Wydarzenia


Ekipa forum
Sala Główna
AutorWiadomość
Sala Główna [odnośnik]19.02.16 20:57
First topic message reminder :

Sala Główna

★★★
Prosto z wystawnego holu, goście przechodzą do Sali Głównej o wysokim sklepieniu. W miejscu, gdzie zazwyczaj znajduje się widownia, wypełniona rzędami wygodnych siedzisk, nie ma teraz żadnego krzesła – pozostała wyłącznie odsłonięta marmurowa podłoga. Niezwykle śliska, momentami wydaje się wręcz lustrzanie odbijać roziskrzony świecami bogaty żyrandol, lewitujący idealnie w połowie wysokości budynku. Parkiet i centrum wydarzeń są doskonale oświetlone, ale z parteru nie sposób ujrzeć wnętrza lóż. Zresztą, kto błądziłby z głową zadartą do góry, gdy wokół tyle piękna? Zarówno w postaci śmietanki towarzyskiej magicznego Londynu jak i zachwycających zdobień ścian.
Co kilka metrów, odgrodzone kolumnami, ściany zdobią wyjątkowe drzeworyty, ukazujące atrybuty i charakterystyczne cechy każdego ze szlacheckich rodów. Są tu polowania, smoki, targane wiatrem żagle, wyjątkowe Sabaty, przesypujące się góry galeonów, piękne profile nestorów i matron. Z dystansu wydają się poruszać, ale gdyby ktoś postanowił przyjrzeć się żyjącej scenie z bliska, zobaczy tylko doskonale wyryte w dębowym drzewie nieruchome postaci, wzbogacone gdzieniegdzie prawdziwymi złoceniami.
Na scenie – niegdyś teatralnej, teraz stricte muzycznej – występuje Magiczna Orkiestra Klasyczna. Początkowo z instrumentów wydobywają się ciche, zapraszające dźwięki, sprzyjające konwersacji a wśród muzyków nie ma jeszcze gwiazdy wieczoru: oszałamiającej Belle.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 21:12, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala Główna - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Sala Główna [odnośnik]24.02.16 1:11
Może nie mówił o tym głośno, ale zgadzał się z Astorią w kwestii podkreślenia przepychu wydarzenia. Nie był jednak zniesmaczony tym faktem. Jako Nott doskonale znał się na organizacji takich wydarzeń. Po za tym trzeba też zwrócić uwagę na to, że zawsze trafi się grupa osób takich jak sam Francis, która będzie bardziej rozkoszowała się muzyką niż obrazami - a niby to wernisaż.
Rozmyślanie w danym temacie przerwała dama w czerwonej sukni. Ledwo ich wzrok się spotkał, a już uraczyła go swoją obecnością. Nie odezwał się dopóki Katya nie przedstawiła się jego towarzyszce, nie chciał wypaść na tego złego co nie pamięta imion.
Ponownie zrobił to samo co w przypadku Astorii - Zmierzył kobietę wzrokiem, przy czym prawie odebrało mu mowę, aczkolwiek wypadało się przywitać
- Witaj Katya... - Nie do końca wiedząc co ma powiedzieć upił więcej whisky niż zwykle ze szklanki. Palcami wolnej ręki podrapał się po brodzie nie odrywając wzroku od kuzynki.
- Już zapomniałem jaką piękną mam rodzinę. Dobrze, że nie łączą nas więzy krwi, nie muszę czuć się źle podziwiając Twoją osobę. - Rzucił z niewiarygodną pewnością siebie, przy czym zmrużył oczy, a lewy kącik jego ust nieco się uniósł tworząc delikatnie zadziorny uśmiech. Nie zwrócił uwagi przy tym jak mogła się poczuć stojąca obok Astoria, aczkolwiek komplementy to rzecz codzienna, więc nie mogło to być aż tak dziwne.
- Moja droga, jak mogłaś nie spodziewać się Notta na takim wydarzeniu, a tym bardziej - mnie ? - Dodał jeszcze kolejny raz mocząc usta w złocistym trunku. Na szczęście Franics nie miał słabej głowy, więc mógł długo smakować tej wytwornej whisky. Zapewne na tej szklance się nie skończy, ani na kolejnej...
Jakoś nie specjalnie miał ochotę na rozwijanie tematu młodych talentów i wernisażu, a problemów z odnalezieniem się nie miał najmniejszych. No, ale cóż, musiał odpowiedzieć chociaż z grzeczności. Wysłuchał odpowiedzi Astorii, pokiwał głową i dodał coś od siebie
- Inwestycja w młode talenty, hmm.. możliwe. Szansa dla zdolnych, młodych artystów - nie mogę się nie zgodzić. Jednakże, spójrzmy prawdzie w oczy, to Lady Avery jest główną bohaterką tej opowieści, więc jutro nikt nie będzie pamiętał o tych zdolnych młodych talentach
Może nie było to zbyt grzeczne, a co więcej taktowne, właściwie obrażając gospodarza wydarzenia, ale jak to Francis - mówi co myśli - wyraził swoje zdanie. A teraz zapewne stworzy się z tego dyskusja, której tak bardzo nie chciał na ten temat podejmować.
Właściwie to mógł bardzo szybko narzucić inny powód do dyskusji, ale o czym tu dyskutować z dwiema kobietami - ilość argumentów zapewne by go przytłoczyła, a wszelkie słowa, które złożą się w szowinistyczną wypowiedź, mogą się skończyć w najlepszym wypadku boleśnie.
Jak na razie Francis nawet nie trzymał się zasady - Mów mało, ale z sensem. Co prawda dostosował się do niej komplementując Katye.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala Główna [odnośnik]24.02.16 12:13
Katya po tym, jak wyjechała do Norwegii była raptem trzy razy w Londynie i to tylko na dwa, może o dzień dłużej. Nie uczestniczyła w każdym przyjęciu, przez co zapewne jej kontakty z ludźmi zostały nieco wystawione na towarzyską próbę, ale starała się. Naprawdę próbowała wejść w rytm i nie sprawiać wrażenia wypłoszonej sarenki, choć przecież preferowała siedzenie za biurkiem, spisywanie raportów, bądź najzwyczajniej w świecie branie udziału w aurorskich misjach. Jako kobieta, której przyszłość została spisana na kartach i winna pogodzić się ze swoim małżeństwem, starała się zachowywać jak przykładna narzeczona, która potrafi być prawdziwą damą i doskonałą partią dla mężczyzny.
-Lady Weasley jest moją bardzo dobrą koleżanką i jestem z niej niezwykle dumna, choć przyznam szczerze... - zawiesiła głos i delikatnie nachyliła się w stronę Astorii, by posłał jej przeciągłe spojrzenie. -Nieszczególnie się tutaj odnajduje, chyba nie przywykłam do takich wystawnych przyjęć po niemal rocznym urlopie od społeczeństwa wyższych sfer - uśmiechnęła się szczerze, a zaraz potem parsknęła pod nosem i lekko uniosła dłoń do ust, by nie zachowywać się aż tak... Bezczelnie. -Nie zdawałam sobie sprawy, że wszyscy będą charakteryzowali się taką powagą - rzuciła jeszcze luźnym argumentem, a następnie wbiła tęczówki w Francisa, który potrafił ją zawsze zażyć, a na co ona rzadko kiedy posiadała kontrę. Liczyła się z tym, że dzisiejszego wieczora również bez trudu ją zawstydzi, ale to nie o to chodziło, że się krępowała. Powoli wkraczała na salony, a rzucenie jej na głęboką wodę mogłoby poskutkować kolejną próbą ratunku i ucieczki. Nie mogła jednak, a może wcale nie chciała ukrywać wypieków, które pojawiły się na delikatnych policzkach, gdy jej kuzyn odezwał się w ten bezczelny sposób i to co jej pozostało, to subtelny uśmiech, a także opuszczenie lekko głowy. Chciała nie pokazywać swojego speszenia, a przecież doskonale zdawała sobie sprawę ze swojej urody, a także atrakcyjność; reagowanie na to - graniczyło z cudem.
-Och, jak zawsze czarujący... - mruknęła pod nosem i odgarnęła lekko włosy za ucho, by zaraz potem podnieść ciemniejące tęczówki na twarz Nott'a. -Nie spodziewałam się jednak, że cierpisz na zaniki pamięci. Twoja mama, jak i zarówno mój ojciec są rodzeństwem, a co za tym idzie - nasze więzy krwi są nad wyraz powiązane. Nie mogłabym natomiast nie podziękować ci za komplement, ale przypuszczam, że jest tylko rekompensatą przez brak odezwu w ciągu czterech lat, prawda kuzynie? - zapytała nieco kpiąco i uśmiechnęła się wymownie, by już po chwili ponownie przenieść spojrzenie na Astorię. -Mężczyźni potrafią doprawdy wiele wskórać, ale czasem tracą zdrowy rozum przy kobietach, nie sądzi pani? - nie była bezczelna, ale nie zamierzała dawać za wygraną w słownej grze, bo przecież - musiała być zwycięzcą.
Zawsze.

/znajmy się ze szkoły Ast!


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Sala Główna [odnośnik]24.02.16 12:54
Nic dziwnego, że Astoria mogła czuć się nieswojo w ich towarzystwie, ale chwilę. To była Astoria, gdyby czuła się nieswojo, nie byłaby sobą. Tak samo jak nie umknęło jej uwadze zachowanie lorda Nott. No, ale cóż, był tylko mężczyzną. Astoria zawsze była zdania, że mężczyźni uznają się za silniejszych, bo nie doceniają kobiet. I Francis wyglądał jej właśnie na takiego. Zbyt pewnego siebie lorda, mającego słabość do przedstawicielek płci pięknej. A samej lady Malfoy takie zachowanie tylko i wyłącznie kojarzyło się z jej szwagrem, do którego nigdy nie była przekonana i z pewnością nigdy nie obdarzy go sympatią. Uśmiechnęła się szczerze do lady Ollivander, z którą z pewnością rozpoznała swoją dawną znajomą z lat szkolnych.
-Nie martw się moja droga. Można powiedzieć, że jestem na bieżąco. Chociaż przyznam szczerze, że też poszłabym sobie na mały urlop.-rzuciła. Słysząc jej śmiech, usta szlachcianki jeszcze bardziej rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, który ponownie ukryła w kieliszku z szampanem, który zdjęła z tacy przechodzącego własnie kelnera. Nie powinna przecież sięgać po whiskey. Nie był to alkohol dla kobiet, ale przede wszystkim nie był to alkohol dla niej. Zdecydowanie bardziej gustowała w delikatnych trunkach, takich jak wino. Najlepiej włoskie i dosyć stare. Astoria wyraźnie rozluźniła się w towarzystwie Kat. Chociaż sama nie pamiętała jak to się stało, że nawiązały jakąkolwiek znajomość w Hogwarcie, to sam fakt, że się znały i nie była całkiem obca kompletnie zmieniał postawę przedstawicielki rodu Malfoy. Uważnie obserwowała to co działo się między Katyą, a lordem Nott. Była atrakcyjną kobietą. Zauważyła jednak oznaki speszenia, kiedy lord Nott w niezbyt delikatny sposób wyraził swoją opinię w sprawie jej wyglądu. Z trudem ugryzła się w język, żeby nie skomentować swój lorda, bo nie powinna wtrącać się w ich relację, o której przecież nie miała zielonego pojęcia. Nie lubiła jednak takiego zachowania. Tym bardziej, że lady Ollivander poczuła się wyraźnie speszona. Astoria miała cięty język, który musiała często trzymać za zębami. Zamiast cokolwiek mówić, skupiła swoją uwagę na orkiestrze, która dalej za pomocą muzyki czarowała towarzystwo.
-Być może, cioteczka Laidan zawsze lubiła być w centrum uwagi, ale wcale jej się nie dziwię.-odparła spokojnie. Nie, oczywiście Astoria nie poczuła się urażona, ale podkreśleniem stopnia pokrewieństwa, pomiędzy nią, a panią mecenas chciała oszczędzić Francisowi nieprzyjemnych sytuacji, w razie gdyby miał coś więcej jeszcze do powiedzenia na temat drogiej cioteczki Avery. Na słowa Katyi skierowane do niej zaśmiała się jedynie, uważnie przyglądając się szlachcicowi. Miał przed sobą dwie szlachcianki, dwie kobiety. Z pewnością trzeba było mu współczuć. -Och tak, potrafią być uroczy, czasem nawet aż za bardzo.-powiedziała, a na jej twarzy znowu pojawił się lekki uśmiech. Chyba w tym momencie naprawdę żałowała, że jej drogi starszy brat postanowił znowuż zostać w domu. Była pewna, ze Lucienne także chętnie wyszłaby z domu i pojawiła się na wernisażu. Jednakże, gdyby zaczęła wtrącać w małżeństwo brata to tak jakby podpisała na sobie wyrok śmierci.
Astoria D. Nott
Astoria D. Nott
Zawód : Dama
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Hidden feeling of power is sometimes infinitely more delicious
than overt power.”
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala Główna - Page 6 Stylowi_pl_inne_20269960
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1380-astoria-d-malfoy https://www.morsmordre.net/t2273-skrzynka-astorii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f166-wiltshire-dwor-malfoyow
Re: Sala Główna [odnośnik]24.02.16 13:32
Trzeba było przyznać, że urok Kat najwidoczniej przyćmił Francisowi ten ważny fakt, że w końcu jej ojca Julius nie bez powodu nazywał wujkiem. Jednakże, może młody Nott tak naprawdę nie chciał o tym pamiętać z wiadomych powodów. Katya oczarowywała wdziękiem, a Francis nawet nie poczuł się speszony tym co powiedziała, chociaż powinien. Nie chciał jej dogryzać, ani tym bardziej ja zawstydzać, aczkolwiek jego osoba jest bardzo specyficzna i nie dało się przewidzieć jego zachowań
- Nie cierpię na zaniki pamięci, najwidoczniej nie wzięłaś pod uwagę moja droga, że po prostu nie chciałem o tym pamiętać. Wtedy nie było by to moralne patrzeć na Ciebie w taki sposób. Możesz to odebrać jako rekompensatę, ale powód tych komplementów jest zupełnie inny, w końcu nie często można nacieszyć oczy takim pięknem. - Uśmiech na jego twarzy stał się nieco wyraźniejszy, a przy tym skinął nieco głową  i upił whisky ze szklanki. Wzrok po odciągnięciu szklanki od swoich ust przekierował na Astorię
- Oczywiście jeszcze bardziej cieszy mnie fakt, że jestem tutaj w towarzystwie dwóch pięknych dam, no i nie chciałem urazić Twojej rodziny Astorio.
Francis może i był w lekkim potrzasku ze stron dwóch kobiet, można powiedzieć, że w bezpośredniej wymianie zdań wręcz nie miał szans, ale nie z takich opresji się wychodziło z twarzą.
Przemilczał kwestię powagi, o której wspomniała Katya. Była to rzecz oczywista, w końcu nie byli na balu organizowanym przez Nottów, a na wernisażu. On sam był pełen podziwu, że rozdają tutaj wysoko procentowy alkohol, a wszystkiemu towarzyszy muzyka, bo to raczej niespotykane w galerii sztuki.
Kiedy jego towarzyszki rozmowy wymieniały zdania na temat mężczyzn i utraty zdrowego rozumu o mało nie parsknął śmiechem, powstrzymywał się, bo od razu w głowie wykreowała mu się postać słabego psychicznie mężczyzny, który za wszelką cenę liczy na potulność ze strony kobiety, a wtedy sam taki się stawał.
- Zgodzę się z tym, że potrafimy naprawdę wiele wskórać - Twoje rumieńce mówią same za siebie Katyo. Aczkolwiek jestem pewien, że nie straciłem jeszcze zdrowego rozumu, a jak już stracę to za pewne za pomocą zawartości tej szklanki - Wtrącił kolejny raz robiąc łyk złocistego napoju. Najwidoczniej też nie chciał dać za wygraną, a co więcej bardzo podobała mu się ta gra z uroczą kuzynką. Niby nieśmiała, a momentami taka pewna siebie, imponowała mu.
Wzrok Francisa powędrował z Katyi na Astorię, a następnie na orkiestrę. Miał wobec tej muzyki plany, dawała mu ona nowe pomysły i zapewne wkrótce, któryś z tych pomysłów wprowadzi w życie. Na to jednak jeszcze jest czas.
Może po kolejnej szklance whisky...
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala Główna [odnośnik]24.02.16 14:31
Presja, wynikająca z sprostaniu wygórowanym wymaganiom szlachty, skądinąd odpornej na jakiekolwiek artystyczne nowości, powinna uczynić Laidan nieznośnie spiętą, jednakże lata doświadczenia i bolesnych starć z krytykami jej poczynań uodporniły ją na tyle, by mogła czuć się tego wieczoru absolutnie swobodnie. Nawet zniknięcie jednej z artystek nie wywołało na twarzy lady Avery najdrobniejszej zmarszczki. Przyjęła tę informację od Aloysiusa z leciutkim uśmiechem, chociaż w jej jasnogranatowych oczach rozbłysły niebezpieczne iskierki. Jeszcze nie wiedziała, czy za swoje niezadowolenie ukaże samego Diggory'ego czy może znajdzie inny sposób: na razie myślała wyłącznie pozytywnie. Wronski może i była utalentowana, lecz konfrontacja z zaściankową arystokracją mogłaby okazać się tragiczna w skutkach. Dla obydwu stron. Skandale pomagały w budowaniu pozycji i popularności na początku drogi; Lai znajdowała się już w tym miejscu, w którym nie musiała uciekać się do tanich sztuczek. Posiadała sponsorów, wielbicieli, fanów i kolejkę artystów, chętnych do zajęcia miejsca nagle zwolnionego przez Matildę. Wszystko więc było w najlepszym porządku. Muzyka rozbrzmiewała rozkoszną kaskadą dźwięków, podkreślanych tylko przez szmer rozmów, zalewających zazwyczaj opustoszałą galerię przyjemnym szumem. Sztuka żyła, żyła nie tylko w oglądanych obrazach, ale i w wyobraźni widzów.
Także tych składających gratulacje. Z uśmiechem przyjęła te od Katyi - cóż za miłe dziewczę - jednak to pojawienie się tuż obok Medei naprawdę rozjaśniło twarz Laidan grymasem radości. Odpowiednio stonowanej, subtelnej, lecz z pewnością bardzo widocznej dla lady Rowle.
- Medeo, kochana, wyglądasz olśniewająco - powitała ją z całą serdecznością, na jaką mogła sobie pozwolić. Najchętniej złożyłaby na jej bladych policzkach stęsknione pocałunki; nie widziały się naprawdę długo a listy, chociażby i najbardziej wylewne, nie mogły zastąpić bezpośredniego kontaktu. Także ze względu na dyskrecję przekazywanych pisemnie poglądów i planów. Jeśli Laidan miałaby wskazać kobietę, którą chciałaby mianować swoją córką, to z pewnością na to miejsce ze szczerym pragnieniem przyjęłaby Medeę. Leandra miała w sobie spory potencjał, ale jej zapędy do pracy (i to w tak niegodnym szlacheckich rąk miejscu) oraz pewna młodzieńcza naiwność, której jeszcze się nie wyzbyła, sprawiały, że w przypadku lady Malfoy Lai mogła mówić jedynie (aż!) o łaskawej sympatii. Inaczej sprawa miała się z Medeą. Uczennica nie przerosła mistrzyni - i w swej megalomanii lady Avery wątpiła, by kiedykolwiek mogło się to wydarzyć - ale i tak zasługiwała na miano jednej z najbliższych osób Lai.
Z ciągłym uśmiechem obserwowała, jak Reagan wita lady Rowle, a promieniujące od Laidan zadowolenie powiększyło się tylko, gdy mąż ucałował ponownie jej policzek i zniknął w tłumie, by przywitać się ze swoim przyjacielem. Podążyła za nim tęsknym wzrokiem - obraz idealnego małżeństwa musiał być dopracowany w każdym calu - i dopiero wtedy, zupełnym przypadkiem, zorientowała się, że ktoś ją obserwuje. Ktoś stojący tuż obok jednej z kolumn; ktoś wysoki, ktoś o charakterystycznych rysach twarzy, ktoś o przeszywającym blasku brązowych oczu. Mimowolnie drgnęła, gdy ich spojrzenia się spotkały. Na ułamki sekund, wystarczająco, by zasiać niepokój i jednocześnie na tyle krótko, by nie mogła ułożyć do końca elementów układanki, nagle pojawiającej się w jej głowie.
- Mam nadzieję, że pamiętasz o stałym zaproszeniu do Shropshire, Medeo? Musimy spotkać się w bardziej kameralnych okolicznościach - powiedziała, gdy znów stanęła przodem do lady Rowle. Odrobinę zdekoncentrowana, co próbowała przykryć alkoholem. Sięgnęła powoli do lewitującej tacy, biorąc z niej kieliszek wina, ciągle z dziwnym wrażeniem, że czyjś wzrok wwierca się w jej odsłonięty kark.



when your smile is so wide and your heels are so high you can't cry

Laidan Avery
Laidan Avery
Zawód : mecenas i krytyk sztuki
Wiek : 48 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I wanna see this world, I wanna see it boil
I wanna burn the sky, I wanna burn the breeze
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala Główna - Page 6 Tumblr_n6rzyyaEVN1rmr774o6_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1280-laidan-avery https://www.morsmordre.net/t1289-ludwig#9767 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-shropshire-ludlow-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t1532-laidan-avery
Re: Sala Główna [odnośnik]24.02.16 15:14
Stojąc pod kolumną, niezauważony przez nikogo oprócz kelnera, który zaproponował mu lampkę wina, bardzo dobrego musiałem przyznać, mogłem ze spokojem obserwować nie tylko Laidan, ale również każdego innego obecnego w sali. Co więcej, mogłem nawet przysłuchiwać się niektórym rozmowom. I tak oto moją uwagę zwróciła prawie urocza parka oblewająca się winem. Z miejsca znielubiłem kobietę, która najwyraźniej uważała, że wszechświat krąży wokół niej. Negowała teorię heliocentryczną tylko po to, by udowodnić, że wszystkie planety wraz ze słońcem obracają się wokół niej, nadając jej ponadludzką chwałę, przyrównując się do mugolskich bogów. Problem polegał tylko na tym, że nawet jeśli była wybitnym graczem Quidditcha to nie była nikim ponad to. Mierziło mnie podobne zadufanie, szczególnie u kobiet, które nic sobą nie reprezentowały, którym wszystko należało się z miejsca bo tak. Jednak nie impertynencja i brak znajomości swojego miejsca w świecie zainteresowały mnie w tej parze najbardziej. Mulciber. Nazwisko, które znałem przecież tak dobrze, nazwisko moje i moich synów. Tylko, że mężczyzna, który rozmawiał z zadufaną kobietą nie wyglądał ani jak Graham, ani jak Vasyl. Cynthia, moja urocza chrześnica też to nie była. Nie potrafiłem sobie przypomnieć bym miał w Anglii odległych krewnych, którym urodził się syn. Byłem wręcz pewny, że nie miałem. Przyjezdny zza granicy? Niewielu Mulciberów zostało na świecie, czyżby jednak jakaś zapomniana gałąź? Musiałem się dowiedzieć, kim był ten człowiek. Musiałem poznać jego imię i jego ojca najlepiej również. Sądząc po wyglądzie chłopak był mniej więcej w wieku moich synów, gdy trafiłem do więzienia, mogłem go nawet nie widzieć na oczy, ale jako ojca powinienem kojarzyć. Nie ma nas wcale tak wielu na świecie, Mulciberów.
Wreszcie udało mi się spotkać spojrzenie Laidan. Nie rozpoznała mnie, nie zdziwiłem się zbytnio. Minęło sporo czasu, ja ja sporo się zmieniłem. Oboje się zmieniliśmy, jedno może odrobinę bardziej, ale nie mogłem jej winić za to, że nie wiedziała, kim jestem. Nie spodziewała się mnie tutaj, nie dostałem nawet zaproszenia. Miałem nadzieję, że czarodziej, którego zostawiłem w uliczce nie był dla Laidan nikim ważnym. Trochę byłoby szkoda uniemożliwić przyjście na tę wspaniałą wystawę komuś, na kim zależało Lady Avery. Nikt jednak nie wyglądał jakby go poszukiwał. Oblana winem kobieta, pępek całego wszechświata odeszła obrażona od Mulcibera potrącając przy tym jakiegoś czarodzieja. Cóż za brak stylu, gracji i manier. Mulciber też jednak zdawał się odchodzić, musiałem ruszyć za nim. Zatrzymałem jednego z kelnerów.
- Proszę przekazać pani Avery, ze wernisaż jest nieprawdopodobny i pozdrowić ją od Ignotusa Mulcibera, dobrze?
Z bólem w sercu, ale wcisnąłem chłopakowi do ręki galeona, dopiłem wino i ruszyłem za chłopakiem, którego nazwisko mówiło mi tak wiele, a jednocześnie pozostawiało tylko pytania. Zgrabnie manewrując między ludźmi szedłem tuż za mężczyzną z poplamioną koszulą. Aż wreszcie, gdy zobaczyłem, dokąd zmierza, wyprzedziłem go wychodząc na korytarz pierwszy. Czekają już tam na niego. I witając go zdawkową uwagą:
- Szkoda takich pięknych szat.

zt -> korytarz



Beware that, when fighting monsters, you yourself do not become a monster... for when you gaze long into the abyss.  The abyss gazes also into you.

Ignotus Mulciber
Ignotus Mulciber
Zawód : pośrednik nielegalnych transakcji
Wiek : 53
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You’ll find my crown on the head of a creature
And my name on the lips of the dead
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
pozdrawiam i wielbię mój wiek, mego stwórcę i mistrza
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1112-ignotus-mulciber https://www.morsmordre.net/t1438-listy-ignacego-vitkowskiego#12506 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f272-smiertelny-nokturn-34-2 https://www.morsmordre.net/t4270-skrytka-bankowa-nr-324 https://www.morsmordre.net/t4143-ignotus-mulciber#82512
Re: Sala Główna [odnośnik]24.02.16 16:01
Ollivander sama nie była do końca pewna, dlaczego zdecydowała się na udział w wernisażu, bo przecież niezwykle chciała wspierać Lyrę, ale w tej chwili miała wrażenie, że rzuciła się na zbyt głęboką wodę. Powinna delikatnie i stopniowo przekraczać kolejne granice życia towarzyskiego, bo przecież żyjąc z dala od śmietanki szlacheckiej zdążyła zapomnieć, jak to jest otaczać się tak znamienitymi ludźmi. Irytował ją też fakt, że Samuel wciąż się tu nie pojawił, a to sprawiało, że przy najbliższej okazji rozszarpie go na drobne kawałki i jedynym o co będzie mógł się modlić, to... Avada. Katya nie należała do osób tendencyjnych, ale z pewnością pomimo szlacheckiego pochodzenia mogła zostać jej przypisana metka damy. Powoli uczyła się od nowa pewnych zachowań, choć miała je w małym palcu, ale jaką to miało wartość, skoro tak naprawdę wszystko opierało się o grę aktorską i wyrachowanie?
-Polecam Norwegię, jest piękna, ale i inne tereny zdają się być równie doskonałe. Myślałaś już o czymś konkretnym, Lady Malfoy? - zapytała spokojnie i z cieniem uśmiechu, który błąkał się nieustannie po dziewczęcej twarzy. Wbiła jeszcze pogodne spojrzenie w koleżankę z Hogwartu, a im dłużej stała tuż obok, zaczęła zastanawiać się - kiedy to się zaczęło i dlaczego nie utrzymywały tak długo kontaktu, choć przecież Katya wcale nie była odludkiem, który stroniłby od ludzi. Uwielbiała ich, bo sprawiali, że mogła pogrążać się w rozmyślaniach na temat psychologii emocjonalnej i skąd w ogóle te wszystkie odczucia się brały, a teraz? W niej samej kotłował się ogrom różnych wizji, aczkolwiek obecność Francisa sprawiała, że... Traciła grunt pod nogami i to wcale nie było złe, bo wyzywał ją w pewien sposób na pojedynek słów, które tak kochała, a zarazem, od których stroniła, gdy nie były potrzebne.
-Jesteś niemoralny, Nott; macie to rodzinne? - zapytała nagle i nie zdążyła pomyśleć nad słowami, które tak melodyjnie wypłynęły spomiędzy jej pełnych warg. Przygryzła policzek i zmarszczyła brwi, bo policzki zaczynały ją piec, a im dłużej to trwało, tym bardziej czuła jak nie jest w stanie panować nad emocjami, które wzbierały się w niej i szukały gwałtownego ujścia. -Od zawsze postrzegałam pijaństwo, grubiaństwo, czarnoksięstwo i niemoralność, a także inne grzechy doczesne, jako kłusownictwo, które oburzało angielską, ale i nie tylko - szlachtę. Problem polega jednak na tym, by móc się pogodzić z tym, że to nigdy nie przeminie, bo im dłużej zagłębiać będziemy się w przyziemnych grzechach, tym częściej będziemy o nich myśleć, a co najlepiej pomaga nam o nich zapomnieć? - zapytała dwójkę rozmówców, choć resztkami sił trzymała się w ryzach, by po prostu nie uciec i nie wycofać się z tego przedstawienia. -Ulegnięcie im, panie Nott - uśmiechnęła się jeszcze wymownie, a jej ton do ostatniej litery ociekał drwiną. Powoli odczuwała strach, lęk i niepokój, a także wiedziała, że to ten moment, by odwrócić się na pięcie i odszukać drogę do wyjścia. Nie zamierzała przeszkadzać pani Malfoy, a także swemu kuzynowi w rozmowie, bo przecież mogli pogrążyć się w uroczej dyskusji, która zmierzyłaby ich poglądy i osądziła, kto ma więcej racji.
-Nie trać głowy, drogi kuzynie, to nie jedno z waszych przyjęć, zatem wstrzymaj się do wieczora, w którym to ty wraz z braćmi będziesz organizatorem i gwiazdą, która zabłyśnie równie intensywnie, co dzisiejszej nocy - twoja ciocia, Lady Malfoy - powiedziała spokojnie, a następnie zrobiła krok w tył i posłała im jeszcze wymowne spojrzenie, by ponownie zwrócić się najpierw do arystokratki. -Mam nadzieję, że niebawem będziemy miały okazję do poplotkowania przy filiżance herbaty - skinęła jej głową, a w stronę Francisa posłała tylko krótki uśmiech. -Przepraszam najmocniej - dodała jeszcze półgłosem i w końcu odwróciła się, by opuścić główną salę. Nie miała konkretnego celu, ale jej krok był niezwykle szybki, przez co nie zwracała nawet uwagi na mijających ją w tłumie ludzi. Chciała znaleźć Samuela, by go zabić, ale z drugiej strony zamierzała się z nim rozprawić w Ministerstwie. Wierzyła jednak, że odnajdzie kogoś, kto zmieni ten wieczór w sielankę i nie będzie zmuszona poddawać się rozmowom nazbyt wyszukanym, w końcu nadal była trzeźwa, bo jej kontakt z alkoholem ograniczał się jedynie do zapachu.
Czuła, że serce wali jej mocno i dopiero gdy zatrzymała się na kimś, jakby wcześniej nie widziała nieznajomej persony zrozumiała, że jest kompletnie zamyślona i niezdatna do przebywania na wernisażu. Uniosła czarne tęczówki do góry i rozpoznała w mężczyźnie narzeczonego, co zmusiło ją do szybkiej zmiany frontu i subtelnego odsunięcia się. Nie mogła czuć się w pierwszym starciu nazbyt spłoszona, prawda?
-Och, proszę mi wybaczyć, nie zauważyłam pana - powiedziała dość obojętnie, ale nawet nie przymierzała się do tego, by tak brzmieć. Przełknęła głośniej ślinę i to właśnie wtedy odwróciła na moment wzrok, bo jej oczom ukazała się znajoma postać. -Mam nadzieję, że nie ja jestem powodem tej plamy - bezczelnie wskazała na koszulę Mulcibera i posłała mu grzeczny, acz stonowany uśmiech. I dopiero wtedy dostrzegła drugiego z mężczyzn, a jego głos sprawił, że spięła się momentalnie. To nie był jej dzień, ba! To nie był nawet jej wieczór, toteż lekkim skinieniem przeprosiła obu panów i wróciła na tor własnej wędrówki. Humor, w który wprawił ją Francis zmusił ją do zupełnie innego zachowania, toteż odsunęła się na krok i... Czekała, bo liczyła, że Lilith nie zapomniała, jak wygląda jej najbliższa przyjaciółka.

/ -> korytarz


meet me  with bundles of flowers We'll wade through the hours of cold Winter she'll howl at the walls Tearing down doors of time
Katya Ollivander
Katya Ollivander
Zawód : Zawieszona w prawie wykonywania zawodu
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Mogę się oprzeć wszystkiemu z wyjątkiem pokusy!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2039-celeste-ellsworth https://www.morsmordre.net/t2291-vesper#34826 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Sala Główna [odnośnik]24.02.16 16:14
Silne ramię męża jest dla niej nieocenionym wsparciem, gdy z przejęciem rozgląda się po głównej sali, szukając najdrobniejszych niedociągnięć, których oczywiście nie odnajduje. Państwo Malfoy, wreszcie razem. Nic więc dziwnego, że aż bije od niej duma i radość, którymi tak rzadko ma okazję się obnosić. Choć wielokrotnie Fabian dał jej do zrozumienia, że nie przepada za podobnymi szlacheckimi spędami i woli, by pojawiała się na nich bez jego eskorty, wiedząc jak wiele znaczy dla niej ten wernisaż zgodził się jej towarzyszyć, sprawiając, że na jej muśniętych karminową szminką usteczkach rozciąga się szczery uśmiech. Być może właśnie dlatego w pierwszej kolejności zbliża się do swego brata, największego krytyka jej małżeństwa, ażeby udowodnić mu błąd - bo przecież Fabian jest tu przy niej jak na męża przystało. Najwyraźniej nie wszystko ważniejsze jest od niej. Z łatwością dostrzega jednak grymas na twarzy Perseusa i czuje, jak jej małżonek napina się nerwowo. Jak wiele by dała, by dwóch najważniejszych mężczyzn w jej życiu wreszcie odnalazło nić porozumienia i zaprzestało bezsensownych scysji!
- Dziękuję, bracie. Nasza ciotka nie pozwoliłaby, aby cokolwiek odbiegło od perfekcji - odpowiada uśmiechając się czarująco, gdy Avery składa na jej dłoni pocałunek. - Mam nadzieję, że wystawione dzieła przypadną wam do gustu. Polecam zwłaszcza portrety anonimowego twórcy, jego sposób nakładania farby jest fascynujący i przyznam szczerze, że sama zastanawiałam się nad zakupem jednego z jego obrazów do naszej posiadłości - doskonale spełnia się w powierzonej jej roli, mimochodem przypominając im, że gdyby zdecydowali się na licytację jednego z płócien, to do niej powinni zgłosić się z kwitem. Na nieszczęście, całą idyllę przerywają słowa Fabiana,
- Oczywiście, kochanie. Dołączę do was później, sama również z chęcią przywitam się z kuzynem - odpowiada, gdy mąż całuje ją w policzek, usilnie starając się ukryć budzące się w niej rozczarowanie. Liczyła, że Fabian dzisiejszego dnia będzie dla niej wsparciem, a on znika zauważając nieopodal swojego przyjaciela. Ani słowa to właśnie wyraziłoby jej spojrzenie posłane w kierunku Perseusa kiedy lord Malfoy żegna się z nimi w pośpiechu. Oczywiście, gdyby tylko spojrzenia mogły mówić. Szczęśliwie, jej uwagę odwraca uroczy komentarz Liliany.
- Gdybyśmy próbowały się umówić, z pewnością by nam się to nie udało, kochana Lily - posyła jej uśmiech, nie kryjąc rozbawienia. W końcu, panna Yaxley jest jej na tyle bliską przyjaciółką, że może sobie na to pozwolić.
- Mam nadzieję, że będzie ratować cię częściej - posyła bratu porozumiewawcze spojrzenie. Nie da się ukryć, że Perseus wykazuje raczej niefortunną skłonność w doborze partnerek i właściwie dopiero dziś skłonna jest pochwalić jego wybór. Co nie zmienia faktu, iż wolałaby aby związał się z panną mniej urodziwą od niej samej.
Pozostając w temacie niefortunnych wyborów, zamiera na moment, gdy dołącza do nich Marin Ollivander we własnej osobie. Szybko jednak udziela samej sobie reprymendę w myślach i obdarza go ujmującym uśmiechem.
- Lady Malfoy - poprawia go, doskonale zdając sobie sprawę, że przejęzyczenie to w ustach jej nastoletniego zauroczenia traci na przypadkowości. - Bawię się wyśmienicie, mój drogi. Nawet jeśli nie jest to dzisiaj mą nadrzędną powinnością - odpowiada szczęśliwie nieświadoma myśli, jakie właśnie kotłowały się w głowie jej przyjaciela. Był wszak taki czas, że z radością przyjęłaby jego nazwisko, co prawda nieco obawiając się reakcji starszego brata. - Gdzie zgubiłeś lady Yaxley? - dopytuje, odnotowując brak partnerki u jego boku.
Leandra Malfoy
Leandra Malfoy
Zawód : Marionetka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I tried to paint you a picture
The colors were all wrong
Black and white didn't fit you
And all along
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1927-leandra-argentia-malfoy https://www.morsmordre.net/t1985-poczta-leandry#28529 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-wiltshire-dworek-malfoyow https://www.morsmordre.net/t2074-leandra-malfoy-budowa#31187
Re: Sala Główna [odnośnik]24.02.16 16:22
Wernisaż. Zbiór samego doborowego, wręcz znamienitego towarzystwa, można by rzec. Galeria sztuki. Miejsce, które każdy znać powinien, ba, powinien przynajmniej raz w życiu się w niej pojawić. Julius był na takich kilku spotkaniach, niewielu, ale zawsze. Przecież był Nottem, musiał obracać się w towarzystwie, musiał być na czasie. Nie znał się na sztuce. Owszem, doceniał ją, lubił patrzeć na ładne rzeczy, ale gustu nie miał wcale. Nigdy nie ciągnęło go w te rejony życia, wolał historię, runy i klątwy, czyli wszystko, co było brzydkie. Lawirował między tymi dwoma światami częściej udając się jednak w stronę mroku, szpetoty i beznadziejności niż w stronę kultury wyższej. Wiedział, że to ją właśnie powinien cenić bardziej, ale... nie wyszło. Nieważne czym to jest spowodowane, tak jest i już.
Kiedyś wprawniej przygotowywałby się na tego typu spędy, ba, nawet z radością wziąłby w nich udział. Dziś spędził długie godziny na szykowaniu się. Co rusz zmieniał spinki do mankietów, krawat, może muszka?, koszule. Z efektu i tak nie był zadowolony, możliwe, że służba otrzymała kilka niecenzuralnych epitetów za dużo. Względnie uspokoił się dopiero wtedy, kiedy zjawił się po swoją narzeczoną, chyba w jej domu. Tak wypadało, tak było elegancko, tak mocno tego nie chciał. Spotkania towarzyskie wyszły mu bokiem, chociaż do Inary miał już coraz mniej zarzutów: z powodu ich spontanicznego wypadu do Dziurawego Kotła. Wydawało się, że przestała być nieznośną kulą u nogi, chociaż niewątpliwie wciąż nią była. Jak by nie patrzeć, chciał u swojego boku widzieć Lizzy i naiwnie sądził, że da się to jeszcze zrobić. Może niekoniecznie tak oficjalnie, ale mniej oficjalnie? Cóż, był zmienny jak chorągiewka na wietrze. Raz twierdził, że nic go nie rusza, innym razem żywił tak durne uczucie jak właśnie nadzieja. To tylko słodka ułuda przecież, drogi Juliusie.
Użyczył jej swojego ramienia kiedy wchodzili do środka. Możliwe, że modnie spóźnieni, chyba ominęła ich przemowa lady Avery.
- Pijesz? - odezwał się nagle widząc wirujące tace pełne alkoholu. Wina tak konkretnie. Jednocześnie przyglądał się wszystkim zebranym szukając znajomych twarzy. Jak mógł, to szybko odwracał wzrok, ale kiedy zostawał przyłapany, kiwał uprzejmie głową na znak powitania.
Oby tylko nikt się do nich nie przypałętał.
O naiwności.


♣️ The devil's in his hole

Julius Nott
Julius Nott
Zawód : łamacz klątw
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Into the sun the south the north, at last the birds have flown
The shackles of commitment fell, In pieces on the ground
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1529-julius-nott http://morsmordre.forumpolish.com/t1537-adalbert#14515 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f176-nottingham-maun-ave-13 http://morsmordre.forumpolish.com/t1538-julius-nott#14522
Re: Sala Główna [odnośnik]24.02.16 21:36
Wykrzywił usta w smutnym uśmiechu, a zaraz potem zatopił je w łyku półwytrawnego wina; nie spuszczał jednak spojrzenia z Eilis ani na moment, ani na chwilę, jakby próbując zachować resztki kontroli, która ponownie wymykała mu się spomiędzy palców. Nigdzie wkoło nie kręcił się Samael - przyjął to z ulgą, bo nie wiedział, jak zareagowałby na spoufałe rozmowy z jego narzeczoną. W końcu nie byli rodziną, nie byli przyjaciółmi ze szkolnej ławki, a każdy, najmniejszy nawet nietakt mógł być opacznie powtórzony przez wymalowane rubinową szminką usta szlachcianek w podeszłym wieku.
A podczas gdy nie przejmował się swoją reputacją (zdawało mu się, że po zniknięciu Diany nie mogła być już gorsza), to obawiał się o Eilis i o to, jak odbierze ją arystokracja. Kto wie, może dla jej dobra powinien czmychnąć w bok, ukryć się za którymś z filarów i udawać, że nigdy nie zamienił z nią najmniejszego nawet słowa.
- Zobaczysz, kiedyś właśnie tak skończę - o ile dożyję, o ile przetrwam, o ile to wszystko dobiegnie końca.
I rozpłynie się - razem ze zmartwieniami, obawami, dławiącym strachem.
Zaśmiał się cicho, uprzejmie, z lekkim rozbawieniem błyszczącym w oczach, choć wciąż było zmącone troską. Być może strapienie przypominało kamień rzucony w niewzruszoną powierzchnię jeziora; tworzyło kręgi, rozlewało się - jak pogłos, jak echo, jak kaskada.
- Chyba nie potrzebuję lekcji, jestem mistrzem w uciekaniu. - Nawet nie mógł uwierzyć w to, że tyle gorzkich słów wypadało mu z ust; był zmęczony, był rozżalony, tonął w bezbrzeżnych oceanach bezsilności, nie mogąc już dłużej unosić się na powierzchni. Dramatyzował - tak strasznie dramatyzował, opływając w hiperbolach i alegoriach, które układał, szukając w nich rozgrzeszenia przed samym sobą. Czy to jego wina? Czy to przez niego zniknęła Diana, a wszyscy wkoło zatapiali się w chaosie, jak w zdradliwym bagnie ciągnącym ich na samo dno?
- Racja. Tak właściwie to jestem ciekawy, które obrazy postanowiła wystawić - rzucił, ruszając już z miejsca i wkrótce zwinnie manewrując w tłumie, starając się uniknąć wszystkich łokci, przydeptania sukni sięgających ziemi i choćby przypadkowego muśnięcia ramieniem którejś z tłoczących się licznie arystokratek.
Dość szybko wyłapał wśród zgromadzonych uśmiech Katyi; odpowiedział jej tym samym, a potem skinął jej z kurtuazją głową, nie chcąc wyłamywać się z konwenansów.
W końcu ludzie patrzyli.
- To prawda, mamy. - I znowu upił niewielki łyk wina. - Właśnie wybieramy się z Eilis do sali, gdzie Lyra wystawia swoje prace - dodał zaraz, tylko po to, by po ulotnych sekundach przedstawić sobie kobiety.
Kobiety? Raczej jeszcze dziewczynki - w oczach Garretta mimo wszystko przypominały bardziej porcelanowe lalki bez ostrzeżenia rzucone w wir świata dorosłych.
Lawirował dalej; wymijał szlachciców i szlachcianki, zmierzał do oddalonego na południe skrzydła - aż w końcu doszedł go dźwięk znajomego głosu. Choć pochodzący od nieznajomej twarzy; chwilę błądził spojrzeniem po tłumie obcych, aż w końcu wyłowił te słowa, które sprawiły, że uśmiechnął się raz jeszcze. Frederick? No proszę.
Złapie go później.

| zt


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala Główna - Page 6 Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Sala Główna [odnośnik]25.02.16 0:29
Mimo, że nie wyczekiwała z utęsknieniem salonowych uroczystości - na wernisaż pójść chciała. Właściwie, nie znała nikogo z autorów, których prace były wystawiane, ale mimo wszystko - naturalna ciekawość, ciągnęła ją ku podobnym wydarzeniom. Sama malowała, chociaż - nigdy nie wystawiała swoich prac w galeriach, pozostawiając swoje prace w sferze ...własnych wizji. W końcu - rysowała zazwyczaj, pchnięta nagłym impulsem, nie potrafiąc zazwyczaj wtedy, przerwać nacisku, który kazał jej kreślić kolejne linie - niezależnie od faktu, jaki materiał miała do dyspozycji. Czasem rysowała nawet na ziemi, na serwetkach...tak było, gdy poznała Percivala...
Dziś jednak nie powinna była krążyć wokół tego imienia. Stała więc przed lustrem, spoglądając na odbitą na srebrzystej powierzchni, drobną postać w szaro-błękitnej, dopasowanej sukience, z czarnymi puklami włosów, luźno opadającymi na ramiona i ciemnymi oczami, które wypatrywały gdzieś poza przestrzeń na lustrzanej tafli. Wiedziała, że Julius ma po nią przyjechać i świadomość ta, nie była tak bolesna, jak myślałaby jeszcze miesiąc temu. Może można byłoby to nazwać cichym, pączkującym porozumieniem, a może i świadomość, że na wernisażu miała się pojawić także Elizabeth. Zdecydowanie potrzebowała jej towarzystwa, którym - ostatnio nie mogła się zbyt często cieszyć. Z tej racji..w absurdalny sposób, podzielała tęsknotę narzeczonego...za jej przyjaciółką.
Na miejscu - pojawili się jako przykładna para. Ona, z dłonią zatknięta przy jego ramieniu, z delikatnym uśmiechem, on z nienagannymi manierami i gentlemańskim błyskiem. Była pewna, że się za nimi oglądano, chociaż w galerii, aż błyszczało od natłoku szlacheckiego światła. Uroczystość dla wyższych sfer, gdzie ogromna większość pojawiła się nie dla obrazów, a chęci przeprowadzenia arystokratyczno-politycznych, czy romansowych gierek.
Tak bardzo robiło jej się od tego mdło, dlatego cieszyła się, że ramie najstarszego Notta nie pozwalało jej na takie potknięcie.
- Dziś podziękuję - głos miała odrobinę ściśnięty, ale niemoc powoli ustępowała. tak bardzo dusiła się, przytłaczana świadomością, że tyle par oczu wymagało od niej sztywnego zachowania i grzeczno-głupiej dyskusji - ale, Ty nie krepuj się - przeniosła spojrzenie wyżej, ku obliczu łamacza klątw - Przynajmniej jedno z nas będzie mogło się rozluźnić - kącik ust drgnął w uśmiechu, gdy przez głowę przemknął jej wieczór w Dziurawym Kotle. Czuła się zdecydowanie pewniej w towarzystwie Juliusa, nie musząc przypominać sobie początków, jakie sobie zaserwowali.
Wzrok Inary powędrował w tłum. Chociaż wyglądała, jakby pobieżnie przeczesywała zebranych, wypatrywała konkretnej osoby i znajomej twarzy.
Gdzie jesteś Lizka?



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Sala Główna - Page 6 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Sala Główna [odnośnik]25.02.16 23:10
Trzeba przyznać, że ta gra słów naprawdę zaczynała ją bawić. Oczywiście nie chciała tego okazywać, ba nawet nie wypadało, dlatego jej twarz zdobił delikatny uśmiech, który starała się ukryć za kieliszkiem szampana. Astoria podjęła zbyt pochopną decyzję chwytając za gazowany trunek. Wpadła na to, kiedy kelner niósł na tacy wino. Nie wypadała jednak mieszać, tym bardziej nie damie. W każdym razie delektowała się delikatnym alkoholem, nie chcąc wchodzić Katyi i Francisowi w dyskusję, dopiero, kiedy którekolwiek z nich zwróciło się w jej stronę, uprzejmie zwracała swoje spojrzenie w stronę rozmówcy.
-Cóż, moja siostra stamtąd wróciła. Rozważałam Norwegię, chociaż Francja jest bliska memu sercu.- odparła z lekkim uśmiechem. Uwielbiała kulturę francuską, ich modę oraz język. Zapewne wycieczka do tego kraju byłaby dla niej bardziej komfortowa z powodu znajomości języka. No, ale może warto wybrać się do Norwegii, tym bardziej, że lady Rowle nigdy nie narzekała na tamtejsze widoki, a przede wszystkim ludność tam mieszkającą. Zwróciła swoją twarz w stronę lorda Notta.
-Ależ nic się nie stało. Prawdą jest, że moja cioteczka lubi błyszczeć w towarzystwie.-powiedziała, cały czas uśmiechając się delikatnie. Z jednej strony ten uśmiech u wielu panien był wyćwiczony i sztuczki, ale Astoria robiła to naturalnie. Te wszystkie gesty były naturalne, zupełnie jakby były zapisane w jej kod genetyczny. Damie zdecydowanie nie wypadało. Przynajmniej w takim układzie nie wypadało Astorii, ale Katya z pewnością pozwoliła sobie na więcej z powodu ich pokrewieństwa i dobrze. Oczywiście lady Malfoy nie miała nic przeciwko swojemu rozmówcy, ale te potyczki słowne i przytyki, a także subtelne aluzje były naprawdę zabawne. Poza tym sama postać lady Ollivander była doprawdy zadziwiająca. Z jednej strony, każdy kolejny "atak" przyjmowała rumieńcem, aby po chwili odpowiedzieć dosyć zacną ripostą. Ciekawy przypadek. Sama Astoria zastanawiała się jak to się stało, że nie złapały lepszego kontaktu. Nadarzyła się teraz idealna okazja, aby to zmienić. Skoro Katya potrzebowała pomocy w wdrożeniu się do świata brytyjskiej śmietanki towarzyskiej, to brunetka z pewnością może jej w tym pomóc. Była jedną z lepiej poinformowanych osób, jeżeli chodzi o nowinki w świecie szlachty.
-Jeszcze, to dobre słowo panie Nott. Jak to mówią za każdym wielkim mężczyzną, stoi jeszcze większa kobieta.-odparła. Naturalnie nie chciała być nieuprzejma. Być może i tym razem powinna przemilczeć sprawę, ale nie mogła zostawić Katyi samej sobie w tej potyczce na argumenty odnoście siły płci, bo według lady Malfoy w tym kierunku zmierzała dyskusja. Kobieta była jeszcze nie przyzwyczajona do salonowych sytuacji, ta wyraźnie przerosła lady Ollivander. Aby dodać jej jeszcze na odchodne otuchy posłała jej serdeczny uśmiech.
-Oczywiście, mam nadzieję na szybkie spotkanie.-powiedziała, a potem już młoda szlachcianka dosyć szybkim krokiem pozostawiła o rok starszą znajomą ze swoim kuzynem, który jak widać miał słabość do płci pięknej. Upiła kolejny malutki łyczek szampana. W sali robiło się coraz gęściej, chociaż ludzie powoli przechodzili już w dalsze części galerii w celu zapoznania się z obrazami zarówno młodych debiutantów takich jak lady Weasley, jak i bardziej znanych i cenionych artystów, których już nie raz mieli okazję oglądać na poprzednich wernisażach organizowanych przez lady Avery. W ogóle tak teraz wpadłam, że Francis i Astoria są na tą chwilę jakąś tam rodziną, ponieważ Lucienne to siostra Nottów, a zarazem bratowa panny Malfoy.
Astoria D. Nott
Astoria D. Nott
Zawód : Dama
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Hidden feeling of power is sometimes infinitely more delicious
than overt power.”
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala Główna - Page 6 Stylowi_pl_inne_20269960
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1380-astoria-d-malfoy https://www.morsmordre.net/t2273-skrzynka-astorii https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f166-wiltshire-dwor-malfoyow
Re: Sala Główna [odnośnik]27.02.16 16:19
Wszystko wydawało się być inne niż na ostatnim balu. Absurdalnie lżejsze, chociaż kreacje dam wcale nie zubożały, a z każdego skrawka galerii spływało bogactwo, odbiegające nieco od surowości monumentalnych posiadłości w Shropshire. Wnętrzu budynku nie można było odmówić świetności, tak samo jak nie można było jej odmówić rodowi Averych, których wpływy, objawiające się chociażby zgromadzeniem pełnego przekroju szlachetnie urodzonych, nawet z negatywnie nastawionych familii, były widoczne gołym okiem.
- Z pewnością została dobrze przygotowana do debiutu, w miejscach takich jak to nie ma miejsca na amatorszczyznę - przytaknąłem, nie potrafiąc sobie wyobrazić jak moja ciotka mogłaby pozwolić, by nad wernisażem wisiał chociażby cień szansy na niepowodzenie. Zaraz też odnalazłem Laidan wzrokiem i gdy na parę chwil, gdy nie była oblegana przez ludzi składających gratulacje, podłapałem jej spojrzenie, uniosłem wdzięcznie kieliszek w jej kierunku i skinąłem głową, mając nadzieję na to, że nim wieczór dobiegnie końca i mnie będzie dane zamienić z nią chociażby parę pochlebnych słów. Zaśmiałem się dźwięcznie, słysząc konspiracyjny szept Liliany. - Byleby nie były to kolejne zaręczyny w skandalicznym stylu - zawtórowałem wciąż rozbawionym głosem, by już po chwili zatopić wszelkie żarty w złocistym trunku. Ku mojemu zaskoczeniu, nagłe - chociaż całkowicie spodziewane - pojawienie się na horyzoncie mojego, o zgrozo, szwagra, a wykrzesanie z siebie wystarczającej ilości energii, by z idealną ilością całkiem wiarygodnie odmalowanego na twarzy entuzjazmu odwołać się do decorum i uprzejmie przywitać, a następnie jeszcze uprzejmiej pożegnać Fabiana. Jakże mógłbym się krzywić czy umartwiać, jeśli u mojego boku znajdowała się tak ujmująca towarzyszka, nieświadoma nawet tego, jak skutecznie odciąga moje myśli w kierunkach innych niż niemożliwość pogodzenia się z mariażem siostry?
- Jestem pewien, że płótna nas nie rozczarują. Nie znikaj z pola widzenia, słodka Leandro, chętnie dziś powiększę swoją londyńską kolekcję - oznajmiłem jeszcze, płynnie przechodząc do tematu głównego dzisiejszego zbiegowiska, chociaż nim to nastąpiło, kąciki moich ust powędrowały nieco ku górze, gdy lica panny Yaxley zaróżowiły się gwałtownie. - Obie wyglądacie olśniewająco, nic tylko czekać aż jakiś raptus wyzwie mnie na pojedynek z czystej zazdrości o to, że dane mi jest spędzać czas w tak zachwycającym towarzystwie - skomentowałem bez śladów sztuczności prezencję obu kobiet, by uśmiechnąć się krótko na słowa Leandry. - To już niestety nie jest zależne ode mnie - stwierdziłem lekkim tonem, a już po chwili dołączył do nas mój przyjaciel ze szkolnych lat, którego powitałem rozpromienionym wyrazem twarzy. Tym bardziej rozpromienionym, gdy wymsknęło mu się nieprawidłowe nazwisko przy tytułowaniu Leandry, a ja sam dzielnie zdusiłem w sobie chęć parsknięcia śmiechem.
- Och, mój drogi, nie strasz mojej uroczej towarzyszki, bo będzie to ostatni raz, kiedy mogę ją określić tym mianem - zaprotestowałem, ściskając rękę Marina z szerokim uśmiechem rozciągającym usta, zupełnie nieświadomy zaszłości pomiędzy Leą a Ollivanderem. - To żaden sekret, lecz sposób stary jak świat; wystosowałem zaproszenie w okolicznościach mocno działających na moją niekorzyść, a lady Yaxley, jak na istotę o dobrym sercu przystało, ulitowała się nade mną - odpowiedziałem żartobliwym tonem, chociaż moja wypowiedź nie rozmijała się dalece z prawdą, bo oto propozycja wspólnego podziwiania kolekcji obrazów padła w trakcie nieoczekiwanego spotkania w Świętym Mungu, gdzieś pomiędzy drugim eliksirem a trzecim zaklęciem Liliany ratującej moją poparzoną kończynę. Czegokolwiek by o mnie nie powiedzieć, umiałem obracać sytuacje na swoją korzyść.


stars, hide your fires:
  let not light see my black and deep desires.
 
Perseus Avery
Perseus Avery
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
vicious
vengeful
victorious
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
nothing good ever stays with me
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1103-perseus-julius-avery https://www.morsmordre.net/t1235-persowa-poczta#9205 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-shropshire-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t2783-skrytka-bankowa-nr-318#44957 https://www.morsmordre.net/t1181-perseus-avery#8549
Re: Sala Główna [odnośnik]27.02.16 22:35
Rozglądając się dyskretnie po sali pełnej odświętnie ubranych ludzi z zaskoczeniem uświadamia sobie, że jeszcze kilka lat czułby się wśród nich niczym dryzgotek w wodzie - to co niegdyś wzbudzało zadziwiający wręcz entuzjazm teraz jest wyłącznie kolejnym obowiązkiem i to niekoniecznie przyjemnym. Do tego ten wczorajszy artykuł w Walczącym Magu... Wydany idealnie w czas - propagandowy szmatławiec nie obawia się naruszenia prywatności rodziny założycieli, a byle głupiec jest w stanie domyślić się kto jest bohaterem niesławnego artykułu. Malfoy powstrzymuje się przed skrzywieniem i zamiast tego spogląda na Avery'ego. Domyśla się jak wielką radość sprawia jego przyjacielowi przebywanie w tym miejscu; branie udziału w przedsięwzięciu lady Avery. Chciałby zaproponować mu przeniesienie się do Dziurawego Kotła, zamówienie butelki, może trzech?, i spędzenia tego wieczoru w sposób bardziej odpowiadający jednemu i drugiemu. Jednak kątem oka widzi odległą o kilkanaście metrów Leandrę i porzuca swój pomysł nim ten zdąża wykiełkować w jego głowie na dobre - pomyśleć, że jeszcze trzy miesiące temu postąpiłby zgoła inaczej.
- Ciesz się chwilą, może się szybko nie powtórzyć - odpowiada, skrywając uśmiech za kieliszkiem, z którego upija łyk (dwa?) wybornego trunku. W towarzystwie Sørena widocznie się odpręża, choć może ma na to wpływ powoli wypijane wino? - Zostawiłem ją z Perseusem. Zdaje się, że towarzyszy mu młodsza panna Yaxley, przyjaciółka Leandry. Chociaż zagroziła, że zaraz do nas dołączy także strzeż się - żartuje, nieprzyzwoicie szybko dokańczając zawartość kieliszka (ciężko się oprzeć, cóż to za gatunek? nie jest pewien) i odstawiając go na tacę, z której to bierze kolejne, ale już pełne szkło.
Wodzi wzrokiem ponad ramieniem wyższego do siebie mężczyzny, podświadomie starając się zlokalizować wśród tłumu postacie bliskich sobie osób. Nie, nie znajomych bo tymi jest zdecydowana większość zgromadzonych czarodziei - łatwość z jaką dopasowuje nazwiska do twarzy jest wręcz zadziwiająca i niezaprzeczalnie przydatna zarówno w czasie pracy, jak i spotkań towarzyskich. Obojętność, z którą obserwuje salę rozpływa się w ułamku sekundy, gdy uwagę Malfoya przykuwa wysoka kobieca postać odziana w czarną kreację. Niemożliwym byłoby pomylenie jej z kimkolwiek innym; pani Naifeh pomimo żałoby i skromności do tejże odpowiedniej przyćmiewa wszystkie inne zgromadzone na wystawie kobiety. Ciężko oderwać od niej spojrzenie, a jeszcze trudniej myśli. Kim jest towarzyszący jej mężczyzna? Prócz tego, że niewątpliwie szczęściarzem to... nikim więcej? Malfoy nie rozpoznaje jego twarzy, nie wydaje mu się także by kiedykolwiek wcześniej dane było mu spotkać tego jegomościa. Chociaż może się myli? Upija powoli łyk wina, nie spuszczając wzroku z postaci srebrnowłosej półwili.
- Jak zwykle zachwycająca - skinął głową wskazując ją Avery'emu i obiecując sobie przy tym rychłe spotkanie z przyjaciółką. Ile czasu minęło odkąd ostatnio mieli chwilę dla siebie? Zdecydowanie za dużo, choć to zaniedbanie można było wytłumaczyć wieloma czynnikami, na które żadne z nich nie miało większego wpływu. Co nie oznacza, że nie można było tego zmienić. Może nawet tego wieczoru? Na razie jednak odkłada planowanie przyjemności na bok, skupiając się na sprawach bardziej... przyziemnych? Odnajduje błękitnymi oczami spojrzenie Sørena, marszczy przy tym jasną brew. - Pisał do mnie Alex, wiesz? W sprawie swojego wyjazdu, martwi się, że musi zostawić Allie. Co nasunęło mi inną myśl. Zgodziłem się żeby Leandra zajęła się stażem w Mungu i dopiero później dotarło do mnie, że przez to będzie miała zdecydowanie za duży kontakt z Samaelem - krzywi się nieznacznie znad kieliszka, którego zawartością najwyraźniej chce spłukać gorzki posmak wywołany własnymi słowami. - Już nawet widziała się z nim w tej sprawie. Nie chcę zamykać jej w złotej klatce, ale nie jestem pewien czy pozostawienie jej poza nią będzie najlepszą decyzją - tematy w sam raz na lekkie towarzyskie spotkanie przy sztuce i kieliszku wina. Czy nie powinien z tymże zaczekać na bardziej stosowną okazję? Zresztą czy Søren miałby jakikolwiek rzeczywisty wpływ na zaistniałą sytuację? Raczej nie, a mimo to wypowiedzenie na głos tego co zadrą w nim tkwiło sprawiało jakąś... ulgę?
Fabian Malfoy
Fabian Malfoy
Zawód : Pracownik Urzędu Niewłaściwego Użycia Czarów
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
czasem
chciałbym zostawić to wszystko
i
ta głupia nadzieja
że
mam coś jeszcze
do zostawienia
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2043-fabian-malfoy https://www.morsmordre.net/t2070-poczta-malfoya#31139 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-wiltshire-dworek-malfoyow https://www.morsmordre.net/t2777-skrytka-bankowa-nr-583#44887 https://www.morsmordre.net/t2615-fabian-malfoy#41614
Re: Sala Główna [odnośnik]27.02.16 22:46
Teatr wypełniał większość mojego życia. Czy więc w galerii nie powinnam czuć się niemalże jak w domu? Cóż, właściwie chwilowo to porównanie było całkiem trafne. Jak w domu. Słowa te zazwyczaj sugerują komfort i dobre samopoczucie, lecz wygody te charakterystyczne dla zacisza domowego były mi już od dłuższego czasu obce. Nie miałam już swojego miejsca na ziemi, dom nie był domem, a więc równie dobrze można rzec, że na wernisażu czułam się jak w domu. I by nie wprawiać nikogo w zakłopotanie, załóżmy, że nie ma to zabarwienia pejoratywnego.
- Góry złota na pewno - rzucam dla rozluźnienia atmosfery, gdy jasnym staje się to, że nie wypada nam kontynuować niewygodnego tematu dyskryminowania pełnego spektrum czystości krwi w takich okolicznościach. Bo przecież chciałam tu być i przez jeden wieczór odciąć się od wszystkiego, gdy kontemplując kolejne warstwy farby i kolejne pociągnięcia pędzla zapomnę o tym, co zostawiłam za progiem bogato urządzonych wnętrz. Jeśli istniała na tym świecie jedna rzecz, która była w stanie w tak błogi sposób odciągnąć moje myśli od nieprzyjemnych kwestii, była to właśnie sztuka, ostatnim więc, czego pragnęłam, były próby zaprzepaszczenia tego poprzez pogrążanie się w grząskich kwestiach polityczno-społecznych. Świata przecież nie zmienimy. Przynajmniej nie w ten wieczór.
Przez dłuższą chwilę wodzę spojrzeniem za falującą lekko z każdym krokiem kreacją Seliny, przytakując gorliwie Leonardowi. Ta suknia zdecydowanie jest dziełem. Zerkam przelotnie na mojego towarzysza, lekko zdziwiona faktem, że pomimo tego zwraca uwagę tylko na strój, co zdawało się być zawsze domeną kobiecą, a w przekonaniu tym utwierdzały mnie rozmowy z moim świętej pamięci mężem, który zawsze twierdził, że mężczyźni nie dostrzegają takich rzeczy. Może z artystami i ich wrażliwością na piękno było inaczej?
- Dziękuję. Nigdy nie sądziłam, że czerń ma tyle odcieni - odpowiadam zaskakująco lekkim tonem, jakby najważniejszym z moich ostatnich odkryć były właśnie nowe możliwości zmienionej kolorystyki mojej garderoby, której nie wybrałam sama. Marszczę lekko brwi, widząc postępowanie Seliny. Czy nawet w tak wyjątkowy wieczór musi skupiać na sobie uwagę w sposób inny, niż by sobie tego życzyła? - Z jednej strony przyznam ci rację, ale z drugiej obawiam się, że niedługo będziemy mogli oglądać tylko puste ramy. Jeśli lady Avery powie tu zebranym, że wystawiane płótna mają ogromną wartość, wszyscy ci, którzy chcą coś udowodnić, czyli zapewne znakomita większość, rzucą się do wydawania chorej ilości galeonów nawet za prace, które nie zasługują na aż taki popyt - oznajmiam, upijając kolejny łyk wina, by po chwili wsunąć szczupłą dłoń pod ramię Leonarda i wbrew jego preferencjom ruszyć szlakiem Seliny, która zniknęła już w tłumie. W celu, oczywiście, podziwiania obrazów w pierwszym z pomieszczeń. Po drodze jeszcze tylko uśmiecham się ujmująco do Fabiana, którego dobrze znaną twarz dostrzegłam w tłumie zbyt późno, by teraz zmienić obrany przeze mnie kierunek. Skinęłam lekko głową towarzyszącemu lordowi Malfoyowi Sorenowi, którego kojarzę głównie z opowieści mojej drogiej kuzynki, po czym mając nadzieję, że w krótkim czasie, może pod którymś z płócien, drogi Fabiana i moje się skrzyżują, wymieniam pusty kieliszek na kolejny, by kontynuować wędrówkę do innej części galerii.

| zt Leo i Hatka, idziemy podziwiać sztukę!


I'm just gonna keep callin' your name
until you come back home

Harriett Lovegood
Harriett Lovegood
Zawód : spadająca gwiazda, ponurak
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
stars kiss my palms and whisper ‘take care my love,
all bright things must burn
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
the show must go wrong
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1388-harriett-lovegood#11320 https://www.morsmordre.net/t1508-alfons#13822 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f170-canterbury-honey-hill https://www.morsmordre.net/t2776-skrytka-bankowa-nr-394#44885 https://www.morsmordre.net/t1818-harriett-lovegood#23281

Strona 6 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Sala Główna
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach