Wydarzenia


Ekipa forum
Pub Wilk Morski
AutorWiadomość
Pub Wilk Morski [odnośnik]05.03.16 22:12
First topic message reminder :

Pub Wilk Morski

★★
Wiekowy już pub, który powstał wraz z założeniem magicznej części Doków. Pomimo tradycji i renomy, przyciąga najczęściej żeglarzy, z wnętrza, szczególnie późnymi wieczorami dobiegają morskie pieśni. Barman serwuje, wyróżniające się na tle piw jęczmiennych i czerwonych, zimne ciemne piwo jopejskie, o silnych właściwościach rozgrzewających. Szczególnym zainteresowaniem cieszy się także popularny Porter wraz z Grogiem - silnym trunkiem rozcieńczonym wodą, podawanym z cytrusami, cynamonem lub cukrem dla poprawy smaku. Co piątek odbywają się tutaj wieczorki, podczas którym rozbrzmiewają takie szanty, jak: Sen o syrenie, Duchy z Albatrosa, Jolly Roger, Listy z Atlantydy, Na statku Lady Mary, Wodny Koń, Kołysanka dla Moruadh.
Główne pomieszczenie jest zatłoczone szczególnie wieczorami, ciężko o wolne miejsce. Wąskie przejścia prowadzą do mniejszych, dusznych salek. Na piętrze można wynająć pokój, o ile nie przeszkadza ci twardy materac.

Możliwość gry w kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:11, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub Wilk Morski - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]21.12.16 18:07
- Dobra, przyjmuje argument. - Rozłożył ręce i uśmiechnął się, w geście poddania. Nie zamierzał dyskutować, bo wiedział, że Carter po części miał racje. Co oznaczała odległość w momencie, gdy do przemieszczenia się można było użyć magii, w tym teleportacji? Czymże dla czarodzieja były kilometry czy mile? Niczym, no właśnie. W rzeczywistości Alan dobrze zdawał sobie z tego sprawę, zaś jego słowa służyły jedynie do droczenia się z "wujaszkiem Johnym", jak to czasem go nazywał. Uśmiechnął się więc jedynie i zaśmiał, gdy ten wspomniał o konkurencji. No tak. Choć były to tylko żarty, czasem odwiedzając konkurencje można było się nauczyć czegoś pożytecznego.
Usiedli i zaczęli pić powoli piwo w kuflach. Dawno się nie widzieli, a więc chyba naturalnym odruchem było, iż oboje chcieli wiedzieć jak się teraz trzymali oraz co się działo przez ten cały czas. Czy wszystko było dobrze? Alan z zainteresowaniem wpatrywał się w Cartera, czekając na odpowiedź. Myślał, że mężczyzna odpowie mu, że po staremu lub, że wszystko dobrze, a jednak jego odpowiedź nieco go zmartwiła. Zmarszczył brwi, upijając kolejny łyk piwa, ale nie zapytał. Jeżeli John będzie chciał mu powiedzieć - zrobi to. Zadziwiający był jednak fakt jak wielu osobom ostatni czas dawał w kość.
- A więc standardowy zestaw pytań czas zacząć, co? - Zaśmiał się cicho, upijając kolejny łyk piwa. - Nie uraduję Cię także i tym razem, bo w tej kwestii nic się nie zmieniło. Samotny wilk dalej jest samotnym wilkiem. - Wzruszył ramionami. Carter zadawał mu te pytanie niemalże za każdym razem gdy razem siadali przy piwie lub innym trunku.
- A co do pierwszej części pytania... Odpowiedź jest taka sama jak Twoja - mogło być lepiej. Choć teraz i tak już nie jest tak źle. - Utkwił wzrok w losowym punkcie, zamyślając się.
- Ale trochę mniej bywam w Mungu. Czy to zasługuje na punkty? - Zerknął na niego z rozbawieniem. No tak... Ostatnimi czasy Alanowy pracoholizm był nieco hamowany. Choć było tak głównie dlatego, że po dwóch miesiącach nieobecności ciężko mu było pracować tak dużo jak przedtem. Plus musiał co jakiś czas meldować się u jednej Panny, która zbierała go do kupy w momencie, gdy był już całkiem załamany. Chociażby z wdzięczności za to, co dla niego zrobiła.
Alan Bennett
Alan Bennett
Zawód : Uzdrowiciel - specjalista od chorób genetycznych
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1283-alan-bennett https://www.morsmordre.net/t1333-poczta-alana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-harley-street-11-3 https://www.morsmordre.net/t4011-skrytka-bankowa-nr-373 https://www.morsmordre.net/t1511-alan-bennett
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]29.12.16 22:26
Najwidoczniej marzec nie był dobrym miesiącem dla nikogo, oby w następnym uległo to zmianie. Przydałoby się... miał szczerą nadzieję, że Sophie się jednak do niego odezwie i będzie mógł próbować naprawić to co niegdyś przed laty zniszczył.
- A jakżeby inaczej? - Zapytał retorycznie lekko się uśmiechając. Nie widzieli się od dłuższego czasu, więc do przewidzenia było, że musiał go o kilka rzeczy wypytać. Słysząc jednak kolejne słowa Bennetta spochmurniał ganiąc go wzrokiem niczym stary mędrzec. - Rozczarowałeś mnie chłopcze. - Powiedział niezwykle poważnym głosem, aby po chwili już drugi raz zwrócić uwagę ich najbliższego otoczenia na siebie przez gromki śmiech Johna klepiącego Alana po plecach. Zaraz jednak spoważniał rozglądając się kątem oka po towarzystwie.
Zasługuje. - Na potwierdzenie swych słów uniósł swój kufel do góry z aprobatą kiwając głową swojemu towarzyszowi i upijając z niego kolejny łyk. Pracoholizm to okropne choróbstwo, a już szczególnie w kwiecie wieku, w którym znajdował się właśnie Alan. Powinien korzystać z życia, a nie marnować je na ślęczenie nad papierami w Mungu. On sam choć lubił swoją pracę jakoś szczególnie czasu jej nie poświęcał. Może było to kwestią, tego, że w porównaniu do Alana on nie leczy ludzi? A przynajmniej nie tak jak on. Skoro John nie miał pracy mającą tak wielką wagę jak ta Bennetta, to i chyba nie było warto przez nią popadać w pracoholizm, prawda?
- Ale naprawdę mógłbyś się chłopie ogarnąć i znaleźć sobie kogoś. W innym wypadku skończysz jak ja. - Cóż może i nie był pierwszej młodości, ale na brak damskiego towarzystwa nigdy nie narzekał. Co jednak mu po tym jak te związki jak szybko się zaczynały, tak i szybko kończyły? Już raczej nic z jego ustatkowania nie wyjdzie, ale pokładał swe wszelkie nadzieje w swoim młodszym towarzyszu.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]30.12.16 3:30
No tak, tego mógł się spodziewać. Carter nie przepuściłby okazji do zadania mu serii standardowych pytań, z których głównym i zazwyczaj pierwszym było to, czy znalazł sobie dziewczynę. Doprawdy doceniał jego dobre intencje, bowiem Johny nie zamierzał go w ten sposób gnębić, a jedynie przestrzec przed zostaniem starym kawalerem (którym nota bene już właściwie był). Czy Carter zdawał sobie sprawę z jego długoletniej, beznadziejnej miłości w starszej od niego Eileen? Może się domyślał? A może Alan chlapnął kiedyś coś po pijaku? Ciekawe czy wiedział, że parę miesięcy temu Bennett dostał kosza. I choć wtedy wydawało mu się to tragedią, późniejsze wydarzenia sprawiły, iż wydało mu się to niezwykle błahe. I pomogło uporać się z tą beznadziejną miłością. Teraz nie czuł się już nią obciążony.
Zaśmiał się razem z Johnym, z rozbawieniem przyjmując jego przyjacielskie poklepywanie. Nijak nie obchodził go fakt, że oczy niektórych zwróciły się w ich kierunku, gdy ich śmiech rozniósł się po sali. Rozłożył ręce w geście bezradności.
- Jakoś to przeżyjesz. Rozczarowuje Cię już nie pierwszy raz. - Zaśmiał się cicho. Uniósł kufel, wznosząc swego rodzaju toast i na równi z Carterem upił dużego łyka piwa. Oj tak, tego właśnie było mu dzisiaj trzeba. Wieloletni pracoholizm dawał mu się we znaki, bo gdy miał wolne - całkowicie nie wiedział co ze sobą począć. Z radością więc spoglądał na wszelkie spotkania towarzyskie i tego typu "atrakcje". Przynajmniej nie nudził się sam w domu. Z Johnym natomiast nie widział się długo. Zbyt długo.
- Cóż mogę poradzić? Magomedycy nie są najwyraźniej w kobiecym guście. - Wzruszył ramionami. Nawet bez jego pracoholizmu (i dobrowolnie branych nadgodzin) uzdrowiciele spędzali mnóstwo czasu w pracy i byli w ciągłej gotowości na nagłe wezwanie. Która kobieta chciałaby znosić wieczną nieobecność męża i pozostawać przy tym wierną? Żadna, no właśnie. Alan zdawał sobie z tego sprawę i nikogo za to nie winił. Sam wybrał sobie ten zawód, prawda? - A skończenie "jak Ty" nie brzmi wcale źle. Jakoś sobie radzisz. Dlaczego więc ja nie miałbym? - Zaśmiał się, upijając kolejnego łyka.



There are no escapes  There is no more world Gone are the days of mistakes There is  no more hope
Alan Bennett
Alan Bennett
Zawód : Uzdrowiciel - specjalista od chorób genetycznych
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1283-alan-bennett https://www.morsmordre.net/t1333-poczta-alana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-harley-street-11-3 https://www.morsmordre.net/t4011-skrytka-bankowa-nr-373 https://www.morsmordre.net/t1511-alan-bennett
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]31.12.16 16:37
Na jego słowa posłał mu naburmuszone spojrzenie. -Więc zrób coś żeby przestać. - Odpowiedział uszczypliwie. Rozumiał, że kobiety nie były priorytetem w życiu Alana, no ale ile można?! On w jego wieku... lepiej aby nikt nie wiedział, co robił w jego wieku, ale na pewno miał dużo bardziej rozrywkowe "życie towarzyskie".
-Bzdura! Każda kobieta uwielbia ratujących życia facetów.-Choć faktycznie uzdrowiciele nie mieli za dużo wolnego czasu. Alanowi zapewne musi być trudno pogodzić pracę z życiem prywatnym, więc jakoś szczególnie nie dziwił się, że ten nadal był kawalerem. Na dodatek to Alan Bennett - pracoholik numer jeden w Mungu.- Nie mówię, że nie dałbyś sobie rady. Lubię swoje życie, ale nijak nie potrafię sobie ciebie wyobrazić w mojej skórze. Jesteśmy mężczyznami Alan, jakkolwiek byśmy nie kłamali potrzebujemy kobiet. Począwszy od matek, kończywszy na żonach. - Niektórzy potrzebują ich bardziej, niektórzy mniej, ale wbrew wszelkim pozorom, życie kawalera nie było aż tak fantastyczne jak mogłoby się wydawać. Zresztą, gdyby los ponownie dał mu okazję aby być w stałym związku, wykorzystałby ją bez zastanowienia. Nagle coś go olśniło, a on z chytrym uśmiechem przyglądał się przez chwilę swojemu towarzyszowi. - Jak chcesz mogę cię zeswatać. - Puścił mu żartobliwie oczko, choć mówił jak najbardziej poważnie. Znał kilka młodych i co najważniejsze samotnych kobiet, tak więc to nie było dla niego problemem.  - Nawet ostatnio takiej jednej włamałem się do lodziarni.  - Choć jego zdaniem to nie było włamanie, a skorzystanie z "gościnności" właścicielki. To już nie jego wina, że ta nie zamyka drzwi. On tylko ten fakt wykorzystał.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]01.01.17 23:30
Zaśmiał się i rozłożył ręce w bezradnym geście. To nie takie proste - chciał powiedzieć, ale powstrzymał się. Kobiety rzeczywiście nie były priorytetem w jego życiu. Było nim ratowanie życia innym, co czynił ubrany w jasny kitel charakterystyczny dla magomedyków, podczas swojej pracy w Szpitalu Świętego Munga. To oczywiste, że gdyby miał możliwość wyboru życia w samotności lub życia z kimś - wybrałby to drogie. Ale życie nie było takie proste. I Carter dobrze o tym wiedział.
- Możliwe, ale nie lubią facetów, którzy potrafią dostać wezwanie do pracy w momencie gdy spędzają czas razem lub w środku nocy. - Wzruszył ramionami. Pracoholizm Alana był jedną sprawą, lecz rzeczywistość normalnej pracy w szpitalu była drugą. Nawet bez tak wielu nadgodzin, które Bennett ciągle brał, los uzdrowiciela nie był łatwy. Nocne dyżury, nagłe wezwania, ciągła gotowość do pracy. To nie było to, co kobiety lubiły.
- Zdaje sobie z tego sprawę. Potrzebujemy. I choć mamy dopiero marzec mam złe przeczucia co do tego roku. Kobiety ważne dla mnie znikają z mojego życia jedna po drugiej. - Mruknął, tracąc nieco nastrój i wbijając puste spojrzenie w swoje naczynie z piwem. Upił porządny łyk, a zaraz za nim następny. Czy mówił Carterowi o tym, że zmarła mu matka? A mówił o swojej nieszczęśliwej miłości do Eileen? Nie pamiętał. Przeszłość zacierała mu się i zamazywała, choć dla niego było to dość przyjemne. Chciał zapomnieć o wszystkim tym, co sprawiało, że bez tego czuł się teraz samotny i nieszczęśliwy.
Spojrzał ze zdziwieniem na Cartera, gdy ten wyrwał go z rozmyślań. Co? Początkowo nie bardzo docierały do niego słowa jego towarzysza, ale gdy to się stało - uśmiech rozbawienia przemknął mu po twarzy. Wyswatać? Spojrzał na niego w oczekiwaniu na jakieś jeszcze niuanse i propozycje. Zaśmiał się, gdy John skończył mówić.
- Wyswatać? Nie, chyba podziękuję. - Pokręcił głową z rozbawieniem. Jednak pewna informacja go zainteresowała. - Lodziarnia? Dlaczego włamałeś się do lodziarni? - Zaczął się śmiać. Co ten Carter wyprawiał? Przeżywał drugą młodość? Szukał adrenaliny? - I co to za lodziarnia? - Spoglądał na niego z zaciekawieniem. On znał jedną, całkiem miłą, mieszczącą się na Pokątnej. Czy myśleli o tej samej?
Alan Bennett
Alan Bennett
Zawód : Uzdrowiciel - specjalista od chorób genetycznych
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1283-alan-bennett https://www.morsmordre.net/t1333-poczta-alana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-harley-street-11-3 https://www.morsmordre.net/t4011-skrytka-bankowa-nr-373 https://www.morsmordre.net/t1511-alan-bennett
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]08.01.17 20:53
-Przestań! Są kobiety, które to zrozumieją i po twoim powrocie z wezwania będą na ciebie czekać w domu.- Z takim nastawieniem to zaraz będzie musiał pacjentów szukać, bo wszyscy będą uciekać od tej chodzącej depresji, którą przedstawiał właśnie Bennett. Rozumiał, że ludzie mieli gorsze okresy w życiu, jak zresztą każdy! Ale jeśli się czegoś przez te swoje kilka latek, które ma już na karku nauczył, to to, aby zaciskać zęby i iść do przodu. Alan to twardy facet i szybko się pozbiera, a w tym zawsze mogły mu pomóc jakiekolwiek, delikatne, kobiece rączki.
-Z wałkiem w dłoni, bądź nie... -Różne kobiety się mogły trafić. Według Johnnego poszukiwanie tej jedynej to metoda prób i błędów, a nie ta praktykowana przez Alana - czyli stanie w miejscu i czekanie, aż Merlin się zlituje i jakąś kobiecinę rzuci mu w ramiona.
-Twoja strata, ale uwierz mi, że mam lepszy gust niż ci się wydaje.-cóż, kwestia gustu mogła być różna, ale nie zaszkodzi tego podkreślić.
-To... dość długa historia.-Zamyślił się na chwilę zaraz jednak machnął ręką i pełen dumy spojrzał na swojego towarzysza. Teatralnie zamyślił się ocierając swoją brodę.
-Nie, tak naprawdę to nie, po prostu drzwi od zaplecza były otwarte, więc wszedłem.- Wzruszył ramionami. To już nie jego wina, że Florka była nieostrożna. Oby nie spełniła swoich gróźb i naprawdę nie nałożyła tych zaklęć, bo chcąc następnym razem się "włamać" dość poważnie by się rozczarował.
-Rodzeństwa Fortescue na Pokątnej. Znam właścicielkę i powiem ci, że...-Zrobił krótką przerwę aby z lekkim uśmiechem odchrząknąć. -...jest na co popatrzeć.-A jego lekko marzycielska mina mogła w zupełności te słowa potwierdzić. Tak, czy tak dziewczyna była dla niego za młoda. Może i nie stronił od towarzystwa pięknych pań po dwudziestce, ale chyba lata uganiania się za takowymi już dawno minęły. Tą skalę wiekową pozostawi Alanowi do jego własnej dyspozycji.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]15.01.17 1:48
Na jego słowa Alan jedynie mruknął coś niewyraźnie. Mogło to brzmieć jak ,,no, może i tak", ale również jak ,,chyba tylko te szalone", lecz interpretacja należała już tylko do Johnego. Prawdą jednak było, iż mężczyzna miał rację i Bennett doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Istniały kobiety, które uszanowałyby jego szpitalne obowiązki i fakt, iż było ich znacznie mniej od tych wymagających i niezadowolonych był tylko nieistotnym szczegółem. Nie potrafił się jednak powstrzymać i mimowolnie parsknął śmiechem, gdy Carter wspomniał o wałku. Oczami wyobraźni widział kobietę z wałkami (czy jak to się nazywało) na włosach, która z kwaśną miną i wałkiem do ciasta w dłoni czekała na niego w wejściu. Ale czy takie sytuacje nie powinny mieć miejsca tylko wtedy, gdy mężczyzna znika w niewiadomych celach (czyli najprawdopodobniej w celach podrywu innych?). Któż zrozumie kobiety, prawda?
- Mam nadzieję, że jeżeli w końcu znajdę jakąś damę, która mnie zechce - wałek nie będzie jej ulubioną formą witania mnie po nocnym dyżurze. - Zaśmiał się w głos, a potem upił kolejny łyk piwa, które powoli znikało zarówno z jego, jak i z Carterowego kufla. Ale przecież nie przyszli tu, by wypić tylko po jednym piwku, prawda? Upijając ostatnie z łyków trunku, patrzył na Johnego i słuchał jego słów. Ledwo powstrzymał się, by się nie zaśmiać, gdy usłyszał o tym, iż jego towarzysz mówił właśnie o lodziarni należącej do Florence, która ostatnimi czasy była bardzo częstym gościem w jego mieszkaniu, gdyż postawiła sobie za cel postawienie na nogi Bennetta. I chwała jej, bo właśnie dzięki temu siedział tutaj z Carterem.
- Czasem też tam bywam. Znam Florence. - Odparł i zamyślił się. Nie przyznał się Carterowi do tego, iż wspomniana przez niego dziewczyna ostatnimi razy bywała u niego nawet kilka razy w tygodniu. Oczami wyobraźni przywołał jej obraz i... no cóż, rzeczywiście była bardzo ładną kobietą. Zgrabna, o ładnych rysach twarzy i ładnych oczach. Czemu wcześniej tego nie zauważył? - Masz rację. Jest dość ładna. - Spojrzał w końcu na Cartera, gdy wyrwał się już z zamyślenia. Machnął kuflem w dłoni i upił kolejny łyk, by zaraz zamówić kolejne piwo. Miał nadzieję, że Florka nie wpadnie akurat w odwiedziny i nie oberwie mu się za picie. Rozumiał jej obawy, w końcu jeszcze niedawno stał na krawędzi alkoholizmu.
- Lepiej, że Ty im wszedłeś do tego zaplecza niż ktoś, kto chciałby to jakoś źle wykorzystać. Może po tym wydarzeniu nauczą się go lepiej pilnować. Można więc powiedzieć, że być może niechcący zrobiłeś dobry uczynek, John. - Zaśmiał się, unosząc nowy kufel i upijając pierwszy łyk. Oj, piwo było tak przyjemnie zimne.
Alan Bennett
Alan Bennett
Zawód : Uzdrowiciel - specjalista od chorób genetycznych
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1283-alan-bennett https://www.morsmordre.net/t1333-poczta-alana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-harley-street-11-3 https://www.morsmordre.net/t4011-skrytka-bankowa-nr-373 https://www.morsmordre.net/t1511-alan-bennett
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]15.01.17 15:18
No jakby nie patrzeć kobiety to niezbadane istotki, a z jakiegoś nieokreślonego powodu i tak większość mężczyzn byłaby gotowa w ogień za nimi wskoczyć. Sam Merlin zapewne nie miał pojęcia dlaczego właśnie tak jest, a co dopiero oni.
-Kobieta tak, czy tak znajdzie powód aby kiedyś przywitać cię z wałkiem w dłoni.-zawtórował mu śmiejąc się równie głośno. Z nimi źle, a bez nich jeszcze gorzej...
Zna? Podejrzliwie spojrzał na Alana i od razu to zauważył. Maślane spojrzenie i jedno wielkie zamyślenie było wyryte wręcz na twarzy Bennetta. No to go wzięło...
Z wdzięcznością spojrzał na drugi kufel piwa, a następnie na Alana. Małe odstresowanie mu nie zaszkodzi, ale jak tak dalej pójdzie to wpadanie w alkoholizm... a zresztą, co to za barman, który nie pije?! 
-Ja i dobre uczynki? Choć rzeczywiście Florence zagroziła mi, że nałoży jakieś paskudne zaklęcia dzięki czemu już nie będę mógł składać jej "niezapowiedzianych wizyt"- Do krystalicznego, dawającego wszem i wobec dobry przykład mężczyzny było mu jeszcze daleko. Dobrym przykładem jest to, że swoje akta w Ministerstwie już ma, a za dobre uczynki w Tower też nie wylądował. Oczywiście, zmienił się przez te wszystkie lata, ale czy tak naprawdę ktokolwiek się zmienia? Zawtórował mężczyźnie i on również upił trochę trunku z kufla zastanawiając się nad pewną rzeczą.
-Skoro jest ładna i ją znasz, a na dodatek to naprawdę miła młoda kobieta to czemu się za nią nie weźmiesz tylko siedzisz tu ze mną i pijesz piwo?-Zapytał pochylając głowę w bok i unosząc lekko brwi posyłając karcące spojrzenie swojemu towarzyszowi. Zamiast tu z nim siedzieć powinien w podskokach biec do niej. Może i John był dobrym towarzystwem, ale miał znacznie bardziej zarośnięte nogi, krótkie włosy i nie za bardzo miał czym oddychać. Jak dla niego wybór był prosty.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]15.01.17 22:35
Rozłożył ręce w bezradnym geście, choć musiał mu przyznać rację. Jeżeli trafiłaby mu się ukryta baba jaga - z pewnością musiałby się liczyć z tym, że znalazłaby jakiś powód do walnięcia go takim wałkiem. Czy to poszedłby "na baby", czy to byłby ze znajomymi, czy na dyżurze - mogłoby się to dla niego źle skończyć. Miał jednak nadzieję, że jeżeli w przyszłości będzie z kimś - kobieta ta zrozumie, że nie jest on typem, który mógłby ją z kimś zdradzić i będzie ze spokojem przyjmowała fakt, że jako uzdrowiciel czasami musiał pracować wtedy, gdy nikt się tego nie spodziewał. Zaśmiał się jednak ze słów Johnego. Teraz brzmiały zabawnie, choć gdyby był w takiej sytuacji - z pewnością nie byłoby mu do śmiechu.
- A więc widzisz. Podświadomie zrobiłeś coś, co może im wyjść na dobre. Dobry uczynek zaliczony, choć go nie planowałeś. - Uniósł kufel w górę, jakoby w toaście, patrząc na Cartera z rozbawieniem. Wiedział, że nie był z niego wcale zły facet. Może w przeszłości był nieco... inny, jednak Bennett nie znał go takiego. Dla niego starszy znajomy był niczym dobry wujaszek, z którym można było otwarcie i na luzie porozmawiać, a także wypić piwo. Bardzo cenił sobie ich znajomość. Choć czasami miewała swoje minusy. Teraz na przykład omal nie zachłysnął się piwem, gdy Carter skończył mówić. Gdy już przełknął łyk trunku - natychmiast wybuchł śmiechem.
- Oj, John. Czy według Ciebie powinienem ruszać na podryw każdej miłej i ładnej Pani, którą napotkam? Takich mamy wcale nie mało, a więc szybko stałbym się psem na baby. - Zaśmiał się. Znał Florence, lubił ją, uważał, że była ładna. Ale co z tego? Przede wszystkim miał co do niej dług wdzięczności, ale czy to znaczyło, że od razu miał ją zacząć podrywać? Był w tym słaby, okropny wręcz. I ciągle pamiętał swoją ostatnią porażkę, która napawała go uczuciem goryczy. Nie, nie... Podrywanie kobiet nie było czymś dla niego. Johny musiał mu to wybaczyć.
- Sam byś sobie kogoś znalazł. Może nie jesteś pierwszej młodości, ale jestem pewien, że samotne kobiety nie ograniczają się do dwudziestolatek. - Spojrzał na swojego towarzysza znacząco, zaś jego brew mimowolnie powędrowała do góry.
Alan Bennett
Alan Bennett
Zawód : Uzdrowiciel - specjalista od chorób genetycznych
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1283-alan-bennett https://www.morsmordre.net/t1333-poczta-alana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-harley-street-11-3 https://www.morsmordre.net/t4011-skrytka-bankowa-nr-373 https://www.morsmordre.net/t1511-alan-bennett
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]16.01.17 9:59
Rozumiał, że Alan jako uzdrowiciel nie miał łatwo. Zauważył już to na przykładzie Adriena. Praca jako barman przy tym to istny pikuś i faktycznie wiele kobiet mogłoby to zrazić. Ale jeśli takiej kobiecie będzie zależeć na nim, to czy to będzie mieć jakiekolwiek znaczenie?
-A dlaczego nie? Od czegoś trzeba zacząć! Jeśli będziesz tak do tego podchodzić, to takie Johny o dwadzieścia lat ode mnie młodsze zabiorą ci spod nosa te wszystkie ładne i miłe dziewczyny.-A nie miał wątpliwości, ze tak właśnie się stanie! Tylko głupcy będący koło trzydziestki nie wzięliby się w garść i nie wyruszyliby na "łowy". Więc jeśli miałby coś doradzić Alanowi to to aby spiął tyłek. Dla wielu osób takie rzeczy nie miały większego znaczenia, bo może i tak było! Przecież domniemana wojna jest ważniejsza! Sprawy antymugolskie też! Co do tego mają jakieś głupie sprawy sercowe! Otóż w tych czasach trzeba łapać się tego co dobre, a bliska dla siebie 
-W moim wieku kobiety same się znajdują, nie trzeba ich szukać. Wystarczy być cierpliwym.- Taka niestety jest prawda, a musi przyznać szczerze sam przed sobą, że miał już po dziurki w nosie czekania. Ostatnim razem w bardziej poważniejszym związku był kilka lat temu i szczerze mówiąc trochę mu już tego brakowało. Najwyraźniej i jego dopadła starość...
-Inaczej wygląda to u ciebie młodzieńcze. -Powiedział żartobliwie upijając sporą zawartość kufla. Zdecydowanie. Jakby nie patrzeć kobiety w nieskończoność czekać nie będą. Szczególnie gdy są młode i atrakcyjne, bo tak naprawdę to po co?Młodych uzdrowicieli jest sporo, a Bennett musi wziąć się nareszcie do roboty, bo w innym wypadku konkurencja go wygryzie, jakby idiotycznie to nie brzmiało.
-Posłuchaj się choć raz starszego przyjaciela.- Może nie był dobrym materiałem jako autorytet, ale naprawdę dobrze życzył Alanowi, a ten niestety bez żadnego "bodźca" sam się za sprawę nie weźmie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]22.01.17 15:22
Zaśmiał się ponownie, słysząc słowa starszego przyjaciela. Było mu tego potrzeba, Johny nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo. Potrzebował takiego posiedzenia przy piwku i rozmów o tym, co w tym momencie wydawało mu się takie trywialne, takie błahe. Potrzebował tej wesołości, która udzielała mu się przy Carterze. Mężczyzna przed nim nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo Bennett cieszył się z tego spotkania.
- Nie widzi mi się bieganie i zaczepianie każdej kobiety, która mogłaby mi się wydawać wolna. Czy to znajomej, czy to nieznajomej. - Rzucił z przekąsem, patrząc na Cartera z rozbawieniem. Upił łyk piwa, czekając na jego odpowiedź. A potem odstawił kufel na blat, po czym wychylił się nieco nad stół, by poklepać przyjaciela po ramieniu. Uśmiechnął się pokrzepiająco. Czy dobrze interpretował minę, która przez chwilę pojawiła się na twarzy Johnego?
- Może zamiast myśleć o mnie, powinniśmy w tej kwestii pomóc Tobie, co? W końcu dla mnie nadal jest nadzieja. - Zaśmiał się. Przygryzł mu celowo, chcąc poprawić mu nastrój i wpleść nieco dobrego humoru pomiędzy te poważne słowa. Johny był samotny. To właśnie dlatego tak bardzo namawiał Alana do tego, aby ten znalazł sobie kogoś - z dobroci. Nie chciał, by młody uzdrowiciel był w tej samej sytuacji co on. Alan wiedział to. Wyczytywał to między wierszami, między kolejnymi słowami, którymi chciał skłonić Bennetta do działania. Ale Alan był młody. A w młodości wszystko przychodziło łatwiej. To Johny był tym, komu należało pomóc.
- Znajdziemy Ci jakąś, może nawet i 20 lat młodszą. Może twoja twarz nie ląduje na okładkach czarownic, ale brzydki też nie jesteś. Do tego masz poczucie humoru - kobiety to lubią.
Spojrzał na niego wymownie, a jego brwi automatycznie powędrowały do góry. Johny - tak dużo gadasz do mnie, tak bardzo namawiasz mnie bym wziął się do roboty - teraz czas, byś to Ty wziął się za swoje sprawy sercowe.
Alan upił kolejny łyk piwa. I kolejny, kolejny i kolejny. Pomiędzy słowami, które czasem były poważne, a czasem żartobliwe, jak gdyby nie mogli się zdecydować na to, jaki ton rozmowy chcąc utrzymać. A czas płynął. Wskazówki zegara przesuwały się bezlitośnie. Aż w końcu oboje wstali, zapłacili za piwo i wyszli, by każde z nich rozeszło się w swoją stronę.

zt x 2
Alan Bennett
Alan Bennett
Zawód : Uzdrowiciel - specjalista od chorób genetycznych
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1283-alan-bennett https://www.morsmordre.net/t1333-poczta-alana https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-harley-street-11-3 https://www.morsmordre.net/t4011-skrytka-bankowa-nr-373 https://www.morsmordre.net/t1511-alan-bennett
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]30.01.17 13:12
Ja wiem, 10.04?

Życie upływa na niemal ciągłym pojawianiu się to tu, to tam - wszędzie, byle poza granicą Durham. Coraz więcej istnieje powodów, dla których nie mogę oraz nie powinienem tkwić w bezpiecznych, chociaż zimnych murach zamczyska. Świat wywraca mi się do góry nogami, a ja staram się dopasować do nowych warunków, czego szczerze nie lubię. Nie adaptuję się prędko do nagłych zmian, cały proces zajmuje mi wręcz niebywałą ilość czasu, wymaga też nadludzkiego poświęcenia oraz wielu innych przymiotów, bez których rezultat mógłby być niewidoczny lub wręcz opłakany w swoich skutkach. Kolejnym dowodem na niechybne nowości okazuje się zaproszenie na spotkanie - Theseus Travers, proszę państwa! Wybacz, ale widząc twoją sygnaturę na końcu listu od razu domyślam się, że to nie będzie spokojny wieczór. Jestem bardzo sceptycznie nastawiony do tego typu eskapad, dlatego na pewno dość długo opierałem się przed wdrożeniem planu w życie. Biedne te nasze sowy, latające w tę i we w tę, tylko po to, bym ostatecznie mógł wyrazić zgodę. Co gorsza, pisemną, masz więc niewątpliwego asa w rękawie. Nie wyprę się niczego, nawet braku świadomości konsekwencji.
Dochodzi wieczór. Wypijam eliksir wzmacniający, kontroluję poszczególne oddechy usiłując udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Moją głowę nie zaprzątają żadne zbędne myśli, wątpliwości oraz co gorsza, lęki - skądże! Wręcz staram się wyglądać na rześkiego (jak na Burka) oraz opanowanego do perfekcji. Każę ubrać na siebie jedną z lepszych szat, pomimo pewnego powątpiewania w słuszność tego pomysłu. Jestem pewien, że ubranie się zniszczy w ten czy inny sposób, możliwe, że nawet nie przystający szanowanemu arystokracie. Odsuwam podobne wnioski na bok - dzieje się ze mną coś dziwnego. Do każdego przedsięwzięcia naprawdę s t a r a m się nastawić o p t y m i s t y c z n i e, co jest do mnie tak mocno niepodobne. Dziwię się sam sobie spoglądając w gładką taflę zwierciadła - mężczyzna bez wątpienia wygląda jak ja, tylko niekoniecznie mnie przypomina. Obrzucam go nieufnym, wręcz podejrzliwym spojrzeniem poprawiając ostatnią spinkę w kolorze chłodnego srebra. Wzdycham nad swym losem, paradoksalnie gdzieś w głębi siebie ciesząc się z takiego obrotu spraw - tylko nigdy się do tego nie przyznam.
Materializuję się w Dokach, w umówionym miejscu - nie znam bowiem tych wszystkich magicznoportowych miejscówek, muszę zaufać twojemu obeznaniu w terenie. Witam się uściskiem dłoni oraz powalam prowadzić się w wyznaczony pub. Z zewnątrz docierają do mnie pijackie głosy wyśpiewujący szanty oraz dźwięk stukającego szkła. Od progu zaś alkohol miesza się z potem oraz wilgocią, jest naprawdę… ujmująco.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - odzywam się nagle, rozglądając się po dość tłocznym pomieszczeniu. Gotów jestem czym prędzej zmienić zdanie oraz ratować się z tonącego statku obracając się na pięcie. To brzmi jak sensowny plan.


Mil­cze­nie, cisza gro­bowa, a jakże wy­mow­na. Zdmuchnęła is­kry złudzeń. Zos­ta­wiła tło stra­conych nadziei.
I po­wiedziała więcej niż słowa.

Quentin Burke
Quentin Burke
Zawód : alchemik, ale pomaga u Borgina & Burke'a
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Unikaj milczenia
z którego zbyt często korzystasz
ono może rozwiązać ci język.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3067-quentin-burke#50373 https://www.morsmordre.net/t3092-skrzynka-quentina#50608 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t3300-skrytka-bankowa-nr-783#55807 https://www.morsmordre.net/t3261-quentin-burke
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]18.03.17 14:00
20.04

Florence była naprawdę zła. Naprawdę, naprawdę. Oczywiście nie okazywała tego przy samej Lily, niemniej kiedy tylko wspominała pana Botta, od razu rosła w niej wściekłość. Co za dupek! Debil i palant! Fortescue ledwo udało się jakoś uspokoić, w końcu nie mogła pokazywać przy Lily jak bardzo wytrąciło ją to wszystko z równowagi. W końcu rudzielec sama nakręcała się, wietrząc z każdej strony niebezpieczeństwo. Dodatkowo była kompletnie rozbita i zagubiona. A Florence obiecała się przecież nią zająć. Gdyby za to chodziła dookoła niej jak burza gradowa, raczej te starania spełzły by na niczym.
Dlatego na ten wieczór po prostu czuła, że musi się wyrwać z domu. Poprosiła Floreana by wieczorem to on dotrzymał Lily towarzystwa a sama wyszła z mieszkania. Już wcześniej umówiła się z kimś w pubie. Czemu akurat tutaj? Cóż, zdecydowanie bliżej miała do kotła, ale uznała, że potrzebuje zmiany scenerii. Można też dodać, że chciała odetchnąć portowym powietrzem - może i wody Tamizy nie były zbyt czyste, ale jednak wieczorem widok jaki roztaczał się z brzegu był niesamowity. Atmosfera, która panowała w Wilku Morskim też potrafiła zdziałać cuda na skołatany i zakłopotany umysł. Wystarczyło tylko spojrzeć na tych wszystkich marynarzy, który zebrali się tam wieczorem, by napić się piwa, pośpiewać szanty i poopowiadać historie z morskich podróży. Wystarczyło popatrzeć na tę roześmianą zgraję by po prostu się uśmiechnąć.
Florence postała jeszcze chwilę przy barierce przy wejściu, spoglądając na rozciągający się przed nią port i rzekę a potem wkroczyła do pubu. Ledwo usiadła przy jednym ze stolików, zaraz dostała podsunięte pod nos piwo. Szczerze to nie przepadała za takimi portowymi sikaczami, ale przecież nie przyszła tu wybrzydzać. Chwyciła kufel i upiła pierwsze dwa łyki, czekając na swojego znajomego.


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Pub Wilk Morski - Page 2 Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]20.03.17 21:00
Ostatnie dwa miesiące były pełne pogmatwanych sytuacji. Wiele obaw piętrzyło się w ostatnim czasie w umyśle mężczyzny. Uspokajała go jednak myśl, że choć jeden z jego problemów został rozwiązany. Sophie... nie mógł opisać jak bardzo był szczęśliwy, że dziewczyna dała mu szanse na naprawienie błędów sprzeda lat. A przynajmniej tego jednego.
Potrzebował gdzieś wyjść, odprężyć się, porozmawiać, pośmiać i najwyraźniej nie tylko on. List od Florence bardziej go ucieszył, aniżeli zdziwił, a wybrane przez kobietę miejsce było mu tylko i wyłącznie na rękę. Bo przecież jakby miał odpocząć i zrelaksować się w miejscu swojej pracy? Nawet on musiał od czasu, do czasu odpocząć od Zajączka.
Należał raczej do nielicznej grupy osób, która z całego serca uwielbiała doki. Tutejszy swąd raczej do przyjemnych nie należał, ale ta atmosfera. Za chłystka było to miejsce, którego nie chciał opuszczać. Piwo, zabawy do rana, bijatyki w starych magazynach. Raczej nie brzmi to zbyt zachęcająco, ale dla Johna nie było lepszych wspomnień niż z tamtego okresu. Poza jednym...
Wszedł do Pubu od razu zauważając kilka znajomych twarzy. Przywitał się z kilkoma osobami i podszedł w stronę baru.
Kiwnął głową w kierunku barmana, który rozumiejąc znak zaczął napełniać pusty kufel piwem stawiając go przed nim. Ujął go dłonie rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu pewnego zaginionego dziewczęcia. Dostrzegł ją szybko i z uśmiechem przyklejonym do ust usiadł na krześle po przeciwnej stronie stołu.
- Co tu robi sama, o ten porze tak piękna istotka? -Szelmowski uśmiech wciąż nie schodził mu z ust, a on przed wypowiedzeniem kolejnych słów pozwolił sobie wypić pierwszy łyk piwa, aby następnie odstawić twardo na stół kufel.
- Znów daję zarabiać konkurencji.- Zaśmiał się krótko spoglądając na młoda kobietę. Byłby ślepy gdyby nie zauważył, że tę coś trapiło. Zresztą, samo zaproszenie od niej do tego typu miejsca było bardziej niż sugestywne. Widok ponurej Florence raczej nie był zbyt przyjemny dla oka. Trzeba będzie to zmienić.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Pub Wilk Morski [odnośnik]21.03.17 13:04
Rozglądała się dookoła i prawie zapomniała o tym, co ją trapiło. Ale tylko prawie. Kiedy Florence powoli sączyła swoje małe łyczki piwa, pomyślała że Lily też powinna się gdzieś przejść, wyjść na miasto i rozerwać. Zaraz jednak pouczała samą siebie - przecież dziewczyna była kłębkiem nerwów, który we własnym mieszkaniu nie czuł się bezpiecznie. Nie, wyjście do ludzi zdecydowanie odpadało.
Przeklęty Matt.
Już miała go ponownie zwymyślać w głowie, kiedy to ponad tłumem dostrzegła znajomą twarz. John zauważył ją niemal w tej samej chwili, więc pomachała mu lekko ręką, przyganiając do swojego stolika.
- Czeka na jednego żartownisia, który z nudów włamuje się do lodziarń.
- odparła, próbując zażartować. Nie była tylko pewna na ile jej to wyszło, bo minę faktycznie ciągle miała nieco skwaszoną.
Po chwili jednak uśmiechnęła się. Bardzo lubiła Johna, jego luzackie podejście do wielu spraw. Mogła się z nim przekomarzać, wydurniać ale jednocześnie był również inteligentnym facetem, z którym można było podyskutować na poważne tematy.
- Mogłeś mi odpisać że wolisz się spotkać w Zającu - wzruszyła ramionami z miną niewiniątka. Oczywiście wiedziała, że Johnny żałuje. Ale potem westchnęła - Johnny, powiedz mi, czemu faceci są czasem takimi tępymi gumochłonami? Ręce mi opadają...


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Pub Wilk Morski - Page 2 Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622

Strona 2 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Pub Wilk Morski
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach