Wydarzenia


Ekipa forum
Glob Księżyca
AutorWiadomość
Glob Księżyca [odnośnik]04.10.15 19:27
First topic message reminder :

Glob Księżyca

-
W pobliżu klifów, na niewielkim wzniesieniu, skryty przed oczyma mugoli znajduje się niezwykły lokal stylizowany na obserwatorium. Jako gości można spotkać tu głównie zapalonych astronomów, nierzadko prowadzących wykłady w jednej z sal. Restauracja nada się także jako miejsce na podniebną randkę, bez obawy o widoczność - niezależnie od pory dnia i zachmurzenia, na suficie oraz na ścianach można obserwować galaktykę pełną gwiazd. Pomieszczenie stworzone jest z kamienia, swym odcieniem przypominającego kamień księżycowy, natomiast obrusy haftowane są wzorami poszczególnych konstelacji. W takiej atmosferze można zjeść podniebny posiłek podany na srebrnej zastawie, wzbogaconej prawdziwymi kamieniami księżycowymi. Na piętrze, w wielkim, szklanym obserwatorium dostępne są wszystkie przedmioty potrzebne do badania kosmosu, włącznie z mniejszymi, jak i większymi teleskopami.


Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:58, w całości zmieniany 4 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Glob Księżyca - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Glob Księżyca [odnośnik]17.06.17 19:24
Choroby chyba atakowały ostatnimi czasy wszystkich porządnych obywateli. Jayden również się przeziębił na początku miesiąca, jednak sądził, że da radę prowadzić zajęcia. W końcu co to takiego strasznego - przeziębienie? Lekki katar i koniec. Może gardło bolało trochę, ale nic wielkiego. Za to pielęgniarka zrobiła mu taki raban, że musiał specjalnie udać się do alchemika po zrobienie odpowiedniego eliksiru wzmacniającego. Oczywiście pani alchemik była naprawdę uprzejma, ale Vane dalej nie potrafił pojąć po co był jej dywan na głowie... Co za rzeczy... A ta pielęgniarka? Nic nie rozumiała. I do tego zwolniła go na siłę z zajęć na dwa dni! Dwa! Co ona sobie wyobrażała?! Odbierać naukowcowi jego pasję, a przy okazji oddzielać młode umysły od wiedzy. I podobno to Jayden należał do tych dziwaków. Brutalne działania pracownicy skrzydła szpitalnego były bardziej niezrozumiałe niż cokolwiek innego, co napotkał przez ostatni miesiąc. Straszne... Jednak nie mógł zaprzeczyć, że mógł również wykorzystać dany mu czas na zgłębianie tajników wiedzy, do której dawno nie zaglądał. A właśnie... Nie mógł zapomnieć, by rozejrzeć się za jakimś uzdolnionym czarodziejem bądź czarownicą, który pomógłby mu w zmaganiach. Tego dnia chciał za to pogłębić nie tylko swoją wiedzę na temat astronomii, ale również i Holly. Znał tę dziewczynę jeszcze gdy grała zawodowo w quidditcha, ale było to jedynie rozpoznawanie jednego z wielu graczy. Dopiero później stanęli twarzą w twarz i poznali się osobiście. Skamander przypominała mu z lekka jego siostrę - pannę Howell, która również była dość otwarta i umiała wyrazić swoje zdanie w dość bezpośredni sposób. Może to dlatego tak właśnie polubił towarzystwo aktualnie pracownicy Departamentu Magicznych Gier i Sportów. Brakowało mu równie przyjaznych osób, gdy kręcił się po Hogwarcie. Nie mówił, że kadra profesorów składała się z samych buraków, ale w większości spędzał czas z Pomoną, gdy szli wspólnie każdego ranka z Hogsmeade do zamku. Wszyscy byli tak niesamowicie zapracowani, że czasem trudno było nawet złapać kogoś na korytarzu. Wyrwanie się ze szkolnych korytarzy nie było żadnym wybawieniem, jednak nawet ktoś taki jak Jay czasem musiał gdzieś uciec. A tym razem postanowił sprawdzić właśnie ów Glob Księżyca. I nie wiedział czy to co miał przed oczami mu się podobało... Na pewno nie spełniało jego oczekiwań, bo przecież nie po jedzenie tu się pojawił! Wzniósł oczy ku niebu... W tym przypadku świecącemu sufitowi. Chwilowo zapomniał, co tam robił i tkwił dalej nim poczuł lekkie uderzenie w ramię. Spojrzał na zupełnie nie znaną sobie dziewczynę, która chyba twierdziła, że na nią czekał.
- Przepraszam, ale... - urwał, gdy nieznajoma kontynuowała. Wszystkie odcienie konsternacji przemknęły przez twarz astronoma, aż w końcu zrozumiał. No, tak! Holly! - Na Merlina! Co ty masz na sobie? - zaśmiał się głośno, odchylając głowę w tył i przez chwilę nie mógł się uspokoić. Dziwnie było mieć u boku kogoś znajomego, a równocześnie tak obcego. Cóż. Powinien się przyzwyczaić do podobnych psikusów, które sprawiała mu Evey od początku nauki w Hogwarcie. Uwielbiała pokazywać co potrafi, a Jayden często nie mógł aż uwierzyć w to jak szerokie były jej zdolności przemiany swojego ciała. I była to kolejna cecha, która łączyła Skamander z jego prawie siostrą. Przejechał dłonią we włosach nieco zmieszany tą całą sytuacją. - Nie wiedziałem, że to restauracja - zaczął nieco speszony, tłumacząc się swojej towarzyszce. Chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak już jakaś młoda panna, najprawdopodobniej pracownica lokalu, porwała ich w stronę wolnego stolika i usadowiła poklepując przy tym ramię profesora. Rzuciła coś o zamówieniach i zniknęła w tłumie. JJ dopiero wtedy zerknął na Holly-nieHolly i wzruszył ramionami w geście przeprosin. - Mam nadzieję, że nie jesteś zła. Przepraszam za tę omyłkę - rzucił, licząc na to, że Skamander nie będzie miała nic przeciwko. Chyba jak już tu byli, nie było sensu wychodzić.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Glob Księżyca [odnośnik]30.06.17 15:53
Holly była natomiast okazem zdrowia! Rzadko chorowała, prawie wcale. Nigdy się nie przeziębiała, matka śmiała się, że jest twardsza od niejednego angielskiego chłopca! Inaczej sprawa się miała z przypadkowymi uszkodzeniami ciała. Zdecydowanie zbyt często, przez własną lekkomyślność, ulegała najdziwniejszym wypadkom i katastrofom. Upadek z miotły w dzieciństwie był dlań standardem, przynajmniej dopóki nie nauczyła się naprawdę dobrze na niej latać. A przyznać należało, że było to coś, co robiła wręcz po mistrzowsku. Gdyby nie ów feralny wypadek - kto wie gdzie by teraz była? Gorąco wierzyła, że kiedyś uda się zagrać w kadrze narodowej. Malcolm i los pokrzyżowali jej te plany. Poza upadkami dotykały Holly jednak przeróżne insze wypadki: gdy jest się wychowanym wśród hodowli latających koni, a za wuja ma się Newta Skamandera, hodowcę wielu magicznych stworzeń, nie mogłoby być inaczej. Nie zliczyłaby ile razy została ugryziona, kopnięta, poparzona, podrapana. Wszystkie rany i ranki i znikały w mgnieniu oka, kiedy tylko zajmował się nią uzdrowiciel, a zamiast blizn - dzięki magii - pozostały zabawne wspomnienia. Holly nie miała oporów by śmiać się z samej siebie, sama często wspominała najróżniejsze swoje dziwne przypadki i zanosiła się głośnym śmiechem.
W ostatnich tygodniach jednak udawało jej się unikać porażek i katastrof - ani znikąd nie spadła, ani się nie poparzyła, ani nie została podrapana. W Ministerstwie ryzyko było ograniczone do minimum. Może dlatego tak bardzo była tą pracą znudzona? Departament Magicznych Gier i Sportów uchodził za najweselszy w całym Ministerstwie, to Skamanderównie naprawdę ciężko było usiedzieć przy biurku. Często opuszczała gmach Ministerstwa w celach służbowych, owszem, czasami nawet udawało jej się dorywczo komentować mecze - jednakże tego siedzenia było dla niej stanowczo za dużo. Holly miała w sobie tyle energii, że mogłaby nią obdarować cały świat. No, może prawie! Z całą pewnością przynajmniej wszystkie Wyspy.
-Dała mi to moja znajoma z mugolskiej rodziny - odrzekła śmiało, wygładzając spódnicę z wyraźnym zadowoleniem. Wcale się tego nie wstydziła, bo dlaczego?
Nieco skrępowana tak eleganckim wnętrzem usiadła przy stoliku. Zrobiła do Jaydena śmieszną minę, by rozładować atmosferę. Inni goście, ubrani nader elegancko i wytwornie spojrzeli na nich z ukosa.
-Nie, skąd, dlaczego miałabym być? Nie byłam jeszcze w takim miejscu - rzuciła pogodnie, śledząc uważnie co może tu dostać... i na co ją stać.



then let the heavens hear it
the penitential hymn
come healing of the body
come healing of the mind
Holly Skamander
Holly Skamander
Zawód : Była ścigająca Srok, obecnie specjalista ds. quidditcha w MM i komentatorka meczy
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Strawberries, cherries and an angel's kiss in spring,
my summer wine is really made from all these things!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4538-esmeralda-seastar-budowa#96495 https://www.morsmordre.net/t4700-listy-dp-holly#100510 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f314-northwood-road-13 https://www.morsmordre.net/t4781-skrytka-bankowa-nr-1171 https://www.morsmordre.net/t4755-holly-l-skamander#101703
Re: Glob Księżyca [odnośnik]01.07.17 12:44
Choroby na tym świecie były paskudnymi pasożytami utrudniającymi pracę. Jayden nie mógł się skupić na zajęciach, a do tego jeszcze pielęgniarka stwierdziła, że nie nadaje się na nauczyciela w ciągu tych dni. Świetnie. Naprawdę wspaniale. Miał trochę a nawet bardzo zły humor, gdy musiał tkwić w swoim mieszkaniu w Hogsmeade i udawać, że wszystko jest w porządku. Na szczęście trwało to tylko lub aż dwa dni. Tyle czasu zmarnowania szansy na wpajanie wiedzy swoich uczniom i badania nad kosmosem. W końcu książka nie mogła się sama napisać i jeszcze trochę mu brakowało, by osiągnąć to co chciał. Przynajmniej dwa rozdziały poświęcone końcowemu etapowi zderzeniu dwóch galaktyk musiały zostać spisane jak i wcześniejsze fragmenty sprawdzone po pięć razy. W sumie największym problemem w tej chwili był brak przepływu informacji między krajami. Wcześniej nie było to tak upierdliwe, chociażby z tego względu, że Jayden mógł się kontaktować z astronomami i naukowcami z całego świata. Teraz było to niemożliwe przez zamknięcie Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów i kontakt z innymi państwami był bardzo ograniczony. Cenzura musiała wpierw przejrzeć wszystko co miało być wysyłane i na odwrót. Jeśli choć jedno zdanie im się nie spodobało lub wzięli je za podejrzane, traciło się możliwość dalszej korespondencji. Zapowiadało to jedynie kłopoty i Jay nie mógł pozwolić innym, żeby ryzykowali. Musiał sam więc wszystko pozałatwiać, wytłumaczyć na czym polegały jego odkrycia, obliczenia. Co się skąd wzięło. Czemu nazwał coś tak, a nie inaczej. Czy ma potwierdzenie innego naukowca. Spodziewał się, że będzie ciężko, ale miał jeszcze brytyjskich kolegów po fachu, z którymi mógł się rozmówić. Było to jednak dużym ucięciem znajomości na nieszczęście dla nauki.
- Przyznam się szczerze, że jeśli ma to być restauracja dla astronomów... Zrobiłbym ją zupełnie inaczej - odparł, rozglądając się po wnętrzu i z zaciekawieniem badając twarze znajdujących się tam gości. Może ktoś kogo znał również przebywał w tym jakże... Ekstrawaganckim miejscu. Do którego nawet tak fikuśnie ubrana Holly słabo pasowała, nie wspominając o nim. Jayden nigdy nie przepadał za takimi miejscami, chociażby z tego względu, że uważał je za zbytki. Widząc dość bogato ubranych gości, podejrzewał, że musieli przyciągać spojrzenia. Dlatego zanim usiedli, złapał Holly za rękę, żeby i samemu poczuć się nieco bardziej pewnie. Widząc jednak jej dziwną minę, nie dało się nie roześmiać. Vane odchylił głowę, pozwalając, żeby głośny śmiech na chwilę nim zawładnął. Zdecydowanie dobrze było mieć u boku kogoś, kto potrafił rozładować napięcie. A panna Skamander nadawała się do tego znakomicie. W ogóle nie skupiał się na innych, którzy patrzyli na nich uważnie i wolał skupić się na swojej towarzyszce, bo mimo wszystko tylko ją znał. - Bo to nie było w naszych planach - odparł na słowa Holly, kręcąc na chwilę głową i kierując spojrzenie na sufit, który mienił się rozmieszczonymi konstelacjami. Przypominał nocne niebo, ale w żaden sposób nie oddawało jego naturalnego piękna. Chciał coś jeszcze powiedzieć, gdy ktoś doskoczył do nich do stolika.
- Czy to pani? - nagle rozległ się zaraz nad uchem Jaydena piskliwy głos, że aż wydawało mu się, że na chwilę ogłuchł. Spojrzał na jakąś podekscytowaną nastolatkę, która patrzyła się wprost w Holly i najwyraźniej czegoś oczekiwała. - Uwielbiam pani piosenki!
Vane przeniósł uwagę na Skamander, unosząc przy okazji brwi i patrząc na nią pytająco. Czyżby ten wulkan energii zrobił kolejnego psikusa i zamienił się w kogoś sławnego? Nie było jednak czasu na wyjaśnienia, bo ów panna wepchnęła się na siedzenie obok i uporczywie wpatrywała w Holly. JJ próbował się nie roześmiać, więc ukrył półuśmiech pod dłonią, nie odrywając wzroku od dziewczyny.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Glob Księżyca [odnośnik]15.07.17 20:23
W tych wszystkich choróbskach - przeziębieniach, grypach, osłabieniach, groszopryszczce, i tak dalej, i tak dalej ... - najgorsze dla Holly już nie były same objawy (pewnie mówiłaby inaczej, gdyby w końcu poważnie zachorowała), a przymus leżenia w łóżku i odosobnienie. Nienawidziła bezczynności. Po prostu nienawidziła! Nie potrafiła usiedzieć w jednym miejscu zbyt długo. Skamanderównę roznosiła energia, miała jej niezliczone pokłady, była nader aktywna fizycznie. Nie tylko w sensie samych sportów, chociaż oczywiście uwielbiała latanie na miotle, bieganie, taniec i przejażdżki na aetonanach swego ojca, lecz również czegokolwiek innego. Czasami wolała nawet posprzątać, niźli leżeć bez celu. A ponieważ nie była mistrzynią zaklęć gospodarskich... Bywały chwile, gdy wolała zrobić to bez użycia czarów. Jak mugol! Zastanawiała się wówczas jak mugole żyją bez magii i współczuła, że musi być im naprawdę ciężko. Jak oni w ogóle pokonują dalekie odległości, skoro nie mogą się teleportować, ani latać na miotle? Albo - jak dostają się na kontynent, tylko statkami, czy czymś jeszcze? Tysiące pytań kłębiły się jej wówczas w głowie, a ona obiecywała sobie, że zapyta o to Justine. Później o tym oczywiście zapominała. Czaami żałowała, że nie zdecydowała się uczęszczać na mugoloznastwo, to mogło być po prostu fascynujące!
-Obawiam się, że to nie miała być restauracja dla astronomów - rzekła rozbawiona. Jayden wydawał się wręcz rozkosznie oburzony! -Wiesz, to tylko nazwa własna. Nie musiała być dosłowna. Może chodziło... o... o... eeee... - rozejrzała się teatralnie - No wiesz, romantyczną atmosferę. Wydaje mi się, że tak tu właśnie miało być. A blask księżyca to nieodłączny element romantycznej scenerii - rzekła z grobową powagą, choć w oczach iskrzyło jej radosne światełko.
-Uwielbiam niespodzianki!
Posłała astronomowi promienny uśmiech, a sama skupiła się na menu. Postanowiła zamówić dość... ubogi makaron - tak z troski o własną kieszeń. Nie miała wszak zamiaru zgadzać się, by Jayden sam poniósł koszt tej wpadki! Kontemplację rozmaitego menu i potraw, które naprawdę pragnęła znieść przerwał jej piskliwy, nastoletni głos.
Musiała być córką zamożnego czarodzieja, bo nie było to miejsce dla nastolatek. Ani dla nich. Pomyślała, że to był błąd, by inspirować się kimś... znanym. Zwłaszcza w takim miejscu.
-Yyy, nie, to nie ja, z kimś mnie pomyliłaś młoda damo! - zasłoniła się menu, a wtedy jej nos natychmiast zmienił ksztalt. Był teraz wielki, bulwiasty, ostro zakrzywiony i strasznie brzydki. Wychyliła się znad kartki, a nastolatka zrobiła zawiedzioną minę.
-Och, rzeczywiście... - po czym odmaszerowała obrażona.



then let the heavens hear it
the penitential hymn
come healing of the body
come healing of the mind
Holly Skamander
Holly Skamander
Zawód : Była ścigająca Srok, obecnie specjalista ds. quidditcha w MM i komentatorka meczy
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Strawberries, cherries and an angel's kiss in spring,
my summer wine is really made from all these things!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4538-esmeralda-seastar-budowa#96495 https://www.morsmordre.net/t4700-listy-dp-holly#100510 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f314-northwood-road-13 https://www.morsmordre.net/t4781-skrytka-bankowa-nr-1171 https://www.morsmordre.net/t4755-holly-l-skamander#101703
Re: Glob Księżyca [odnośnik]19.07.17 8:44
Każdy miał swoje podejście do życia, oczekiwania i sposoby rozwiązywania problemów. Jay przyzwyczaił się już do tej o wiele większej energii Holly od swojej własnej. Sam również czuł się nieodpowiednio, gdy siedział w miejscu zbyt długo. Mógł wytrzymać jedynie wtedy, gdy przeprowadzał badania lub nauczał w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Obie te czynności były dla niego niezwykle ważne i mało kto potrafił rozumieć jak bardzo. Pasja była ważna i trzeba było o nią dbać, pielęgnować. Bez niej zapewne Jayden byłby nikim. Byłby pusty i bez wyrazu, a przecież właśnie astronomia dawała mu możliwość do działania i napędzała do dalszej pracy. Każde nowe, nawet najmniejsze odkrycie było dla niego niczym kamień milowy we własnej dziedzinie nauki. Najchętniej wszystkim by o tym mówił, ale wiedział, że ludzie nie chcieli słuchać w kółko o tym samym. A przynajmniej dla nich było to w kółko to samo. Gdy Vane patrzył za każdym razem w niebo, widział nieskończone możliwości i zagadkowość, które pragnął rozwiązać. Do tego wciąż miał opowieści ojca i dziadka o tym, że dla tych, którzy poznają prawdę w jednej z czterech dziedzin - zaklęć, zielarstwa, uzdrowicielstwa i astronomii posiądą jeden ze Skrabrów Irlandii. Miejsca, skąd wywodziła się rodzina. Owszem - była to jedynie legenda, ale większość członków familii w nie wierzyła. Wraz z tym jednym artefaktem można było osiągnąć niesamowite rzeczy, ale tylko jeśli dotrą do prawdy swojej nauki. Dla JJa była to wciąż trwała prawda, a nie opowiastki na dobranoc i pragnął kiedyś przynajmniej dojść do momentu, w którym zrozumie istotę astronomii.
Oderwał się od swoich myśli, słysząc głos Holly. Najwyraźniej szczerze rozbawionej. Jayden uniósł jedną brew, patrząc na nią z pewnym pobłażaniem, które wypisywało się na jego twarzy w sposób specyficzny. Bo wciąż uśmiechał, ale z pewnym wyraźnym zażenowaniem. Nie chodziło o jej osobę, ale raczej o to, co powiedziała. Właśnie... O czym ona w ogóle mówiła?
- Kto by uważał takie rzeczy za romantyczne? - rzucił, po czym uderzył w przelatujący balonik imitowany na księżyc. - Łuna księżyca jest widoczna całkowicie jedynie podczas pełni. Czyli raz w miesiącu i kiedy Księżyc znajduje się po przeciwnej stronie Ziemi, niż Słońce. To tak zwana opozycja księżycowa. W tym czasie, dla obserwatorów na Ziemi, półkula Księżyca skierowana w stronę Ziemi jest prawie cała oświetlona i okrągła. Księżyc jest kilka set razy ciemniejszy od Słońca, co jednak i tak poważnie utrudnia prowadzenie obserwacji astronomicznych, dla których najdogodniejszym czasem są bezksiężycowe noce. Summa summarum - Księżyc nie jest idealnym kompanem astronomów. Dlaczego więc miałby być dla zakochany par - odparł, rozkładając ręce i zupełnie nie pojmując tego, że łunę ziemskiego satelity można brać za romantyczną. Zaraz jednak urwał, gdy Holly wykrzyknęła, że kocha niespodzianki i tym razem uśmiechnął się delikatnie i posłał jej ciepłe spojrzenie. Kompletnie nie wiedział, co zamówić, ale na pewno nie zamierzał głodzić Holly, bo ceny były jak... Z kosmosu. I na pewno nie chciał, żeby się ograniczała, bo to on zamierzał płacić. Jeszcze nie podał odpowiedzi, czego by chciał, gdy doskoczyła ta szalona fanka, przez którą mało nie ogłuchł. Holly zaraz jednak opanowała sytuację, co wydawało się jeszcze śmieszniejsze niż jeśli by ciągnęła dalej tę sytuację. Pokręcił głową, gdy dziewczyna zniknęła im z pola widzenia. Odprowadził ją wzrokiem do pewnego momentu, po czym spojrzał w stronę wolnej kelnerki. Gdy wyłapała jego spojrzenie, zaraz też podeszła i przyjęła od niego zamówienie na ciasto z borówkami i dużą porcję strzelającego kakao. Uśmiechnęła się i poszła zrealizować prośbę. Dopiero wtedy JJ znowu zainteresował się swoją towarzyszką. - Będzie niedługo jakiś mecz? Wcale nie liczę na zniżki - roześmiał się.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Glob Księżyca [odnośnik]26.07.17 18:06
Każdy potrzebował czegoś, co nada jego życiu cel. Dla jednych była to miłość i rodzina: kobiety poświęcały się, by zostać żoną i matką, wychować potomstwo na dobrych ludzi i to dawało im szczęście. Inni obrali sobie cel pomocy innym, wszystkim i każdemu z osobna - zostając stróżem prawa, bądź uzdrowicielem. Jeszcze inni zaś pragnęli, by ich życie, ich praca sprawiała im radość, przyjemność, była ciekawa i interesująca - była ich pasją. To ona nadawała życiu sens i dzięki nabierało ono jasnych barw. W przypadku Jaydena była to astronomia, zaś Holly - quidditch. Odkąd tylko dostała własną, dziecięcą miotełkę umiłowania latanie, a potem samą, najsłynniejszą grę miotlarską w czarodziejskim wszechświecie. Poznała zasady i mogłaby wyrecytować je wszystkie zbudzona w nocy o północy. Czuła się sobą, gdy wsiadała na miotłę, mając na sobie szaty w barwach - wcześniej Gryffindoru - Srok z Montrose i strzelała w bramki kaflem. Ta miłość zdeterminowała życie Holly; sprawiła, że obrała ścieżkę zawodnika zawodowego i przez pewien czas była naprawdę szczęśliwa. Wojna się skończyła, trwał pokój, ona miała u boku swego ukochanego, wróżono jej świetlana karierę sportową. Gdyby nie wypadek - grałaby do dziś. Nawet przekreślenie jej sukcesu w quidditchu nie zdołało ją zniechęcić. Wciąż była to jej największa pasja i miłość - zaraz po rodzinie, oczywiście. Znała na pamięć historię każdej drużyny, wszystkie wyniki ostatniej ligi, parametry mioteł sportowych, nazwiska graczy... Mogłaby opowiadać o quidditchu godzinami. Tak jak Jayden o księzycu.
-Wiesz co - zaczęła Holly, nie mogąc powstrzymać się od chichotu - Poczytaj trochę poezji, książek romantycznych czy coś, wydaje mi się, że wtedy zrozumiesz - uśmiechała się rozbawiona faktem, że Vane naprawdę nie rozumie dlaczego księżycowy blask był elementem romantycznego nastroju. Ona jednak nie miała ochoty mu tego w tym momencie tłumaczyć.
Zaczynała być głodna!
Sama zamówiła filiżankę herbaty oraz szarlotkę z lodami - nie mogła się powstrzymać, na samą myśl burczało jej w brzuchu.
-W przyszłym tygodniu grają Sroki - zaczęła podekscytowana -Zawsze mam darmowe bilety. Chcesz też?



then let the heavens hear it
the penitential hymn
come healing of the body
come healing of the mind
Holly Skamander
Holly Skamander
Zawód : Była ścigająca Srok, obecnie specjalista ds. quidditcha w MM i komentatorka meczy
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Strawberries, cherries and an angel's kiss in spring,
my summer wine is really made from all these things!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4538-esmeralda-seastar-budowa#96495 https://www.morsmordre.net/t4700-listy-dp-holly#100510 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f314-northwood-road-13 https://www.morsmordre.net/t4781-skrytka-bankowa-nr-1171 https://www.morsmordre.net/t4755-holly-l-skamander#101703
Re: Glob Księżyca [odnośnik]29.07.17 17:43
Jayden przejechał dłonią we włosach, wiedząc, że pewnie niedługo spotka się oko w oko z Evey lub Mią, które rozkażą mu usiąść na tyłku, a same zaczął przycinać mu te przydługie kłaki. Gdy tylko pomyślał o dwóch najbliższych mu osobach na świecie, w jego głowie zaczęły się tworzyć obrazy z ich minami, gdyby zobaczyły go w tym miejscu z dziwnym grymasem zniesmaczenia i zmieszania w jednym. Ostatnio ciężko było im się zmówić, zapewne dlatego że i Howell i Mulciber miały dużo pracy jako członkinie Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Mimo wszystko musiał na nich wymusić spotkanie, bo ciężko było mu nie widzieć tych znajomych twarzy zbyt długo. Nie, żeby nie był zadowolony z towarzystwa innych osób, ale z kuzynką i prawie siostrą wiązały go szczególne więzy. Nic dziwnego. Znał je najdłużej, a Mię to widział nawet jako niemowlaka, co latał z gołą pupą po jego ogrodzie. Na samą myśl uśmiechnął się do siebie w myślach, kręcąc głową.
- Nie mam na to czasu - odparł, machnąwszy ręką. Poezja? Książki z wątkiem romantycznym? Czy jakakolwiek z nich mówiła prawdę? Szczerze w to wątpił i wolał skupić się na czymś rzeczywistym, a nie wymysłach, które jedynie krzywiły obraz ludzi na świat. Zaraz jednak znowu spojrzał na Holly i pokiwał głową. - Pewnie. Jeśli możesz mi załatwić to chętnie się doczepię - odparł, uśmiechając się delikatnie i ciepło do dziewczyny. Jeśli będzie miał wolne to chętnie by przyszedł, bo jednak dawno nie był na żadnym meczu. Oczywiście w szkole kibicował jak szalony, ale chciał tez od czasu do czasu wybrać się na coś większego. A dlaczego by nie miał podpytać kogoś, kto się na tym znał? Czy była lepsza sposobność? - Tylko nie myśl, że tylko dlatego tu siedzisz - zaśmiał się.
- Meteoryt! - krzyknął ktoś nagle, a przebiegając koło ich stolika, złapał Jaya za kołnierz i szarpnął. - Idziesz, dzieciaku?! - zawołał i jakby pędzony przez samego diabła wyleciał na zewnątrz restauracji, zostawiając nieco skołowanych gości. Niektórzy również powychodzili, ale była to mała grupa. Większość wolała podziwiać cuda niewidy na suficie i wskazując sobie palcami przelatujące koło nich zaczarowane atrapy planet. Jay musiał przyznać, że niektóre były pięknie zrobione, ale nie dorównywały prawdziwym obserwacjom. Samo słowo meteoryt sprawiło jednak, że nie mógł inaczej zareagować jak zesztywnieć.
- Wybacz, ale... Ale muszę iść! - rzucił, nie patrząc nawet na Holly i wstał jak na zawołanie, po czym pobiegł do wyjścia z restauracji, zupełnie zapominając o reszcie świata. Liczyło się jedynie wspaniałe zjawisko i znalezienie meteorytu. W końcu na pewno nie zapomni wrócić po Holly, prawda? Na pewno. Ale wpierw musiał zobaczyć, co się działo! To było nie do przegapienia! Nie do przegapienia...

|zt


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Glob Księżyca [odnośnik]06.08.17 16:01
Znów się zaśmiała, rozbawiona reakcją Jaydena. Oczywiście, był człowiekiem nauki. Tacy jak on polegali na sprawdzonych faktach, zimnej kalkulacji i empirycznym doświadczeniu. W jego świecie nie było miejsca na emocje, fantazje i marzenia. Choć dziwiła się mu, bo niebo i gwiazdy od wieków był natchnieniem dla wszelakiej maści artystów. Holly również potrafiła dostrzec w tym piękno i pewien romantyzm, choć sama nie była ckliwą kobietą. Wierzyła w miłość, potrafiła kochać, kochać mocno i szalenie, lecz nie była typem artystki i poetki. Była nieco... prostsza w obejściu? Od eleganckiej kolacji i wina w takim miejscu jak to, wolała napić się kremowego piwa i zjeść klopsiki z puree swojej mamy, a on spacerów brzegiem rzeki przy blasku księżyca - szalony lot na miotle nad tą rzeką. Był jeden mężczyzna, który doskonal rozumiał jej pragnienia i potrzeby w tym względzie, lecz rozstali się i nie trafiła już na kogoś takiego jak on. Kto potrafiłby zrozumieć ją do cna i sprawić, że poczuje się przy nim swobodnie.
-Jak uważasz - odpowiedziała, wzruszając ramionami.
Przynieśli im zamówienie. Za taką cenę spodziewała się czegoś... większego? Na ozdobnym, porcelanowym talerzyku spoczywał maleńki kawałek szarlotki i najmniejsza gałka lodów jaką widziała w życiu. Wyglądało to naprawę pięknie, lecz... Liczyła, że zaspokoi głód. Ten kawalątek był po prostu na jeden gryz. Rozejrzała się na boki, nim ujęła widelczyk i jęła odkrawać maleńkie kawałeczki. Czuła się w tym miejscu naprawdę bardzo nieswojo. Próbowała elegancko pić herbatę, odginając przy tym mały paluszek - ale nie była damą, więc miała wrażenie, że wygląda w tym momencie absolutnie komicznie.
-Nie ma sprawy, to drobnostka - machnęła ręką.
Nigdy nie podejrzewała przyjaciół o bycie interesownymi. Może była zbyt naiwna, lecz miała złote serce i najchętniej podzieliłaby się z bliskimi wszystkim, co tylko ma. Zwłaszcza biletami na mecze quidditcha. Przede wszystkim nimi. Najchętniej, gdyby tylko chodzili na nie wszyscy razem i wspólnie kibicowali.
-Och - bąknęła zdziwiona, gdy Jayden nagle przerwał spotkanie i wybiegł z restauracji, jakby strzelił w niego piorun.
Poczuła się nieswojo, wszyscy patrzyli na nią jak na kogoś gorszego - lecz zdecydowała się dokończyć tę szarlotkę.
Dopiero wtedy wyszła.

/zt



then let the heavens hear it
the penitential hymn
come healing of the body
come healing of the mind
Holly Skamander
Holly Skamander
Zawód : Była ścigająca Srok, obecnie specjalista ds. quidditcha w MM i komentatorka meczy
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Strawberries, cherries and an angel's kiss in spring,
my summer wine is really made from all these things!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t4538-esmeralda-seastar-budowa#96495 https://www.morsmordre.net/t4700-listy-dp-holly#100510 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f314-northwood-road-13 https://www.morsmordre.net/t4781-skrytka-bankowa-nr-1171 https://www.morsmordre.net/t4755-holly-l-skamander#101703
Re: Glob Księżyca [odnośnik]08.08.18 16:23
Wokół mogła szaleć wojna, ginąć ludzie, a jego najdroższa babka nadal dostrzegała wszędzie okazję, aby zeswatać swojego młodego wnuka. Rufus nie wiedział, czy była kiedykolwiek okazja gorsza niż ta, aby zmusić go do myślenia nad ewentualnymi zaręczynami, absolutnie nie miał do tego głowy ani chęci, zwłaszcza że w tym samym czasie winien był znajdować się w pracy, a nie zabawiać damskie towarzystwo swoją wykwintną osobą. Być może ten pośpiech to kwestia jego nadnaturalnych predyspozycji do wpadania w tarapaty i entuzjazmu do rzucania się na pierwszy ogień w kwestii ewentualnych zagrożeń, już jakiś czas temu babka wykazywała przerażenie i olbrzymią troskę wobec jego poparzeń. Zaopatrzyła go w najlepsze maści, jakie znajdowały się na rynku oraz doglądała go sumiennie – taki młody i gładki, a spójrzcie na tę rękę!, to nie jest ręka godna lorda! Wtem odzywał się jego ojciec, człowiek utkany z blizn, o sercu prawdziwego wojownika – godna Longbottoma!
Zdecydowanie brakowało jej wnuczek, które mogłaby doglądać, większość kobiet już dawno opuściła ich dom i wyszła za mąż, w ich rodzinnej miejscowości pozostali sami mężczyźni i ona, trzęsąca wszystkimi wokół i rozstawiająca swoich chłopców po kątach. Rufus był niemal pewny, że ta kobieta przeżyje ich wszystkich, a nawet będzie żyła jeszcze długo po nich i szukała narzeczonych dla wnucząt jego wnucząt.
Tym razem zorganizowała spotkanie z lady Abbott, dziewczęciem, które ledwo ukończyło Hogwart, a już miało zostać wplątane w sieć kobiecych intryg. W czasach, gdy mężczyźni winni byli chwytać za miecze, kobiety szukały sobie zajęć, które mogłyby odwrócić ich uwagę od czającego się w cieniu niebezpieczeństwa, lecz zgrozą było to, że babka w owe zabawy próbowała wciągnąć i jego. Najprawdopodobniej po prostu obawiała się, że za kilka lat Rufus nie będzie już tak wystawny jak dzisiaj, spoglądała na niego z lekkim niepokojem i po cichu namawiała do tego, aby zaczął brać na poważnie rodowe obowiązki. Litości.
Przez kolejną godzinę będą rozmawiać o sztuce, o rzeczach, na które nie był przygotowany, wyrwany z ferworu pracy, potrzebował odetchnąć przed wyprawą w nieznane. Postanowił, że potraktuje to jako wyzwanie, kolejną przygodę! Może nauczy cię czegoś nowego? Pozna tajemne sztuki uwodzenia i czarowania kobiet? Stanąwszy przed umywalką, zwilżywszy twarz, przejrzał się w lustrze. Ta twarz nie jest twarzą męża ani tym bardziej ojca, perspektywa ślubu z kobietą, której nie znał, była czymś oczywistym, lecz to nie był moment na takie wygłupy.
Potraktuj to Rufus jako ratunek, uratujesz swoją babcię przed rozczarowaniem Twoją osobą, na pewno nie chcesz robić jej przykrości, prawda? - Wow, gdybym nie był sobą, to bym się w sobie zakochał - to jest ten dzień, kiedy Rufus Longbottom zrobi coś dobrego dla ludzkości! - No to w drogę – dodał entuzjastycznie, napompowany nową energią, z brodą uniesioną do góry. Odwrócił się w stronę drzwi łazienki, z zamiarem prędkiego odejścia – w końcu świat nie może dłużej na niego czekać! - kiedy natrafił na coś... co najmniej dziwnego. Właściwie kompletnie spodziewanego.
Rufus Longbottom
Rufus Longbottom
Zawód : ratuje świat!
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I czy jest tak właśnie
W innym królestwie śmierci?
Budzimy się samotni
W chwili kiedy ciało
Przenika czułość
I wargi co chcą pocałunków
Do strzaskanego modlą się kamienia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6317-rufus-longbottom https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6390-rufus-longbottom#162493
Re: Glob Księżyca [odnośnik]10.08.18 22:28
| 20.07?

Hep!
Horyzont dopiero uchylał swe tajemnice - słońce leniwie prześlizgiwało się po firmamencie, stopniowo unosząc się w górę. Kolejny kolorowy pejzaż zatańczył na niebie, dodając ciepła i otuchy. Uścisk smukłych palców poprawił się na ceramicznym kubku, a powieki opadły ciężko na dół. Jeszcze chwilka, błogi moment odganiania przykrości snów. Ostatni łyk gorącej czekolady z miętą zniknął rozpuszczony na podniebieniu; aż wreszcie minęły bezsensowne, jątrzące się godziny. Ria wpadła w stan niezidentyfikowanego powodu apatii, jaka powoli odbierała jej resztki woli egzystencji. Nie, nie życia - żyć kochała nade wszystko, ale czasem stany melancholii lubiły przedłużać swą udrękę. Minęło kilka dni odkąd Urien nie dawał znaku życia – znajoma sowa nie atakowała szyby okna, co wzbudzało w Weasley skrajne uczucia niepokoju. Chciałaby być tam z nim stając naprzeciw prawdziwemu złu, walczyć z oszustwem oraz mordem, wspierać brata w potrzebie, ale nie mogła. Nie była aurorem, nie miała odpowiedniego przeszkolenia ani zgody ojca, co tylko pogłębiało palące od środka uczucie beznadziei. Ten dzień miał być pięknym dniem. Jak każdy inny. Rhiannon miała nieść pomoc potrzebującym sąsiadom oraz zapracowanej przy domu matce, a zamiast spożytkować swój czas należycie, przetrawiła go samotnie w swoim pokoju. Rude włosy spięła w nieładzie i zasiadła za biurkiem. Zamaszystym ruchem rozłożyła pożółkły pergamin na blacie, wzięła do ręki pióro - zamoczyła je w atramencie. I ręka zastygła w bezruchu nad kartką. Co miała mu właściwie napisać? Tęsknię - przecież o tym wiedział. Wypatrywała go niecierpliwie każdego ranka oraz każdego wieczoru, nie pozwalając gankowemu światłu na zgaśnięcie przez całą noc. Pierwsza wstawała i ostatnia kładła się spać - Ria doprawdy miała niespożyte pokłady energii. Wystarczył krótki odpoczynek, żeby naładować baterię i móc dalej podbijać świat swoim walecznym sercem.
Dziś coś poszło nie tak. Żadne słowa nie układały się w logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy, żadne zdania spisane z mocą na papierze nie oddawały stanu ducha rudowłosej kobiety. Nic, co pisała, nie było tym, co rzeczywiście miała na myśli. Dlaczego? Harpię ogarnęła nieodgadniona niemoc wprawiająca organizm w bezruch. Dłonie, nogi, mózg - wszystko to odmawiało współpracy. Lenistwo? Nie, to nie wchodziło w grę, nigdy. Weasley nigdy nie wypadała z gry.
Dzień zapowiadał się skrajnie melodramatycznie, ale wtedy stało się coś dziwnego. W zastygniętej pozy starożytnej myślicielki Rhiannon czknęła, uprzednio bawiąc się różdżką i myśląc o tym, że najchętniej przeniosłaby się tam hen, do brata. Poczuła niecodzienne łaskotanie w okolicach pępka oraz nienaturalną słabość ogarniającą całe ciało. Tymczasem w Ottery St. Catchpole pióro upadło na w połowie zapisany pergamin, atramentem znacząc porządną porcję paskudnego kleksa zalewającego nie tylko kartkę, ale również biurko.
Znalazła się w dziwnym miejscu - czarownica nie przypominała sobie, żeby tu kiedykolwiek była. A może? Rozejrzała się nieprzytomnie po wnętrzu pomieszczenia; znalazła się w łazience? Nie, to nie była ich łazienka. Nie poznawała wzorów na kafelkach ani ram lustra. Właściwie wielu luster ułożonych w szeregu na ścianie. Zamrugała szybko, dość nieprzytomnie wpatrując się w profil Rufusa. Słuchała tego, co mówił z uniesionymi brwiami. Najpierw nie rozumiała, ale kiedy mężczyzna obrócił się, a ich spojrzenia skrzyżowały się, Ria wciągnęła wargi do ust, przygryzając je nieznacznie. Zamierzała powstrzymać się przed wybuchnięciem donośnym śmiechem na cały pokój, choć buzia i tak niebezpiecznie drgała w rytm niewerbalnego rozbawienia.
- Masz rację, prawie się zakochałam - wydobyła z siebie wreszcie, mocno piskliwym głosem. Zupełnie nie zauważyła, że sama prezentowała się zgoła odmiennie niż zamierzała - potargane włosy w nieskładnym kucyku oraz sięgająca kostek bawełniana koszula upstrzona lisimi kitami nie prezentowała się ani trochę dostojnie. Podobnie jak skórzane kapcie ledwie wystające z fałd materiału. W nieadekwatnej pewności siebie Weasley poprawiła rękawy ubrania oraz spojrzała w dół, na swoje stopy - i uśmiechnęła głupkowato. - Ale wiesz, to było głębokie. Gdybym nie byłbym sobą, to kochałbym siebie - myślałeś o pisaniu piosenek? - mówiła dalej, zupełnie niczym niezrażona. Raz jeszcze prześlizgnęła się wzrokiem ciemnych oczu po ścianach, aż znów utkwiła spojrzenie w Longbottomie. - Ładną masz łazienkę, niezwykle gustowną. To jakiś znany projektant? - Nie wiadomo, czy Rhiannon kpiła czy zadała poważne pytanie; zrobiła dość nieodgadnioną minę. - Dobra, kogo chcesz w sobie rozkochać? Mam zostać twoją skrzydłową? - kontynuowała absurdalny monolog, wcale nie uważając, że bycie skrzydłową w lisiej piżamie było czymś fatalnym. Przecież każdy tak robi, to normalne.



Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
Ria Macmillan
Ria Macmillan
Zawód : ścigająca Harpii z Holyhead
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
be brave
especially when you're scared
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6105-ria-weasley https://www.morsmordre.net/t6110-rudy-rydz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6112-skrytka-nr-1520 https://www.morsmordre.net/t6111-ria-weasley
Re: Glob Księżyca [odnośnik]16.08.18 14:14
Ostatnim co spodziewał się ujrzeć Rufus Longbottom, była Ria Weaslay stojąca przed nim w lisiej piżamie, z włosami w takim jakby nieładzie i wzrokiem też trochę zaspanym. Właściwie nie oczekiwał spotkać tutaj kogokolwiek, stąd zdziwienie które wymalowało się na jego twarzy trwało kilka dobrych sekund, niemal przez cały monolog czarodziejki. Łypał na nią z rozdziawionymi ustami, jakby chwilę przed starał się zabrać głos, ale uznał, że jednak nie, bo właściwie to nie miał nic do powiedzenia. Starał się połączyć fakty, zrozumieć dziwne zjawisko, ale jedyne co przychodziło mu na myśl, to sen, piekielnie nieśmieszny sen o prędkich zaręczynach, dziwnych sojuszach i Weasleyach chowających się po łazienkach w lisich piżamach. Sam Salvador Dali nie pogardziłby taką to surrealistyczną kompozycją, której niestety prosty lord Longbottom nie mógł objąć rozumem. Świat magii zdawał się zaskakiwać go na każdym kroku, lecz to co się teraz działo to jakiś świat absurdu i śmiechu, bo Rufus nie chciał nawet myśleć o tym, jakie piekło rozpęta się w momencie, kiedy oboje wyjdą z tej cholernej łazienki i, o zgrozo, ktokolwiek ich zobaczy.
-Nie, zacznę pisać komedie – burknął, spoglądając na nią nadal z takim trochę szokiem, taką trochę irytacją i dziwnym poczuciem pod skórą, że to się nie dzieje naprawdę, tylko może na niby – albo dramaty – końca świata, bo każdy mały świat kończy się właśnie tak: skandalem. Skandalem krwawym i bolesnym, a Waleczny Mag rozsmaruje nim całe kolejne wydanie, zniszczy go i pogrzebie pamięć na wieki wieków, zrujnuje jego życie i twarz, o nie, a twarz miał całkiem niebrzydką, nie chciał jej tracić! Ale właśnie tak, zaraz stąd wyjdzie z dziewką ubraną w kocią piżamę, w ruch pchnie plotki i dopuszczenia, bo cóż taki młodzieniec robił z równie młodą damą w publicznej ubikacji? I jak młoda dama się tu dostała? Teleportowała się? Usłyszała jego nieme wołania o pomoc i postanowiła przybyć w potrzebie ratując go na zawsze od publicznego życia, bo to zrujnuje je na dobre?
Był skończony, właśnie tak!
Świat się sypał pod ciężarem puchatego kapcia Weasleyówny, cóż powie brat, co powie jego matka?, a jak wściekły będzie ojciec? Cóż się teraz stanie? Czy to koniec Rufusa Longbottoma? Czy jego życie wartko zmierza ku wydziedziczeniu, ku piekielnej zagładzie, ku śmierci w oczach przyjaciół i rodziny? Umrze zapomniany i przeklęty przez swój ród?
-Jestem skończony – czuł jak fundamenty jego życia walą mu się na głowę, jak ziemia pod jego stopami chwieje się w korzeniach i sypie, a on wraz z nią, zakopany i pogrzebany, bez pamięci i nazwiska, jakiś tam Rufus miłośnik lisich piżam w łazienkowej aranżacji – Nie, nie rozumiesz? Ja nie chodzę na randki! To nie jest randka! To jakiś cyrk, o merlinie, ja umrę, przecież babcia mnie zabije – zadźga go różdżką albo jakimiś sztućcami przecież, nie puści mu tego płazem, jejuniu, matulo, mateńko, ratuj mnie przed jej gniewem. Ale...!
Moment, momencik! Coś tutaj nie gra.
Czemu Ria Weasley miałaby pojawiać się w tak nieoczekiwanym momencie, w momencie najgorszym z możliwych – by zniszczyć jego reputację? Nie uczyniłaby tego, przecież ją znał, to dziewka gardząca swych szlachetnym pochodzeniem, lecz dumna, o sercu na wskroś dobrym! Otóż to, odpowiedź była jedna, jedyna, najgorsza – to spisek!
-A więc to tak?! – rzekł po chwili namysłu, z dumą i wzniosłością, jak gdyby złamał co najmniej kod Enigmy – jesteś Burkiem!
Rufus Longbottom
Rufus Longbottom
Zawód : ratuje świat!
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I czy jest tak właśnie
W innym królestwie śmierci?
Budzimy się samotni
W chwili kiedy ciało
Przenika czułość
I wargi co chcą pocałunków
Do strzaskanego modlą się kamienia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6317-rufus-longbottom https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6390-rufus-longbottom#162493
Re: Glob Księżyca [odnośnik]21.08.18 22:04
Nie wyglądał dostojnie. W niczym nie przypominał dzielnego rycerza walczącego ze złem oraz o honor ukochanej przezeń damy. Właściwie prezentował się dość żałośnie - nie przez ubranie bądź nieułożone włosy, a przez nierozumiejącą minę oraz niepewną siebie posturę. Zawstydził się, natomiast ona, Weasley, nijak nie ułatwiała mu zadania nabrania równowagi czy odnalezienia się w absurdzie trwającej chwili. Drwiła, dusiła w sobie śmiech, prowadziła żenujący monolog - prawdopodobnie robiła to z powodu pragnienia ukrycia własnej niepewności siebie. Powoli docierało do niej, że znalazła się w miejscu, w którym nie powinno jej być. Że to chyba sprawka nieoczekiwanego czknięcia jakie wydobyło się spomiędzy kobiecych ust w rodzinnym domu. Rudowłosa sądziła, że ktoś ją zwyczajnie obgadywał, albowiem to właśnie takie zabobonne znaczenie przypisywano tej reakcji organizmu; w najśmielszych snach nie dopisałaby do tak prozaicznej czynności niezwykłych teleportacyjnych umiejętności. Jednak stało się - tkwiła przed przyjacielem w lisiej piżamie, kompletnie nieprzygotowana na to spotkanie. On również nie wyglądał na kogoś, kto oczekiwał przybycia Rhiannon i trudno było dziwić się tej postawie. Kobieta wpatrywała się w Longbottoma z mieszaniną rozbawienia oraz troski; mężczyzna zupełnie nie odnalazł się w tej komediowej chwili. Wyraźne strapienie odmalowało się zmarszczkami na przystojnej twarzy, natomiast spojrzenie wyrażało to, czego się po nim nie spodziewała nawet w najstraszniejszych koszmarach - lęk. Strach nie był niczym złym o ile nie władał właścicielem; niestety rozwój wydarzeń pokazywał Rii coś zgoła innego. Dostrzegała drobne gesty paniki w ogólnej prezencji Rufusa - zmartwiła się tym naprawdę szczerze. Nie powinien wstydzić się aż tak bardzo, każdemu zdarzało się popełniać drobne głupstwa. Ona także czasem mówiła do siebie, zwłaszcza w sytuacjach, w których potrzebowała żarliwego zapewnienia samej siebie o tym, że będzie dobrze. Tak po prostu, zwyczajnie i bez udziwnień. Zmarszczyła rdzawe brwi wyrzucając z siebie niewerbalną naganę - nie maż się, kolego.
- Naprawdę? - spytała z dużą dozą sceptycyzmu. - Zostaniesz nadwornym błaznem? Czyim? Może Burke’ów? - Dolała oliwy do ognia, przecież wiedziała, że tak. Poruszyła najgorsze strony, podsyciła paranoję Rufusa nawet nie mając o tym pojęcia. - Dramaty. Dość ich już w życiu. Wolę piosenki o miłości - stwierdziła niezwykle lekko, podchodząc bliżej zlewu. Na jego rancie ułożyła dłoń, przez krótki moment wpatrując się w jej strukturę, po czym znów uniosła spojrzenie na wyraźnie niezadowolonego aurora. - Już dobrze, nie złość się, wiesz przecież, że to szkodzi urodzie. Jako dumny lord to jedyne, co masz cennego. No, oprócz pieniędzy, ale te nie są nawet twoje. - Znów uszczypliwość. Nie mogła się powstrzymać - zdarzało się, że biedny Longbottom padał ofiarą perfidnych docinek Weasley, ale rzadko pozostawali sobie dłużni, więc nie przejmowała się tym zbytnio. Dzień jak co dzień, mogłoby się wydawać.
Nieświadoma wewnętrznego sztormu szalejącego w trzewiach stojącego nieopodal mężczyzny starała się obrócić to niecodzienne, groteskowe spotkanie w jeden wielki żart, ale postępująca panika mężczyzny skutecznie blokowała każde dowcipne uwagi. Nie trafiały one na podatny grunt, więc coraz więcej podłużnych bruzd szpeciło piegowate czoło Rhiannon. Nabrała w płuca powietrza, żeby wyrzucić je ze świstem akurat wtedy, kiedy Rufus brnął w patetyczny melodramatyzm, budzący w Rii chęć uniesienia z dezaprobatą brwi. Powstrzymała się przed tak niegodnym podsumowaniem biadolenia przyjaciela, choć miała jeszcze kilka ostrych słów w zanadrzu. - Wiesz, że to brzmi irracjonalnie w ustach dwudziestodwuletniego człowieka? - spytała sceptycznie próbując pojąć ideę strachu przed babcią. To nie tak, że Harpia była nieustraszona. Obawiała się wielu rzeczy, ale zwykle były to sprawy dużo podnioślejsze niż podstarzała czarownica. Której notabene nie znała, może w tym tkwił problem? - To nie chodź do cyrku skoro nie sprawia ci to przyjemności. - Weasley uwielbiała obdarowywać wszystkich złotymi radami zapominając często, że nie mają one odniesienia do szlacheckiego stanu części jej znajomych. Odseparowana od pustej pogoni za bogactwem oraz fałszywych uprzejmości zapomniała jak tam było naprawdę, przez co mierzyła wszystkich swoją miarą.
Rudowłosa naprawdę zamierzała złagodnieć, może nawet przytulić rozchwianego emocjonalnie lorda, ale ten zaczął wpadać w obłęd. Obłęd, na który uniosła wysoko brwi - nie rozumiała. - Rudy Burke, a to ci nowina - mruknęła bardziej do siebie niż do niego, po czym zaczęła przechadzać się po łazience. - Jednak musisz być zakochany, Rufi, wygadujesz kompletne bzdury - wyrzekła tonem prawdziwego znawcy, niemalże magipsychiatry z wieloletnim stażem oraz równie wieloma tytułami naukowymi. - Ale dobrze, załóżmy twoją śmiałą tezę, że jestem z rodziny Burke - ciągnęła idiotyczną farsę. - Więc zjawiłabym się tutaj do… eee jakiejś łazienki, w jakim celu? Zabrać ci ostatnią rolkę papieru toaletowego czy oblać mydłem? - kontynuowała w zamyśleniu, tym razem najprawdziwszego detektywa. - Albowiem wiesz, że jeśli chciałabym cię zabić zrobiłabym to już dawno, a wyznanie miłości do samego siebie byłoby ostatnim w twoim życiu? - zadała konkretne pytanie mając nadzieję, że otrzeźwi ono Longbottoma i przestanie się on tak dziwnie zachowywać. To ona stała tutaj w lisiej piżamie, nie on, na Gryffindora.



Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
Ria Macmillan
Ria Macmillan
Zawód : ścigająca Harpii z Holyhead
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
be brave
especially when you're scared
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6105-ria-weasley https://www.morsmordre.net/t6110-rudy-rydz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6112-skrytka-nr-1520 https://www.morsmordre.net/t6111-ria-weasley
Re: Glob Księżyca [odnośnik]30.08.18 16:11
Nie widział innego rozwiązania dla tej tragikomicznej sceny, która się przed nim rozgrywała: Ria Weasley drwiąca, jak zwykle w żywiole swoich ciętych żarcików – lecz właśnie!, czy to na pewno ona? Głos ten sam, piżama również taka, jaką nosiłaby panna Weasley, ale miejsce trochę zbyt przypadkowo-zamierzone i czas taki niewłaściwy.
Nie zamierzał porwać serca nowej koleżanki, którą przedstawi mu babcia, lecz chciał wypaść na tyle doskonale, aby ta szanowana i wymagająca kobiecina była z niego zadowolona. Utknęła gdzieś pomiędzy starymi obyczajami, zapominając o tym, że zewsząd czai się niebezpieczeństwo, wychowana na zabawach i ukłonach, nie potrafiła pojąć rzeczywistości, w której nadchodzi czas na wyrzeczenia. Było to dla niej tak mocno abstrakcyjne jak dla Rii ich szlacheckie zwyczaje i granice przyzwoitości, których nie winni przekraczać. Choć Rufus nie wątpił, że gdyby rozumiała sytuację, również pojęłaby zgrozę chwili.
Jeśli Ria Weasley to Ria Weasley, ale załóżmy oczywiście, że Ria Weasley jest Rią Weasley, a nie niecnym i podstępnym Burkiem.
-Nie znasz mojej babci – rzucił niemal wyzywająco, to też brzmiało zapewne absurdalnie, jakoś tak niedojrzale, ale było szczerą prawdą. To była kobieta bezkompromisowa, potrafiąca postawić do pionu nawet swojego męża, który zawsze odznaczał się trudnym charakterem – Masz szczęście, że jej nie znasz, ale jakbyś ją znała, nie mówiłabyś tak – jest trochę podobna do ciebie, kosi wszystkich równo i na wszystko znajduje ripostę. Brzmi znajomo?
Ria nie ustępowała, nic nie mogło zatrzymać tej lawiny słów, była jak burza, swoim temperamentem przejęła tę dyskusję niezaprzeczalnie z lekka zwalając swojego oponenta z nóg. Rufus wpatrywał się w nią przez dłuższą część wypowiedzi, strach zastąpiło skupienie, uważne spojrzenie. To którego mogła nigdy jeszcze nie poznać: badawcze, lustrujące ją od stóp do głowy, spojrzenie godne aurora-detektywa-bohatera-narodu. Jakkolwiek irracjonalnie by to nie brzmiało, bardziej obawiał się gniewu babki niż Burka przebranego za Weasleyównę, ale po kilku rzuconych przez to roztrzepane dziewczę słowach, doszedł do oczywistego wniosku, że Ria Weasley to faktycznie Ria Weasley. Burke tyle nie mówią, zazwyczaj spowija ich cisza i ta pseudo-mroczna poza strasznych tajemniczych czarnoksiężników łypiących na wszystkich swoimi złowieszczymi spojrzeniami. Dlatego, dzięki tej bystrej dedukcji, doszedł do wniosku, że to z pewnością jego przyjaciółka!
-Ha!, to ty nie wiesz, że to nie moja łazienka! - i wszystko jasne!
A właściwie to nie do końca. Nadal nie rozwiązał zagadki, w jaki sposób rudowłosa znalazła się w tej łazience, ale jego detektywistycznoaurorskie szare komórki intensywnie pracowały!
-Bo widzisz, moja droga – rozpoczął gadkę tonem już pewniejszym, niemal wyniosłym – znajdujemy się w hrabstwie Kent, w niejakiej restauracji o nazwie Glob Księżyca, a żeby tego było mało, to na sali czeka na mnie wybranka mojego serca, mam nadzieje, że niedoszła, bo nieprędko mi do ślubnego kobierca – otrząsnął się – Poza tym ważną kwestią jest również to, że spotkanie jest aranżowane przez moją szanowną babkę. I jak ona się dowie, że niedajmerlinie przesiaduję w łazience z Rią Weasley, to gniew Grinderwalda byłby niczym wobec tego, co nas czeka – to prawda, jego cudowna opiekunka rozpęta wielką wojnę czarodziejów prędzej, niż próbował to uczynić sam Voldemort. W tym momencie zapewne niecierpliwi się i zabawia dwójkę jego przyszłych towarzyszek niedoli, tymczasem on całkiem fatalnie nieźle (!) bawił się w łazience. Być może czyniąc wszystko, aby odwrócić uwagę Rii od jego miłosnego wyznania. Nieskutecznie.
-Gdybym prawił sobie niesłuszne komplementy, mógłbym się martwić, ale wszystko co powiedziałem, było zgodne z prawdą – rzucił wyniośle, może z lekka próbując obrócić to w żart, lecz ciężko było stwierdzić, czy mówi to na serio, czy nie, czy może to kolejna sztuczka, żeby uśpić czujność podstępnego Burka – Swoją drogą śmiejesz się, ale braku papieru toaletowego nie można bagatelizować.
Rufus Longbottom
Rufus Longbottom
Zawód : ratuje świat!
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I czy jest tak właśnie
W innym królestwie śmierci?
Budzimy się samotni
W chwili kiedy ciało
Przenika czułość
I wargi co chcą pocałunków
Do strzaskanego modlą się kamienia.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6317-rufus-longbottom https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6390-rufus-longbottom#162493
Re: Glob Księżyca [odnośnik]08.09.18 21:08
Uwielbiała te drobne uszczypliwości, których zwykle miewała pod dostatkiem - każda naznaczona była jednak czułością orz sympatią, jaką odczuwała zwykle do obdarowywanych ciętym słowem. Nie inaczej było w przypadku lorda Longbottoma, tak tragikomicznie przejętego zastaną sytuacją. Myślał zbyt wiele, jeszcze więcej paplając - szkoda, że dla Rii był to jedynie stek niedorzeczności. Może miał gorączkę? Przestąpiła kilka kroków bliżej niego, ręką dotykając czoła; nie poczuła na skórze palącego ciepła jakiego się spodziewała, co wprawiło rudowłosą w jeszcze większe zaskoczenie. Ściągnęła gniewnie brwi i przygryzła policzek od środka, powodując powstanie kolejnych, myślicielskich zmarszczek na piegowatym czole. Starała się rozgryźć niecodzienną sytuację w jakiej oboje się znaleźli, tak samo jak powód ich spotkania w tak zadziwiającym miejscu. Gdyby Rhiannon pragnęła spotkać się ze swym ukochanym przyjacielem, na pewno nie wybrałaby do tego podrzędnej łazienki w jakimś lokalu - strój również dobrałaby zgoła dużo odpowiedniejszy na tę okazję. Co poszło nie tak? To musiała być teleportacyjna czkawka - nie było innej opcji. Ostatnim zdarzeniem w egzystencji Weasley przed pojawieniem się w tak osobliwym lokalu były próby sklecenia listu oraz rozmyślanie nad pojawieniem się w Skandynawii, za bratem. Wtedy też czknęła dzierżąc w dłoni różdżkę, teraz spoczywającej w bocznej kieszeni lisiej piżamy.
- A ty mojej. Czy to czegoś dowodzi? - odparła w kontrataku, ale uśmiechnęła się lekko. Pokazała w ten sposób Rufusowi absurdalność rzucanych przez niego argumentów - które nimi tak naprawdę nie były. Nie mogły być. Nie w rozumieniu logiki i choć Harpia nieczęsto kierowała się właśnie nią, to nawet tak groteskowe wyznania nie były w stanie zamydlić oczu ścigającej. Wzrok posiadała całkiem niezgorszy, z kolei naiwność rudzielca również miała swoje nieprzekraczalne granice. Nie rozumiała jak to jest dorastać w otoczeniu osób, dla których ważniejsze było bogactwo, zasady oraz to, co ludzie powiedzą niż miłość oraz szczęście najbliższych. Przez to Ria nie umiała odnaleźć się w plątaninie myśli przyjaciela, nie pojmując toku jego rozumowania. Gubiła się na tych wszystkich dywagacyjnych drogach sądząc, że prowadzą one donikąd, do pustych wniosków niepopartych żadnymi dowodami. W końcu ciężko było dać wiarę, że jakaś starsza kobiecina mogła okazać się aż tak przerażająca, że jej dorosły wnuk obawiał się zrobić cokolwiek wbrew jej woli. Zwłaszcza Longbottom - dumny lew, auror toczący boje na śmierć i życie z czarnoksiężnikami. Nie, to nie trzymało się kupy.
- Właśnie, czyja to łazienka? - spytała nie bez zdziwienia. Skoro nie znalazła się w toalecie leżącej w hrabstwie Northumberland, to gdzie? Rozejrzała się badawczo po pomieszczeniu, przechadzając się po kafelkach raz w jedną, raz w drugą stronę. Usłyszała również szmer za drzwiami, zupełnie, jakby ktoś się zbliżał. Wtem zagadka została rozwiązana - czy też to kumpel Rhiannon odkrył przed swą przyjaciółką wszystkie karty, rzucając na sprawę światło dzienne. W miarę upływu opowieści Weasley unosiła brwi coraz wyżej, nie umiejąc otrząsnąć się z szoku w jakie sprawiły ją niniejsze słowa czarodzieja. - Och, czekaj, wiem, jak to się nazywa! Swaty, tak? Ostatnio Neala była na nich u Ollivanderów, arystokracja ma naprawdę idiotyczne pomysły - zaśmiała się serdecznie, zakrywając usta dłonią. - Zaraz, zaraz. Twierdzisz, że nie jesteś gotów do ożenku, ale z powodu strachu przed gniewem babci dajesz się wepchnąć w próg restauracji oraz ramiona nieznanej ci kobiety? Dobrze rozumiem? - Zamrugała szybko, nie dowierzając. - I przepraszam bardzo, ale co jest złego w Rii Weasley? - Z rozbawienia rudowłosa dość szybko oraz sprawnie przeszła w gniew wykwitający czerwienią na piegowatych policzkach. Oparła ręce na biodrach, mierząc Rufusa jednym z tych nieprzyjemnych spojrzeń, raczej zarezerwowany dla Malfoy’ów oraz innych szumowin. - Uważasz mnie za gorszą, tak? Powiedz to - Niemal wysyczała, zbliżając się do mężczyzny tak bardzo, że mogłaby go uderzyć z główki w nos. Dość łatwo było rozjuszyć prawdziwą Harpię. - Tak myślisz? - prychnęła kpiąco, wciąż gniewając się na Longbottoma za jego niewybredną uwagę o niej samej. - Mógłbyś się bardzo zdziwić - odparowała, choć wcale tak nie myślała. Kierowana złością nie do końca kontrolowała słowa opuszczające riowskie gardło. - Nie martwiłabym się na twoim miejscu, na pewno macie swoich giermków od podcierania tyłka - dodała zgryźliwie, uśmiechając się przy tym kwaśno i jakże złowrogo przekrzywiając głowę. Mierzyła się wojowniczo spojrzeniem ze stojącym przed nią aurorem, dając mu jasno do zrozumienia, że była gotowa na wszystko.



Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
Ria Macmillan
Ria Macmillan
Zawód : ścigająca Harpii z Holyhead
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
be brave
especially when you're scared
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6105-ria-weasley https://www.morsmordre.net/t6110-rudy-rydz https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6112-skrytka-nr-1520 https://www.morsmordre.net/t6111-ria-weasley
Re: Glob Księżyca [odnośnik]29.12.18 13:54
Tego dnia pan Palmer miał wyjątkowo zły dzień. Obudził się, po pierwsze, lewą nogą, a to wróżyło przecież sam pech. Pomieszkiwał od pewnego czasu u swojej rodziny w Dover. Pech chciał, że ci codziennie się kłócili, ale to pewnie z miłości! A i on czasem padał ofiarą kłótni. Był przecież stary, a i został wychowany w zupełnie innym duchu niż dzisiejsza młodzież. I tak, i tak, winę za ich kłótnie zganiał na samego siebie. To jednak nie był koniec jego pechowego dnia. Syn siostrzenicy, u której mieszkał, dał mu zadanie sprzedać futro z lisa. Wszystko by było w porządku gdyby nie to, że na środku ulicy, w biały dzień, ktoś obiecał mu dać pieniądze za ten płaszcz, obiecywał, że jedynie skoczy po pieniądze do domu, a przy tym wziął to nieszczęsne futro… i tyle było z tego wszystko. Biedny pan Palmer czekał kilka godzin, ale czarodziej nie wrócił.
Zasmucony światem i swoją bezbronnością postanowił więc pójść do restauracji, gdzie jak miał nadzieję, ktoś mu pomoże. Tu jednak wcisnęli mu na siłę kremowe piwo, którego przecież nie lubił. Oczywiście we własnej głowie pominął fakt, że przecież spotkał uroczą kelnerkę, z którą tak się rozgadał, że zapomniał w ogóle po co tutaj przyszedł, a i to że nie lubił kremowego piwa… Po wybiciu pucharu odezwała się w nim silna potrzeba udania się w stronę łazienki. Niestety, biedny pan Palmer miał problemy z oddawaniem moczu. Do łazienki natomiast dotarł zanim pojawił się w niej Rufus. Nie śmiał jednak wyjść z kabiny, gdy wparował do niej młodzieniec, a i tym bardziej, gdy w łazience pojawiła się i kobieta. Co nie powstrzymało go od przysłuchiwania się wyjątkowo ekspresywnego dialogu między tą dwójką.
To nie tak, że był wścibski. Po prostu miło słuchało mu się jak taka para się kłóci. Przypominały mu się przy tym codzienne kłótnie z jego ukochaną Marianną. Ech… gdyby tylko kupił jej wtedy piękne futro, to może nigdy by od niego nie odeszła… Musiał, naprawdę, musiał jakoś im poradzić. Wyszedł nieśmiało z kabiny, oprał na szybko ręce i zaczął swój starczy monolog.
Przepraszam was młodzi ludzie, że się wtrącam, ale muszę wam coś ważnego powiedzieć. Naprawdę. To bardzo ważne. Tylko… tylko… moment. Sekundka. Zaraz wrócę. Chwilunia – tu znowu poczuł chęć udania się w stronę kabiny w ramach wypełnienia swojej pilnej potrzeby. Przy tym gestykulował tak, jak gdyby naprawdę chciał przeprosić i wymachiwał swoim wskazującym palcem w powietrzu. Zaraz jednak wyszedł i znowu umył ręce.
Przepraszam, najmocniej was przepraszam. Gdzie to ja… a tak! – Przez chwilę nie wiedział gdzie skończył swoją przemowę, ale po kilkunastu sekundach sobie przypomniał. – Nie chcę być wścibski, o nie, nie, ale przypominacie mi o mnie i mojej Mariannie – zaczął, a przy tym wciąż wymachiwał dłońmi, a najbardziej wskazującym palcem. Na dźwięk imienia jego dawnej miłości wyraźnie się jednak rozmarzył. Jego twarz przez chwilę promieniała szczęściem. – Jaka ona była piękna… A tak samo się ze mną kłóciła jak ty, młoda damo. Tylko ja byłem trochę bardziej delikatny – tu zwrócił się w stronę młodzieńca i gestykulując go przeprosił. – Ale proszę tego nie brać sobie do serca, naprawdę. Moja Marianna zawsze nazywała mnie błaznem i mówiła, że wygaduję bzdury. Ale kiedy to mówiła tak pięknie leżała na sofie i przeglądała gazetę w poszukiwaniu nowych szat. – Uśmiechnął się szeroko, na wszystkie te wspomnienia. Widać było, że wyjątkowo mocno tęsknił za nieznaną nikomu, a tylko jemu czarownicą. – Byłem głupi, że nie kupiłem jej tego futra… A mogłem. Ale oczywiście wtedy się rozdrabniałem, że przecież jak to, powinniśmy kupić to zaczarowane pianino. Bo wiecie, ja gram na pianinie. Mój dziadek grał na dudach, matka na flacie, kuzyn był mniej muzykalny, ale on się nie liczy. Ale ona chciała to futro… I tak ją straciłem. A teraz jeszcze to futro straciłem… – spochmurniał wyraźnie, przypominając sobie o lisim futrze. – Wiecie jak niebezpiecznie jest teraz w Anglii? Chciałem sprzedać futro i był tam jeden człowiek co to mnie zapytał czy chce je sprzedać. I ja mu powiedziałem tak. On mi na to, że może je przytrzymać, bo pewnie jest ciężkie i ja mu je dałem. Naprawdę, nie żartuję, było ciężkie. Naprawdę. Futro najlepszej jakości. Wiem, bo handlowałem futrami. On powiedział, jak wy to teraz mówicie, że tylko skoczy do domu po pieniądze, że za chwilę wróci. I nie wrócił – oburzył się, troche podniósł głos, a w oczach było widać rozpacz. – Nie mam i futra, i mojej słodkiej Marianny – westchnął głośno. – Ale miło mi się słucha takiej pary jak wy. Naprawdę. Przypominacie mi o Mariannie. To taka piękna i kochana kobieta. Gdybym tylko kupił jej to futro.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Glob Księżyca - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Glob Księżyca
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach