Wydarzenia


Ekipa forum
Florean Fortescue
AutorWiadomość
Florean Fortescue [odnośnik]29.07.16 19:36
Wsiąkiewka Floreana Fortescue
Żywotność
Wartość żywotności postaci: 205
żywotnośćzabronionekarawartość
81-90%brak-5166 - 184
71-80%brak-10145 - 165
61-70%brak-15125 - 144
51-60%potężne ciosy w walce wręcz-20104 - 124
41-50%silne ciosy w walce wręcz-3084 - 103
31-40%kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz-4063 - 83
21-30%uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90-5043 - 62
≤ 20%teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz-60≤ 42
10 PŻPostać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury).-701 - 10
0Utrata przytomności



Zwierzyniec

Laverne
Dostała imię po czarownicy, która zapisała się na kartach historii poprzez wynalezienie Eliksiru Miłosnego. Florean widząc, jak próbuje mu się przypodobać, stwierdził, że to imię będzie dla niej idealne. Laverne uwielbia komplementy i łatwiej jest ją przekupić pochwałą niż smakołykiem. Trzeba o tym pamiętać, bo wystarczy krzywe spojrzenie i już ma się skaleczony palec. W końcu Laverne to prawdziwa dama.


Ważne przedmioty

Zegarek
Lorem Ipsum jest tekstem stosowanym jako przykładowy wypełniacz w przemyśle poligraficznym. Został po raz pierwszy użyty w XV w. przez nieznanego drukarza do wypełnienia tekstem próbnej książki. Pięć wieków później zaczął być używany przemyśle elektronicznym, pozostając praktycznie niezmienionym. Spopularyzował się w latach 60. XX w. wraz z publikacją arkuszy Letrasetu, zawierających fragmenty Lorem Ipsum, a ostatnio z zawierającym różne wersje Lorem Ipsum oprogramowaniem przeznaczonym do realizacji druków na komputerach osobistych, jak Aldus PageMaker

Biały kryształ
Lorem Ipsum jest tekstem stosowanym jako przykładowy wypełniacz w przemyśle poligraficznym. Został po raz pierwszy użyty w XV w. przez nieznanego drukarza do wypełnienia tekstem próbnej książki. Pięć wieków później zaczął być używany przemyśle elektronicznym, pozostając praktycznie niezmienionym. Spopularyzował się w latach 60. XX w. wraz z publikacją arkuszy Letrasetu, zawierających fragmenty Lorem Ipsum, a ostatnio z zawierającym różne wersje Lorem Ipsum oprogramowaniem przeznaczonym do realizacji druków na komputerach osobistych, jak Aldus PageMaker



Świstoklik
florkowy pinterest
florko-franiowy pinterest
kryształ


Wykonywanie zawodu
styczeń/luty
marzec
kwiecień
maj/czerwiec
lipiec/sierpień
wrzesień/październik

Klub Pojedynków
marzec: remis z Marcelem Parkinsonem
kwiecień: remis z Cece Sykes i wygrana z Sereną Borgią
maj: przegrana z Bertiem Bottem i Lorraine Prewett
czerwiec: przegrana z Christianem Grey'em (za Cynerica Yaxleya)
lipiec/sierpień: przegrana z Constantinem Ollivanderem i wygrana z Anthonym Skamanderem
wrzesień: przegrana z Jaydenem Vanem
październik: wygrana z Jackie Rineheart
listopad: wygrana z Kieranem Rineheartem, przegrana z Tristanem Rosierem i Maeve Clearwater

Badania
będzie kiedyś

Lusterka
Samantha Bott - dom Bottów (sierpień '50)
Romuald Rufallo - magiczna oranżeria (23 sierpnia '56)

Spoiler:

Ekwipunek



[bylobrzydkobedzieladnie]


not a perfect soldier
but a good man



Ostatnio zmieniony przez Florean Fortescue dnia 08.08.22 8:03, w całości zmieniany 38 razy
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Florean Fortescue F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Florean Fortescue [odnośnik]06.08.16 21:08
RozgrywkaSny
   
w średniowieczu | z Lynn | gdzieś
Florian skrzyżował ręce nad głową i szybkim, wydłużonym krokiem podszedł do swojej partnerki. Złapał ją w pasie i przysunął bliżej siebie, przejeżdżając delikatnie po jej ramieniu. Znikąd w jego dłoni pojawił się czerwony kwiat, który sprawnym ruchem wpiął we włosy Lucindy. - Wyglądasz obłędnie - szepnął jej do ucha i szybko nią zakręcił. Ktoś mógł odnieść wrażenie, że zaraz się przewróci, lecz Florian złapał ją nisko nad ziemią. Ktoś z niewidocznej widowni rzucił w ich kierunku różę, którą Fortescue złapał sprawnym ruchem, i włożył sobie między zęby.
w przyszłości | z Dei | w lodziarni
[parszywka] Trzynaście. Tylko trzynaście - czy aż trzynaście? - uderzeń Cruciatusa targnęło bezwładnym ciałem Floreana, zanim zaklęcie zostało cofnięte na dłużej a w roziskrzonej blaskiem popołudniowego słońca lodziarni zapadła błogosławiona cisza. Za pastelowo błękitnym blatem cicho bulgotał nowy eliksir, zapewne mający wzbogacić listę słodkości o kolejny smak, a zaczarowana magicznie ozdoba, przedstawiająca małego czarodzieja w spiczastej tiarze, równo co trzydzieści sekund zmieniała kolory.
kiedyś | z Louisem| w lodziarni i kosmosie
Oniryczny Florean był bardzo uduchowioną postacią. Zdawał się być jakby trochę wyższy niż w rzeczywistości, a po ziemi chodził tak lekko jakby jego stopy wcale nie dotykały podłoża. Ubrany był w białe spodnie i długą hinduską koszulę w kolorze jasnego różu. Z jego twarzy nie znikał tajemniczy uśmiech, który zdawał się wzbudzać w każdym człowieku niezrozumiały spokój ducha. - Witam serdecznie w lodziarni rodzeństwa Fortescue. Louis, prawda?

Wspomnienia

w 1945 | z Elyon | w Hogwarcie
To był impuls - Florian rzucił się biegiem nad brzeg jeziora i wskoczył do lodowatej wody, kotłując się w niej przez chwilę aż wreszcie zauważył dziewczynę. Nigdy nie nurkował, ale jeżeli miałby powiedzieć jak wyobrażał sobie mityczne podwodne stworzenia to mniej więcej w ten sposób. Zabawne, że nad wodą wyglądała jak duch, pod wodą jak tryton, nigdy jak zwykły człowiek. W końcu udało mu się ją złapać za nadgarstek i wypłynąć na powierzchnię. Położył się na chłodnej ziemi, przez chwilę nie myśląc o zimnie, które wstrząsało jego ciałem. Oddychał tylko szybko, delektując się wszechobecnym powietrzem, choć utracił je tylko na kilka chwil. Dopiero po chwili spojrzał na twarz uratowanej osoby, rozpoznając w niej nikogo innego jak Elyon Meadowes.
- Po co skakałaś do wody, życie ci nie miłe?

KIEDY? | KTO? | GDZIE?
OPIS

   

[bylobrzydkobedzieladnie]


not a perfect soldier
but a good man



Ostatnio zmieniony przez Florean Fortescue dnia 31.05.20 12:32, w całości zmieniany 12 razy
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Florean Fortescue F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Florean Fortescue [odnośnik]06.08.16 21:32
styczeń/luty 1956
5 stycznia | z Polly | w lodziarni
Florean próbuje zaczarować wafelek. Wszystko idzie nie po jego myśli i wafelek rzuca się na niego, kalecząc w palec. Krew się leje, dramat, tragedia! Na szczęście nadchodzi Polly, która ratuje zastaną sytuację. I to taki niespodziewany początek całkiem miłej znajomości.
19 stycznia | z Lily | w lodziarni
Florean pracuje sobie grzecznie aż tu nagle do lodziarni przychodzi Lily - dawno niewidziana Lily. Nic dziwnego, że Florek tak się cieszy na jej widok! Rozmawiają, lody jedzą, jest naprawdę miło. I to na pewno nie było ich ostatnie spotkanie. Już Florian dopilnuje, żeby Lily nigdy więcej nie zniknęła.
?? | z Mathildą | w lodziarni
W lodziarni zjawia się Matylda, co całkowicie zaburza misternie ułożony świat Florka. Nie widział jej przez wiele lat, przez ten czas mnóstwo rzeczy zdążyło się zmienić, ale czy też uczucia, którymi ją darzył? Tu cały czas ma wątpliwości, niemniej jej pojawienie się jest dla niego na tyle dużym szokiem, że jeszcze nie wie, jak na niego zareagować.
22 lutego | z Raidenem  | w Horizont Alley
Florean idzie na spacer po ciężkim dniu w pracy, kiedy nagle staje przed nim funkcjonariusz Wiedźmiej Straży i każe pokazać dokumenty. Okazuje się, że Florek jest podejrzewany o bycie czarnoksiężnikiem i trucie swoich klientów! Idą razem do lodziarni, gdzie funkcjonariusz szuka czegoś podejrzanego, co świadczyłby o winie Floreana, jednak jedyna niepewna buteleczka okazuje się być nieszkodliwym Bahanocydem.


   

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Florean Fortescue dnia 31.05.20 12:46, w całości zmieniany 13 razy
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Florean Fortescue F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Florean Fortescue [odnośnik]24.10.16 14:09
marzec 1956
   
3 marca | z Lisem | w lodziarni
- Nie wiem w zasadzie, od czego powinienem zacząć. Ale zapewne nie umknęło twojej uwadze, że nastroje polityczne w Anglii stały się ostatnio niezbyt przyjazne, zwłaszcza dla pewnych... grup społecznych. Jeśli czytałeś dzisiejsze wydanie Proroka Codziennego, wiesz, co mam na myśli. Nie wierzę, że wybuch w Muzeum Tolerancji Mugoli był wypadkiem, nie wierzę też, że wezwanie do referendum jest jakkolwiek demokratyczne. Obawiam się, że bez względu na głos społeczeństwa, wkrótce w państwie zajdą duże, niekoniecznie dobre zmiany. Ale to... - ostrożnie ułożyłem na środku niewielkiego stolika mieniące się czerwienią piórko, a przez chwilę Florean mógł zobaczyć mieniące się na nim swoje imię i nazwisko, które zniknęło tak szybko, jak się pojawiło - może być odpowiedzią.
5 marca | z kumplami Bertiego | u Beriego
[klik] Tak, trzeba się bawić! Momentalnie zamienia strach na twarzy w radość. To święto Bertiego, trzeba było szybko go przywrócić na odpowiedni tor zabawy. Poprawia statkowy kapelusz, który już był naprawdę niebezpiecznie przekrzywiony. Wtedy zauważył nieopodal siebie Lanę i nie mógł zlekceważyć jej obecności, bo duchy zawsze lubił. No... Może nie wszystkie lubił, ale wszystkie go intrygowały! - Dobry wieczór - powiedział grzecznie, kłaniając się lekko coby kapelusz znowu mu się nie przesunął. - Domyślam się, że to przyjęcie nie leży w pani guście?
6 marca | z Peony | w lodziarni
- Szukasz go od dwóch lat? - Zapytał, witając uśmiechem kolejnego klienta, który podszedł do lady. Florean nałożył mu odpowiednie gałki do kolorowego pucharka (dyniowe i waniliowe z polewą czekoladową) i ponownie przysunął się do Peony. Jej nagłe pojawienie się w lokalu razem z dziwnym pytaniem za bardzo go zaintrygowało, żeby teraz miał po prostu o tym zapomnieć. Lubił tajemnice. Dlatego też pochłaniał niezliczone książki o historii magii i dlatego też podobała mu się praca z duchami. Czuł się czasami jak prawdziwy detektyw.
8 marca | z Charlotte | na Pokątnej
- Ukradłeś mój kociołek... - śpiewa cichutko, poprawiając kołnierz swojej kurtki, bo zawiał chłodniejszy wiatr. - ...ale nie ukradniesz mojego serca - dalej już nuci, bo nie pamięta tekstu. Tak czy inaczej ma ochotę przekląć czarodzieja siedzącego obok niego, który non stop nucił ten utwór i zaraził nim mózg Florka. - Ukraaadłeś - śpiewa dalej, ale nagle przerywa, słysząc obok siebie czyjś głos. Spogląda zaskoczony na młodą dziewczynę i cofa taśmę, starając się przypomnieć, co do niego powiedziała. W końcu do niego dociera i odwraca się, żeby zobaczyć czy ktoś faktycznie za nimi idzie. Jednocześnie ściska mocniej różdżkę w kieszeni swojej kurtki, chcąc być przygotowanym na każdą ewentualność.
10 marca | z Charlesem | w windzie
Stał przyklejony do jakiegoś nieznanego mężczyzny, z drugiej strony mając ścianę windy, z trzeciej jej drzwi, a z czwartej inną nieznaną osobę. Było mu niezręcznie. A jakby tego było mało - na głowie usiadła mu sowa, tak więc podróż zapowiadała się naprawdę... ciekawie. Spróbował podnieść rękę, żeby strzepnąć sowę z głowy, jednak jego plan się nie powiódł i zamiast sowę, uderzył w twarz tego faceta. - Przepraszam pana bardzo - powiedział, choć głos miał mocno stłumiony przez te spartańskie warunki. A winda też jakoś dziwnie długo jechała.   
14 marca | z Florence | w zoo
- Może temu księciu dobrze w tej postaci i woli sobie spokojnie kumkać w bajorku - stwierdza i odwraca się na moment do siostry plecami, by przetrzeć usta rękawem. Zimna ta żaba i obślizgła, fuj. Florean ma teraz wielką ochotę się zdezynfekować, kto wie ile razy ta ropucha była całowana przez zdesperowane kobiety.
21 marca | z Polką i Lily | na trybunach
Florek spojrzał zaskoczony na Polly i przeniósł ten zaskoczony wzrok na Lily, nie rozumiejąc, co się tu właśnie wydarzyło. - Drogie panie, proszę się nie kłócić - powiedział od razu, wrzucając sobie do ust kolejną porcję słodkości. - Bełtiego staczy dla fystkich - dodał rozbawiony, choć w zasadzie to Polka wykazała się większym zainteresowaniem w stosunku do Botta.
21 marca | z Matyldą | w teatrze na klifach
Unosi brwi, zaskoczony jej pytaniem. Sztuka, sztuka, sztuka. Oh! On całe życie zaczytuje się w nudnych historycznych księgach, nie w dramatach. Pamięta jedynie trochę Szekspira z mugolskiej szkoły, jednak czuje, że Romeo i Julia to nie najlepszy wybór. - Szekspira, niestety tylko pobieżnie - przyznaje, co nie przeszkadza mu w nagłym zastygnięciu. Patrzy wprost na słońce, mrużąc oczy.
23 marca | z Peony | w herbaciarni
Nie jadł śniadania, bo zbyt ściskało go w żołądku. Umył się tylko, ubrał i wyszedł z mieszkania. Miał jeszcze dużo czasu, więc postanowił dostać się do odpowiedniej dzielnicy Londynu po mugolsku. Poza tym był tak zestresowany, że obawiał się nieudanej teleportacji. Jeszcze tylko rozszczepienia mu brakowało! Wsiadł w odpowiedni autobus i chwycił się rury, wyglądając bezmyślnie za okno. Podróż minęła mu zdecydowanie za szybko. Wysiadł na odpowiednim przystanku i ruszył powoli w kierunku herbaciarni.
?? marca | z Perseusem | w lodziarni
Krytyk! Od rana to słowo przewinęło się w lodziarni ponad tysiąc razy. Florence pół nocy szorowała podłogę, aż dało się z niej jeść, bo krytyk. Florean kilkukrotnie wycierał kurze, bo krytyk. Umyli każdy kąt swojego lokalu, poprawiając wszystko odpowiednimi zaklęciami, by lodziarnia lśniła jak w dniu otwarcia. Od pierwszego klienta mieli oczy dookoła głowy, byle tylko nie przegapić tajemniczego krytyka. Wysoki, młody mężczyzna w czarnym płaszczu. Florian omal nie dostawał zawału, gdy tylko widział jak do środka wchodzi ktokolwiek w ciemnym ubraniu.
31 marca | z Zakonem | w Zakonie
Florean zobaczył tutaj więcej znajomych twarzy niż się spodziewał. Czyli oni regularnie narażali swoje życie w celu naprawienia tego świata, a on nic o tym nie wiedział? Spotykał się z nimi, rozmawiał, uśmiechał się i żartował, nie mając pojęcia, co oni wyczyniają po godzinach. Czy jeszcze wielu takich spotka? Aż się przeraził, że za chwilę zobaczy jak do pomieszczenia wchodzi jego siostra. Na szczęście nic takiego się nie stało.
Zobaczył za to... Bathildę Bagshot. Oczy rozjaśniły mu się z ekscytacji, gdyż od najmłodszych lat fascynował się historią magii i znał wszystkie pozycje pani Bagshot niemalże na pamięć.
31 marca | z Marcelem i Titusem | na Nokturniei w dziurawym kotle
Początkowo miałem wrażenie, że to... Nie, w zasadzie nie miałem żadnego wrażenia. Po prostu mój mózg wychowywał się w innej rzeczywistości i nigdy, ale to nigdy, nie wpadłbym na to, na co nadepnąłem naprawdę. Stanąłem jak wryty. Patrzyłem na nadgryzione zwłoki. Nie myślałem o niczym innym tylko o tym, że patrzę na nadgryzione zwłoki. Że nadepnąłem na nadgryzione zwłoki. Poczułem jak robi mi się nie dobrze, ale nie jestem pewny, czy to przez ten zapach czy przez ogromny szok. Nie wiem, kiedy zgiąłem się w pół i podbiegłem do najbliższej ściany, żeby pod nią zwymiotować.



   

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Florean Fortescue dnia 05.08.20 11:42, w całości zmieniany 12 razy
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Florean Fortescue F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Florean Fortescue [odnośnik]27.12.16 0:28
kwiecień 1956
1 kwietnia | z Matyldą | w Dziurawym Kotle
Co to się wczoraj nie działo! Bardzo dobrze, że akurat dzisiejszego dnia wypadło Prima Aprilis. Dzięki temu Florek mógł podejść do pierwszej lepszej osoby i powiedzieć: Byłem wczoraj na spotkaniu tajnej organizacji, która ma za zadanie walkę ze złem, a potem poszedłem na Nokturn i wdepnąłem w nadgniłe zwłoki. Rozmówca zrobiłby wiele oczy i zapytał, że jak to, ty robiłeś takie rzeczy? Florean wtedy by odpowiedział, że nie, że prima aprilis! A potem rozpłakałby się rzewnie i skulił w kącie przy kominku, próbując poradzić sobie z całą gamą nowych emocji.
1 kwietnia | z Florence | w lodziarni
Otwiera lody cytrynowe i... prawie się przewraca z szoku, bo jego lody wyśpiewują arie z Treviaty. Szybko zamyka pudełko i jeszcze chwilę słyszy stłumione głosy aż w końcu całkiem cichną. Odkłada to pudełko i otwiera truskawkowe, a te śpiewają jeszcze głośniej! Całą lodziarnię wypełnia najnowsza piosenka Celesty. Florek próbuje zamknąć pudełko, ale nie może tego zrobić. Lody cytrynowe same się otworzyły i pokrywka poleciała gdzieś na drugi koniec lodziarni. Załamany otwiera szybko lody o smaku toffi, które od razu zaczynają się wydzierać: ZA CIEPŁO, ZA CIEPŁO, ZA CIEPŁO. Otwiera orzechowe, a te z kolei jęczą irytująco: Bo czym jest gałka lodów orzechowych wśród tych innych... kolorowych? Niczym, panie Fortescue, niczym... Ostatnie czego tutaj potrzebował to lodów z depresją. Łapie się za głowę, słysząc coraz to więcej pieśni i narzekań, aż mu głowa zaczęła pękać.
2 kwietnia | z lodami | w lodziarni
[badania] Tego konkretnego poranka postanowiłem zająć się jednak lodami narzekającymi na swój marny los - te denerwowały mnie najbardziej, ale też zapewne z tego powodu nabrałem ochoty do działania. Wyjąłem je z zamrażalnika, dziękując w duchu, że jeszcze ich nie wyrzuciliśmy. Postawiłem je z cichym łomotem na stół, dokładnie im się przyglądając. Cóż, lody jak lody. Waniliowe, więc w żółtawym kolorze. Zmrożone, więc dosyć twarde. - Och, jak upalnie w tym pomieszczeniu! Zaraz się rozmrozimy, umrzemy, och! Marne życie lodów waniliowych i wszystko marność! - Lody rozpoczęły swoją tyradę, a ja tylko cicho westchnąłem. Wyjąłem z pobliskiej szuflady srebrną łyżkę i zebrałem nią z wierzchu odrobinę lodów. Nie miałem odwagi wsadzić ich do ust - doskonale pamiętałem, co stało się wczoraj z klientami po skosztowaniu lodów czekoladowych.
3 kwietnia | z Lily | w lesie
Wtedy nastąpiło to. Zza drzewa wyłonił się przedziwny stwór. Florean od razu się zatrzymał i złapał Lily za rękę, by i ona już nie zrobiła żadnego kroku wprzód. - A jednak będą się działy szalone rzeczy - szepnął rozbawiony, choć w głębi duszy sam nie był pewny co do ich bezpieczeństwa! Drugą rękę zacisnął na różdżce, znajdującą się wciąż w kieszeni płaszcza. Po chwili stwór zniknął za innym drzewem, lecz zaraz wyłonił się zza innego. Florean był zestresowany, ale jednocześnie strasznie podekscytowany. Ah, ale żałował, że nie pożyczył od Bertiego aparatu!
4 kwietnia | z Raleighem | na Pokątnej
Wstał i spokojnym krokiem ruszył w kierunku drzwi wyjściowych. O dziwo doskonale wiedział jak je otworzyć, więc po chwili znalazł się na zewnątrz. Kwiecień plecień nie zachwycał temperaturą, szczególnie w środku nocy. Było zimno, ciemno i wiał wiatr. Nic dziwnego, że na ulicy nie dało się spotkać nawet żywego ducha. A jednak Florean szedł przed siebie w swojej granatowej piżamie w paski, nie nałożywszy nawet skarpetek.
8 kwietnia | z Titusem | w lesie
[misja poboczna] Czego się spodziewałem, kiedy dołączałem do Zakonu Feniksa? Spodziewałem się, że będę walczył o lepsze jutro. W jaki sposób? Oczywiście poprzez walkę ze złymi ludźmi lub ewentualnie poprzez dywersję. W ogóle nie przeszło mi przez głowę, że kiedykolwiek będę zmuszony odprowadzić zagubionego olbrzyma. Powtórzę: odprowadzić zagubionego olbrzyma.
18 kwietnia | z Alanem i Florką | w lodziarni
To właściwie jeden z jego koszmarów. Owszem, zahaczało to o hipokryzję, ale tylko zahaczało! Bo jak to tak? Florek nie mógł jej o niczym powiedzieć, Alan również. Nie chciał, żeby żyła w ciągłym kłamstwie - kłamstwo z jego strony powinno w zupełności wystarczyć, nie musiała jeszcze tworzyć związku na tak chybotliwym fundamencie. Nie chciał nawet myśleć o zagrożeniach, na jakie wspólnie mogli ją narazić; o smutku i problemach, jakie mogli jej przysporzyć. Florean sobie wymarzył, że Florence będzie od tego wszystkiego całkiem odcięta. Że będzie sobie żyć w takiej bezpiecznej bańce, nie wiedząc, co się dzieje dookoła.
20 kwietnia | z Serah | w lodziarni
Ile minęło lat odkąd ostatni raz mieli ze sobą kontakt? Dwa? Trzy? Cztery? Choćby to był tylko rok to Florean odczuwał go jak dziesięć lat. W tym czasie jego życie zdążyło obrócić się o sto osiemdziesiąt stopni. Zdążył przeżyć miłość swojego życia i równie wielki miłosny zawód, zdążył przeżyć śmierć swoich rodziców, przeprowadzkę i drastyczną zmianę pracy. Nosił na swoich plecach o wiele większy bagaż doświadczeń, jednak w obyciu wciąż pozostawał po prostu sobą. - Nie, nie szkodzi... Znaczy, wiesz... Najczęściej przychodzą tu dzieci, więc... - wzrusza ramionami, chcąc w ten sposób zakończyć niepotrzebną pogawędkę.
20 kwietnia | z Antoniną | w lesie
Skręcił w jego kierunku, przyspieszając nieco kroku. Wszedł pomiędzy parę pajęczyn i nadepnął w jedno mrowisko, więc zatrzymał się, żeby szybko się otrzepać. Oczywiście każdy zakątek ciała zaczął go swędzieć, ale po prostu nie przepadał za tymi wszystkimi małymi stworzeniami z ilością nóg większą niż cztery. Wtedy zauważył drobną postać, która zapewne była autorką usłyszanego przed chwilą żeńskiego głosu. - Czy mogę w czymś pomóc? - Zapytał, wychodząc zza drzewa, spoglądając z ciekawością na nieznajomą kobietę.
22 kwietnia | z Peony | w ogrodzie i w salonie
Florian nigdy nie chciał nikomu sprawiać problemu. Raczej cierpiał na syndrom domowego skrzata i najchętniej pomagałby ludziom, kiedy ci tego nie widzą. Dlatego też entuzjazm Peony podwójnie go ucieszył i pozbył się wszelkich wątpliwości co do słuszności przybycia w to miejsce. - Nie może być aż tak źle - powiedział, wzruszając bezradnie ramionami. - Tak, jestem pewny - dodał, a Peony nawet nie wiedziała jak wielką przysługę mu robi tą możliwością pomocy. Nie zniósłby reszty dnia spędzonej w ciasnym mieszkaniu z własnymi myślami.
23 kwietnia | z Daisy | na Pokątnej
Skręcił w boczną uliczkę i stanął jak wryty, widząc przed sobą bardzo niepokojący obrazek. Trzech mężczyzn stało przy młodej kobiecie - to już było niepokojące, jednak kiedy tylko zauważył różdżkę przyłożoną do jej szyi, wiedział, że naprawdę jest poważnie. Spojrzał z lekka spłoszony na funkcjonariusza, jednak nie odszedł i nie miał zamiaru tego robić. Przecież nie mógł zostawić jej w potrzebie. Dlatego zamiast się oddalić, podszedł bliżej. - Przepraszam, co tu się dzieje? - Zapytał, zerknąwszy na dziewczynę. Zdążył zauważyć, że ta cała policja antymugolska sprawiała same problemy.
24 kwietnia | z Edwinem | w skwerku
Wtedy zauważył niedaleko stojącego chłopca. Patrzył na niego przez chwilę, zastanawiając się, czy nie przyjdzie po niego zaraz jakiś opiekun. Nic takiego się nie działo, więc ostatecznie postanowił podejść bliżej. - Witaj, mały rudy człowieku - powiedział i jeszcze raz się rozejrzał, próbując dostrzec w tłumie inną rudą czuprynę. - Jesteś tutaj sam? - Zapytał i w tym momencie poczuł się za niego odpowiedzialny. Nie mógł przecież zostawić małego dziecka na pastwę tego tłumu.
24 kwietnia | z Magnusem | w Czarnym Kocie
- To był ten, Mrug Paskudny! Mówię ci, stary, znam się na historii magii. Mój bachor zbiera karty z czekoladowych żab, ty wiesz, ile można się z tego dziadostwa nauczyć? - Wtedy odwróciłem się w ich stronę, co uczyniło ich rozmowę jeszcze bardziej interesującą, bo do dźwięku dołączył obraz. Swoją wiedzą postanowił podzielić się brodaty mężczyzna z nieprzyjemną blizną przechodzącą przez lewy policzek. Słuchał go dość pulchny jegomość z wyraźną łysinką na czubku głowy. - Urg Obrzydliwy - powiedziałem na tyle głośno, by mnie usłyszeli. - To był Urg Obrzydliwy, stał na czele buntów goblinów w XVIII wieku - dodałem, w zasadzie czując się tak jakbym właśnie spełniał dobry uczynek. Szerzyłem podstawową wiedzę wśród społeczeństwa!
26 kwietnia | z Zakonnikami | w Kruczej Wieży

Odsiecz hero



[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Florean Fortescue dnia 05.08.20 11:43, w całości zmieniany 26 razy
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Florean Fortescue F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Florean Fortescue [odnośnik]06.08.17 22:29
majoczerwiec 1956
1 maja | z Florence | w szpitalu
Pierwszomajowe anomalie zostawiły mnie w spokoju, co wywołało we mnie niemałe zaskoczenie. W pewien sposób zdążyłem przywyknąć do niebezpieczeństwa, a przynajmniej do zaskakujących sytuacji. Zaczynałem odnosić wrażenie, że wszystko co złe w pewien sposób o mnie zahaczy, a jednak nie miałem racji. Nic mi się nie stało, przespałem całą noc, lecz kiedy tylko dowiedziałem się o przedziwnych wybuchach magii, czym prędzej ruszyłem do szpitala. Nie zabrałem żadnych owoców, lodów czy gazet do poczytania - za bardzo martwiłem się o stan siostry, żeby pomyśleć o takich rzeczach.
4 maja | z Alanem | w Czarnym Kocie
Moje rozmyślania zostały przerwane przez nagły atak nieznajomej kobiety. Najpierw usłyszałem donośny krzyk, potem poczułem na swoim ciele jej ciężar, dopiero na końcu do moich nozdrzy dostał się zapach dymu. - Ooooo Merlinie! Merliniemerliniemerlinie - zacząłem panikować, bo co innego mógłbym robić w takiej sytuacji?! - Już pomagam, już - chwyciłem za swój kufel z piwem i zamachnąłem się nim, wylewając resztkę alkoholu na jej płonące włosy. - PRZEPRASZAM - krzyknąłem, kiedy ogień tylko się zwiększył. Niemalże przeskoczyłem przez bar, panicznie poszukując wody - dlaczego tylko ja zareagowałem? W końcu rzuciła mi się w oczy butelka z wodą, szybko ją chwyciłem i czym prędzej wylałem jej zawartość na włosy kobiety. Dopiero wtedy stwierdziłem, że mogłem użyć różdżki.
5 maja | z Zakonnikami | w Gospodzie pod świńskim łbem
[spotkanie Zakonu] Słuchałem uważnie wypowiedzi swoich towarzyszy, będąc coraz bardziej przerażony tym co wydarzyło się pod koniec zeszłego miesiąca. Wynikało z ich, że wszystko co wydarzyło się w Kruczej Wieży wcale nie było takie straszne. Wszyscy wróciliśmy cali i zdrowi, uwalniając przy tym wszystkich więźniów - nie każdemu było to dane, a mimo to nie mogłem ochłonąć. Nie chciałem nawet myśleć co bym przeżył gdybym znalazł się razem z nimi w tamtych miejscach, podziwiałem ich za wytrwałość.
6 maja | ze sobą | w lodziarni
[badania] Cukierki. Bańkowe cukierki. Równie delikatne co prawdziwe, rozpływające się w ustach jak najdelikatniejsza czekolada, pękające cicho po ugryzieniu. Od razu się rozchmurzyłem, zapominając o wszelkich troskach, bo oto znalazłem się w swoim żywiole. Kto by pomyślał, że poza historią, odnajdę go w cukiernictwie. Przeniosłem się z misą na zaplecze, żeby nie zaszczycić gości bałaganem, i zacząłem kombinować. A gdyby tak dodać cukier? Bańki stałyby się słodsze, może zjadliwe. Wyjąłem z szafki cały worek, niefortunnie wsypując o wiele za dużo do środka miski.
6 maja | z Bertiem | w lesie
Trzynaście - tyle godzin minęło od północy, po której zbudził mnie koszmarny sen. Okazał się na tyle realistyczny i tragiczny, że już nie byłem w stanie zmrużyć oczu. Teraz odbijało się to na mojej zmęczonej twarzy w postaci sinych worów pod oczami, ale postanowiłem nie zmieniać planów na ten dzień, chociaż naprawdę mnie to korciło. Przede wszystkim dlatego, że miałem spotkać się z Bertiem, a przecież widziałem we śnie jak torturują jego siostrę. W ogóle temat Anastazji był dla mnie trudny, dla niego chyba też, bo prawie nigdy go nie poruszaliśmy. Kręciliśmy się wokół niego, jakbyśmy próbowali udawać, że zniknięcie Anastazji w ogóle nie miało miejsca. Czasem byłem mu za to wdzięczny, innym razem to udawanie strasznie mnie denerwowało.
7 maja | z Constantinem | w sklepie z amuletami i izbie przyjęć
Omal nie parsknąłem śmiechem, słysząc imię podarowanego mi kwiatka. Od razu przed oczami stanął mi inny Florean, olbrzym, którego notabene ratowałem wspólnie z Ollivanderem. Najwidoczniej osobom z tego rodu faktycznie spodobało się moje imię skoro z taką przyjemnością nadawali je stworom i roślinom.
10 maja | z Lily | w Ruderze
- Lily! - Zawołałem, kiedy tylko zauważyłem znajomą rudą czuprynę. Nawet nie chciałem myśleć co teraz siedzi w jej głowie - niedawno tyle przeszła, a teraz musiała radzić sobie z tym. Przytuliłem ją mocno w ramach powitania, nie przejmując się swoim przemoczonym ubraniem, jej wyglądało tak samo. Chyba, w sumie nie wiem, w każdym razie na pewno tak wygląda po moim przywitaniu. - Co tu się dzieje - mruknąłem, wznosząc ręce do nieba na podkreślenie tego wszechobecnego szaleństwa. Rozejrzałem się za jakimś wiadrem - trzeba było pozbyć się tej wody, a na razie nie ryzykowałem używania zaklęć. I wtedy pomyślałem, że najlepiej będzie zabrać to co Lily aktualnie trzymała, więc zrobiłem to bez zbędnych słów, chcąc ja wyręczyć. - Gdzie to niosłaś? - Zapytałem, przelotnie spoglądając na dach - może w nim tkwił problem, może to dach trzeba było załatać. - Hej, uważaj! - Krzyknąłem do niezbyt znanej mi osoby, kiedy omal nie potknęła się o wystającą deskę. Byłem tu potrzebny, zdecydowanie.
14 maja | z Florence | w domu
I wtedy jak na zawołanie usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Przez krótką chwilę po prostu nasłuchiwałem ciężkich kroków, które szybko ucichły. - Florence? - Zapytałem retorycznie, bo to przecież musiała być ona. Poszedłem do salonu, zdziwiony, że nie przyszła się przywitać.
Wystarczyło jednak, że ją zobaczyłem i w mig wszystko zrozumiałem, łącznie ze swoim złym samopoczuciem. Uklęknąłem obok niej na podłodze, odgarniając jej wilgotne włosy z twarzy. - Flo? Flo, co się stało? - Zapytałem zaniepokojony, czując jak mój dzisiejszy stres osiąga apogeum, ale przynajmniej znałem już jego powód. Dała o sobie znać ta dziwna bliźniacza więź.
15 maja | z Aldrichem | w lodziarnii w kuchni
Wiedziałem, że będzie chciał się zaangażować. Byliśmy do siebie podobni, pewnie dlatego nasza przyjaźń przetrwała tyle lat. Zareagowałem podobnie - entuzjazmem i natychmiastową zgodą. Ucieszyłem się, że istnieje taka organizacja, że faktycznie mogę coś zrobić oprócz biernego przyglądania się ludzkiemu nieszczęściu. Szczególnie, że w moich żyłach też płynęła mugolska krew i to pewnie kwestia czasu zanim boleśnie to odczuje. Wtedy Frederick próbował mnie uświadomić, że przyłączenie się do Zakonu wiąże się z dużym niebezpieczeństwem, ale nie chciałem to słuchać. Niby byłem tego świadomy, ale musiałem to zobaczyć na własne oczy, żeby naprawdę zrozumieć.
20 maja | z Solene | w pracowni
Ślub Eileen i Herewarda zbliżał się wielkimi krokami, a ja wciąż nie miałem żadnego stroju. Mój ulubiony garnitur został, jak się niedawno okazało, nadjedzony przez mole. Nie powiem, to nieco złamało moje serce, bo naprawdę uwielbiałem ten kawałek ubrania, ale przecież nie mogłem go naprawić za pomocą zwykłego reparo. Wiem, co mówię - próbowałem. I kiedy tak stałem około trzydziestu minut przed otwartą szafą niczym zakochana nastolatka, zobaczyła mnie Florence i po paru minutach szczerego śmiechu opowiedziała mi o projektantce u której ostatnio była.
10 czerwca | z wieloma osobami | w Irlandii
Uwielbiałem duchy, kochałem duchy, byłem zafascynowany tymi istotami pod każdym możliwym względem. Były żywą historią; lewitowały wśród nas, pełne fascynujących anegdot, które bardzo lubiłem poznawać. Zgłosiłem się na bitwę tylko ze względu na nie - gdyby całe to wydarzenie było organizowane w innych okolicznościach, zapewne nie zwróciłbym na nie uwagi. A tak szedłem powoli w wyznaczone miejsce, a moja szyja obrała się niemal o sto osiemdziesiąt stopni, rozglądając się za wszystkimi mijanymi duchami. - O, dzień dobry! Czy pan żył w czasach Napoleona? Piękny mundur! - Powiedziałem do jednego ducha, zatrzymując się obok niego na krótką pogawędkę. - O, a pan musiał być kiedyś na Hawajach - dodałem, spoglądając na ducha obwieszonego kwiecistymi naszyjnikami. Moje oczy skrzyły się z podekscytowanie.
Byłem w swoim żywiole!
13 czerwca | z Rowan | w szpitalu
Nie spodziewałem się takiego wyniku pojedynku. Mój oponent wydawał się być przemiłym mężczyzną w podeszłym wieku - nie maszyną do zabijania z niesamowitymi umiejętnościami rzucania zaklęć ofensywnych i tarcz. Do tego te skarpetki! Dotychczas wydawało mi się, że każda osoba posiadająca kolorowe lub niedopasowane do siebie skarpetki, jest osobą godną zaufania. Sam codziennie nakładałem na siebie ekscentryczne tudzież kolorowe ubrania i po prostu wydawało mi się, że każda podobna osoba musi mnie przypominać. Okazało się, że moja teza nie ma odwzorowania w rzeczywistości i tym samym zniszczył się mój światopogląd.
14 czerwca | z Nelą | w Dusznym Klubie
Stresowałem się dzisiejszym spotkaniem z Nelą. Nigdy wcześniej nie dawałem korepetycji (nie licząc paru krótkich spotkań jeszcze w czasach mojego pobytu w Hogwarcie), a chciałem dobrze wypaść. Zależało mi na tym, żeby nie zawieść Brendana - życzył swojej siostrze jak najlepszych wyników w nauce i zaufał moim umiejętnościom. Cóż, schlebiało mi to, co tu kryć! Ale przede wszystkim zależało mi na tym, żeby nie zanudzić Neli.
18 czerwca | z Florence | w barze "U Toma"
Przydrożny bar dla mugoli raczej nie był miejscem do którego czarodzieje wracaliby z przyjemnością. A ja trzymałem w sobie całe wiadro sentymentalnych uczuć i wspomnień, które mógłbym w każdym momencie wylać na jego dach. Wszystko zaczęło się jeszcze przed naszym pójściem do Hogwartu, a więc ile to już lat? Osiemnaście? Może więcej - straciłem rachubę, chociaż pamięć do dat miałem dobrą.
20 czerwca | z Solene | w lodziarni
W czerwcu lodziarnia powinna pękać w szwach od klienteli. Na razie dosłownie pękała, ale od anomalii - wciąż co jakiś czas niepewnie zerkałem na ściany, obawiając się, że z którejś z nich wyjdzie jakiś ceglany potwór. Męczyła mnie ta kapryśna magia, a w połączeniu z zimą stulecia męczyła mnie okropnie. Różdżkę cały czas nosiłem przy sobie, taki nawyk, ale praktycznie w ogóle z niej nie korzystałem. Robiłem po mugolsku wszystko co mogłem i nawet dla mnie to bywało dziwne, choć ten świat w ogóle nie był mi obcy - nie wyobrażałem sobie jak muszą się czuć osoby, które z mugolami nigdy nic wspólnego nie miały.
?? czerwca | z wieloma osobami | w Szkocji pięknej
Z początku zrobiło mi się smutno na myśl o ślubie - przypomniał mi się mój własny, niedoszły. Przez cały dzień chodziłem smętny, próbując sobie wmówić, że przeszłość to przeszłość i nie ma sensu się nią zadręczać. Tylko jak można się nie zadręczać w takiej sytuacji? Postanowiłem, jak zwykle w takich momentach, oddać się w wir pracy. A pracy było dużo: przede wszystkim zima zelżała i ludzie przypomnieli sobie o istnieniu lodziarni, poza tym zobowiązałem się razem z Florence zrobić pyszny tort weselny. W końcu poczułem się lepiej, uświadamiając sobie, że cudze szczęście nie może mnie dołować - to jest wielce nieodpowiednie.


   

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Florean Fortescue dnia 30.06.19 23:14, w całości zmieniany 7 razy
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Florean Fortescue F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Florean Fortescue [odnośnik]21.07.18 23:40
lipcosierpień 1956
2 lipca | z Bertiem | na zapleczu
[Badania naukowe (zamrostrunki)] - Bertie, musisz mnie zrozumieć. Już raz prawie otrułem klientów i, cóż... Też maczałeś w tym palce, dlatego chcę zachować ostrożność - powiedziałem nieco podnosząc głos, bo emocje wciąż były we mnie żywe, chociaż cały incydent odbył się w kwietniu. Po prostu mam po nim uraz i już tak szybko nie zaufam żadnemu eliksirowi. Ten syrop niby sprawiał wrażenie bezpiecznego, chociaż korciło mnie, żeby jeszcze spytać czy ten alchemik miał licencję na wykonywanie zawodu. Ostatecznie stwierdziłem, że postaram się nie wpadać w paranoję. /nierozliczone/
5 lipca | z Zakonem | w Hogsmeade
Chyba nigdy nie miałem w głowie takiego mętliku, nigdy wcześniej nie stanąłem przed podobnym wyborem. Trwała wojna - to niezaprzeczalny fakt, a podczas każdej wojny zdarzały się ofiary. Niby byłem tego świadomy, ale dopiero teraz, kiedy ta oczywistość stanęła mi przed oczami i dała w łeb z obucha, zacząłem przewartościowywać swoje zasady moralne. Nie byłem w stanie opowiedzieć się po którejkolwiek ze stron, przynajmniej nie w tej chwili. Nie byłem tak emocjonalny żeby po prostu zawinąć się na pięcie i wyjść, jak to zrobił Jayden, nie byłem również przekonany do drugiej opcji. Musiałem ich wysłuchać, przemyśleć to wszystko - czy ja w ogóle się do tego nadaję? Do Zakonu, do walki?
lipiec | z Frances | w salonie
Nie chciałem przyjść do Frances z tak nieprzyjemną wizytą i przerzucać się oskarżeniami. Nie taki był mój cel. Potrzebowałem rozmowy, dyskusji, nie kłótni. Okazało się jednak, że drzemie we mnie zbyt dużo emocji i muszę się ich pozbyć. Wykrzyczeć wszystkie żale, usłyszeć krytykę pod swoim adresem, zastanowić się nad tym co aktualnie działo się wokół mnie. Działo się dużo, tak jak wokół każdego Zakonnika, ale chyba nie każdy miał tyle wątpliwości co ja. Jedni byli przekonani, żeby wyjść i na zawsze opuścić Zakon - drudzy wręcz przeciwnie, wiedzieli jak dużo mogą poświęcić. Ja wciąż niebezpiecznie balansowałem na środku, nie mając pojęcia co zrobić.
lipiec | z Frances | w kuchni
W tym momencie pojawiło się we mnie nowe uczucie - wstyd. Wielokrotnie powracałem do naszej kłótni, lecz dopiero teraz uzmysłowiłem sobie swoje zachowanie, jakby krótkie spojrzenie w oczy Frances wystarczyło, żeby zajrzeć do jej wspomnienia. Wparowałem niezapowiedziany do mieszkania, porzucałem oskarżeniami na prawo i lewo, wyszedłem z głośnym trzaskiem drzwi. Teraz pomyślałem, że to było niezwykle samolubne. Po prostu przyszedłem i wyżyłem się na Frances, a przecież nie miałem do tego prawa. Była moim przyjacielem, bardzo bliską osobą, nie jakimś workiem treningowym. Poczucie wstydu rosło również dlatego, że niezwykle rzadko pozwalałem sobie na taki brak kontroli.
13 lipca | z lady Carrow | w kawiarni
[parszywka] Całe szczęście, że kobieta w końcu się ocknęła! Jeżeli nie obudziłaby się w przeciągu paru minut, zacząłbym się poważnie denerwować, bo kompletnie nie znam się na pierwszej pomocy. Musiałbym zdać się na przechodniach Pokątnej, a muszę niezadowolony zauważyć, że nawet teraz nie zwrócili uwagi na mój problem. Przechodzą obok i nawet się nie zapytają czy czegoś nie potrzebujemy. Może zainteresowaliby się gdybym zaczął krzyczeć i wołać o pomoc, ale tylko może. - Zemdlała pani - wytłumaczyłem szybko, wciąż kucając obok niej w pełnej gotowości do pomocy wstania z brudnego chodnika. W zasadzie mogłem ją wnieść do kawiarni - człowiek zupełnie nie myśli w takich podbramkowych sytuacjach.
21 lipca | z Kieranem | w opuszczonej chacie
Nie powiem jak długo zbierałem się do napisania listu panu Rineheartowi. Jawił się w moich oczach jako niedościgniony cel, jednocześnie bardzo zapracowany i nieskory do spędzania swojego cennego czasu wolnego z takimi osobami jak ja. Przez większość dni sądziłem, że zawrócenie mu głowy będzie nieodpowiednim krokiem, ale w końcu przestałem się tułać z kąta kąt i podjąłem ryzyko. Wiem, że moje umiejętności pojedynkowe są kiepskie (chociaż to słowo to zgrabny eufemizm), a w obecnych czasach w każdej chwili można się spodziewać ataku. Czy mało było przykładów wśród członków Zakonu? Czy wydarzenia z Kruczej Wieży nie były wystarczającym przeżyciem? Z każdym dniem coraz bardziej dołowałem się swoim brakiem umiejętności i stwierdziłem, że koniecznie muszę coś z tym zrobić. A od kogo się uczyć jeżeli nie od najlepszych?[szafka zniknięć] /nierozliczone/
3 sierpnia | z Frances | na festiwalu
- Frances, skup się! - wstałem ze swojego pieńka i kucnąłem obok niej, jeszcze raz wskazując na pajęcze odnóża. - Tutaj ma nogi, a tutaj ma tułów. Odwłok? No wiesz, resztę ciała - przecież nie dało się tego nie zauważyć! Jeżeli to ma przypominać słońce, to równie dobrze ja mógłbym się nazwać dyrektorem szkoły magii i czarodziejstwa w Hogwarcie. Według mnie to na sto procent był pająk - widziałem takich stworzeń tysiące, szczególnie upodobały sobie sufit nad wanną.
3 sierpnia | z Kostkiem | na festiwalu
Poczułem ferwor walki! Stałem stosunkowo blisko Wiklinowego Maga i dlatego nie miałem zielonego pojęcia jakie tragedie dzieją się za moimi plecami. Skupiałem się wyłącznie na wielkiej kukle, która najwidoczniej zaczynała mieć dosyć naszych zaklęć - czułem, że to kwestia chwili aż runie na ziemię. Możliwe, że to była moja ostatnia szansa. Ostatni cios!
4 sierpnia | z Frances | na festiwalu i tu
Dawno nie robiłem czegoś tak szalonego. Szczerze mówiąc, nie byłem nawet pewny czy jeszcze pamiętam jak się pływa! Pewnie dlatego jakieś paskudne zielone plącze owinęło się wokół mojej kostki - dawało mi znak, żebym tego nie robił, bo się utopię. Nie posłuchałem się. Chciałem wyłowić wianek Frances, nie byłem pewien czy za cenę swojego życia, ale chciałem! Wyrwałem więc łodygę tej irytującej rośliny i rzuciłem się dalej w toń. Pochwyciłem wianek i dumnie wyszedłem z wody, nie przejmując się chłodem, który nagle mnie zaatakował z równie dużą siłą co wcześniej pnącza. Zmrużyłem oczy, poszukując wśród tłumu panien tej jedynej, ale to ona szybciej odnalazła mnie.
5 sierpnia | z Frances | na festiwalu
Fakt, że Frances prawie (dlaczego teleportacja musiała nawalić?) spóźniła się na spotkanie z Floreanem na urokliwej polanie przed wejściem do labiryntu to wbrew pozorom bardzo dobra wiadomość. Oznacza bowiem, że jej drogi towarzysz festiwalowych atrakcji nie tylko nie zginął od jednej z nich poprzedniego dnia, ale wyszedł ze starcia z wiklinowym magiem w stanie na tyle dobrym, by Fortescue miał możliwość i ochotę na przejście przez labirynt.
6 sierpnia | z Florence | na festiwalu
Długo zwlekałem z przyjściem w to miejsce, ale tylko dlatego, że znam siebie. Gdybym przyszedł tutaj nieprzygotowany, wyszedłbym z torbami. To znaczy, tak, dosłownie miałbym torby pełne zakupów, ale i poszedłbym z torbami, zbankrutował po prostu! Zdarza mi się być zakupoholikiem, szczególnie w takim miejscu jak to. Jarmark festiwalu lata był tak kolorowy i pachnący, że aż nie potrafiłem się skupić na jednym stoisku. Chciałem pochłonąć wszystkie naraz! Chodziłem od jednego do drugiego, od drugiego do trzeciego, od trzeciego do czwartego, i tak w kółko. /nierozliczone/
9 sierpnia | z Rowan | w salonie

Kto by pomyślał, że początek sierpnia będzie obfitował w take tłumy w lodziarni. Byłem święcie przekonany, że większość osób spędzi ten dzień na festiwalu w Weymouth, a nie w naszym niewielkim lokalu, dostępnym niemalże każdego dnia przez cały rok. Brakowało mu nie tylko specjalności, ale też charakterystycznej atmosfery - po prostu nie potrafiłem tego zrozumieć, ale absolutnie nie miałem nic na przeciwko! /nieskończone/
11 sierpnia | z Charlene | u mugola
[misja poboczna: k100] Odebrałem od niego niewielkie puzderko od zapałek i zajrzałem do środka, odnajdując tam piękny kryształowy odłamek. Nie byłem pewny czego szukamy, ale jak to zobaczyłem, od razu zrozumiałem, że właśnie tego. Oddałem pudełeczko Charlene, samemu mocniej zaciskając palce na różdżce. Nie czułem się pewnie z tym co teraz musiałem zrobić. - Dziękujemy, panie Fitz. To naprawdę wiele dla nas znaczy - i tak nie będzie tego pamiętać, ale mimo to nie potrafiłem nie wyrazić swojej wdzięczności. Spojrzałem w jego wciąż przestraszoną twarz, mówiąc cicho - Obliviate
14 sierpnia | z Frances | na cmentarzu
- Przyszliśmy stamtąd - zwracam jej uwagę, kiedy tak nagle zaczyna mnie ciągnąć w przeciwnym kierunku. Nie załapałem dokąd ta droga nas zaprowadzi, dlatego trochę się zaniepokoiłem, kiedy tak nagle stanęła. Szybko ją dogoniłem i dopiero wtedy zrozumiałem. - Och - poczułem jak blednę, a moje nogi miękną. Stąd te wyrzuty sumienia, stąd ta niezaspokojona potrzeba zakupu większej ilości bukietów. Nie pamiętam kiedy ostatnio tutaj przyszedłem, co zresztą widać na nagrobku. Wysuszone kwiaty, wypalone znicze, zbyt wysoka trawa. Spoglądam na płytę i widzę nazwiska swoich rodziców, niegdyś tak kochanych, teraz wypychanych z pamięci.
25 sierpnia | z Frances | na balkonie
Dżuma nie dała mi innego wyjścia. Wszedłem do środka i od razu zniżyłem się do jej poziomu, by móc porządnie wygłaskać ją za uchem. Zareagowała na to cichym mruczeniem, miziając moją łydkę swoim długim ogonem. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy nieproszony; to chyba wystarczający znak, że potrzebuję w swoim życiu czworonożnego przyjaciela. - Mogę i chcę - odpowiadam, przesuwając spokojnie dłonią po miękkim futrze Dżumy. Nigdy wcześniej nie myślałem o tym jak o środku uspokajającym, a coś takiego naprawdę powinno zostać opatentowane. - Niedługo wyjeżdżasz, daleko, nie będziesz miała okazji zbyt często jeść swoich ulubionych lodów




[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Florean Fortescue dnia 30.06.19 0:41, w całości zmieniany 14 razy
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Florean Fortescue F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Florean Fortescue [odnośnik]08.12.18 12:34

wrześniopaździernik 1956

1 września | z Frances | na dworcu
– Posłuchaj mnie teraz. Koniecznie jeszcze raz uściskaj ode mnie Florence. Pisz, gdyby coś się działo i pamiętaj, że będę wiedziała, jak będziesz coś kręcił. I nie zapominaj o mnie tak od razu. – po tych słowach, nie wiedząc do końca, co właściwie robi, wspięła się na palce i objąwszy go za szyję, pocałowała Floreana. Nieśmiało, delikatnie, dopiero po krótkiej chwili pełnej wszystkich jego zapachów, miękkości włosów i szorstkości materiałów uprzytamniając sobie, co się dzieje. Raptownie odsunęła się od niego, mimowolnie zerkając w bok, by sprawdzić, czy było ich widać z przedziału.
- Musisz już iść, zaraz odjedzie.
2 września | z Florence | w lesie
– To pies? Prawdziwy pies? - upewniam się, bo tak dawno żadnego nie widziałem, że aż nie jestem pewny. W końcu jednak zauważam, że faktycznie jest wychudony i biedny, a jego oczy patrzą na nas z przerażeniem. Biedne stworzenie, serce mi się kraja, obecne czasy nie oszczędzają nawet zwierząt. - Chodź tu, kicikici. /nierozliczone/
3 września | z Elvirą | w szpitalu
Powoli otworzyłem oczy i zaraz z powrotem je zmrużyłem przez oślepiający blask szpitalnych lamp. Szpitalnych lamp. Podniosłem się lekko, ale to wywołało tylko falę bólu w każdym mięśniu mojego posiniaczonego ciała, więc z powrotem opadłem na łóżku. - O, nie. Znowu - westchnąłem, bo przecież mój poprzedni pojedynek również zakończył się pobytem w szpitalnej sali.
3 września | z lusterkową Camellią | w pubie
I właśnie wtedy, gdy z przymkniętymi powiekami gibała się przy szafie, przez tłum przedarł się znajomy głos wypowiadający jej imię. Otworzyła szeroko powieki, a jej pełne zdumienia, zielone oczy skierowały się w jego stronę. W końcu, gdy jej oczy nie wyglądały jak świecące się galeony, uśmiechnęła się szeroko. - Na brodę Merlina, Florean! /nierozliczone/
4 września | z Anastazją | w lodziarni
Atmosfera w lodziarni wyraźnie zgęstniała, bo nawet nieliczni klienci zaczęli łypać z niepokojem i zainteresowaniem na naszą dwójkę. Ja zdawałem się tego nie zauważać, będąc zbyt zaskoczonym obecnością Anastazji. Nie potrafię powiedzieć, że się pogodziłem z jej zniknięciem - to zawsze był dla mnie trudny temat i starałem się go unikać jak ognia, nawet jeżeli jej osoba niejednokrotnie powracała do mnie w snach. Skrywałem ból związany z jej zniknięciem gdzieś głęboko pod warstwą kolorowych ubrań, tak jak zwykłem chować wszystko co złe w moim życiu, i normalnie funkcjonować jak gdyby nigdy nic.  /w trakcie/
5 września | z Zakonem | w gospodzie
Narzuciłem na siebie brązowe spodnie i malinową koszulę, którą ostatnio miałem na sobie podczas Festiwalu Lata, po czym z niezawodną pomocą Błędnego Rycerza dotarłem niemalże pod same drzwi Gospody pod Świńskim Łbem. Wszedłem do środka, próbując zignorować panujący wewnątrz zapach stęchlizny, ale nie udało mi się i wszedłem do pokoju gościnnego, witając wszystkich donośnym kichnięciem. - Przepraszam
5 września | z Frances | w pubie
Nigdy nie szukała znaków, ani nie wierzyła w sprawy z góry przegrane. Z uporem godnym lepszej sprawy pielęgnowała w sobie optymizm, który w towarzystwie Floreana zdawał się jej czasem być stanem naturalnym – było to więc tym łatwiejsze. A jednak, kiedy zobaczyła, że zbliża się do niej już w gospodzie pod Świńskim Łbem, poczuła przypływ zaskakującej ją samą paniki. Zapragnęła uczepić się ramienia którejś z Zakonniczek wracających do Hogwartu, a potem bezczelnie okłamać Floreana w kolejnym liście, że w nerwach zupełnie wypadł jej z głowy spacer, na który się umówili. Dopiero kiedy pokonali drogę do Trzech Mioteł i zajęli tam miejsca, odetchnęła z ulgą. A więc wszystko dobrze, wszystko jest po staremu. Kiedy tylko Florean zapytał o Dżumę, uczepiła się tematu i z zapałem zaczęła trajkotać. /nierozliczone/
13 września | z Primrose | na dziedzińcu
[parszywka] Niechętnie wyszedłem z głównej czytelni i poszedłem do szatni, a tam (jak na złość!) zrobiła się niezwykle długa kolejka spowodowana jakąś wycieczką czy grupą wspólnej nauki. A bo ja wiem! W każdym razie czekałem długie minuty żeby wreszcie stanąć przed Panem Szatniarzem i poprosić o swój płaszcz. Owszem, podał jakiś płaszcz mi podał, ale z pewnością nie mój. Był dużo mniejszy i jakby... kobiecy? Przyjrzałem mu się krytycznie i już chciałem powiedzieć o tym szatniarzowi, kiedy zauważyłem jak mój z lekka znoszony jesienny płaszczyk wychodzi z budynku. Zacząłem biec w jego kierunku, przeciskając się przez ludzi, i chyba przypadkowo uderzając jednego łokciem w podbródek. /nierozliczone/
15 września | z Bertiem | w ogrodzie
Moja niedawna porażka w Klubie Pojedynków dała mi do zrozumienia, że jedna lekcja z panem Rineheartem to za mało, żeby naprawdę poprawić swoje umiejętności. Do tego potrzeba częstych treningów i ćwiczeń: praktycznych czy nawet teoretycznych, ale wciąż ćwiczeń. Cóż, ledwie wyszedłem ze szpitala, i już pcham się w ramiona kolejnych urazów, ale nic nie poradzę na to, że przyszło mi żyć w tak niestabilnych czasach. Muszę posiąść umiejętność obrony i to na poziomie wyższym niż podstawowy - może to zbyt ambitne, w końcu jestem jedynie cukiernikiem i historykiem hobbystą, ale nie chcę jedynie liczyć na to, że uda mi się wyczarować silną tarczę. Chcę być pewny, że właśnie tak się stanie.
21 września | z Heath | w lodziarni
Po obsłużeniu pewnej starszej pani, która naprawdę długo nie mogła się zdecydować czy woli lody o smaku mango czy może jednak te bananowe z miętą, ponownie zwróciłem uwagę na małego chłopca. Zawiesiłem na nim swój wzrok, obserwując jego poczynania. Chodził wzdłuż lady w tą i z powrotem, a w jego dłoni pobrzdąkiwały drobne pieniądze. Upłynęło pewnie z pół minuty zanim postanowiłem się nim zająć. - Dzień dobry - wychyliłem się zza lady, by mógł mnie lepiej widzieć. Jak zwykle miałem na sobie biały fartuch, ale wystawały spod niego różowe rękawy jednej z moich ulubionych koszul. - Wydaje mi się, że masz problem, który ja mogę rozwiązać
październik | z Billym | w Szkocji
- Zamek należał kiedyś do Zygfryda van Clarka. Podobno zbudował go w roli skarbca dla czegoś bardzo cennego, ale chyba żadne podania nie wspominają dla czego dokładnie - nie potrafię się powstrzymać przed wygłoszeniem tego krótkiego wykładu. Po chwili uśmiecham się przepraszająco, reflektując się, że to chyba nie było konieczne. - Przepraszam, tak już mam - wzdycham, kierując swoje kroki w kierunku zamku. Nie należało marnować czasu - mieliśmy dużo do zrobienia.

/nierozliczone/
5 października | z Maeve | na potańcówce
Zacząłem się gorączkowo rozglądać za winowajcami, spodziewając się ujrzeć rozbrykane dzieciaki, ale zauważyłem kogoś zupełnie innego. Najpiękniejszą kobietę jaką kiedykolwiek widziałem. Wszystko dookoła przestało mieć znaczenie, liczyłem się tylko ja i ona. Przez chwilę spanikowałem, myśląc o swoim aktualnym ubiorze - stare jeansy i nieco sprana koszula nadawały się idealnie do pracy na zapleczu, ale już niekoniecznie podczas spotkania miłości swojego życia. Do tego ten długi biały fartuch i niechlujnie zarzucony na wszystko płaszcz. Niech to szlag!



[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Florean Fortescue dnia 01.07.19 16:33, w całości zmieniany 11 razy
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Florean Fortescue F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Florean Fortescue [odnośnik]22.06.19 13:30
listopadogrudzień 1956

1 listopada | z Hesper | w lodziarni
Hesper! - Nie ukrywałem zdziwienia, zamykając książkę. Bunty gobliny nie uciekną, mogłem o nich poczytać w innej wolnej chwili. - Oczywiście, że nie przeszkadzasz. Zawsze jesteś tutaj mile widziana - zapewniłem, odkładając książkę na ladę. Jakże mógłbym narzekać, że zagląda do mnie najprawdziwszy duch? /nierozliczone/

2 listopada | z Maeve | w zaułku
[1, 2, 3, 4, 5] Było ciemno, zimno i nieprzyjemnie. Jeżeli miałbym opisać to jednym słowem: jesiennie, po prostu. Starałem się szybko dojść do mieszkania, żeby wskoczyć pod koc i już spod niego nie wychodzić. Nie był to co prawda szczególnie ambitny plan na wieczór, ale naprawdę brakowało mi takiego bezsensownego lenistwa. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko porządnej lektury, ale właśnie niosłem ją pod pachą. Była to średniej wielkości książka o paleniu czarownic na Bliskim Wschodzie – w tamte tereny jeszcze się nie zapuszczałem, więc byłem niezwykle podekscytowany możliwością dowiedzenia się o ichniej kulturze i historii czegoś więcej.

4 listopada | z Maeve | w herbaciarni
Przyjąłem jednak karteczkę, a kobieta od razu wyszła z sali. Zmarszczyłem czoło, dziwne. Zrozumiałem o co chodzi dopiero kiedy przeczytałem wiadomość. Czyli Maeve chce się ze mną spotkać. Zerknąłem na swoją szpitalną podomkę, zastanawiając się czy nie schowano gdzieś tutaj moich ubrań. Nie mogłem się przecież tak pokazać. Zacząłem zaglądać do wszystkich zakamarków, odnajdując wszystko oprócz butów. No nic, przebrałem się na tyle na ile mogłem, na stopach zostawiając jednak szpitalne kapcie, po czym poszedłem do herbaciarni. /nierozliczone/

10 listopada | z Frances | na Mary Celeste
Gotowa? - Upewniłem się, po czym wprowadziłem Frances w fascynujący świat duchów. Martwa orkiestra wygrywała pięknego walca, a elegancko ubrane pary lewitowały parę centymetrów nad parkietem. Każdy z nich ubrany był w odświętne stroje, śmiali się i cieszyli, chociaż nie żyli już od kilkuset lat. Spojrzałem na Frances, mając nadzieję, że i jej ten widok przypadnie do gustu. Pozwoliłem jej tym skromnym gestem wejść w mój świat. - I jak? /nierozliczone/

28 listopada | z Anthonym | w Wesołej Wdówce
[misja poboczna] Pojawiłem się w okolicy równo o umówionej godzinie. Ubrałem się wygodnie w ulubione spodnie i granatową koszulę, narzuciwszy na wszystko równie granatowy płaszcz, wyjątkowo nieszczególnie wyróżniając się z tłumu. Dzisiaj nie było to wskazane. W kieszeni trzymałem biały kryształ, który stał się niejako moim amuletem szczęścia, miniaturowy pantofelek i parę eliksirów. Chciałem być przygotowany na każdą ewentualność. /nierozliczone/

29 listopada | z Frederickiem | w szkole baletowej i w parku
[anomalia] Nie sądziłem, że może być jeszcze gorzej, ale początek listopada uświadomił mi, że zawsze tak może być. Kiedy niebo przecięła pierwsza błyskawica, chyba nikt się nie spodziewał, że tak już zostanie. Niby minęły dopiero niecałe dwa tygodnie odkąd się pojawiła, ale czułem w kościach, że deszcz tak szybko nie minie. To z pewnością nie była zwykła burza, dało się to wyczuć. Starałem się jednak nie martwić na zapas, przynajmniej jeszcze nie teraz. Przetrwaliśmy już naprawdę wiele przeciwności losu, dlaczego mielibyśmy nie przetrwać tej?  /nierozliczone/

27 grudnia | z Zakonem | w salonie i Zakazanym Lesie
[spotkanie Zakonu: 1, 2, 3, 4, 5] – Cześć – rzuciłem do zebranych, przekraczając próg salonu. Od razu zauważyłem stojącą nieopodal Frances, więc podszedłem bliżej i przywitałem się z nią delikatnym pocałunkiem w policzek. Mógłbym przysiąc, że wciąż czuję od niej zapach korzennych ciasteczek, ale to tylko przywiodło mi na myśl nasze wspólne święta. Westchnąłem cicho, opierając się plecami o chłodną ścianę. /nierozliczone/

29 grudnia | z wieloma osobami | w lodziarni
[MG: 1, 2, 3, 4, 5] Stanąłem naprzeciwko trzech uzbrojonych czarodziejów. Trzech przeciw mojej skromnej osobie, o ironio, w kolorowej kwiecistej piżamie. Poczułem jak krew odpływa mi z twarzy, robię się blady, a w uszach mi dzwoni. Przyszli po mnie, na pewno, po co innego mieliby tutaj przychodzić, to tylko niewielki lokal ze słodyczami. /nierozliczone/

29 grudnia | z Percym, Michaelem i Rosierem | w Tower
Nie wiedziałem czy powinienem się zaśmiać czy rozpłakać. W końcu byłem ofiarą, która trafiła do więzienia zamiast swoich oprawców. Jak często to się zdarza? Śmiem podejrzewać, że nieczęsto. Zostałem wrzucony do celi jak złoczyńca, zmarznięty, w tej przeklętej kolorowej piżamie. Od kamiennych ścian bił chłód, a światła wpadało tutaj tyle co nic, ale mi to już nie robiło żadnej różnicy. /nierozliczone/


   

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Florean Fortescue dnia 31.05.20 12:47, w całości zmieniany 3 razy
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Florean Fortescue F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Florean Fortescue [odnośnik]28.12.19 20:43
styczniolutymarzec 1957

5 stycznia | z Zakonem | w starej chacie
[spotkanie Zakonu: 1, 2, 3] Wpadłem do salonu zadyszany i czerwony na twarzy, szybko pozbywając się żółtego szala i granatowego płaszcza, odwieszając go na wieszaku. - Jestem, przepraszam, witajcie - wydukałem, jednocześnie szukając pośród wszystkich obecnych wolnego miejsca do siedzenia. Wtedy sobie uświadomiłem, że chyba tylko mnie tutaj jeszcze nie ma, przez co zrobiło mi się niewyobrażalnie głupio, więc szybko przemknąłem do ostatniego wolnego krzesła, witając się jeszcze raz ze swoimi sąsiadami. Dopiero wtedy zwróciłem uwagę na powagę, jaka panuje w pomieszczeniu, więc od razu się uciszyłem i skuliłem bardziej w sobie, nie chcąc zwracać na siebie uwagi. Floreanie, jesteś taki głupi.

10 stycznia | z Kieranem | w lodziarni
Siedziałem w lodziarni, a przynajmniej tego co z niej zostało, oczekując na Pana Kierana. Nie spodziewałem się jego listu, naprawdę. W moich oczach wciąż jawił się jako człowiek nieosiągalny, doświadczony auror, spędzający każdą wolną chwilę na ściganiu złoczyńców. Niby jak miał znaleźć czas dla kogoś takiego jak ja? Przecież nie byłem nikim ważnym, ani dla niego, ani w ogóle. A jednak napisał, poprosił o spotkanie i zaoferował pomocną dłoń. Zacząłem szanować tego człowieka jeszcze bardziej, a nie sądziłem, że to jeszcze jest możliwe. Zerwałem się na równe nogi, kiedy tylko wszedł do środka (chociaż sformułowanie "wejść do środka" było w tym przypadku naciągane) i również podałem mu dłoń na przywitanie.

4 lutego | z Lucindą | w domu aukcyjnym
–Bardzo chciałem pomóc Zakonowi, tak jak on ostatnio pomagał mi w tych ciężkich chwilach, dlatego pojawiłem się niedaleko domu aukcyjnego zwarty i gotowy do działania. Jak zwykle wyróżniałem się swoim ubiorem, ale wyjątkowo nikomu to nie miało przeszkadzać – tym razem wchodziłem tam jako Florean Fortescue, tym razem nie musiałem się chować ani udawać kogoś innego. Pod granatowym płaszczem miałem na sobie jasnoróżową koszulę i zielonkawe spodnie, a skarpetki - choć nie było ich dobrze widać - wybrałem żółte.

27 marca | z Zakonnikami | w banku
[MG: 1, 2, 3, 4, 5] Poczułem jak zaczynam się stresować, ale szybko przypomniałem sobie po co to robimy. Wziąłem głęboki wdech, bo wszystko musiało nam się powieść. - Nie stresujcie się - powtórzyłem, uśmiechając się szeroko, bo te słowa zabrzmiały w tym momencie absurdalnie. - Przecież tylko idziemy okraść bank, którego nie da się okraść - zauważyłem, rzucając im rozbawione spojrzenie, chociaż ten śmiech to chyba bardziej przypominał śmiech przez łzy.

29 marca | z Zakonnikami | w Puddlemere
- Gabriel! - Zawołałem radośnie, ściskając go mocno na powitanie, jakbym chciał się upewnić, że to naprawdę człowiek z krwi i kości. W końcu niecodziennie obserwuje się czyjeś zmartwychwstanie. - Witamy wśród żywych - dodałem, robiąc przy tym niewielki ukłon. Jeżeli dla nas ta sytuacja była nowa i niezwykła, to dla niego musiała być... Cóż, mieliśmy tego nigdy nie zrozumieć.



   

[bylobrzydkobedzieladnie]
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Florean Fortescue F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Florean Fortescue [odnośnik]30.07.20 22:08
kwietniomajoczerwiec 1957

5 kwietnia | z Marcellą | w Ruderze
Czy mogło być gorzej? Oczywiście. Zawsze mogło być gorzej, czego nauczyłem się już dawno temu, ale i tak dzisiejszy dzień nie należał do udanych. Jak mogłem dostać zatrucia pokarmowego, czegoś tak banalnego, akurat w dzień spotkania Zakonu? Czekałem na to spotkanie tak długo. Chciałem się dowiedzieć co teraz będzie naszym priorytetem i pomóc w czym tylko się dało, żeby jakoś odwdzięczyć się za pomoc, którą okazano mnie. Kręciłem się po Oazie kiedy tylko mogłem, ale czułem, że to za mało. Chciałem więcej i więcej, i tak nie chodziłem do pracy, więc miałem mnóstwo czasu na takie rzeczy.

8 kwietnia | z Ellą | w księgarni
Wreszcie moim oczom ukazał się szyld księgarni. Wszedłem do środka w akompaniamencie dzwoneczka zawieszonego przy drzwiach. Uderzył mnie charakterystyczny zapach pergaminu i kurzu, który osobiście uwielbiałem. Kojarzył mi się z domem rodzinnym. Zdjąłem kapelusz i lekki płaszcz, odwieszając je na stojak przy wejściu. Dobrze wiedziałem jak się tu zachować, wystarczająco często przychodziłem w to konkretne miejsce.

9 kwietnia | z Zakonnikami | w starej chacie
[1, 2, 3, 4, 5] Całkiem ciekawa ta numerologia! W szkole uciekałem przed nią drzwiami i oknami, bo te rozbudowane wykresy i schematy mnie przerażały, ale teraz zaczynałem zmieniać zdanie. Magia to coś niesamowicie ważnego w naszym życiu, chyba każdy czarodziej powinien przejść podobną lekcję, żeby lepiej zrozumieć jej naturę. Figurka naprawdę drgnęła w mojej dłoni, ba, nawet mnie poparzyła! Zrobiłem to samym sobą bez pomocy różdżki, to naprawdę niezwykłe. Nie mogłem wyjść z podziwu. - Jak trudno jest opanować magię bezróżdżkową? - Co prawda pytanie nie było związane z tematem, ale musiałem je zadać, żeby zaspokoić swoją ciekawość. A kogo miałem zapytać, jeżeli nie mistrza różdżkarstwa? Rzucanie czarów bez różdżki było takie... czaderskie, tak, to był po prostu czad! Jak bohaterowie bajek z dzieciństwa. Chciałem się poczuć jak bohater bajek z dzieciństwa.

1 maja | z Zakonnikami | w kuchni
[1, 2, 3] A potem dostałem mąką w twarz. Wytarłem oczy, dzięki czemu wyglądałem trochę jak panda. Cóż, rozbawiło mnie to, ale nie miałem przy sobie mąki, więc postanowiłem zrobić inny psikus. - Capillus - wymierzyłem w Keata, wyobrażając sobie, że ma na głowie śnieżnobiałe afro. Bo właśnie taka była mąka – biała i miękka.

10 maja | z Marcellą | na weselu
[1, 2, 3, 4, 5] Bardzo, bardzo dziękuję wam wszystkim za udział. Niezmiernie żałuję, że wygrać może tylko jedna grupa, ale cóż zrobić! - jęknął teatralnie, zapraszając do siebie Marcellę i Floreana. - Oto nasi zwycięzcy, gratuluję i życzę wielu sukcesów w przyszłości - powiedział, po czym energicznie ścisnął wasze ręce. - Proszę, zachowajcie wasze odnalezione skarby. A na osłodę… - rzucił na zakończenie do wszystkich zebranych, natomiast gestem dłoni wskazał na swoich pomocników. Zwycięzcy otrzymali magiczną piersiówkę „bezdna” - srebrną, mieniącą się w głębokim granacie; na przedzie znajdował się ruchomy lis chowający się we wrzosach.

18 maja | z współlokatorami | w Ruderze
[1, 2, 3, 4, 5] Byłem poszukiwany listem gończym. Ja, Florean Galahad Fortescue, byłem poszukiwany listem gończym. Przez dwadzieścia sześć lat życia nawet muchy nie skrzywdziłem, a potem wszystko potoczyło się tak szybko... Jedna misja, druga, trzecia. Ataki, kradzieże, włamania. Naprawdę zamieniałem się w kryminalistę. Cały czas powtarzałem sobie, że to wszystko dla większego dobra, ale czasem i tak budziłem się w nocy zlany potem.

18 maja | z Florence | na pomoście
A najgorsze w tym wszystkim było to, że próbując chronić swoją siostrę, naraziłem ją na jeszcze większe niebezpieczeństwo. Oczywiście pobiegłem za nią, kiedy odłączyła się od reszty osób, choć jeszcze nie wiedziałem co takiego mógłbym jej powiedzieć. Rzadko brakowało mi języka w gębie, szczególnie w obecności Florence, ale widok jej cierpienia sprawił, że nawet nie potrafiłem się ruszyć. Stałem tak przez chwilę na początku pomostu, a myśli pędziły w mojej głowie jak na karuzeli. Wreszcie zmusiłem swoje nogi do posłuszeństwa i stanąłem obok Flo, nieco zgarbiony, zawstydzony jak dzieciak. Jakby wcale nie chodziło o nasze życie, a o zepsutą zabawkę.

25 czerwca | z Ellą | w porcie
[1, 2, 3, 4, 5, 6] Wreszcie odzyskałem słuch, ale wolałem znowu go stracić. Nie mogłem zignorować krzyków tych wszystkich ludzi, ich donośne głosy wręcz wyryły mi się gdzieś w czaszce. Głos rozsądku mówił mi, że powinienem złapać Ellę za rękę i pociągnąć wgłąb zaułka. To przede wszystkim ona miała wyjść stąd bezpiecznie, a nie jakiś mężczyzna, którego poznałem dosłownie godzinę temu. A jednak nie potrafiłem go zostawić na pastwę losu.  




   

[bylobrzydkobedzieladnie]
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Florean Fortescue F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Florean Fortescue [odnośnik]09.01.21 12:10
lipcosierpniowrzesień 1957

1 lipca | z Gwen | w Nuneaton
[misja poboczna] Czułem jak strużki potu skraplają się na moim czole, kiedy bystro szedłem przez las. Początek lata okazał się przyjemnie ciepły, chociaż wyjątkowo nie przyjąłem tego faktu z radością. Słoneczna pogoda kojarzyła mi się z wakacjami i odpoczynkiem, a to z kolei przywodziło mi na myśl lodziarnię, która została zniszczona już wiele miesięcy temu. Poza tym byłem poszukiwanym listem gończym złoczyńcą, więc nawet gdybym ją odbudował, nie mógłbym w niej pracować. Ta myśl sprawiała, że od kilku dni chodziłem nadąsany – doskonale zdawałem sobie sprawę, że moje życie komplikowało się w zastraszającym tempie i wcale nie byłem z tego powodu zadowolony. Ostatnio napotykałem na swojej drodze same przeszkody; może dlatego przyszedłem na spotkanie z Gwendolyn dość małomówny.

2 lipca | z Marcellą | w Szkocji
Tej nocy nie zmrużyłem oka. Nie wiem czy to przez zmęczenie misją czy wyjec od Marceli. A może tak ogólnie ze zmęczenia, przecież ostatnio tyle się dzieje. Zaczynam tracić siły na tę walkę, każda kolejna porażka coraz bardziej mnie podkopuje. To już za długo trwa. Za dużo poświęciłem. Coraz częściej nawiedzają mnie czarne myśli i nie pozwalają spać ani skupić się na niczym w dzień. Wiele rzeczy zaczynam robić mechanicznie. Staram się uśmiechać i być normalnym sobą, ale mam wrażenie, że to wymuszone zachowanie.

15 lipca | z Zakonem | w starej chacie
Spotkanie Zakonu

1 września | z fajnymi ludźmi | na łące pamięci
[inicjatywa: 1, 2, 3, 4, 5] Cieszyłem się, że tak wiele osób postanowiło wziąć udział w tej akcji. Mogła wydawać się naiwna – ot, rzucenie kilku listów z nieba, ale zaczynałem wierzyć, że to może pomóc. Może nie sprawi, że wszyscy uświadomią sobie bezsens wojny, ale każda pojedyncza osoba, która się zatrzyma i chwilę pomyśli, którą być może ruszy serce po przeczytaniu naszego manifestu i ujrzeniu portretów zmarłych czarodziejów, będzie na wagę złota. Ta akcja zdecydowanie była czymś, na co zaledwie rok temu pisałbym się z ogromnym entuzjazmem. Dzisiaj byłem inną osobą, trochę inaczej patrzyłem na świat, mniej optymistycznie, ale i tak poczułem w środku jakąś tlącą się nadzieję. Może naiwną, może nie powinienem zbyt wiele oczekiwać, ale w zasadzie nic innego nam już nie zostało.


   

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Florean Fortescue dnia 04.04.22 21:25, w całości zmieniany 3 razy
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Florean Fortescue F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Florean Fortescue [odnośnik]02.07.21 1:34
październikolistopadogrudzień 1957

30 października | z mieszkańcem Oazy | przed chatą
Śmierdzę rybą. Koszula na pewno przesiąkła mi tym zapachem, ale przybliżam nos do swojego ramienia i mam nieodparte wrażenie, że również moje ciało nim przesiąkło. Już nie pierwszy raz pracuję z tym produktem – wielokrotnie przyrządzałem potrawy z ryby w swoim domu, czasem smażone, czasem pieczone, czasem w postaci przepysznej rybnej zupy, a dzięki lodziarni stałem się mistrzem rybich lodów, które przyrządzałem dla mojej ukochanej Hesper. Znam ryby, wiem jak z nimi pracować, ale jeszcze nigdy nie przyrządzałem ich na taką skalę!

8 listopada | z Keatem i Florką | w Oazie
Zadomowiłem się w Oazie. Co prawda standard Jamy znacząco odbiegał od naszego mieszkania na Pokątnej, ale panowała tutaj równie ciepła atmosfera, a to chyba było najważniejsze. Wszedłem do kuchni ubrany dość przeciętnie w beżową koszulę, która niechlujnie wystawała z pierwszych lepszych spodni, jakie znalazłem obok swojego łóżka. Moja szafa, niegdyś niezwykle bogata i kolorowa, obecnie składała się dosłownie z kilku podstawowych elementów. Większość swojej kolekcji zostawiłem w mieszkaniu nad lodziarnią, drugą część w Ruderze, a bycie poszukiwanym przez rząd nie sprzyjało chodzeniu na zakupy. Poza tym nieszczególnie tęskniłem za swoimi kolorowymi ubraniami, jakoś mój nastrój ostatnio do nich nie pasował, choć na ślub Idy i Alexa chętnie wskoczyłbym w którąś z moich ulubionych koszul. Może w tę żółtą?

12 listopada | ze Stefkiem | w Cumberland
[lokacja: 1, 2, 3, 4, 5] Nigdy nie byłem w Kumbrii. W innych okolicznościach chętnie zwiedziłbym to hrabstwo, obejrzałbym miejsca, o których dotychczas czytałem jedynie w książkach. Jednak tym razem nie było mi to pisane. Przyszedłem tutaj jako poszukiwany listem gończym wróg rządu, za którego głowę wyznaczono niebagatelną sumę pięciu tysięcy galeonów. Pięć tysięcy galeonów! Mógłbym za to kupić sobie dom, i to nie jeden. Wydawałoby się, że za tyle pieniędzy będą ścigać kogoś faktycznie niebezpiecznego, a nie zestresowanego historyka-lodziarza, który wyszedł poza Oazę po raz pierwszy od kilku miesięcy.

15 listopada | z Zakonnikami | w Oazie
[spotkanie zakonu: 1, 2, 3, 4, 5, 6] Biegłem. Serce łomotało mi w piersi jak szalone, a na czoło wstąpiły pierwsze krople potu – dowód nie tylko na to, że moja kondycja była marna, ale też na to, że naprawdę się starałem. Nie mogłem opuścić tego spotkania Zakonu, szczególnie, że miało się odbyć w Oazie, w której aktualnie mieszkałem. Być tak blisko i nie przyjść? Niedopuszczalne. Być tak blisko i się spóźnić? Cóż, miałem nadzieję, że jeszcze dopuszczalne. Coś mi podpowiadało, że to będzie ważne spotkanie, dlatego zależało mi na tym, żeby na własne uszy dowiedzieć się o najnowszych informacjach. Niby Keat miał tam być, ale słowo przekazane zawsze będzie się różniło od oryginału. Tak więc biegłem, szybko, wytrwale, zatrzymując się dopiero wewnątrz ratusza.

15 listopada | ze Stefkiem | w Oazie
w trakcie

16 listopada | z Reggiem | w Wiltshire
[misja poboczna] Biorę głęboki wdech, klucząc uliczkami miasteczka w Wiltshire. Trzymam się blisko chłodnych ścian kamienic, żeby nie wpaść na żadnego z przechodzących obok mieszkańców. Nie powinni mnie widzieć. Zabezpieczyłem się przed wyjściem Zaklęciem Kameleona, powinienem zlewać się z tłem. Przezorny zawsze ubezpieczony. Ci ludzie mogliby naprawdę dużo zarobić, gdyby zdecydowali się mnie schwytać. Pięć tysięcy galeonów. Tyle byłem wart. To była wysoka suma, za którą spokojnie można było kupić działkę i postawić dom, ale z drugiej strony... Ciekawe kto ustalał te sumy, kto w Ministerstwie był na tyle bezczelny, że po prostu wycenił ludzkie życie jak produkt w sklepie.

10 grudnia | z Herbertem | w Dorset
Kilka powodów stało za moim dobrym samopoczuciem. Po pierwsze, dawno nie wychodziłem z Oazy. Ta nieduża wyspa stała się moim domem, w którym spędzałem zdecydowaną większość czasu. Była piękna i czułem się tam bezpiecznie, więc nie powinienem narzekać, ale czasem... chciało się wyjść, po prostu. Zobaczyć coś innego, spotkać się z kimś innym. Pomału zaczynałem się czuć jak więzień tego malowniczego miejsca, co wcale nie było takim głupim skojarzeniem, zważając na listy gończe z moją twarzą, na których wyglądałem jak bandyta i wielki złoczyńca. Ja. Bandyta i złoczyńca. Musiało minąć sporo czasu zanim nauczyłem się z tym żyć.




[bylobrzydkobedzieladnie]


not a perfect soldier
but a good man



Ostatnio zmieniony przez Florean Fortescue dnia 08.04.22 22:23, w całości zmieniany 3 razy
Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Florean Fortescue F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Florean Fortescue [odnośnik]18.03.22 0:35
styczniolutymarzec 1958
6 stycznia | z Aleksandrem | w Oazie
– Mogę? – Wziąłem listę do ręki, przyglądając jej się odrobinę dokładniej. Moje rozmyślania przerwał dopiero głośny pisk czajnika. – O widzisz, wszędzie zostawiam za sobą ślady ryby, przepraszam – mruknąłem, zauważając, że po moich palcach ostały się tłuste plamy. Jeszcze raz wytarłem ręce o fartuch, choć pewnie niewiele to dało. Postanowiłem zająć się herbatą.
– Jesteś bystry, szybko załapiesz – stwierdziłem, zalewając kubki wodą. Byłem niewiele starszy od niego kiedy zostałem przygnieciony papierami z lodziarni. Początki nie były proste, ale to jest taka wiedza, która zostaje z tobą na zawsze. Postawiłem przed Aleksandrem kubek z gorącą herbatą, samemu wracając do obrabiania ryb. Nie do końca wiedziałem od czego zacząć, dlatego przegryzłem jeszcze jedną śliwkę.

5 stycznia | z Thalią | w Dorset
Szedłem na spotkanie z Lavinią, rozmyślając o niezwykłym postępie czasu. Tak wiele zdążyło się zmienić odkąd widzieliśmy się po raz ostatni. Czy miałem wtedy lodziarnię, czy jeszcze pracowałem jako urzędnik w Ministerstwie Magii? Wydaje mi się, że wtedy już kręciłem lody na Pokątnej, porzuciwszy marzenie o ciepłej posadce w Wydziale Duchów. Zresztą, tak czy siak byłem wówczas dość dobrze sytuowanym mężczyzną z niezłą pracą i własnym mieszkaniem, a teraz szedłem na spotkanie jako poszukiwany listem gończym przeciwnik rządu, bezrobotny mieszkaniec niedużej chatki w odległej Oazie.


 
[bylobrzydkobedzieladnie]


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Florean Fortescue F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Florean Fortescue [odnośnik]02.02.23 19:07
kwiecieńmajczerwiec 1958
2 kwietnia | z Thalią | w Syreniej Lagunie
Nie żyję.
Jednocześnie czuję się bardziej żywy niż przez ostatnie miesiące. Długo nie mogłem zasnąć, co i rusz zerkając na najnowsze wydanie Walczącego Maga. Za każdym razem chciałem się upewnić, że faktycznie widnieje tam moje imię i nazwisko. Na początku nie zastanawiałem się co to oznacza, ale list Herberta we wszystkim mnie uświadomił. Nie żyję, a więc nie istnieję. Nie istnieję, a więc nikt mnie nie szuka. Już nie jestem wart pięciu tysięcy galeonów. Dla Ministerstwa nic nie jestem wart – i chyba nie mogłem dostać lepszego prezentu na nadchodzącą wiosnę.
5 kwietnia | z Thalią i Castorem | w Flamborough
Obiecałem sobie, że przestanę brać udział w podobnych akcjach. Przez ostatnie miesiące uświadomiłem sobie, że już nie jestem w stanie oddać wojnie tak wiele jak wcześniej. A oddałem wszystko: pracę, dom, majątek, bezpieczeństwo, prywatność. Mam wrażenie, że sięgnąłem przysłowiowego dna, co zrozumiałem wraz z nadejściem kwietnia i rzekomą śmiercią. Miałem dwie opcje: leżeć tam dalej i obserwować jak marnuję swoje życie albo podjąć konkretne działania. Postanowiłem wybrać ten drugi wariant, a w moim rozumieniu konkretne działania ograniczały się do znalezienia pracy i normalnego miejsca zamieszkania – nie włamywanie się do domu pracownika Ministerstwa. A jednak nie potrafiłem odmówić Thalii pomocy.

7 kwietnia | z Zakonem | w Dorset
[1, 2, 3, 4, 5] Cieszę się na to spotkanie, choć zdaję sobie sprawę, że może być trudne. W końcu każde takie było – słodkogorzkie. Mimo wszystko chcę spotkać znajome twarze i dowiedzieć się czegoś więcej o sytuacji w kraju, bo przez ostatnie miesiące zasiedziałem się w Oazie i poniekąd straciłem kontakt z rzeczywistością. Najnowszy numer Walczącego Maga uświadomił mi jak dużo się dzieje, a także na jakie wyżyny absurdu wchodziła propaganda Ministerstwa. Zdawało mi się, że ludzie zaczynają już wierzyć w absolutnie każdą głupotę. Potrzebowałem skonfrontowania swoich myśli z innymi.
7 kwietnia | z Zakonem | na wybrzeżu
[1, 2, 3, 4, 5] – Na Merlina – mruknąłem z niedowierzaniem, kiedy udało mi się dotrzeć do Volansa i Samuela. Ożywieńcy wyglądali koszmarnie, chyba jeszcze gorzej, niż sobie wyobrażałem. Na razie nie sprawiały wrażenia szczególnie agresywnych, ale też z oczywistych względów nie wzbudzały we mnie zaufania. Stałem tak przez chwilę, wpatrując się w ich nadgniłe ciała – wyglądały trochę jak te, które znalazłem kiedyś na Nokturnie. Poczułem jak znowu robi mi się niedobrze na samą myśl tamtego widoku, choć ten był jeszcze gorszy. Opanuj się, Floreanie. Miałeś się opanować – przypomniałem sobie, starając się zachować bystrość umysłu. W końcu uniosłem różdżkę, wypowiadając wyraźnie – Magicus extremos – spoglądając przy tym na swoich towarzyszy. Auror i smokolog, nie wątpiłem, że mają w sobie wystarczające pokłady odwagi i waleczności.
8 kwietnia | z Lawrencem | w Dolinie Godryka
w trakcie
20 kwietnia | z Aurelią | w Irlandii
w trakcie
15 maja | z Milicentą | w Dolinie Godryka
w trakcie


 
[bylobrzydkobedzieladnie]


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Florean Fortescue F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Florean Fortescue
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach