Wydarzenia


Ekipa forum
Wnętrze lodziarni
AutorWiadomość
Wnętrze lodziarni [odnośnik]26.03.15 20:14
First topic message reminder :

Wnętrze lodziarni

-
Lody... Kto ich nie lubi? Zwykłe, popularne wszędzie, dosłownie we wszystkich zakątkach świata i te bardziej nietypowe, autorskie wytwory, których przepisy są starannie skrywanym sekretem rodzinnych lodziarni. Niezależnie od wszystkiego, zimne przysmaki cieszą praktycznie wszystkich - i dorosłych, i dzieci. Z tego właśnie założenia wyszedł założyciel lodziarni na Pokątnej, racząc londyńczyków wybornymi słodkościami. Mimo dosyć ciężkiego okresu dla biznesu, drzwi tutaj są zwykle otwarte. Wstąp więc tutaj, strudzony wędrowcze. I... Uśmiechnij się.


Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]25.09.16 20:13
Nieco rozbawiony kiwa głową, kiedy słyszy opis swojej siostry. Dokładnie pamięta dzień otwarcia lodziarni. Tyle się wtedy działo! Ręce pełne roboty, nic dziwnego, że spali z otwartymi oczami. Po wszystkim Florean usnął dosłownie w ułamek sekundy i jeszcze nie udało mu się powtórzyć tego osiągnięcia. Kolegi nie komentuje, podejrzewa co to zacz, ale nie będzie tu plotkował. Nawet z Polką!
- Trochę się znam - mówi zgodnie z prawdą, choć nie za dużo ich czytał. Woli połknąć nudne księgi historyczne niż powieść aczkolwiek czasami dobra znajomość historii wymaga również dobrej znajomości niektórych dzieł. - Moja mama była mugolką - tłumaczy, wzruszając ramionami. Nawet do mugolskiej szkoły chodził! Także o Dickensie co nieco wiedział. Śmieje się pod nosem, wyobrażając sobie takiego arystokratycznego arystokratę próbującego napisać poruszającą powieść. A może by i potrafił, kto wie.
- Akurat ja myślałem o wafelku - poprawia Polkę, bo nieco przeinaczyła jego pomysł. - Choć takie lody też byłyby wspaniałe... A najlepiej i lody i wafelek - bo czemu się ograniczać? Kolory są takie wspaniałe. Florean uwielbiał kolory, co zresztą było też widać po lodziarni i jego własnym ubiorze. Na świecie było tyle zła i smutku - po co jeszcze dołować się szarymi ubraniami? W jego szafie dominowały turkusy, zielenie, żółcie, czerwienie, fiolety, pomarańcze i nawet róż. Wszystko co było kolorowe albo wzorzyste albo kolorowe i wzorzyste, nadawało się do noszenia. Oczywiście miał też coś bardziej stonowanego, ale nakładał to stosunkowo rzadko. A kysz nieszczęście! - O, dziękuję - mówi szczerze, bo taka pochwała od klienta to naprawdę nie byle co. Każde dobre słowo sprawiało, że w jego serduszku robiło się cieplej. W końcu razem z Florence sporo ryzykowali inwestując wszystkie oszczędności w stworzenie swojego lokalu, a każdy komplement utwierdzał ich w przekonaniu, że była to jednak dobra decyzja. - Babeczki? - Upewnia się. - Uwielbiam babeczki - dodaje i próbuje sobie przypomnieć, kiedy ostatnio jakieś jadł. Najgorsze jest to, że nie może sobie tego przypomnieć. To znak, że w najbliższych dniach musi odwiedzić Słodką Próżność.
Kiwa głową ochoczo. - Tak, będę musiał się z nią spotkać - stwierdza, wyglądając przez drzwi od zaplecza na główną salę. Stało tam parę osób, a Florek jak gdyby nigdy nic urządza sobie pogawędki! Nieco przerażony tym, że zaraz straci swoją dobrą opinię, łapie za świeży fartuch, by zakryć ewentualne krwiste czy inne plamy po wafelkowych przygodach. - Z ogromną chęcią! - Mówi, uśmiechając się szeroko, ponieważ taka współpraca z Polką wydawała mu się teraz współpracą idealną. - Dziękuję ci bardzo za uratowanie życia i mam ogromną nadzieję, że wkrótce spotkamy się ponownie - mówi. - A teraz muszę cię przeprosić, ale tam już się zrobiła kolejka - dodaje, robiąc minę taką smutną, bo pogadałby z nią dłużej. - Ale siedź sobie tutaj spokojnie - mówi jeszcze, już jedną stopą stojąc poza zapleczem. Nie chciał żeby Polka sobie pomyślała, że ją teraz wyrzuca. Niech kończy tutaj te lody, on jej nigdzie nie wygania! Pozwala sobie jeszcze raz spojrzeć w te piękne oczy i znika, zajmując się kolejką wygłodniałych klientów. I choć niektórzy z nich nie są zbyt sympatyczni, Florek cały czas się uśmiecha, bo dzisiejsze spotkanie jest takim, którego szybko nie zapomni.
zt
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 5 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]06.10.16 11:20
Początek marca

Och, nareszcie weekend! Wyczekiwany - każdy musi czasem odpoczywać. Praca w Hogwarcie to żadna bułka z masłem (na szczęście potrawy są tam lepsze), raczej trzeba mieć oczy dookoła głowy. Te dzieciaki tak rozrabiają… szlaban za szlabanem, a to do Zakazanego Lasu zachciało im się iść, a to gnębią młodszych kolegów, a to chodzą po szkole w egipskich ciemnościach. To znaczy teraz już tak nie jest, dyrektor większość rzeczy zwyczajnie ukrócił, ale zdarzają się jeszcze jakieś psoty. Na mniejszą skalę - proszą wtedy, żeby nic Grindelwaldowi nie mówić i ja ich tam rozumiem. Nie znoszę tego człowieka, nie zamierzam rozmawiać z nim częściej niż jest to konieczne. Wzdycham właśnie nad moją sobotnią owsianką, ku mojej zgrozie - brak mi apetytu. Szkoda, że Daphne jest zajęta, z chęcią bym ją odwiedziła na cos pysznego. Peony, chociaż ją kocham, gotuje jednak gorzej. Ale postanawiam, że do niej napiszę, może ma czas na spontaniczne spotkanie? O, już wiem. Zjemy górę lodów! Lody mi się przydadzą, żeby nabrać energii przed kolejnym pracowitym tygodniem. Zbliża się wiosna, czyli jako nauczycielka zielarstwa będę mieć mnóstwo pracy.
Wstaję więc od stołu, pełną miskę wrzucając do zlewu - kiedyś posprzątam. Znikam w łazience na długie chwile, przebieram się jakoś ładnie i schludnie, idę wysłać list, a potem się błąkam to tu, to tam, aż ponownie wracam do domu, żeby zaczekać na możliwą odpowiedź. Dostaję już z tego wszystkiego zadyszki. Ku pamięci: kupić wreszcie sowę. Kiwam bez przekonania głową - na pewno zapomnę. Teraz jednak psioczę pod nosem na te niedogodnienia, co je sama sobie stworzyłam. Z letargu wybudza mnie znajomy stukot w szybę znajomym dziobem. Uśmiecham się czytając króciutki list, oznacza to, że mogę wybyć na umówione spotkanie. Korzystam z sieci Fiuu.
Pyk! I jestem na Pokątnej. Cudowne miejsce, uwielbiam tu przychodzić. Z nostalgią wpatruję się w szyby sklepu z amuletami, wzdycham pod nosem, poprawiam gruby szalik. Jest jeszcze zimno, a ja pomimo zapasu tłuszczyku jestem zmarzluchem. Nic to, że zaraz zjem mnóstwo najpyszniejszych lodów. Właśnie przekraczam próg lodziarni, w której mimo wszystko jest ciepło i… słodko. Słodkie widoki, słodkie zapachy. Zadowolona rozbieram się z okrycia wierzchniego i siadam przy stoliku - Piwki jeszcze nie ma. Splatam ze sobą palce na blacie w oczekiwaniu na siostrę. Wszędzie dobrze, ale z jedzeniem najlepiej.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]06.10.16 22:59
Peony po powrocie do Wielkie Brytanii przyrzekła sobie, że skupi się na relacjach z rodziną. Przez długi czas były one ograniczone. Najpierw przez małżeństwo i strach, potem przez podróże. Przez dwa lata myślała, że może się od tego odsunąć. Chciała się odsunąć, bo było jej wstyd. Cierpiała na własne życzenie i na własne życzenie zniszczyła sobie życie. Oczywiście wiedziała, że nikt z jej rodziny nie będzie jej oceniał, ale jednak pozostawało w niej uczucie, że to wszystko było jej winą i nikt nie powinien patrzeć na jej porażkę. Zmądrzała. Gdzieś daleko od domu, gdzieś daleko od rodziny. Zdała sobie sprawę z tego, że to nie jest życie. To tylko namiastka tego co mogłaby mieć. I teraz chciała po to sięgnąć. Zaczynając właśnie od najprostszych rzeczy. Naprawienie relacji z rodzicami, z rodzeństwem, dalszą rodziną, przyjaciółmi i znajomymi. Zignorować plotki na swój temat, odnowić hodowlę. Zaczynać od małych kroków i spoglądać na te większe. Z Pomką umówiła się w lodziarni i ku zaskoczeniu Piwki mały nie chciał słuchać gadulstwa mamy i ciotki i wolał posiedzieć z dziadkiem w Aptece i pomóc mu z eliksirami. Przez chwile się obawiała, że nie powinna go zostawiać. Tak naprawdę nigdy nie wiadomo co temu młodziakowi strzeli do głowy, ale szybko sobie przypomniała, że chłopak czuje za duży respekt w stosunku do dziadka by zrobić cokolwiek. Piwka była wdzięczna swoim rodzicom, że tak często zajmują się wnukiem. W końcu mieli już swoje lata, całą gromadę dorosłych dzieci i własne interesy na głowie. Była jednak bardzo wdzięczna bo wiedziała, że ci nigdy by nie odmówili, a Nate nie miał innych dziadków. Piwka nie chciała mieć do czynienia z tymi ludźmi tak jak oni nie chcieli mieć do czynienia z nimi. Weszła do lodziarni rozglądając się w poszukiwaniu siostry. Widząc znajomą postać przy stoliku uśmiechnęła się. Ściągnęła kurtkę, czapkę i szalik marząc o lepszej pogodzie. Tu zawsze było zimno i deszczowo, ale był marzec i czekało się na ciepłe promyki słońca. Podeszła do kobiety i nachyliła się nad nią całując ją soczyście w policzek. Dawno się nie widziały. W końcu obie miały masę zajęć, a Pomka jako nauczycielka miała ich jeszcze więcej. Czasami się zastanawiała jak ona daje radę z tymi wszystkimi dziećmi. W końcu one same kiedyś nimi były i doskonale wiedziały z czym się to je. Uśmiechnęła się szeroko i usiadła naprzeciwko. - Zastanawiam czy mogłaś wybrać lepsze połączenie. - powiedziała w kwestii powitania rozglądając się po lodziarni. Jej siostra i lody to bardzo dobre połączenie. - Cieszę się, że udało Ci się wyrwać. Jesteś pewna, że zamknęłaś wszystkie szklarnie, Panno Sprout? - zapytała unosząc brew i posyłając siostrze szeroki uśmiech.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]19.10.16 9:41
Jesteśmy rodziną. Nie tylko na zdjęciach, nie tylko podczas badania krwi. To coś więcej. Każdy z nas jest inny, ma swoje problemy, poglądy, pomysły na życie, ale nadal jesteśmy jednością. Na dobre, na złe, w zdrowiu i chorobie. Jak jeden organizm. A wszystkie choroby jego członków są do uleczenia. Jeden element niestety straciliśmy, jednak to nas wzmocniło. Wierzę w to i chcę wierzyć. Moglibyśmy prześcigać się w wytykaniu swoich życiowych porażek, tylko po co, na co i dlaczego? Ty zaufałaś niewłaściwemu mężczyźnie, ja zrezygnowałam z kursu w Mungu i po raz kolejny dałam sobie złamać serce tej samej osobie. Udaję, że wszystko jest porządku - niestety nie jest. Lata mijają, ja pozostaję sama. Chciałabym mieć dom, męża, dzieci; wtedy to wszystko byłoby pełniejsze. Wzdycham raz po raz nad swoim losem. Nawet amulet przyciągający miłość nie działa. A może przyciąga miłość własnej rodziny? To też się cieszę w takim razie, nie ukrywam jednak, że wolałabym również zaznać tego drugiego uczucia. Ja mam go w sobie tyle, że mogłabym obdarować nim cały świat! Coraz boleśniej dociera do mnie, że muszę je przelać całkowicie na te wszystkie dzieciaki w szkole. Biedne, zastraszone przez reżim Grindelwalda. Włos się jeży na głowie, gdy tylko wspomni się Hogwart. Nie tak piękny i radosny jak jeszcze kilka lat wstecz. Nie poznałabyś go Piwko. Tych jeszcze mroczniejszych murów, jeszcze chłodniejszych korytarzy, tych jeszcze bardziej apatycznych młodych czarodziei. Staram się na zielarstwie zaszczepić im ducha walki, radości wynikającej z pracy - nie jestem pewna czy to działa. Ten wszechogarniający strach przed potknięciem dopadł już chyba każdego. Nas to ominęło, wiesz? Powinnyśmy być szczęśliwe. Wyrwałaś się z tego koszmaru, a ja celowo do niego wróciłam mając nadzieję na bycie świetlistym promykiem nadziei, jak zresztą masa innych nauczycieli. Czy zmiany na lepsze są jeszcze możliwe?
Dużo pesymistycznych myśli krąży mi po głowie. Nie wiesz tego - uśmiecham się miło znad stołu. Cmokam cię niewidzialnie w policzek, który jest oddalony od moich ust. Jest mi przyjemnie kiedy cię widzę. Poganiam cię, żebyś usiadła naprzeciwko; nie mogę się doczekać twoich opowieści. Będziesz musiała mi coś opowiedzieć, inaczej cię stąd nie wypuszczę. Ty to wiesz. Nie muszę nic mówić, ale i tak postanawiam się odezwać. Akurat rozglądam się dookoła po wnętrzu tego wspaniałego przybytku.
- Nie mogłam, dobrze wiesz - śmieję się, zatrzymując wszystko co złe gdzieś w środku. - To jaki deser dziś weźmiemy? Byle największy - dodaję sięgając po jedno z dwóch menu rozłożonych na stoliku. Wpatrują się we mnie piękne puchary z każdej strony, a po potarciu odpowiedniego palcem, możesz poczuć smak! W myślach układam już ile litrów lodów wezmę do domu, żeby tam w spokoju zajeść wszystkie smutki. - Naturalnie. To pierwsza zasada zielarzy - odpowiadam z większą powagą. - A ty? Zabezpieczyłaś wszystkie mandragory przed zabijaniem ludzi? Opowiedz mi co u ciebie. - Namawiam, nie znosząc sprzeciwów. Za mało wiem, a ja chcę wiedzieć wszystko. Jesteś moją kochaną siostrą.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]21.10.16 12:58
Jak bardzo niewiarygodne to było? Nie można przecież powiedzieć o nich nic złego. Zawsze gotowe, żeby pomóc, zawsze uśmiechnięte, miłe, normalne… a jednak szczęście omijało je szerokim łukiem. Dlaczego jest tak, że te złe rzeczy spotykają tylko dobrych ludzi, a te dobre lgną do tych złych? Dlaczego Piwka nie mogła znaleźć sobie normalnego męża, mieć normalnego domu z normalnymi problemami? Dlaczego Pomka nie mogła znaleźć mężczyzny życia, albo przynajmniej zakochać się w kimś godnym tej miłości? Chociaż Peony już przestała tego szukać. Przestała uzależniać swoje życie od tego czy jest samotna czy nie. Zgaduje, że jakby teraz miała spotkać jakiegoś mężczyznę prędzej potraktowałaby go zaklęciem niż dała się zaprosić na kawę. Była całkowicie anty i na to nic po prostu nie dało się poradzić. To było straszne. Miała tylko dwadzieścia siedem lat. Pomka miała tylko dwadzieścia pięć! Były młode, ale tak jakby ktoś im te najlepsze lata ukradł, wrzucił do worka i położył przed nosem z napisem „nie dotykać”. I chociaż mogły po to sięgnąć to każda z nich wybierała zawiłą drogę przez labirynty niż te proste, po trawniku. Wiedziała, że tak jest. Chociaż nie widywały się często, albo nie tak często jakby Piwka chciała to i tak wiedziała, że w ich życiu jest o wiele więcej wspólnego niż mogłyby podejrzewać. Uśmiechnęła się szeroko na słowa siostry i chwyciła menu. Wszystkie propozycje wyglądały niesamowicie. Wybranie z tej listy jednego deseru równało się wyeliminowaniu innych, a tego zrobić nie potrafiła. Zamknęła oczy i kręcąc palcem wybrała jeden z nich. - Malinowo-bananowa euforia – zamyśliła się. - Tak, zdecydowanie euforia mi się przyda. - powiedziała zamykając kartę i opierając się na dłoniach spojrzała na siostrę. - Moje małe mandragorki są za małe, żeby zabijać ludzi… - zaczęła niby urażona, ale z szerokim uśmiechem na ustach. - Ale zabezpieczone. Na szczęście mam tylko jednego rozrabiakę, który mógłby się do nich dobrać. Ty masz o wiele za dużo. - powiedziała. Podziwiała Pomkę za pracę w Hogwarcie. Prawdą jest, że nie miała pojęcia jak tam teraz jest, ale dużo słyszała. I to miejsce całkowicie odbiegało o tego, które one pamiętają. Podziwiała ją, że w tym mrocznym czasie znajduje w sobie tyle odwagi by codziennie spędzać godziny w murach tej szkoły, by codziennie starać się czegoś te dzieci nauczyć. Wzruszyła ramionami. - Potrzebowałam tego. Potrzebowałam wrócić do domu, do rodziny, do hodowli. - zaczęła rozglądając się po pomieszczeniu. - I czuje, że mi to wyszło na dobre. Sama w sobie czuje tę zmianę. A jednak to wszystko zostało. Już do końca życia będę opieczętowana. - powiedziała przenosząc spojrzenie na siostrę i po chwili się uśmiechnęła. - Ale pracuje nad tym by było… lepiej. - dodała z uśmiechem. - Powiedź mi co u Ciebie moja mała siostrzyczko. Bo mam wrażenie, że przegapiłam wszystko co mogłam przegapić.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]09.11.16 12:00
W maju zostanę zaklasyfikowana jako stara panna, wiesz? O tobie nikt tak nie powie, skoro miałaś męża, masz dziecko. Chociaż wdowa to też nieładne określenie. Może Sproutówny niosą w sobie jakąś klątwę zapoczątkowaną przez najstarszą z sióstr? Zmarła w połogu w połowie osieracając swoje dziecko, a męża zostawiając całkowicie. To może wtedy rozprzestrzenił się po nas ten cały pech. To nie tak, że założenie rodziny jest moim jedynym celem w życiu - nie jest. Ale to jeden z nich. Spełniam się w pracy, karierze naukowej, jednak nie jest to pełne spełnienie. Bez tego dopełnienia w postaci szczęścia w życiu prywatnym. I na odwrót. Brak którejkolwiek ze stron równania byłby przytłaczający. Szczególnie teraz, kiedy tyle tych ślubów, a mnie ponownie zostawił ten sam mężczyzna. Człowiek się wtedy zastanawia czy aby na pewno wszystko z nim w porządku? Czy to moja głupota oraz naiwność - to na nie powinnam pomstować, a nie na niego? Trochę mnie ostrzegał, a ja pozostawałam głucha na oczywiste sygnały. Jestem sobie winna, prawda? Tylko dlaczego nie czuję się lepiej z tą świadomością? Dlaczego ciąży na mnie ciężarem nie do udźwignięcia na raz? Chodzę z nim dawkując sobie wszystkie nieprzyjemne wspomnienia, a gdy pojawia się ich za dużo - odsuwam je na bok pracą lub spotkaniami towarzyskimi. Na przykład z tobą. Powtarzam sobie w kółko, że nie jest tak źle: mamy siebie, rodzinę, dom, robotę, którą kochamy. Nie możemy narzekać nawet, jeśli w całej tej skrzętnej układance czegoś brakuje. To nie byłoby w porządku wobec osób, którym wiedzie się gorzej. Ja i moje poczucie sprawiedliwości. Jestem Puchonką całym sercem po dziś dzień. Puchonką, która cierpi widząc w Hogwarcie rzeczy, których widzieć nie powinna. I która ma wyrzuty sumienia, że czasem przedkłada osobiste problemy nad tymi najważniejszymi. Dopiero uczę się żyć z nową rolą - rolą członkini Zakonu.
Powracam myślami do lodziarni. Do ciebie. Powraca mój uśmiech, delikatny błysk w oku na te trzy najpiękniejsze na świecie słowa. Pragnę euforii bardziej niż czegokolwiek na świecie.
- To dwa razy prosimy! - krzyczę do obsługi, która właśnie podchodziła. Mężczyzna uśmiecha się, a skinąwszy głową cofa się w celu wykonania zamówienia. - Jestem na lodowym głodzie - wyznaję ci wywracając oczami, dając tym samym znak, że źle ze mną. Zima nie sprzyjała jedzeniu (dużych ilości!) tych mroźnych smakołyków, ale teraz wkraczamy w nową erę. Erę kilkulitrowych kubełków czystego szczęścia.
- Małe mandragorki u Sprouta? Więcej godności! - grzmię teatralnie, uderzając zaciśniętą dłonią w blat. Zgrywam się, naturalnie. - To prawda. Te dzieciaki są jak żywe srebra. Odwrócisz się i już jakiś pcha paluchy nie tam gdzie trzeba. Jeden chciał przebić bąbel czyrakobulwy. Tak mu zalało rękę, że nie było widać palców - same bąble. A jak śmierdziało… myślałam, że umrę zanim udzielę mu pomocy - opowiadam ci jedną z tych historii, które najpewniej same przeżyłyśmy jako uczennice. Zapomniał wół jak cielęciem był… - Nate to anioł… - mruczę pod nosem podpierając głowę na ręce. Drugą bębnię zniecierpliwiona brakiem lodów o powierzchnię stołu.
Kiwam powoli głową, analizując każde twoje słowo. Ja, wieczna optymistka, nie mam żadnych słów pocieszenia. Nic. Ostatnie wydarzenia stłukły moje różowe okulary kopiąc je bez opamiętania. Uśmiecham się, ale żadne mądrości nie opuszczają moich ust.
- Musisz próbować dla Nate’a. I rodziny. Czas leczy rany - rzucam trochę banalnie, ale do wszystkiego innego sama nie jestem przekonana - jak więc mam przekonać i ciebie? - U mnie wszystko po staremu. Wiesz, praca, jedzenie i tak w kółko - zbywam temat uprzejmym uśmiechem. Wiem, że mogę ci wszystko powiedzieć, tylko… tak bardzo mi wstyd. Taka dorosła, a taka głupia.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]17.11.16 15:06
Jakiś czas temu też przeszło jej to przez myśl. Fakt, że może tak właśnie ich życie ma wyglądać. W końcu nikt tak naprawdę spośród nich wszystkich nie zaznał spokoju i szczęścia. Czasem wydawało jej się, ze dawien dawno ktoś po prostu rzucił na nich klątwę. Takie rzeczy w końcu się zdarzały. W ich czasach, w ich świecie. Jednak absurdalność tego pomysłu szybko zbiła ją z tropu. Państwo Sprout zawsze przyjaźni i pomocni w ten sam sposób wychowali swoje dzieci. Nie zasłużyli na to chociaż jej przesadny realizm w tym momencie podpowiadał, że w końcu to wszystko się odwróci. Dla Peony już zaczął się odwracać. Teraz przyszedł czas na Pomkę. Młodszą siostrę, która w każdym wypadku na to zasługuje. Tak naprawdę ciężko jest wśród tak wielu dzielących ich rzeczy znaleźć coś co prawdziwie je łączy. Nie mówię tu oczywiście o zamiłowaniu do zielarstwa, bo to rzecz przypisana niemalże każdemu Sproutowi. Były różne i dlatego Peony widziała w niej więcej możliwości. Widziała w niej to czego nigdy nie widziała w sobie. Szansę na prawdziwe, dobre, ułożone życie. Gdyby tylko wiedziała co chodzi jej po głowie. Bardzo szybko uzmysłowiłaby ją jak bardzo się myli. Tylko czy to by coś dało? Czy to właśnie nie była ta rzecz, która je łączy? Peony nie lubiła słuchać złotych rad. Lubiła je dawać bo to było proste. Słuchanie ich równało się konfrontacji z problemem, przyznanie się do niego, a ona tego nie robiła. Przecież słowa niczego nie zmieniają. Dopóki sami sobie nie zdamy sprawy z ich wagi. Uśmiechnęła się słysząc jej radosny głos. Tak dawno się nie widziały, że zapomniała ile jest w nim energii. - Na lodowym głodzie? - powtórzyła unosząc brew i kiwając ze zrozumieniem głową. - Taaak pewnie bardzo cierpisz. - odparła z szerokim uśmiechem na ustach. Spojrzała na mężczyznę przyjmującego od nich zamówienie i odprowadziła go wzrokiem aż do lady. Miała nadzieje, że zdawał sobie sprawę z tempa w jakim powinny dostać te lody? Nie można zbyt długo czekać na takim głodzie. Parsknęła śmiechem słysząc jej słowa dotyczące mandragor i przeniosła na siostrę wzrok. - Małe bo ostatnio wszystkie moje mandragory sprzedałam szpitalowi św Munga. W końcu. Więc… bardzo mnie cieszą te małe mandragorki. - powiedziała, a w jej głowie na pewno było słychać radość i dumę z samej siebie. Nie było się czemu dziwić. Sprzedanie takiej ilości zapewniało jej płynność finansową na kilka miesięcy, a już niedługo miała oddać kolejne. Słuchając tego co dzieje się w Hogwarcie pod czujnym okiem profesor Sprout uśmiechnęła się szeroko. Mogło się wydawać, że tak niedawno jeszcze same wojowały w Hogwarcie, a przecież tak wiele się od tego czasu zmieniło. - Przynajmniej się nauczy… - zaczęła. - … tak jak my, kiedy podwędziłyśmy tacie figę abisyńską. - wspomniała. Dobrze wiedziała, że dzieciom jest ciężko przyswoić zakazy. Dlatego słysząc, że Nate jest aniołem pokiwała głową. - Skrzat rozbójnik w ciele Anioła chciałaś powiedzieć. - odparła wspominając syna. Pewnie będzie musiała na jakiś czas podrzucić młodego Sprouta cioci aby sama przekonała się o jego zamiłowaniu do wariactw i szalonych pomysłów. Ale kto tego nie robił w jego wieku? Machnęła ręką. - Masz racje. - powiedziała. - Nie chce rozmawiać o tym co było. Za długo już stałam w miejscu. - dodała. Nawet jeśli Pomka myślała, że Peony tego nie widzi to widziała. Widziała, że nie jest po staremu. Wyciągnęła w stronę siostry dłoń. - Na pewno wszystko w porządku? Ja wiem, że mnie długo nie było. Ja wiem, że przez ten cały czas miałyśmy tylko kontakt listowny i wiem, że jest dużo rzeczy, które przez te lata po prostu ominęłam. Chciałabym to naprawić i mam nadzieje, że wiesz o tym, że możesz na mnie liczyć. -powiedziała. Chociaż nigdy nie musiały sobie tego mówić. Chociaż zwykle wiedziały, że mogą na siebie liczyć to jednak poczuła,że powinna to powiedzieć.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]18.11.16 15:27
Tak, klątwa to słuszne wytłumaczenie. Gdyby nie brać pod uwagę uczynności Sproutów. Ich koleżeńskość, chęć niesienia pomocy - kto takim ludziom chciałby zrobić krzywdę? I wtedy przypomina mi się ogłoszone niedawno referendum. Niektórzy ludzie są źli z natury. Nie potrzebują wcale powodów do tego, żeby źle życzyć innym. Zniszczyć ich. Napawa ich cierpienie obcych sobie osób - a może i nawet tych bliskich? Niestety w takim świecie właśnie żyjemy. Pełnym zakłamania, złośliwości oraz zepsucia. Mogło trafić i na nas. Komuś mógł nasz altruizm bardzo uwierać, niestety z nieznanych mi powodów. Prawdopodobnie zakłócaliśmy mu w ten sposób dzieło zniszczenia. Nawet nie chcę o tym myśleć. O żadnych problemach najlepiej - niech znikną. Na tę krótką chwilę, kiedy mogę się cieszyć obecnością kochanej siostry. Jest promykiem nadziei dla udręczonej duszy. Jak domowe pielesze, do których z chęcią się wraca. Nie powinnam więc myśleć o żadnych przykrościach, nawet moim stanie cywilnym. Już niedługo zacznę sobie wmawiać, że to sprawa nieistotna w obliczu większej sprawy. Oraz nauki. Mężczyźni jednak naprawdę niepotrzebnie rozpraszają, a pani Cattermole miała rację w całej rozciągłości.
W przeciwieństwie do ciebie wolę chyba słuchać rad niż je dawać. To zbyt duża odpowiedzialność, a ja zbyt niewiele wiem o życiu samym w sobie. Mogę opowiadać ci o fruwokwiatach godzinami, lub o sposobach zaprawiania dyni, tylko czy to jest tym prawdziwym życiem? Chyba nie.
Och, czuję wzmożoną pracę ślinianek. Jeść, jeść, lodową euforię, niech euforia wylewa się ze mnie uszami. Chcę czuć nieskończoną radość - póki co to tylko żal za utraconą szansą oraz gorycz porażki spowodowany bezkresną głupotą. Która przyprawia mnie o palące poczucie wstydu, które ugasić może tylko euforia zbudowana z l o d ó w.
- Bardzo - potwierdzam smutno wywijając usta w jeszcze smutniejszą podkówkę rozmiękczającą każde, nawet skamieniałe serduszko - wiem to. Bębnię palcami o blat chcąc jakby ukrócić sobie ten nieznośny czas oczekiwania na wesołe kalorie oraz serotoninę znacząco zawyżającą zdrowe standardy. Zaraz jednak zmieniam obiekt zainteresowań na rośliny. Rośliny są super, nawet małe mandragorki. Chwilowo zapominam o swych lodowych żądaniach.
- Naprawdę? To się cieszę! - odpowiadam żywo. Tylko przez ułamek sekundy myślę o tym, że przecież mogłam pracować w Mungu. I nie wiem co czuję: zawód czy nostalgię? Kręcę energicznie głową chcąc pozbyć się tych szczątkowych emocji. - Oby kupowali jak najwięcej - dodaję całkowicie szczerze. Poruszam się niespokojnie na krześle, odwracam wzrok na sprzedawcę. Nakłada nam lody, co tak długo?
- Och, z pewnością. Dopytywał czy to na pewno zejdzie, gdyż Allie z drugiej klasy mu się podoba i nie może się jej w takim stanie pokazać. - Nie wytrzymuję i parskam śmiechem na wspomnienie tej sytuacji. - Ech, co zrobić, skoro wyglądała tak apetycznie… - mówię już ciszej na wspomnienie tamtej sytuacji. Od zawsze byłam łakomczuszkiem, a ta figa naprawdę sprawiała wrażenie smakowitej. A to okazało się być silniejsze niż zakaz ojca.
- Taki rozbójnik to skarb! Każde dziecko jest chyba trochę szalone… - komentuję w zamyśleniu. Na pewno nie przeszkadzałyby mi odwiedziny mojego chrześniaka. Super się dogadujemy! Pewnie sama mu czasem podsuwam niepedagogiczne pomysły, które maluch realizuje (na pewno ku uciesze Piwki) w swoim domu. Niestety tematy musiały w końcu zejść na te poważne, więc i ja robię się poważna. Wpatruję się w ciebie z trochę szklanym wzrokiem. Twoje słowa mnie poruszają, chociaż nie musiały zostać nigdy wypowiedziane. Ściskam więc twoją dłoń.
- Wiem. Sproutowie zawsze mogą na siebie liczyć! - komentuję zwracając uwagę na to, że na mnie też możesz polegać. Tajemna siła sióstr! - Och, Piwciu, znów zrobiłam kompletną głupotę. Wróciłam do Havishama tak jak ci pisałam, a ty uważałaś to za idiotyzm i miałaś rację. Znów mnie zostawił i czuję się tak źle… jestem głupsza niż mi się wydawało - wyznaję wszystko jak na spowiedzi, ale nie wiem dlaczego. Czy to sprawa atmosfery? Mrugam gwałtownie chcąc odgonić cisnące się do oczu łzy, a wtedy przed nami stoją okazałe lody. Dziękuję sprzedawcy i w mig sięgam po łyżeczkę napychając się słodkościami. Najlepsze w moim kretynizmie jest to, że noszę od niego pierścionek, o czym zapominam - lub raczej chcę zapomnieć. Obyś go nie dostrzegła.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]21.11.16 20:27
Tak, referendum w sposób bardzo dobitny pokazuje to co tak naprawdę dzieje się teraz w świecie czarodziejów. Peony się na tym nie zna. Nigdy nie brała udziału w głosowaniach, nigdy nie interesowała ją polityka i to co się dzieje w Ministerstwach na całym świecie. Fakt, że nawet ona zaczęła widzieć to jak źle to wszystko wpływa na ich społeczeństwo był bardzo mocnym potwierdzeniem. Zaczęła się bać. O siebie, o swoją rodzinę, o dom, który zna i dopiero odzyskała. Chciałaby, żeby ktoś uspokoił ją mówiąc, że to tak naprawdę nic nie znaczy. Kolejna cecha Sproutów. Żadne z nich nie potrafiło okłamywać. Nie innego Sprouta. Peony nie mogła być bardziej dumna z tego jaką rodziną się stali. W końcu sama też dążyła do tego by taki dom stworzyć. O takim miejscu marzyła dla swoich dzieci, dla swojego męża. Jednak nie takiego. Jednak wszystko poszło w całkiem inną stronę. Teraz jednak miała zamiar żyć. Tak naprawdę. Brać to co jej życie daje, nie wypuszczać z rąk, nie zastanawiać się nad konsekwencjami. Życie było tylko jedno, a ona choć miała tylko dwadzieścia siedem lat to czuła się jakby przeżyła już wszystko co przeżyć mogła. Rady były jej specjalnością. Nie te namolne. Te troskliwe. Uśmiechnęła się lekko widząc smutną podkówkę na ustach siostry. Nie można było odmówić jej uroku. Dlatego Peony bardzo nie rozumiała dlaczego jej młodsza siostrzyczka tak bardzo uparła się na tego jednego jedynego. Znaczy wiedziała. Siostry Sprout właśnie tak mają. Miłość w ich przypadku jest naprawdę ślepa. A przecież obie zasługują na coś o wiele lepszego. Peony zaśmiała się na wspomnianą przez Pomkę historię. - Młodzieńcza miłość… - zaczęła z uśmiechem. - … szkoda, że Fenwick w trzeciej klasie nie pomyślał, żeby mi się w takich stanach nie pokazywać. - odparła wspominając jej pierwszą miłość, który chyba niezbyt brał sobie do serca kwestie czystości. Uśmiechnęła się szeroko. Zakazy nadane przez ojca zawsze miały większą moc niż te dane przez mamę. Jednak i te i te były przez nie łamane, kiedy naszła taka konieczność. A przecież figa to była wielka konieczność! Peony przyzwyczaiła się już do tego, że jej dziecko nie będzie najgrzeczniejszym chłopcem po tej stronie stolicy. Wcale jej to nie przeszkadzało. W końcu było to tylko dziecko. To był czas na milion pomysłów, podejmowanie szalonych decyzji i robienia tego co zabronione. Był mądrym chłopcem dlatego było mało rzeczy, których mu zabraniała. Jednak zawsze była matką i z każdym takim szalonym pomysłem umierała na zawał. Słysząc kolejne słowa kobiety skinęła głową. W końcu przeszło jej już to wcześniej przez myśli. Znała już to zachowanie siostry i wiedziała, że nie jest ono spowodowane brakiem lodów. - Nie rób tego, Pom – zaczęła, a kiedy podszedł do nich mężczyzna stawiając przed nimi pucharki z lodami Peony skinęła głową w podziękowaniu i poczekała aż mężczyzna odejdzie by móc kontynuować. - Nie pluj sobie w brodę tylko dlatego, że pozwoliłaś sobie na to by zaufać, spróbować i znowu pokochać. Gdybyś nie spróbowała już zawsze byś się zastanawiała czy nie straciłaś jakiejś szansy. Teraz wiesz, że nie jest Ciebie wart. Teraz wiesz, że tylko przez niego cierpisz. A przecie zasługujesz na coś o wiele lepszego. Na coś prawdziwego. - powiedziała. Nie chciała prawić jej morałów. Nie chciała dawać rad. Obie były już dorosłe, ale Peony wiedziała z własnego doświadczenia, że czasami po prostu trzeba się na czymś przejechać, żeby w końcu zobaczyć prawdziwą twarz tej sytuacji. - Obie zasługujemy. - dodała.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]29.11.16 9:48
Nie trzeba się znać, żeby wiedzieć, że te cudowne zmiany to poroniony pomysł. Zwykła propaganda tych wszystkich fanatyków czystości krwi. Czasem żałuję, że nie jestem aurorem i nie mogę ich wszystkich przymknąć w Azkabanie - to by wiele ułatwiło. Niestety, jestem zwykłą zielarką, muszę znaleźć inny sposób na uratowanie świata. Tylko co jeśli to on ratować się nie chce? Właśnie oddawaniem durnych głosów w referendum lub przez niebranie w ogóle w nim udziału? Och, nie interesuje mnie to. Nie mogę siedzieć z założonymi rękoma kiedy dzieje się coś tak strasznego. Wierzę, że da się to wszystko odkręcić. Że ludzie przejrzą na oczy kiedy podejdą do urn i przeczytają mrożące krew w żyłach pytania. Tak, na pewno tak będzie. Wierzę w to solennie po dziś dzień nie wiedząc jak mocno naiwna jestem. Jak wiele zła czai się dookoła, w każdym z nas. Tylko jedni to zło przezwyciężają, a inni pozwalają mu się rozpanoszyć po swoim ciele, przez co robią okrutne rzeczy. Okrutne niegodne miana człowieka. Nikt, kto krzywdzi drugą osobę nie zasługuje na określenie posiadania przez niego czegoś takiego jak człowieczeństwo lub humanitaryzm. Nikt.
W miarę upływu czasu oddalam się od politycznych myśli - wzięło nas na szkolne pogawędki. Zanurzenie się w starych, dobrych czasach. Ach, dlaczego one nie mogą powrócić? Dlaczego nikt nie powstrzymał Grindelwalda przed zniszczeniem w Hogwarcie wszystkiego, co najlepsze?
- Czekaj, który to był Fenwick? Ten co się ze mną przywitał uprzednio kichając w rękę? Z niego to był zawodnik… - zamyślam się odnajdując w odmętach pamięci odpowiednie wspomnienie. I momentalnie wzdrygam się z obrzydzenia. Marszczę niezadowolona mój ujmujący nosek. Ta historia nie należy do moich ulubionych, a ten widok wolałabym wyrzucić ze swojej świadomości. Fuj.
Lody przynoszą mi trochę ukojenia po tym dość… niespodziewanym wybuchu uczuć oraz nadmiernej wylewności, której w ogóle nie planowałam uzewnętrzniać. Ufam ci Piwko, ale wewnętrzne poczucie wstydu oraz zażenowania nie pozwala mi na takie ekscesy. Kiedy więc wszystko wypływa na wierzch tak, że bardziej już nie idzie, czuję się z tym jeszcze gorzej. Trochę tego ciężaru spada pod wpływem twoich słów - wcale nie oskarżycielskich, wcale nie niemiłych. Wpatruję się w ciebie zaszklonymi oczętami i aż nie mogę wyjść z podziwu dla tego, co tu właśnie ma miejsce.
- Chyba… masz rację - mówię cicho, a zaraz spuszczam wzrok na lody. Nasza euforia! - Jedz, bo ci się zaraz roztopią! I nie będzie lodów tylko euforyczny koktajl. - Staram się śmiać, uśmiecham się nawet dzielnie i sama zabieram się do pałaszowania tych cudownych słodkości. Od razu lepiej!



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]30.11.16 10:19
Zmiany nie zawsze były dobre. Bardzo często to co próbujemy zmienić zmiany nie wymaga. Takie też miała wrażenie Peony myśląc o tym wszystkim co działo się w ich społeczeństwie. To samo wrażenie miała oddając głos w referendum. Czuła, że ktoś na siłę próbuje zmienić coś co jakoś funkcjonowało. Skoro sprawdzało się przez tyle lat? Skoro nawet sam Merlin w to nie ingerował to dlaczego ktoś pozwolił sobie na tknięcie tego palcem? Dobrze wiedziała dlaczego. Władza jest największym narkotykiem ludzkości. Peony była wdzięczna, że urodziła się w tej konkretnej rodzinie. Czuła, że nadchodzą mroczne czasy, ale z nimi przy boku tak naprawdę nie miała się czego obawiać. Sama chciałaby zrobić więcej. Mieć przeświadczenie, że nie stoi się w miejscu, kiedy wszyscy zaczynają iść. Nie miała pojęcia ile spraw tak naprawdę ucieka jej sprzed nosa. Choć to naprawdę nic nie zmieniało. Czasy Hogwartu były okalane magią jakiej nie spotkasz nigdzie więcej. Chociaż w tym czasie wydarzyło się też wiele złego w ich życiach to jednak powrót do tego miejsce zawsze oznaczał produkcję nowych wspomnień. Tak jak te. Zapomniane, utkwione gdzieś głęboko, ale sięgnięcie do nich nie wymaga od nas zbyt wiele wysiłku, bo przecież wspominanie tych czasów jest proste. Prostsze niż wracanie pamięcią do tego co jest teraz. Uśmiechnęła się na pytanie Pomki i pokiwała radośnie głową. Chociaż dla siostry to wspomnienie zasługiwało zgięcie wpół i wrzucenie do kosza to dla Peony jako obserwatora ta chwila była dość zabawna. Pokręciła głową z niedowierzaniem. - Nie mogłaś na niego później spojrzeć przez resztę lat w Hogwarcie. Wiesz, że ma teraz trójkę dzieci? A jego żonę widziałyśmy jak ostatnio pomagałyśmy tacie w aptece. Taka blondynka… - zaczęła opowiadać. To też była miła odmiana. Rozmawiać o ludziach, którzy kiedyś przewinęli się przez nasze życie. Przez to też czuła się jak w domu. To kolejna rzecz, która przypominała jej, że nie ma lepszego miejsca niż to. I nie mówię tu o lodziarni na Pokątnej, ale o Londynie, Dolnie Godryka i wszystkich tych miejscach, w których przyszło jej zostawić wspomnienia. Widząc zaszklone oczy siostry nic nie powiedziała. Wiedziała, że  w takich sytuacjach słowa nie pomagają. Czasami właśnie niemówienie daje więcej niż każde słowo we wszystkich językach. Znała swoją siostrę i wiedziała, że potrzebuje zostawić to w odmętach własnego umysłu. W tym były podobne. Peony jednak zbyt wiele rzeczy zostawiła tylko dla siebie i za to pluła sobie w twarz. Szatynka uśmiechnęła się do siostry chcąc dodać jej tym otuchy i spojrzała na swoje lekko już rozpuszczone lody. - Dobrze, mamo. - mruknęła z uśmiechem wpakowała sobie łyżkę euforii do buzi. I tak, to była prawdziwa euforia. Ktokolwiek robił te lody miał talent i nie powinien nigdy przestać ich robić. - W ogóle… - zaczęła przełykając lody. - Tylko się ze mnie nie śmiej… ale chyba mam zamiar napisać książkę. O Mandragorach. - odparła. Powiedziała to tak szybko, że nie wiedziała czy siostra w ogóle zrozumie co Peony powiedziała.


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]08.12.16 11:32
Hogwart. Nie wiem dlaczego się z nim tak zżyłam. Dlaczego nie mogę teraz przeboleć tych okrutnych zmian, które nastąpiły. Większość osób ma to gdzieś - byli, zdali, odeszli. Szkoła ich już nie interesuje. Mają swoje, poukładane życia. A ja cierpię z każdym dniem kiedy widzę co tam się wyprawia. Jak kolejne pokolenia idą na zmarnowanie. Tylko my nauczyciele usiłujemy naprostować ich na dobrą drogę kiedy dyrektor nie patrzy. Nie chcę, żeby ktokolwiek miał złe mniemanie o placówce, która utrzymuje już tyle lat swoją świetność. Zapał, umiejętność przekazu kolejnym pokoleniom wiedzy, umiejętności oraz odpowiednich wartości. Jak w domu. Dlaczego nie wszyscy wierzą w to, że Hogwart może być domem? Nie wiem. Wiem tylko, że o to trzeba walczyć. Żeby później byli uczniowie mogli miło wspominać tamten czas - jak my. Jak my teraz, racząc się śmiechem, lodami oraz zabawnymi anegdotkami. No, powiedzmy, że zabawnymi. Trochę się niby śmieję, ale to śmiech przez łzy jak wspomnę tamtego Fenwicka. Wielu takich przewinęło się w naszym życiorysie. To dziwne, ale to właśnie oni dodają smaczku wszystkim wspomnieniom zamienianych następnie w opowieści z czasów szkolnych. Smutna prawda jest taka, że nikt nie pamięta miłych, szarych myszek, a pamięta właśnie takie ewenementy. Wzdycham nie bez ciężaru.
- W ogóle nie mogłam na niego patrzeć, a starałam się - mówię z uśmiechem. Który za moment został zastąpiony zdziwieniem. - No proszę, nawet Fenwick się ustatkował… kto by pomyślał - odpowiadam w zamyśleniu. Upycham kilka łyżek pysznych lodów w buzi zastanawiając się intensywnie jak to możliwe, że nawet on znalazł amatorkę swoich… wdzięków. Tymczasem my jesteśmy pechowe. To naprawdę musi być klątwa. Teraz już nie uwierzę, że nie. Uderzam metalową łyżeczką o porcelanową miseczkę namyślając się przez długą chwilę na ten temat. Płynnie przechodzę do wyznań, żeby na koniec zwieńczyć je pouczeniem. Uśmiecham się szerzej.
- Mama to by ci je zabrała i oddała komuś innemu ze słowami, że skoro nie chcesz jeść to podziel się z innymi. Doceń mnie - kwituję twoją uwagę, nie bez wesołości w głosie. Poprawiam się na krześle, macham trochę euforycznie nogami, szczęśliwie nie obijając twoich.
- Dlaczego miałabym się śmiać? - pytam zdziwiona. - To dobry pomysł. Też myślę o jakiejś książce o roślinach. Więc super, pochwalam! Chcesz w niej opisać wszystko czy raczej koncentrować się na jednym aspekcie, np. hodowli? - dopytuję między pałaszowaniem kolejnej porcji lodów. Patrzę też na ciebie wyczekująco.

zt.

[bylobrzydkobedzieladnie]



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones




Ostatnio zmieniony przez Pomona Sprout dnia 27.12.16 14:03, w całości zmieniany 1 raz
Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]11.12.16 17:26
Peony na zawsze miała wspominać Hogwart właśnie jako swój drugi dom. Chociaż zamek całkowicie różnił się od ich chatki przy lesie to czuła się tam równie domowo. Może to przez to, że jej rodzeństwo uczyło się w tym samym czasie razem z nią, a może dlatego, że każdy siebie właśnie w taki sposób tam traktował. Wtedy nie zastanawiała się nad tym jak będzie wyglądać jej życie kiedy skończy szkołę. W najśmielszych myślach nie widziała siebie jako żony ani matki. I choć pierwsze było całkowicie nietrafione to dzięki temu miała cudnego syna i nie mogła przecież żałować. Nie mogła być bardziej wdzięczna. Warto było przez to wszystko przejść mając teraz świadomość, że w domu czeka na nią siedmioletni Sprout. Jednak oddaliła się od Hogwartu i od tego co tam się działo. Nie miała pojęcia, że wszystko się tam zmieniło. Nawet jeśli słyszała o tych wszystkich rzeczach dziejących się gdzieś na uboczach to Pomka była tego świadkiem i najbardziej wiedziała jak sprawa w Hogwarcie ma się źle. Peony chciałaby, żeby w niedalekiej już przyszłości Nate poszedł do szkoły, w której uczyli się wszyscy członkowie jego rodziny. Jednak wiedziała, że jeśli sytuacja do tego czasu się nie zmieni to ona nie zaryzykuje. A ta myśl powodowała, że serce biło jej szybciej. Ze smutku i z żalu. - No właśnie… kto by pomyślał. - powiedziała i uśmiechnęła się. Chciałaby jej powiedzieć, że nie powinna tak bardzo się tym przejmować i tak bardzo czekać na przyjście tego jedynego. Chciałaby jej powiedzieć, że najczęściej jest tak, że kiedy przestajemy czekać to dostajemy to na co tyle czasu czekamy. Chciałaby, ale nie mogła. Bo sama nie miała o tym bladego pojęcia. Chociaż miała za sobą już małżeństwo, miała syna to i tak była teraz samotna. Wiedziała, że nic na siłę do nich nie przyjdzie. Miała tylko nadzieje, że niedługo spotkają się zadowolone z tego co przyszykowało dla nich życie. Pokiwała głową. - Masz racje… Tobie by oddała. Ewentualnie Aspenowi, bo to on zwykle zbierał wszystkie dokładki. - zaśmiała się. Czasami chciałaby wrócić znowu do tamtych czasów. Kiedy byli dziećmi, kiedy mama była ich wyrocznią i sposobem na rozwiązanie wszystkich problemów. Tęskniła do tamtych dni, które spędzali w lesie na zbieraniu ziół, chowaniu się przed starszym rodzeństwem, biwakowaniu. Tęskniła za czasem kiedy wszystko było proste. Chociaż nigdy już nie miało być proste. Zamyśliła się. - Jeszcze nie do końca wiem od czego zacząć. Muszę wybrać się do biblioteki i poczytać książki, żeby dowiedzieć się o czym warto pisać, a o czym nie. Oczywiście chciałabym się skupić na Mandragorach i wszystko co z nimi związane. Sama mogłabym zawrzeć tam dosłownie wszystko, ale z drugiej strony nie wiem czy pakować wszystko w jedną książkę skoro nie wie czy to się uda w ogóle. - wzruszyła ramionami nie będąc przekonana jeszcze co do swojego pomysłu. Jednak chciała by Pomka o tym wiedziała. Nie było nikogo w jej życiu komu chciałaby powiedzieć o tym wszystkim bardziej. Wpakowała sobie łyżkę lodów do buzi. Mogłaby zabić dla tych lodów. Naprawdę.

z.t


do not cry because it is over
smile because it happened

Peony Sprout
Peony Sprout
Zawód : własna hodowla Mandragor & warzenie eliksirów
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
nie widziałam cię już od miesiąca. nic.

jes­tem może bledsza,

trochę śpiąca, trochę bar­dziej milcząca, lecz wi­dać można żyć bez powietrza.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3392-peony-sprout https://www.morsmordre.net/t3422-zafir#59251 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-west-country-dolina-godryka-73 https://www.morsmordre.net/t4139-skrytka-bankowa-nr-856#82343 https://www.morsmordre.net/t3742-peony-sprout
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]26.12.16 21:37
Święto błaznów. 01.04.1956r 05.00

To była długa, acz owocna noc dla naszych dwóch błaznów. Zaczynając od Sally i jej konia w łazience, później Alex i niuchacz, akcja kolory mieszkańcom Rudery oraz wozak dla Eileen, rogi dla Piwki i jej syna! Wszystko szło jak po maśle, wszystko bez najmniejszych potknięć, czy problemów, to aż szokujące! No, może przez błądzenie po domu Sewlyna mięli lekką obsuwę w czasie, ale nie było źle.
Włamanie się do lodziarni było trudniejsze, niż w wypadku mieszkanka Sally - to magiczna okolica w końcu! Ale i to przygotowywali nie od dziś. Noc Błaznów, Prima Aprilis to ich święto, nie zbezcześciliby go brakiem odpowiedniego przygotowania, właściwym zaklęciem przełamali więc blokady i weszli do środka, by dopaść do świeżego zapasu lodów na najbliższy dzień! Bertie i Titus razem zaczęli otwierać poszczególne pudła i rzucać odpowiednie zaklęcia. Tym sposobem lody o smaku owocowym zaczęły śpiewać fragmenty znanych oper i operetek. Można zauważyć, że cytrusy miały tendencję do pieśni wzniosłych podczas, gdy na przykład lody truskawkowe  podśpiewywały skoczne pioseneczki o mimłości i dobrej zabawie. Lody czekoladowe, waniliowe i tym podobne zaraz po osadzeniu na rożek zaczną podskakiwać jakby w rytm śpiewu owoców. Z ostatnim zaklęciem trochę im nie wyszło, smaki specjalne okazały się dość wredne, będą w zależności od konkretnego smaku: wywoływać czkawkę, usypiać jedzącego w trybie natychmiastowym (drzemki nie powinny trwać długo, jednak ofiara zasypia w pozycji w której jadła, czy to na stojąco, czy siedząco!) lub marudzić na swój nędzny los lodów w dodatniej temperaturze. Miało być trochę inaczej, ale i tak wyszło nieźle!
Jeszcze tylko napis. Kilka kolejnych ruchów różdżką i na ścianie pojawiło się duże, kolorowe "Wesołego święta błaznów!", które zapewne zniknie wieczorem. Pozamykali dokładnie pojemniki i gotowe.
A teraz uciekajmy, jeszcze dużo do zrobienia!



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wnętrze lodziarni - Page 5 Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Wnętrze lodziarni [odnośnik]27.12.16 11:13
Włamanie do lodziarni to była ciężka sprawa, ale kilka trudniejszych zaklęć przełamało ochronne bariery i już za moment panowie buszowali po wnętrzu dopadając kolejnych pudeł. Ollivander nie mógł się powstrzymać - spróbował kilku momentalnie dochodząc do wniosku, że są to najlepsze lody jakie w życiu jadł, jakby miał w ustach zimne obłoczki!... Nie przyszedł tu jednak się zapychać owymi słodyczami tylko przypilnować żeby pierwszy kwietnia dla nikogo nie był nudny! Machał więc różdżką jak oszalały, co jakiś czas konsultując się z Bertiem w sprawie nakładanych zaklęć. Nawet sobie trochę pośpiewał wraz z cytrusami (Traviata to taka piękna opera!) zanim ich pieśń nieznacznie ucichła pod pokrywą od pudła. W czasie kiedy Bott majstrował przy ścianie, Ollivander domykał pudełka i wciskał je na poprzednie miejsca - ostatecznie nie leżało w ich intencji zrobienie tu demolki! A gdy wszystko wyglądało w porządku prysnęli szybciej niż tu wleźli. Maaatko, kto by pomyślał, że za trzy godziny sam będzie musiał otworzyć różdżkarnię, a przecież tej nocy nawet nie zmrużył oka! Szkoda, że nie zaczął jeszcze prac nad prototypem lipnej różdżki, dzień żartów był w końcu idealną okazją do testów.

/ztx2


Every great wizard in history has started out as nothing more than what we are now, students.
If they can do it,

why not us?

Titus F. Ollivander
Titus F. Ollivander
Zawód : uczy się różdżkarstwa
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
first learn the rules,
then break them
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3427-tytus-flawiusz-w-budowie#59470 https://www.morsmordre.net/t3451-poczta-titusa#59932 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-holcot-dworek-ollivanderow https://www.morsmordre.net/t3485-t-f-ollivander#60769

Strona 5 z 12 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10, 11, 12  Next

Wnętrze lodziarni
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach