Wydarzenia


Ekipa forum
Sala południowa
AutorWiadomość
Sala południowa [odnośnik]20.02.16 16:12

Sala Południowa

★★★
Zdecydowanie najjaśniejsza z sal, pierwsza do której wchodzi się po minięciu przedsionka. Na ścianach tej sali znajdują się sezonowe wystawy znanych w całej Europie artystów. Mistrzowskie dzieła zmieniane są kilka razy w roku, temu wydarzeniu zawsze towarzyszą wystawne wernisaże.
Do Sali Południowej wchodzi się z przedsionka, z niej zaś prowadzą trzy przejścia; po lewo znajduje się wejście do Pracowni Sztuk Pięknych - jedyne posiadające drzwi, po prawej w małym pomieszczeniu umiejscowiony został Portret Przeszłości. Idąc prosto dotrzemy wprost do Sali Centralnej.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 21:12, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala południowa Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala południowa [odnośnik]21.02.16 15:54
| Z Sali Głównej

Choć Lyrze bardzo zależało na dobrym prezentowaniu się na salonach, tak naprawdę robiła to dla sztuki. Od jej pierwszego sabatu po ukończeniu Hogwartu najważniejsze zawsze było malowanie – a żeby zostać docenioną malarką, musiała odpowiednio pokazać się w towarzystwie. Może nie była jej jedyną pobudką, ale bez wątpienia na tym etapie swojego życia, gdy wciąż była młodziutka, naiwna i nieopierzona, a także pełna wzniosłych marzeń, uważała ją za najistotniejszą. To dlatego musiała walczyć ze swoją nieśmiałością i brakiem pewności siebie, i udawać, że nie dostrzega pełnych politowania spojrzeń patrzących na jej skromne sukienki i rude włosy. Jeśli tylko spełni swoje marzenia (a debiut w galerii mógł być ich pięknym początkiem), może już nie będzie musiała znosić tego typu spojrzeń i uwag na temat biedy?
Także dziś nie przyszła tutaj dla sensacji czy rozgrywek politycznych, a tylko i wyłącznie dla swojej pasji – sztuki, którą chciała rozwijać i z której czerpała dumę, mogąc prezentować ją innym. A podczas wernisażu zdecydowanie było komu prezentować obrazy, i, co niezmiernie ją cieszyło, w tym tłumie było tak wiele sylwetek jej krewnych oraz znajomych. Nie łudziła się, że przyszli tutaj tylko dla niej, ale i tak cieszyła się, że po prostu byli.
Przeszła do sali południowej, tylko raz oglądając się przez ramię, by się upewnić, czy Daniel i jego towarzyszka podążają za nim. Sala była dosyć sporych rozmiarów i wywieszonych w niej było kilka obrazów Lyry, przedstawiających spory przekrój jej malarskich umiejętności, począwszy od portretów czarownic ze szlacheckich rodów, które wspaniałomyślnie zgodziły się na zaprezentowanie ich wizerunków na wernisażu, a skończywszy na pejzażach i tego typu scenach. Było tu już kilku zwiedzających, których jednak Lyra nie znała osobiście, więc póki największą uwagę nadal skupiała na swoim kuzynie. Choć na jej wcześniejsze pytanie odpowiedział tak lakonicznie, miała nadzieję, że rzeczywiście wszystko było z nim w porządku i jakoś sobie radził po tamtym pełnym frustracji, lęku i niesprawiedliwości dniu.
W końcu zatrzymała się przy jednym z obrazów, przedstawiającym wazon z kwiatami stojący na parapecie otwartego okna, za którym było widać ogród. To od niego postanowiła zacząć prezentację.
- To widok z okna mojego rodzinnego domu – powiedziała głośno, by każdy, kto był zainteresowany jej opowieścią o obrazach, mógł to usłyszeć. Nie był to jednak tytuł obrazu, a jedynie określenie tego, co zainspirowało ją do jego stworzenia. – Właśnie tak pamiętam to z czasów dzieciństwa. Moja matka zawsze lubiła stawiać świeże kwiaty w wazonie w pobliżu okna w pokoju, a ja często obserwowałam wlatujące do środka i przysiadające na nich motyle. – W tym momencie przez namalowane okno wleciał kolorowy motyl i przysiadł na jednym z kwiatów w wazonie. Jego skrzydełka zatrzepotały lekko, po czym złożył je i zaczął pożywiać się nektarem. – Ten widok kojarzy mi się bardzo ciepło i pozytywnie, dlatego cieszę się, że mogłam go tutaj pokazać.
Mimo wychowania w biedzie, Lyra miała pewien sentyment do czasów dzieciństwa, i cieszyły ją nawet takie drobiazgi, jak ulubione kwiaty mamy, ich delikatna woń mieszająca się ze świeżym, czystym powietrzem napływającym przez okno, zza którego roztaczał się widok na skromny ogród, i znajdujące się dalej, za kilkoma drzewami pola.
- Choć mamy tutaj nie ma, myślę, że ten obraz przypadłby jej do gustu – powiedziała już znacznie ciszej, tak, że pewnie tylko Daniel mógł to dosłyszeć. Posłała mu lekki uśmiech; później przyjdzie czas na opowiedzenie o innych obrazach. Jej wzrok jednak znowu przesunął się po twarzach obecnych, gdy próbowała wyłowić sylwetki braci, narzeczonego lub najbliższych znajomych, którzy gdzieś wcześniej mignęli jej w tłumie.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sala południowa Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Sala południowa [odnośnik]22.02.16 1:21
Nawet teraz. Oczywiście, jestem do twojej dyspozycji, zabierz mnie tam do niej, przedstaw kulturalnie a ja utonę w jej sarnim spojrzeniu i będę zastanawiać się, jakie myśli kryją się za nim: roziskrzonym. Czy od łez. Czy od stresu. Ekscytacji? Ekscytujesz się, Lyro? Denerwujesz? To całkowicie normalne. Naprawdę. Nawet pode mną – a jestem niemal perfekcyjna – uginały się kolana, nawet moje dłonie pociły się niekontrolowanie i trzęsły, gdy piłam poranną kawę w dniu tamtego wielkiego dnia. Chodź, opowiem ci wszystko, wszyściutko. O moim pierwszym razie. Złapię Cię za dłoń, mam ochotę to zrobić. Pocieszyć cię. Taki odruch, ponoć naturalny, lecz mnie zdarza się rzadko. Być może jesteś wyjątkowa. Być może wyglądasz po prostu niepozornie, rozczulasz moje zziębnięte serce i skromnością burzysz granice, które sobie wyznaczam. Powstrzymuję się jednak, nie lubię być zbyt śmiała, odważna i może brak mi tej nastoletniej autentyczności i niewinności, ale wolę pozostać tam gdzie jestem bezpieczna. U boku Daniela. Jesteś tu jeszcze, mój drogi?
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że mogłam poznać cię osobiście – tak wiele o tobie słyszałam, tyle ploteczek i słów sypiących się uwielbieniem z ust mojego przyjaciela. Jesteś gwiazdeczką dzisiejszego przedstawienia i choć nie błyszczysz jak ja czy tysiące innych gwiazd, z pewnością to jest właśnie twoja chwila. Ten jeden jedyny wieczór, zamknięty w żelaznej szkatule na dnie serca, by nikt nie sięgnął do najdroższego twej duszy wspomnienia i nie wyrwał go twojemu jestestwu. Tak, to mój pierwszy występ cenię sobie najmocniej, to światła reflektorów, to niewidoczne oklaski, bo scena była czarną dziurą, w której objęcia pragnęłam runąć, bo wiedziałam, że czekają tam na mnie tysiące wyciągniętych dłoni, które uniosłyby mnie aż do nieba.
Tę chwilę ukochaj najbardziej, Lyro, bo ona świadczyć będzie o tym, kim jesteś, kiedy nie wpadniesz w klątwę smutnego wyrachowania, ciężkiej mechanicznej pracy i pasji dogasającej gdzieś w cieniu twojej sławy.
Uśmiecham się, tylko do ciebie, Danielu. Na krótką chwilę, gdy ściskam twoje ramię i ruszamy w tłum, przemykamy obok nieznajomych, w końcu stajemy nieopodal, lecz wystarczająco blisko niej. Tak, chcę ją widzieć, chcę przyglądać się jak drży, słuchać jej głosu gładkiego, dziewczęcego, niezmąconego techniką. Jesteś taka czysta, mów do mnie, Lyro, mów jeszcze. Chętnie posłucham.
-Jest jak sarna – szepcę, być może właśnie do ciebie, przyjacielu, lecz nadal wpatruję się w tę rudą ślicznotkę – Płochliwa, niecierpliwa, spójrz, jakby miała zaraz umknąć – uśmiech delikatny błąka się po mej twarzy.
Czy słyszysz bicie jej serca? Ja nie słyszę, aczkolwiek wiem, że goni, pędzi galopem.
-Jak sarna i tysiące luf strzelb wycelowanych prosto w nią. I teraz okazuje się, że to my jesteśmy myśliwymi – żartuję. I śmiechom nie było końca.
Nie, nie miewam poczucia humoru. Czasem zdarza mi się trafić w dziesiątkę, ale muszę mieć naprawdę udany dzień.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala południowa [odnośnik]22.02.16 20:32
jeju, wybaczcie ten szajs, moja wena i chęci poszły razem na wakacje

Sala, której widok rozpostarł mu się przed oczami, była jasna, ciepła, jakby zewsząd emanowała snopami ciepłych promieni, padających na poszczególne przedmioty. Kroczył za Lyrą powoli i niespiesznie, a z każdym krokiem - niemal odruchowo - wzrastała jego ciekawość dotycząca dzieł, które za niedługo mieli wspólnie ujrzeć. Ciepła sala; kolory - jasne i żywe, pokrywające warstwami niosącego je niegdyś pędzla płótno. Obecni w pobliżu ludzie, lecz w jednym momencie znikający, postaci całkowicie ignorowane, w pomieszczeniu - tylko oni i obecna wokół sztuka. Dostrzeganie układów barw, które syciły oczy, głos Lyry, opowiadający o procesie uzyskania inspiracji. Jej uśmiech, posłany doń lekko, na który sam niespiesznie odpowiedział. I wreszcie, dobitne stwierdzenie Amelle, niby zwyczajne, szczere, lekkie, lecz zarazem przypominające. Że to oni, właśnie oni, nikt inny, choć zdali się przyjść w charakterze serdecznej ciekawości, zyskiwali zupełnie innego znaczenia.
- Los przypisuje nam role, które niekoniecznie chcemy - powiedział ciszej, pozornie nie wplątując w słowa żadnych głębszych emocji. Następnie swoją uwagę poświęcił na Lyrze i jej dziełach, a konkretnie - aktualnie przedstawianemu dziełu, któremu przyglądał się z uwagą, lustrując z możliwie najlepszej odległości.
- Podoba mi się impresja - oznajmił nagle, ani na moment nie odrywając od obrazu wzroku. - Lekkie rozmycie, lecz zarazem niepozbawiające ostrości. - Nadawało obrazowi gładkość oraz świeżość obecnej chwili, jakby była ona tak samo żywa, jak podczas momentu, kiedy rozgrywała się w rzeczywistości. - Uchwycenie chwili - zaczął, choć szybko stwierdził, że trzeba owe stwierdzenie dopełnić - ale z pewnością. Jakby mogła ona trwać wiecznie.
Musiał przyznać - obrazy Lyry zdawały się proste - lecz proste w pozytywnym słowa znaczeniu, proste i zarazem piękne. Miały w sobie coś, co nakazywało wzrokowi się zatrzymać, popatrzeć, zastanowić; ujrzeć to, co zostało na nich przedstawione. Nie budziły kontrowersji, zarazem nie nudząc, wprowadzały świeże spojrzenie na doskonale znane, chciałoby się powiedzieć, tematy, na widoki możliwe do zobaczenia, na wspomnienia - fragmenty utkane z pamięci przywracającego je do życia umysłu.


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape



Ostatnio zmieniony przez Daniel Krueger dnia 10.04.16 20:05, w całości zmieniany 1 raz
Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala południowa Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger
Re: Sala południowa [odnośnik]23.02.16 11:48
Nie mógłbym się nie zjawić. To znaczy, mógłbym, ale nie chciałem zostawiać Lyry samej w tym szczególnie ważnym dla niej dniu. I tak nie udało mi się przybyć na czas i pozostać gdzieś obok od samego początku, ale w ostatniej chwili dowiedziałem się o tym, że matka nam się rozchorowała. Przyszykowałem się należycie na tak wystawną uroczystość zakładając jeden ze smokingów czując niemal namacalnie to ubraniowe więzienie. Duszące niczym wąż boa, stopniowo zaciskający uścisk wokół szyi. Przyłapałem się kilka razy na tym, że próbuję poluzować krawat, ale chwilę później docierało do mnie, że wtedy całość wydaje się być niechlujna. I kiedy właśnie zakładałem kurtkę, kiedy miałem się teleportować, sowa zastukała w okno. List o nie najlepszym zdrowiu matki sprawił, że przez chwilę nie pamiętałem o wystawie. Udałem się prosto do domu, by sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Wątpiłem, aby z nadopiekuńczością ojca coś jej groziło; z pewnością miała najlepszą opiekę pod słońcem. Upewniłem się w tym przekonaniu po przekroczeniu progu jej sypialni, w której spoczywała. Jak zawsze piękna i olśniewająca, tylko tym razem jeszcze bardziej blada, jeszcze bardziej zmęczona. Porozmawialiśmy chwilę, a kiedy rzeczywistość dotarła z podświadomości do świadomości, zerknąłem na zegarek; tak, byłem już mocno spóźniony.
Ucałowałem ją w czoło i dopiero wtedy mogłem pomyśleć o tym, żeby zjawić się w galerii sztuki. Najpierw wszedłem do głównej sali, prawdopodobnie w trakcie przemówienia lady Avery, lecz niestety już pod sam koniec. Z nerwów chwyciłem pierwszy lepszy kieliszek wina na wirującej tacy; piłem trunek wolno, tylko po to, by mieć więcej czasu na uważne rozglądnięcie się wśród tłumów mniej lub bardziej znanych osób. Każdemu znajomemu skłoniłem się lekko lub podałem dłoń, ale wciąż nie mogłem uchwycić wyczekiwanych rudych włosów. Mignęły mi dopiero przy wyjściu, dlatego odłożyłem puste już szkło i skierowałem się za innymi czarodziejami w stronę sali południowej.
Odrzucając ręce na plecy stanąłem pośród innych zainteresowanych, starając się mimo wszystko tak dobrać miejsce, aby Lyra mogła mnie zauważyć, choćby przez chwilę. Uśmiechałem się słuchając jej słów i przyglądając się obrazom. Od czasu do czasu zerkałem na wyrazy twarzy gości; byłem ciekaw ich reakcji. Miałem nadzieję, że te będą pozytywne.



i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala południowa 5L5woYY
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1231-glaucus-travers https://www.morsmordre.net/t1238-kapitan-morgan#9281 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t4462-skrytka-bankowa-nr-336#95230 https://www.morsmordre.net/t1258-glaucus-travers#9500
Re: Sala południowa [odnośnik]23.02.16 16:50
Przed wernisażem bała się, że jej obrazy nikogo nie zainteresują. Że jej młodzieńczy zapał i talent nie wystarczą, by przykuć uwagę tego wysublimowanego grona, które zapewne widziało w swoim życiu obrazy niejednego artysty. Albo że jej nazwisko dla wielu okaże się odstraszające. Ulżyło jej, kiedy zobaczyła, że ktoś jednak interesuje się jej sztuką.
- Ja także bardzo się cieszę i żywię nadzieję, że moje obrazy przypadną pani do gustu – Uśmiech posłany w kierunku panny Goyle był szczery i uprzejmy. Tym bardziej, że była towarzyszką Daniela, którego lubiła i do którego miała zaufanie. Wręcz była ciekawa, kim jest ta ładna, ciemnowłosa kobieta.
Wiele dla niej znaczyło to, że Daniel ze swoją towarzyszką postanowili zaczepić ją w tłumie i podążyć za nią, by opowiedziała im o swoich obrazach, co też robiła. Mimo obecności Kruegera nadal towarzyszył jej stres, a jej serduszko rozpaczliwie trzepotało w wątłej piersi, niczym motyl schwytany w dłonie. Ręce gładziły ciemnozieloną sukienkę, na jej szczupłym palcu połyskiwał pierścionek zaręczynowy, jej jedyna biżuteria dzisiejszego dnia, jeśli nie liczyć naszyjnika z fluorytem zakupionym na Festiwalu Lata, zawieszonego na srebrnym łańcuszku. Skromna, delikatna Lyra. Stojąc przy obrazach oprawionych w ciężkie ramy, wydawała się jeszcze mniejsza i drobniejsza niż w rzeczywistości.
Nie słyszała uwag młodych kobiety skierowanych do Daniela, ale usłyszała już, co Krueger powiedział bezpośrednio do niej.
- Dziękuję – powiedziała. – Starałam się uchwycić ten piękny, letni dzień. Zatrzymać go na dłużej na płótnie. Takich dni było wiele, ale każdy na swój sposób jest wyjątkowy. – Wiedziała, że uchwytywanie ulotnych momentów nie było proste. Na przykład gra kolorów nieba, wiotkość poruszanych wiatrem liści i źdźbeł trawy za oknem, lekki połysk na ściankach półprzezroczystego wazonu, zależny od kąta padania światła, czy eteryczność motyli, które od czasu do czasu przysiadały na płatkach kwiatów. Wszystkie te drobne detale należało uchwycić w odpowiednim momencie i odzwierciedlić je na płótnie, co nie zawsze udawało się tak, jak tego oczekiwała.
Jej obrazy były jednak wykonane w dosyć klasycznym stylu; jako młodziutka dziewczyna, nie znająca życia poza hermetycznym i konserwatywnym światem magii, nie miała jak dotąd okazji zetknięcia się z innymi, nowymi nurtami w sztuce (o tych bardziej mugolskich nie wspominając). Wszystko było jednak wciąż przed nią; kto wie, może kiedyś nadarzy się okazja do spróbowania czegoś zupełnie nowego i eksperymentowania?
Wciąż z lekkim uśmiechem na twarzy, przeszła do kolejnego obrazu, przedstawiającego portret ciemnowłosej czarownicy; opowiedziała co nieco o namalowanej na nim osobie i okolicznościach namalowania portretu. I wtedy nagle dostrzegła w gronie oglądających swojego narzeczonego. I już wiedziała, który obraz chciała zaprezentować jako kolejny.
Przesunęła się, stając teraz obok obrazu przedstawiającego nadmorską łąkę i obróciła się do niewielkiej grupki skupionej wokół, ponownie odnajdując w niej Glaucusa.
- Miejsce namalowane na tym obrazie także odegrało w moim życiu pewną istotną rolę, dlatego cieszę się, mogąc go tutaj zaprezentować. Ci, którzy mieli okazję uczestniczyć w tegorocznym Festiwalu Lata organizowanym przez Prewettów, z pewnością mogą rozpoznać tereny Weymouth – zaczęła cichym, drżącym z emocji głosem, po chwili opowiadając pokrótce o zbieraniu kwiatów na łące i pleceniu z nich wianków, które następnie puszczane były w morskie fale. – Mój wianek po pewnym czasie także został wyłowiony. Przez mężczyznę, który zaledwie kilka tygodni później oświadczył mi się, sprawiając tym samym, że spojrzałam nieco innym okiem na wróżby dotyczące tego typu obrządków. – Mimo stresu, jej ostatnia uwaga miała zabrzmieć luźno, a skierowana była przede wszystkim do Glaucusa; w tym momencie Lyra patrzyła tylko na niego, czując, jak jej policzki znowu zaczynają płonąć intensywnym rumieńcem. Cieszyła się jednak, że Travers tu był, że widział ten obraz, do którego stworzenia zainspirował ją właśnie tamten dzień. Mimo że ich zaręczyny były zaaranżowane przez rodziców i początkowo potrzebowała czasu, żeby się z nimi pogodzić, powoli zaczynała patrzeć na to nieco inaczej i pojmować, jakie miała szczęście, że zaręczono ją z kimś, kogo darzyła dużą sympatią. Chciała, żeby to wiedział.
Opowiedziała jeszcze trochę o samym tworzeniu obrazu, po jego prezentacji, kiedy uwaga oglądających znowu się rozproszyła i w pobliżu został tylko Daniel, Amelle i Glaucus, podeszła do narzeczonego. Jej nogi lekko drżały, gdy szła, jednak długa sukienka skutecznie to maskowała.
- Miło cię widzieć, Glaucusie – powitała go grzecznie, wciąż zarumieniona, ale wyraźnie zadowolona; wcześniej miała problem z wyłowieniem go w tłumie, nawet się bała, że nie pojawi się na wernisażu, ale był. Przyszedł. Oglądał jej obrazy.
Z lekkim zawstydzeniem dokonała prezentacji, przedstawiając Glaucusa jako swojego narzeczonego, a Daniela jako kuzyna, który także przyszedł obejrzeć jej prace.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sala południowa Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Sala południowa [odnośnik]24.02.16 12:39
Nie chciałem zawieść, chociaż nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego... dlaczego tak właściwie? Teoretycznie nic mnie do tego nie przymuszało, zwłaszcza, że matka leżała chora w domu. Miałbym usprawiedliwienie, wcale nie takie naciągane znów, a nawet, jeżeli byłaby to nieprawda, nie miałem obowiązku się tutaj zjawić. Mimo tego chciałem tu być; żałowałem nawet, że się tak mocno spóźniłem. Jedna prezentacja obrazu niemal mi przepadła, usłyszałem jedynie jej końcówkę. W dodatku nie skupiałem się jedynie na podziwianiu sztuki, ale także na twarzach innych, co nie pozwoliło mi na należyte skupienie swojej uwagi. Byłem na tyle rozkojarzony, że śmiało mogłem za moment na kogoś wpaść, zupełnie przypadkowo oczywiście. Na szczęście zreflektowałem się w porę i skupiłem swoją uwagę tym razem na Lyrę i opowieść o kolejnym jej dziele.
Uśmiechnąłem się, mimowolnie powracając do tamtego dnia. Było ciepło, woda chociaż chłodna, wydawała się być zbawieniem dla ciała. I tak mocno zależało mi na tym wianku, że dałem się porwać strumieniowi, aż zabrnąłem zdecydowanie za daleko. Nie żałowałem tego jednak, jak by nie patrzeć, spotkałem syrenę! Do tej pory jak o tym pomyślę to czuję jej usta na swoich. I zdobyłem bardzo dziwną broszkę; do tej pory chowam ją po kieszeniach jak talizman, a nawet nie wiem do końca na co ją stać. Może jest jedynie zwykłą ozdóbką, dodatkiem zaledwie?
Ocknąłem się tak naprawdę dopiero w momencie kiedy artystka wieczoru do mnie podeszła mówiąc, że miło mnie widzieć. Powitałem ją krótkim pocałunkiem w dłoń, tak jak wypadało.
- Ciebie również - odpowiedziałem. Zaraz po tym skierowałem wzrok ku pozostałej dwójce osób, skoro Lyra postanowiła mnie im przedstawić. Mężczyźnie uścisnąłem rękę, kobiecie się przedstawiłem i ucałowałem dłoń (zakładam, że nie odeszła nigdzie), wypada zachować kulturę!
- Chciałem być wcześniej, ale nie dałem rady. Widzę, za to, że świetnie sobie radzisz. - Zwróciłem się do Weasleyówny, wciąż z uśmiechem. Starałem się nie okazywać zmartwienia stanem matki, miała już dziś dużo na głowie. - A państwu jak się podoba wernisaż? - zagadałem. Chyba nie ma co stać i w niezręcznym milczeniu na siebie popatrywać. Nie lubiłem tego.



i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala południowa 5L5woYY
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1231-glaucus-travers https://www.morsmordre.net/t1238-kapitan-morgan#9281 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t4462-skrytka-bankowa-nr-336#95230 https://www.morsmordre.net/t1258-glaucus-travers#9500
Re: Sala południowa [odnośnik]25.02.16 0:03
Lawirował w tłumie jeszcze chwilę, próbował podążać za podnieconymi głosami poruszonych entuzjastów sztuki, mając nadzieję, że szybko i sprawnie wskażą mu najkrótszą drogę do sali południowej. Nie mylił się.
A ulotną chwilę później już wchodził do pomieszczenia, a raczej szarmancko przytrzymał drzwi, żeby Eilis mogła zrobić to pierwsza; cały czas czuł potrzebę uświadomienia jej, że samotne brylowanie w towarzystwie (a w szczególności w jego towarzystwie) kłóci się z wszelako pojętymi konwenansami i że powinna czym prędzej odnaleźć swojego zaginionego wśród gości narzeczonego - zajętego aktualnie towarzyszeniem swojej matce? kto wie, w końcu to jej galeria - ale te słowa z jakiegoś powodu nie mogły przecisnąć mu się przez gardło. Czuł, że jest za Eilis odpowiedzialny, ale ta odpowiedzialność przejawiała się różnorako; miał wrażenie, że powinien jej wytłumaczyć wszystkie zawiłości szlacheckiego półświatka, zanim wpadnie niespodziewanie w całą sieć przerażających faux-pas, ale jednocześnie chciał ją przed nim obronić. Przed atakującymi zewsząd sztucznymi uśmiechami, przed ciężką atmosferą fałszywych uprzejmości i uprzejmych fałszywości.
Przed kłamstwami.
Przed ułudą.
Przed kreowaniem rzeczywistości na zgoła inną od tej, jaką była naprawdę.
Stanął nieco na uboczu, z dala od ludzi otaczających z każdej strony jego siostrę, która nagle znalazła się w centrum uwagi. Spoglądał na nią łagodnie, z ciepłym, życzliwym uśmiechem, nie podchodząc jeszcze zbyt blisko; zaraz przeniósł spojrzenie na obrazy zdobiące jasne ściany, taksował je wzrokiem. Ale tylko po to, by wkrótce na nowo przyglądać się tłumowi, przeanalizować szarą masę tych nieznanych i bardziej rozpoznawalnych osób. Znów zerknął na Eilis, nie śmiejąc przerwać opowieści Lyry i próbując przekazać pannie Sykes spojrzeniem: czy chcesz podejść bliżej? Czy chcesz porozmawiać ze zgromadzonymi? Czy chcesz już złożyć gratulacje nareszcie docenionej artystce?


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala południowa Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311
Re: Sala południowa [odnośnik]25.02.16 11:37
forma streszczenia, gdyż jest to post wychodzący i nie chciałabym kogoś bezsensownie zagadywać

A oni mieli włożone do rąk strzelby.
Cisnęło się na język - zdanie banalne. Stanowczo z b y t banalne. Najzwyczajniej zapadła wypowiedź, która zniekształcała się w nasiąkłym od dźwięków powietrzu. Szmerów, pytań, losowych wycinków rozmów zazwyczaj pozbawionych większego znaczenia; tła muzyki jeszcze zdającej się wibrować w uszach, rezonując dawnym wspomnieniem harmonii. A jednak - wypowiedź konkretna, wypowiedź zwieńczona śmiechem, wżynająca się prędko w umysł jak korzenie wzrastającego drzewa. Jej echo wciąż było wyraźne, nadal prawdziwe, zaznaczało się w każdej mijanej sekundzie. Boleśnie. Niemile. Wyuczone na pamięć sformułowanie, za każdym razem potwierdzające swoją słuszność.
Obserwował Lyrę uważnie, s ł u c h a ł jej, choć nie chciał, by czuła jakąkolwiek presję z poświęcanego zainteresowania. Nie żywił złych intencji, nie chciał również, by czuła się nieswojo w towarzystwie ludzi życzących jej jak najlepiej. A mimo to, wydawało mu się, że go dostrzega. Lęk. Mimowolne przyspieszanie serca, które tłoczyło rozgrzaną krew w naczyniach; jakby chciało się wyrwać, podejść pod same gardło, jakby chciało wyskoczyć spomiędzy roztaczającej się osłony kości. I przez moment sam poczuł się nieswojo, lekkie ukłucie, drobne i niby niezauważalne jak wbita o minimalnej cienkości igła - lecz zanurzona w miejscu niezwykle czułym; paraliżująca; której obecność nie dała o sobie zapomnieć. Każdy obraz Lyry był na swój sposób oryginalny i piękny, w każdym zauważał duży wpływ impresjonistycznego ukazywania świata, lecz przy tym niezwykle konkretnego, nadającego wizji stabilność, nie - układu losowych plamek i pociągnięć, które tworzyły nieostrą wizję powstałą w ciągu czasu stosunkowo krótkiego, gdyż na uchwycenie konkretnego momentu artysta był zgoła ograniczony, rozstawiając sztalugę i pragnąc przedstawić rozmyte barwy igrające wśród promieni światła. Malarstwo Lyry było takie jak ona sama, piękne w swojej prostocie, bez zbędnych udziwnień i prób siłowego przyciągnięcia czyjegoś wzroku - a jednak skupiało go samoistnie, wprawiało w zastanowienie i podziwianie uwiecznionego na płótnie widoku. I nie chciał, żeby czuła się zestresowana, żeby myślała o braku szans, o swojej bezsilności - żeby czuła się w jakikolwiek sposób niekomfortowo. Choć zdawał sobie sprawę, że taka sytuacja jest niemożliwa do zaistnienia, bowiem zawsze występ wiązał się z pewnego rodzaju tremą, co więcej, dzieła nigdy nie były jej obojętne, dlatego z samej tej przyczyny podchodziła do nich nade wszystko poważnie. Nie wstydził się powiedzieć - i nawet oznajmił to wyraźnie słyszalnym głosem, że cała wystawa niezmiernie przypadła mu do gustu.
Kiedy obejrzeli wszystkie zdjęcia, udali się dalej - by pochłonąć się doszczętnie przez ściany korytarzy, by - udać do sali następnej, której zawartość póki co widniała przed nimi jedną nieokreśloną tajemnicą, możliwą do zgłębienia w chwili następnej.

| zt dla mnie i Amelle


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala południowa Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger
Re: Sala południowa [odnośnik]27.02.16 15:20
Spóźnił się wręcz niewybaczalnie. Nie miał jednak najmniejszych wyrzutów sumienia, może jedynie odczuwał delikatne ukłucie ze względu na matkę, jednakowoż Julie nie pozwoliła przybyć mu wcześniej. Avery zastanawiał się nawet nad wzięciem dziewczynki ze sobą, aczkolwiek szybko zrezygnował z tego pomysłu. Obecność tylu obcych ludzi na pewno rozsierdziłaby małą, a Samael za wszelką cenę unikał doprowadzania jej do wybuchów. Zazwyczaj słodka i grzeczna, kiedy nadchodził jeden z jej ataków bywała po prostu nieobliczalna, a on nie potrafił się zdobyć na potraktowanie jej jakimkolwiek zaklęciem, obawiając się, że zrobi jej krzywdę. Spędził więc z córką popołudnie i poczytał jej na dobranoc ulubione baśnie barda Beedle’a, a gdy zasnęła, jeszcze chwilę przypatrywał się, jak jej klatka piersiowa unosi się w rytmie miarowego oddechu. Długie włosy rozsypane dookoła niej na poduszce układały się jak aureola i Avery nie mógł oprzeć się wrażeniu, że przypomina mu małego cherubina. Nie zasługiwał na nią.
Przykazał Węgiełkowi, by nie spuszczał Jill z oka, po czym błyskawicznie przebrał się w elegancką szatę i teleportował się do galerii. Zdążył na końcówkę przemówienia matki i klaskał zapamiętalej i dłużej od całej reszty śmietanki towarzyskiej zgromadzonej w głównej sali, podziwiając Laidan, jej wdzięk, jej dumę, jej wygląd i jej osiągnięcia. Zmroził go wyłącznie widok Reagana u jej boku – to on powinien tam stać – lecz przecież powinien przyzwyczajać się do tego, że odtąd to mąż będzie jej częstszym towarzyszem. Poczekał aż ten oddali się na moment (nie obchodziło go w jakim celu) i podszedł do matki, aby złożyć jej gratulacje. Niemalże pośpieszne, kiedy delikatnie całował jej policzek, szepcząc do ucha pobudzające słowa. Wyeksponowane plecy Lai nie dawały mu dużego pola do wyobraźni i Avery poczuł prawdziwy głód sztuki. Jeszcze raz musnął ustami dłoń matki, prostując się i już wśród ciżby krytyków i koneserów, obsypać ją komplementami. W pełni zrozumiałymi tylko dla nich dwojga.
Z niechęcią opuścił Lai, dostrzegając w tłumie Garetta, który podobno zaopiekował się jego narzeczoną. Przynajmniej Eilis nie została pozostawiona sama na pastwę pismaków, którzy kręcili się wszędzie i już zdążyli zadać mu kilka impertynenckich pytań, na jakie (oczywiście) nie raczył udzielić odpowiedzi. Podążył za plecami Weasley’a, kierującego swe kroki do Sali Południowej – czyż nie tam wystawiono obrazy jego siostry? Avery uśmiechnął się do siebie, świadomy z groteski sytuacji i… oświecony nieco szalonym pomysłem. Na razie jednak zbliżył się do Garreta, stojącego z Eilis niedaleko wianuszka adoracji młodej panny Weasley.
-Witam – rzekł, całując dłoń Eilis (sztampowość go powoli nudziła, wolałby ją mocno… objąć, lecz cóż, konwenanse) i ściskając rękę Garretta – dziękuję, że zechciałeś się zaopiekować moją narzeczoną pod moją nieobecność – zwrócił się do Weasley’a, jakby panny Sykes w ogóle przy nich nie było. O tym, że ją zauważał świadczył jedynie fakt, że władczo położył dłoń na jej talii. Już mógł to zrobić.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Sala południowa [odnośnik]27.02.16 22:10
Był już tu od jakiegoś czasu, choć dziś zamiast rozmów, preferował kontemplację nad sztuką. Niemal zachichotał na tę myśl, wydała mu się niezwykle napuszona. Mimo to była prawdziwa.
Reprezentował swój ród należycie, choć w ciszy. Czuł, jakoby był wykorzystany przez Bulstrodów. Tracił powoli cierpliwość wobec swego aktualnego położenia. Traktowali go jak chłopca na posyłki w najbardziej niewygodne miejsca? Przecież tu wcale nie było nudno! Obrazy były piękne, jednak nieprzychylna myśl o rodzicach kołatała w jego głowie od jakiegoś czasu. Będzie musiał zajść i pogratulować rudej panience, lecz nie chciał wypaść tanio. Na pewno każdy wypluwa jej nieszczere komplementy, wcale nawet nie patrząc na jej krwawicę! Sam nie potrafił malować, dlatego z zachwytem wyobrażał sobie jak spod delikatnych dłoni Lyry uzbrojonych w pędzel i farby, rodzą się takie perły! Samej dziewki nigdy nie poznał w bezpośredniej rozmowie. Mijali się z uśmiechem, kojarząc nawzajem swoje imiona - ale tylko tyle. Dziś się to zmieni. Lorne zastanowi się, jak ubrać to wszystko w słowa. Może powinien się napić? Miał Lyrę Weasley w pobliżu, oby tylko nie zniknęła w innym pomieszczeniu! Alkoholu było jednak brak. Poszuka go gdzie indziej.
Niezdrowa sytuacja wisiała również między nim a Darcy, z którą nie widział się od jakiegoś czasu. Po raz ostatni widzieli się na balu, zakończonym samotnym piciem i kilkudniowym dochodzeniem do siebie. I dziś Lorne był nieco odurzony, choć nie przeszkadzało mu to z potencjalną rozmową o sztuce.
Z dzieł tu obecnych najdłużej skupiał się na tym, gdzie pojawił się motyw wody. Barwy koiły go, tym samym rodząc tęsknotę za latem. Wszystkie prace (może oprócz tej z uwiecznionym mostem) kojarzyły mu się ze słońcem i beztroską. Nagle naszła go ochota na kąpiel. W wodzie tak zimnej, która oziębiłaby ciało Lorne'a.
Lorne Bulstrode
Lorne Bulstrode
Zawód : łowca smoków i opiekun w rezerwacie Kent
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek

no to co

milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t2048-lorne-bulstrode#30733 https://www.morsmordre.net/t2072-salvador-lorne https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f212-manor-road-1 https://www.morsmordre.net/t3058-lorne-bulstrode#50155
Re: Sala południowa [odnośnik]27.02.16 22:27
Pragnęłam nagle znaleźć się w jednej z tych mydlanych baniek, które tworzyliśmy z Charliem co noc, aby nawet kąpiel miała w sobie coś z zabawy. Ucieczka nie byłaby mi wtedy potrzebna. Bezpieczeństwo otuliłoby drżące ramiona i nie przejmowałabym się już tym, że zostałam rzucona na pożarcie wilkom. Garrett jak zwykle świetnie spisywał się w roli ochroniarza, a ja nie śmiałam po raz kolejny prosić o ucieczkę. Teraz, nawet jeśli nie chciałam, byłam pod lupą i musiałam dbać o swoją reputację. Skąd miałam wiedzieć, jak powinnam to robić? Wolną dłoń zaciskałam w piąstkę, czując tępy ból w nadgarstku. Wolałam oglądać obrazy Lyry w jej pokoju, a nie wśród tłumu obcych mi ludzi. Zadawali zapewne wiele pytań, zarówno do techniki jak i samej inspiracji. Dlaczego nagle byłam taka egoistyczna i jedyne czego pragnęłam to ucieczki? Gdzieś w głowie wciąż pamiętałam, że to niewątpliwy sukces mojej przyjaciółki, ale nie potrafiłam się cieszyć. To wszystko miało zła otoczkę. A mnie czekała plaga Averych. Uśmiechałam się szczerze do Lyry, czując rozczulającą dumę.
- Och, Garrett, zobacz, jaka jest szczęśliwa – powiedziałam, a zazdrość zalała mnie od środka. Jednak nie o całą sytuację, ale o to, że nikt nie okradł ją z tej dziecięcej radości. Jak szalona spełniała swoje marzenia, z całego serca jej kibicowałam, lecz było mi niezwykle przykro, iż moje wolność się skończyła. Chciałam już wyszeptać swoje odczucia Garrettowi, ale „strażnik moralności” nagle wyjawił się wśród tłumu. Na co tym razem mogłam sobie pozwolić? Czy powinnam paść mu w ramiona, wystawić dłoń z pierścionkiem zaręczynowym do całowania? Nim zdążyłam cokolwiek zdecydować, Samael sam mnie powitał. Aż tryskałam radością, w głowie cisnąć wszelkimi pretensjami i przekleństwami na jego olbrzymie spóźnienie. Na usta cisnęło mi się uroczyste „lordzie Avery”, ale moja krtań skutecznie je zatrzymywała. Co się ze mną dzieje, dlaczego tak reaguje na Samaela? Uśmiechnęłam się, a na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
- Och, nie mogłam się doczekać pańskiego towarzystwa, lordzie Avery – duszę się, szukam ponownie drogi ucieczki i nie chcę odstąpić na chociażby jeden krok Garretta. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, silna dłoń Samaela już obejmowała moją talię i czułam się dokładnie tak samo jak podczas zaręczyn, gdy tkwiliśmy w niezręcznej rozmowie z Lyra oraz jej narzeczonym. Czy mogliśmy już jej przerwać? Czy wypada już bić brawo i składać gratulacje? Chciałam strzepnąć tę dłoń ze swojej talii, ale zbyt dużo osób nas otaczało, a ja nie mogłam się przecież tak buntować.
- Lyra jest taka młoda i już ma swoją pierwszą wystawę obrazów, lady Avery ma niesamowite wyczucie sztuki, bez niej na pewno nie miałaby takich możliwości – szepczę do panów, przerywając wypowiedź Lyry. Czyżby czekała nas kolejna niezręczna rozmowa? Założyłam, że się znają, a może nie powinnam tego robić. Mimo wszystko posłałam znaczące spojrzenie od Garretta, aby nigdy nie powiedział do mnie „a nie mówiłem”. Nawet teraz nazywałam go jasnowidzem mojego nieszczęścia. Na Merlina, kiedy się przyzwyczaję?



self destruction is such a pretty little thing



Eilis Avery
Eilis Avery
Zawód : alchemik w szpitalu Świętego Munga
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
więc pogrzebałam moją miłość w głowie
i pytali ludzie
dlaczego moja głowa ma kształt kwiatu
i dlaczego moje oczy świecą jak dwie gwiazdy
i dlaczego moje wargi czerwieńsze są niż świt
chwyciłam miłość aby ją połamać
lecz giętka była oplotła mi ręce
i moje ręce związane miłością
pytają ludzie czyim jestem więźniem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1783-eilis-sykes http://morsmordre.forumpolish.com/t1792-dziob#21925 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1853-pokoj-eilis#24478 http://morsmordre.forumpolish.com/t1793-eilis-sykes#21929
Re: Sala południowa [odnośnik]27.02.16 23:56
Patrząc na Glaucusa, zastanawiała się nad przyczynami jego spóźnienia; rzecz jasna nie miała pojęcia o jego problemach rodzinnych, choć z pewnością by się zmartwiła, gdyby tylko wiedziała. Pozostawała jednak w błogiej nieświadomości trosk narzeczonego. Szczęśliwa z samego faktu, że tak jak obiecał, pojawił się tutaj, wspierając ją nie tylko jako narzeczony, ale i przyjaciel.
- Dziękuję. Najważniejsze, że jesteś – powiedziała półszeptem, obiecując sobie, że później, gdy zostaną sami, zapyta go o to. Posłała mu ciepły uśmiech, po czym znowu oddaliła się nieznacznie, podchodząc do kolejnego obrazu wiszącego na ścianie.
W kolejnych minutach opowiedziała o pozostałych obrazach, wciąż świadoma obecności tych wszystkich znanych i mniej znanych jej osób, które stały naprzeciwko, patrzyły na jej sztukę i słuchały, co miała do powiedzenia. Ona – drobna, niepozorna Lyra, zawsze trzymająca się na uboczu, dziś chyba po raz pierwszy w życiu była w centrum uwagi. Więc nic dziwnego, że była tak podenerwowana; że tak szybko biło jej serce, policzki pokrywały się rumieńcem, a drżące dłonie pociły. Dyskretnie pocierała je o materiał sukienki, starając się zwalczyć tremę i możliwie jak najmniej jąkać podczas mówienia. Podziw ze strony widzów bardzo jej jednak imponował, momentami nie mogła uwierzyć, że naprawdę interesowało ich to, co miała do powiedzenia. W głębi duszy cieszyła się tym niczym dziecko, w końcu właśnie spełniała jedno ze swoich największych marzeń.
Podeszła do kolejnego obrazu, przedstawiający zimowy, mglisty krajobraz Londynu.
- Ten widok zapamiętałam, w ubiegłym roku podczas przerwy świątecznej odwiedzając w Londynie mojego brata. Tamtego czasu sporo spacerowałam, starając się podziwiać co ciekawsze zakątki miasta i poszukiwać nowych inspiracji – zaczęła, szukając w tłumie rudej czupryny. Choć w tamtym okresie wciąż była bardzo osłabiona, lubiła spacery po zasypanym śniegiem mieście, był to w zasadzie jej pierwszy dłuższy kontakt z Londynem, więc nic dziwnego, że jego krajobraz, tak różny od jej rodzinnych, wiejskich stron, utkwił w jej pamięci. Był to również okres, kiedy coraz więcej myślała o tym, żeby po skończeniu Hogwartu skupić się na malarstwie. Jednak po opuszczeniu murów szkoły i zamieszkaniu u Garretta jeszcze nie miała sposobności ujrzeć tego miejsca pod cieniutką, ale urokliwą warstewką białego puchu. – Życie w Londynie jest dla mnie w pewnym sensie symbolem nowych artystycznych nadziei. To tutaj po skończeniu Hogwartu namalowałam swój pierwszy obraz na zamówienie, niejednokrotnie czekając godzinami na ulicy Pokątnej na pojawienie się klientów zainteresowanych tym, co mogłam dla nich stworzyć. Przez te miesiące systematycznie rozwijałam swoją pasję, i to właśnie tutaj mogłam zadebiutować dzisiejszego dnia, w galerii będącej spełnieniem marzeń tak wielu innych artystycznych dusz.
Gdy po prezentacji Daniel ze swoją towarzyszką odeszli, podziękowała im i wyraziła nadzieję, że uda im się zobaczyć jeszcze później. Nawet, jeśli nie na wernisażu, zawsze mogła spotkać się z Kreuegerem w późniejszym terminie. Teraz jednak nie było czasu się nad tym zastanawiać; obok niej nadal uczynnie stał Travers (mimo leciutkiego zawstydzenia, jego obecność działała kojąco i podnosiła ją na duchu), nieopodal dostrzegła także Garretta wraz z Eilis, której z kolei towarzyszył jej narzeczony. Przesuwając spojrzeniem po twarzach obecnych, Lyra na jego widok skrzętnie, ale niemal niedostrzegalnie opuściła wzrok, pod wpływem onieśmielenia obawiając się skrzyżowania go ze spojrzeniem Avery’ego. Sama nie wiedziała, dlaczego tak się czuła, jednak mężczyzna już podczas balu wzbudził w niej bliżej nieokreślony niepokój. Nie mogła jednak nie dostrzec sposobu, w jaki obejmował pannę Sykes, i choć mogło to wyglądać dosyć uroczo i niewinnie, Lyra nie miała najlepszych przeczuć. Bardziej jednak zaskakiwał ją chyba fakt, że jej brat i Avery wydawali się znać. Garrett chyba nigdy jej o tym nie wspominał.
Wypadało jednak dobrze się zachowywać, więc zaraz po prezentacji podeszła do tej nietypowej grupki. Naprawdę się cieszyła, widząc tutaj swojego brata (nie była przecież pewna, czy aurorskie obowiązki nie przeszkodzą mu w pojawieniu się na wernisażu) oraz Eilis. Choć przyjaciółka widziała już wiele jej prac, Lyra cieszyła się, widząc ją tutaj w tej ważnej dla niej chwili.
- Dziękuję wszystkim za przybycie i obejrzenie moich prac – zaczęła, poprawiając dłonią rude kosmyki łaskoczące ją w policzek. – Garretcie, Eilis – spojrzała najpierw na brata i przyjaciółkę, którzy stali bliżej. – Lordzie Avery, lordzie Bulstrode – zwróciła się uprzejmie do Avery’ego (nadal unikając bezpośredniego patrzenia mu prosto w twarz) oraz do mężczyzny, który chwilę temu do nich podszedł, a którego Lyra mgliście pamiętała z paru okazji, choć nigdy nie miała okazji wymienić z nim więcej niż grzecznościowe formułki. – To zaszczyt prezentować moją twórczość przed takim gronem, jak widownia dzisiejszego wernisażu. Lady Avery podarowała mi naprawdę wspaniałą szansę, mam nadzieję, że nie zmarnuję pokładanych we mnie nadziei.
Kolejny nieśmiały uśmiech i rumieniec majaczący pod złocistymi piegami. Och, jak dobrze że byli tu Garrett, Glaucus i Eilis! Nawet mroczną, przytłaczającą obecność Avery’ego łatwiej było znieść, choć swoją drogą, patrząc na nich, zastanawiała się, jak wyglądały ostatnie dni Eilis już po zaręczynach, w końcu od tamtego momentu nie widziały się ze sobą. Jeśli tylko nadarzy się okazja, Lyra chciałaby porozmawiać z dziewczyną, dowiedzieć się, jak się czuła, czy już oswoiła się z tą nagłą zmianą w swoim życiu. W końcu sama w sierpniu przechodziła przez to samo, choć może nie w tak gwałtowny sposób, jak panna Sykes. Och, taką miała nadzieję, że wszystko układało się pomyślnie!




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Sala południowa Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Sala południowa [odnośnik]28.02.16 12:05
- Bardzo chętnie skorzystam z zaproszenia, lordzie Carrow - odpowiedziałam uprzejmie, chociaż wiedziałam, że to spotkanie nie będzie zbyt miłe ani dla mnie, ani dla Megary. - Lorda Rosiera? Nigdy nie poznałam go oficjalnie, gdy przebywał w Anglii ja byłam jeszcze młodziutka, a on wolał przebywać z moim drogim kuzynem, Tristianem. Aczkolwiek mam nadzieję, że uda mi się poznać go w najbliższym czasie. Z tego co opowiadała mi lady Rosier, jest naprawdę bardzo dobrym jeźdźcem, do tego prawdziwym dżentelmenem. Na pewno będę miała z nim o czym porozmawiać, tak jak z panem, mogłam połączyć temat koni i jednorożcy.
Odpowiedziałam mu na pytanie, kiedy opuszczaliśmy korytarz. Zrobiło się tam zdecydowanie zbyt tłoczno, a ja również nie chciałam spędzić całego wieczora, stojąc pod ścianą na korytarzu. Ciągnęłam za sobą swoją czerwoną suknię, rozglądając się to za Colinem, to za Marinem. Jak bardzo żałowałam, że ta trójka, wraz z lordem Carrowem, nie mogą stanąć tutaj nagle przede mną i że nie mogę z nimi wszystkimi spędzić tego dzisiejszego wieczoru. Wspólne rozmowy, jeden przez drugiego próbowałby dogodzić mi jeszcze bardziej, a ja nie miałabym obaw i nie byłabym rozerwana pomiędzy tym, z kim spędzić dzisiejszy wieczór. Idąc tak do sali południowej, tam gdzie znajdowały się obrazy Lyry, z jednej z tac zgarnęłam pełny kieliszek szampana. I to w dobrym momencie, ponieważ akurat lord Carrow zaczął zamieniać się w swatkę i wypytywać o mężczyzn.
- Nie, nie wydaję mi się. Lord Ollivander jest dobrym człowiekiem i chyba po prostu chciał być miły dla pańskiej żony - stwierdziłam z pełnym przekonaniem. - Oh, panie Carrow. Czy pan nie przesadza? Czy naprawdę w pewnym momencie życia, dla każdego mężczyzny zaczyna się liczyć tylko to, ile ziemi posiada?
Spojrzałam na niego lekko marszcząc brwi, dalszą część odpowiedzi pozostawiłam sobie na za chwilę, kiedy już wejdziemy do sali. Tam ujrzałam grono ludzi, część z nich zdecydowanie miałam okazję już poznać. W oczy rzuciły mi się też obrazy, do których lada moment będę chciała podejść.
- Jeszcze nic mi nie wiadomo, jakoby ojciec miał coś takiego w planach? Ma pan rację, ich ziemie są zadziwiająco piękne i na pewno bym się tam odnalazła - dodałam jeszcze. - Skąd ten pomysł, że akurat ród Prewettów?
Czekając na jego opinię, ale już nie czekając na jego większą reakcję, ruszyłam w stronę Lyry. Jak się okazało stała w towarzystwie nowej narzeczonej lorda Averego, Garretem i swoim narzeczonym, gdzieś dalej dojrzałam tego lorda Bulstrode i lorda Averego. Dziwne, że lord Bulstrode nie zabrał ze sobą Darcy. Może  było coś nie tak z wujkiem, dlatego moja kuzynka nie przyszła na dzisiejsze wydarzenie?
- Oh, panno Weasley - przywitałam ją najpierw szerokim uśmiechem. - Gratuluję swojej pierwszej wystawy, z tego co widzę wypadła znakomicie. Mam nadzieję, że otworzy ci to szerze drzwi do prawdziwej sławy. Lordzie Travers, lordzie Weasley - dygnęłam przed nimi, by na końcu przejść do Eilis. - Miło panienkę widzieć, panno Sykes. Nie miałam okazji, aby pogratulować panience zaręczyn. Wszystko wyglądało tak pięknie, mam nadzieję, że jest panienka szczęśliwa.
Odwróciłam się lekko, szukając wzrokiem lorda Carrowa, a kiedy go znalazłam, uśmiechnęłam się lekko. Odwróciłam się do towarzystwa i każdemu posłałam lekki uśmiech.
- Przybyłam z lordem Carrowem. Nasi partnerzy - zaczęłam, a na myśli miałam oczywiście Megarę i lorda Ollivandera - się gdzieś zagubili. Czy widzieli państwo może lorda Ollivandera? Lyro, chyba się spóźniłam jak opowiadałaś o swoich obrazach. Ale spokojnie, zaraz sama się przejdę i jak mnie coś zainteresuję, to cię po proszę. Moim dzisiejszym celem jest zakup jakiegoś z twoich obrazów.
Spojrzałam na Deimosa. Teraz wypadało by się przejść po sali i obejrzeć wszystkie dzieła. Uśmiechnęłam się do niego lekko, starając się jednak zachowywać poważnie, żeby nie zainteresować naszą osobą towarzystwa.
- Lordzie Carrow, czy zechce mi pan potowarzyszyć? - zapytałam.
Już po chwili oddalałam się kawałek, aby przejść się i obejrzeć dokładnie wszystkie obrazy. Najbardziej jednak zainteresował mnie jeden. Przedstawiał kify, może i piękne kwiaty. Od razu skojarzyło mi się to z dniem, kiedy puszczaliśmy wianki. Mój wyłowił Julius Nott, ucięłam z nim sobie potem krótką pogawędkę. Był specyficznym człowiekiem, ale interesującym.
- Bardzo mi się podoba - powiedziałam w końcu, przystając przy nim na dłuższą chwilę. - Jest taki lekki, nie uważa pan, że idealnie pasuje do panny Weasley? Bardzo bym się zdziwiła, gdyby wisiały tu jakieś mroczne obrazy, prosto z Nokturnu.


Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamień
Rozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Sala południowa DByCxa2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t649-rosalie-yaxley https://www.morsmordre.net/t696-smuzka#2194 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3552-skrytka-bankowa-nr-174#62683 https://www.morsmordre.net/t955-rosalie-yaxley
Re: Sala południowa [odnośnik]29.02.16 21:53
Nie przepadał za towarzyskimi spędami. Szczególnie szlacheckimi; podczas gdy kiedyś względne brylowanie wśród towarzystwa, mgliste uśmiechy i ostrożne słowa karykaturalnie taktownych powitań sprawiały mu jako taką przyjemność (uwielbiał zatracać się w dysputach z inteligentnymi ludźmi, a choć arystokracja nierzadko była zapatrzona w siebie i nieznośnie arogancka, zazwyczaj nie można było odmówić im obycia i erudycji), to teraz w towarzystwie tak wysoko stężonej błękitnej krwi czuł się źle. Tragicznie. Wiele czasu spędził na próbach wdrapywania się po drabinie społecznej, aby nie patrzono na niego przez pryzmat (nędznego jak na salony) nazwiska, a tego, kim naprawdę był; szybko zdał sobie jednak sprawę, że zakrawało to o niemożliwość. Szlachecki półświatek rządził się stereotypami, większość opinii wygłaszano wyłącznie na ich podstawie. Przyzwyczaił się do tego. Do nieprzychylnych spojrzeń, kąśliwych uwag, jakie zazwyczaj zbywał niewzruszonym uśmiechem. Przeczuwał jednak, że jego obecność mogła być tym razem odbierana jeszcze gorzej, patrząc na niedawne zapadnięcie się pod ziemię jego narzeczonej. Czy wszyscy wkoło już o tym wiedzieli? Czy będą robić mu wyrzuty? Czy będą gardzić nim jeszcze bardziej, sprawiając, że tym razem nie zdoła posunąć się wyłącznie do chłodnego zignorowania nieprzyjemności, że wreszcie wybuchnie?
Uśmiechnął się, słysząc słowa Eilis; nie wędrował już spojrzeniem po ścianach, nie przyglądał się obrazom - patrzył tylko na siostrę, na jej subtelne szczęście wymykające się z oczu i ust, kiedy mówiła. To był jej żywioł: zdawało się, że czuła się niezwykle, znajdując się w samym centrum zainteresowania.
Dość paradoksalnie cały czar prysł, kiedy w pobliżu zamajaczył Samael; z początku Garrett uśmiechnął się uprzejmie, mocno ściskając jego dłoń i już wtedy zaczął czuć, że coś jest nie tak. Szybkie spojrzenie na twarz Avery'ego, na jego rękę bezpretensjonalnie obejmującą talię Eilis i jakieś iskierki przerażenia - a może tylko mu się zdawało? - tańczące w oczach młodziutkiej dziewczyny.
- Nie miałem dotąd okazji złożyć wam gratulacji z okazji zaręczyn - rzucił dość ostrożnie, choć nie schodząc z serdecznego tonu głosu. Mimo to spoglądał na Samaela uważnie, jakby badawczo. - Żałuję, że nie udało mi się pojawić na balu z okazji Nocy Duchów. - Nie, nie żałował ani trochę; brakowało mu jeszcze wyłącznie własnowolnego gubienia się wśród tłumu i papugowania zachowań tych, którzy nie wykraczali poza szlacheckie normy. A zarazem byli w swej elegancji i szarmancji ordynarni, wyprowadzający subtelne ciosy, ale w końcu to takie raniły najmocniej.
- Tak, Lyrę spotkało wielkie szczęście, że ktoś wreszcie dostrzegł jej talent - zwrócił się do Eilis, czując się źle z tym, że w towarzystwie wręcz wypadało przejść na oficjalne, niepoufałe tony. Wyzbyć się szczerości, lekkości rozmowy, zastanawiać się nad każdym słowem, zanim padnie, przecinając gęste powietrze.
Nie znosił tego.
Bezgranicznie. Bezdennie. Bezbrzeżnie.
- Lady Yaxley, lordzie Bulstrode - przywitał się zaraz skinieniem głowy, za wszelką cenę starając się, żeby te słowa nie brzmiały na wymuszone. Chociaż, szczerze mówiąc, nie był pewien, czy jeszcze go to obchodzi. Czy kiedykolwiek obchodziło? - Lyro - rzucił w końcu, tym razem ciepło, łagodnie, spokojnie. Nie pamiętał, kiedy ostatnio potrafił tak mocno cieszyć się czyimś szczęściem.


a gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

Garrett Weasley
Garrett Weasley
Zawód : auror
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
żyjąc - pomimo
żyjąc - przeciw
wyrzucam sobie grzech niepamięci
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala południowa Tumblr_o0qetnbY2m1rob81ao9_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t597-garrett-weasley https://www.morsmordre.net/t627-barney#1770 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f112-st-martin-s-lane-45-3 https://www.morsmordre.net/t2785-skrytka-bankowa-nr-122#44963 https://www.morsmordre.net/t975-garrett-weasley#5311

Strona 1 z 8 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Sala południowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach