostawało mu nic innego, jak tylko zawierzyć jego zapewnieniu. Nie był uzdrowicielem, nie był w stanie ocenić stanu ani jego, ani swojego, poza tym – gnące się w oddali drzewa i wstrząsający ziemią tupot olbrzymów wydawał się kwestią zdecydowanie bardziej naglącą i groźną, niż odniesione w trakcie upadku rany.
Dopiero słowa Iana sprawiły, że przeniósł wzrok na jego miotłę, a raczej – na jej pozostałości. Zamrugał szybko, przypominając sobie sekundy tuż przed utratą kontroli nad lotem i upadkiem: głaz uderzający w drewnianą rączkę, trzask drewna. Nie chciał wyobrażać sobie, co by się stało, gdyby pocisk trafił nieco bliżej lotnika. – Zrobimy coś z tym, jak w-w-wrócimy – powiedział bez zawahania, nie gubiąc po drodze nawet jednego uderzenia serca. Odkąd zaczęła się wojna, wszystkiego brakowało, ale Sowy miały do dyspozycji miotły; poza tym – skoro Smith zaczął wyprawiać się w teren, powinien latać na czymś lepszym niż stara Kometa 180. – Polecimy na mojej – zadecydował, robiąc krok w jego stronę – i prawie się wywracając, gdy lewa noga niespodziewanie ugięła się pod jego ciężarem.
Zareagował z sekundowym opóźnieniem, przenosząc ciężar ciała na prawą stronę, ze świstem wciągając powietrze przez zaciśnięte zęby. Ból promieniujący od kostki sprawił, że przed oczami wybuchły mu fajerwerki, ale spróbował powstrzymać cisnący się na twarz grymas – zmuszając się do wyprostowania. Zerknął w dół odruchowo, nie marnował jednak czasu na podwijanie nogawki spodni; charakterystyczne pulsowanie wystarczyło, żeby się domyślić, że noga zaczęła puchnąć. Musiał ją zwichnąć, miał nadzieję, że nie złamać. – P-p-polecisz z przodu, będziesz sterować – powiedział do Smitha, przerzucając przez rączkę lewą nogę i od razu przesuwając się do tyłu; tym razem pilnując, żeby nie oprzeć się na zranionej kostce. Nie przepadał za lataniem jako pasażer, ale w locie opierał się równie mocno na manewrowaniu ciężarem ciała, jak i opartym o strzemiona nogami. Nie mógł, nie chciał pozwolić sobie na błąd – nie, kiedy był z nim Ian.
Dwadzieścia mil na p-po-południe stąd jest kryjówka Hipogryfów – powiedział, nasuwając na oczy lotnicze gogle i oklepując się po kurtce, żeby się upewnić, że wszystko było na swoim miejscu. W normalnych okolicznościach powinni jak najszybciej wrócić do Kornwalii, ale trasa była długa – a jego niepokoiły ukryte, mające się dopiero ujawnić efekty upadku (nie mógł pozbyć się spod powiek widoku spadającego Iana). – Będę w stanie dokładniej wskazać k-k-kierunek, jak wylecimy ponad drzewa – dodał, las go dezorientował, poza tym – chciał, by wznieśli się wyżej jak najszybciej; splecione ze sobą korony miały osłonić ich przed wzrokiem zarówno szmalcowników, jak i olbrzymów.

| zt? (czy przenosimy się? :pwease:)




I wish that I could say
I am a light that never goes out
but I flicker
from time to time

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Grota Poole'a
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach